Strony

Strony

niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 75: Musiałem do ciebie przyjść cz.1

Nikt z nas nie chce cierpieć i robimy wszystko, żeby to cierpienie zagłuszyć. Łykamy tabletki na ból zęba więc kiedy pojawia się problem z duszą, to też chcemy coś na to wziąć, chcemy tego nie czuć. Ludzie nie akceptują rozpadania się w sobie, nie dają sobie prawa do przeżywania bólu. Mamy tak ze wszystkim. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Czasem cierpimy w imię tego, jak nas wychowano. Czasem myślimy, że musimy się męczyć. Nie pozwolę na to aby ona właśnie tak uważał. Ale tylko jedna osoba może mi w tym pomóc. Tylko on zna jego sytuacje na tyle dobrze, że może mi pomóc. Niepewnie zapukałam do drzwi i modliłam się abym zastała go w domu. Idąc tutaj nie zastanawiałam się nad plusami i minusami, moim jedynym celem było aby odzyskać Leona. Nie dało się nie zauważyć, że dziwił się na mój widok.
- Ma pan chwilę żeby porozmawiać? - zapytałam miętosząc w ręce kawałek swojej bluzki. Patrzył na mnie przez chwilę dokładnie analizując mój wyraz twarzy i nerwowe ruchy. Kiwnął po chwili twierdząco głową i otworzył szerzej drzwi aby mnie wpuścić do środka. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie i przekroczyłam próg.
- Idź do salonu - pokierował mnie po czym zamknął za mną drzwi frontowe. Wykonałam jego polecenia i udałam się do pomieszczenia, o którym wspomniał. Usiadłam na kanapie i cierpliwie a raczej niecierpliwie czekałam aż dołączy - Przyszłaś zapewne do mnie w sprawie Leona - odezwał się a bardziej stwierdził. Kiwnęłam głową i splotłam swoje ręce, które ułożyłam na kolanach.
- Nie wiem czy powinnam o tym mówić, ale chce mu pomóc - zaczęłam i zerknęłam na niego spod moich rzęs. Zmarszczył brwi i jakby zainteresowany usiadł na fotelu, który znajdował się po ukosie od kanapy, na której siedziałam - Kilka dni Leon ze swoimi rodzicami i bratem byli na pogrzebie jego dziadka. I tam zobaczył tą opiekunkę z domu dziecka co...

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 74: Powrócił cały strach

Niechętnie zakończyłam połączenie z Leonem ponieważ muszę się jeszcze przebrać, a Ludmiła już marudzi żebyśmy wyszły na miasto. Jeszcze tak podekscytowanej to jej nie widziałam. Szczerze mówiąc to strasznie mnie się nie chce nigdzie wychodzić a szczególnie, że mamy spotkać się z jej znajomymi. Skąd mam wiedzieć jacy są i czy przypadnę im do gustu a może to własnie oni nie spodobają się mnie. Mogłabym się w jakiś sposób wykręcić z tego spotkani, ale prędzej czy później zmusi mnie do spotkania z nimi. W końcu będziemy tutaj przez cały tydzień. Ubrałam się w białe koronkowe spodenki i turkusową bluzkę na ramiączkach. Zapewne będziemy dużo chodzić po mieście więc najlepszym rozwiązanie będę buty na płaskiej podeszwie czyli albo krótkie białe trampki albo balerinki.
- Jeszcze nie jesteś gotowa - jęknęła Ludmiła wchodząc do pokoju gościnnego, który na ten krótki czas należy do mnie. Posłałam jej tylko znudzone spojrzenie i nie odzywając się kontynuowałam przebieranie się. Jeżeli przez cały pobyt tutaj będzie mnie ciągać po jakiś sklepach, planować mi wolny czas i umawiać na spotkania z jej znajomymi, to normalnie zwariuję. Wzięłam do ręki torebkę, do której wpakowałam telefon i pieniądze po czym spojrzałam na nią.
- Możemy już iść - oznajmiłam i z udawanym uśmiechem ruszyłam w stronę wyjścia. Jak się okazało moja kuzynka razem ze swoimi rodzicami mieszkają w bloku, który swoją drugą jest ogromny. Kiedy weszłam do środka zdziwiłam się, że jest tutaj tyle miejsca. Z zewnątrz to mieszkanie wydawało się takie małe a tu taka niespodzianka.Co prawda mój tymczasowy pokój nie jest zbyt duży, bo znajduje się w nim tylko łóżko, jedna nieduża szafa jakiś kwiatek i półeczka przy łóżku, ale za to jest ładnie urządzony. W kolorach bieli i błękitu. Nagle usłyszałam głośny pisk mojej kuzynki, który chyba uszkodził mi bębenki. Zdezorientowana i trochę przestraszona spojrzałam w jej stronę a ona w tym czasie zmierzała w stronę jakieś grupy ludzi. Nie dużej grupy, bo składała się tylko z czterech osób. I po tym krzyku i sposobie jakim  się z nimi przywitała strzelam, że to są własnie ci jej znajomi. Niepewnie podeszłam do nich i czekałam aż moja kuzynka wyściska się ze wszystkimi żeby mogła mnie przedstawić. Czułam się trochę dziwnie, bo od razu wzrok każdego powędrował na mnie.
- Poznajcie moją kuzynkę Violettę - odezwała się obejmując mnie ramieniem z wielkim uśmiechem - A to są własnie ci moim przyjaciele, o których ci mówiłam - dodała zerkając na mnie. Nic się nie zmieniło wciąż czuję się niezręcznie i obco - Nathalia - przedstawiła i wskazała niegrzecznie palcem na dziewczynę stojącą naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się w jej stronę i podałam jej rękę, którą na szczęście uścisnęła odwzajemniając uśmiech - A to jej chłopak Luke - dodała, chociaż wiadomość, że jest jej chłopakiem mogła sobie darować, bo to akurat zauważyłam. Obejmuje ją rękę w tali a przyjaciel raczej tak nie robi. I swoją drogą tworzą ładną parę. Brunetka i blondyn. Zawsze podobały mnie się takie przeciwieństwa wizualne u par - Maya - i mój wzrok przeniósł się na drobną dziewczynę stojącą obok chłopaka, którego jeszcze nie znam, ale zaraz to się zapewne zmieni.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 73: To przez tą dziewczyne

