Wciąż to do mnie nie dociera. To jakiś chory żart albo sen. Przymknęłam oczu i ponownie po moim policzku popłynęła pojedyncza łza. Położyłam sobie dłoń na brzuchu i wstrzymałam na chwilę oddech. Naprawdę tam w środku rozwija się nowe życie. Naprawdę jestem w ciąży i za kilka miesięcy będę miała dziecko. Przecież ja kompletnie nic nie czuję. Żadnego przywiązania ani jakichkolwiek uczuć względem tej ciąży. A może ja po prostu nie posiadam instynktu matczynego. Może będę dla tego dziecka wyrodną matką, która nie będzie się nim kompletnie interesować. Jęknęłam głośno z bezsilności i uderzyłam dłonią w materac od łóżka a swój wzrok utkwiłam w białym suficie. Skoro ja reaguję tak na myśl o dziecku, co będzie jak powiem Leonowi. Ucieszy się, zaakceptuje to czy może zostawi mnie samą? Nie chce żeby przez to dziecko mnie zostawił. Żeby jeden błąd pozbawił mnie kogoś kogo kocham. Tak. To coś co się rozwija we mnie nie nazwę dzieckiem tylko głupim błędem. Czy będę w ogóle wstanie pokochać to coś? Zamknęłam oczy chcąc z całych sił zasnąć i przestać o tym myśleć. Wzdrygnąłem się słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości. Odwróciłam głowę w stronę telefonu leżącego na szafce. Niechętnie sięgnęłam po urządzenie i odblokowałam. Liczyłam na wiadomość od Leona, ale niestety to nie on. Od: Ludmiła Jak się czujesz? Do: Ludmiła Beznadziejnie Odłożyłam telefon na swój brzuch i ponownie utkwiłam spojrzenie na suficie. Chciałabym aby ktoś był teraz obok mnie i wspierał mnie w tej sytuacji, w której się znalazłam. I tym kimś powinien być Leon. W końcu jest współwinny mojej ciąży. Wibracje telefonu poinformowały mnie o wiadomości.
- Przestaniesz mnie tak obserwować? - warknęłam w stronę Federico, który od początku przerwy na lunch nie spuszcza ze mnie wzroku. Przecież nie wyglądam już tak źle jak ostatnio, bo czuję się znacznie lepiej. Grypa to jednak nie była i bardzo mnie to cieszy. - Po prostu próbuję sobie wyobrazić jak będzie wyglądać wasze dziecko - oznajmił a dłoń zacisnęła mnie się w pięść. Przysięgam zrobię mu zaraz krzywdę i to zwykłym długopisem - Już niedługo zostanę wujkiem - dodał ze śmiechem i zajął się jedzeniem swojej kanapki, na której widok zrobiło mnie się tak trochę niedobrze. W końcu jest z tuńczykiem, a jego zapach kaleczy moje nozdrza. - Możecie już przestać z tą ciążę - jęknęłam jak małe dziecko. Przecież to absurd - Zabezpieczaliśmy się za każdym razem - dodałam zmęczona tym tematem. Wymyślili sobie coś i trzymają się tego twardo nie ważne co powiem.
Czy człowiek może odczuwać dolegliwości kaca dopiero kilka dni po wypiciu dość dużej ilości alkoholu? Bo jeśli nie, to ja chyba jestem jakimś wyjątkiem, ale po prostu łapie mnie jakieś przeziębienie, chociaż może to być niechęć do szkoły. Od wczoraj jakoś tak mój organizm nie współpracuje ze mną. Czuję się nie do życia. A fakt, że muszę chodzić w tym stanie do szkoły nie pomaga. Nie mam gorączki, ani kataru czy kaszlu, więc mama nie wierzy w moje przeziębienie i wręcz wygania mnie na lekcje. - Zgłosisz się do tego? - pytanie ze strony Ludmiły zmusiło mnie do tego, aby zacząć kontaktować ze światem. Chociaż nie robiłam to przez całą lekcję i początek rozmowy z blondyną. Spojrzałam na nią ze zmarszczonymi brwiami, bo nie słuchałam jej i nie mam pojęcia o co jej w tej chwili chodzi - Do tej wymiany międzyszkolnej - wyjaśniła uśmiechając się. Kompletnie nie jestem w temacie - Czy ty w ogóle słuchałaś na lekcji? - zapytała ze śmiechem obserwując moją minę. Pokiwałam przecząco głową i usiadłam sobie na wolnej ławce, bo czuję się jakaś taka bez życia. Jakby ktoś wyssał ze mnie całą energię. Zaśmiała się jeszcze głośniej i zajęła miejsce obok mnie - W szkole organizowana jest wymiana międzyszkolna. Zgłosić się może każdy uczeń, ale tylko wybrana przez nauczycieli dziesiątka pojedzie na wymianę do Londynu - zapewne opowiedziała mi w skrócie, co mnie ominęło na lekcji kiedy nie słuchałam. Pokiwałam głową, że rozumiem i złapałam się za brzuch, bo poczułam delikatny ból. Dzisiaj jak nic spędzę cały dzień w łóżku pod ciepłym kocykiem i herbatą z miodem. Nie cierpię być chora.