niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 8: Tęskniłam

Violetta
- Zatrzymała się akcja serce - odpowiedział Lekarz a ja czułam jak moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Poczułam jak tato mnie łapie i sadza na krzesło.
- Czyli, że on ... - zawiesiłam głos
- Nie, na szczęście udało nam się przywrócić bicie serce - odpowiedział lekarz a ja odetchnęłam z ulgą - Niestety pacjent zapadł w śpiączkę i nie wiem kiedy się wybudzi, czy kiedykolwiek się wybudzi - dodał i spojrzał na mamę Leona, która ledwo stała - Przykro mi - zakończył i odszedł. Spojrzałam na państwo Verdas przepraszającym wzrokiem. Zdaje sobie sprawę, że to po części moja wina. Gdybym nie pojawiła się w jego życiu pewnie teraz by nie leżał w szpitalu i nie walczył o życie.
- Przepraszam to moja wina - odezwałam się i ukryłam twarz w rękach.
- Skarbie nie mów tak to nie twoja wina - powiedziała mama Leona i podeszła do mnie
- To wina twojego ojca - wtrącił się Pan Verdas
- Przestań! - krzyknęła na niego Veronica
- No co a może nie mam racji ! - także krzyknął i odszedł. Natomiast ja napisałam do Fran aby poinformować ją o stanie Leona. Pewnie zaraz tutaj będzie razem z resztą naszych przyjaciół. Siedziałam na krześle ze spuszczoną głową i płakałam. Nie potrafię przestać myśleć o tym, że być może nigdy nie usłyszę jego głosu, nie poczuję tego ciepła, które od niego biło, smaku jego ust i nie ujrzę głębi jego oczu. Nagle na korytarzu pojawili się nasi przyjaciele ale niestety nie w komplecie.
- Co z nim ? - zapytała zdyszana Fran nic nie powiedziałam tylko się rozpłakałam
- Jest w śpiączce - odpowiedział mój ojciec
- Kiedy się wybudzi ? - zapytał przejęty Maxi
- Nie wiadomo - odezwałam się - Nie wiadomo czy w ogóle się wybudzi - dodałam powstrzymując łzy dziewczyny nic nie powiedziały tylko usiadły obok mnie.
- Można do niego wejść ? - zapytał jakiś chłopak
- Nie - odpowiedziała mama Leona - Jego stan jest zbyt poważny - dodał załamana.

*Dwa miesiące później*

To był najgorszy okres mojego życia. Codzienne wylewanie łez ze strachu o osobę, na której ci zależy najbardziej na świeci. Strach o to czy kiedykolwiek jeszcze usłyszysz jej głos. Przez ten czas stan Leona jest stabilny. Niestety nic się nie poprawiło, nadal leży w śpiączce i walczy o życie. Całe dnie przesiaduję w szpitalu przy jego łóżku. Mówię do niego mimo iż wiem, że on mnie nie słyszy. Właśnie jestem przed drzwiami jego sali. Usłyszałam rozmowę Pani Verdas i lekarza.
- Jak to przecież wszystko było już dobrze ? - zapytała oburzona
- Wiem, że było ale dzisiejszej w nocy znowu jego serce przez chwilę nie pracowało - odpowiedział a ja czułam łzy w oczach - Obawiamy się, że następnym razem nie uda nam się przywrócić bicia serca - kontynuował
- Czyli chce pan powiedzieć, że mój syn w każdej chwili może umrzeć ? - zapytała przerażona
- Niestety tak ale oczywiście nie dopuścimy do tego - oznajmił
- A jest jakaś szansa, że się wybudzi ?
- Szansa zawsze jest ale w jego stanie jest ona mała, jedynie możemy liczyć na cud - odpowiedział - A teraz przepraszam ale muszę iść do pacjenta - dodał.
- Dobrze, dziękuję - zakończyła a lekarz zmierzał ku wyjściu. Szybko odsunęłam się od drzwi i stanęłam tak jakby wyglądała, że dopiero chciałam wejść. Przywitałam się z nim uśmiechem i weszłam do środka. Mama Leona stała do mnie tyłem i patrzyłam przed siebie.
- Dzień Dobry - odezwałam się a ona się odwróciła i wtedy mogłam dostrzec, że płakała. Nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się do mnie i otarła swoje policzki. Podeszłam do niej i nie pewnie się przytuliłam. Od razu oddał uścisk i się rozpłakała mi także chciało się płakać ale się powstrzymywałam.
- Pójdę kupić sobie kawę - odezwała się po chwili, odsunęłam się ode mnie i wyszła. Westchnęłam głośno i spojrzałam na łóżko, na którym leżał Leon. Usiadłam na krześle obok, złapałam go za rękę i przyglądałam się mu. Wszystkie wspomnienia związane z nim automatycznie pojawiły się przed moimi oczami. Nie wytrzymałam i rozpłakałam się.
- Nie daję rady bez Ciebie. Rozumiesz? Potrzebuje cię właśnie tu i teraz. Potrzebuję żebyś mnie objął, potrzebuję spojrzeć w twoje oczy, bo mi cholernie ciężko. Wmawiam sobie, że będę wystarczająco silna, że będę wznosić się, gdy deszcz pada w dół. Ale ciężko być silną, gdy tak długo się za kimś tęskni - powiedziałam i rozpłakałam się - Walcz - szepnęłam, pocałowałam jego rękę i położyłam się głowa na niej.

