Od ponad dwudziestu minut z moich oczu wylewają się łzy. A kiedy próbuję wytłumaczyć Leonowi co się stało z moich ust wydobywa się jakiś niezrozumiały bełkot. Za każdym razem kiedy tylko przypominam sobie słowa rodziców wybucham płaczem i Leon musi mnie uspokajać. Po prostu nie potrafię. Zbyt dużo różnych emocji się we mnie kumuluje na raz. - Pójdę zrobić ci herbaty żebyś się ogrzała - oznajmił spokojnym głosem głaszcząc mnie po plecach i już chciał wstać tym samym wypuścić mnie ze swoich ramion. Pokiwałam przecząco głową ściskając jego tors jeszcze bardziej i można powiedzieć jak małe dziecko wdrapałam mu się na kolana. Nie chce aby mnie teraz zostawiał samą. Czułam jak z trudem sięga jedną ręką po kant kołdry i nakrywa moje nadal zmarznięte nogi. Nawet tego nie odczuwałam przez ten czas dopiero kiedy moje nogi znalazły się pod ciepła kołdrą, zadrżałam z zimna. - Zostań ze mną - wyszeptałam prawie dławiąc się łzami - Potrzebuję Cię - dodałam odsuwając się od niego delikatnie i dłonią otarłam mokre policzki. I dopiero wtedy spostrzegłam, że jego koszulka też jest mokra od moich łez. Uśmiechnął się do mnie w geście pocieszenia i kciukiem przetarł po moich wciąż wilgotnych policzkach. - Co się stało, kochanie? - zapytała takim tonem głosu, że po moim ciele przeszedł miły dreszcz. Wystarczyła barwa jego głosu aby chociaż odrobinę poczuła się lepiej. Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam głęboki oddech aby opanować trzęsącą się w środku siebie. Niepewnie podniosłam na niego spojrzenie. Muszę opanować emocje, aby po raz kolejny nie wybuchnąć płaczem jak zacznę mówić. Jednak jego kolor oczu ułatwił mi to. Ludzie nie kłamią mówiąc, że odcień zieleni uspokaja.
Czasami najlepszym rozwiązaniem aby zaznać spokoju jest oderwanie się ode wszystkiego i wszystkich. W ciągu tych dwóch miesięcy zgromadziło się we mnie tyle różnych emocji, że byłam bliska zwariowania. I właśnie wtedy potrzebowałam tylko jednego. Spokoju. A moimi spokojem jest właśnie Leon. Przy nim potrafię być tylko szczęśliwa. I do najprzyjemniejszych momentów w moim życiu należą, te kiedy jestem z nim. Kiedy nie potrafię przestać się uśmiechać po spotkaniu czy rozmowie z nim. Widząc jak samochód zatrzymuje się przy jakimś budynku odwróciłam wzrok od przedniej szyby i skierowałam go na Leona. Uśmiechał się a mnie ten gest wystarczyło aby wiedzieć, że dojechaliśmy w to tajemnicze miejsce. Uczyniłam to samo co on i wysiadłam z pojazdu. Od razu poczułam delikatny ból w odrętwiałych nogach. Od postoju w jednej z przydrożnych restauracji jechaliśmy prawie dwie godziny. Pojęcia nie mam w jakim mieście albo nawet i kraju jesteśmy, bo po zjedzeniu takiej ilości jedzenia zasnęłam na jakiś czas. Odruchowo rozejrzałam się dookoła aby zlokalizować gdzie jestem, ale niestety nie kojarzyłam tego miejsca. Czując obecność Leona obok siebie przeniosłam swoje spojrzenie na niego. - Gdzie jesteśmy? - zapytałam ciekawa. Chyba mam prawo wiedzieć gdzie się podziewam. Zbył moje pytanie swoją ciszą i otworzył tylne drzwi samochodu po czym wyjął jakby papierową torbę. Posłał mu delikatny uśmiech w tym samym czasie splatając nasze dłonie razem. Odpowiednim przyciskiem na małym pilocie przy kluczykach zamknął samochód i można powiedzieć pociągnął mnie w stronę jakiejś uliczki. Wciąż nie dowiedziałam się, że jesteśmy i gdzie mnie w tej chwili prowadzi. I jestem pewna, że dowiem się tego dopiero kiedy będziemy na miejscu.
