Strony

Strony

niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 61: Okłamał cię ktoś kiedyś?

Jeszcze nigdy nie czułem się tak niezręcznie jak w tej chwili. Gdyby nie fakt, że rodzice Federico obserwują praktycznie każdy mój ruch, było by w sumie normalnie. Chociaż czy kolacja z rodzicami twojego przyjaciela może być normalna? No raczej wątpię. Kątem oka zerknąłem na siedzącego obok mnie Federico i widząc po jego minie on też nie czuje się swobodnie. Najchętniej to wróciłbym już do domu, ale niestety jakieś dziesięć minut temu dopiero tutaj wszedłem. Może byłoby mniej niezręcznie jakby ktoś zaczął rozmowę czy coś. bo jak na razie jestem tylko obserwowany.
- Co ma na celu ta kolacja? - zapytał Federico przerywając w końcu tą ciszę. Jego matka odłożyła ostrożnie sztućce i uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Chcemy poznać twojego znajomego - powiedziała patrząc na mnie. Przełknąłem ślinę i włożyłem do swoich ust kolejną porcję jedzenia. W odpowiedzi na słowa kobiety można było usłyszeć śmiech Federico, jednak po chwili spoważniał.
- Wy tak na poważnie? - mówił z kpiną w głosie - Odkąd poznaliście Leon zachowujecie się dziwnie a ta cała kolacja jest totalnym idiotyzmem - dopowiedział i odsuwając krzesło wstał od stołu. Po mini jego ojca można łatwo stwierdzić, że zachowanie Federico mu się nie spodobało - I nie mam zamiaru brać w tym udziału - dodał po czym spojrzał na mnie i kiwnął głową dając mi do zrozumienia, żebyśmy poszli. Spojrzałem na jego rodziców i grzecznie wstałem od stołu dziękując za kolację. Nie lubię sprawiać przykrości ludziom , ale Federico tym razem ma rację z tym, że ta kolacja jest idiotyzmem. Niepewnie udałem się do jego pokoju a kiedy tylko przekroczyłem próg odetchnąłem z ulgą  - Idziemy na miasto? - zapytał ściągając z siebie dżinsową koszulę, którą miał ubraną zostając w samym białej koszulce.  Wzruszyłem ramionami odpowiadając tym samym na zadane przez niego pytanie. Założył na siebie szarą bluzę zakładaną przez głową i ruszył w stronę wyjścia z pokoju. Z jednej strony wolałbym wrócić do domu i się położyć, ale z drugiej takie wyjście na miasto jest dobrym pomysłem. Kiedy tylko wróciliśmy do salonu dotarła do nas rozmowa rodziców Federico, która trochę przypominała kłótnię. Spojrzałem zmieszany w stronę mojego towarzysza a on tylko pokiwał głową przekręcając oczami, co oznaczało, że mam się nie przejmować.
- To jest niemożliwe. I skończ już z tym - można było usłyszeć zdenerwowany głos ojca Federico.
- To ty przestań. Nie widzisz podobieństwa? - po usłyszeniu tych słów znieruchomiałem. Nie jestem pewny, ale wydaje mnie się, że oni rozmawiają o mnie. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem kątem oka na Federico. On także przeniósł na mnie swoje spojrzenie, które wyrażało tylko i wyłącznie niezrozumienie.
- Widzę, ale to może być tylko zbieg okoliczności - ciągnął swoją rację ojciec Federico. W tej chwili do głowy przyszła mi tylko jedna myśl a mianowicie, że Violetta mogła mieć rację. Może rodzice Federico znają moich.
- To jest on. Jestem tego pewna - w tej chwili czułem jak moje ciało drętwieje. Czułem na sobie wzrok Federico, ale mimo to nie potrafiłem na niego spojrzeć. Katem oka widziałem tylko, że ruszył w stronę gdzie znajdowali się jego rodzice - Lorenzo, to jest nasz Leon - otworzyłem szerzej oczy słysząc te słowa, natomiast Federico zatrzymał się w pół kroku i tak jak ja znieruchomiał.
- Co? - oprzytomniał i zdenerwowany ruszył w stronę swoich rodziców, którzy gdy tylko go usłyszeli automatycznie odwrócili się w jego stronę zaskoczeni - Chcecie powiedzieć, że Leon jest waszym synem a moim bratem? - zapytał jednocześnie zdenerwowany i zaskoczony. Natomiast ja stałem cały czas w jednym miejscu próbując to wszystko zrozumieć.
- Porozmawiajmy - stwierdził ojciec Federico.

