Strony

Strony

piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 48: Będzie wypytywał

Bez entuzjazmu weszłam do szkoły. Nie mam ochoty udawać, że jestem szczęśliwa i mam wspaniały humor. Wczoraj przed kolacją pojechaliśmy razem z tatą do szpitala do mamy. Niestety jeszcze spała, ale po jakiejś godzinie się obudziła. Mimo, że leży w szpitalu to nadal ma ten swój dobry humor i jak najszybciej chce do domu, ale niestety wróci dopiero za cztery dni. Podeszłam do swojej szafki i beznamiętnie włożyłam tam swoją bluzę oraz strój na zajęcia z wychowania fizycznego. Coś czuję, że ten dzisiejszy dzień będzie strasznie mnie się dłużył. Co z tego, że z mamą wszystko w porządku ja jakoś nie potrafię się nie martwić. To moja kochana mama, która czasami za bardzo się wtrąca do mojego życia, ale za to ją właśnie kocham. Zamknęłam obojętnie szafkę i ruszyłam w stronę wolnej ławki. Odłożyłam torbę na ławkę obok siebie i wyciągnęłam książkę z chemii. Wczoraj nie mogłam się na niczym skupić i jestem prawie w stu procentach pewna, że źle zrobiłam zadanie domowe. Wzięłam do ręki długopis i jeszcze raz na spokojnie zaczęłam je tak jakby robić. Do lekcji mam jakieś dziesięć minut więc powinnam zdążyć.  
- Nie ładnie - usłyszałam czyjś głos za swoimi plecami. Przewróciłam teatralnie oczami i odwróciłam się aby spojrzeć na Federico. Bo jestem pewna, że to on. Zresztą rozpoznałam go po głosie i po perfumach, bo tylko ona tyle ich na siebie wylewa. Zmroziłam go wzrokiem i powróciłam do sprawdzania swojego zadania. Nie mam dzisiaj humoru na te jego żarciki. Przysiadł się do mnie, ale ja niegrzecznie zignorowałam jego obecności - Humor nie dopisuje? - zapytał i szturchnął mnie ramieniem. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na niego kątem oka. 
- Tak nie dopisuje - odpowiedziałam a raczej warknęłam w jego stronę. Podniósł ręce w geście obrony i przewrócił oczami. Odwrócił ode mnie wzrok i ulokował go na wejściu do szkoły. Widziałam, że na jego twarzy pojawił się uśmiech, co mogło oznaczać tylko to, że pewnie zobaczył jakąś ładną dziewczynę. Powróciłam wzrokiem ponownie na zadanie i próbowałam się skupić aby je rozwiązać. Dobrze, że w tym tygodniu nie ma żadnych sprawdzianów, kartkówek czy czegoś podobnego, bo z pewnością nie dostałbym dobrej oceny. Poczułam jak mój towarzysz wstaje ze swojego miejsca. Spojrzałam na niego kątem oka i tak jak myślałam udał się w stronę ładnej blondynki stojącej obok wejścia do szkoły. Czyli co już go Ludmiła nie interesuje. Zacisnęłam szczękę i wstałam ze swojego miejsca. Miałam ochotę podejść do niego i przywołać go do porządku, ale powstrzymałam się i udałam w stronę wyjścia ze szkoły. Po drodze spiorunowałam Federico wzrokiem a on tylko wzruszył ramionami. Niestety kiedy wychodziłam wpadłam na kogoś. Od razu wiedziałam kim jest ta osoba, bo tylko on pachnie tymi perfumami. Podniosłam na niego spojrzenie a on uśmiechnął się na powitanie. 

piątek, 14 sierpnia 2015

Coś mnie zaraz trafi!

