Strony

Strony

sobota, 10 listopada 2018

II Rozdział 48: Zostaliśmy rodzicami



Niesprawdzony

*Dwa miesiące później*


Violetta

- Z każdym kolejny miesiącem ciąży mam ochotę wykastrować Federico - odezwała się zdenerwowana Ludmiła zajadając się swoimi gofrem z niemożliwą ilością bitej śmietany. Zaśmiałam się z jej słów, bo kiedy to mówi przypominam sobie sytuację z przed kilku tygodni jak groziła Federico tymi samymi słowami - Jestem coraz większa i niedługo będę jak orka - powiedziała oglądając się z każdej strony. Ponownie z mojej krtani wydostał się śmiech. Jest na początku piątego miesiąca więc ciążę już widać, ale niech nie przesadza jeszcze nie jest gruba. Według mnie uroczo wygląda z tym brzuchem zwłaszcza jak ubierze jakąś przylegającą do niego koszulkę. Słysząc dźwięk dzwonka swojego telefony wyciągnęłam go z kieszeni spodni i widząc imię mojego chłopaka odebrałam.
- Słońce, gdzie jesteś? - zapytał bez zbędnego przywitania, ale w jego głosie można było wyczuć, że coś go przed chwilą rozbawiło.
- Wracam od ginekologa - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Po drugiej stronie usłyszałam jak głośno wciąga powietrze, na co zmarszczyłam brwi.
- Po co tam byłaś? - zapytał lekko przestraszony, co nie powiem rozśmieszyło mnie. Mogłabym śmiało go jeszcze pomęczyć, bo domyślam się czemu zadał to pytanie, ale wolę już igrać z nim odnośnie tematu ciąży.
- Na dzisiaj miałam termin zastrzyku antykoncepcyjnego - zaśmiałam się i kątem oka spojrzałam na Ludmiłę, która niezadowolona kończyła jeść swojego gofra.
- Kobieto, nie strasz mnie więcej - odetchnął z ulgą. Co prawda nie wspominałam mu nic o mojej wizycie u ginekologa, a że ostatnio wspominałam o tym, że znowu spóźnia mnie się miesiączka to pewnie pomyślał, że też mogę być w ciąży. Ale nie ma się czego obawiać, miesiączka się spóźnia z powodu tych zastrzyków, a dzięki lekarce wiem, że nie jestem w ciąży i zastrzyki działają jak należy  - Jak masz chwilę to przyjdź na tor. Zaraz kończę więc wrócimy razem - zaproponował i znając Leon w tej chwili na twarzy ma szeroki uśmiech.
- Dobra, przyjdę z Ludmiłą - oznajmiłam chociaż nie pytałam mojej kuzynki o zdanie - Do zobaczenia - dopowiedziałam i rozłączyłam się.
***

Od kiedy moja kuzynka jest w ciąży całą czwórką spędzamy więcej czasu. Początkowo sądziłam, że będzie odwrotnie. Oni zajmą się swoim życiem, dzieckiem i planowaniem przyszłości, a my z Leonem będziemy żyć naszym związkiem i problemami. Jak mam być szczera to nie narzekam na tą wersję mimo iż Ludmiła z tymi swoimi ciążowymi humorkami jest czasem nie do zniesienia.
- No w końcu! - krzyknęła na skraju wybuchu złości wcześniej wspomniana ciężarna. Zamówiliśmy pizzę, bo zgłodnieliśmy, a raczej moja kuzynka zgłodniała i nas do tego namówiła.
- Nie miej do mnie pretensji tylko do pizzerii i dostawcy - od razu na wejściu zaznaczył Federico idąc z pudełkiem pizzy, która pachniała niesamowicie. Grzecznie poprosiłam Leona aby przyniósł z kuchni talerzyki, a widząc zapał Ludmiły do tej pizzy to jej nie będzie potrzebny talerz i obawiam się, że jednak popełniliśmy błąd biorąc jedną dużą.
- Pamiętaj, że jutro mamy wizytę u ginekologa - przypomniała Ludmiła nie przejmując się, że przed chwilą ugryzła kawałek pizzy i nie zdążyła go jeszcze przegryźć. Nie cierpię czegoś takiego, ale jej wybaczę, bo nosi w brzuchu nowego człowieka.
- Jutro pracuję - westchnął głośno i zerknął na mnie - Nie możesz iść sama albo z Violettą - zaproponował wygodne dla niego rozwiązanie, bo to ja będę musiała znosić poranne humorki Ludmiły, a on będzie sobie spokojnie pracował.
- Nie, bo jutro będziemy mogli się dowiedzieć jakiej płci jest dziecko - odparła zdenerwowana i posłała mu morderczy wzrok.
- Z tym możemy poczekać do kolejnej wizyty albo do porodu - kontynuował rozmowę z ciężarną Ludmiłą. On na prawdę lubi pakować się w kłopoty. Widząc wzrok mojej kuzynki przybliżyłam się do Leona, bo nie chce przypadkiem oberwać ręką czy czymś innym.
- Nie mam zamiaru czekać skoro mogę się dowiedzieć jutro - podniosła głos odstawiając niedojedzony kawałek pizzy na stolik - Pójdziesz ze mną na tą wizytę do ginekologa czy ci się to podoba czy nie - zaznaczyła twardo patrząc na niego z mordem w oczach.
- Mam pracę Ludmiła i nie mogę tak sobie...
- Pójdziesz tam ze mną, rozumiesz? - zaczyna się robić niebezpiecznie.
- Ludmiła, zrozum ja...
- Idziesz tam ze mną i już! - krzyknęła ponownie mu przerywając. Wzdrygnęłam się na sam dźwięk jej krzyku aż o mało co nie upuściłam talerza z kawałkiem pizzy.
- Dobra! - także krzyknął zły Federico. Blondyna uśmiechnęła się do niego sztucznie i z powrotem zajęła się jedzeniem.
- A chcecie chłopczyka czy dziewczynkę? - zapytałam ciekawa tym samym chcąc rozładować tą napiętą atmosferę.
- Dziewczynkę - odpowiedziała Ludmiła
- Chłopczyka - wyraził swoją opinię w tym samym czasie Federico. Automatycznie spojrzeli na siebie. I po co pytałam?
- Może uda wam się mieć i jedno i drugie - zaśmiał się Leon kompletnie nie zwracając uwagi na to, że przed chwilą ta dwójka się sprzeczała. Wszyscy spojrzeliśmy na mojego chłopaka.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
- No jest duża możliwość ciąży mnogiej - wyjaśnił - Jesteśmy z Federico bliźniakami dwujajowymi, z tego co dowiedziałem się od ojca miał siostrę bliźniaczkę, która wyjechała do innego kraju, a że to zazwyczaj mężczyźni mają geny dominujące, to jest duża możliwość na ciąże bliźniaczą - wyjaśnił konkretnie co miał na myśli. Spojrzałam odruchowo na Ludmiłę, która siedziała zszokowana.
- Jeżeli to będzie ciąża bliźniacza przysięgam ci przy świadkach, że cię wykastruję - powiedziała zła, ale zgrywała pozory spokojnej. Po pokoju rozniósł się śmiech Leona.
- Ludzie przecież byliście już u ginekologa i nie wspominał wam, że dzieci jest dwójka więc nie macie co się stresować - powiedział rozbawiony - Chciałem was tylko nastraszyć - dodał i zajął się jedzeniem drugiego kawałka pizzy.
- Ciebie też wykastruję! - krzyknęła wściekła Ludmiła i rzuciła w Leona poduszką.
***
Leon