Jestem zmęczony, jak nigdy. Już o godzinie dziesiątej musiałem być na torze, bo Hudson dostał potwierdzenie na mój wyścig za niecałe dwa dni. Dość, że zostało mało czasu, to jeszcze wyścig jest w jakimś innym mieście. Według mnie nie jestem jeszcze dosyć gotowy aby wystartować, ale Hudson twierdzi inaczej. Wszedłem na chwile do szatni aby nawodnić się, bo słońce dzisiaj jest nie do zniesienia. Spojrzałem na telefon chcąc się dowiedzieć, która jest godzina, ale zamiast tego ujrzałem dwa nieodebrane połączenia od Violetty i jedno od Federico. Domyślam się, że Violetta dzwoniła chcąc upewnić się czy na pewno się dzisiaj spotykamy, ale nie mam pojęcia, co może chcieć ode mnie Federico.
- Dobrze, że jeszcze cię złapałem - usłyszałem za swoimi plecami trochę zdyszany głos Hudsona. Odłożyłam telefon do torby i odwróciłem się twarzą w jego stronę - Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość - zaczął uśmiechając się. W moim przypadku określenie zła wiadomość jest zawsze końcem czegoś, co mnie uszczęśliwia. Kiedy pierwszy raz usłyszałem te słowa, miałam jakieś pięć lat i tą złą wiadomością było to, że muszę wrócić do domu dziecka od mojej już drugiej rodzinny zastępczej. I każdy kolejny raz gdy słyszałem te słowa, był podobny. Szczerze obawiałem się trochę tego, co ma mi do powiedzenia - Dobrą wiadomością jest to, że weźmiesz udział w dwóch kolejnych wyścigach - oznajmił zadowolony, na co się uśmiechnąłem.
- No a ta zła? - zapytałem chociaż nie chciałem wiedzieć, ale zanim zacznę się cieszyć z tej dobrej wiadomości muszę poznać tą drugą.
- Będziesz musiał więcej trenować - powiedział jakby to  było oczywiste. Uśmiechnąłem się do siebie i w duchu dziękowałem, że tym razem ta zła wiadomość nie zniszczyła moich planów i co najważniejsze nie sprawiła mi zawodu czy w jakimś stopniu bólu psychicznego - I zaczniemy od teraz - dodał po czym odwrócił się w stronę wyjścia z szatni.
- Ale na dzisiaj już skończyłem trening - zatrzymałem go zanim zdążył opuścić to pomieszczenie. Westchnął głośno odwracając się w moją stronę.