Strony
Strony
piątek, 28 sierpnia 2015
Rozdział 48: Będzie wypytywał
piątek, 14 sierpnia 2015
Coś mnie zaraz trafi!
Z przykrością stwierdzam, że ani dzisiaj ani jutro nie będzie rozdziału. Może w niedziele albo w poniedziałek.
Powód 1. Brak internetu dlatego muszę dodać tego posta z pakietu w telefonie, który jest już na wyczerpaniu.
Powód 2. Wina Bloggera. Napisała rozdział, który dzisiaj chciałam dopracować i jak się okazało nie ma go. Wchodzę na Bloggera w telefonie a po rozdziale ani śladu. Tak samo jest z OS, do którego odpisałam większą część. Po raz kolejny już się takie coś dzieje. Mam wrażenie, że to wszystko przez tą aplikacje Bloggera na moim kochanym Samsungu.
Chciałabym napisać wam ten rozdział dzisiaj, ale mam urodziny i nie wypada mi siedzieć cały dzień z telefonem i pisać. Natomiast jutro u mnie w miejscowości jest festyn rodzinny, przyjeżdża kuzynka i będziemy się bawić oraz ponownie świętować moje urodziny więc dopiero będę mogła pisać w niedzielę. Cały dzień będę siedzieć i pisać dla was. Na kupię sobie Pepsi w tajemnicy przed mamą i będzie miodzio. Co z tego, że mam w głowie ten rozdział i on był już napisany, ja muszę się skupić na pisaniu i wszystko jeszcze raz przemyśleć, bo prawdę mówiąc nie podobał mnie się do końca. Chce żebyście byli zadowoleni i był najlepszy ze wszystkich innych. Przepraszam i postaram się następnym razem nie nawalić.
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Rozdział 47: Minimalnie lepsza
- Leon - szepnęłam aby zwrócić na siebie jego uwagę. Zerknął na mnie kątem oka i posłał pytające spojrzenie podnosząc jedną brew do góry. Oblizałam dolną wargę i przygryzłam na chwilę wewnętrzną część policzka - Chciałbyś poznać swoich rodziców? - zapytałam niepewnie, bo nie wiem jak może zareagować na to pytanie. Natychmiastowo odwrócił ode mnie wzrok i spuścił głowę. Nie wiedziałam czy się odezwać czy czekać aż odpowie.
Chyba jednak nie powinnam zadawać tego pytania. Przymknął na chwilę oczy i zacisnął usta w wąską linię
- Nie - szepnął i zacisnął dłonie w pięści. Mimo iż zaprzeczył nie wierzę mu. Nawet jeżeli tyle wycierpiał w swoim życiu i choćby nie wiem jak ich nienawidził każdy chciałby poznać swoim rodziców. Dowiedzieć się czy jest bardziej podobny do ojca czy do matki, po kim odziedziczył cechy charaktery - Oni mnie nie chcieli więc po co ja miałbym chcieć ich poznać - dodał pewniejszym głosem. Mój wzrok nadal był skupiony na nim. Jego twarzy w tej chwili wyrażała złość. Nie wiem czy była ona skierowana do mnie, że zapytałam o to czy raczej do jego rodziców.
- Nie powinnam o to pytać - powiedziałam na głos chociaż jabym pomyślała. Spuścił głowę i wypuścił powoli powietrze. Myślałam, że coś powie, ale on ponownie zamilkł. Rozumiem, że nie chce kontynuować tego tematu, ale lepiej jak to z siebie wyrzuci. Jeśli będzie to w sumie dusił to nigdy o tym nie zapomni, nigdy się tego nie pozbędzie.
