środa, 28 października 2015

Rozdział 58: Nie chce

Wszedłem do szkoły i wcisnąłem przycisk wyślij a następnie wyszedłem z wiadomości. Jednak kiedy miałem zablokować telefon i schować go do kieszeni, wpadłem na kogoś. Jak na moje nieszczęście tą osobą okazał się być jakaś kobieta.
- Przepraszam - odezwałem się za nim zdążyła na mnie nakrzyczeć. Jednak ku mojemu zaskoczeniu ona tylko stała i wpatrywała się we mnie. Wyglądało to trochę jakby skanowała moją twarz minimetr po minimetrze. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co jej chodzi. I wtedy jej oczy gwałtownie się powiększyły. Przełknęła głośno ślinę i jej wyraz twarzy przybrał strach. Kiedy miałem się odezwać podszedł do nas dyrektor.
- Teraz mogę z panią porozmawiać. Przepraszam, że musiała pani czekać - odezwał się, ale wzrok tej kobiety nadal był skupiony na mnie. Czuję się niezręcznie. Zerknąłem kątem oka na mężczyznę, który posłał mi spojrzenie abym odszedł. Bez chwili zastanowienia ruszyłem w stronę gdzie powinna być Violetta i Diego. Dziwna kobieta. Może skądś mnie zna, albo widziała mnie już wcześniej, skoro się tak mnie przyglądała.
- Leon! - usłyszałem damski głos i na pewno nie należał on do Violetty. Odwróciłem się w stronę, z której dochodził dźwięk. Ku mojemu zaskoczeniu tą osobą była Francesca. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że pamięta moje imię a co dopiero będzie chciała ze mną dobrowolnie rozmawiać - Masz chwilę? - zapytała kiedy stała ze mną twarzą w twarz. Rozejrzałem się dookoła i niepewnie kiwnąłem twierdząco głową. W sumie jestem ciekaw co ona może ode mnie chcieć - Mam wyrzuty sumienia - zaczęła nie patrząc na mnie tylko mając skupiony wzrok w podłogę. Jej słowa wywołały u mnie niesamowite zdziwienie - Pomyliłam się co do ciebie i ..- przerwała po czym przełknęła głośno ślinę. Nie pewnie podniosła na mnie spojrzenie i odchrząknęła.
- Chcesz mnie przeprosić? - zapytałem zdziwiony a ona ewidentnie odetchnęła z ulgą po czym kiwnęła twierdząco głową a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Już otwierała usta aby coś powiedzieć, ale odezwałem się pierwszy - Mam do ciebie pytanie - zacząłem a ona tylko uniosła do góry brew - Wiem, że to trochę nie stosowne, ale chodzi o Lucasa - powiedziałem dokładnie obserwując jej wyraz twarzy. Kiedy usłyszała jego imię na jej twarzy pojawił się smutek - Dokładnie chodzi o list, który napisał do Violetty. Ona go wyrzuciła, bo jest pewna, że to przez nią to zrobił - wytłumaczyłem trochę niepewnym głosem.

niedziela, 18 października 2015

Rozdział 57: Ryzyko

Wypuściłam głośno powietrze z ust i ponownie zamknęłam oczy. Nie mogę przestać o tym myśleć, ale przecież nie mogę się obwiniać o to. Nie moja wina, że podjął taką decyzję co do swojego życia, tylko dlaczego mimo wszystko czuję się winna. Bo jak inaczej można nazwać ten ścisk w podbrzuszu? Zerknęłam jeszcze raz na zegarek, który wskazywał godzinę ósmą rano. Teraz to na tysiąc procent spóźnię się do szkoły, ale i tak nie miałam zamiaru dzisiaj iść. Zamknęłam oczy słysząc, że ktoś puka a następnie otwiera drzwi do pokoju.
- Spóźnisz się - usłyszałam spokojny głos mojej mamy.  Przeniosłam na nią swój zmęczony wzrok i wzruszyłam tylko ramionami. Widząc moją minę weszła do środka zamykając ze sobą drzwi. Podeszła do mnie powoli i usiadła na brzegu łóżka.
- Czuję się winna - odezwałam się jako pierwsza i podniosłam się pod pozycji siedzącej aby móc utrzymać lepszy kontakt wzrokowy z moją mamą.
- Kochanie, nie możesz się o to obwiniać - powiedziała i jej dłoń ujęła moją.
- Ale się obwiniam! Dobrze wiedziałam, co do mnie czuje a i tak traktowałam go jak swojego wroga, którym nie był. On mnie kochał a ja nie potrafiłam pokochać jego - odpowiedziałam podniesionym głosem, ale ostatnie słowa wypowiedziałam szeptem i podniosłam swojej spojrzenie na mamę, która patrzyła na mnie ze smutkiem. Pokiwała przecząco głową i przetarła swoim kciukiem po zewnętrznej części mojej dłonie.
- Lucas miał zaburzenia psychiczne i popełnił samobójstwo tylko dlatego, że przestał brać leki - oznajmiła a moje serce zatrzymało się prze sekundę. Zaburzenia psychiczne? To niemożliwe. Ona kłamie tylko dlatego, żebym się nie obwiniała. Pokiwałam przecząco głową i wierząc w jej słowa. Nie odpowiedziała tylko przysunęła się do mnie bliżej i zamknęła moje ciało w uścisku, co był trochę trudne z powodu gipsu. To prawda, że uścisk bliskiej ci osoby, może na prawdę pomóc. Odsunęłam się od niej i delikatnie się uśmiechnęłam.  

