środa, 29 czerwca 2016

Rozdział 78: Czerwone róże

Przerwałem wykładanie zakupów z siatek i poszedłem w stronę drzwi aby wpuścić mojego gościa. Wychodząc z kuchni zerknąłem na zegarek i zdziwiłem się, że przyszła punktualnie. Jest kilka sekund po godzinie dziesiątej. Zaskoczyła mnie. Nie zwlekając podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Odkąd ją poznałem, nigdy nie pomyślałbym, że przyjdzie do mojego domu i to za moim zaproszeniem. Przywitała się ze mną uśmiechem a ja zaprosiłem ją do środka gestem ręki. Widać było po jej ruchach, że tak jak ja czuje się nieswojo.
- Kupiliśmy wszystko co może się przydać - odezwałem się i udałem się do kuchni. Nie musiałem jej mówić aby poszła za mną, bo sama się tego domyśliła. Także podeszła do blatu i stanęła obok mnie przy siatkach z zakupami - Oczywiście Federico musiał postawić na swoim i kupił alkohol - dodałem i otworzyłem jedną z siatek, na co się zaśmiała.
- To co robimy? - zapytała po czym odłożyła na krzesło swoją torebkę. Westchnąłem głośno i podrapałem się nerwowo po karku. Zerknęła na mnie kątem oka i widząc moją minę zrozumiała. Ponownie się zaśmiała i zaczęła wyciągać owoce z siatki.
- Zajmę się przekąskami a ty zrobisz koktajle owocowe - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie szeroko. Odszedłem na chwilę od niej aby poszukać w szafkach miksera czy czegoś podobnego aby zmiksować te owoce i wymieszać je ze sobą. Tylko problem jest w tym, że nie mam pojęcie w jakiej szafce to jest. Poszedłbym zapytać o to Federico, ale on zapewne też nie wie. Widocznie jestem skazany na przeszukanie każdej szafki. I w ten sposób zajmie mi to kilka minut. Westchnąłem głośno kiedy spotkałem się z kolejną szafką z naczyniami.
- A co z tortem? - zapytała zerkając na mnie przez ramię. Rozejrzałem się po kuchni próbując domyślić się gdzie może być rzecz, której szukam.
- Jest już gotowy trzeba go tylko odebrać - odpowiedziałem na jej pytanie nie patrząc na nią tylko szukając w szafce obok piekarnika. Uśmiechnąłem się widząc urządzenie, którego szukałem. Głębiej nie dało się go schować.

piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 77: AMA

- Musisz bardziej uważać kiedy wchodzisz w ten zakręt - przypomniał mi po raz kolejny Hudson. Może bym o tym pamięta gdyby nie fakt, że jestem tutaj od godziny trzynastej a jest już po dziewiętnasta. I przez ten cały czas miałem tylko dwie przerwy półgodzinne. Jestem zmęczony, głodny i brudny. Marzę o dużej porcji kolacji a raczej jej resztek i gorącej kąpieli a nie marudzeniu Hudsona. Tak wypadłem z zakrętu, ale sam doszedłem do wniosku dlaczego. On nie musi mi mówić tego, co już wiem - Całe szczęście nie doznałeś żadnych obrażeń, ale jak wrócisz do domu to na wszelki wypadek obłóż lodem tą kostkę - poradził a raczej rozkazał. Westchnął głośno i założył ręce na biodra a swój wzrok skupił na mnie. Czułem się trochę jak na kazaniu u rodziców. Ja siedzę na schodkach a on stoi przede mną i prawi mi co źle zrobiłem. Utkwiłem swoje spojrzenie w ziemi aby nie utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego - Za cztery dni wyścig musisz na siebie bardziej uważać i nie popełniać takich błędów - wtrącił jeszcze swoje mądre rady a miałem nadzieję, że już skończył. Czy on naprawdę nie widzi, że jestem zmęczony i chce już iść do domu. Męczy mnie od sześciu godzin. Na szczęście jutro mam wolne w pracy więc się wyśpię i będę miał więcej siły aby trenować - Przyjdź jutro przed dwunastą, bo przyjedzie nasz sponsor - zakończył i chyba zmroził mnie wzrokiem. Ewidentnie jest zły o ten dzisiejszy mały wypadek, bo uszkodziłem przy tym jedną rzecz i motor jest chwilowo niesprawny. Dlatego jutro będę musiał jeździć na zapasowym. Wstałem ze swojego miejsca a Hudson odszedł bez słowa. Coś czuję, że jutro będzie wymagający i mogę zapomnieć o przerwie. Kiedy zrobiłem pierwszy krok poczułem nieprzyjemny ból w kostce. Zacisnąłem dłoń w pięść i próbowałem zignorować ból. Obłożę ją w domu lodem i jutro przestanie boleć.

niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 76: Dobre wieści

- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam - odpowiedziałam na pytanie mojej mamy, które mi zadała odnośnie moich urodzin. Za niecałe dwa tygodnie będę obchodzić swoje osiemnaste urodziny i według mojej mamy powinnam to uczcić urządzając przyjęcie urodzinowe. Tylko problem jest w tym, że je nie do końca mam na to ochotę. Bądźmy szczerzy nie jestem zbyt towarzyską osobą i na urodziny zaprosiłabym jedynie kilku znajomych, bo nie mam za dużego grona znajomych. I nie przeszkadza mi to.
- To najwyższy czas się nad tym zastanowić - stwierdziła ze śmiechem moja mama poprawiając swoją bordową sukienkę. Posłałam jej tylko krótkie spojrzenie i powróciłam do oglądania jakieś nieśmiesznej komedii. Chociaż zamiast siedzieć powinnam trochę posprzątać, bo za niecałą godzinę przyjdzie Leon a moi rodzice idą na kolację z okazji rocznicy ich ślubu. Tylko problem polega na tym, że kompletnie nic mnie się nie chce. Najchętniej poszłabym spać albo chociaż leżała na łóżku patrząc się tępo w sufit.
- A gdzie cię tato zabiera na tą kolację? - zapytałam aby zmienić temat a znając moją mamę rozgada się i zapomni o wcześniejszym temacie naszej rozmowy.
- Nie mam pojęcia, to ma być niespodzianka - odpowiedziała uśmiechając się po czym poszła do sypialni jej i ojca. Zapewne tato wybierze jakąś elegancką i drogą restaurację a później podaruje mamie śliczny naszyjnik.  Klasyk w stylu mojego ojca. A raczej w stylu każdego faceta. I wtedy jak na zawołanie do salonu wszedł wystrojony w garnitur ojciec. Uśmiechnęłam się w jego stronę i już chciałam skomentować jego strój, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Odruchowo wstałam ze swojego miejsca chcąc otworzyć i wpuścić zapewne Leona, ale uprzedził mnie mój tato.
- Violetta, zamawiałaś pizzę? - zapytał tato, co mnie zdziwiło. Nie odpowiedziałam na jego pytanie tylko udałam się w stronę drzwi frontowych. I co zobaczyłam, mojego chłopaka z pudełkiem pizzy i głupi uśmiech mojego taty. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i pociągnęłam Leona za rękę do środka. Wspominałam, że mój tato ma słabe poczucie humoru.
- Kochanie, jesteś gotowa! - krzyknął tato i jak na zawołanie w salonie pojawiła się mama, która szczerze mówiąc wyglądała ślicznie. I mina taty to potwierdzała. Zszokowany podszedł do mamy i zmierzył ją wzrokiem - Violu, wrócimy wieczorem - oznajmił uśmiechnięty tato i objął mamę w tali po czym ruszyli w stronę drzwi.