sobota, 28 marca 2015

Rozdział 29: W lesie

Nie mogę zmrużyć oka. Leżę w swoim łóżku obok śpiącego na brzuchu Leona i patrząc nerwowo to na zegarek to na okno. Jest już po pierwszej w nocy a mojej przyjaciółki jeszcze nie ma w domu a do tego nie odbiera telefonu. Martwię się o nią i to bardzo. Co z tego, że wyszła ze swoim chłopakiem i naszymi przyjaciółmi, ale przecież wszyscy wiedzą jacy są chłopcy. Nigdy nie wiadomo co im strzeli do tego łba. Tyle słyszałam od swoich rodziców o tych gwałtach, porwaniach pobiciach i morderstwach. W telewizji też ostatnio o tym mówili i tacy ludzie atakują dziewczyny w naszym wieku. No brawo Violetta jeszcze się nakręcaj teraz to już na pewno nie zaśniesz. Oczywiście byłabym spokojniejsze jak wysłałaby chociaż głupią wiadomość, że wróci późno czy tam wcale albo odebrałaby łaskawie telefon. Szturchnęłam lekko Leona w ramię aby się obudził, ale on ani drgnął. Ponowiłam ten sam ruch tylko mocniej i tym razem zadziałało, ale mruknął coś tylko pod nosem i odwrócił głowę w drugą stronę.
- Leon - szepnęłam i ponownie go szturchnęłam ponownie coś zamruczał, ale się nie ruszył - Śpisz? - zapytałam trochę głośniej.
- Nie, wącham poduszkę - odpowiedział i odwrócił się w moją stronę. Posłałam mu mordercze spojrzenie i uderzyłam lekko w plecy.
- Nie możesz normalnie odpowiedzieć? - zapytałam zła a on przewrócił teatralnie oczami i prychnął.
- A ty musisz zadawać takiego głupie pytania? - odpowiedział pytaniem na pytanie i to jeszcze takim znudzonym głosem - Jest noc, mam twarz na poduszce i zamknięte oczy więc to chyba normalne, że śpię - dodał i otworzył oczy. Ja się tutaj martwię o swoją przyjaciółkę a jem na sarkazmy się zebrało.
- Fran nie ma jeszcze w domu - powiedziałam zmartwiona i złapałam za swój telefon aby zobaczyć na godzinę. Brunet westchnął i ponownie zamknął oczy.
- Obiecuje, że jak wróci do domu to dam jej szlaban za późne wracanie - odezwał się zaspanym głosem i obrócił głowę w inną stroną. Rany, czy on nie potrafi być poważny. Uderzyłam o w ramię aby spoważniał.
- A co jeśli jej się coś stało? - mówiłam jednocześnie zdenerwowana jego zachowaniem, ale w moim głosie nadal można było usłyszeć zmartwienie.

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 28: O miłości?