- Chłopaki! - westchnąłem głośno wstając ze swojego łóżka, na które dosłownie minutę temu się położyłem po prysznicu - Możecie zejść do salonu - poprosił, ale dało się wyczuć w jego głosie zdenerwowanie. Pojęcia nie mam o co może chodzić. Czyżby Federico znowu coś zepsuł i się nie przyznał? Niechętnie zszedłem na dół do salonu, w którym był już ojciec i sądząc po jego ubiorze to nie zdążył się nawet przebrać po pracy. Bez słowa usiadłem sobie na kanapie i czekałem cierpliwie na rozwój sytuacji - Federico złaź natychmiast! - krzyknął już trochę wkurzony. Sprawa jest poważniejsza niż myślałem. Po chwili do salony ubierając na siebie koszulkę wszedł Federico mamrocząc coś pod nosem.
- Pali się czy coś - warknął wkurzony zajmując miejsce obok mnie.
- Coś w tym stylu - odpowiedział ojciec i stanął naprzeciwko nas - Opowiadałem wam niedawno o mojej siostrze bliźniaczce Karol - powiedział i wypowiedział jej imię w niezbyt miły sposób. Od razu na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech, bo przypomniałem sobie reakcji Ludmiły i Federico na możliwość bliźniaków - Postanowiłem się z nią skontaktować, aby udać dobrego brata, ale niestety ona odebrała to jako zaproszenie i za jakieś pół godzin przyjedzie do nas ze swoim mężem i dziećmi na cały tydzień - powiedział nerwowo chodząc od jednego końca kanapy do drugiego. Nie mam pojęcia czy się z tego śmiać czy bardziej się przejąć. Spotkanie rodzeństwa po latach, które jak wiem z opowiadań nie pałało do siebie zbytnią sympatią bardziej bym powiedział, że tolerowali się - Wasza matka mnie zabije przecież ona nienawidzi Karol - mówił z powagą w głosie. Przełknąłem głośno ślinę, aby nie zacząć się śmiać. Zaczyna się robić ciekawie. Mój brat niedługo zostanie ojcem, zaręczył się i próbuje przekonać Ludmiłę do ślubu przed porodem, a teraz ojciec sprowadził do domu swoją siostrę, którą nienawidzi się z naszą mamą. Normalnie jak komedia albo jakiś sitcom.
- Ale co my mamy z tym wspólnego, to ty nawaliłeś - zaśmiał się bezkarny Federico.
- Pilnujcie żeby mama nie zrobiła krzywdy waszej ciotce i na odwrót - zażądał wskazując na nas oboje palcem. Komedia. Powstrzymując śmiech kiwnąłem twierdząco głową na jego polecenie.
***
Violetta

- Dlaczego mi na to pozwoliłaś? - oburzyła się Ludmiła patrząc na mnie - Mogłam zadzwonić do Federico i powiedzieć żeby po nas przyjechał - westchnęła i poprawiła swoje włosy, które co chwilę targał wiatr - Przyczynił się do tej ciąży i tego ciężaru, który muszę dźwigać więc niech liczy się z tym, że będzie mnie wszędzie woził - mówiła nawet nie pozwalając mi dojść do słowa. Przez większość drogi do domu chłopaków zachwycała się świeżym powietrzem i tym, że to dobrze wpływa na dziecko, a kiedy jesteśmy kilka metrów od naszego miejsca docelowego zebrało jej się na marudzenie. Przemilczałam jej słowa i wzięłam oddech ulgi wchodząc na posesję domu chłopaków. Zapukałam kulturalnie do drzwi mimo iż bywam tutaj dość często. Zmarszczyłam brwi kiedy drzwi otworzył mi jakiś nieznajomy chłopak. Uśmiechnął się szeroko w naszą stronę, a ja rozejrzałam się dookoła aby upewnić się, że przez to marudzenie Ludmiły nie zapukałam do kogoś innego.
- Witam, w czymś mogę pomóc? - zapytał uśmiechając się zalotnie w naszą stronę i oparł się o framugę drzwi. Zmierzyłam go dyskretnie wzrokiem i jak na moje oko miał może z osiemnaście lat.
- Jest może Leon? - zapytałam i uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę. Zaśmiał się i odsunął się robiąc nam miejsce żebyśmy mogły śmiało przejść.
- W salonie - odpowiedział tym razem używając obojętnego tonu. Weszłyśmy obie do domu i ku mojemu zaskoczeniu na kanapie siedział Leon razem z jakąś dziewczyną, która zawzięcie mu o czymś opowiadała - Masz gości Leon - odezwał się i imię mojego chłopaka wypowiedział w niezbyt miły sposób. Brunet odwrócił się w naszą stronę i widząc nas od razu wstał z kanapy jakby z ulgą na twarzy - Twoje koleżanki? - zapytał ten chłopak, którego wciąż nie znam i nie mam pojęcia kto to jest - Mogę się zapoznać bliżej z jedną z nich, a najlepiej z obiema - dodał i puścił oczko w moją stronę, a następnie do Ludmiły.
- Daruj sobie, młody - warknął na niego Leon i westchnął głośno. Ewidentnie nie przepada za tym typkiem. Brunet podszedł do mnie i przywitał się ze mną przytulając mnie do siebie po czym pocałował mnie czule w czoło.
- Mogę wiedzieć kim jest ten człowiek - odezwała się poirytowana Ludmiła i posłał chłopakowi nienawistne spojrzenie.
- To jest Roger, nasz kuzyn - przedstawił go w końcu Leon - Przyjechała siostra ojca z rodziną - dodał niezbyt zadowolony. Obie z Ludmiłą zmarszczyłyśmy brwi, bo przecież ich rodzice nie mają za dobrych kontaktów z rodziną - Długa historia - wyszeptał widząc nasze miny.
- Leon! - dotarł do nas krzyk tej dziewczyny, z którą Leon wcześniej siedział na kanapie. Miałam ochotę się zaśmiać widząc minę mojego chłopaka kiedy podeszła do nas.
- A to jest Amanda, nasza kuzynka i młodsza siostra Rogera - w jego głosie dało się usłyszeć, że jest zmęczony jej towarzystwem. Przyjrzałam się dziewczynie i muszę przyznać, że jest naprawdę bardzo ładna i wygląda na piętnaście lat. Dziewczyna uśmiechnęła się w naszą stronę i pomachała po czym jakby wtuliła się w ramię Leona.
- Gdzie jest Federico? - zapytała Ludmiła ewidentnie niezadowolona z obecności kuzynostwa chłopaków. Chociaż na moje oko Amanda wydaje się miła w przeciwieństwie do jej brata.
- Pojechał z ojcem, ciotką i wujkiem do miasta - odpowiedział - Ale zaraz powinni wrócić - dodał tym samym wywołując u Ludmiły głośno westchnięcie.
- Dobra, to ja położę się u niego w pokoju, bo ten brzuch ciąży mi coraz bardziej - wytłumaczyła i już zmierzała do pokoju Federico, ale zatrzymała ją Amanda.
- Jesteś w ciąży? - krzyknęła podekscytowana tą wiadomością.
- To wiele wyjaśnia, a już myślałem, że jesteś aż tak gruba - zaśmiał się ten cały Roger, co wywołało u Ludmiły złość.
- Zamknij się, durniu - warknęła na niego ku mojemu zaskoczeniu Amanda - Jaka jest płeć? - zapytała uśmiechając się uroczo w stronę Ludmiły. Blondyna położyła rękę na swoim brzuszku i także się uśmiechnęła.
- Dziewczynka - odpowiedziała dumnie, na co także się uśmiechnęłam. Mimo iż Federico był trochę zawiedziony, że to nie będzie chłopczyk to teraz jest z tego zadowolony. Coś czuję, że to będzie jego oczko w głowie.
- Macie już imię? - kolejne pytanie padło z ust Amandy. Blondyna kiwnęła przecząco głową, a ja korzystając z okazji, że młoda nie wtula się w mojego chłopaka sama można powiedzieć przykleiłam się do niego.
***
- Gdzie wszyscy? - zapytałam kiedy weszłam do domu Leona i ku mojemu zaskoczeniu nie było nikogo oprócz mojego chłopaka. Z tego co zostałam poinformowana to od kilku dni Ludmiła zamieszkała u Federico do porodu.
- Na szczęście wyszli - zaśmiał się i chwytając mnie za rękę poprowadził mnie do kuchni - Odkąd przyszli rodzice zamieszkali razem w domu zrobił się armagedon - dodał przewracając oczami - Uwielbiam Ludmiłę, ale niesamowicie się cieszę kiedy jej nie ma w domu - zaśmiałam się na jego słowa, bo w sumie mam podobnie, ale rozumiem, że ciąża daje jej w kość zwłaszcza, że jest już w siódmym miesiącu ciąży.
- Wciąż nie mogę w to uwierzyć, że za niecałe dwa miesiące będą mieli dziecko - powiedziałam zgodnie z prawdą. Ostatnio dużo myślałam odnośnie tego co dzieje się w naszym życiu. Mam nadzieję, że u mnie i u Leona to całe dorosłe życie potoczy się w wolniejszym tempie niż Ludmiły i Federico. Nie chce się jeszcze pakować w dziecko czy małżeństwo. Jasne, że chce aby Leon był moim mężem, ale to w przyszłości dopiero za jakieś trzy, a nawet cztery lata. Chce nacieszyć się tym naszym życiem bez żadnych obowiązków i stresu. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się do mnie po czym podszedł bliżej. Utrzymując ze mną kontakt wzrokowy objął mnie w tali i po prostu wpatrywał się we mnie.
- Przyznaj, że nie wierzyłeś, że to mogło się udać - szepnęłam, a moje dłonie wylądowały na jego torsie. Zmarszczył brwi nie rozumiejąc co mam na myśli - Mówię o nas - zaznaczyłam i uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Masz rację - przyznał wzdychając głośno spuszczając wzrok - Początkowo bardzo sceptycznie do tego podchodziłem. Nie dawałem temu większych nadziei, jedynie marne szanse - dopowiedział i ponownie nawiązał ze mną kontakt wzrokowy - Aż w końcu... - przerwał na chwilę i chwycił mnie za biodra po czym posadził mnie na blacie - ..uderzyło i to z jakim impetem - wyszeptał zbliżając się do moich ust, a następnie pocałował mnie namiętnie w usta i nie przejmując się tym, że w każdej chwili ktoś może wejść do pomieszczenia wsunął swoje dłonie pod moją koszulkę - Wpadłem w jakąś sieć, pułapkę bez wyjścia, uwikłałem się w tą miłość do ciebie - powiedział, a raczej wyszeptał w taki seksowny sposób sunąć ustami przy skórze wzdłuż mojej szyi. Czując jak jego dłonie wsuwają się pod moje pośladki chwyciłam się mocniej jego ramion, bo spodziewam się, że zaraz skierujemy się do jego sypialni. I nie myliłam się, bo dosłownie po kilku sekundach uniósł mnie i z uśmiechem na ustach ruszył w stronę swojego pokoju. Nie będę nawet protestować, bo to jedyny czas kiedy jesteśmy sami i możemy się sobą nacieszyć. Zachichotałam jak idiotka kiedy przygryzł delikatnie mnie w szyję.
***
Leon

