piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 45: Nie kłam

- To jak coś to jeszcze zgadamy się w sprawie tego wypadu - zwrócił się Diego do Leona i wyszedł ze szkoły. Westchnęłam głośno i spojrzała na bruneta idącego obok mnie. Wydaje mnie się, że się polubili. W końcu oboje lubią te całe wyścigi motocrossowe czy samochodowe. Nie szczególnie słuchałam ich kiedy dosiedli się do mnie na poprzedniej przerwie. Jestem dziewczyną i nie za bardzo interesują mnie takie rzeczy. Spojrzałam na Leona, który stał obok mnie i patrzył zamyślony w stronę odchodzącego od nas Diego. Szturchnęłam go lekko ramieniem aby spojrzał na mnie. Po jego zdezorientowaniu można było się domyślić, że nad czymś się zastanawiał.
- To idziemy do mnie teraz czy chcesz iść najpierw do domu i coś zjeść - odezwałam się niepewnie. Mam nadzieję, że nie zapomniał przez ten czas tego, że miał mnie dzisiaj po lekcjach pouczyć z matematyki.
- U mnie i tak pewnie nikogo nie będzie więc możemy iść od razu do ciebie - powiedział z delikatnym zawahaniem w głosie. Uśmiechnęłam się do niego promiennie i kiwnęłam głową, że się zgadzam na taki układ. Oboje wyszliśmy ze szkoły i ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Cieszę się, że nasze relacje są coraz lepsze. Znaczy nie aż takie jakbym chciała, ale zaczynam odnosić wrażenie, że mi jako jedynej potrafiłby zaufać. Po jego zachowaniu jak i dystansie do ludzi można łatwo stwierdzić, że jest nieufny. W każdej książce, którą czytałam okazywało się, że osoba, która nie potrafił nikomu zaufać w swoim życiu została zraniona przez kogoś bliskiego.
- Mieszkasz tutaj od urodzenia? - zapytał a raczej rozpoczął rozmowę aby nie panowała między nami cisza. Odrzuciłam na bok swoje myśli i spojrzałam na niego.
- Nie, znaczy chyba nie, bo nie wiem - odpowiedziałam chociaż sama chciałam bym wiedzieć o tym. Nie pamiętam czy mieszkamy tutaj od moich narodzin czy przeprowadziliśmy się tutaj, tak jak to było w tym moim śnie. Nawet nie wiem czy to moje dzieciństwo jest takie same czy inne. Zaśmiał się na moje słowa i spojrzał rozbawiony.
- Konkretna odpowiedź - powiedział, na co ja się zaśmiałam.
- W sumie sama nie wiem czy mieszkam tutaj od urodzenia czy przeprowadziliśmy się tutaj, bo prawdę mówiąc to nie wiem o sobie nic z przed wypadku. Niby pamiętam niektóre sytuacje z mojego dzieciństwa, ale nie mam pojęcia czy one są prawdziwe czy też są moją wyobraźnią - wyjaśniłam mu o co mi chodzi. Wsadził ręce do kieszeni i kiwnął głową, że rozumiem.
- Kiedyś przeczytałem wypowiedź jednego mężczyzny, który miał tak samo jak ty - zaczął patrząc przed siebie. Milczałam zaciekawiona i chciałam usłyszeć ciąg dalszy jego wypowiedzi - Był w śpiączce i w tym czasie żył innym życiem a kiedy się obudził wrócił to swojego prawdziwego świata. Nikt mu nie wierzył i wszyscy uznali go za jakiegoś wariata - dokończył to co zaczął a ja tylko cicho westchnęłam i spuściłam głowę.
- Dokładnie tak jak mnie - szepnęłam sama do siebie przypominając sobie jak wszyscy zachowywali się kiedy im o wszystkim opowiadałam.
- Wiesz jak doszło do tego twojego wypadku? - zapytał szybko zmieniając temat kiedy zauważył, że jest mi smutno. Szczerze mówiąc, to nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
- Nie wiem. Nie pytałam ich o to i chyba nie chce wiedzieć - odpowiedziałam po czym uśmiechnęłam się widząc, że właśnie doszliśmy do mojego domu. Weszliśmy na moją posiadłość a następnie do domu. Z tego co mi wiadomo, rodzice dzisiaj mieli być wcześniej więc powinni już być. Chciałabym zobaczyć minę taty kiedy się dowie, że ten mój zmyślony Leon istnieje naprawdę.
- Viola, kochanie, to ty!? - usłyszałam krzyk swojej mamy z kuchni. Zawstydziłam się trochę i spuściłam głowę.
- Tak, to ja - powiedziałam. Już chciałam dodać, że mamy gościa, ale mama sama to odkryła ponieważ właśnie weszła do salonu. Na jej twarzy malowało się zdziwienie, ale po chwili się uśmiechnęła i podeszła do nas - To jest L...
- Kochanie! Nie wiesz gdzie jest mój tablet? - przerwał mi ojciec, który właśnie wszedł do salonu. Jednak kiedy zobaczył, że obok mnie stoi jakiś chłopak i nie jest nim Lucas spoważniał i przybrał groźną postawę krzyżując ręce na klatce piersiowej - Kto to jest? - zapytał i odchrząknął głośno. Przełknęłam ślinę i niepewnie spojrzałam na rodziców.
- To jest Leon i przeszedł żeby pouczy...
- Leon? - ponownie postanowił mi przerwać. Na jego twarzy widać było zdziwienie - Ten wymyślony Leon?- dodał a ja myślałam, że spalę się ze wstydu. Kątem oka widziałam, że brunet spojrzał na mnie tak zdziwiony - Myślałem, że ty go sobie zmyśliłaś - przygryzłam dolną wargę i czułam jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce.
- Jak go sobie wcale nie wymyśliłam - powiedziałam spokojnie chociaż w środku strasznie byłam zdenerwowana.
- A ja cię chciałem wysłać do psychologa, bo sądziłem, że zwariowałaś - odpowiedział z powagą w głosie ojciec. Zacisnęłam dłonie w pięść i przygryzłam wewnętrzną stronę policzka.
- Leon poznaj moich rodziców, którzy chcieli mnie wysłać do psychologa i uważali za wariatkę - odezwałam się z ironią w głosie po czym spojrzałam na Leona i westchnęłam głośno - A teraz wybaczcie, ale idziemy do mnie się uczyć - dodałam a następnie ruszyłam w stronę swojego pokoju.

niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 44: Płatne czy darmowe?

Jednak ku mojemu jak i Federico zdziwieniu Ludmiła się od niego odsunęła i patrzyła na niego ze zdziwieniem a także złością. Chyba nie była zadowolona z takiego obrotu sytuacji. Trochę głupio było mi tak stać i patrzeć na nich. Widziałam po jej oczach, że jest zagubiona. Szatyn już chciał coś powiedzieć, ale moja kuzynka wsiadła szybko do taksówki i kazała kierowcy jechać. W wyrazie twarzy Federico widziałam, że nie takiej reakcji ze strony Ludmiły.
- To się porobiło - szepnęłam do siebie. Westchnęłam głośno i podeszłam do szatyna, który wciąż stał w tym samym miejscu i patrzył w stronę, w którą odjechała taksówka. Położyłam mu rękę na ramieniu a on odwrócił się zdezorientowany - Jednak ci na niej zależy - odezwałam się i posłałam mu delikatny uśmiech. Po tych słowach jakby się otrząsnął i wyprostował się.
- Nie zależy mi - odpowiedział, co mnie zdziwiło, ale jakaś wewnętrzna część mnie widziała, że kłamał. Jego wyraz twarzy mówił co innego. Chciałam zaprzeczyć jego słowom i powiedzieć, co o tym myślę, ale zanim zdążyła otworzyć buzię on odszedł ode mnie udając się w przeciwną stronę. Najlepiej uciekać. Po co komu rozmowa, wsparcie drugiej osoby i pomoc. Znam moją kuzynkę i mogłabym mu pomóc, ale on woli udawać, że mu nie zależy. Westchnęłam głośno z rozczarowaniem wróciłam do domu. Ja nie odpuszczę. Doprowadzę do tego, że Lu i Federico będą razem. Zajrzałam po drodze do kuchni a moim oczom ukazali się moi rodzice stojący przed oknem w kuchni. Zdziwiona weszłam do pomieszczenia i stanęłam za nimi.
- Co robicie? - zapytałam krzyżując ręce na piersiach. Gwałtownie odwrócili się w moją stronę. Spojrzeli na siebie nerwowo i posłali mi uśmiech.
- My tylko chcieliśmy zobaczyć, czy Ludmiła już pojechała - odpowiedziała mama po czym zaczęła zbierać naczynia, które leżały na blacie. Zmarszczyłam brwi i ze sztucznym uśmiechem wyszłam z kuchni. Nie trzeba być geniuszem żeby wiedzieć, że podglądali. Zaśmiałam się pod nosem wchodząc na górę do mojego pokoju. Ciekawe czy mnie też będą tak szpiegować.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 43: Znowu to robisz

