Strony

Strony

niedziela, 17 lipca 2016

OS: Życie takie już jest

- Leon! - spojrzałam w stronę leżącego na swoim łóżku bruneta i obserwowałam jego minę. Przewrócił teatralnie oczami i westchnął głośno po czym podniósł się do pozycji stojącej. Nie musieliśmy długo czekać aż w pomieszczeniu pojawi się ojciec bruneta.
- Co tym razem tato? - zapytał znudzony.
- Wiesz, że za kilka dni idziemy na spotkanie towarzyskie mojego przyjaciela - zaczął temat ojciec Leona. Ten tylko westchnął i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Będą tam dziewczyny? - zapytał zaciekawiony, na co jego ojciec kiwnął twierdząco głową - A alkohol? - dodał z lekkim uśmiechem. Ojciec spiorunował go spojrzeniem i odchrząknął cicho.
- Chce abyś pojawił się na nim razem z Violettą - oznajmił jego ojciec. Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na Pana Verdasa zszokowana.
- Czemu akurat z nią? - zapytał oburzony Leon. Wstałam zdenerwowana z miejsca i podeszłam do niego po czym z całej siły uderzyłam go w ramię. Spojrzał na mnie z wyrzutem i pomasował miejsce, w które go uderzyłam.
- Rodzice Violetty także przyjdą i chcemy abyście pokazali się razem - powiedział poważnie a ja tylko westchnęłam głośno. Można się było tego spodziewać.
- Jako para? - zapytał zaskoczony Leon - Zdajesz sobie sprawę z tego, że my jesteśmy jak ogień i woda. Ja jestem ten rozrywkowy a ona całymi dniami czyta książki - dodał z pretensjami a ja ponownie uderzyłam go pięścią w ramię. Złapał się za bolące miejsce i spojrzał na mnie morderczym wzrokiem - Przestań mnie bić - zwrócił się do mnie z wyrzutem a ja posłałam mu sztuczny uśmiech i ponownie uderzyłam go w ramię.
- Ciesze się, że jesteście zadowoleni - stwierdził uśmiechnięty ojciec Leona po czym nie czekając na nic wyszedł z pokoju bruneta zostawiając otwarte drzwi. Mój kochany przyjaciel spojrzał na mnie z wyrzutem i odszedł ode mnie.
- Oglądamy jakiś film? - zapytałam zajmując miejsce na jego łóżku, natomiast on usiadł przy biurku przed jego laptopem. Westchnęłam głośno i spojrzałam na niego pytająco. Zerknął na mnie morderczym wzrokiem i kiwnął twierdząco głową.
- Thriller, akcja czy komedia? - zadał mi pytanie a ja wzruszyłam ramionami i wzięłam poduszkę a następnie ułożyłam ją tak aby mieć miękko w plecy.
- Ty wybierz - oznajmiłam, na co on się uśmiechnął pod nosem ciągle wpatrując w ekran laptopa. Wpisał na klawiaturze zapewne adres strony internetowej po czym wziął sprzęt i podszedł do mnie. Zajął miejsce obok mnie i ułożył sobie laptopa na kolanach a następnie włączył play.