środa, 14 października 2015

Rozdział 56: Wczoraj

- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona patrząc na Leona. Zaśmiał się na moje pytanie i wzruszył ramionami.
- Po prostu nie lubię kokosów  i tyle - odpowiedział z cichym śmiechem - Nie ma powodu - dodał widząc, że chce zadać kolejne pytanie. Usiadłam z powrotem na łóżku obok niego i uśmiechnęłam się szeroko, na co on się zaśmiał.
- Dobra, a jeśli to będzie cisto kokosowe? - po usłyszeniu mojego kolejnego pytania uśmiechnął się i pokręcił przecząco głową.
- Dlaczego to cię tak interesuje? - mówił ze śmiechem, na co spuściłam głowę i spojrzałam na jego rękę, którą po chwili ujęłam w swoją i podniosłam na niego z powrotem spojrzenie.
- Bo chce wiedzieć - oznajmiłam ze smutkiem - Jesteśmy razem i chce wiedzieć o tobie jak najwięcej - dodałam tym razem patrząc mu prosto w oczy, które po moich słowach zabłysnęły. Przecież to normalne, że chce wiedzieć o swoim chłopaku praktycznie wszystko. Jakie jest jego ulubione danie, co woli jeść na śniadanie, ile łyżeczek cukru sypie do herbaty, jaki smak napoju lubi i inne takie, niby nieważne rzeczy, ale jak dla mnie są bardzo ważne. Uśmiechnął się do mnie i ścisnął moją dłoń.
- Ciasto może być, ale bez wiórków kokosowych - odpowiedział na pytanie, które mu zadałam wcześniej ciągle na mnie patrząc i  w ten sposób wypalając na moich policzkach rumieńce. I dlaczego się głupia rumienisz? - Lubię jeść ser, ale tylko na pizzy, bo w innych przypadkach jak dla mnie śmierdzi. Z owoców najbardziej lubię mangą a po awokado boli mnie brzuch. Nie cierpię wody gazowanej i niesmakowej. Wolę jabłka zielone niż czerwone... - przerwałam mu śmiejąc się, za co zostałam potraktowana pytającym spojrzeniem. Pokiwałam przecząco głową ze śmiechem dając mu tym do zrozumienia aby przestał.
- Wolisz zielone? - zapytałam zdziwiona patrząc na niego poważnie, na co kiwnął twierdząco głową.
- Są zdecydowanie lepsze - odpowiedział przekonany. Uśmiechnęłam się pod nosem a po chwili wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do telefonu po czym ponownie zajęłam miejsce obok niego i włączyłam aparat. Widząc, że chce zaprotestować zrobiłam szybko proszącą minę mając nadzieję, że podziała to na niego. Westchnął głośno, co mogło oznaczać, że uległo. Pocałowałam go szybko w usta w podziękowaniu a następnie spojrzałam w przednią kamerkę telefonu. Przełączyłam jeszcze na widok i dopiero wtedy zrobiłam nam zdjęcie a nawet kilka na raz. Później sobie wybiorę jedno najładniejsze i ustawię na tapetę. Poczułam jak całuje mnie w policzek więc moje kąciki ust uniosły się delikatnie do góry i akurat w tym momencie zrobiłam zdjęcie.
- Musze już iść - powiedział obok mojego ucha - Diego na mnie czeka w sprawie imprezy - dodał widząc w widoku z kamerki moją pytającą minę. Odwróciłam głowę aby móc na niego spojrzeć i uśmiechnęłam się do niego. Przybliżył się do mnie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek po czym wstał z mojego łóżka i wziął z krzesła swoją bluzę. Uczyniłam to samo z uśmiechem na ustach i stanęłam na przeciwko niego po czym skierowałam na niego aparat i zrobiłam mu zdjęcie w momencie kiedy przekładał bluzę przez głowę i jego włosy były w lekkim nieładzie. Widząc efekt jaki wyszedł uśmiechnęłam się do siebie po czym rzuciłam telefon na łóżko i podeszłam do niego aby się do niego przytulić. Objęłam go swoimi chudymi ramionami w pasie i uniosłam głowę by spojrzeć na niego a on w tym czasie poprawiał sobie kaptur.
- Puścisz mnie? - zapytał wpatrując się we mnie, na co kiwnęłam przecząco głową z uśmiechem na twarzy. Od tego uśmiechania dzisiaj zaczynają mnie boleć policzki. Zaśmiał się pod nosem i schylił aby móc mnie pocałować.
- Teraz cię puszczę - oznajmiłam zadowolona. Uśmiechnął się do mnie jeszcze raz a następnie udaliśmy się razem na dół do drzwi wyjściowych. 

