Strony

Strony

niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 44: Płatne czy darmowe?

Jednak ku mojemu jak i Federico zdziwieniu Ludmiła się od niego odsunęła i patrzyła na niego ze zdziwieniem a także złością. Chyba nie była zadowolona z takiego obrotu sytuacji. Trochę głupio było mi tak stać i patrzeć na nich. Widziałam po jej oczach, że jest zagubiona. Szatyn już chciał coś powiedzieć, ale moja kuzynka wsiadła szybko do taksówki i kazała kierowcy jechać. W wyrazie twarzy Federico widziałam, że nie takiej reakcji ze strony Ludmiły.
- To się porobiło - szepnęłam do siebie. Westchnęłam głośno i podeszłam do szatyna, który wciąż stał w tym samym miejscu i patrzył w stronę, w którą odjechała taksówka. Położyłam mu rękę na ramieniu a on odwrócił się zdezorientowany - Jednak ci na niej zależy - odezwałam się i posłałam mu delikatny uśmiech. Po tych słowach jakby się otrząsnął i wyprostował się.
- Nie zależy mi - odpowiedział, co mnie zdziwiło, ale jakaś wewnętrzna część mnie widziała, że kłamał. Jego wyraz twarzy mówił co innego. Chciałam zaprzeczyć jego słowom i powiedzieć, co o tym myślę, ale zanim zdążyła otworzyć buzię on odszedł ode mnie udając się w przeciwną stronę. Najlepiej uciekać. Po co komu rozmowa, wsparcie drugiej osoby i pomoc. Znam moją kuzynkę i mogłabym mu pomóc, ale on woli udawać, że mu nie zależy. Westchnęłam głośno z rozczarowaniem wróciłam do domu. Ja nie odpuszczę. Doprowadzę do tego, że Lu i Federico będą razem. Zajrzałam po drodze do kuchni a moim oczom ukazali się moi rodzice stojący przed oknem w kuchni. Zdziwiona weszłam do pomieszczenia i stanęłam za nimi.
- Co robicie? - zapytałam krzyżując ręce na piersiach. Gwałtownie odwrócili się w moją stronę. Spojrzeli na siebie nerwowo i posłali mi uśmiech.
- My tylko chcieliśmy zobaczyć, czy Ludmiła już pojechała - odpowiedziała mama po czym zaczęła zbierać naczynia, które leżały na blacie. Zmarszczyłam brwi i ze sztucznym uśmiechem wyszłam z kuchni. Nie trzeba być geniuszem żeby wiedzieć, że podglądali. Zaśmiałam się pod nosem wchodząc na górę do mojego pokoju. Ciekawe czy mnie też będą tak szpiegować.