***
Ściągnęłam z siebie ubrania zostając w samej bieliźnie. Musze się wykąpać po tym bieganiu razem z Fran. Zdecydowanie to był zły pomysł. Zasłoniłam szybko rolety w oknie chociaż i tak wiem, że Leona nie ma w domu więc nie zobaczy mnie w oknie. Moi jak i rodzice Leona przyjaźnią się od czasów liceum więc jako najlepsi przyjaciele zdecydowali się zamieszkać obok siebie i to jeszcze w bliźniaczych domach. Między mną a Leonem jest tylko kilka dni różnicy i niestety to on jest ten starszy. Jego pokój jest na przeciwko mojego, co ułatwia nam komunikację ze sobą. Znam go od dzieciństwa. Jest moim przyjacielem i to najlepszym. Jesteśmy zupełnie inni a dogadujemy się świetnie. Ja i on to dowód na to, że przeciwieństwa się przyciągają.
- Cześć Violka - usłyszałam za sobą głos Leona, który bez pukania wszedł do mojego pokoju. Odwróciłam się przestraszona i odruchowo zakryłam rękami swoje ciało odziane tylko w bieliznę.
- Puka się, Leon - warknęłam a widząc jego rozbawione spojrzenie zrobiłam się cała czerwona.
- Widziałem cię już nie raz w bieliźnie więc nie musisz się chować - zaśmiał się i zajął miejsce w moim fotelu przy biurku. Westchnęłam głośno i spiorunowałam go wzrokiem a on posłał mi tylko ten jego łobuzerski uśmiech. W sumie ma rację. Nie muszę się go wstydzić. To Leon. Mój walnięty przyjaciel.
- Po co przyszedłeś? - zapytałam podchodząc do mojej szafy, z której wyciągnęłam jakąś większą bluzkę i założyłam na siebie. Lepiej nie ryzykować. W każdej chwili może wejść mój ojciec i jak to on pomyśli sobie nie wiadomo co.
- Mama kazała mi przyjść i zapytać jakiego koloru będziesz miała sukienkę na tym spotkaniu towarzyskim, bo chce mnie wpakować w garnitur - odpowiedział i wziął do ręki mój notatnik, w którym zapisuje sobie jakieś swoje myśli a raczej cytaty. Podeszłam szybkim krokiem do niego i wyrwałam mu z rąk mój notatnik.
- Mówiłam ci tyle raz abyś tego nie dotykał - warknęłam i schowałam rzecz pod poduszkę. Uśmiechnął się do mnie i podniósł ręce w geście obrony - I różową - odpowiedziałam na jego pytanie a raczej pytanie jego mamy. Zmarszczył brwi a jego usta wykrzywiły się w grymas.
- Mam paradować w różowym krawacie - powiedział zniesmaczony a ja zaśmiałam się cicho - Nie masz jakiejś innej? - zapytał z nadzieją w głosie. Zmarszczyłam brwi i przygryzłam dolną wargę.
- Jeśli ładnie poprosisz to mogę założyć inną - odpowiedziałam i zaczęłam bawić się swoją bransoletką. W odpowiedzi usłyszałam jak głośno wzdycha a już po chwili wstaje z fotela.
- Jakie chcesz kwiaty? - zapytał znudzonym głosem. Podniosłam na niego wzrok i posłałam poirytowane spojrzenie. Dlaczego on zawsze chce mnie przekupić kwiatami? Ja nawet za nimi nie przepadam. Wstałam z łóżka i stanęłam z nim twarzą w twarz.
-  Wystarczy zwykłe proszę - odpowiedziałam patrząc prosto w jego oczy. Mimo iż jesteśmy przyjaciółmi ja jestem zakochana w jego oczach, zresztą jak każda dziewczyna. Uwielbiam ten wzrok zazdrosnych dziewczyn kiedy ze mną rozmawia albo mnie przytula. Nie zaprzeczę, że Leon jest jednym z trzech najprzystojniejszy chłopaków w naszej szkole więc nic dziwnego, że dziewczyny tak reagują na niego.
- Proszę - powiedział robić tą swoją proszącą minę, dzięki której zawsze coś ode mnie wyłudzi. Przewróciłam oczami i obróciłam delikatnie głowę po czym pokazałam palcem na swój policzek. Uśmiechnął się pod nosem i złożył na moim policzku czuły pocałunek - Dobra a teraz zakładaj spodnie na ten swój chudy tyłek, bo wychodzimy - powiedział i posłał mi uśmiech. Odsunęłam się od niego i posłałam mu triumfalny uśmiech. Odeszłam kawałek od niego po czym specjalnie klepnęłam się w swój tyłek. Zaśmiał się na moje czyny i zajął z powrotem miejsce na fotelu.
- Bardzo kuszące, ale nie mamy czasu Viola - powiedział ze śmiechem. Pokręciłam głową zrezygnowana i wyjąłem z szafy czarne spodnie oraz koszulkę z jakimś nadrukiem i rozpinany sweterek.
***
Weszliśmy z Leonem do ogrodu znajomych naszych rodziców. Nie wygląda to jak spotkanie towarzyskie a raczej jakieś wytworne przyjęcie. Zerknęłam na Leona, który nie był zadowolony z tego wszystkiego. Przed wyjściem sprzeczał się ze swoją mamą, która na siłę chciała aby ubrał garnitur natomiast on uparł się aby założyć zwykłą koszule i jakieś spodnie. I ku zdziwieniu wszystkich, którzy przy tym byli wygrał Leon. Poprawiłam swoje białe okulary i westchnęłam głośno. Od prawie roku mam problem ze wzrokiem i muszę nosić okulary, w których wyglądam na jeszcze większego kujona niż jestem. Nerwowo wygładziłam moją koronkową sukienkę i rozejrzałam się po ogrodzie.
- Coś czuję, że będziemy się tutaj nudzić - odezwał się Leona a ja zacisnęłam usta w cienką linię i przyznałam mu rację kiwnięciem głowy - Albo i nie - dodał zawieszając wzrok na jakiejś dziewczynie, która ewidentnie była nim zainteresowana. Wpatrywała się w niego przygryzając wargę. Znam ten gest, bo każda tak robi kiedy go widzi. Zgrabny tyłek, nie małe, ale także nie duże piersi i długie nogi odziane w białe buty na koturnie. Z twarzy też jest ładna i nie nadużywa makijażu jak niektóre zainteresowane nim. Ideał każdego chłopaka, którym ja nigdy nie będę - Idą ją poderwać - oznajmił i już chciał ruszyć w jej stronę, ale zatrzymałam go łapiąc za nadgarstek.
- Nie zostawiaj mnie samej - powiedziałam kiedy patrzył na mnie pytająco - Zresztą przyszedłeś tutaj ze mną - dodałam i zacisnęłam mocniej dłoń na jego nadgarstku.
- Znajdziesz sobie jakieś towarzystwo - pocieszył mnie a raczej próbował, bo nie udało mu się - Odkąd weszliśmy jakiś blondyn nie spuszcza z ciebie wzroku - dodał szeptem i pokazał gestem głowy zapewne w stronę tego chłopaka. Przewróciłam oczami i spojrzałam w tamtą stronę. Racja patrzył, ale na Leona i to morderczym wzrokiem. Natomiast dziewczyna, którą obejmował co chwilę zerkała w stronę mojego towarzysza. Westchnęłam głośno i powróciłam wzrokiem na Leona.
- Patrzy tutaj, bo jego dziewczyna wpatruje się w ciebie - powiedziałam znudzonym głosem. Zrobił szybko tą proszącą minę a ja już wiedziałam, że nie mam szans - No idź do niej zanim się rozmyśli - dodałam i uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Pocałował mnie szybko w policzek i puścił oczko po czym poprawił swoje włosy i udał się w jej stronę. I co ja mam teraz ze sobą zrobić? Nikogo tutaj nie znam a przecież nie będę siedzieć ze swoimi rodzicami. Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że najlepszym wyjściem będzie jak udam się po coś do picia przy stole z poczęstunkiem. Nalałam sobie jakiegoś soku a po kolorze strzelam, że to jabłkowy.
- Gdzie zgubiłaś mojego syna? - obok mnie zjawił się ojciec Leona. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem i spojrzałam w stronę bruneta, który rozmawiał z tą blondyną. Jego ojciec przekręcił teatralnie oczami i westchnął głośno - Proszę obiecaj mi, że jeśli on nie ożeni się do trzydziestki to przygarniesz go do siebie - powiedział patrząc na mnie. Zaśmiałam się na jego słowa a on uśmiechnął się do mnie. Uwielbiam ojca Leona. Kiwnęłam twierdząco głową chociaż i tak wiem, że żartuje.
- Idziesz usiąść do nas? - zapytał i wskazał głową na stolik, przy którym siedzieli moim rodzice oraz mama Leona. Uśmiechnęłam się blado i kiwnęłam przecząco głową.
- Przejdę się po ogrodzie - oznajmiłam, co skwitował uśmiechem. Odszedł ode mnie za pewne w stronę stolika. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się po ogrodzie, który nie należał do najmniejszych. Wzięłam do ręki moją szklaneczkę z sokiem i ruszyłam w stronę białej huśtawki, która iż była śliczna i otoczona różami to nikt nie zwracał na nią uwagi. Usiadłam na niej i od razu mój wzrok utkwił na tych ślicznych czerwonych różach dookoła. Od zawsze lubiłam spokojne i pełne uroku zakamarki, może dlatego, że nie lubię się wyróżniać. Chociaż jest to trudne kiedy przyjaźnisz się z można powiedzieć gwiazdą szkoły. Chyba nie ma osoby w szkole, która nie wiedziałaby kim jest Leon Verdas. Mimo iż jest popularny nie afiszuje się tym a raczej czasami go to denerwuje. Zdecydowanie Leon jest najlepszym przyjacielem jakiego można sobie wymarzyć. I jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Osiemnaście lat razem. Gdyby był jakieś teleturniej o Leonie bez problemu bym go wygrała. Wiem, że ma łaskotki za uchem i na szyi. Kiedy chce mu się płakać, ale się powstrzymuje to zaczyna strzelać palcami, tak samo jest gdy się czymś stresuje. Nie lubi kokosów, ale jeśli chodzi o batona Bounty to go zje bez problemu. Nie cierpi koloru żółtego i osób, które ubierają się w tym kolorze. Z napoi gazowanych pija tylko i wyłącznie Pepsi.
- Cześć śliczna - usłyszałam szept kogoś obok mojego ucha. Poprawka. Nie kogoś tylko tego o którym przed chwilą myślałam. Odwróciłam wzrok w jego stronę i podniosłam pytająco brew.
- Dała ci kosza? - zapytałam chociaż to byłby jakiś cud. Westchnął głośno i spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Okazało się, że ma chłopaka - oznajmił mi i uśmiechnął się delikatnie - A ja zajętymi się nie interesuję - dodał i poprawił sobie włosy. Posłałam mu swój uśmiech i już chciałam mu dać się napić, ale przypomniałam sobie, że Leon nie lubi soku jabłkowego.
- Są przecież tutaj inne dziewczyny - zaśmiałam się i rozejrzałam się po ogrodzie. Wzruszył tylko ramionami i zrobił zniesmaczoną minę.
- Wolę spędzić czas z moją kochaną Violką - powiedział i pociągnął mnie za rękę, co spowodowało, że wylałam sok, ale na szczęście nie na siebie tylko na ławkę i trawę. Posłał mi przepraszające spojrzenie i trzymając mnie za rękę ruszył w stronę stolika, przy którym stałam wcześniej. Zabrał mi moją szklankę po czym dolał mi sok, który wylał. Obok niego stanęła jakaś dziewczyna z czarnymi włosami. Niby niechcący trąciła go ramieniem kiedy nalewał dla siebie sok pomarańczowy. Zacisnął dłoń na szklance i zdenerwowany spojrzał w jej stronę, ale kiedy ujrzał jej twarz w jego oczach pojawiła się iskierka, co mogło oznaczać, że będzie ją podrywać. Przewróciłam teatralnie oczami i postanowiłam się wycofać, aby mógł spokojnie działać i żeby dziewczyna nie pomyślała, że jesteśmy razem chociaż patrząc na jej strój i wyraz twarzy i tak pewnie nie zrezygnowałaby z niego. Nie zdążyłam odejść kilka kroków a już poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek.
- Nie uciekaj - odezwał się Leona a ja spojrzałam na niego pytająco. Już miałam się odezwać, ale on zrobił to pierwszy - Przyszłaś tu ze mną, Violuś - dodał z tym swoim cwaniackim uśmiechem. Znowu zdrobnił moje imię. Czy on coś ode mnie chce? Jakaś przysługa? Najpierw Violka a teraz Violuś. Podejrzane. Otwierałam usta aby zapytać czego chce, ale w tle zaczęła grać muzyka.
- Zatańczymy! - krzyknął uradowany i zabrał z mojej ręki szklankę po czym odstawił ją razem z moją i bez czekania na moją odpowiedź pociągnął mnie w stronę miejsca gdzie nie było ludzi. Objął mnie jedną ręką w tali a drugą złapał moją dłoń. Uśmiechnął się do mnie i zaczął poruszać się w rytm muzyki. Wspominałam, że on świetnie tańczy i, że po prostu kocham z nim tańczyć? Nie. To mówię to teraz. I mam niesamowitą satysfakcję wiedząc, że to ja uczyłam go tańczyć wolnego.
***
- Zdecydowanie wolałabym abyś mieszkała bliżej - powiadomiła mnie Francesca, która właśnie weszła do mojego pokoju. Zaśmiałam się na jej słowa i pokiwałam głową. Przecież nie mieszka po drugiej stronie miasta tylko jakieś trzy ulice dalej. Usiadła na moim łóżku a ja wtedy mogłam zobaczyć jej buty na wysokim obcasie. I wszystko jasne.
- Mam dla ciebie propozycję - odezwałam się i wstałam ze swojego łóżka po czym stanęłam przed nią. Kiwnęła głową abym mówiła dalej - Chcesz dzisiaj zostać u mnie na noc? - zapytałam i użyłam triku Leona czyli poruszyłam zabawnie brwiami. Niestety nie potrafię tak jak on tylko jedną, ale dwiema też jest fajnie. Moja przyjaciółka przygryzła dolną wargę i kiwnęła twierdząco głową.
- Jak będą takie widoki to owszem - powiedziała i westchnęła głośno. Nie musiałam się odwracać aby wiedzieć, że Leon jest teraz bez koszulki w swoim pokoju. Ta, moja przyjaciółka też ma słabość do Leośka. Znają się od dwóch lat a ona nadal tak na niego reaguję. Poznałam ją w liceum a później przedstawiłam jej Leona. Gdybyście zobaczyli jej minę na jego widok - Weź usiądź, bo zasłaniasz - dodała zdenerwowana a ja tylko westchnęłam i odsunęłam się kawałek w bok po czym obróciłam się w stronę okna. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i patrzyłam poirytowana w stronę Leona. Całe szczęście, że już wyciągał koszulkę aby się ubrać, bo przynajmniej wtedy Fran wróci na ziemię i nie zacznie się ślinić.  Założył na siebie koszulkę i obrócił się w naszą stronę. Uśmiechnął się do nas promiennie i pomachał po czym wziął do ręki chyba telefon i opuścił swój pokój.
- Mogę z tobą zamieszkać? - zapytała odwracając wzrok od okna. Zaśmiałam się i pokiwałam przecząco głową po czym zasłoniłam roletami okno - Nie - jęknęła Francesca.
- Do Leona dzisiaj przyjeżdża kuzyn i będą za pewne siedzieć u niego w pokoju a ja nie mam zamiaru siedzieć sama kiedy ty będziesz ich obserwować - powiedziałam poważnie i posłałam jej uśmiech. Westchnęła głośno i opadła bezwładnie na łóżko.
***
- Rozumiem, że ta dziewczyna, z którą piszesz bardziej cię interesuje niż fizyka, ale mógłbyś skupić się na nauce - powiedziałam już trochę zdenerwowana. Jak ja mam mu pomóc w tym zadaniu skoro on kompletnie mnie nie słucha a jak już zacznie słuchać to się nie skupia i później kiedy go pytam gada jakieś głupoty. Rozumiem nie musi lubić nauki tak jak ja, ale mógłby się trochę przyłożyć. Wiem, że jest dzieckiem szczęścia i nawet jeżeli się nie uczy to i tak dostaje czwórki, ale w końcu to jego szczęście się wypali.
- Dobra już się skupiam. Nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi - odpowiedział spokojnie i odłożył telefon daleko od siebie. Westchnęłam głośno i poprawiłam okulary, które podczas pochylania nad książką zsunęły się trochę z mojego nosa.
- Mi nie zaszkodzi - powiedziałam półszeptem i zajęłam się zakreślaniem materiału, który powinnam umieć na najbliższą kartkówkę.
- Każdej dziewczynie szkodzi, bo każda jest piękna na swój sposób - odezwał się. Podniosłam na niego swoje spojrzenia, ale on niestety na mnie nie patrzył tylko skupiony czytał książkę. Ja jestem jakimś wyjątkiem i nie należę do dziewczyn pięknych ani ładnych. Nie mam ślicznych długich włosów, wyregulowanych brwi, makijażu na twarzy a moje ubrania zakrywają każdy minimetr mojego ciała. Rzadko chodzę w spódniczkach albo spodenkach. Zawsze moje włosy związane są w kucyka a twarz blada. Kiedy myślałam, że z moim wyglądem nie może być gorzej okazało się, że mam wadę wzroku i potrzebne mi są okulary. Całe szczęście, że mam proste zęby i nie muszę nosić aparatu. Dziwię się, że Leon chce się pokazywać ze mną publicznie nawet jeżeli jesteśmy przyjaciółmi - Ty też i nie rób takiej miny - dodał po chwili nawet na mnie nie patrząc. Czy on mnie aż tak dobrze zna czy po prostu jestem taka przewidywalna. Zerknął na mnie z nad książki i uśmiechnął się delikatnie - Wiem o czym myślałaś - powiedział pewny swoich słów a ja pokazałam mu język i wróciłam wzrokiem na treść jaka była w książce.
- Zajmijmy się nauką - odezwałam się nie zwracając uwagi na jego śmiech, który wywołałam pokazując jak jestem dojrzała. W pewnym momencie usłyszałam jak z jego telefonu wydobywa się dźwięk, który oznaczał, że dostał wiadomość. Jednak ku mojemu zaskoczeniu nie odebrał tylko nadal w skupieniu czytał treść książki. Uniosłam do góry jedną brew i spojrzałam na niego wyczekująco.
- Dostałeś wiadomość - oznajmiłam mu a on tylko wzruszył ramionami nie odrywając wzroku od książki. Także wzruszyłam ramionami i powróciłam do nauki.
***
Kiedy tylko weszłam do szkoły od razu podbiegłam do tablicy ogłoszeń, na której powinny być już wywieszone wyniki z wczorajszego castingu do głównej roli w przedstawieniu. Jestem taka podekscytowana. Nauczyciel powiedział, że byłam świetna i mam spore szanse dostać tą rolę. Widząc odpowiednią kartkę uśmiechnęłam się i zjechałam palcem aby móc zobaczyć kto zagra główną postać. Jednak mój uśmiech od razu zszedł z twarzy kiedy zobaczyłam jakie imię i nazwisko widnieje. Claudia Montez. Jakżeby inaczej. Śliczna brunetka, z ciemną karnacją i niebieskimi oczami niczym ocean. Jest miła, wszystkim pomaga i wygląda jakby właśnie wróciła z jakiegoś pokazu. Ideał, nie kobieta. Gdybym tylko wiedziała, że bierze udział w przesłuchaniu nawet był nie brała pod uwagę tej sztuki.
- I jak? - usłyszałam za sobą głos Leona, którego zostawiłam przed wejściem do szkoły. Odwróciłam się do niego przodem i westchnęłam głośno.
- Claudia zagra główną rolę - powiedziałam smętnym głosem i spojrzałam na swoje trampki, które nie były w stanie czystości. Nie miałam czasu ich wyczyścić. Kolejny raz odniosłam porażkę a osobą, która jest ode mnie lepsza zawsze, ale to zawsze musi być jakaś dziewczyna o wiele atrakcyjniejsza, mądrzejsza, lepiej ubrana i po prostu lepsza. Dość mam tego, że nigdy nic mnie się nie udaje. Jestem tylko dobra w nauce. Śpiew wychodzi mi średnio, taniec także ze sportem nie daję sobie rady i jak widać z teatrem też - Kolejny raz udowadniam sobie, że jestem beznadziejna - powiedziałam zła a moje oczy się zaszkliły. Westchnęłam głośno i już chciałam odejść, ale zatrzymał mnie mój przyjaciel łapiąc za rękaw mojego swetra i przyciągając do swojego torsu. Otulił mnie ramionami jak zawsze kiedy jestem smutna i położył swój podbródek na mojej głowie. Nie musi nic mówić. Od niego nie potrzebuję słów pocieszenia, bo sama jego obecność mi je daje. Każda inna osoba powiedziałaby coś w stylu ''Nie jesteś beznadziejna. Jesteś wspaniałą osobą, ale inni tego nie dostrzegają'' ale nie Leon on przytuli i zabierze na lody po lekcjach a później powie albo zrobi coś co mnie rozśmieszy i w ten sposób zapomnę o przykrości. Z każdym kolejnym dniem stwierdzam, że taki przyjaciel to największy skarb jaki można posiadać. Objęłam go rękami w pasie i wtuliłam twarz w jego koszulkę, która jak zawsze przesiąknięta była jego perfumami.
- Wylałeś na siebie cały flakonik perfum? - zapytałam odsuwając się od niego. Uśmiechnął się do mnie i przyciągnął mnie do siebie z powrotem tak, że moja twarz znajdowała się w jego koszulce. Zaśmiałam się cicho i wpuściłam do swoich nozdrzy jego zapach.
- Wiem, że lubisz zapach moich perfum - powiedział pewny swoich słów i przycisnął mnie jeszcze mocniej. Uderzyłam go delikatnie w brzuchu i odsunęłam się od niego. Puścił do mnie oczko i ujął moją twarz w swoje dłonie a następnie dmuchnął mi powietrzem ze swoich ust prosto w twarz.
- Myślałam, że dogadaliśmy się w tej kwestii - odezwałam się przez zaciśnięte zęby. Uśmiechnął się do mnie promiennie i cmoknął mnie w policzek. Zmroziłam go wzrokiem. Nie lubię kiedy mi tak robi. Kiedyś dostał ode mnie za to, że tak zrobił, ale najwidoczniej to go nie zniechęciło.
- Widzisz teraz przynajmniej jesteś zła a nie smutna -  oznajmił mi zadowolony i uśmiechnął się do mnie. Przełknęłam głośno ślinę i przymrużyłam oczy patrząc wciąż na niego. Jednak po chwili uśmiechnęłam się i ponownie do niego przytuliłam.
***
- Wolę z kurczakiem - jęknęłam w stronę Leona. W odpowiedzi usłyszałam głośne westchnięcie. Nie rozumiem, czemu jak zawsze zamawiamy pizzę to problem jest z dodatkami.
- To może kurczak i ostra papryka - zaproponował unosząc jedną brew do góry. Tym razem z mojej strony można było usłyszeć westchnięcie a następnie pokręciłam przecząco głową, nie zgadzając się na jego propozycję. 
- Wiesz, że nie lubię papryki a tym bardziej ostrej - powiedziałam patrząc na niego znudzonym wzrokiem. Przewrócił oczami i spuścił wzrok z powrotem na ulotkę z pizzerii.
- I kompletnie tego nie rozumiem - szepnął jakby do siebie, ale ja to usłyszałam ponieważ siedzę jakieś dwa metry od niego. Zmroziłam go wzrokiem i powróciłam spojrzeniem na telewizor, który wcześniej włączyłam. Szkoda tylko, że dziś jest sobota i nie ma nic ciekawego w telewizji. Miejmy nadzieję, że nasi przyjaciele przyniosą jakiś film do obejrzenia. 
- Z salami nie zamówimy, bo Federico nie lubi - odezwał się po chwili zastanowienia. Westchnęłam głośno i przewróciłam oczami. Czułam, że na mnie spojrzał wiec także skierowałam na niego swoje spojrzenie.
- To może zamiast zamawiać jedną XXL zamów trzy średnie - podsunęłam mu oczywisty jak dla mnie pomysł. Zmarszczył brwi - Ty będziesz miał z kurczakiem i ostrą papryką a ja amerykańską - dodałam i przełączyłam na jakiś inny kanał. Nawet w sprawie pizzy jesteśmy różni. Ja nie lubię papryki a on nie lubi amerykańskiej, bo według niego pizza z frytkami jest niedobra. Nic nie odpowiedział tylko wziął do ręki telefon i wybrał numer pizzerii po czym wstał ze swojego miejsca i udał się do kuchni aby spokojnie złożyć zamówienie. Natomiast ja zatraciłam się w ekranie telewizora. Jednak przerwał mi to dzwonek do drzwi. Znając Leona nie otworzy więc jestem do dlatego zmuszona, nawet jeżeli to nie jest mój dom tylko jego. A jeśli okaże się, że to nasi przyjaciele, którzy sami mogą sobie otworzyć, to przysięgam, że uduszę ich. I co miałam rację! Za drzwiami stała cała trójka, uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Nie mogłeś wejść, tylko musiałeś dzwonić - warknęłam mordując Federico, bo jestem pewna, że to on zadzwonił dzwonkiem.
- Chciałem cię wkurzyć - powiedział uśmiechnięty - I jak widać udało się - dodał po czym ominął mnie szturchając ramieniem i wszedł do salonu. Dziewczyny uśmiechnęły się do mnie promiennie i tak jak Federico weszły do środka.
- Nie ma jeszcze pizzy? - zapytał zdziwiony patrząc na stolik.