***
Kolejny raz odzywa się automatyczna sekretarka. Zdenerwowana odsunęłam telefon od ucha i włożyłam go do kieszeni moich spodni. Kolejny raz nie odebrał ode mnie połączenia. Nie powiem denerwuje mnie, to bo nie wiem co się z nim dzieje. Od wczoraj nie daje znaku życia a ja się o niego martwię. Gdy tylko przekroczyłam próg szkoły miałam nadzieję, że może będzie stał obok szafek razem  Federico, ale ani jednego ani drugiego nie było. Czyżby wspólne wagary? Wczoraj tryskałam radością a dzisiaj mam ochotę nakrzyczeć na pierwszą osobę jaka do mnie podejdzie i zacznie rozmowę. Z racji, że dzisiaj wyszłam później z domu niż zazwyczaj przyszłam do szkoły akurat minutę przed dzwonkiem. Westchnęłam głośno i zdecydowanym krokiem udałam się do sali, w której mamy planowaną chemię. Jak ja się cieszę, że już za dwa tygodnie jest koniec roku szkolnego. Jednak mój zamiar udania się na lekcje zniszczyła jedna osoba siedząca w sali kółka teatralnego. A on jest zdecydowanie ostatnią sobą, której bym się tutaj spodziewała. Z racji, że siedzi tutaj sam i ze spuszczaną głową można łatwo wywnioskować, że coś się stało. Niepewnie weszłam do środka najciszej jak się dało a widząc jego zerową reakcję zajęłam miejsce obok niego. Podniósł na mnie wzrok i chciał coś powiedzieć, ale jednak zrezygnował i oparł się łokciami o kolana.
- Okłamał cię ktoś kiedyś? - zapytał odwracając ode mnie wzrok i ulokował go na swoich splecionych dłoniach. Nie zdążyłam nawet otworzyć ust aby odpowiedzieć a on już kontynuował - Mnie okłamywali przez osiemnaście lat. Ukrywali przede mną fakt, że nie jestem jedynakiem, że mam brata i to w moim wieku - powiedział, co mnie zszokowało. W tej chwili jego wyraz twarzy był tak przygnębiający, że miałam ochotę go przytulić i po chwili namysłu postanowiłam go choć trochę pocieszyć i położyłam rękę na jego ramieniu - On jest moim bratem, rozumiesz to? - zwrócił się do mnie. Zmarszczyłam brwi i przełknęłam głośno ślinę wpatrując się w jego oczy, w których kryło się rozczarowanie.
-  Kto? - zapytałam po chwili milczenia chłopaka chociaż domyślałam się o kim on mówi. Westchnął głośno i odwrócił wzrok.
- Leon - szepnął a ja kątem oka widziałam jak przymyka oczy. Wstrzymałam oddech i pod wpływem impulsu przytuliłam go, chociaż teraz powinnam jak najszybciej znaleźć mojego chłopaka i to jego pocieszać, ale przecież Federico też tego potrzebuje. Czułam jak niepewnie mnie obejmuje i głośno wzdycha. Odsunął się ode mnie po krótkiej chwili i odchrząknął trochę zmieszany. Wstał ze swojego miejsca i przeczesał ręką swoje włosy - Powinnaś porozmawiać z Leonem - oznajmił i nie czekając na moja odpowiedź wyszedł z sali. Odprowadziłam go wzrokiem głośno wzdychając. Chciałbym być przy Leonie w tej chwili gdybym tylko wiedziała gdzie on teraz jest. Wyjęłam ponownie telefon z kieszeni i któryś raz z kolei wybrałam numer Leona, jednak i tak wiedziałam, że nie odbierze. I oczywiście miałam rację. Przymknęłam na chwilę oczy i próbowałam znaleźć  głowie jakieś miejsce, w którym w tej chwili może być Leon. Mogłabym iść sprawdzić czy jest w domu, ale obawiam się, że to będzie zły trop. Wstałam szybko ze swojego miejsca i zdecydowanym krokiem udałam się w stronę wyjścia ze szkoły. Stanęłam chwilę na chodniku i rozejrzałam się dookoła. Gdzie on może być?
***
- Leon jest waszym synem czy nie? - zapytał zdenerwowany Federico kiedy kazali nam usiąść na kanapie w salonie. Przymknąłem oczy słysząc te słowa. Bolała mnie myśl, że to może być prawda. Nie odpowiedzieli na jego pytanie tylko spojrzeli na siebie, co wzbudziło jeszcze większe zdenerwowanie u Federico - No mówicie! - podniósł głos, za co został skarcony przez swojego ojca. 
- Kiedy zaszłam w ciąże miałam osiemnaście lat, a że pochodziłam z szanowanej rodziny, nie mogli pozwolić sobie na to, że ich córka zostanie matką w tak młodym wieku - zabrała głos kobieta a mój wzrok utkwił w podłodze. Nie miałem odwagi na nich spojrzeć, zresztą nie chciałem - Gdy tylko im o tym powiedziałam, wyrzucili mnie. Natomiast rodzice Lorenzo kazali usunąć dziecko. Nie miałam serce tego zrobić więc oboje uciekliśmy i wyjechaliśmy do Argentyny - wzięła głęboki oddech a ja czując na sobie jej wzrok zacisnąłem mocniej dłoń, która układała się w pięść - Nie było łatwo. Nie mieliśmy pieniędzy, pracy, mieszkania a co najważniejsze byliśmy młodzi. Przygarnęła nas pewna starsza pani, która w czasie mojej ciąży nam pomagała. Z czasem zaczęło nam się układać, nie były to luksusy, ale jakoś sobie radziliśmy. Jednak podczas porodu pojawiły się dwa problemy. Ciąża była bliźniacza a jedno z dzieci miało problemy z oddychaniem - słychać było, że jej głos się łamał - Nie dalibyśmy sobie rady z dwójką dzieci a zwłaszcza, że jedno z nich byłoby chore - dodała. Niepewnie uniosłem głowę i skierowałem spojrzenie na kobietę, która jak się okazał jest moją rodzoną matką. 
