Niesprawdzony
***
- A czy ty nie powinnaś teraz powtarzać materiał do egzaminu? - nie powiem wystraszył mnie Leon niezapowiedzianie pojawiając się w moim pokoju. Wzdrygnęłam się i omal nie spadłam ze swojego łóżka.- Zrobiłam sobie krótką przerwę - odpowiedziałam i przeciągnęłam się, bo moje stawy, mięśnie i całe moje ciało zastało się od pozycji w jakiej leżałam przez ostanie trzy godziny. Przywitałam się z nim krótkim pocałunkiem i odłożyłam laptopa trochę dalej.
- Szukasz pracy? - zapytał widząc jaką miałam otwartą stronę internetową. Westchnęłam głośno kiwając twierdząco głową.
- W sumie to już ją znalazłam - uśmiechnęłam się promiennie do niego, bo czuję się z siebie dumna. Usamodzielnię się finansowo i zacznę powoli dorosłe życie - A ty czemu się nie uczysz? - zapytałam szturchając go w ramię. Mnie pilnuje z nauką, a sam siedzi u mnie.
- Uczyłem się, ale pomyślałem o takiej jednej ślicznej brunetce i postanowiłem ją odwiedzić - odpowiedział szeroko się do mnie uśmiechając.
- Tak, to czemu jesteś u mnie - postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
- Nie było jej w domu więc jestem u ciebie - odpowiedział obojętnie, co wywołało u mnie cichy śmiech mimo iż powinnam udawać urażoną. Schyliłam się i skradłam mu szybkiego całusa w usta. I wtedy do mojego pokoju wręcz wparowała jak oparzona Ludmiła. Westchnęła niezadowolona i spojrzała na nasza dwójkę.
- Ughh ty tu jesteś - powiedziała niezadowolona patrząc na Leona i nie zwracając uwagi na nas usiadła sobie na krześle przy biurku.
- Też cię miło widzieć - zaśmiał się Leon odwracając w jej stronę.
- Cicho bądź - warknęła i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Ponownie się zaśmiał, bo ona od kilku dni chodzi zła jak osa i warczy na wszystkich dookoła a na płeć męską to szczególnie.
- I jak? - zapytałam powstrzymując śmiech.
- Ciąża - powiedziała zła - To nie jest żadna pomyłka testu, tylko głupota Federico - dodała i spiorunowała wzrokiem Leona.
- Nie tylko jego. Do tanga trzeb dwojga - zaznaczył, co było błędem, ale zauważyłam, że on polubił denerwowanie Ludmiły.
- Pytał cię ktoś - ponownie warknęła i zmierzyła go morderczym wzrokiem - Jestem w szóstym tygodniu - jęknęła i po jej minie widziałam, że zaraz albo się rozpłacze, albo znowu zacznie krzyczeć na wszystko dookoła.
- Masz zdjęcie USG? - zapytałam wstając z miejsca. Kiwnęła twierdząco głowa i sięgnęła do torebki. Z chęcią chwyciłam zdjęcie i mimo iż szczerze nie widziałam gdzie jest dziecko uśmiechnęłam się pod nosem. Sama byłbym przerażona jakbym była w ciąży, ale świadomość, że za kilka miesięcy na świecie będzie taka mała kruszynka napawa mnie radością.
- Powiedziałaś rodzicom? - zapytałam i usiadłam obok Leona ze zdjęciem w ręce. Zmarszczył brwi i wpatrywał się w zdjęcie jak nienormalny. Blondyna pokiwała przecząco głową i głośno westchnęła.
- I gdzie tu jest niby dziecko? Ja tu nic nie widzę - zapytał oburzony Leon czym spowodował mój śmiech.
- Masz zdjęcie USG? - zapytałam wstając z miejsca. Kiwnęła twierdząco głowa i sięgnęła do torebki. Z chęcią chwyciłam zdjęcie i mimo iż szczerze nie widziałam gdzie jest dziecko uśmiechnęłam się pod nosem. Sama byłbym przerażona jakbym była w ciąży, ale świadomość, że za kilka miesięcy na świecie będzie taka mała kruszynka napawa mnie radością.
- Powiedziałaś rodzicom? - zapytałam i usiadłam obok Leona ze zdjęciem w ręce. Zmarszczył brwi i wpatrywał się w zdjęcie jak nienormalny. Blondyna pokiwała przecząco głową i głośno westchnęła.
- I gdzie tu jest niby dziecko? Ja tu nic nie widzę - zapytał oburzony Leon czym spowodował mój śmiech.
***
Kiedy w końcu postanowiłem porządnie przysiąść do nauki, bo egzamin już za trzy dni ktoś postanowił mnie przeszkodzić i oczywiście tą osobą jest Federico, który zawsze znajdzie najmniej odpowiedni moment żeby do mnie dzwonić. A po to żebym bez przyczyny przyjechał nawet sam nie wiem gdzie, bo mnie pilnie potrzebuje. Nawet nie wiem o co chodzi, ale jako dobry brat pomogę mu. Widząc stojącego przy drodze Federico opierającego się o samochód stojący na poboczu zatrzymałem się za nim i wysiadłem. Podszedłem do niego i już miałem go opieprzyć, że wyciąga mnie z domu kiedy się uczę, ale zobaczyłem jak samochód skapitulowałem.
