- Znalazłam nawet kilka zdjęć z moich występów wokalnych - zaśmiałam się i skierowałam jedną z fotografii w stronę kamerki internetowej aby pokazać je Leonowi. Muszę powiedzieć, że zaangażowałam się w swoje dzieciństwo. A najbardziej w te lekcje śpiewu. Zamierzam dowiedzieć się wszystkiego na ten temat i jeszcze więcej. Uśmiechnął się na widok zdjęcia. - Byłaś urocza - odezwała się ze śmiechem wpatrując się w fotografię. Ma rację wyglądałam wtedy jak laleczka. Praktycznie na każdym zdjęciu ubrana jestem w jakąś sukieneczkę a włosy miałam związane w dwa warkocze z kokardkami na gumkach. Ewidentnie rodzice mnie rozpieszczali. A po licznych zdjęciach z tatą łatwo stwierdzić, że byłam córeczką tatusia. Właśnie byłam. Spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami i odłożyłam zdjęcia na bok. - Byłam? Czyli już nie jestem - zdziwiłam się na jego słowa i udawałam oburzoną. Zmarszczył brwi patrząc na mnie a następnie się zaśmiał. - Nie łap mnie za słówka - powiedział podnosząc na mnie powoli wzrok. Posłałam mu szeroki uśmiech - Jakie masz dzisiaj plany? - zapytał zmieniając temat z radośniejszym tonem głosu. Oparł się na łokciach, co sprawiło, że był bliżej ekranu i lepiej go widziałam. Westchnęłam głośno i wzruszyłam ramionami. - Nie mam planów, ale zapewne Ludmiła na coś wpadnie więc nie będę się nudzić - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie planuję jakiś konkretnych wyjść z domu dzisiejszego dnia. Czuję, że jak moja kuzynka jutro wyjedzie to moją jedyną rozrywką będzie rozwiązywanie zadań z fizyki na lekcje. Blondyna jest bardziej rozrywkowa i towarzyska ode mnie. - Śniadanie! - krzyknęła wchodząc do mojego pokoju Ludmiła. Zapewne sądziła, że będę jeszcze spała, co wywnioskowałam po jej zdziwionej minie gdy ujrzała mnie siedzącą na łóżku przy laptopie. Podeszła do mnie z uśmiechem i zajęła miejsce obok mnie - Cześć Leon, jak tam w słonecznej Californii? - zapytała szczerząc się do niego. Zaśmiał się pod nosem po czym obrócił się za siebie w stronę okna a po chwili powrócił wzrokiem na nas. - Słonecznie - odpowiedział wywołując u mnie cichy śmiech. Blondyna spojrzała na niego z ironią, ale po chwili sama się zaśmiała.
Wyszłam ze swojego pokoju wciąż ubrana w piżamę. Jest już po godzinie dwunastej i pewnie ominęło mnie śniadanie, ale całe szczęście, bo nie jestem jakoś szczególnie głodna. Sądziłam, że pierwsza noc ze świadomością iż on wyjechał będzie ciężka. Ale jednak się myliłam, bo była jeszcze gorsza. Praktycznie w ogóle nie zmrużyłam oka gdyż moja głowa zawalona była tysiącem myśli. Zaczęło się od zwykłych myśli co on teraz robi, czy też o mnie myśli i nim się obejrzałam była już godzina szósta piętnaście rano. Zanim zasnęłam była już siódma więc spałam tylko jakieś pięć godzin co doprowadziło do tego, że jestem marudna i drażliwa. - Wreszcie wstałaś - zaśmiała się Ludmiła kiedy spotkałyśmy się w drodze do salonu. Posłałam jej wymuszony, sztuczny uśmiech i nie odzywając się poszłam w stronę kuchni. Miałam nadzieję, że nikogo w niej nie będzie a jak się okazało są wszyscy. Mama, tata i babcia. Czy ta pierwsza dwójka nie powinna być czasem w pracy? W końcu jest wtorek, chyba, że jednak się mylę. Przewróciłam oczami czując na sobie ich spojrzenie kiedy tylko przekroczyłam próg kuchni. - Wyspałaś się? - zapytał złośliwie tato. Nigdy mu nie pasowało, że ktoś wstaje później niż o godzinie dziesiątej. Obrzuciłam go tylko znudzony wzrokiem i darowałam sobie jakiekolwiek słowa skierowane w jego stronę. Wyciągnęłam z szafki czystą szklankę i milcząc nalałam sobie soku z dzbanka na blacie - Violetta, zadałem ci pytanie - podniósł trochę głos ojciec. Odwróciłam się w jego stronę a jego wzrok próbował wzbudzić we mnie coś na kształt strachu. Jednak niestety to jego spojrzenie przestało już na mnie działać. - Tak, wyspałam się - odpowiedziałam z przekąsem aby dał mi spokój. Jedyny poranek a raczej południe kiedy się widzimy a on jeszcze chce się sprzeczać. - Jesteś głodna? - zadała pytanie mama chcąc pewnie przerwać tą już napiętą atmosferę miedzy mną i tatą. Kontakt jaki miałam kiedyś z tatą uległ strasznemu pogorszeniu przez jego pracę i wątpię abyśmy kiedykolwiek go odnowili. Zresztą jak widać jemu na tym aż tak bardzo nie zależy. Pokiwałam przecząco głową i zerknęłam na mamę tylko kątem oka.
