Strony

Strony

wtorek, 30 czerwca 2015

One Shot: Wpadka czy Przeznaczenie?

Kolejny dzień zaczyna się tak samo. Wstaję wcześnie rano, biorę szybki prysznic, ubieram się w dość eleganckie ubrania, jem szybko śniadanie i jak najszybciej jadę do firmy, w której pracuje. Jestem asystentem właścicielki podobno największej firmy w całym Buenos Aires. Z tego co wiem ma dwadzieścia cztery lata czyli prościej mówiąc jest w moim wieku. Kiedyś firma należała do jej ojca, ale po wypadku przepisał ją na swoją córkę czyli teraźniejszą właścicielkę. Z każdym kolejnym dniem mam dość tej pracy i całej firmy. Wszedłem do budynku zwanego także moją pracą ze sztucznym uśmiechem, ale kiedy zobaczyłem na wejściu recepcjonistkę, która jest także moją przyjaciółką od razu zmieniłem swój dzisiejszy humor. Podszedłem do blatu, za którym siedziała i oparłem się rękoma o zimny marmur po czym pocałowałem ją czule w policzek. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i zaśmiała uroczo. 
- Castillo, chce z tobą rozmawiać – odezwała się poważnym głosem na co głośno westchnąłem. Pewnie znowu będzie chciała żebym poszedł odebrać jej sukienkę z pralni albo zrobił zakupy do jej mieszkania.  Właśnie mniej więcej tak wygląda moja praca. Ruszyłem z grymasem w stronę  gabinetu mojej pracodawczyni, który znajdował się na piątym piętrze jednak Francesca zatrzymała mnie łapiąc za nadgarstek – Teraz jest u niej klient na spotkaniu – wytłumaczyła z lekką ironią w głosie. 
- Ile już tam siedzą? – zapytałem znudzonym głosem ponieważ każdy w firmie wie na czym polegają spotkania naszej kochanej szefowej. Westchnęła głośno po czym spojrzała na swój złoty zegarek na nadgarstku i przymrużyła lekko powieki. 
- Trzydzieści pięć minut – odpowiedziała a następnie spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, co od razu odwzajemniłem. Westchnąłem ponownie dzisiejszego ranka po czym pożegnałem się z Fran buziakiem w policzek i udałem się na piąte piętro aby zająć się papierami, których wczoraj nie skończyłem a powinienem, ale spokojnie skończę je wypełniać zanim spotkanie szefowej dobiegnie końca. Usiadłem na krześle przed swoim biurkiem a naprzeciwko mnie znajdowały się drewniane drzwi do gabinetu mojej szefowej. Wziąłem do ręki niechętnie plik kartek, które wczoraj zostawiłem i zacząłem kontynuować pracę przerwaną wczoraj przez zmęczenie. Wszędzie jakieś głupie liczby, które muszę wyliczyć. Wziąłem do ręki zielony długopis oraz czystą biała kartkę po czym zacząłem na niej wypisywać cyfry, dodawać je, odejmować, mnożyć, dzielić i tak w kółko. I po to chodziłem do szkoły artystycznej żeby teraz siedzieć przez osiem godzin w biurze i wyliczać jakieś podatki dla szefowej, która zabawia się teraz z jakimś gościem w swoim gabinecie. Od razu mówię to nie są żadne pomówienia ponieważ można usłyszeć co się dzieje za drzwiami kilka metrów przede mną. Szczerze mówiąc nie jestem jakoś do niej wrogo nastawiony czy coś po prostu nie lubię jej zbytnio i tyle. Nagle drzwi od jej gabinetu się otworzyły a w nich stanęła ona we własnej osobie z niedopiętą na górze koszulą oraz jakiś koleś z rozwaloną fryzurą. Coś dzisiaj wyjątkowo szybko się to skończyło. Pożegnała się z nim podając mu rękę a następnie spojrzała na mnie z poważną miną. Pokazała gestem głowy, że mam wejść do jej gabinetu. Westchnąłem niechętnie po czym podniosłem się z siedzenie i ruszyłem w stronę drzwi a ona w tym czasie dopinała koszulę i poprawiała spódniczkę. Usiadłem na krześle naprzeciwko jej biurka i zastanawiałem się co może ode mnie chcieć. Uczyniła to samo co ja kilka chwili temu  tylko, że na swoim szefowskim krześle. Oparła się o fotel i spojrzała na mnie przeszywając wzrokiem. 

- Mam dla ciebie zadanie – odezwała się swoim niby normalnym, ale jednak trochę złym tonem. Spojrzałem na nią pytająco i próbowałem się uśmiechnąć, co spowodowało w jej oczach złość. Mam aż taki okropny uśmiech. Rozumiem nie jest jak u jakiegoś modela, ale bez przesady, że aż tak źle – Zostaniesz dzisiaj do wieczora w firmie i sprawdzisz wszystkie papiery z zeszłego roku ponieważ księgowy wypatrzył jakiś błąd, który popełniłeś ty więc teraz musisz go znaleźć – odpowiedziała wpatrując się we mnie tak jakby próbowała mnie sparaliżować, co jej się niestety udało. Westchnąłem cicho tak aby tego nie usłyszała, co mnie się udało po czym pokiwałem twierdząco głową – Możesz iść – dodała chłodnym tonem i wskazała gestem głowy na drzwi. Wstałem powoli z krzesła i niepewnym krokiem udałem się w stronę drzwi.  Co za …. . Aż szkoda gadać. Przecież tych papierów jest cała jedna szafka niemała a zresztą niemożliwe, że popełniłem jakiś błąd ponieważ zawsze wszystko sprawdzam dwa razy. Udałem się niechętnie na drugie piętro do archiwum aby zabrać to co jest mi potrzebne. Wziąłem stojący w koncie wózek by móc przewieść wszystkie papiery za jednym razem. Znakomicie. Tego jest więcej niż myślałem. Cztery duże segregatory i do tego jeszcze dwa pudła rachunków. Będąc już z powrotem przy swoim biurku rzuciłem wszystko ze złością na mebel po czym poszedłem zaparzyć sobie kawę i ponownie wróciłem do swojego stanowisko a następnie zająłem się przeglądaniem tych cholernych papierów. 
***
Siedzę przy swoim biurku i kończę prezentację. Zostały mi jeszcze dwa tygodnie na przedstawienie wszystkiego, ale ja wolę mieć wszystko wcześniej aby później nie robić tego na ostatnią chwilę i w razie czego wnieść jeszcze jakieś poprawki. Zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie. Wskazywał godzinę piętnastą dwanaście, wypadałby wybrać się na lunch albo chociaż zamówić jedzenie do gabinetu. Kiedy sięgałam ręką po swój telefon on nagle zaczął dzwonić. Zerknęłam na wyświetlacz a moim oczom ukazał się numer mojego ojca. Zdziwiona jego telefonem, odebrała. 
- Witaj córeczko – odezwał się jak zwykle tym swoim ironicznym głosem. Od początku kiedy przepisał na mnie tą firmę ciągle powtarza, że nie dam rady sobie w jej prowadzeniu. Westchnęłam głośno po czym kontynuowałam rozmowę. 
- Po co dzwonisz, tato? – zapytałam zdenerwowana a jednocześnie znudzona ponieważ mogę się spodziewać powodu z jakiego dzwoni. Pewnie zaraz  zacznie swoją stała formułkę. Jednak jego odpowiedź mnie sparaliżowała.
- Nie pamiętasz co ustaliliśmy podczas podpisywania umowy – zaczął mówić lekko się śmiejąc. Przełknęłam głośno ślinę i zamknęłam oczy modląc się w środku aby miał na myśli coś innego niż to o czym myślę.  
- O  czym mówisz? – próbowałam udawać zdezorientowaną, ale jednak mi to nie wyszło, na szczęście mój ojciec nic nie zauważył tylko westchnął głośno. 
- Pamiętasz obiecałaś mi, że w ciągu roku znajdziesz godnego siebie partnera – odpowiedział próbując się nie zaśmiać. Znowu to samo. Od czasu kiedy wyprowadziłam się z domu ojciec próbuje znaleźć mi kandydata na męża ponieważ to już najwyższy czas a ja sama twierdzę, że jestem jeszcze za młoda aby wiązać się z kimś na całe życie. Mam dopiero dwadzieścia cztery lata i chce się wyszaleć. Jednak mój ojciec jak zawsze musi mi utrudnić życie i wymyślił tą głupią umowę – Dzisiaj mija termin, córeczko – śmieje się zwycięsko a ja przymykam oczy próbując się uspokoić – Nie dotrzymałaś obietnicy? – zapytał nadal będę pod wpływem swojego śmiechu – W takim razem przejmuję firmę a ty będziesz pracować u mnie -  dodaje. Zaciskam pięści słysząc te słowa. Nie ma mowy. Nigdy nie będę pracować u niego i nie oddam mu firmy. 
- Jestem zaręczona – mówię poważnym głosem a mój ojciec przestaje się śmiać i milknie. Skłamałam, ale co innego mogłam zrobić. Nie chce oddawać mu firmy a tym bardziej u niego pracować przecież to mnie wykończy. Myśl o tym, że będę musiała się go słuchać, wykonywać każde jego polecenie będzie dla mnie jak chodzenie boso po szkle a także rozżarzonym węglu. 
- Kłamiesz – stwierdza a ja natychmiastowo wstaję ze swojego siedzenia i podchodzę do okna. Nabrałam nerwowo powietrza a następnie je wypuszczam powodując, że nabieram większej odwagi. 
- Nie kłamię. Mam narzeczonego i jestem z nim szczęśliwa – ciągnę dalej to kłamstwo, które i tak nie wyjdzie na jaw więc mogę być spokojna. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech mojego ojca a następnie głośne chrząknięcie z jego strony.
- To dobrze się składa – zaczyna mówić, ale przerywa na chwilę po czym znowu mówi – Jak wiesz za cztery dni obchodzimy z mamą kolejną rocznicę naszego małżeństwa – kontynuuje a ja już wiem, że to co powie będzie dla mnie końcem – Zabierz swojego narzeczonego i przyjedź do nas na tydzień może dwa – mówi śmiejąc się  chytrze – Chętnie razem z mamą poznamy twojego ukochanego, Prawda kochanie – ostatnie dwa słowa krzyczy zapewne w stronę mojej rodzicielki. Przełykam głośno ślinę a w mojej głowie pojawia się pełno myśli jakby tu wykręcić się z tego wyjazdu. 
- Wiesz tato chętnie was odwiedzę, ale nie mogę zostawić firmy i .. 
- Czyżbyś chciała coś ukryć córeczko? Na przykład to, że nie masz narzeczonego i kłamiesz – przerwał mi ze zwycięskim tonem. Zacisnęłam zęby aby chociaż trochę się uspokoić lecz to i tak nic nie pomogło. 
- Ależ skąd chodzi o to, że .. 
- Że kłamiesz – ponownie mi przerwał co mnie jeszcze bardziej zdenerwowało. 
- Nie, tylko muszę zapytać mojego narzeczonego czy ma czas – odpowiedziałam zdenerwowana z poniesionym lekko głosem. 
- Świetnie! – krzyknął ucieszony – W takim razie widzimy się w Atlancie w niedziele – oznajmił po czym nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się. Rzuciłam zdenerwowana telefon na biurko a następnie usiadłam na krześle. Co ja mam teraz zrobić? Przecież nie znajdę narzeczonego w ciągu jednego dnia. Jestem skończona. W sumie mogę zabrać ze sobą Rica albo Scota, ale oni nie nadają się na mojego chłopaka a co dopiero narzeczonego. Oni są niezdyscyplinowani, potrafię się tylko pieprzyć z każdą dziewczyną i pić do upadłego. Zdecydowanie nie pojadę tam z żadnym z nich. Nagle do mojego gabinetu ktoś zapukał. Westchnęłam głośno  po czym nakazałam tej osobie wejść. A tym kimś był mój asystent. Spojrzałam na niego pytająco a on tylko niepewnie się uśmiechnął, podszedł do mnie  po czym podał mi styropianowe pudełko. Wzięłam od niego rzecz i ponownie spojrzałam na niego pytająco. 
- Pomyślałem, że może jest pani głodna i przyniosłem jedzenie – wytłumaczył mi nie patrząc na mnie tylko na trzymane w moich dłoniach owe pudełko. Już chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi – Wiem, ze pani nie je żadnych nie zdrowych rzeczy, dlatego wziąłem sałatkę – dodał po czym spojrzał na mnie i znowu posłał ten niepewny uśmiech. Skinęłam głową w geście podziękowania i otworzyłam pudełko, w którym także znajdował się biały plastikowy widelec. 
- Smacznego – powiedział szybko i wyszedł  z mojego biura nie czkając na jakąkolwiek odpowiedź. Zaśmiałam się cicho. 
- Dziękuję – szepnęłam lekko się uśmiechając, ale niestety mój asystent już tego nie usłyszał ponieważ drzwi były już zamknięte. Wzięłam do ręki widelec i zaczęłam konsumować przyniesioną przez bruneta sałatkę. Znowu do mojej głowy dostały się ten wyjazd do rodziców. Muszę go znaleźć jak najszybciej. Najlepiej by było gdyby posiadał cechy takie jakich zawsze szukał mój ojciec u wcześniejszych moich chłopaków. Tylko gdzie ja takiego znajdę! I w tej chwili do głowy przyszedł mi nie głupi pomysł a raczej genialny, że ja na to wcześniej nie wpadłam. Przecież on jest taki jak chce ojciec a zresztą nie jest osobą, której nienawidzę. Przycisnęłam czerwony guzik na tak jakby telefonie aby skontaktować się z tą osobą. 
- Możesz na chwilę do mnie przyjść – powiedziałam poważnym tonem ponieważ sprawa jest poważna. Nie musiałam długo czekać ponieważ już po kilku sekundach w drzwi pojawił się oczekiwany przeze mnie brunet. Widziałam po jego minie, że nie wie czego ma się spodziewać. Pokazałam mu gestem ręki aby usiadł na fotelu. Posłusznie wykonał moje polecenia po czym przełknął głośno ślinę – Zależy ci na tej pracy? – zapytałam chociaż znałam odpowiedź, ale po prostu musiałam jakoś zacząć rozmowę. Zdziwiony moim pytaniem delikatnie kiwnął głową potwierdzając moje słowa – I z pewnością chciałbyś dostać awans – stwierdziłam, na co tym razem pokiwał twierdząco głową – W takim razie musisz coś dla mnie zrobić – kontynuowałam swoją wypowiedź a brunet z uwagą zaczął obserwować każdy mój ruch – Chce żebyś przez jakiś czas podczas wizyty u moich rodziców w Atlancie udawał mojego narzeczonego – mówiłam to pewnym i powolnym głosem aby zrozumiał. Spojrzał na mnie zdezorientowany a także chyba zły – Jeżeli przyjmiesz moją propozycję dostaniesz awans a także podwyżkę – próbowałam go przekonać w jakiś sposób. Wstał powoli ze swojego krzesła, ominął biurko i stanął naprzeciwko mnie. 
- A jeżeli się nie zgodzę, to co zwolni mnie pani? – zapytał z ironią w głosie, która szczerze mówiąc trochę mnie zdenerwowała. Zacisnęłam pięści i po raz pierwszy od czasu kiedy tutaj pracuje spojrzałam mu w oczy, które swoją drogą były hipnotyzujące i pociągające za jednym razem. 
- Nie, ale twoje stanowisko zajmie ktoś inny a ty zapoznasz się ze wszystkimi toaletami w tym budynku – oznajmiłam poważnym tonem na co on ledwo widocznie się skrzywił. Uśmiechnęłam się w duchu triumfalnie. Przymknął powieki i przełknął ślinę. 
- A dlaczego akurat ja mam udawać pani narzeczonego? – zapytał zdziwiony po czym skrzyżował ręce na piersi. Wyglądał wtedy bardziej męsko. 
- Bo jesteś dokładnie taki jakiego chciałby mój ojciec  – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Brunet uśmiechnął się minimalnie a następnie westchnął ciężko. Patrzyłam na niego wyczekującym wzrokiem. Jeżeli się nie zgodzi to mogę pożegnać się ze swoja firmą – Wchodzisz w to? – zapytałam bardzo poważnym tonem. Widziałam po jego twarzy, że waha się nad odpowiedzią – Masz czas do szóstej aby to przemyśleć – dodałam i wskazałam głową na drzwi aby dać mu do rozumienia iż ma opuścić mój gabinet.

***
Od razu kiedy tylko przekroczyłem próg i zamknąłem za sobą drzwi udałem się do kuchni aby pomyśleć. Nie spodziewałem się takiej propozycji z jej strony. Usiadłem przy jednym ze stolików i moja głowę zaprzątały cały czas słowa mojej szefowej lecz moje przemyślenia nie trwały zbyt długo ponieważ dosiadł się do mnie mój najlepszy przyjaciel z pracy jak i poza pracą. 
- Mogę cię prosić o radę? – zapytałem podnosząc swój wzrok na niego. Uśmiechnął się do mnie i ochoczo kiwną głową – Szefowa zaproponowała mi awans i podwyżkę – powiedziałem na co mój przyjaciel zakrztusił się kawą, którą właśnie pił. 
- To chyba dobrze – odezwał się zdziwiony po czym wytarł chusteczką swoją twarz. 
- Nie do końca – zacząłem – Dostanę awans i podwyżkę jeżeli będę  udawał, że jesteśmy narzeczeństwem przed jej rodzicami i pojechał z nią do Atlanty a jeśli się nie zgodzę to będę czyścił toalety w firmie – wytłumaczyłem wpatrując się w ścianę, która znajdowała się za nim. Szatyn kiedy usłyszał moje słowa po raz kolejny wypluł swój napój i spojrzał na mnie zszokowany. 
- No to chyba wybór jest prosty – zaśmiał się a ja spojrzałem na niego zrezygnowany. 
- Ta witajcie toalety – odpowiedziałem i napiłem się już prawie zimnej kawy. W odpowiedzi usłyszałem tylko jego śmiech. Spojrzałem na niego zaskoczony a jednocześnie zdziwiony. 
- Miałem na myśli udawanie jej narzeczonego – wyjaśnił mi, co szczerze mówiąc mnie zaskoczyło – Pomyśl dostaniesz awans i podwyżkę, pojedziesz do Atlanty no i szczerze mówiąc Castillo jest seksowną kobietą – dodał a ja przyznałem mu racje. 
- Tak, ale zapomniałeś o tym, że będę musiał udawać zakochanego w niej przed jej rodzicami – zgasiłem trochę jego pozytywną wersję tej propozycji. 
- Przecież potrafisz dobrze grać poradzisz sobie jakoś – oznajmił mi po czym wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie po czym zbliżył się do mojego ucha – Może uda ci się jeszcze z nią przespać – mówił szeptem na co ja tylko odpowiedziałem głośnym śmiechem i pokręciłem głową. On tylko poklepał mnie po ramieniu a następnie wyszedł z kuchni i wrócił do swojej pracy. Spojrzałem niechętne na zegarek, który wskazywał godzinę szesnastą dwadzieścia. Wstałem niechętnie ze swojego siedzenia i wróciłem na piąte piętro aby dokończyć sprawdzanie tych wszystkich papierów.

***
- Verdas do mnie – usłyszałem poważny ton z głośnika telefonu. Wstałem momentalnie z siedzenia i udałem się w stronę drzwi od gabinetu mojej szefowej. Z pewnością chce wiedzieć jaką podjąłem decyzję tylko, że ja jeszcze nie zdecydowałem.  Nabrałem nerwowo powietrza i złapałem za klamkę, którą następnie powoli nacisnąłem i pchnąłem drzwi. Wzrok mojej szefowej od razu skierował się w moją stronę. Wstała ze swojego krzesła i powolnym krokiem zmierzała w moją stronę. Zrobiłem to samo, co spowodowało, że staliśmy twarzą w twarz. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i przybrała pytający wyraz twarzy. 
- Słucham – odezwała się jako pierwsza a ja zacisnąłem dłonie z nerwów. 
- Zanim powiem jaką podjąłem decyzję chce wiedzieć, dlaczego mam udawać pani narzeczonego – powiedziałem niepewnie i wypuściłem powietrze z nerwów. 
- To nie twoja sprawa – syknęła w moja stroną po czym skarciła mnie wzrokiem. 
- Moja. Skoro mam udawać muszę wiedzieć dlaczego – odpowiedziałem pewniej na co ona przewróciła swoimi oczami i zrezygnowana podeszła do biurka po czym usiadła na nim. 
- Kiedy ojciec przekazywał mi swoją firmę umówiliśmy się, że mam dokładnie rok aby znaleźć sobie partnera inaczej mi ją zabierze – wyjaśniła zrezygnowana a ja tylko zaśmiałem się cicho za co zostałem skarcony wzrokiem mojej szefowej. Jednak po chwili spuściła wzrok a następnie wstała z biurka i podeszła do  fotela po czym usiadła. 
- Zgadzam się – powiedziałem zanim zdążyłem to przemyśleć. Spojrzała na mnie zdezorientowana. Nabrałem nerwowo powietrza – Będę udawał pani narzeczonego – wytłumaczyłem pewny siebie. Na twarzy mojej szefowej można było dostrzec minimalny uśmiech a także wielką ulgę. Powoli wstała ze swojego miejsca i podeszła do mnie po czym po raz pierwszy się uśmiechnęła.
- Jutro o siódmej rano masz być na lotnisku – oznajmia mi tym swoim poważnym tonem i natychmiastowo z jej twarzy znika uśmiech – Za wszystko płaci mój ojciec więc się nie przejmuj – dodała, obróciła się i zmierzała w stronę swojego biurka. 
- Przecież mogę sam za siebie zapłacić – powiedziałem a ona tylko się zaśmiała a następnie obróciła w moją stronę. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
- Jeżeli mój kochany tatuś chce poznać mojego narzeczonego to niech płaci – odpowiedziała mi z tym swoim zadziornym uśmiechem. Westchnąłem głośno i przytaknąłem jej głową a ona zjechała mnie wzrokiem od góry do dołu – I mam nadzieję, że masz jakieś inne ubrania niż te co masz na sobie -  zaśmiała się po czym podeszła do mnie. 
- A co z nimi nie tak? – zapytałem zdziwiony. Co jej się nie podoba w moim ubiorze? Jest stylowo, ale także elegancko. Koszula, marynarka, czarne dżinsy i buty. 
- Nic, tylko będąc u moich rodziców nie musisz ciągle wyglądać jak na spotkaniu służbowym – powiedziała a ja posłałem jej sztuczny uśmiech – Możesz już iść i widzimy się jutro – dodała po czym wróciła do swojego biurka a ja wyszedłem z gabinetu.

***
Wstałem dzisiaj wcześniej aby mieć dodatkowy czas na spakowanie reszty rzeczy. Udałem się do łazienki aby wziąć prysznic i odświeżyć się. Przez cały wczorajszy wieczór zastanawiałem się jak ma wyglądać to całe udawanie. Jak mam okazywać uczucia swojej szefowej i to w dodatku przy jej rodzicach. Po relaksującej kąpieli wróciłem z powrotem do swojego pokoju. Założyłem na siebie biały T- shirt z trupia czachą, czarne spodnie rurki i białe skarpetki oraz tradycyjnie na swój nadgarstek zapiąłem srebrny zegarek. Spryskałem się swoimi perfumami i udałem się znowu do łazienki aby wysuszyć i ułożyć włosy. Zazwyczaj do pracy specjalnie ich nie układam tylko doprowadzam do ładu. Wziąłem suszarkę, którą podłączyłem do gniazdka obok pralki i zaczęłam suszyć włosy. Następnie nabrałem na swoje ręce odrobinę żelu po czym zacząłem układać swoją grzywkę, którą zazwyczaj mam na boku tym razem postawiłem do góry. Po kilku minutach starania się wreszcie wyglądała tak jak powinna czyli idealnie. Umyłem szybko zęby i gdy utwierdziłem się w przekonaniu, że wyglądam jak człowiek wróciłem do pokoju aby dokończyć swój ubiór. Wyciągnąłem z szafy jasną, dżinsową kamizelkę, którą następnie na siebie założyłem po czym na nogi ubrałem białe wysokie trampki. Spojrzałem ostatni raz w niewielkie lusterko obok szafy a następnie podszedłem do walizki i spakowałem do niej moje perfumy, przedmioty toaletowe, dodatkowo dwie pary butów, kilka koszulek i trzy pary spodni. Zapiąłem walizkę, która następnie zniosłem na dół. Zerknąłem na zegarek znajdujący się na nadgarstku. Wziąłem do ręki telefon i zadzwoniłem po taksówkę, która przyjechała po pięciu minutach. Zapakowałem się do samochodu, podałem adres i pojechałem na lotnisko. Kiedy dotarliśmy od razu wysiadłem po czym zapłaciłem kierowcy i skierowałem się do środka razem z moją walizką. Usiadłem na ławce przy naszej odprawie i czekałem na swoją szefową, która jak zwykle się spóźnia.  Chociaż jednak nie. Brunetka właśnie idzie w moją stronę i muszę przyznać, że wygląda inaczej niż zwykle. Ubrana jest w białą bluzkę na ramiączkach z przodu krótszą a z tyły trochę dłuższą, ciemne brązowe spodnie a na nogach krótkie białe trampki. Włosy związała w warkocza na bok a na nosie okulary. Podeszła do mnie ciągnąć za sobą dużą walizkę w jednej ręce a podręczną torebką w drugiej. Uśmiechnęła się delikatnie a następnie zdjęła swoje okulary. 
- Gotowy? – zapytała ciepłym głosem, co mnie zdziwiło, ale po krótkiej chwili kiwnąłem twierdząco głową i uśmiechnąłem się do niej. Złapałem w jedną rękę swoją walizkę a w drugą jej. Uśmiechnęła się do mnie i ruszyła do odprawy. Kiedy wszystko  było już załatwione, weszliśmy na pokład samolotu i zajęliśmy swoje miejsca, które znajdowały się obok siebie.
- Jak to ma wyglądać? – zapytałem kiedy unieśliśmy się w górę. Spojrzała na mnie pytająco – To udawanie – wytłumaczyłem a ona przygryzła lekko dolną wargę. 
- Normalnie – odpowiedziała a tym razem ja na nią spojrzałem zdziwiony – Wystarczy, że będziesz mnie przytulał, posyłam uśmieszki, okazywał czułości, mówił te wszystkie słodkie słówka i udawał zakochanego we mnie – dodała machając przy tym rękoma po czym uśmiechnęła się do mnie – Mam nadzieję, że umiesz się całować – zaśmiała się a ja spojrzałem zdziwiony kolejny raz – Wiesz pewnie będziemy musieli się całować  a ja nie lubię  amatorów – wytłumaczyła mi a następnie wygodniej oparła się o swój fotel po czym wyciągnęła ze swoich spodni telefon. 
- Jeszcze się pani zdziwi – bąknąłem pod nosem a ona przeniosła wzrok na mnie. 
- A i jeszcze jedno od teraz masz do mnie nie mówić jak do szefowej tylko jak do swojej ukochanej czyli kochanie, skarbie, słonko i inne takie, jasne? – odezwała się patrząc pytająco. 
- Oczywiście kochanie – odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do niej sztucznie a ona tylko przeszyła mnie wzrokiem i powróciła na swój telefon.

