sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 12: Nie wcale nie

Minęły już dwie lekcje z dzisiejszego dnia więc teraz czekają nas cztery kolejne treningu. Jeżeli jesteś w szkolnej drużynie to twój plan zajęć wygląda nieco inaczej. Trzy razy w tygodniu mamy prawie cały dzień treningu. Wyszedłem z klasy, w której właśnie skończyliśmy lekcję matematyki i poszedłem do swojej szafki w celu zabrania czarno białej torby sportowej na trening. Po drodze minąłem się z Ludmiłą, która była troszeczkę zła, zgaduję, że na mojego brata ponieważ po chwili także jego minąłem.
- A ty gdzie zaraz mamy trening! – krzyknąłem do niego kiedy był w drzwi wyjściowych do szkoły. Spojrzała na mnie a następnie na swoją dziewczyną, która wyszła zdenerwowana ze szkoły.
- Powiedz, że się spóźnię! – odpowiedział i pobiegł do blondyny. Zaśmiałem się po czym wyciągnąłem torbę, zamknąłem szafkę i udałem się na salę. Wszedłem na sportowy teren naszej szkoły i długim ciemnym korytarzem udałem się do męskiej szatni. Zająłem swoją szafkę, która znajdowała się pomiędzy Diego a Niallem. Przebraliśmy się wszyscy w szkolne stroje specjalne do treningów.
- Powiedz – odezwał się siedzący na ławce Diego ubierając na nogi swoje buty. Spojrzałem na niego zdziwiony a on się tylko uśmiechnął. Usiadłem na ławce obok niego i także zabrałem się za zmianę obuwia – O co chodzi z tą twoją znajomą? – sprostował uśmiechnięty.
- Nowa laska – zaśmiał się Kendall siadając obok mnie. Spojrzałem na niego zirytowany a on zignorował moje spojrzenie i nadal się uśmiechał po czym zaczęła zakładać swoje buty.
- Nie laska tylko stara znajoma – powiedziałem bez żadnych uczuć. Po czułem na sobie ich wzrok więc przestałem na chwilę wiązać sznurowadło i spojrzałem na nich – Przyjaźniliśmy się jak mieszkałem w Meksyku – wyjaśniłem a oni spojrzeli na siebie jednoznacznie. Westchnąłem zrezygnowany a Diego już otwierał usta aby coś powiedzieć, ale przerwałem mu – Między nami nic nie było no może oprócz jednego incydentu – dodałam zmieszany. Uśmiechnęli się do mnie i spojrzeli badawczo. Zawiązałem do końca sznurowadła po czym wstałem z ławki i stanąłem do nich przodem – Przed moim wyjazdem wyznała mi, że czuje coś do mnie – przerwałam na chwile aby spojrzeć na tych debili, którzy szczerzyli się do mnie –A ja tak po prostu ją pocałowałem – dodałem zmieszany i podrapałem się nerwowo po karku. Już chciałem coś do dodać, ale do naszej szatni wszedł trener.
- Chłopaki zbierajcie się do pierwszych zadowól został tylko dwa tygodnie – oznajmił i zmierzył każdego wzrokiem. Uśmiechnęliśmy się do niego i zaczęliśmy wychodzić z szatni – Chwilunia – zatrzymał nas - Leon gdzie jest twój brat? -  zapytał a ja tak jak powiedział mój brat skłamałem trenerowi, że się spóźni z czego szczerze mówiąc  nie był zadowolony. Weszliśmy wszyscy na salę i za rozkazem trenera zaczęliśmy rozgrzewkę.
***************************
- Chłopaki pięć minut przerwy! – krzyknął trener po dwu godzinnej harówce na sali. Zadowoleni a także nieziemsko zmęczeniu udaliśmy się do szatni. Zajrzałem do swojej torby aby wyciągnąć z niej butelkę wody, której niestety tam nie było. Zapomniałem jej spakować.
- Nie wziąłem wody – stwierdziłem i złapałem za telefon po czym sprawdziłem godzinę. Wyszukałem szybko numer do Fran, która prawdopodobnie za dziesięć minut skończy kolejną lekcje i będzie miała długą przerwę. Wysłałem jej wiadomość z prośbą aby kupiła mi wodę i ją przyniosła a ja oddam jej kasę. W ten sposób ja dostanę wodę a Kendall będzie miał okazję z nią pogadać. Odpisała mi po kilku minutach na co się zdziwiłem ponieważ ma lekcje. Na szczęście się zgodziła i poprosiła aby jej napisał jak ma trafić na salę.
- Idziesz Leon – odezwał się Niall stojący w drzwiach. Spojrzałem na niego po czym kiwnąłem twierdząco głową. Odpisałem szybko Fran, odłożyłem telefon i wróciłem na salę z resztą. Podszedłem do kosza z piłkami i wziąłem jedną do ręki a następnie podałem do Diego stojącego pod koszem. Podziękował mi gestem ręki. Powróciłem wzrokiem na kosz z piłkami, za którym chował się Kendall. Patrzyłem na niego zdziwionym wzrokiem.