- O kurde - odezwałem się widząc jak wygląda z przodu - Co się stało? - zapytałem obchodząc patrząc na niego zszokowany. Westchnął głośno i stanął obok mnie.
- Czyli widać - przymknął jedno oko i przekręcił lekko głowę w lewo po czym podrapał się nerwowo po karku. Spojrzałam na niego jak na idiotę i kiwnąłem twierdząco głową.
- Cały przód jest skasowany - oznajmiłem - No raczej, że widać - dodałem i przyjrzałem się dokładniej.
- Myślisz, że jak powiem ojcu, że zostawiłem samochód na parkingu i nie miałem z tym nic wspólnego, to uwierzy? - zapytał wywołując tym u mnie delikatny śmiech.
- Nie wydaje mnie się - stwierdziłem - Od razu widać, że w coś przydzwoniłeś - dodałem, bo nawet głupi zauważyłby, że to nie była lekko stłuczka tylko musiał całkiem mocno w coś uderzyć. Uderzył zdenerwowany w dach od samochodu.
- Głupi jeleń czy co to tam było! - krzyknął wściekły i podparł się rękami po bokach. Zmarszczyłem brwi na jego słowa - Jechałem i wyskoczył mi na drogę jeleń albo sarna i nie zdążyłem wyhamować, a ten cwaniak podniósł się i uciekł - wytłumaczył dokładniej co się stało i z powrotem oparł się o drzwi samochodu. Zaśmiałem się i wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon.
- Zadzwonię po lawetę, a ty lepiej zadzwoń do ojca i mu powiedz - oznajmiłem i za pomocą internetu w telefonie wyszukałem numer na lawetę. Na szczęście nie będziemy musieli długo czekać, bo warsztat jest jakieś kilka minut drogi stąd.
- Pomyśl o tym w ten sposób teraz prościej będzie ci powiedzieć o tym, że Ludmiła jest w ciąży - i widząc jego mordercze spojrzenie dotarło do mnie, że mogłem sobie darować te słowa - No wiesz wydaje mnie się, że bardziej się wkurzy, że rozwaliłeś samochód niż, że zostaniesz ojcem - próbowałem się bronić.
- Skończ - warknął i wyciągnął telefon z kieszeni. Świetnie. Jak mnie się coś nie udaje, to on może się ze mnie nabijać, ale jak ja to robię kiedy jemu się nie udaje to od razu się wkurza i obraża.
- O kurde - odezwałem się widząc jak wygląda z przodu - Co się stało? - zapytałem obchodząc patrząc na niego zszokowany. Westchnął głośno i stanął obok mnie.
- Czyli widać - przymknął jedno oko i przekręcił lekko głowę w lewo po czym podrapał się nerwowo po karku. Spojrzałam na niego jak na idiotę i kiwnąłem twierdząco głową.
- Cały przód jest skasowany - oznajmiłem - No raczej, że widać - dodałem i przyjrzałem się dokładniej.
- Myślisz, że jak powiem ojcu, że zostawiłem samochód na parkingu i nie miałem z tym nic wspólnego, to uwierzy? - zapytał wywołując tym u mnie delikatny śmiech.
- Nie wydaje mnie się - stwierdziłem - Od razu widać, że w coś przydzwoniłeś - dodałem, bo nawet głupi zauważyłby, że to nie była lekko stłuczka tylko musiał całkiem mocno w coś uderzyć. Uderzył zdenerwowany w dach od samochodu.
- Głupi jeleń czy co to tam było! - krzyknął wściekły i podparł się rękami po bokach. Zmarszczyłem brwi na jego słowa - Jechałem i wyskoczył mi na drogę jeleń albo sarna i nie zdążyłem wyhamować, a ten cwaniak podniósł się i uciekł - wytłumaczył dokładniej co się stało i z powrotem oparł się o drzwi samochodu. Zaśmiałem się i wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon.
- Zadzwonię po lawetę, a ty lepiej zadzwoń do ojca i mu powiedz - oznajmiłem i za pomocą internetu w telefonie wyszukałem numer na lawetę. Na szczęście nie będziemy musieli długo czekać, bo warsztat jest jakieś kilka minut drogi stąd.
- Pomyśl o tym w ten sposób teraz prościej będzie ci powiedzieć o tym, że Ludmiła jest w ciąży - i widząc jego mordercze spojrzenie dotarło do mnie, że mogłem sobie darować te słowa - No wiesz wydaje mnie się, że bardziej się wkurzy, że rozwaliłeś samochód niż, że zostaniesz ojcem - próbowałem się bronić.
- Skończ - warknął i wyciągnął telefon z kieszeni. Świetnie. Jak mnie się coś nie udaje, to on może się ze mnie nabijać, ale jak ja to robię kiedy jemu się nie udaje to od razu się wkurza i obraża.
***
Tydzień później
Ze znudzoną miną wycierałam szklanki, które przed chwilą umyła Jessie i tylko zerkałam na wiszący na ścianę zegarek odliczając tym samym do końca mojej zmiany w restauracji. Może praca jako kelnerka i barmanka nie jest moją wymarzoną pracą, ale to tylko chwilowe i zresztą dzięki temu będę miała jakieś swoje pieniądze. Westchnęłam głośno słysząc charakterystyczny dzwonek nad drzwiami, który informował nas o kolejnym kliencie. Całe szczęście jeszcze muszę tutaj siedzieć przez dziesięć minut, bo mam dość a jest to mój trzeci dzień w pracy.