***
- Nie wiem co mam o tym myśleć - jęknęła Ludmiła przez telefon. Uśmiechnęłam się pod nosem i wzięła swoją torbę po czym wyszłam ze swojego pokoju.
- Nie myśl tylko czuj - powiedziałam schodząc po schodach. Prychnęła na moje słowa po czym westchnęła głośno.
- Z jakiej książki wzięłaś ten tekst - zaśmiała się sarkastycznie i ponownie westchnęła. Zarzuciłam swoją torbę na ramię i ruszyłam w stronę wyjścia z mojego domu.
- Poważnie mówię. Jeśli wciąż coś do niego czujesz i pocałunek ci się podobał, to powinnaś dać mu drugą szansę - powiedziałam po czym z trudnością starałam się zamknąć drzwi na klucz, co było trudne zważając na to, że w jednej ręce trzymałam telefon a z drugiej torba mi spadała.
- To jest trudne - ponownie jęknęła wywołując tym u mnie śmiech.
- Ludmiła to jest proste tylko ty to utrudniasz - odpowiedziałam i w końcu udało mnie się przekręcić klucz w drzwiach. Włożyłam go do swojej torby, aby go nie zgubić.
- Nie utrudniam, tylko jestem zagubiona - odezwała się po chwili. Westchnęłam głośno z lekkim śmiechem - Pomóż - jęknęła prosząco.
- Powinnaś mu wybaczyć - zaczęłam kierując się w stronę szkoły - Zranił cię, tak wiem, ale przecież każdy zasługuje na drugą szansę - mówiłam z przekonaniem.
- No właśnie zranił mnie. Jaką mam pewność, że to się nie powtórzy? - zapytała. Westchnęłam głośno.
- Po prostu zaufaj jemu i swoim uczuciom - odpowiedziałam aby ją przekonać. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam dźwięk dzwonka szkolnego.
- Pomyślę o tym a teraz przepraszam, ale mam zaraz chemię - powiedziała szybko i zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia. Zaśmiałam się pod nosem i odłożyłam telefon do torebki. Jestem pewna, że podejmie tą złą decyzję. Zdecyduje, że najlepiej będzie jak zapomni, bo ona jest w Mediolanie a on tutaj i taki związek nie miałby sensu. Cała Ludmiła. Poprawiłam swoją torbę i weszłam do budynku szkoły, w którym już było dość dużo uczniów. Od razu na wejściu w oczy rzuciła mnie się pewna osoba a był nią Leon, zajęty patrzeniem w swoją komórkę. Podejść do niego czy lepiej nie. A co jeśli faktycznie pomyśli, że jestem jakaś natrętna i cały czas za nim chodzę. Zanim zdążyłam się zastanowić co powinnam zrobić on sam do mnie podszedł. Przygryzłam dolną wargę i z uśmiechem patrzyłam na niego.
- Cześć - powiedziałam z radością, co wywołało u niego śmiech.
- Zadziwia mnie ta twoja radość z samego rana - powiedział patrząc na mnie z uśmiechem. Spuściłam głowę po czym się zaśmiałam - Nie widziałaś może Federico. Od wczoraj nie mogę go złapać - odezwał się a ja przypominając sobie wczorajszy wieczór uśmiechnęłam się.
- Ostatni raz widziałam go wczoraj kiedy całował Ludmiłę - odpowiedziałam zadowolona a on wyszczerzył zdziwiony oczy. Jego wyraz twarzy był niedopisania. Jednak po chwili otrząsnął się a z jego krtani wydostał się cichy śmiech.
- Jak wracaliśmy wtedy od ciebie to mówił, że nie angażuje się w związki a tym bardziej nie wchodzi dwa razy do tej samej rzeki a teraz słyszę takie coś - powiedział patrząc na mnie. Zdziwiły mnie jego słowa. Skoro nie angażuje się, to po co był wcześniej z Ludmiłą i po co ją wczoraj całował jak nie wchodzi dwa razy do tej samej rzeki. No proszę a mówią, że to dziewczyny są skomplikowane. Wzruszyłam ramionami krótko komentując zachowanie a raczej uczucia czy umysł Federico. Także uczynił to samo przedrzeźniając mnie. Do moich uszu dostał się znienawidzony przeze mnie pierwszy dzwonek w tym dzisiejszym dniu, który wzywał mnie jak i Leona na lekcję matematyki.
- Zaczekasz na mnie? Pójdę tylko po książkę do szafki i pójdziemy razem - odezwał się niepewnie a ja z uśmiechem na ustach kiwnęłam twierdząco głową. Odwzajemnił mój uśmiech tylko jego nie był aż taki szeroki jak mój i odszedł ode mnie zapewne do swojej szafki. Oczywiście nie mogłam sobie odpuścić i musiałam odprowadzić go wzrokiem. Podziwiam samą siebie, że powstrzymuję się w niektórych sytuacjach żeby się do niego nie przytulić czy ponownie poczuć jego usta na swoich. Nie jest taki jak ten Leon, ale to nie ma znaczenia. Poznaję go na nowo, a raczej staram się poznać i z każdym kolejnym dniem przywiązuję się do niego a moje uczucia względem tamtego Leona rosną jeszcze bardziej i skupiają się na tym. Trochę to brzmi niezrozumiale, ale nie potrafię tego wyjaśnić słowami. Nie da się tego w ogóle jakoś normalnie wyjaśnić.
