Strony

Strony

poniedziałek, 11 lipca 2016

Rozdział 80: Bliżej niż myślisz

- Jesteś pewna, że nie chcesz iść na basen? - zapytałem po raz trzeci, dla pewności. Odwróciła się do mnie i kiwnęła twierdząco głową. W przeciwieństwie do niej ja z chęcią wróciłbym na basen. Sądziłem, że jak jej to zaproponuję to z się zgodzi - Ale jest strasznie gorąco - dodałem i oparłem się bardziej o oparcie leżaka. Siedzenie w tym słońcu nie jest najlepszym pomysłem, ale czego się nie robi żeby spędzić czas ze swoją dziewczyną. Uśmiechnęła się w moją stronę i podała mi szklankę z mrożoną herbatą. Ściągnęła z siebie koszulkę zostając tylko w górze od stroju kąpielowego i krótkich białych spodenkach. Włączyła radio ustawiając odpowiednią stację i dopiero wtedy zajęła miejsce na leżaku obok mnie.
- Tutaj jest spokojniej - odezwała się po czym założyła okulary przeciwsłoneczne uśmiechając się pod nosem. Przyznałem jej rację w myślach i skosztowałem napoju jaki dla nas przygotowała. Oparłem się zadowolony o oparcie i przymknąłem oczy aby nacieszyć się słońcem, które szczerze mogłoby na jakiś czas zajść za chmury, których dzisiaj niestety nie ma.
- Trochę to trwało, ale już jestem - słysząc głos kuzynki Violetty od razu otworzyłem oczy i przeniosłem na nią swoje spojrzenie. Pomachała w naszą a raczej w stronę mojej dziewczyny białą kopertą, na którą Violetta zareagowała szerokim uśmiechem. Nie mam pojęcia o co chodzi. Brunetka wstała z leżaka i szybkim krokiem podeszła do Ludmiła aby odebrać kopertę - Wyszły świetnie - oznajmiła Ludmiła wywołujący u mnie jeszcze większe zdziwienie. Dopiero kiedy moja dziewczyna wyciągnęła ze środka zdjęcia, wszystko stało się jasne. Brunetka usiadła obok mnie na leżaku i ułożyła swoją głowę na moim ramieniu a następnie zaczęła razem ze mną przeglądać wywołane zdjęcia. Większość z tego co widziałem była z jej imprezy urodzinowej. Widząc jej uśmiech na tych fotografiach na mojej twarzy automatycznie też on się pojawił .
- Kocham to ujęcie - oznajmiła radośnie patrząc na nasze wspólne zdjęcie. Odwróciła wzrok w moją stronę i utkwiła spojrzenie w moich oczach. Tym razem bez problemowo mogłem ujrzeć w jej oczach uczucie, którym mnie darzy. I jest ona tak silne, że zaczyna mnie to przerażać. Oczywiście w ten dobry sposób. Wciąż wewnątrz mnie czai się strach, że kiedyś ta jej miłość do mnie wygaśnie, ale zdecydowanie ta większa część wierzy, że jej uczucia są prawdzie i trwałe. Zbliżyła się do mnie i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek. Po raz pierwszy zrobiło mnie się ciepło i to nie przez to słońce, bo ciepło czułem wewnątrz siebie.