Zdezorientowany udałem się w stronę kuchni, z której ku mojemu zaskoczeniu wydobywał się cichy szloch. Kompletnie nie mam pojęcia co się dzieje, bo wydawało mnie się, że jestem sam w domu, a tu proszę ktoś jeszcze jest. Widząc sylwetkę Ludmiły stojącą do mnie tyłem zmarszczyłem brwi, bo przecież wyszli z Federico na zakupy.
- Wszystko w porządku, Ludmiła? - zapytałem ostrożnie, bo ta kobieta podczas ciążowych hormonów jest jak bomba. Przetniesz zły kabelek to giniesz. Odwróciła się twarzą w moją stronę trzymając w ręce nieotwarte opakowanie z piankami.
- Nie umiem tego otworzyć - odpowiedziała szlochając i jak małe dziecko rzuciła opakowaniem na blat w kuchni. Z całych sił powstrzymywałem się od zaśmiania, bo to pewnie zmieni jej szloch w złość na mnie. Podszedłem do niej i wziąłem opakowanie pianek po czym otworzyłem jej i podałem Ludmile. Wzięła głęboki oddech, aby się zapewne uspokoić i przejęła ode mnie opakowanie pianek.
- Dziękuję i przepraszam, ale nie kontroluję tych hormonów - powiedziała po czym zaczęła zajadać się smakołykiem.
- Gdzie Federico? Myślałem, że poszliście razem do galerii - skorzystałem z okazji, że jest w dobrym humorze i zacząłem z nią rozmowę.
- Bo miałam, ale jestem zmęczona i postanowiłam zostać w domu - wytłumaczyła i westchnęła głośno po czym położyła dłoń na swoim już sporych rozmiarów brzuchu, bo to w końcu początek ósmego miesiąca.
- Chcesz może coś zjeść, bo akurat miałem robić coś do jedzenia - zaproponowałem, bo poczułem jakaś dziwną odpowiedzialność aby się nią zająć skoro nie ma przy niej mojego brata. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i kiwnęła twierdząco głową.
- Potrafisz robić naleśniki? - zapytała z nadzieją w głosie - Takie puszyste, z owocami, bitą śmietaną i miodem jakie zrobiła mi wczoraj twoja mama - dodała z entuzjazmem małego dziecka i odłożyła na blat opakowanie z piankami.
- Takich jak moja mama to na pewno nie, ale postaram się zrobić najlepsze jakie potrafię - powiedziałem i teraz muszę zebrać wszystkie swoje umiejętności kulinarne, których nie ma za dużo i zrobić te naleśniki, aby się nie zawiodła i żeby się nie rozpłakała czy wściekła. Uśmiechnęła się na moje słowa i z trudem zajęła miejsce przy wyspie kuchennej.
***
Ludmiła