- Pogadamy? - z moich rozmyślań wybudził mnie głos Francesci, która niespodziewanie zjawiła się obok mnie. Odwróciłam głową w jej stronę i kiwnęłam twierdząco głową dając jej tym samym do zrozumienia, że ma mówić. Przed chwilą był dzwonek na lekcje a ona teraz chce rozmawiać, ale nie ważne mogę jej poświęcić ten swój czas w końcu i tak czekam na Leona - Chce cię przeprosić - zaczęła powoli a ja w duszy uśmiechnęłam się na te słowa. Przynajmniej zrozumiała  swój błąd - Wiem, że jako twoja przyjaciółka nie powinna tak się zachowywać, ale Lucas jest moim przyjacielem i nie mogłam patrzeć jak on cierpi. Chciałam dobrze, naprawdę - dodała niepewnie patrząc na mnie. Przełknęłam głośno ślinę i oblizałam dolną wargę. Po części ją rozumiem, chciała pomóc przyjacielowi, ale w ten sposób zraniła mnie, bo chciała odsunąć ode mnie osobę, na której mnie zależy. Nie moja wina, że nie czuję nic do Lucasa, że nie ma we mnie już tego uczucia, które być może kiedyś do niego czułam. A może byłam z nim kiedyś tylko dlatego, że ona mnie do tego namówiła? Podobałam mu się więc mógł wykorzystać fakt, że Fran się ze mną przyjaźni i poprosić ją aby mnie do niego przekonała.
- Też zawiniłam, bo nie powinnam się obrażać. W końcu chciałaś pomóc przyjacielowi -  odezwałam się w końcu. Uśmiechnęła się do mnie promiennie i ku mojemu zaskoczeniu uścisnęła mnie. Odwzajemniłam jej uścisk i wtedy zauważyłam, że Leon idzie. Odsunęłam się od Fran i uśmiechnęłam się w jego stronę. Dziewczyna spojrzała na niego i spoważniała.
- Ciebie też po części przepraszam, ale zdania na twój temat nie zmienię - powiedziała obojętnie i spojrzała na swoje paznokcie. Zaśmiał się na jej słowa.
- Nie obchodzi mnie jakie masz o mnie zdanie ani jakie zdanie ma ktokolwiek z tej szkoły kto nie jest dla mnie ważny - odpowiedział poważnie patrząc na nią zimnym wzrokiem - A i dzięki za przeprosiny - prychnął i powolnym krokiem ruszył w stronę klasy. Spojrzałam na Francescę zawiedzionym wzrokiem po czym odeszłam od niej i dogoniłam Leona. Zerknął na mnie kątem oka a ja się do niego uśmiechnęłam.
- Mieliśmy iść razem a ty nie zaczekałeś na mnie - powiedziałam udając obrażoną. Uśmiechnął się do mnie delikatnie. Uwielbiam ten jego delikatny, prawie niewidoczny uśmiech.
- Myślałem, że wolisz iść ze swoją przyjaciółką - odpowiedział i odwrócił wzrok w moją stronę. Posłałam mu urażone oczywiście udawane spojrzenie.
- Powiedziałam, że pójdziemy razem a ja nie wystawiam swoich przyjaciół - stwierdziłam patrząc na niego poważnie. Po tych słowach uśmiechnął się pod nosem  a po chwili zaśmiał.
- No tak, przecież ty jesteś moim pingwinem - mówił ze śmiechem. Położyłam sobie rękę na klatce piersiowej w miejscu gdzie znajduje się moje serce i zrobiłam wzruszoną minę.
- To chyba najmilsza rzecz jaką mi do tej pory powiedziałeś - powiedziałam z podziwem. Zatrzymał się na moje słowa i stanął ze mną twarzą w twarz. Spojrzał na mnie z powagą.
- To powinnaś się cieszyć, bo ja nie mówią miłych rzeczy zbyt często i byle komu - oznajmił patrzą mi prosto w oczy po czym posłał uśmiech i ponownie ruszył w stronę klasy.
- Czuję się zaszczycona - zaśmiałam się pod nosem po czym poszłam za nim - Usiądziesz ze mną? - zapytałam kiedy znajdowaliśmy się niedaleko klasy. Spojrzał na mnie kątem oka i przybrał zastanawiający wyraz twarzy.
- A jesteś dobra z matematyki? - odpowiedział pytanie na pytanie. Zmarszczyłam brwi i pokiwałam przecząco głową. Tak, ta dziedzina nauki kompletnie mi nie idzie. Nie potrafię się z nią dogadać i współgrać razem. Ona swoja i ja swoje - To z tobą usiądę - powiedział i wtedy weszliśmy do klasy. Uśmiechnęłam się do niego i zajęłam miejsce obok niego w trzeciej ławce pod oknem. Otworzyłam swój zeszyt do przedmiotu, który był cały pomazany, bo za każdym razem kiedy chciałam rozwiązać zadanie sama, okazywało się, że jest w połowie źle i musiałam wszystko kreślić. Zerknęłam w stronę Leona i zilustrowałam stan jego zeszytu. Otworzyłam szerzej oczy widząc jak wszystkie działania, obliczenia czy rysunki są idealnie rozwiązane i narysowane. Jedynie po bokach ma tylko popisane, ale są to jedynie obliczenia a raczej sprawdzenia czy wynik jednak jest dobry. Podniosłam na niego swój wzrok a on patrzył na mnie ze śmiechem.
- Jesteś dobry z matematyki? - zapytałam szeptem zdziwiona. Uśmiechnął się do mnie po czym kiwnął twierdząco głową.
- Taki niechciany talent - wzruszył ramionami a ja zmarszczyłam czoło i patrzyłam na niego jak na idiotę. Chciałabym umieć tak matematykę jak on.
- Siedzisz ze mną do końca roku szkolnego i dajesz mi korepetycje z matematyki - powiedziałam poważnie otwierając książkę na odpowiedniej stronie a raczej temacie, który przerabiamy. No świetnie trygonometria. Najgorsze co może być. Po co mi do życia potrzebne jest obliczanie trójkątów. A no tak, przecież w przyszłości, będę miała trójkątny pokój i będę musiała obliczyć ile potrzebne mi będzie litrów farby.
- Płatne czy darmowe? - zapytał ze śmiechem.Spojrzałam na niego natychmiastowo i posłałam mu sztuczny uśmiech.
- Zapłacę ci swoim towarzystwem - powiedziałam zadowolona a ona przekręcił teatralnie oczami i westchnął głośno.
