Strony

Strony

czwartek, 12 lipca 2018

II Rozdział 45: To koniec ery.



Niesprawdzony
***
Obróciłam się słysząc za plecami niezadowolone burczenie pod nosem Niall'a. Biedny chodzi dzisiaj nie w humorze, bo to w końcu dzisiaj wieczorem wylatujemy z Leonem do Buenos Aires. Spojrzał na stojącego przy wyspie kuchennej Leona i ze złością przewrócił nasze walizki stojące przy drzwiach wywołujący tym samym u mnie jak i mojego chłopaka śmiech.
- Zachowujesz się jak dziecko - stwierdziła Naomi, która nie tryskała radością, ale na pewno nie chodziła wkurzona jak Niall. Zmierzył ją tylko wzrokiem i bez komentarza poszedł w stronę lodówki. Bawi mnie jego zachowanie, ale rozumiem go w pełni. Spędzali razem dużo czasu i przywiązali się do siebie nawzajem przecież przez ponad pół roku mieszkali razem.
- Zamówimy coś do jedzenia? - zapytałam aby przerwać tą niezręczną wymianę spojrzeń. Automatycznie wszyscy przenieśli wzrok na mnie.
- W sumie zgłodniałam - stwierdziła Naomi i wstała ze swojego miejsca po czym podeszła do stolika, na którym leżała jej komórka - Chińszczyzna czy tradycyjnie pizza? - zapytała zerkając na nas z nad telefonu.
- Zamów burgery - zdecydował Leon nie konsultując tego z nikim - Znaczy jeśli chcecie - dodał po chwili uśmiechając się delikatnie do każdego z nas. Odwzajemniłam jego uśmiech, bo w sumie dawno nie jadłam burgera.

