Ponownie obleciał mnie strach. Mam wrażenie, że cała się trzęsę. Ich wzrok działa na mnie niepokojąco. Obaj czekają na wyjaśnienia, a ja z powodu strachu nie mogę nic z siebie wydusić. Nie mam pojęcia jak zareagują na tą wiadomość mimo iż nie jestem w ciąży. Boję się, że tato zdenerwuje się iż miałam podejrzenia o ciąży, a Leon wścieknie się na mnie, że nic mu nie powiedziałam. - Tato.. - zaczęłam, bo przecież nie mogę wiecznie milczeć choćbym chciała. Nie jestem w ciąży, a boję się tak jakbym była. - Jesteś w ciąży? - zapytał a raczej warknął w moją stronę ojciec. No powiedz to tchórzliwy kurczaku. Wykrztuś to z siebie. Jedno słowo. Trzy litery. - Violetta.. - ton głosu Leona sprawił, że w moich oczach pojawiły się łzy. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Rozmowy z mamą się nie bałam chociaż to ona prawiła mi kazanie i krzyczała na mnie. Ale w tej chwili muszę zmierzyć się z dwoma najważniejszymi mężczyznami w moim życiu. Przeskakiwałam wzrokiem z Leona na mojego ojca, a moja dolna warga jak i dłonie się trzęsły - Czy Ty jesteś w ciąży? - zapytał poważnie i czując ten jego przeszywający wzrok na sobie gula ugrzęzła mi w gardle. Czego ja się właściwie boję? - Cholera Violetta powiedz coś! - ponownie wzdrygnęłam się na ostry tom jego głosu. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy - No powiedz c.. - Nie jestem! - w końcu udało mnie się coś powiedzieć a raczej wykrzyczeć. Odczułam ulgę, że nareszcie im to powiedziałam, ale mimo to bałam się na nich spojrzeć. Cisza jaka powstała między nami dobijała mnie i przez to kumulował się we mnie jeszcze większy strach. Czułam za sobą obecność ojca, czułam na sobie wzrok Leona i jedyne czego chciałam to stać się niewidzialną, albo obudzić się z tego snu.
Roznosi mnie szczęście bardziej niż kiedykolwiek. Mogę nawet powiedzieć, że cieszę prawie tak bardzo jak podczas przyjazdu Leona. Wręcz to szczęście rozsadza mnie od środka. Większość kobiet cieszy się tak jak ja kiedy okazuje się, że są w ciąży, ale ja jestem inna i cieszę się, że nie jestem. Może życie nie zostało zmarnowane przez głupią wpadkę i spokojnie mogę żyć jak normalna nastolatka. Przekroczyłam próg domu z wielkim uśmiechem na twarzy, a czując zapach jedzenia z kuchni moje szczęście wzrosło jeszcze bardziej. Ostatnio mama coraz częściej jest w domu. Znaczy wraca z pracy wcześniej niż zwykle. Dzięki czemu czeka na mnie pyszny domowy obiad. Odłożyłam swoje rzeczy na kanapę i udałam się do kuchni. Ale mój uśmiech od razu zniknął kiedy zobaczyłam co leży na blacie kuchennym. Skąd ona to ma? Znieruchomiałam kiedy mama mnie dostrzegła i napotkałam jej wzrok. - Wyjaśnisz mi to? - zapytała twardym tonem głosu i wzięła do ręki test ciążowy - Nie wierzę, że jesteś aż tak nieodpowiedzialna i w tak młodym wieku zaszłaś w ciążę! - krzyknęła niemal mordując mnie wzrokiem. Najpierw oczekuje ode mnie wyjaśnień, a potem zaczyna swój wywód zanim zdążę otworzyć usta aby coś powiedzieć - Violetta, czy ty w ogóle nie myślisz? Czy w oboje myślicie? Macie przed sobą całe życie - pytania wylatywały z niej jak pociski z karabinu - Musisz skończyć szkołę, iść na studia i zdobyć zawód, a nie w wieku dziewiętnastu lat bawić się w pieluchach - jej głos z każdymi kolejnymi słowami był coraz bardziej zdenerwowany i pełen pretensji do mnie - Sądziłam, że wychowałam cię na rozsądną dziewczynę, że masz rozum i potrafisz.. - Nie jestem w ciąży - przerwałam jej podniesionym głosem, bo jednym słowem zaczynała mnie obrażać. Wzięła głęboki oddech i z zaciśniętą szczęką spojrzała na test ciążowy.