niedziela, 28 września 2014

Rozdział 4: Wybaczam

Spokojnie mogę uznać wczorajsze zakupy za udane. Cieszę się, że spędziłam chociaż jeden dzień ze swoją przyjaciółka i Ludmiłą, która z czasem pewnie też się nią stanie. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze widząc niesamowity efekt dzisiejszych starań o ubiór. Przejechałam swoim brzoskwiniowym błyszczykiem po moich ustach po czym zadowolona wzięłam do ręki telefon i wykręciłam numer do mojego ojca mając nadzieję, że nie jest zajęty. Na szczęście odebrał już po dwóch sygnałach.
G: Hallo?
V: Cześć tato - przywitałam się z nim z wielkim uśmiechem i wyczuwalną radością w głosie. Mimo iż czasami się ze mną zgadza i doprowadza mnie do szału to kocham go i tęsknie z nim.
G: Co tam u ciebie córeczko? Podoba się dom? - uśmiechnęłam się na sam dźwięk jego szczęśliwego tonu. Zrobiłam mnie się cieplej na sercu.
V: Wszystko dobrze, świetnie się dogadujemy z Fran a dom jest wspaniały.
G: Tęsknimy za tobą z mamą.
V: Ja za wami też. Tato mogę cię o coś prosić?
G: Jasne kochanie, o co chodzi?
V: Wiesz, że mam prawo jazdy i tak sobie pomyślałam czy ..
G: Nie kupiłbym ci samochodu - dokończyła za mnie i zaśmiał się a ja razem z nim.
V: Wiesz to by nam ułatwiło życie.
G: Jeżeli jest tak jak mówisz to kupię ci samochód.
V: Naprawdę! Jesteś wspaniały.
G: Wiem o tym Violu - zaśmiał się a mój uśmiech się powiększył
V: I jest jeszcze jedna sprawa - zaczęłam a on tylko westchnął - Gdzie będziemy się uczyć? Wiesz za kilka dni zaczyna się szkoła i...
G: Rozmawialiśmy już z rodzicami Fran i razem zadecydowaliśmy, że pójdziecie do Wilson High School jest ona jakieś pół godziny drogi od waszego domu więc nie powinno być problemu - po raz kolejny przerwał mi na co troszeczkę się zdenerwowałam ponieważ nie lubię jak ktoś mi przerywa.
V: Dobrze, ja będę już kończyć, bo zaraz wychodzę. Pozdrów mamę.
G: Pa, córeczko. - rozłączyła się a ja cicho westchnęłam. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał grubo po piętnastej. Postanowiłam udać się do pokoju mojej przyjaciółki. Kiedy tylko otworzyłam drzwi ujrzałam ją na łóżku malująca sobie paznokcie na turkusowo. Uśmiechnięta weszłam i przysiadłam się do niej. Spojrzała na mnie pytającym spojrzeniem.
- Co dzisiaj robisz? - zapytałam po czym wzięłam do ręki jeden z lakierów leżących obok niej.
- W telewizji puszczają maraton mojego ulubionego serialu - odpowiedziała po czym uśmiechnęła się do mnie i zaczęłam poruszać zabawnie brwiami.
- Tego o tej zagubionej uczuciowo dziewczynie? - zapytałam dla pewności na co ona kiwnęła tylko głową. Westchnęłam głośno po czym wstałam z jej łóżka. Zeszłam na dół do kuchni w celu napicia się czegoś. W drodze dostałam wiadomość. Nie patrząc kto napisał otworzyłam ją.

Od: Diego♥
Przyjdź do mnie. Spędzimy razem dzień :*

Do: Diego♥
Będę za dziesięć minut ;*

sobota, 13 września 2014

Rozdział 3: Zapomnij bracie (Informacja)

Poczułam na swojej szyi czyjś oddech. Uśmiechnęłam się mimowolnie ponieważ to było przyjemne. Wtuliłam się jeszcze bardziej w ramie, do którego się aktualnie tuliłam. Mogłabym tak leżeć cały czas. Czuję się bezpieczna i kochana. Jednak ktoś nie pozwolił mnie się tym cieszyć ponieważ poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Otworzyłam delikatnie głowę i obróciłam w stronę ramienia, do którego się tuliłam i ujrzałam uśmiechniętą twarz Leona. Odwzajemniłam uśmiech i ponownie się do niego przytuliłam. Usłyszałam śmiech i po chwili oderwałam się szybko od niego. Ponownie się zaśmiał a ja spojrzałam na niego pytająco.
- Francesca i Diego zrobili śniadanie - oznajmił mi po czym wstał i uśmiechnęła się do mnie - Idziesz? - zapytał kiedy zobaczył, że nadal siedziałam na kanapie. Niepewnie potrząsnęłam twierdząco głową po czym wstałam i ruszyłam do kuchni. Gdy tam weszłam ujrzałam mojego chłopaka i przyjaciółkę świetnie bawiących się w kuchni. Zdenerwowałam się troszeczkę ponieważ ze mną nigdy nie chciał gotować gdyż mówił, że to nie dla niego. A teraz nagle zmienił zdanie. Spojrzałam na Leona, który stał obok mnie z lekkim uśmiechem. Po chwili przeniósł wzrok na mnie i jego uśmiech zniknął. Ponownie skupiłam swój wzrok na tamtej dwójce. Odchrząknęłam najgłośniej jak umiałam po czym przybrałam sztuczny uśmiech natomiast on od razu spojrzeli zakłopotani na mnie.
- Cześć - odezwałam się bez żadnych uczuć. Natomiast mój chłopak podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek a brunet, który jeszcze przed chwilą stał obok podszedł do mojej przyjaciółki. Spojrzałam na Diego stojącego przede mną. Uśmiechnął się do mnie odwzajemniłam to tylko, że mój uśmiech był sztuczny.