- A któż to? - zapytała i nie wiem czy skierowała to pytanie do mnie, ale z ciekawości uniosłam spojrzenie i rozejrzałam się po lokalu. I dopiero po chwili dostrzegłam przy jednym ze stolików siedzącego przystojniaka, który zadowolony patrzył w naszą stronę. Uśmiechnęłam się pod nosem, co zauważył i pomachał w naszą stronę - Znasz go? - zadała kolejne pytanie i czułam na sobie jej spojrzenie.
- I to bardzo dobrze - zaśmiałam się, po czym sięgnęłam po tacę i wyszłam za lady. Już bardziej żywym krokiem ruszyłam do stolika, aby zabrać zamówienie od nowego klienta - Coś podać? - zapytałam z uśmiechem. Oparł zadowolony łokcie o stolik i zmierzył mnie wzrokiem.
- Taką jedną brunetkę na wynos - odpowiedział puszczając do mnie oko czym wywołał u mnie szeroki uśmiech. Obróciłam się delikatnie i zerknęłam na zegarek.
- Ta brunetka kończy za cztery minuty - oznajmiłam poważnie utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
- Cierpliwie poczekam - powiedział opierając się o oparcie krzesła. Zaśmiałam się i wróciłam w stronę lady gdzie stała Jessi i przyglądała się przystojniakowi.
- Co zamówił? - zapytała zapewne chcąc wbić zamówienie do komputera. Odłożyłam tacę na blat, po czym zaczęłam rozwiązywać swój błękitny fartuszek.
- Mnie - odpowiedziałam czym wywołałam u niej szok - Także ja się zbieram - dodałam i poklepałam ją po ramieniu.
- Co? Przecież to jest nieetyczne - oburzyła się i nie wiem czy faktycznie jej o to chodzi czy bardziej jest zła, bo sama miała ochotę go poderwać.
- Spokojnie, to mój chłopak - zaśmiałam się i udałam się do szatni aby przebrać się w swoje ubranie, a raczej zmienić koszulkę z logo restauracji na swoją. Wiedząc, że w lokalu czeka na mnie Leon moje ruchy tym razem były szybsze. W mgnieniu oka ściągnęłam jedną koszulkę i założyłam drugą po czym wyciągnęłam z szafki torbę. Wpakowałam szybko koszulkę restauracyjną do torby i zamknęłam szafkę - Do jutra - rzuciłam na odchodne i uśmiechając się ruszyła w stronę Leona. Przywitał się ze mną jak na chłopaka przystało całując mnie w usta po czym wziął ode mnie torbę i splótł razem nasze dłonie - Nie wspominałeś, że odbierzesz mnie z pracy - zaczęłam temat kiedy wyszliśmy z restauracji.
- Bo to miała być niespodzianka - powiedział uśmiechając się .
- Czy ty coś kombinujesz? - zapytałam prosto z mostu, bo jego zachowanie jest podejrzane. Zatrzymał się przede mną i spojrzał z tym swoim uśmiechem.
- Ależ skąd - odpowiedział ze śmiechem po czym otworzył mi drzwi do samochodu - Wsiadaj - rozkazał i delikatnie pociągnął mnie, aby zajęła miejsce pasażera. Pokręciłam głową kapitulując dalszej dyskusji na temat jego zachowania. Zanim wsiadłam do samochodu dostałam klapsa w pośladki.
- Leon! - skarciłam go mimo iż tak naprawdę nie miałam nic przeciwko.
- Wsiadaj, nie marudź - powiedział i puścił do mnie oczko, po czym rzucił na tylne siedzenia moją torbę i sam zajął miejsce kierowcy.
Ze znudzoną miną wycierałam szklanki, które przed chwilą umyła Jessie i tylko zerkałam na wiszący na ścianę zegarek odliczając tym samym do końca mojej zmiany w restauracji. Może praca jako kelnerka i barmanka nie jest moją wymarzoną pracą, ale to tylko chwilowe i zresztą dzięki temu będę miała jakieś swoje pieniądze. Westchnęłam głośno słysząc charakterystyczny dzwonek nad drzwiami, który informował nas o kolejnym kliencie. Całe szczęście jeszcze muszę tutaj siedzieć przez dziesięć minut, bo mam dość a jest to mój trzeci dzień w pracy.
- A któż to? - zapytała i nie wiem czy skierowała to pytanie do mnie, ale z ciekawości uniosłam spojrzenie i rozejrzałam się po lokalu. I dopiero po chwili dostrzegłam przy jednym ze stolików siedzącego przystojniaka, który zadowolony patrzył w naszą stronę. Uśmiechnęłam się pod nosem, co zauważył i pomachał w naszą stronę - Znasz go? - zadała kolejne pytanie i czułam na sobie jej spojrzenie.
- I to bardzo dobrze - zaśmiałam się, po czym sięgnęłam po tacę i wyszłam za lady. Już bardziej żywym krokiem ruszyłam do stolika, aby zabrać zamówienie od nowego klienta - Coś podać? - zapytałam z uśmiechem. Oparł zadowolony łokcie o stolik i zmierzył mnie wzrokiem.
- Taką jedną brunetkę na wynos - odpowiedział puszczając do mnie oko czym wywołał u mnie szeroki uśmiech. Obróciłam się delikatnie i zerknęłam na zegarek.