- Mi weź dwa - odezwał się Niall krzyżując ręce na klatce piersiowej i rozsiadając się na kanapie. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do swojego chłopaka po czym bez żadnych słów objęłam go w tali i tak po prostu przytuliłam się do niego. Uwielbiam to, że mogę tak zwyczajnie podejść do niego i wtulić się w niego, albo skraść mu pocałunek. I wręcz kocham jak moje serce przyśpiesza swój rytm kiedy całuje mnie w głowę. Od razu na moim ustach zawitał szeroki uśmiech a oczy same ukryły się pod powiekami.
***
- To wszystko twoja wina - przerwał ciszę Niall patrząc na mnie. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co może mu chodzić - Gdyby nie ty i ta wasza miłość Leon by został tutaj - powiedział poważnie wywołując tym u mnie niemały szok. Przełknęłam głośno ślinę i niepewnie zerknęłam kątem oka na Leona, który tylko westchnął głośno i pokręcił głową.
- Przecież to nie moja wina - wyjąkałam, bo chwilowo uderzyło we mnie poczucie winny.
- No wiem! - jęknął rozpaczliwie i opadł na oparcie kanapy - Ale kogoś muszę oskarżyć, bo tak mi łatwiej - dodał i wziął poduszkę, do której się przytulił.
-  Ja przecież nie umieram tylko wyjeżdżam - próbował rozładować tą smętną atmosferę Leon - W każdej chwili będziesz mógł przylecieć mnie odwiedzić - dodał chcąc zapewne go pocieszyć. Spojrzał na Leona ze smętną miną i westchnął głośno.
- Niby tak, ale to już nie będzie to samo - spuścił głowę jak dziecko, które nie dostało swojej wypatrzonej zabawki - To koniec ery - dodał czego nie zrozumiał nikt oprócz niego.
- Jakiej znowu ery? - zapytała trochę rozdrażniona Naomi.
- Mojej i Leona. To koniec z Leo i Niollo - powiedział oburzony i spojrzał na każdego z nas. Z całych sił powstrzymywałam śmiech z powodu tych ksywek.
- Kto nas tak nazywał? - zdziwił się Leon patrząc na Niall'a. Westchnął głośno i nie odpowiedział na pytanie tylko przytulił się do niego i ułożył mu głowę na ramieniu. Widok przekomiczny.
- Będę tęsknił, przyjacielu - wyznał z westchnięciem i muszę przyznać, że rozumiem po części Niall'a. Na kilometr widać, że przywiązał się do Leona i naprawdę się zaprzyjaźnili. Może Leon tego nie okazuje, ale ja widzę to w jego oczach, bo przecież nie wyjeżdża na parę miesięcy tylko na stałe wraca do Buenos Aires.
- Ja też - powiedział i przetarł dłonią po ramieniu Niall'a. Przysiadłam się bliżej mojego chłopaka i także go objęłam. Nie trzeba było długo czekać, aż do naszego uścisku dołączy Naomi.
***
Uśmiechnąłem się przyjaźnie do taksówkarza, który pomagał mi wyciągać walizki z bagażnika. Samolot opóźnił się o kilka godzin i  nie chciałem po nocach budzić Federico żeby przyjechał po mnie na lotnisko. Poradziliśmy sobie z Violettą sami i mam nadzieję, że ona już smacznie śpi w łóżku, bo cały lot nie zmrużyła oka i jak wysiadaliśmy była ledwo przytomna. Kulturalnie podziękowałem mężczyźnie i doczłapałem się z tymi walizkami pod drzwi domu. Wyjeżdżałem z dwoma walizkami, a wracam z czterema. Świetnie. Wyciągnąłem z kieszeni spodni klucze do domu i nie robiąc za dużego hałasu przekroczyłam próg domu. Na moich ustach od razu pojawił się uśmiech. Może nie mieszkam tutaj od urodzenia tylko jakieś kilka miesięcy, ale czuję się jakby tak było. Odstawiłem walizki w bezpieczne miejsce obok komody żeby nikt się o nie rano nie zabił i z powrotem zakluczyłem drzwi. Rozejrzałem się po salonie i wziąłem głęboki oddech.
- Czemu nie dzwoniłeś? - zaskoczył mnie czyjś głos wydobywający się ze strony kanapy. Przeniosłem tam automatycznie spojrzenie i moim oczom ukazała się głowa Federico, który uśmiechając się szeroko ruszył w moją stronę.
- Lot się opóźnił i nie chciałem cię budzić - wyjaśniłem odkładając klucze na komodę.
- Specjalnie nie spałem żeby was odebrać - odpowiedział i podszedł do mnie po czym zamknął mnie w uścisku. Odwzajemniłem jego uścisk nie zwracając uwagi na fakt, że to nie jest męskie - Dobrze, że już wróciłeś - dodał wciąż mnie przytulając.