***
- Kupuję to! - krzyknęła zadowolona Ludmiła. Zaśmiałam się na jej zachowanie, bo to przecież tylko gra a ona zachowuje się jakby to działo się w realnym świecie. Najważniejsze dla mnie jest, że spędzamy razem czas. Co dziwnego przyłączył się także do nas mój ojciec, który musiał przerwać oglądanie programów w telewizji, przez burzę. Kto by się spodziewał, że upalny dzień w ciągu niespełna kilku minut zmieni się w potężną burzę, w której odłączą prąd. Dlatego też siedzimy przy zapalonych świeczkach - Dzięki temu, że kupiłam to miasto jesteś już skończony wujku - dodała i pomachała mojemu tacie przed oczami kartą własności miasta. Zerknęłam na minę taty, który ewidentnie nie był z tego zadowolony - I ty też Leon - zwróciła się do mojego chłopaka i posłała mu cwaniacki uśmiech.
- Chyba zbyt poważnie to traktujesz Ludmiła - odezwałam się ze śmiechem, czego od razu pożałowałam, bo zostałam skarcona gniewnym wzrokiem przez swoją kuzynkę. Sądziłam, że taka gra planszowa będzie dobrą zabawą i szybciej minie nam czas, ale niestety dzięki Ludmile zrobiła się z tego niezła rywalizacja i można powiedzieć rzeźnia.
- Twoja kolej - zignorowała moją wypowiedź i podała mi kostkę abym kontynuowała grę. Westchnęłam głośno i rzuciłam kostkę na podłogę aby wypadła jakaś liczba. Trzy. Niestety, jak dla mnie to pechowa liczba. Ruszyłam się swoim pionkiem o trzy pola i potwierdzając moją stwierdzenie o pechowej liczbie, stanęłam na polu miasta, które kupiła Ludmiła. Spojrzałam na nią znudzonym wzrokiem, bo już chyba po raz trzeci muszę jej płacić. Uśmiechnęła się do mnie chytrze i wystawiła w moją stronę dłoń, dając mi do zrozumienia, że mam dać jej pieniądze. Chyba nie polubię tej gry. Mogliśmy zagrać w karty. Wtedy Ludmiła by przegrała i byłoby śmiesznie.
- Jeśli dalej tak pójdzie, to przegrasz Viola - zaśmiała się i przeliczyła pieniądze z gry, nie przestając się uśmiechać. Podniosła na nas spojrzenie a na jej twarzy gościł cwaniacki uśmiech - Najpierw ty, a później pozostała dwójka - dodała zadowolona z siebie. Zdecydowanie ta gra przestała mnie bawić. Wstałam ze swojego miejsca i udałam się do kuchni w celu przyniesienia dla wszystkich czegoś do picie, ale chyba o swojej kuzynce zapomnę w tej sytuacji.
- Wciąż gracie - stwierdziła moja mama zapewne widząc moją minę. Zerknęłam na nią przez ramię i kiwnęłam twierdząco głową, wzdychając cicho.
- Tylko Ludmiła traktuje to poważniej niż zwykłą grę - oznajmiłam wyciągając z lodówki dzbanek z sokiem wieloowocowym. W odpowiedzi ze strony mojej mamy usłyszałam tylko śmiech. Żałuję teraz, że tak jak mama nie wybrałam innego zajęcia niż granie z zawziętą Ludmiłą.
- Tak, nie można! - usłyszałam zdenerwowany krzyk blondyny. Automatycznie moje spojrzenie pokierowało się w stronę mamy, która śmiała się pod nosem wypełniając jakieś papiery do pracy przy lampce na baterie. Wyciągnęłam jeszcze z szafki cztery szklanki i z trudem biorąc w drugą rękę dzbanek z napojem udałam się do salonu - To jest wbrew zasadom - oburzyła się i zapewne przybrała obrażoną pozę Ludmiły. I nie myliłam się. Siedziała po turecku z poważną miną i skrzyżowanym rękami na klatce piersiowej. Odstawiłam rzeczy na stolik obok i zajęłam swoje wcześniejsze miejsce.
- Powiedz im, że nie można sprzedawać drugiej osobie miasta za niższą cenę - zwróciła się do mnie poważnym tonem głosu. Zmarszczyłam brwi, bo kompletnie nie jestem w temacie i nie wiem, o co się ona wścieka.
- Ludmiła, to jest tylko głupia gra - powiedziałam wzdychając głośno i spojrzałam na nią znudzonym wzrokiem. Widać było po jej minie, że nie jest zadowolona z  tego co powiedziałam i z tego, że nie trzymam jej strony w tej sprawie.
- Niech będzie, ale jesteście oszustami - niechętnie przyznała mi rację, ale oczywiście nie byłaby sobą gdyby nie powiedziała ostatniego słowa. Posłała mrożące spojrzenie w stronę mojego ojca i Leona po czym rzuciła kostką kontynuując grę.
***
- Co tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona widząc pod moim domem Leona. Uśmiechnął się do mnie szeroko i bez odpowiedzi na moje pytanie podszedł do mnie i przywitał się ze mną całując mnie w policzek. Podobnie uczynił w stosunku do mojej kuzynki.
- Zabieram cię do zoo - oznajmił uśmiechając się i złapał mnie za dłonie. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam w stronę mojej kuzynki, bo obiecałam jej, że dzisiejszy dzień spędzimy razem. Nie chce jej odwoływać, ale też nie chce marnować okazji aby wyjść gdzieś z Leonem, zwłaszcza, że niedługo wyjeżdża. Zauważył, że nie ucieszyłam się zbytnio z jego wiadomości i zaskoczony spojrzał tam gdzie ja, czyli na Ludmiłę - Jak chcesz możesz iść z nami - dodał wciąż mając na twarzy uśmiech. Blondyna prychnęła głośno i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Żeby być piątym kołem, nie dziękuję - odpowiedziała po czym się uśmiechnęła sztucznie do Leona. Podejrzewam, że nadal jest w jakimś stopniu zła za wczorajszą grę i oszustwa jego i mojego ojca, który chyba go polubił - Zostanę w domu i obejrzę zaległe odcinki serialów - dodała.
- Chodź, będzie fajnie - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Brunet potwierdził moje słowa kiwając twierdząco głową także mając na twarzy uśmiech.
- Fajnie? - można powiedzieć zadrwiła z tego co powiedziałam - Wy będziecie się fajnie bawić a ja będę zmuszona patrzeć na was - dodała widząc moją zdziwioną minę. Spojrzała na nas jednoznacznym wzrokiem. Zrozumiałam dokładnie o co jej chodzi. Rozstania bolą a zwłaszcza kiedy osoba, którą darzysz uczuciem cię zdradzi - Zostanę w domu - stwierdziła i pożegnała się z nami machając nam dłonią po czym udała się do środka mojego domu. Odprowadziłam ją wzrokiem, bo przykro mnie się trochę zrobiło, że zostawiam ją samą. I teraz zapewne będzie rozmyślać o tym zdrajcy i płakać. Ścisnęłam mocniej dłoń Leona i powróciłam wzrokiem na niego, uśmiechając się.
- A może wybierzemy się do zoo we czwórkę? - zaproponowałam modląc się aby zgodził się na moją propozycję. Zmarszczył brwi, zapewne początkowo nie rozumiejąc o co mi chodzi - Czy twój kochany braciszek jest dzisiaj zajęty? - zapytałam chcąc naprowadzić go na moją myśli. Zaśmiał się widząc moją minę po czym wyciągnął z kieszeni swój telefon, na co uśmiechnęłam się pod nosem.
***
Słysząc głośny śmiech mojej kuzynki odwróciłam wzrok od ślicznych papug i przeniosłam go na stojącą niedaleko mnie Ludmiłę z Federico. Próbowałam rozszyfrować z czego się śmieją, ale niestety nie udało mnie się to. Przez połowę czasu jaki tutaj spędziliśmy moja kuzynka chodziła nadąsana, nie odzywała się do nikogo tylko w milczeniu obserwowała zwierzęta. A teraz śmieje się i to jeszcze za sprawą Federico. Ich relacja zaczyna mnie męczyć. Albo coś do siebie czują i chcą być razem, albo nie i sprawę uważam za zamkniętą. Niespodziewanie poczułam jak ktoś całuje mnie w policzek. Uśmiechnęłam się pod nosem czując te przyjemne perfumy Leona.
- Mam coś dla ciebie - szepnął mi do ucha i ponownie pocałował mnie w policzek. Odwróciłam się w jego stronę zaciekawiona. Widziałam, że trzymał coś w ręce za plecami. Jednak zanim mi to dał wskazał palcem na swoje usta, chcąc dać mi do zrumienia, że oczekuje nagrody. Zbliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Uśmiechnął się i wyciągnął za swoich pleców dużą różową watę cukrową. Przygryzłam dolną wargę powstrzymując uśmiech. Jestem już prawie dorosła, ale jak pięcioletnie dziecko uwielbiam a wręcz kocham watę cukrową. Urwałam kawałek i bez krępacji włożyłam ją do ust. Na moich usta pojawił się uśmiech kiedy jej cudowny smak rozpłynął się w moich ustach. Wzięłam do ręki całą i zaczęłam się nią zajadać. Objął mnie ramieniem i można powiedzieć, że ukradł mi trochę waty.
- Ej, kupiłeś ją dla mnie - jęknęłam jak mała dziewczynka i zabrałam swoją watę cukrową z dala od niego. Zaśmiał się na moje czyny i po raz kolejny dzisiejszego dnia pocałował mnie w policzek. Podeszliśmy do naszych towarzyszy, którzy z czegoś się śmiali.
- Masz watę cukrową! - ucieszyła się Ludmiła podobnie jak ja. Już chciała zabrać mi trochę podobnie jak Leon, ale w porę zareagowałam i odsunęłam się od niej, mordując ją wzrokiem. Zaśmiała się tak jak wcześniej Leon, ale ja wciąż byłam poważna.
- Lepiej jej nie podjadaj, bo cię jeszcze wzrokiem zabije - odezwał się Federico ze śmiechem, zapewne mając na myśli moje spojrzenie. Posłałam mu sztuczny uśmiech i powróciłam do puchatej pyszności.
- Violetta właśnie tak reaguje na watę cukrową - oznajmiła moja kuzynka uśmiechając się i kątem oka zerknęła w stronę stojącego obok niej Federico. Oboje zaśmiali się głośno. 
- Możecie się ze mnie nie nabijać - powiedziałam trochę zła po czym nie czekając na ich odpowiedź, albo roześmianie się udałam się w dalszą drogę, bo nie widziałam jeszcze delfinów a je lubię najbardziej. Usłyszałam za sobą ich śmiechy, ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi. Nie musiałam długo czekać, aż pójdą za mną, bo po niespełna kilku sekundach znaleźli się obok mnie.
- Jak skończymy to pójdziemy na jakiś dobry obiad, bo umieram z głodu - odezwał się Federico łapiąc za brzuch. Nie odpowiedziałam mu, bo byłam zajęta swoją watą cukrową. Lecz z tego co obiło mnie się o uszy, pójdziemy coś zjeść do restauracji jak tylko skończymy chodzić po zoo.
***
Bawiłam się smętnie łyżeczką w pucharku z lodami. Sądziłam, że wyjście z domu i oderwanie się na chwilę od wszystkiego co mnie otacza, podziała na mnie lepiej, ale niestety jest odwrotnie. Zdałam sobie sprawę z tego, że jeżeli człowiek jest sam, zaczyna myśleć, a to nigdy nie wychodzi na na dobre. Docierają do nas fakty, o których istnieniu wolimy nie pamiętać. Naszą głowę zaczynają ogarniać sama złe myśli, które dołują nas jeszcze bardziej. Teraz już wiem, dlaczego ludzie, którzy się czymś przejmują nie chcą zostawać sami. 
- Hej, Viola - usłyszałam głos Francesci. I szczerze ucieszyłam się kiedy podnosząc wzrok z pucharka z lodami ujrzałam jej uśmiechnięty wyraz twarzy. Kiwnęłam do niej głową aby się do mnie dosiadła, co zrozumiała niemal od razu - Czemu masz taką smętną minę? - zapytała prosto z mostu nie zaczynając jakiegoś głupiego tematu o pogodzie czy czymś jeszcze głupszym.
- Leon wyjeżdża - nie miałam ochoty rozgadywać się na ten temat więc odpowiedziałam na jej pytanie w skrócie. Otworzyła delikatnie usta ze zdziwienia po czym posłałam mi współczujące spojrzenie, którego nie potrzebuję. Zdecydowanie wolałabym aby coś powiedziała, pocieszyła niż patrzyła na mnie jak na biednego kotka, który zgubił się w środku miasta.
- Wyjeżdża na stałe? - zapytała ze zdziwieniem w głosie. Pokiwałam przecząco głową i jednym ruchem odstawiłam na bok pucharek z roztopionymi już lodami.
- Nie, na pół roku, ale to i tak dużo - jęknęłam i zaczęłam się bawić swoim rękawem od sweterka. Westchnęła głośno, co skłoniło mnie do spojrzenia ponownie na nią.
- A dlaczego wyjeżdża? - mogłam od razu wyjaśnić jej wszystko od początku do końca i teraz przynajmniej nie musiała by mnie wypytywać.
- Dostał propozycję jakiś wyścigów - nie będę się wypowiadała więcej na ten temat, bo po prostu się na tym nie znam. Dla mnie najważniejsze jest to, że on wyjedzie i mnie tutaj zostawi. 
- Więc powinnaś się cieszyć, że się spełnia w tym co lubi - powiedziała trochę ze śmiechem Francesca. Tym razem to ja westchnęłam. Łatwo jej mówić, bo jej chłopak zostaje przy niej. Ciekawe czy gdyby była na moim miejscu tez cieszyłby się, że jej miłość wyjeżdża na drugi koniec kontynentu. 
- Boję się, że przez ten czas to co jest między nami po prostu zniknie - wyjawiłam jej jeden z miliona powodów dlaczego jestem smutna i dlaczego nie chce aby on stąd wyjeżdżał. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie i ułożyła swoją dłoń na moją w geście pocieszenia. 
- Moja babcia zawsze mi powtarzała, że w miłości nie ma czegoś takiego jak odległość. Jeżeli uczucie między dwojgiem ludzi jest prawdziwe i silne to nie jest istotne czy mieszkają od siebie kilka ulicy czy kilkanaście kilometrów - próbowała mnie pocieszyć. Z jednej strony ma rację, ale z drugiej tyle związków rozpada się przez odległość. Obiecują sobie miłość, wierność i, że nigdy się nie rozstaną. A po kilku miesiącach rezygnują z tej miłości, bo robi się trudna - Jestem pewna, że kochasz Leona a on ciebie i z pewnością przetrwacie tą próbę - dodała ściskając mocniej moją dłoń. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie i kiwnęłam głową chcąc dać jej do zrozumienia, że zgadzam się z jej słowami chociaż to nie do końca prawda, bo wciąż jest we mnie obawa o naszym rozstaniu.
- Chcesz się przejść? - zapytałam z nadzieją w głosie, że się zgodzi i nie śpieszy się nigdzie. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i kiwnęła twierdząco głową.
***
Spacerując w samotności i myśląc o wszystkim, co się do tej pory wydarzyło, nie wiem jakim cudem dotarłam na tor, na którym akurat powinien być Leon. Szłam zupełnie inną drogą a znalazłam się tutaj. Dzięki niewielkiemu wzgórzu mogę oglądać cały tor, zawodników i ludzi, którzy się krzątają po tym terenie. Usiadłam sobie na trawie podkulając kolana pod swoją brodę. Potrzebuję wyciszenia się i oczyszczenia swojego umysłu. I chociaż nie chce tego, to mój umysł odlicza dni do wyjazdu Leona. Nie znam przyjemności większej niż spędzanie czasu z nim a świadomość, że z każdą minutą mam go coraz mniej sprawia mi jeszcze większą przyjemność. Do dziś pamiętam uczucie, które mi towarzyszyło kiedy ujrzałam go po raz pierwszy po wypadku. To szybkie bicie serca, ta radość kiedy dotarło do mnie, że on jest tutaj ze mną. To jemu dałam się poznać jaka jestem na prawdę, a on w pewien sposób pokazał mi, że jestem wyjątkowa i zrobił to odkrywając przede mną swoje wnętrze, ufając mi i opowiadając o swojej przeszłości. Dzięki jego obecności czuję się bezpieczna. Czuję, że się o mnie troszczy i czuję, że on także mnie kocha, choć nigdy mi tego nie wyznał. Widzę to w jego oczach, gestach, każdym przytuleniu i pocałunku. Boi mnie się wyznać, co do mnie czuje, bo obawia się, że z czasem zniknę z jego życia. Rozumiem to i kocham go za to. Przymknęłam oczy i czując promienie słońca na swojej twarzy z całych sił chciałam przywrócić wspomnienia z Leonem. Zacisnęłam mocniej prawą dłoń na lewym nadgarstku i skupiłam się tylko i wyłącznie na nim i naszych wspólnych chwilach.
 W tym momencie popełniłam błąd patrząc w jego oczy. Momentalnie moje serce przyśpieszyło swój rytm a ciało zwiększyło swoją temperaturę. Jego twarz znajduje się zaledwie kilka centymetrów od mojej. Nie panując nad sobą przysunęłam się do niego i złączyłam nasze usta w jedność. Uczucie jakie się w mnie rozchodziło jest nie do opisania. Nigdy nie sądziłam, że w moim brzuchu może tak nagle znaleźć się tyle motyli. To prawda, że pocałunek, na który czekało się przez dłuższy czas jest jednym z najlepszych. Czułam pojawiające się na moich policzkach rumieńce a krew w moich żyłach zaczęła się normalnie gotować. Jednak kiedy dotarły do mnie konsekwencje tego pocałunku odsunęłam się od niego i nie patrząc mu w oczy położyłam się na plecach i ukryłam twarz w swoich dłoniach.
- Przepraszam - powiedziałam szeptem próbując nie zapaść się pod ziemię. Nie usłyszałam od niego odpowiedź, bo co niby miałby powiedzieć. Nabrałam powietrza a następnie uwolniłam powoli - Ta przyjaźń między nami doprowadza mnie do obłędu. Myślałam, że dam sobie radę i opanuję swoje uczucia, ale jak widać to jest trudniejsze niż mogłoby się wydawać - dodałam szczerze patrząc w sufit. Usłyszałam jak głośno przełyka ślinę.
- Ja... - przerwał ewidentnie nie wiedząc co powiedzieć. Odwróciłam się do niego gwałtownie i przytuliłam się do niego. Wstrzymał na chwilę oddech a jego serce zaczęło mocniej bić. Zapewne z powody mojego nagłego ataku.
- Chce z tobą być, Leon - szepnęłam będąc nadal do niego przytulaną. Po moich słowach jego serce jeszcze bardziej zwiększyło swoje tempo - Nawet jeżeli to nie będzie proste - dodałam zgodnie z prawdą i podniosłam lekko głowę aby móc na niego spojrzeć. Jego twarz była jak kamień a wzrok skupiony na suficie. Chyba popełniłam błąd wyznając mu to.
Od tego dnia i tego pocałunku tak wiele się zmieniło. Jestem szczęśliwa, że wtedy pod wpływem chwili pocałowałam go. Gdybym tego nie zrobiła zapewne nigdy nie zebrałabym się na odwagę aby wyznać mu swoje uczucia. On także się zmienił. Stał się bardziej otwarty w stosunku do mnie, bardziej ufny i co najważniejsze teraz jest w pełni szczęśliwy. Odnalazł rodzinę, ma brata i w końcu czuje się kochany. W najmniej odpowiednim momencie ktoś postanowił się ze mną skontaktować. Westchnęłam głośno i powolnym ruchem wyciągnęłam telefon z kieszeni swoich spodenek. Jednak na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech kiedy ukazało mnie się zdjęcie i imię Leona. To niesamowite, że dzwoni do mnie akurat wtedy kiedy o nim myślę. Niezwlekająca odebrałam połączenie i czekałam aż się odezwie.
- Skończyłem własnie trening i możemy się spotkać - oznajmił i wyczułam w jego głosie radość, która udzieliła się i mnie - Gdzie jesteś? - zapytał po krótkiej chwili. Uśmiechnęłam się do siebie i wstałam ze swojego miejsca po czym ruszyłam w stronę wejścia na tor.
- Bliżej niż myślisz - odpowiedziałam na jego pytanie, zapewne wprawiając go tym samym w zdziwienie. Zaczęłam ostrożnie schodzić z górki aby nie potknąć się albo nie wpaść w jakąś dziurę. Zaśmiałam się z powodu ciszy z jego strony - Zaraz się zobaczymy - dodałam aby go nie męczyć po czym posłałam mu buziaka i rozłączyłam się. 

***
- Jesteś pewny, że nic ci nie jest? - zapytałam chyba już z dziesiąty raz. Spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem i opuścił koszulkę zakrywając w ten sposób swój lekko zdarty i czerwony bok, zdecydowanie jutro będzie miał dużego siniaka. Gdybym tego nie widziała zapewne uznałabym, że miał wypadek na motorze a tymczasem upadł na stolik u nich w salonie, bo potknął się o dywan. Myślałam, że zawału dostanę kiedy widziałam jak upada - Dobra, ale może zostaniemy w domu zamiast wychodzić - zaproponowałam i poprawiłam mu włosy, które po tym upadku są w kompletnym nieładzie. Uśmiechnął się w moją stronę i pokiwał przecząco głową - A co jeśli złamałeś sobie żebro?! - oburzyłam się, bo własnie włączyła się panikująca Violetta. Mężczyźni zawsze udają twardzieli i nie mówią co ich boli.
- A możesz przestać panikować? - zapytał i złapał mnie za ramiona chcąc obrócić mnie w swoją stronę. Spojrzałam na niego gniewnie i już chciałam coś powiedzieć, ale odezwał się pierwszy - Uderzyłem się i jedyne co po tym będę miał to najwyżej siniaka - próbował mnie uspokoić, co mu się na szczęście udało. Westchnęłam głośno i przygryzłam dolną wargę aby nie panikować ponownie. Wstał ze swojego miejsca ciągnąc mnie ze sobą - To gdzie idziemy? - zapytał splatając nasze dłonie razem. Zrobiłam zastanawiającą minę i bez słowa podeszłam do niego a następnie wtuliłam się w jego tors. Przymknęłam oczy a słysząc bicie jego serca uśmiechnęłam się.
- Zabierz mnie gdziekolwiek. Złap za rękę i zaprowadź do miejsca gdzie nigdzie nie byłam, gdzie ci się podoba i gdzie będziemy sami - powiedziałam spokojnie wsłuchując się w rytm jego serca. Odsunęłam się od niego aby móc spojrzeć w jego oczy a on w tym czasie oplótł mnie ramionami - Chce pobyć z Tobą w miejscu, gdzie ci się podoba i wtedy mi też będzie się tam podobać. Poczuję wtedy ten entuzjazm i radość, że zabrałeś mnie gdzieś, gdzie nikt nigdy z Tobą nie był - dodałam i zbliżyłam się do niego zatrzymując centymetr od jego ust - Będę najszczęśliwsza na świecie będąc tam z Tobą i będzie idealnie - wyszeptałam wciąż utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Uśmiechnął się delikatnie i nie czekając na nic pocałował mnie. Czule i jednocześnie namiętnie. Nie mogłam się powstrzymać i moje usta ułożyły się w delikatny uśmiech.
- Dobrze, ale będziemy musieli pojechać tam motorem - oznajmił z radością w głosie wywołując u mnie szeroki uśmiech. Przytuliłam się ponownie do niego i moim jedynym życzeniem w tej chwili aby czas przestał pędzić do przodu i pozwolił nam cieszyć się sobą.
***
- Zostało nam tylko dziewięć dni - oznajmiłam przerywając tą przyjemną chwile i psując cały nastrój jaki się między nami utworzył. Niestety, ale dusiło mnie już to. Ta głupia świadomość o uciekającym nam czasie. Nie potrafię nie myśleć o tym. Bardzo rzadko mam tak, że idę sobie i nic mnie nie obchodzi. Przeważnie mam w głowie wielki szum. Może to jest jakaś wada albo choroba umysłowa.
- Nie myśl o tym - westchnął, na co miałam ochotę prychnąć, ale się powstrzymałam. Przewróciłam tylko oczami, czego i tak nie zobaczy, bo siedzę do niego plecami, wtulona w jego tors najakimś murku niedaleko centrum miasta.
- Nie potrafię Leon - odpowiedziałam znudzona. Czułam, że chce coś powiedzieć, dlatego kontynuowałam swoją wypowiedź - Ciągle zastanawiam się jak będzie wyglądać nasza relacja kiedy będziemy od siebie oddalenia o kilkanaście tysięcy kilometrów. Czy wytrzymam tyle czasu nie widując cię, nie mogąc cię przytulić, pocałować czy po prostu czuć twoją obecność. Boje się, że będę tęsknić za tobą bardziej niż mogę to sobie wyobrazić i...
- Też się tego boję - przerwał mi moją wypowiedź po czym jego uścisk się zacieśnił. Przymknęłam oczy aby nie popłynęły z nich łzy. Nie chce teraz płakać. Wtuliłam swoją głowę w jego tors i próbowałam odprężyć się  - Jesteś jedyną osobą, z którą obawiam się rozłąki.
 Boję się, że cię stracę - wyszeptał mi do ucha jakby chciał żebym tylko ja to usłyszała, co nie było trudne zważając na to, że jest późna godzina i nikogo dookoła nie ma. Od razu zrobiło mnie się cieplej na sercu. 