- Lekarz stwierdził, że dziecko będzie potrzebowało opieki i leków, a nas nie było na to stać więc ...
- Mnie zostawiliście - dokończyłem za nią a moje serce w tej chwili czuło do nich nienawiść i jednocześnie żal. Po wypowiedzeniu tych słów w jej oczach pojawiły się łzy. Z całych sił powstrzymywałem aby nie pokazać im jak bardzo mnie to zabolało. 
- Nie chcieliśmy tego, ale..
- Byłem dla was problemem - ponownie dokończyłem jej wypowiedź. Widziałem, że chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała. Nie zaprzeczyła moim słowom ani nie potwierdziła, ale ja wiem jaka jest prawda. I w tym momencie do mojej głowy powróciły wszystkie wspomnienia związane z domem dziecka, wszystkimi adopcjami i co najgorsze z nią. Wstałem powoli z kanapy i ruszyłem w stronę wyjścia, nie zwracając uwagi na nic. 
Zacisnąłem mocniej pięść przypominając sobie wczorajszy wieczór. Nie powinienem o tym myśleć, ale niestety jest inaczej. Przez całą noc siedziałem na ławce w parku i nie myślałem o niczym innym. Nie wróciłem do domu na noc, za co pewnie dostanę kazanie od Alejandro jak i Kate. W tej chwili sam nie wiem co czuję. Powinienem się cieszyć, że odnalazłem moich biologicznych rodziców, czy raczej ich nienawidzić, za to co musiałem przez nich przechodzić. Próbuję także zrozumieć ich sytuację, ale nie potrafię. Zostawili mnie, bo byłem chory a oni nie mieli warunków aby się mną zajmować. Tylko czym ja sobie zasłużyłem na to aby pozbawiać mnie rodziców, aby odsunąć mnie od brata i od tego rodzinnego szczęścia. Czym? No właśnie niczym. Byłem tylko dzieckiem, miałem zaledwie kilka dni a oni bez powodu mi to zabrali. Nie chciałem chorować, nie chciałem zostawać sam, nie chciałem, ale jednak tak się stało. Przyspieszyłem kroku widząc mój tak jakby dom ponieważ czułem, że moje oczy zaczynają się szklić. Moim jedyny marzeniem teraz było położenie się na łóżku i zaśnięcie na tak długo jak się da. Potrzebuję w tej chwili samotności. Wiem, że w domu jest teraz Kate i zapewne gdy tylko mnie zobaczy zaatakuje mnie, jednak nie interesuje mnie to w tej chwili. Gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi wejściowe od razu udałem się do pokoju i w brudnych ciuchach położyłem się na łóżku wcześniej zamykając drzwi do pokoju na klucz aby nikt nie mógł się do mnie dostać. Jednak moją przeszkodą w zostaniu w samotności był telefon, który co jakiś czas dawał o sobie znać. Czy osoba dzwoniąca do mnie co jakieś dziesięć minut nie rozumie, że jak nie odbieram to nie mam ochoty rozmawiać. Wyciągnąłem zdenerwowany telefon z kieszeni i rzuciłem nim w kąt powodując, że rozpadł się na trzy części. Przynajmniej teraz kiedy bateria i telefon są osobno nikt nie będzie zagłuszał mojej samotności. Muszę odciąć się od wszystkiego i wszystkich.
***
- Czegoś takiego bym się nie spodziewała - odezwała się Ludmiła kiedy opowiedziałam jej o rozmowie z Federico - Chociaż od początku wydawało mnie się to dziwne, że mają urodziny dzień po dniu - dodała zastanawiając się po czym napiła się kolejnego łyka herbaty. Westchnęłam głośno i wybrałam po raz kolejny numer Leona, jednak po raz tysięczny nie usłyszałam jego głosu tylko głupiej automatycznej sekretarki informującej mnie, że numer jest nieosiągalny. Odłożyłam telefon na bok i bez entuzjazmu położyłam się na łóżku - Nie odbiera? - zapytała, na co odpowiedziałam jej tylko kiwnięciem głowy - Pewnie chce teraz zostać sam i przemyśleć wszystko. To musiał być dla niego szok - dopowiedziała a ja tylko cicho westchnęłam. Szok? Wydaje mnie się, że Leon jest w gorszym stanie niż szoku. Jego przeszłość i historia jest inna niż mogłoby się wydawać mojej kuzynce. Nie chce żeby teraz był sam, nie chce zostawiać go samego z jego problemami. Zdecydowanym