Strony

Strony

wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 7: Violetta wraca

Violetta
Te słowa były jak wyrok. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Na początku myślałam, że to jakiś głupi sen, z którego zaraz się obudzę. Przez moje myśli przebiegały najgorsze scenariusze. Automatycznie na słowa Fran do moich oczu naleciały łzy.
F: Halo, Violetta ? Słyszysz mnie? - nic nie odpowiadałam, bo upuściłam słuchawkę. Opadłam bezwładnie na łóżko i zaczęłam płakać. To wszystko przeze mnie, nie co ja mówię to wina taty i jego głupich interesów. Szybko wstałam z mojego miejsca i pobiegłam do jego gabinetu. Weszłam bez pukania rozmawiał przez telefon.
- Wracamy do Buenos Aires, teraz - powiedziałam stanowczo i oczekiwałam jego odpowiedzi
- Nie możemy, wyjeżdżamy dopiero za kilka dni - odpowiedział i odłożył słuchawkę
- Leon zaginął rozumiesz - krzyknęłam - I to przez ciebie - dodałam i się rozpłakałam a on bez słowa do mnie podszedł i przytulił - Musimy wrócić - mówiłam płacząc
- Ale nasza obecność nic nie zmieni - powiedział spokojnie 
- Ja chcę wracać - odsunęłam się od niego i spojrzałam zapłakanymi oczami - Proszę - dodałam 
- Wracamy - powiedział i mnie przytulił. Kiedy usłyszałam te słowa z jego ust od razu pobiegłam do pokoju. Szybko się przebrałam i zaczęłam pakować pozostałe rzeczy. Gdy wszystko już było gotowe wróciłam do mojego taty.
- Załatwiłem nam prywaty odrzutowiec  - oznajmił mi a ja się uśmiechnęłam - Wylatujemy za godzinę - dodał i wrócił do swojego biura. Pobiegłam jeszcze szybko sprawdzić czy wszystko spakowałam. Po kilku minuta zawołał mnie tato, zabrał moje walizki i wsiedliśmy do samochodu, którym pojechaliśmy na dach jakiegoś wieżowca, na którym znajdował się prywatny odrzutowiec. Wsiedliśmy do niego, wyciągnęłam szybko swój telefon i napisałam wiadomość do Fran, że wracam do Buenos Aires. Wznieśliśmy się w górę. W okół nas było pełno gwiazd w końcu jest już dość późno. Nawet się nie spostrzegłam a odpłynęłam do krainy Morfeusza.

* Nastepny dzień*
Francesca 

Wszyscy siedzimy w domu u rodziców Leona i czekamy na jakieś wieści od policji. Minęły już dwa dni od jego zaginięcia. Każdy siedzi jak na szpilkach, każdy z nas się o niego martwi i każdemu z nas go brakuje. W pomieszczeniu panuje cisza, nikt się nie odzywa nawet na siebie nie patrzymy.
- Violetta wraca - odezwałam się nagle, żeby ich powiadomić. Jeszcze nikomu tego nie mówiłam.
- Skąd wiesz? - zapytała mnie Ludmiła
- Dzwoniła do mnie - odpowiedziałam krótko i wpatrywałam się w obraz na ścianie. Wszyscy zaczęli coś szeptać, nie zwracałam na to zbytniej uwagi, bo bardziej interesowało mnie zaginięcie Leona. Nagle zadzwonił mój telefon. Szybko wyciągnęłam go z torebki, spojrzałam na wyświetlacz dzwoniła Violetta.
F: Halo ?
V: Fran, gdzie jesteś ?
F: Wszyscy jesteśmy u rodziców Leona
V: Macie jakieś wieści?
F: Nie jeszcze nic konkretnego nie wiemy
V: Zaraz tam będziemy - powiedziała i się rozłączyła. Odłożyłam telefon do torebki i wtedy zorientowałam się, że wszyscy na mnie patrzą.
- Dzwoniła Violetta, powiedziała, że zaraz tu będą - oznajmiłam i znowu zaczęły się szepty. Po chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Tata Leona poszedł otworzyć i wtedy w drzwiach stanęła Violetta razem ze swoim ojcem. Kiedy ich zobaczyliśmy zamarliśmy, oni z wahaniem podeszli do nas.
- Powinniśmy wam coś wyjaśnić - odezwała się ojciec Violetty i zmierzył nas wszystkich wzrokiem - Nie będę zaczynał od początku tylko powiem do sedna. Kilka miesięcy temu podpisałem kontrakty z pewnymi klientami, którzy okazali się oszustami. Kiedy się tylko tym dowiedziałem od razu poszedłem na policję ale niestety nie miałem żadnych dowodów i nic nie mogli zrobić ale gdy ci oszuści dowiedzieli się, że byłem na policji zaczęli grozić mi i mojej rodzinie, dlatego właśnie wyjechaliśmy bez słowa - powiedział i przełknął ślinę - Możliwe jest także, że to zaginięcie Leona jest z mojego powodu - dokończył i spojrzał na państwo Verdas.
- Co ? - zapytał zezłoszczony tata Leon i rzucił się na Pana Germana z pięściami. Wszyscy chłopcy od razu zaczęli ich od siebie odciągać. Po kilku minutach walki w końcu udało się i rozdzielić - Nigdy ci tego nie wybaczę - krzyknął ojciec Leona trzymany przez Diego i Maxi'ego
- Uspokój się - powiedziała do niego jego żona
- Jak mam się uspokoić skoro to prze niego zaginął nasz syn - zwrócił się do Pani Verdas z podniesionym głosem - Nie wiemy nawet czy on jeszcze żyje - dodał i usiadł bez silnie na fotelu natomiast Violetta zaczęła płakać. Podbiegłam do niej i bez zastanowienia przytuliłam ją do siebie. Siedzieliśmy jeszcze w domu Leona przez parę godzin aż mama Leona stwierdziła, że powinniśmy iść się przespać a oni zadzwonią do nas jak się czegoś dowiedzą. Nie zaprzeczaliśmy tylko bez słowa wyszliśmy i udaliśmy się do swoich domów.