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 11: Droga wolna

Obudziłam się w niesamowicie złym humorze. Sama konkretnie nie wiem dlaczego, może spowodowane jest to tym iż pocałowałam wczoraj Leona.  Nie, to na pewno dlatego, że go pocałowałam. Co mi strzeliło do głowy? Przecież teraz mogę spokojnie pożegnać się z naszą tak jakby przyjaźnią, ale z drugiej strony nie żałuję tego w końcu dotykałam swoimi ustami jego i to było niesamowite uczucie. Te miękkie i  rozgrzane usta Leona. Szczerze mówiąc zrobiłabym to jeszcze raz. Nawet jeżeli miałby mnie znienawidzić. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tego dziwnego ciepła w moim brzuchu podczas pocałunku.  Wstałam niechętnie z łóżka i udałam się jak najszybciej w stronę łazienki, która na moje szczęście była wolna. Od razu kiedy tylko przekroczyłam próg rozebrałam się i weszłam pod prysznic aby odświeżyć się. Gdy tylko odkręciłam kurki moje ciało zostało pokryte falą ciepłej wody. Z powodu późnego wstania z łóżka nie mogę pozwolić sobie na długi i odprężający relaks. Po kilku minutach moje ciało było już osuszone tak samo jak włosy. Zawinęłam się w ręcznik i jak najszybciej udałam się do szafy aby okryć ubraniami moje lekko zmarznięte ciało. Dzisiaj na szczęście nie miałam kłopotu z wybraniem stroju. Znalazłam idealny po kilku sekundach, co mnie niesamowicie zdziwiło. Kiedy już byłam ubrana zaczęłam nakładać na swoją twarz makijaż. Co prawda nie jest mi on, aż tak potrzebny, ale dzięki niemu czuję się pewniej. Następną częścią mojego szykowania się jest oczywiście fryzura, którą dzisiaj jak zazwyczaj były rozpuszczone i lekko podkręcone włosy. Spryskałam się jeszcze swoimi ulubionymi perfumami. Zadowolona z półgodzinnej pielęgnacji swojego wyglądu zeszłam na dół do kuchni  gdzie jak można było się spodziewać siedziała już Francesca, która zajadała się jogurtem z muszli. Przywitałam się z nią szczerym uśmiechem po czym sama naszykowałam sobie podobne śniadanie, które następnie zaczęłam konsumować. Kiedy wszystko zostało opróżnione, zabrałyśmy potrzebne na dzisiaj rzeczy i razem udałyśmy się do szkoły, oczywiście moim samochodem, który tym razem prowadziła Francesca. Przez całą drogę nie odzywałyśmy się ponieważ Fran była skupiona na drodze a ja rozmyślałam o wczorajszym pocałunku z Leonem. Zastanawiam się przez cały czas jak się z tego wytłumaczyć, bo znając jego będzie chciał o tym porozmawiać a ja kompletnie nie wiem co o tym powiedzieć.
- Poczekaj na mnie przed wejściem a ja zaparkuje – wyrwał mnie z rozmyślać ucieszony głos Fran. Uśmiechnęłam się do niej porozumiewawczo po czym wysiadłam z pojazdu a ona odjechała na parking. Spojrzałam odruchowo w stronę szkoły, która znajduje się naprzeciwko naszej i wtedy moim oczom ukazał się nie kto inny jak Leon zmierzający w stronę placówki. Wyglądał jak zawsze świetnie. Ubrał na siebie zwykłą białą bluzkę, czarne spodnie rurki i skórzaną kurtkę w kolorze jasnego brązu a na nogi białe wysokie Adidasy. Włosy oczywiście postawił do góry. W lewej ręce trzymał podajże dwie książki. Już miał podchodzić do Federico i Diego, ale w ostatniej chwili obrócił się w moją stronę i zmienił kierunek tak iż zmierzał do mnie. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam wzrok tak aby wyglądało, że go nie wiedzę. Po chwili poczułam jego perfumy a następnie jego aksamitną dłoń na moim łokciu. Obrócił mnie w swoją stronę i spojrzał przenikliwie.