Z przykrością stwierdzam, że ani dzisiaj ani jutro nie będzie rozdziału. Może w niedziele albo w poniedziałek.
Powód 1. Brak internetu dlatego muszę dodać tego posta z pakietu w telefonie, który jest już na wyczerpaniu.
Powód 2. Wina Bloggera. Napisała rozdział, który dzisiaj chciałam dopracować i jak się okazało nie ma go. Wchodzę na Bloggera w telefonie a po rozdziale ani śladu. Tak samo jest z OS, do którego odpisałam większą część. Po raz kolejny już się takie coś dzieje. Mam wrażenie, że to wszystko przez tą aplikacje Bloggera na moim kochanym Samsungu.
Chciałabym napisać wam ten rozdział dzisiaj, ale mam urodziny i nie wypada mi siedzieć cały dzień z telefonem i pisać. Natomiast jutro u mnie w miejscowości jest festyn rodzinny, przyjeżdża kuzynka i będziemy się bawić oraz ponownie świętować moje urodziny więc dopiero będę mogła pisać w niedzielę. Cały dzień będę siedzieć i pisać dla was. Na kupię sobie Pepsi w tajemnicy przed mamą i będzie miodzio. Co z tego, że mam w głowie ten rozdział i on był już napisany, ja muszę się skupić na pisaniu i wszystko jeszcze raz przemyśleć, bo prawdę mówiąc nie podobał mnie się do końca. Chce żebyście byli zadowoleni i był najlepszy ze wszystkich innych. Przepraszam i postaram się następnym razem nie nawalić.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział 47: Minimalnie lepsza

Już od godziny siedzimy pod moim domem a rodziców nadal nie ma. Zadzwoniłabym do nich, ale mój telefon został w samochodzie a nie pamiętam ich numerów, żeby skorzystać z komórki Leona. Spojrzałam na bruneta siedzącego obok mnie i uśmiechnęłam się delikatnie. Od kilku minut w ogóle się nie odzywa i patrzy tylko w gwiazdy.
- Leon - szepnęłam aby zwrócić na siebie jego uwagę. Zerknął na mnie kątem oka i posłał pytające spojrzenie podnosząc jedną brew do góry. Oblizałam dolną wargę i przygryzłam na chwilę wewnętrzną część policzka - Chciałbyś poznać swoich rodziców? - zapytałam niepewnie, bo nie wiem jak może zareagować na to pytanie. Natychmiastowo odwrócił ode mnie wzrok i spuścił głowę. Nie wiedziałam czy się odezwać czy czekać aż odpowie.
Chyba jednak nie powinnam zadawać tego pytania. Przymknął na chwilę oczy i zacisnął usta w wąską linię
- Nie - szepnął i zacisnął dłonie w pięści. Mimo iż zaprzeczył nie wierzę mu. Nawet jeżeli tyle wycierpiał w swoim życiu i choćby nie wiem jak ich nienawidził każdy chciałby poznać swoim rodziców. Dowiedzieć się czy jest bardziej podobny do ojca czy do matki, po kim odziedziczył cechy charaktery - Oni mnie nie chcieli więc po co ja miałbym chcieć ich poznać - dodał pewniejszym głosem. Mój wzrok nadal był skupiony na nim. Jego twarzy w tej chwili wyrażała złość. Nie wiem czy była ona skierowana do mnie, że zapytałam o to czy raczej do jego rodziców.
- Nie powinnam o to pytać - powiedziałam na głos chociaż jabym pomyślała. Spuścił głowę i wypuścił powoli powietrze. Myślałam, że coś powie, ale on ponownie zamilkł. Rozumiem, że nie chce kontynuować tego tematu, ale lepiej jak to z siebie wyrzuci. Jeśli będzie to w sumie dusił to nigdy o tym nie zapomni, nigdy się tego nie pozbędzie.
- Powinienem się w końcu przed kimś otworzyć - westchnął a ja wyprostowałam się pod wpływem jego głosu i przeniosłam na niego spojrzenie - Komuś zaufać - dodał niepewnie i powoli odwrócił głowę w moją stronę. Posłałam mu delikatny uśmiech. Po tych jego słowach zrobiło mnie się ciepło nie tylko na sercu, ale i w całym ciele. Już chciałam coś odpowiedzieć, ale niestety pod mój dom podjechał samochód. Zacisnęłam dłonie w pięści i niechętnie odwróciłam wzrok, co chwilę wcześniej uczynił Leon. Z auta wysiadł mój ojciec niosąc moją marynarkę a zaraz za nim mama z torebką moją i swoją. Wstaliśmy oboje ze schodów i czekaliśmy aż do nas podejdą. Z miny ojca mogłam wywnioskować, że nie był zadowolony tylko nie wiem do końca dlaczego. Brunet stojący obok mnie chciał się przywitać, ale mój ojciec go wyprzedził.
- Violetta zachowałaś się nieodpowiedzialnie - zaczął prosto z mostu. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem - Nie powiadomiłaś nas, że wychodzisz i jeszcze powiedziałaś takie przykre rzeczy Lucasowi - dodał, co mnie zszokowało a jednocześnie zdenerwowało. Naskarżył na mnie ojcu. Co z niego za baba.

czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 46: Słowo w słowo

- Siedzisz dzisiaj w domu? - zdziwiła się moja mama widząc mnie na kanapie przed telewizorem. Nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam twierdząco głową ponieważ w buzi miałam ciastko - Jest piątek wieczór a ty będziesz siedzieć na kanapie i oglądać zamiast wyjść na miasto ze znajomymi - dodała po czym zabrała ze stolika jakiś katalog. Spojrzałam na nią i przełknęłam to co miałam w buzi.
- Ciekawe z kim miałabym wyjść - powiedziałam zirytowana a ona popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Lucasa, Francesca albo Diego - zaproponowała a ja tylko zmarszczyłam brwi i westchnęłam głośno po czym powróciłam do oglądania serialu o lekarzach.
- Z Francescą nie mam zamiaru wychodzić po tym co zrobiła, z Lucasem się nie spotykam a Diego jest chyba z Leonem na wyścigach - odpowiedziałam tym samym eliminując każdego kogo wymieniła.  Zresztą nie mam ochoty wychodzić na miasto. Dzisiaj robię sobie dzień leniwej Violetty i nigdzie się nie ruszam, no chyba, że do kuchni pojedzenie i do toalety aby skorzystać.
- Dobrze, jak chcesz - odezwała się zrezygnowana a ja uśmiechnęłam się sama do siebie, że zrezygnowała ze znalezienia mi rozrywki na ten wieczór - A może chcesz wyjść ze mną i ojcem - westchnęłam głośno i spojrzałam na nią zirytowana. Tak, jeszcze czego. Mam wyjść ze swoim rodzicami na miasto. Oczywiście, chodźmy do kina gdzie jest pełno ludzi ze szkoły i każdy będzie wiedział, że Violetta jest lamusem i chodzi ze swoimi rodzicami do kina, bo nie ma przyjaciół. Kocham swoich rodziców, ale jestem już w wieku, w którym nie wychodzi się z rodzicami.
- Nie dziękuję, nie skorzystam - powiedziałam z lekkim rozbawieniem po czym sięgnęłam po puszkę Pepsi. Usłyszałam westchnięcie ze strony swojej mamy a następnie jak opuszcza salon i wchodzi na górę zapewne do sypialni jej i taty. Wreszcie zostawiła mnie w spokoju i będę mogła obejrzeć sobie serial. Jednak po chwili przełączyłam na inny kanał ponieważ przeprowadzali operację, a ja nie za bardzo lubię widok ludzkich wnętrzności.
- Ty w domu? - usłyszałam głosem mojego ojca. Westchnęłam głośno i przechyliłam głowę do tyłu znudzona.
- Tak w domu i nie zamierzam z niego wychodzić - odpowiedziałam zdobywając się na miły ton. Nic nie odpowiedział tylko udał się w stronę kuchni. Dziękuję tato, że nie drążyłeś tematu w przeciwieństwie do mamy. Uśmiechnęłam się sama do siebie  i usiadła wygodnie na kanapie. Wreszcie mam spokój i mogę obejrzeć sobie coś ciekawego w telewizji. Miejmy nadzieję, że nikt więcej nie będzie mi przeszkadzał.