- Ta brunetka kończy za cztery minuty - oznajmiłam poważnie utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
- Cierpliwie poczekam - powiedział opierając się o oparcie krzesła. Zaśmiałam się i wróciłam w stronę lady gdzie stała Jessi i przyglądała się przystojniakowi.
- Co zamówił? - zapytała zapewne chcąc wbić zamówienie do komputera. Odłożyłam tacę na blat, po czym zaczęłam rozwiązywać swój błękitny fartuszek.
- Mnie - odpowiedziałam czym wywołałam u niej szok - Także ja się zbieram - dodałam i poklepałam ją po ramieniu.
- Co? Przecież to jest nieetyczne - oburzyła się i nie wiem czy faktycznie jej o to chodzi czy bardziej jest zła, bo sama miała ochotę go poderwać.
- Spokojnie, to mój chłopak - zaśmiałam się i udałam się do szatni aby przebrać się w swoje ubranie, a raczej zmienić koszulkę z logo restauracji na swoją. Wiedząc, że w lokalu czeka na mnie Leon moje ruchy tym razem były szybsze. W mgnieniu oka ściągnęłam jedną koszulkę i założyłam drugą po czym wyciągnęłam z szafki torbę. Wpakowałam szybko koszulkę restauracyjną do torby i zamknęłam szafkę - Do jutra - rzuciłam na odchodne i uśmiechając się ruszyła w stronę Leona. Przywitał się ze mną jak na chłopaka przystało całując mnie w usta po czym wziął ode mnie torbę i splótł razem nasze dłonie - Nie wspominałeś, że odbierzesz mnie z pracy - zaczęłam temat kiedy wyszliśmy z restauracji.
- Bo to miała być niespodzianka - powiedział uśmiechając się .
- Czy ty coś kombinujesz? - zapytałam prosto z mostu, bo jego zachowanie jest podejrzane. Zatrzymał się przede mną i spojrzał z tym swoim uśmiechem.
- Ależ skąd - odpowiedział ze śmiechem po czym otworzył mi drzwi do samochodu - Wsiadaj - rozkazał i delikatnie pociągnął mnie, aby zajęła miejsce pasażera. Pokręciłam głową kapitulując dalszej dyskusji na temat jego zachowania. Zanim wsiadłam do samochodu dostałam klapsa w pośladki.
- Leon! - skarciłam go mimo iż tak naprawdę nie miałam nic przeciwko.
- Wsiadaj, nie marudź - powiedział i puścił do mnie oczko, po czym rzucił na tylne siedzenia moją torbę i sam zajął miejsce kierowcy.
***
- Mówiłam, że nie chce wyjeżdżać gdzieś daleko - jęknęłam niezadowolona patrząc na Leona. Wystarczy mi jakieś jezioro i domek dla nas dwojga, a on wymyślił wyjazd na inny kontynent. Spojrzał na mnie kątem oka i zmarszczył brwi niezadowolony.
- Leon! Potrzebują twojej pomocy - do pokoju mojego chłopaka wpadł nie kto inny jak Federico - A ty tu jesteś to przyjdę później - dodał patrząc na mnie.
- Nie wygłupia się tylko mów o co chodzi - zatrzymał go Leon zanim ten zdążył wyjść z pokoju. Westchnął głośno i zerknął ponownie na mnie.
- To osobiste - skrzyżował ręce na klatce piersiowej i pokazał wzrokiem na mnie - I chodzi o Ludmiłę - dodał dając nacisk na imię mojej kuzynki.
- Coś się stało? - zapytałam zdenerwowana - Coś z dzieckiem? - dodałam zaalarmowana podnosząc się do z łóżka.
- Nie i bądź ciszej rodzice są w domu - warknął na mnie i wyjrzał za drzwi zapewne sprawdzając czy nikt nie słyszał.
- Nie powiedziałeś im jeszcze tej radosnej nowiny, że zostaną dziadkami - zaśmiał się Leon, ale widząc poważną minę Federico zamilkł i spoważniał - O co chodzi? - zapytał po raz kolejny z jakiego powodu jego brat wpadł jak huragan do pokoju.
- Później o tym pogadamy, bo jak powiem teraz to ta tutaj wszystko wypapla - odpowiedział i tym samym uraził mnie.
- Umiem dotrzymać tajemnicy - nie powiem oburzyłam się trochę, bo przecież mnie zna i wie, że jak mnie coś powie to potrafię tego nikomu nie wypaplać.
- Uwierz to jest taka petarda, że od razu komuś byś powiedziała - zaśmiał się po czym nie czekając na moje kolejne oburzenie wyszedł z pokoju dając wcześniej jakieś znaki migowe Leonowi. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i oparłam się o zagłówek łóżka. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech Leona, który pocałował mnie w policzek.
- Leon! Potrzebują twojej pomocy - do pokoju mojego chłopaka wpadł nie kto inny jak Federico - A ty tu jesteś to przyjdę później - dodał patrząc na mnie.
- Nie wygłupia się tylko mów o co chodzi - zatrzymał go Leon zanim ten zdążył wyjść z pokoju. Westchnął głośno i zerknął ponownie na mnie.
- To osobiste - skrzyżował ręce na klatce piersiowej i pokazał wzrokiem na mnie - I chodzi o Ludmiłę - dodał dając nacisk na imię mojej kuzynki.