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 10: Jesteś trochę koścista

Leon
Denerwuje mnie zachowanie Violetty a zwłaszcza, że zachowuje się tak bez powodu. Rozumiem, że może mieć swoje humorki jak to u kobiet, ale ona to już przesadza. Jednego dnia jest miła, można z nią normalnie porozmawiać, pożartować i jest naprawdę urocza a później nagle coś się dzieje i zachowuje się jak księżniczka, jest oschła i niemiła dla wszystkich. Może ona ma jakiś problem. Naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć. Zresztą mam większe problemy niż niewyjaśnione zachowanie Violetty. Pocałunek z Francescą. Co mam o tym myśleć? On nie był zwyczajny, był inny niż zwykły pocałunek z gry. Wyczułem z jej strony, że miał on dla niej znaczenie. Przyznaję, że podobał mnie się pocałunek, ale czy coś znaczył? Nie wiem tego. Lubię ją i to bardzo, ale czy na tyle żebym mógł z nią być. Jesteśmy przyjaciółmi i mam nadzieję, że to się nie zmieni. Wiem, że jakbyśmy spróbowali ze sobą być to ta nasza więź pewnie by już nie istniała. Powinienem z nią to wyjaśnić nawet jeżeli ją to zrani. Dokończyłem się ubierać i niepewnie udałem się w stronę pokoju dziewczyny. Zapukałem delikatnie po czym otworzyłem drzwi. Ujrzałem w nich siedzącą na łóżku Ludmiłę oraz Fran, która pakowała swoje walizki. Dziś wieczorem już wracamy, bo za trzy dni do szkoły. Obydwie przeniosły na mnie swój wzrok a ja posłałem im szczery uśmiech.
- Fran, masz chwilę chciałbym z tobą porozmawiać – odezwałem się próbując zachować spokój i moją luzacką twarz. Pokiwała twierdząco głową i podeszła do mnie z uśmiechem.
- To o czym chcesz porozmawiać? – zapytała kiedy wyszliśmy z pokoju. Westchnąłem głośno i otwierałem usta aby coś powiedzieć jednak po chwili ponownie je zamknąłem – Chodzi o pocałunek – stwierdziła widząc moje zachowanie. Spojrzałem na nią i delikatnie kiwnąłem twierdząco głową. 
- Chce..
- Chcesz wiedzieć czy coś poczułam i czy coś dla mnie znaczył – dokończyła za mnie a ja odetchnąłem z ulgą. Spuściła głowę a następnie nabrała nerwowo powietrza po czym ja wypuściła i spojrzała z  powrotem na mnie – Tak, znaczył i poczułam coś do siebie – odpowiedziała cicho patrząc mi Prost w oczy.
- Fran ja…
- Wiem, że to dla ciebie nic nie znaczyło i nie czujesz tego co ja do ciebie – przerwała mi a w jej oczach można było dostrzec zbierające się łzy. Przytuliłam ją bez zastanowienia do siebie.
- Przepraszam – wyszeptałem jej we włosy – Bardzo cię lubię Fran i nie chce aby nasza przyjaźń się skończyła – dodałem ciągle ją do siebie tuląc i głaskając po jej włosach – Jesteś wspaniałą dziewczyną i nie chce się stracić – kontynuowałem swoją wypowiedź kiedy ona próbowała się nie rozpłakać, co niestety jej nie wychodziło – I proszę nie płacz do tego przeze mnie – ciągnąłem swoją wypowiedź a ona przestał na chwilę moczyć mi koszulkę i cicho się zaśmiała. Odsunąłem ją od siebie i spojrzałam w zapłakane oczy.
- Nie płaczę przez ciebie – wytłumaczyła i przetarła ręką swoje mokre policzki. Spojrzałem na nią pytająco, dając do zrozumienia, że nie wiem o co chodzi – Mam nadzieję, że jak najszybciej miną mi te uczucia do ciebie i będzie tak jak dawniej – wytłumaczyła a ja tylko się zaśmiałem.
- Jesteś śliczną, zabawną i inteligentną dziewczyną więc szybko wokół ciebie pojawi się pełno adoratorów – powiedziałem zgodnie z prawdą na co ona się zaśmiała a na jej policzka pojawiły się niewielki rumieńce. Kiedy miałem jeszcze coś dodać , ale podszedł do nas Diego, który zapraszał nas na dół na wyśmienity obiad przyszykowany przez niego i mojego braciszka.

niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 9: Wy? Razem w kuchni?

We wspaniałych humorach z uśmiechem na twarzy wróciliśmy do naszego domku.  Przez całą drogę nie zamieniłam słowa z Leonem. Natomiast byłam zmuszona do wysłuchiwania zawziętej rozmowy jego i mojej przyjaciółki. Zastanawiam się w co on gra. Może on nie jest taki idealne jakby się mogło wydawać, może tak naprawdę jest zwykłym podrywaczem, który chce mieć wszystkie dziewczyny. Jego zachowanie powoli zaczyna mnie denerwować. Usiadłam zmęczona na kanapie w salonie. Po chwili to samo uczyniła Ludmiła a zaraz za nią Francesca. Uśmiechnęłam w ich stronę a one to odwzajemniły.
- To wy sobie pooglądajcie a my w tym czasie zrobiły coś do jedzenia – zaproponował Federico uśmiechając się od uch do ucha. Spojrzałyśmy na nich zdziwione a oni tylko zaczęli głupio się szczerzyć.
- Wy? Razem w kuchni? – zapytała zdziwiona Ludmiła – Ja nie wiem czy to jest dobry pomysł – dodała a ja oraz Fran przyznałyśmy jej rację. Rozumiem są przystojni, zorganizowani, troskliwi i pełnoletni, no ale to wciąż są faceci a każda kobieta dobrze wie, że facet w kuchni to masakra a co dopiero trzech.
- Jeszcze się zdziwicie – zaśmiał się Diego i zaśmiał się cwaniacko.
- Pozytywnie, oczywiście – dodał swoje trzy grosze Leon także uśmiechając się. Chłopaki spojrzeli na siebie a następnie odłożyli deski po czym udali się w stronę kuchni. Zaśmiałyśmy się z dziewczynami i zaczęłyśmy obserwować ich poczynania kulinarne. Na początku zaczęli się kłócić ponieważ każdy chciał coś innego do jedzenia. Jednak po pięciominutowej sprzeczce stwierdzili, że nie będą się trudzić i zrobią pizzę. I tak jak przewidziałyśmy z dziewczynami i nie skończyło się to dobrze ponieważ już na początku Leon krojąc coś przeciął sobie palca a Federico chcąc być dobrym bratem kazał mu włożyć  rękę pod wodę żeby zatamować , co jest absurdalnym pomysłem, ale nie skończyło się na tym ponieważ zamiast odkręcić letnią wodę odkręcił gorącą przez co Leon się oparzył. Nie mogłyśmy przestać się śmiać z nich i ich głupoty.
- Ej, chłopaki – odezwał się Diego, który pochylał się nad jakąś telefonem, w którym na pewno miał włączony przepis z Internetu – Jeżeli jest tu napisane, że mam dodać solidną szczyptę soli, to ile to jest? – zapytał po czym spojrzał na nich pytająco. Natomiast bracia Verdas spojrzeli na siebie a następnie z powrotem na Diego.
- Nie wiem, sypnij garść – odezwał się Federico na co z dziewczynami głośno się zaśmiałyśmy. Przenieśli swój wzrok na nas – No co? – zapytał z wyrzutami Fede i spojrzał na nas mrożącym spojrzeniem.
- Sól dodaje się dla smaku – odezwała się przez śmiech Francesca a oni tylko spojrzeli na nią jak na idiotkę – Czyli, że jak najmniej – wytłumaczyła a oni zaczęli porozumiewawczo kiwać głową i uśmiechać się głupio.
- A czyli, że jedno ziarenko – odpowiedział zadowolony Diego po czym powrócił wzrokiem na swój telefon.
- Nie, chodziło mi..
- Zostaw – przerwałam jej śmiejąc się z nich.