*Tydzień później*
Leon
Zaczynam tracić nadzieję, że kiedykolwiek się stąd wydostanę. Plusem jest chociaż to, że już nie dostaję takich łomotów. Biją mnie teraz tylko raz na dzień i to nie zbyt mocno. Podobno chcą żebym przeżyj jak najdłużej. Gdybym miał siły próbowałbym chociaż wstać i uciec ale moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia i stanął nade mną.
- Widzę, że się obudziłeś - powiedział i klęknął obok mnie a ja nic nie odpowiedziałem - Może jak ci kogoś przedstawię to zmienisz zdanie i coś powiesz - dodał. Ile razy można im mówić, że ja nic nie wiem - Wejdź - krzyknął i do pomieszczenia weszła dobrze mi znana dziewczyna.
- Nina? - zapytałem ledwo mówiąc 
- Widzę, że znasz już naszą wspólniczkę - odpowiedział chytrym głosikiem a ja nie mogłem w to uwierzyć.
- To prawda ? - spojrzałem na nią
- Przepraszam - powiedziała i spuściła głowę chciałem już coś powiedzieć ale do pomieszczenia ktoś wpadł.
- Castillo wrócił! - krzyknął i uśmiechnął się a potem wyszedł.
- Nie jesteś już nam potrzebny - odezwał się ten drugi i spojrzał na Ninę
- Wypuszczamy go ? - zapytała z nadzieja w głosie a on się zaśmiał i pokręcił przecząco głową
- Zabijemy go - odpowiedział z uśmiechem
- Chcesz go zabić ? - zapytała oburzona
- Nie ja, ty to zrobisz - powiedział i podał jej broń
- Nie zrobię tego !
- Zrobisz ale ciebie też zabiję
- Dobra !- krzyknęłam i chwyciła broń do ręki po czym ją na mnie skierowała - Przepraszam - powiedziała i zamknęła oczy, zaczęła wciskać lekko spust - Nie, nie zrobię tego - stwierdziła i opuściła broń
- Wiedziałem, że jesteś słaba - zaśmiał się i popatrzył na mnie - Przykro mi ale i tak zginiesz - dodał, zabrał jej broń po czym skierował ja na mnie - Ostatnie słowo - nic nie powiedziałem tylko zamknąłem oczy. Kiedy miał już naciskać spust, ktoś wpadł do pomieszczenia tym razem była to policja.
- Pomocy ! - krzyknąłem i usłyszałem strzał nic więcej nie pamiętam.
Violetta
Przed chwila dzwoniła do mnie mama  Leona. W końcu go odnaleźli. Jestem właśnie w aucie razem z moim tatą i jedziemy do szpitala, w którym obecnie znajduje się mój ukochany. Nie mogę się już doczekać aż go zobaczę, przytulę i pocałuję a co najważniejsze będę przy nim. Jak torpeda wybiegłam z samochodu i skierowałam się do budynku. Nie zatrzymałam się przed recepcjonistą tylko biegłam pod salę operacyjną, o której mówiła mi Pani Verdas. Kiedy tam dotarłam zobaczyłam zapłakaną mamę Leona i wkurzonego tatę. Gdy mnie zobaczył lekko się uśmiechnął ale mina od razu mu zrzedł kiedy ujrzał mojego ojca. Podszedł do niego.
- To wszystko twoja wina, to przez ciebie mój syn może nie przeżyć - powiedział i prawie się rozpłakał. a ja opadłam na krzesła i także się popłakałam. Mój tato nic nie powiedział tylko spuścił głowę i usiadł obok mnie po czym przytulił. Siedzieliśmy przez bite kilka godzin w ciszy. Co jakiś czas ojciec Leona spoglądał złowrogo na mojego. Nagle z sali operacyjne wyszedł lekarz wszyscy jak oparzeni wstaliśmy.
- Co z nim ? - zapytał pełen nadziei Pan Verdas
- Nie mam najlepszych wieści - przerwał na chwile a ja czułam jak moje serce pęka - Pan Verdas ma liczne złamania żeber, które doprowadziły do krwotoku wewnętrznego, musieliśmy usunąć lewą nerką ponieważ była nie sprawna, ma lekki wstrząs mózgu, który może doprowadzić do zaników pamięci i także problemy z oddychaniem - dokończył a ja zaczęłam płakać jak małe dziecko
- Można do niego wejść ? - zapytała roztrzęsiona mama Leona
- Niestety nie obecnie pacjent jest w śpiączce ponieważ były komplikacje podczas operacji - odpowiedział i wtedy podbiegł do niego jakaś pielęgniarka.
- Jest problem z Leonem Verdasem - powiedziała i obije jak najprędzej pobiegli do jego sali. Jeszcze bardziej się rozpłakałam i wtuliłam w tors mojego ojca. Czekaliśmy jakieś dwadzieścia minut na jakieś wiadomości. Wreszcie przyszedł lekarz.
- Co się stało ? - zapytał ojciec Leona, Nicolas
- Zatrzymała się akcja serca....
********************************
Jest i rozdział. Dramatyczny! Biedny Leoś tak jest mi go szkoda a mi mimo wszystko muszę to pisać, bo tak wymyśliłam. Nie wiem kiedy kolejny, bo jutro jadę do kuzynki i będę u niej spać a raczej tam nie będę miała czasu na pisanie. Przepraszam z błędy. 

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 6: Walczyć? O co?