- Też się z tego cieszę - odetchnąłem z ulgą, bo ten wyjazd był nie tylko ciężki ze względu na wyścigi, treningi, ale także ze względu na rozłąkę z bliskimi - Rodzice śpią? - zapytałem odsuwając się od niego. Nie ukrywam, że chciałbym się z nimi przywitać, ale zrozumiem jeśli będę już spać, bo w końcu jest już prawie czwarta nad ranem. 
- Czekaliśmy na Ciebie - usłyszałem delikatny kobiecy głos należący do mojej matki. Odwróciłem spojrzenie w jej stronę i na moich ustach automatycznie pojawił się uśmiech. Zawiązała do końca swój szlafrok i podeszła do mnie po czym przytuliła mnie do siebie. Nie sądziłem, że mój powrót jest aż tak ważny. Zresztą jak mam być szczery to sam odliczałem dni, a później godziny do odlotu. Mimo iż w Stanach zostawiłem przyjaciela to tutaj jest moja rodzina i bliskie mi osoby - Jesteś może głodny? - zapytała i ujęła moją twarz w swoje dłonie - Czy może jesteś zmęczony? - zadała kolejne pytanie zanim zdążyłem w ogóle zareagować na poprzednie. Pokiwałem przecząco głową i ponownie się do niej przytuliłem.
- Wrócił nasz zwycięzca - zaśmiałem się na słowa ojca i odsunąłem się od mamy po czym przytuliłem się do niego. Nie sądziłem, że tak szybko zniknie między nami ta bariera przeszłości. Jasne pamiętam co przeszedłem, ale nauczyłem się żyć teraźniejszością i tym co mnie czeka. 
***
- Trzymaj - usłyszałem za plecami głos Federico. Przerwałem rozpakowywanie swoich walizek i odwróciłem się w jego stronę. Stał zadowolony z dwoma piwami w ręce. Zmarszczyłem brwi, bo jest dopiero południe, a on już chce pić - Za twój powrót - wyjaśnił i niemal wepchnął mi butelkę z piwem w dłoń. Zadowolony z siebie stuknął szyjką swojej butelki o moją i zrobił łyka. Poszedłem w jego ślady i upiłem dużego łyka, bo od dawna nie miałem okazji napić się prawdziwego piwa - To jakie masz teraz plany? - zapytał rozsiadając się wygodnie na fotelu. Wzruszyłem ramionami rozglądając się po pokoju, który wygląda jak jedno wielkie pobojowisko. Wszędzie pełno ubrań, jakiś gratów, które przywiozłem ze Stanów i innych pierdół.
- Jak na razie muszę się rozpakować - zaśmiałem się chociaż nie jest mi do śmiechu, bo czekają mnie jakieś trzy godziny siedzenia przy walizkach.
- Chodzi mi o plany na dalsze życie - powiedział poważnie - Za kilka miesięcy kończymy szkołę - dodał - Znaczy ja kończę szkołę ty nauczanie indywidualne - poprawił się ze śmiechem. Właśnie muszę sprawdzić e-maila odnośnie mojego nowego, a raczej zastępczego nauczyciela - Planujesz iść na studia czy coś w tym stylu? - usiadłem na swoim łóżku i wziąłem łyk piwa.
- Szczerze mówiąc to nie myślałem o tym - przyznałem, bo kompletnie wypadło mi z głowy fakt, że kończę szkołę i muszę mieć plan co dalej. Przez ten wyjazd, wyścigi i całe to szaleństwo zatrzymałem się w czasie odnośnie mojej dalszej nauki - Nowy kontrakt, który podpisywałem w Stanach gwarantuje mi dodatkowe szkolenia i kursy, ale o Studiach to nie myślałem - dodałem spoglądając na niego kątem oka. Uśmiechnął się w moją stronę pocieszająco i westchnął głośno - A ty? Wiesz gdzie cię poniesie? - zapytałem, bo szczerze interesuje mnie w jakim kierunku chce iść dalej.
- Uderzam w kryminalistykę - odpowiedział wzdychając i napił się porządnego łyka piwa. Nie powiem zaskoczył mnie tym i to nawet bardzo.
- Idziesz do policji? - nie ukrywałem swojego szoku, co zauważył, bo zaśmiał się zapewne z mojej reakcji na jego słowa.
- Znaczy się mam takie plany, ale co z tego wyjdzie okaże się po egzaminach końcowych i ich wynikach - uśmiechnął się nieśmiało.
- Zaskoczyłeś mnie - wyznałem jednocześnie zdziwiony a z drugiej dumny. Zaśmiał się ponownie ze mnie.
- Nie tylko Ciebie - powiedział wciąż się śmiejąc. Napiłem się kolejnego łyka piwa i przejechałem wzrokiem po walizkach. Teraz muszę się poważnie zastanowić co dalej mam zrobić ze swoim wykształceniem. W jakim kierunku ja mam iść na studia, a co najważniejsze czy w ogóle na nie iść. 