niedziela, 11 października 2015

Rozdział 55: Mów

- Ty mnie nie słuchasz, prawda? - stwierdziłam widząc zamyśloną minę Leona, który zapewne od czasu wyjścia ze szkoły przestał mnie słuchać. Spojrzałam w jego stronę, ale on nadal wzrok skupiony miał na chodniku. Odchrząknęłam głośniej i ścisnęłam jego dłoń aby zwrócić na mnie jego uwagę, co się na szczęście udało. Posłał mi delikatny uśmiech.
- Mówiłaś coś? - zapytał z uniesioną brwią do góry. Kiwnęłam twierdząco głową z uśmiechem.
- Tak, mówię do ciebie odkąd wyszliśmy ze szkoły - odpowiedziałam po czym zaśmiałam się cicho. W każdym innym wypadku byłabym zła na osobę, która mnie nie słuchała, ale jakoś nie mogę się gniewać na Leona - Co cię tak wyrwało z rzeczywistości? - zapytałam radośnie aby wiedział, że nie jestem zła czy coś. Westchnął głośno i odwrócił ode mnie wzrok.
- Szczerze? - odpowiedział pytanie na pytanie.
- Jak najbardziej - mówiłam ze śmiechem. Przełknął głośno ślinę i zerknął kątem oka na nasze dłonie a następnie podniósł wzrok na mnie.
- Myślałem o tym co się dzieje. Jakieś pół roku temu nie pozwalałem żadnej dziewczynie się do siebie zbliżyć, nie rozmawiałem z nikim a teraz jestem z tobą i czuję, że dobrze postąpiłem słuchając swoich uczuć mimo iż mój strach mi to odradzał- wyjaśnił a na mojej twarzy po usłyszeniu tych słów pojawił się uśmiech. Kierował się uczuciami do mnie. Chciał jeszcze coś dodać, ale jednak zrezygnował. Zatrzymałam się a on razem ze mną po czym spojrzał na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i bez czekania na nic przytuliłam się do niego. Nie interesuje mnie, że stoimy prawie na środku chodnika. Kiedy się do niego tulę nie interesuje mnie nic poza nim.
- Widzimy się dzisiaj? - zapytałam mając podbródek oparty na jego torsie a spojrzenie skierowane ku górze by móc na niego patrzeć. Uśmiechnął się pod nosem.
- A dzisiaj nie przyjeżdża do ciebie Ludmiła -  przypomniał mi patrząc na mnie tymi swoimi oczami zagadkowego koloru. Westchnęłam głośno i przygryzłam dolną wargę a następnie oparłam czoło o jego tors.
- No tak zapomniałam, dzisiaj poniedziałek - jęknęłam chociaż jakąś godzinę wcześniej byłam rozentuzjazmowana faktem, że moja kochana kuzynka przyjeżdża. W odpowiedzi usłyszałam śmiech Leona. Odsunęłam się od niego i ponownie złapałam go za rękę - Ale jutro gdzieś wyjdziemy - odezwałam się patrząc na niego. Uśmiechnął się delikatnie do mnie i kiwnął twierdząco głową - Rozumiem, że mnie odprowadzisz - stwierdziłam kiedy minęliśmy dom Leona. Spojrzał na mnie kątem oka i uśmiechnął się szerzej. Nie wiedzieć dlaczego poczułam na policzkach ciepło, co mogła oznaczać, że pojawiły się nie chciane koleżanki, czyli rumieńce. Zaśmiałam się pod nosem, nie wierząc jak jego zwykły uśmiech ma na mnie wpływ.