Poczułam wibracje w przedniej kieszenie swoich spodni. Znowu ktoś mi przerywa. Próbuję się skupić i zacząć w końcu pisać tą piosenkę. Na początki chcieliśmy się do tego wymigać, ale to proszenie i gadanie Niall było nie do zniesienie i odpuściliśmy. I teraz jestem skazany na pisanie a chłopcy na uczenie się grać i śpiewać. Niechętnie wyjąłem z kieszeni telefon i widząc kto do mnie dzwoni na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Hej Violu - zacząłem zanim zdążyła się odezwać. Usłyszałem jej cichutki śmiech.
- Robisz coś dzisiaj, bo wiesz miałam nadzieję, że się spotkamy - powiedziała radośnie a ja westchnąłem.
- Niestety muszę cię zmartwić, ale dzisiaj się nie spotkamy, bo muszę napisać piosenkę - zgasiłem jej entuzjazm. Oczywiście wolałbym spotkać się z Violą niż siedzieć w pokoju i ślepo patrzeć się w sufit oraz słuchać jak Kendall drze się w salonie na Diego, który próbuje grać na gitarze.
- Piosenkę? - zapytała z lekkim śmiechem.
- Długa historia. Głównie to wina Nialla - odpowiedziałem spokojnie a ona się zaśmiała.
- No trudno - westchnęła - Powodzenia - dodała z trochę większym entuzjazmem - Kocham cię  - zachichotała a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Ja ciebie też - odpowiedziałem i rozłączyłem się. Odłożyłem telefon na biurko i wzrokiem powróciłem na pustą kartkę. Od ponad godziny nic nie napisałem i coś mnie się wydaję, że chyba nie napiszę. Wziąłem do ręki zeszyt oraz długopis i zrezygnowany zszedłem do salonu gdzie był cały nasz zespół.
- I teraz przejedź palcami po strunach - powiedział próbując opanować się Kendall do Niall. Blondyn zrobił to co mu kazał i kiedy usłyszał dźwięk ucieszył się jak małe dziecko.
- Umiem grać na gitarze! - krzyknął ucieszony.
- Znasz tylko jeden akord - zgasił jego entuzjazm Kendall po czym przewrócił teatralnie oczami. Zaśmiałem się postanowiłem ich zostawić samych. Wyszedłem z naszego domu i udałem się w miasto a raczej na główny plac w centrum miasta.  Miejmy nadzieję, że tam mnie natchnie. Że też akurat mnie trafiło się pisanie. Chłopcy przecież sami mogą coś napisać, albo możemy przerobić jakąś gotową i zrobić cover. To by było o wiele prostsze. Usiadłem na pobliskiej ławce z idealnym widokiem na miasto. Piosenka. Poprzednia była o miłości, ale to było do przedstawienia i do tego pisałem ją z Jade a to było na prawdę trudne zadanie. Nagle poczułem jak ktoś się do mnie przysiada. Oby tylko to nie była jakaś starsza pani, która będzie opowiadać mi o swoich wnukach, kotach czy psach. Odwróciłem głowę w stronę tej osoby i moim oczom ukazała się uśmiechnięta od ucha do ucha Cat.
- Cześć - pisnęła mi do ucha po czym się zaśmiała. Uwielbiam ją, ale szczerze mówiąc nie jest zbyt inteligentna, ale za to nadrabia to swoją urodą.
- Zakupy? - zapytałem patrząc na torby stojące obok niej. Kiwnęła twierdząco głową i uśmiechnęła się a w  jej policzkach pojawiły się dołeczki.

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 27: I co teraz?

- Proszę cię - wciąż błagałem moją dziewczyną - Odwiozę się później - próbowałem ją przekonać i szybko musnęłam delikatnie jej usta. Westchnęła głośno i kiwnęła twierdząco głową. Uśmiechnąłem się do niej i zadowolony pociągnąłem do domu. Jednak mój uśmiech szybko zszedł z twarzy kiedy w salonie na kanapie ujrzałem swoich rodziców. Stanąłem jak wryty i nerwowo ścisnąłem dłoń Violi. Ojciec podniósł się z kanapy i podszedł do nas. Wzdrygnąłem się trochę czując na sobie jego chłodne spojrzenie. Już miął coś powiedzieć, ale odezwałem się jako pierwszy.
- Nie wyjadę - warknąłem w jego stronę i zacisnąłem szczękę. Widać było w oczach ojca, że nie jest z tego zadowolony. Zastanawia mnie cały czas dlaczego tak bardzo chce mnie stąd zabrać. Przecież nie może chodzić o tą umowę zawartą z jego przyjacielem - Nie zmusisz mnie do tego a nawet jeśli to i tak ucieknę - dodałem nie spuszczając wzroku z ojca, który zacisnął dłonie w pięści. Poczułem jak Violetta delikatnie wtula się w moje ramie. Zerknąłem kontem oka na moją matkę, która stała za ojcem i przysłuchiwała się naszej rozmowie, jeżeli tak to można nazwać. Widziałem w jej oczach, że jest zdenerwowana - Mamo - zwróciłem się do niej zrezygnowany - Pozwolisz mu na to? - zapytałem z nadzieję w głosie, że może mi pomoże.
- Leon, lepiej będzie jak wrócisz z nami - odpowiedziała z ciszonym głosem i zerknęła na ojca, który posłał jej chłodne spojrzenie.
- O co wam do cholery chodzi? Dlaczego zależy wam na tym abym z wami wrócił? - nie wytrzymałem i podniosłem na nich głos. Ojciec zacisnął mocniej pięści i podszedł do mnie - Co znowu mnie uderzysz? - zapytałem ze spokojem i obojętnością, ale tak na prawdę trochę się zląkłem. Zaśmiał się, ale po chwili jednak spoważniał.
- Nie, ale powinienem - syknął w moją stronę. Poczułem jak moja dziewczyna wzdrygnęła się i bardziej przytuliła się do mojego ramieniem.
- Violetta, idź do mojego pokoju - zwróciłem się do niej nie spuszczając wzroku z mojego ojca. Dziewczyna nie zareagowała tylko stała i wpatrywała się w nas - Violu - dodałem prosząco i dopiero wtedy otrząsnęła się. Odsunęła się ode mnie i patrząc na mnie udała się za pewne do mojego pokoju. Już chciałem coś powiedzieć, ale nie pozwoliła mi na to mama.