***
Wysiedliśmy właśnie z taksówki, która podwiozła nas z lotniska pod dom rodziców mojej szefowej. Przez cały lot nie odzywaliśmy się do siebie i ciekawe jak my mamy udawać zakochanych w sobie. Na szczęście jestem w miarę dobrym aktorem więc nie powinno być aż tak tragicznie. Wyciągnąłem właśnie nasze walizki z bagażnika a następnie podszedłem do Violetty. Uśmiechnąłem się do niej niepewnie a ona tylko na mnie spojrzała. 
- Złap mnie za rękę – odezwała się a ja tylko westchnąłem i splotłem nasze dłonie w jedność. Uśmiechnęła się do mnie ciepło po czym pociągnęła w stronę drzwi. Złapała za klamkę a następnie weszła. Od razu do salonu wszedł jakiś mężczyzna i kobieta, zapewne jej rodzice. Spojrzałem na brunetkę a następnie na jej rodziców i posłałem uśmiech. Mężczyzna podszedł do nas i przywitał się buziakiem w policzek ze swoją córkę.  
- German Castillo, ojciec Violetty – przedstawił się po czym wyciągnął do mnie rękę. Uścisnąłem ją z uśmiechem. 
- Leon Verdas – odezwałem się a brunetka niespodziewanie przytuliła się do mnie. Uśmiechnąłem się do niej po czym oplotłem jej drobne ciało swoimi ramionami. Ojciec Violetty spojrzał na nas podejrzliwie a następie spojrzał w stronę kobiety. 
- Moja żona oraz matka Violetty, Angie – przedstawił ją i pocałował w policzek. Uczyniłem to samo co z mężczyzną. Krępowałem się trochę ponieważ kompletnie nie wiedziałem co robić. 
- Leon, pójdziesz po walizki – odezwała się Violetta słodkim głosem, który jakoś w tej chwil nie pasował mi do niej. 
- Jasne, kochanie – odpowiedziałem i pocałowałem ją w policzek po czym wyszedłem z powrotem na dwór  po walizki.

***
Stałam naprzeciwko mojego ojca, który wpatrywał się we mnie ze zdziwionym wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego ciepło po czym podeszłam do mamy i przytuliłam ja z całych sił. 
- Tęskniłam za tobą – odezwałam się nadal ją do siebie tuląc. Odsunęła się ode mnie i spojrzała z uśmiechem. 
- Ja też – zaśmiała się. W tej chwili do domu wrócił Leon z dwiema walizkami. Poczułam na sobie wzrok mojego ojca więc odsunęłam się od mamy i podeszłam do bruneta po czym wtuliłam się w jego tors, który swoją drogą ma nieźle umięśniony. Spojrzałam na niego z uśmiechem, co odwzajemnił i puścił do mnie oczko. 
- Pomogę ci je zanieść do waszego pokoju – odezwał się mój ojciec po czym podszedł do nas a następnie złapał za jedną walizkę. Przełknęłam głośno ślinę, co usłyszał Leon. Posłał mi uśmiech i pocałował mnie w czubek głowy. Wziął w swoją dłoń walizkę i ruszył na górę za moim ojcem. Odprowadziłam ich wzrokiem zaniepokojona. 
- Uroczy – usłyszałam melodyjny głos mojej mamy. Przeniosłam wzrok na nią i uśmiechnęłam się do niej, co oczywiście odwzajemniła
- Wiem, mamo – zaśmiałam się i podeszłam do niej po czym ponownie przytuliłam – Wiesz lepiej pójdę do nich na górę za nim tato go zamęczy – dodałam z udawanym uśmiechem żeby mama niezorientowana się, że jestem zdenerwowana. Pocałowałam ją szybko w policzek i tak jak powiedziałam udałam się do sypialni mojej i mojego ‘’ narzeczonego’’. Jednak będąc przy drzwiach usłyszałam kawałek ich rozmowy więc postanowiłam podsłuchać. 
- Skąd to podejrzenie? – zapytał z oburzeniem Leon.
- Bądźmy szczerzy moja córka nie nadaje się na narzeczoną – odpowiedział ze śmiechem mój ojciec a ja w tej chwili miałam ochotę go uderzyć. 
- Violetta jest inna niż się panu wydaje – bronił mnie brunet za co dziękowałam mu w duchu. Jak na razie bardzo dobrze mu to wszystko wychodzi. 
- Znam ją od dwudziestu czterech lat – zaśmiał się ojciec po czym skrzyżował ręce na klatce piersiowej. 
- Ale nie znaj jej od tej stron co ja. Wiem, że jest stanowcza, ale przede wszystkim jest wrażliwa i czuła. I to właśnie w takiej Violetcie się zakochałem  – odpowiedział, ale mówiąc ostatnie słowa czułam w jego głosie drżenia, co oznaczało, że kłamał, ale mimo wszystko uwierzyłabym w resztę słów. Wiedziałam, że jeżeli zaraz nie wejdę do pokoju to ta rozmowa będzie się ciągnęła w nieskończoność. Przybrałam sztuczny uśmiech po czym przekroczyłam próg pokoju. 
- Tato, możesz przestać go przesłuchiwać – powiedziałam znudzonym głosem rzucając na łóżko swoją torebkę. Spojrzał na mnie poirytowanym wzrokiem na co posłałam mu uśmiech – Nie wystarczy ci, że jestem szczęśliwa – dodałam podchodząc do Leona. Brunet niepewnie objął mnie ramieniem i posłał uśmiech. Mój ojciec tylko zmarszczył brwi i wyszedł z pokoju. Odetchnęłam z ulgą po czym spojrzałam na Leona. 
- Zabieraj rękę – syknęłam w jego stronę a on jak oparzony zabrał ją i odsunął się ode mnie o jakiś metr. 

***
Leżałam na łóżku czytając książkę, którą wcześniej wyciągnął Leon. Wiem, że nie powinnam ruszać jego rzeczy, ale pokusa była większa zresztą zainteresowała mnie okładka. Jednak po kilku stronach odłożyłam ją na miejsce ponieważ nie lubię kryminałów a właśnie o tym ona była. Westchnęłam głośno po czym spojrzałam na zegarek. Brunet siedzi już tam chyba z półgodziny. Przewróciłam teatralnie oczami i przeniosłam wzrok na podłogę, na której leżały dwie poduszki i koc. Zdziwiłam się tym widokiem, ale jednocześnie ucieszyłam, że nie będzie spał ze mną w łóżku. Usłyszałam otwieranie się drzwi od łazienki. Przeniosłam tam swoje spojrzenia a moim oczom ukazał się Leon ubrany w granatowe dresy i białą zwykłą koszulkę. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. 
- Śpisz w koszulce i dresach? – zapytałam zdziwiona. A on  tylko kiwnął twierdząco głową.
- To by było niestosowne paradować w samych bokserkach przed swoją szefową – powiedział nie patrząc na mnie. Zaśmiałam się więc  natychmiast na mnie spojrzał. 
- Teraz jestem twoją narzeczoną a nie szefową – odpowiedziałam i posłałam mu sztuczny uśmiech. 
- W takim razie jesteśmy chyba pokłócenie dlatego muszę spać na podłodze – prychnął w moją stroną poprawiając poduszkę a następnie usiadł na podłodze.
- Chyba nie myślałeś, że będziesz spał ze mną w jednym łóżku – zaśmiałam się kiedy brunet przykrywał się już kocem. 
- Nawet nie chce – burknął pod nosem mając nadzieję, że nie usłyszę. Jednak coś mu nie wyszło i dokładnie usłyszałam co powiedział. 
– Zaklucz drzwi – warknęłam w jego stronę. Już chciał coś odpowiedzieć, ale zrezygnował i po prostu wykonał moje polecenie po czym wrócił z powrotem na swoje tak jakby łóżko. Także się ułożyłam wygodnie po czym zgasiłam nocną lampkę. Obróciłam się w stronę bruneta, który leżał do mnie plecami. 
- Dobranoc, kochanie – powiedziałam podkreślając ostatnie słowo, przy którym się zaśmiałam. 
- Dobranoc – odpowiedział zdenerwowany. Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym zamknęłam oczy aby odpłynąć do Krainy Morfeusza.

***
Obudziło mnie słońce, które przedostało się przez żaluzje. Przetarłam ręką powieki aby odgonić chęć ponownego zaśnięcia. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przeciągnęłam się wydając cichy jęk. Spojrzałam w miejsce, w którym wczoraj zasypiał Leona, ale jego tam nie było. Wstałam z wygodnego oraz ciepłego łóżka a następnie zeszłam na dół do kuchni. Po drodze minęłam się z moim ojcem, który przywitał mnie tylko uśmiechem. Słysząc śmiech swojej matki jak najszybciej udałam się do tego pomieszczenia. Widząc przy stole siedzącego Leona popijającego kawę oraz moją matkę, która siedział naprzeciwko niego z wielki uśmiechem bez zastanowienia weszłam do jadalni. Podeszłam do mojego ‘’narzeczonego’’ i przytuliłam się do niego od tyłu. 
- Dzień Dobry – przywitałam się z nim po czym złożyłam na jego policzku czuły pocałunek. 
- Hej, Violu – zdrobnił moje imię i uśmiechnął się do mnie uroczo. Uwiesiłam swoje ręce na jego barkach a brodę ułożyłam na jego głowie. Do moich nozdrzy dostał się zapach jego szamponu, który pachniał cudownie, natomiast moja broda poczuła jego miękkie włosy. Uśmiechnęłam się do mojej mamy, co od razu odwzajemniła – Masz śniadanie w  kuchni – odezwał się Verdas po czym złapał mnie za dłonie i oparł się o oparcie krzesła. Podniosłam głowę po czym nadal tak jakby się na nim opierając spojrzałam na niego. 
- Zrobiłeś mi śniadanie? – zapytałam zdziwiona a on tylko uśmiechnął się do mnie uroczo i kiwnął twierdząco głową. Odwzajemniłam jego uśmiech po czym musnęłam ustami jego policzek, ale tym razem bliżej ust – Dziękuję – powiedziałam uroczo po czym jeszcze raz moje usta dotknęły jego policzka a następnie zadowolona  udałam się do kuchni. Kiedy tylko znajdowałam się w bezpiecznej odległości od nich z mojej twarzy od razu zszedł ten debilny uśmiech. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam, bo mam już szczerze tego dość a to dopiero jeden dzień. Spojrzałam na talerz z naleśnikami leżący na blacie i na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. To miłe, że zrobił dla mnie śniadanie. Wzięłam go do ręki i zadowolona udałam się z powrotem do salonu. Usiadłam do stołu, przy którym już nie było bruneta. Spojrzałam na mamę pytająco a ona upiła łyk kawy i uśmiechnęła się. 
- Poszedł się przebrać – odpowiedziała radośnie. Kiwnęłam głową po czym zaczęłam konsumować śniadanie. Kiedy poczułam w ustach smak naleśników zaniemówiłam. Niesamowite. One były wręcz idealne. Na mojej twarzy można było dostrzec zadowolenie ponieważ moja mama kiwnęła do mnie z uśmiechem głową. Jak on to zrobił, że są takie delikatne aż rozpływają się w ustach. Są słodkie, ale nie aż tak i do tego nie przypalone. 
- Przystojny, zabawny a do tego uzdolniony kucharz – zaśmiała się moja mama patrząc na moją minę – Ciekawe czym jeszcze mnie zaskoczy – dodała a ja jej tylko przytaknęłam i powróciłam do zajadania się naleśnikami, które przyozdobione były truskawkami a po bokach talerza polana była rozpuszczona czekolada. Danie godne mistrza. Sądząc po jego umiejętnościach i rezultatach śmiało mogę stwierdzić, że ma doświadczenie w gotowaniu. 
- Macie na dzisiaj plany? – odezwała się ponownie moja mama przerywając mi delektowanie się  moim śniadaniem. Spojrzałam na nią z pełną buzią i kiwnęłam przecząco głową – Jest śliczna pogoda może spędzimy ją we czwórkę w ogrodzie nad basenem – zaproponowała na co się ochoczo zgodziłam i znowu powróciłam do jedzenia lecz jednak po raz kolejny ktoś mi przerwał a był to Leon schodzący ze schodów. Przeniosłam swój wzrok w jego stronę i delikatnie się uśmiechnęłam. Wyglądał znacznie inaczej niż zawsze. Ubrał na siebie koszulkę moro z krótkim rękawkiem, która przylegała do jego ciała i ukazywała umięśnione ramiona oraz tors. Krótkie spodenki kończące się przy kolanie miały kolor biały tak samo jak jego krótkie trampki. Włosy postawił na żel, co mnie wcale nie zdziwiło. Podszedł do nas uśmiechnięty a następnie zajął miejsce obok mnie. 
- Wskakuj w kąpielówki Leon dzisiejszy dzień spędzamy w ogrodzie nad basenem – zwróciła się do niego moja uśmiechnięta mama kiedy ja kończyłam swoje śniadanie. Uśmiechnął się niepewnie. 
- Problem w tym, że nie wziąłem kąpielówek – odpowiedział zmieszany po czym spojrzał na swoje dłonie, które były splecione i leżały swobodnie na stole.
- To żaden problem – zaśmiałam się zaraz po tym jak połknęłam ostatni kęs śniadanie. Uśmiechnęłam się do niego po czym wstałam i odniosłam do kuchni brudny talerz. Włożyłam go do zmywarki i powróciłam do jadalni – Idę się ubrać – oznajmiłam stojąco obok Leona. Położyłam rękę na jego ramieniu – Chodź ze mną – powiedziałam patrząc na niego a następnie spojrzałam na moją mamę, która posyłała mi jednoznaczny uśmiech. Przekręciłam poirytowana oczami po czym złapałam rękę Leona i pociągnęłam go w stronę sypialni. Idąc po schodach znowu minęła się z moim ojcem. Uśmiechnął się do nas oczywiście sztucznie. Nie zwróciłam zbytnio uwagi na niego. Wepchnęłam bruneta do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Odwróciłam się do niego przodem a on patrzył na mnie zdezorientowany. 
- Po co miałem z tobą tu przyjść? – zapytał z lekką nutą zawahania w głosie. Wskazałam mu gestem głowy aby usiadł na łóżku. Uczynił to i spojrzał na mnie. Stanęłam przed nim. 
- Na razie jest dobrze i nie mają powodów aby coś podejrzewać, ale znam swojego ojca i wiem, że nie odpuści więc musimy się rozkręcić – powiedziałam z skrzyżowanymi rękami na piersiach. Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie skołowany. 
-  Rozkręcić? – zapytał nie do końca rozumiejąc co mam na myśli. Westchnęłam głośno i podeszłam bliżej. 
- Trzymanie za rękę, przytulanie i buziaki w policzek nie wystarczają trzeba posunąć się trochę dalej – wytłumaczyłam mu z powagą w głosie. Przytaknął mi i spojrzał wyczekując czy coś jeszcze mam do powiedzenia. Kiedy chciałam już iść do łazienki usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Ściągnęłam z siebie spodenki od piżamy a także bluzkę, zostając tym w samej bieliźnie. Spojrzałam na Leona, który siedział zszokowany. Usiadłam na nim okrakiem i wplątałam swoje ręce w jego włosy. 
- Obejmij mnie – szepnęłam do bruneta, który patrzył z szeroko otwartymi oczami. Wykonał szybko moje polecenie a ja przysunęłam się do niego tak jakbyśmy przed chwilą skończyli się całować. Poczułam na twarzy jego miętowy, przyśpieszony oddech. Spojrzałam w oczy bruneta i uśmiechnęłam się do siebie.
- Proszę! – krzyknęłam nie odrywając wzroku od hipnotyzujących oczu Leona a on otrząsnął się. Jednak kiedy drzwi się otworzyły spojrzałam w tamtą stronę a moim oczom ukazał się mój ojciec. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu, że to on a nie mama. Posłałam mu pytające spojrzenia a on tylko potrząsnął głową. 
- Idziemy już z mamą do ogrodu. Jak skończyć to dołączcie – oznajmił zakłopotany ojciec a ja w odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił go a już po chwili zniknął za drzwiami od pokoju.  Przeniosłam wzrok na Leona, który delikatnie się do mnie uśmiechnął. Popatrzyłam na jego usta, w które teraz chciałbym się wbić. Po moim ciele przeszła fala niewyjaśnionego ciepła. Poczułam jak jego ręka minimalnie się przesunęła. Zaczęłam analizować każdy centymetr jego twarzy. Jego rysy, które były delikatne a jednocześnie wyraziste. Skóra taka aksamitna i nie musiałam jej dotykać ponieważ to można było dostrzec. I idealny odcień karnacji. Aż w końcu spojrzałam w jego oczy, które wpatrywały się we mnie. Ten kolor. Dokładnie nie wiem czy jest on zielony czy bardziej szmaragdowy a może szary. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam takiego.
- Violetta – usłyszałam jego męski głos z dodatkiem lekkiej chrypki. Wyciągnęłam jedną dłoń z jego włosów aby przenieść ją na jego policzek, który tak jak wcześniej wspomniałam był aksamitny i taki delikatny.  Przejechałam palcem po policzku i zjechałam na usta, jego miękkie i rozgrzane usta. Jeszcze bardziej naszła mnie ochota aby poczuć ich smak. Uśmiechnęłam się do siebie. Jednak kiedy już chciałam się do niego przybliżyć otrząsnęłam się. Wstałam szybko z jego kolan i speszona udałam się do łazienki nie patrząc na niego.

***
Przebrałam się w bikini a na to założyłam bluzkę do pępka i krótkie spodenki z wysokim stanem. Związałam włosy w kucyk i zmyłam makijaż po czym nałożyłam tylko wodoodporny tusz do rzęs. Pomalowałam usta bezbarwnym błyszczykiem a następnie złapałam ręcznik i wyszłam z łazienki. Na łóżku leżał Leon i patrzył się w sufit. Odchrząknęłam głośno a on jak oparzony podniósł się do pozycji siedzącej a kiedy mnie ujrzał od razu wstał. Podszedł do mnie i uśmiechnął się delikatnie. 
- Idziemy? – zapytał się niepewnie a ja tylko posłałam mu uśmiech. Postanowiłam zmienić do niego nastawienie. Stara się aby moi rodzice uwierzyli w to kłamstwo więc powinnam chociaż spróbować być dla niego miła. Ruszyłam w stronę drzwi a on za mną. Od razu skierowałam się w stronę drzwi, które prowadziły do ogrodu. Jednak zatrzymałam się przed progiem a Leon chyba nie zauważył ponieważ wpadł na mnie. Obróciłam się zdenerwowana do niego przodem a on kiedy zobaczył mój wyraz twarzy posłał tylko przepraszające spojrzenie. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie. 
- Złap mnie za rękę – warknęłam w jego stronę a on szybko wykonał moje polecenie. Westchnęłam głośno po czym przybrałam na twarzy uśmiech i ruszyłam w stronę ogrodu. 
- Już wiem kto w naszym związku nosi spodnie – burknął szeptem pod nosem mając nadzieje, że tego nie usłyszę, no ale trudno było tego nie słyszeć skoro idę obok niego. Przeniosłam swój wzrok na niego. 
- Mówiłeś coś? – syknęłam w jego stronę i mocniej ścisnęłam jego rękę powodując, że moje paznokcie wbiły się w jego dłoń.  Spojrzała na mnie speszony po czym posłał uśmiech. 
- Nic kochanie – odpowiedział próbując złagodzić sytuację. Kątem oka zerknęłam na mojego ojca, który przyglądał nam się. Uśmiechnęłam się promiennie do Leona po czym pokazałam palcem na policzek, dając mu tym znak, że ma mnie pocałować. Przybliżył się do mnie i delikatnie musnął mój policzek. Pociągnęłam go za rękę w stronę leżaków, na którym usadowił się już ojciec. Zajęłam jeden a Verdas drugi obok mnie i mojego ojca. Ściągnęłam z siebie bluzkę i spodenki, zostając tym samym w bikini. Podeszłam do Leona i spojrzałam pytająco. Pokręcił przecząco głową i założył na oczy okulary, które zawieszone miał na bluzce.  Westchnęłam głośno i ruszyłam w stronę basenu, w którym znajdowała się już moja mama. Zamoczyłam się niemal od razu. Przepłynęłam kilka razy basen wzdłuż po czym usiadłam zadowolona na kafelkach. Spojrzałam w stronę ojca i Leona, którzy zadowoleni o czymś rozmawiali. 
- Kochanie chodź się kąpać! – zawołałam słodkim głosikiem Leona. Ściągnął okulary i pokiwał przecząco głową. 
- Wolę po patrzeć jak pływasz – odpowiedział z uśmiechem po czym ponownie nasunął na swoje oczy okulary. Westchnęłam głośno po czym wstałam z kafelek i ruszyłam w ich stronę. Cieszę się, że dogaduje się z moim ojcem, ale jeżeli tato go polubi to będzie nie dobrze a raczej koszmarnie. Oni nie mają się zaprzyjaźniać tylko ojciec ma uwierzyć, że to mój narzeczony. Kiedy stanęłam naprzeciwko Leona, obaj na mnie spojrzeli a ja posłałam im uśmiech. Wzięłam ze stolika krem do opalanie po czym podałam go Verdasowi. Podniósł się do pozycji siedzącej a ja usadowiłam się na leżaku między jego nogami. Siedziałam do niego plecami. Po chwili czułam jak jego dłonie zaczynają wsmarowywać w moje plecy balsam. Przymknęłam oczy czując jego ciepłe dłonie na swojej skórze oraz cudowny zapach wanilii. Jego dotyk jest bardzo przyjemny i powodujący gęsią skórkę na moim ciele. Uwielbiam masaże a on zdecydowanie powinien być masażystą. Ruchy, które wykonuje są delikatne i takie czułe. Jego dłoń jeździły z góry na dół po moim kręgosłupie, co powodowało, że moje ciało się wyginało. 
- Gotowe – powiedział po czym zabrał swoje dłonie z moich pleców. Otworzyłam oczy po czym wstałam z jego leżaka, przybliżyłam się do niego i pocałowałam w policzek. Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam a następnie położyłam się na leżaku obok niego. 

***
Wróciłam do salonu, w którym znajdowali się wszyscy. Usiadłam na swoje miejsce, czyli w objęcia Leona po czym chwyciłam z powrotem do ręki lampkę z ulubionym włoskim winem mojej mamy. Oczywiście mój ojciec nalał sobie szkockiej a Leon poprosił o kawę ponieważ nie pija alkoholu. Zdziwiło to kompletnie mnie, mamę oraz mojego ojca. On naprawdę nie pije alkoholu czy tylko się zgrywa. 
- To powiedz Leon – zaczęła moja mama popijając wino – Gdzie się uczyłeś? – zapytała z uśmiechem po czym usiadła wygodniej na swoim fotelu. Spojrzałam na bruneta delikatnie zaciekawiona jego odpowiedzią. 
- Chodziłem do szkoły artystycznej we Włoszech – odpowiedział uśmiechając się szeroko. Artystycznej? Gdybym właśni piła wino zapewne bym się nim zakrztusiła. Przeniosłam  swój wzrok na mamę, która była zaintrygowana odpowiedzią Leona. 
- Czyli potrafisz zapewne grać na jakimś instrumencie – odezwał się mój ojciec. Brunet kiwnął twierdząco głową z uśmiechem. 
- To może coś nam zagrasz? – zapytała radośnie mama. Brunet skrzywił się trochę i niepewnie pokiwał przecząco głową. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwienia. Sama chciałabym usłyszeć jak gra. 
- Dawno nie grałem - sprostował i upił łyk kawy. Moja mama westchnęła zawiedziona i oparła się o ramie mojego ojca. Przeniosłam swój wzrok na Leona i złapałam go za rękę. Spojrzał na mnie zdziwiony a ja nic nie odpowiedziałam tylko posłałam mu uśmiech. 
- A powiecie planujecie już ślub? - odezwał się mój ojciec a z mojej twarzy od razu znikł uśmiech. Odwróciłam wzrok od Leona i przeniosłam go na moich rodziców. Zatkało mnie jego pytanie chociaż mogłam się takiego spodziewać w końcu jesteśmy ''zaręczeni''. Już chciałam coś odpowiedzieć, ale wyprzedził mnie Verdas. 
- Nie śpieszy nam się - odpowiedział z uśmiechem i splótł nasze dłonie razem. Spojrzałam ponownie na niego i po krótkiej chwili wahanie położyłam swoją głowę na jego ramieniu. Pocałował mnie w czubek głowy a następnie ułożył swoją brodę na niej. 
- A gdzie masz pierścionek zaręczynowy? - dopytywał z wielkim zainteresowaniem mój ojciec. Kompletnie o tym zapomniałam. Poczułam jak brunet nerwowo ścisnął moją dłoń. 
- Nie założyłam go aby nie zgubić w basenie - skłamałam tym samym wychodząc cało z tej sytuacji. Mój ojciec zmarszczyły brwi i już chciał zapewne zadać kolejne pytanie o naszym rzekomym związku - Tato, masz zamiar przez cały nasz pobyt wypytywać o nasz związek? - zapytałam znudzona i sięgnęłam po lampkę z winem.  Westchnął tylko głośno i przewrócił teatralnie oczami. 
- A czym się zajmują twoi rodzice Leon? - odezwała się mama aby zmienić temat. Verdas westchnął i przełknął głośno ślinę. Widziałam w wyrazie jego twarzy, że nie jest pewny swojej odpowiedzi.
- Moja mama zmarła kiedy miałem trzy lata a ojciec kiedy stałem się pełnoletni zostawił mnie i wyjechał - odpowiedział niepewnie i spuścił wzrok na swoje ręce. Poczułam dziwne ukłucie w okolicach serca. Nie wiedząc czemu przytuliłam się do niego. Objął mnie mocniej ramieniem i spojrzała po czym uśmiechnął się delikatnie. Moja mama tylko posłała mu przepraszające spojrzenie i spuściła głowę. 
- Jest już późno chodźmy już lepiej spać - postanowiłam po czym wstałam i pociągnęłam za sobą Leona. Objął mnie ramieniem i pocałował w policzek a następnie razem ruszyliśmy w stronę pokoju. 