- Nigdy to się nie stanie - zapewniłam go uśmiechając się pod nosem - Jesteś dla mnie najważniejszy i dobrze wiesz, że cię kocham - dodałam chcąc jeszcze bardziej zapewnić go o swoich uczuciach do niego. Poczułam jak składa na moim policzku czuły pocałunek a następnie przytula się do mnie. Wciąż cierpliwie czekam aż wypowie w moją stronę te dwa słowa. Nie jestem zła, że nadal tego nie zrobił, ale z jednej strony jestem zawiedziona. Rozumie, że się boi, ale robię wszystko aby dotarło do niego, jak ważną osobą jest w moim życiu, ile dla mnie znaczy i jak mocno moje serce bije na jego widok, jak szczęśliwa jestem kiedy jest obok mnie. 
- Naprawdę mnie kochasz? - zapytał niepewnie i ściszonym głosem. Odsunęłam się od niego zaskoczona, że w ogóle mnie o to spytał. Ostrożnie odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy chcąc się przekonać czy pyta poważnie. Po raz pierwszy w jego oczach dostrzegłam niepewność. Przybliżyłam się do niego tak, że siedziałam na jego udach a moje nogi oplotły się wokół jego bioder. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie i uśmiechając się przechyliłam głowę delikatnie w lewo a mój wzrok skupiony był na jego oczach. 
- Kocham Cię mocniej niż kogokolwiek innego przez całe swoje życie - powiedziałam powoli obserwując reakcję w jego oczach. Uśmiechnęłam się delikatnie, prawie niewidocznie po czym przybliżyłam się do niego i pocałowałam go chcąc przekazać w nim swoje uczucia. Udowodnić mu tą miłość, którą mu przekazałam. Oddał pocałunek po raz pierwszy od dłuższego czasu a jego dłonie powędrowały na moją talię. Czułam jak przysuwa mnie do siebie bardziej a dłonie zaciskając się na mojej bluzce. Ten pocałunek był inny od wszystkich dotychczasowych jakie przeżyłam z nim. Był śmielszy i bardziej namiętny. Chociaż zaczynało brakować mi tchu nie potrafiłam przerwać pocałunku. Za bardzo pragnęłam jego bliskości. Moje dłonie przeniosły się na jego włosy i zaczęły się nimi bawić, co ku mojemu zdziwieniu nadało Leonowi śmielszych ruchów. Zjechał swoimi dłońmi na moje pośladki i jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle było możliwe, przybliżył mnie do siebie. I chociaż podobał mnie się pocałunek, musiałam się od niego odsunąć, bo brakowało mi tchu i jeszcze chwila a udusiłabym się. Oparłam swoje czoło o jego i mając na ustach szeroki uśmiech próbowałam uspokoić swój oddech. Czując na swojej twarzy jego przyśpieszony oddech poczułam się jeszcze szczęśliwsza. Gdybym jeszcze usłyszała te dwa słowa z jego ust, mogłabym nazwać tą chwilę idealną, ale niestety nie doczekałam się ich.
***
- Federico, mogę już iść do Leona do pokoju? - zapytałam z znudzonym jękiem, bo brat mojego chłopaka od ponad piętnastu minut męczy mnie pytaniami związanymi z moją kuzynką.
- Dobra, za chwilę, tylko powiedz mi czy to coś zmieni - odpowiedział a raczej zignorował moje pytanie, bo nadal ciągnął ten temat. Westchnęłam głośno i poprawiłam swoją spódniczkę.
- Ona teraz cierpi po rozstaniu z chłopakiem i raczej wątpię żeby chciała się zacząć z kimś spotykać - powiedziałam obojętnie gdyż nudził mnie ten temat. Ostatnio zauważyłam, że nie rozmawiam z nim o niczym innym jak o mojej kuzynce czy Leonie.
- Pamiętam tego palanta, ale tutaj chodzi o mnie - można powiedzieć trochę się oburzył. Spojrzałam na niego gardzącym wzrokiem chcąc mu przypomnieć jak on potraktował wcześniej Ludmiłę. I to dwa razy, jakby na to nie patrzeć - Jasne nie zmienię się tak z dania na dzień, ale się staram - dodał i zdenerwowany podniósł się z kanapy. Zrobił kilka kroków wokół stolika zastanawiając się nad czymś, co mało mnie interesowało. Jeżeli zależy mu na niej, to powinien zrozumieć ją i przestać kombinować - Wyjdziemy znowu gdzieś we czwórkę - nagle go olśniło. Przeniósł na mnie swój wzrok i uśmiechnął się cwanie. Westchnęłam głośno przewracając oczami po czym podniosłam się ze swojego miejsca.
- Niech będzie, ale mogę już iść do Leona? - zapytałam z nadzieją w głosie i proszącym spojrzeniem. W tej chwili zgodzę się na każdy jego pomysł byle tylko pozwolił mnie już iść do mojego chłopaka. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej ewidentnie zadowolony z siebie i kiwnął twierdząco głową. Odwzajemniłam jego uśmiech tylko mój był trochę sztuczny - Dziękuję za pozwolenie - dodałam z ironią w głosie po czym zabierając swoją torebkę z kanapy udałam się w stronę pokoju mojego chłopaka. Westchnęłam głośno, bo na prawdę wymęczyła mnie ta rozmowa z nim. Mówił i mówił i buzia mu się nie zamykały. Zapukałam delikatnie w uchylone drzwi i nie czekając na jego pozwolenie zajrzałam do środka z uśmiechem, ale kiedy zobaczyłam stertę poukładanych ciuchów na łóżku, mój uśmiech się zmył. Brunet wychylił się zza drzwi od szafy i posłał mi uśmiech. Weszłam powoli do środka rozglądając się po pokoju. Jakaś gula ugrzęzła mi w gardle nie pozwalając nic powiedzieć. Podobnie jak ja rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Zacząłem powoli się pakować - odezwał się przerywając ciszę i z westchnieniem rzucił bluzkę na łóżko. Uśmiechnęłam się sztucznie, bo trudniej mi jest patrzeć na stojące walizki pod oknem niż przypuszczałam. Odłożyłam torebkę na komodę i usiadłam sobie na łóżku, wcześniej robiąc sobie miejsce. Podszedł do mnie i nic nie mówiąc kucnął przy mnie po czym ujął moje dłonie w swoje.
- Proszę Cię, nie smuć się - powiedział prawie błagalnym tonem. Podniosłam swoje spojrzenie z naszych dłoni na jego twarz i widząc ten sam smutek w jego oczach, jedyne co zrobiłam to przytuliłam się do niego. 

- Dzień twojego wyjazdu jest coraz bliżej a ja choćbym bardzo chciała nie potrafię zatrzymać czasu żeby mieć cię na dłużej - wyszeptałam bliska płaczu w jego ramię. Nie odpowiedział tylko mocniej mnie do siebie przytulił. Dlaczego postanowiłam przekonać go to tego wyjazdy? Dlaczego dobrowolnie pozwoliłam swojej miłości na wyjazd? Dlaczego?! Odsunął mnie od siebie i spojrzał mi w oczy zdziwiony.
- Skoro tak bardzo nie chcesz żeby wyjeżdżał, dlaczego przekonywałaś mnie do przyjęcia tej propozycji - powiedział ze spokojem. Sama nie znałam odpowiedzi na jego słowa. Oblizałam dolną wargę i spuściłam wzrok na swoje dłonie, które bawiły się materiałem mojej spódniczki. 