Francesca
Dzisiaj od samego rana wydzwania do mnie mama Leona podobno nie wrócił wczoraj do domu, nie odbiera telefonu i nikt go nie widział. Wiedziałam, ze coś się stanie po prostu to przeczuwałam, w końcu od jakiegoś czasu mamy pecha. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało. Oby tylko zabłądził albo za bardzo się upił albo po prostu coś na broił i siedzi teraz w areszcie ale jakby policja go przyskrzyniła to zawiadomili by rodziców chociaż on jest  już pełnoletni i nie mają takiego obowiązku. Zadzwonię do Diego, może on coś będzie wiedział. Jak najszybciej wybrałam numer do jego przyjaciela. Po dwóch sygnałach odebrał.
D: Halo ?
F: Diego?
D: Nie, kopciuszek
F: To nie pora na żarty
D: To o co chodzi ?
F: Leon nie wrócił do domu, nie widziałeś go ?
D: Nie, widziałem go wczoraj jak wychodził z klubu z Niną
F: Niną ?
D: Tak nie martw się pewnie się z nią zabawił i został u niej na noc - zaśmiał się
F: Mam nadzieję, że jednak tak nie było
D: A co zazdrosna jesteś o niego
F: Nie ale coś mi się nie podoba w tej dziewczynie
D: Oczywiście - powiedział a ja w jego głosie usłyszałam sarkazm - Nie martw się, znajdzie się
F: No dobra - rozłączyłam się.
Leon
Odzyskałem przytomność. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nadal znajduje się w jakiś magazynie czy czymś podobnym. Już miałem nadzieję, że to tylko sen. Zastanawia mnie jedno. Co zrobił Pan German i co ja mam z tym wspólnego? A może właśnie dlatego Violetta wyjechała i nic nie powiedziała. Moje przemyślenia przerwało skrzypnięcie drzwi.
- Obudził się nasz książę - powiedział żartobliwie
- Możesz mnie wypuścić
- Nie dopóki nie powiesz gdzie jest Castillo
- Tyle, że ja nic nie wiem
- To cię nie wypuszczę - nie odpowiedziałem tylko spuściłem głowę. Zapadła cisza, on siedział na przeciwko mnie i mi się przyglądał. Nie widziałem ale czułem to.
- Powiesz mi teraz grzecznie gdzie on jest ? - zapytał spokojnie ale w jego głosie można było usłyszeć zdenerwowanie.
- Kiedy ja nie wiem! - krzyknąłem i oberwałem z pięści w twarz
- Na prawdę nie mam serce cię bić - powiedział kiedy wyplułem krew z buzi - Dlatego załatwiłem sobie pomocników - kontynuował - Są silniejsi i bardziej agresywni - dodał i się zaśmiał - Chłopaki chodźcie - zawołał i do pomieszczenie weszło dwóch masywnych facetów. Przyznam przestraszyłem się - Przestraszyłeś się ? - zapytał z uśmieszkiem - Zajmijcie się nim - zwrócił się do nich i wyszedł. Wiedziałem już co mnie czeka, byłem pewien, że mogę pożegnać się z życiem. Podeszli do mnie uśmiechnęli się i spojrzeli na siebie.
- Zaczynaj - zwrócił się ten większy. I jak na zawołanie dostałem z pięści w brzuch na co jęknąłem - Co tak słabo - zaśmiał się  - Patrz teraz - dodał i przywalił mi w twarz z taką siłą, że aż przewróciłem się z krzesłem na ziemię. Zaczęli mnie kopać w każde miejsce gdzie się da w pewnym momencie poczułem jak łamie mi się żebro. Automatycznie z moich oczy poleciały łzy. Tak nie byli, że połamali krzesło gdybym miał siły chociaż postarałbym się bronić ale pewnie nie dałbym sobie rady.
- Okej dzisiaj mu już darujemy, żeby dożył do jutra - zaśmiał się jeden a mi ulżyło. Zadowoleni z siebie wyszli a ja mogłem odetchnąć resztą sił jednak po chwili zasnąłem tak mi się wydawało, bo to nie wyglądało jak sen tylko było zbyt rzeczywiste.

Szedłem białym korytarzem. Nie było nikogo, żadnych drzwi, okien jakiejś żywej duszy. Co się dzieję? Gdzie ja jestem? Czy to jakiś kolejny durny sen czy rzeczywistość. Nagle usłyszałem czyjś głos, znajomy głos. Bez zastanowienia poszedłem w stronę światła, z którego wydobywał się ten bardzo znany mi głos. Byłem coraz bliżej tego światła a głos znikał.
- Leon! - usłyszałem czyjś głos. Obróciłem się i ujrzałem Violettę. W pięknej, przewiewnej, białej sukni. Wyglądała jak anioł. Stała zaledwie kilka metrów ode mnie. Powolnym krokiem podchodziłem do niej a ona nadal stał z uśmiechem na twarzy i wyglądała tak jakby na mnie czekała. Nie wierzę, że znowu ze mną jest.
- Tęskniłem - odezwałem się kiedy stałem z nią twarzą w twarz.
- Wracaj tam Leon - powiedziała i z jej twarzy znikł uśmiech
- Nie, chce zostać tutaj z tobą - zaprzeczyłem i podszedłem do niej bliżej
- Wracaj, walcz dla mnie - mówiła i nie zwracała uwagi na moje słowa.
- Chce tu być z tobą - ciągnąłem swoje
- Musisz tam wrócić i walczyć - dalej brnęła w swoje
- Walczyć? O co ? - zapytałem zdziwiony na co ona się uśmiechnęła
- O nas  - odpowiedziała - Kocham cię - pocałowała mnie w policzek - Walcz, Leon - szepnęła. Wtedy poczułem coś zimnego na moim ciele i zacząłem się oddalać od miejsca, w którym stała Violetta. Byłem coraz dalej aż nagle....


- Żyje - powiedział jeden z tych osiłków, spostrzegłem się, że jestem cały mokry. Spojrzałem w ich stronę i ujrzałem jednego z nich z wiadrem - Jutro do niego wrócimy - dodał i wyszyli z pomieszczenia. A ja zasnąłem ze zmęczenia ale tym razem udałem się do krainy Morfeusza.
Violetta
Jest już dość późny wieczór a dokładniej po 21:00. Spakowałam już prawie wszystkie swoje rzeczy. Wiem, że wyjeżdżamy dopiero za trzy dni ale już nie mogę się doczekać aż zobaczę z powrotem Fran, Cami właśnie ciekawe jak ona się czuje, przecież jest w ciąży. Usiadłam na łóżku z uśmiechem po raz pierwszy odkąd tu jesteśmy uśmiecham się. Podeszłam jeszcze do szafy i wyciągnęłam bluzę Leona, którą natychmiast na siebie założyłam, przytuliłam się do siebie ale czułam jakby to był właśnie on.
- Wracam do ciebie - wyszeptałam i położyłam się na łóżko. Nagle do pokoju wszedł tato. Chciał coś powiedzieć ale spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Co ty masz na sobie ? - zapytał
- Bluzę Leona - odpowiedziałam zadowolona - Po co przyszedłeś?
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że jeśli chcesz może zadzwonić do swoich przyjaciół - powiedział jakby to było coś nieważnego
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję - rzuciłam się na niego - Ale ja przecież nie mam do niech numerów - dodałam z mniejszym entuzjazmem
- Czy aby na pewno - odpowiedział i pokazał mi mój stary telefon po raz kolejny się na niego rzuciłam. Po chwili jednak się ogarnęłam i zaczęłam wystukiwać numer do Leona. Pokazałam tacie ręką, że ma wyjść. Nie mogę uwierzyć, że zaraz usłyszę jego głos. Jeden sygnał, drugi, trzeci i nic. Jeszcze raz. Jeden, drugi, trzeci i znowu nic. Może jest zajęty. Wybrałam numer do Fran ona na pewno odbierze. Jeden, drugi..
F: Halo?
V: Francesca?
F: Violetta czy to ty ?
V: Tak to ja, jak się cieszę, że cię słyszę
F: Ja też. Co się z tobą działo? Gdzie ty jesteś?
V: Nie ważne opowiem ci jak wrócę, czyli nie długo. Lepiej opowiadaj jak tam u was.
F: U nas nie jest za ciekawie
V: Coś się stało?
F: Tak i to dużo. Zacznę od tego, że zaraz po twoim wyjeździe ktoś potrącił Cami i straciła swoje dziecko.
V:  O matko tak mi przykro
F: Zaraz po tym ktoś podpalił Resto
V: Ale nikomu nic się nie stało ? 
F: Nie, na szczęście nie.
V: A nie wiesz co się dzieje z Leonem, dzwoniłam do niego i nie odbiera.
F: Violetta, Leon zaginął ....
*********************
Jak zareaguje na tą wiadomość Violetta? Co się stanie z Leonem? Czy przeżyje? Czy Leon dowie się, że Nina jest zamieszana w jego porwanie? Na te pytanie poznacie odpowiedź w następnych rozdziałach. Przepraszam za błędy ale nie mam sił ich sprawdzać.  