- Coś się stało? - zapytałam zdenerwowana - Coś z dzieckiem? - dodałam zaalarmowana podnosząc się do z łóżka.
- Nie i bądź ciszej rodzice są w domu - warknął na mnie i wyjrzał za drzwi zapewne sprawdzając czy nikt nie słyszał.
- Nie powiedziałeś im jeszcze tej radosnej nowiny, że zostaną dziadkami - zaśmiał się Leon, ale widząc poważną minę Federico zamilkł i spoważniał - O co chodzi? - zapytał po raz kolejny z jakiego powodu jego brat wpadł jak huragan do pokoju.
- Później o tym pogadamy, bo jak powiem teraz to ta tutaj wszystko wypapla - odpowiedział i tym samym uraził mnie.
- Umiem dotrzymać tajemnicy - nie powiem oburzyłam się trochę, bo przecież mnie zna i wie, że jak mnie coś powie to potrafię tego nikomu nie wypaplać.
- Uwierz to jest taka petarda, że od razu komuś byś powiedziała - zaśmiał się po czym nie czekając na moje kolejne oburzenie wyszedł z pokoju dając wcześniej jakieś znaki migowe Leonowi. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i oparłam się o zagłówek łóżka. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech Leona, który pocałował mnie w policzek.
***
Wysiadłem z samochodu, do którego można powiedzieć wpakował mnie Federico i kazał ze sobą jechać. Początkowo sądziłem, że mnie porywa i chce gdzieś wywieź za te żarty o ciąży i rozwalonym samochodzie, ale nas szczęście wywiózł mnie tylko do centrum handlowego.
- A teraz mi powiedz co tu robimy? - zwróciłem się do niego kiedy z uśmiechem na twarzy stanął obok mnie - Chcesz kupić jakieś ubranka dla dziecka? - zaśmiałem się, bo nie mogłem sobie tego odpuścić. Zerknął na mnie kątem oka i zignorował moje słowa po czym ruszył w stronę wejścia. Westchnąłem głośno i poszedłem za nim, bo przecież nie będę stał tutaj bezczynnie w końcu po coś mnie tutaj przywiózł ze sobą.
- Podjąłem ważną decyzję w swoim życiu i jako mój brat chce żebyś mnie w tym wspierał - zaczął temat poważnie nie patrząc na mnie tylko skręcając w poszczególne korytarze centrum handlowego.
- Przecież dobrze wiesz, że możesz na mnie liczyć - odparłem takim samym poważnym tonem głosu jak on. Nie ważne co zdecyduje będę go w tym wspierał, nawet jeśli będę miał inne zdanie na ten temat. To mój brat. Z krwi i kości. Mamy te same geny więc wiadomo, że będę stał za nim murem mimo iż nie wychowywaliśmy się od dziecka razem. Od początku naszej znajomości łączyła nas dziwna i mocna więź, a to nie jest byle co. Zatrzymałem się widząc, że zamierza wejść do sklep jubilerskiego.
- Czy ty chcesz..-
- Tak, chce się oświadczyć - przerwał mi z uśmiechem na twarzy.
- Bardziej chciałem zapytać o to czy chcesz jej coś kupić, a ty mi wyskakujesz z oświadczynami - powiedziałem będąc w lekkim szoku. Zaśmiał się na moje słowa i kiwnął głową abyśmy weszli do środka. Przełknęłam głośno ślinę, bo ten mój brat zaskakuje mnie coraz bardziej.
- Dzień Dobry, w czym mogę pomóc? - stanąłem obok Federico, który już zaczepił jedną z ekspedientek. Uśmiechnął się do niej szeroko i swój wzrok skierował na pierścionki, a ja jak idiota stałem wciąż zszokowany i patrzyłem na niego tępym wzrokiem.
- Szukam idealnego pierścionka zaręczynowego - odezwał się w stronę kobiety, który słysząc jego słowa od razu zaczęła się szczerzyć jak nienormalna. I dopiero teraz do mnie dotarło po co pożyczał ode mnie pieniądze.
- Jesteś tego pewien? - zapytałem klepiąc go po ramieniu. Odwrócił spojrzenie w moją stronę i energicznie kiwnął twierdząco głową - A jak ci odmówi? - zapytałem i naprawdę nie chciałem go tym zniechęcić, ale przecież zawsze jest jakieś ryzyko, że Ludmiła się nie zgodzi. W końcu mają po dwadzieścia lat i nie muszą od razu się zaręczać, a później brać ślub nawet jak będą mieli razem dziecko.
- Pojęcia nie mam, ale mam ogromną nadzieję, że się zgodzi - westchnął głośno i ponownie spojrzał na pierścionki. Obiecałem mu, że będę go wspierał w każdej decyzji jaką podejmie więc będę to robił.
- Coś mnie się wydaje, że ten jej się spodoba - odezwałem się po chwili przyglądania się pierścionkom i niegrzecznie, bo w sumie inaczej się nie dało wskazałam palcem na ten, któremu się przyglądałem.
- A teraz mi powiedz co tu robimy? - zwróciłem się do niego kiedy z uśmiechem na twarzy stanął obok mnie - Chcesz kupić jakieś ubranka dla dziecka? - zaśmiałem się, bo nie mogłem sobie tego odpuścić. Zerknął na mnie kątem oka i zignorował moje słowa po czym ruszył w stronę wejścia. Westchnąłem głośno i poszedłem za nim, bo przecież nie będę stał tutaj bezczynnie w końcu po coś mnie tutaj przywiózł ze sobą.