- Może dlatego, że nie chciałam abyś marnował taką okazję - wyszeptałam nieśmiało, na co on się cicho zaśmiał. Podniosłam na niego szybko swoje spojrzenie i widząc, że chce coś powiedzieć odezwałam się pierwsza - Nie mówmy o tym już, dobrze? - poprosiłam wręcz błagalnie jak on wcześniej. Przymknął na chwilę oczy i zanim zaczął coś mówić złożyłam na jego ustach szybki pocałunek - Cieszmy się teraźniejszością, pamiętasz? - uśmiechnęłam się przypominając mu jego słowa. Zaśmiał się i wstał ze swoich kolan po czym usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem po czym przytulił do siebie. Natomiast mój wzrok utkwił na ramce, w której było nasze zdjęcie i od razu na ustach pojawił się delikatny uśmiech.
***
Nie wierzę, że dałam się namówić na ten głupi pomysł Federico. Sądziłam, że gdy zaproponuje wspólne wyjście to pójdziemy do pizzerii albo coś w tym stylu, ale nie on musi być oryginalny i podsunął pomysł z wrotkarnią. Szkoda, że nie potrafię na tym jeździć w przeciwieństwie co do niego. Po prostu chciał zaszpanować swoimi umiejętnościami. Typowy facet. Popisuje się żeby nabić sobie punktów u Ludmiły, co najwidoczniej mu się udaje, bo blondyna ewidentnie jest tym zachwycona.
- Chodź - usłyszałam nad sobą głos Leona. Podniosłam wzrok z wrotek i spojrzałam na niego. Stał z uśmiechem i wyciągniętą ręką w moją stronę. Pokiwałam przecząco głową i mocniej chwyciłam się ławki, na której siedziałam.
- Nie potrafię jeździć - szepnęłam rozglądając się dookoła, bo zebrało się dzisiaj wyjątkowo dużo ludzi na tej wrotkarni. Uśmiechnął się do mnie po czym wzruszył ramionami.
- Ja też nie potrafię więc nauczymy się razem - powiedział z zadziwiającym entuzjazmem. Zastanawiałam się przez chwilę czy zaryzykować. Jednak decyzja padła kiedy spojrzałam na uśmiechniętego Leona. Przełknęłam głośno ślinę i ostrożnie wstałam. I od razu się zachwiałam, ale na szczęście w porę złapałam się mojego chłopaka, który też się trochę zachwiał, bo zapewne nie spodziewał się takiego ataku z mojej strony. Objął mnie w tali i delikatnie pchnął mnie w stronę gdzie wszyscy jeździli, włącznie z moją kuzynką, która była blisko Federico.
- Zabije się tutaj - odezwałam się przerażona kiedy ponownie się zachwiałam i gdyby ponownie nie Leon, moje pośladki miałaby bliskie spotkanie z podłogą.
- Spokojnie, jestem obok - powiedział przytrzymując mnie w tali. Uśmiechnęłam się do siebie słysząc te słowa. Zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Jednak coś innego przykuło moją uwagę.
- Trzyma ją za rękę? - zdziwiłam się widząc moją kuzynkę z Federico, którzy trzymali się za ręce. Brunet odwrócił się w ich stronę i tak jak ja zdziwił się na ten widok. Po ich minach i śmiechu ze strony Ludmiły widać, że dobrze się bawią. Cóż jak widać, Federico zna się na podrywaniu dziewczyn. Szkoda tylko, że zachowuje się w stosunku do nich jak palant. Złapałam Leona za rękę i pokracznie ruszyłam w stronę naszych znajomych. Żałuję, że nie zabraliśmy ze sobą Diego i Francesci. Po mojej imprezie urodzinowej wszyscy jakoś lepiej się dogadujemy. A zwłaszcza mój chłopaka i moja była przyjaciółka. Wiedziałam, że gdy tylko pozna lepiej Leona zmieni o nim zdanie. To wspaniały człowiek i nie znam osoby, która po poznaniu go nie jest nim oczarowana.
***
- Violetta, zejdź na dół mamy gościa! - akurat w momencie kiedy chciałam się przebrać w inne ubrania, bo zaraz jestem umówiona na spotkanie z Leonem, ktoś musiał nas odwiedzić. Westchnęłam głośno a następnie wyszłam z pokoju, udając się do salonu. Zdziwiłam się widząc sylwetkę mojej babci. Jednak szczerze mówiąc ucieszyłam się na jej widok. Podeszłam szybkim krokiem w jej stronę i bez zbędnych przywitań przytuliłam się do niej.
- Wybaczcie, że nie przyjechałam wcześniej zaraz po tym jak wybudziłaś się ze śpiączki, ale nie miałam za bardzo funduszy aby sobie na to pozwolić - odezwała się przepraszająco mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. W ciągu tego czasu rozmawiałam z nią tylko raz przez telefon aby poukładać sobie wszystko w głowie.  Okazało się, że to ta sama babcia z tej wyobraźni.
- Rozumiem - oznajmiłam uśmiechając się - Ważne, że teraz jesteś - dodałam i jeszcze raz się do niej przytuliłam. Uwielbiam swoją babcię. To najbardziej pozytywna osoba jaką znam i przede wszystkim piecze najlepsze cynamonowe ciasteczka na świecie.
- Ale wyrosłaś - stwierdziła przyglądając mnie się. Zaśmiałam się na jej słowa. Typowe zachowanie każdej babci. Brakuje jeszcze żeby zaczęła mówić, że jestem śliczna i na pewno chłopaki się za mną uganiają. Ale znając babcię jeszcze do tego wróci - A gdzie moja druga wnuczka? - zapytała i można powiedzieć jak na zawołanie blondyna weszła do salonu. Podobnie jak ja podeszła do babci i wyściskała ją.
- Dobra, siadajcie do stołu, bo obiad stygnie - poinformowała nas mama i nie czekając na nas udała się w stronę jadalni. Westchnęłam głośno i poszłam za nią, chcąc ją poinformować, że je nie zjem z nimi, bo czeka na mnie mój chłopak.
- Wychodzę, bo umówiłam się z Leonem - oznajmiłam uśmiechając się do niej po czym odwróciłam się i chciałam udać w stronę wyjścia, ale mnie niestety zatrzymała zanim w ogóle zrobiłam krok.
- Nie, zostajesz na obiedzie - postanowiła poważnie i trochę zdenerwowana - Przyjechała babcia i wypadałoby spędzić z nią trochę czasu - dodała wykładając na stół czyste białe talerze. Spojrzałam na wchodzącą do jadalni babcię z Ludmiłą i już chciałam się odezwać, ale mama kontynuowała - Zresztą spędzasz z nim każdy dzień i nie pamiętam już kiedy ostatni raz byłaś w domu albo jadłaś z nami obiad - stwierdziła trochę oskarżycielskim tonem. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i spojrzałam na nią gniewnym wzrokiem.
- Dobrze wiesz, że chce spędzić z nim jak najwięcej czasu - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, chcąc dać jej do zrozumienia, że jestem na nią zła. Odwróciła się w moją stronę i zmroziła mnie wzrokiem. Zapewne nie podoba jej się ton jakim się do niej odezwałam.
- A o kim mówicie? - zapytała zaciekawiona i niewtajemniczona babcia. Odwróciłam swoje spojrzenie na nią i uśmiechnęłam się do niej szeroko.
- Moim chłopaku, babciu - powiedziałam miłym tonem, na co ona uśmiechnęła się.
- Czyli moja mała Viola ma chłopaka - ucieszyła się a ja westchnęłam głośno, bo nazwał mnie małą Violą, czego nie lubię. Nie mam już siedmiu lat więc ta ksywka powinna być już zmieniona - Jak się nazywa? - teraz się zaczną pytania ze strony babci. Rozluźniłam uścisk rąk na klatce piersiowej i opuściłam je wzdłuż ciała.
- Leon - wypowiedziałam imię swojego chłopaka z dumą i radością po czym zerknęłam w stronę swojej rodzicielki, która ewidentnie wciąż była zła na mnie. Na jego imię moja babci westchnęła i klasnęła dłońmi po czym spojrzała na mnie rozmarzonym wzrokiem.
- W liceum spotykałam się z chłopakiem o imieniu Leon. Był kapitanem szkolnej drużyny koszykówki. Niesamowity przystojniak z brązowymi oczami. Zakochałam się w nim po same uszy - powiedziała wspominając babcia. Uśmiechnęłam się na jej słowa, bo podobna sytuacja jest u mnie tylko ja spotykam się z zawodnikiem motocrossów i zielonookim przystojniakiem - Tylko nie mówicie nic dziadkowi - zaśmiała się po chwili i pogroziła mi oraz Ludmile palcem dla żartów.
- A czemu dziadek nie przyleciał z tobą? - zadała pytanie tym razem moja kuzynka opierając łokcie na stole a jej dłonie złączyły się razem. Ułożyła podbródek na nich i zainteresowana spojrzała na siedzącą naprzeciwko niej babcię.
- Ostatnio często bolą go plecy i nie wytrzymałby tyle godzin w samolocie - odpowiedziała i podziękowała mojej mamie skinieniem głowy za przyniesione właśnie jeszcze parującej miski ziemniaków. Moja rodzicielka spojrzała na mnie wciąż gniewnym wzrokiem i podobnie jak ja wcześniej skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Zjesz z nami czy jednak wychodzisz? - zapytała z wyczuwalną złością w głosie a następnie posłała mi piorunujące spojrzenie, które miała dać mi do zrozumienia, że lepiej abym podjęła decyzję o zostaniu na obiedzie. Nie odpowiedziałam na jaj pytanie tylko zajęłam miejsce na krześle obok babci. Skwitowała moje czyny uśmiechem i wróciła do kuchni zapewne po resztę potraw.
- A gdzie tata, Violu? - zadała kolejne pytanie babcia podając mi misę z ziemniakami. Zaśmiałam się, bo powinna się domyślić gdzie jest mój tata, w końcu zna go od dwudziestu lat.
- Jak zwykle w pracy - odpowiedziałam a ona skwitowała to przewróceniem oczami i kontynuacją nakładania sobie posiłku. Uśmiechnęłam się pod nosem i chwyciłam za dzbanek z sokiem.
***
Jeszcze nigdy nie spotkałam się z sytuacją aby ktoś śpiewał i grał na gitarze w centrum miasta więc chciałam skorzystać z tej okazji i pociągnęłam w tamtą stronę Leona. Dookoła zgromadziło się już dosyć sporo ludzi, ale na szczęście udało nam się przedostać tak aby stać można powiedzieć w pierwszym rzędzie. Chłopak śpiewał standardową piosenkę o miłości tylko, że jego wzrok skupiony był tylko na jednej osobie. Z początku przestraszyłam się, bo myślałam, że patrzy na mnie, ale po krótkiej chwili zorientowałam się, że wpatruje się w dziewczynę, która stoi obok mnie. Uśmiechnęłam się do siebie i zerknęłam na nią kątem oka. Stała wpatrzona w niego a w jej oczach można było dostrzec łzy i wzruszenie. Oparłam się o tors Leona i z uśmiechem na twarzy słuchałam prześlicznej piosenki. Brunet oplótł mnie swoimi ramionami w tali i ułożył podbródek na mojej głowie. Niesamowity ma głos, który idealnie pasuje do tonacji tej piosenki.
- Jak romantycznie - odezwałam się szeptem do Leona. Wyczułam na sobie jego spojrzenie więc odwróciłam wzrok od chłopaka i skierowałam go na swojego ukochanego. Patrzył ze zdziwieniem i ewidentnie nie rozumiał, co miałam na myśli - Śpiewa dla niej - oznajmiłam i spojrzałam na dziewczynę, która na twarzy tym razem miała szeroki uśmiech. Sądziłam, że takie sytuacje są tylko w filmach albo jakiś serialach. Ale jak widać na świecie jest jeszcze romantyzm.  Nie oczekuję, że mój chłopak będzie grał mi na gitarze wśród tłumu ludzi, ale czasami mógłby zdobyć się na jakiś romantyczny gest, który zapamiętam do końca życia i będę opowiadać dzieciom jakim romantykiem był ich ojciec. Chłopak skończył śpiewać i nie tracąc kontaktu wzrokowego z tą dziewczyną podszedł do niej. Szykuje się niesamowita scena romantyczna.
- Kocham Cię i obiecuję, że..
- Nic nie mówi - przerwała mu dziewczyna w połowie wyznania, na które pewnie zbierał się od dłuższego czasu. Poczułam zawód, bo oczekiwałam sceny zakochanych a ona przerywa i to jeszcze takimi słowami. Uśmiechnęłam się widząc, że wykonała pierwszy krok i pocałowała go. Zgromadzony tłum zaczął klaska a ja odwróciłam się w stronę swojego chłopaka i posłałam mu szeroki uśmiech. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja jestem zakochana. Szkoda tylko, że nie wiem czy Leon jest zakochany we mnie. W końcu nigdy nie wypowiedział w moja stronę tych słów. Czując przypływ w pewnym stopniu smutku, przytuliłam się do niego aby nie zauważył tego. Przymknęłam oczy aby się nie zaszkliły, bo dotarło do mnie, że przez dłuższy czas nie usłyszę od niego tych słów.
***
- Dlaczego siedzisz tutaj sama? - usłyszałam głos swojej babci. Odwróciłam wzrok od trzymanego w ręce zdjęcie ze mną i Leona a skierowałem je na wchodzącą do mojego pokoju babcię. Wszyscy domownicy siedzą w salonie, rozmawiają, śmieją się i wspominają stare czasy a ja wolę siedzieć w swoim pokoju i się dołować. Westchnęłam głośno i wzruszyłam ramionami.
- Myślę, babciu - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo od momentu kiedy weszłam do pokoju i wzięłam do ręki to zdjęcie, nie robię nic innego jak myślenie o Leonie, o nas i związku na odległość. Zaśmiała się na moje słowa po czym podeszła do mnie i zajęła miejsce obok na skraju łóżka. Od razu jej wzrok skierował się na zdjęcie. Wzięła je do ręki i obejrzała dokładnie a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zerknęła na mnie kątem oka i oddała mi zdjęcie.
- Rozumiem, że to Leon - odezwała się po chwili ciszy. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem i kiwnęłam twierdząco głową, bo nie mam siły odpowiadać - Pokłóciłaś się z nim? - zapytała z troską w głosie i już otwierała usta aby uświadomić mi, że to nic takiego, że zapewne za parę godzin się pogodzimy i różna takie, ale uprzedziłam ją kiwając przecząco głową, tym samym zaprzeczając jej podejrzeniom - To z jakiego powodu jesteś smutna? - zapytała i dłonią zaczęła bawić się kosmykiem moich włosów. Spojrzałam na nią a następnie na zdjęcie i moja głowa wylądowała na jej ramieniu.
- On za pięć dni wyjeżdża na pół roku - wyznałam smętnym głosem. Coraz bliżej wyjazdu, coraz bliżej pożegnania i braku jego obecności. Ujęła moją dłoń w swoją w geście pocieszenia, jednak znając moją babcią na tym geście się nie skończy.
- Może to będzie dla was trudne, ale za młodu w pewnym sensie trzeba przeżyć taki samotny, ciężki okres. To jest część procesu dojrzewania - powiedziała łagodnie zapewne mając na twarzy uśmiech. Podniosłam delikatnie głowę i spojrzałam jej w oczy.
- Tak sądzisz? - upewniałam się czy nie mówi, mi tego aby mnie pocieszyć czy podnieść na duchu. Uśmiechnęła się do mnie i kiwnęła powoli głową. Ponownie ułożyłam głowę na jej ramieniu i mocniej ścisnęłam jej dłoń.
- Tak samo jak drzewa muszą przetrwać zimę, żeby stały się silne i wielkie. W ciepłym, łagodnym klimacie nie tworzą się słoje - dodała i choć nie do końca rozumiałam, co miała na myśli mówiąc mi to, uspokoiła mnie tym. Zerknęłam na zdjęcie, które wciąż trzymałam w jednej ręce i widząc nasze uśmiechy, sama się uśmiechnęłam.