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 5: Zapłata

* Miesiąc później*

Przez ten czas nie wiele się zmieniło. Wszyscy żyją tak jak zawsze. Codziennie chodzą do Studia, uczą się tańca i śpiewu, spotykają się ze sobą i co najważniejsze wspierają się. Niedawno do Studio jak i do paczki naszych przyjaciół dołączył przystojny Hiszpan - Diego a także nowa przyjaciółka Nina, która początkowo nie przypadła do gustu dziewczyną ale z czasem można powiedzieć polubiły ją a raczej zaczęły tolerować. Jednak w dalszym ciągu ani Federico ani Violetta nie wrócili do Buenos Aires. Co prawda mają kontakt z Włochem ale nadal nikt nie wie gdzie znajduje się piękna brunetka. Wszyscy się już pogodzili , że ona nie wróci. Nawet Leon, który był, jest i nadal będzie w niej zakochany. Jednak w głębi duszy, tak bardzo głęboko wierzy, że jeszcze kiedyś ją zobaczy lub usłyszy choćby przez chwilę jej łagodny głos. Mimo wielu trudności nie potrafi o niej zapomnieć. 

Leon
Jesteśmy już wszyscy po zajęciach w Studio. Ostatnio coraz częściej nas szybciej puszczają do domu. Może mają nas już dość, bo od kiedy Resto Band spłoną ciągle przesiadujemy w Studio i coś komponujemy a raczej się wygłupiamy. Siedzimy teraz wszyscy w parku i jak zwykle gadamy o niczym.
- Ej słuchajcie mam niesamowity pomysł - odezwał się nagle Maxi
- Oświeć nas - powiedział obojętnie Diego
- Jak wiecie dzisiaj jest piątek - powiedział
- No co ty nie wiedziałem - wtrącił się Tomas i zaśmiał się z Diego
- Nie przerywaj mi - krzyknął Maxi a oni podnieśli ręce w geście obrony - Może wybierzemy się na jakąś imprezę ?  - zapytał i poruszał śmiesznie brwiami
- W sumie fajny pomysł - odezwała się Francesca - Dawno nie byliśmy na żadnej imprezie - dodała z uśmiechem.
- Czyli co dzisiaj wieczorem idziemy na imprezę - sprostowałem a wszyscy mi przytaknęli.
- Zbierajcie się - odezwała się Ludmiła i wstała a my spojrzeliśmy na nią zdziwieni - Musimy się przygotować - dodała i wszyscy wstali.
- Odprowadzić cię? - zwróciłem się do Niny, która siedziała obok mnie ona nic nie powiedziała tylko się uśmiechnęła, natomiast Francesca zgromiła mnie wzrokiem. Nie przejąłem się tym i razem z Niną poszliśmy w stronę jej domu. Wkurza mnie trochę zachowanie Fran przecież tyle razy jej powtarzałem, że między nami nic nie ma oprócz przyjaźni a ta się ciągle czepia.
- Jesteśmy - odezwała się z uśmiechem
- Co?
- Jesteśmy już pod moim domem - powiedziała i wskazała na budynek po czym się zaśmiała
- Okej, zadzwoń do mnie później to po ciebie przyjdę - odpowiedziałem i pocałowałem ją w policzek na pożegnanie.
- Nie musisz - protestowała
- Ale chce, jesteś moją przyjaciółka i nie chce żeby coś ci się stało - postawiłem na swoimi
- Dziękuję - powiedziała i podeszła do mnie, trochę się przestraszyłem ale nie dałem tego po sobie poznać.
- Ale za co ? - zapytałem zdziwiony
- Za to, że jesteś taki troskliwy - odpowiedziała i pocałowała mnie w policzek po czym weszła do środka a ja udałem się do domu.
Nina