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 26: Cięta riposta

Zdecydowanie dzisiaj najlepiej jak nikt nie będzie się do mnie zbliżał. Wszystko mnie denerwuje, coś czuję, że zbliża się miesiączka. A jeszcze do tego pani od fizyki zrobiła niezapowiedzianą kartkówkę a dodatkowo wchodząc do szkoły widziałam jak do Leona tuli się jakaś dziewczyna, nie ona się nie tuliła tylko wręcz go dusiła. Co, kolejna dziewczyna, która leci na mojego chłopaka? Tak jestem zazdrosna, jestem cholernie zazdrosna o Verdasa i co z tego, chyba mam prawo. Świetnie. I jeszcze ten tutaj idzie. Tak. Mam na myśli Nathana. Ruszyłam w jego stronę a raczej w stronę drzwi wyjściowych. Już chciał się odezwać, ale ominęłam go i opuściłam mury szkoły. Nawet nie chciałam zaczynać z nim rozmowy, bo to skończyło by się źle. Najlepiej będzie jak od razu pójdę do domu, przebiorę się w wygodniejsze ubranie i obejrzę coś w telewizji. Z tego co mi mówiła Francesca to ona zostaje jeszcze na dodatkowym kółku z biologi. Mój krok był zdenerwowany a moje stopy mocno stąpały po ziemi.
- Viola! - usłyszałam swoje imię. Odwracać się nie musiałam aby wiedzieć, że to woła mnie właśnie Leon. Nie zatrzymałam się tylko szłam dalej, nie mam ochoty z nim rozmawiać. Przez cały dzisiejszy dzień nie odzywał się do mnie, nie odpisywał na wiadomości a nawet nie zadzwonił. I nagle teraz chce ze mną rozmawiać. Ha. Szkoda, że ja nie mam na to ochoty - No zaczekaj. Trochę trudno cię dogonić idąc o tych kulach - wołał za mną a jak jak zawsze zmiękłam i zatrzymałam się.
- Czego chcesz? - warknęłam w jego stronę a z jego twarzy natychmiastowo zniknął uśmiech. Chyba trochę przesadziłam. Patrzył na mnie zdziwiony i nic nie mówił. Westchnęłam głośno i odwróciłam się aby ruszyć z powrotem w drogę.
- Ej, o co ci chodzi? - zapytał z tym samym tonem, co ja wcześniej. Zatrzymałam się i z powrotem odwróciłam w jego stronę. Nic nie powiedziałam tylko przytuliłam się do niego.
- Przepraszam - wyszeptałam i odsunęłam się od niego. Jego wzrok ukazywał zdziwienie - Ja po prostu.. - przerwałam na chwilę i nerwowo założyłam kosmyk włosów za ucho - Nie ważne - dodałam i posłałam mu uśmiech. Złapałam mnie za dłoń z trudnością ponieważ opierał się o kule.
- Właśnie, że ważne - zaczął spokojnie i pogładził kciukiem wierzch mojej dłoni - O co chodzi? - zapytał i uśmiechnął się delikatnie. Westchnęłam głośno i spuściłam głowę.