- Podjąłem ważną decyzję w swoim życiu i jako mój brat chce żebyś mnie w tym wspierał - zaczął temat poważnie nie patrząc na mnie tylko skręcając w poszczególne korytarze centrum handlowego.
- Przecież dobrze wiesz, że możesz na mnie liczyć - odparłem takim samym poważnym tonem głosu jak on. Nie ważne co zdecyduje będę go w tym wspierał, nawet jeśli będę miał inne zdanie na ten temat. To mój brat. Z krwi i kości. Mamy te same geny więc wiadomo, że będę stał za nim murem mimo iż nie wychowywaliśmy się od dziecka razem. Od początku naszej znajomości łączyła nas dziwna i mocna więź, a to nie jest byle co. Zatrzymałem się widząc, że zamierza wejść do sklep jubilerskiego.
- Czy ty chcesz..-
- Tak, chce się oświadczyć - przerwał mi z uśmiechem na twarzy.
- Bardziej chciałem zapytać o to czy chcesz jej coś kupić, a ty mi wyskakujesz z oświadczynami - powiedziałem będąc w lekkim szoku. Zaśmiał się na moje słowa i kiwnął głową abyśmy weszli do środka. Przełknęłam głośno ślinę, bo ten mój brat zaskakuje mnie coraz bardziej.
- Dzień Dobry, w czym mogę pomóc? - stanąłem obok Federico, który już zaczepił jedną z ekspedientek. Uśmiechnął się do niej szeroko i swój wzrok skierował na pierścionki, a ja jak idiota stałem wciąż zszokowany i patrzyłem na niego tępym wzrokiem.
- Szukam idealnego pierścionka zaręczynowego - odezwał się w stronę kobiety, który słysząc jego słowa od razu zaczęła się szczerzyć jak nienormalna. I dopiero teraz do mnie dotarło po co pożyczał ode mnie pieniądze.
- Jesteś tego pewien? - zapytałem klepiąc go po ramieniu. Odwrócił spojrzenie w moją stronę i energicznie kiwnął twierdząco głową - A jak ci odmówi? - zapytałem i naprawdę nie chciałem go tym zniechęcić, ale przecież zawsze jest jakieś ryzyko, że Ludmiła się nie zgodzi. W końcu mają po dwadzieścia lat i nie muszą od razu się zaręczać, a później brać ślub nawet jak będą mieli razem dziecko.
- Pojęcia nie mam, ale mam ogromną nadzieję, że się zgodzi - westchnął głośno i ponownie spojrzał na pierścionki. Obiecałem mu, że będę go wspierał w każdej decyzji jaką podejmie więc będę to robił.
- Coś mnie się wydaje, że ten jej się spodoba - odezwałem się po chwili przyglądania się pierścionkom i niegrzecznie, bo w sumie inaczej się nie dało wskazałam palcem na ten, któremu się przyglądałem.
***
Nie ukrywając mojego dobrego humory wszedłem do domu rzucając torbę z treningu w kąt. Później ją posprzątam teraz mam tylko w głowie jedzenie i naprawdę mam nadzieję, że obiad jest już gotowy i nie będę musiał czekać, bo jestem głodny jak wilk. Wszedłem do jadalni, w której przy stole siedzieli już wszyscy domownicy. Trochę się zmieszałem, bo nie sądziłem, że będziemy jeść wszyscy razem i to w tak poważnej atmosferze, chociaż od rozwalenia samochodu przez Federico ojciec jest zdenerwowany zwłaszcza jak dowiedział się ile będzie kosztować naprawa.
- Coś się stało? - zapytałem i zająłem miejsce przy stole. Uśmiech mojej rodzicielki i jej zaprzeczenie co do mojego pytania uspokoiło mnie co nieco.
- Muszę wam coś powiedzieć - wypalił nagle Federico, a ja już wiedziałem, że nie zjemy w spokoju i mój żołądek będzie musiał poczekać zanim dostarczę mu jedzenie.
- Znowu żeś samochód rozwalił - powstrzymałem śmiech i napiłem się sporego łyka soku.
- To coś poważniejszego - zignorował złośliwą uwagę ojca po czym spojrzał w stronę matki. Widziałem w jego gestach, że się denerwuje i w sumie nie dziwię mu się, bo dziecko to poważna sprawa zwłaszcza jak jest się w młodym wieku - Znacie Ludmiłę? - zapytał zerkając na rodziców.
- Federico, jeżeli chcesz nam powiedzieć, że jest twoją dziewczyną to uwierz domyśliliśmy się tego - zaśmiała się mama czym rozbawiła także mnie. Zaraz nie będzie ci tak do śmiechu.
- To dobrze, bo Ludmiła jest w ciąży - odpowiedział po czym uśmiechnął się i bez czekania na jakąkolwiek odpowiedź zaczął nakładać sobie obiad. Automatycznie mój wzrok skierowałem na rodziców, którzy zszokowani wpatrywali się w Federico, chociaż słowo zszokowani to za mało powiedziane. Mama patrzyła na niego jakby zobaczyła ducha, a ojciec jakby wyrosły mu trzy dodatkowe głowy, natomiast mnie bawiła ta sytuacja.