ruchem wstałam ze swojego dotychczasowego miejsca i bez zawahania ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych z pokoju, w którym zamieszkuje Ludmiła. Nie miałam teraz czasu zwracać uwagi na jej wołanie, ważniejszy był w tej chwili dla mnie mój chłopak, z którym zamierzam być w tej trudnej chwili. Całe szczęście, że nie zdjęłam butów więc teraz przynajmniej nie muszę marnować czasu aby je zakładać. Wyszłam z domu jak najszybciej i udałam się w stronę domu Leona. Obawiam się, że może go tam nie być, ale nawet jeśli tak to warto spróbować. Jak pomyślę o tym, co on może czuć, to mam ochotę się rozpłakać. Zapukałam dość agresywnie do drzwi, ale w tej chwili się tym nie przejmowałam. Niby czekałam tylko jakieś kilka sekund, ale jak dla mnie trwały one znacznie dłużej. W drzwiach pojawiła się młoda kobieta i stawiam, że ma mniej niż trzydzieści lat. Uśmiechnęła się na mój widok i cierpliwie czekała aż raczę powiadomić ją co mnie tutaj sprowadza.
- Dzień Dobry, ja do Leona, jest w domu? - odezwałam się próbując zabrzmieć nie nerwowo a widząc zmarszczone idealnie wyregulowane brwi kobiety postanowiłam się przedstawić - Jestem Violetta - dodałam zakładając nerwowo kosmyk włosów za ucho.
- Miło cię w końcu poznać - powiedziała mając na twarzy śliczny uśmiech. Na prawdę jest urodziwą kobietą - Wejdź do środka - zaprosiła mnie gestem ręki i otworzyła szerzej drzwi. Niepewnie weszłam do mieszkania i dyskretnie rozejrzałam się po salonie - Leon jest w pokoju, ale niestety się zamknął. Nie otwiera a nawet się odpowiada. Przez całą noc go nie było a ja wrócił to od razu bez słowa poszedł do siebie i już stamtąd nie wychodzi - oznajmiła przypatrując się mnie ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej. Westchnęłam głośno i spuściłam głowę lekko zawstydzona jej niebieskimi jak ocean oczami. Jestem pewna, że nie jednego faceta one zahipnotyzowały - Nie mam pojęcia co mogło się stać, że się tak zachowuje - dodała po czym westchnęła i spojrzała w stronę niewielkiego korytarza, który pewnie prowadził do pokoju Leona.
- Mogę do niego iść? - zapytałam niepewnie przenosząc wzrok na jej twarzy - Wiem, co się stało i muszę z nim porozmawiać - dodałam szybko zanim zdążyła otworzyć usta. Kiwnęła twierdząco głową i skierowała się w stronę korytarza po czym stanęła przed drewnianymi drzwiami.
- Mam nadzieję, że chociaż tobie otworzy - uśmiechnęła się delikatnie po czym zostawiła mnie samą. Nabrałam nerwowo powietrza do swoich płuc po czym zapukałam do drzwi. Odczekałam kilka sekund a słysząc głuchą ciszę przygryzłam dolną wargę.
- Leona proszę cię otwórz - szepnęłam i delikatnie oparłam czoło o drzwi - Rozmawiałam z Federico  i powiedział mi o wczorajszym wieczorze - przerwałam na chwilę z nadzieją, że może się odezwie, ale niestety spotkało mnie rozczarowanie będące ciszą - Otwórz. Chce wiedzieć, że nic ci nie jest - dodałam odsuwając się od drzwi. Przymknęłam oczy próbując powstrzymać łzy bezsilności. Jednak kiedy usłyszałam szmer po drugiej stronie a następnie dźwięk przekręcanego klucza ulżyło mnie.
- Chce zostać sam - powiedział zdecydowanym głosem otwierając gwałtownie drzwi i gdyby nie wyraz jego twarzy na pewno bym jakoś zareagowała na ten jego ton, ale w tej chwili ważniejsze było to jak smutny miał wyraz twarzy. Podkrążone oczy, zapewne od braku snu i blada jak ściana skóra. Bez zastanowienia przytuliłam się do niego najmocniej jak potrafiłam i wtedy z moich oczu popłynęło kilka łez.
- Nie - zaprzeczyłam i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej kiedy poczułam na swoim biodrze jego rękę, która ewidentnie chciała mnie od siebie odsunąć. Zebrałam w sobie całą siłę i tuląc się do niego weszłam z nim do pokoju. Odsunęłam się od niego tylko na tyle aby móc spojrzeć na jego twarz a szczególnie w oczy - Nie zostawię cie samego - szepnęłam wpatrując się w jego oczy, które w tej chwili były przerażająco puste. Zacisnęłam usta aby powstrzymać wybuch płaczu i zdecydowanym ruchem ponownie się w niego wtuliłam, ale tym razem poczułam na swoich plecach jego dłonie, które przycisnęły mnie do siebie jeszcze mocniej. 
***
Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie dodałam rozdziału, bo miałam lenia. Nie sprawdziłam błędów z tego samego powodu. Mogę tylko napisać Przepraszam