- Już zamówiłem, będzie za półgodziny - wtrącił się Leon, który właśnie wyszedł z kuchni. Federico, który wiecznie jest głody westchnął tylko głośno i zamiast usiąść na wolnym miejscu na kanapie to zajął miejsce na podłodze po czym oparł się o stolik. Miejsce obok mnie zajął nie kto inny jak Leon, bo on po prostu uwielbia mnie straszyć kiedy oglądamy jakiś horror. Westchnęłam głośno i podałam mu pilota do ręki. Uśmiechnął się cwanie i zadowolony oparł się o oparcie kanapy.
***
Z całych sił próbowałam się wyrwać z uścisku Leona, który za wszelką cenę chciał mnie zaciągnąć do głównej auli. Jednak mamy wspólną cechę - jaką jest upartość. Uderzyłam go z pięści w plecy, ale to niestety nic nie pomogło.
- Przestań się wyrywać - odezwał się i mocniej mnie złapał.
- Ale ja nie chce tam iść! - krzyknęłam i zapewne zwróciłam uwagę większości osób na szkolnym korytarzu. Jednak teraz mnie to nie interesowało. Ważniejsze dla mnie było aby znaleźć sposób wyrwania się jakoś Leonowi.
- Ale pójdziesz - stwierdził i jestem pewna, że w tej chwili się uśmiecha. Uderzyłam go kolejny raz z pięści w plecy tym razem mocniej - Nic tym nie zdziałasz a narobisz mi siniaków - dodał ze śmiechem. Chyba zacznę ćwiczyć żeby mieć więcej siły. Westchnęłam głośno i zaprzestałam walczyć, bo i tak nic nie zdziałam a on postawi na swoim. Przekroczyliśmy próg głównej auli szkoły i dopiero wtedy mnie odstawił, ale nadal trzymał mnie żebym nie uciekła. Wyglądało to trochę jakbyśmy byli parą, co oczywiście nie spodobało się dziewczynom, które patrzyły na mnie morderczym wzrokiem. Brunet odwrócił się do mnie i złapał mnie za ramiona po czym spojrzał w oczy. Nie lubię jak tak robi, bo wtedy nie skupiam się na tym co mówi tylko na kolorze jego oczu.
- Claudia zrezygnowała z udziału w sztuce więc to jest twoja szansa - powiedział poważnie i rozejrzał się dyskretnie po auli - Jestem pewny, że dostaniesz tą rolę, bo szczerze jesteś z nich najlepsza - dodał z uśmiechem na twarz po czym pocałował mnie na szczęście w policzek. Uwielbiam go! Nabrałam powietrza do ust i powoli je wypuściłam.
- Uda mnie się - powiedziałam sama do siebie, ale na tyle głośno, że on to usłyszał. Kiwnął twierdząco głową uśmiechając się szeroko. 
- Uda Ci się - powtórzył po mnie motywując mnie. Odwróciłam się w stronę sceny i zerknęłam na nauczyciela, który zajmował się ponownymi przesłuchaniami. 
- Ale co ja zaśpiewam? - zapytałam spanikowana odwracając się do niego z powrotem. Posłał mi jak zwykle swój szczery uśmiech i chwycił za ramiona po czym puścił do mnie oczko. 
- Zostaw to mnie - oznajmił a ja z jednej strony się uspokoiłam a z drugiej zesztywniałam. Nie mam pojęcia jaką on mógł wybrać dla mnie piosenkę. Moje ręce ponownie zaczęły się pocić i trząść ze strachu. 
- Violetta, jesteś gotowa? - wzdrygnęłam się słysząc głos nauczyciela. Zrobiłam większe oczy i powróciłam wzrokiem na Leona. Kiwnął w moją stronę głową i odwrócił mnie w stronę sceny po czym na szczęście dał mi lekkiego kopniaka w tyłek kolanem i delikatnie pchnął do przodu aby pomóc mi zrobi pierwszy krok. Niepewnie weszłam na scenę i chwyciłam mikrofon. W tym momencie moje serce biło jak szalone, miałam nawet wrażenie, że słuchać je w całym pomieszczeniu. Zdenerwowana odszukałam wzrokiem Leona, który w tej chwili stał przy dźwiękowcu i podawał mu swój telefon aby ten zapewne z niego puścił muzykę. Proszę Cię, Leon. Liczę, że to będzie coś normalnego i coś co znam. Przymknąłem oczy i nabrałam powietrza do usta, ale kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki melodii, wypuściłam je z lekkim uśmiechem. Wybrał naszą ulubioną piosenkę Bruno Marsa. Oboje ją lubimy, bo można powiedzieć opisuje naszą przyjaźń. Już z większą pewnością uniosłam mikrofon do ręki i słowa piosenki same ze mnie wpłynęły. Na poprzednim przesłuchaniu nie było mojego przyjaciela i teraz wiem, że popełniłam błąd zabraniając mu wtedy ze mną iść. W tej chwili śpiewam piosenkę i zachowuje się na scenie jakbym robiła to od dawna. Nie krępuje mnie wzrok nauczyciela czy mordercze spojrzenia innych dziewczyny. Śpiewam patrząc na Leona, który razem ze mną po cichu podśpiewuje i porusza się delikatnie w rytm muzyki. Jego uśmiech i radość na twarzy odganiają ode mnie złe emocje. Zakończyłam swój występ, który niestety mógł trwać tylko dwie minuty. I wtedy po pomieszczeniu rozniosły się oklaski, ale i tak najgłośniej klaskał mój przyjaciel, który po chwili uniósł w moją stronę dwa kciuki do góry. Nauczyciel zapisał coś w swoich notatkach i ponownie na mnie spojrzał.
- Świetnie ci poszło, nawet lepiej niż ostatnio - stwierdził a ja w głowie przyznałam mu rację. Wszystko zawdzięczam swojemu najlepszemu przyjacielowi. Zadowolona z wielkim uśmiechem na twarzy zeszłam ze sceny i pierwsze co zrobiłam to podbiegłam do Leona i uściskałam go najmocniej jak potrafiłam.
- Jestem ci winna duży pucharek lodów - oznajmiłam z uśmiechem na twarzy odsuwając się od niego. 
- Zdecydowanie - zaśmiał się i znowu mnie do siebie przycisnął. Objęłam go swoimi drobnymi ramionami chcąc przytulić się do niego jeszcze bardziej. I w tej chwili nawet nie przeszkadzały mi wrogie spojrzenia dziewczyn. Ważne, że miałam przy sobie swojego przyjaciela.
***
- W co się ubierzesz na tą szkolną imprezę? - zapytała z uśmiechem Fran. Wzruszyłam ramionami, bo szczerze to nie ma znaczenia gdyż i tak nie idę. Przed samym wyjściem udam, że źle się czuję i zostanę w domu. Tylko problem będzie z Leonem, bo on niestety wie kiedy kłamię, jak się zachowuję i jakie gesty wtedy wykonuje. Czasami mnie to naprawdę denerwuje, że on zna mnie tak dobrze. Niekiedy to pomaga, ale nie w przypadkach kiedy kłamię. Niespodziewanie poczułam jak ktoś mnie obejmuje ramieniem. Przestraszona obróciłam się w stronę tej osoby i ujrzałam radosną twarz nikogo innego jak Leona.
- Zgadnijcie z kim Rebeeca idzie na szkolną imprezę - odezwał się patrząc raz na mnie raz na Francesce. Spojrzałyśmy na siebie z Fran i po posłaniu sobie porozumiewawczego spojrzenie, postanowiłyśmy po dręczyć trochę naszego bruneta. 
- Pewnie z Ksawerym - odpowiedziałam z przekonaniem patrząc na niego. Zdziwił się na moją odpowiedź i już chciał coś powiedzieć, ale pierwsza odezwała się Francesca. 
- Od zawsze jej się podobał - kontynuowała moją zabawę. Mina Leona w tej chwili była bezcenna. Zmarszczone brwi i grymas na twarzy - Chociaż to może być też Alex - dodała po chwili powstrzymując śmiech. Kiwnęłam głową przyznając jej rację.
- Ani jeden ani drugi - zaprzeczył Leona, który już trochę zaczynał się denerwować. Udałyśmy z przyjaciółką zdziwione miny i spojrzałyśmy ponownie na siebie. 
- W takim razie to na pewno ten przystojniak z kółka biologicznego, Michael - stwierdziła Włoszka obserwując kątem oka reakcję Leona. I była ona identyczna jakiej się spodziewałam. Jego tęczówki zmieniły swój kolor na ciemniejszy, co oznacza, że się zdenerwował. Taka mała ciekawostka na jego temat.
- Ostatnio widziałam jak z nim flirtowała - oznajmiłam a raczej skłamałam aby zdenerwować bardziej Leona. On jak nikt inny wygląda uroczo kiedy się wścieka. 
- Idzie ze mną - odezwał się podnosząc trochę głos. Widząc jego wyraz twarzy w tej chwili, nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem, a Fran mi zawtórowała. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i patrzył na nas morderczym wzrokiem - Teraz to na pewno nie naprawię ci laptopa - zwrócił się do mnie poważnym głosem po czym chciał od nas odejść, ale zatrzymałam go łapiąc za rozpiętą koszulę. Odwrócił się obrażony w naszą stronę i jego mina mówiła wszystko. 
- Wybacz - zaczęłam próbując przestać się śmiać. Wciąż stał z tą swoją miną i czekał na ciąg dalszy moje wypowiedzi - Naprawisz mi laptopa, proszę - prosiłam robiąc przy tym stary dobry numer z oczami biednego zbitego szczeniaczka. Ostatnio wciskał mi, że ta mina przestała na niego działać już dawno, ale ja wiem, że kłamał. Przełknął głośno ślinę i rozluźnił skrzyżowane ręce na klatce piersiowej po czym westchnął. O tak! Mina zadziała. A skąd wiem, bo bardzo dobrze go znam. 
- Okej, ale i tak musisz odpłacić swoje winy - odpowiedział poważnie, na co się szczerze uśmiechnąłem. Mówiłam. Mina zbitego szczeniaczka zawsze na niego działa. Jak jego mina na mnie. Takie, coś za coś. Odwrócił wzrok w stronę śmiejącej się Fran i spojrzał na nią poważnie - I ty też Frania - dodał, co spowodowało, że przestała się śmiać a na jej twarzy pojawił się gniew. 
- Dobrze wiesz, że nienawidzę jak ktoś tak do mnie mówi - powiedziała przez zaciśnięte zęby patrząc morderczym wzrokiem w stronę Leona. Przybliżył się do niej nachylając do jej twarzy po czym się uśmiechnął. 
- Tak wiem - szepnął cwaniacko patrząc jej prosto w oczy a następie zrobił coś czego Fran tez nie lubi. Czyli dmuchnął jej powtarzam w twarzy. Zamknęła oczy zaciskając dłonie w pięści aby się uspokoić. Odwrócił się i skierował w stronę klasy, w której mamy teraz lekcje. 
- Oberwiesz Verdas! - krzyknęła za nim zdenerwowana Francesca. Odwrócił się gwałtowanie nadal idąc tym razem tyłem i uśmiechał się w jej stronę.
- Czekam Frania - odpowiedział śmiejąc się. I w tym momencie wywołał bestie. Od razu ruszyła w jego stronę z zaciśniętymi w pięści dłonie, z zamiarem rzucenia się na niego i uderzenia. Zaśmiałam się widząc jak Włoszka próbuje spełnić swój zamiar a Leon broni się śmiejąc. Nie da się ich nie kochać. Słysząc dzwonek na lekcje ciągle śmiejąc się pod nosem udałam się do sali, w której są dwie najbliższe i najważniejsze osoby, a jedna próbuje zabić drugą.
***
- Kocham tą kobietę! - krzyknął Leon wpatrując się w telewizor w salonie mojego rodzinnego domu. Zerknęłam na niego kątem oka i powróciłam do sprzątania. Sobotnie przedpołudnie to mój ulubiony czas na posprzątanie całego domu podczas gdy moi rodzice są na zakupach. Problem jest tylko z panem siedzącym na kanapie i komentującym wszystko dookoła - Jej usta są tak na maska kuszące - jęknął po czym napił się Pepsi, którą sobie przyniósł. Przewróciłam oczami i starałam się ignorować jego słowa. Mój kochany przyjaciel jest zafascynowany głosem, ciałem, urodą i grą aktorską Seleny Gomez. Zachwyca się nią od czasu kiedy pierwszy raz zobaczył ją w serialu na Disney Channel. Nawet ma jej zdjęcie ustawione na tapecie w telefonie. W tej chwili robi dokładnie to samo, czyli zachwyca się oglądając jej nowy teledysk do piosenki z najnowszej płyty.
- A jej oczy normalnie mnie hipnotyzują - dodał przytulając do swojej klatki piersiowej poduszkę leżącą na kanapie - Ten Bieber to totalny idiota, że się z nią rozstał - westchnęłam głośno, bo znowu zacznie obrażać go. Teoretycznie to nic do niego nie ma, ale odkąd rozstał się z Seleną cały czas go obraża i krytykuje - Nie wierze, że wybrała jakąś tandetną modelką, która nie dorasta Selenie do pięt - warknął zły - Ile ja bym dał aby się znaleźć na miejscu tego gościa z teledysku - słysząc jego słowa, zaśmiałam się pod nosem - Będąc obok ciebie też nie potrafiłbym trzymać rąk przy sobie - zaśmiał się wgapiony w telewizor. Podniosłam spojrzenie aby zobaczyć jego minę. I nie myliłam się. Uśmiechał się od ucha do ucha a jego oczy błyszczały jakby schowały się w nich setka świecących gwiazd. Chciałabym żeby kiedyś jakiś chłopaka tak właśnie patrzył na mnie. Niestety z moim wyglądem i charakterem to nie stanie się nigdy - Pomóc ci w czymś? - zapytał odwracając głową w moją stronę kiedy teledysk się skończył. Spojrzałam na niego pytająco, bo jeszcze nigdy nie widziałam żeby dobrowolnie chciał sprzątać. Zazwyczaj robi to tylko dlatego, że mama mu zagrozi szlabanem, brakiem internetu albo zabraniem crossa.
- Oferujesz swoją pomoc w sprzątaniu? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie zdziwiona. Wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie po czym zabrał mi z ręki ściereczkę i preparat do czyszczenia szafek. Nie odpowiadając na moje jakby pytanie zaczął wycierać stół w jadalni.
***
Słysząc oklaski widowni ukłoniłam się z wielkim uśmiechem na twarzy. Na widowni wśród uczniów odszukałam osobę, dzięki, której mogłam zagrać główną postać w szkolnym przedstawieniu. Siedział w czwartym rzędzie razem z Francescą. Uśmiechał się i czułam, że był ze mnie dumny. Zwłaszcza, że wpadłam w panikę przed rozpoczęciem przedstawienie. Uniosłam delikatnie materiał mojej długiej błękitnej sukienki i ostrożnie udałam się za kulisy sceny. Oczywiście nie obyło się od gratulowania świetnego występu ze stronę nauczyciela. Dzisiejszy dzień jest jednym z najlepszych w moim życiu. Jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo z siebie zadowolona, może dlatego, że nigdy nic mi nie wychodziło w stu procentach. Udałam się jak najszybciej do garderoby aby się przebrać w swoje ubrania. Makijaż, który mi zrobili specjalne do przedstawienia może zostać, nie jest jakiś bardzo widoczny. Założyłam na siebie z powrotem moje białe spodnie, czarno-białą bluzkę w paski i czarną materiałową marynarkę a sukienkę odłożyłam na wieszak. Wzięłam do ręki swoje okulary i obejrzałam się w lustrze a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nic nie zniszczy mi tego dnia. Poprawiłam swoje podkręcone, po raz chyba pierwszy rozpuszczone włosy i zabierając moje rzeczy opuściłam pomieszczenie. Przed drzwiami czekali już na mnie moi przyjaciele. Od razu zostałam wyściskana przez Leona a następnie przez Francescę.
- Byłaś świetna - oznajmił mój przyjaciel uśmiechnięty jak zawsze. Jeszcze chyba nie było dnia żeby na jego twarzy nie widniał uśmiech.
- Dokładnie - potwierdziła jego słowa Fran. Czułam, że zaczynam się rumienić. Nie przywykłam do komplementów. Już chciałam coś powiedzieć, ale mój wzrok utkwił na obiekcie moich westchnień, który patrzy prosto na mnie. Christopher Perry. Podoba mnie się od drugiej klasy liceum a konkretnie od momentu kiedy przez przypadek wpadłam na niego na korytarzu. Uroczy blondyn z niebieskim oczami. A jego uśmiech wywołuje palpitację serca. Nigdy z nim nie rozmawiałam na osobności. Trenuje piłkę nożną, chodzi na kółko chemiczne i kumpluje się z Leonem. Chciałabym podejść do niego i zagadać, ale jestem zbyt nieśmiała a on zbyt idealny. Widząc, że sylwetka mojego obiektu westchnień zbliża się w naszą stronę miałam ochotę uciec jak najdalej. I gdyby nie ramie mojego przyjaciele zrobiłabym to. Z każdym jego krokiem czułam szybsze bicie mojego serca a gula w gardle zwiększała swoją objętość.
- Cześć wam - odezwał się tym swoim głosem, przez który na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Patrząc w jego śliczne oczy nie potrafiłam wypowiedzieć nawet głupiego przywitania więc jakim cudem mam z nim normalnie rozmawiać.
- Ej, Leon miałeś mi coś powiedzieć - odezwała się uśmiechnięta Francesca patrząc porozumiewawczym wzrokiem na bruneta. Odwzajemnił jej uśmiech i zerknął na mnie.
- Tak pamiętam, ale chodźmy na zewnątrz tu jest za dużo ludzi - powiedział udając poważny głos po czym pożegnał się uściśnięciem dłoń z Chrisem i razem z moją przyjaciółką odeszli. A kiedy oddalili się dość odwrócili się w moją stronę i pokazali kciuki w górę. Całe szczęście, że Chris stał do nich tyłem. Zabije ich!
- Świetnie zagrałaś - oznajmił a jego oczy wpatrywały się we mnie. Momentalnie poczułam na policzkach dwa rumieńce. Spuściłam głowę lokując spojrzenie na moich butach.
- Dziękuję - szepnęłam zawstydzona, ale przynajmniej coś powiedziałam i nie były to jakiś bełkot. Niepewnie podniosłam na niego swoje spojrzenie a ona wtedy obdarzył mnie uśmiechem. Włożył ręce do kieszeni swoich spodni i oblizał dolną wargę.
- Powiem wprost. Violetta, chciałabyś się ze mną umówić? - zapytał, wywołując tym u mnie niesamowite zdziwienie.
***
Denerwuję się. Moje ręce całe się trzęsą i co najdziwniejsze pocą. Za dwie godziny przyjdzie po mnie chłopak, w którym się podkochuje od prawie roku a ja jeszcze nie zdecydowałam jak się ubrać. To będzie moja pierwsza randka. Jestem w tym temacie zielona. Wzdrygnęłam się słysząc szybkie pukanie do moich drzwi a już po chwili w pokoju zjawił się Leon, który miał wpaść zabrać mojego laptopa i coś tam naprawić. Spojrzałam na niego błagając o pomoc a on tylko rozejrzał się po moim pokoju i zmarszczył brwi.
- Chyba powinnaś tutaj posprzątać - stwierdził obracając się w stronę mojego biurka aby zabrać urządzenie, po które przyszedł. Wstałam ze swojego łóżka i w szybkim tempie podeszłam do niego chwytając za nadgarstek.
- Pomóż mi - błagałam patrząc na niego - Idę na randkę z Chrisem - dodałam zanim zdążył zrobić tą swoją zdezorientowaną minę. Uśmiechnął się do mnie i odłożył z powrotem laptopa.
- Skoro to wasza pierwsza randka to pewnie zabierze cię do kina albo na spacer - stwierdził i podszedł do mojej szafy z ubraniami a ja położyłam się z powrotem plackiem na łóżko. Mogłabym zadzwonić do Fran, aby przyszła i mi pomogła, ale obecnie jest u swojego ojca jakieś sto kilometrów stąd - Najlepszym rozwiązaniem będzie sukienka - oznajmił zerkając na mnie zza drzwi szafy. Mój przyjaciel, nie raz był na randce z dziewczyną i zna się na tym więc powinnam mu zaufać. Jeśli każe mi założyć sukienkę, to dla swojego dobra powinnam to zrobić - Delikatna i dziewczęca - szepnął jakby sam do siebie, ale fakt, że w moim pokoju było cicho usłyszałam to. Po chwili podszedł do mnie i podał mi sukienkę na ramiączkach. Na górze biała koronka a na dole zwykły brzoskwiniowy materiał. Kupiłam ją na specjalną okazję i sądzę, że ta jest właściwa - I coś żeby nie było ci zimno, chociaż on i tak da ci pewnie swoją marynarkę - zaśmiał się i ponownie na chwilę zniknął za drzwiami szafy po czym podał mi jasną dżinsową kurteczkę. Uśmiechnęłam się do niego szeroko po czym niemal rzuciłam mu się na szyję.
- Jesteś najlepszy - oznajmiłam tuląc się do niego. Zaśmiał się odsuwając mnie od siebie na wyciągnięcie rąk. Przymrużył delikatnie oczy po czym chwycił ręką gumkę, którą związałam włosy w kucyka i ściągnął ją, rozpuszczając mi włosy.
- Polecam delikatny makijaż i rozpuszczone, podkręcone włosy - puścił do mnie oczko i poczochrał mnie po włosach. Pocałowałam go w policzek i zabierając ze sobą ubrania udałam się szybko do łazienki. Zostało mi mało czasu a tyle jeszcze muszę zrobić.
***
- Przepraszam, za ten film - odezwał się kiedy spacerowaliśmy po parku. Zaczynało się robić już trochę ciemno więc drogę oświetlały nam niewielkie lampy - Czytałem opis i wydawał się ciekawszy - zaśmiał się zerkając na mnie kątem oka. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i spojrzałam na różę, którą od niego dostałam.
- Ale mimo wszystko fajnie się bawiłam - powiedziałam już trochę bardziej rozluźniona. Uśmiechnął się ukazując mnie swoje idealne uzębienie. Szliśmy w milczeniu. co jakiś czas zerkając na siebie nawzajem. O dziwo w parku nie było zbytnio dużo ludzi, jak na tą porę, ale w sumie to lepiej. Czułam się w tej chwili jak te wszystkie dziewczyna w filmach. Nawet w głowie słyszałam jedną piosenkę z takiego filmu. Niespodziewanie blondyn zatrzymał się. Uczyniłam to samo patrząc na niego z uśmiechem, który odwzajemnił. Przybliżył się do mnie a swoją dłoń ułożył na moim policzku. Chce mnie pocałować i podpowiadała mnie to moja kobieca intuicja. W jednej chwili moim ciałem ogarnął strach.
- Masz śliczne oczy - szepnął nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego. Gdyby w mojej głowie nie kumulowało się tyle myśli na raz, zapewne uśmiechnęłam bym się i zareagowała rumieniąc. Jednak teraz interesowało mnie coś innego. Właśnie miało dojść do mojego pierwszego pocałunku. Jeszcze nigdy niczyje usta nie spoczywały na moich. Całe moje ciało opanował strach. Nie chce żeby odkrył, że kompletnie nie wiem co robić podczas pocałunku. Odsunęłam się od niego gwałtownie i spuściłam głowę po czym założyłam kosmyk swoich włosów za ucho.
- Muszę już wracać - odezwałam się zestresowana i nie czekając na jego odpowiedź po prostu uciekłam. Zwiałam od chłopaka, który mnie się podoba. Totalna ze mnie idiotka.
***
Bez pukania weszłam do pokoju mojego przyjaciela, który grał na konsoli. Rzuciłam swoja dżinsową kurteczkę na łóżko i opadłam na nie bezwładnie. Moje policzki były lekko mokre, bo biegnąc do niego zaczęłam płakać, bo zrozumiałam jak głupio się zachowałam.
- Idiotka - powiedziałam obrażając samą siebie, ale zasłużyłam. Bo jaka normalna dziewczyna ucieka od takiego przystojniaka, który swoją drogę jej się podoba.
- Co się stało, że obrzucasz siebie takim słowami? - zapytał zerkając na mnie kątem oka, nie przerywając gry. Westchnęłam głośno, wzięłam do ręki poduszkę z jego łóżka, przyłożyłam sobie do twarzy i krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam. Jestem na siebie niesamowicie zła.
- Chris chciał mnie pocałować - odpowiedziałam odsuwając poduszkę od twarzy. Wcisnął na padzie pauzę i obrócił się do mnie całą sylwetką po czym uśmiechnął się szeroko - A ja uciekłam od niego - dodałam zażenowana po czym uderzyłam się kilka razy poduszką w głowę. Brunet zaśmiał się na moje słowa i zabrał mi poduszkę po czym pociągnął za rękę podnosząc do pozycji siedzącej.
- Dlaczego? Myślałem, że ci się podoba - powiedział patrząc na mnie, ale wiedziałam, że powstrzymuje się od śmiechu. Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się swoją bransoletką.
- Bo się jeszcze nie całowałam - szepnęłam zawstydzona. Zerknęłam na Leona z pod moich rzęs i widząc jak zagryza wargę aby się nie roześmiać, opadłam bezwładnie na łóżko i ponownie ukryłam twarz w poduszce.
- I tylko dlatego uciekłaś? - zapytał zdziwiony podnosząc mnie z powrotem do pozycji siedzącej. Kiwnęłam twierdząco głową układając sobie poduszkę na kolanach.
- Nie mam pojęcia co się wtedy robi - jęknęłam patrząc na niego błagalnie. Zaśmiał się przez chwilę i złapał mnie za rękę, którą chciałam uderzyć go w ramię aby przestał się śmiać.