- Nie załamuj się - zaśmiała się Ludmiła po czym zabrała ze stołu brudny talerz. Westchnęłam na jej słowa i także uczyniłam to co ona. Jak zwykle moich rodziców nie ma i obiad musiałyśmy sobie zrobić same i także zjeść go we dwójkę. Chociaż to dobrze, że ich nie ma przynajmniej mogę sobie porozmawiać z Ludmiła na spokojnie bez wtrąceń taty czy jakiś mądrych rad mamy.
- Nie załamuję się tylko jest mi przykro - odpowiedziałam wchodząc do kuchni za nią. Włożyłam swój i jej talerz do zmywarki - On jest inny niż mnie się wydawało - dodałam po czym wyciągnęłam z lodówki sok pomarańczowy. Ludmiła zaśmiała się na moje słowa a następnie usiadła sobie na blacie. Odwróciłam się do niej przodem i podałam szklankę z sokiem.
- Wiesz ten twój Leon ze snu czy tam wyobraźni był zbyt idealny żeby mógł istnieć - powiedziała z powagą, ale na końcu się zaśmiała. Po raz kolejny westchnęłam głośno i oparłam się blat naprzeciwko Lu. Przecież wiem, że ideały podobno nie istnieją tylko, że on był moim osobistym ideałem. Nie wiem dlaczego jego charakter jest inny. W ogóle teraz wszystko jest inne. Już chciałam coś powiedzieć, ale do domu weszli moi rodzice.  Spojrzałam na Ludmiłę i przewróciłam teatralnie oczami. Zaśmiał się na mój gest i zeskoczyła z blatu.
- Cześć dziewczyny - odezwał się mój ojciec wchodząc do kuchni z torbami zakupów. Uśmiechnęłam się do niego trochę sztucznie - Zrobiliśmy zakupy, ale widzę, że już jadłyście - dodał widząc na gazie garnek po sosie do spaghetti. Wzruszyłam ramionami i odłożyłam już pusty kubek po soku na blat za mną.
- Ten wasz wyjazd na weekend jest aktualny? - zapytałam udając obojętną a tak na prawdę cieszyłam się, że gdzieś pojadą a my z Ludmiłą zostaniemy same. Tato zmarszczył brwi i spojrzał na mnie badawczym wzrokiem. Uśmiechnęłam się delikatnie, na co on się zaśmiał.
- Aktualny, ale nie zezwalam na żadną imprezę - mówił przez śmiech po czym zaczął wyciągać z reklamówek produkty i wtedy do kuchni weszła moja mama z jakąś torbą.  Posłała nam jak zwykle swój promienny uśmiech i odstawiła wszystko na blat włącznie ze swoją kurtką, kluczykami i torebką. Posłałam mojej kuzynce porozumiewawcze spojrzenie i obie wycofałyśmy się z kuchni udając się do mojego pokoju.

czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział 42: Ja też?