Weszłam do tego domu chociaż tutaj nie mieszkam. Otworzyłam drzwi rozejrzałam się czy w pobliżu nie ma nigdzie Leona i wyszłam z niego. Musiałam go okłamać przecież, nie może wiedzieć gdzie mieszkam. Nie wiem jak długo jeszcze będę potrafiła go okłamywać. Jak najszybciej poszłam do kryjówki tych głupków. Nie raz chciałam zrezygnować ale oni mi grozili więc muszę nadal działać zgodnie z ich planem, o którym nie chcą mi do końca powiedzieć. Weszłam do środka.
- Już wróciłaś ? - zdziwił się Rico
- Tak muszę się przygotować na imprezę - odpowiedziałam i wstałam
- Czekaj - zatrzymał mnie - Jaką imprezą ?
- Idę dzisiaj z Leonem i jego przyjaciółmi do klubu - odpowiedziałam niechętnie
- To dobrze się składa - powiedział chytrze - Dzisiaj zaczniemy ciąg dalszy naszego planu - dopowiedział
- Jakiego planu, o czym ty mówisz ? - zapytałam wściekła
- Mówię o porwaniu naszego Leonka
- Porwaniu ?
- No tak a ty nam w tym pomożesz
- Niby jak ja mam wam pomóc ?
- Wlejesz mu to do picia - powiedział i podał mi małą buteleczkę
- Nie zrobię tego - zaprzeczyłam
- Zrobisz?
- Nie, nie wleją mu tego i nie będę pomagać wam w porwaniu go. Mówiłeś, że nic mu się nie stanie.
- Nie, powiedziałem, że być może nic mu się nie stanie
- W takim razie ja się wycofuje
- Dlaczego?
- Bo nie chce być wspólniczką w porwaniu 
- Nie chcesz być wspólniczką czy może ty się w nim zakochałaś
- Co nie zakochałam się w nim - krzyknęłam chociaż nie wiem czy to była prawda
- Na pewno? - zapytał a ja kiwnęłam twierdząco z zawahaniem - W takim razie to zrobisz - dodał
- Okej zrobię to - powiedziałam po chwili - Pójdę się przyszykować - dodałam i wyszłam. Udałam się do pomieszczenia, w którym znajdują się ubrania. Usiadłam na kanapie i ukryłam twarz w dłoniach. Nie zrobię tego, nie będę potrafiła mu tego wlać. Ja chyba na prawdę coś do niego czuję. Otrząsnęłam się i postanowiłam ubrać. Podeszłam do wieszaków i zaczęłam wybierać odpowiedzi strój. Po wielu trudach w końcu wybrałam. Udałam się za zasłonę, przebrałam się i wyszłam. Zrobiłam jeszcze makijaż i wróciłam do Rico.
- Ale żeś się wystroiła dla tego twojego Verdasa - powiedział i się zaśmiał
- On nie jest mój - wysyczałam przez zęby - Wytłumacz mi jak ma wyglądać ten plan - powiedziałam a on zaczął mi wszystko tłumaczyć. Kiedy już wszystko wiedziałam  wyszłam z ich siedzimy i udałam się pod mój niby dom. Zadzwoniłam do Leona i czekałam przed budynkiem. Po chwili się zjawił. Wyglądał ja zawsze zachwycająco. Zazdroszczę Violetcie w sumie nie są razem ale wiem, że on ją kocha i tęskni za nią.
- Ślicznie wyglądasz - odezwał się a ja zarumieniłam się
- Dziękuję - powiedziałam i spuściłam głowę
- Zarumieniłaś się ? - zapytał a ja się speszyłam - Chyba po raz pierwszy się zarumieniłaś - dodał a ja podniosłam głowę
- Idziemy ? - zapytałam niepewnie a on kiwnął głową i ruszyliśmy do klubu.
Violetta
Minęło już tyle czasu odkąd widziałam go ostatnio raz. Tyle dni, minut, godzin a ja nadal tak samo za nim tęsknie. Codziennie zastanawiam się co on teraz robi, czy o mnie myśli, czy tęskni, czy wciąż mnie kocha. Nagle do mojego pokoju wpadł mój tato.
- Coś się stało ? - zapytałam obojętnie
- Kochanie mam dla ciebie dobre wieści - zaczął i usiadł obok mnie na łóżku - Dzwoniła policja z Buenos Aires, namierzyli kryjówkę tych oszustów...
-Wracamy do Buenos Aires? - zapytałam szczęśliwa przerywając mu
- Tak ale dopiero za parę dni ponieważ policja musi zaplanować zasadzkę - dokończył wypowiedź, którą mu przerwałam. Gdy tylko to powiedział rzuciłam się na niego.
Leon
Jesteśmy w klubie od jakiś dwóch godzin. Jak zwykle chłopcy musieli zalać się w trupa. Zresztą ja też już trochę wypiłem ale tylko jednego drinka. Nie chciałem się upić tym razem. Jeszcze zrobiłbym coś głupiego a później bym tego żałował. Po chwili przysiadła się Nina, która wróciła z parkietu.
- Przyniosłam ci drinka - odezwała się z uśmiechem
- Miałem już więcej nie pić ale tobie nie odmówię - powiedziałem a ona tylko się uśmiechnęła. Rozmawialiśmy i piliśmy drinka. Naśmiewaliśmy się z tańca Maxiego, który podobno jest najlepszym tancerzem ze Studio. Zrobiło się trochę późno i postanowiłem odprowadzić Ninę. Stanęliśmy pod jej domem.
- Dobranoc - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek. Już odchodziłem ale ona mnie zatrzymała. Spojrzałem na nią pytająco a ona się uśmiechnęła i podeszła bliżej. Przestraszyłem się trochę, bo co jeśli mnie pocałuje. Odepchnę ją czy oddam pocałunek?. Zamknąłem oczy i zacisnąłem usta. Kiedy jej usta już prawie spoczywały na moich ona się odsunęła. 
- Przepraszam nie powinnam jesteśmy przyjaciółmi a ja chce cię całować - powiedziała speszona i spuściła głowę
- Nic się nie stało - odpowiedziałem - Ale jest w tym też trochę mojej winy, bo powinienem się odsunąć a ja stałem i czekałem w sumie nie wiem czemu nic nie zrobiłem, może po prostu chciałem tego pocałunku -kontynuowałem - Nie wiem co do ciebie czuję ale nie jesteś mi obojętna - zakończyłem a ona na mnie spojrzała
- Za to ja wiem, że nie jesteś dla mnie tylko przyjacielem - powiedziała niepewnie i spojrzała mi w oczy. Uśmiechnąłem się nie pewnie a ona przybliżyła się do mnie. Delikatnie dotknęła mojego policzka i już miała złożyć na moich ustach pocałunek ale urwał mi się film.....