- Przesłyszałem się, tak? - odezwał się ojciec. Uśmiech na twarzy Federico zbił go trochę z tropu prawdziwości tej informacji.
- Nie, Ludmiła jest w ciąży i będziemy mieli dziecko - jego spokój w głosie kompletnie mi nie pasował do jego wczorajszego strachu odnośnie przekazania tej radosnej nowiny - I zamierzam się jej oświadczyć - po minie ojca widać było, że jest sparaliżowany tymi informacjami.
- Co chcesz zrobić?! - podniósł głos ojciec i nie wiem czy był zły czy bardziej zaskoczony - Przecież ty nie masz żadnych perspektyw na życie - dodał poważnie - Z czego chcesz utrzymać rodzinę? Nie masz pracy, mieszkania a oszczędności to już na pewno nie masz - zaśmiał się w ostatnich słowach zapewne przypominając sobie o rozwalonym samochodzie.
- Zanim dziecko się urodzi znajdę pracę, a później mieszkanie - wyjaśnił spokojnie. Skierowałem spojrzenie w stronę mamy, której na twarzy z każdą kolejną sekundą pojawił się delikatny uśmiech.
- Będę babcią - odezwała się w końcu i jej wyraz twarzy był zupełnie inny niż ojca - Tak się cieszę! - krzyknęła zadowolona i wstając ze swojego miejsca podeszła do Federico po czym wyściskała go - Pomożemy wam we wszystkim - oznajmiła po czym ucałowała przyszłego ojca.
- Chyba żartujesz - ponownie zaśmiał się ojciec patrzą na mamę jak na wariatkę.
- Nie, nie żartuję - zaznaczyła twardo patrząc na niego morderczym wzrokiem - Pomożemy, bo to jest nasz syn - powiedziała stanowczo - No chyba, że chcesz się zachować jak nasi rodzice to proszę bardzo droga wolna - uniosła się i z powrotem zajęła swoje miejsce przy stole po czym napiła się soku. Nie chce być nie miły czy coś, ale czy możemy zacząć już jeść, bo zaraz padnę z głodu. Ku mojemu zaskoczeniu ojciec ewidentnie urażony słowami mamy wstał od stołu, a następnie wyszedł z domu.
- Coś się stało? - zapytałem i zająłem miejsce przy stole. Uśmiech mojej rodzicielki i jej zaprzeczenie co do mojego pytania uspokoiło mnie co nieco.
- Muszę wam coś powiedzieć - wypalił nagle Federico, a ja już wiedziałem, że nie zjemy w spokoju i mój żołądek będzie musiał poczekać zanim dostarczę mu jedzenie.
- Znowu żeś samochód rozwalił - powstrzymałem śmiech i napiłem się sporego łyka soku.
- To coś poważniejszego - zignorował złośliwą uwagę ojca po czym spojrzał w stronę matki. Widziałem w jego gestach, że się denerwuje i w sumie nie dziwię mu się, bo dziecko to poważna sprawa zwłaszcza jak jest się w młodym wieku - Znacie Ludmiłę? - zapytał zerkając na rodziców.
- Federico, jeżeli chcesz nam powiedzieć, że jest twoją dziewczyną to uwierz domyśliliśmy się tego - zaśmiała się mama czym rozbawiła także mnie. Zaraz nie będzie ci tak do śmiechu.
- To dobrze, bo Ludmiła jest w ciąży - odpowiedział po czym uśmiechnął się i bez czekania na jakąkolwiek odpowiedź zaczął nakładać sobie obiad. Automatycznie mój wzrok skierowałem na rodziców, którzy zszokowani wpatrywali się w Federico, chociaż słowo zszokowani to za mało powiedziane. Mama patrzyła na niego jakby zobaczyła ducha, a ojciec jakby wyrosły mu trzy dodatkowe głowy, natomiast mnie bawiła ta sytuacja.
- Przesłyszałem się, tak? - odezwał się ojciec. Uśmiech na twarzy Federico zbił go trochę z tropu prawdziwości tej informacji.
- Nie, Ludmiła jest w ciąży i będziemy mieli dziecko - jego spokój w głosie kompletnie mi nie pasował do jego wczorajszego strachu odnośnie przekazania tej radosnej nowiny - I zamierzam się jej oświadczyć - po minie ojca widać było, że jest sparaliżowany tymi informacjami.
- Co chcesz zrobić?! - podniósł głos ojciec i nie wiem czy był zły czy bardziej zaskoczony - Przecież ty nie masz żadnych perspektyw na życie - dodał poważnie - Z czego chcesz utrzymać rodzinę? Nie masz pracy, mieszkania a oszczędności to już na pewno nie masz - zaśmiał się w ostatnich słowach zapewne przypominając sobie o rozwalonym samochodzie.
- Zanim dziecko się urodzi znajdę pracę, a później mieszkanie - wyjaśnił spokojnie. Skierowałem spojrzenie w stronę mamy, której na twarzy z każdą kolejną sekundą pojawił się delikatny uśmiech.
- Będę babcią - odezwała się w końcu i jej wyraz twarzy był zupełnie inny niż ojca - Tak się cieszę! - krzyknęła zadowolona i wstając ze swojego miejsca podeszła do Federico po czym wyściskała go - Pomożemy wam we wszystkim - oznajmiła po czym ucałowała przyszłego ojca.