- Dobra, chcesz to mieć za sobą? - zapytał poważnie wpatrując się we mnie tymi swoimi szmaragdami. Oblizałam dolną wargę i nie do końca rozumiejąc jego słowa niepewnie kiwnęłam twierdząco głową - Zamknij oczy - rozkazał ściskając mnie za dłoń. Nabrałam nerwowo powietrza do swoich ust i powoli je wypuściłam a następnie uczyniłam to, o co mnie prosił. Poczułam po chwili jego drugą dłoń na policzku a już po chwili jak jego usta obejmują moje. Spięłam się, ale kiedy poczułam dreszczyk ekscytacji, moje ciało się rozluźniło. Własnie po raz pierwszy się całuję. I osobą, z którą to przeżywam jest mój najlepszy przyjaciel. Czując brak jego ust na swoich otworzyłam powoli oczy - Widzisz i po sprawie. Nic strasznego - odezwał się uśmiechnięty. Przełknęłam głośno ślinę patrząc na niego. Jednak mimo to wciąż nie wiele wiem, na ten temat.
- Naucz mnie czegoś więcej - powiedziałam na jednym wdechu wywołując u niego nie małe zdziwienie. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami i uniesionymi brwiami. Już chciał zaprzeczyć, ale odezwałam się pierwsza - Naucz mnie jak się całować, proszę - zrobiłam moją słynną proszącą minę. Westchnął głośno i wstał ze swojego łóżka, po czym podał mi rękę. Także stanęłam na nogi i patrzyłam na niego cierpliwie.
- Po pierwsze wyłącz myślenie i idź za instynktem - oznajmił patrząc na mnie. Kiwnęłam głową, że rozumiem, chociaż to nie do końca była prawda. Jak mam wyłączyć myślenie. Przybliżył się do mnie patrząc mi prosto w oczy - Pocałuję cię a ty po prostu rób to co ja, okej? - dodał niepewnie kładąc dłoń na moim policzku. Zamknęłam oczy chcąc dać mu znać, że jestem gotowa. Czułam na swojej twarzy jego oddech i spodobało mnie się to. A kiedy jego usta znowu przywarły do moich w jakimś stopniu poczułam się pewniej. Pogłębił pocałunek i gdy to zrobił przestałam myśleć i zatraciłam się w tym pocałunku. Czułam się trochę niezręcznie całując się z moim przyjacielem, ale z drugiej strony było to przyjemne a nawet bardzo. Odsunął się ode mnie, bo chyba wyczuł, że zaczynało brakować mi powietrza - Całkiem nieźle - stwierdził uśmiechając się, co oczywiście odwzajemniłam - A teraz podczas pocałunku rozchyl trochę usta - powiedział, co znowu skwitowałam kiwnięciem głowy. Zamknęłam oczy i oczekiwałam aż mnie pocałuje. Może od razu mistrzem nie będę, ale przynajmniej nie będę w tym zielona. Odruchowo kiedy poczułam jego usta na swoich uśmiechnęłam się delikatnie. Zaczyna mnie się podobać całowanie. Niespodziewanie poczułam jak Leon delikatnie przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze a ja dopiero wtedy przypominam sobie co miałam zrobić. Rozchyliłam usta i wtedy jego język znalazł się w moich ustach. Nie do końca wiedziałam co mam zrobić więc dołączyłam swój. Nasze języki ocierały się o siebie wywołując u mnie dziwne uczucie dreszczy. Kiedyś uważałam to za niehigieniczne, ale teraz zmieniam zdanie. Ponownie odsunął się ode mnie a ja miałam ochotę jęknąć z niezadowolenia. Spodobało mnie się. I nie chodzi mi tylko o całowanie się z Leonem, a o samo całowanie też - Krótka lekcja z całowania zakończona - oznajmił uśmiechając się do mnie. Przygryzłam dolną wargę i patrząc na niego, uspokajałam swój oddech i szybsze tętno. Uśmiechnęłam się szeroko i nie czekając na nic rzuciłam się Leonowi na szyję mocno go przytulając a przy okazji szepcząc słowa podziękowania. 
***
Weszłam do szkoły po raz pierwszy ubrana w kwiecistą sukienkę i białe baletki. Jednak moje włosy wciąż związane były w wysoki kucyk a na nosie spoczywały okulary. W tej chwili pragnęłam odszukać wzrokiem Christiana, podejść do niego i porozmawiać. Przez połowę nocy myślałam o nim i tym jak się zachowałam. Widząc jego sylwetkę przy szafka, od razu ruszyłam w jego stronę nie zważając na to, że stoi ze swoimi kolegami. Na prawdę go lubię, podoba mnie się i nawet chyba coś do niego poczułam podczas tej randki. Kiedy mnie zauważył miałam wrażenie, że uśmiechnął się delikatnie. 
- Cześć, możemy porozmawiać? - zapytałam i  starałam panować nad moim drżącym głosem. Westchnął głośno i przeniósł wzrok na swoich kolegów. Widziałam kątem oka, że mierzą mnie wzrokiem i uśmiechają się cwanie. 
- Zostawimy was samych a wy pogadajcie - odezwał się jeden z nich ze śmiechem. Przełknęłam głośno ślinę, bo z każdą kolejną sekundą traciłam swoją i tak małą pewność siebie. Odeszli zostawiając nas samych i wtedy też wzrok Chrisa powrócił na mnie.
- Przepraszam, że wczoraj tak uciekłam - zaczęłam patrząc w jego oczy, które z jednej strony mnie onieśmielały a z drugiej zachwycały. 
- Myślałem, że zrobiłem coś źle - powiedział uroczo drapiąc się po karku. Zaśmiałam się z tego gestu i jego słów po czym kiwnąłem przecząco głową - Podobasz mnie się i sądziłem, że ja tobie też, ale po tym jak wczoraj uciekłaś zwątpiłem - dodał patrząc na mnie niepewnie. Poczułam niesamowite ciepło ogarniające moją wnętrze. Podobam mu się. Przygryzając dolną wargę przybliżyłam się do niego i utrzymując z nim kontakt wzrokowy niepewnym ruchem musnęłam delikatnie jego usta swoimi. Mimo iż pocałunek był krótki poczułam łaskotanie w podbrzuszu. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale po chwili uśmiechnął się.
- Ty też mnie się podobasz - powiedziałam już pewniejsza siebie i uśmiechnęłam się do niego. Ujął moją dłoń w swoją a po chwili splótł je razem.
***
- Musisz po prostu wyliczyć to ze wzoru - powiedziałam z uśmiechem pokazując odpowiedni wzór w książce z matematyki Chrisowi. To miłe z jego strony, że poprosił mnie o pomoc i wytłumaczenie zdań. A nawet zaproponował wspólną naukę w ramach randki. Całe szczęście, że dzisiaj akurat mój tato pojechał do dziadków za miasto więc mogłam go zaprosić do siebie. I zresztą spotykamy się dopiero przez tydzień więc to trochę za wcześnie abym narażała go na konfrontację z moim ojcem. Moja mama to co innego. Słysząc otwieranie drzwi frontowych odwróciłam się gwałtownie mając nadzieję, że to nie ojciec. I z jednej strony ucieszyłam się, że zobaczyłam sylwetkę Leona a z drugiej nie za bardzo, bo trochę przeszkadza. Wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w jego stronę.
- Leon, cieszę się, że przyszedłeś, ale jestem trochę zajęta - odezwałam się wkładając ręce do kieszeni swoich bladoróżowych spodni. Zerknął za mnie na kanapę i uśmiechnął się cwanie.
- Spokojnie, ja nie do ciebie - stwierdził po czym podszedł do kanapy, na której siedział mój chłopak i przywitał się z nim w typowy sposób dla chłopaków.
- To do kogo? - zapytałam zdziwiona, bo jedyna osoba mieszkającej w tym domu, do której oprócz mnie mógłby przyjść jest mój tato, ale skoro jego nie ma to do kogo mógłby przyjść.
- Do twojej mamy - odpowiedział i jak typowy Leon wziął kilka cukierków z miseczki leżącej na stoliku. Zawsze po jego wizycie muszę ich dokładać, bo pech chciał, że on i mój ojciec lubią te same cukierki. Zmarszczyłam brwi i podeszłam z powrotem do kanapy.
- Mojej mamy? - zdziwiłam się siadając na kanapie obok Chrisa. Kiwnął twierdząco głowa i zdjął z siebie swoją bluzę po czym jak zazwyczaj położył ją na fotelu. Wspominałam, że on czuje się u mnie w domu jak u siebie. I nie, nie przeszkadza mi to, bo ja u niego mam tak samo.
- Moja mama gdzieś wyszła i nie zrobiła mi obiadu tylko napisała karteczkę, że mam iść coś zjeść do was - wytłumaczył poprawiając sobie koszulkę. Uśmiechnęłam się kiwając głową.
- Mama jest w kuchni - oznajmiłam a widząc jego radość zaśmiałam się cicho pod nosem. Od razu bez słowa udał się do pomieszczenia, o którym wspomniałam - Wracamy do matematyki? - zapytałam uroczo patrząc na mojego chłopaka. Odwzajemnił uśmiech i kiwnął twierdząco głową.
***
Po raz pierwszy dobrowolnie rozpuściłam swoje włosy i za namową mojej mamy wyprostowałam je. Co prawda czuję się trochę niepewnie, ale czuję także, że Chrisowi się spodoba. Przejrzałam się jeszcze raz w lusterku po czym poprawiłam swoje okulary i wyszłam z łazienki. Za chwilę powinien przyjść mój chłopak i razem mamy iść do szkoły. Zazwyczaj jeżdżę samochodem z Leonem, ale wybaczy mi to. Usłyszałam pukanie do drzwi więc od razu niemal pobiegłam aby je otworzyć. Nie zdążył nic powiedzieć, bo moje usta przywarły do jego. Nie jestem pewna, ale chyba się uśmiechnął.
- Jesteś gotowa? - zapytał kiedy się od siebie odsunęliśmy. Posłałam mu uśmiech i wróciłam do salonu po torbę, którą wcześniej tam zostawiłam. Chwyciłam go za rękę i razem wyszliśmy z posesji mojego domu. Widząc Leona w samochodzie dotarło do mnie, że nie powiadomiłam go o tym, że z nim dzisiaj nie jadę. Uśmiechnęłam się w jego stronę i podeszłam do samochodu.
- Stwierdziliśmy, że przejdziemy się - oznajmiłam uśmiechając się do niego przepraszająco. Kiwnął głową, że rozumie po czym odpalił silnik.
- Kupić ci tą słodką bułkę, co zawsze? - zapytał zanim odjechał. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i energicznie kiwnęłam twierdząco głową - Z jagodami? - dodał i założył na nos okulary przeciwsłoneczne. Potwierdziłam kiwnięciem głowy i dopiero wtedy odjechał.
- Kiedyś myślałem, że jesteście razem - odezwał się Chris kiedy ruszyliśmy w stronę szkoły. Spojrzałam na niego zdziwiona a po chwili zaśmiałam się cicho.
- Ja i Leon? - chciałam się upewnić czy na pewno ma na myśli mnie i mojego przyjaciela od piaskownicy. Kiwnął twierdząco głową, wprowadzając mnie tym w zaskoczenie.
- Jesteście ze sobą strasznie blisko. Zresztą nie raz widziałem jak się przytulacie na korytarzu w szkole i wyglądaliście wtedy jakbyście byli w sobie zakochani - wytłumaczył a ja zaniemówiłam. Nigdy nie traktowałam Leona w ten sposób i nie pomyślałabym nawet, że ktoś można uznać nas za parę. Nawet nie miałam pojęcia, że tak się zachowujemy a przynajmniej tak wyglądamy.
- Jesteśmy ze sobą blisko, bo znamy się od małego. Wychowywaliśmy się raz i wiemy o sobie wszystko - wyjaśniłam patrząc na niego z uśmiechem - I w sumie nie wyobrażam sobie żeby go przy mnie nie było - dodałam kiedy to do mnie dotarło. On jest w każdym moim wspomnieniu i w całym moim życiu. Nie ma sytuacji, w której nie byłoby przy mnie Leona.
***
- I jak było na randce? - zapytała podekscytowana Francesca kiedy usiadłyśmy na ławce przed szkołą. Jest piękna pogoda i szkoda ją marnować na siedzenie na korytarzu szkolnym.
- Nie byliśmy na randce - odpowiedziałam trochę przygnębiona. Wyczułam na sobie jej zdziwione spojrzenie - W ostatniej chwili przypomniał sobie, że musi zrobić projekt na zaliczenie i zostaliśmy w domu - wytłumaczyłam bawiąc się książką, którą miałam ułożoną na kolanach.
- Czyli zamiast pójść do zoo, robiliście razem projekt do szkoły - analizowała moje słowa Francesca. Kiwnęłam twierdząco głową, na co ona się zaśmiała. Uderzyłam ją delikatnie w ramię, tak jak ona to zawsze robi kiedy Leon powie coś głupiego. W sumie to bardziej ja robiłam ten projekt, bo on nie wiedział jak to zrobić. Ale przynajmniej dzięki temu mój chłopaka nie zawali przedmiotu. I w tym momencie podszedł do nas trochę zdenerwowany Leona. Spojrzał raz na mnie a raz na Fran. Podrapał się nerwowo po karku i jakby się nad czymś zastanawiał patrzył na mnie.
- Chris nie jest z tobą do końca szczery - powiedział szybko obserwując mnie. Zmarszczyłam brwi i patrzyłam na niego jak na idiotę. Czy on właśnie sugeruje, że mój chłopak mnie okłamuje w jakieś sprawie? Znam Chrisa i wiem, że nie mógłby mnie oszukać.
- O czym ty mówisz? - zapytała Francesca zdziwiona słowami Leona. Jednak ja nie zareagowałam, bo jestem pewna co do Chrisa.
- To może zaboleć, ale on jest z Tobą, bo chce wykorzystać cię do poprawienia sobie stopni, żeby móc zagrać z finałach - wyjaśnił, na co się zaśmiałam.
- Skąd to niby wiesz? - zapytałam zdenerwowana. To, że jestem kujonem nie znaczy, że wszyscy chcą mnie wykorzystać abym pomogła mi poprawić oceny. Może nie jestem najpiękniejsza w szkole, ale to nie znaczy, że nie miałam prawa spodobać się Chrisowi.
- Słyszałem rozmowę Chrisa i jego kumpli - powiedział poważnie. Wstałam ze swojego miejsca i spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Miałam ochotę w tej chwili go uderzyć. Jest moim przyjacielem więc powinien chcieć mojego szczęścia. A właśnie taka jestem z Chrisem. Może chodzi mu o to, że nie spędzam z nimi tyle czasu co wcześniej.
- Nie kłam tylko po to żeby oczernić go w moich oczach - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Zmarszczył brwi przyglądając się mi. Chyba nie wierzył, że wypowiedziałam te słowa.
- Ty mówisz serio? - zapytał zaskoczony i zerknął na siedzącą na ławce Francescę.
- Uważasz, że jestem aż tak okropna, że nie mogę się podobać żadnemu chłopakowi - powiedziałam podniesionym głosem. Niestety nie jestem takim ideałem jak on i nie jestem popularna w szkole, ale liczy się także wnętrze, które Chris potrafił docenić wybierając mnie.
- Przecież dobrze wiesz, że tak nie jest - on także podniósł głos i spojrzał na mnie morderczym spojrzeniem. Kiwnęłam głową znudzona.
- Wiesz co nie wierzę Ci. Myślałam, że jesteś moim najlepszym przyjacielem a ty po prostu jesteś tak samo płytki jak każdy facet. Zwracasz uwagę tylko na wygląd i to czy dziewczyna jest zgrabna. Nie obchodzą cię uczucia innych, bo ważniejsze jest dla ciebie to abyś ty był szczęśliwy. Sądziłam, że cię znam, ale widocznie się pomyliłam. Nie odzywaj się do mnie więcej. I lepiej już idź - oznajmiłam patrząc mu prosto w oczy po czym usiadłam z powrotem na swoim miejscu obok Fran. Westchnął w sposób urażonego Leona a następnie odszedł od nas. Wyczułam na sobie zdziwione spojrzenie Francesci, ale zignorowałam to.
***
Uśmiechnęłam się widząc sylwetkę mojego chłopaka przed moim domem. Zabiera mnie dzisiaj na nasz drugą randkę i mam nadzieję,  że będzie idealnie. Pokazałam mu przez okna w kuchni aby poczekał jeszcze minutę i poszłam szybko do swojego pokoju po torebkę. Oczywiście jak zawsze musiałam spojrzeć w stronę pokoju Leona. Był w nim, ale w przeciwieństwie do mnie nie patrzył w stronę mojego okna. Zrobiło mnie się smutno, że nasze relacje się pogorszyły. Jednak to jego wina, że mówił takie głupoty i kłamstwa o moim chłopaku. Brunet zabrał ze swojego łóżka telefon po czym ubierając na siebie bluzę wyszedł z pokoju gasząc za sobą światło i zamykając drzwi. Otrząsnęłam się i tak jak on opuściłam swój pokój a następnie zeszłam do salonu. Korzystając z tego, że obok drzwi jest lustro, obejrzałam ponownie swój wygląd i dopiero wtedy wyszłam z domu. Mając na twarzy szeroki uśmiech ruszyłam w stronę chłopaka, który wyglądał całkiem dobrze. Przywitał się ze mną całując mnie w policzek a następnie skomplementował mój wygląd. Chyba ponownie się zarumieniłam. Do moich uszu dotarło trzaśnięcie drzwiami a po chwili na chodniku pod swoim domem pojawił się Leon. Zapewne wychodzi gdzieś ze swoimi kolegami z drużyny. Spojrzał na ekran swojego telefonu po czym ruszył w nasz stronę. W głębi duszy sądziłam, że podejdzie i przeprosi za to co mówił. Jednak moje oczekiwania zniknęły gdy przeszedł obok nas bez słowa. Nawet na nas nie spojrzał tylko robił coś na swoim telefonie. Zabolało mnie to. Nigdy nie przypuszczałam, że znajdziemy się w takiej sytuacji. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, których nie da się rozdzielić. W końcu znamy się od zawsze. On jest przy mnie a ja przy nim. Jak widać wszystko może się zdarzyć. Poczułam jak  Chris łapie mnie za dłoń,  co od razu wybudziło mnie z rozmyślań. Odwróciłam wzrok od oddalającej się sylwetki Leona na mojego chłopaka i posłałam mu szczery uśmiech. 
***
Minęły kolejne dni mojego związku z Chrisem. Wciąż nie rozmawiam z Leonem. Nie mam pojęcia jak to się stało. Odkąd powiedział a raczej skłamał na temat Chrisa jakoś nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Zresztą on ze mną chyba też. Nawet nie siedzi już ze mną na lekcjach tylko z Mattem ze swojej drużyny. I szczerze mówiąc tęsknię za nim, ale skłamał i to jeszcze w tak ważnej dla mnie sprawie.
- Idę pogadać z chłopakami - oznajmił Chris po czym pocałował mnie w policzek i uśmiechając się wrócił do szkoły. Odprowadziłam go wzrokiem a kiedy zniknął mi z pola widzenia przeniosłam wzrok na mojego chyba byłego przyjaciela, który siedział ze swoimi i jakby moimi znajomymi na murku. Uśmiechał się jak zawsze i rozmawiał o czymś z Damianem, gestykulując przy tym rękami. Od razu widząc jego ruchy na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Jednak kiedy zobaczył, że mój chłopak wszedł do szkoły od razu za nim poszedł. Mogłam się spodziewać, że on nie odpuści. Wstałam gwałtownie ze swojego miejsca i udałam się za nimi. Tym razem na prawdę mu coś zrobię. Widząc sylwetkę Verdasa skręcającą do korytarza, który prowadzi na salę gimnastyczną przyśpieszyłam kroku. Jednak zatrzymałam się kiedy wszedł do szatni chłopaków. I koniec z mojej interwencji. Nie lubię podsłuchiwać, ale chyba jestem do tego zmuszona. Stanęłam bliżej drzwi i natężyłam swój słuch.
- Nie denerwuj się tak - zaśmiał się Chris - Przecież nie zamierzam jej zranić, nie bawię się w takie gierki - dodał. I z jednej strony chciałam się uśmiechnąć a z drugiej zrobiło mnie się smutno. Czy on nie traktuje mnie tak poważnie jak jego? - Pobędę z nią jeszcze przez tydzień, napisze mi dwa wypracowania żebym poprawił ocenę a później zerwę z nią w łagodny sposób mówiąc, że nie pasujemy do siebie - wyjaśnił i w tej chwili obudził we mnie gniew. Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Zaraz ci przywalę - wysyczał przez zaciśnięte zęby Leon, za co mu dziękowałam w duszy. Pokłóciliśmy się, nie uwierzyłam w jego słowa i można powiedzieć, że obraziłam go mówiąc o nim takie rzeczy, a on mimo to broni mnie.
- Wyluzuj, ja też straciłem na reputacji chodząc z nią - powiedział a ja poczułam łzy w oczach a cały gniew gdzieś zniknął. Nabrałam powietrza do płuc i otworzyłam drzwi do męskiej szatni. Ich wzrok od razu skierował się na mnie.
- A ja myślałam, że mnie na prawdę lubisz - odezwałam się patrząc na Chrisa. Westchnął głośno i oparł ręce na biodrach. Miałam nadzieję, że teraz zaprzeczy i powie, że przez ten czas mnie polubił, ale wiem, że takie rzeczy dzieją się tylko w tych durnych komediach romantycznych.
- Bądźmy szczerzy jesteś miał i sympatyczna, ale nie mógłby być z taką kujonicą jak ty. Wole bardziej atrakcyjne dziewczyny i z wyższych półek - odpowiedział patrząc mi prosto w oczy. Poczułam jak po moich policzkach zaczynają spływać pojedyncze łzy. Jego słowa mnie zraniły i to bardzo. Nie musiałam długo czekać aż ramiona Leona oplotły moją drobną sylwetkę. Jednak po chwili odsunął się ode mnie i wymierzył cios temu dupkowi a następnie objął mnie ramieniem i wyprowadził z szatni. Jak ja mogłam nie uwierzyć mojemu najlepszemu przyjacielowi. Objęłam go mocniej w pasie i wtuliłam swoją twarz w jego tors. Nie chce żeby wszyscy widzieli, że płakałam.
***
- Przyniosłem ci twoje ulubione ciasteczka - oznajmił mój kochany przyjaciel wchodząc do mojego pokoju z paczką wcześniej wspomnianych smakołyków. Od wczorajszego dnia siedzę w swoim pokoju i po raz pierwszy w swoim życiu opuściłam szkołę. Od trzech lat miałam wzorową frekwencje. Nawet jak źle się czułam to byłam na lekcjach a jeden dupek sprawił, że cała moja praca poszła na marne. Brunet usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem po czym położył na moich nogach ciastka - Jeżeli ty ich nie zjesz to ja to zrobię - oznajmił, co wywołało u mnie cichy śmiech. Chwyciłam pudełko z ciastkami i otworzyłam je po czym ugryzłam jedno z ciastek.
- Czy ja na prawdę jestem taka okropna? - zapytałam niepewnie patrząc na niego kątem oka. Przez cały wczorajszy wieczór i dzisiejszy dzień zastanawiałam się nad tym jaka jest. Może powinnam się zmienić i stać się bardziej rozrywkowa. Powinnam się wyluzować, zacząć myśleć o czymś innym niż pracy domowej i zadanych projektach. Mam już osiemnaście lat i powinnam się zacząć tak zachowywać. Każdy weekend powinnam spędzać na imprezach, tańcząc z jakimiś nieznajomymi chłopakami w krótkiej spódniczce i dobrze się bawić. Poczułam dłoń Leona na swoim kolanie więc spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Okropna? Raczej powiedziałbym inna i wyjątkowa - stwierdził podnosząc mnie na duchu. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem - Nie znam dziewczyny, która zachwycałaby swoją inteligencją i urokiem jednocześnie - dodał uśmiechając się w moją stronę. Zawsze mogłam liczyć na słowa pocieszenia z jego strony. I chociaż nie do końca wierzę w ich prawdziwość miło, że tak uważa, przynajmniej on. Przytuliłam się do niego z całej siły.
- Przepraszam, że ci nie uwierzyłam - wyszeptałam nadal będąc w niego wtuloną - I wcale tak o Tobie nie myślę - dodałam wtulając się w niego jeszcze bardziej. Przetarł dłonią po moich plecach nie odzywając się. Odsunęłam się od niego aby móc spojrzeć na wyraz jego twarzy. Uśmiechał się, ale w jego oczach było widać, że zabolały go wtedy te moje słowa.
- Gdyby powiedział to ktoś inny nie przejąłbym się tym, ale powiedziałaś to ty, osoba, która mnie zna od dzieciństwa - odpowiedział a w jego głosie dało się wyczuć smutek. Spojrzał na mnie zawiedzionym wzrokiem i wstał ze swojego miejsca. Udał się w stronę drzwi wyjściowych z mojego pokoju, ale w porę go zatrzymałam. Nie pozwolę na to, abym znowu go straciła.
- Jesteś najwspanialszym chłopakiem jakiego znam. Nigdy o Tobie tak nie myślałam. Powiedziałam tak tylko dlatego, bo byłam zła. Nie panowałam nad tym co mówię i nawet sobie nie wyobrażasz jak później żałowałam tych wszystkich słów - mówiłam zdenerwowana patrząc mu prosto w oczy. Westchnął głośno i już chciał coś powiedzieć, ale zrobiłam pierwszy krok i przytuliłam się do niego najmocniej jak potrafiłam - Musisz mi wybaczyć - powiedziałam bliska płaczu. Nie chce go tracić. Jest najważniejszą osobą w moim życiu i potrzebuję go.