- Powinienem się w końcu przed kimś otworzyć - westchnął a ja wyprostowałam się pod wpływem jego głosu i przeniosłam na niego spojrzenie - Komuś zaufać - dodał niepewnie i powoli odwrócił głowę w moją stronę. Posłałam mu delikatny uśmiech. Po tych jego słowach zrobiło mnie się ciepło nie tylko na sercu, ale i w całym ciele. Już chciałam coś odpowiedzieć, ale niestety pod mój dom podjechał samochód. Zacisnęłam dłonie w pięści i niechętnie odwróciłam wzrok, co chwilę wcześniej uczynił Leon. Z auta wysiadł mój ojciec niosąc moją marynarkę a zaraz za nim mama z torebką moją i swoją. Wstaliśmy oboje ze schodów i czekaliśmy aż do nas podejdą. Z miny ojca mogłam wywnioskować, że nie był zadowolony tylko nie wiem do końca dlaczego. Brunet stojący obok mnie chciał się przywitać, ale mój ojciec go wyprzedził.
- Violetta zachowałaś się nieodpowiedzialnie - zaczął prosto z mostu. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem - Nie powiadomiłaś nas, że wychodzisz i jeszcze powiedziałaś takie przykre rzeczy Lucasowi - dodał, co mnie zszokowało a jednocześnie zdenerwowało. Naskarżył na mnie ojcu. Co z niego za baba.
czwartek, 6 sierpnia 2015
Rozdział 46: Słowo w słowo
- Ciekawe z kim miałabym wyjść - powiedziałam zirytowana a ona popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Lucasa, Francesca albo Diego - zaproponowała a ja tylko zmarszczyłam brwi i westchnęłam głośno po czym powróciłam do oglądania serialu o lekarzach.
- Z Francescą nie mam zamiaru wychodzić po tym co zrobiła, z Lucasem się nie spotykam a Diego jest chyba z Leonem na wyścigach - odpowiedziałam tym samym eliminując każdego kogo wymieniła. Zresztą nie mam ochoty wychodzić na miasto. Dzisiaj robię sobie dzień leniwej Violetty i nigdzie się nie ruszam, no chyba, że do kuchni pojedzenie i do toalety aby skorzystać.
- Dobrze, jak chcesz - odezwała się zrezygnowana a ja uśmiechnęłam się sama do siebie, że zrezygnowała ze znalezienia mi rozrywki na ten wieczór - A może chcesz wyjść ze mną i ojcem - westchnęłam głośno i spojrzałam na nią zirytowana. Tak, jeszcze czego. Mam wyjść ze swoim rodzicami na miasto. Oczywiście, chodźmy do kina gdzie jest pełno ludzi ze szkoły i każdy będzie wiedział, że Violetta jest lamusem i chodzi ze swoimi rodzicami do kina, bo nie ma przyjaciół. Kocham swoich rodziców, ale jestem już w wieku, w którym nie wychodzi się z rodzicami.
- Nie dziękuję, nie skorzystam - powiedziałam z lekkim rozbawieniem po czym sięgnęłam po puszkę Pepsi. Usłyszałam westchnięcie ze strony swojej mamy a następnie jak opuszcza salon i wchodzi na górę zapewne do sypialni jej i taty. Wreszcie zostawiła mnie w spokoju i będę mogła obejrzeć sobie serial. Jednak po chwili przełączyłam na inny kanał ponieważ przeprowadzali operację, a ja nie za bardzo lubię widok ludzkich wnętrzności.
- Ty w domu? - usłyszałam głosem mojego ojca. Westchnęłam głośno i przechyliłam głowę do tyłu znudzona.
- Tak w domu i nie zamierzam z niego wychodzić - odpowiedziałam zdobywając się na miły ton. Nic nie odpowiedział tylko udał się w stronę kuchni. Dziękuję tato, że nie drążyłeś tematu w przeciwieństwie do mamy. Uśmiechnęłam się sama do siebie i usiadła wygodnie na kanapie. Wreszcie mam spokój i mogę obejrzeć sobie coś ciekawego w telewizji. Miejmy nadzieję, że nikt więcej nie będzie mi przeszkadzał.