*Kilka godzin później*

Obudziłem się w jakimś starym magazynie przywiązany do krzesła. Zacząłem się szarpać chcą rozerwać sznury ale niestety były zbyt mocne. Co tutaj się dzieje? Jak ja się tutaj znalazłem? Ostatnie co pamiętam to prawie pocałunek z Niną. No właśnie Ninie oby jej nic nie było. A co jeśli ją też porwali. Zacząłem krzyczeć. Nagle oświeciło mnie światło i ktoś wszedł do środka.
- Widzę już się obudziłeś - odezwał się ktoś, niestety nie widziałem twarzy, bo miał maskę.
- Kim jesteś? - zapytałem na co on się zaśmiał
- Twoim koszmarem
- Dlaczego tu jestem ?
- Zapłata
- Przecież ja nic nie zrobiłem
- Ty nie ale ktoś z twoich bliskich tak
- O kim mówisz?
- Kojarzysz kogoś takiego jak German Castillo ? - zapytał a ja kiwnąłem głową - Właśnie z jego powodu tutaj jesteś - dodał - German zadarł nie z tymi co trzeba - zaśmiał się - I ty za to zapłacisz
- A co ja mam z tym wspólnego ?
- Dużo, gdyby on nie uciekł ze swoją córeczką ciebie by tu nie było - powiedział, podszedł do mnie bliżej i kucnął - Grzecznie cię teraz zapytam. Gdzie jest German Castillo ?
- Skąd mam wiedzieć przecież wyjechał - krzyknąłem a on spojrzał na mnie tak jakby chciał mnie zabić.
- I dlatego właśnie pytam gdzie.
- Nie wiem - odpowiedziałem a on mnie uderzył
- Grzecznie mi powiedz a ja cię wypuszczę
- Przecież mówię, że nie wiem - krzyknąłem i ponownie dostałem tylko tym razem mocniej.
- Niech chcesz mówić to nie ale ja wiem jak cię do tego zmusić
- Jak? - zapytałem a on tylko się zaśmiał i zaczął mnie bić. Uderzał mnie tam gdzie się tylko dało. Czułem jak po moim ciele spływa krew i jak powstają siniaki. Dalej nic nie pamiętam, bo straciłem przytomność.
*****************************************
Nareszcie napisałam rozdział. Postanowiłam przyśpieszyć trochę akcję, bo to co jest teraz dopiero byłoby w 15 rozdziale a to trochę daleko więc macie. Postaram się dzisiaj jeszcze napisać kolejny ale opublikuje go dopiero jutro no zależy też od komentarzy. Wesołych Świąt Wielkanocnych <3333