Odkąd pojawił się w moim życiu, zamieszkał w mojej głowie. Od tamtego dnia wiem, że chciałabym mieć go już zawsze przy sobie. Chciałabym z nim przejść przez wszystkie złe chwile, bo nikt nie jest w stanie trzymać mnie za rękę tak jak on, nikt nie przytula tak jak on. - Przez cały czas się tak dzisiaj uśmiechasz? - zapytała ze śmiechem Ludmiła zerkając na mnie przez ramię poprawiając sobie ramiączko od kostiumu. - Po prostu jestem szczęśliwa - wytłumaczyłam zgodnie z prawdą. Wstałam ze swojego miejsca i ponownie przejrzałam się w moim lusterku. Makijaż jaki zrobiła mi Ludmiła jest zupełnie inny niż wczoraj, bo poprosiłam ją aby nie był taki mocny. Natomiast kostium leży na mnie wręcz idealnie. Krępuje mnie trochę fakt, że jest trochę obcisły i ukazuje moją sylwetkę a na dodatek kostium jest wykonany ze skóry. - Wyglądasz świetnie - oznajmiła podchodząc do mnie z uśmiechem. Spojrzałam na jej odbicie w lustrze i posłałam blady uśmiech. Założyła mi na głowę dołączoną do kostiumu opaskę z uszami kota i ułożyła ręce na moich ramionach - Z pewnością Leonowi się spodoba - dodała ze śmiechem i puściła do mnie oczko. Nie jestem co do tego przekonana. On raczej nie zwraca zbytnio uwagi na to w co jestem ubrana a zwłaszcza jeżeli mój stój jest w pewien sposób wyzywający. - Nie uważasz, że ten stój do mnie nie pasuje - powiedziałam to co w tej chwili pomyślałam. Z każdą kolejną minutą patrzenia na siebie w lustrze dociera do mnie, że pomysł z tym kostiumem był nieprzemyślany. A co za tym idzie, coraz bardziej nie chce mnie się iść na tą imprezę. - Nie, nie uważam tak - zaśmiała się klepiąc mnie delikatnie po ramieniu. Zmierzyłam ja wzrokiem w odbiciu lustra i od razu do głowy przyszło mi, że jej przebranie Dzwoneczka bardziej do mnie pasuje. Westchnęłam głośno słysząc dzwonek do drzwi, Teraz to nie mogę się wycofać z tej imprezy. Widziałam na twarzy Ludmiły uśmiech spowodowany tym, że Leon i Federico już przyszli. Poprawiła ostatni raz opaskę i zabierając ze sobą telefon oraz moją kuzynkę wyszłam z pokoju. Nie mam pojęcia jaki kostium wybrał dla siebie Federico i jestem niesamowicie ciekawa. - Świetnie wyglądacie, dziewczyny - odezwał się mój ojciec, który okupuje dzisiaj od samego rana kanapę w naszym salonie. Podobno złapała go jakaś grypa i nic nie robi tylko leży oraz użala się nad sobą. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie dziękując w ten sposób. Kątem oka zauważyłam, że drzwi naszym towarzyszom otworzyła mama, która ma ciężkie zadanie i musi dzisiaj zajmować się tatą. A kiedy on źle się czuję jest wprost nieznośny. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi, ale fakt, że dałam się namówić Ludmile na szpilki utrudniał mi to. Blondyna zabrała jeszcze z wieszaka swoją jak i moją kurtkę. Zdziwiłam się gdy po drugiej stronie drzwi ujrzałam tylko chłopaka mojej kuzynki, ale kiedy zmierzyłam go wzrokiem miałam ochotę zacząć się śmiać. Jack Sparrow. Właśnie ta postać była inspiracją dla Federico. I muszę przyznać, że wyglądał bardzo podobnie. - A gdzie Leon? - zapytałam niemal od razu zwracając uwagę Federico. Odwrócił wzrok od blondyny i zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.
Co w tej chwili czułam? Wszystkie możliwe pozytywne emocje. Miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia i jednocześnie płakać. Wewnątrz mnie działy się niewyjaśnione rzeczy. W jednej chwili moje serce zaczęło bić jak szalone jakby zaraz miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej i zacząć krzyczeć za mnie. Gęsia skórka jak i ciepło opanowało całe moje ciało. Chciałabym coś zrobić, ruszyć się, ale nie mogę. Jestem w jakimś stanie szoku. Mam jakiś paraliż ciała. - Nie cieszysz się? - kiedy tylko usłyszałam jego głos od razu na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech a w oczach pojawiły się łzy. Podszedł do mnie mając na twarzy uśmiech i wtedy cały szok znikł a w centrum był on. Rzuciłam mu się na szyję i nie wiedzieć czemu rozpłakałam się. Wtuliłam się w niego najmocniej jak tylko potrafiłam. I przysięgam, że kiedy poczułam zapach jego perfum, ciepło od niego bijące czułam się jak w niebie, jak na mojej osobistej chmurce. Objął mnie ramionami w tali i delikatnie uniósł, co wykorzystałam i oplotłam swoje nogi wokół jego bioder. Tak dobrze jest być ponownie w jego objęciach. Czułam jak po moich policzkach spływają pojedyncze łzy. Płakałam ze szczęścia, że w końcu jest ze mną. Teraz do mnie dotarło jak bardzo za nim tęskniłam. Odsunęłam się delikatnie od niego aby móc spojrzeć na jego twarz. Wciąż mając łzy w oczach ujęłam jego twarz w swoje dłonie i spojrzałam mu w oczy. Te śliczne szmaragdowe oczy. Wciąż jest w nich ten sam urok i magnetyzm. Wciąż mnie onieśmielają i wciąż kocham je tak samo a nawet jeszcze bardziej.