***
Tydzień później
Szczerze to nie tęsknie za tym budynkiem. W sumie nigdy nie lubiłem szkoły i to nauczanie indywidualne jest idealnym pomysłem ze strony organizatorów wyścigów. Znaczy się jedynie za czym mógłbym tęsknić to siedzenie na lekcjach z Federico czy Violettą, ale reszta jak najbardziej nie. Słysząc dzwonek oznaczający koniec lekcji wysiadłem z samochodu i oparłem się o niego. Teraz pozostaje wypatrywać wzrokiem Violettę i mam nadzieję, że się nie pomyliłem i faktycznie teraz kończy zajęcia. Z budynku szkoły zaczęły wychodzić tłumy, co utrudniło mi wypatrywanie mojej dziewczyny. Miejmy nadzieję, że w razie czego ona sama mnie zauważy i podejdzie do mnie.
- Nie wierzę! - wzdrygnąłem się słysząc czyjś krzyk niedaleko mnie - Leon! - teraz przynajmniej wiem, że ten ktoś mnie woła, no chyba, że akurat gdzieś w pobliżu jest chłopak o takim samym imieniu. Niepewnie obróciłem się w stronę głosu i odetchnąłem z ulgą widząc idącego w moją stronę Diego - Dawno się nie widzieliśmy - przytulił mnie po męsku i poklepał po plecach - Co tam u ciebie? Wszystko w porządku? Jak wyścigi? - zasypał mnie masą pytań, na co się zaśmiałem.
- Jak widać wszystko u mnie gra - odpowiedziałem śmiejąc się i zmierzyłem samego siebie - A co do wyścigów to turniej się skończył i jakiś tydzień temu wróciłem na stałe - wyjaśniłem w wielkim skrócie.
- I co pokazałeś im jak się jeździ? Wygrałeś to? - uśmiechał się szeroko.
- Jasne, że wygrał - nie wiadomo skąd obok mnie pojawiła się Violetta. Uśmiechnąłem się na jej widok, co odwzajemniła i przywitała się ze mną całując mnie czule w usta po czym przytuliła się do mojego boku.
- To gratuluję! - ucieszył się objął mnie uważając na tą drobną osóbkę tulącą się do mnie. Kulturalnie podziękowałem uśmiechając się - Musimy się kiedyś umówić na jakieś wspólne wyjście, a teraz wybaczcie, ale muszę wracać do domu - dodał pośpiesznie i żegnając się z nami gestem ręki odszedł zostawiając nas samych.
- To miłe, że po mnie przyjechałeś - stwierdziła patrząc na mnie z uśmiechem na ustach.
- Teoretycznie to przyjechałem po Federico, ale jak chcesz to możesz się z nami zabrać - powiedziałem obojętnie. Automatycznie z jej twarzy zniknął uśmiech i odsunęła się ode mnie ewidentnie urażona, jak nie obrażona - Żartowałem, słońce - zaśmiałem się i przyciągnąłem ją do siebie z powrotem mimo jej oporu - Zabieram cię na jakieś dobre jedzenie - dodałem całując ją w czoło. Zmierzyła mnie morderczym wzrokiem i skrzyżowała z trudem ręce na klatce piersiowej.
- Wolę coś słodkiego - powiedziała poważnie - Najlepiej ciasto - dodała i spojrzała na swoje paznokcie mam nadzieję udając obrażoną.
- Dobra, pojedziemy na ciasto i kawę mrożoną - zdecydowałem i dodałem coś od siebie, aby zmniejszyć jej dawane obrażenie. Spojrzała na mnie kątem oka i przewróciła oczami, ale dosłownie po sekundzie uśmiechnęła się szeroko i ponownie wtuliła się we mnie. 
***
We trójkę siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w Ludmiłę, która zajadała się już drugim kawałkiem ciasta. Zgadzam się, że mają najlepsze w okolicy, ale jednocześnie jest tak słodkie, że mnie osobiście podniosło cukier o co najmniej dwieście. A dodatkowo ona i Federico dołączyli do nas jakieś dwadzieścia minut temu, a ona je drugie ciasto i co najważniejsze na bazie cynamonu.
- Ludmiła? - zwróciłam się do niej aby na mnie spojrzała, co uczyniła niemal od razu. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem - Wszystko w porządku? - zapytałam.
- Tak, a czemu pytasz? - odpowiedziała, ale poczułam się zignorowana, bo ponownie zajęła się pałaszowaniem swojego ciasta.
- Bo jesz już drugi kawałek - odchrząknęłam, bo zdaję sobie sprawę, że zwracanie uwagi Ludmile odnośnie ilości jedzenie jaką zjadła jest strzeleniem sobie w kolano. Powoli podniosła na mnie wzroki i w jej oczach dało się dostrzec złość - I ono jest z cynamonowe - dodałam szybko, bo jeżeli chodzi o nią to może mi zrobić awanturę przy tych wszystkich ludziach zwłaszcza, że ostatnio zrobiła się bardziej wybuchowa niż zazwyczaj.