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 4:Wiem to

Leon
Wstałem dzisiaj w świetnym humorze chociaż przez całą noc nie mogłem spać. Ciągle myślałem o Violetcie, o naszym pierwszym spotkaniu, pocałunku i wspólnych chwilach. Strasznie za nią tęsknie. Gdybym tylko wiedział gdzie ona jest albo miałbym z nią jakiś kontakt nie było by mi tak źle. Widocznie jej aż tak nie zależy na mnie i dlatego wyjechała a może miała ku temu jakieś powody. Nie ważne po prostu postaram się o tym zapomnieć. Kiedy wykonałem wszystkie poranne czynności, ubrałem się i zszedłem na dół. Przywitałem się z rodzicami, zjadłem szybko śniadanie i udałem się do mojego drugiego domu. Kiedy w końcu po dość długim marszu dotarłem do Studio. Przy wejściu spotkałem Ludmiłę, nie wyglądał na szczęśliwą pewnie dlatego, że Federico wyjechał. Chciałem do niej podejść ale uprzedziła mnie Fran. Wszedłem do środka i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to Nina, która siedziała w jednej z sal i chyba ćwiczyła. Dziwi mnie to, że przystępuje do egzaminów, które mają odbyć się dopiero pod koniec semestru czyli za trzy miesiące. Bez zastanowienia podszedłem do drzwi. Chciałem podsłuchać jak śpiewać ale przestała.
- Nie ładnie podsłuchiwać - odezwała się z uśmiechem. Spojrzałem na nią i muszę przyznać, że wyglądała dzisiaj ładnie. Do twarzy jej w kucyku.
- Ja nie podsłuchiwałem tylko podziwiałem - powiedziałem także z uśmiechem a ona się zaśmiała - Kiedy masz egzamin ? - zapytałem po chwili
- Za jakąś godzinę - odpowiedziała i uśmiech zszedł jej z twarzy
- Denerwujesz się ?
- No tak i to bardzo
- Nie masz czym jesteś świetna
- Przecież nie słyszałeś jak śpiewam - powiedziała a ja zrobiłem zakłopotaną minę
- Ale ja to wiem - zaśmiała się - Z czego się śmiejesz ?
- Z ciebie - uśmiechnąłem się a ona spojrzała na mnie z uśmiechem - Lubie twój uśmiech - dodała i się speszyła 
- Jak każdy - ponownie się zaśmiała
- Leon mogę cię o coś prosić ?
- Ta jasne
- Przyjdziesz na mój egzamin ? - zapytała niepewnie - Bo wiesz przy tobie się nie stresuję, czuje się tak swobodnie a bardzo mi zależy, żeby się dostać do Studio - dodała 
- Jasne, że przyjdę jeśli tylko chcesz - odpowiedziałem z uśmiechem a ona podeszła do mnie i przytuliła. Zdziwiłem się al po krótkiej chwili  odwzajemniłem uścisk
- Dziękuję - wyszeptała mi do ucha. Nagle do sali weszła niezbyt zadowolona Francesca.
- Leon możemy porozmawiać ? - zapytała i założyła ręce na piersi
- Oczywiście - odpowiedziałem i stanąłem obok Niny
- Na osobności - dodała po chwili i przeszyła mnie wzrokiem.
- To ja może pójdę na zewnątrz - odezwała się speszona Nina i szybkim krokiem wyszła z sali.
- Co ty odwalasz? - zapytał wkurzona Fran kiedy ona wyszła
- O co ci chodzi ?
- O nią
- Nazywa się Nina
- Nie obchodzi mnie jak się nazywa, ważne jest to co ty z nią robisz ?
- Rozmawiam
- A ten uścisk to co też rozmowa? 
- Nie, ale nie rozumiem o co ci chodzi ?
- Chodzi mi o to, że Violetta wyjechała jakieś pięć dni temu a ty masz już inną
- Nina jest tylko moja koleżanką i nic więcej 
- Czyli, że już zapomniałeś o Violetcie?
- Nie zapomniałem i nigdy nie zapomnę ale Violetta wyjechała
- I dlatego masz już inną
- Nie mam innej ale próbuje żyć dalej
- Ale ty jesteś dziecinny
- Jestem dziecinny, bo próbuje żyć dalej ?
- Tak, mniej więcej tak
- Nie wiesz jak ja się czuję. Osoba, którą kocham zostawiła mnie i wyjechała nawet się ze mną nie żegnając tylko zastawiła mi list, w którym informuje mnie, że wyjeżdża i nie wie kiedy wróci, czy w ogóle wróci. Ty masz przy sobie Marco, jest przy tobie kiedy go potrzebuje. Widujesz go codziennie, możesz się do niego przytulić a ja nawet nie wiem gdzie ona jest czy jeszcze kiedykolwiek ją zobaczę więc nie mów mi jak mam się zachowywać - powiedziałem i wyszedłem z sali. Jestem na nią zły. Dobra rozumiem, że się martwi czy coś podobnego ale ona nawet nie ma pojęcia jak ja cierpię. Już chciałem wyjść ze Studio ale przypomniałem sobie, że obiecałem Ninie, że będę na jej egzaminie. Rozejrzałem się po korytarzy i wyłapałem ją wzrokiem stała pod salą. Na moje szczęście była odwrócona do mnie tyłem. Cicho do niej podszedłem.
- Stresujesz się ? - zapytałem jej na uch a ona podskoczyła
- Wystraszyłeś mnie - powiedziała i uderzyła mnie lekko w brzuch na co się zaśmiałem  - Stresuje się egzaminem a ty jeszcze mnie straszysz - dodała z pretensjami. Chciałem coś powiedzieć ale zawołali ją do sali. Spojrzała na mnie ze strachem a ja dla otuchy uśmiechnąłem się do niej co odwzajemniła. Delikatnie podszedłem do drzwi i uchyliłem ja. Nina weszła na scenę i zaczęła śpiewać swoją piosenkęMuszę przyznać, że ma wspaniały głos. Jej zachowanie na scenie jest nie do opisania. Swoimi ruchami oddaje tej piosence sensu, nadaje jej znaczenia. Po skończonym utworze zeszła ze sceny i podeszła do mnie. - I jak było ? - zapytała
- Okropnie
- Na prawdę ? - zasmuciła się
- Żartowałem byłaś niesamowita - powiedziałem a ona mnie uściskała - Jestem pewny, że się dostaniesz - dodałem kiedy się od siebie odsunęliśmy
- Podziwiam cię za ten twój optymizm - zaśmiała się - Teraz tylko egzamin z tańca 
- Jeśli tańczysz tak świetnie jak śpiewasz to nie musisz się niczym przejmować - pocieszałem ją ona się tylko uśmiechnęła. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym ona poszła na egzamin z tańca ja do parku się przejść, bo nie miałem zajęć. Po dłuższym spacerze  usiadłem na ławce, spojrzałem w horyzont a przed moimi oczami pojawiła się dobrze znana scenka sprzed kilkunastu dni.
Usiedli na łące pełnej kwiatków. Brunetka wtuliła się w ciepły tors swojego ukochanego i napawała się zapachem jego perfum, które tak uwielbiała. Natomiast brunet delikatnie głaskał jej miękkie koloru czekolady włosy, pachnące kwitnącą lawendą. Oboje się nie odzywali tylko podziwili widok, który był przepiękny. Siedzieli wtuleni w siebie pełni miłości. Tą ciszę postanowił przerwać zielonooki brunet.
- zrobiłabyś dla mnie wszystko ? - zapytał spoglądając ukradkiem na swoją ukochaną
- nie wszystko - odpowiedziała nadal się w niego wtulając
- a czego byś nie zrobiła ? - zapytał lekko zdziwiony. Natomiast ona podniosła się i spojrzała na niego.
- Obojętnie jak bardzo byś mnie prosił nigdy nie przestanę cię kochać - powiedziała z uśmiechem patrząc w jego oczy.
- Kocham cię - odpowiedział brunet i pocałował delikatnie ale z czułością swoją ukochaną.
- Wiem to - powiedziała z uśmiechem i ponownie się w niego wtuliła.
Na samą myśl o tym dniu uśmiechnął się do siebie. Wstał z ławki i wrócił do Studio. W szkole już nikogo nie było. Wszedłem do jednej z sal i podszedłem do keyboardu. Delikatnie przejechałem palcami po klawiszach i zacząłem grać. Nagle przed moimi oczami pojawiła się Violetta. Na chwilę przestałem grać i wtedy ona zniknęła. Zrozumiałem, że to moja wyobraźnia płata mi figle. Nie spodziewanie do mojej głowy wpadła melodia. Zacząłem ją grać po chwili znalazłem też słowa pierwszej zwrotki. Siedziałem jeszcze z dwie godziny ale nie potrafiłem wymyślić nic sensownego. Zrezygnowany udałem się do domu. Bez słowa wszedłem do siebie do pokoju i położyłem się na łóżko. Momentalnie zasnąłem.
*************************
Wiem, wiem krótki i tylko o Leonie ale nie wiem co pisać bo mam już zaplanowane co będzie w 15 rozdziale a teraz to jest czysta improwizacja. A i dla tych co oczekują Violetty powiem wam tylko tyle, że jeszcze trochę na nią poczekacie. Przepraszam z błędy ale nie chce mi się sprawdzać.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 3: Co się stało?