***
- Zbieraj się, wychodzimy - szturchnęłam w ramię Leona siedzącego na kanapie z moim ojcem i razem oglądali galę boksu. Zdecydowanie ich relacje są zbyt bliskie i za dużo mają ze sobą wspólnego. Odchylił głowę do tyłu aby na mnie spojrzeć. Uśmiechnęłam się do niego - Idziemy do centrum handlowego - oznajmiłam a na jego twarzy pojawił się lekki grymas. Zrobił proszącą minę i pokiwał przecząco głową. Mój ojciec się zaśmiał widząc minę Leona. Przeniosłam swój wzrok na niego i uśmiechnęłam się chytrze - Wiesz, że ty i mama też idziecie - oznajmiłam mu a jego mina od razu zrzedła. Tym razem to mój niby narzeczony się zaśmiał i wstał niechętnie z kanapy. Podszedł do mnie i zmierzył mnie po czym posłał uśmiech. 
- Ślicznie wyglądasz - skomplementował mnie i pocałował w policzek. Szczerze mówiąc to było bardzo miłe. Po gestach jakie wykonuje Leon można łatwo stwierdzić, że jest ideałem na chłopaka czy tak jak w moim przypadku na narzeczonego. Z pewnością jego wszystkie dziewczyny jeżeli jakiekolwiek miał były z nim szczęśliwe. Posłałam mu uśmiech i złapałam za rękę. 
- Idziemy? - zapytała moja mama schodząc z góry. Spojrzałam na mojego ojca, który przymknął oczy po czym na jego twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. Odwrócił się przodem do mojej mamy i kiwnął twierdząco głową. 
- Oczywiście z tobą zawsze i wszędzie - odpowiedział i przytulił moją mamę. Zaśmiałam się cicho razem z Leonem. Mój ojciec spiorunował nas wzrokiem a ja nie czekając na nic wyszłam z domu ciągnąć za sobą bruneta. Podeszłam do samochodu mojego ojca i oparłam się o niego. Brunet puścił moją rękę i uczynił to co ja. Słysząc otwieranie drzwi wyjściowych natychmiast wtuliłam się w tors Leona a on chyba był zmyślony ponieważ drgnął przestraszony. Zaśmiałam się cicho patrząc na jego minę. Moim rodzice podeszli do nas uśmiechając się. Ojciec odblokował drzwi za pomocą przycisku na kluczykach. 
- Leon chcesz poprowadzić? - zapytał uśmiechając się do bruneta. Zdziwiłam się tą propozycją i nie tylko ja bo Verdas tak samo. Spojrzał na mojego ojca i wskazał zdziwiony na siebie. Mój ojciec zaśmiał się i rzucił w jego stronę kluczki, które ten natychmiastowo złapał aby go nie uderzyły. Uśmiechnęłam się pocieszająco do Leona i musnęłam jego policzek. Niby minęły niecałe dwa dni odkąd udajemy, ale się już powoli przyzwyczaiłam. Brunet podszedł do drzwi od kierowcy po czym wsiadł do samochodu a ja zajęłam miejsce pasażera. Po chwili krótkiej chwili odpalił silniki i wjechał na jezdnię. Kiedy staliśmy na światłach Leon zaśmiał się więc spojrzeliśmy wszyscy na niego. 
- Przecież ja nie znam miasta i nie wiem jak dojechać do centrum - wyjaśnił wpatrując się w sygnalizację świetlną. Zaśmiałam się na jego słowa a moja ręką powędrowała na jego kolano. 
- Jedź prosto a następnych światłach w prawo - wytłumaczył mój ojciec z uśmiechem. Spojrzałam na bruneta z uśmiechem i zabrałam rękę. Zerknął na mnie i tym razem to on posłał niepewnie swój uśmiech. Zabrał jedną dłoń z kierownicy i położył na mojej nodze. Poczułam dziwne mrowienie w tym miejscy a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Po ciele rozeszła się jeszcze dziwniejsza fala ciepła a policzki zaczęły mnie lekko piec. Splotłam nasze dłonie razem i ułożyłam na swoich udach. Oparłam głowę o zagłówek a mój wzrok powędrował na bruneta, który ze skupieniem prowadził. Analizowałam każdy szczegół jego twarzy. Spokojnie mogę stwierdzić, że jest przystojny a nawet bardzo. Przygryzłam dolną wargę patrząc na jego usta, które aż się prosiły o pocałunek. W sumie jest teraz moim narzeczonym więc mogę bez problemu go pocałować. On jest przystojnym facetem a ja takich lubię. Nie mam zamiaru angażować się czy brać pod uwagę związek z nim, bo ja się do tego nie nadaję. Nawet jeżeli coś do niego bym poczuła to i tak prędzej czy później zdradziłabym go. Nagle poczułam jak samochód się zatrzymuje. Otrząsnęłam się z tych przemyślał i wyjrzałam przez okno. Dojechaliśmy już do centrum. W sumie szybko zleciało aż tak bardzo odpłynęłam czy on tak szybko jechał. Puścił moją dłoń i z uśmiechem wysiadł z samochodu. Uczyniłam to samo potrząsając delikatnie głową. Okrążył pojazd i podszedł do mnie po czym objął w tali. Zerknęłam na moich rodziców, którzy stanęli obok nas po czym razem udaliśmy się na zakupy. Obydwie z mamą weszłyśmy do pierwszego sklepu i zaczęłyśmy wybierać ubrania. A nasi panowie szyli znudzeni za nami. Całe szczęście w sklepie była kanapa więc mogli sobie usiąść, bo znając mnie i moją mamę szybko z niego nie wyjdziemy. Zaczęłam przeglądać różne sukienki, ale nic mnie się nie podobało. Wszystko jakieś takie w tym samym kroju. 
- German, która lepsza? - usłyszałam głos mojej mamy. Zerknęłam w ich stronę a konkretniej mój wzrok powędrował na mojego ojca, który wzruszył ramionami.  Moja rodziciela westchnęła głośno zrezygnowana i przeniosła swój wzrok na Leona po czym pokazała mu dwie sukienki. 
- Czerwona. Będzie pasowała do pani długich blond włosów - uśmiechnął się szczerze a mój ojciec spojrzał na niego zdziwiony, natomiast moja mama patrzyła z podziwem. Brunet zerknął na na siedzącego obok mojego ojca i wzruszył ramionami. Powolnym krokiem zmierzałam w ich stronę z lekkim uśmiechem. Stanęłam obok mojej mamy i patrzyłam na niego, ale po chwili podeszłam do niego i wystawiłam do niego rękę. 
- Chodź pomożesz mi coś wybrać - powiedziałam uśmiechając się. Chwycił moją dłoń i podniósł się z kanapy. Uśmiechnęłam się do niego i musnęłam jego policzek a następnie pociągnęłam w stronę wyjścia ze sklepu. 
- Dlaczego wyszliśmy ze sklepu? - zapytał idąc obok mnie i wciąż trzymając moją rękę. W sumie nie przeszkadzało mi to a nawet przyjemnie się czułam idąc z nim za rękę. A jeszcze przyjemniejsze były zazdrosne spojrzenia niektórych dziewczyn. Mocniej ścisnęłam jego rękę po czym spojrzałam na niego i posłałam uśmiech. 
- Bo idziemy kupić pierścionek zaręczynowy - odpowiedziałam i skręciłam gwałtownie w korytarz prawie zderzając się z jakąś starszą panią. 
- Zaręczynowy? - zapytał zdziwiony i zatrzymał się, co spowodowało, że ja także. Odwróciłam się do niego i spojrzałam ze śmiechem. 
- Wczoraj mój ojciec pytał o pierścionek, którego nie mam - oznajmiłam uśmiechając się. Spojrzał na mnie a po chwili pokiwał twierdząco głową i uśmiechnął się. Przygryzłam dolną wargę i zaśmiałam się - Chodź - pociągnęłam go w stronę sklepu jubilerskiego. Kiedy tylko weszliśmy od razu podeszliśmy do jednej z gabloty. Zazwyczaj w takich sklepach od razu podchodzi do klienta ekspedientka i pomaga w wyborze, ale tutaj nikt nas nie zaszczycił obecnością więc musieliśmy sobie radzić sami chociaż w sumie to lepiej. 
- Podoba ci się, któryś? - zapytał i podszedł bliżej mnie aby spojrzeć w to samo miejsce co ja. Jego ramie stykało się z moim. Uśmiechnęłam się delikatnie i mój wzrok powędrował w miejsce gdzie znajdował się śliczny pierścionek. Spojrzałam na Leona i wskazałam niegrzecznie palce na niego. Kątem oka widziałam ja się lekko uśmiechnął. 
- A mnie bardziej podoba się ten - oznajmił i skierował moją rękę na pierścionek. Faktycznie jest ładniejszy od tego, który ja chciałam wybrać. Złoty z diamentowym sercem. Przeniosłam swój wzrok na niego wciąż się uśmiechając. Moje oczy patrzyły prosto w jego i wtedy jakaś nie wyjaśniana siła sprawiła, że tak po prostu wtuliłam się w niego a on mimo zdziwienie odwzajemnił uścisk.
- Pomóc w czymś? - usłyszeliśmy oboje głos prawdopodobnie ekspedientki. Obróciłam głowę w jej stronę, ale moje ciało nadal było przytulone do bruneta. Uśmiechnęłam się do niej i podniosłam głowę aby spojrzeć na Leona. Puścił mi oczko i przeniósł wzrok na kobietę. 
- Weźmiemy ten pierścionek - odezwałam się i powoli przeniosłam wzrok z twarzy Leona na ekspedientkę. Wskazałam ponownie niegrzecznie palcem i uśmiechnęłam się do niej. Spojrzała na niego a następnie na nas przytulonych i uśmiechnęła się promiennie. Wyciągnęłam przedmiot z gabloty otwierając go wcześniej kluczykiem i podała nam. 
- Świetny wybór - posłała nam serdeczny uśmiech. Położyłam swoją głowę na klatce piersiowej bruneta i także się uśmiechnęłam. Czułam jak Leon sięga prawdopodobnie do swojej kieszeni. Spojrzałam na niego zdziwiona, odsunęłam się od niego i złapałam za rękę zatrzymując tym samym ruch. Tym razem on posłał mi pytające spojrzenie.  
- Chce zapłacić - oznajmił a ja się zaśmiałam delikatnie i pokiwałam przecząco głową. 
- Kochanie przecież ja mam twoją kartę - wyjaśniłam a raczej skłamałam. Posłałam mu porozumiewawcze spojrzenie. Przecież nie będzie płacił za niego. Mój ojciec się tym załatwi a raczej jego firma. Musnęłam szybko jego policzek po czym wyciągnęłam ze swojej torebki portfel a z niego kartę kredytową. Podałam ją uśmiechnięta ekspedientce po czym wbiłam pin. Podała mi śliczną torebkę, w której zapakowany był pierścionek. Podziękowałam jej uśmiechając się po czym wyszłam ze sklepu ciągnąc za sobą  zdezorientowanego Leona. Stanęliśmy niedaleko sklepu a ja szybko wyciągnęłam pierścionek i założyłam go na palec po czym pokazałam go Verdasowi. Uśmiechnął się delikatnie patrząc na niego a następnie spojrzał na mnie. Wyrzuciłam torebkę, w którą zapakowany był przedmiot po czym splotłam ponownie nasze dłonie i ruszyłam do jednego ze sklepów. 
- Jak myślisz twój ojciec w końcu uwierzył? - zapytał i patrzył na mnie ponieważ czułam na sobie jego wzrok. Odwróciłam głowę w jego stronę i wzruszyłam ramionami oblizując w tym czasie dolną wargę. Brunet zerknął za mnie i zatrzymał się gwałtownie. Spojrzałam na niego i podniosłam pytająco brew. Nic nie powiedział tylko ujął moje dłonie i przybliżył się do mnie. Patrzył mnie prosto w oczy i przybliżał się jeszcze bardziej. Poczułam na twarzy jego ciepły oddech. Po chwili stykaliśmy się czołami. Nie protestowałam ponieważ wiedziałam, że nie robi tego przez przyczyny. Przetarł delikatnie swoim nosem o mój a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech a w ciele rozpłynęła się przyjemna fala ciepła. Przymknęłam oczy i czekałam aż jego usta w końcu spotkają się z moimi. Chciałam się dowiedzieć czy całuje tak samo dobrze jak wygląda. Przybliżył się jeszcze bardziej i wtedy jego ciepłe usta zetknęły się z moimi. Nie czekałam długo i po krótkiej chwili oddałam pocałunek a czując ich miękkość pragnęłam ich jeszcze bardziej. Całował mnie z namiętnością a jednocześnie czułością, jeszcze żaden facet nie pieścił tak moich ust jak on, tak delikatnie. Czując moje podniecenie wywołane jego delikatnością pogłębiłam pocałunek. Po dłuższej chwili odsunęliśmy się od siebie a nasze spojrzenia się spotkały. Uniósł delikatnie kąciku ust. 

- Wreszcie was znaleźliśmy - odezwał się nagle mój ojciec przerywając tym samym naszą chwilę. Nie, stop. To nie była nasza chwili to było na pokaz. Odwróciłam się do niego przodem a plecami do Leona. Poczułam jak obejmuje mnie w tali a jego twarz znajduje się obok mojej.
- German. Zepsułeś im romantyczną chwilę - uderzyła go w ramię mama i spojrzała na niego morderczym wzrokiem. Zaśmiałam  się cicho i oparłam się o bruneta - Mógłbyś czasem być takim romantykiem jak Leon - dodał i skrzyżowała ręce na piersiach. Zerknęłam kątem oka na Verdasa, który śmiał się ze słów mojej mamy. Objęłam jego ręce i przycisnęłam do siebie. Mój ojciec westchnął głośno i przytulił swoją żonę a następnie pocałował długo i czule w policzek.
- Idziemy na obiad - oznajmił ojciec i nie czekając na nas ruszył w stronę jednej z restauracji. Mama pokiwała przecząco głową i zrezygnowana poszła za nim. Zaśmiałam się a po chwili poczułam jak Leon, który nadal mnie obejmował pchnął mnie lekko do przodu abym szła jednak nie opuściłam jego ramion gdyż było mi przyjemnie i ciepło. 

***
Znajdowałam się we śnie, ale niestety zbudziło mnie głośne trzaśnięcie a po chwili błysk. Proszę niech tylko nie będzie burzy. Jestem dorosła, ale jak dziecko boję się burzy. Pamiętam jak kiedyś rodzice wyszli a ja zostałam sama w domu i wtedy rozpętała się taka okropna burza. To właśnie od tamtego dnia panicznie się jej boję. Niby nic strasznego zwykłe grzmoty, błyski i deszcz, ale dla mnie to tak jakbym znajdowała się w horrorze. Usłyszałam kolejny grzmot i podniosłam się do pozycji siedzącej. Odruchowo zerknęłam w miejsce gdzie powinien spać Leona, ale go tam nie było. Zapomniałam, że miał z moim ojcem oglądać jakąś ważną galę boksu. Przestraszona kolejnym błyskiem i hukiem wstałam ze swojego łóżka a czując na swoim ciele zimno złapałam pierwszą lepszą rzecz i okryłam się nią. Trafiło na bluzę Verdasa, którą powiesił na fotelu. Wyszłam szybko z pokoju i udałam się do salonu gdzie powinni być. I nie myliłam się, mój ojciec rozłożony siedział w swoim ulubionym fotelu a Leon na kanapie. Zawzięcie oglądali tą gale. Podeszłam do nich  po cichu i drgnęłam słysząc kolejny grzmot. 
- Kochanie chodź już spać - powiedziałam udając zaspaną aby nie zdradzić mojego strachu. Gwałtownie odwrócili się w moją stronę a ja podeszłam do kanapy, na której siedział Verdas. 
- Oglądamy gale jak się skończy to przyjdę  - odpowiedział odwracając się do mnie. Posłała mi uśmiech na co ja westchnęłam. Od tego dzisiejszego pocałunku i dniu spędzonym z moimi rodzicami jakość łatwiej mi udawać zakochaną w nim. Położyłam mu rękę na ramieniu.
- Ale ja nie umiem zasnąć bez ciebie - wymyśliłam na szybko aby zgodził się ze mną pójść. Wiedziałam, że brunet już chciał wstawać, ale mój ojciec, który odwrócił do nas swój fotel zatrzymał go.
- Córciu daj nam obejrzeć do końca - poprosił i uśmiechnął się. Spojrzałam na Verdasa, który zrobił proszącą minę. Westchnęłam głośno i niechętnie zgodziłam się kiwnięciem głowy. 
- A mogę chociaż z wami posiedzieć? - zapytałam kiedy Verdas ponownie usadowił się na kanapie. Posłał mi swój promienny uśmiech. 
- Jasne kochanie - odpowiedział słodko a ja natychmiastowo usiadłam pod wpływem kolejnego grzmotu. Objął mnie ramieniem i wlepił swój wzrok w telewizor. Skierowałam swój wzrok na okno, za którym szalała potężna burza. Wtuliłam się w ramię Leona i zakryłam sobie twarz rękę. Usłyszałam śmiech mojego ojca, dlatego spojrzałam na niego. 
- Wciąż się boisz burzy, Violu - zakpił ze mnie mój własny ojciec. Posłałam mu sztuczny uśmiech a brunet obejmujący mnie ramieniem jeszcze bardziej przycisnął do siebie i pocałował w czubek głowy. Podkuliłam nogi ponieważ było mi trochę zimno w krótkich spodenkach. Okryłam się dodatkowo czerwoną bluzę, która miałam na sobie i położyłam swoją głowę na ciepły torsie bruneta. A kiedy usłyszałam kolejny grzmot moje głowa znalazła się w zagłębieniu szyi Leona. Zaśmiał się cicho i potarł swoją ręko po moich plecach. Nabrałam do nozdrzy powietrze zmieszane z jego perfumami i uśmiechnęłam się delikatnie do siebie. Cudowne są. Przetarłam nosem po jego szyi i złożyłam na jego obojczyki pocałunek po czym oparłam z powrotem głowę o jego ramię. Położyłam swoją rękę na jego torsie, który okryty był białą koszulką z krótkim rękawkiem. Znajdowała się ona tuż nad gumką od jego szarych dresowych spodni. Pod wpływem delikatnego podniecenia podwinęłam jego koszulkę tak, że mogłam zobaczyć kawałek jego czarno-białych bokserek. Zjechałam dłonią trochę niżej i w dwa palce złapałam sznurek od dresów po czym zaczęłam się nim bawić. Końcówką przejechałam nad gumka od jego bokserek, co spowodowało, że jego mięśnie się napięły. Uśmiechnęłam się do siebie i puściłam przedmiot a następnie moja delikatna dłoń powędrowałam pod jego koszulkę macając w ten sposób jego wyrzeźbiony sześciopak inaczej zwany kaloryferem. Błądziłam swoją dłonią badając jego tors a czasami moja ręka zjeżdżała trochę niżej i wtedy jego mięśnie się napinały. Moja druga ręka powędrowała na jego uda i także można powiedzieć masowała je. Naszła mnie dziwna ochota na stosunek z nim. Z pewnością jest seksowny a ja od kilku dni tego nie robiłam więc mogę go można tak powiedzieć wykorzystać do tych celów. Obróciłam głowę w jego stronę i czekałam na jego reakcję. Po chwili czując na sobie mój wzrok także się obrócił. I wtedy moja ręka zjechała nisko a moje usta wbiły się w jego. Spiął się i przez chwile nie oddawał pocałunku, ale jak delikatnie przygryzłam jego dolną wargę. Odwzajemnił go i zjechał swoją ręką z pleców na moją talię. Podniosłam się delikatnie aby być bliżej niego i pogłębiłam nasz pocałunek. Kiedy miałam już zjechać jeszcze niżej swoja dłonią na krocze Leona usłyszeliśmy odchrząknięcie za pewne mojego ojca. Kompletnie o nim zapomniałam. Odsunęłam się niechętnie od ust bruneta i spojrzałam morderczym wzrokiem na osobę, która nam przerwała. 
- Jak już to polecam sypialnię - powiedział a ja zaśmiałam się sarkastycznie i oparłam się z powrotem o ramie Leona. Czułam, że jest spięty dlatego dla rozluźnienie włożyłam swoją rękę pod jego bluzkę i zaczęłam kreślić jakieś wzroki na jego mięśniach. Przymknęłam na chwilę oczy aby uspokoić swoje popędy seksualne a nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam.

***
- Kochani - ze snu wyrwał mnie szept mojej rodzicieli.Otworzyłam leniwie oczy i przeniosłam swój zaspany wzrok w stronę drzwi, gdzie znajdowała się moja mama - Jedziemy z tatą coś załatwić na mieście - oznajmiła a ja tylko mruknęłam zaspana coś pod nosem i tuliłam się w czyjś tors, zapewne w Leona tors a on objął mnie ramieniem - Niestety śniadanie będziecie musieli sobie zrobić sami - zakończyła po czym posłała mi swój promienny uśmiech i wyszła zamykając za sobą drzwi. Zamknęłam ponownie oczy aby zasnąć. Poczułam jak brunet zabiera swoje ramie i chce się odsunąć, ale nie pozwoliłam mu na to wtulając się w niego. 
- Zostań, jest przyjemnie - wyszeptałam z zamkniętymi oczami. Z powrotem objął mnie ramieniem i zaśmiała się uroczo. Zamruczałam cicho i przysunęłam się do jego ciepłego torsu. Przejechałam paznokciami po jego mięśniach i wtedy je napiął. Podobało mnie się to i to bardzo. 
- Jesteś może głodna? - zapytał z lekko chrypką, przez którą dostałam gęsiej skórki. Kiwnęłam twierdząco głową i uśmiechnęłam się pod nosem po czym otworzyłam oczy - To pójdę coś przygotować - oznajmił i zaczął się podnosić. Odsunęłam się od niego i podniosłam do pozycji siedzącej.
- Mogę ci pomóc? - zapytałam patrząc na niego z uśmiechem. Spojrzał na mnie przez ramię i posłał uśmiech a następnie lekko kiwnął głową. Wstałam na równe nogi i narzuciłam na siebie bluzę tym razem moją. Podeszłam do niego z uśmiechem po czym złapałam go za rękę i wyciągnęłam z pokoju udając się do kuchni. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia puściłam jego dłoń i stanęłam na przeciwko niego. 
- To co gotujemy? - zapytał z uśmiechem i patrzył wyczekująco na mnie. Przygryzłam dolną wargę i wzruszyłam ramionami - To prościej, na co masz ochotę? - zaśmiała się oparł się o blat kuchenny. Zrobiłam słodką minkę i po raz kolejny wzruszyłam ramionami. Matko dlaczego ja się tak zachowuje. Do moich uszy dostał się jego śmiech. Odsunął się od blatu i podszedł do lodówki, którą następnie otworzył. Potrząsnęłam głową aby nie patrzeć ani na jego pośladki ani na jego krocze. 
- To może omlet? - odezwał się i spojrzał na mnie a ja zmarszczyłam brwi i pokręciłam przecząco głową - Tosty Francuskie? - podał kolejną propozycję. Podeszłam do niego i stanęłam między nim a lodówką. 
- Wolę coś na słodko - oznajmiłam po przejrzeniu zawartości lodówki a następnie obróciłam się do niego przodem. Uśmiechnęłam się do niego promiennie i spojrzałam prosto w oczy. 
- To wolisz sałatkę owocową czy naleśniki z jagodami? - zapytał ilustrując mnie wzrokiem. Przybliżyłam się delikatnie do niego i przybrałam zastanawiający wyraz twarzy. 
- Naleśniki - odpowiedziałam po chwili namysłu. Uśmiechnął się do mnie po czym przybliżył a ja miałam nadzieję, że mnie pocałuje, ale niestety on ominął moją twarzy i wyciągnął z lodówki miseczkę z jagodami i dwa jajka. Odsunął się ode mnie i podszedł do szafki. 
- Wyjmiesz mąkę - poprosił z uśmiechem i spojrzał na mnie. Zamknęłam lodówkę i podeszłam do szafki aby wyciągnąć to o co mnie poprosił. Podałam mu ją i stanęłam obok niego tak, że nasze ramiona się stykały. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął po czym wsypał odpowiednią ilość mąki a następnie wbił jajka i inne potrzebne składniki, ale nie wiem konkretnie jakie ponieważ mój wzrok co chwilę kierował się na jego twarz. Obserwowałam jego ruchy ze skupieniem. Odszedł ode mnie i udał się w kierunku kuchenki, na którą postawił patelnię. Wzięłam do ręki trochę mąki i stanęłam za nim. Dmuchnęłam mu w szyję a on jak oparzony obrócił się w moją stronę i wtedy wykorzystałam ten moment i obsypałam go mąką. Widząc jego minę zaczęłam się głośno śmiać. Otarł swoją twarz z mąki po czym odwrócił się lekko do blatu, wziął łyżeczkę, na której było ciasto do naleśników i z uśmiechem na twarzy przetarł po moim policzku. Starłam palcem ciasto i szybkim ruchem ubrudziłam mu nim nos. Zmarszczył brwi i uśmiechnął się cwaniacko. Złapał mnie w tali i zaczął niemiłosiernie mnie łaskotać. Nie trzeba było długo czekać aż po kuchni rozejdzie się mój śmiech. Próbowałam się mu wyrwać, ale to na marne ponieważ jest za silny dla mnie. Z trudem udało mnie się obrócić do niego przodem. Kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy zastygłam bez ruchu a on natychmiastowo przestał mnie łaskotać. Nasze twarze znajdowały się minimetry od siebie. Przełknęłam ślinę i nie czekając na jego reakcję wbiłam się w jego usta. Jego dłonie zacisnęły się na mojej tali i dopiero wtedy oddał pocałunek. Przeniosłam swoje ręce brudne od mąki w jego włosy i zaczęłam je mierzwić. Przycisnął mnie mocniej do siebie i zjechał delikatnie dłońmi na moje pośladki, które ścisnął. Jęknęłam mu prosto w usta, co cwanie wykorzystał i wtargnął językiem dołączając go do naszego pocałunku. Zjechałam rękami na jego tors po czym włożyłam je pod koszulkę a moje paznokcie zaczęły się wbijać w jego skórę. Odsunęliśmy się od siebie z powodu braku powietrze. Przyznaję, że potrafi się całować i to jeszcze jak. Patrzyłam w jego oczy, w których było widać zdziwienie a jednocześnie zadowolenie. Zabrał szybko swoje ręce z moich pośladków i odsunął się. 
- Dlaczego mnie pocałowałaś? - zapytał zmieszanym po czym oblizał dolną wargę i zacisnął usta w cienką linię. Wypuściłam powietrze aby uspokoić moje rosnące podniecenie. 
- Dlaczego nie przerwałeś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie a on się zmieszał. Odchrząknął głośno i powrócił do dalszego przygotowywania naszego śniadania. 
- Po prostu zapomnijmy o tym - postanowił i zaczął smażyć naleśniki. Przygryzłam nerwowo wargę i podeszłam do niego po czym położyłam mu dłoń na ramieniu. Przestał wykonywać swoją czynność i spojrzał na mnie przez ramię. 
- Nie chce - szepnęłam do niego i położyłam swoja brodę na jego ramieniu. Wstrzymał powietrze i obrócił się do mnie przodem. Patrzyła na mnie niezrozumiale a ja uśmiechnęłam się do niego. Położyłam mu swoją dłoń na jego delikatnym policzku i przybliżyłam się - Przecież jesteśmy narzeczeństwem - zaśmiałam się i pogładziłam kciukiem po jego skórze na policzku - Możemy się całować - dodałam przybliżając się do niego. 
- Ale tylko przy twoich rodzicach - oznajmił poważnie i złapał moją rękę aby zatrzymać jej ruchy. Zaśmiałam się uroczo i szybko musnęłam jego usta. 
- Trochę zabawy nie zaszkodzi - stwierdziłam i ponownie wbiłam się w jego usta. I wtedy jak na złość do domu wrócili moim rodzice. Nie chciałam się odsuwać od jego ust, bo naprawdę spodobały mnie się pocałunki z nim. Usłyszałam chrząknięcie mojego ojca i wtedy niechętnie moje usta opuściły wargi Leona. Spojrzałam w jego stronę i westchnęłam głośno. 
- Zostawić was na chwilę - powiedział ze śmiechem i spojrzał na moją matkę, którą przewróciła teatralnie oczami. Przeniosłam z powrotem na bruneta, który zaczął kontynuować przyrządzać śniadanie.

***
Założyłam na siebie turkusowe koturny, które idealnie pasowały do mojej sukienki tego samego koloru. Związałam swoje włosy w kucyka zostawiając niektóre krótsze kosmki włosów, które opadały na moje policzki. Wzięłam do ręki swoją torebkę i wyszłam z pokoju. Przechodząc obok salonu do moich uszy dostał się głos mojego taty, który opowiadał Leonowi o jakimś wyścigu, na który chciał z nimi dzisiaj iść. Uśmiechnęłam się do siebie i postanowiłam wkroczyć. Podeszłam do bruneta siedzącego na kanapie i objęłam go od tyłu po czym musnęłam policzek. 
- Wybacz tato, ale Leon idzie ze mną - zaśmiałam się nadal obejmując Verdasa. Mój ojciec zrobił naburmuszoną minę, co spowodowało, że wyglądał jak małe dziecko. 
- Violetta, to jest jedyny taki wyścig w Atlancie - narzekał i spojrzał na mnie błagalnie. Brunet, którego wciąż obejmowałam zaśmiał się widząc minę mojego ojca. 
- Zaczynam odnosić wrażenie, że chcesz mi zabrać narzeczonego - powiedziałam udając oburzoną po czym oparłam swoją brodę o głowę bruneta. Mój ojciec uśmiechnął się sztucznie i zapewne obrażony wyszedł z salonu wracając do swojego gabinetu - Zbieraj się, wychodzimy - oznajmiłam z uśmiechem Leonowi i poklepałam go po klatce piersiowej po czym odsunęłam się od niego. Wstał szybko z kanapy i stanął na przeciwko mnie. Bez żadnych pytań pociągnęłam go w stronę drzwi wyjściowych. Postanowiłam, że dzisiaj spędzimy czas bez moich rodziców i udawania tych czułości. 

- A gdzie my w ogóle idziemy? - zapytał z zainteresowaniem rozglądając się po mieście. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się niepewnie. 
- Przed siebie - odpowiedziałam po chwili ze śmiechem. Nagle moim oczom ukazała się pewna cukiernia. Zatrzymałam się gwałtownie i zastygłam bez ruchu a na mojej twarzy widniał uśmiech a w oczach pewnie widniały iskierki radości. Pamiętam tą cukiernię bardzo dobrze, w każdą niedzielę przychodziliśmy tutaj z rodzicami i zamawialiśmy ciasto kokosowe. Poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę a ktoś to raczej Leon. Pociągnął mnie delikatnie w stronę tej cukierni. Zajęliśmy wolny stolik w kącie obok okna. Wystrój był jeszcze lepszy niż te osiemnaście lat temu. Po chwili podeszła do nas kelnerka. Posłała nam swój uśmiech i spojrzała wyczekująco. 
- Czy podajecie tutaj jeszcze ciasto kokosowe? - zapytałam z nadzieją w głosie. Poszerzyła swój uśmiech i kiwnęła twierdząco głową. Zerknęłam pytająco na bruneta siedzącego na przeciwko mnie a on posłał mi swój uśmiech i zgodził się kiwając twierdząco głową - To dwa razy ciasto kokosowe - zdecydowałam a z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Odprowadziłam kelnerkę wzrokiem i swoje spojrzenie przeniosłam na bruneta, który śmiał się pod nosem - No co? - zapytałam zdezorientowana. Zaśmiał się jeszcze raz i ukazał swoje śnieżnobiałe zęby. 
- Wyglądasz jak urocza sześciolatka, która dostała nową lalkę - wytłumaczył z uśmiechem patrząc na mnie. Zarumieniłam się delikatnie i spuściłam głowę. 
- Po prostu to miejsce przypomina mi moje dzieciństwo - szepnęłam zawstydzona i poprawiłam nerwowo pierścionek, który razem kupiliśmy ten niby zaręczynowy - Jak byłam mała przychodziliśmy co niedzielę z rodzicami do tej cukierni na cisto kokosowe a później spędzaliśmy razem cały dzień - dodałam zmieszana i uśmiechnęłam się niepewnie.
- Moje dzieciństwo nie było tak udane jak twoje - zaczął z zawahaniem a ja od razu podniosłam na niego swój wzrok i dałam mu znak aby kontynuował - Mój ojciec na każdym kroku starał się abym nie odczuł nieobecności mamy, ale dawało mu to odwrotny efekt. Przyprowadzał do domu swoje nowe wybranki a później znikał z nimi na całe noce a nie raz i dnie. Zostawiał mnie z sąsiadką albo opiekunką. 
Po śmierci mojej matki jej rodzina odwróciła się od ojca a także ode mnie więc nie miałem praktycznie nikogo. W przedszkolu też nie miałem kolegów, bo dla wszystkich byłem dziwny. Nie rozmawiałem z nikim, siedziałem sam w kącie i bawiłem się zabawkami - zakończył i westchnął głośno patrząc na swoje dłonie splecione na stoliku. Nic nie powiedziałam tylko ujęłam jego dłonie i posłałam pocieszający uśmiech. Odwzajemnił go i wtedy do naszego stolika podeszła kelnerka z naszym zamówieniem. Uśmiechnęłam się szerzej widząc ciasto. Zdjęłam swoje ręce z Leona i zajęłam się jedzeniem tego wypieku. Czując w ustach ten smak do mojej głowy powróciły wspomnienie z dzieciństwa a oczy mimowolnie się zamknęły. Jęknęłam cicho z rozkoszy i rozpływającego się w moich ustach cista. Usłyszałam cichy śmiech Leona więc uniosłam powoli swoje powieki. 
- Twoja mina jest zabójcza - zaśmiał się patrząc na mnie. Posłałam mu sztuczny uśmiech i wzięłam na łyżeczkę kawałek ciasta. 
- Rzuciłabym tym kawałkiem w ciebie, ale jest zbyt pyszne - odpowiedziałam i wpakowałam do swojej buzi smakołyk. Ukazał mi swój uśmiech, któremu towarzyszyły dołeczki na policzkach. Puściłam do niego oczko a on pokiwał ze śmiechem głową i zajął się jedzeniem swojego ciasta. Jedliśmy nasze zamówienie w cichy ponieważ oboje delektowaliśmy się delikatnością, smakiem i tym jak niesamowicie rozpływa się w ustach. Nawet się nie spostrzegłam a mój kawałek ciast zniknął mi z talerza. Po krótkiej dyskusji to brunet zapłacił za nasze smakołyki. Wyszliśmy uśmiechnięci z kawiarni i udaliśmy się tym razem na spacer po mieście a następnie po parku cały czas rozmawiając praktycznie o wszystkim. Dzięki temu dzisiejszemu wyjściu poznałam go trochę lepiej. 
- I wtedy spostrzegłem, że nie mam na sobie kąpielówek - zakończył opowiadać swoją kolejną historię za czasów liceum. Zaśmiałam się głośno a ludzie, którzy przechodzili obok nas patrzyli na mnie dziwnie.
- Podryw się nie udał - mówiłam nie mogąc powstrzymać śmiechu. Pokiwał przecząco głową i także się zaśmiał. Włożył ręce do przednich kieszeni swoich granatowych spodni i spojrzał na mnie. 
- O dziwo się ze mną umówiła - odpowiedział i puścił do mnie oczko. Szturchnęłam go ramieniem w jego i zaśmiałam się. Nagle moim oczom ukazały się dwie dobrze znane mi sylwetki za czasów liceum. Nabrałam nerwowo powietrza i przełknęłam głośno ślinę. Poczułam na sobie wzrok bruneta dlatego tez spojrzałam w jego stronę. Kiwnął głową abym powiedziała co się dzieję a ja nic nie odpowiedziałam tylko przeniosłam swój wzrok z powrotem na tę dwójkę. Także przeniósł swój wzrok i namierzył ich wzrokiem - Znajomi? - zapytał wpatrując się w nich. 
- Tak jakby - odpowiedziałam też nie spuszczając z nich wzroku. Nie miałam pojęcia, że nadal się ze sobą spotykają - Ana i Drake. Była przyjaciółka i były chłopak, który po dwóch miesiącach związku zdradził mnie z nią - dopowiedziałam jeden z przykrych wspomnień z czasów nauki. 
- Wiem coś o tym, mnie też dziewczyna zdradziła z najlepszym kumplem, ale po dwóch latach związku - odezwał się a ja spojrzałam na niego i zaśmiałam się. Zrobił obrażoną minę i zaśmiał się sztucznie. Zmierzwiłam mu włosy i pokazałam język. Jesteśmy dorośli a zachowujemy się jak dzieci. 
- Violetta? - usłyszałam swoje imię wypowiadane zapewne z ust mojej byłem przyjaciółki. Westchnęłam głośno i przewróciłam teatralnie oczami na co Leon się zaśmiał. Miałam wielką nadzieję, że mnie nie poznają, ale jak to mówią nadzieją matką głupich. Przeniosłam niechętnie wzrok z Leona na miejsce, z którego dochodził dźwięk. Przybrałam na twarzy sztuczny uśmiech - Tak dawno cię nie widziałam, ale się zmieniłaś - powiedziała radośnie i zaczęła mnie ściskać. Usłyszałam cichy śmiech Verdasa. Kiedy wreszcie mnie puściła podeszłam do niego tak, że stałam plecami do jego torsu. Dyskretnie przeniosłam rękę za plecy i uszczypnęłam go w brzuch. 
- Nie wiedziałam, że nadal tutaj mieszkacie i że nadal jesteście razem - powiedziałam udając radość w głosie a tak naprawdę miałam nadzieję uderzyć i ją i jego. Zaśmiali się a ona pokazał mi dłoń, na której widniał pierścionek zaręczynowy. Mówiąc szczerze, to nie był aż tak ładny jak ten mój, ale nie będę nic mówić. Natomiast on objął ją swoim ramieniem i uśmiechnął się do nas. 
- Jutro wieczorem jest przyjęcie zaręczynowe w restauracji ''Quatro'' - oznajmił wpatrując się przenikliwie w Verdasa. Uśmiechnąłem się do nich i już chciałam pogratulować, ale wyprzedziła mnie była przyjaciółka. 
- Może przyjdziesz razem z .. - przerwała i spojrzała na bruneta, który stał za mną i za pewne bawiła go ta cała sytuacja. Obróciłam głowę w jego stronę a on posłał mi swój uśmiech. 
- Leon. Mój narzeczony - odpowiedziałam i oparłam się plecami o jego tors. Widziałam na ich twarzach zdziwienie, ale po chwili posłali nam uśmiech. Brunet objął mnie w tali i pocałował w czubek głowy na co ja się szerzej uśmiechnęłam. 
- Nigdy nie sądziłem, że się zaręczysz Violu. Zawsze mówiłaś, że wolisz krótkie i szybkie związki - zaśmiał się blondyn i zerknął kątem oka na swoją narzeczoną. Już chciałam coś powiedzieć, ale poczułam jak Leon przybliża się do mojego ucha. 
- Myślałem, że tylko w łóżku jesteś niegrzeczna - mruknął mi do ucha seksownie, ale na tyle głośno aby oni to usłyszeli. Zarumieniłam się delikatnie i przygryzłam dolną wargę. Musnął moją szyję i mocniej przytulił. Mina tej dwójki była nie do opisania. 
- Na pewno przyjdziemy - powiedziałam pewnie - A teraz przepraszam, ale musimy już wracać - dodałam z cwaniackim uśmiechem i odwróciłam się do Leona po czym szybko musnęłam jego usta. Pociągnęłam go za rękę a on zdążył im jeszcze pomachać na pożegnanie. Kiedy byliśmy już w bezpiecznej odległości stanęłam i zaczęłam się śmiać a brunet mi zawtórował. 

***
- Violetta, nie chce cię pospieszać, ale jesteśmy już spóźnieni z dobre pół godziny - krzyknął do mnie Leon. Poprawiłam szybko moją kremową sukienkę i zadowolona wyszłam z łazienki. Uśmiechnęłam się do siebie widząc sylwetkę bruneta w salonie. Miał na sobie białą koszulę dopiętą na ostatni guzik, granatową marynarkę podwiniętą do łokci i kremowe spodnie rurki. Włosy postawił do góry a na lewy nadgarstek założył srebrny zegarek. Podeszłam do niego powoli i stojąc przed nim okręciłam się wokół własnej osi. 
- Czekasz na komplement? - zapytał z uśmiechem po czym poprawił swój zegarek. Spojrzałam na niego ze śmiechem i pokiwałam twierdząco głową. Podszedł do mnie i zmierzył wzrokiem - Źle nie jest - zaśmiał się za co dostał ode mnie w  ramię. 
- Violu, ślicznie wyglądasz - usłyszałam głos mojego taty. Odwróciłam się do niego i posłałam uśmiech. 
- Niektórzy potrafią to docenić - bąknęłam i zerknęłam na Leona. Zaśmiał się a już po chwil poczułam jak obejmuje mnie w tali od tyłu.
- Przecież wiesz, że ślicznie wyglądasz - szepnął i pocałował mnie w policzek na co się zaśmiałam. Mój ojciec już chciał coś powiedzieć, ale do salonu weszła moja mama ze ścierką w ręce. Zmierzyła naszą dwójkę wzrokiem i posłała uśmiech.
- Wychodzicie na kolację? - zapytała i stanęła obok ojca, który próbował postawić sobie włosy jak Leon. Zaśmiałam się z jego czynów i przeniosłam wzrok na mamę.
- Nie idziemy na przyjęcie zaręczynowe Any i Drake'a - odpowiedziałam usiłując się na radosny ton i wesoły uśmiech - Musimy niestety już iść, bo i tak jesteśmy spóźnieni - dodałam i złapałam Leona za rękę p czym wyciągnęłam go z domu. Pożyczyłam samochód od mojego ojca, który prowadzić będzie Verdas. Co prawda restauracja jest niedaleko, ale trzeba przybyć tam z klasą. Wsiadłam zadowolono do samochodu i czekałam aż brunet ruszy. Odpalił silnik i włączył się do ruchu drogowego. Po kilku minutach zajechaliśmy pod odpowiedni adres. Brunet wysiadł pierwszy po czym okrążył samochód i pomógł mi wysiąść. Splótł nasze dłonie po czym ruszył w stronę drzwi wejściowych. Gdy tylko przekroczyliśmy próg od razu podeszło do nas narzeczeństwo.
- Przepraszamy za spóźnienie - odezwałam się jako pierwsza i posłałam przepraszające spojrzenie. 
- Ważne, że jesteście - zachichotała Ana i spojrzała na Leon po czym posłała mu uśmiech - Napijecie się szampana? - zapytała radośnie. 
- Ja podziękuję. Prowadzę - odezwał się Verdas i uśmiechnął a w jego policzkach pojawiły się dołeczki, które spodobały się nie tylko mnie a także Anie, bo uśmiechnęła się szerzej a w oczach pojawiły się iskierki. Odkąd pamiętam miała do nich słabość więc punkt dla mnie. Uśmiechnęłam się cwanie i przytuliłam do ramienia Leona. 
- A ja się chętnie napiję - powiedziałam radośnie i przeniosłam swój wzrok na bruneta. Narzeczeństwo uśmiechnęło się do nas i zaprowadziło do stołu, przy którym znajdowały się kieliszki z  szampanem. Wzięłam jeden i upiłam łyk. Nagle zaczęła lecieć piosenka, którą uwielbiam Bruno Mars - Count Me One. Uśmiechnęłam się słysząc pierwsze słowa. Poczułam na swojej tali dłoń Leona. Zbliżył się do mojego ucha. 
- Zatańczymy? -szepnęła seksownie i musnął mój polik. Zgodziłam się kiwnięciem głowy ponieważ nie mogłam nic powiedzieć przez jakąś gulę w gardle. Ruszyliśmy na parkiet, na którym było już trochę par. Na szczęście restauracja nie jest mała więc zmieści się tutaj dużo ludzi. Zarzuciłam swoje ręce na szyję Leona a jego powędrowały na moją talię. Uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. 
- Wiesz, że cały czas nas obserwują? - zapytał po czym obrócił mnie w tańcu tak aby mogła zobaczyć, że patrzą na nas. Zaśmiałam się cicho i przygryzłam dolną wargę. Przysunęłam się do niego bliżej i kiwnęłam twierdząco głową. 
- I nie tylko oni - odpowiedziałam szeptem patrząc w jego oczy. Zmarszczył brwi i oblizał dolną wargę. - Połowa kobiet pożera cię wzrokiem - zaśmiałam się chociaż denerwowało mnie, że wszyscy na nas patrzą. Uśmiechnął się cwaniacko.
- Kochanie, nie musisz być zazdrosna - powiedział próbując się nie zaśmiać. Pokręciłam głową ze śmiechem i zmarszczyłam nos. 
- Nie jestem, ale mam wielką ochotę pokazać z kim tutaj przeszedłeś - szepnęłam przybliżając się do jego ust. Posłałam mu uśmiech i bez słowa wpiłam się w jego miękkie usta. Oddał pocałunek i przybliżył mnie do siebie. Uśmiechnęłam się podczas pocałunku a moje dłonie powędrowały na jego włosy i zaczęły się nimi delikatnie bawić. Odsunął się ode mnie i zaśmiał.  Rozejrzałam się dyskretnie do około a one wciąż się patrzyły i to jeszcze bardziej go pożądając. W sumie to się im nie dziwie, bo dzisiaj wygląda zniewalająco. Przygryzłam dolną wargę i przeniosłam na niego wzrok - Nie pomogło - zaśmiałam się a on razem ze mną - Wciąż się patrzą z jeszcze większym pożądaniem - dodałam wpatrując się to w jego oczy to w usta a przy okazji bawiłam się jego włosami obok ucha.  Już miał coś powiedzieć, ale podeszła do nas Ana i Drake. 
- Odbijamy - powiedział z uśmiechem blondyn a ja niechętnie oderwałam wzrok od oczu Leona i spojrzałam na niego. Brunet puścił mi oczko i odsunął się ode mnie po czym podszedł do Any. Mój nowy partner w tańcu objął mnie w tali, ale jego jedna ręka znajdowała się zbyt nisko więc ją podniosłam na bezpieczną odległość. 
- Na prawdę zaręczyłaś się z nim - zaczął rozmowę kiedy Leon i Ana odeszli od nas. Zerknęłam na bruneta i uśmiechnęłam się po czym pokiwałam twierdząco głową. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech blondyna - Nie uwierzę, że mogłaś się zakochać - ciągnął dalej a ja prychnęłam - Wpadka? - zapytał a ja zmarszczyłam brwi - Jeden numerek i wpadliście - zaśmiał się i wtedy obudził we mnie złość. Gdyby nie było tutaj tyle ludzi to na pewno dostałby ode mnie w twarz. Pokiwałam głową z rozczarowaniem i zerknęłam na Anę, która próbowała zbliżyć się do Leona. 
- Lepiej pilnowałbyś swojej narzeczonej - warknęłam w jego stronę i odsunęłam się od niego po czym ruszyłam w stronę bruneta i swojej byłej przyjaciółki. Położyłam dłoń na ramieniu Leona a on jak oparzony odwrócił się do mnie i posłał wdzięczne spojrzenie. Odsunął się od zawiedzionej Any i podszedł do mnie po czym objął mnie w tali - Wracamy - powiedziałam poważnie i już chciałam wyjść, ale zatrzymał mnie Darek.
- Zostańcie. Przepraszam za to co powiedziałem - odezwał się i spojrzał na mnie a następnie na Leona. Westchnęłam głośno i kiwnęłam głową dając tym znak, że zostajemy. 

***
- Ciszej. Twoi rodzice śpią - zaśmiał się cicho Leon kiedy przewróciłam wieszak na kurtki. Odwróciłam się do niego rozbawiona. 
- I co? Ukrają mnie, że późno wróciłam do domu - zaśmiałam się po czym ściągnęłam swoje szpilki, przez które okropnie bolały mnie stopy. 
- Nie, ale obudzisz ich - powiedział i zakrył mi ręką usta abym przestała się śmiać. Spojrzałam mu prosto w oczy i powoli zdjęłam jego dłoń. Pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się. 
- Idź na górę a ja wezmę tylko jakieś wino i jestem - stwierdziłam i pchnęłam go lekko w stronę schodów. Udałam się do barku, w którym zawsze jest jakiś alkohol. I nie myliłam się różnego rodzaju wino i jakieś inne alkohole. Wzięłam do ręki białe słodkie wino, dwa kieliszki a po drodze z lodówki truskawki, które zapewne miały być jutro do śniadania. Z trudem dotarłam do pokoju i otwierając szerzej nogą uchylone drzwi weszłam do środka. Brunet stał przy dużym oknie i podziwił miasto, które nocą jest przepiękne. Położyłam na podłodze zawartość jaką przyniosłam i sama usiadłam na podłodze pokrytej dywanem i oparłam się o łóżko. 
- Chodź - zawołałam go z uśmiech a on momentalnie się odwrócił i spojrzał na mnie z niepewnym uśmiechem. Poklepałam miejsce obok siebie i pokazałam butelkę. Zaśmiał się i ściągnął swoją marynarkę. Jego biała koszula idealnie opierała się na jego mięśniach. Podszedł do mnie i usiadł obok. Otworzyłam wino i nalałam nam do kieliszków. Wypiłam połowę na raz i zatopiłam swoje usta w truskawce. Spojrzałam na niego a on patrzył w kieliszek i bawił się płynem robiąc smętne kółka w kieliszku. 
- Leon - zawołałam go a on spojrzał na mnie pytająco. Przybliżyłam się do niego i palcami uniosłam kąciki jego ust do góry powodując tym uśmiech na jego twarzy - Od razu lepiej - powiedziałam widząc delikatny uśmiech u bruneta. Zaśmiał się i upił łyk wina. Przysunęłam do niego truskawki i uśmiechnęłam się zachęcająco. Pokiwał przecząco głową i spuścił ponownie wzrok na swój kieliszek, który jednak po chwili odstawił na bok. Oparł głowę o łóżko i patrzył się ślepo w sufit. Uczyniłam to samo z kieliszkiem co brunet i nie czekając na nic usiadłam na nim okrakiem. Spojrzał na mnie zdziwiony. Przygryzłam dolną wargę i nie mogąc się powstrzymać wbiłam się w jego usta a moje ręce automatycznie powędrowały na jego tors po czym zaczęłam odpinać guziki od jego koszuli. Oddał pocałunek lecz czułam, że się zawahał. Jednak po krótkiej chwili odsuwa się ode mnie. Już otwierał usta aby coś powiedzieć, ale przerwałam mu przystawiając mu palec wskazujący do ust. 
- Nie przerywaj - szepnęłam i ponownie zatopiłam się w jego ustach, które tym razem nie protestowały. Odpięłam do końca jego koszulę i zaczęłam dłońmi błądzić po jego mięśniach. Powoli zsunęłam z jego umięśnionych ramion materiał koszuli, co powoduje, że siedzie w samych spodniach. Brunet językiem rozsuwa moje wargi i wchodzi językiem do środka łącząc się razem z moim we wspólnym tańcu. Jego dłoń spoczywa na materiale mojej sukienki a dokładniej na zamku, który po chwili rozpina. Kciukiem zatacza tylko jemu znane wzorki. Odsuwam się od niego i unoszę ręce do góry aby mógł ściągnąć ze mnie sukienkę. Robi to powolnym ruchem przyglądając się mojemu ciału. Gdy moje ubranie leży już na podłodze ponownie przybliżam się do niego a usta bruneta lądują na mojej szyi pieszcząc ją. Moja dłoń zaciska się na jego bicepsie. Odchylam lekko głowę do tyłu dając mu większy dostęp do mojej szyi. Jego dłonie kierują się na moje pośladki, które lekko ściska. Unosił mnie delikatnie tak abym wstała po czym sam także staje na nogi. Nie przestając rozpieszczać mojej szyi kieruje się w stronę łóżka. Kładzie mnie na nim delikatnie a sam zwisa nade mną. Przenoszę swoje dłonie na jego plecy. Kiedy na mojej szyi pojawiają się czerwone oznaki, że on dotykał mnie tam ustami, zjeżdża niżej do mojego obojczyka, przejeżdżam paznokciami po jego nagich plecach, a on cicho syczy. Ramiączko mojego stanika opada w dół a on całuje miękko moje ramię, jego dłoń przesuwa się niżej i zatrzymuje się tuż nad koronką moich majtek. Po moim ciele przebiegają miliardy dreszczy kiedy jego język okrąża mój pępek. Jęczę ciągnąć końcówki jego włosów a obie dłonie kładę na jego plecach. Wraca pocałunkami na moje ramie tym razem drugie, jego usta pokonują tą samą drogę co wcześniej tylko tym razem w górę. Dłonią powoli zaczyna sunąć w górę, kiedy zaczyna przygryzać miejsce za uchem. Zaciskam dłonie na jego łopatkach i lekko unoszę biodra w górę, za co dostaję jego jęk. Odnajduje w końcu moje usta  i wkładając do nich język zatapia się we mnie. Wsuwa swoją dłoń pod moje plecy i jednym ruchem odpina mi stanik, który powoli odsuwa na bok. Dłonią obejmuje moją pierś a ja jęczę z rozkoszy, nie przerywając pocałunku zaczyna masować moją pierś co jest tak cholernie podniecające. Łapie mój sutek pomiędzy swój palec wskazujący a kciuk i pięści go tak, że podniecenie bierze górę. Znowu unoszę biodra i czuję wbijającą się jego męskość w moją kobiecość, to doprowadza mnie to szału a sądząc po jego jękach też jest mu dobrze. Delikatnie łapie dłonie moją druga pierś i poświęca jej tyle samo uwagi. Moje dłonie co jakiś czas zaciskają się na jego rozgrzanych plecach. Zsuwa swoją dłoń w dół. Czuję jego dłoń na brzuchu pod moim pępkiem. Zaciskam uda w odruchu a on uśmiecha się przez pocałunek. Kładzie rękę trochę niżej niż dotychczas a opuszki jego palcy wsuwają się pod materiał koronki. Delikatnie masuje moją kobiecość na co z moich ust wydobywa się głośny jęk, całuje moje usta coraz bardziej dysząc i coraz częściej łapiąc oddech, palce zjeżdżają niżej i bardzo wolno zatapia we mnie jednego. Moje biodra unoszą się do góry przez co mocniej napieram na jego dłoń, jęczymy w tym samym czasie, a on dołącza drugiego palca, na co wyginam się w łuk. Zaczyna poruszać palcami co daje mi cholerną rozkosz. Wsuwa i wysuwa je ze mnie gładząc kciukiem moją łechtaczkę, a moje jęki rozchodzą się chyba echem po całym domu. Obkręca palce co jest jeszcze bardziej podniecające i zgina je dotykając mojego punktu G, którego nikt wcześniej nie odkrył. Jęczę głośniej niż wcześniej i unoszę biodra. Powoli wysuwa palce na co ja niezadowolona jęczę a on cicho się śmieje. Odrywa się od moich usta i powolnymi pocałunkami schodzi niżej. Łapie za gumkę moich majtek i delikatnie zsuwa je ze mnie. Podnoszę pośladki aby trochę mu pomóc, przeciąga je przez moje nogi i odrzuca na podłogę. Tym sposobem leżę pod nim zupełnie naga. Kiedy dociera ustami do mojej kobiecości zaczyna składać na niej delikatne pocałunki. Powoli zatapia we mnie swój język i wtedy odlatuję. Paznokcie wbijam w jego plecy a z moich ust wydobywa się głośny jęk. I w końcu osiągnął swój cel i doprowadził mnie do stanu rozkoszy. Składa pocałunek po raz ostatni na mojej kobiecości i wraca do mnie. Uśmiecham się dysząc po czym całuję go w usta i obróciłam go tak, że teraz je zwisałam nad nim. Ciągle całując jego usta zjechałam ręką i zaczęłam odpinać jego spodnie. Pomógł mi zsunąć je ze swoich nóg i ponownie ułożył się na łóżku. Przeniosłam swoje usta spragnione jego ciała na jego żuchwę schodząc coraz niżej. Językiem zahaczyłam a jego brodawkę, na co jęknął. Zatrzymałam się na jego mięśniach, które całowałam namiętnie i niekiedy przygryzałam. Ręką zjechałam na jego bokserki i przez materiał zaczęłam pieścić jego męskość, która rozmiarem bardzo mi przypasowała. Z jego ust można było usłyszeć cichy jęki. Sunęłam swoimi ustami w dół aż w końcu dotarłam do gumki od jego bokserek. Złapałam jednym palcem i zsuwając bokserki jechałam swoim paznokciem po jego skórze, co spodobał mu się i to bardzo. Gdy pozbyłam się dolnej części odzieży bruneta zaczęłam palcem krążyć wokół jego męskości. Spiął się a jego głowa opadła na poduszkę. Uśmiechnęłam się do siebie i złożyłam mokry pocałunek na członku bruneta. Ujęłam go w swoją dłoń i zaczęłam wykonywać powolne ruchy w górę i w dół, coraz szybciej. Po jego cichych jękach jak i po minie widziałam, że jest u kresu, z czego się cieszyłam, chciał mu się odwdzięczyć, ale z doświadczenia wiem, że jeżeli teraz osiągnie ten stan to będzie nie do ruszenia przez dziesięć minut. Przestałam wykonywać czynność ręką a on zaczął głośniej dyszeć. Musnęłam czubek jego męskości po czym przeniosłam pocałunki w górę aż dotarłam do jego usta. Położyłam się całym ciałem na nim więc czułam jak jego członek ociera cię o moją kobiecość. Złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek a on to wykorzystał i obrócił mnie tak, że znajdowałam się pod nim. Zaczął poruszać biodrami, co powodowało otarcie jego męskości o moją kobiecość. Czułam, że jeżeli się za chwile we mnie nie zagłębi to sama to zrobię. Jęknęłam mu prostu w usta, dając tym do zrozumienia, że chce go poczuć w sobie. Dokładnie odczytał moje pragnienie, bo po chwili jego prawa ręka, na której się opierał powędrowała po moim brzuchu do łechtaczki. Podrażnił ją delikatnie palcem, na co moje ciało wygięło się w łuk. Poczułam jak jego głowa od członka drażni moje wejście. Ugryzłam go delikatnie w dolną wargę aby się ze mną nie drażnił. Syknął cicho i po sekundzie czułam jak wchodzi we mnie. Z moich ust wydobył się jęk a palce wbiły się w jego plecy. Wykonał jeden ruch biodrami i po moim ciele przeszedł dreszcz, który spowodował jęk i wygięcie mojego ciała w łuk. Ponowił ten ruch trzy razy tylko, że szybciej i mocniej. Moje oddech stawały się szybsze a ciało ogarniało podniecenie. Przyśpieszył dotychczasowy rytm jego ruchów, co doprowadzało mnie i moje chude ciało do obłędu. Wplotłam swoje dłonie w jego włosy i mierzwiłam je głośno oddychając. Czułam na swoich ustach jego szybki oddech. Z każdym kolejny jego ruchem moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Czułam, że jeszcze chwila a moje ciało ogarnie najprzyjemniejsze uczucie jak znam. Spojrzałam w jego oczy i delikatnie się uśmiechnęłam dając mu znak, że jestem ukresu. Dokładnie odczytał o co mi chodzi ponieważ przyśpieszył i zaczął napierać na mnie mocniej. Kolejny jęk wydobył się z moich ust. Jeszcze chwila. Już czuję jak moje ciało powoli sztywnieje. Moje serce bije jak oszalałe a oddech jeszcze bardziej przyśpiesza. I wreszcie po moim ciele rozchodzi się orgazm. Wydobywam z siebie jęk i przygryzam dolną wargę po czym sztywnieję. Po kilku szybkich ruchach brunet też doznaje tego wspaniałego uczucia. Zwisa nade mną dysząc. Muskam jego usta i przejeżdżam paznokciami po jego plecach. Syknął cicho i wyszedł ze mnie po czym położył się obok. Oblizałam swoje wargi i położyłam głowę na jego rozgrzanym torsie. Dłoń, która znajdowała się na jego mięśniach zsunęłam w dół i powoli zaczęłam masować jego męskość. Przymknął powieki i jęknął cicho. Uśmiechnęłam się do siebie i przybliżyłam swoją twarz do jego szyi po czym zaczęłam składać na niej pocałunki. Podniosłam się delikatnie z miejsca i usiadłam okrakiem na nim, nabijając się na jego członka. Oboje jęknęliśmy z rozkoszy a po chwili ponownie zaczęliśmy sprawiać nam oboju przyjemność.