- No i co z tego? - zapytała przez zaciśnięte zęby. Nerwowo kątem oka spojrzałam na Federico, który prawie niewidocznie pokiwała przecząco głową, dając mi do zrozumienia, że nie mam co liczyć na jego pomoc.
- No ty przecież nienawidzisz cynamonu - powiedziałam opanowana i skonstruowałam zdanie tak, aby jej nie zdenerwować jeszcze bardziej.
- A może zmieniłam zdanie i teraz lubię - oznajmiła i posłała mi sztuczny uśmiech, który dało się wyczuć na kilometr.
- Ale przecież jak byłaś u mnie wczoraj i zaproponowałem ci ciastka cynamonowe to powiedziałaś, że nie cierpisz tego smaku, ani zapachu a teraz tak nagle..
- Ale zmieniłam zdanie, jasne! I dajcie mi spokój - przerwała zdenerwowana Federico i gwałtownie wstała od stolika, po czym ewidentnie wściekła wyszła z cukierni. Oboje z Leone spojrzeliśmy w stronę Federico.
- Co je zrobiłeś? - zapytał Leon popijając przez słomkę swoją kawę mrożoną z karmelem. Brunet wskazał na siebie palcem zszokowany.
- Nic jej nie zrobiłem - oburzył się piskliwym głosem jak mała dziewczynka - Od rana chodzi taka wkurzona. Przywitałem się z nią grzecznie rano i z troską zapytałem czy dobrze się czuje, a ona do mnie z pretensjami, że jak mnie się coś nie podoba to mogę sobie znaleźć inną dziewczynę, po czym odwróciła się wściekła i sobie poszła - wytłumaczył oburzony po czym westchnął i opadł ciężko na oparcie krzesła.
***
- Jesteś sam? - zapytałam wchodząc do domu Leona. Westchnął głośno i kiwnął twierdząco głową.
- Rodzice dbają o formę na basenie, a Federico postanowił zmierzyć się z wściekłą Ludmiłą - zaśmiał się idąc do kuchni. Bez zbędnych pytań nalał nam po szklance soku podejrzewam o pomarańczy - Myślisz, że wróci w całości? - ponownie się zaśmiał, co tym razem odwzajemniłam.
- Nie mam pojęcia, bo ostatnio Ludmiła jest nieobliczalna - wyjaśniłam i napiłam się soku - Jakieś trzy dni temu nawrzeszczała na mnie, że mam taką samą koszulkę jak ona, a to przecież ona mi ją kupiła - dodałam ze śmiechem, bo jak przypomnę sobie jaka czerwona ze złości się zrobiła to od razu chce mnie się śmiać. Zawtórował mi też się śmiejąc po czym wskazał gestem głowy abyśmy usiedli na kanapie - Co to? - zapytałam widząc na ekranie laptopa stronę jednej z uczelni w Buenos Aires po czym odstawiłam szklankę z sokiem na stolik - Wybierasz się na studia? - spojrzałam na niego zdziwiona, bo nie chwalił się tym.
- Jeszcze nie wiem - wzruszył ramionami - Jak na razie tylko przeglądam kierunki - dodał i z obojętnością zamknął laptopa. Uśmiechnął się do mnie i opierając się o oparcie kanapy objął mnie ramieniem przyciągając do swojego boku. Przymknęłam oczy wtulając się w jego tors i wtedy po raz kolejny do mnie dotarło, że mogę tak już do końca życia. Wiem, czuję to sercem i rozumem, że nie chce wieść życia bez niego u boku.
- Leon? - przerwałam tą ciszę między nami. Nie odpowiedział tylko wyczułam na sobie jego wzrok - Kocham cię - wyszeptałam mocniej się w niego wtulając. Czując jak bierze oddech mówiłam dalej - Ale mówię poważnie, tak cholernie poważnie - kontynuowałam - Bardziej niż samą siebie. Tak bardzo, że nie zawahałabym się ani chwili gdybym miała wybierać między Tobą, a swoim życie - niepewnie podniosłam głowę aby nawiązać z nim kontakt wzrokowy - Zawsze wybiorę ciebie, Leon - zakończyłam szeptem. W skupieniu wpatrywał się we mnie i ku mojemu zaskoczeniu gwałtownie wpił się w moje usta zatapiając się w namiętnym pocałunku. Nie wahałam się ani chwili tylko odwzajemniłam jego pocałunek pogłębiając go jeszcze bardziej. Odsunął się ode mnie i oparł swoje czoło o moje.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak cholernie się wystraszyłem kiedy zadzwonił do mnie Federico i powiedział, że przedawkowałaś - wyznał mając zamknięte oczy, a jego dłoń otulała mój policzek - Miałem wrażenie, że umieram. Czułem jakbym się dusił, nie potrafiłem złapać tchu, bo tak strasznie się o ciebie bałem - dodał drżącym głosem, co wywołało u mnie płacz.
- Przepraszam Cię, ja na... - przerwał mi zamykając mi usta czułym pocałunkiem. Z trudem uniosłam się delikatnie i usiadłam Leonowi na kolanach zatracając się w jego ustach.
***