25 komentarzy:

  1. Wspaniały
    Tak długo na niego czekałam
    Opłacało się
    Już nie mogę się doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy genialny rozdział jak zawsze. :) Czekam na kolejny i co będzie z Leonem 😏

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty nas przepraszasz?
    Nawet się nie wygłupiaj!
    Nie marudzisz, ale ja jestem w szoku.
    Wiesz może o co mi chodzi?
    Dziwi mnie fakt, że pod jednym rozdziałem masz prawie 40 kom, a pod następnym po tygodniu ledwo 20.
    Takie perełki zasługują na o wiele więcej. Ale nie o tym miałam pisać.

    Wiedziałam! Po prostu wiedziałam!
    Weźcie mnie uszczypnijcie i powiedzcie, że to sen.
    Wiedizal, że to są jego rodzice!
    Jak oni mogli go zostawić?!
    Ja rozumiem. Trudna sytuacja i w ogóle, ale z czasem by im się polepszylo.
    Zostawili własne dziecko na pastwę losu i co?
    Wcale się nim nie interesowali!

    Violetta się o niego martwi.
    Ehhh biedny Leon.
    Dobrze, że ma taką dziewczyne jak Violka.
    Wesprze go. Przytuli. Pomoże.
    Cud dziewczyna. Takiej to ze świecą szukać heh :)

    Fede wściekły jak cholera.
    Violka smutna.
    Leon smutny, wściekły i...zawiedziony?

    Czekam na next :-)
    Pozdrawiam Maddy(kiedyś Królik)❤
    Buziaczki :* ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwierz warto było czekać na ten rozdział,
    wiedziałam, wiedziałam że to o to chodzi!
    Pomijam fakt, że przez cały rozdział płakałam. Uwielbiam to w jaki sposób potrafisz działać na emocjach.....
    Kocham tego bloga na prawdę *.*
    Końcówka jest tak zajebiście zajebista, że nie wiem co mam powiedzieć. Dobrze, że z nim została, nawet nie chcę sobie wyobrażać co się czuje w takiej sytuacji.
    Już nie mogę się doczekać następnego, nie martw się każdy ma lenia, ale pociesza fakt, że jeszcze tydzień w święta i wolne...
    Powinnam się uczyć genetyki, ale kij z tym i tak nic nie kumam, wolę przeczytać twój rozdział jeszcze raz :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Od pierwszego spotkania leona z mamą federica podejrzewałam że to oni są jego biologicznymi rodzicami.rozdział cudowny. Besos Vivien