- Ale jesteś pewna, że to dobry pomysł? - zadał po raz kolejny to samo pytanie Federico. Odwróciłam głowę w jego stronę już zdenerwowana.
- Tak i jak jeszcze raz zadasz to pytanie to się rozmyślę i w ogóle za ciebie nie wyjdę - powiedziałam ze złością. Od początku jak mnie się oświadczył próbuje mnie przekonać do ślubu przed porodem, a kiedy zgadzam się na ślub w urzędzie z okazjonalnym przyjęciem ten robi problem, że to niebezpieczne kilka tygodni przed porodem. Kątem oka widziałam jak na jego ustach formuje się szeroki uśmiech, a po chwili poczułam jak wtula się we mnie. Zdaję sobie sprawę, że przez tą ciążę jestem jędzowata i nieznośna, ale kocham go i czasem mam sama sobie przyłożyć za to jak go traktuję. Ale przynajmniej dzięki temu, że wciąż ze mną jest i chce zostać moim mężem wiem, że naprawdę mnie kocha. Uśmiechnęłam się sama do siebie i moja dłoń powędrowała w jego włosy, którymi zaczęłam się bawić, natomiast on ułożył się wygodniej i tym razem przytulił się do mojego wielkiego ciążowego brzucha.
- Myślałaś już nad imieniem? - zapytał zerkając nam mnie, a jego dłoń przyjemnie można powiedzieć masowała mój brzuch.
- Początkowo chciałam dać naszej córce na imię Annabel - powiedziałam uśmiechając się sama do siebie - Ale po tym horrorze, który oglądałam ostatnio z Violettą i Leonem zmieniłam zdanie - zaśmiałam się. Nie wyobrażam sobie żeby teraz moja córka nazywała się jak ta lalka z horroru. Leżący obok mnie brunet zaśmiał się na moje słowa i przytulił się do mojego brzucha jeszcze bardziej - Myślałam także nad imieniem Iris albo Olympia - rzuciłam kolejne imiona, które do mnie przemawiają. Podniósł się lekko i skupił na mnie swój wzrok po czym zmarszczył brwi dając mi do zrozumienia, że nie przypadły mu do gustu - To słucham twojej propozycji - westchnęłam głośno, bo może faktycznie ma jakieś lepsze imię dla naszej córki chociaż coś czuję, że postawię na swoim.
- Mam nawet dwa ulubione - powiedział podekscytowany - Pierwsze to Hannah - tym razem to ja zmarszczyłam brwi, bo z tego co pamiętam miałam w starej szkole dziewczynę o takim imieniu i jakoś nie kojarzy mnie się za dobrze - I moje ulubione z ulubionych - przerwał chcąc zbudować napięcie na co się zaśmiałam - Ariana - wypowiedział i dosłownie po chwili poczułam kopniaka od naszej córki. Automatycznie złapałam się z brzuch, a następnie zaczęłam się śmiać.
- Chyba naszej córce spodobało się to imię - oznajmiłam patrząc na zaniepokojonego Federico. Uśmiechnął się szeroko i ucałował mnie czule w usta po czym przeniósł pocałunki na mój brzuch. I w tym momencie do pokoju wszedł bez pukania Leon.
- Wybaczcie, że przeszkadzam, ale jadę do sklepu. Jakieś zamówienia? - odezwał się uśmiechając od ucha do ucha - Głównie pytam Ciebie Ludmiła - dodał ze śmiechem i oparł się o framugę drzwi.
- Jogurt brzoskwiniowy i herbatniki oraz kabanosy najlepiej ostre - powiedziałam bez zastanowienia, bo od dłuższego czasu chodzi mi po głowie to połączenie. Uśmiechnął się do mnie i już chciał wyjść z pokoju, ale zatrzymałam go.
- Leon, jakbyś dał swojej córce na imię? - zapytałam uśmiechając się. Automatycznie po tych słowa wyprostował się i spoważniał.
- Viola jest w ciąży? - zadał mi pytanie w taki sposób jakby zaraz miał umierać. Zaśmiałam się głośno, bo jego przerażenie jest komiczna i pokiwałam przecząco głową.
- Pytam, bo wybraliśmy imię dla naszej córki i pomyślałam, że pomógłbyś wybrać drugie - wytłumaczyłam widząc, że chce zapytać dlaczego chce wiedzieć. Od razu na jego ustach pojawił się uśmiech. 
- Evelyn - odpowiedział i szczerze mówiąc od razu spodobało mnie się to imię. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a moja dłoń powędrowała na brzuch, w którym moja mała kruszynka dawała o sobie znać kopiąc mnie w brzuch. 

***
Spoglądam na wszystkich gości, którzy zostali zaproszeni na skromne przyjęcie z okazji naszego małżeństwa, które zorganizowane zostało w ogrodzie moich teściów i wciąż nie dowierzam, że godzinę temu zostałam żoną Federico i od dzisiaj jestem Ludmiła Pasquarelli. Uśmiechnęłam się sama do siebie i moja dłoń wylądowała na moim brzuchu. Obawiałam się, że będę wyglądać w sukni ślubnej jak orka albinos, ale nawet nie jest tak źle. W końcu całe moje zmartwienie odnośnie mojego wyglądu przykuł fakt, że jestem mężatką.
- Jak się czujesz, kochanie? - do moich uszy dotarł zatroskany głos Federico, którego oficjalnie mogę nazwać mężem.
- Wspaniale - uśmiechnęłam się i wstałam z krzesła ogrodowego po czym odebrałam od niego sok, o który go poprosiłam wcześniej. Objął mnie opiekuńczo w tali i pocałował w policzek.
- A jak nasza córeczka? - zadał kolejne pytanie zmartwiony. Zaśmiałam się cicho i ułożyłam swoją dłoń na jego policzku.
- Wszystko jest w porządku - zapewniłam go patrząc mu głęboko w oczy - Wody mi nie odeszły - zaśmiałam się, bo dzisiaj rozpiera mnie niesamowicie pozytywna energia. Wiem, że się martwi i co chwilę mnie kontroluję, bo przecież termin porodu mam wyznaczony za tydzień. A sądząc po spokojnych ruchach naszej córki nie śpieszy jej się w tej chwili na świat. Ewidentnie daje nam chwilę na cieszenie się tym dniem. Posłał mi delikatny uśmiech i tym razem pocałował mnie w usta. Obróciłam się z powrotem w stronę gości i oparłam głowę na ramieniu Federico.
- Kochani podejdźcie do nas! - usłyszałam krzyk mojej mamy, która gestem ręki zaprosiła nas do stolika, przy którym siedzieli nasi rodzice, dziadkowie oraz Violetta z Leonem. Mówiłam, że skromne przyjęcie - Chcemy wam coś podarować - uśmiechnęła się w naszą stronę po czym zerknęła na mojego ojca oraz rodziców Federico. Przecież dostaliśmy już od nich prezent weselny. Wręczył mojemu mężowi niewielkie pudełeczko i zaczęła się uśmiechać szerzej niż wcześniej. Z zawahaniem Federico zdjął wieczko, a naszym oczom ukazały się jakieś klucze.
- Stwierdziliśmy, że skoro jesteście już małżeństwem i będziecie mieli dziecko to przyda wam się wasze własne mieszkanie - wyjaśnił ojciec Federico czyli mój teść. Otworzyłam szerzej oczy zaskoczona.
- Może to nie jest duże mieszkanie, ale na początek nadaje się idealnie i szkoda było nie brać, bo jest naprawdę bardzo ładne, do tego umeblowane i co najważniejsze jest niedaleko - dopowiedział mój ojciec. Z moich oczy poleciały łzy, których nie potrafiłam powstrzymać przez te cholerne hormony.
- Dziękujemy. Naprawdę dziękujemy - odezwał się jako pierwszy Federico i przytulił każdego z rodziców osobno. Po chwili uczyniłam to samo wciąż będąc w szoku, że podarowali nam w prezencie mieszkanie.
***
Leon 