- Chyba żartujesz - ponownie zaśmiał się ojciec patrzą na mamę jak na wariatkę.
- Nie, nie żartuję - zaznaczyła twardo patrząc na niego morderczym wzrokiem - Pomożemy, bo to jest nasz syn - powiedziała stanowczo - No chyba, że chcesz się zachować jak nasi rodzice to proszę bardzo droga wolna - uniosła się i z powrotem zajęła swoje miejsce przy stole po czym napiła się soku. Nie chce być nie miły czy coś, ale czy możemy zacząć już jeść, bo zaraz padnę z głodu. Ku mojemu zaskoczeniu ojciec ewidentnie urażony słowami mamy wstał od stołu, a następnie wyszedł z domu.
***
Jednak nie zrobiłam epilogu tylko pociągnęłam historię dalej, ale będę z wami szczera, że nie daję rady z pisaniem. Rozdział jest nijaki, bo będę szczera pisałam go trochę z przymusu.
Więc naprawdę będzie ciężko z kolejnymi rozdziałami.i pojęcia nie mam kiedy się pojawią.
Szczerze was za to przepraszam.
Więc naprawdę będzie ciężko z kolejnymi rozdziałami.i pojęcia nie mam kiedy się pojawią.
Szczerze was za to przepraszam.
Mam nadzieję że świadomość tego że ktoś czeka na Twoją pracę, uwielbia ją i od początku tego bloga bez względu na wszystko zawsze w Ciebie wierzy pomoże Ci pisać. Jestem bardzo szczęśliwa że mimo wszystko chcesz dalej pisać, a najbardziej nie mogę doczekać się tego wyjazdu <3 a co do rozdziału może nie jest idealny, ale na swój sposób wyjątkowy bo stworzony przez Ciebie <3
OdpowiedzUsuńByle jaki? :O
OdpowiedzUsuńRozdział jest super, zresztą jak zawsze! ♥
JAK JA SIĘ CIESZĘ ŻE NADAL PISZEEESZ ♥
Ojciec chłopaków sobie u mnie nagrabił, nie lubię go.
Za to jest powód do szczęścia: Fede oświadcza się Ludmileeee!!! *-*
Mam nadzieję, że się zgodzi, ale innej opcji nie widzę heh
A no i licze na to, że Jessie nie wepchnie się do Leonetty -,-
Czekam na następny rozdział!
Meeeeeega zarabisty😍😍😍Warto było czekać😍😘😘💞💞💞💞💞
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń💕💕💕
OdpowiedzUsuńCudny❤️
OdpowiedzUsuńFajnyy😍
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział! ❤️
OdpowiedzUsuń❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńCzysta zajebistość ❤❤❤
OdpowiedzUsuńDopiero tu trafiłam ale bardzo fajny blog i opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMam dużo do nadrobienia (rozdziały) ale genialnie się czyta to co piszesz. Świetny wątek Violetty i Leona. Naprawdę wciąga!! <3 <3 <3 Jestem pod wrażeniem, że tyle napisałaś i dalej się tego trzymasz. To mało spotykane jeżeli chodzi o opowiadania na blogach oparte na filmach/serialach. Oby tak dalej!!
Zaczełam sama pisać opowiadanie. Wpadnij czasem też do mnie i daj znać jak się podoba. Ja na pewno będę odwiedzać Twojego bloga https://sitetuviera.blogspot.com/
Nowe cudeńko od Dari��❤
OdpowiedzUsuńMiałam sen w którym Daria dodała rozdział,a kiedy chciałam włączyć to telefon padł ��❤
OdpowiedzUsuń❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńDaria jesteś po prostu cudowna ❤❤❤
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Najbardziej podobał mi się moment wsiadania do samochodu ��. W następnym, proponuję dodać troszkę pikanterii ����
OdpowiedzUsuńCudo pomimo wszystko!
OdpowiedzUsuńNajlepszy❤!
OdpowiedzUsuńJak ja kocham tego bloga ❤....
OdpowiedzUsuńZajebiszczasty ❤
OdpowiedzUsuńOczywiście, jak zwykle nic nowego, że Daria dodała wspaniały rozdział ❤
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czyta ❤
OdpowiedzUsuńPani Dario,czy już wiadomo kiedy nowa perełka dołączy do kolekcji ❤?
OdpowiedzUsuńMoje małżeństwo było prawie u kresu, kiedy zobaczyłam komentarz o człowieku o imieniu Dr DAWN, który pomaga ludziom w odzyskaniu współmałżonka i skontaktowałam się z nim na szczęście dla mnie rzucił zaklęcia po 24 godzinach mój kochanek wrócił do mnie od tego czasu moje małżeństwo jest stabilne dzięki za wszystko co dla mnie zrobił zapewniam cię o kontakt z nim,
OdpowiedzUsuńjest biegły w następujących zaklęciach:
* zaklęcia miłosne
* zaklęcia małżeńskie
* magia pieniędzy
* zaklęcie szczęścia
* Czary pociągu seksualnego
* Magia leczenia AIDS
* Jaskinia kasyna
* Usunięto przeklęte jaskinie
* Zaklęcie ochronne
* Magia loterii
* Szczęśliwe zaklęcia
* Zaklęcie płodności
* Pierścień telekinezy 💍
WhatsApp: +2349046229159
E-mail: dawnacuna314@gmail.com