***
Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Jeszcze nigdy nie przeżyłam tak namiętnego stosunku. Nawet mój pierwszy raz nie był zbytnio ciekawy, chłopak był niedoświadczony i do tego pijany. Szkoda gadać, ale natomiast ten z Leonem zapamiętam chyba na zawsze. Na samą myśl naszego stosunku zrobiło mnie się ciepło a podniecenie wzięło nade mną górę. Odwróciłam głowę w stronę gdzie zasypiał brunet, ale niestety nie było go tam. Okryłam swoje ciało jego koszulą, którą wczoraj miał na sobie i założyłam dolną część bielizny. Wyszłam z pokoju po czym udałam się do kuchni ponieważ właśnie tam powinien znajdować się Verdas. I oczywiście nie myliłam się stał przy blacie kuchennym i sypał do kubka kawę. Oparłam się o framugę drzwi i przez chwilę patrzyłam na niego, ale poczułam, że moja kobiecość robi się mokra więc podeszłam do niego i objęłam od tyłu. 
- Hej - szepnęłam w jego bluzę, zaciągając się od razu zapachem jego perfum. 
- Cześć - odpowiedział z uśmiechem i obrócił się do mnie przodem. Odsunęłam się od niego i usiadłam zadowolona na wyspie kuchennej - Kawy czy herbaty? - zapytał i oparł się tak, że znajdowałam się między jego ramionami. Uśmiechnęłam się do niego cwanie. 
- Twoje usta jeśli można - odpowiedziałam i nie czekając na jego odpowiedź pociągnęłam go za bluzę i wbiłam się w te cudowne usta, którymi wieczorem pieściły całe moje ciało, sprawiając mi tym niesamowitą rozkosz. Poczułam kolejną falę podniecenia więc odpięłam jego bluzę i włożyłam dłonie pod jego koszulkę po czym zjechałam nimi w dół i włożyłem je do jego spodni. Pogłębił pocałunek i oplótł mnie dłońmi w tali. Czuję tą wilgoć w majtkach spowodowaną jego dotykiem na moich plecach.
- Jeszcze ci mało Violu? - usłyszeliśmy głos mojego ojca więc szybko się od siebie odsunęliśmy. Spojrzałam gniewnie w jego stronę i posłałam sztuczny uśmiech. 
- Tak mało - odpowiedziałam i ponownie przyciągnęłam Leona do siebie aby móc się w niego wtulić. Mój ojciec zaśmiał się i pokiwał głową z dezaprobatą.
- Rozumiem, że było ci dobrze, ale mogłaś być trochę ciszej - zaśmiał się a na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Ukryłam zawstydzona twarz w torsie Leona a on objął mnie swoimi ramionami przyciągając bliżej siebie. Zaśmiałam się cicho przypominając sobie niektóre noce w tym domu jak moi rodzice sprawiali sobie przyjemność. 
- A myślisz, że jak byłam młodsza to nie słyszałam zachwytów mamy po nocach - odpowiedziałam i podniosłam głowę tak aby móc na niego spojrzeć przez ramie Leona. Mój ojciec przestał wykonywać swoją czynność i zastygł w miejscu. Brunet zaśmiał się cicho i przybliżył mnie do siebie tak, że byłam unieruchomiona i widać mi było tylko głowę. Odwrócił się do mnie ze zmieszanym wyrazem twarzy. 

- Następnym razem bądź cieszej - powiedział poważnym tonem i odwrócił się od mnie tyłem. Zaśmiałam się cicho i odsunęłam od Leona po czym musnęłam jego  ciepłe usta. 
- Nie obiecuję - szepnęłam patrząc brunetowi w oczy, który po usłyszeniu moich słów zaśmiał się. Pocałował mnie w czoło i ponownie przytulił do swojego torsu.
- Słyszałem - odezwał się ojciec - I nie tylko to - dodał ze śmiechem a ja po raz kolejny zawstydziłam się i ukryłam twarz w torsie Leona, zakrywając się jego rozpiętą bluzą. 

***
Wysiedliśmy właśnie z samolotu. Mieliśmy wrócić dopiero za kilka dni, ale zadzwonili do mnie z firmy i oznajmili, że jest jakiś problem z umową i kontraktem więc musiałam jak najszybciej wrócić. Z jednej strony to dobrze, bo moje relacje z Leonem stały się bliższe niż powinny. Jeszcze kilka dni  udawana a na prawdę mogłabym coś do niego poczuć a to byłoby niestosowne w końcu on jest moim pracownikiem. Odebrałam swoją walizkę i udałam się na parking gdzie powinien stać samochód razem z moim kierowcą. 
- Cześć - rzuciłam szybko do Leona nawet na niego nie patrząc. Pewnie gdybym to zrobiła przytuliłabym go, albo co gorsza pocałowała a my przecież nie jesteśmy już w Atlancie i to co tam się wydarzyło tam też zostaje. Nie otrzymałam od niego odpowiedzi albo po prostu jej nie usłyszałam. Najlepiej jeżeli nasze stosunki będą takie jak przed wyjazdem. Zapomnę o wszystkim co działo się u rodziców. A szczególnie o tej wspólnej nocy. Odnalazłam mój samochód i z pomocą kierowcy zapakowałam walizkę do bagażnika a następnie wsiadłam do samochodu. Oparłam się o siedzenie i swój wzrok skupiłam na widokach za oknem. Trochę źle się czuje, że tak potraktowałam a raczej pożegnałam się z Leonem. Tak bardzo mi pomógł chociaż wcale nie musiał. Zresztą czym ja się przejmuję on robił to tylko dla kasy i awansu w pracy. Jestem pewna, że to dla niego nic nie znaczyło. Prosto z lotniska podjechaliśmy pod firmę aby załatwić jak najszybciej te papiery. Udałam się od razu na odpowiednie piętro do recepcji. 
- Gdzie są te papiery? - zapytałam lekko zdenerwowana recepcjonistki. 
- W pani gabinecie - dopowiedziała z udawanym uśmiechem. Westchnęłam głośno i bez czekania na nic poszłam na właściwe piętro do swojego gabinetu. Na szczęście nikt nie zamykał drzwi na klucz więc bez problemu weszłam. Odnalazłam odpowiednie papiery i po krótkiej analizie tekstu złożyłam na ostatniej stronie swój podpis. Wyszłam z pomieszczenia trzymając w ręce umowę. Nie zważając na nic ruszyłam z powrotem do recepcji, ale zatrzymał mnie ktoś łapiąc za nadgarstek. Odwróciłam się zdenerwowana i moim oczom ukazał się David, pracownik z przywilejem. Można go nazwać także moim zaspokojeniem seksualnym chociaż nie to za mocne. Po prostu parę razy spaliśmy ze sobą. Uśmiechnęłam się do niego a on podszedł bliżej.
- Jak miło cie widzieć - odezwał się uwodzącym głosem. Poczułam lekki dreszczyk, ale nie taki jak kiedyś. Przygryzłam dolną wargę i uśmiechnęłam się delikatnie. Spojrzałam w jego piwne oczy, które po części przypominały Leona. Te jego śliczne oczy i uśmiech, któremu towarzyszyły śliczne dołeczki. Potrząsnęłam głową aby wybić sobie bruneta z głowy.
- Wpadnij dzisiaj do mnie - szepnęłam mu do ucha i odeszłam kręcąc przy tym tyłkiem. Mam nadzieje, że dzięki tej dzisiejszej nocy z Davidem  przestanę ciągle przypominać sobie Leona i wszystkie chwile z Atlanty. Cholera i znowu. Dość. Rzuciłam wściekła papiery na blat przy recepcji i bez słowa wyszłam z firmy. Wsiadłam do samochodu i rozkazałam kierowcy pojechać do mojego mieszkania. W końcu muszę się przygotować na spotkanie z Davidem. 

***
Siedziałem na kanapie u siebie w domu i popijałem kawę oglądając telewizję. Czuje się jak kompletny idiota. Co ja sobie myślałem, że ona też coś do mnie poczuje, że to wszystko będzie miało dla niej jakiekolwiek znaczenie.Po tym jej dzisiejszym pożegnaniu na lotnisku rozumiałem, że dla niej to co działo się w Atlancie tam właśnie zostaje. Usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi do mojego domu. Znam tylko jedną osobę, która wchodzi bez pukania. Poczułem jak mój przyjaciel przeskakuje kanapę i siada obok mnie. Posłał mnie swój uśmiech a ja spojrzałem na niego znudzonym a raczej smętnym wzrokiem. 
- I jak wyjazd? - zapytał poruszając zabawnie brwiami. Westchnąłem głośno i pokręciłem przecząco głową - Przeleciałeś ją? - dopytywał a ja poczułem dreszcz przechodzący po moim ciele. 
- Raczej ona mnie - bąknąłem pod nosem i napiłem się kawy. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się po czym szturchnął zadowolony w ramię. Pokiwałem przecząco głową i spojrzałem na niego. 
- Stary, dlaczego się nie cieszysz - powiedział radośnie. 
- Bo nie mam z czego. A wiesz czemu, bo ja jak ten idiota myślałem, że to coś dla niej znaczyło, że może poczuła coś do mnie a ona po prostu zabawiła się mną i wykorzystała do swoich celów - podniosłem głos i spojrzałem na niego. Przybrał zakłopotany wyraz twarzy i już chciał coś powiedzieć - Daj spokój. Mogłem się nie zgadzać i wszystko by było w porządku a teraz będę musiał pracować z nią tak jakby nic się nie stał, a właśnie, że się stało, bo poczułem coś do niej i to coś głębszego - dodałem po czym wstałem z kanapy  poszedłem do kuchni odnieść brudny kubek do zmywarki. 
- To co ty tutaj robisz. Idź do niej - mówił idąc za mną. Westchnąłem głośno - Kup kwiaty idź do jej domu i wyznaj to co czujesz - dodał i stanął na przeciwko mnie. Zmarszczyłem brwi i zrobiłem skwaszoną minę - Chociaż spróbuj - uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu. 
- Okej, idę do niej - stwierdziłem po czym udałem się w stronę drzwi. Wiem gdzie ona mieszka ponieważ kiedyś jak była chora kazał mi przywieść sobie papiery z pracy. Jest wieczór ciekawe gdzie ja teraz kupię kwiaty. Ogródek. Moja sąsiadka ma róże. Wszedłem na jej posesję i zerwałem kilka róż. Romantyczny to ten bukiet nie będzie, ale ważne, że od serca. Wsiadłem do swojego samochodu, odłożyłem kwiaty na boczne siedzenie i ruszyłem do domu Violetty. Przez cała drogę planowałem co jej powiem, ale z pewnością kiedy ją zobaczę to zapomnę o wszystkim. Zaparkowałem pod jej domem i jak najszybciej wysiadłem z samochodu po czym podszedłem do drzwi. Nabrałem nerwowo powietrza po czym wypuściłem je aby się uspokoić. Już miałem pukać, ale usłyszałem czyjś śmiech a dokładniej jej śmiech. Zerknąłem w stronę okna od jej kuchni a moim oczom ukazał się widok jej w samej bieliźnie siedzącej na blacie a przed nią stał jakieś koleś i całował ją tam gdzie jeszcze niedawno ja. Poczułem ukłucie w okolicach serce, nie jesteśmy razem i nie byliśmy, ale za bolało. Głupi, co ja sobie myślałem, że ona też coś do mnie czuje, że kiedy mnie zobaczy rzuci się w moje ramiona, pocałuje i powie, że mnie kocha. Tak, takie rzeczy tylko w komediach romantycznych. To jest chora rzeczywistość, w której ktoś musi cierpieć. Tym razem znowu padło na mnie. Zacisnąłem dłoń w pięść i nie chcąc patrzeć na to, co miało wydarzyć się dalej odszedłem z pod jej drzwi zły i jednocześnie smutny. Wyrzuciłem róże w krzaki i wsiadłem do samochodu po czym z piskiem opon odjechałem. 

***
Mój ból głowy z minuty na minutę coraz bardziej się nasila. Do tego ból brzucha wcale mi nie pomaga. Nie mam kompletnie chęci aby pracować. Wstałam ze swojego fotela po czym wzięłam swoją torebkę i schowałam telefon do kieszeni. Muszę się przejść i zaczerpnąć trochę powietrza. Zamknęłam drzwi i patrząc na swoje buty ruszyłam w kierunku wyjścia. Niestety nie patrzenie na drogę miało swoje konsekwencję i wpadłam na kogoś. Podniosłam głowę i ujrzałam twarz Leona. Od razu uśmiechnęłam się jednak on tego nie odwzajemnił tylko spojrzał na papiery, który zapewne do mnie niósł. Miałam teraz ochotę przytulić go z całej siły a zwłaszcza teraz kiedy wygląda tak pociągająco. Odrzuciłam tą myśl od siebie. Nie mogę tak myśleć o nim. Nawet wczoraj jak David zaczął mnie całować, ja przed oczami miałam noc z Leonem  i nie mogłam przestać o nim myśleć więc musiałam zakończyć spotkanie z Davidem zanim do czegokolwiek doszło. 
- Zostawię papiery na biurku - odezwał się ochrypłym głosem po czym ominął mnie i wszedł do mojego gabinetu. Odprowadziłam go wzrokiem przygryzając dolną wargę. Zacisnęłam pięść i szybko wyszłam z firmy. Coś ty mi zrobił Leon. Mam nadzieje, że to jest chwilowa fascynacja jego osobą i pozostałości po tych udawanych czułościach. Udałam się do pobliskiego parku żeby chociaż trochę ochłonąć. Raz na zawsze muszę się pozbyć tych wszystkich myśli o Leonie i tych wspomnień z wyjazdu. Jestem pewna, że mnie się to uda przecież nie zakochałam się w nim tylko spodobał mnie się jako mężczyzna. Poczułam wibracje w swojej kieszeni. Wyjęłam go i zerknęłam na ekran. Wiadomość od Davida. Chętnie bym się z nim spotkała, ale nie mam dzisiaj ochoty do tego jeszcze ten ból głowy i brzucha. Wstałam powoli z ławki i udałam się z powrotem do biura. Mój relaks nie potrwał zbyt długo. Weszłam do swojego gabinetu i od razu opadłam zmęczona na swój fotel. Jest dopiero po dwunastej a ja czuję się jakby już było po dwudziestej drugiej. Ten dzisiejszy dzień jest jakiś męczący. Zerknęłam na papiery leżące na biurku. Wzięłam je do ręki i niechętnie zaczęłam przeglądać. Umowa, rachunki, projekty, wypowiedzenie, znowu jakieś rachunki i ... Chwila. Wypowiedzenie? Zaczęłam pospiesznie czytać, kto postanowił zrezygnować z pracy u mnie. 
- Leon - szepnęłam do siebie kiedy skończyłam przeglądać treść. Wstałem energicznie z fotela. On nie może zrezygnować z pracy u mnie. Przecież jest jednym z najlepszych, to on wykonywał wszystkie nie dokończone przeze mnie projekty czy jakieś raporty. Udałam się szybko do recepcji ponieważ przy jego stanowisku go nie było a rzeczy jego jeszcze tam były. 
- Gdzie jest Verdas? - zapytałam Włoszki. Podniosła na mnie swój wzrok i przybrała sztuczny uśmiech. 

- Jest pora lunchu, poszedł coś zjeść - odpowiedziała obojętnie chociaż starała się zabrzmieć inaczej. Kurde. Zastukałam zdenerwowana paznokciami o  blat i przygryzłam dolną wargę. 
- A kiedy wróci? - dopytywałam. Muszę z nim porozmawiać o jego decyzji, mam nadzieję, że nie rezygnuje z powodu tego udawania mojego narzeczonego. 
- Zapewne kiedy skończy się jego przerwa - mówiła przeglądając papiery. Normalnie nakrzyczałbym na nią, że nie utrzymuje ze mną kontaktu wzrokowego, ale teraz to nie ważne. 
- A wiesz gdzie je? - ciągnęłam dalej. Westchnęła cicho i spojrzała na mnie. 
- Na dole w kafejce razem z Federico - odpowiedziała i poprawiła swoje włosy, które opadały jej na twarz. Bez słowa udałam się w to miejsce, które podała mi dziewczyna. Zbiegłam szybko po schodach i energicznie otwierając drzwi do kafejki, weszłam do środka. Rozejrzałam się po lokalu i już po paru sekundach miałam bruneta przed oczami. Podeszłam szybko do jego stolika. 
- Możemy chwile porozmawiać? - zapytałam z powagą w głosie. Zerknął na mnie po czym na swojego kumpla i ponownie na mnie. 
- Mam teraz przerwę jeżeli chce pani porozmawiać o papierach to .. 
- Nie chodzi o papiery - przerwałam mu podniesionym głosem. Spojrzał na mnie pytająco tym swoimi oczami, które tym razem maja kolor zieleni zmieszany z szmaragdem - Wypowiedzenie - wyjaśniłam oschle. Zmień ten swój ton! Przewrócił oczami i kiwnął głową abym mówiła. Zerknęłam na mężczyznę siedzącego z nim przy stoliku a ten chyba zrozumiał o co chodzi, bo wstał i zostawił nas samych - Dlaczego złożyłeś wypowiedzenie? - zapytałam prosto z mostu stojąc nad nim. Westchnął głośno i skrzyżował ręce na piersiach. 
- To nie istotne - odpowiedział obojętnie a ja przymknęłam na chwilę oczy. 
- Chyba nie przez to co wydarzyło się w Atlancie - szepnęłam tak aby tylko on to słyszał. Nabrał powietrza i wstał z krzesła. 
- Nie - stwierdził - Dostałem lepszą propozycje pracy - wyjaśnił a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Spuściłam głowę ponieważ wyszłam na głupią. Jasne, że nie chodzi o to, że się przespaliśmy. Przecież to nic nie znaczyło. Chwila słabości, z której wyniknął seks - To wszystko? - zapytał znudzony. Spojrzałam na niego ostatni raz i kiwnęłam twierdząco głową. Uśmiechnął się delikatnie zajął z powrotem swoje miejsce a ja zmierzałam w stronę wyjścia - Violetta - zawołał mnie. Odwróciłam się szybko w jego stronę a on podszedł do mnie. Już otwierał usta aby coś powiedzieć, ale jednak je zamknął. Podrapał się nerwowo po karku i spojrzał na mnie - Miło było z tobą pracować - powiedział i uśmiechnął się szerzej. Odwzajemniłam jego uśmiech i nie wiedząc czemu pocałowałam go w policzek. 
- Z tobą też - starałam się zabrzmieć przyjaźnie - Do zobaczenia - dodałam z lekkim uśmiechem i wyszłam z kafejki w szybkim tempie, ale też tak aby wyglądało obojętnie. Chociaż bardzo żałuję, że nie będzie u mnie pracować, ale przynajmniej wtedy nie będę o nim myślałam. Wróciłam do swojego biura i zaczęłam kontynuować swoją pracę.

***
Minęły dwa miesiące od czasu kiedy ostatni raz widziałem Violettę. I szczerze mówiąc od tamtego czasu nie myślę o niej. Przemyślałam to sobie bardzo dokładnie i stwierdziłem, że mam przed sobą całe życie i nie mogę go marnować przez jakieś głupie zauroczenie. Znalazłem nową pracę, która nie należy do moich ulubionych, ale nie narzekam. Co tydzień chodzę z Federico do klubów i świetnie się bawię. Usłyszałem charakterystyczny dźwięk, który informował mnie o tym iż dostałem e-mail. Niechętnie sięgnąłem po swój telefon i po połączeniu się z internetem sprawdziłem pocztę. Otworzyłem szczerzej oczy. Nadawcą była Violetta. Mam się z nią spotkać za piętnaście minut. Wstałem szybko z kanapy i założyłem na siebie buty po czym złapałem kluczyki od samochodu i wyszedłem z domu. Zastanawiam się co, ona może ode mnie chcieć. Pewnie chodzi o jakieś dokumenty związane z moim zwolnieniem, ale dopiero teraz by sobie o tym przypomniała. Albo znowu chce żebym udawał jej narzeczonego przed rodzicami, ale tym razem odmówię. Dojechałem do jej firmy i udałem się na piętro. Przywitałem się uśmiechem z Fran i ruszyłem do gabinetu Violetty. Trochę denerwuję, bo nie wiem co poczuję jak znowu ją zobaczę. A co jeśli powróci to zauroczenie? Zapukałem niepewnie a po usłyszeniu jej cichego pozwolenia wszedłem do środka. Stała do mnie tyłem i spoglądała za okno. 
- Usiądź - powiedziała zanim zdążyłem się odezwać. Skąd wiedziała, że to ja? Odwróciła się do mnie przodem a ja wtedy dostrzegłem jej śliczną twarz. Zmierzyłem ją wzrokiem i uśmiechnąłem się. Zająłem wskazane przez nią miejsce i czekałem aż wyjaśni mi po co mnie tutaj ściągnęła. Spojrzałem w jej oczy, które były zaczerwienione, co oznaczało, że płakała. Zajrzała do swojej torebki, z której wyciągnęła jakąś kartkę i biały przedmiot. Podała mi coś co przypominało termometr. Niepewnie chwyciłem to i wtedy spostrzegłem, że to test ciążowy. Dwie kreski. Kompletnie nie wiem, co to znaczy, ale sądząc po jej minie wnioskuje, że jest w ciąży. Tylko po co mi ta informacja, chyba nie chce mnie prosić o pomoc w znalezieniu ojca dziecka. Podniosłem na nią swój wzrok a ona patrzyła wyczekująco. 
- Gratuluje - próbowałem zabrzmieć obojętnie, ale tak nie było. Jest w ciąż z jakimś typem a ja coś do niej czuję. Nie! Nic do niej nie czuje, to tylko głupie zauroczenie - Ale dlaczego mi o tym mówisz? - zapytałem i odłożyłem przedmiot na jej biurko. Zaśmiała się, ale jej oczy były zaszklone. Zerknęła na kartkę i podała mi ją. Zdjęcie USG. 
- Jestem w drugim miesiącu ciąży - odpowiedziała a ja spojrzałem pytająco - Przypomnij gdzie byłeś dwa miesiące temu - dodała obserwując mnie. Dokładnie pamiętam gdzie byłem wtedy. Udawałem twojego narzeczonego w Atlancie u twoich rodziców i wtedy się ze sobą przespaliśmy. Znieruchomiałem - Czyli sobie przypomniałeś - zaśmiała się i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Ale my przecież się za.... 
- Nie zabezpieczyliśmy - przerwała mi. Nie wierzę, wpadliśmy. Jeden, jedyny raz i wpadka. Lubie dzieci i chciałem założyć rodzinę, ale nie teraz i najpierw miałem się ożenić. Przeczesałem swoje włosy próbując ochłonąć. Natomiast drugą zakryłem sobie usta. Spojrzałem na nią a ona stała i obserwowała mnie. - I co teraz? - zapytałem spokojnie.
- Na początku chciałam je usunąć, ale po zobaczeniu zdjęcie USG nie potrafiłam - mówiła łapiącym się głosem. Widziałem jak jej oczy się zaszkliły. Usiadła w swoim fotelu i ukryła twarz w dłoniach - Boję się - oznajmiła i wtedy się rozpłakała. Wstałem energicznie ze swojego miejsca po czym podszedłem do niej i przykucnąłem. 

- Ej, przecież ci pomogę. Możesz na mnie liczyć w końcu przyczyniłem się do tego - powiedziałem pocieszająco a przy ostatnich słowach zaśmiałem się. Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami i ku mojemu zdziwieniu przytuliła się do mnie. Odwzajemniłem jej uściski i zacząłem delikatnie gładzić ją po plecach - Twoi rodzice wiedzą? - wyszeptałem w jej włosy a ona nic nie odpowiedziała tylko pokiwała przecząco głową. 
- Chciałam najpierw porozmawiać z tobą - szepnęła odsuwając się ode mnie. Starłem kciukiem jej łzy płynące po policzkach. Miałem teraz ochotę ją pocałować, ponownie poczuć jej usta na swoich, ale nie mogę tego zrobić - Proszę cię wróć do firmy - poprosiła a ja posłałem jej uśmiechem.