- I jak było w szkole? - zapytała Ludmiła kiedy tylko przekroczyłam próg mojego mieszkania i usiadłam obok niej na kanapie - Bo ja się cholernie nudziłam - dodała zdenerwowana i przełączyła na jakiś inny kanał. Zaśmiałam się na jej słowa.
- Moich rodziców nie ma? - odezwałam się po chwili ciszy. Pokiwała przecząco głową, co oznaczało, że jeszcze nie wrócili. Czyli jeżeli Ludmiła nie zrobiła obiadu a jestem pewna, że go nie zrobiła to będę musiała sobie zjeść coś na szybko, albo czekać do kolacji. Chociaż jest też opcja, że pójdziemy z Ludmiła zjeść coś na mieście. Najchętniej poszłabym na pizzę, ale niestety blondyna dba o linię. Nie rozumiem jej. Przecież ma świetną figurę i nie musi pilnować sobie diety, no ale to jest kobieta a my mamy różne nie mądre pomysły.
- Idziemy coś zjeść na miasto? - zapytałam z uśmiechem a ona westchnęła głośno.
- Dobra, ale muszę się iść przebrać - odpowiedziała także się uśmiechając. Wstała szybko z kanapy i pobiegła do góry zapewne do pokoju gościnnego, w którym jest jej prywatne lokum, na czas pobytu u nas. Właśnie nie pytałam się jej kiedy wraca do siebie. Jak dla mnie może zostać na stałe, może się do nas przeprowadzić i moi rodzice mogą ją zaadoptować. Przynajmniej nie będę jedynaczką a mieć taką siostrę jak Ludmiła to czysty zaszczyt. Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam na zegarek wiszący nad wejściem do kuchni. Dwadzieścia po piętnastej - Już jestem - usłyszałam głos Ludmiły za sobą. Odwróciłam się i ze skanowałam ją wzrokiem. Muszę przyznać, że bardzo ładnie wygląda. A szczególnie podoba mnie się jej bluzka. Chwyciłam do ręki torebkę, którą wcześniej odłożyłam na fotel i razem z moją blond przyjaciółko-kuzynką wyszłam z domu, zamykając je za sobą na klucz - Przejdziemy się, nie? - stwierdziła Ludmiła, na co jej przytaknęłam. Ruszyłyśmy w stronę centrum miasta. Dokładnie nie wiem do jakiego lokalu idziemy zjeść, ale pewnie zdecydujemy później - A właśnie nie powiedziałaś mi jak było w szkole - przypomniała sobie rozpromieniona a ja zaśmiałam się pod nosem - Leon chodzi z tobą do klasy? - zapytała z podekscytowanie w głosie. O razu na moich policzkach pojawiły się delikatne rumieńce kiedy przypomniałam sobie jak wszedł do klasy - Sądząc po uśmiechu to tak - zaśmiała się a ja przygryzłam dolną wargę.
- Tylko obawiam się tego, że inne dziewczyny mogą go...
- Podrywać? - dokończyła za mnie ze śmiechem. Kiwnęłam twierdząco głową i wypuściłam nerwowo powietrze - To jest pewne. Z twoich opowiadań wynika, że jest przystojny a dziewczyny od razu się na takich rzucają w szczególności, że są nowi w szkole - dodała z powagą w głosie. Spojrzałam na nią morderczym wzrokiem.
- Wiesz wolałabym usłyszeć inną odpowiedź - powiedziałam z lekką złością w głosie. Zaśmiała się na moje słowa i objęła mnie ramieniem w geście pocieszenia.
- Taka prawda - ona to robi specjalnie. Chce mnie zdołować - Ale ja wiem, że on i tak będzie z tobą - zaśmiała się. Zerknęłam na nią kątem oka - Bo zobacz. To jest taka romantyczna historia wy jesteście głównymi postaciami. I jak w każdej książce czy tam filmie będzie szczęśliwe zakończenie. On po pewnym czasie zakocha się w tobie, będziecie w szczęśliwym związku, oświadczy ci się, później ślub, na którym będę druhną i w końcu na świat przyjdą wasze małe kopie. Jonathan i Susana. Wyjedziecie do Włoch i tam będziecie dalej tworzyć waszą historię - jak zwykle rozmarzyła się Ludmiła patrząc w niebo. Zaśmiałam się na jej słowa.
- Powinnaś przestać oglądać a przede wszystkim czytać romansidła - stwierdziłam z powagą w głosie. Chociaż szczerze mówiąc podoba mnie się ta jej wizja. Tylko imiona dzieci inne, ale w sumie Jonathan może być a zmieni się dla dziewczynki. Rany, za bardzo wbiegam w przyszłość. Ja i Leon nawet nie jesteśmy parą a co dopiero małżeństwem z dwójką dzieci.
- Po prostu lubię marzyć - powiedziała, na co się zaśmiałam. Pociągnęłam ją za rękę, bo w takim tempie w jakim idziemy to ja zdążę umrzeć z głodu.

środa, 8 lipca 2015

Rozdział 41: Jedno i drugie


Dzisiaj wyjątkowo z dedykacją dla Alma'y Libre
( nie wiem czy dobrze odmieniłam).
Dziękuję za wspaniały szablon jaki dla mnie wykonałaś.
Wygląda świetnie i jestem z niego mega zadowolona.


Jak wariatka wybiegłam ze swojego pokoju jednak tuż przed opuszczeniem domu Ludmiła zatrzymała mnie łapiąc za nadgarstek. Spojrzałam na nią wściekłym wzrokiem i wyrwałam się z jej uścisku. Zabrałam z wieszaka kluczyki od samochodu i wybiegłam z domu. Udałam się w stronę auta mojego ojca. Wiem, że dawno  nie prowadziłam, ale  to jest teraz nie ważne. Wsiadłam szybko do pojazdu i zdenerwowana próbowałam trafić kluczykiem do stacyjki. Kiedy w końcu mnie się udało do samochodu wsiadła także Ludmiła.