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 54: Rozmowa?

Zdenerwował mnie. I to bardzo. Najpierw przez prawie godzinę wmawia mi, że podoba mnie się Violetta a później ma do mnie pretensje, że z nią jestem i mówi, że popełniam błąd. Nie jestem pewny uczucia do niej, ale fakt, że nie chce jej zranić czy zerwać coś znaczy. Wsadziłem ręce do kieszeni swoich spodni i westchnąłem głośno. Jakby można było naprawdę dostać nowe życie, jakby istniała amnezja na życzenie, zapomnienie tego, co przytrafiło się wcześniej taka amputacja pamięci. Próbowałem sobie obciąć pamięć jak rękę, jak ucho, którym wciąż słyszę głosy z przeszłości, i jeśli nawet czasami wydawało mnie się, że rzeczywiście udało się tę pamięć odrąbać, to przecież powracały bóle psychiczne , mocny łupiący ból przeszłości. Nie da się nigdy zacząć życia na nowo, przecież człowiek nie jest butelką na wymianę, nie przynosi się go do sklepu i nie wymienia na świeżego i pełnego. Człowiek jest jakby opakowaniem jednorazowym, po zjedzeniu zawartości zgniata się go w dłoniach i wyrzuca do śmieci. Nie nadaje się on zazwyczaj nawet do recyklingu. Po raz kolejny westchnąłem i znudzony kopnąłem kamyk. Jednak kiedy podniosłem wzrok przed siebie moim oczom ukazała się znajoma postać. Moje kąciki ust delikatnie się uniosły w prawie niewidoczny uśmiech. Przyśpieszyłem krok aby podejść do niej zanim zniknie. Złapałem ją za nadgarstek kiedy miała już skręcać i wchodzić do marketu. Na początku przestraszyła się, ale widząc moją twarz uśmiechnęła się, co szczerze mówiąc sprawiło mi przyjemność. To miłe kiedy ktoś się cieszy, że cię widzi.
- Masz może wolną chwilę? - zacząłem jako pierwszy. Nawet nie wiem czemu zadałem jej to pytanie. Czyżbym moja podświadomość dawał mi znak, że chce spędzić z nią czas? Zazwyczaj wolałem sam chodzić po mieście czy siedzieć na ławce w parku. Na jej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech niż wcześnie. Szczerze mówiąc to zdecydowanie wolę jak się tak uśmiecha.
- Dłuższą chwilę? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Spuściłem delikatnie głowę w dół i zaśmiałem się cicho.
- Tak, dłuższą chwilę - powiedziałem po krótkim zastanowieniu się a następnie spojrzałem na nią a raczej po raz pierwszy w jej oczy. Kiedy się uśmiech jej oczy się świecą. Czy w taki sposób można dostrzec szczęście? Jeszcze bardziej poszerzyła swój uśmiech.
- Czy ty chcesz spędzić ze mną swój wolny czas? - zapytała z przymrużonym okiem. Włożyłem ręce z powrotem do kieszeni swoich spodni i kiwnąłem twierdząco głową. Tak chce. Chce spędzić z nią resztę dnia - W takim razie jesteś zmuszony iść ze mną do sklepu po zakupy dla mamy - dodała zadowolona, na co się zaśmiałem. We dwoje weszliśmy do środka budynku po czym udaliśmy się w jeden regał z napojami - Musimy znaleźć malinową herbatę z dodatkiem mięty - odezwała się po niespełna minucie stając przed półką z różnymi rodzajami herbat. Uśmiechnąłem się pod nosem patrząc na nią a ona skupiona szukała odpowiedniego pudełka. Westchnęła cicho, ale po chwili delikatnie się uśmiechnęła i sięgnęła do górnej półki. Zaśmiałem się widząc jak próbuje dosięgnąć aby zabrać herbatę. Zerknęła na mnie kątem oka i zmroziła wzrokiem. Podszedłem do niego i podałem jej odpowiednie pudełko. Obdarzyła mnie uśmiechem i szybkim ruchem pocałowała mnie w policzek. Uniosłem kąciki ust delikatnie do góry, bo ten gest był przyjemny. Odwróciła się do mnie tyłem i ruszyła w stronę innego przedziału.