Nina
Gdy tylko wstałam od razu się ubrałam i poszłam do tych głupków. Nie wiem czemu się na to zgodziłam, przecież Leon nic mi nie zrobił. Wyszłam z hotelu, za który zapłacili te głupki. Szłam parkiem by było szybciej. Nagle usłyszałam jak ktoś gra na gitarze. Spojrzałam w tamtą stroną i ujrzałam Leona siedzącego na ławce z gitarą w ręce. Chciałam podejść ale spostrzegłam się, że nie jestem ubrana tak jak powinnam.
Schowałam się za drzewo i przyglądałam mu się. Chciałam do niego podejść ale przypomniałam sobie, że to zrujnuje ich plan. Zauważalnie odeszłam od niego i skierowałam się w stronę ,,kryjówki'' moich szefów. Droga nie trwała długo. Weszłam niezauważalnie do środka i udałam się do odpowiedniego pomieszczenia.
- No nareszcie raczyłeś się zjawić - powiedział trochę wkurzony Rico
- Jestem dziewczyną to norma, że się spóźniam - odpowiedziałam
- Dobra skończ gadać i idź się przebierz w bardziej w cukierkowate ciuchy - rozkazał mi. Dał klucze do takiej jakby garderoby. Wybrałam ciuchy po czym poszłam się w nie przebrać. Uczesałam jeszcze włosy i wróciłam do nich.
- Nieźle - stwierdził Martin z uśmiechem odwzajemniłam go. Po chwili przyszedł do nas Rico z kawą.
- Spotkałaś już Leonka ? - zapytał obojętnie
- Tak wpadłam na niego w tej szkole - odpowiedziałam zadowolono - On jest na prawdę miły i ..
- Ej, ej, ej ty nie masz się z nim zaprzyjaźniać tylko wyciągnąć od niego informację - przerwał mi bezczelnie Rico.
- Ale on nic nie wie - krzyknęłam wkurzona i wyszłam od nich. Szłam w niewiadomym kierunku. Byłam tak na niego wkurzona. Dotarłam do parku gdzie wcześniej grał Leon, usiadłam na ławce aby się trochę uspokoić. Zaczynam żałować, że zgodziłam się im pomóc w tej zemście ale zastanawia mnie dlaczego oni mszczą się właśnie na nim przecież to nie ma sensu. Ta cała Violetta nie wie, że coś grozi jej przyjaciołom.
- Hej - usłyszałam czyjś głos spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam uśmiechniętego Leona.
- Cześć - uśmiechnęłam się - Co ty tu robisz, nie powinieneś być w Studio ? - zapytałam chociaż fajnie, że tutaj jest.
- Okej jak mnie tu nie chcesz to sobie pójdę - powiedział, zrobił smutną minę i już odchodził ale złapałem go za nadgarstek
- Nie, zostań - odezwałam się z uśmiechem - Znaczy nie musisz iść - dodałam speszona a on się uśmiechnął
- A ty co tu robisz ? - zapytał nadal się uśmiechając i siadając obok mnie
- Nic, czasami lubię posiedzieć sobie sama - odpowiedziałam i spojrzałam na niego
- Masz może ochotę na przejażdżkę? - zapytał z nadzieją w głosie a ja kiwnęłam  głową. On tylko wstał z ławki, złapał mnie za rękę i pociągnęła w stronę swojego motoru. Założył mi kask i posadził na motorze.
- Sama bym wsiadła - powiedziałam po czym się zaśmiałam.
- Tak wiem ale wolałem ci pomóc - odpowiedział, puścił do mnie oczko i założył kask po czym sam wsiadł na motor. Odpalił na początku trochę się wystraszyłam jak dodał gazu - Spokojnie nie bój się - odezwał się kojącym głosem
- Nie boję - powiedziałam pewniej na co on się zaśmiał. Po chwili ruszyliśmy. Niepewnie i delikatnie się do niego przytuliłam. Biła od niego fala ciepła. Kiedy zawiał wiatr do moich nozdrzy dostał się zapach jego pięknych perfum. Uśmiechnęłam się do siebie. Jechaliśmy tak jeszcze przez chwilę po czym wróciliśmy z powrotem do parku. Pomógł mi zejść z motoru. Staliśmy blisko siebie. Nie wiem dlaczego ale pocałowałam go w policzek.
- A to za co ? - zapytał zdziwiony
- Za to, że poprawiłeś mi humor - odpowiedziałam i przytuliłam się do niego. Na początku się zdziwił a później oddał uścisk. Pewnie trwał by dłużej gdyby nie zadzwonił jego telefon.
- Fran? .... Nie płacz i powiedz  co się stało.... Jak to? ..... Okej już tam jadę - rozłączył się
- Co się stało ? - zapytałam widząc w jego twarzy przerażenie
- Ktoś podpalił bar mojej przyjaciółki - odpowiedział - Musze już lecieć do zobaczenia później - dodał, cmoknął mnie w policzek i odjechał. Uśmiechnęłam się do siebie i przejechałam palcami po miejsce gdzie nie dawno spoczywały jego usta. Po chwili się otrząsnęłam i poszłam przed siebie.

Violetta
Siedzę u siebie w pokoju, przeglądam mój pamiętnik i słucham muzyki. Do pomieszczenia wszedł mój tato z tacą ciastek, które lubię. Przysiadł się do mnie i zerknął na notatnik, który trzymałam w ręce.
- Są jakieś postępy w sprawie tych oszustów ? - odkąd tu przyjechaliśmy pytam tylko o to.
- Niestety nie, jeszcze ich nie złapali - odpowiedział  przybity
- Ile to jeszcze potrwa?
- Sam chciałbym wiedzieć - powiedział i spuścił głowę. Już chciałam coś powiedzieć ale poczułam w serce takie ukłucie i mój instynkt podpowiada, że coś się stało w Buenos Aires. Złapałam się za to miejsce - Co się stało ? - zapytał zmartwiony
- Nie nic tylko mam wrażenie, że coś się stało u moich przyjaciół - powiedziałam smutna - Tęsknie za nimi - dodałam bliska płaczu
- a  za kim tęsknisz najbardziej ?
- ...hmm tęsknie za ludźmi, którzy nauczyli mnie żyć
- jak to nauczyli żyć? przecież każdy to potrafi
- ja nie potrafiłam, na szczęście spotkałam na drodze ludzi, którzy nauczyli mnie jak się śmiać, kochać i czuć się szczęśliwą
- to pewnie nauczyli cię też płakać
- nie płakać nauczyłam się sama, gdy odeszłam od nich bez pożegnania - zakończyłam i się rozpłakałam jak małe dziecko
- Spokojnie Violu za jakiś czas wrócimy i wszystko będzie takie samo - pocieszał mnie tato choć pewnie sam nie wierzył w te słowa
- Tato, zostaw mnie samą - powiedziałam płacząc. Pocałował mnie w czubek głowy i bez słowa wyszedł z mojego pokoju. Położyłam się na łóżko i rozpłakałam się. Nie potrafię się powstrzymać. Tak bardzo chciałabym ich teraz przytulić a szczególnie Leona. Cała zapłakana udałam się do krainy Morfeusza. Przynajmniej tam widuję mojego ukochanego.
***********************
Nudny :( Ale nie wiem co pisać. Powoli będę rozwijać Ninę i Leona ale spokojnie w sercu naszego pięknego bruneta nadal będzie gościć Violetta. Chciałam zrobić tutaj trójkącik no ale się powstrzymałam. Zapraszam do czytania i komentowania. :)
Ps: Bardzo przepraszam z błędy !