Do salonu wszedł Federcio, którego spodziewałem się trochę później, ale to dobrze, bo może on podpowie mi coś odnośnie kierunku studiów. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie jego mina i zachowanie. Szedł oszołomiony i co dziwnego nic nie powiedział, co już do niego nie pasowało. Zazwyczaj wchodzi do domu z przytupem i darciem się czy ktoś jest w domu. Usiadł na kanapie i patrzył tempo w jeden punkt. Wyglądał zarazem komicznie i przerażająco, bo w tej chwili ani trochę nie przypominał mi mojego brata, bo na jego twarzy malował się strach. 
- Coś ty taki przerażony? - zapytałem ze śmiechem, bo niesamowicie mnie bawił - Ducha zobaczyłeś? - dodałem i obróciłem się do niego całym ciałem aby mieć lepszy wgląd na jego zachowanie. Nabrał głęboko powietrza i zamrugał kilka razy powiekami jakby wybudził się z głębszych rozmyślań. 
- Pamiętasz jak nabijałem się z Ciebie i Violetty kiedy myśleliście, że wpadliście? - w końcu się odezwał, ale ani na sekundę na mnie nie spojrzał tylko wpatrywał się w okno. Przewróciłem oczami na jego słowa, bo domyślam się, że zaraz powróci do tego tematu i na prawdę się cieszę, że jest w domu teraz a nie jakąś godzinę temu. Zresztą nie wspominam tego okresu za dobrze więc mógłby do niego nie wracać. Już chciałem powiedzieć, aby sobie darował powracanie do tego tematu i zostawienie go w szufladzie z napisem Przeszłość, ale odezwał się pierwszy - Właśnie się dowiedziałem, że Ludmiła jest w ciąży - jego słowa zszokowały mnie do tego stopnia, że moja dolna szczęka poleciała delikatnie w dół. Pojęcia nie mam czy mnie wkręca, bo bardzo lubi to robić, ale jego mina jest tak poważna i przerażona, że raczej wątpię żeby był tak dobrym aktorem. 
- Żartujesz sobie? - zapytałem dla pewności, bo nie chce żeby miał satysfakcję, że znowu mnie nabrał a ja naiwniak mu uwierzyłem. Kiwnął głową potwierdzając swoje wcześniejsze słowa. 
- Będę ojcem, stary - na kilometr dało się wyczuć w jego głosie strach - Rozumiesz to - wreszcie przeniósł na mnie swój przerażony wzrok - Ja zostanę ojcem - podkreślił powagę sytuacji wskazując na siebie palcem. Przełknąłem głośno ślinę, bo powoli dociera do mnie powaga tej sytuacji. Mój brat. Ten nieodpowiedzialny i pokręcony brat ma zostać ojcem. Ma wychować dziecko i do końca życia opiekować się nim, brać za nie odpowiedzialność. 
- Co ty bracie nie wiesz co to prezerwatywa? - zacytowałem jego własne słowa, ale widząc jego minę zrozumiałem, że chyba to było nie na miejscu. Poprawiłem się zmieszany na kanapie i nerwowo podrapałem się po policzku - Rozumiem za wcześnie na żarty - dodałem trochę ciszej i bardziej mówiąc do siebie. 
- Zaraz chyba zemdleję - wyjąkał patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami - Będę miał dziecko - szepnął pod nosem i wstał ze swojego dotychczasowego miejsca po czym poszedł do kuchni. W ciszy obserwowałem każdy jego ruch, bo szczerze nie mam pojęcia co powinienem zrobić. Na żarty nie jest jeszcze pora, a doradzić mu raczej nie doradzę, bo sam pamiętam jak zareagowałem kiedy dowiedziałem się, że Violetta miała podejrzenia o ciąży. Po chwili wrócił do salonu z butelką piwa w ręce. Nie będę potępiać jego zachowania, bo rozumiem go w stu procentach. Sam musiałem odreagować tylko w trochę inny sposób. No to się porobiło. 
***
W końcu się udało i rozdział 45 w końcu ujrzał światło publikacji.
Jak widzicie przyśpieszyłam akcję i to o dobre trzy rozdziały.
No niestety nie będę ukrywać, że wena już nie jest moją przyjaciółką i opuściła mnie.
Jest ciąża Ludmiły, ale czy ona jest na prawdę to dowiecie się w następny rozdziale.
Naprawdę z ręką na sercu postaram się dodać jak najszybciej, ale nie potępiajcie mnie jak mnie się to nie uda.
A i nie zdziwcie się jeżeli następny rozdział będzie epilogiem ( ten rozdział 45 miał nim być, ale chciałam go dla was w końcu opublikować, a sporo musiałbym do niego dopisać) Postaram się nie robić aż tak dużego przeskoku czasu ewentualnie będą przeskoki co miesiąc bądź dwa. 
Dziękuję za cierpliwość i miłego czytania.
Pozdrawiam, całuje i życzę udanych wakacji :))))