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 8: Nie przeginaj

Poczułam, że moja głowa delikatnie się podnosi. Zdezorientowana otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, które okazało się być pokojem Leona. Podniosłam lekko swoją głowę i wtedy mogłam ujrzeć właśnie jego. Uśmiechnęłam się delikatnie, co on odwzajemnił.
- Przepraszam nie chciałem cię obudzić – szepnął najciszej po czym odsunął się ode mnie. Wstałam do pozycji siedzącej i uśmiechnęłam się dając mu do zrozumienie, że nic się nie stało. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał przed dziewiątą. Przeciągnęłam się, co nie było dobrym pomysłem, ponieważ wszystko zaczęła mnie boleć. Spanie na podłodze oparta o grzejnik z głową na ramieniu Leona nie jest zbyt wygodne. Jęknęłam  z bólu w plecach na co brunet się zaśmiał. Wstałam z podłogi po czym poprawiłam swoją piżamę a następnie włosy. Spojrzałam na Leona, który stał i śmiał się ze mnie. Uderzyłam go lekko w ramię a on natychmiastowo spoważniał.
- Idziemy zrobić śniadanie? – zapytał poprawiając swoje uroczo rozczochrane włosy. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i twierdząco kiwnęłam głową.
*****************************

                                                                        Francesca   
Po zjedzeniu śniadanie przygotowanego przez Leona i Violettę. Wróciłam do pokoju aby się odświeżyć i przebrać. Już od dobrych dwudziestu minut siedzę przed swoją walizką i zastanawiam się co na siebie założyć. Dziwne, że codziennie mam podobny problem. W końcu zdecydowałam się na normalny strój. Wyciągnęłam pasujące do siebie ubrania i udałam do łazienki aby się w nie ubrać. Zrobiłam jeszcze lekki prawie niewidoczny makijaż, uczesałam swoje włosy, nałożyłam na usta błyszczyk i zadowolona z efektu wyszłam z łazienki a następnie z pokoju. Udałam się do salonu gdzie siedział już Leon ubrany w zwykłą białą koszulkę, na to rozpiętą koszule w szaro- białą kratkę z podwiniętymi rękawami, czarne spodnie ruski i białe wysokie trampki. Uśmiechnęłam się na jego widok po czym podeszłam.
- Czy twój napis na bluzce ma coś sugerować? – zaśmiał się a ja uderzyłam go lekko w ramię. Posłałam mu uśmiech co odwzajemnił.
- Chciałbyś – odpowiedziałam uśmiechając się i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Może – odezwał się szeptem i puścił do mnie oczko. Zaśmiałam się a on po chwili uczynił to samo. Uwielbiam go za to jego poczucie humory, ten niby podryw i za jego charakter – Idziemy? – zapytał i szturchnął mnie lekko w ramie na co cicho się zaśmiałam.  Zapomniałam, że umówiliśmy się na spacer. Kiedy mieliśmy już wychodzić jak na zawołanie z kuchni wyszła odstawiona Violetta. Spojrzała na nas i zauważyłam na jej twarzy uśmiech.
- Gdzie idziecie? – zapytała podchodząc do nas bliżej. Westchnęłam głośno i uśmiechnęłam się z lekką sztucznością.
- Na spacer – odpowiedział Leon i posłał je delikatny uśmiech. Odwzajemniła go  i podeszła jeszcze bliżej. Wtedy już dobrze wiedziałam, że chce iść z nami.