Poniedziałek. Pięć niepełnych dni do przyjazdu Leona. Z każdym dniem cieszę się jeszcze bardziej. Świadomość, że będę go miała przy sobie maskuje moją nieciekawą sytuacją w szkole i tą wielką tajemnicę rodzinną. - Znalazłam dla nas idealne przebranie - niemal krzyknęła Francesca idąc w naszą stronę. Osobiście nie chciałam tutaj przychodzić, bo jeszcze nie poruszyłam tematu tej imprezy z okazji Halloween z Leonem. I na prawdę nie wiem czy pójdziemy - Przebierzemy się za Atomówki - ucieszyła się jak mała dziewczynka po czym pokazała nam kostium. Zaśmiałam się z jej wyrazu twarzy i zerknęłam kątem oka na Ludmiłę, która podobnie zareagowała jak ja. - Myślałam, że przebieracie się ze swoimi chłopakami - odezwałam się a raczej powiedziałam swoje myśli na głos. Automatycznie ich wzrok powędrował na mnie. - Nie chciałyśmy żeby było ci przykro, że my idziemy z chłopakami a ty sama więc stwierdziłyśmy, że przebierzemy się za coś z tobą - wyjaśniła trochę speszona Ludmiła. Uśmiechnęłam się do niej nie komentując jej wypowiedzi. Nikt oprócz mnie nie ma pojęcia, że Leon wraca na te kilka dni. Nawet jego rodzice. Początkowo chciał wszystkim zrobić niespodziankę a zwłaszcza mnie, ale nie mógł się powstrzymać aby mi nie powiedzieć. - Nie będzie mi przykro - powiedziałam zgodnie z prawdą uśmiechając się do niej - Zresztą jeszcze nie wiem czy pójdę - dodałam powracając do oglądania różnych strojów na Halloween. Gdyby nie Francesca nie wiedziałabym, że u nas w mieście jest sklep z wypożyczaniem strojów. Czułam na sobie ich wzrok - Może zostanę w domu i obejrzę jakiś maraton - albo spędzę ten czas ze swoim chłopakiem dodałam w myślach. Zdecydowanie, ta druga opcja podoba mnie się bardziej. - Chcesz siedzieć w domu w piątkowy wieczór i zadręczać się tym, że przez najbliższe dwa miesiące nie zobaczysz Leona - westchnęła Ludmiła podchodząc do mnie. Chwyciła mnie za ramiona i posłała pocieszający uśmiech. Miałam ochotę się zaśmiać na jej gest, bo ewidentnie chciała mnie pocieszyć. Już otwierałam usta aby coś powiedzieć, ale ona odezwała się pierwsza - Musisz z nami iść, aby się chociaż trochę zabawić i przestać o tym myśleć - kontynuowała swoją wypowiedź. Przytuliła mnie do siebie na pocieszenie. Bawi mnie ta sytuacja, bo wszyscy uważają, że umieram z tęsknoty do Leona i nie mam ochoty na nic oprócz siedzenia i zamartwiania. I nikt nie ma pojęcia, że on wraca - Zresztą znalazłam już dla ciebie idealne przebranie - dodała odsuwając się ode mnie z uśmiechem na twarzy. Jej uśmiech trochę mnie przeraził. Puściła moje ramiona i odeszła zapewne aby przynieść to przebranie, które dla mnie znalazła. Trochę przestraszona spojrzałam na Fran, która wzruszyła ramionami dając mi do zrozumienia, że nie ma pojęcia co wymyśliła moja kuzynka. Widząc z jakim kostiumem do nas wraca nie wiedziałam czy się śmiać czy raczej nakrzyczeć na nią.