***
Usiadłam wygodnie na kanapie po czym wzięłam swój telefon i wybrałam numer do Leona. Poprosiłam go aby dzisiaj zajął moje miejsce w firmie, bo nie czuję się na siłach aby pracować. Przez to, że każde jedzenie, które zjem za jakiś czas ląduje w toalecie czuję się osłabiona a do tego jeszcze ten upał wcale mi nie pomaga. 
- Hallo - usłyszałam jego głos w słuchawce a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Skończyłeś już pracę? - zapytałam bawiąc się materiałem mojej bluzki. 
- Tak właśnie do ciebie jadę, a co? Coś się stało? - mówił z powagą w głosie. Zapewne jest skupiony na jeździe. Zaśmiałam się cicho i zaprzeczyłam. 
- Ale wstąpisz do sklepu po jakieś owoce? - zapytałam z nadzieją w głosie a w odpowiedzi usłyszałam jego śmiech, przez który ja także się uśmiechnęłam. 
- Jasne, a chcesz coś może z cukierni? - odpowiedział a w jego głosie można było usłyszeć rozbawienie. Tym razem to ja się zaśmiałam. 
- Tak, najlepiej ciasto czekoladowe - oznajmiłam i przygryzłam dolną wargę. 
- Za dziesięć minut jestem - zakończył rozmowę a ja westchnęłam głośno. Jednak nie żałuję tego, że powiedziałam mu o ciąży. Na początku chciałam je usunąć a później wpadłam na pomysł, że wychowam je sama a rodzicom powiedziałbym, że zdradziłam Leona i wpadłam z tym mężczyzną, ale ta opcja, którą wybrałam podoba mnie się najbardziej. Oczywiście przed moimi rodzicami będziemy musieli udawać narzeczeństwo, ale tak normalnie to jesteśmy przyjaciółmi. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej czasami brakuje mi tej jego czułości, co wtedy w Atlancie. Usłyszałam dzwonek do drzwi, szybko wstałam z kanapy z nadzieją, że to właśnie on, ale jednak się pomyliłam ponieważ ujrzałam swoich rodziców. No pięknie. Złożyli mi niezapowiedzianą wizytę. Przełknęłam głośno ślinę i wymusiłam uśmiech. 
- Cześć córciu - odezwał się jako pierwszy ojciec i wyściskał mnie jak nigdy wcześniej. Zaskoczona nie oddałam uścisku tylko stałam i patrzyłam na moją mamę. Odsunął się ode mnie i nie czekając na nic wszedł do mojego mieszkania. Moja rodzicielka uśmiechnął się do mnie po czym pocałowała w policzek i także weszła do środka. Potrząsnęłam głową i uczyniłam to samo co oni. 
- A gdzie Leon? - odezwał się mój ojciec. Co u mnie? Wszystko w porządku, dzięki, że pytasz tato. Pierwsze o co on zapytał to o Verdasa. Przyjechał tu dla mnie czy raczej dla niego? Uśmiechnęłam się do niego po czym usiadłam ostrożnie na kanapie uważając na brzuch. To już początek trzeciego miesiąca. Zajął miejsce obok mojej mamy na drugiej kanapie, która była naprzeciwko mnie. 
- Jest w pracy, znaczy już wraca - odpowiedziałam z uśmiechem - A wy co tu robicie? - zapytałam i usiadłam się wygodniej. 
- Musieliśmy coś załatwić i stwierdziliśmy, że odwiedzimy cię - odpowiedziała moja mama ilustrując mnie wzrokiem. Normalnie jakby mnie skanowała czy coś. Ubrudziłam się gdzieś czy co. Nerwowo sięgnęłam po swój kubek z herbatą stojący na stoiku i upiłam łyk. Uśmiechnęłam się i wtedy spostrzegłam, że mój ojciec też mnie się przygląda. Podniosłam pytająco brew i ponownie napiłam się miętowej herbaty - Wiesz Viola przytyło ci się trochę od ostatniego naszego spotkania - zaczęłam moja mama a ojciec się delikatnie uśmiechnął. Aż tak to widać, przytyłam przecież zaledwie dwa no może trzy kilo. Przybrałam obrażony wyraz twarzy i odłożyłam kubek na stolik - Czy ty czasem ... 
- Jestem i kupiłem ci dwa ciasta, bo nie wiedziałem czy ... - usłyszałam głos Leona, który akurat wszedł do mojego domu, ale kiedy ujrzał moich rodziców przerwał i zaniemówił. Mój ojciec uśmiechnął się do niego i przywitał się z nim pokazując mu rękę. Podszedł do mnie zmieszany a ja posłałam mu uśmiecha, ale moje oczy prosiły o pomoc. Pocałował mnie w policzek i spojrzał na moich rodziców. 
- Dzień dobry - powiedział z lekkim uśmiechem - Nie wiedziałem, że państwo przyjedziecie - dodał i ukradkiem zerknął na mnie. Pokiwałam ledwo widocznie głową i wzruszyłam ramionami. 
- Niezapowiedziana wizyta - zaśmiał się mój ojciec a moja mama przyglądała nam się. Brunet zaśmiał się nerwowo, ale na szczęście ojciec tego nie wyczuł. 
- To może chcą państwo coś do picia? - zaproponował już trochę rozluźniony 

- Dwie kawy - odpowiedziała moja mama i przeniosła wzrok na bruneta po czym uśmiechnął się do niego. Odwzajemnił uśmiech i ruszył w stronę kuchni. Zostawił mnie z nimi. Widziałam, że mama już chce coś powiedzieć, dlatego wstałam z kanap. 
- Pomogę mu - oznajmiłam i zanim zdążyła coś powiedzieć wyszłam z salonu po czym udałam się do kuchni gdzie brunet szykował kubki na kawę. Podeszłam do niego i szturchnęłam go w ramię. Spojrzał na mnie pytając - Chyba się domyśla - stwierdziłam szeptem a on zmarszczył brwi. Przewróciłam oczami i wskazałam mu na swój brzuch, który zakryty był luźną bluzką - Cały czas mnie obserwuje i stwierdziła, że trochę mnie się przytyło - mówiłam zdenerwowana szeptem. Zaśmiał się cicho za co dostał w ramię. 
- To po co jesz tyle słodkiego - odpowiedział i sięgnął po słoiczek z kawą. Zmroziłam go wzrokiem i ponownie uderzyłam w ramię, na co się zaśmiał - Chcesz herbaty? - zapytał patrząc na mnie a ja pokiwałam przecząco głową. 
- Mówimy im? - zapytałam cała zdenerwowana. Odwrócił się do mnie przodem i złapał za ramiona. 
- Najpierw to ty przestań panikować - zaśmiał się i potarł swoim dłońmi po moich ramionach. Nabrałam powietrza po czym głośno je wypuściłam. Uśmiechnął się do mnie i  puścił oczko. Zalał wodą trzy kawy i wrócił do salonu. Westchnęłam głośno i ruszyłam za nim, zabierając po drodze cukier. Usiadłam obok Leona, który po chwili objął mnie ramieniem.
- To zostajecie tutaj dłużej czy już dzisiaj wracacie? - zapytałam próbując zachować spokój. Moi rodzice zerknęli na siebie po czym posłali nam swoje uśmiechy.

Jutro już wracamy - odpowiedział ojciec a ja w myślach odetchnęłam z ulgą - I mieliśmy nadzieję, że możemy przenocować u was - dodał z wyczuwalną nadzieją w głosie.
- Nie ma sprawy - odezwał się Leon zanim ja zdążyłam coś odpowiedzieć. Spojrzałam na niego natychmiastowo a on posłał moim rodzicom uśmiech. Zacisnęłam swoją dłoń na jego udzie i wtedy dopiero na mnie spojrzał. Posłałam mu mordercze spojrzenie a on się trochę speszył.
- A teraz powiedźcie tak szczerze - zaczęłam moja mama. Wstrzymałam oddech i przeniosłam swój wzrok na nią. Posłała nam swój cwany uśmiech - Jesteś w ciąży? - zapytała a ja znieruchomiałam. Przełknęłam głośno ślinę i ponownie zacisnęłam dłoń na udzie Leona a on wzdrygnął się. Patrzyłam na moich rodziców, którzy wyczekują odpowiedzi. Przeniosłam nerwowo wzrok na Verdasa a on prawie nie widocznie skinął głową. Odwróciłam głowę z powrotem na rodziców i uśmiechnęłam się.  
- Tak, jestem w ciąży - odpowiedziałam niepewnie i ze ściszonym głosem. Patrzyłam na uśmiech pojawiający się na twarzy mojej rodzicielki jak i ojca. Poczułam jak Leon pociera swoją dłonią o moje ramie, co mnie trochę rozluźniło. 
- Gratuluje! - krzyknęła radośnie moja mama i podeszła do mnie po czym ostrożnie mnie przytuliła a następnie uczyniła to samo z Leonem - A który to miesiąc? Wiecie już jaka jest płeć? - od razu zasypała nas pytaniami. Zaśmiałam się i pokiwałam głową. 
- Początek trzeciego miesiąca i nie, nie wiemy. Znaczy nie chcemy wiedzieć - odpowiedziałam ze śmiechem po czym zerknęłam na Leona. Posłał mi swój uśmiechem a ja oparłam głowę o jego ramię. 
- No w końcu będę dziadkiem - odezwał się mój ojciec na co się zaśmialiśmy.

***
Ułożyłam się na łóżku i czekałam aż Leon wyjdzie z łazienki. Dzisiaj musi spać u mnie i ze mną, bo zgodził się aby moim rodzice przenocowali tutaj. Wcześniej pod pretekstem załatwienia czegoś w firmie pojechał do swojego mieszkania zabrać jakieś ubrania, żeby wyglądało jakby tutaj mieszkał. Usłyszałam otwieranie drzwi, od razu spojrzałam w tamtą stroną a moim oczom ukazał się Leon z przepasanym ręcznikiem na biodrach. Spojrzałam na niego a raczej na jego tors. 
- Nie zostawiłem tutaj bokserek? - zapytał rozglądając się po pokoju po czym przeczesał swoją dłonią jeszcze wilgotne włosy. Przygryzłam dolną wargę i przełknęłam ślinę.  Rozejrzałam się po pokoju i kiwnęłam przecząco głową. Wstałam z łóżka i podeszłam do bruneta. Uśmiechnęłam się zwanie. 
- Czyli, że nie masz nic pod spodem - stwierdziłam patrząc na niego a on niepewnie kiwnął głową. Przybrałam chytry wyraz twarzy i złapałam za jego ręcznik po czym ściągnęłam go z niego - Jaka szkoda ręcznik ci spadł - zaśmiałam się i schowałam go za swoje plecy. Brunet natychmiastowo zakrył swoje przyrodzenie i zaczął mordować mnie wzrokiem. 
- Chyba ktoś mu pomógł - bąknął w moją stronę i podszedł do mnie chcą mi zabrać ręcznik. Odsunęłam się ze śmiechem i pokazałam mu język - Viola, oddaj mi ręcznik - poprosił zrezygnowany. 
- I tak cię już widziałam nago - zaśmiałam się i obróciłam. Stałam do niego tyłem a ręcznik rzuciłam na fotel w drugim kącie pokoju. I wtedy jak na zawołanie ktoś a raczej mój ojciec wszedł do pokoju. Brunet od razu przyciągnął mnie do siebie aby się mną zasłonić. Patrzyłam na mojego ojca zawstydzona i czułam jak na moich policzkach powstając wielkie rumieńce. Twarz ojca wyrażała zmieszanie, ale także rozbawienie. Zamknął powoli drzwi nic nie mówiąc a ja wybuchałam śmiechem. 
- Mam nadzieje, że nic nie widział - odezwał się Leon i odetchnął z ulgą. Zaśmiałam się jeszcze bardziej. Odsunął się ode mnie i podszedł do fotela gdzie leżał ręcznik. Niestety nie widziałam jego przyrodzenia, ale udało mnie się zerknąć na jego pośladki - O znalazłem bokserki - oznajmił z udawaną radością i mordując mnie wzrokiem wrócił do łazienki. Położyłam się z powrotem na łóżku. Podwinęłam swoją koszulkę ukazując tym mój już trochę widoczny brzuch ciążowy. Uśmiechnęłam się do siebie i delikatnie pogładziłam brzuch. Poczułam jak ktoś się obok mnie kładzie. Spojrzałam w tamtą stronę a moim oczom ukazał się Leon. Uśmiechnęłam się do niego i zasłoniłam swój brzuch. 
- Wiesz, że teraz moi rodzice będą męczyć nas ślubem - zaczęłam poważnie przykrywając się kołdrą. Westchnął zrezygnowany i spojrzał na mnie. 
- Zdaje sobie z tego sprawę - odpowiedział i ułożył się na bok tak, że głowę opierał na łokciu i patrzy na mnie - A co jak powiemy im, że się rozstaliśmy - zaproponował a ja zmarszczyłam brwi i pokiwałam przecząco głową. Ponowie westchnął głośno i ułożył się plecami na łóżku. Już chciałam coś powiedzieć, ale usłyszałam głośny jęk. Spojrzałam na Leona myśląc, że to on. W tym samym czasie on spojrzał na mnie i wtedy znowu można było usłyszeć czyjś jęk. Brunet zaczął się śmiać a ja razem z nim - Czy twoi rodzice właśnie .. - przerwał wybuchając śmiechem. Kiwnęłam twierdząco głową i także wpadłam w niekontrolowany śmiech. Po chwili Leon zakrył mi ręką usta i sam przestał się śmiać. Słychać było tylko uderzanie łóżka o ścinę i głośne dyszenie. Zdjęłam jego rękę ze swoich ust i zaczęłam się śmiać. Znowu czuje się jak nastolatka, która musi wysłuchiwać zabaw swoich rodziców.

***
Obserwowałam poczynania bruneta w kuchni. Popijałam swoją ulubioną malinową herbatę zaparzoną przez Leona i zajadałam suche płatki w oczekiwaniu na śniadanie, które właśnie robi brunet. Mam nadzieję, że moi rodzice jak najszybciej wrócą do domu, bo mam ochotę się położyć i odespać tą nieprzespaną noc. Do kuchni wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha mój tato. 
- Cześć dzieciaki - przywitał się zadziwiająco rozanielony dzisiejszego poranka - I jak się spało? - zapytał poklepując Leona po plecach. 
- No wie pan, nie za bardzo, można powiedzieć, że w ogóle nie spaliśmy - odpowiedział zmęczonym głosem i spojrzał na ojca. Widać było, że z jego twarzy znikną uśmiech. Brunet  złapał za rączką od patelni i zaczął nakładać na talerz jajecznicę - Nasi sąsiedzi chyba znowu za głośno bawili się w swoje sypialni - kontynuował swoją wypowiedź Leon a ja powstrzymywałam swój śmiech. Mina ojca w tej chwili była nie do opisania. Bezcenna po prostu. Zerknęłam kątem oka na bruneta, który też próbował się nie zaśmiać - Tylko dzisiaj w nocy wyjątkowo było ich dobrze słychać tak jakby mieli sypialnię obok - ciągnął z pełną powagą w głosie a ja o mało nie zakrztusiłam się herbatą - Mam nadzieję, że się chociaż zabezpieczyli - zakończył i westchnął zrezygnowany.
- Tak, tak my też słyszeliśmy - odezwał się zmieszany i podrapał po karku - Pójdę sprawdzić czy Angie jeszcze śpi - dodał i szybko wyszedł z kuchni a my wybuchliśmy śmiechem.
- Sąsiedzi? - zapytałam przez śmiech a on napił się swojej kawy. Zaśmiał się i podszedł do mnie po czym zajął miejsce obok.
- Widziałaś jaki czerwony się zrobił? - zapytał przez śmiech po czym przysunął w moją stronę talerz z jajecznicą oraz widelec. Zaśmiałam się przypominając sobie minę mojego ojca i jego czerwone policzki. 

***
- Idziemy na plażę? - zapytałam z nadzieją w głosie. Dzisiaj jest taka piękna pogoda a moją zachcianką na dzisiaj jest poczuć piasek pod stopami. Zaczyna się już powoli piąty miesiąc a ja już mam dość tego brzuch i w ogóle wszystkiego. A najbardziej szkoda mi jest Leona, bo musi znosić każdy mój humor i dogadzać. Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem a ja zrobiłam smutną minkę - Nie chce słyszeć odmowy ponieważ jestem już gotowa - uśmiechnęłam się i pokazałam mu torbę, do której zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Westchnął głośno i podniósł swoje cztery litery z kanapy. 
- To po co się mnie pytasz czy pójdziemy na plaże jak i tak to jest już postanowione - marudził a ja zmroziłam go wzrokiem. Wskazał gestem ręki aby szła. Ucieszyłam się jak małe dziecko po czym pocałowałam go w policzek i zadowolona ruszyłam w stronę drzwi. Wsiadłam do jego samochodu, w którym czuć było jego perfumy. Zajęłam miejsce pasażera i czekałam z uśmiechem na bruneta, który już po chwili siedział obok. Posłała mi sztuczny uśmiech, odpalił silnik i ruszył w drogę. Włączył radio i skupił się na jeździe. Do moich uszy dostały się pierwsze dźwięki piosenki Small Bump od Ed'a Sheerana'a. Uśmiechnęłam się wsłuchując się w słowa tej piosenki. Lubię ją zresztą jak wszystkie piosenki tego artysty. Dziwny przypadek, że leci akurat piosenka, w której jest mowa o dziecku i ciąży. Zaczęłam cicho śpiewać sobie refren, który podoba mnie się najbardziej. Spojrzałam przez okno i wtedy dostrzegłam, że jesteśmy już na parkingu niedaleko plaży. Brunet zatrzymał pojazd i wysiadł z niego. Uczyniłam to samo z wielki uśmiechem na twarzy. Wziął ode mnie torbę i razem poszliśmy na plaże. Zajęliśmy wolne miejsca rozkładając na piasku niebieski koc. Zdjęłam z siebie ubrania i zostałam w dwuczęściowym stroju. Jestem dumna z tego, że jestem w ciąży więc mogę się pochwalić moim brzuszkiem. Zresztą ojcem jest przystojny i bardzo opiekuńczy oraz kochany facet. Niech zazdroszczą. Położyłam się na kocu. Brunet także ściągnął koszulkę i został tylko w swoich czarnych spodenkach do kolan. Jego tors jest jeszcze bardziej umięśniony niż wcześniej. Poczułam falę ciepła przepływającą przez moje ciało. Ułożył się obok mnie a na nos założył czarne okulary. 
- Kiedyś myślałem, że fajnie by było zamieszkać w chmurach - odezwał się patrząc w niebo. 
- Dobry pomysł - zaśmiałam się - Człowiek czułby się jak w takim dmuchanym zamku do skakanie - dodałam nadal się śmiejąc. Zerknęłam na niego a na jego twarzy malował się uśmiech.
Ale w szkole średniej na zajęciach z przyrody pan Martinez zapytał, czy ktoś z nas kiedyś marzył o życiu w chmurach, i wszyscy podnieśli ręce. Wtedy pan Martinez wyjaśnił nam, że w chmurach wiatr wieje z prędkością dwustu czterdziestu kilometrów na godzinę, a temperatura wynosi trzydzieści stopni poniżej zera, nie ma tlenu i poumieralibyśmy w ciągu kilku sekund - mówił z powagą w głosie, ale na końcu się zaśmiał.
- To musiał byś sympatyczny gość - powiedziałam nie odrywając wzroku od jego twarzy. Odwrócił twarz w moją stronę i przygryzł dolną wargę.
- Specjalizował się w mordowaniu marzeń - odpowiedział nadal na mnie patrząc. Odwrócił wzrok i oblizał seksownie dolną wargę. Jakoś od pewnego czasu ta przyjaźń z nim zaczyna mi nie pasować. No, bo jak można przyjaźnić się z kimś takim jak Leon. On jest zbyt idealny. Mam wrażenie, że zaczynam coś do niego czuć. Do moich uszu dotarł cichy chichot. Otworzyłam oczy i przeniosłam wzrok w stronę dźwięku i moim oczom ukazały się jakieś dwie kobiety, które pożerały wzrokiem Leona. Zaśmiałam się i szturchnęłam bruneta w ramię. Spojrzał na mnie zdezorientowany a ja pokazałam mu gestem głowy na te dziewczyny. Uśmiechnął się do niech i pomachał ręką a one westchnęły. 

***
Zamoczyłam pędzel w niebieskiej farbie i zaczęłam malować kolejną ścianę na kolor błękitny. Natomiast brunet odrysowywał z szablonów czarną farbą ptaki. Oboje po półgodzinnej rozmowie ustaliliśmy, że pokój dziecka będzie błękitno-biały. Te kolory pasują i do dziewczynki i do chłopaka, a że my nie wiemy jakiej będzie płci to trzeba było coś wymyślić.
- Mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytałam z nadzieją w głosie obserwując jego ruchy. Spojrzał na mnie z uśmiechem i kiwnął twierdząco głową - Pamiętasz jak byliśmy na tym przyjęciu zaręczynowym? zaczęłam - Dostałam zaproszenie na ich ślub - ciągnęłam swoją wypowiedź. 
- Chcesz żeby z tobą  pojechał? - zapytał patrząc na mnie podejrzliwie. Przygryzłam dolną wargę i niepewnie kiwnęłam twierdząco głową.
- No wiesz skoro myślą, że jesteś moim narzeczonym i do tego jestem w ciąży to wyglądałoby podejrzanie jakbym pojechała sama - mówiłam szybko i lekko zdenerwowana na co on się zaśmiał. 
- Pojadę z tobą - odpowiedział zadowolony. Posłałam mu wdzięczny uśmiech i powróciłam do malowania - Zresztą nie puściłbym cię samą - dodał na co się delikatnie zarumieniłam. Spojrzałam na niego z promiennym uśmiechem po czym podeszłam do niego i mimo trudności przez brzuch przytuliłam. Oddał uścisk i zaśmiał się. 
- Za tydzień lecimy do Atlanty - powiedziałam zadowolona a on spojrzał na mnie zdziwiony. 
- Dobrze, że nie powiedziałaś mi dzień przy wylotem - odezwał się sarkastycznie i odsunął ode mnie po czym spojrzał zdenerwowany. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w policzek. 

***
- Już jesteście! - przywitał nas entuzjastycznie ojciec Violetty. Wyściskał nas zadowolony i zaprowadził a raczej zaciągnął do salonu. Wziąłem nasze walizki i postawiłem obok kanapy - To opowiadajcie -odezwał się i rozsiadł się na swoim fotelu. 
- Ja was przeprasza, ale jestem zmęczona - zaczęła smętnie Viola. Ostatnio jest jakaś zmęczona. Ciągle śpi, chodzi jak trup i denerwuje się o byle co. Mam nadzieję, że nie będzie chora. Przespała cały lot, wczorajszy dzień też i jeszcze chce jej się spać - Zaniesiesz walizki? - zwróciła się do mnie i pocałował w policzek. Kiwnąłem twierdząco głową i posłałem uśmiech. Udała się schodami do pokoju. 
- Zrobić ci herbaty? - zawołałem za nią zanim zdążyła wejść do pokoju. Odwróciła się do mnie i kiwnęła twierdząco głową. Już chciała coś dodać, ale uprzedziłem ją - Z cytryną, wiem - dodałem i uśmiechnąłem się. Westchnęła głośno i weszła do pokoju. Powróciłem wzrokiem na jej ojca i czekałem aż coś powie.
- To kiedy ślub? - zapytał radośnie i wymalowanym uśmiechem na twarzy. Nie spodziewałem się takiego pytania. Chciałbym 
wziąć z nią ślub, ale problem jest taki, że ona nic do mnie nie czuje i przecież nawet nie jesteśmy razem. Przyjaźnimy się i jedyne co nas łączy to dziecko. Nie raz już miałem ochotę wyznać jej swoje uczucia, ale to by wszystko zniszczyło. Trudno jest mi się z nią przyjaźnić, no ale muszę to jakoś przetrwać. Jednak pociesza mnie fakt, że to ja jestem ojcem dziecka, to moje będzie miała geny, moją krew i mam nadzieję, że chociaż trochę będzie podobne do mnie. Może kiedy już się urodzi to zbliżymy się do siebie z Violą. 

- Nie planujemy ślubu - odpowiedziałem tak jak jest. Spojrzał na mnie zdziwiony - Ważniejsze jest teraz ciąż Violi - dodałem i usiadłem na kanapie na przeciwko Germana. Już chciał coś odpowiedzieć, ale w porę zainterweniowałem - Zresztą nasze uczucia nam wystarczą i jakiś papierek z urzędu nie jest nam potrzebny - wymyśliłem a raczej ściągnąłem z jakiegoś serialu, który ogląda Violetta. Posłał mi uśmiecha i zadowolony oparł się o oparcie. 
- A jakie nazwisko będzie miało dziecko? Sam osobiście wolałbym aby nosiło takie jak moje, ale jeżeli później jednak zdecydujecie się wziąć ten ślub, to dziwne żeby dziecko miało inne nazwisko niż rodzice - mówił z taką radością w głosie, że aż chciało mnie się śmiać. Chciałem coś odpowiedzieć, ale wtedy do domu weszła Angie. I od ostatniej ich wizyty u nas muszę przyznać, że jej twarz się zaokrągliła. I w ogóle jest jakaś taka inna. Podeszła do nas uśmiechnięta i przywitała się ze mną buziakiem w policzek. Chwila. Szersza bluzka, buty na płaskiej podeszwie, zaokrąglona twarz i jeszcze pudełko z cukierni. Czy ona nie jest czasem w ciąży. Chociaż to może być tylko przypadek. Ubrała luźną bluzkę, bo dobrze się w niej czuje. Buty na płaskiej podeszwie są po prostu wygodniejsze. Zaokrąglona twarz, w końcu każdemu może się trochę przytyć a smakołyki z cukierni mogą być dodatkiem do kawy. 
- A jak tam u państwa? - zapytałem ponieważ ciekawi mnie czy jest w ciąży czy to tylko moje głupie wymysły. Oboje spojrzeli na siebie a następnie powrócili wzrokiem na mnie. 
- W porządku - odpowiedzieli jednocześnie i uśmiechnęli się - To może ja zrobię obiad - zaproponowała ewidentnie zdenerwowana Angie. 
- To ja zrobię Violetcie tą herbatę - odezwałem się i razem z matką Violi udałem się do kuchni. 

***
Obejrzałam się ostatni raz w lusterku i spokojnie mogę stwierdzić, że wyglądam jak orka, że też musiałam wybrać granatową sukienkę, na to ich głupie wesele. Spojrzałam na swój brzuch i westchnęłam głośno. Jeszcze tylko niecałe cztery miesiące i urodzę. Nigdy nie pomyślałabym, że będę miała dziecko i to jeszcze z takim mężczyzną jak Leon. Co z tego, że to wpadka, ale skoro akurat z nim to musi to mieć jakieś znaczenie. I jak na zawołanie do naszej sypialni wszedł właśnie on.
- Gotowa? - zapytał poprawiając swój krawat, który dopasowany był kolorystycznie do mojej sukienki. Sama go kupiłam i muszę przyznać, że wygląda wspaniale. Ten czarny garnitur i postawione na żel włosy. Delikatnie przygryzłam dolną wargę a mój oddech przyśpieszył swoje tempo. Podszedł do mnie uśmiechając się i patrząc zmysłowo.
- Wyglądam..
- Ślicznie - przerwał mi i uśmiechnął się. Pokręciłam przecząco głową a on zaśmiał się i złapał za rękę po czym obrócił w stronę lustra - Wiele kobiet chciałoby tak wyglądać jak ty będąc w ciąży - powiedział pochylając się do mojego ucha. Uśmiechnęłam się delikatnie a na moich policzkach pojawiły się ledwo widoczne rumieńce. Odszukałam jego dłonie i powoli położyłam je na swoim brzuchu. Oparłam głowę o jego ramię i uśmiechnęłam się szerzej.
- Dziękuję - szepnęłam i pocałowałam go w policzek - Możemy iść - dodałam po czym złapałam go za rękę i splotłam nasze dłonie a następnie wyszliśmy z pokoju.

***
Uwielbiam chodzić na wesele a jeszcze kiedy mam partnera do tańca to tym bardziej. Oczywiście w kościele było nudno, bo nie lubię tych wszystkich przysiąg, tych formułek i gadania księdza, ale teraz jest znakomicie. Aż sama zapragnęłam wyjść za mąż, ale to raczej się nie zdarzy za szybko. Jest Leon, jest dziecko w drodze, ale nie ma między nami uczucia znaczy z mojej strony ono już jest i z każdym dniem oni się powiększa nawet jeżeli tego nie chcę.
- Idziemy odpocząć? - wyrwał mnie z rozmyślań głos Leona. Od kilku minut jesteśmy na parkiecie i tańczymy. Co prawda jestem już trochę zmęczona, ale on tak wspaniale tańczy, że szkoda schodzić z parkietu. Zrobiłam smutną minę i pokręciłam przecząco głową. Uśmiechnął się do mnie - Na chwilę - dodał aby mnie przekonać. Przygryzłam dolną wargę i niechętnie kiwnęłam twierdząco głową. Ujął moją dłoń w swoją i udaliśmy się do naszego stolika. Zajęłam swoje miejsce obok jakieś starszej pani i Leona. Kiedy tylko usiadłam poczułam jak maluszek porusza się. Od razu moja ręka powędrowała na brzuch a na twarzy pojawił się uśmiech.
- Co jest? - zapytał zmartwiony brunet. Przeniosłam swój wzrok na niego i posłałam szczery uśmiech. Złapałam go za dłoń i położyłam na brzuch. Kiedy poczuł jak dziecko się rusza na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Moja ręka powędrowała na jego a głowę położyłam na jego ramieniu. Zabrał rękę z mojego brzuch po czym objął mnie nią. Obserwowałam jak panna młoda tańczy ze swoim już mężem a na mojej twarzy pojawił się uśmiech a powieki powoli opadały. Zmęczenie daje się we znaki. Przytuliłam się do ramienia Leona i wygodniej ułożyłam swoją głowę. 