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny
    Wiedziałam! :O
    No po prostu wiedziałam! :c
    Niestety dzis nie mam czasu :<
    Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny
    Czekam na next'a ;*
    Biedny Leoś :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. A ja od samego początku wiedziałam, że Lajonek będzie bratem Fede.
      Tylko na myśl o tym jak on cierpi serce mi pęka, dosłownie.
      Nie mówiąc, że gdy czytałam rozdział płakałam.
      Nie dało sie powstrzymać łez ;|

      Hej, Daria, raczej dobry wieczór! ;D<3
      Każdy ma prawo mieć lenia, no nawet ja xD


      Matko, ile tu dzisiaj jest emocji ;o
      Zmartwiona Fiolka, zszokowany Leon.
      Co on musiał przeżyć, biedny chłopak.
      On im nie wybaczy, zobaczycie.
      Każdą sytuację jestem w stanie zrozumieć, ale nie to, nie da się.
      Bo był chory, to musieli go zostawić.
      Co za egoiści, skąd oni się wzięli, z kosmosu?
      Bynajmniej dla mnie nie istnieją, przykro mi.


      Napisałaś świetny next i czekam na następny!
      Jak można się z tobą skontaktować, masz gg?

      Pozdrawiam :)
      Wika xoxo

      Usuń
    2. I nie musisz nas przepraszać, no co ty <3

      Usuń
    3. Miałam kiedyś GG, ale z powodu wgrania nowego Windowsa na komputer musiałam usunąć. Jeżeli chcesz się ze mną skontaktować to podaje e-mail (daria.blanco@interia.pl ) nie zaglądam tam codziennie, ale co najmniej raz w tygodniu.

      Usuń
  9. Wiedziałam! Wiedziałam!
    Byłam pewna, że Leon jest bratem Fede!
    (Znaczy może nie pewna, ale się tego spodziewałam XD)


    Tak bardzo mi szkoda naszych bliźniaków.
    To musi być dla nich straszne.
    Jeszcze bardziej dla Leona,
    no bo Federico jednak wychowywał się z rodziną, a on?!
    On został sam.
    Jezus... Naprawdę potwornie postąpili rodzice Federico.
    Przepraszam, rodzice Leona i Federico.
    Nie wiem jak ja bym się czuła, gdybym była oszukiwana przez 18 lat...


    Powiem ci skarbie, że mnie za każdym razem zaskakujesz.
    Wybaczam ci ten dzień lenia i to ,że nie dodałaś rozdziału. <3
    Zresztą jak mogłabym nie wybaczyć?
    Ten rozdział jest
    CUDOWNY
    FENOMENALNY
    PEREŁKA
    Tylko pozazdrościć takiego talentu jaki masz ty <3
    Pozdrawiam cię ;*
    Wpadnij czasem do mnie ;*
    Zapraszam <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały rozdział!
    Popłakałam się, szczególnie na końcu.
    Przeczuwałam, że oni są braćmi. Luju. Łzy mi normalnie zamazują obraz. Opłacało się czekać na to cudo. Pozdrawiam!
    Lil ly

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniały ^^
    Leon to brat Federa *-*
    Ale faza xD
    Szkoda mi Lełośka :c
    Ale Vilu jak zwykle kochana taka i przyszła do niego ♡♡
    On na początku chciał być sam, ale jednak wpóścił ją do środka *-*
    I przytulas był :3
    Czekam na next ;3
    Kocham
    Całuje
    Pozdrawiam ;*
    Nati ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Meeeeega! Pisz dalej! Masz talent ����

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział! Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział jak zwykle C U D O W N Y, ale.....
    No właśnie, ale rozdziału nie ma już od tygodnia :-(
    Naprawdę rozumiem Cię szkoła, obowiązki, rodzina i przyjaciele,
    ale masz też czytelników, którzy czekają na Twoje cudeńka.
    Nie chcę żebyś uznała to za hejt, czy obrażanie Ciebie, bo uwierz, że nie o to mi chodzi chcę po prostu abyś nie straciła czytelników, bo chyba każdej blogerce na nich zależy.
    Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam, a jeśli tak to przepraszam.
    Trzymam kciuki i życzę duuuużo weny!
    Pozdrawiam ��

    OdpowiedzUsuń