*********************************************************************************

Po zjedzeniu wspólnego śniadania chłopcy wrócili z powrotem do swojego domy a my udałyśmy się do swoich sypialni się przebrać. Długo stałam przed otwartą szafą i próbowałam skompletować idealny strój. Po jakiś piętnastu minutach w końcu udało mi się wybrać ubrania. Mimo iż się starałam nie był taki jaki bym chciała. Jednak miała już dość stania przed szafą. Może czas wybrać się na zakupy. Ubrałam szybko ciuchy po czym udałam się do pokoju mojej przyjaciółki, która leżała na łóżku pisząc coś na telefonie. Zmierzyłam ją wzrokiem i dostrzegłam, że ubrałyśmy się podobnie.
- Fran! - krzyknęłam i zadowolona podeszła do jej łóżka po czym usiadłam na jego skraju. Przyjaciółka spojrzała na mnie pytającym spojrzeniem. Uśmiechnęłam się do niej - Mam świetny pomysł - oznajmiłam i zaczęłam ruszać brwiami. Podniosła się do pozycji siedzącej, odłożyła telefon na stolik obok łóżka i czekała na dalszą moja wypowiedź - Co ty na to aby wybrać się na zakupy? - zapytałam z nadzieją w głosie. Westchnęła głośno po czym zaczęła uśmiechać się i energicznie kiwać głową. Wstałam z jej łóżka a ona po chwili zrobiła to samo.
- Poczekaj - zatrzymała mnie łapiąc za nadgarstek. Obróciłam się w jej stronę i podniosłam pytająco brew - Idziemy tylko my? - zapytała a ja niepewnie kiwnęłam twierdząco głową - A może by tak zabrać ze sobą Ludmiłę, poznałam ją niedawno u chłopaków to jest dziewczyna Federico i jest naprawdę bardzo fajna - powiedziała bawiąc się swoimi dłońmi. Westchnęłam głośno.
- Tak poznałam ją - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Włoszka spojrzała na mnie po czym na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech - Masz do niej numer? - zapytałam a ona pokręciła przecząco głową.
- Ale jest możliwość, że będzie u Federico - oznajmiła po chwili namysłu po czym pociągnęła mnie za nadgarstek w stronę drzwi. Zamknęłyśmy drzwi od naszego domu. Moja przyjaciółka zamówiła taksówkę, która nie śpieszyła za się za bardzo ponieważ przyjechała po dwudziestu minutach. Przysięgłam sobie, że ostatni raz jadę taksówką już wolę iść na nogach niż czekać tak długo. W sumie ja zdawałam prawo jazdy i mogę legalnie jeździć, brakuje tylko samochodu, chyba będę zmuszona zadzwonić do swojego taty i poprosić go o niego. Mam nadzieję, że nie będę musiała go błagać. Jestem jego jedyną córka a on jest znanym na świecie biznesmenem więc problemu z pieniędzmi nie powinno być. Nawet się nie spostrzegłam a już byliśmy pod domem chłopaków. Wysiadłyśmy z samochodu po czym wręczyłam kierowcy odpowiednią kwotę. Udałyśmy się do bramy. Chciałam zadzwonić dzwonkiem, ale Fran mnie zatrzymała spojrzałam na nią pytająco. Ona tylko westchnęła podeszła do furtki i wpisała kod na klawiaturze obok dzwonka.
- Skąd ty..
- Leon mi podał - wytłumaczyła za nim zdążyłam dokończyć pytanie. Uśmiechnęła się do niej po czym ona otworzyła furtkę i przepuściła mnie w niej. Niepewnie ruszyłam w stronę drzwi a ona za mną. Zapukałam do drzwi po czym nie czekając na pozwolenie weszłyśmy do ich domu. Od razu w oczy rzucił się Diego schodzący ze schodów. Kiedy nas zobaczył uśmiechnął się promienni i podszedł po czym pocałował mnie w policzek a następnie ten sam gest uczynił względem Fran.
- Już się za nami stęskniłyście? - zaśmiał się po czym objął mnie w tali. Ucieszyło mnie to ponieważ zachował się jak mój chłopak czego nie robił od mojego przyjazdu.
- Jasne - odezwała się z wyczuwalnym sarkazmem Fran - Nie przyszłyśmy do was - poinformowała go a on zrobił zdziwioną minę - Jest u was Ludmiła? - zapytała z nadzieją w głosie. On tylko kiwnął twierdząco głową po czym uśmiechnął się do niej.