27 komentarzy:

  1. W końcu się doczekałam!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie może być epilogu..chcemy więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Epilog..? :(
    Idę płakać, moje ulubione opowiadanie się kończy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow chyba doznałam szoku.... Głęboko wierzyłam że to jeszcze trochę z tym epilogiem... Moje najcudowniejsze najwspanialsze najkochańsze i najbardziej wyjątkowe opowiadanie ma się zakończyć ?! Prosze, napisz chociaż jeszcze z 3 rozdziały i wtedy myśl o epilogu... Decyzja należy do Ciebie, a jeśli miałabym tutaj sugerować coś ostatni raz, to blagam Cię o to aby to był naprawdę naprawdę długi epilog. Rozpaczam, już tęsknię i kocham ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I koniecznie musisz napisać wyjazd Leonetty nad jezioro ��❤

      Usuń
    2. Aha i ich rocznicę !! Przepraszam że tak dopisuje, ale byłam w zbyt dużym szoku aby o wszystkim pamiętać

      Usuń
  5. Super rozdział
    I nie rób epilogu proszę

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zawsze cudny
    Zresztą , każdy już to napisał
    Nikt cię nie potępia ani nie wyzywa że nie ma rozdziału , przecież wiesz że jesteśmy razem z Tobą i bedziemy czekać na rozdział tyle ile bedzie trzeba
    Epilog ? Błagam , jeszcze nie ...
    Bedzie nam bardzo smutno jeżeli następny rozdział bedzie epilogiem , ale jeżeli nie chcesz prowadzić dalej tej historii bez weny to musimy to zrozumieć , bo to twoja decyzja
    Nie musisz się spieszyć z dodaniem rozdziału bo to twoja decyzja kiedy wstawisz go na bloga
    Też życzę miłych wakacji , całuję i życzę aby wena jednak się obudziła i zawitała do Ciebie ponownie
    Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Love so much ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Obiecaj mi tylko, że nawet jak zakończysz ten blog to go nie usuniesz, zebum mogła do niego zawsze wrócić:( ❤

    OdpowiedzUsuń
  9. ��������

    OdpowiedzUsuń
  10. Leo i Niollo - genialne ��

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy to już miłość? ❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdecydowanie to miłość ❤

    OdpowiedzUsuń
  13. Miłość i uzależnienie, dlatego proszę jak osoba wyżej, że jak zakonczysz bloga - nie usuwaj go- NIGDY ❤!

    OdpowiedzUsuń
  14. Misiu pysiu ��

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam ❤

    OdpowiedzUsuń
  16. How I Love THIS ??! ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam jak opisujesz emocje

    OdpowiedzUsuń
  18. Tęsknię i trzymam kciuki za wenę ❤

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie chcę wywoływać jakieś presji na Tobie, ale 11 sierpnia mam urodziny i jakbys tego dnia dodala rozdział to byłabym najszczęśliwsza na świecie ❤

    OdpowiedzUsuń
  20. Daria wroc blagam ❤

    OdpowiedzUsuń
  21. Moje małżeństwo było prawie u kresu, kiedy zobaczyłam komentarz o człowieku o imieniu Dr DAWN, który pomaga ludziom w odzyskaniu współmałżonka i skontaktowałam się z nim na szczęście dla mnie rzucił zaklęcia po 24 godzinach mój kochanek wrócił do mnie od tego czasu moje małżeństwo jest stabilne dzięki za wszystko co dla mnie zrobił zapewniam cię o kontakt z nim,
    jest biegły w następujących zaklęciach:
    * zaklęcia miłosne
    * zaklęcia małżeńskie
    * magia pieniędzy
    * zaklęcie szczęścia
    * Czary pociągu seksualnego
    * Magia leczenia AIDS
    * Jaskinia kasyna
    * Usunięto przeklęte jaskinie
    * Zaklęcie ochronne
    * Magia loterii
    * Szczęśliwe zaklęcia
    * Zaklęcie płodności
    * Pierścień telekinezy 💍
    WhatsApp: +2349046229159

    E-mail: dawnacuna314@gmail.com

    OdpowiedzUsuń