- O co chodzi? - zapytała.
- O Leona - odpowiedziałam na szybkiego i odpaliłam samochód po czym włączyłam się do ruchu. Nie zwracałam uwagi na moją towarzyszkę tylko jak najszybciej chciałam dojechać w miejsce gdzie jest Federico i prawdopodobnie Leon. Zaciskałam dłonie na kierownicy za każdym razem kiedy na światłach pojawiało się czerwone światło. Miejmy nadzieję, że Fede uda się zatrzymać Leona do czasu aż przyjedziemy. Wcisnęłam mocniej pedał gazu czując, że zaraz znowu powita nas czerwone światło. Nie interesuje mnie teraz to, że zapewne dostanę kilka mandatów ważniejsze jest teraz aby jak najszybciej dojechać. Uśmiechnęłam się do siebie widząc tablicę z napisem ulicy, o której mówił mi przez telefon Federico. Zaparkowałam samochód na czyimś podjeździe i jak najszybciej wysiadłam z samochodu. Rozejrzałam się dookoła aby wyłapać wzrokiem Fede, ale nie musiałam ponieważ już po chwili biegł w moją stronę.
- Gdzie on jest? - zapytałam rozglądając się po okolicy.
- W tym rzecz, że nie wiem - odpowiedział a mój wzrok od razu skierował się na niego. Patrzyłam na niego zdezorientowana a jednocześnie zła - Odszedłem od niego na chwilę żeby do ciebie zadzwonić. A jak wróciłem to już go nie było - wyjaśnił zmieszana a z jego twarzy można było wyczytać, że jest mu przykro. Wplotłam dłonie w swoje włosy i zaczęłam się nerwowo rozglądać mając nadzieję, że być może gdzieś go ujrzę.
- A skąd masz pewność, że to on? - odezwała się Ludmiła do Federico a on przeczesał ręką włosy i westchnął głośno.

czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 40: Chyba odnalazłem Leona

Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu mojej blond kuzynki, która powinna tutaj być już od ponad piętnastu minut. Teraz już wiem jak się czują faceci kiedy muszą na nas czekać. Zerknęłam kątem oka na Federico, który chciał ze mną przyjechać na lotnisko. Nie pytałam dlaczego, ale można powiedzieć, że się domyślam. Spojrzałam nerwowo na zegarek. Nagle poczułam jak ktoś się do mnie przytula. Odwróciłam się przodem do tej osoby a moim oczom ukazała się Ludmiła. Uśmiechnęłam się do niej szeroko i przytuliłam z całej siły. Po kilku sekundach odsunęłyśmy się od siebie.
- Cześć Ludmiła - odezwał się Federico po czym wstał ze swojego miejsca i podszedł do nas. Dziewczyna spojrzała na niego morderczym wzrokiem - Cieszę się, że znowu cię widzę - dodał i puścił do niej oczko. Prychnęła na jego słowa po czym poprawiła swoje włosy.
- Szkoda, że ja nie - odpowiedziała jadowitym tonem. Muszę przyznać, że taka rozmów między nimi nie pasuje mi. Może dlatego, że pamiętam ich jako zakochanych, którzy nie mogli oderwać się od siebie choćby na minutkę. Chłopak uniósł ręce w geście obrony i cofnął się kilka kroków do tyłu - Po co z nim tu przyjechałaś? - zapytała się mnie z gniewem w głosie. Przygryzłam dolną wargę i zmarszczyłam brwi. Ze strony mojej kuzynki usłyszałam tylko westchnięcie.
- Jedźmy już - jęknął Federico, co spowodowało, że obie z Lu na niego spojrzałyśmy tylko mój wzrok był bardziej przyjazny. Blondyna chwyciła do reki swoją walizkę i ciągnąc mnie za sobą za rękę wyszliśmy z lotniska. Podeszłyśmy obie do samochodu Federico z czego oczywiście Ludmiła nie była zadowolona. Przez całą drogę nie odzywała się tylko zerkała morderczym wzrokiem na prowadzącego samochodu Federico.
- Mam nadzieję, że wy nie jesteście razem - w końcu raczyła się odezwać. Spojrzałam na nią przez ramię i zaśmiałam się na jej słowa.
- A co byłabyś zazdrosna - zaśmiał się Federico, za co dostał kopniaka w fotel od Lu.
- Nie chce żeby się zmarnowała przy tobie - odgryzła się blondyna i poprawiła swoje włosy. Ciekawe jak długo potrwa to ich przedrzeźnianie. Widziałam uśmiech na twarzy Federico kiedy ją zobaczył. Chłopak zaśmiał się na jej słowa.
- Spokojnie pomagam Violetcie szukać jej księcia - mówił przez śmiech za co dostał ode mnie z pięści w ramie. Zaśmiał się głośniej po moim czynie.