* Dwanaście miesięcy później*

Wara, nadzieja i cud. Te trzy słowa od dłuższego czasu ciągle sobie powtarzam. Minęło już tyle czasu a Leona nadal się nie wybudził na szczęście jego stan z dnia na dzień się poprawia. Mimo iż lekarze zapewniają, że jeżeli jego stan zdrowotny się nie zmieni jest szansa, że się wybudzi. Jednak powoli wszyscy tracimy nadzieję, że to się jednak stanie lecz jedna osoba nadal ma nadzieję a jest nią Francesca. W ostatnim czasie zbliżyłam się do Diego. Wspiera mnie w tej sytuacji i jest za każdym razem kiedy go potrzebuję. Oczywiście nie jesteśmy razem, bo ja wciąż kocham Leona i zawsze tak będzie ale nie mogę zaprzeczyć, że Diego nie jest dla mnie tylko przyjacielem. Jakiś czas temu wróciłam ze szpitala nie chciałam stamtąd wychodzić ale muszę skomponować piosenkę, teraz Fran siedzi z Leonem. Stałam przy keyboardzie i próbowałam wymyślić jakąś melodię to napisanego teksu ale nic mi nie przychodziło do głowy. Nagle do sali wszedł Diego. Uśmiechnęłam się na jego widok.
- Coś ci nie wychodzi - odezwał się i podszedł na przeciwko mnie
- Dzięki za szczerość - powiedziałam udając złą
- Nie, nie o to mi chodziło... znaczy ja chciałem ... kurde - plątał się a ja się zaśmiała
- Wiem, że nie idzie mi najlepiej, po prostu nie umiem się skupić - wytłumaczyłam i zaczęłam zbierać moje partytury.
- Leon ? - zapytał z powagą
- Tak, cały czas o nim myślę. Jaka część mnie wierzy, że się wybudzi ale z druga mówi aby dała spokój i zaczęła żyć dalej - powiedziałam i spojrzałam na niego. On nic nie powiedział tylko wyminą instrument i podszedł do mnie po czym mnie mocno przytulił. Próbowałam sobie wyobrazić, że to Leon. Od razu poczułam się lepiej. Odsunęłam się ode niego i ujrzałam jedyne i niepowtarzalne szmaragdowe oczy. Przyjrzałam mu się i zobaczyłam twarz Leona. Uśmiechnęłam się a ona zaczął się do mnie przybliżać. Kiedy jego usta znajdowały się minimetry od moich zadzwonił mój telefon. Szybko się od niego odsunęłam i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Fran. Przestraszyłam się i odebrałam.
V: Fran ?
F: Violetta nie uwierzysz co się stało ? - mówiła płacząc
V: Coś nie tak z Leonem ? Czemu płaczesz ? - zapytałam spanikowana i spojrzałam na równie przestraszonego Diego.
F: Violetta, On się obudził - krzyknęłam i się zaśmiała płacząc. Nie mogłam w to uwierzyć. Automatycznie z moich oczu poleciały łzy szczęścia. Rozłączyłam się, zakryłam ręką usta i zaczęłam płakać.
- Violetta, co się stało ? - zapytał przejęty Diego, nie odpowiadałam - Coś nie tak z Leonem ? - dopytywał a ja milczałam - Do jasnej cholery powiedz co się stało - krzyknął a ja spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
- Obudził się - krzyknęłam szczęśliwa i rzuciłam się na niego. On ścisnął mnie mocniej i się popłakał ze szczęścia.
- To co ty tu jeszcze robisz ? - zapytał i się odsunął ode mnie - Biegnij do niego - dodała i się uśmiechnął a ja pocałowałam go w policzek i jak najszybciej wybiegłam z sali. Do szpitala pobiegłam, nie miałam zbytnio czasu na zamówienie taksówki czy coś w tym stylu. Nie mogłam się już doczekać aż znowu usłyszę jego głos i spojrzę w oczy. Cała uśmiechnięta podążałam do szpitala. Po jakimś czasie wreszcie dotarłam. Szybko weszłam do środka i udałam się pod salę Leona. Przed wejściem stała Fran.
- Można do niego wejść ? - zapytałam cała w skowronkach
- Tak - odpowiedziała a ja ruszyłam do jego sali - Poczekaj, bo on ... - nie usłyszałam dalej, bo znajdowałam się już w sali. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że chyba śpi. Podeszłam nie pewnie, usiadłam na krzesełku i złapałam go za rękę. Odwrócił głowę a ja się uśmiechnęłam i pojedyncza łza spłynęłam po moim policzku.
- Tęskniłam - odezwałam się jako pierwsza a on spojrzał na mnie jakby nie wiedział o co chodzi.
- Kim ty jesteś ? - zapytał poważnie a ja zamarłam
- Leon, to nie jest śmieszne nie rób sobie żartów - powiedziałam przestraszona
- Nie robię, na prawdę nie wiem kim jesteś - odpowiedział
- Nie pamiętasz mnie ?
- Przepraszam ale nie - odpowiedział a ja wybiegłam z sali. Rozpłakałam się i usiadłam na krześle przed salą. Podeszła do  mnie Francesca. Przytuliłam się do niej i dalej płakałam.
- Rozmawiałam z lekarzem - zaczęłam a ja na nią spojrzałam - Jest szansa, że jak przewrócimy wspomnienia to odzyska pamięć - dodała  
*********************
Jest długo oczekiwany rozdział. Znowu trochę przyśpieszyłam akcję, bo jakby było tak jak zaplanowałam to Leon obudziłby się dopiero gdzieś tak w 20 rozdziale. Teraz jeszcze trochę poczekać nie na Leonettę, przed nimi jeszcze długa droga a być może nie. Jeszcze się zobaczy. Za błędy przepraszam.