Coś czuję, że dzisiaj jak tylko położę się do łóżka to padnę jak niemowlę. Trening dzisiaj był bardziej wyczerpujący niż zazwyczaj i co gorsza dłuższy aż o godzinę, a do tego wszystkiego pomagam Federico i Ludmile w przeprowadzce do ich nowego mieszkania, bo jakim byłbym bratem gdybym nie pomógł. Dlatego od ponad dwóch godzin razem z moim bratem i Diego dźwigamy kartony z ich rzeczami oraz przestawimy meble, bo naszej kochanej ciężarnej nie podoba się ich ustawienie.
- Dobra, jeszcze tylko kanapę ustawcie z tej strony i będzie idealnie - powiedziała Ludmiła kiedy skończyliśmy ustawiać komodę tam gdzie chciała. Przysięgam, że jeszcze chwila, a zamorduję tą kobietę. I tak dużo nerwów straciłem na ponownym skręcaniu łóżeczka dla ich dziecka. Dość że namęczyłem się za pierwszym razem to jeszcze teraz. I wciąż nie rozumiem czemu nie mogliśmy przewieźć w całości tylko musieliśmy rozkręcić na części.
- Jestem! I mam jedzenie! - od razu na moich ustach pojawił się uśmiech. Nareszcie Violetta wróciła i to z jedzeniem. Odkąd zaczęliśmy przeprowadzę, a było to jakieś pięć godzin temu nic nie jedliśmy, bo ta ciężarna jędza nam nie pozwoliła. Sama zadowolona obżerała się ciastkami, a nam wyznaczała kolejne polecenia. Podszedłem do naszej wybawczyni i ucałowałem ją w policzek.
- Nie zostawiaj nas więcej z nią - wyszeptałem do jej ucha po czym odebrałam od niej papierową torbę z jedzeniem z jakiejś restauracji. Zaśmiała się na moje słowa i wyminęła mnie po czym zaczęła rozglądać się po mieszkaniu.
- Dużo tutaj pozmieniałaś - stwierdziła Violetta i usiadła sobie na kanapie, którą dosłownie przed chwilą przestawiliśmy. Postawiłem torbę na stolik i wyciągnąłem z niej plastikowe pojemniki z jedzeniem po czym podałem chłopakom. Usadowiłem się obok Violetty na kanapie i moje plecy w tej chwili się odezwały. Bez zbędnego hamowania się jęknąłem z bólu. Tylko godzin schylania się i prostowania daje o sobie znaki. Wyprostowałem się, aby załagodzić trochę ból i w tym momencie poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, a po chwili śmiech mojej ukochanej dziewczyny.
- Starość nie radość - powiedziała ze śmiechem. Zmroziłem ją wzrokiem, na co jeszcze bardziej się zaśmiała - Nie rób tak, bo będziesz miał zmarszczki - dodała i przejechała palcem między moimi brwiami. Odwróciłem od niej wzrok i zająłem się jedzeniem udając, że jestem obrażony. I dosłownie po chwili poczułem jak całuje mnie delikatnie w policzek i kładzie głowę na moim ramieniu.
- Jestem zmęczona idę się wykąpać - stwierdziła Ludmiła i wzdychając udała się do łazienki. Ty jesteś zmęczona! Chyba wysługiwaniem się nami. Darowałem sobie ten komentarz na głos, bo jeszcze bym czymś oberwał.
- W sumie późno się już zrobiło - odezwał się Diego zerkając na swój zegarek - Będę się już zbierał - wstał ze swojego miejsca i chwycił pudełko z jedzeniem - Ale to zabieram na wynos - dodał ze śmiechem i udał się w stronę wyjścia, a Federico za nim zapewne aby także podziękować mu z pomoc i za to, że znosił marudzenie Ludmiły. Ciekawe czy mi za to podziękuję.
- Nocujesz dzisiaj u mnie? - zapytała szeptem Violetta zapewne korzystając z okazji, że jesteśmy sami. Zerknąłem na nią kątem oka i z satysfakcją wzruszyłam ramionami. Czując jak składa delikatny pocałunek na mojej szyi, a jej dłoń wędruje pod moją koszulkę miałem ochotę się uśmiechnąć, ale zachowałem powagę i spojrzałem na nią - Zrobię ci masaż na twoje bolące plecy - zaproponowała i skorzystała z okazji, że na nią patrzę pocałowała mnie namiętnie i zachęcająco w usta.
- Chyba się skuszę - wyszeptałem w jej usta i tym razem to ja ją pocałowałem, niestety krótko, bo Federico zaraz wróci i jak tylko nas zobaczy to zacznie swoje głupie komentarze. 
***