***
Przymknęłam oczy aby odsunąć od siebie myśl, która napatoczyła mnie się do głowy w nocy. Z jednej strony to jest głupie a z drugiej może to by pomogło w mojej przemianie. Może dzięki temu stałabym się pewniejsza siebie. Dzisiaj idąc szkolnym korytarzem usłyszałam nie miłe komentarze na swój temat. Dotyczyły sytuacji z Chrisem i wszyscy zastanawiali się, dlaczego Leon się ze mną zadaje. W końcu nie jestem zbyt atrakcyjna a już na pewno ciekawa i zabawna.
- Leon, jesteś moim przyjacielem, prawda? - zapytałam odrywając swoje spojrzenie od książki. Zaśmiał się na moje słowa i odwrócił wzrok od telefonu a skierował go na mnie.
- Przecież to wiesz - odpowiedział na moje dość oczywiste pytanie.
- I gdy cię o coś poproszę zrobisz to? - zapytałam ostrożnie dobierając słowa. Odsunął się na chwilę od biurka aby lepiej mnie widzieć. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie a on kiwnął twierdząco głową w związku z moim pytaniem. Nabrałam powietrza do płuc i wypuściłam je powoli chcąc opanować bicie swojego serca. Podniosłam głowę aby złapać kontakt wzrokowy z Leonem - Prześpij się ze mną - wypowiedziałam to na jednym tchu. Jego wyraz twarzy zmienił się natychmiastowo. Oszołomiony spojrzał na mnie i zamrugał kilkukrotnie powiekami.
- Co? - zapytał nadal będąc w szoku. Już chciałam się odezwać, ale ona wstał gwałtownie z miejsca - Nie, nie i jeszcze raz nie - odpowiedział na moją można powiedzieć prośbę. Wstałam szybko z łóżka i podeszłam do niego.
- Proszę cię, zrób to dla mnie - szepnęłam błagalnie łapiąc go za rękę, Spojrzał na mnie jak na idiotkę i pokiwał przecząco głową.
- Czy ty słyszysz o co mnie prosisz? - oburzył się chyba po raz pierwszy - Ty mnie prosisz o to żebym się z tobą przespał? - dodał marszcząc brwi a jego rękę wylądowała w jego włosach. Obrócił się do mnie plecami i zaczął nerwowo chodzić po moim pokoju.
- To przecież nic takiego - jęknęłam i usiadłam na brzegu łóżka. Spuściłam głowę i westchnęłam głośno. Z jego strony usłyszałam głośne prychnięcie więc podniosłam na niego wzrok.
- Nic takiego? Chcesz ze mną uprawiać seks! Całowanie to nic takiego, ale nie seks - podniósł głos i zaczął wymachiwać rękami jak to zazwyczaj robił kiedy się zdenerwował.
- Ufam ci i wiem, że nie zrobisz mi krzywdy - powiedziałam nadal próbując go przekonać. Chce to mieć już za sobą. Połowa dziewczyn w moim wieku już straciły dziewictwo, ale oczywiście muszę być inna. Zresztą chce się dowiedzieć jakie to uczucie. Chce się stać prawdziwą kobietą a zaważając na moje dotychczasowe kontakty z chłopakami, bez pomocy Leona musiałabym czekać wiecznie aby się nią stać.
- Doceniam to, ale powinnaś to zrobić z kimś kogo kochasz, na kim ci zależy i kiedy będziesz gotowa - wyjaśnił już trochę uspokojony. Podszedł do mnie i klęknął przede mną aby być na równi z moimi oczami. Spojrzał mi prosto w oczy i ujął moje dłonie w swoje.
- Zrób to ze mną, proszę - jęknęłam patrząc mu prosto w oczy. Przymknął oczy i wypuścił powoli powietrze zapewne chcąc się uspokoić. Pokiwał przecząco głowa a ja wyrwałam swoje ręce z jego uścisku. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do swojej szafy - W takim razie pójdę do jakiegoś klubu i zrobię to z jakimś kolesiem, którego tam poznam - stwierdziłam a raczej skłamałam. Nie mam zamiaru realizować tego co powiedziałam, chciałam tylko zmiękczyć go. Chce stracić dziewictwo, ale nie w tak płytki sposób.
- Żartujesz sobie? - zapytał podchodząc do mnie. Złapał mnie za ramiona i odwrócił w swoją stronę. Przybrałam poważny wyraz twarzy i kiwnęłam przecząco głową - Przecież ty taka nie jesteś - dodał chcąc mnie przekonać. Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się z powrotem w stronę szafy.
- A może właśnie chce taka być. Dość mam tego, że każdy uważa mnie za ułożoną dziewczynę, która całe dnie spędza z nosem w książkach i poza tobą nie ma innych znajomych - wyjaśniłam mu a raczej powiedziałam swoje myśli na głos. Z jego strony usłyszałam głośne westchnięcie.
- To, że się z kimś prześpisz nie zmieni Ciebie - oznajmił zrezygnowany, co przemilczałam. Może zmieni a może i nie. Chce to zrobić i jako mój przyjaciel powinien mnie w tym wspierać a nawet pomóc. Ponownie złapał mnie za ramiona zatrzymując w ten sam sposób możliwość moich ruchów - Będę tego żałował, ale zgadzam się - powiedział niechętnie wywołując u mnie szeroki uśmiech. Odwróciłam się do niego przodem i można powiedzieć rzuciłam się mu na szyję. Odsunęłam się od niego po chwili i przygryzłam dolną wargę.
- Zaczniesz?- zapytałam szeptem z delikatny uśmiechem. Zmarszczył brwi zdziwiony.
- Ale chcesz to zrobić teraz? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Kiwnęłam twierdząco głową trochę skrępowana, bo sądziłam, że tak to będzie wyglądało. On się zgodzi i od razu zaczniemy.
- Moich rodziców przecież nie ma i wrócą późno - przypominałam mu uśmiechając się niepewnie. Westchnął cicho i oblizał dolną wargę.
- Nie mamy zabezpieczenia - oznajmił odsuwając się ode mnie o krok. Kompletnie o tym zapomniałam. Przygryzłam dolną wargę i w tym momencie przypomniałam sobie, że ostatnio sprzątając szafkę w łazience znalazłam paczkę prezerwatyw zapewne mojego ojca. Wyszłam ze swojego pokoju i skierowałam się do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Przeszukałam odpowiednią półkę i widząc niebieskie opakowanie, uśmiechnęłam się do siebie. Obejrzałam się jeszcze w lustrze i szybkim ruchem obmyłam swoją twarz zimną wodą. Wytarłam ją w ręcznik i trzymając opakowanie w ręce wróciłam do swojego pokoju. Brunet siedział na moim łóżku i patrzył w ścianę bawiąc się nerwowo swoimi dłońmi.
- Violetta, to chyba nie jest jednak dobry pomysł - odezwał się kiedy mnie tylko zobaczył po czym wstał ze swojego miejsca. Przewróciłam oczami, zamknęłam za sobą drzwi na klucz i szybkim krokiem podeszłam do Leona. Rzuciłam opakowanie na łóżko i bez namysłu ujęłam jego twarz w swoje dłonie i przywarłam swoimi ustami do jego. Zawahał się, ale po chwili oddał pocałunek. Czuję się trochę nieswojo całując w ten sposób Leona, ale przywyknę. Poczułam jego dłoń na moich plecach, która powoli zaczęła sunąć w dół. Przysunął mnie do siebie bliżej i obrócił tak, że stałam tyłem do łóżka. Brunet językiem rozsunął moje wargi i wsunął swój język, tym samym łącząc swój język z moim. Delikatnie pchnął mnie do tyłu abym opadła na łóżko a sam ułożył się na mnie.
- Całkiem nieźle całujesz - stwierdził odsuwając się ode mnie. Zaśmiałam się na jego słowa i chyba zarumieniłam.
- Uczyłam się od najlepszych - odpowiedziałam można powiedzieć trochę z nim flirtując. Przy Leonie jakoś łatwiej mi jest się otworzyć i być pewniejszą siebie więc utrata z nim dziewictwa jest najlepszym rozwiązaniem. Uśmiechnął się do mnie i zmierzył mnie wzrokiem.
- Kontynuować? - zapytał wracając wzrokiem na moją twarz a konkretniej na oczy. Kiwnęłam twierdząco głową będąc tego pewną w prawie stu procentach - Może być na początku sztywno - oznajmił szeptem po czym się zaśmiał. Podniósł dłoń i jednym ruchem ściągnął z moich włosów gumkę, rozpuszczając tym samym moje włosy a następnie zdjął mi okulary i odłożył na szafkę nocną. Obserwowałam jego ruchy ze spokojem i niecierpliwością. Ponownie skupił swój wzrok na mnie i uśmiechnął się - Zdecydowanie lepiej ci bez okularów - powiedział, na co się zaśmiałam. Niepewnie uniosłam swoją dłoń i wplątałam palce w jego włosy po czym przyciągnęłam jego twarz do swojej aby złączyć ponownie nasze usta w jedność. Poczułam jego dłoń na materiale mojej bluzki, którą po chwili delikatnie uniósł do góry. Zaczął kciukiem zataczać jakieś wzroki przy moim biodrze. Po raz pierwszy poczułam jak po moim ciele rozchodzi się niesamowite ciepła a mimo to na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Odsunęłam się od niego na chwilę i niepewnie uniosłam ręce do góry aby mógł ściągnąć ze mnie koszulkę. Gdy moja koszulka znalazła się obok ponownie przysunęłam się do niego, ale tym razem jego usta wylądowały na mojej szyi, można powiedzieć pieszcząc ją. Odchyliłam lekko głowę do tyłu zafascynowana uczuciem jakie sprawia mi całując mnie w szyję. Niesiona tym uczuciem moje dłonie przeniosły się na jego koszulkę i zaczęłam ją podwijać, chcąc ją z niego ściągnąć. Ponownie się ode mnie odsunął i pomógł mi w pozbawieniu go górnej części ubrania.
- Czuję się dziwnie leżąc na tobie półnagiej - odezwał się po czym przeczesał swoją rękę włosy. Westchnęłam głośno przewracając oczami.
- Musisz tyle gadać? - zapytałam trochę zirytowana. Uśmiechnął się do mnie sztucznie i chcąc mi zrobić na złość zaczął mnie łaskotać. Nie znoszę łaskotek i on o tym wie więc ewidentnie zrobił to specjalnie. Jednak po chwili zbliżył swoje usta do mojego brzucha i złożył na nim kilka krótkich buziaków. Zaśmiałam się cicho i wplątałam dłonie w jego włosy. Jednak trudno jest przejść ze statusu przyjaciele do tymczasowych kochanków. Całując mój brzuch niepewnie zaczął odpinać guziki od moich spodni. Dopiero teraz zaczęłam się denerwować i docierał do mnie fakt, że będę uprawiać seks i to z moim przyjacielem, ale mimo to nie chce tego przerywać. Uniosłam delikatnie biodra do góry aby ułatwić Leonowi pozbycie się moich spodni. Słysząc jego śmiech od razu na niego spojrzałam zdziwiona.
- Majtki w truskawki - mówił ze śmiechem po czym odłożył a raczej rzucił moje spodnie na podłogę. Zrobiło mnie się trochę głupio - Całkiem urocze - dodał patrząc na mnie i tym samym powstrzymując śmiech. Uderzyłam go w ten jego umięśniony brzuch i zrobiłam obrażoną minę.
- Możesz kontynuować? - zapytałam trochę zirytowana. Nie odezwał się tylko przybliżył do mnie a jego usta wylądowały na moich. Czując jak jego dłoń bada moją talię, nabrałam pewności i zaczęłam błądzić dłońmi po jego umięśnionym torsie. Już teraz wiem, co te wszystkie dziewczyny w tym widzą. 
- Robi się coraz dziwniej - powiedział nie odsuwając się od moich ust. Gdybym nie miałam zamkniętych oczy zapewne przewróciłam bym nimi. Zdecydowanie za dużo mówi. Niech się lepiej skupi. Ponownie się ode mnie odsunął i spojrzał mi prosto w oczy po czym podrapał się zmieszany po policzku.
- Co? - zapytałam przestając wykonywać ruch dłońmi znajdującymi się na jego mięśniach brzucha. Odchrząknął cicho i zerknął ma moje piersi po czym ponownie powrócił na moją twarzy.
- Nie wiem czy mogę rozpiąć ci stanik - oznajmił zawstydzony. Zaśmiałam się i jakaś dziwna siła chwyciła jego dłonie i ułożyłam na moich piersiach. Sama się dziwię, że to robię, ale takie doświadczenie może zmienić coś w naszym zachowaniu, życiu i to będzie dobre wspomnienie. Już pewniejszy siebie wsunął dłoń pod moje plecy i odpisał mój biustonosz. Zbliżył swoje usta do nich i ponownie zaczął składać krótkie pocałunki w okolicach moich piersi, brzucha i bioder. Wyczułam, że w tych dolnych okolicach mojego ciała robi się mokro, a to chyba dobrze. Co jakiś czas jego palce zahaczały o materiał moich majtek, wywołując u mnie delikatny dreszcz podniecenia. A kiedy jego dłoń znalazłam się na moim czułym miejscu myślałam, że eksploduję. Pod wpływem tego uczucia ujęłam jego twarz w swoje dłonie i przywarły swoimi ustami do jego. Wyczułam z jego strony zdziwienie, ale po chwili oddał pocałunek a jego dłoń zaczęła wykonywać ruchy, doprowadzając mnie do szału. Przeniósł swoje usta na moją szyję i z każdą kolejną sekundą sunął nimi w dół. Kiedy znalazł się przy moim czułym miejscu zerkną na mnie i złapał za materiał moich majtek - To się robi naprawdę krępujące - odezwał się, co ponownie wywołało i mnie irytację. Zmroziłam go wzrokiem a on niepewnie zdjął ze mnie majtki. Właśnie leżę pod nim naga. Mój przyjaciel może mnie teraz oglądać w pełnej okazałości. Po jego minie widziałam, że nadal czuje się skrępowany. Podniosłam się i żeby rozluźnić go zaczęłam rozpinać jego spodnie. Trochę trzęsły mnie się ręce, ale próbowałam to maskować. Patrzył na mnie zdziwiony i nie ruszał się.
- O co ci chodzi? - zapytałam patrząc na niego już trochę zdenerwowana.
- Może o to, że chcesz uprawiać ze mną seks - odpowiedział jakby to było oczywiste. Westchnęłam głośno i przewróciłam oczami - Kurcze, jesteś moją przyjaciółką od urodzenia i nigdy nie sądziłem, że to nadejdzie  - dodał patrząc na mnie.
- To zapomnij o tym na chwile i zróbmy to - stwierdziłam i nie chcąc słuchać jego gadania, zbliżyłam się do niego i złączyłam nasze usta razem. Rozumiem go po części, bo też czuję się trochę dziwnie, ale jesteśmy też ludźmi a to normalne, że chłopak i dziewczyną chcą uprawiać seks. A u nas jest łatwiej, bo dobrze się znamy. Na szczęście oddał pocałunek i przeniósł swoje dłonie na moje pośladki po czym je ścisnął. Odsunęłam się gwałtownie od niego i spojrzałam zdziwiona.
- No co? Robię to co chciałaś - powiedział poważnie - Nie jesteś w tej chwili moją przyjaciółką tylko dziewczyną, z którą będę uprawiał seks - dodał i przywarł swoimi ustami do moich. Też tak potrafię. Zsunęłam z niego spodnie zostawiając bokserki. Ponownie położył się na mnie i zsunął swoją dłoń do mojego intymnego miejsca. Delikatnie zaczął masować moją kobiecość na co z moich ust wydobył się cichy jęk. Wplotłam dłonie w jego włosy i ponownie przycisnęłam jego usta do swoich jeszcze bardziej. Zjechał palcami trochę niżej i bardzo wolno wsunął jednego w moją kobiecość. Pod wpływem tego uczucia mojego biodra uniosły się do góry,  przez co jeszcze bardziej napierałam na jego dłoń. Dołączył do niego drugiego i zaczął niem ruszać, wsuwając i wysuwając je ze mnie. Z moich ust można usłyszeć stłumiony jęk, nad którym nie miałam panowania. Po krótkiej chwili wysuwa ze mnie swoje palce, co mnie nie zadowoliło. Zdziwiłam się kiedy odsunął się ode mnie a następnie wstał z łóżka. Już chciałam go zapytać co wyprawia, ale ona sięgnął po paczkę z zabezpieczeniem i odwracając się do mnie tyłem zdjął z siebie bokserki. Po chwili obrócił się do mnie z powrotem a ja widząc jego przyrodzenie wstrzymałam oddech. Zaczynam się trochę obawiać tego, że będzie bolało bardziej niż przypuszczam. Rozsunął moje nogi i klęknął między nimi.
- Zapytam ostatni raz - mówił powoli patrząc na mnie - Jesteś tego pewna? - zapytał poważnie. Przełknęłam ślinę i kiwnęłam twierdząco głową, po krótkiej chwili namysłu. Wypuścił powoli powietrze i schylił się po czym pocałował mnie w usta - Zaboli - wyszeptał mi w usta a ja po chwili poczułam jak jego członek delikatnie wsuwa się w moją kobiecość. Zacisnęłam zęby i zamknęłam oczy wstrzymując przy tym oddech. Wszedł jeszcze głębiej i dopiero wtedy doznałam niesamowitego bólu. Automatycznie z moich oczu poleciały pojedyncze łzy - Przerwać? - zapytał zaniepokojony i starł łzę, która swobodnie płynęła mi po policzku. Kiwnęłam przecząco głową i otworzyłam oczy aby na niego spojrzeć.
- Już jest dobrze - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo ból który wcześniej odczuwałam znikał z sekundy na sekundę. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie dając mu do zrozumienia aby kontynuował. Zbliżył się do moich ust i złożył na nich delikatny pocałunek a jego biodra wykonały kolejny ruch. Właśnie w taki sposobem straciłam dziewictwo ze swoim przyjacielem. Nie żałuję tego, bo uczucie jakie wtedy doznałam nie dość, że było niesamowite to zmieniło mnie i moje życie. Dosłownie.
***
Pewna siebie weszłam do szkoły i moim jedynym celem w tej chwili było wyjaśnienie sobie paru spraw z Chrisem. Czułam na sobie wzrok kilku osób, bo dzisiaj zdecydowanie nie jestem do siebie podobna. Ubrałam na siebie rozkloszowaną spódniczkę a do tego bluzeczkę kończącą się nad pępkiem. Zwykłe trampki zastąpiłam niewysokimi butami na koturnie. A dodatkowo zrobiłam sobie delikatny makijaż, dzięki któremu wyglądałam o wiele lepiej. Zmieniłam także swoje uczesanie. Kucyk zniknął a zawitały rozpuszczone lekko pofalowane włosy, które idealnie pasowały do moich rys twarzy. Widząc jego sylwetkę rozmawiającą z jakąś dziewczyną, moje zdeterminowanie jeszcze bardziej się zwiększyło. Nie czuję się zazdrosna, nawet szkoda mi jest tej dziewczyny.
- Ej, Chris - odezwałam się stając centralnie za jego plecami. Niechętnie odwrócił się w moją stronę a ja dopiero teraz mogłam zobaczyć jego twarz i rozwaloną wargę, którą zapewne dostał w nagrodę od Leona. Zmierzył mnie wzrokiem i widać było po jego minie, że się zdziwił.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytał znudzonym głosem. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i udałam skruszoną minę.
- Nic specjalnego tylko.. - przerwałam i moja dłoń wylądowała na jego policzku. Gwarantując mu nie tylko ból, ale zapewne ślad przez resztę dzisiejszego dnia. Nie interesowało mnie w tej chwili, że cios był tak silny, że mnie nawet ręka zabolała. Czułam jedynie satysfakcję. Żaden dupek nie będzie mnie wykorzystywał i krzywdził.
- Zgłupiałaś?! - krzyknął prawie na cały korytarz zwracając tym samym uwagę ludzi, którzy początkowo nie byli zainteresowani tą sytuacją, ale po jego krzyku patrzyli w naszą stronę.
- Zapomniałam to zrobić wtedy - odpowiedziałam uśmiechając się do niego sztucznie. Widząc, że chce coś powiedzieć odwróciłam się gwałtownie, zarzucając przy tym swoimi włosami i udałam się w stronę wyjścia ze szkoły. Jednak po drodze spotkałam swojego przyjaciela, który początkowo mnie nie poznał. Zmrużył oczy i zmierzył mnie wzrokiem z podobnym wyrazem twarzy co Chris tylko lepszym i to o wiele lepszym.
- Nie widzieliśmy się dwa dni a ty aż tak się zmieniłaś - stwierdził zaskoczony, na co się uśmiechnęłam. Po naszej wspólnej nocy postanowiliśmy się od siebie odseparować na weekend aby nie zrobiło się między nami dziwnie. Ja miałam czas aby coś w sobie zmienić a on zapewne był na kilku imprezach.
- I to jeszcze nie koniec zmian - oznajmiłam zadowolona i poprawiłam swoje włosy. Spojrzał na mnie tym swoim pouczającym wzrokiem i pokręcił przecząco głową.
- Wiesz, że nie musisz się zmieniać - powiedział poważnym tonem patrząc na mnie tymi swoimi szmaragdowymi oczami, które miały mnie przekonać do prawdziwości jego słów, ale jestem zbyt uparta i zdeterminowana do zmian w swoim życiu.
- Właśnie, że muszę i zacznę dzisiaj na twojej imprezie urodzinowej - stwierdziłam i uderzyłam go delikatnie w jego umięśniony brzuch, który miałam zaszczyt poznać z bliska. Zaśmiał się na mój gest i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Tylko nie przesadź z tymi zmianami - ostrzegł mnie rozbawiony. Przygryzłam dolną wargę i uśmiechnęłam się po czym przylgnęłam do jego torsu, przytulając się do niego w ten sposób.
- Mówiłam Ci już, że jesteś najlepszym przyjacielem na świecie - wyszeptałam radośnie mając twarz w jego koszuli. Zaśmiał się i przycisnął mnie do siebie.
- Może z sześć albo siedem razy - powiedział obojętnie - Dziennie - dodał podkreślając to słowo. Odsunęłam się od niego tak aby móc spojrzeć na jego twarz i posłałam mu szeroki uśmiech.
***
Moja głowa w tym momencie pulsowała jakby miała zaraz wybuchnąć. Nie miałam siły nawet otworzyć oczu a co dopiero spróbować się podnieść z wygodnego łóżka. Słyszałam, że ktoś wszedł do pokoju i co było okropne dla mojej pulsującej głowy. Czując na swojej twarzy promienie słońca miałam ochotę zabić tą osobę. Przyłożyłam sobie poduszkę do twarzy i jęknęłam głośno. A kiedy poczułam zapach perfum Leona na poduszce zwątpiłam czy aby na pewno jestem u siebie w pokoju. Z wielką niechęcią odkryłam swoją twarz i otworzyłam oczy. Od razu poraziło mnie słońce więc patrzenie było jeszcze trudniejsze.
- Czuje się jakbym miała umierać - jęknęłam powoli podnosząc się do pozycji siedząca a moja głowa w tym momencie zaczęła mnie boleć tysiąc razy bardziej. W odpowiedzi od mojego przyjaciela usłyszałam cichy śmiech. Usiadł na brzegu łóżka i podał mi szklankę z sokiem pomarańczowym a zaraz potem opakowanie z tabletkami zapewne na ból głowy - Dużo wczoraj wypiłam? - zapytałam i wsadziłam do buzi tabletkę po czym popiłam ją sokiem.
- A dużo pamiętasz z imprezy? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Zmarszczyłam brwi i zawstydzona pokiwałam przecząco głową. Moja pamieć odnośnie imprezy kończy się po wypiciu trzeciego drinka - Więc tak, dużo wypiłaś - zaśmiał się i odłożył na biurko opakowanie tabletek - Ale przynajmniej dobrze się bawiłaś z Mattem - dodał zerkając na mnie kątem oka. Zmarszczyłam brwi, co było złym pomysłem, bo poczułam ból w skroni.
- Co masz na myśli? - zapytałam szeptem i zaczęłam masować sobie skronie aby zmniejszyć ból - Chyba nie chcesz powiedzieć, że ja coś z nim - dodałam z nadzieją w głosie, że zaprzeczy moim głupim myślom. Uśmiechnął się w moją stronę i pokiwał przecząco głową.
- Tylko tańczyliście i rozmawialiście, ale widać było, że on oczekiwał czegoś innego - oznajmił poruszając zabawnie brwiami. Mimo iż nie miałam zbytnio siły uderzyłam go z pięści w ramię, ale to bardziej zabolało mnie niż jego. Nagle poczułam nieprzyjemne zamieszanie w moim brzuchu. Oparłam się głową o ramię Leona i złapałam się za brzuch. Obym tylko nie zaczęła wymiotować.
- Wiesz, co zostanę u ciebie dzisiaj dłużej - oznajmiłam szeptem i spojrzałam na niego, aby sprawdzić czy nie ma nic przeciwko. Kiwnął głową i pogłaskał mnie po głowie śmiejąc się - Przyniesiesz mi jakieś wygodniejsze ubranie z mojej szafy? - zapytałam robiąc przy tym prosząca minę. Westchnął głośno i niechętnie kiwnął twierdząco głową.
- Prześpij się jeszcze, może wytrzeźwiejesz do końca i weź prysznic, bo odrobinę śmierdzisz - stwierdził i pomógł mnie się położyć a sam podszedł do biurka i zabrał szklankę po soku i opakowanie tabletek przeciwbólowych. Zamknęłam oczy i chciałam spróbować zasnąć, ale tym razem czułam, że zamieszanie w moim brzuchu skończy się inaczej. Natychmiastowo wstałam z łóżka i jeszcze chwiejnym krokiem wyminęłam Leona po czym skierowałam się prosto do łazienki trzymając dłoń przy ustach.