- Niech będzie - jęknął cicho pod nosem, za co dostał ode mnie z łokcia w ramię. Zaśmiał się na mój gest i zerknął na mnie kątem oka. Wlepiłam swój wzrok w jego oczy, które teraz były jaśniejsze niż wcześniej. Może to dlatego, że światło, które wpada przez okno świeci akurat na niego a może po prostu jest szczęśliwy. Posłałam mu swój promienny uśmiech a ona odwrócił wzrok w stronę swojej książki i przekartkował ją wciąż się uśmiechając.
***
- Nie idziesz do domu - odezwałam się zdziwiona widząc, że Leon zamiast wyjść ze mną ze szkoły ruszył w stronę sali gimnastycznej. Odwrócił się do mnie przodem i westchnął głośno.
- Muszę zostać i pomóc przy dekoracjach do tego balu charytatywnego - odpowiedział zniechęcony. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i przygryzłam dolną wargę.
- A nie przyda ci się ktoś do pomocy? - zapytałam z uśmiechem. Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie pytająco. Podeszłam do niego zadowolona - Nie jestem teraz zajęta i mogę ci pomóc - zaproponowałam patrząc na niego z uśmiechem. Nie muszę teraz wracać do domu, który zapewne i tak jest pusty a przecież mogę mu pomóc przy tych dekoracjach i spędzić z nim więcej czasu. Zresztą dalej czuję się winna, że dyrektor go ukarał.
- Ej Violetta! - usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się aby zlokalizować tą osobę, którą okazała się być Francesca. Mogłam się spodziewać, że to ona. Westchnęłam głośno widząc, że idzie razem z Diego i Lucasem. Podeszli do nas a raczej do mnie z uśmiechami na twarzach - Chcesz iść z nami do pizzerii? - zapytała i kątem oka zerknęła na Leona, któremu posłał zimne spojrzenie. To samo uczynił Lucas, natomiast Diego stał ze skrzyżowanym rękami i obserwował Leona.
- Nie, dziękuję - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się przepraszająco -  Muszę jeszcze zostać po lekcjach - dodałam widząc jej wyraz twarzy. Uśmiechnęła się do mnie promiennie. Jednak widać było, że jej uśmiech nie jest do końca szczery.
- To może spotkamy się później - odezwała się po chwili. Kątem oka spojrzałam na Lucasa, który patrzył na mnie z uśmiechem. Westchnęłam cicho i posłałam jej uśmiech.
- Zadzwonię do ciebie i umówimy się - powiedziałam. Ponownie posłała mi uśmiech i przytuliła mnie do siebie po czym zadowolona pomachała mi i odeszła.
- Cześć Viola - pożegnał się Diego i posłał mi swój uśmiech - Cześć Leon - dodał i delikatni kiwnął do niego głową. Zilustrował go jeszcze raz wzrokiem i z uśmiechem odszedł od nas razem z Lucasem, który zadowolony stał i patrzył na mnie. On zaczyna mnie przerażać. Coś mnie się wydaje, że ma jakieś nieczyste zamiary wobec mnie. Ten jego wzrok i uśmiech aż normalnie mam ciarki. Przeniosłam wzrok z powrotem w stronę Leona i posłałam mu uśmiech.
- Idziemy? - zapytałam radośnie a on kiwnął głową i razem poszliśmy w stronę sali gimnastycznej - A kiedy jest w ogóle ten bal charytatywny? - zapytałam przerywając ciszę między nami, która trwała niecałe kilka sekund. Spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami. 
- Za tydzień. Plakaty wiszą w całej szkole - zaśmiał się i akurat przechodziliśmy obok jednego z plakatów. Wyszłam na głupią. Klepnęłam się lekko w czoło z otwartej ręki. Weszliśmy oboje na salę i pierwsze co rzuciło mnie się w oczy to jeden wielki bałagan na środku sali. Jakieś wstążki, kokardki nie nadmuchane balony i inne pierdoły. Od razu podeszła do nas jakaś dziewczyna, która ewidentnie wpatrzona była w Leona. Wyglądała na sympatyczną i była całkiem inna niż ta cała Katrina, którą zmieszał z błotem Federico. 
- Hej jestem Valeria - przedstawiła się i wyciągnęła w naszą stronę rękę. Także się jej przedstawiliśmy a ona posłała nam uśmiech - Fajne, że nam pomożecie, bo jak widać wszystko jest w rozsypce - zaśmiała się i spojrzała za siebie patrząc w ten sposób na porozwalane rzeczy.
***
 Zamykając za sobą drzwi weszłam do mojego domu. Trochę ta pomoc przy dekoracji się przedłużyła i zostałam w szkole prawie dwie godziny więc moi rodzice na pewno są już w domu. A do tego mam jakieś piętnaście minut aby się przygotować do wyjścia z Fran, Diego i Lucasem na pizzę. Prawdę mówiąc to nie mam ochoty a raczej siły nigdzie wychodzić, ale wiem, że może to poprawić moje relację z Francescą, które trochę się popsuły.
- Gdzie ty byłaś? - zapytał ojciec kiedy mnie tylko zobaczył. Uśmiechnęłam się i odłożyłam klucze na półkę pod lusterkiem.
- Zostałam dłużej w szkole i pomagałam przy dekoracjach - wytłumaczyłam powód mojego tak jakby spóźnienia. Kiwnął głową, że rozumie i już spokojniejszy udałam się na kanapę - Zaraz wychodzę, ze znajomymi na pizzę i wrócę jakoś po kolacji - dodałam wchodząc po schodach tym samym udając się do mojego pokoju aby się przebrać w coś luźniejszego. Spojrzał na mnie pytająco z przymrużonymi oczami - Fran, Diego i Lucas - wymieniłam osoby z jakimi mam zamiar wyjść a ojciec się tylko uśmiechnął. Zaśmiałam się pod nosem i wbiegłam po schodach na górę. Odłożyłam na łóżko torbę z książkami i od razu podeszłam do szafy aby wybrać jakieś ubrania. Wyciągnęłam granatowe spodnie a do tego jakąś białą bluzkę z nadrukiem. Przebrałam się w ubrania i zmieniłam jeszcze swoje obuwie na czarne niskie trampki. Usłyszałam dźwięk dzwonka. Wróciłam jeszcze na chwilę do szafy i wyjęłam z niej dżinsową kurtkę. Wychodząc z pokoju po drodze zgarnęłam swój telefon leżący na łóżku. Zeszłam na dół uprzedzając mojego ojca, który miał mnie właśnie wołać. W drzwiach zobaczyłam Lucasa, który szerzył się jak głupi. Stanęłam obok ojca i patrzyłam na Lucasa.
- Francesca i Diego czekają na zewnątrz - powiedział z uśmiechem. Westchnęłam cicho, ale na mojej twarzy wymalowany był sztuczny uśmiech. Spojrzałam na mojego tatę i już chciałam się odezwać aby dał mi jakieś pieniądze, ale jak widać on zrozumiał mnie bez słów i wyciągnął ze swojej kieszeni portfel a następnie dał mi banknot. Uśmiechnęłam się do niego w podzięce. Razem z Lucasem wyszliśmy z mojego domu i podeszliśmy do reszty naszego towarzystwa. Przywitałam się z nimi uśmiechem i założyłam na siebie kurtkę, którą trzymałam w ręce.
- To gdzie idziemy na tą pizzę? - zapytałam kiedy ruszyliśmy w jakąś stronę. Dziewczyna zaśmiała się na moje słowa i spojrzała rozbawiona.
- Do naszej ulubionej i jedynej pizzerii, która podaje prawdziwą Włoską pizzę - odpowiedziała po czym chwyciła za rękę Diego. Westchnęłam cicho po raz kolejny dzisiejszego dnia. Poczułam jak ktoś łapie mnie za dłoń. Oczywiście mogłam się spodziewać kim jest ta osoba. Zerknęłam kątem oka na swoją rękę, która spleciona była z dłonią Lucasa. Dlaczego on to robi? Przecież wyjaśniłam mu, że między nami nic nie ma, że nie czuję nic do niego. Przymknęłam na chwile oczy i wypuściłam nerwowo powietrze aby się uspokoić. Zdecydowanym ruchem zabrałam od niego swoją dłoń i schowałam ją do kieszeni kurtki. Musi sobie uświadomić to, że nie może tak robić. Zerknęłam na niego kątem oka i dostrzegłam na jego twarzy smutek. Już chciałam się odezwać, ale zauważyłam, że para przed nami skręca do lokalu. Uczyniliśmy to samo a po chwili siedzieliśmy przy jednym ze stolików. Między mną i Lucasem panowała gęsta atmosfera a Francesca tryskała radością. Wiedziałam, że jej celem na dzisiaj będzie sprawienie abym znowu była z Lucasem.
***
Muszę przyznać, że ten wypad na pizzę nie był wcale taki zły jak mnie się wydawało. Było całkiem fajnie, tylko szkoda, że Francesca co jakiś czas wspominała o mnie i Lucasie jako parze. Rozumiem, że chce nam pomóc, ale to zaczyna mnie męczyć. I jeszcze wymyśliła, że ona pójdzie sobie z Diego na spacer a Lucas mnie odprowadzi. Ona po prostu chce żebyśmy się znowu do siebie zbliżyli. Nie sądziłam, że ona jest taka uparta. Czułam na sobie co jakiś czas spojrzenie Lucasa. Między nami prawie przez całą drogę panowała cisza. Czasami pytał mnie o coś i próbował zacząć jakoś rozmowę, ale nie wychodziło mu to zbytnio. Nie jestem do niego wrogo nastawiona czy coś, ale po prostu jego zachowanie jest dziwne. Raz jest miły i nawet uroczy a później zachowuje się jak ostatni dupek. Zatrzymaliśmy się przed moim domem, co mnie ucieszyło.
- To do jutra - pożegnałam się obojętnie i już chciałam odejść, ale ona zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek. Odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam pytająco.
- Nie chce żeby nasze relacje tak wyglądały - zaczął patrząc prosto w moje oczy - Kiedyś świetnie się dogadywaliśmy. Spędzaliśmy wspólnie całe dnie i jeszcze było nam mało. Byliśmy idealną parą - powiedział spokojnie.
- Właśnie, byliśmy Lucas - odezwałam się kiedy chciał kontynuować swoją wypowiedź - Nie pamiętam jak nasz związek wyglądał przed wypadkiem, nie pamiętam kompletnie nic i nie potrafię sobie przypomnieć. Nawet moje uczucia do ciebie zniknęły - powiedziałam patrząc na niego ze współczuciem - To się skończyło. Nie drąż więcej tego tematu - poprosiłam i zabrałam swoją rękę z jego uścisku. Ominęłam go i chciałam wejść do swojego domu, ale on znowu mnie zatrzymał odwracając w swoją stronę. Już otwierałam usta aby coś powiedzieć, ale mi przerwał.
- Nie odpuszczę - szepnął i bez zbędnego czekania pocałował mnie. Przez chwilę osłupiałam, ale kiedy dotarło do mnie co się właśnie stało odepchnęłam go od siebie.
- Nie rób tego więcej - warknęłam w jego stronę. Posłałam mu gniewne spojrzenie i odeszłam od niego. Jednak nie udałam się  do domu tylko zdecydowałam się na spacer. Miejmy nadzieję, że za mną nie pójdzie, bo wybuchnę i nie zapanuję nad sobą. Zdenerwował mnie tym, że mnie pocałował. Nagle na kogoś wpadłam, ale nie miałam ochoty z nikim rozmawiać więc kompletnie olałam tą osobę i ruszyłam dalej. Chociaż w sumie nie wiem dlaczego aż tak zdenerwowało mnie to, ze mnie pocałował. Zacisnęłam dłonie w pięści i westchnęłam głośno. Nie, jednak zachował się jak dupek. Mówię mu, że nie chce wracać do tej naszej wcześniejszej relacji a on mnie całuje. Mam nadzieję, że już nigdy więcej się tak nie zachowa. 

***
- Violetta! - ktoś mnie zawołał od razu kiedy opuściłam salę lekcyjną. Po głosie rozpoznałam, że to Francesca. Odwróciłam się do niej i spojrzałam obojętnie. Na jej twarzy widniał zadowolony uśmieszek - I jak tam wczorajszy spacer twój i Lucasa? - zapytała i szturchnęła mnie ramieniem. Spojrzałam na nią znudzonym wzrokiem.
- To nie był spacer - powiedziałam zdenerwowana - Odprowadzał mnie do domu chociaż nie chciałam - dodałam i ruszyłam przed siebie. Słyszałam jak mnie dogania. Czyli nie skończyłyśmy tej rozmowy, która i tak nie prowadzi do niczego.
- Ale przecież się całowaliście - podniosła głos i klika osób na nas spojrzało. Zmarszczyłam brwi i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- On mnie pocałował, ja tego nie chciałam - powiedziałam  poważnie z oburzeniem. Już chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałam odzywając się pierwsza - Daruj sobie te swoje zagrywki. Nie mieszaj się do mojego życia. Zrozum, że ja i Lucas to przeszłość - dodałam po czym jak najszybciej od niej odeszłam. Jednak nie dane mi było zostać sama, bo na mojej drodze pojawił się Lucas. Westchnęłam głośno i nie odzywając się do niego ominęłam go i szłam dalej. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Wciąż jestem na niego zła a jeszcze zdenerwowała mnie Francesca. Patrzyłam w podłogę i kompletnie nie interesowało mnie gdzie idę. Najważniejsze  jak na razie było dla mnie odejść od tej dwójki jak najdalej. Przez przypadek zderzyłam się z kimś barkiem, ale zignorowałam to. Jednak ktoś złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał jednym ruchem. Już chciałam się na tą osobę wydrzeć, ale widząc twarz tej osoby troszeczkę się uspokoiłam. 
- Zły dzień - stwierdził z lekkim uśmiechem - Znowu - zaśmiał się, na co zmarszczyłam brwi - Wczoraj też mnie staranowałaś na ulicy i nawet nie przeprosiłaś - wytłumaczył widząc mój wyraz twarzy. Zaśmiałam się na jego słowa i spuściłam głowę. Już chciałam się odezwać, ale wyprzedził mnie Diego, który właśnie do nas podszedł.
- Cześć. Nie widzieliście gdzieś Fran? - zapytał patrząc na nas z lekkim uśmiechem. Brunet stojący na przeciwko mnie pokiwał przecząco głową i spojrzał na mnie.
- Przed chwilą widziałam się z nią przy wejściu - odpowiedziałam na jego pytanie a on tylko skwitował to uśmiechem i już chciał odejść, ale jednak się zatrzymał.
- Może zjemy razem lunch? - zapytał Diego niepewnie a ja uśmiechnęłam się do niego, natomiast Leon zmarszczył brwi zdziwiony.
- Jasne, chodźcie - powiedziałam zadowolona i pociągnęłam ich w stronę stołówki. 

***
Dziękuję, że tyle czekaliście na rozdział, ale miałam małe problemy ze znalezieniem wolnego czasu aby dokończyć go. Wiecie wakacje, a to się wiąże z wieloma nieplanowanymi wyjazdami ze znajomymi. W ogóle jest już prawie połowa wakacji a ja jeszcze nie opaliłam się tak jakbym chciała. No, nie zostawiam was z nowym rozdziałem i czekam na komentarze. 

24 komentarze:

  1. Rozdział świetny.
    Fran pomaga Lucasowi, ale chyba nie widzi, że sama odpycha od siebie Viole. W dodatku do tego pacana nic nie dociera. Jak dziewczyna mowi nie, tzn. NIE.
    Odnioslam wrażenie, że relacja Leon-Violetta zaczęła sie powoli zamieniać. Verdas przestal byc taki dziki i też zaczyna interesować sie swoim pingwinkiem.
    Ta koszulka chyba przełamała lody:)
    W przeciwieństwie do reszty Diego chyba stara się zaakceptować nowego. Przynajmniej jeden normalny facet.
    Szkoda mi Luski i Federa, bo takiego obrotu sprawy sie nie spodziewałam. Mam nadzieje, ze jednak ich watek skonczy sie jak te w komediach romantycznych (czyt. Żyli długo i szczęśliwie. )
    Violka caly czas leci na Leośka. Taa...ja i te moje mistrzowskie żarty.
    Nic sie nie stało, że rozdział z lekkim poślizgiem. Ważne, że nastepny będzie szybciej. :D
    Życzę weny i zapraszam do siebie.
    ~Shyshine

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski<3
    Amcia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej na reszcie mam nadzieje ze niedługo będzie między nimi coś więcej och ten Lucas czekam na nrxt i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział ;-*
    Kerry (niedawno Rox xy)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo!!!!!
    Czekam na nastepny<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo 💖
    Już nie mogę doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski ♥
    Najcudowniejszy na świecie ^-^
    I do tego trochę więcej Leonetty, czekam na nich
    Buziaki

    Loffki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. ❤❤❤❤❤Cudowne. Jak ja kocham to opowiadanie. Ponieważ ono jest o czymś,nie jakieś głupoty i ciągłe zdrady i seks. Tylko przemyślane,mądre i prawdziwe ! ❤❤💚💚💚💜💜💜💙💙💛💛

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział cudowny, z każdym kolejnym wkręcam się coraz bardziej w to opowiadanie *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział!
    Przepraszam, że komentuję dopiero teraz. Byłam do tyłu z rozdziałami, ale na szczęście nadrobiłam to tej nocy. Te wakacje są okropnie zabiegane.. Nie podoba mi się to. xD Ale nie o mnie!

    Szczerze, ciekawi mnie ten León.. W sumie.. Słodki jest 8)
    Ciekawe, czy kiedykolwiek się zwiążą, spróbują.. I jak to dalej pomiędzy nimi będzie..
    Mam nadzieję że niedługo odkryjesz przed nami te tajemnicze karty! :D

    Od teraz postaram się regularnie komentować. :)

    Pozdrawiam, czekam na kolejny świetny rozdział!

    Sheila. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział, uwielbiam to jak piszesz twoje zwroty akcji. Nie mogę doczekać się następnego...
    ~Rosie

    OdpowiedzUsuń
  12. Super
    Już nie mogę doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow no proszę ! Kolejny genialny rozdział w twoim wykonaniu !, masz świetne pomysły :), gratuluję kreatywności :)
    Bardzo ciekawią mnie dalsze losy bohaterów :D
    Życzę Ci dużo weny i chęci na pisanie dalszych rozdziałów oraz dużoo odpoczynku :)))
    An ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny wspaniały nie mogę sie doczekać next :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak zwykle cudny <3
    Wkurza mnie ten Lucas i Fran ale rozdział fantastyczny ^^
    Diego i Leon czyżby znowu zaczęli się przyjaźnić? ;D
    Nie mogę doczekać się nexta ;*

    OdpowiedzUsuń