Violetta


Wzdrygnęłam się słysząc trzask drzwi, ale po chwili w kuchni pojawiła się sprawczyni tego mocnego wejścia do mojego domu, a zaraz za nią pojawił się Federico. Zerknęłam kątem oka na moją mamę i posłałam jej porozumiewawcze spojrzenie.
- Tak to ja - można powiedzieć przywitała się Ludmiła - Wciąż w ciąży - zaznaczyła wściekła. Zaśmiałam się cicho pod nosem, bo termin porodu minął już niecały tydzień temu, a ich mała pociecha wciąż nie śpieszy się na świat.
- Kochanie usiądź sobie - polecił jej i odsunął krzesło. Westchnęła głośno i spojrzała na niego gniewnym wzrokiem.
- Ty - prychnęła na niego - Jakbyś już nie zrobił wystarczająco dużo - warknęła na niego i złapała się za swój brzuch po czym wyminęła go i usiadła sobie na krześle - Nigdy nie było mi tak nie wygodnie w całym moim życiu - westchnęła wiercąc się i wzdychając co chwilę.
- Wiem, co masz na myśli kiedy byłam..
- Ciociu to pewnie świetna historia, ale mogłabyś ją opowiadać robiąc mi mrożoną herbatę - przerwała mojej rodzicielce w połowie wypowiedzi. Zaśmiałam się cicho widząc minę mojej mamy. W ostatnich dniach  moja kuzynka wręcz promieniała, a teraz każdy ucieka jaką ją tylko widzi - Wychodź, wychodź, wychodź! - powtarzała podniesionym głosem zwracając się do swojego dziecka.
- Dopiero przyszedłem - niespodziewanie odezwał się Leon pojawiając się w kuchni - Ale skoro ty tu jesteś to może jednak wyjdę - zaśmiał się, ale wiem, że mówił to na poważnie. Podszedł do mnie i przywitał się ze mną całując mnie w policzek.
- Muszę do toalety - westchnęła Ludmiła wstając z krzesła po czym opuściła kuchnię, na co wszyscy odetchnęli.
- Jak wróci ty jej zatkasz nos, ja dmuchnę w usta i dziecko samo z niej wyskoczy - powiedział Federico i jego ton był tak poważny, że przez chwilę byłam skłonna pomóc mu w tym jego planie, który jest bezsensu.
- Spóźnia się już tydzień - zaznaczyła moja mama i postawiła na blacie mrożoną herbatę dla Ludmiły.
- Coś czuję, że dzisiaj urodzi - powiedziałam i widziałam na twarzy Federico, że chciałby aby moje słowa były prawdziwe.
- Mały zakładzik? - zaproponował Leon ze śmiechem patrząc na mnie. Zmarszczyłam brwi, bo nigdy nie proponuje zakładów.
- Jaka stawka? - zapytałam, bo zaintrygował mnie tą propozycją. Wzruszył ramionami na moje pytanie - 500 peso?* - zaproponowałam, na co się uśmiechnął i wyciągnął w moją stronę rękę, która uścisnęłam.
- Potrzebuję pomocy! - krzyknęła Ludmiła, która z powodu tego wielkiego brzucha, ma problemy ze wstanie z muszli klozetowej. Wszyscy automatycznie spojrzeli na Federico, który westchnął głośno i niechętnie poszedł w stronę swojej żony.
***
- Violetta! - zawołał mnie do salonu Leon - Ludmiła przyszła! - dodał ze śmiechem. Westchnęłam głośno, bo skoro przyszłą to znaczy, że w nocy nie urodziła. Wyszłam z łazienki i udałam się do salonu, w którym była ta dwójka.
- Nadal w ciąży - pokręcił głowę Leon, którego to bawi. Blondyna westchnęła głośno i spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem - Ale wiesz mimo to wyglądasz świetnie - próbował ją pocieszyć - Jak 500 peso - zaśmiał się patrząc na mnie. Posłałam mu mordercze spojrzenie i pokazałam język.
- Musze iść siku - jęknęła po czym odłożyła torebkę na stolik - To dziecko myśli, że mój pęcherz to trampolina - dodała oburzona i zniknęła za rogiem. Westchnęłam głośno i wyciągnęłam z kieszeni pieniądze po czym niechętnie przekazałam je Leonowi.
- Dziękuję bardzo, kochanie - posłał mi buziaka w powietrzu i uśmiechnął się szeroko, a następnie schował do kieszeni.
- Jest tu Ludmiła? Mamy wizytę u ginekologa - niespodziewanie do domu wparował Federico. Kiwnęłam twierdząco głową i wskazałam mu drzwi do łazienki, a sama zajęłam miejsce na kanapie obok Leona - Kochanie, musimy iść! - krzyknął.
- Za chwilę! - także podniosła głos Ludmiła i dosłownie po sekundzie można było usłyszeć trzask drzwi, a następnie jej głośno wzdychanie - Dobra, możemy iść - stwierdziła zabierając swoją torebkę.
-  Może się przebierzesz najpierw w coś wygodnego, co prawda nie mamy czasu, bo jesteśmy już spóźnieni, ale jak się pośpieszysz to zdążymy - odezwał się Federico i spojrzał na strój Ludmiły.
- Nie, jest w porządku - stwierdziła i spojrzała na niego ostrzegawczo.
- Nie uważasz, że ten strój jest niewłaściwy - ten człowiek sam się prosi o gniew ciężarnej Ludmiły. Może i bluzka na ramiączkach, która odkrywa jej połowę brzuch i spodenki nie są odpowiednie, ale niech z nią nie dyskutuje.
- Co!? - oburzyła się.
- Dobry Boże, człowieku nie rozwścieczaj tego - odezwał się  poważnie Leon i chcąc uniknąć szykującej się awantury wstał z kanapy i udał się do kuchni.
- Federico, jest prawie 40 stopni na zewnątrz i w końcu znalazłam coś w miarę wygodnego więc...
- Dobra, idź ubrana jak chcesz - przerwał jej i nie chcąc już więcej dyskutować udał się w stronę drzwi. Otworzył je i przepuścił swoją ciężarną żonę w drzwiach po czym sam opuścił mój dom zamykając za sobą drzwi ze zbolałą miną.
- Współczuję mu - westchnął Leon zajadając się ciastem, które zrobiła moja mama. Zaśmiałam się z jego słów, ale w myślach przyznałam mu rację. 
***
- Wróciłem! - oznajmił Leon wchodząc do mojego domu jak do siebie, ale tylko dlatego, że moich rodziców nie ma - Tęskniłaś? - zapytał i puścił do mnie oczko. Zaśmiałam się z jego zachowania, bo od kilku dni jest niemożliwy.
- Nie było cię tylko z trzy godziny - odpowiedziałam, bo jak mam być szczera to w ostatnim czasie spędzamy ze sobą tyle czasu, że teraz nawet nie odczułam tych trzech godzin kiedy go nie było.
- To wystarczająca ilość czas żebyś się stęskniła się za swoimi ukochanym chłopakiem - powiedział jakby urażony i słysząc kroki domyśliłam się, że zmierza w moim kierunku. Obróciłam się tak aby móc na niego spojrzeć i zmierzyłam go od góry do dołu.
- Czy ty coś piłeś? - zapytałam poważnie, bo w tej chwili tak się zachowuje. Uśmiechnął się w dość podejrzany sposób jak na niego i pokiwał przecząco głową.
- Jeszcze nie, ale spokojnie to się zaraz zmieni, bo kupiłem to - oznajmił zadowolony z siebie i wyciągnął z ozdobnej torby, którą ze sobą przytaszczył butelkę jakiegoś wina. Kucnął przede mną i zaczął poruszać sugestywnie brwiami, na co parsknęłam śmiechem. Skradł mi szybkiego buziaka, a następnie udał się do kuchni zapewne po kieliszki i korkociąg - A co masz jeszcze w tej torbie? - zapytałam zaciekawiona i chwyciłam za torbę.
- Prezent dla ciebie, zobacz sobie -  odkrzyknął z kuchni. Od razu na moich ustach pojawił się uśmiech, bo nie ma żadnej okazji aby dawał mi prezent więc cieszy mnie bardziej, że coś mi kupił. Wyciągnęłam z torebki jakieś pudełeczko i bez zbędnego czekania otworzyłam je. W środku znajdowała się przeurocza bransoletkę, której połowa była zielonym sznureczkiem, druga srebrnym łańcuszkiem, a połączone były srebrną podkową, w której była czterolistna koniczynka - Bransoletka na szczęście, słońce - wyszeptał mi do ucha i zajął miejsce obok mnie. Odstawił na stolik dwa kieliszki i otwarte już wino. Spojrzałam na niego i zrobiłam moją słynną minę wzruszenia.
- Dziękuję, kochanie - powiedziałam wpatrując się w niego zapewne zaszklonymi oczami. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie i pocałowałam go namiętnie.
- Odwdzięczysz się później - stwierdził zadowolony z siebie. Uderzyłam go w ramię za ten komentarz.
- Ty tylko o jednym -  westchnęłam i odłożyłam prezent od niego na stolik, bo zepsuł taki romantyczny moment.
- Miałem na myśli, że też mi taką kupisz - próbował się wybronić, ale doskonale wiem co miał na myśli. Posłałam mu tylko ostrzegawcze spojrzenie i chwyciłam za kieliszek, do którego Leon nalał już wina. Zbliżył się do mnie i chcąc odkupić swoje winy zaczął mnie całować po szyi. Przymknęłam oczy, aby się kontrolować, bo on doskonale wie, że to moje czułe miejsce i śmiało może mnie w ten sposób udobruchać. No, ale jak mam być szczera to jestem już stracona. Powędrował pocałunkami do moich ust i złożył na nich pocałunek. Nie mogąc się powstrzymać pogłębiłam pocałunek dając mu tym samym powód do tego bezczelnego uśmieszku. Przeciągnął mnie sprytnie na swoje kolana tak, że siedziałam na nim okrakiem i odpływałam pod wpływem jego dotyku i pocałunku. Jakim cudem po tak długim związku z nim moje ciało wciąż tak na niego reaguje. Czując jak jego dłonie bezkarnie wędrują pod moją koszulkę odsunęłam się od niego.
- A co z winem? - zapytałam i zaczęłam składać delikatny pocałunki na jego szyi.
- Mam je gdzieś - wyszeptał ochrypłym głosem, który sprawia u mnie tylko większe podniecenie - Teraz chce ciebie - dodał i nim się zdążyłam zorientować leżałam na kanapie przygnieciona jego ciałem. Nie mam zamiaru przerywać, bo kocham taką bliskość z nim. Przyciągnęłam go bliżej siebie za szlufki od jego spodni i z moich ust wydobył się cichy jęk prosto w jego usta. I w tym pieprzonym momencie zaczął dzwonić jego telefon. Zaśmiałam się pod nosem słysząc po raz pierwszy od dłuższego czasu przekleństwo z ust Leona. Wyciągnął telefon ze spodni i zacisnął szczękę ze złości.
- Czego? - odezwał się odbierając połączenie - Serio w tym momencie - warknął i westchnął głośno - Okej, zaraz będziemy - dodał niechętnie i spojrzał na mnie niezadowolony. Sama czułam rozczarowanie, bo przerwali nam w takiej intymnej chwili i nawet nie pozwolili się rozebrać - Ludmiła zaczęła rodzić - powiadomił mnie wciąż na mnie leżąc po czym odłożył telefon na stolik. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, bo w końcu zobaczę moją siostrzenicę. Już chciałam się podnieść, aby zebrać się i jechać do szpitala, ale nie pozwolił mi na to Leon.
- Przecież nie musimy tam od razu jechać - wyszeptał i zaczął zbliżać się do mnie z tym swoim cwanym uśmieszkiem - Mamy czas zanim mała się urodzi - kontynuował i znowu zaczął całować mnie po szyi - Zresztą trzeba uczcić, że na świat przyjdzie nowy człowiek - dodał i pocałował mnie czule w usta. Przymknęłam oczy i pod wpływem emocji, a moje dłonie wsunęły się pod jego koszulkę. W sumie ma rację. Nie mamy po co jechać tak wcześnie do szpitala skoro możemy dokończyć to co zostało nam przerwane. Z moich ust ponownie wydobył się cichy jęk kiedy dłoń Leona zawitała pod moją koszulę. Nie musimy się śpieszyć.
***
Z jednej strony czuję się okropnie, że nie przyjechaliśmy do szpitala od razu, ale z drugiej strony nie żałuję. Zresztą tu chodzi o poród i bardzo w to wątpię, że Ludmiła urodziła wciągu godziny. I tak przed nami jeszcze kilka godzin zanim mała przyjdzie na świat więc spokojnie mogliśmy jeszcze zostać w domu, a raczej bądźmy szczerzy w łóżku.
- No nareszcie! - krzyknął Federico kiedy nas ujrzał - Co tak długo? Ile można jechać do szpitala? - zaczął się bulwersować, ale nie będę na niego zła o to, bo panikuje. Dziecko mu się rodzi więc ma prawo.
- Musieliśmy coś załatwić - odezwał się Leon uśmiechając się po czym nie przejmując się swoim bratem usiadł sobie na plastikowym krzesełku - Urodziła? Nie, więc co się unosisz - dodał tym razem ze śmiechem.
- Stresuję się i nie chce być tutaj sam - wyjaśnił po czym nerwowo przeczesał swoje włosy rękę. Poczułam trochę wyrzuty sumienia, że nie byliśmy tutaj od początku żeby go wspierać. Westchnęłam głośno i zajęłam wolne krzesełko.
- Gdzie rodzice? - zapytał wyluzowany Leon i położył dłoń na moim kolanie.
- Rodzice Ludmiły i nasi dopiero jadą, bo w sumie zapomniałem do nich zadzwonić i zrobiłem to dosłownie chwilę przed waszym przyjściem - wytłumaczył i zamiast posadzić swoje cztery litery na krześle zaczął krążyć w kółko. Rozumiem stresuje się i pewnie też martwi, ale takie chodzenie nic mu nie da. I zresztą irytuje mnie to trochę.
- A co z Ludmiłą? - zapytałam, bo skoro Federico jest tutaj to jeszcze nie rodzi, no chyba, że aż tak panikował i wyprosili go z porodówki.
- Badają ją - odpowiedział nawet na mnie nie patrząc tylko dalej zajęty był chodzeniem w kółko. Jeszcze chwila i go zwiążę, a później siłą posadzę na tym krześle.
- Zapraszam ojca, pacjentka zaczyna rodzić - niespodziewanie na korytarzu pojawiła się jakaś młoda kobieta z ochronnym fartuchem w ręce. Federico stanął w miejscu i  skupił na niej swoje spojrzenie.
- Już - wyszeptał cicho pod nosem, ale dało się to usłyszeć. Siedzący obok mnie Leon wstał ze swojego miejsca i stanął obok swojego brata po czym ułożył mu rękę na ramieniu.
- Rusz się, bo córka urodzi się bez ciebie - powiedział patrząc na Federico, który ewidentnie dostał paraliży - A tego chyba nie chcesz - dodał i delikatnie pchnął go w stronę czekającej na niego pielęgniarki. Potrząsnął głową jakby wybudził się z paraliżu i chwycił za ochronny fartuch po czym z lekkim uśmiechem udał się za pielęgniarką.
- To teraz sobie poczekamy - westchnął Leon i z powrotem usiadł na swoje miejsce. Także westchnęłam głośno i ułożyłam głowę na jego ramieniu po czym przymknęłam oczy.