***
 Wyszłam właśnie z gabinetu dyrektora szkoły. Musiałam podpisać kilka papierów związanych z zakończeniem szkoły. Za niecały miesiąc ostatecznie pożegnam się z tym budynkiem, nauczycielami, klasami i ludźmi z tej placówki. I co gorsza nie będę już chodzić do jednej klasy z Leonem i Fran a nawet do tej samej szkoły. Każdy z nas idzie na inny kierunek studiów w innym mieście. Ja wybieram się na studia psychologiczne, Leon wybrał kierunek sportowy a Francesca dziennikarstwo. Nie mam pojęcia jak ja sobie poradzę bez nich. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie i z całej siły przyciska do siebie.
- Dostałem! - krzyknął mi do ucha dobrze znany mi męski głos. Brunet potrząsną mną wciąż mnie do siebie przytulając. Zaśmiałam się głośno i poprosiłam aby mnie odstawił na podłogę, bo zaraz zwymiotuję przez ten jego mocny ścisk. Odwróciłam się w jego stronę a on cały tryskał radością. Pokazał mi kopertę z znaczkiem uczelni, którą wybrał a jego uśmiech był szerszy niż kiedykolwiek. Natomiast oczy błyszczały jak milion gwiazd. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo ponownie mnie do siebie przytulił. Roześmiałam się, chociaż ja pewnie podobnie się zachowam jak dostanę list od uczelni, na którą składałam papiery - Będę studiował w Berkeley, słonecznej Californii! - krzyknął i potrząsnął mną trzymając za ramiona. Jeszcze tyle radości w jednym człowieku nie widziałam - A dodatkowo dostałem stypendium sportowe - powiadomił wciąż się uśmiechając.
- Mówiłam, że marzenia się spełniają - odpowiedziałam zadowolona z tego, że miałam rację i z jego szczęścia. Odkąd pamiętam priorytetem w życiu Leona był sport. Od małego oglądał mecze w telewizji i utwierdzał mnie w przekonaniu, że kiedyś to ja będę oglądać jego grającego. A idąc na uczelnię taką jak Berkeley jest to ogromna szansa na to aby to jego marzenie się spełniło. Te jego godzinne treningi, zaangażowanie w grę i walka do końca nie pójdzie na marne. Chodziłam na każde jego mecze i widziałam jaki jest świetny. Jestem pewna, że poradzi sobie i zostanie w życiu kimś. Szkoda tylko, że będzie tak daleko ode mnie - Idziesz o tym powiedzieć rodzicom? - zapytałam uśmiechając się i obserwując wyraz jego twarzy. Kiwnął energicznie głową, przytulił mnie ponownie do siebie i delikatnie pocałował mnie w szyję. Po raz pierwszy poczułam w tym miejscu mrowienie. Odsunął się ode mnie i wziął głęboki oddech po czym wyszedł de szkoły. Odprowadziłam go wzrokiem mając na twarzy uśmiech.
***
 Chociaż na moich ustach wciąż widnieje uśmiech, nie jestem do końca szczęśliwa. Zakończenie roku szkolnego powinno mnie cieszyć, ale nie jeżeli jest to także ostatni dzień Leon w Buenos Aires. Na prawdę jestem z niego dumna i szczęśliwa, że wyjeżdża aby spełniać marzenia, ale ja czuję, że sobie bez niego nie poradzę. Wychowywaliśmy się razem, każde dnie spędzaliśmy bawiąc się ze sobą. Zawsze był obok mnie. Kiedy się wywróciłam na rowerze jako mała dziewczyna, on był pierwszy aby mnie pocieszyć. Gdy płakałam pierwszego dnia w przedszkolu, on siedział ze mną i chociaż nie lubił tego, to bawił się ze mną lalkami. Kiedy uczyłam się jazdy na rolkach, to on jechał obok mnie i trzymał mnie z rękę. Bronił mnie za każdym razem kiedy jakiś chłopak albo dziewczyna dokuczali mi w szkole. Siedział ze mną w ławce od pierwszej klasy podstawówki. On jest dla mnie jak moja druga połowa. Nie ma mnie bez niego.
- Też będę za tobą tęsknił - usłyszałam za sobą dobrze i uwielbiany przez mnie głos. Odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się, ale on wyczuł, że nie był to do końca szczery uśmiech.  Usiadł obok mnie na ławce w ogrodzie należącym wyłącznie do jego mamy i objął mnie ramieniem. Westchnęłam głośno i przeniosłam swoje spojrzenie na niego.
- Musisz tam jechać tak wcześnie? - zapytałam mając nadzieję, że jednak zmieni zdanie i zostanie jeszcze na okres wakacyjny i pojedzie tam dopiero jak będą zaczynały się zajęcia. Potarł dłonią o moje ramie i położył głowę na mojej po czym cicho westchnął.
- Chce pobyć tam przed rozpoczęciem studiów żeby zaaklimatyzować się z otoczeniem i przyswoić myśl, że mieszkam sam w tak dużym mieście - odpowiedział a ja po części rozumiałam jego decyzje. Sama planowałam pojechać do Stanford dwa tygodnie przed oficjalnym rozpoczęciem - Ale obiecuję ci, że odwiedzę cię jak najszybciej - dodał i ucałował mnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczułam przyjemne ciepło.
- Wszystko powoli się zmienia - szepnęłam obejmując go w pasie i przytulając się do niego jeszcze bardziej. Mimo iż nie widziałam jego twarzy, czułam, że się uśmiechnął.
- Rozdział się kończy, ale historia dopiero się zaczyna - oznajmił mając podbródek oparty na mojej głowie. Tylko co jeśli ja nie chce aby ten rozdział się tak zakończył. Aby historia miała dwie różne wersie. Co jeśli chciałabym aby tą historię tworzyliśmy razem - Być może będziemy rozdzieleni, ale mam nadzieję, że ty wiesz, ze będziesz ze mną gdziekolwiek nie idę - wyszeptał mi do ucha pochylają się delikatnie w moją stronę. Słysząc te słowa wtuliłam się w niego jeszcze mocniej i z całych sił powstrzymywałam się od rozpłakania.
***
Powoli zaczynałam pakować swoje rzeczy do kartonów. Mimo iż dopiero za dwa tygodnie będę wyjeżdżać chce mieć pewność, że niczego nie zapomnę. Chce spakować każdą rzecz, która ma dla mnie wartość sentymentalną, żeby nie zapomnieć o wspomnieniach i co najważniejsze o ludziach, z którymi przeżyłam te chwile. Westchnęłam głośno kiedy trafiłam na stare zdjęcie z dzieciństwa. Leon i ja przebrani za piratów. Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni moich spodni, zrobiłam cyfrowe zdjęcie wywołanego zdjęcia i wysłałam w wiadomości do Leona z podpisem. Usiadłam na chwilę na swoim łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Z dnia na dzień coraz mniej rzeczy znajdowało się w moim pokoju. Boje się, ale czasami po prostu trzeba być odważny. Trzeba być silnym. Nie można ulegać czarnym myślom, że się nie da rady. Trzeba wypędzić te diabły, które wpychają się do twojej głowy i próbują wzbudzić paniczny strach. Przesz naprzód, krok za krokiem, z nadzieją, że nawet jeśli się cofniesz, to tylko trochę, tak że kiedy znowu ruszysz przed siebie, szybko nadrobisz zaległości. Od razu kiedy poczułam wibracje mojego telefon chwyciłam go do ręki i odczytałam wiadomość od Leona. Wysłał mi swoje zdjęcie trzymającego w ręce to samo zdjęcie z dzieciństwa. Uśmiechnęłam się do siebie szeroko i wysłałam mu kilkanaście serduszek. Dosłownie w momencie kiedy chciałam zapytać czy ma chwilę aby porozmawiać na wideo czacie a nie przez telefon, on napisał to samo. Sięgnęłam po laptopa stojącego na biurku i włączyłam go a następnie uruchomiłam program i nawiązałam połączenie wideo z moim przyjacielem. Niecierpliwie czekałam aż pojawi mnie się obraz Leona na ekranie, a kiedy się wreszcie doczekałam mój uśmiech się powiększył a serce mocniej zabiło. Uśmiechał się jak zawsze, co dobrze wróżyło.
- Hej, Viola - przywitał się radośnie - W końcu mogę cię zobaczyć - dodał i nachylił się w stronę laptopa - Widzę zaczęłaś się już pakować - stwierdził a ja spojrzałam za siebie i kiwnęłam twierdząco głową.
- Wyjeżdżam dopiero za dwa tygodnie, ale zaczęłam już teraz aby niczego nie zapomnieć - wyjaśniłam i ułożyłam sobie laptopa na kolana żeby było mi wygodniej i mogłam lepiej widzieć jego uśmiechniętą twarzy.
- Typowa Violka - zaśmiał się i oparł o oparcie krzesła chyba kuchennego. Z tego co opowiadał Leon akademik, w którym pomieszkuje jest na wysokim poziomie umeblowania. Zresztą jego ojciec zrobiłby wszystko dla swojego jedynego syna. Dziwię się, że nie kupił mu tam mieszkania - A jak się bawisz beze mnie? - zapytał poruszając zabawnie brwiami. Westchnęłam głośno i spojrzałam na niego znudzonym wzrokiem. Dobrze wie, że się nie bawię tylko nudzę.
- Przecież znasz odpowiedź - jęknęłam i naciągnąłem rękaw swojego swetra. Przewrócił oczami po czym zmroził mnie wzrokiem. 
- Nie wychodzisz dzisiaj z Francescą? Rozmawiałem z nią z rana i mówiła, że wychodzi na imprezę i zabiera cię ze sobą -  odpowiedział po chwili i ponownie nachylił się w moją stronę. Tym razem to ja przewróciłam oczami i westchnęłam głośno.
- Proponowała mi to, ale odmówiłam - przyznałam się otwarcie. Jakoś nie mam teraz ochoty na wychodzenie na jakieś imprezy. Wciąż mam niemiłe wspomnienie z alkoholem po urodzinach Leona.
- Rozerwij się, bo jak cię znam, to kiedy pojedziesz na studia będziesz siedzieć w pokoju i uczuć się przez cały czas - stwierdził patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i posłałam mu mordercze spojrzenie. Może i ma racje, ale nie dam mu tej satysfakcji i nie przyznam mu racji.
- Leon, skończ rozmawiać ze swoją laską, bo wychodzimy! - krzyknął jak mnie się wydaje współlokator mojego przyjaciela. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc minę Leona.
- To nie jakaś laska z jaką ty masz zwyczaj się spotykać tylko to Violka - odpowiedział zdenerwowany Leon zwracając się do swojego kolegi. Zastanawiałam się czy mój przyjaciel mnie w pewnie sposób obraził czy raczej skomplementował.
- Czyli jest ładna - stwierdził ten jego kolega, na co mój przyjaciel się zaśmiał i posłał mu mordercze spojrzenie. Przełknęłam głośno ślinę, bo poczułam się urażona. Czyżby mój Leon przebywając tam zmienił się z wspaniałego człowieka na dupka?
- Ładna? - zapytał kpiąco. Miałam ochotę się rozpłakać i rozłączyć a następnie nigdy więcej z nim nie rozmawiać. Przecież zawsze powtarzał, że mam unikatową urodę i według niego należę do czołówki najładniejszych dziewczyn w szkole. Nie wierzyłam w jego słowa i teraz mam potwierdzenie, że dobrze robiłam - Violka jest śliczna a nie tylko ładna - dodał z przekonaniem w głosie. Odwrócił wzrok od swojego współlokatora i skierował go na mnie po czym się uśmiechnął do mnie. Od razu na mojej twarzy także powrócił uśmiech a ja miałam sobie za złe, że posadziłam go o takie coś. Jak mogłam zwątpić w mojego najlepszego przyjaciela. Po raz pierwszy zarumieniłam się na komplement ze strony Leona - Słyszałaś muszę iść, Violka - westchnął i zrobił smutną minkę - Ale jutro zadzwonię i pogadamy dłużej - dodał chcąc poprawić sobie i mi humor. Kiwnęłam głową, że rozumiem i pomachałam mu a następnie wysłałam ręką buziaka. Z uśmiechem na twarzy rozłączył się a ja znowu poczułam pustkę.
***
Od kilkunastu minut siedzę na brzegu wanny i ze łzami w oczach patrzę na przedmiot, który zrujnował moje życie. Nie dociera do mnie jak to się mogło stać. I czy to faktycznie jest możliwe. Nie sądziłam, że mnie to kiedykolwiek spotka. Dlaczego akurat teraz to się wydarzyło? I dlaczego dowiaduję się tego kilka dni przed wyjazdem na studia. Wytarłam mokre policzki i wyszłam z łazienki. Muszę jak najszybciej porozmawiać o tym z mamą. Wzięłam głęboki oddech i pchnęłam uchylone drzwi do sypialni moich rodziców. Moja rodzicielka widząc wyraz mojej twarzy od razu wstała ze swojego łóżka i podeszła do mnie.
- Violu, co się stało? - zapytała zdenerwowana a ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa tylko rozpłakałam się i przytuliłam do niej. Próbowałam mnie uspokoić pocierając swoją dłonią o moje plecy, ale to niestety nie pomogło. Nic mi nie pomoże - Skarbie, powiedz o co chodzi - szepnęła tym swoimi matczynym głosem. Odsunęłam się od niej i niepewnie wręczyłam jej przedmiot, który mnie zrujnował. Chwyciła go drżąca rękę i zaskoczona patrzyła na niego - Jesteś w ciąży - wyszeptała patrząc na mnie z przerażeniem. Kiwnęłam twierdząco głową i czułam jak po moich policzkach płyną łzy. Jestem o wiele za młoda aby zostać matką. Czekają na mnie studia - Kto jest ojcem? - zadała pytanie, którego się obawiałam. Po raz pierwszy w swoim życiu skłamałam mamie i pokiwałam głową informując ją w ten sposób, że nie wiem kto jest ojcem. Spałam tylko z jednym chłopakiem. Tylko jednemu się oddałam. Tylko problem jest jeden. To mój przyjaciel. Mieszka kilkadziesiąt kilometrów ode mnie. Dba o swoją przyszłość i zapewne nie chce mieć dziecka - O rany, Violu - mówiła ze smutkiem moja mama po czym przytuliła mnie do siebie. Czuję, że się na mnie zawiodła. Sama jestem zawiedziona sobą. Nie chce niszczyć przyszłości Leona. Wystarczy, że swoją zniszczyłam. Zresztą ja zmusiłam go to tego aby się ze mną przespał - Pójdziemy dla pewności do ginekologa - oznajmiła przytulając mnie do siebie. Położyłam podbródek na jej ramieniu.
- Przepraszam - szepnęłam do jej ucha łkając.
***
- To nie koniec świata, Violu - szepnęła moja mama siadając obok mnie na łóżku. Przymknęłam oczy chcąc powstrzymać płacz. Ginekolog potwierdził, że jestem w ciąży i to jest już początek dwunastego tygodnia. Czyli prawie trzeci miesiąc. A dokładnie tyle czasu minęło od tego jednego razu z Leonem. Tylko nie rozumiem jak to się mogło stać. Przecież się zabezpieczyliśmy.
- Ale ja miałam plany, mamo - szepnęłam i wytarłam nos chusteczką - Chciałam iść na studia, znaleźć dobrą pracę i dopiero wtedy myśleć o rodzinie - dokończyłam drżącym głosem. Zresztą nie dam sobie rady z dzieckiem. Nie mam doświadczenia, nigdy nie zajmowałam się małym dzieckiem a co dopiero kiedy będę je wychowywać i to sama.
- Pamiętaj, że masz wsparcie ode mnie i od taty - przypomniała mi wczorajszą poważną rozmowę z rodzicami. Złapała mnie za dłoń i zmusiła mnie do spojrzenie na nią. Posłała pocieszające spojrzenie i otarła płynące po moim policzku łzy - Leon także ci pomoże - dodała chcąc mnie jeszcze bardziej pocieszyć. Wyprostowałam się gwałtownie i pokiwałam przecząco głową.
- Nie, Leon nie może się o tym dowiedzieć - oznajmiłam stanowczo i wstałem ze swojego miejsca. Ze strony mojej mamy usłyszałam głośne westchnięcie.
- Dlaczego? To twój przyjaciel -  powiedziała zdziwiona moim zachowaniem. Oby się tylko nie domyśliła. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do półki, na której stało zdjęcie moje i Leona. Wzięłam je do ręki i przymknęłam na chwilę oczy.
- Nie chce żeby się na mnie zawiódł - skłamałam aby nie domyśliła się niczego. Znam swoją mamę i wiem, że zaraz będzie drążyć temat - I chce żeby nikt nie wiedział o tym, że jestem w ciąży - dodam odkładając zdjęcie z powrotem na półkę. Usłyszałam jej westchnięcie, dlatego odwróciłam się do niej przodem  - Nikt - podkreśliłam to słowo aby dać jej do zrozumienia, że ma nie mówić o tym nikomu a zwłaszcza mamie Leona, bo jak ona się dowie to gwarantowane jest to, że mój przyjaciel będzie wiedział na sto procent. Po jej minie wiem, że nie popiera mojej decyzji, ale musi ją uszanować.
***
W mojej głowie kłębi się tysiąc myśli na minutę a mój wzrok tępo wpatruję się w ekran laptopa i zastanawiam się czy zadzwonić na video czacie do Leona. Od dwóch miesięcy nie miałam z nim kontaktu i to z własnej woli. Obawiam się rozmowy z nim. Tłumaczenia dlaczego nie jestem na studiach tylko wciąż tkwię w Buenos Aires. Brakuje mi go z każdym dniem coraz bardziej. A świadomość, że wewnątrz mnie rozwija się dziecko, które jest częścią jego doprowadza mnie do szału. A wypytywanie rodziców na temat mojej ciąży jeszcze bardziej mnie denerwują. Zdaję sobie sprawę z tego, że kiedyś on się dowie, że mam dziecko, ale nie jestem do końca przekonana czy kiedykolwiek pozna czyje ono jest. Wzdrygnęłam się słysząc dźwięk dzwonka do drzwi. Zamknęłam laptopa i odłożyłam go na łóżko a sama zaciekawiona kto nas odwiedził wyjrzałam zza drwi od swojego pokoju. Spanikowałam widząc sylwetkę matki Leona, jednak ciekawość po co przyszła wygrała ze strachem, że może mnie zobaczyć.
- Napijesz się kawy? - zaproponowała jak zwykle moja matka. Rodzicielka mojego przyjaciele ochoczo kiwnęła głową i zajęła miejsce na kanapie w salonie - To co cię do mnie sprowadza? - zapytała z kuchni moja mama.
- Leon - wystarczyło, że usłyszałam jego imię a od razu poczułam gęsią skórkę na skórze. Przełknęłam cicho ślinę i natężyłam słuch aby słyszeć każde słowo.
- Coś się z nim stało? - wyczułam w głosie mojej mamy zmartwienie. Ona traktuje Leona jak członka naszej rodziny, jak swojego syna więc nie dziwię się, że zareagowała w taki sposób.
- Nic, tylko dzwonił do mnie i prosił aby porozmawiała z tobą i zapytała o Violettę - z jednej strony mnie ulżyło a z drugiej wciąż czułam panikę. Co jeśli moja mama zmięknie i wszystko powie - Mówił, że nie ma z nią kontaktu od ponad dwóch miesięcy i martwi się - dodała ściągając z siebie swoją jesienną kurtkę. Po usłyszeniu tych słów zrobiło mnie się ciepło na sercu. Wciąż o mnie pamięta i dodatkowo się martwi.
- Violetta, po prostu zapewne zajęta jest nauką - rozpoczęła swoje kłamstwo mama, za co dziękowałam jej w duszy, bo dobrze wiem, że nienawidzi kłamać a zwłaszcza kogoś bliskiego. Każdy oprócz moich rodziców myśli, że jestem na studiach i jestem zbyt zajęta nauką żeby skontaktować się z kimkolwiek. Jedynie z Fran raz na jakiś czas wymienię się e-mailem, w którym napisze kilka zmyślonych zdań co u mnie. Niestety na wiadomości od Leona nie potrafię odpowiedzieć. Czytam je i od razu zamykam, bo nie mam pojęcia co odpisać - Do nas też często nie dzwoni - dodała aby jej słowa były prawdziwsze - Zresztą znasz Violettę od dziecka i dobrze wiesz jak ważna jest dla niej nauka - zaśmiała się trochę sztucznie moja mama nadal przebywając w kuchni.
- Tak znam i wiem także, że nie przestałaby się odzywać z dnia na dzień do Leona, nawet jeśli zajęta jest nauką - odezwała się wtrącając swoje zdanie na ten temat rodzicielka mojego przyjaciela - Sama wiesz jak silna jest ich przyjaźń. Przecież oni nie mogli dnia wytrzymać bez siebie a teraz Violetta nie odzywa się do niego przez dwa miesiące - dodała czym wywołała u mojej mamy mieszane uczucia. A skąd to wiem? Bo idealnie widzę jej wyraz twarzy.
- Spróbuję się dzisiaj do niej dodzwonić i zapytam o wszystko - zapewniła ją moja mama uśmiechając się do Pani Verdas. Kobieta odwzajemniła go i sięgnęła po kubek z kawą. Westchnęłam głośno i najciszej jak się dało wróciłam do swojego  pokoju zamykając za sobą drzwi.
***
Po raz pierwszy od bardzo dawna nie tryskam radością na wieść, że jest Boże Narodzenie. Po prostu nie mam powodu aby się cieszyć. Odkąd pamiętam każdą wigilię spędzaliśmy z rodziną Verdas a co najważniejsze spędzałam je z Leonem. Wychodziliśmy o północy na miast i bez celu krążyliśmy po okolicy wspominając wydarzenia z ostatnich świąt. Co roku mój pokój przystrojony był światełkami i ozdobami świątecznymi a w tym roku nie mam w pokoju nawet głupiej małej choinki, bo nie mam zamiaru cieszyć się z tych świąt. Siedząc na swoim łóżku zauważyłam kątem oka, że w starym pokoju Leona zapaliło się światło. Zobaczyłam to dzięki lusterku, które stoi na komodzie i odbicie idealnie ukazuje mi jego pokoju. Ostrożnie wstałam z łóżka ciesząc się jednocześnie, że nie zapalałam światła w swoim pokoju. Podeszłam do okna i schowałam się za długą firanką tak aby mnie nie zobaczył. Rozglądał się po swoim pokoju z delikatnym uśmiechem na twarzy. Zmienił się. Wydoroślał i już nie do końca przypomina tego licealnego Leona. Nawet po jego sylwetce widać, że dorósł. Jest masywniejszy i jego ruchy są spokojniejsze. Uśmiechnęłam się pod nosem a w moich oczach zbierały się łzy. Położył swoja walizkę na idealnie zaścielone łóżko i odpiął zamek. Wyciągnął ze środka jakieś pudełko i odłożył je na komodę. I ku mojemu zaskoczeniu jego wzrok skierował się w stronę mojego pokoju a jego uśmiech zniknął z twarzy. Podszedł bliżej i oparł się o parapet. Przymknął na chwilę oczy  i głośno westchnął.
- Co się z tobą dzieje? - wyszeptał, ale bardzo dobrze usłyszałam te słowa. Widząc jego smutek miałam ochotę wyjść z ukrycia i wyjaśnić mu wszystko, ale mój zamiar został zażegnany przez matkę Leona, która weszła do jego pokoju.
- Nie będzie jej na święta - powiedziała a raczej przekazała mu informację od mojej mamy. Odwrócił się w jej stronę i nie musiałam widzieć jego twarzy aby wiedzieć, że był zdziwiony tą wiadomością.
- Jak to? - zapytał ze smutkiem w głosie - Miałem nadzieję, że w końcu się z nią zobaczę - westchnął i ponownie zerknął w stronę mojego okna. Poczułam na moim policzku swobodnie spływającą łzę. Ranie go, a to jest ostatnia rzecz jakiej bym chciała. Odsunęłam się do zasłony i oparłam się plecami o ścianę a moja dłoń powędrowała na mój brzuch, w którym rozwija się nasze dziecko. On mi tego nigdy nie wybaczy.
***
Niosąc średniej wielkości opakowane papierem świątecznym pudełko do swojego pokoju w moich oczach z każdym kolejnym krokiem zbierały się łzy. Właśnie został mi przekazany prezent od Leona, który był tutaj dzisiaj przed wigilią i dał go mamie aby mi go przekazała jeżeli wrócę w przerwie od studiów do domu. Zapaliłam lampę przy biurku i z zawahaniem zaczęłam rozpakowywać prezent. Na samym wierzchu ułożona była koperta z moim imieniem. Wczoraj za każdym razem kiedy pojawiał się u siebie w pokoju, stałam za zasłoną i obserwowałam go. Dobrze wiem, że to co jest zawarte w tym liście pisał wczoraj. Otworzyłam ją ze łzami w oczach po czym wyciągnęłam zapisaną jego pismem białą kartkę  i kompletnie zatraciłam się w treści listu
Droga Viola,
Zdecydowałem się napisać do Ciebie ten list, chociaż nie mam pewności, że w ogóle go przeczytasz. Mimo wszystko jest jakaś nadzieja. W mojej głowie jest milion pytań do ciebie, które pragną odpowiedzi. Nie rozumiem, co się takiego stało, że zerwałaś ze mną kontakt. Nie wyobrażasz sobie jak mi Cię brakuje, jak tęsknie za Tobą. Nawet twoim narzekaniem na samą siebie. Każdego dnia zastanawiam się czy wszystko u Ciebie w porządku, czy nic ci nie grozi. Wracając do Buenos Aires miałem nadzieję, że wreszcie się zobaczymy, że przytulę cię a po chwili nakrzyczę, że się nie odzywałaś. Jednak ty z niewyjaśnionych przyczyn nie przyjechałaś. Mam teraz spędzać święta bez ciebie? Jak ty to sobie wyobrażasz? Z kim będę spacerował po mieście i śpiewał świąteczne piosenki? Kto powstrzyma mnie przed jedzeniem dziesiątego kawałka ciasta?
Jeżeli przeczytasz ten list kiedykolwiek, odezwij się do mnie abym wiedział, że nic ci nie jest. 