- Leon! - spojrzałam w stronę leżącego na swoim łóżku bruneta i obserwowałam jego minę. Przewrócił teatralnie oczami i westchnął głośno po czym podniósł się do pozycji stojącej. Nie musieliśmy długo czekać aż w pomieszczeniu pojawi się ojciec bruneta. - Co tym razem tato? - zapytał znudzony. - Wiesz, że za kilka dni idziemy na spotkanie towarzyskie mojego przyjaciela - zaczął temat ojciec Leona. Ten tylko westchnął i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Będą tam dziewczyny? - zapytał zaciekawiony, na co jego ojciec kiwnął twierdząco głową - A alkohol? - dodał z lekkim uśmiechem. Ojciec spiorunował go spojrzeniem i odchrząknął cicho. - Chce abyś pojawił się na nim razem z Violettą - oznajmił jego ojciec. Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na Pana Verdasa zszokowana. - Czemu akurat z nią? - zapytał oburzony Leon. Wstałam zdenerwowana z miejsca i podeszłam do niego po czym z całej siły uderzyłam go w ramię. Spojrzał na mnie z wyrzutem i pomasował miejsce, w które go uderzyłam. - Rodzice Violetty także przyjdą i chcemy abyście pokazali się razem - powiedział poważnie a ja tylko westchnęłam głośno. Można się było tego spodziewać. - Jako para? - zapytał zaskoczony Leon - Zdajesz sobie sprawę z tego, że my jesteśmy jak ogień i woda. Ja jestem ten rozrywkowy a ona całymi dniami czyta książki - dodał z pretensjami a ja ponownie uderzyłam go pięścią w ramię. Złapał się za bolące miejsce i spojrzał na mnie morderczym wzrokiem - Przestań mnie bić - zwrócił się do mnie z wyrzutem a ja posłałam mu sztuczny uśmiech i ponownie uderzyłam go w ramię. - Ciesze się, że jesteście zadowoleni - stwierdził uśmiechnięty ojciec Leona po czym nie czekając na nic wyszedł z pokoju bruneta zostawiając otwarte drzwi. Mój kochany przyjaciel spojrzał na mnie z wyrzutem i odszedł ode mnie. - Oglądamy jakiś film? - zapytałam zajmując miejsce na jego łóżku, natomiast on usiadł przy biurku przed jego laptopem. Westchnęłam głośno i spojrzałam na niego pytająco. Zerknął na mnie morderczym wzrokiem i kiwnął twierdząco głową. - Thriller, akcja czy komedia? - zadał mi pytanie a ja wzruszyłam ramionami i wzięłam poduszkę a następnie ułożyłam ją tak aby mieć miękko w plecy. - Ty wybierz - oznajmiłam, na co on się uśmiechnął pod nosem ciągle wpatrując w ekran laptopa. Wpisał na klawiaturze zapewne adres strony internetowej po czym wziął sprzęt i podszedł do mnie. Zajął miejsce obok mnie i ułożył sobie laptopa na kolanach a następnie włączył play.
- Jesteś pewna, że nie chcesz iść na basen? - zapytałem po raz trzeci, dla pewności. Odwróciła się do mnie i kiwnęła twierdząco głową. W przeciwieństwie do niej ja z chęcią wróciłbym na basen. Sądziłem, że jak jej to zaproponuję to z się zgodzi - Ale jest strasznie gorąco - dodałem i oparłem się bardziej o oparcie leżaka. Siedzenie w tym słońcu nie jest najlepszym pomysłem, ale czego się nie robi żeby spędzić czas ze swoją dziewczyną. Uśmiechnęła się w moją stronę i podała mi szklankę z mrożoną herbatą. Ściągnęła z siebie koszulkę zostając tylko w górze od stroju kąpielowego i krótkich białych spodenkach. Włączyła radio ustawiając odpowiednią stację i dopiero wtedy zajęła miejsce na leżaku obok mnie. - Tutaj jest spokojniej - odezwała się po czym założyła okulary przeciwsłoneczne uśmiechając się pod nosem. Przyznałem jej rację w myślach i skosztowałem napoju jaki dla nas przygotowała. Oparłem się zadowolony o oparcie i przymknąłem oczy aby nacieszyć się słońcem, które szczerze mogłoby na jakiś czas zajść za chmury, których dzisiaj niestety nie ma. - Trochę to trwało, ale już jestem - słysząc głos kuzynki Violetty od razu otworzyłem oczy i przeniosłem na nią swoje spojrzenie. Pomachała w naszą a raczej w stronę mojej dziewczyny białą kopertą, na którą Violetta zareagowała szerokim uśmiechem. Nie mam pojęcia o co chodzi. Brunetka wstała z leżaka i szybkim krokiem podeszła do Ludmiła aby odebrać kopertę - Wyszły świetnie - oznajmiła Ludmiła wywołujący u mnie jeszcze większe zdziwienie. Dopiero kiedy moja dziewczyna wyciągnęła ze środka zdjęcia, wszystko stało się jasne. Brunetka usiadła obok mnie na leżaku i ułożyła swoją głowę na moim ramieniu a następnie zaczęła razem ze mną przeglądać wywołane zdjęcia. Większość z tego co widziałem była z jej imprezy urodzinowej. Widząc jej uśmiech na tych fotografiach na mojej twarzy automatycznie też on się pojawił . - Kocham to ujęcie - oznajmiła radośnie patrząc na nasze wspólne zdjęcie. Odwróciła wzrok w moją stronę i utkwiła spojrzenie w moich oczach. Tym razem bez problemowo mogłem ujrzeć w jej oczach uczucie, którym mnie darzy. I jest ona tak silne, że zaczyna mnie to przerażać. Oczywiście w ten dobry sposób. Wciąż wewnątrz mnie czai się strach, że kiedyś ta jej miłość do mnie wygaśnie, ale zdecydowanie ta większa część wierzy, że jej uczucia są prawdzie i trwałe. Zbliżyła się do mnie i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek. Po raz pierwszy zrobiło mnie się ciepło i to nie przez to słońce, bo ciepło czułem wewnątrz siebie.
- Gdzie byłeś cały dzień? - od razu na wejściu do domu zostałem zaatakowany przez moją biologiczną matkę. Nie chowałem się nigdzie, telefon miałem włączony i gdyby zależało im aby się ze mną skontaktować i dowiedzieć gdzie jestem wystarczyło zadzwonić a odebrałbym i otrzymali by informację gdzie przebywam. - Jak najdalej stąd - powiedziałem to na głos chociaż mogłem to zachować dla siebie. Może sprawiłem jej tym w jakiś sposób przykrość, ale lepsza prawda niż najgorsze kłamstwo. Zresztą przyczyniła się do tego więc nich teraz nie ma do mnie żalu. Schyliłem się aby rozwiązać sznurowadło i aby nie widzieć jej wzroku. - Dlaczego tak mówisz? - oburzyła się po raz pierwszy. Wciąż jestem na nich zły, za poranną rozmowę a raczej najazd na mnie. Przez siedemnaście lat się mną nie interesowali i nagle teraz chcą zgrywać wzorowych rodziców, doradzając mi w czymś czego nie chce. Podniosłem na nią wzrok z kamiennym wyrazem twarzy. - Bo to prawda - odpowiedziałem, zapewne pogarszając swoją sytuację, ale w tej chwili mało mnie to obchodzi. Starałem się zmienić do nich swoje nastawienie na pozytywne i wychodziło mi to, zaczynałem ich na prawdę lubić i sądziłem, że z czasem staną się dla mnie w jakiś sposób prawdziwymi rodzicami, ale dzisiaj rano zmieniłem zdanie. Ludzie, którzy zostawili swoje dziecko w domu dziecka, nie mają prawa mi mówić jak mam postępować ze swoim życiem. - Chodzi Ci o tą rozmowę przy śniadaniu? - domyśliła się patrząc na moje nerwowe ruchy przy zdejmowaniu butów. Ponownie podniosłem na nią swoje spojrzenie i posłałem jednoznaczny wyraz twarzy. Westchnęła głośno i wstała ze swojego fotela, odkładając na bok magazyn, który czytała. Podparła ręce na biodrach i swój wzrok skupiła na mnie - Nie rozumiesz, że chcemy ci tylko pomóc w podjęciu tak ważnej decyzji - powiedziała spokojnie i zerknęła w stronę kuchni a raczej spojrzała na kogoś, kto w niej był. Tym razem to ja głośno westchnąłem i wyprostowałem się.