***
Federico

To już. To na prawdę się stało. W końcu będę mógł ujrzeć moją małą córeczkę. Podszedłem do Ludmiły, która wyczerpana leżała z delikatnym uśmiechem na ustach i niecierpliwie czekała aż przyniosą nam naszą córeczkę. Ucałowałem moją żonę w czoło i chwyciłem mocno za dłoń.
- Zdrowa i prześliczna dziewczynka - odezwała się pielęgniarka i podała ostrożnie Ludmile nasze dziecko. Widząc moją mała córeczkę automatycznie w moich oczach pojawiły się łzy.
- Zostaliśmy rodzicami - wyszeptała Ludmiła i po głosie domyśliłem się, że jest bliska rozpłakania się. Pogłaskałem delikatnie główkę dziecka bojąc się, że mogę zrobić jej krzywdę czego bym nie chciał. Przeniosłem wzrok na moją żonę, która wpatrywała się we mnie - Ty płaczesz? - zapytała i delikatnie się zaśmiała.
- Tak - przyznałem się i po moim policzku spłynęła pojedyncza łza - Tylko spójrz na nią - dodałam - Jest taka drobna, taka śliczna - mówiłem głosem nie ukrywając wzruszenia - Tatuś nie pozwoli nikomu cię skrzywdzić - oznajmiłem i ku mojemu zaskoczeniu mała otworzyła swoje śliczne brązowe oczka, które dotychczas miała zamknięte. Wpatrywała się we mnie, co tylko sprawiło, że jeszcze bardziej się rozczuliłem. Już wiem, że ta mała istotka jest najważniejszą osobą w moim życiu. Zerknąłem w stronę Ludmiły i widząc jej łzy schyliłem się po czym złożyłem na jej ustach czuły pocałunek. 
***
Violetta