- Zasypiasz - stwierdził brunet pocierając swoją ręką, która mnie obejmowała o moje ramie. Pokręciłam przecząco głową i coś wymamrotałam.  Byłam zbyt zmęczona aby cokolwiek mówić - Violu wracajmy już, jest późno a ty mi tutaj zasypiasz - dodał i pocałował mnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się sama do siebie i kiwnęłam głową, że się z nim zgadzam. Pomógł mi wstać i trzymając mnie w objęciu swojego ramienia ruszył w stronę wyjścia. Zamknęłam ponownie swoje powieki, bo oczy mnie już bolały i wtuliłam się w jego tors.
- Idziecie już? - usłyszałam głos swojej byłej przyjaciółki czyli panny młodej. Nie chciałam z nią rozmawiać więc udawałam, że śpię. Zresztą nawet nie miałam siły otworzyć oczu.
- Tak, Viola jest zmęczona - odpowiedział przytulając mnie do siebie brunet. Uśmiechnęłam się pod nosem i wtuliłam głowę w jego ramię - Lepiej będzie jak się już położy - dodał i znowu poczułam jak jego usta muskają moją głowę.
- A ty razem ze mną - wymamrotałam przytulając się jeszcze bardziej do jego torsu. Zaśmiał się  na moje słowa  i potarł ręką o moje ramię.
- Oczywiście kochanie - powiedział czule a ja uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy po czym z ledwością podniosłam głową aby na niego spojrzeć. Posłał mi ten swój cudowny uśmiech i pocałował mnie w czoło.
- A przytulisz mnie tak mocno? - zapytałam słodko patrząc w jego oczy. Uśmiechnął się szerzej i kiwnął twierdząco głową. Mam nadzieję, że tak będzie i nie mówi  tego tylko dlatego, że ona tu jest.
- Tak bardzo mocno - powiedział i wpatrując się w moje oczy. Przybliżyłam się do niego i musnęłam jego usta. Brakowało mi tego. Tych pocałunków i tego przyjemnego uczucia w środku. Ponownie oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy. Poczułam jak brunet popycha lekko moje ciało, co oznaczało, że znowu idziemy. Na szczęście jesteśmy samochodem i nie musimy zamawiać taksówki. Pomógł mi wejść do samochodu a następnie sam zajął miejsce kierowcy i odjechał.
***
Siedzę zdenerwowany przed salą porodową. Tak zaczęło się. Nie chciałem wchodzić do środka, bo pewnie bym zemdlał widząc to wszystko. Zadzwoniłem już do rodziców Violetty aby ich poinformować. Zresztą za jakieś trzy miesiące jej mama też będzie rodzić. Jednak się nie pomyliłem i miałem rację, że Angie jest w ciąży. Denerwuję się. Strasznie się denerwuję. Siedzę pod tą salą już od dwóch godzin i normalnie nerwy mnie zżerają, a kompletnie nie wiem czemu. A może dlatego, że zostanę ojcem i całe moje życie się zmieni. Wszystko, totalnie wszytko. Całe szczęście, że każdy szczegół jest gotowy. Dom Violi jest przygotowany na przyjście tego małego szkraba. Mam nadzieję, że z Violettą nie będziemy jak ci rodzice, co kłócą się bez przerwy o dziecko a w ostateczności kończą w sądzie o prawo do opieki nad dzieckiem. Dużo prościej by było gdybyśmy byli razem. Chce tego, ale nie wiem czy ona też a nie chce na nią naciskać i żeby była ze mną tylko ze względu na dziecko. Nagle z sali wyszła jakaś pielęgniarka. Od razu wstałem ze swojego miejsca i podszedłem do niej. Posłał mi uśmiech  i kiwnęła twierdząco głową. Czy to znaczy, że Violetta już urodziła? Już chciałem coś powiedzieć, ale ona wreszcie raczyła się odezwać.
- Ma pan synka, panie Verdas - oznajmiła mi z wielkim uśmiechem na twarzy. Znieruchomiałem na chwilę. To się dzieje na prawdę. Właśnie zostałem ojcem. Chwila muszę ochłonąć. Oddychaj głęboko. Masz syna. Masz SYNA. MAM SYNA. Uśmiechnąłem się szeroko i przeczesałem dłonią swoje włosy.
- Mogę do niej wejść? - zapytałem wskazując na drzwi, za którymi znajdowała się Violetta. Pielęgniarka kiwnęła twierdząco głową i ruszyła w tamtą stronę. Nie czekając na nic udałem się za nią i już po chwili ujrzałem moją Violettę. Znaczy nie do końca moją, ale niech będzie, że moją. Uśmiechnąłem się do niej, co odwzajemniła, ale widać było, że jest zmęczona. Usiadłem na krzesełku i ująłem jej dłoń.
- Jak się czujesz? - odezwałem się uśmiechnięty. Przymknęła na chwilę oczy po czym na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Pocałowałem ją w dłoń, którą przytrzymałem przy ustach.
- Zmęczona - odezwała się i cicho zaśmiała - Ale cieszę się, że jest już z nami - dodała i zerknęła w stronę inkubatora, w którym znajdował się nasz synek. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i ponownie pocałowałem jej dłoń - Idź do niego - szepnęła i ścisnęła moją dłoń. Pocałowałem ją w czoło po czym udałem się do mojego maluszka. Kiedy tylko go zobaczyłem moje oczy się zaszkliły. Jest taki malutki i śliczny. Pogłaskałem go po jego malutkiej główce a moje serce rozpływało się z nadmiaru ciepła i szczęścia. Przeniosłem swój wzrok z powrotem na Violettę, która patrzyła w naszą stronę z uśmiechem. Podszedłem do niej i kolejny raz pocałowałem w czoło.
- Jest cudowny, prawda? - odezwała się patrząc na mnie zmęczonym wzrokiem. Kiwnąłem twierdząco głową ciągle się uśmiechając.
- Odpocznij - szepnąłem i musnąłem czule jej czoło, natomiast ona złapała mnie za rękę i zamknęła swoje śliczne oczy, które mam nadzieję mały po niej odziedziczył. Usiadłem na krześle i patrzyłem to na Violę, to na naszego synka, który jeszcze nie ma imienia
***
- Nie podoba mnie się to imię - powiedziałem zgodnie z prawdą. Spojrzała na mnie spod byka - Nie chce żeby moje dziecko nazywało się jak postać z kreskówki - dodałem pod wpływem jej wzroku. Zaśmiała się cicho i pogłaskała po główce naszego synka, który leżał u niej na rękach i spał.
- No to Robert - zaproponowała przyglądając się maluchowi. Skrzywiłem się lekko i pokiwałem przecząco głową. Zerknęła na mnie kątem oka i westchnęła - Czemu? - zapytała znudzona.
- Robert Pattinson. Na prawdę chcesz żeby dziecko nazywało się jak aktor ze Zmierzchu - wytłumaczyłem a ona o dziwo przyznała mi rację.
- To może ty coś zaproponujesz - powiedziała głaszcząc z uśmiechem małego po policzku. Zmarszczyłem brwi i zastanawiałem się chwilę.
- Javier - ucieszyłem się. Momentalnie na mnie spojrzała i przeszyła wzrokiem.
- Imię po jakimś piłkarzu? - zapytała z podniesioną brwią. Przybrałem głupawy wyraz twarzy i kiwnąłem twierdząco głową. Natomiast ona zrobiła mi na złość i pokiwała przecząco. Zrobiłem smutną minę i spuściłem głowę, może wtedy zmięknie.
- Wiem, Nataniel - oznajmiłem ucieszony a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Spojrzała z uśmiechem na małego i pocałowała go w czółko. Od razu moje kąciku ust podniosły się do góry.
- Podoba ci się - zwróciła się szeptem i takim uroczym głosem do małego. Mój uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. Odwróciła wzrok od małego i spojrzała na mnie po czym kiwnęła twierdząco głową. Posłałem jej promienny uśmiech a ona znowu wróciła spojrzeniem na malucha - Nataniel Verdas - zaśmiała się i uśmiechnęła. Zdziwiłem się na jej słowa. Mały będzie nosił moje nazwisko a nie jej. Ja tam nie narzekam a nawet bardzo się z tego cieszę. Po moim ciele rozpłynęła się fala ciepła i radości.
***
- Jesteś taki śliczny - szepnęłam patrząc na mojego szkraba, który leżał w swoim łóżeczku. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi dużymi zielonymi oczami - I taki podobny do Leona - dodałam głaskając go po jego delikatnym policzku. Nie mogę uwierzyć, że ma już dwa miesiące a przecież jest jeszcze taki malutki. Usłyszałam dzwonek do drzwi, uśmiechnęłam się do małego i pocałowałam go w czółko - Twój tatuś przyszedł - zaśmiałam się i wzięłam małego na ręce. Zeszłam ostrożnie ze schodów po czym udałam się do drzwi aby je otworzyć. Nie myliłam się za nimi stał uśmiechnięty jak zwykle Leon. Posłałam mu swój promienny uśmiech, który oczywiście odwzajemnił po czym przywitał się ze mną buziakiem w policzek. Znowu to mrowienie w miejscu gdzie znajdowały się jego usta. Muszę w końcu mu  powiedzieć, że nie chce tylko przyjaźni i go kocham.
- Hej, maluchu - zwrócił się do naszego małego i pogłaskał go po główce, na której jest już sporo włosków w takim samym kolorze jaki ma Leon. Czy nasze dziecko nie mogło odziedziczyć czegoś po mnie. Mam nadzieję, że chociaż charakter będzie miał po mnie. Otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam go do środka.
- Jesteś może głodny? - zapytałam idąc w stronę salonu. Usiadłam z małym na kanapie a brunet uczynił to samo. Uśmiechał się w taki uroczy sposób do Nathana i bawił się jego rączką. Spojrzał na chwilę na mnie i pokiwał przecząco głową.
- A jak się czuje twoja mama? - zapytał nie patrząc na mnie tylko na naszego synka, który uśmiechał się do niego. Zaśmiałam się cicho i ostrożnie podałam mu małego.
- Ona dobrze, ale tato wariuje - odpowiedziałam ze śmiech patrząc na Leona i jego uśmiech. Spojrzał na mnie zdziwiony i zaśmiał się na moje słowa - Wiesz mama ma humorki - dodałam a on kiwnął twierdząco głową  - Idę po coś do jedzenia - oznajmiłam po czym wstałam ze swojego miejsca - Na pewno nie jesteś głodny? - zapytałam dla pewności patrząc na niego. Pokiwał twierdząco głową i uśmiechnął się. Schyliłam się i pocałowałam małego w główkę po czym wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do kuchni.
***
Uśmiechnęłam się do siebie widząc jak Leon siedzi na kocu w ogrodzie i bawi się z małym. Oni są cudowni. Napiłam się kawy i zdecydowanym krokiem ruszyłam w ich stronę a raczej w stronę stolika. Usiadłam wygodnie na drewnianym krzesełku i kontynuowałam obserwowanie ich. Chciałbym widzieć ten obrazek codziennie. Śliczny ogród, słońce i Leon bawiący się z Nathanem. Brunet spojrzał w moją stronę i posłał delikatny uśmiech. Odstawiłam kubek z kawą na stolik i wstałam ze swojego miejsca po czym uśmiechając się podeszłam do nich. Pogłaskałam po główce Nathana, który już potrafi siedzieć, ale tylko przy pomocy kogoś. Położyłam się na kocu i swój wzrok skierowałam na małego.
- Ma twoje oczy - odezwałam się i uśmiechnęłam do małego po czym złapałam za jego małą rączkę - Zresztą cały jest do ciebie podobny - dodałam i tym razem zerknęłam na niego. Uśmiechnął się do mnie i podniósł małego po czym także się położył obok mnie a Nathana usadził sobie na brzuchu podtrzymując go rękami. Mały się zaśmiał i nachylił się do twarzy Leona i wsadził swoje małe paluszki do jego buzi. Uśmiechnęłam się i poprawiłam Nathanowi bluzkę, która się podwinęła.
- Idziesz do mamy? - zwrócił się słodko do małego i podniósł go tak, że nasz synek znajdował się nad jego twarzą i śmiał się uroczo. Na mojej twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech. Mama. Jak to pięknie brzmi. Przysunęłam się bliżej Leona tak, że moja głowa znajdowała się w zagłębieniu jego szyi. Pogłaskałam małego po policzku a brunet zbliżył go do mnie, że mogłam pocałować go w policzek. Zaśmiał się uroczo i powrócił wzrokiem na Leona. Także na niego spojrzałam i uśmiechnęłam się po czym złożyłam na jego policzku czuły pocałunek. Uśmiechnął się pod nosem i położył małego  na swojej klatce piersiowej.
***
Usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają. Z pewnością ktoś nas odwiedził a tym kimś jest oczywiście Leon. Wychyliłam lekko głowę z kuchni a moim oczom ukazał się Nathan, który próbował podbiec do bruneta, co wyglądało komicznie ponieważ ledwo co chodzi a już chce biegać. Nie wierzę, że ma już prawie rok a ja i Leon nadal jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie mogę się zebrać na odwagę i zacząć ten temat, zresztą to chyba należy do działki facetów, no chyba, że nic do mnie nie czuje, ale przecież jego zachowanie mówi samo za siebie, że jest inaczej. Poczułam jak ktoś całuje mnie w policzek. Uśmiechnęłam się czując to cudowne mrowienie na swojej skórze.
- Miałeś być pod wieczór - odezwałam się zerkając na niego kątem oka. Usiadł sobie wygodnie na krześle i posadził małego na kolanie.
- Wiem, ale się stęskniłem - odpowiedział uśmiechając się do mnie tym swoim cudownym uśmiechem. I to także mały po nim odziedziczył. Odwróciłam się w jego stronę i wycierając ręce w ściereczkę oparłam się o blat.
- Zostaniesz na kolacji? - zapytałam z uśmiechem po czym podeszłam do niego i kucnęłam przy małym. Zmarszczył brwi i zerknął na piekarnik.
- Będzie kurczak? - zapytał z nadzieją w głosie, na co ja się zaśmiałam i kiwnęłam twierdząco głową - To chętnie zostanę - zaśmiał się i puścił do mnie oczko.
- W takim razie nakryj do stołu - oznajmiłam mu i zabrałam z jego kolan małego po czym udałam się w stronę salonu. W odpowiedzi usłyszałam tylko jak głośno wzdycha.
***
Wzięłam do ręki kieliszek z czerwonym winem po czym ponownie usiadłam obok Leona. Spojrzałam na niego i w tym samym czasie on także na mnie spojrzał. Uśmiechnął się do mnie, co oczywiście odwzajemniłam.
- Jest już późno, będę się zbierał - odezwał się i wstał ze swojego miejsca - Dzięki za kolację - dodał pochylając się nade mną. Musnął mój policzek i udał się w stronę drzwi. Od razu wstałam ze swojego miejsca i poszłam za nim. Złapałam go za nadgarstek i odwróciłam w swoją stronę. Spojrzał na mnie pytająco a ja miałam ochotę go pocałować.
- Zostań na noc - zaproponowałam z uśmiecham. Przygryzł dolną wargę  i już chciał coś powiedzieć, ale przeszkodziłam mu - Proszę - dodałam podchodząc do niego. Spojrzał mi prosto w oczy i uśmiechnął się delikatnie po czym kiwnął twierdząco głową. Uśmiechnęłam się szerzej i przybliżyłam do niego wciąż patrząc w jego oczy. Zbliżył się do mnie a jego dłoń powędrowała na mój policzek. Od razu moje serce przyśpieszyło swój rytm. Przymknęłam na chwilę oczy czując jego delikatną dłoń. Przybliżył się jeszcze bardziej. Czekałam aż jego usta w końcu dotknął moich, ale niestety przerwał nam płacz Nathana. Odsunęliśmy się do siebie jak oparzeni. Spuściłam głowę na dół i nie odzywając się poszłam do pokoju małego. Przeklinałam w myślach, że nie doszło do tego pocałunku. Podeszłam do łóżeczka małego i wziąłem go na ręce. Ucałowałam czule jego czółko aby się uspokoił, co ku mojemu zdziwieniu podziałało. Zaczęłam nimi lekko kołysać po czym odłożyłam go z powrotem do łóżeczka. Uśmiechnęłam się do niego a on zamykał powoli swoje śliczne oczka. Westchnęłam głośno i udałam się z powrotem do salony gdzie zostawiłam Leona. Ujrzałam go na kanapie jak wpatrywał się w ścianę i stukał nerwowo palcami o zagłówek kanapy. Usiadłam obok niego i dopiero wtedy zwróciłam na siebie jego uwagę. Patrzył na mnie jakby się nad czymś zastanawiał. Już otwierałam usta aby coś powiedzieć, ale poczułam na swoich ustach jego miękkie i ciepłe wargi. Pocałował mnie! Te jego cudowne usta. Chciałam oddać pocałunek, ale niestety odsunął się ode mnie. Spuścił głowę i podrapał się nerwowo po karku. Tak to się nie skończy. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie i zachłannie wpiłam się w jego usta. Znowu moje serce przyśpieszyło swój rytm. Poczułam jak jego dłonie oplatają się wokół mojej tali. Podniosłam się delikatnie  po czym usiadłam okrakiem na jego kolanach. Pogłębił pocałunek dołączając do tego swój język. Przeniosłam swoje dłonie z jego twarzy we włosy. Odsunęłam się od niego ponieważ zabrakło mi tchu. Oparłam swoje czoło o jego i próbowałam opanować swój oddech. Zacisnął swoje dłonie na moich biodrach i uśmiechnął się.
- Zamieszkaj z nimi - wyszeptałam w jego usta. Otworzyłam swoje oczy i spojrzałam w jego - Spróbujmy - dodałam a on nie do końca wiedział o co mi chodzi - Stwórzmy prawdziwą rodzinę - ciągnęłam swoją wypowiedź a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Musnął czule moje usta i kiwnął twierdząco głową. Uśmiechnęłam się i ponownie wpiłam w jego wargi. Podniósł mnie lekko i ułożył na kanapie a sam zawisł nade mną wciąż całując moje usta.
***
Przebrałam się z piżamy w codzienne ubrania po czym udałam się do kuchni gdzie powinien znajdować się mój Leon. Tak od miesiąca jesteśmy ze sobą, mieszkamy razem i wychowujemy naszego małego szkraba, który z każdym dniem jest coraz słodszy.  Kiedy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia moim oczom ukazał się brunet gotujący coś. Objęłam go mocno od tyłu i ucałowałam jego nagie plecy. Uwielbiam poranki. Widok Leona w samych bokserkach przy kuchence robiącego mi śniadanie. Życie jak w bajce.
- Hej kochanie - odezwał się i odchylił do tyłu aby móc pocałować mnie w policzek, co było nieco trudne - Chciałem ci przynieść śniadanie do łóżka, ale zniszczyłaś moje plany - dodał i obrócił się do mnie. No ideał, po prostu ideał nie facet. Pocałowałam namiętnie jego usta i oplotłam jego tors swoimi ramionami.
- Jeszcze nic straconego - odpowiedziałam i zaczęłam całować jego tors.W odpowiedzi usłyszałam tylko jego śmiech a po chwili poczułam jak podniósł mnie i kieruje się w stronę jadalni. Posadził mnie na stole i już chciał pójść po śniadanie, ale zatrzymałam go łapiąc za bokserki. Przyciągnęłam go do siebie i wbiłam w jego usta a moja ręka powędrowała na jego przyrodzenie. Jęknął w moje usta i przygryzł moją dolną wargę.
- Ja nie jestem w menu - powiedział uwodzicielsko i musnął swoimi ustami moją szyję. Tym razem to z moich ust można było usłyszeć cichy jęk.
- Jesteś w moim osobistym menu - wyjąkałam i przyciągnęłam go bliżej siebie. Przeniósł swoją rękę na guzik od moich spodni po czym zwinnym ruchem go odpiął i powoli wsunął w moje majtki swoją dłoń. Jęknęłam i wbiłam paznokcie w jego plecy. Zaczął delikatnie masować moją łechtaczkę nie przestając rozpieszczać swoimi pocałunkami mojej szyi. Co chwilę zaciskałam swoją dłoń na jego przyrodzeniu i czułam jak się unosi. Już chciałam włożyć rękę pod jego bokserki, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Brunet odsunął się ode mnie i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Chciał ode mnie odejść, ale przytrzymałam go.
- Nie przerywaj - wyszeptałam dysząc w jego usta i zaczęłam ponownie go całować i pieścić jego członka. Nie interesował mnie dzwoniący dzwonek, ponieważ moja cała uwaga skupiona była na Leonie. Jęknęłam cicho kiedy przeszedł z pocałunkami na mój obojczyk. Mój oddech stał się szybszy a w uszach zaczęło szumieć.
- Dlatego nie otwierają - usłyszałam nagle głos swojego ojca. Momentalnie oprzytomniałam a Leon jak oparzony odsunął się ode mnie. Na moich policzka widoczne było wielkie rumieńce. Zeskoczyłam ze stołu i stanęłam obok bruneta i zasłoniłam swoją dłuższą bluzką rozpięte spodnie. Gorzej miał Leon ponieważ był w samych bokserkach a jego członek, uniósł się trochę.
- Jesteś okropny wiesz - odezwała się moja mama, która stanęła obok ojca z małą Emilią na rękach. Spojrzała na niego zabójczym wzrokiem a on posłał jej pytające spojrzenie.
- Pójdę się ubrać - speszył się Leon i jak najszybciej wyszedł z pomieszczenia. Przygryzałam dolna wargę widząc jak jego pośladki prezentują się w tych bokserkach. Kiedy zniknął mi z pola widzenia wróciłam wzrokiem na ojca i tak jak mama zaczęłam go nim mordować.
- Na prawdę musiałeś nam przerwać - warknęłam w jego stronę i udałam się do kuchni gdzie znajdowało się moje śniadanie. Usłyszałam tylko jego śmiech a po chwili jak odchodzi. Do kuchni weszła moje mama i spojrzała na mnie z uśmiechem. Spłonęłam rumieńcem i zaczęłam konsumować śniadanie - Niezapowiedziana wizyta? - zaśmiałam się i spojrzałam na nią pytająco. Kiwnęła twierdząco głową i usiadła ostrożnie na krześle obok mnie, uważając aby nic nie zrobić małej - Na ile? - zapytałam a ona pokazała mi tylko trzy palce. Zostają trzy dni, świetnie. Ale i tak nie odpuszczę sobie przyjemnej nocy z Leonem, tylko tym razem postaram się być ciszej.
***
- Hej, kochanie - przywitałam się z Leonem tuląc się do jego pleców. Odwrócił się w moją stronę z uśmiechem i objął w tali. Odwzajemniłam jego śliczny uśmiech i złapałam za jego marynarkę. Przyciągnęłam go do siebie i złożyłam na jego miękkich ustach namiętny pocałunek.
- Wreszcie coś ciekawego - wymruczał w moje usta i pocałował mnie w szyję - Nawet nie wiesz jak się tutaj nudzę - dodał i posadził mnie na swoim biurku a sam stanął pomiędzy moimi nogami. Przygryzłam dolną wargę i złapałam za jego krawat i owinęłam go sobie wokół dłoni. Ujął moją twarz w swoje dłonie i  przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze - Niepotrzebnie dałem się namówić twojemu ojcu na to - mówił i przetarł swoim nosem o mój, co wywołało u mnie cichy chichot. Zjechałam jedną ręką na jego tors i włożyłam palce między jego jednym a drugim guzikiem, dzięki czemu poczułam na nich jego tors. Przybliżyłam się do niego i musnęłam delikatnie jego usta - A gdzie mały? - zapytał i zszedł pocałunkami na moją szyję. Jęknęłam cicho i odpięłam jego dwa środkowe guziki po czym przejechałam paznokciami po jego skórze, na co napiął swoje mięśnie.
- Został na chwile z Ludmiłą - zachichotałam. Odsunął się ode mnie niechętnie i zerknął na papiery leżące na jego biurku. Musnęłam ostatni raz jego cudowne usta i zeskoczyłam z blatu biurka. Niechętnie zajął miejsce na fotelu i zabrał się za te papiery.
- A miałam pytać jaki prezent kupujemy na wesele - odezwałam się i położyłam rękę na jego karku po czym zaczęłam bawić się jego włosami. Spojrzał na mnie po czym zmarszczył brwi - Rozumiem, że mam się tym sama zająć - stwierdziłam po jego wyrazie twarzy. Uśmiechnął się do mnie i pokiwał twierdząco głową - To w takim razie widzimy się w domu - szepnęłam prosto w jego usta i złożyłam na nich namiętny pocałunek. Już chciałam wychodzić, ale ktoś zapukał do gabinetu. Po czym za pozwoleniem ta osoba weszła do środka. Zmarszczyłam brwi widząc jakąś młodą dziewczyną z długimi nogami i krótką spódniczką. No urodę ma niczego sobie. Uśmiechnęła się do mnie i podeszła do biurka Leona. Widziałam w jej oczach co najchętniej by z nim zrobiła. Nachyliła się nad nimi i pokazując swój biust podała mu papiery. Już ma u mnie przechlapane, ta dziewczynka. Przygryzła dolną wargę patrząc na mojego bruneta, który czytał jakieś papiery. Po chwili jednak odsunęła się i kręcąc zachęcająco pośladkami wyszła z pomieszczenia. Zagotowałam się w środku.
- Albo wiesz zostanę - postanowiłam i podeszłam do mojego Leona po czym odsunęłam jego fotel i usiadłam na nim okrakiem. Spojrzał na mnie zdziwiony a ja nie czekając na nic wpiłam się w jego usta. Oddał oczywiście pocałunek i objął mnie w tali. Jednak nasz pocałunek został przerwany przez otwierające się drzwi. Odsunęłam się od Leona i spojrzałam w tamtą stronę a moim oczom ukazała się ta dziewczyna. Uśmiechnęłam się sama do siebie a ona jakby speszona wszyła zamykając za sobą drzwi. Powróciłam wzrokiem na bruneta i przygryzłam dolną wargę - Teraz już wie, że jesteś wyłącznie mój i ma trzymać łapy przy sobie - szepnęłam przy jego ustach. Przygryzłam jego dolna wargę, na co on zacisnął swoje dłonie na moich pośladkach. Jęknęłam cicho i pocałowałam namiętnie jego usta.
***
- Wiesz, że to już nasze drugie wesele, na którym byliśmy razem - odezwałam się do Leona, który leżał na brzuchu po skosie na  łóżka w hotelu. Odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się delikatnie. Przybliżyłam się do niego i musnąłem czule jego usta. Zamknął oczy a ja przybliżyłam się do niego i nosem smyrałam go po policzku. Wplotłam jedną rękę w jego włosy a drugą położyłam na jego.
- Leoś - szepnęłam mu do ucha a on tylko coś wymruczał. Nie dziwię się, że jest zmęczony, w końcu jakieś pięć minut temu wróciliśmy z wesela a jest piąta nad ranem - Kocham cię - wyszeptałam przytulając swoją twarz do jego. Po raz pierwszy mu to powiedziałam. Nie wiem dlaczego tyle z tym zwlekałam. Otworzył momentalnie oczy i spojrzał na mnie zdziwiony jednak po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Ja też cię kocham - szepnął patrząc mi w oczy. Czułam jak moje serce się roztapia. Musnęłam czule jego usta a on pogłębił pocałunek i odwrócił się na plecy a ja leżałam na nim. Odsunęłam się delikatnie od niego i patrzyłam mu prosto w oczy. Te śliczne oczy, w których teraz można były dostrzec iskierki.
- Obiecałem sobie, że jeżeli usłyszę od ciebie, że mnie kochasz to ci się oświadczę - szepnął patrząc mi prosto w usta. Uśmiechnęłam się delikatnie i musnęłam jego usta - Wyjdziesz za mnie? - zapytał otulając mnie ramionami. Znieruchomiałam. Myślałam, że sobie żartował. Czułam, że moje ręce zaczęły się pocić a serce wali jak oszalałe - Wiem, że to nie jest zbyt romantyczne i nie mam nawet przy sobie pierścionka, ale... - uciszyłam go pocałunkiem.
- Wyjdę za ciebie - zgodziłam się i ponownie złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek - A pierścionka, nie chce bo już go mam - dodałam i pokazałam mu dłoń, na której nadal spoczywał pierścionek, który kupiliśmy wtedy jak udawaliśmy. Już chciał coś powiedzieć, ale ponownie mu przerwałam pocałunkiem. Odwzajemnił go po czym obrócił się tak, że teraz leżałam pod nim.
***
Weszłam z powrotem do naszego ogrodu i usiadłam sobie na rozkładanym krześle. Mały biega sobie po ogrodzie a mój narzeczony jest w firmie. Uśmiechnęłam się widząc szczęśliwą twarz Nathana. Wzięłam do ręki katalog z sukniami ślubnymi. Wiem, że nie ustaliliśmy jeszcze z Leonem daty a nawet konkretnie okresu, w którym będzie nasz ślub, ale ja już chcę się w małym stopniu przygotować. No dobra może nie w małym, bo już w internecie szukałam jakiś ładnych lokali niedaleko i sprawdzałam jaki termin maja wolny. Zachowuję się jak jakaś nienormalna, ale jestem zaręczona z wspaniałym mężczyzną, z którym mam dziecko więc mogę sobie wariować. Usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Niechętnie sięgnęłam po telefon leżący na stoliku i spojrzałam na wyświetlacz aby zobaczyć kto dzwoni. Tata. Czy on nie ma swojego życia tylko wiecznie do mnie wydzwania i wypytuje o wszystko. Z zawahaniem wcisnęłam zieloną słuchawkę. 
- Po co znowu dzwonisz tato? - zapytałam znudzonym głosem. Odchrząknął głośno.
- Chciałem tylko zapytać co tam u was - odpowiedział oburzony. Zaśmiałam się cicho i odłożyłam katalog na stolik.
- Wszystko w porządku - mówiłam ze śmiechem patrząc na Nathana.
- A co tam u mojego wnuka? - dopytywał i jestem pewna, że na jego twarzy wymalowany jest uśmiech.
- Z dnia na dzień coraz bardziej rozrabia - zaśmiałam się - I odpowiem na twoje kolejne pytanie u mnie i u Leona wszystko gra - mówiłam nadal się śmiejąc. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania.
- Kochanie! - krzyknął Leon a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Ogród! - oznajmiłam mu i powróciłam do rozmowy z moim ojcem.
- Leon wrócił? Daj mi go do słuchawki - odezwał się ojciec. Mogłam się tego spodziewać. Poczułam jak ktoś całuje mnie w szyję. Uśmiechnęłam się i obróciłam głowę w stronę Leona. Podałam mu telefon do ręki i bez głośnie oznajmiłam, że dzwoni mój ojciec. Uśmiechnął się i zabrał od mnie telefon po czym zaczął z nim rozmawiać. Wstałam ze swojego miejsca i udałam się w stronę Nathana, który bawił się jakimiś zabawkami. Wzięłam go na ręce i ruszyłam z powrotem do stolika, przy którym siedziałam. Jednak mały wyjątkowo dzisiaj nie może usiedzieć na miejscu i kiedy tylko posadziłam go na krzesełku zszedł z niego trochę nieudolnie po czym pobiegł z powrotem do swoich zabawek. Poczułam nagle jak ktoś czule całuje mnie w policzek. Uśmiechnęłam się pod nosem po czym obróciłam w stronę Leona.
- Mam coś dla ciebie - szepnął prosto w moje usta po czym delikatnie pocałował mnie w nos. Zmarszczyłam go pod wpływem jego dotyku. Wyciągnął za swoich pleców jakiś pakunek a następnie podał mi go. Odsunęłam się od niego i patrzyłam pytająco - Otwórz - zachęcił mnie z uśmiechem. Niepewnie chwyciłam za końcówkę jednej wstążki po czym pociągnęłam. Zaśmiałam się kiedy moim oczom ukazała się książka Wciąż ją kocham.
- Na prawdę? Książka? - zapytałam ze śmiechem po czym na niego spojrzałam. Uśmiechnął się szeroko. Kiwnął głową dając mi tym samym znak abym otworzyła. Co jakaś dedykacja od autora specjalnie dla mnie? Tylko szkoda, że nie znam autora. Westchnęłam cicho i zrobiłam to o co mu chodziło. Otworzyłam szeroko oczy widząc, że w książce na środku jest wycięty kwadrat a w nim śliczny pierścionek. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech kiedy pod spodem zauważyłam napis Wyjdziesz za mnie?. Przeniosłam wzrok na niego a moje oczy się zaszkliły. Odłożyłam książkę razem z pierścionkiem na stolik po czym ujęłam jego twarz w swoje dłonie i wpiłam się w jego usta. Czułam przez pocałunek, że się uśmiechem.
- Czyli się zgadzasz? - zapytał patrząc mi prosto w oczy, z których leciały pojedyncze łzy szczęścia. Zaśmiałam się na jego słowa i ponownie go pocałowałam tym razem brutalniej. Odsunęłam się od niego i wzięłam do ręki z powrotem książkę, z której wyjęłam pierścionek i podałam mu go a następnie wystawiłam ku niemu dłoń. Z uśmiechem założył mi go na palce, na którym znajdował się wcześniejszy pierścionek także zaręczynowy. Zarzuciłam mu ręce na szyję i już chciałam pocałować, ale ktoś nieoczekiwanie wszedł sobie do naszego domu. Tym kimś okazała się być Ludmiła, która zdenerwowana wparowała do środka a za nią przybity Federico. Odchyliłam głowę do tyłu i głośno westchnęłam. Mój narzeczony zaśmiał się cicho po czym pocałował mnie w szyję i odsunął się ode mnie.
- Zwariuję z nim - odezwała się Ludmiła podchodząc do nas a za nią Fede.
- Matko żartowałem a ty się wkurzasz - powiedział z pretensjami za co został skarcony wzrokiem przez swoją żonę. Uderzyła go z pięści w ramię i usiadła na drewnianym krześle.
- Zostaniecie na obiedzie? - zapytałam aby rozluźnić trochę atmosferę. Oboje kiwnęli głową a ja skwitowałam ich odpowiedź uśmiechem - Leon idź po małego, a ja odgrzeję obiad -
dodałam patrząc z uśmiechem na niego. Odwzajemnił mój uśmiech i poszedł zabrać naszego szkraba.
***
- Mam nadzieję, że to coś ważnego - odezwał się ojciec siadając u nas w salonie na fotelu. Denerwuje się kiedy zapraszamy go do siebie, denerwuje się kiedy mówiłam, że nie mamy zbytnio czasu na odwiedziny. Nie zadowolisz. Uśmiechnęłam się do niego po czym postawiłam na stolik kubek z kawą dla ojca. Zajęłam z powrotem miejsce obok Leona. Objął mnie ramieniem wciąż się uśmiechając - Słuchajcie nie mam za dużo czasu więc przejdźcie od razu do rzeczy - powiedział po czym oparł się łokciami o swoje kolana. Spojrzałam z uśmiechem na bruneta i wstałam ze swojego miejsca po czym podeszłam do komody i wyciągnęłam z drugiej szuflady białą kopertę ozdobioną czerwoną kokardką. Podałam ją mojemu ojcu i zajęłam z powrotem miejsce obok mojego ukochanego. Patrzył na nią pytającym wzrokiem po czym spojrzał na nas. Powolnym ruchem otworzył kopertę po czym wyciągnął z niej kremowe zaproszenie.
- Violetta Castillo i Leon Verdas pragnąc się podzielić swym szczęściem najserdeczniej zapraszają Germana i Angeles Castillo na uroczystość zawarcia Sakramentu Małżeństwa 12 lipca .. - przerwał i spojrzał na nas. Z jego twarzy nie mogłam wyczytać nic. Cieszył się czy nie? Ścisnęłam mocniej dłoń Leona i przełknęłam głośno ślinę. Ojciec wstał ze swojego miejsca po czym rozłożył ręce i szeroko się uśmiechnął - No nareszcie! - krzyknął radośnie a ja zmroziłam go wzrokiem, bo jakieś dziesięć minut temu Nathan w końcu zasnął. Oboje z Leonem wstaliśmy z kanapy i ojciec zaczął nas ściskać a raczej dusić - Ale chwili przecież to za niecały miesiąc - spoważniał i zerknął jeszcze raz na datę naszego ślubu.
- Tak, wiem - zaczęłam i sięgnęłam ręką po kubek z herbatą po czym się napiłam - Nie mieliśmy czasu wcześniej aby wam je przekazać a pocztą nie wypadało - dodałam i ponownie oparłam się o oparcie kanapy lądując w objęciu ramienia Leona - W tym tygodniu mieliśmy do was jechać, ale mały się rozchorował więc zaprosiłam was - oznajmiłam i uśmiechnęłam się do Leona - Szkoda, że mama nie przyjechała, ale rozumiem, że jest zajęta - dodałam. Położyłam głowę ramieniu bruneta i przytuliłam się do niego. Nagle usłyszeliśmy płacz Nathana. Już chciałam wstać aby pójść do niego, ale zatrzymał mnie Leon.
- Ja pójdę - pocałował mnie w policzek i wbiegł po schodach na piętro. Odprowadziłam go wzrokiem po czym ponownie spojrzałam na niego. Patrzył na mnie z szerokim uśmiechem.
- Przeraża mnie ten twój uśmiech - oznajmiłam i ponownie napiłam się herbaty. Zaśmiał się na moje słowa i już chciał coś powiedzieć, ale zamilkł ponieważ po schodach zszedł Leon z Nathanem na rękach. Mój kochany synek ubrany był w zielony pajacyk z uroczą małpką na przodzie. Uśmiechnęłam się sama do siebie widząc ich. Brunet podszedł do mnie z małym i posadził mi go na kolanach a ten automatycznie się we mnie wtulił.
- Wciąż ma gorączkę - oznajmił Leon trzymając mu rękę na czole. Przygryzłam dolną wargę i podniosłam małego po czym spojrzałam na niego. Miał czerwone policzka, w których wyglądał przeuroczo.
- Przyniosę coś na zbicie gorączki - powiedziałam i ostrożnie podałam mu Nathana. Posadził go sobie na kolanach i przytulił, co wyglądało strasznie słodko. Udałam się do kuchni aby z górnej szafki wyciągnąć lekarstwa. Wyszukałam odpowiedniego syropu dla małego oraz łyżeczkę i wróciłam z nim do salonu. Zajęłam z powrotem swoje miejsce i chciałam wziąć na ręce Nathana, ale przykleił się do torsu Leona i nie dało się go ruszyć. Nalałam cieczy na łyżeczkę i dałam ją małemu, który niechętnie, ale na szczęście wypił. Pocałowałam go w czoło i tak jak Nathan przytuliłam się do Leona a raczej do jego ramienia, bo nasz synek leżał na Leonie i chyba znowu zasypiał.
- Wiesz lepiej zaniosę go do pokoju - stwierdził mój przyszył mąż patrząc na Nathana. Kiwnęłam głową i ostatni raz pocałowałam synka w czoło.
- Tak, ja też się będę zbierał - oznajmił ojciec i wstał ze swojego fotela w tym samym czasie co Leon. Spojrzał z smutkiem na swojego wnuka i pogłaskał go po głowie. Także podniosłam się z kanapy i odprowadziłam ojca do drzwi a Leon w tym czasie poszedł do pokoju małego - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu zdecydowaliście się na ślub - powiedział po czym pocałował mnie mocno w policzek. Zaśmiałam się na jego słowa i przytuliłam go z całej siły - Trzymaj cie się - dodał po czym wyszedł z naszego domu. Zamknęłam za nim drzwi po czym udałam się do pokoju małego. Kiedy tylko przekroczyłam próg moim oczom ukazał się Leon leżący z wtulonym w niego Nathanem. Uśmiechnęłam się sama do siebie i najciszej jak potrafiłam podeszłam do łóżka. Pocałowałam Leona delikatnie w usta.
- Idę zrobić kolację - oznajmiłam cicho a on się uśmiechnął i pokiwał głową.
- Zaraz do ciebie przyjdę - szepnął i spojrzał na Nathana. Pocałowałam go ponownie w usta i zamykając drzwi do pokoju wyszłam na korytarza po czym udałam się do kuchni aby przygotować kolację.
***
Założyłam na siebie białą koszulę a od tego zwykłe dżinsowe spodenki i z wielkim uśmiechem na twarzy zeszłam na dół do kuchni. Schodząc po schodach do moich nozdrzy dostał się niesamowity zapach jajecznicy i tostów. Od razu na mojej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Zerknęłam na swój biały zegarek. Nie spodziewałam się tego. Jest już po pierwszej. Musiałam mieć mocny sen skoro spałam tak długo. Usłyszałam z kuchni piosenkę lecąca z radia a także cichy śpiew Leona. Natychmiastowo weszłam do pomieszczenia i przytuliłam się do jego pleców odzianych w koszulę.
- Wreszcie wstałaś - zaśmiał się i wyłożył na talerz porcję jajecznicy. Nie odpowiedziałam tylko jeszcze bardziej się do niego przytuliłam.
- Od wczoraj jesteś tylko mój - szepnęłam przytulona do jego pleców. Przestał wykonywać swoją czynność i odwrócił się do mnie przodem po czym ujął moją twarz w swoje dłonie i namiętnie mnie pocałował. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i pogłębiłam go. Uwielbiam kiedy całuje mnie z taką czułością, ogólnie uwielbiam jego pocałunki. Odsunął się ode mnie. Patrzył na mnie z uśmiechem.
- Oczywiście pani Verdas - szepnął wprost w moje usta, które ponownie musnął. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Puścił do mnie oczko a następnie chwycił talerze z naszym śniadaniem i udał się do jadalni. Nadal się uśmiechając udałam się za nim .
- A gdzie Nathan? - zapytałam siadając do stołu. O tej porze znając naszego synka powinien biegać i rozrabiać w salonie. Spojrzałam na Leona a on tylko się uśmiechnął.
- Nakarmiłem go i o dziwo poszedł spać - odpowiedział i zaczął jeść przygotowane śniadanie - Zabieram go później na plac zabaw żebyś mogła odpocząć - oznajmił z uśmiechem a ja zrobiłam smutną minę i wstałam ze swojego miejsca po czym podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach - Albo jak chcesz możesz iść z nami - zaśmiał się i objął mnie w tali. Uśmiechnęłam się do niego promiennie i musnęłam czule jego usta, które już oficjalnie należą tylko do mnie.
- Z chęcią z wami pójdę - szepnęłam w jego usta bawiąc się jedną rękę jego koszulą. Zaśmiał się na moje słowa i wsadził mi do buzi widelec z jajecznicą. Jak zwykle pyszne. Usadowiłam się wygodniej na jego kolanach, bo nie miałam zamiaru z nich schodzić. Zdecydowanie są zbyt wygodne. Uśmiechnęłam się do niego i już chciałam go pocałować, ale nasze kochane dziecko postanowiło się obudzić. Westchnęłam głośno i wstałam z kolan Leona.
- Zjedz śniadanie a ja pójdę do niego i go ubiorę - powiedział patrząc na mnie z uśmiechem po czym ujął moją twarz w swoje dłonie i musnął moje usta - I przy okazji się przebiorę - dodał i ponownie musnął moje usta. Przygryzłam dolną wargę i zmarszczyłam brwi. Już chciał odejść, ale w ostatniej chwili chwyciłam go za nadgarstek i obróciłam w swoją stronę po czym pocałowałam.
- Kocham Cię - powiedziałam z uśmiechem, co oczywiście odwzajemnił.
- Ja to wiem, kochanie - zaśmiał się i skradł mi buziaka.
- Niby skąd? - zapytał udając zdziwioną. Puścił do mnie oczko nadal się uśmiechając.
- Inaczej byś za mnie nie wyszła - odpowiedział i zadowolony udałam się do góry zapewne do pokoju naszego synka. Uśmiechnęłam się sama do siebie
- Ma rację, jak zwykle - szepnęłam pod nosem i wróciłam do jedzenia śniadania, które przyszykował.
***
- Leon! - krzyknęłam wychodząc z łazienki. Nie otrzymałam odpowiedzi. Westchnęłam głośno i zeszłam do salonu, gdzie powinien być. Ku mojemu zdziwieniu nie siedział na kanapie. Ostatnią opcją jest nasza sypialnia. Poszłam z powrotem na górę i udałam się od raz do sypialni. Leżał na łóżku i gapił się w sufit - Kochanie - powiedziałam z uśmiechem. Spojrzał na mnie i podniósł się do pozycji siedzącej, z wyrazem twarzy, który mówił, że jest zły.
- Teraz kochanie, tak? - odezwał się i wstał jednak z łóżka - A jakieś pięć minut temu krzyczałaś na mnie i uderzyłaś mnie - dodał zdenerwowany a ja poczułam jak moje oczy się zaszkliły. Mimo iż jest na mnie zły przytuliłam się do niego. Nie cierpię kiedy się kłócimy - Ostatnio zachowujesz się nie do zniesienia - powiedział i objął mnie a ja jeszcze bardziej się do niego przytuliłam i z moich oczu poleciały łzy - Denerwujesz się bez powodu, kiedy coś powiem zaczynasz na mnie krzyczeć a później przychodzisz jak gdyby nic i płaczesz. Na prawdę nie  rozumiem twojego zachowania - szepnął w moje włosy a ja się od niego odsunęłam i spojrzałam mu prosto w oczy. Ze śmiechem otarł moje łzy.
- Nie śmiej się ze mnie! - uniosłam się trochę i odepchnęłam go od siebie. Zacisnął szczękę i bez słowa wyszedł z sypialni. Nie czekając na nic poszłam za nim - Leon - chwyciłam go za nadgarstek i zatrzymałam po czym ponownie się w niego wtuliłam. Tym razem nie objął mnie tylko stał i czekał.
- Ja chyba wiem dlaczego się tak zachowuje - powiedziałam delikatnie się od niego odsuwając. Spojrzał na mnie pytająco, ale po jego wyrazie twarzy można było wyczytać, że jest zły - Jestem w ciąży - oznajmiłam mu z powagą. Kiedy tylko to usłyszał jego oczy od razu się rozszerzyły.
- W ciąży? Ale... Co? - jego zdziwienie było tak duże, że plątał mu się język. Odsunął się ode mnie i tak jak za pierwszym razem  kiedy się dowiedział wplótł jedną rękę we włosy a drugą zakrył usta - Drugie dziecko? - zapytał zszokowany a ja kiwnęłam tylko głową. Wypuścił powoli powietrze.
- Nie cieszysz się? - odezwałam się przygnębiona. Myślałam, że może chociaż trochę się ucieszy na wieść, że będziemy mieli drugie dziecko. W końcu jesteśmy małżeństwem, kochamy się i jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Nathaniel jest już dość duży więc nie będziemy mieli problemu z wychowaniem kolejnego dziecka.
- Nie wiem - odpowiedział i spojrzał na mnie - Myślałam, że będziemy mieli tylko jedno dziecko - dodał z powagą a we mnie aż się gotowało ze złości.
- To zacznij używać prezerwatyw! - krzyknęłam i odwróciłam się napięcie po czym ruszyłam w stronę naszej sypialni. Jednak mój kochany mąż zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek - Czego? - warknęłam a on uśmiechnął się do mnie i tak po prostu przytulił. Jednak po chwili odsunął mnie od siebie i ujmując moją twarz w swoje dłonie pocałował czule.
- Cieszę się, że będziemy mieć drugie dziecko - wyszeptał patrząc w moje oczy a jego usta dotykały moich. Uśmiechnęłam się do niego promiennie i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. Po chwili odsunął się ode mnie i zaśmiał. Spojrzałam na niego pytająco - Druga wpadka - mówił uśmiechając się i splótł swoje dłonie, które znajdowały się nad moim tyłkiem. Pokiwałam przecząco głową.
- Drugie to wpadka, ale pierwsze to przeznaczenie - odpowiedziałam i widząc na twarzy jego uśmiech wbiłam się w jego usta. Z przyjemnością odwzajemnił pocałunek a w moim brzuchu czułam niesamowite ciepło, które z każdą kolejną sekundą wędrowało razem z krwią do mojego serca. Zdecydowanie to było przeznaczenie.
*~*~*~*~*~*~*
W ankiecie zagłosowaliście na tego One Shot'a więc proszę bardzo. Jest on dość długi, bo ja uwielbiam takie pisać jak i czytać. Mam nadzieję, że sprawdzając wszystko nie przegapiłam jakiś błędów. W głowie narodził mnie się nowy pomysł na OS a raczej przyśnił a nie mam skończonych jeszcze tamtych. Dzisiaj będę kończyć jednego na konkurs a później chyba rozdział. Oby historia się spodobała i liczę na pozytywne oraz długie komentarze. 