***
 Podobno muzyka odpręża. Daje ukojenie i oczyszcza umysł. Stek bzdur. Od tych wszystkich słów w piosenkach mam ochotę płakać. Czy artyści nie mają o czym pisać tylko o miłości? Nie mogą stworzyć hitu o morzu albo ptakach. Wszyscy są szczęśliwi i zakochani, ale obiecuję, że kiedyś to się skończy. Twój ukochany wyjedzie na drugi koniec kontynenty i to dzięki tobie, bo chciałaś być dobrą dziewczyną i nie wyjść na egoistkę. A przecież mogłam nią być! Był tutaj szczęśliwy! A twierdzenie, że tak okazja może się nie powtórzyć, to tylko takie gadanie. Jeżeli jest dobry w tym, to z czasem odezwałby się ktoś kto złoży by mu podobną propozycję. Wzięłam głęboki oddech aby się uspokoić. Jednak moje serce się zatrzymało kiedy poczułam czyjeś usta na swoich. Momentalnie otworzyłam szeroko oczy. Zacisnęłam dłoń w pięść widząc uśmiechniętą twarz Leona. Jednym ruchem zdjęłam z uszu słuchawki i patrzyłam na niego przestraszonym wzrokiem.
- Nie rób tak więcej - warknęłam przez zęby, co totalnie go zdziwiło. Przestał się uśmiechać i odsunął się ode mnie. Usiadłam do pozycji siedzącej i wypuściłam powietrze aby cała złość ze mnie wypłynęła - Wystraszyłeś mnie - wyjaśniłam mu, ale to nie pomogło, bo kiwnął tylko głową bez słowa i nie patrzył na mnie a na swoje dłonie. Zareagowałam trochę za mocno. Przybliżyłam się do niego i położyłam mu dłoń na ramieniu - Co chciał od ciebie Hudson? - zapytałam ciekawa, bo gdyby nie było to nic ważnego nie potrzebowałaby go pilnie na torze. Nadal na mnie nie patrzył.
- Chodziło o wyjazd - odpowiedział w skrócie przygaszonym głosem. Objęłam go od tyłu a moja głowa wylądowała na jego ramieniu. Pocałowałam go w policzek aby wiedział, że nie jestem na niego zła - Samolot ma w poniedziałek wieczorem a pojutrze ma przylecieć ktoś z Californii aby mnie w to wszystko wtajemniczyć i zająć się mną - dodał niepewnie. Westchnęłam głośno przymykając oczy. Cztery dni. Dziewięćdziesiąt sześć godzin. Tylko tyle czasu razem nam zostało. A później pół roku rozłąki - Zaczynam się bać tego wszystkiego - oznajmił odwracając wzrok na mnie. Podniosłam głowę z jego ramienia i przybliżyłam się do niego. Zajęłam miejsce blisko niego i posłałam mu pytające spojrzenie - Chodzi mi o te treningi, wyścigi i mieszkanie w obcym kraju wśród ludzi, których nie znam - wyjaśnił mi swoje obawy. Rozumiem go w pełni. W końcu jedzie sam do kraju, w którym nigdy nie był, w którym nikogo nie zna. Poczułam jak spłata swoją dłoń z moją. 
- Dasz sobie radę. Wierzę w ciebie i twoje możliwości - powiedziałam uśmiechając się do niego. On jak nikt inny poradzi sobie. Tyle przeszedł w życiu więc z tym na pewno da sobie radę. Posłał mi delikatny uśmiech i zbliżył się do mnie aby złożyć na moich ustach krótki pocałunek. Jednak dla mnie to nie wystarczyło. Kiedy tylko odsunął się ode mnie ja ponownie przybliżyłam się do niego i objęłam swoimi ustami jego wargi, które za cztery dni pożegnam na lotnisku. Ponownie oddał mój namiętny pocałunek, co mnie zmotywowało. Nie odrywając się od jego ust z trudem przeniosłam się na jego kolana. Nasz pierwszy pocałunek w takiej pozycji i to jeszcze z taką namiętnością. Siedzę na nim okrzykiem a on swoje dłonie trzyma tuż nad moimi pośladkami. Chce się nim nacieszyć na zapas. Może dziwnie to brzmi, ale taka jest prawda. Świadomość tego, że wyjeżdża rozpala we mnie podniecenia i pożądanie. Chce go tylko dla siebie. Odsunęłam się od niego z powodu braku tchu. Oboje próbowaliśmy uspokoić swój oddech. Patrząc w jego oczy ujrzałam te iskierki szczęścia. Uśmiechnęłam się do niego i oparłam swoje czoło o jego.
***
- Koniecznie musisz mieć coś dzięki czemu o mnie nie zapomnisz - odezwałam się poważnie i zaczęłam szukać czegoś po szufladach mojego pokoju. Zaraz idziemy do niego kontynuować pakowanie. I choć nie chce tego robić, to jest to jedyna okazja aby spędzić z nim dzisiaj trochę czasu. 
- Nie potrzebuję niczego żeby o tobie pamiętać - oznajmił wstając z mojego łóżka, na którym siedział od chwili gdy do mnie przyszedł. Spojrzałam na niego groźnie i wyprostowałam się po czym podeszłam do niego powolnym krokiem. Złapałam za materiał jego koszuli i przyciągnęłam go do siebie zatrzymując jego usta centymetr od moich.
- Powinien inaczej - szepnęłam groźnie - Żeby inne dziewczyny wiedziały, że jesteś ze mną - wyjaśniłam siląc się na jeszcze groźniejszy ton po czym gwałtownie go do siebie przyciągnęłam i złożyłam na jego ustach brutalny pocałunek. Przygryzłam dolną wargę i puściłam materiał jego koszuli, którą po chwili poprawiałam, bo trochę ją wygniotłam. Otworzył szerzej oczy ze zdziwienia.
- Powiem im to osobiście, chociaż wolałbym nie mieć kontaktu z żadnymi dziewczynami - powiedział nadal trochę zszokowany moim zachowaniem po czym sam poprawił sobie kołnierzyk od koszuli. Uśmiechnęłam się do niego a następnie podeszłam z powrotem do szuflady aby coś znaleźć - A jeżeli chcesz coś mi dać to... - przerwał na chwilę i podszedł do biurka. Przerzucił kilka kartek i po chwili pokazał mi moje jedyne zdjęcie, na którym jestem sama - Chce to - oznajmił a raczej postawił warunek. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i  patrzyłam na niego z przymrużonymi oczami. Przygryzłam dolną wargę i  analizowałam jak wyglądam na tym zdjęciu. Pokiwałam przecząco głową, bo nie wyglądam korzystnie. 
- Mam potargane włosy przez wiatr - powiedziałam widząc jego pytający wzrok. Spojrzał jeszcze raz na to zdjęcie i zmarszczył brwi. 
- Ale masz uśmiech na twarzy a wtedy wyglądasz ślicznie - powiedział nie patrząc na mnie tylko na fotografię. Słysząc jego słowa od razu na moich ustach pojawił się podobny uśmiech co na zdjęciu. Powrócił wzrokiem na mnie i jeszcze szerzej się uśmiechnął. Podszedł do mnie w jednej ręce trzymając zdjęcie a drugą objął mnie w tali - Z uśmiechem wyglądasz najlepiej - dodał i ponownie spojrzał na zdjęcie. Pocałowałam go czule w policzek, bo to co mówił było urocze i romantyczne - Mogę? - zapytała z proszącym wzrokiem i zbliżył się do mnie. Zerknęłam na fotografię i niepewnie kiwnęłam twierdząco głową. Skradł mi szybkiego, ale czułego buziaka i zadowolony przytuli mnie do siebie. I wtedy do mojego pokoju zajrzała babcia z uśmiechem na ustach. 
- Zaraz będzie obiad zejdźcie na dół - poinformowała nas, zwracając tym samym uwagę Leona, który wpatrywał się w moje zdjęcie. Posłał je uśmiech, który oczywiście moja babcia odwzajemniła. Zostawiła nas samych ponownie i gdybym nie była głodna skorzystałabym z tej okazji aby go pocałować, ale mój burczący  żołądek mi nie pozwala. Chwyciłam za zdjęcie, które rzuciłam na łóżka a Leona pociągnęłam w stronę drzwi. 
***
- Jestem wykończona - oznajmiłam Leonowi, chociaż on doskonale o tym wie w końcu niesie mnie na baranach do mojego domu. Ostatni raz dałam się namówić na imprezę i buty na obcasie. Bawiłam się świetnie, ale moje nogi a raczej stopy cierpią niesamowite katusze. Dość, że jestem zmęczona po całym dniu pomagania w pakowaniu to jeszcze Federico wymyślił aby iść potańczyć.
- Mniej więcej dlatego cię niosę - odpowiedział ze śmiechem. Początkowo zaprzeczałam temu aby mnie zaniósł, ale jak się okazało on też potrafi być uparty. Chociaż w tej sytuacji to dobrze, bo gdybym miałam iść o własnych nogach zajęło by nam to dwa razy dłużej. Nasi towarzysze idą kilka kroków przed nami zatraceni w rozmowie między sobą. Widzę, że z każdym wspólnym wyjściem zbliżają się do siebie - Mogę ci się do czegoś przyznać? - zaczął niepewnie Leon, wzbudzając we mnie ciekawość. Przybliżyłam twarz do jego i całując go w policzek, dałam mu znać aby mówił dalej - Byłem zazdrosny kiedy rozmawiałaś z tym chłopakiem przy barze - powiedział ściszonym głosem. Słysząc jego słowa na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przytuliłam się do niego jeszcze bardziej i ponownie pocałowałam w policzek. Gdyby nie niósł mnie na barana zapewne pocałowałaby go w usta - To było głupie, ale..
- Nie, nie było - przerwałam mu stanowczo - Byłeś zazdrosny, co oznacza, że ci na mnie zależy. I szczerze to urocze  - dodałam z radością w głosie i można powiedzieć dumą. Spojrzałam na niego a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Ej, pójdziemy coś zjeść! - krzyknął do nas Federico obracając się w naszą stronę.
- Co będzie otwarte po północy - odpowiedział na jego głupi pomysł mój chłopak. Zastanowił się nad odpowiedzią, ale po jego minie widać było, że nie znalazł odpowiedzi. Wszyscy jesteśmy zmęczeni a jemu zebrało się na jedzenie o tej godzinie. Oboje stanęli w miejscu i czekali aż podejdziemy do nich a raczej Leon podejdzie niosąc mnie na baranach.
- Nie jesteście głodni? - zdziwił się i spojrzał na każdego z osobna. Pokiwałam przecząco głową podobnie jak Leon i Ludmiła. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przewrócił oczami.
- Jedyne czego chce to położyć się spać - oznajmiła moja kuzynka i westchnęła głośno. Od razu wzrok Federico powędrował na nią. Obrzuciła go krótkim spojrzeniem po czym ruszyła w dalszą drogę powrotną do domu. Nie spodziewałam się niczego innego, jak tego, że Federico powędruje na nią wzrokiem. Zachęcająco poruszała swoimi biodrami odzianymi w rozkloszowaną spódniczkę.
- Ona robi to specjalnie - odezwał się z pretensjami nadal na nią patrząc. Zaśmiałam się na jego słowa w ten sposób zwracając na siebie jego wzrok.
***
Niespodziewanie poczułam na swoich plecach zimną a wręcz lodowatą wodę. Wiedziałam, że dając mu do ręki szlauch to będzie zły pomysł. Zaśmiał się głośno patrząc na moją minę. Dość, że muszę podlać kwiatki w ogrodzie mamy to jeszcze jemu zebrało się na żartowanie sobie.
- Mam teraz mokrą bluzkę - odezwałam się ze złością, chociaż szczerze nie byłam na niego zła. Uśmiechnął się do mnie cwanie i ponownie skierował w moja stronę szlauch. Tym razem oblał przód bluzki. Zdenerwowana podeszłam do niego i chciałam zabrać mu wąż ogrodowy, ale niestety nie udało mnie się a wręcz przeciwnie byłam jeszcze bardziej mokra - To nie jesteś śmieszne, Leon! - krzyknęłam słysząc jego śmiech. On jest suchy i zadowolony a ja mam mokre nawet włosy a do tego mój makijaż zapewne się rozmazał i wyglądam jak straszydło.
- Z moje perspektywy jest - odpowiedział chcąc mnie pewnie zdenerwować jeszcze bardziej. Uderzyłam go z całe sił, nawet nie wiem gdzie, bo oczy miałam zamknięte z powodu spływającej z moich włosów wody. Usłyszałam tylko jak syknął z bólu, co mogło oznaczać, że bardzo mocno go uderzyłam, ale trafiłam w miejsce gdzie ma tego siniaka po upadku na stolik. Przetarłam dłońmi oczy i spojrzałam na nie. A jednak siniak. Wstrzymał powietrze i powoli je wypuścił, chcąc złagodzić ból. Zapewne gdyby nie fakt, że ma go na żebrach nie bolałby aż tak.
- Przepraszam, nie chciałam - odezwałam się trochę spanikowana, bo na prawdę nie chciałam mu sprawić aż takiego bólu. Miał tylko odrobinę pożałować, że mnie oblał wodą. Pokiwał głową, że wszystko w porządku, ale jego zaciśnięte zęby mówiły co innego. Podeszłam do niego bliżej i podniosłam mu koszulkę aby obejrzeć tego siniaka. Widząc go skrzywiłam się. Wyglądał jeszcze gorzej niż ostatnio. I chyba nawet był większy. Zdecydowanie nie mogłabym zostać lekarze, bo skoro obrzydza mnie zwykły siniak, to co dopiero jakby ktoś pokazał mi otwartą ranę, albo musiałabym przeprowadzić operację. Opuściłam jego koszulkę i spojrzałam na jego twarz. Uśmiechnął się do mnie i chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu jego dzwoniący telefon. Wyciągnął go z kieszeni przewracając oczami po czym odebrał połączenie, jak dobrze widziałam od swojej mamy. Odsunęłam się od niego o krok i postanowiłam chociaż trochę się wysuszyć. Dobrze, że włosy mam związane w kucyka i nie wyglądam jak zmokła kura. Przetarłam swoją twarz moją bluzką i widząc brak śladów od tuszu do rzęs zdziwiłam się. 
- Muszę już iść - odezwał się w moją stronę kiedy zakończył swoją krótką rozmowę telefoniczną ze swoją mamą. Zrobiłam typową smutną minę Violetty i posłałam mu pytające spojrzenie - Przyjechał ten mężczyzna, o którym ci mówiłem i muszę iść - wyjaśnił w skrócie. Kiwnęłam głową, że rozumiem i zbliżyłam się do niego a następnie ułożyłam usta do pocałunku. Zrozumiał mój gest i złożył na moich ustach czuły pocałunek.
- Ale przyjdziesz pod wieczór? - zapytałam z nadzieję w głosie zanim zdążył się jeszcze w ogóle ode mnie oddalić choćby na krok. Zrobił zastanawiającą minę i przymrużył jedno oka.
- Postaram się - zapewnił mnie i ponownie pocałował mnie w usta a następnie wyszedł z mojego ogrodu. Westchnęłam głośno kiedy zniknął mi z pola widzenia i ogarnął mnie smutek. Już jutro wieczorem wyjeżdża. 
***
- Violu, masz ochotę na jakieś ciasto? - zapytała babcia, która jest u nas przez jeszcze tydzień. Odwróciłam wzrok od telewizora, w którym leciała własnie jedna z moich ulubionych kreskówek. 
- A będę musiała ci pomagać? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Zaśmiała się na moje słowa i pokiwała przecząco głową. Za każdym razem pomogłabym babci w czymkolwiek, ale teraz jestem zmęczona po porządkach w domu i ogrodzie. Dopiero jakieś dziesięć minut temu znalazłam czas aby się przebrać w jakieś luźniejsze ubrania i usiąść sobie na kanapie przed telewizorem. Pokiwała przecząco głową w odpowiedzi na moje pytanie - W takim razie, mam ochotę na twoje ciasteczka cynamonowe - powiedziałam uśmiechając się do niej szeroko. Odwzajemniła go i powróciła z powrotem do kuchni, której zapewne była też moja mama oraz tato. Brakuje tylko Ludmiły, ale ona akurat teraz bierze prysznic. Przełączyłam na inny kanał, bo zaczynała się jakaś inna kreskówka.
- Jadę do miasta, chcesz coś? - zapytał tato pojawiając się niespodziewanie w salonie. Odchyliłam głowę aby na niego spojrzeć i z trudem pokiwałam przecząco głową. Raczej nie przywiezie mi ze sklepu mojego chłopaka, który miał przyjść, ale jeszcze się nie pojawił.
- Violetta! - wzdrygnęłam się słysząc krzyk Ludmiły. Odwróciłam głowę w stronę, z której wydobywał się jej można powiedzieć pisk. Nie musiałam długo czekać, bo po chwili stała tuż przy kanapie, na której siedziałam ja - Zapomniałyśmy o filmie! - ponownie krzyknęła przejęta i zajęła miejsce obok mnie. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc jej do końca. Zabrała mi z ręki pilota i przełączyła na zupełnie inny kanał. Dopiero kiedy zobaczyłam tytuł filmu zrozumiałam jej panikę. Usiadłam po turecku i skupiłam się na naszym ulubionym filmie, jednak długo to nie trwało, bo zaczęłam się zastanawiać czy zobaczę jeszcze dzisiaj swojego chłopaka. Co prawda jest dopiero przed dziewiętnastą i ma jeszcze czas, ale im szybciej przyjdzie tym więcej czasu spędzimy razem. Jutrzejszego dnia o tej godzinie będzie w samolocie w drodze do Californii a ja będę siedzieć zamknięta w pokoju płacząc i tęsknić za nim - Otwarte! I nie przeszkadzać, bo oglądam! - wybudził mnie z rozmyślań głośny krzyk Ludmiły. Spojrzałam na nią z wyrzutem, bo jakby nie pamiętała to siedzę obok niej i właśnie straciłam słuch w lewym uchu. Słysząc otwieranie się drzwi wejściowych odwróciłam głowę w tamtą stronę zaciekawiona.
- Przyszedłeś - ucieszyłam się widząc sylwetkę Leona. Obróciłam się całkowicie i klękając na kanapie czekałam aż do mnie podejdzie. Przywitał się ponownie z moją mamą i babcią, które siedziały w kuchni a dzięki temu, że nie mamy drzwi tylko łuk mogły widzieć wszystko co dzieje się w salonie. Wyciągnęłam ręce w jego stronę jak zazwyczaj robią małe dzieci kiedy widząc swoich rodziców. Zaśmiał się pod nosem po czym objął mnie i delikatnie podniósł.
- Oglądam - odezwała się Ludmiła i wskazała na ekran telewizora. Przewróciłam oczami po czym złapałam swojego chłopaka za rękę i pociągnęłam go na kanapę obok siebie. Otuliłam się ciasno jego ramionami i położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
***
- Nie rozumiem czemu płaczecie - odezwał się skołowany Leon patrząc raz na mnie a raz na moją kuzynkę, która wycierała mokre policzki rękawem swojego sweterka.
- On umarł - powiedziałam ze łzami w oczach po czym pociągnęłam nosem i podobnie jak moja kuzynka wytarłam sobie policzki. Film jest przepiękny i nie żałuję, że go obejrzałam. Początkowo wydawał się nudny, ale się rozkręcił. Zresztą tytuł też nie był za ciekawy, ale nie mieliśmy co robić więc zaryzykowaliśmy.
- Przez cały film wiadomo, że nie żyje - przypomniał. Faceci jednak nie rozumieją piękna końcowych scen. Westchnął głośno i pokręcił głową zerkając na nas kątem oka.
- Wy faceci to w ogóle jesteście nieczuli - stwierdziła Ludmiła wciąż mając w oczach łzy. Automatycznie odwrócił wzrok w jej stronę i spojrzał na nią z urazą.
- Nieczuli? - można powiedzieć, że się oburzył. Kiwnęła twierdząco głową odpowiadając na jego pytanie. Prychnął pod nosem prawie niesłyszalnie i powrócił wzrokiem na ekran telewizora, w którym leciały już napisy końcowe i jakaś smutna, romantyczna piosenka.
- Oglądamy coś jeszcze? - zapytałam podnosząc wzrok i spojrzałam na Leona. Westchnął głośno i przed odpowiedzią spojrzał na zegarek wiszący nad telewizorem. Przeniósł na mnie wzrok i posłał mi przepraszające spojrzenie.
- Jest późno, muszę już wracać - oznajmił i niechętnie odsunął się ode mnie po czym powoli wstał z kanapy. Poprawiłam sobie swoją trochę za dużą koszulę i także podniosłam się z kanapy. Brunet podszedł do mojej kuzynki i pocałował ją w policzek, na pożegnanie. Wrócił do mnie i uśmiechając się puścił mi oczko. Złapałam go za rękę i poszłam ciągnąc go za sobą w stronę drzwi. Stanął przede mną i ujął moją twarz w swoje dłonie.
- Nie bądź smutna - szepnął spoglądając mi w oczy. Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem i ułożyłam swoje dłonie na jego i można powiedzieć wtuliłam policzek w jego dłoń.
- To zostań - odpowiedziałam i chcąc go przekonać zrobiłam smutną minę. Przechylił głowę lekko w lewo i już chciał coś powiedzieć, ale przerwałam mu całując go w usta - Zrób coś dla mnie i zostań na noc - dopowiedziałam prosząco patrząc z nadzieją w jego oczy. Widziałam po jego wyrazie twarzy, że nie jest pewny czy się zgodzić - Chce się obudzić obok ciebie zanim wyjedziesz - dodałam a moje oczy z każdą kolejną sekundą się szkliły. Przełknął głośno ślinę i zbliżył się do mnie po czym złożył na moich ustach delikatni pocałunek jak muśnięcie piórka. 
- Zostanę - wyszeptał prosto w moje usta opierając swoje czoło o moje wciąż otulając moją twarz swoimi dłońmi.
***
Kiedy się z kimś dzieli życie, patrzy się na jego twarzy zamiast w lustro. Widzi się swój uśmiech w czyimś uśmiechu. A mnie wciąż rozbraja jego uśmiech tak jak przy pierwszym spotkaniu. Nie sądziłam, że można uzależnić się od kogoś. A ja własnie uzależniłam się od Leona tak bardzo, że sama jego nieobecność mnie boli. Lecz w tej chwili jestem szczęśliwa do granic możliwości. Leżę wtulona w swojego chłopaka a on bawi się moja dłonią, która swobodnie leży na jego klatce piersiowej. W pokoju słychać tylko nasze spokojne oddechy.
- Przetrwamy to? - zapytałam niepewnie tym samym przerywając tą przyjemną i w pewien sposób romantyczną ciszę między nami - Tą odległość - dodałam, bo zdałam sobie sprawę, że moje pytanie mogło być nie do końca zrozumiałe. Pocałował mnie delikatnie w głowę po czym oparł swój policzek na niej i mocniej ścisnął moją dłoń.
- Będzie ciężko, ale jestem pewny, że tak - odpowiedział uspokajając mnie w pewnym stopniu. Nie wiemy, co będzie za miesiąc czy dwa. To tylko puste słowa, a los potrafi płatać figle i podstawiać kłody pod nogi. Podniosłam się delikatnie na łokciu abym mogła spojrzeć mu w oczy.
- Obiecaj mi, że jeżeli będzie się coś psuło między nami to postaramy się to naprawić za wszelką cenę - powiedziałam poważnie mając w gardle gulę. Uśmiechnął się do mnie delikatnie i przybliżył się a następnie pocałował w usta.
- Obiecuję - wyszeptał patrząc mi prosto w oczy. Przechyliłam delikatnie głowę i wystawiłam w jego stronę małego palca u prawej ręki. Bez wahania oplótł swoim małym palcem mój i uśmiechnął się do mnie. Spokojniejsza ponownie położyłam się na jego klatce piersiowej i splotłam nasze dłonie.
- Będziesz do mnie dzwonił i pisał codziennie? - zapytałam a raczej chciałam się upewnić. W odpowiedzi pocałował mnie w czubek głowy - Będziemy rozmawiać na wideo czacie i opowiadać sobie jak spędziliśmy dzień? - dodałam po chwili a odpowiedź uzyskałam taką samą jak na poprzednie pytanie - Jeżeli będziesz mógł odwiedzisz mnie, tak? - zadałam kolejne istotne pytanie.
- Jak najbardziej - odpowiedział i przysunął mnie do siebie jeszcze bardziej. Uśmiechnęłam się pod nosem i zamknęłam oczy. Wierzę w nas. Na prawdę wierzę, że uda nam się przetrwać ten związek. Kocham go i nie pozwolę mu odejść za wszelką cenę. Nie myślę o tym, że pozna jakąś inną dziewczynę i o mnie zapomni, bo jestem pewna, że dla Leona jestem kimś ważnym i jak sam powiedział wielokrotnie, nie chce mnie stracić. On także nie musi obawiać się o to, że poznam jakiegoś chłopaka, bo nie spodoba mnie się nikt inny niż Leon, do nikogo innego nie poczuje tego wspaniałego uczucia i nigdy nie zapomnę o nim.
- Violetta - szepnął do mojego ucha. Poczułam ciarki na swoim ciele z powodu jego głębokiego głosu. Mruknęłam pod nosem aby mówił dalej. Milczał przez chwilę jakby zastanawiał się nad tym co chce powiedzieć - Dziękuję Ci - powiedział składając na mojej głowie długi i czuły pocałunek. Uśmiechnęłam się pod nosem i wtuliłam w jego tors.
***
- To już dzisiaj - przypomniałam. Przymknął oczy na moje słowa i położył swoją dłoń na moim udzie. Nie odrywałam wzroku od jego twarzy. Chcę się nacieszyć jego widokiem. Zapamiętać kolor jego oczu, każdą rysę jego twarzy. Przejechałam dłonią po jego policzku chcąc poczuć jego delikatną skórę - Wyjeżdżasz dzisiaj - mówiłam a mój głos łamał się coraz bardziej. Przygryzłam dolną wargę aby nie zacząć płakać. Otworzył oczy i skupił swoje spojrzenie na moich oczach - Za kilka godzin wsiądziesz w samolot i odlecisz - dodałam i czułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza. Od razu starł ją kciukiem a na jego twarzy malował się smutek.
- Violu, nie płacz - powiedział spokojnie skacząc wzrokiem po mojej twarzy. Uśmiechnęłam się do niego chociaż w tej chwili wolałabym płakać. Przytulił się do mnie lokując swoją głowę na mojej klatce piersiowej. Moja dłoń automatycznie wplotła się w jego włosy a z oczu poleciało kilka łez - Obiecaj mi, że na lotnisku nie będziesz płakać - wyszeptał w moją koszulką i przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Przymknąłem oczy aby resztę łez swobodnie spłynęło po moich policzkach.
- Dobrze - szepnęłam opierając podbródek na jego miękkich włosach. Wiem, że nie będę mogła się powstrzymać od płakania na lotnisku i złamię tą obietnicę. Objął mnie ramionami w tali i nabrała powietrza do swoich płuc. Cisza jaka panowała między nami była uspokajająca. Jednak mimo to po policzkach spływały mi pojedyncze łzy. Nic na to nie poradzę. Tracę ukochanego na pół roku. Tą ciszę przerwał niestety dzwoniący telefon Leona - Nie odbieraj, proszę - wyszeptałam przymykając oczy. Kiwnął twierdząco głową i złożył czuły pocałunek na moim obojczyku, który nie był zakrywany przez koszulkę od mojej piżamy - Chciałabym teraz zatrzymać czas albo prosić o więcej - powiedziałam przez łzy patrząc się w jeden punkt przed sobą a mianowicie w maskotkę, którą od niego otrzymałam.
***
Z całych sił powstrzymywałam płacz. Widząc jak pakuje swoje walizki do samochodu jest gorszy niż myślałam. Coraz bliżej. Dwie godziny. Sto dwadzieścia minut. Tylko tyle czasu pozostało mi w jego obecności. Czuję się jakby z każdą upływającą minutą traciła szczęście ze swojego życia. Czuję się tak jakby ktoś po kawałku wyrywał część mnie i zatrzymywał ją dla siebie. Przez mgłę słyszałam jak Ludmiła coś do mnie mówi, ale nie potrafiłam jej zrozumieć. Albo po prostu nie chciałam. Nie chce słyszeć niczyjego głosu oprócz jego. Człowieka, który zaraz mnie opuści, który wyjedzie i wróci dopiero za sześć długich miesięcy.
- Pociesz mnie choć trochę i powiedz, że wyjeżdżasz za miesiąc - powiedziałam przełykając głośno ślinę. Przytulił mnie mocniej do siebie. Oparł swój podbródek na mojej głowie.
- Chciałbym - odpowiedział a dla mnie te słowa były w pewnym stopniu jak wyrok. 
- Kiedy? - zapytałam powstrzymując się od rozpłakania. Nie jestem pewna czy chce słyszeć odpowiedź, ale muszę być silna.
- Za niecałe dwa tygodnie - powiedział.
Otworzyłam oczy, co było błędem, bo po policzku poleciała mi pojedyncza łza. Te niecałe dwa tygodnie zleciały tak cholernie szybko. Jakby ktoś specjalnie wcisnął przyśpieszacz czas utylko po to, abym spędziła z nim mniej czasu. Poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu, jednak nie chciałam spoglądać na tę osobę, którą zapewne była Ludmiła.
- Musimy jechać - oznajmił Federico i spojrzał na mnie ze smutkiem. Zamrugałam oczami aby łzy, które chciały się wydostać, odpuściły. Brunet podszedł do mnie i nie tracąc czasu na zbędne słowa przytulił mnie do siebie. Jego zapach i ciepło, sprawiły, że te łzy jednak opuściły moje oczodoły.
***
Patrzyłam jak każdy się z nim żegnał, jak każdy go przytulał i mówił, że będzie tęsknił. Jego rodzice, Federico i Ludmiła.  A ja stałam i modliłam się w duszy aby okazało się to snem. Nie odzywałam się do nikogo od chwili kiedy wsiadłam do samochodu Federico. Wezwali go już do oprawy więc czasu jest coraz mniej. W moim gardle jest jakaś gula, która nie pozwala mnie nic powiedzieć. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie po czym powolnym krokiem podszedł do mnie. Ujął moje dłonie w swoje i utkwił spojrzenie w moich oczach. Te śliczne szmaragdowe tęczówki. Nie wytrzymałam i z moich oczu poleciało kilka łez. Nie panuję nad nimi.
- Obiecałaś nie płakać - przypomniał mi ścisnął moje dłonie mocniej. Pokiwałam przecząco głową jakby to miało mi pomóc powstrzymać płacz. Nie odezwałam się tylko jak najmocniej wtuliłam się w niego.
- Nie dotrzymałam obietnicy - wyszeptałam a raczej wypłakałam w jego koszulkę, która zaraz będzie cała mokra od moich łez - Ale ty swojej dotrzymaj - powiedziałam łkając. Objął mnie mocniej i przycisnął do siebie a jego usta spoczęły na czubku mojej głowy. W tej chwili chciałam powiedzieć mu tyle rzeczy a jedną z nich było aby jednak nie wyjeżdżał. Prawdziwa miłość oznacza, że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na swoim, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz. I dlatego, że kocham go milością prawdziwą nie zatrzymam go. Z trudem odsunął mnie od siebie i ujął moją twarz w swoje dłonie. Mimo iż ledwo widziałam przez zapłakane oczy dostrzegłam, że jego także się zaszkliły.
- Dotrzymam jej - wyszeptał siląc się na uśmiech. Przybliżył się do mnie i pocałował. Od razu oddałam pocałunek, bo chce zapamiętać jak najdłużej smak jego ust i to cudowne uczucie w całym ciele kiedy jego usta złączone są z moimi. Moje łzy spływały na nasze usta, ale nie przeszkadzało mi to. Chce pamiętać te motyle w brzuchu, żeby za każdym razem kiedy poczuję się, źle lub zbyt mocno będę za nim tęsknić przypomnę sobie o nich i może poczuję sie odrobinę lepiej. Odsunęliśmy się od siebie z powodu braku tchu. Ta chwila była tylko dla nas, ale wiedziałam, że zaraz ktoś ją zepsuje. I nie myliłam się. Podszedł do nas ten mężczyzna, z którym leci Leon i dał nam znak, że muszą już iść. Brunet spojrzał na mnie jeszcze raz i pocałował mnie krótko w usta. Zabrał swoje dłonie z mojej twarzy, co przywołało kolejne łzy. Chwycił za rączki od walizek i uśmiechając się do mnie delikatnie razem z tym mężczyzną udał się w stronę bramki w celu odprawy. Już miałam wybuchnąć płaczem i rzucić się Ludmile w ramiona kiedy on się zatrzymał. Wziął głęboki oddech i odwrócił się w moją stronę po czym ostatni raz spojrzał mi prosto w oczy.
- Kocham Cię, Violu - powiedział a moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Od razu na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech, chociaż po policzkach spływały mi łzy.
- Ja też cię kocham, Leon - odpowiedziałam łkając a on uśmiechnął się na moje słowa. Odwrócił się ponownie i ruszył w stronę odprawy. Czułam smutek i szczęście jednocześnie. Wyznał to wreszcie. On mnie kocha.

****
Nie będę pisać żadnej notatki, która jest i tak zbędna.
Zostawiam was z tym ostatnim rozdziałem pierwszej części opowiadania. 
I czekam na wasze opinie.

63 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Ryczę jak głupia ;///
      Wyjechał!!!!!
      Ale ją kochał.
      Przez cały rozdział miałam tą nadzieję, że zostanie ale nie ;(((
      Przynajmniej F i Lu do Sb ciągnie...
      Bd rozpaczać ;cc
      Dlaczego Leon?!
      Teraz będę bardziej płakać bo przyznał że ją kocha. A w Californii bd go podrywać jakieś zdziry. Nie można do tego dopuścić. Leon jest Kylie i V. Ale to nie jest trójkąt!
      I już po I części.
      Ryczałam przy tym co babcia V mówiła i przy tym co Fran mówiła ;/
      One nie mają pojęcia jak to jest!!
      Wierzę w cb V.

      Boski *-*
      Kylie ❤
      Wpadnij do mn

      Usuń
  2. Ten rodział jest cudowny <33
    Jest w nim tyle uczuć..
    Gdy czytałam, samej zachciało mi się płakać.
    Twoje opowiadanie jest takie proste. Nie zrozum mnie źle, ale ja takie uwielbiam najbardziej.
    Tu przynajmniej Leon nie jest szefem znanej firmy.
    Fakt. To tylko fikcja, ale według mnie jest w nim więcej prawdziwego życia niż w każdym innym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dłuuuuugaśny 💕
    Wrócę jak przeczytam! ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz tymbardziej się mnie stąd nie pozbędziesz, bo ja chce wiedzieć co będzie działo się w drugiej części 💕
      Nie mogę uwierzyć, że już pierwsza część za nami, a druga przed nami.
      Nie mogę się doczekać jak zaczniesz drugą część. Będzie tak samo zajebista jak ta. Wiem to na pewno. Piszesz genialnie. Uwielbiam Twój styl. Czyta się tak fajnie i przyjemnie 😀💗

      BRYLANCIK 💕💕💕

      Przeczytałam zaraz po zajęciu sobie miejsca, ale musiałam ochłonąć.
      Co ty ze mną zrobiłaś dziewczyno?
      Takie emocje. 😢
      Popłakałam się. Płakała Viola, płakałam i ja. Naprawdę :(
      Ten rozdział jest tak przesycony różnymi emocjami, co mi się bardzo podoba.
      Raz się śmiałam. Raz płakałam.

      Spędzili ze sobą ostanie dwa tygodnie przed wyjazdem Leona.
      Wspólne wypady, ZOO, wrotkowisko.
      Nawet Ludmiła zaczęła spędzać czas z Fede.
      Myśl, że będzie go więcej w drugiej części nadal mnie przeraża i chyba nigdy nie przestanie. 😁

      Leon jest coraz bardziej śmielszy. Jego gesty, zachowanie i nawet to, że został u niej na noc. Na początku znajomości wcale by tak nie robił. Hamował się w pewien sposób, a też tego nie robi.
      Pokazuje jak bardzo mu na niej zależy.

      Teraz Madison wyje w poduszkę.
      ON JEJ POWIEDZIAŁ,ŻE JĄ KOCHA!! 💗💗
      Moje przypuszczenia się spełniły!
      Tak czułam, że Wyzna jej uczucia w ostatnim rozdziale przed drugą częścią.
      Szkoda tylko, że wyjechał.
      Wiem, że wróci, ale zobaczymy co ty wykombinowałaś 😁☺💗

      Teraz Viola jest pewna, że ją kocha. Oby przetrwali tą rozłąke.
      Obiecał jej coś i mam nadzieje, że dotrzyma obietnicy.
      Nie tak jak ona. Miała nie płakać.
      Tyle, że to jest silniejsze od człowieka w takich chwilach.

      Czekam na next :*
      Buziaczki :* ❤

      Maddy ❤

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Jaki genialny rozdział.❤ Mega !!! Aż nie wiem co napisać.
      Czytałam go z takim napięciem i w myślach cały czas sobie powtarzałam "No dawaj Leon , powiedz jej wreszcie te piękne dwa słowa na które tak czeka " ❤iiiii.... Doczekałam się w takim momencie !!! 💑
      Aaaa jestem w siódmym niebie ! 💏
      Cieszę się , że Violka ma juz lepsze relacje z Fran i jeszcze Fede i Lu coraz bliżej im do siebie niż dalej 😉
      Taka perełka na koniec pierwszej części opowiadania 😍
      Brawo Daria 😤 👏 jesteś MEGA utalentowana - widać niesamowity postęp u Ciebie - piszesz genialnie czytałam wszystkie twoje rozdziały zarówno na tym jak i poprzednim blogu i musze przyznać talent to ty masz ! 💪👏
      Życzę Ci milionów wyświetleń, masę obserwatorów i wiele komentarzy , które sprawią , że uśmiech zagości na twojej twarzy , bo zasługujesz na to jak mało kto 👏💪
      Czekam z niecierpliwością na drugą część tego cudnego opowiadania
      Jestem twoją fanką ❤😄
      Buziak 😘

      Usuń
  5. Popłakałam się.....
    Ich pożegnanie cudowne powiedział że ją kocha <3
    Mam nadzieję że przetrwają to wszystko i będą szczęśliwi :*
    Czekam na drugą część! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu jakie to piękne 😭😭 poryczałam się ,jeju on powiedzial ze ją kocha jsjskksdksksks😍😍😭😭
    Dlaczego on wyjeżdża ? 😢 proszę nie każ nam czekać na kolejne rozdziały 😭
    Cudeńko😍😍

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki długi!
    Jaki piękny!
    Aww te ich wspólne chwile romantyczne i ich pocałunki wow. <3
    Słowa babci Vilu piękne takie prawdziwe :*
    Pożegnanie aż sama się rozpłakałam... :(
    Czekam na kolejną część! :)
    Pozdrawiam T.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wreszcie wyznał jej co czuje
    Już od połowy zaczęłam płakać
    I robię to jeszcze i nie potrafię przestać
    Wiem jak bolą rozstania i wiem co czują bohaterowie tego opowiadania
    Najbardziej płakałam po wyznaniu uczuć przez Leon'a na lotnisku
    Wtedy już beczałam jak nienormalna, a większość ludzi w autobusie, w którym jechałam patrzyło się na mnie jak płaczę do telefonu.
    Nawet jakaś starsza pani zapytała się mnie, czy chłopak zemną zerwał przez telefon.

    Ta babcia Violetty miała taką historię z tym nie jakim Leon'em z jej czasów jak sen Vils, kiedy była w śpiączce :*

    Cudnie

    OdpowiedzUsuń
  9. Popłakałam się XDD piękny,długi rozdział ,czego chcieć więcej ? Jak najszybciej Leonetty !Pół roku to dużo i zastanawiam się jak to rozegrasz.Przyśpieszysz akcje ? Czy może w drugiej części od razu wróci a zrobisz tylko urywki czasu kiedy go nie było... Intrygujące ,dlatego czekam z utęsknieniem na next.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam ten rozdział już któryś tez z kolei xd
    On jest piękny!
    Mam łzy w oczach.
    Piszesz cudownie.
    Nie mogę doczekać się drugiej części opowiadania...
    Oby trwała jak najdłużej.
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam ze dopiero teras komentuje. Czytam twojego bloga już długo ale dopiero teraz zebealam Straz e na odwage by skomentować. Płakałam. Płakałam i czułam jak moje serce rozrywa ciś na pół a gdy tylko Leon powiedział "Kocham cię, Violu" Coś magocznie go połączyło.Ten rozdział był ewidentnie jednym z lepszych. Był przepełniony uczuciami. Jak rozdzielisz tą pare w drugiej cz3ści na samym początku to cie ukatrupie!
    Nie rozpisuje się długo i niecierpliwie czekam na nowy rozdział, który mam nadzieje pojawo się szybciutko.
    Pozdrawiam Gosia:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju jak to szybko zleciało...magiczna 80-tka za nami! :)
    Beksa ze mnie popłakałam się jak bóbr normalnie ten jego wyjazd no smutne po prostu...
    Leon wyjechał bez niej mam nadzieję że będą razem mimo wszystko i przetrwają!
    Te ich chwile razem przed wyjazdem były cudowne mam nadzieję że będzie ich więcej i więcej! ;*
    Ich pożegnanie smutne i romantyczne zarazem...Leon powiedział że ją kocha hah przyznał się w końcu! <3
    Ich pocałunki magiczne noo! Oby ich więcej! ;*
    Mam nadzieję że będą razem chociaż podejrzewam że pojawią się jakieś przeszkody.... :/
    Czekam na kolejną część! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział doskonały no ideał!
    Jak ty to robisz to nie wiem ale potrafisz wydobyć z człowieka tyle emocji!
    Poryczałam się no poryczałam.
    Ich chwile razem pożegnanie buziaki to takie było wszystko prawdziwe,uczuciowe i piękne zarazem <3
    Kocha ją i ona kocha jego yeah!
    Proszę żeby przetrwali tą rozłąkę i byli szczęśliwi ale myślę że pojawi się ktoś kto będzie chciał zburzyć ich szczęście. :(
    Czekem na drugą część opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. :o rozpłakałam sie jak dziecko ;/ ale rozdział Mega *,*

    OdpowiedzUsuń
  15. Wspaniały <333 Tak samo jak Violetta długo czekałam az w końcu jej to wyzna <3333 CUDO <3
    Pozdrawiam, Liia :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział rewelacja idealny! :*
    Wyjechał, pożegnanie Leonetty wzruszające <3
    Popłakałam się...
    Takie to smutne już koniec części pierwszej czekam na drugą ;)
    Mam nadzieję że Leonetta będzie razem!
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Jejku jak to szybko zleciało.Spędzali każdą chwile razem.
    Myślałam ,że się popłacze jak Viola mówiła jak będzie za nim tęskniła.Jednak wytrwałam do końca i zaczęłam ryczeć jak stara panna ,która straciła kota.

    Ludmiła i Federico są coraz bliżej.
    Wspólne wyjścia ich do siebie przyciągają.
    Ciekawe jaka będzie ich relacja w 2 części.

    Wrotki.Tańce.Spacery.Wyjścia.Te wszystkie randki słodkie.
    Pocałunki,przytulasy oby tak dalej było jak Lajon wróci.
    Będą się odwiedzać jak będzie czas.Na czacie rozmawiać.Pisać.Przetrwają.Muszą!

    Leon coraz śmielszy ,Fiolka zresztą też.Leon powoli zapomina o przeszłości ,a zajmuję się teraźniejszością.
    Może w drugiej części podejmą wspólną decyzje o jeszcze większym kroku.

    Violetta ie dotrzymała decyzji.Ryczała i by ryczała jeszcze bardziej ,ale Leon wypowiedział te dwa ważne słowa dla niej.
    Jakie to było piękne!
    "Kocham cię ,Violu"
    Wyznanie miłości na lotnisku.
    Cieszę się ,że dopiero teraz jej to powiedział.
    Dzięki temu będzie jej łatwiej.
    Będzie czekała na niego w świadomości ,że jest jedyną osobą ,której wyznał miłość.

    Wspaniałe
    Cudowne:*
    Czekam na następną część i już zadaję najważniejsze pytania:
    *Relacja pomiędzy.Lu i Fede.Co z tego będzie?
    *Rozłąka Vivi i Leona.Czy uda się związek na odległość?
    Czy coś się zmieni?
    *I co stanie na przeszkodzie związku Leona i Violetty?

    Nigdzie się nie wybieram!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękny <3
    Ehh no płacze :'(
    Uwielbiam te fragmenty jak razem spędzają czas są słodcy <3
    Powiedział że ją kocha i to w talim momencie że awww jak oni się kochają! <3
    Będzie Fedemiła? ^.^
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  19. O Jezu... Ten rozdział jest genialny :'(
    Naprawdę muszę wrócić i napisać więcej...
    Tylko się zastanawiam, czy w II części zawrzesz coś z czasu, kiedy go nie było, czy będzie coś w stylu '6 miesięcy później'?
    Planujesz w ogóle epilog? Czy to tak jakby był epilog?
    Dobra. Wrócę, chyba ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Boski<3
    Amcia:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wrócić po całym męczącym dniu i przeczytać ten rozdział....najlepsze co może spotkać człowieka. Uczucie bezcenne ;)
    Rozdział boski i ty to wiesz!
    Violetta i Leon oni są wprost stworzeni dla siebie! Mam nadzieję że będzie im się jakoś układać mimo odległości. Miłość zwycięży wszystko! <3
    Fede stara się odzyskaç zaufanie Ludmiły cztżby Fedemiła? Super! Nie mogę się doczekać kolejnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Płacze!😭 Kocham!💜 Piękne!😘

    OdpowiedzUsuń
  23. Piękny! Cudnie ukoronowana pierwsza część! Teraz czekam na drugą. :)
    Leonetta pożegnanie smutne i magiczne te chwile ich przed jego wyjazdem!
    Będzie więcej Fede super mam nadzieję że się wykaże pokaże że się i zdobędzie zaufanie Ludmi ;)
    Leon i Violka przetrwają prawda...
    Pewnie jak zwykle pojawią się niespodzianki niekoniecznie miłe...
    Do nexta.

    OdpowiedzUsuń
  24. OMG piękny rozdział
    Masz talent

    OdpowiedzUsuń
  25. jezuniu poplakalam sie, jaki cudowny

    OdpowiedzUsuń
  26. Ale cudowny rozdział !
    Jaki dlugii 😍
    Leon jednak wyjechał 😢, ale przed wyjazdem powiedzial te piękne słowa ❤
    Fede i Lu coraz lepiej się dogadują 👍
    Fran i babcia Vilu próbują ja jakos udobruchać;)
    Uwielbiam to opowiadanie !
    Czekam z niecierpliwością na druga część
    Kinia 😘

    OdpowiedzUsuń
  27. Bardzo wzruszające. Nie mogę doczekać się drugiej części. Wogóle to Leon cały czas dawał Violettcie znaki ,że ją kocha te ostatnie słowa na koniec i się przełamał to brawo <3 Nie ma długiego koma bo ryczę ;c

    OdpowiedzUsuń
  28. Uwielbiam piękne to jest!
    Kiedy Leon mówi że ją kocha wow idealny moment! <3
    Lu i Fede super! Będzie zabawnie!
    Czekam na drugą część! :P

    OdpowiedzUsuń
  29. O boże jakie piękne :o
    Popłakałam się ;*
    Nie mogę się doczekać drugiej części <3
    Napisz jeszcze jakiś one shot jak będziesz miała czas bo się stesknilam za nimi . :*

    OdpowiedzUsuń
  30. O boże jakie piękne :o
    Popłakałam się ;*
    Nie mogę się doczekać drugiej części <3
    Napisz jeszcze jakiś one shot jak będziesz miała czas bo się stesknilam za nimi . :*

    OdpowiedzUsuń
  31. http://jestes-moim-przeznaczeniem-jorge.blogspot.com/2016/07/one-part-uprowadzona-wstep.html

    Zapraszam do mnie. Właśnie zaczęłam pisać One Part'a.
    Historia na podstawie handlu żywym towarem.
    Piszę o uprowadzonej dziewczynie (Victoria Justice, którą ojciec katował i gwałcił, a później sprzedano ją do burdelu. Po długich latach katuszy pojawi się mężczyzna (Jorge Blanco), Który jej pomoże.

    PS. Rozdział cudowny jak zawsze.
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  32. Hit hit hit!
    Piękny ten rozdział taki wzruszający!
    Leon kocha Vilu i boi się że straci przez ten wyjazd........mam nadzieje że się tak nie stanie i przetrwają! :)
    Piękne ich chwile razem i to pożegnanie świety Leon sobie moment wybrał na "kocham cię" przynajmniej jest 1000% jasność co do ich uczucia pomiędzy nimi! <3
    Popłakałam się noo :'(

    Czekam na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam L.L.

    OdpowiedzUsuń
  33. Doskonały :*
    Jestem pod wrażeniem tego jak potrafisz pisać masz talent!
    Leonetta cudownie romantycznie <3
    Będzie nowy związek:Ludmi i Fede? ;)
    Koniec pierwszej części, a więc czekam na drugą! Do zobaczenia! ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. No i stało się popłakałam się przy końcówce :'(
    Ten blog jest wspaniały i czekam co przygotowałaś w jego drugiej części. Mam tylko nadzieję że związek Violetty i Leona przetrwa i będą razem! ;)
    No i jestem ciekawa czy Fede przekona do siebie Ludmi... :D
    Do nexta!

    OdpowiedzUsuń
  35. Cudowny ♡
    Czekam na następną część.

    OdpowiedzUsuń
  36. Oww romantyczne chwile Vilu i Leona! Kocham! <3 Pożegnania nie cierpie ich... :'( Niecierpliwie czekam na drugą część! Ale nie rozdzielisz Violki i Leona co? Noo i może będzie Fedemila...extra! Bomba! :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Piękny, no po prostu cudo!💜👏

    OdpowiedzUsuń
  38. Bardzo,bardzo długi rozdział.
    Szkoda mi Violci.
    Mam nadzieje,że Leoniasty wróci wcześniej.
    Wreszcie powiedział jej te dwa magiczne słowa.
    Rozdział cudowny.
    Czekam na następną część opowiadania.
    Już nie mogę się doczekać.
    Pozdrawiam Asia Blanco.

    OdpowiedzUsuń
  39. Jestem ZACHWYCONA! <3
    Czekam na drugą część :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Już koniec..na szczęście pierwszej części :D Ciekawi mnie co będzie dalej nie tylko z Leonattą ale i Fedemiłą :D Ma nadzieję że przetrwają rozłąkę i będą szczęśliwi ;)
    Pożegnanie smutne, ale też romantyczne bo Leon wyznał Violi miłość! <3

    OdpowiedzUsuń
  41. Super! To pożegnanie... między nimi będzie ok pomimo odległości która ich dzieli no nie? :/
    Szykuje się coś między Fede i Luśką?
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  42. Rozdział tiko romantico ;)
    Leonetta :'(

    OdpowiedzUsuń
  43. Nawet nie byłam w stanie skomentować pierwszego dnia od dodania.
    Pod koniec wybuchłam takim płaczem, że musiałam ze spokojem wyjść z domu i dopiero z dala od domu dalej łkać.
    Boże, Daria, napisałaś tak wzruszający ostatni rozdział, że to naprawdę zrobiło furorę. Te uczucia, które tu opisałaś są tak perfekcyjne, że brakuje mi jednoznacznie słów aby opisać, co czułam, kiedy czytałam to cudeńko i co mną najbardziej wstrząsnęło.
    Dziewczyno ja się nie zdziwię jeśli ty wydasz książkę. Metafory i dialogi to idealne połączenie u ciebie, pozatym już mówiąc prawdziwie, wyszło ci to świetnie.
    To nie dala wyznanie napisać uczucia dziewczyny, która rozstaje się na pół roku z miłością jej życia, która istniała w śnie i prawdziwie również powstała.

    Cholernie smutno mi, że ona ledwo stała na tym lotnisku. To wyznanie na koniec, chyba właśnie na to czekała najbardziej. Teraz już wiem, że te dwa słowa od niego, chłopaka który ogromnie dużo przeżył i ma swoją tragedię są mega szczere.
    Ich związek będzie tysiąc razy mocniejszy i silniejszy. Trudno było mu to powiedzieć, ale powiedział, rozumiecie?

    Jakoś dadzą radę. Wkońcu prawdziwa miłość przetrwa wszystko 😉

    Do pierwszego rozdział drugiej części ;*.
    Wiktoria :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Wyjechał :(
    Pożegnali się :(
    Wyznali sobie miłość <3
    A ja się popłakałam jak głupia :'(
    Mam tylko nadzieje że V i L będá razem no i coś chyba będzie z Lu i Fede w przyszłości ;)
    Czekm na drugą część :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Jesteś po prostu niesamowita. Moje ulubione opowiadanie o Leonettcie :)
    Dziękuję Ci za to, że nas uszczęśliwiasz swoim talentem. Bardzo dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  46. Świetny <3 Czekam na drugą część <3

    OdpowiedzUsuń
  47. Hmm miałam nadzieję że może jednak w ostateczności zostanie......ale to nic myślę że przetrwają jakoś te pół roku. ;)
    Rozdział jest doskonały wiesz o tym ;)
    No to czekam na rozpoczęcie drugiej części! :)
    Ps ciekawe czy Fede odzyska Ludmiłę :P

    OdpowiedzUsuń
  48. Rozdział idealny! <3
    Czekam na to co będzie dalej!
    Leonetta musi to przetrwać! :)

    OdpowiedzUsuń
  49. Rozdział jest świetny, niesamowite zakończenie tej części opowiadania, czytałam go ze łzami wzruszenia. Z niecierpliwością czekam na kolejną część❤ wiadomo już kiedy mniej więcej się pojawi?

    OdpowiedzUsuń
  50. Fantastyczny! Perełka! Masz ogromny talent! Czekam na drugą część!❤

    OdpowiedzUsuń
  51. Doskonały :*

    OdpowiedzUsuń
  52. Cudowne <3
    Violka i Leon razem przetrwają wierze w to <3
    Czekam na piereszy rozdział kolejnej części :)

    OdpowiedzUsuń
  53. Mega cudny! :*

    OdpowiedzUsuń
  54. Cholernie cię przepraszam, ale nie wiem czy w tym momencie umiałabym skleić jakiekolwiek sensowne zdania by opisać co czułam czytając ten rozdział.
    Jestem w rozsypce a łzy nadal spływają mi po policzkach i ledswo widzę przyciski, które wciskam na klawiaturze.
    NIE MA SŁÓW BY WYRAZIĆ JAKI TEN ROZDZIAŁ JEST CUDOWNY, TYLE W TEMACIE.

    OdpowiedzUsuń