- Możecie już wejść - odezwała się moja ciotka, a matka Ludmiły, która właśnie wyszła razem z wujkiem i rodzicami chłopaków z sali, w której leży blondyna i moja siostrzenica. Zerwałam się z miejsca nie czekając na Leona, bo chce już zobaczyć małą, a musiałam czekać prawię godzinę po porodzie, bo pierwszeństwo mili dziadkowie. Podeszłam do Federico, który trzymał małą i wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. I widząc tą śliczną małą osóbkę w moich oczach pojawiły się łzy.
- Mogę? - zapytałam szeptem i tym samym zwróciłam uwagę Federico. Niechętnie kiwnął twierdząco głową i ostrożnie podał mi ten mały skarb. Trzymając ją w rękach moje nogi zmiękły - Jest cudowna - wyszeptałam rozczulona do granic możliwości - Cześć Ariana -  delikatnie ucałowałam ją w główkę. Skoro tak reaguję na dziecko mojej kuzynki to co będzie jak po raz pierwszy ujrzę swoje dziecko. Wyczułam za sobą czyjąś obecność i doskonale wiedziałam, że tym kimś jest Leon. Zerknęłam na niego kątem oka i wtedy dostrzegłam, że jego oczy też zaszły łzami, ale on w przeciwieństwie do mnie trzymał się twardo i nie płakał.
- Chcielibyśmy żebyście zostali chrzestnymi - odezwała się Ludmiła czym sprawiła, że moje serce jeszcze bardziej zmiękło. Uśmiechnęłam się przez łzy i spojrzałam na nią.
- Oczywiście, nie pozwolę żeby ktoś inny był chrzestną tego małego cuda - powiedziałam poważnie, na co moja kuzynka się zaśmiała. Kątem oka zauważyłam jak Leon uśmiecha się szeroko parząc na tą kruszynkę, która zainteresowana wpatrywała się w niego. Pogłaskał ją delikatnie po główce, co mnie rozczuliło jeszcze bardziej. Brunet widząc moje wzruszenie ucałował mnie w skroń i można powiedzieć przytulił do siebie. Świeżo upieczony tatuś nie wytrzymał długo bez swojej córeczki i zabrał ją ode mnie. Oddałam mu dziecko niechętnie, no bo przecież nie będę się z nim kłócić o jego własne dziecko. Zrobiłam smutną minę i westchnęłam głośno.
- Też chce takie - jęknęłam jak małe dziecko patrząc na Leona, który zaśmiał się z moich słów tak samo jak Ludmiła i Federico.
- W przyszłości, słońce - powiedział i przytulił mnie do siebie po czym pocałował w czubek głowy. 
***
*500 peso to na nasze jakieś 50 złoty.
Jednak postanowiłam, że to nie będzie epilog.
Co prawda przyśpieszyłam akcje, ale nie miejcie mi tego za złe, bo miałam wenę na ten okres życia naszych bohaterów.
Stwierdziłam, że napiszę jeszcze jeden rozdział(pewnie nie będzie taki długo jak ten) i dopiero później epilog( także pewnie nie będzie zbyt długi).
Powiem wam, że na naprawdę potrafię sobie utrudniać życia.
Pod wpływem swoich chwilowych ambicji zapisałam się na kursy i to na dwa różne, niemające ze sobą prawie nic wspólnego. A do tego mam jeszcze pracę. Także mój ograniczony czas wolny skrócił się do zerowego.  Mimo to postaram się dokończyć tą historię, bo obiecałam wam to i słowa dotrzymam.
Miłego czytania : )) 


50 komentarzy:

  1. Daria, jesteś tak niesamowita, że nawet nie potrafię tego wyrazic!❤ Wzruszyłam się kiedy to czytałam i nawet nie masz pojęcia jak mnie ucieszyłaś że dalej chcesz to kontynuować! Jesteś wielka, trzymaj się Daria❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ja się ucieszyłam, że to nie epilog :D
    Ten rozdział jest cudownyyy ♥
    Chyba najlepszy ostatnimi czasy, mój ulubiony ♥
    Ja czekam teraz na dziecko Leonetty, skoro Fedemiła już ma małego potworka
    Violetta chyba też już czeka haha
    JAK TO ŚLUB ZA 4 LATA?!
    NO CHYBA NIE
    Leon, oświadczaj jej się noooo
    Btw, oj, nie ładnie tak się spóźnić godzinę do biednego Federico XD
    Leon nie wierzył w ten związek, ale jak widać mylił się ^-^
    Wiadomo, że to kobiety mają zawsze rację pff
    Wzruszyłam się w momencie porodu Lu i płakać mi się chciało :<
    Super, że jeszcze nie kończysz tego cudownego opowiadania aww ♥
    Czekam z niecierpliwością na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Co z moim Nailem xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam pojęcia który raz juz dzisiaj to czytam ����

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chce Naila i baby Leonetty

    OdpowiedzUsuń
  6. ,, Ty tylko o jednym " - sikam xD ����

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystko ładnie pięknie, ale pamiętaj że umawialiśmy się na super długi epilog ������

    OdpowiedzUsuń
  8. Będzie super prezent na Mikołajki w postaci rozdziału ��?

    OdpowiedzUsuń
  9. Mega😘😘😘Kocham to opowiadanie💕💕💕💕

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej hej , dasz radę dodać rozdział przed świętami ?? ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Awww cudowny! Jak dobrze, że to nie był już epilog, a kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak w ogóle to chciałam zaprosić cię na mojego bloga! Dopiero zaczynam, więc wszystkie rady mile widziane <3 https://na-niby-czy-naprawde-leonetta.blogspot.com/

      Niewidzialna

      Usuń
  12. Codziennie tu jestem ❤

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Spokojnych, zdrowych świąt spędzonych w rodzinnym gronie:)))))

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy next kochana ?

    OdpowiedzUsuń
  16. Będzie jeszcze w 2K18??

    OdpowiedzUsuń
  17. Rok od rozdziału ,, Palisz to świństwo?" ❤

    OdpowiedzUsuń
  18. We are waiting my dear ❤!

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiem, że jest Ci ciężko ale został już tylko jeden rozdział i epilog... Przykro mi że tyle lat śledzenia Twojego bloga się kończy, choć jestem bardzo wdzięczna że postanowiłaś zachowac tutaj wszystkie wpisy:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy coś dodasz ?

    OdpowiedzUsuń
  21. Wszystko oki ??

    OdpowiedzUsuń
  22. Ech codziennie tu jestem ❤

    OdpowiedzUsuń
  23. Przyśniło mi się, że dodałaś rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Odezwij się Daria, czekamy

    OdpowiedzUsuń
  25. Daj chociaż znak, że żyjesz :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Proszę dodaj coś, to trwa za długo

    OdpowiedzUsuń
  27. Dlaczego tutaj nic się nie dzieje!?!?

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie sądzisz że powinnaś nas chociaż poinformować co się z Tobą dzieje ?

    OdpowiedzUsuń
  29. Daj znak kochana��

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie zapomniałam, czekam aż tutaj wrocisz

    OdpowiedzUsuń
  31. Kiedy wreszcie coś dodasz ? Obiecałaś dotrzymać słowa

    OdpowiedzUsuń
  32. Jestem tu codziennie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, ja również. Zatem łączmy się w oczekiwaniu

      Usuń
  33. Daria, nie wierze że już tu nie wrocisz, to bardzo w nie Twoim stylu

    OdpowiedzUsuń
  34. Wrócisz tu jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  35. Doczekamy się tu ciebie czy już zapomniałaś o tym blogu? 😌😧

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie uważasz że wypadałoby sie chociaż pożegnać? Choć nadal zyje nadzieją że tutaj wrócisz

    OdpowiedzUsuń
  37. Według mnie - najlepszą wróżką w Polsce jest Alicja
    wróżbę online można zamówić szybko i bezpiecznie na stronie wróżka online Wróżbę otrzymujemy do 60 - 90 minut na email. Wykonuje również oczyszczanie energetyczne i rytuały miłosne na naprawę związku lub powrót osoby na której nam zależy. Ja zawsze zamawiam na stronie http://wrozkaalicja.pl

    OdpowiedzUsuń
  38. Moje małżeństwo było prawie u kresu, kiedy zobaczyłam komentarz o człowieku o imieniu Dr DAWN, który pomaga ludziom w odzyskaniu współmałżonka i skontaktowałam się z nim na szczęście dla mnie rzucił zaklęcia po 24 godzinach mój kochanek wrócił do mnie od tego czasu moje małżeństwo jest stabilne dzięki za wszystko co dla mnie zrobił zapewniam cię o kontakt z nim,
    jest biegły w następujących zaklęciach:
    * zaklęcia miłosne
    * zaklęcia małżeńskie
    * magia pieniędzy
    * zaklęcie szczęścia
    * Czary pociągu seksualnego
    * Magia leczenia AIDS
    * Jaskinia kasyna
    * Usunięto przeklęte jaskinie
    * Zaklęcie ochronne
    * Magia loterii
    * Szczęśliwe zaklęcia
    * Zaklęcie płodności
    * Pierścień telekinezy 💍
    WhatsApp: +2349046229159

    E-mail: dawnacuna314@gmail.com

    OdpowiedzUsuń