27 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dopiero skończyłam xD
      Czytałam powoli, a większość fragmentów po dwa lub więcej razy, tak mi się podobały ;)

      Dziewczyno nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy jaki ty masz talent :**
      Kocham takie długo OS < 333
      Szczególnie gdy pisze je tak znakomita blogerka :)
      Bardzo fajna fabuła c:
      Nathan *,*

      Czekam na twoje kolejne One Shoty ^^
      Mam nadzieje, że kolejny się szybko pojawi :**

      Pozdrawiam i czekam na kolejny ;D

      Usuń
    2. PS. Pierwsza ;))

      Czekam, aż wyślesz mi jakąś pracę na konkurs na moim blogu :***


      Aaaaaaaa nie wierzę PIERWSZA !!!!!! <33

      Usuń
  2. SUPER ! UWIELBIAM TAKIE DŁUGIE I UWIELBIAM TWÓJ STYL PISANIA ! ❤❤❤ NIEMOGE SIE DOCZEKAC TWOJEGO KOLEJNEGO DZIEŁA XD NIE WAŻNE CZY ROZDZIAŁ CZY ONE SHOT ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow... To było megaa ;)) trochę przypominało "Udawaną narzeczoną" czy jakoś tak, ale mniejsza.
    Dwie wpadki ;*
    hihi...
    uwielbiam twój styl pisania. i twoje shoty. Czekam na kolejna perełkę. Nieważne czy rozdzial czy os.

    weny

    xoxo Calla xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały one shot :)
    Jeszcze nigdy takiego długiego nie czytałam :))))
    I naprawdę jest ekstra :)
    S. Blanco

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny :-)
    Bardzo łatwo się go czytało :D
    Życzę weny :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam go dwie godziny na telefonie,
    Tak się wkręciłam, że dokładnie czytałam każdy wyraz, za pewne dlatego zajęło mi to tak długo
    Nie dość że strasznie długi, co jest ahhh wspaniałe, to jeszcze zajebisty!
    Uwielbiam czytać twoje One Shoty.
    Potrafią wciągnąć człowieka wyrażając przez to kilka uczuć naraz.
    Ich miłość, cudowna. Mam wrażenie, że na romantycznych momentach, aż miałam iskierki w oczach, tak cudownie było widać, że się kochają.
    Albo jak się uśmiałam z jej taty, hahaha dobry gość nie ma co XD
    Lecę, bo wypadałoby iść się umyć i spać
    Jeszcze raz, genialny!!!!
    Oby było ich więcej.

    PS. Wiedziałam, że nie będę rozczarowana głosując w ankiecie właśnie na tego One Shota :D

    OdpowiedzUsuń
  7. CZYTAŁAM GO PONAD 2H
    NO KOCHAM CIE

    NAJLEPSZY SHOT EVER!

    ❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam!
    Os świetny, wrócę wieczorem, bo po przeczytaniu tego, literki mi się mieszają i ledwo widzę :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedzi
    1. Obserwuję twojego bloga od niedawna ale tak mi się spodobał że..Brak mi słów!
      A ten OS to normalnie powala na kolana! Ma wszystko co powinno być w nim:
      -Długi
      -Ciekawy
      -O mojej ulubionej parzę, Leónetcie<33
      -Szczęśliwe zakończenie:*
      Mogła bym tak wymieniać...Ech.
      Szkoda że tak późno odkryłam twojego bloga<3
      Ale teraz będę już zawsze, wiem że masz dużo czytelników i jeden więcej ci nie zrobi różnicy ale..Masz taki wielki talent!
      Liczę na szybkie napisanie rozdziału bo zaciekawiła mnie historia!
      Życzę wenki:*

      Pozdrawiam Sandra<3333

      Usuń
  10. Świetny, boski, idealny!
    Dziewczyno, czytałam go trzy dni (z przerwami na rolki, trzeba korzystać póki mam nowy asfalt xD). Nie wiem, czy to ja tak wolno czytam, czy może czasu nie miałam? Zresztą. Jest piękny, więcej nie trzeba dodawać, ale można ^^ I ja dodam.
    Leonek taki "bezbronny" jako pracownik Violetty, Viola taka władcza i surowa - no i te jej popędy seksualne... :D
    German mnie rozwala, niby taki dociekliwy, ale też zabawny :]
    A ta "zabawa" Germana i Angie z czego wynikła mała Emilia - ciocia młodsza od swojego siostrzeńca :D Tak bywa xD
    Piszesz świetne One Shoty i zadowala mnie ten fakt, że one naprawdę wciągają.
    Czekam na kolejny, być może jeszcze lepsiejszy (xD) od tego <3
    No i przy okazji oczekuję kolejnego rozdziału, 40 :) Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  11. Odpowiedzi
    1. Zbierałam się tyle i zbierałam aż w końcu postanawiam skomentować.
      No witam!
      Pewnie nie wiesz kim jestem...
      Hmmmm...
      Ale ja wiem kim Ty jesteś - utalentowaną bestią!
      O tak!
      Może i nie komentuje Twojego bloga ( co od dziś się zmienia ), ale czytam wszystkie rozdziały, w których się zakochuje, za każdym razem.

      Dobrze, a wiec przechodzę do tego cudnego OS.
      Czytałam go ponad godzinę i wcale nie żałuję, a dlaczego?
      Bo jest cudny!
      Tak, taka perełka ♥
      Leon asystentem w firmie Vilu, oo tak!
      Na początku nasza Violetta taka lekka dziwka, ale pózniej się zmienia 8)
      I ta jej propozycja.
      Dobrze że Lajon się zgodził!
      German podejrzliwy, wcale im nie wierzył, a oni się mooocno starali.
      Nawet Vilu zmiękła przy naszym boskim Adonisie ♥
      Ooooooooo to jak on jej kupił ten prześliczny pierścionek.
      I jak Viola się bała burzy i tak zatraciła się w Lajonie, że zapomniała o ojcu...
      To było jasne, że się w nim zabujała.
      I tu nie chodziło tylko o seks, który pózniej był ♥
      I to jak ostro!
      O tak!
      Lubię to!
      Aż Viola w ciąże zaszła!
      Tylko szkoda, że on wtedy odszedł od niej z firmy :-'(
      I do tego jak chciał wyznać Vilu miłość, to zobaczył ją w dwuznacznej scenie z innym.
      W tym momencie moje serducho pękło.
      Na miliard kawałeczków.
      Ale jak się dowiedział o ciąży, to zaczął się nią tak cudnie opiekować ♥
      Kupował różne rzeczy, zajmował się I w ogóle jest najsłodszym mezczyną na świecie ♥
      Była niespodziewana wizyta rodziców...
      I ta scena z ręcznikiem ♥
      Mmmmm lubię to!
      German i Angie spłodzili dziewczynkę na łożku w domu Violki.
      Heh.
      I po tylu miesiącach w końcu wyznali sobie miłość!
      I zostali małżeństwem ♥
      To cudne zakończenie ♥

      Normalnie płakałam jak skończyłam, bo zrozumiałam że nie ma więcej co czytać :-(
      Tak wiec czekam na następny rozdział!

      I od dziś będziesz mnie musiała znosić XDDD.
      Ale będę komentować ♥
      Wenki!

      Love, Blake♥

      Usuń
  12. OMG!!!!
    Najlepszy OS jaki czytalam
    Czekam na rozdzial
    Pozdrawiam Olivia :*
    PS czytam go juz 4 raz

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam go godzine ^^
    Matko jest wspaniały , przecudowny
    Ale ty masz talent
    Leonetta już drugie dziecko <33333
    Aw rozpływam sie normalnie
    Najlepszy OS serio :D
    Pozdrawiam
    Love , Wika

    OdpowiedzUsuń
  14. REWELACJA!!!
    Lepszego Os nie czytałam !!
    Masz talent do pisania , nie ma co :D
    Wzorowany na filmie , naprawdę super !! Czytałam z zapartym tchem z jakieś 2 godziny , dzięki za umilenie czasu :)
    Czekam na twoje kolejne perełki :)
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  15. Boski<3
    Amcia:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytałam go 4 godziny ale było warto ❤

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziewczyno ty masz przeogromy talent, ktory powinnas rozwijac. Musisz pisac wiecej takich shotow. Wedlug mnie to powinnac zostac pisarka i pisac ksiazki :3 twoje ksiazki tak jak shoty napewno podbijaly by furrore i staly sie jednymi z bestllerow dla nastolatek. Uwielbiam jak piszesz. Od razu chce sie wiecejm czytalam tego shota doslownie 2 godziny. Emocje mna targaly i nie wieddzialam czy kiedys dobije konca jednak mi sie udalo. A kiedy skonczylam mam ochote przeczytac go jeszcze raz. Nie moge doczekac sie nastepnego. Dziekuje ze go napisalas. Pozdrawiam Magda :D :* <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Pisalas może na podstawie jakiegoś filmu? Jak tak to jakiego?

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń