- Nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłaś - mordowała mnie wzrokiem Francesca siedząc na krzesełku obok łóżka szpitalnego, na którym kazano mi leżeć aż kroplówka się nie skończy. Nie potrzebnie robią wokół tego omdlenia takie zamieszanie. Badania nie są potrzebne abym wiedziała dlaczego to się stało. Przewróciłam oczami ignorując jej słowa i morderczy wzrok - Od początku wyglądałaś podejrzanie - stwierdziła wzdychając. I wtedy do sali wszedł Federico, który był w szpitalnym bufecie. - Słyszałem, że dziewczyny mdleją na mój widok, ale nie sądziłem, że dosłownie - po raz kolejny nie mógł sobie odpuścić i musiał zażartować. Nawet w takich okolicznościach dobry humor go nie opuszcza. Czarnowłosa wstała ze swojego miejsca i podeszła do niego po czym w moim imieniu uderzyła go z pięści w ramię. Uśmiechnęłam się do niej, chociaż on i tak jeszcze ode mnie dostanie. Złapał się za miejsce, w które dostał i tym razem to on posłał Fran mordercze spojrzenie. - Twoi rodzice przyjadą? - zapytała odwracając się z powrotem w moją stronę. Kiwnęłam twierdząco głową odpowiadając tym samym na jej pytanie i właśnie w tej chwili zaczął dzwonić jej telefon - Diego. Kompletnie o nim zapomniałam - szepnęła jakby sama do siebie po czym wyszła z sali odbierając połączenie od swojego chłopaka. Zostałam sama z Federico, który własnie za chwilę oberwie za swój długi język. Uśmiechnął się w moją stronę po czym zajął miejsce, na którym wcześniej siedziała Francesca. Mam ochotę mu coś zrobić. - Lepiej się już czujesz? - zapytał zapewne chcąc przerwać tą cisze panującą w pomieszczeniu. Odwróciłam wzrok od sufitu i skierowałam go na niego. Wciąż jestem na niego zła i nie zamierzam tego ukrywać. Jakim w ogóle prawem wtrąca się do związku mojego i jego brata. - Jak widzisz dobrze, ale ty i tak pewnie powiesz wszystko Leonowi wyolbrzymiając - odpowiedziałam złośliwym tonem i mam nadzieję, że zrozumiał co miałam na myśli. Obserwowałam jego wyraz twarzy przez cały czas i dokładnie zauważyłam, że po moich ostatnich słowach trochę się zmieszał, co dobrze nie wróżyło dla mnie i zapewne w bliskim czasie dla niego.
Szybkim krokiem weszłam do szkoły spóźniona i jeszcze zaspana. Jak widać dwie godziny snu nie wystarczają. Mogłam jednak się nie kłaść spać to przynajmniej nie zaspałabym na pierwszą lekcję. I może zdążyła bym chociaż zjeść jakiś owoc. Człowiek jak się śpieszy nie patrzy kogo mija czy ktoś przed nim idzie. I ja właśnie z tego powodu niechcący trąciłam kogoś ramieniem, co skutkowało tym, że rzeczy jakie trzymałam w rękach upadły na szkolną podłogę. Nie miałam czasu spojrzeć z kim się można powiedzieć zderzyłam tylko jak najszybciej pozbierałam upuszczone rzeczy i przepraszając pod nosem tą osobę odeszłam w stronę klasy. Słyszałam, że ten ktoś mnie woła a po głosie łatwo można było stwierdzić, że był to ewidentnie chłopak. Zapukałam do drzwi od klasy i po krótkiej chwili weszłam do środka. Na moje szczęście nauczyciela jeszcze nie było, ale po prostu wyszedł na chwilę. Jak najszybciej zajęłam miejsce w ławce obok Federico i odłożyłam zeszyt razem z książką na stolik. Zerknąłem kątem oka na mojego towarzysza w ławce, który obserwował mnie zdziwiony. - Co? - zapytałam nie mogąc znieść jego spojrzenia na sobie. Pokiwał przecząco głową i uśmiechając się odwrócił ode mnie wzrok. - Nic, tylko masz koszulkę na lewą stronę - oznajmił ze spokojem, ale także powstrzymując śmiech. Od razu po jego słowach spojrzałam na swoją odzież i załamałam się widząc, że faktycznie źle ubrałam bluzkę. Przygryzłam dolną wargę ze wstydu i jednocześnie złości. Usłyszałam śmiech Federico, który nie mógł sobie odpuścić okazji zaśmiania się ze mnie. Uderzyłam go lekko w ramię, ale niestety nie poskutkowało. - Gdzie nauczyciel? - zapytałam aby odwrócić jego uwagę od mojej porannej wpadki. Przeniósł na mnie spojrzenie wciąż się cicho śmiejąc. - Jak widać nie tylko ty zaspałaś - odpowiedział mierząc mnie wzrokiem. Westchnęłam głośno i sięgnęłam do swojej torby aby wyciągnąć długopis - Oby tylko dobrze się ubrał w tym pośpiechu - dodał ze śmiechem. Wyprostowałam się i zerknęłam na niego kątem oka mordując go wzrokiem. Jednak mimo wszystko przemilczałam jego złośliwą uwagę.
Zaczynając swoje śledztwo nie przemyślałam jednego, że kompletnie nie mam pojęcia od czego zacząć. Nie znam się na tym a tym bardziej nie interesuję się tym. Niby oglądałam kilka filmów detektywistycznych, ale im to wychodziło jakoś łatwiej. Prościej by na pewno było gdybym miała jakiś punkt zaczepienia. Niestety ja mam tylko głupie zdjęcie z występu. Wstałam ze swojego łóżka i dyskretnie udałam się do pokoju moich rodziców. Może tam coś znajdę. Nie ma ich teraz w domu więc spokojnie mogę można powiedzieć go przeszukać. Dobra. W filmach na początku przeszukują szafki więc od tego zacznę. Zazwyczaj wtedy coś znajdują. Podeszłam do pierwszej komody i otworzyłam górną szufladę, co była błędem, bo ujrzałam bieliznę swojego ojca. Wzdrygnęłam się i od razu gwałtownie ją zamknęłam. Trauma do końca życia. Wolę nie ryzykować i nie otwierać dalszych, bo skoro w pierwszej były takie rzeczy to w kolejnych pewnie będą podobne. Jestem beznadziejnym detektywem. Gdzie mogą trzymać jakieś istotne dokumenty czy coś podobnego? Szafka przy łóżku? Nie. Ale sprawdzić nie zaszkodzi. Zatrzymałam się przed szafką i walczyłam ze sobą czy tam zajrzeć. Co jeśli znajdę jakieś nieodpowiednie rzeczy dla mojego wzroku i psychiki. Tyle razy w filmach było, że dziecko znalazło w rzeczach rodziców zabawki erotyczne. Nie chce mieć w głowie takiego widoku, wystarczy mi bielizna ojca. Słysząc dźwięk otwieranych się drzwi do domu jak oparzona można powiedzieć wybiegłam z pokoju rodziców. I wypuszczając powietrze z ust ruszyłam w stronę salonu. Przybyszem okazał się być ojciec. Czuję zaskoczenie, bo coraz częściej widuję go w domu. Co prawda są to tylko minuty, ale to zawsze coś. Podparłam się rękami na biodrach i z uśmiechem na twarzy obserwowałam go. Nie przywitał się kiedy mnie zobaczył, ale przyzwyczaiłam się do tego. Boli mnie to, nie będę ukrywać, ale trzeba się pogodzić z prawdą.
Dopiero zaczął się drugi tydzień roku szkolnego a ja mam wrażenie jakby minęły dwa miesiące. W ciągu tych siedmiu dni, dwóch nauczycieli zrobiło nam testy sprawdzające naszą wiedzę po wakacjach a dwóch kolejnych zapowiedziało takie testy na ten tydzień. Dodatkowo zmienił nam się dyrektor, który planuje wprowadzić mundurki szkolne. Wprost świetnie. Niespodziewanie poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i próbuje dorównać mi kroku. Chociaż kiedy poczułam słodki zapach perfum Fran odetchnęłam z ulgą, że to ona a nie jakaś podejrzana osoba. - Jak tam weekend,Viola? - zapytała zadowolona. Ona w przeciwieństwie do mnie tryska dzisiaj radością. Tylko nie mam pojęcia dlaczego, w końcu jest poniedziałek i czeka nas dzisiaj aż osiem lekcji w tym dwie godziny matematyki - Pewnie cały spędziłaś na rozmowie z Leonem - stwierdziła wciąż się uśmiechając. Spojrzałam na nią kątem oka i kiwnęłam przecząco głową. - W ciągu tych dwóch dni rozmawiałam z nim tylko razy - powiedziałam ze smutkiem w głosie. Nie narzekałabym gdyby te nasza rozmowa trwała dłużej niż godzinę. Nie mam do niego pretensji czy żalu, bo rozumiem, że zaczyna treningi i praktycznie nie ma go całe dnie w hotelu, ale nie chce aby nasz kontakt tak wyglądał. Rozmowy raz na tydzień po kilka minut. - To pewnie tylko jednorazowe - stwierdziła pocieszająco po czym pociągnęła mnie w stronę korytarza, który prowadził do klasy gdzie mamy mieć lekcje. Jednak moją uwagę przykuł nie kto inny jak Federico rozmawiający z trzema dziewczynami. Zatrzymałam się i posłałam Fran porozumiewawcze spojrzenie. - Niektórzy się nie zmieniają - odezwałam się zawiedziona jego zachowaniem. A jeszcze wczoraj rozmawiałam o nim z Ludmiłą. Ona na prawdę poważnie myśli o tym aby dać im szansę. A tu proszę on powraca do dawnego Federico. Widząc jego sylwetkę zbliżającą się do mnie od razu zaczęłam mordować go wzrokiem.