Tęsknie,
Twój Leon.

Nie panowałam nad emocjami jakie mną targały. Z jednej strony miałam ochotę się uśmiechać przez to co napisał a z drugiej płakać, że doprowadziłam do takiej sytuacji. Odłożyłam na bok kartkę i zakryłam sobie usta ręką aby nie wybuchnąć płaczem. Przed jego wyjazdem na studia obawiałam się, że urwie ze mną kontakt i znajdzie sobie lepszych znajomych. A tymczasem sama odsunęłam się od niego. Raniąc nas oboje. Zajrzałam do pudełka i widząc bluzę z logo jego Uniwersytetu oraz jego nazwiskiem zaśmiałam się przez łzy. Kiedy ją wyciągnęłam i rozłożyłam wypadła mała karteczka. Od razu wzięłam ją do ręki i przeczytałam.  Chłopaki powiedzieli, że zgodnie z tradycją te bluzy noszą dziewczyny właścicieli, a skoro ja nie mam dziewczyny a ty jesteś dla mnie najważniejsza to stwierdziłem, że podaruje ją Tobie. Przybliżyłam do swoich nozdrzy bluzę i zatraciłam się zapachem perfum Leona. Specjalnie spryskał nimi bluzę aby mogła go czuć. Nie zważając na to, że wygniotę swoją kremową sukienkę nałożyłam prezent od niego. Jest o jakieś trzy rozmiaru za duża, ale mój już ciążowy brzuch idealnie to maskuje. Z każdym miesiącem robię się coraz większa i coraz bliżej do porodu a także nowego, dorosłego życia. Znając Leona wiedziałam, że to nie koniec prezentów. Ponownie zajrzałam do pudełka i widząc oryginalne perfumy Chanel miałam ochotę mentalnie go uderzyć. Zawsze marzyłam o nich, ale zdawałam sobie sprawę, że są strasznie drogie. Ostrożnie otworzyłam pudełko po czym wyciągnęłam flakonik i spryskałam sobie nadgarstek. Cudowny zapach. Jednak w tej chwili chce czuć tylko i wyłącznie zapach Leona, a raczej jego perfum. Ostatnim prezentem jaki przygotował dla mnie mój przyjaciel była dosyć duża ramka, w której znajdowały się pomniejszone nasze zdjęcia. Patrząc na nas na tych zdjęciach momentalnie po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Niespodziewanie usłyszałam dźwięki gitary, które dochodziły z pokoju Leona. Bez wahania wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do okna ponownie chowając się za zasłoną. W oczach miałam łzy a na twarzy uśmiech. Zaczął grać jedną z naszych ulubionych piosenek a ja w głowie miałam każdą chwilę spędzoną z nim. Już tak dawno nie słyszałam jak śpiewa. Od zawsze jego głos mnie uspokajał. Ułożyłam dłoń na swoim brzuchu a moja głowa oparła się o ścianę. Nie mam pojęcia co robić. W tej chwili chce mu wszystko powiedzieć, ale się boję. Strasznie się boję. Odeszłam od okna i podeszłam do łóżka po czym położyłam się i próbowałam zasnąć słuchając śpiewu Leona.
***
- Nie chcesz się z nim pożegnać? - zapytała moja mama stojąc za moim plecami w czasie kiedy ja obserwowałam jak Leona żegna się ze swoimi rodzicami i wkłada walizkę do taksówki. Odsunęłam się od okna i spojrzałam na nią obojętnie - Nie rozumiem twojego zachowania -  stwierdziła wpatrując się w mnie z uwagą. Westchnęłam głośno dając jej do zrozumienia, że nie mam ochoty rozmawiać znowu na ten temat. 
- Ważne, że ja rozumiem - odpowiedziałam zła po czym ruszyłam zdenerwowanym krokiem w stronę kuchni.
- Leon jest twoim przyjacielem od lat, dlaczego nie chcesz powiedzieć mu o tym wszystkim. Nie tęsknisz za nim? - uderzyła w mój czuły punkt. A te ciążowe hormony jeszcze bardziej utrudniały mi odpowiedź. Usiadłam na krzesełku przy wyspie kuchennej i ukryłam twarz w swoich dłoniach po czym rozpłakałam się. 
- Strasznie za nim tęsknię, ale nie mogę mu powiedzieć - powiedziałam płacząc i zdziwię się jeżeli moją mama zrozumiała cokolwiek z mojej wypowiedzi.
- Dlaczego? On prze...
- Bo się w nim zakochałam! - krzyknęłam przerywając jej. A słowa jakie wypowiedziałam dopiero po chwili do mnie dotarły. Na prawdę powiedziałam to na głos. I w ogóle dlaczego to powiedziałam. To nie może być prawda. One jest moim przyjacielem. Czy fakt, że będę miała z nim dziecko doprowadziło do tak silnego uczucia jakim go obdarzyłam. Moja matka od razu do mnie podeszła i przytulił do siebie.
*** 
Ostatni raz zajrzałam do torby chcąc się upewnić, że niczego nie zapomniałam spakować. Obawiam się tego wszystkiego, ale z drugiej strony ciesze się, że niedługo będzie po wszystkim. Jestem w ostatnim tygodniu ciąży i w każdej chwili dziecko może chcieć opuścić moje ciało. Podeszłam do lustra i uśmiechnęłam się do siebie a moja dłoń wylądowała na moim brzuchu.
- Już niedługo się zobaczymy - szepnęłam kierując swoje słowa do mojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Przez te miesiące kiedy nosiłam to dziecko pod swoim sercem, na prawdę je pokochałam. Już nie mogę się doczekać aż będę mogła je zobaczyć czy przytulić. Przeraża mnie tylko fakt, że wychowywać je będę sama i, że nigdy nie pozna swojego ojca. Poznać może pozna, ale nie będzie widziało, o tym że to jego ojciec.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć kim jest ojciec dziecka? - usłyszałam głos mojej mamy. Westchnęłam głośno, bo czuję, że rozpoczynamy kolejny raz tą samą rozmowę. Podeszłam do swojej torby, do której spakowałam już parę ubranek dla dziecka i potrzebne rzeczy dla siebie oraz parę pieluch. Lepiej być przygotowany.
- Bo to nie istotne - odpowiedziałam po chwili milczenia. Najważniejsze, że ja wiem kim jest ojciec dziecka. Nikt inny nie musi.
- A ojciec dziecko wie o ciąży? - ku mojemu zaskoczeniu zadała to pytanie. Jeszcze nigdy mnie o to nie pytała. Zawsze ważne dla niej było kim on jest. Podeszłam do swojej szafy i wyjęłam z niej kupioną specjalnie do porodu piżamę.
- Wie, ale nie chce mieć nic wspólnego ze mną ani z dzieckiem - skłamałam i według mnie wymyśliłam kłamstwo idealne, żeby dłużej nie wypytywała o niego ani o moje kontakty z nim. Niespodziewanie poczułam mocny skurcz. Niezbyt się nim przejęłam, bo już wcześniej się zdarzały. Tym razem był tylko odrobinę silniejszy, ale to normalne. Zaczęłam głęboko oddychać tak jak kazał mi mój lekarz prowadzący. Jednak tym razem musiałam usiąść, bo bolało bardziej niż przewidziałam. Czułam jak dziecko w środku zaczyna się ruszać a już po sekundzie poczułam na swoich nogach coś mokrego. Czyżby się zaczęło?
- Odeszły ci wody - oznajmiła mi przerażona mama i podeszła do mnie po czym powoli pomogła mi wstać z mojego łóżka - Jedziemy do szpitala - dodała i chcąc mnie pocieszyć uśmiechnęła się do mnie a na swoje ramie zarzuciła torbę z  rzeczami dziecka i moimi. Czując ponowny skurcz mój strach zwiększył się jeszcze bardziej. Za kilka godzin zacznę rodzic a później zostanę mamą. Oby to wszystko mnie nie przerosło.
***
Jedyne czego teraz pragnę to długi i spokojny sen. Jestem wykończona. Przez osiem godzin trwał poród a ból był okropny. Jednak kiedy w końcu usłyszałam ten upragniony płacz dziecka, cały ból poszedł w niepamięć. Niestety jeszcze nie widziałam swojego dziecka, bo od razu zabrali go na badania. Jedyna co wiem to, że to chłopczyk. Mam ochotę płakać ze szczęścia. Jestem przekonana, że jest śliczny. Nie mogę się doczekać aż w końcu przywiozą mi moje dziecko. Z nadzieją spojrzałam w stronę otwieranych drzwi do mojej sali, że to pielęgniarka, ale to moi rodzice.
- Jak się czujesz? - od razu zapytała moja mama uśmiechnięta od ucha do ucha. Uśmiechnęłam się delikatnie, bo zmęczenie opanowuje mnie coraz bardziej.
- Szczęśliwa - powiedziałam zgodnie z prawdą. Jestem szczęśliwa, że moje dziecko w końcu przyszło na świat i teraz będę mogła je przytulić i ucałować - Widzieliście go? - zapytałam z nadzieją w głosie. Moja matka spojrzała na ojca i szeroko się uśmiechając kiwnęła twierdząco głową. Usiadła na krześle obok mojego łóżka i ujęła moją dłoń w swoją.
- Jest śliczny - wzruszyła się nie mogąc przestać się uśmiechać - Ma taki malutki nosek i jest taki drobniutki - dodała mocniej ściskając moją dłoń - Nawet ojciec popłakał się na jego widok - zaśmiała się i spojrzała przez ramie na mojego ojca. Uśmiechnęłam się, bo nie sądziłam, że twardy German Castilo jest zdolny do łez.
- Kiedy będę mogła go zobaczyć? - zapytałam rozentuzjazmowana. Chce go w końcu móc przytulić do siebie i poznać. To moje dziecko a ja jeszcze nie widziała go na oczy.
- Własnie w tej chwili - odpowiedziała na moje pytanie wchodząca do sali pielęgniarka pchając specjalny przeźroczysty wózek dla noworodków. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i od razu podniosłam się delikatnie do pozycji siedzącej. Pielęgniarka ostrożnie wyjęła chłopczyka i ułożyła mi go na klatce piersiowej. Widząc tą drobną istotkę z moich oczu poleciały łzy. Jest prześliczny. Taki kruchy. Poprawiłam mu niebieską czapeczkę i szczelniej owinęłam go kocykiem. Ucałowałam go delikatnie w główkę i przytuliłam się do niego.
- Cześć kochanie - przywitałam się z nim nie mogąc powstrzymać ani uśmiechu ani łez szczęścia. Przejechałam palce po jego malutkiej rączce i wtedy on zacisnął swój uścisk. Jestem niesamowicie szczęśliwa. Ponowni pocałowałam go w główkę a on otworzył powoli oczy. Miałam ochotę się rozpłakać i tak się stało. Na twarzy miałam szeroki uśmiech a po policzkach spływały mi łzy. Widząc ich kolor, od razu przypomniał mnie się Leon. Odziedziczył oczy po swoim ojcu.
- Masz już dla niego imię? - zapytała moja mama wpatrując się w dziecko. Kiwnęłam twierdząco głową nie odrywając wzroku od małego.
- Oliver - odpowiedziałam uśmiechnięta. Od razu to imię pojawiło się w mojej głowie gdy tylko spojrzałam w jego śliczne oczy.
***
Od kilkunastu minut wpatruję się na telefon i na zmianę na laptopa. Zastanawiam się czy skontaktować się w końcu z Leonem. Codziennie patrząc na Olivera mam coraz większe wyrzuty sumienia, coraz bardziej mnie go brakuje. Tęsknie za nim z każdym kolejnym dniem bardziej. A uczucie jakie do niego kieruje wzmacnia się. Spojrzałam w stronę mojego łóżka, które obłożone było poduszkami a na środku leżał sobie spokojnie Oliver. Wstałam ze swojego miejsca i uśmiechając się podeszłam do łózka po czym usiadłam na skraju. Patrzył na mnie uśmiechając się delikatnie. Poprawiłam jego bluzeczkę, która się podwinęła i ostrożnie położyłam się obok niego. 
- Masz już miesiąc a wciąż jesteś taki malutki - szepnęłam wpatrując się w niego. Nawet lekarz pediatra, u którego byłam kilka dni temu powiedział, że jak na miesięczne dziecko jest mały. Ucałowałam go w główkę, na której było już coraz więcej brązowych włosków - A wiesz, że urodziłeś się tego samego dnia co twój tatuś - uśmiechnęłam się i pogłaskałam małego po brzuszku - Tylko ty urodziłeś się w innym miesiącu - dodałam wciąż się w niego wpatrując. Dopiero kiedy wypowiedziałam te słowa na głos zdałam sobie sprawę, że dzisiaj mój przyjaciel obchodzi swoje urodziny. Jeszcze nigdy nie obchodziliśmy urodzin osobno. Z mojej twarzy zniknął uśmiech i zastąpił go niestety smutek. Coraz częściej mam ochotę powiedzieć o wszystkim Leonowi, ale później dociera do mnie, że zmarnuje mu tym życie. On nie jest gotowy na dziecko. Ma swoje marzenia, które chce spełniać. Nie uważa, że nie nadawałby się na ojca, bo doskonale go znam i wiem, że byłby wspaniałym ojcem. Podniosłam się delikatnie ze swojego miejsca aby nie uderzyć ani zrobić krzywdy małemu po czym podeszłam do komody. Otworzyłam jedną z szuflad i wyciągnęłam z jej głębi schowane wcześniej zdjęcie. Nigdy nie sądziłam, że będę wstanie poczuć coś do swojego najlepszego przyjaciela. Jak widać los potrafi płatać nam figle.
- Zadzwonisz do niego? - usłyszałam głos swojej mamy. Wzdrygnęłam przestraszona, bo sądziłam, że nie ma jej w domu a tym bardziej, że będzie się tak skradać. Odłożyłam zdjęcie z powrotem do szuflady i powolnym ruchem zamknęłam ją kiwając przecząco głową, tym samym odpowiadając na pytanie zadane przez moją mamę - Dzisiaj ma urodziny - powiedziała zapewne chcąc mi przypomnieć. Spojrzałam w jej stronę i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Wiem o tym - powiedziałam ze złością. Jak mogła pomyśleć, że mogłam zapomnieć o tak ważniej dacie. Podeszła do mnie spokojnym krokiem i ułożyła swoją dłoń na moich mojej.
- Violu, proszę powiedz mi dlaczego nie chcesz się z nim kontaktować - po raz tysięczny zaczęła ten sam temat. Westchnęłam głośno, bo sądziłam, że mamy to już  za sobą, ale najwidoczniej dla niej nie. Zerknęłam kątem oka na leżącego na łóżku Olivera i nie chcąc utrzymywać kontaktu wzrokowego z mamą podeszłam do małego - To on jest ojcem - powiedziała a ja cała się spięłam na te słowa. W jednej chwili w moim gardle powstała wielka gula, która nie pozwoliła mi zaprzeczyć. Pomieszczenie opanowała cisza, dzięki czemu doskonale słyszałam jej kroki w swoją stronę. Położyła mi dłoń na ramieniu - Czemu nie powiedziałaś prawdy? - zapytała ze spokojem. Westchnęłam głośno i poczułam jak moje oczy się szkolą.
- To był tylko jeden raz - odpowiedziałam ze spuszczoną głową bawiąc się kawałkiem pościeli - Zresztą on był przeciwny i ja go do tego tak jakby zmusiłam - dodałam po czym podniosłam na nią gwałtownie głowę. Uśmiechnęła się do mnie pocieszająco i ułożyła swoją dłoń na moim policzku. Przytuliła mnie do siebie w geście pocieszenia - Zabezpieczyliśmy się a mimo to zaszłam w ciąże - wyjaśniłam, bo zapewne po jakimś czasie zapytałaby o to - Jak się okazało działają tylko w dziewięćdziesięciu procentach - dodałam ze złością.
- Musisz mu powiedzieć - oznajmiła mama. Natychmiastowo odsunęłam się do niej i pokiwałam przecząco głową. Mogłam się domyślić, że jak tylko wyznam prawdę mojej mamie będzie kazała mi powiedzieć o wszystkim Leonie - Jest ojcem i...
- Nie chce niszczyć mu życia - przerwałam jej zdenerwowanym i trochę podniesionym głosem. Nie interesuje mnie jej zdanie. Dla mnie najważniejsze jest szczęście Leona. To ja chciałam abyśmy się ze sobą przespali i to ja poniosę tego konsekwencje - Uszanuj moją decyzje i nie wtrącaj się - zakończyłam ten temat i spojrzałam na nią poważnie. Niechętnie kiwnęła twierdząco głowa po czym uśmiechnęła się w stronę Olivera.
- Jest podobny do niego - stwierdziła po czym zerknęła na mnie. Na moje twarzy pojawił się szeroki uśmiech słysząc te słowa. Ciesze się, że nie tylko ja tak uważam.
***
- Nareszcie - szepnęłam do siebie widząc, że mały w końcu zasnął i przestał płakać. Po raz pierwszy  zostałam z nim sama w domu na dłużej niż godzin, bo aż na cztery dni. Początkowo sobie radziłam, a on nie sprawiał żadnych problemów, ale dzisiaj jest z nim ciężko. Mały wciąż płakał chociaż go nakarmiłam i zmieniłam mu pieluszkę. Nawet śpiewałam mu kołysankę, którą zawsze śpiewa mu mama, ale to też nie pomagało. Wstałam z fotela i najostrożniej jak się tylko dałam odłożyłam go do łóżeczka. Przykryłam go kocykiem i uśmiechnęłam się do siebie, że dałam rade. Przeklęłam w myślach słysząc dzwonek do drzwi. Od razu spojrzałam na małego z nadzieją, że się nie obudził. A widząc, że wciąż ma zamknięte oczy odetchnęłam z ulgą. Ostatni raz rzuciłam na niego okiem i cicho wyszłam z mojego pokoju zostawiając drzwi otwarte w razie czego jakby się obudził i zaczął płakać. Jeżeli ten ktoś obudzi mi go i moje starania pójdą na marne, obiecuj, że uduszę. Słysząc ponownie dźwięk dzwonka przyśpieszyłam aby jak najszybciej znaleźć się przy drzwiach. Przekręciłam zamek i dopiero wtedy mogłam otworzyć drzwi. Jednak od razu pożałowałam, że to zrobiłam. Miałam ochotę w tej chwili zniknąć albo stać się niewidzialną.
- Leon - wyjąkałam wpatrując się w niego jak w ducha. Uśmiechnął się w sposób jaki uwielbiam.
- Czyli mnie pamiętasz -powiedziała z rozbawieniem w głosie, ale mnie nie za bardzo bawiła ta sytuacja. Chciałam się z nim spotkać i porozmawiać, ale nie w tym momencie. Miało to być spotkanie z daleko od mojego domu i co najważniejsze z daleka od małego - Wyjaśnisz mi co się dzieje? - zapytał poważnie i jego wzrok utkwił w moich oczach. I właśnie wtedy oboje usłyszeliśmy płacz Olivera. Spanikowana spojrzałam na górę a następnie na bruneta. Skołowany patrzył na mnie i kompletnie nie wiedział o co chodzi - Violett...
- To nie jest odpowiedni moment, Leon - przerwałam mu panikując i zanim zdążył mi odpowiedzieć zamknęłam mu drzwi przed nosem. Przymknęłam na chwile oczy i wzięłam głęboki oddech. Teraz jestem pewna, że on nie odpuści. Weszłam a raczej wbiegłam szybko na schody a następnie weszłam do swojego pokoju aby uspokoić małego.
- Dlaczego ciągle płaczesz? - zapytałam chociaż dobrze wiedziałam, że nie uzyskam od niego odpowiedzi. Wzięłam go na ręce i przytuliłam do siebie. Zaczęłam nim delikatnie kołysać i nucić jakąś piosenkę. Całe szczęście, że pozbyłam się Leona. Zatrzymałam gwałtownie ruchy. Nie zamknęłam drzwi na klucz. Odwróciłam się w stronę wejścia do mojego pokoju i chciałam udać się w stronę drzwi i je zamknąć, ale ujrzałam przed sobą Leona. Skołowany rozglądał się po moim pokoju a ja miałam ochotę się rozpłakać. Wątpię, żeby uwierzył, że to moje rodzeństwo, bo wszystkie rzeczy dziecka są w moim pokoju. Spojrzał na mnie i na dziecko a do mnie dotarło, że czas na szczerą rozmowę.
- Masz dziecko? - zapytał zdezorientowany. Ucałowałam małego w główkę, bo nadal płakał i chyba nie miał zamiaru się uspokoić. Kiwnęłam twierdząco w stronę Leona i widząc jego zaskoczenie podeszłam do niego bliżej. Otwierał usta aby coś powiedzieć, ale po jego minie widziałam, że nie miał pojęcia co - Dlatego się ze mną nie kontaktowałaś? - odezwał się po krótkiej chwili. Przytuliłam do siebie mocniej Olivera i jak za pomocą czarodziejskiej różdżki przestał płakać.
- Wyjaśnię ci to tylko daj mi chwile - postanowiłam nadal kołysząc małego. Zmierzył dziecko wzrokiem i niepewnie pokiwał twierdząco głową. Wciąż oszołomiony tym wszystkim wyszedł z mojego pokoju. Westchnęłam głośno i cała trzęsąc się w środku zaczęłam usypiać ponownie Olivera.
***
Zamknęłam ostrożnie drzwi do swojego pokoju i cichym krokiem udałam się w stronę salonu, gdzie powinien być Leon o ile nie uciekł. A może jednak wolałabym aby uciekł, wtedy przynajmniej nie musiałabym mówić mu prawdy. Nabrałam nerwowo powietrza i wciąż panikując zeszłam na dół po schodach. Siedział na kanapie i wpatrywał się w jeden punkt przed sobą. Cała zestresowana zajęłam miejsce obok niego. Skupiłam na nim swój wzrok i milcząc po prostu na niego patrzyłam.
- Masz dziecko - odezwał się jako pierwszy nadal na mnie nie patrząc. Uśmiechnęłam się pod nosem i chciałam powiedzieć, że my mamy dziecko, ale nie chce wpędzać go w jeszcze większy szok - Jak? - zapytał i dopiero wtedy spojrzał na mnie. Od razu moje serce zabiło mocniej kiedy spojrzałam w jego szmaragdowe tęczówki. 
- Wpadka - odpowiedziałam na jego pytanie zgodnie z prawdą. Dostrzegłam w jego spojrzeniu, coś na kształt rozczarowania, ale nie miałam pojęcia czy tym, że zaszłam w ciąże czy może dlatego, że mu o tym nie powiedziałam. Wpatrywał się we mnie nie dowierzając w to co powiedziałam. Odwrócił w jednej chwili ode mnie wzrok po czym gwałtownie wstał z kanapy.
- Jak mogłaś mi o ty nie powiedzieć? - zapytał podniesionym głosem i z pretensjami - Jestem twoim przyjacielem - dodał wywołując u mnie jeszcze większe poczucie winy niż te, które gościło we mnie dotychczas.
- Bałam Ci się o tym powiedzieć - oznajmiłam patrząc na jego sylwetkę. Spojrzał na mnie natychmiastowo ze złością - Nie chciałam żebyś się na mnie zwiódł - szepnęłam spuszczając głowę aby nie patrzeć na jego zawiedziony wyraz twarzą. Po chwili poczułam jak kuca przede mną i ujmuje moje dłonie w swoje.
- Zawiodłaś mnie tym, że mi nie powiedziałaś - powiedział już spokojnym tonem. Przełknęłam głośno ślinę i niepewnie podniosłam na niego swoje spojrzenie. Posłał mi delikatny uśmiech i bez słowa przytulił mnie do siebie. Od razu odwzajemniłam jego uścisk a czując ponownie jego bliskość czułam się szczęśliwa - Martwiłem się o Ciebie - wyszeptał mi do ucha a jego ciepły oddech muskał moją skórę na szyi. Odsunął się ode mnie na wyciągniecie ramion po czym spojrzał mi w oczy - Pisałem do ciebie codziennie, dzwoniłem a ty nie dawałaś znaku życia. Nawet twoja mama twierdziła, że nic nie wie. Wystraszyłaś mnie - oznajmił mówiąc to spokojnym tonem, ale wzrokiem prawie mnie zabijał - Sądziłem, że coś ci się stało albo wpadłaś w jakieś nieodpowiednie towarzystwo - mówił a mnie z każdą sekundą jeszcze bardziej zżerały wyrzuty sumienia. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak będzie się przejmował moim losem - W końcu nie wytrzymałem i pojechałem pod twoją uczelnie, ale nigdzie nie mogłem cie zastać wiec poszedłem do dziekanatu a tam okazało się, że na uczelni nie ma nikogo takiego jak Violetta Castillo - wytłumaczył pocierając swoją dłonią o moje ramie. Uśmiechnęłam się do niego po czym spuściłam głowę - I takim sposobem jestem tutaj - zakończył ze śmiechem. Nie wytrzymując przytuliłam się do niego i mimo iż się powstrzymywałam z moich oczu poleciały łzy.
- Przepraszam Cie, za to - wyszeptałam mocząc łzami jego ramie - Tak bardzo za tobą tęskniłam - dodałam mocniej się w niego wtulając. Zaśmiał się na moje słowa i także mnie do siebie mocniej przytulił. On nawet sobie nie wyobraża jak bardzo brakowało mi jego obecności.
- Wybacz, że cie o to zapytam, ale kto jest ojcem? - odezwał się przerywając cisze i odsunął się ode mnie tak aby móc na mnie spojrzeć. Przetarłam mokre policzki wierzchem swojej dłoni i utkwiłam spojrzenie w jego oczach.
- Nie będziesz zły i nie wściekniesz się na mnie? - zapytałam ze skruchą, na co on posłał mi tylko delikatny uśmiech i pokiwał przecząco głową. Wzięłam głęboki oddech i złapałam go za rękę. Nie wiem czy chce aby wiedział, ale skoro już jesteśmy ze sobą szczerzy i rozmawiamy, to powinnam się przyznać, zresztą drugiej takiej okazji mogę nie mieć. Przełknęłam głośno ślinę razem z gulą, która chciała utrudnić wypowiedzenie mnie tych słów - Ty nim jesteś, Leon - powiedziałam dokładnie obserwując każdy minimetr jego twarzy. Chociaż prawdziwe uczucia wyczytałam dzięki jego oczom. Nie był zadowolony z mojej odpowiedzi. Gwałtownie zabrał swoje dłonie z mojego uścisku po czym patrząc na mnie ze złością i przerażaniem odsuwał się ode mnie powoli. Popełniłam błąd. Ogromny błąd. Stracę go teraz bezpowrotnie. Otworzył lekko buzie jakby chciał coś powiedzieć i wplótł swoje dłonie we włosy.
- Jestem ojcem! - krzyknął aż się wzdrygnęłam. Bałam się podnieść swoje spojrzenie na niego więc wpatrywałam się w dywan. Słysząc jego śmiech zdezorientowana jednak na niego spojrzałam, co było błędem, bo jego wzrok mnie mordował. Chciałam coś powiedzieć, ale zanim wymyśliłam co on udał się w stronę drzwi wyjściowych. Od razu wstałam z miejsca aby go zatrzyma, ale usłyszałam głośne trzaśniecie drzwiami. Wplotłam dłonie w swoje włosy i wybuchłam płaczem.
***
 Od wczoraj nie odbiera ode mnie telefonów. W sumie nie rozumiem czemu miałby to zrobić. Ja nie robiłam tego przez rok. Teraz rozumiem jak on się czuł. Martwię się o niego bardziej niż kiedykolwiek. Nie wrócił do domu, bo jak zahipnotyzowana wpatruję się w okno jego pokoju od kilku godzin. Otuliłam się bardziej kocem i spojrzałam na ekran telefonu z nadzieją, że może wysłał mi jakąś wiadomość. Złudna nadzieja. Wiedziałam, że ta wiadomość nim wstrząśnie. Dlatego mniej więcej nie chciałam mu o tym mówić. On mnie za to do końca życia będzie nienawidzić. Choćby nie wiem jakie miał wielkie i dobre serce nie wybaczy mi. Może gdyby mi na nim nie zależało i gdybym go nie kochała miałabym gdzieś czy ma do mnie urazę. Wstałam ze swojego miejsca słysząc dzwonek go drzwi. W duchu modliłam się aby to był Leon i na prawdę chciałabym aby przyszedł nakrzyczał na mnie, powiedział, że jestem egoistką, ale najważniejsze, że wiedziałabym iż nic mu się nie stało i jest cały i zdrowy. I po raz pierwszy od tych kilku godzin odczułam ulgę. Nie zawracałam sobie głowy zbędnymi słowami tylko od razu go do siebie przytuliłam. Nawet jeżeli jest na mnie zły i przyszedł mi powiedzieć, że nie chce mnie więcej widzieć, to i tak cieszę się, że tutaj jest. Delikatnie i niepewnie objął mnie w pasie po czym także do siebie przytulił. Odsunęłam się od niego i spojrzałam na jego wyraz twarzy. Patrzył na mnie po raz pierwszy w życiu obojętnym wzrokiem. Bolało mnie to, ale zasłużyłam sobie na to.
- Dlaczego to przede mną zataiłaś? - zapytał opanowanym głosem, ale jego wzrok wyrażał co innego. Jeszcze nigdy nie widziałam w jego oczach takiej złości. Spuściłam głowę nie chcąc utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego po czym złapałam go za rękę i można powiedzieć wciągnęłam do środka. Zamknęłam za nim drzwi i zaprowadziłam go do salonu. Usiadłam na kanapie obok niego. Czułam na sobie jego spojrzenie.
- Nie chciałam rujnować ci życia - odpowiedziałam na jego pytanie. Zaśmiał się z irytacją w głosie na moją odpowiedź - Zawsze chciałeś tam studiować a wiadomość o dziecku zniszczyła by wszystko - dodałam i podniosłam na niego swoje spojrzenie. Wpatrywał się w mnie jakby chciał przejrzeć mnie na wylot i rozszyfrować to dlaczego tak się zachowałam.
- I nie miałaś zamiaru nigdy mi o tym powiedzieć? - zapytał jakby ze smutkiem i złością. Automatycznie odwróciłam od niego wzroki i zamilkłam. Poczułam jak wstaje z kanapy i głośno wzdycha. Znając Leona zacznie teraz chodzić nerwowo po salonie od jednej strony stolika do drugiej. Kiedyś lubiłam patrzeć na niego jak tak krążył, ale tylko dlatego, że to nie ja byłam powodem. Westchnęłam głośno i utkwiłam na nim spojrzenie.
- Zrozum chciałam żebyś miał normalne życie i spełnił swoje marzenia - powiedziałam zwracając na siebie jego uwagę i zatrzymując go w miejscu. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na mnie zdenerwowany.
- A co z twoimi marzeniami? Studiami? - zapytał oskarżycielsko mordując mnie wzrokiem. Przełknęłam głośno ślinę i z nerwów zaczęłam bawić się materiałem swojej koszulki.
- Początkowo żałowałam, że tak to się potoczyło, ale teraz mając przy sobie Olivera jestem szczęśliwa i na prawdę nie żałuję, że nie poszłam na studia - powiedziałam zgodnie z prawdą. Pierwsze miesiące ciąży były ciężkie. Przejmowałam się wszystkim. Ale im bliżej porodu tym bardziej się cieszyłam i przekonywałam o tym, że dobrze zrobiłam. Brunet delikatnie uśmiechnął się pod nosem, co mnie zdziwiło i jednocześnie ucieszyło.
- Oliver? - upewnił się czy dobrze usłyszał. Przygryzłam dolną wargę i kiwnęłam twierdząco głową. Istnieją trzy powodu, dla których nasze dziecko ma tak na imię. Pierwszy jest oczywiście kolor jego oczu. Drugim natomiast fakt, że tak ma na drugie imię Leona a trzecim i ostatnim to wspomnienie naszego wspólnego pieska w dzieciństwie. Może to trochę głupie, że dziecko nazywa się jak pies, ale dla nas nie był tylko zwykłym zwierzakiem. Był naszym przyjacielem i do tej pory pamiętam jak rozpaczaliśmy kiedy potrącił go samochód. Wstałam ze swojego miejsca i spojrzałam na Leona z nadzieją w oczach.
- Chcesz go poznać? - zapytałam niepewnie delikatnie się uśmiechając. Jestem w stu procentach przekonana, że jeśli tylko go ujrzy od razu pokocha go tak bardzo jak ja. Kiwnął twierdząco głową i spojrzał na schody. Podeszłam do niego i ujęłam jego dłoń w swoją po czym pociągnęłam go do swojego pokoju gdzie spał Oliver. Otworzyłam cicho drzwi i weszłam do środka po czym od razu podeszłam do łóżeczka. Uśmiechnęłam się widząc to małą istotkę. Skierowałam swoje spojrzenie na Leona, który z delikatnym uśmiechem patrzył na niego.
***
- Na pewno? - zapytał trochę przestraszony Leon. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i kiwnęłam twierdząco głową. Usiadł na skraju mojego łóżka po czym spojrzał na mnie. Ostrożnie podałam mu Olivera na ręce a sama po chwili usiadłam obok bruneta.
- Na ile zostajesz? - zapytałam aby zacząć jakiś temat między nami a jedyne czego w tej chwili chciałam to dowiedzieć się jak długo będzie z nami.
- Planowałem zostać na kilka dnia, ale teraz sam nie wiem i chyba zostanę na dłużej - odpowiedział nie patrząc na mnie tylko na dziecko. Uśmiechnął się do niego i złapał go za jego drobną rączkę. Natomiast moje spojrzenie co chwile kierowało się na twarz Leona.
- A co z zajęciami? - przypomniałam mu, bo sądząc po jego minie w tej chwili zapomniał o wszystkim co go otacza. Taki właśnie jest Leona. Jak się czymś zafascynuje to nic go nie interesuje poza swoim zafascynowaniem. Możliwe jest nawet, że w tej chwili nawet nie pamięta jak się nazywa. Już nie raz tak miał i wiem, że wkrótce mu to przejdzie. 
- Nie uciekną - odpowiedział na moje pytanie, czym mnie zdenerwował. Gwałtownie odwróciłam się do niego całym ciałem i spojrzałam z morderczym wzrokiem. Nie pozwolę mu aby zaniedbał studia. Starał się aby dostać się na tą uczelnię i nie może tego tak o zmarnować. Wyczuł na sobie mój wzrok więc także na mnie spojrzał a widząc moją minę westchnął głośno - Daj spokój Violetta, to tylko kilka tygodni - dodał a ja zdziwiłam się i zdenerwowałam jednocześnie.
- Tygodni?! - zapytałam dla pewności uniesionym głosem. Ponownie westchnął i powrócił wzrokiem na małego, który trzymał swoją małą rączką jego palec.
- Chce spędzić trochę czasu z Tobą i jak się okazało swoim synem - odpowiedział spokojnym głosem, ale wyczułam w jego ostatnich słowach trochę pretensji do mnie dlatego, że nic mu nie powiedziałam na ten temat. Mogłabym się dalej kłócić na ten temat, ale wiem, że nie ma najmniejszej  opcji abym wygrała. Jest uparty i to on decyduje. Przecież nie mogę go na siłę wsadzić do samolotu. Spuściłam głowę i zamilkłam, chociaż miałam dużo do powiedzenia - Zastanawiam się jak mam powiedzieć o tym swoim rodzicom - zaczął wzdychając. Przełknęłam głośno ślinę, bo sama obawiam się jak na to wszystko zareagują jego rodzice. Nagle dowiedzą się, że ich syn sam jest ojcem - No chyba, że oni o tym wiedzą - dodał po chwili spoglądając na mnie ze złością. Pewnie przez jeszcze kilka miesięcy będzie miał mi za złe, że mu nie powiedziałam i przy najbliższej okazji kiedy on coś zatai wypomni mi to. I to nie będzie jeden raz, bo zapewne będzie to robił kilka razy.
- Nikt nie wie oprócz moich rodziców i ciebie - powiedziałam beznamiętnie. Nie lubię kiedy taki jest w stosunku do mnie. Zawsze to on coś nabroił i płacił za to, ale teraz najwyraźniej przyszła kolej na mnie. Tylko, że ja nabroiłam dużo bardziej niż on kiedykolwiek. Posłał mi sztuczny uśmiech i powrócił wzrokiem na Olivera.
***
Włożyłam małego do wózka i przykryłam go kocykiem. Podniosłam wzrok na Leona, który z nerwów strzelał palcami, czego wręcz nienawidzę, ale domyślam się, że robi to specjalnie. Po raz kolejny dzisiejszego dnia posłał mi sztuczny uśmiech i ponownie strzelił tymi palcami utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Ewidentnie robi to specjalnie.  
- Wiesz już co im powiesz? - zapytałam i otworzyłam drzwi po czym wyjechałam wózkiem z domu. Pomógł mi znieść go ze schodków i wyprostował się patrząc na mnie. 
- Powiem im prawdę, bo w przeciwieństwie co do niektórych potrafię to zrobić - odpowiedział na moje pytanie z pretensjami. Zaczyna się. Myślałam, że to stanie się trochę później, ale jak widać on nie potrafi sobie odpuścić. Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę jego domu, który był zaraz obok mojego więc nie musieliśmy iść w jakąś daleką podróż. Otworzył drzwi do swojego domu po czym wpuścił mnie pierwszą. Doskonale wiedziałam gdzie teraz będą jego rodzice. Przez całą ciążę i po porodzie obserwowałam ich aby czasem nie zobaczyli mnie z brzuchem czy z dzieckiem. Jednak pomyliłam się kiedy w korytarzu pojawiła się pani Verdas. Zmierzyła mnie wzrokiem a następnie spojrzała na wózek a na jej twarzy pojawił się strach.
- O co chodzi? - zapytałam spanikowana. Spojrzałam na stojącego obok mnie Leona, który wpatrywał się w swoją mamę. Odchrząknął głośno i nerwowo podrapał się po policzku.
- Viola, ma dziecko - odpowiedział i spojrzał na mnie. Jego mam otworzyła szerzej oczy na jego słowa. Brunet zaśmiał się nerwowo jak to miał w swoim stylu kiedy mówił o czyś swojej mamie a wiedział, że się zdenerwuje - Ze mną - dodał, co już kompletnie dobiło jego mamę. Po jego słowach zakryła sobie usta ręką i podeszła do nas bliżej. Wspominałam, że Leona zawsze bał się swojej mamy, bo to jednocześnie najukochańsza kobieta na świecie i najbardziej ostra - Przysięgam, że nic o tym nie wiedziałem - wytłumaczył się unosząc lekko ręce w geście obrony - Dowiedziałem się o tym wczoraj, bo przez ten cały czas ukrywała to przede mną - wkopał mnie chcąc całą winę zrzucić na mnie. Pani Verdas nigdy nie podniosła ręki na niego, a on i tak boi się jej bardziej niż swojego ojca. W końcu każdą karę jaką dostał była od niej. To ona zazwyczaj na niego krzyczy i prawi mu kazania. I to właśnie ta kobieta kazała mu przez godzinę stać na deszczu, bo nie posłuchał jej i nie posprzątał w domu tak jak go prosiła. Zabawnie było wtedy patrzeć przez okno na moknącego w jego ogrodzie Leona. Kobieta ostrożnie zajrzał do wózka a kiedy ujrzała małego uśmiechnęła się do siebie.
- Jak się nazywa? - zapytała tym swoim przyjemnym głosem.
- Oliver - odpowiedziałam wywołując u niej jeszcze większy uśmiech. Wiedziałam, że gdy jego mama ujrzy małego od razu jej złość zniknie.
- Jest uroczy - wyszeptała i pogłaskała go po jego główce. Spojrzała na mnie z uśmiechem a następnie odwróciła się w stronę Leona - A z tobą jeszcze nie skończyłam - warknęła w jego stronę, na co się wzdrygnął. Odsunął się o krok do tyłu i schował ręce do kieszeni spodni. Miałam ochotę się zaśmiać widząc jego poważną minę. Zabawne, że nawet kiedy ja zrobię coś złego i tak cała wina jest jego i to on będzie słuchał krzyków pani Verdas. Posłał mi mordercze spojrzenie, które skwitowałam uśmiechem.
***
- Prezent gwiazdkowy to przyjęłaś, ale zadzwonić do mnie nie mogłaś - odezwał się widząc swoją bluzę z uniwersytetu na moim krześle. Odwróciłem się od łóżeczka Olivera i spojrzałam na niego znudzonym i poirytowanym wzrokiem. Gdybym miała coś pod ręką przyrzekam rzuciłabym w niego tym. Ponownie posłał mi mordercze spojrzenie i w dalszym ciągu rozglądał się po moim pokoju.
- Możesz już sobie darować - poprosiłam gdyż to jego wypominanie mi trwa już jakieś pięć dni bez przerwy. Nic innego nie mówi tylko nawiązuje do tego, że nie odzywałam się do niego, nie powiedziałam mu o dziecku i miałam go kompletnie gdzieś.
- Nie, nie mogę - odpowiedział złośliwie i wziął do ręki mój notatnik, którego poza mną nikt nie może dotykać. Zrobił to specjalnie, bo wie jak mnie to zdenerwuje. Bez krępacji otworzył go i zaczął sobie czytać. Zacisnęłam dłonie w pięści i już chciałam coś mu powiedzieć, ale odezwał się pierwszy - A i dzięki za życzenia urodzinowe, przyjaciółko - dodała a raczej znowu mi wypomniał, nie patrząc na mnie tylko przeglądając kartki notatniku. Wyczułam w ostatnim słowie kpinę, ale to zapewne tylko dlatego, że jest zły.
- Chciałam wtedy do ciebie zadzwonić, ale spanikowałam - powiedziałam zdenerwowanym głosem. Nie będzie mi zarzucał, że zapomniałam o jego urodzinach. Zaśmiał się na moje słowa, co mnie zdziwiło więc od razu podniosłam na niego swoje spojrzenie.
- To śmieszne, bo wtedy przez cały dzień czekałem tylko i wyłącznie na życzenia od ciebie a co dostałem głupią ciszę jak za każdym razem kiedy chciałem się z tobą skontaktować - wyznał zdenerwowany tym razem patrząc na mnie. Wplotłam ręce w swoje włosy i zacisnęłam powieki nie chcąc się przy nim rozpłakać. Nabrałam powietrza i wypuściłam je powoli aby się opanować. Rozluźniłam dłonie i otworzyłam oczy aby spojrzeć na niego.  
- Chcesz prawdę! - krzyknęłam a raczej podniosłam swój głos. Nie będę żałować tego co powiem, nawet jeśli nasze kontakty zmienią się jeszcze bardziej a on będzie chciał mnie widywać tyko podczas spaceru z Oliverem.
- A potrafisz mówić prawdę? - zapytał po raz kolejny z kpiną w głosie. Zacisnęłam mocniej szczękę, bo zaczyna przesadzać. Podeszłam do niego bliżej tak, że stałam od niego jakieś dwa kroki. Spojrzałam w jego oczy i wtedy nabrałam jeszcze więcej odwagi.
- Nie dzwoniłam do ciebie ani nie chciałam się z tobą kontaktować tylko dlatego, że się bałam. I nie chodził mi tylko o ciążę. Bałam się tego, co do ciebie poczułam, że przestałam traktować się jak swojego przyjaciela. Urwałam z Tobą kontakt, bo uważałam, że tak będzie lepiej. Przestanę darzyć cię uczuciem, którym nie powinnam i wszystko będzie w porządku. Nie przewidziałam jednak tego, że wtedy jeszcze bardziej będę za Tobą tęsknić - powiedziałam zdenerwowana na niego z podniesionym głosem. Chciał prawdy to ją dostał i nie obchodzi mnie, co zrobi z tą informacją. Patrzył na mnie zszokowanym tym co właśnie powiedziałam. Nie tego się spodziewał. Trudno. To już nie moja sprawa. Może zrobić z tą informacją co chce. Nigdy nawet nie marzyłam, że on odwzajemni moje uczucia, nawet jeżeli mamy razem dziecko. Nie robiłam sobie nadziei więc to, że mnie odrzuci nie zrani mnie aż tak bardzo. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem dziewczyną w jego typie. Okulary, brak gustu i charakter nudny jak słownik ortograficzny. Kto by taką chciał? Żaden a zwłaszcza Leon.
- I przestałaś? - zapytał niepewnie patrząc na mnie. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i prychnęłam na jego słowa. W tej chwili nawet ja nie poznaję siebie. Jeszcze nigdy nie byłam taka pewna siebie nawet przy Leonie.
- A jak myślisz? - odpowiedziałam pytanie na pytanie. Głupie pytanie, głupia odpowiedź. Kiedyś to była jego specjalność, ale jak widać pozmieniało się co nieco. Podrapał się nerwowo po policzku, na co przewróciłam oczami - Nie obawiaj się nie oczekuję niczego od ciebie - powiedziałam obojętnie po czym nie chcąc spotkać się z nim wzrokiem odwróciłam się w stronę łóżeczka Olivera. Jednak zdążyłam zrobić tylko jeden krok, bo odwrócił mnie w swoją stronę i zamknął moje ciało w swoim uścisku. Westchnęłam głośno nie odwzajemniając jego uścisku - Nie potrzebuję twojej litość - powiedziałam po czym odepchnęłam go od siebie, a raczej próbowałam, bo on ponownie mnie do siebie przyciągnął.
- To, że jestem na ciebie zły nie znaczy, że przestało mi na tobie zależeć - oznajmił i jego dłoń wylądowała na tyle mojej głowy. Przycisnął mnie do siebie mocniej. Jego słowa zmniejszyły trochę moją złość więc także objęłam go. Przyznam brakowało mi tych jego uścisków przez te kilka dni kiedy się na mnie złości i dogadywał mi. Odsunął się ode mnie powoli i skanował moją twarz ze zmarszczonymi brwiami. 
- Nie czujesz tego co ja, prawda? - odezwałam się zanim on to zrobił. Przeniósł spojrzenie na moje oczy. Chce po prostu znać odpowiedź. Nie liczę, że zaprzeczy moim słowom. Takie historie dzieją się tylko w tych głupich książkach, które przeczytałam podczas ciąży.
- Mogę spróbować to poczuć - powiedział delikatnie się do mnie uśmiechając. Zaśmiałam się cicho pod nosem i pokiwałam przecząco głową odsuwając się od niego.
- To tak nie działa Leon, albo czujesz to, albo nie - odpowiedziałam nie patrząc na niego tylko odwróciłam spojrzenie w stronę Olivera - Nie musisz mnie uszczęśliwiać na siłę - dodałam pewniejszym głosem powracając na niego wzrokiem. Uśmiechnął się do mnie szeroko i złapał mnie za ramiona.
- Wiesz, że zawsze to robiłem, zawsze chciałem abyś była szczęśliwa - mówił śmiejąc się. Przewróciłam oczami, bo to co on mówi jest głupsze niż się mogłam po nim spodziewać - Kocham Cię jak przyjaciółkę i to tylko kwestia czasu aż zacznę w inny sposób - dodał. A sądziłam, że głupszych słów z jego ust nie usłyszę. Zaśmiałam się głośno odsuwając od niego. Jestem pewna, że mówi to wszystko dlatego, że mamy razem dziecko i nie chce sprawić mi przykrości. Zawsze starał się nie ranić dziewczyn. Kiedyś spotykał się z dziewczyną, która kompletnie mu się nie podobała, ale ona była w nim zakochana więc nie chciał jej ranić i spotykał się z nią przez dwa miesiące aż w końcu to ona z nim zerwała. Dlaczego? Do tej pory nie wiem tego ani ja a nawet Leon.
- Znowu wypiłeś lecznicze zioła swojej mamy i gadasz takie głupoty? - zapytałam ze śmiechem aby rozluźnić trochę atmosferę między nami. Nie pierwszy raz Leon zamiast wypić zwykłą herbatę wziął jakieś zioła swojej mamy, po których gada własnie takie lub podobne głupoty. Ten człowiek jest niesamowicie dziwny i w pewnie sposób walnięty. W końcu to on w drugiej klasie podstawówki bał się przejść obok drzewa, bo może na nim być wiewiórka i go zaatakować. Niektóre bajki brał zbyt poważnie. Ale w końcu za to go polubiłam a nawet pokochałam. Był inny od reszty chłopaków i w sumie nadal jest. Czasami zastanawiam się jak ja przez te wszystkie lata z nim wytrzymałam.
- Zawsze lubiłem cię bardziej od innych dziewczyn - wyznał ponownie robiąc krok w moją stronę. Czyli wciąż siedzimy w tym temacie. Westchnęłam głośno na jego słowa. Normalne, że lubił mnie bardziej w końcu się przyjaźnimy - Może wystarczy, że będę patrzył na ciebie inaczej niż zazwyczaj - kontynuował, upewniając mnie, że jednak wypił tą herbatę ziołową. Nie mam siły się odzywać i wybijać mu z głowy tego głupiego pomysłu, bo jak moc ziół przestanie działać sam zrozumie i da sobie spokój. Podszedł jeszcze bliżej i powolnym ruchem zdjął mi okulary po czym odłożył je na moje łóżko - Nigdy ich nie lubiłem - oznajmił wpatrując się we mnie - I chociaż wyglądasz w nich uroczo to one tylko ukrywają piękno twoich oczu - mówił zbliżając się do mnie. Wypił więcej tych ziół niż mnie się wydawało. Chociaż ten jego tekst o moich oczach trochę mnie złamał. Zdecydowanie wie jak poderwać dziewczynę. Rozpuścił mojego warkocza uwalniając moje włosy. Uśmiechnął się i ułożył mi je. Co on odwala? Ułożył swoją dłoń na moim policzku i zbliżył się do moich ust.
- Leon, nie musisz tego robić - wyszeptałam zanim zdążył złączyć nasze usta. Uśmiechnął się delikatnie i spojrzał mi w oczy.
- Nie muszę, ale chce - odpowiedział głębokim głosem, którego jeszcze nigdy nie słyszałam. Zerknął na moje usta i zbliżył do swoich. Nie pocałował mnie tylko delikatnie dotknął swoją dolną wargą mojej - Na prawdę tego chce - szepnął jakby do siebie i dopiero wtedy złożył na moich ustach pocałunek. Objął mnie drugą dłonią w tali i przysunął do siebie. Czując dziwny przypływ energii odwzajemniłam jego pocałunek a moje dłonie powędrowały na jego szyję. Tym razem całował mnie zupełnie inaczej. To nie był zwykły pocałunek jak wtedy kiedy mnie uczył. Ten zawierał uczucie, namiętność i w pewnym stopniu pożądanie. Nigdy nie przypuszczałam, że będzie się całować w taki sposób z moim przyjacielem. Przyznam, że raz o tym fantazjowałam we śnie. Wplotłam jedną dłoń w jego włosy i czując ich miękkość moje kąciku ust delikatnie się uniosły do góry.
***
Wyjęłam małego z wózka i zajęłam miejsce na ławce obok Leona. Po raz pierwszy wyszłam z Oliverem na spacer. Zawsze siedziałam z nim tylko u nas w ogrodzie. Za wszelką cenę nie chciałam aby ktokolwiek się dowiedział, że mam dziecko. Jednym powodem był Leon a drugiem fakt, że bałam się co powiedzą o mnie inni ludzie. Usadziłam sobie Olivera na kolanach tak aby opierał się o mnie plecami. Przeczytałam w jednej książce, że kolory i ruch dobrze działają na rozwój dziecka. A im szybciej zacznie się rozwijać umysłowo tym lepiej. Spojrzałam w stronę Leona, który od dwóch dni jest chyba moim chłopakiem. Wciąż uważam, że on to robi tylko żeby mnie uszczęśliwić i ze względu na dziecko. Zresztą trudno będzie przejść z przyjaciół do ludzi, którzy się ze sobą spotykają. Jednak znam nas i wiem, że nawet jeśli nam nie wyjdzie nie zniszczymy przyjaźni  między nami. Zbyt długo się znamy i nasza więź jest mocniejsza żeby zwykła próba bycia razem to zniszczyła. Co prawda jeszcze nie zachowujemy się jak typowa para, która ukazuje sobie uczucia na każdym kroku. Jesteśmy na początkowym etapie związku. I szczerze od pocałunku w moim pokoju jeszcze nie zdarzyła się okazja abyśmy pocałowali się w usta.
- Wygłaszasz sobie monolog w głowie? - zapytał z cichym śmiechem Leona przerywając ciszę między nami. Spojrzałam na niego zdezorientowana, bo kompletnie nie rozumiałam o co mu może chodzić - Patrzysz się przed siebie i robisz miny jakbyś rozmawiała ze sobą w głowie - dodał wyjaśniając mi co miał na myśli. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i szturchnęłam go ramieniem. Pocałował mnie w policzek po czym uśmiechnął się w stronę Olivera, który akurat skupił swoje oczy na Leonie. Uśmiechnęłam się pod nosem patrząc na nich. Ostrożnie posadziłam małego na kolanach bruneta tym razem przodem do nas. Brunet nadal trzymając Olivera spojrzał na mnie i spojrzał mi w oczy. Uśmiechał się w nietypowy sposób jak dla Leona.
- Czuję, że może nam się udać - powiedział z przekonaniem w głosie. Od razu na moich ustach pojawił się uśmiech a swoją dłoń ułożyłam na jego policzku. Zbliżył się do mnie powoli i złożył na moich ustach krótki pocałunek. Uśmiechnął się i skierował wzrok na Olivera.
- Kto by przypuszczał, że tak potoczy się to wszystko - odezwałam się wpatrując w uroczy uśmiech Olivera. Pogłaskałam go po główce i zerknęłam kątem oka na Leona.
- Życie takie już jest - odpowiedział ze śmiechem - Nigdy nie wiesz co dla ciebie zaplanowało - dodał, co skwitowałam uśmiechem.  Czuję, że zaczyna się właśnie nowy i co najważniejsze ciekawy rozdział w moim życiu. Pełen szczęścia, miłości i wrażeń.

61 komentarzy:

  1. Wow!
    Perełka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Niee, ja wcale nie płacze.
      Tak mi się tylko wydaje.
      Cudowny i wzruszający!
      Perełka. Z resztą kolejna w Twoim wykonaniu 😊♥
      Mogłabym czytać i czytać. Doszłam do końca i zrobiło mi się smutno, że to koniec tego OS. Tak się wkręciłam, że nie zauważyłam, która jest godzina!

      Maddy ❤

      Usuń
  3. Cudowny!!! <3
    Rozpływam się...

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski OS <3
    Relacja Violetty i Leona jest piękna i trwała ważne że skończyło się dobrze :)
    Mają synka Oliwiera...lubię to imię ;)
    Kiedy będzie rozdział drugięj części opowiadania? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale cudo ! Nie cudo co ja plotę - arcydzieło. ❤
    To jest najlepszy Os jaki kiedykolwiek czytałam 👏 😤. Jesteś mega utalentowana.
    Skąd ty bierzesz takie wspaniałe pomysły?
    Nie wiem co mam napisać o tej pracy.
    Jest perfekcyjna w każdym calu. Historia , wykonanie czysta perfekcja i profesjonalizm.
    To prawda życie potrafi nas zaskakiwać i podkładać nam kłody pod nogi w najmniej odpowiednim momencie , ale najważniejsze to umieć sobie z tym poradzić i nie poddawać się.
    Nie przestawaj pisać , bo masz do tego talent. Piszesz bardzo dojrzale - no rewelacja.
    Nie wiem juz co napisać - wiec na koniec - Daria jesteś mega utalentowana dziewczyną , życzę Ci jak najlepiej ! 👍💪😘
    Dziękuję Ci z to, ze mogę umilić sobie czas przy TAKIEJ lekturze 👏❤
    Buziaki 😘 😘

    OdpowiedzUsuń
  6. O Jezu *,* Pikny i taki romantyczny *,*

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG!
    Ale zaskoczyłaś mnie tym OS!
    Zakochałam się w nim jest piękny i taki życiowy! :*
    Pozdrawiam T.
    Ps czekam na drugą część opowiadania! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczynam czytać.
    I szykuje chusteczki.
    Po komentarzach wnioskuje, że będę zalewać się łzami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaczynam czytać.
    I szykuje chusteczki.
    Po komentarzach wnioskuje, że będę zalewać się łzami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże.
      Jak ty to napisałaś?
      Takie długie. Takie wzruszające..
      Wiesz, że brakuje mi słów? Nawet nie wiem jak mam to opisać bo moje emocje sięgają zenitu.
      Co za przepiękna historia, o dwójce przyjaciół, którzy niespodziewanie zostali rodzicami.
      Powiem ci teraz tylko jedno; Dziękuję ci za tego One Shota.
      JA PO PROSTU DZIĘKUJĘ CI Z CAŁEGO SERCA, ŻE MOGŁAM TO CZYTAĆ 😭💚💝

      Wiktoria.
      Zakochana twoim stylem pisania i wzruszona tym hitem.. :)

      Usuń
    2. Napisałabym coś dłuższego..
      Ale nawet nwm co.
      Takie uczucie ten one shot we mnie wywołał.. 💚

      Usuń
    3. Napisałabym coś dłuższego..
      Ale nawet nwm co.
      Takie uczucie ten one shot we mnie wywołał.. 💚

      Usuń
    4. Boże.
      Jak ty to napisałaś?
      Takie długie. Takie wzruszające..
      Wiesz, że brakuje mi słów? Nawet nie wiem jak mam to opisać bo moje emocje sięgają zenitu.
      Co za przepiękna historia, o dwójce przyjaciół, którzy niespodziewanie zostali rodzicami.
      Powiem ci teraz tylko jedno; Dziękuję ci za tego One Shota.
      JA PO PROSTU DZIĘKUJĘ CI Z CAŁEGO SERCA, ŻE MOGŁAM TO CZYTAĆ 😭💚💝

      Wiktoria.
      Zakochana twoim stylem pisania i wzruszona tym hitem.. :)

      Usuń
  10. Uwielbiam te twoje perełki,zawsze takie piękne i długie. Jesteś niezastąpiona !

    OdpowiedzUsuń
  11. Łał to było nieziemskie �������� brak słów. Zrób drugą część, jak Leon będzie na studiach co dalej z nimi

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny OS!!!
    Trafiłam na twojego bloga dawno temu i się zakochałam. Potem zrobiłam sobie przerwę z blogami ale wróciłam. Jesteś jedną moich ulubionych blogerek ����
    Kocham cię ������

    OdpowiedzUsuń
  13. Osz w mordeczke...bomba!
    Przyjaciele a może jednak coś więcej...
    Olivier uroczy <3
    Czekam na rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Prześliczny 😍😍😍😍 dawno nie czytałam czegoś tak wspaniałego, przeszłaś samą siebie! Z każdym kolejno przeczytanym słowem zaskakiwalam się coraz bardziej, nie sądziłam że tak potoczy się akcja 😁 Czekam na więcej ❤️

    OdpowiedzUsuń
  15. Pokochałam tego one shota zresztą jak wszystko co piszesz! <3
    Akcja ciekawa i co chwilę byłam zasiakiwana na plus oczywiście! :)
    Popłakałam się ciekawe czy wytrwali razem może jeszcze namówiny cię do napisania kontynuacji tego OS hmm? ;)
    Piękne to było że V nie chciała zniszczyć mu życia i nie powiedziała jemu o dziecku, a z drugiej strony to złe bo miał prawo o tym wiedzieć...
    Uwielbiam ten OS! <3
    Czekam na rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Super!
    Świetny!
    Idealny!
    Mega!
    Wspaniały!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział wow IDEAŁ! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się One Shot! Uwielbiam! Wybacz pomyłkę :)
      Czekam na rozdział

      Usuń
  18. O rany dziewczyno Ty to masz talent pisarski nie ma co! Cudowny no cudowny OS! Taki o życiu i różnych problemach i sytuacjach które zaskakują nas w najmniej odpowiednim momencie. Kocham tego one shot'a! <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Jaki długi no i bogaty w treść. Ten one shot jest taki prawdziwy i mam go ochotę czytać od nowa i od nowa. Cudny!

    OdpowiedzUsuń
  20. I love it! Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudowny OS. Jest długi i naprawdę warty przeczytania. To stanowczo mój jeden z ulubionych one shotów. Nie mogę doczekać się kolejnego albo nowego sezonu twojego opowiadania.
    Popłakałam się na nim. Jesteś cudowna (powtarzam się) i masz wielki talent <33

    OdpowiedzUsuń
  22. Boski<3
    Amcia:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Obłędny!! OS taki o życiu i jednej sytuacji która zmieni wszystko...znam nawet ludzi którzy byli w podobnej sytuacji. No cóż życie lubi sprawiać niespodzianki. ;) Uwielbiam to jak piszesz. Kiedy czytam to co piszesz to zawsze chcę więcej!
    Do zobaczenia!
    Pozdrawiam L.L.

    OdpowiedzUsuń
  24. Megaaaa genialny! <3
    Jestem zachwycona! <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozmarzyłam się, rozpłynęłam się i poryczałam się. Piękny to ONe Shot :*
    Twój sposób pisania wow podziwiam cię wiesz jak wydobyć z człowieka emocje które ukrywa gdzieś głęboko...dziękuję ci za to ;) czekam na to co dalej będziesz pisała. Cudnie <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Brak słów po prostu doskonały ;*

    OdpowiedzUsuń
  27. Wspaniały!❤

    OdpowiedzUsuń
  28. O mamo 0.0
    Cudny!
    Chociaż.... Jedno mi się nie spodobało:(
    Leoś obraził Biebsa!;-;
    Skandal;-;
    Świetny OS pisz takich więcej!
    Czekam na rozdział!
    Pozdrawiam Gosia:*

    OdpowiedzUsuń
  29. cudowny os popłakałam się <3

    OdpowiedzUsuń
  30. Jesteś genialna i genialnie napisałaś tego shot'a! Czekam na więcej!
    Boski <3

    OdpowiedzUsuń
  31. P E R E Ł K A !!! tylko tyle mogę powiedzieć na ten temat... to nie samowite jak potrafisz opisywać uczucia bohaterów <3 zastanawiam się tylko czy będzie z tego druga część? Mam nadzieje że tak :*
    PS. nie mogę się doczekać drugiej części twojego opowiadania :* czekam z utęsknieniem :>

    OdpowiedzUsuń
  32. Jak się ciesze ze dodałas one shota ;*
    Po prostu genialny, fantastyczny, wspaniały itd . . <3
    Kocham twojego każdego one shota :*
    Życzę weny oraz z niecierpliwością czekam na kolejną część historii i kolejnego one shota <3

    OdpowiedzUsuń
  33. NIESAMOWITY ONE SHOT TYLE MAM DO POWIEDZENIA! KOCHAM! <3

    OdpowiedzUsuń
  34. Takiego jeszcze nie widziałam.
    Inny i niesamowity!
    Wszystko się zmieniło przez jeden raz.
    Nigdy nie patrzyli na siebie inaczej i dlatego nic nie czuli
    Tak naprawdę myślałam ,ze Leon coś spieprzy i ich przyjaźń się rozpadania on będzie przepraszał uświadomi sobie ,ze ją kocha i ona mu wybaczy dalej to piękne love story.
    A ty mnie tak zaskakujesz.
    Pozytywnie;)

    Wspaniałe
    Cudowne

    Gabi:*
    (Może mnie tu zabraknąć i na innych blogach bo przyjechała do mnie kuzynka i kiedy ona wyjeżdża to jedziemy na wakacje ,ale jak wrócę nadrobię)

    OdpowiedzUsuń
  35. omg jakie cudo!

    OdpowiedzUsuń
  36. Przepiękny taki prawdziwy i życiowy <3
    Czekam na to co napiszesz w kolejnych shotach i rozdziałach! :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Awww niesamowity <3
    Oliver kocham to imię takie słodkie jest :*
    One shot no wspaniały! <3

    OdpowiedzUsuń
  38. No comments!
    Jest perfekcyjny ;*

    OdpowiedzUsuń
  39. Cudowny !
    Ehh moje komentowanie na końcu to chyba juz jakaś tradycja ;/
    W każdym razie świetny OS jesteś mega utalentowana ! ale ty to wiesz 😉
    Ta cudna praca juz zawsze będzie na mojej liście najlepszych Os ! ❤
    Czekam na pierwszy rozdział 2 części opowiadania
    Kinia 😘

    OdpowiedzUsuń
  40. Pokochałam tego OS z miejsca! Mogę go czytać i czytać i czytać i mi się nie znudzi! Cudowny! <3

    OdpowiedzUsuń
  41. W S P A N I A Ł Y <3

    OdpowiedzUsuń
  42. Daria kocham twojego bloga i wgl...
    ale jak nie dodasz rozdziału to cię zabije! XD
    Pozdrawiam Gosia:*

    OdpowiedzUsuń
  43. Cudowny! Rozpływam się....
    Ps nie wolno nikogo poganiać Daria wie kiedy ma dodać rozdział i w ogóle. My i tak poczekamy! :*

    OdpowiedzUsuń
  44. Perfekcja. Czyżby inspiracja Love, rosie?

    OdpowiedzUsuń
  45. Cudny.
    Cały dzień go czytałam,ponieważ ciągle coś mi wypadała.
    Bardzo ciekawe zakończenie.
    Jakby to ująć...nie standardowe.
    Początek też bardzo mi się spodobał,
    chociaż na początku myślałam,
    że dwójka się nienawidzi.
    One shot cudowny.
    Książkę by z tego napisał.
    Pozdrawiam,Asia Blanco.

    OdpowiedzUsuń
  46. Wow, wow, wow.
    Takie długie i takie piękne.
    Jest to może one shot wzorowany jakimś filmem? Jak tak to chciałabym wiedzieć jakim. 😍

    OdpowiedzUsuń
  47. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń