sobota, 10 listopada 2018

II Rozdział 48: Zostaliśmy rodzicami



Niesprawdzony

*Dwa miesiące później*


Violetta

- Z każdym kolejny miesiącem ciąży mam ochotę wykastrować Federico - odezwała się zdenerwowana Ludmiła zajadając się swoimi gofrem z niemożliwą ilością bitej śmietany. Zaśmiałam się z jej słów, bo kiedy to mówi przypominam sobie sytuację z przed kilku tygodni jak groziła Federico tymi samymi słowami - Jestem coraz większa i niedługo będę jak orka - powiedziała oglądając się z każdej strony. Ponownie z mojej krtani wydostał się śmiech. Jest na początku piątego miesiąca więc ciążę już widać, ale niech nie przesadza jeszcze nie jest gruba. Według mnie uroczo wygląda z tym brzuchem zwłaszcza jak ubierze jakąś przylegającą do niego koszulkę. Słysząc dźwięk dzwonka swojego telefony wyciągnęłam go z kieszeni spodni i widząc imię mojego chłopaka odebrałam.
- Słońce, gdzie jesteś? - zapytał bez zbędnego przywitania, ale w jego głosie można było wyczuć, że coś go przed chwilą rozbawiło.
- Wracam od ginekologa - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Po drugiej stronie usłyszałam jak głośno wciąga powietrze, na co zmarszczyłam brwi.
- Po co tam byłaś? - zapytał lekko przestraszony, co nie powiem rozśmieszyło mnie. Mogłabym śmiało go jeszcze pomęczyć, bo domyślam się czemu zadał to pytanie, ale wolę już igrać z nim odnośnie tematu ciąży.
- Na dzisiaj miałam termin zastrzyku antykoncepcyjnego - zaśmiałam się i kątem oka spojrzałam na Ludmiłę, która niezadowolona kończyła jeść swojego gofra.
- Kobieto, nie strasz mnie więcej - odetchnął z ulgą. Co prawda nie wspominałam mu nic o mojej wizycie u ginekologa, a że ostatnio wspominałam o tym, że znowu spóźnia mnie się miesiączka to pewnie pomyślał, że też mogę być w ciąży. Ale nie ma się czego obawiać, miesiączka się spóźnia z powodu tych zastrzyków, a dzięki lekarce wiem, że nie jestem w ciąży i zastrzyki działają jak należy  - Jak masz chwilę to przyjdź na tor. Zaraz kończę więc wrócimy razem - zaproponował i znając Leon w tej chwili na twarzy ma szeroki uśmiech.
- Dobra, przyjdę z Ludmiłą - oznajmiłam chociaż nie pytałam mojej kuzynki o zdanie - Do zobaczenia - dopowiedziałam i rozłączyłam się.
***

niedziela, 14 października 2018

II Rozdział 47: Gratuluję!



Niesprawdzony
***
- Musimy iść na ten spacer? - wyrwał mnie z moich rozmyślań głos Ludmiły - Jestem zmęczona, a ty mnie wyciągasz z domu bez powodu - dodała wzdychając głośno. Czy ja na pewno chce spędzić z tą marudzącą kobietą resztę swojego życia? Słuchać tego ciągłego marudzenia kiedy coś zaproponuję. Chwila. Przecież ją kocham i jakoś przeżyję ten morderczy wzrok kiedy zrobię coś źle. Nie wyobrażam sobie aby miał znosić humorków innej dziewczyny niż Ludmiły.
- Świeże powietrze dobrze wpływa na rozwój dziecka - oznajmiłem zgodnie z prawdą. Nie żebym czytał jakieś książki na ten temat, ale obiło mnie się o uszy takie stwierdzenie. Spojrzała w moją stronę z politowaniem i głośno westchnęła. Przeczuwam, że będę miał ciężko kiedy nasilą się te hormony ciążowe.
- Wolałabym iść coś zjeść, a nie bez celu chodzić po parku - tym razem to ja przewróciłem oczami. I weź tu znajdź odpowiedni moment aby się oświadczyć kiedy ta ciągle narzeka. Mogłem ją zabrać do jakieś restauracji i tam się oświadczyć po zjedzeniu, ale stwierdziłem, że zrobię to w zwyczajny sposób, bo przecież nie liczy się w jaki sposób tylko komu.

środa, 22 sierpnia 2018

II Rozdział 46: Umiem dotrzymać tajemnicy




Niesprawdzony
***
- A czy ty nie powinnaś teraz powtarzać materiał do egzaminu? - nie powiem wystraszył mnie Leon niezapowiedzianie pojawiając się w moim pokoju. Wzdrygnęłam się i omal nie spadłam ze swojego łóżka.

- Zrobiłam sobie krótką przerwę - odpowiedziałam i przeciągnęłam się, bo moje stawy, mięśnie i całe moje ciało zastało się od pozycji w jakiej leżałam przez ostanie trzy godziny. Przywitałam się z nim krótkim pocałunkiem i odłożyłam laptopa trochę dalej.
- Szukasz pracy? - zapytał widząc jaką miałam otwartą stronę internetową. Westchnęłam głośno kiwając twierdząco głową.
- W sumie to już ją znalazłam - uśmiechnęłam się promiennie do niego, bo czuję się z siebie dumna. Usamodzielnię się finansowo i zacznę powoli dorosłe życie - A ty czemu się nie uczysz? - zapytałam szturchając go w ramię. Mnie pilnuje z nauką, a sam siedzi u mnie.
- Uczyłem się, ale pomyślałem o takiej jednej ślicznej brunetce i postanowiłem ją odwiedzić - odpowiedział szeroko się do mnie uśmiechając.
- Tak, to czemu jesteś u mnie - postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
- Nie było jej w domu więc jestem u ciebie - odpowiedział obojętnie, co wywołało u mnie cichy śmiech mimo iż powinnam udawać urażoną. Schyliłam się i skradłam mu szybkiego całusa w usta. I wtedy do mojego pokoju wręcz wparowała jak oparzona Ludmiła. Westchnęła niezadowolona i spojrzała na nasza dwójkę.
- Ughh ty tu jesteś - powiedziała niezadowolona patrząc na Leona i nie zwracając uwagi na nas usiadła sobie na krześle przy biurku.

czwartek, 12 lipca 2018

II Rozdział 45: To koniec ery.



Niesprawdzony
***
Obróciłam się słysząc za plecami niezadowolone burczenie pod nosem Niall'a. Biedny chodzi dzisiaj nie w humorze, bo to w końcu dzisiaj wieczorem wylatujemy z Leonem do Buenos Aires. Spojrzał na stojącego przy wyspie kuchennej Leona i ze złością przewrócił nasze walizki stojące przy drzwiach wywołujący tym samym u mnie jak i mojego chłopaka śmiech.
- Zachowujesz się jak dziecko - stwierdziła Naomi, która nie tryskała radością, ale na pewno nie chodziła wkurzona jak Niall. Zmierzył ją tylko wzrokiem i bez komentarza poszedł w stronę lodówki. Bawi mnie jego zachowanie, ale rozumiem go w pełni. Spędzali razem dużo czasu i przywiązali się do siebie nawzajem przecież przez ponad pół roku mieszkali razem.
- Zamówimy coś do jedzenia? - zapytałam aby przerwać tą niezręczną wymianę spojrzeń. Automatycznie wszyscy przenieśli wzrok na mnie.
- W sumie zgłodniałam - stwierdziła Naomi i wstała ze swojego miejsca po czym podeszła do stolika, na którym leżała jej komórka - Chińszczyzna czy tradycyjnie pizza? - zapytała zerkając na nas z nad telefonu.
- Zamów burgery - zdecydował Leon nie konsultując tego z nikim - Znaczy jeśli chcecie - dodał po chwili uśmiechając się delikatnie do każdego z nas. Odwzajemniłam jego uśmiech, bo w sumie dawno nie jadłam burgera.

środa, 30 maja 2018

II Rozdział 44: Tylko uwierz w siebie



***
Niesprawdzony

Odpisałem szybko na wiadomość od Niall'a i udałem się pod szybki prysznic. Zdjąłem z siebie ten przeklęty kombinezon, który bardzo przyciąga ciepłą temperaturę. Jeszcze trochę a usmażę się w tym stroju. Uśmiechnąłem się pod nosem czując przyjemną chłodną wodę. Niestety nie miałem czasu nacieszyć się tą przyjemnością, bo po dosłownie kilku minutach wyszedłem spod prysznica i po wytarciu się w ręcznik ubrałem się w swoje ubrania. Spakowałem swoje rzeczy i poszedłem do biura, w którym coś ode mnie chcieli. I domyślam się czego, a raczej podejrzewam, bo przecież do ostatniego wyścigu zostały trzy dni. Denerwuję się jak diabli z każdym kolejnym dniem i treningiem. Przywitałem się kulturalnie z ojcem Niall'a i jednocześnie współorganizatorem wyścigów.
- Zajmę ci tylko chwilę - oznajmił i zaczął szukać czegoś w papierach - Trzy wejściówki dla ciebie - podał mi za laminowane wejściówki na wyścig i uśmiechnął się po czym zadowolony stanął naprzeciwko mnie i oparł się o biurko.
- Co? - zapytał ze śmiech, bo wpatrywał się we mnie z przerażającym uśmiechem.
- Nie mogę ci teraz powiedzieć, ale jak powiem ci to po wyścigu to padniesz - odpowiedział tajemniczo krzyżując ręce na klatce piersiowej - Co prawda to nie jest jeszcze pewne na sto procent, ale jest mała szansa, że to nie wypali - dodał zagadkowo. Zmarszczyłem brwi, bo kompletnie nie mam pojęcia o czym on do mnie mówi i sądząc po jego uśmiechu satysfakcjonuje go ta moja niewiedza.

środa, 16 maja 2018

Ogłoszenie


Żyję i mam się dobrze.
 Zdaję sobie sprawę, że od dłuższego czasu nie było rozdziały, ale tyle dzieje się u mnie, że nie mam głowy do pisania czegokolwiek. Pod koniec kwietnia skończyłam szkołę, teraz musiałam skupić się na maturach, a żeby tego było mało znalazłam sobie pracę aby mieć jakieś swoje pieniądze. Zaczynam dorosłe życie i wszystko się zmienia. 
Nigdy nie wiązałam swojej przyszłości z pisaniem. Robiłam to, bo po prostu to lubiłam i nadal lubię, dzięki pisaniu wyrażałam swoje emocje, ale teraz nie mam na to czasu. Martwi mnie to, że zawodzę was nie publikując niczego od dłuższego czasu, ale po prostu nie mam kiedy. Brakuje mi tego czasu kiedy siadałam spokojnie w swoim pokoju z ciepłą herbatą i pisałam rozdział. Niestety moje życie teraz wygląda zupełnie inaczej i jak mam być szczera panuje w nim kompletny chaos. 
Postaram się dokończyć tą historię nawet jeśli miałbym przyśpieszyć całą akcję. Proszę was tylko o to abyście dali mi czas na ogarnięcie swojego życia i poukładaniu go. Nie mam pojęcia kiedy uda mnie się napisać i dodać kolejny rozdział, ale jestem pewna, że nie stanie się to w najbliższym czasie.
Bardzo was za to przepraszam. 

środa, 18 kwietnia 2018

II Rozdział 43: Kontempluję



***
Niesprawdzony
Można przegrać, albo wygrać ale nie można do cholery rezygnować. I zgadzam się z tym w stu a nawet dwustu procentach. Gdyby któreś z nas zrezygnowało i dało sobie spokój z naszym związkiem czy teraz stalibyśmy trzymając się za dłonie przy jednym ze stoisk czekając na słodkie babeczki, które zamówiliśmy. Oboje jesteśmy uparci i fakt, że zależy nam na sobie działa na naszą korzyść. Jakoś nie wierzę, że dałabym radę trzymać się od niego z daleko i nie walczyć o nasze uczucia. Może początkowo unosiłabym się dumą i omijała go szerokim łukiem, ale w końcu bym przecież pękła. Jeżeli ci na kimś naprawdę zależy nie ma takich przeszkód, których nie pokonasz. Uśmiechnęłam się do dziewczyny, która skończyła szykować nasze babeczki. Brunet odebrał mój przysmak i nie rozstając się z uśmiech podał mi go.

- Chcesz gdzieś usiąść? - zapytał stojąc naprzeciwko mnie. Pokiwałam przecząco głową utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Mam wrażenie jakbym cofnęła się w czasie i to były nasz początki związku. Czuję się jak zakochana małolata, która w końcu jest z chłopakiem, do którego wzdychała przez długi czas.
- Chodźmy się przejść - zaproponowałam odzyskując swój pogodny ton głosu. Nie mam zamiaru ukrywać w sobie tego szczęścia, które wręcz się we mnie roznosi. Przybliżył się do mnie i delikatnie ucałował mnie w skroń po czym wykorzystując moją nie uwagę podkradł mi trochę mojej malinowej babeczki. Zmroziłam go wzrokiem na co się zaśmiał.
- Moja lepsza - stwierdził i skradł mi szybkiego buziak w usta. Z całych sił powstrzymywałam aby się nie uśmiechnąć szeroko, ale oczywiście nie wyszło mi to i dosłownie po sekundzie na moich ustach pojawił się uśmiech. Oboje zgodnym krokiem ruszyliśmy w nasz spacer pomiędzy różnymi budkami i atrakcjami lunaparku - Może chcesz iść na jakąś kolejkę? - zapytał zerkając na mnie kątem oka. Rozejrzałam się dookoła chcąc zlokalizować jakąś atrakcję, która zainteresowałby mnie, ale jak mam być szczera to nic nie rzucało mnie się w oczy.
- Wygrasz mi jakąś maskotkę? - poprosiłam obracając się w jego stronę z proszącą minę. Zaśmiał się na moje słowa, ale pociągnął mnie w stronę najbliższej budki, która miała takie atrakcje. Mówiąc szczerze nie zależy mi na tym aby coś dla mnie wygrał bardziej chodzi o zabawę. Podał mężczyźnie, do którego chyba należy ta atrakcja odpowiednią kwotę a następnie wręczył mi aby potrzymała jego smakołyk.

niedziela, 25 marca 2018

II Rozdział 42: Nie pozwalam



***
Niesprawdzony

Słysząc jakiś nieprzyjemny dla ucha huk, który swoją drogą zbudził mnie ze snu otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła aby zlokalizować przyczynę tego dźwięku. Mimo iż przed chwilą zostałam wybudzona ze snu na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech widząc Leon, który patrz na mnie zapewne sprawdzając czy mnie obudził tym swoim hałasem.

- Przepraszam - szepnął i podniósł z podłogi jakąś figurkę czy coś podobnego. Przetarłam leniwie oczy i czując dziwny przypływ energii podniosłam się do pozycji siedzącej. Posłałam mu uśmiech aby dać mu do zrozumienia, że nic się nie stało. Pojęcia nie mam która jest godzina, ale wyspałam się być może dlatego, że miałam świadomość tego że Leon leży obok mnie. Co prawda nie przytulił mnie przez całą noc, ani ja nie miałam odwagi więc musiała mi wystarczy tylko jego obecność.
- Jak wcześnie jest? - zapytałam i odruchowo przeczesałam dłonią włosy, aby jej jakoś ułożyć, bo domyślam się, że mam teraz jedną wielką szopę na głowie.
- Chwilę po ósmej - oznajmił wyciągając ze swojej szafki koszulkę. Zmarszczyłam brwi, bo spodziewałam się wcześniejszej godziny. I jakim cudem nie usłyszałam jego budzika, który na pewno sobie ustawił a upadającą z komody figurkę tak - Jak chcesz możesz śmiało jeszcze iść spać - uśmiechnął się do mnie delikatnie i zerknął na telefon zapewne aby skontrolować czas.
- Nie, wyspałam się już - oznajmiłam przeciągając się i tym samym pobudzając swoje cało do życia. Skwitował moją wypowiedź ponownie się do mnie delikatnie uśmiechając. Zabrał wszystkie potrzebne rzeczy i udał się do łazienki. Ponownie rozejrzałam się po pokoju i śmiało mogę stwierdzić, że mogłabym śmiało tutaj z nim zamieszkać. Będąc szczerą nie raz myślałam o naszej przyszłości jak jeszcze byliśmy razem. Zastanawiałam się jak to będzie kiedy ze sobą zamieszkamy. Z głośnym westchnięciem wstałam z łóżka i nie przejmując się przebieraniem w ubrania udałam się do kuchni. Dziwnym sposobem zgłodniałam. Niestety albo i nie w kuchni był już Niall, który bez krępacji śpiewał sobie piosenkę z Króla Lwa. Uśmiechnęłam się pod nosem i jak najciszej usiadłam sobie na krześle.

niedziela, 4 marca 2018

II Rozdział 41: Mój Amigo



***
Niesprawdzony
Jestem tak zdenerwowana, że ma ochotą uciec. To tylko zwykła rozmowa z psychologiem nic strasznego. Spokojnie wymienimy parę zdań i n tym się skończy. Nie wyśle mnie na przymusowe leczenie, bo przecież go nie potrzebuję. Od wybudzenia się w szpitalu nie pomyślałam o tym aby chociażby zbliżyć się do narkotyków. To co się stało było tylko moimi chwilowym załamaniem.

- Violetta Castillo - słysząc swoje imię i nazwisko wzdrygnęłam się, co nie uszło uwadze Leona, który za moją prośbą towarzyszy mi przy wizycie. Niepewnie wstałam ze swojego miejsca i z wymalowanym strachem na twarzy spojrzałam na niego. Złapał mnie za dłoń i delikatnie uśmiechnął się pocieszająco. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę gabinetu psychologa. I kiedy tylko ujrzałam na fotelu za biurkiem kobietę w średnim wieku mój strach zmalał. Od razu gdy tylko mnie ujrzała posłała mi szeroki uśmiech i gestem głowy wskazała miejsce naprzeciwko siebie.
- Denerwujesz się? - zapytała obserwując mnie. Czyli moje maskowanie nie jest najlepsze. Kiwnęłam twierdząco głową i ułożyłam ręce na swoich udach - Nie masz czym - zapewniła uśmiechając się - Porozmawiamy sobie na spokojnie jak kobieta z kobietą - dodała i nie powiem uspokoiła mnie tym. Przynajmniej mam pewność, że nie będzie mnie torturować jak ten psycholog w szpitalu - Czujesz się już lepiej od wyjścia z szpitala? - zadała mi pierwsze pytanie pewnie z miliona, które ma dla mnie przygotowane.
- Jest już lepiej znacznie lepiej - wyjąkałam, bo wciąż siedzi we mnie strach. Kątem oka widziałam jak coś zapisała w swoim notatniku.  Z nerwów chwyciłam za swoja bransoletkę, którą dzisiaj wyjątkowo założyłam - Wszyscy mnie wspierają i pomagają wrócić do dawnej siebie - dodałam aby moja wypowiedź nie była zbyt krótka.

niedziela, 25 lutego 2018

II Rozdział 40: Trzy stówki



***
Niesprawdzony

Praktycznie od samego rana siedzę z nosem w książkach. Nie będę zaprzeczać, że narobiłam sobie trochę tyłów w szkole. Z informacji od Ludmiły i Federico wiem, że mam do nadrobienia sprawdzian z trzech albo czterech przedmiotów, kilka prac domowych na zaliczenie i jeden projekt. Całe szczęście, że mam na to prawie cały tydzień i w sumie dzięki temu, że mam zwolnienie lekarskie jestem do przodu z zadaniami. Słysząc delikatne pukanie do drzwi od pokoju miałam nadzieję, że to nie ponownie mama z pytaniem czy wszystko w porządku. Mam dość już tych pytań. Powoli  wszystko wraca do normy i to pytanie jest zbędne.

- Mogę? - odezwała się Ludmiła. No tak przecież nie odezwałam się jak zapukała. Uśmiechnęłam się delikatnie w jej stronę i kiwnęłam twierdząco głową. Co prawda mam jeszcze dużo do nauki i do zrobienia, ale chwila przerwy mnie się przyda - Chciałam zabrać cię na miasto, ale widzę jesteś zajęta - powiedziała patrząc na książki na moim łóżku. W sumie jakoś nie mam ochoty wychodzić z domu.
- Muszę się jak najszybciej z tym uporać - westchnęłam głośno i na chwilę odsunęłam od siebie te książki i wszystkie notatki. Blondyna zajęła miejsce obok mnie i posłała mi troskliwe spojrzenie.
- Jak się czujesz? - zadała pytanie, które mnie irytuje z każdym dniem coraz bardziej. Westchnęłam głośno wzruszając ramionami.
- Nie wiem - to pytanie denerwuje mnie, bo nie potrafię na nie odpowiedzieć. Podniosłam na nią swoje spojrzenie, które utkwione miałam w swoich dłoniach - Raz chce mnie się żyć, a raz po prostu kładę się do łóżka i nie potrafię zasnąć, sama nie wiem czemu. Po prostu leżę i tyle. Gapię się w ten sufit i nie umiem zrozumieć niczego - wyżaliłam się smętnie.

niedziela, 11 lutego 2018

II Rozdział 39: Napad...



Niesprawdzony
***
Wczorajsza rozmowa z psychologiem dobiła mnie psychicznie. A to własnie po niej miałam się niby lepiej poczuć. Wiem, że to co mówił nie jest prawdą, ale obawiam się, że przez niego i ten jego perfidny uśmiech oraz śmiech trafię jednak o tego ośrodka odwykowego. A przecież nie mam problemu z narkotykami. Nie odczuwam żadnej potrzeby zażycia ich. Jest wręcz przeciwnie mam do nich obrzydzenie.
- Przyniosłem ci naleśniki - oznajmił zadowolony z siebie Leon. Westchnęłam głośno, bo pewnie będzie kazał mi to zjeść, a ja nie mam najmniejszej ochoty na jedzenie. Spojrzałam na niego i nawet nie siliłam się na wymuszony uśmiech, bo w tej chwili opanował mnie strach, ale niestety przeważa nad nim smutek.
- Nie jestem głodna - mruknęłam pod nosem i natychmiastowo odwróciłam od niego wzrok, bo coś czuję, że w tej chwili mnie morduje wzrokiem. Zdaję sobie sprawę z tego, że nic nie jadłam od wczorajszego śniadania, którego też za dużo nie zjadłam. Ale nie moja wina, że nie mam ochoty na jedzenie. W czasie wczorajszego obiadu ciągle myślałam o rozmowie z psychologiem więc nic nie mogłam przełknąć, a później byłam rozbita po tej rozmowie więc znowu mój żołądek nie potrzebował jedzenia, a dzisiejsze śniadanie wyglądało tak ohydnie, że nawet widelcem tego nie ruszyłam.

wtorek, 16 stycznia 2018

II Rozdział 38: Nie!





***
Niesprawdzony

Ból. Moje ciało opanował okropny ból. Każdy najmniejszy mięsień w moim ciele umiera. Czuję się jakby mnie coś przygniatało. Jakby spadł na mnie ogromny głaz o masie dziesięciu ton. W mojej głowie odbywa się właśnie pokaz sztucznych ogni, a w gardle ktoś rozpętał ogień. To jest nie do zniesienia. Z całych sił próbuję poruszyć jakąś częścią ciała mimo odczuwanego bólu, ale nie daję rady. Kompletnie nie mam pojęcia co się dzieje. Gdzie jestem? Co się ze mną stało? I czy jestem bezpieczna? Czuję się jak w jakimś śnie, który nie może się skończyć. Tylko różnica jest taka, że mam wrażenie, że znajduję się w jednej wielkiej nicości. Jest ciemno i głucho. Jestem w pułapce. A przynajmniej tak się czuję. Zaczynam się bać, że dzieje się ze mną coś złego. Ale nie poddam się. Muszę być odważna. Nie mogę ulegać czarnym myślom. Muszę pokonać te diabły, które wpychają się do mojej głowy chcąc wywołać u mnie paniczny strach. Musze przeć naprzód, krok za krokiem, z nadzieją, że nawet jeśli się cofnę, to tylko trochę, tak że kiedy znowu ruszę przed siebie szybko nadrobię zaległości. Nie chce tkwić w tej nicości. Co mam zrobić by się stąd uwolnić? Mimo okropnego bólu z całych sił napięłam mięśnie tym samym wywołując przypływ dziwnego ciepła w moim ciele. Wciąż nic niewiedzę, ale mam wrażanie, że wszystko zaczyna wirować. A ja z każdą kolejną minutą zaczynam odczuwać ulgę od bólu, a także odzyskiwać panowanie nad swoim ciałem.

niedziela, 7 stycznia 2018

II Rozdział 37: Krótki, wysoki dźwięk i ukłucie bólu.



***
Niesprawdzony

- Wyraziłem już swoje zdanie na ten temat, Leon - warknął w moją stronę Henry. Patrzyłem na niego z nadzieją w oczach.

- To tylko kilka dni. Zresztą mam teraz tydzień wolnego - kontynuowałem próbę wybłagania go, aby pozwolił mi polecieć do domu. Może w ten sposób dowiem się co dzieje się z Violettą. Podczas wczorajszej rozmowy z moim bratem wyczułem, że on coś wie, ale nie chce mnie powiedzieć więc jedynym rozwiązaniem jest dowiedzieć się samemu. Mężczyzna spojrzał na mnie poważnie i pokiwał przecząco głową.
- Tydzień wolnego to ty masz od jazdy, ale nie od wszystkich obowiązków - oznajmił krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nie cierpię jak ktoś ma nade mną władzę, a on taką niestety posiada - Ostateczny wyścig jest za niecałe cztery tygodnie, a my i tak mamy przerwę w treningach przez twój wypadek - wypomniał mi oczywiście mój błąd. Wiedziałem, że on mi tego nie odpuści. Jaki był wściekły kiedy dowiedział się o moim tygodniowym zwolnieniu jak się okazuje tylko od jazdy. Myślałem, że zaraz pójdzie do tego lekarza i wygarnie mu słownie jak i fizycznie. Nie ukrywa tego, że chce wygrać ten turniej i nie chce być w swojej skórze kiedy przegram - Już i tak przegiąłeś ostatnim razem - kolejny mój "błąd" który mi wypomniał. Westchnąłem głośno, bo przecież przepraszałem za to chyba z dziesięć razy.

poniedziałek, 1 stycznia 2018

II Rozdział 36: Palisz to świństwo?



***
Niesprawdzony 

- Co robisz Smutasie? - przewróciłem oczami słysząc rozbawiony głos Naomi, która weszła do salonu. Bez krępacji zajęła miejsce obok mnie i szturchnęła mnie ramieniem.

- Nie mówi tak na mnie - powiedziałem nie szczególnie skupiając swoją uwagę na niej. Skoro mam wolny wieczór chciałem go spędzić oglądając telewizję i starając się nie myśleć o ostatnim czasie.
- To się uśmiechnij! - krzyknęła mi do ucha tarmosząc moje ramię - Cały czas chodzisz smutny - stwierdziła. Mam swoje powody, żeby nie chodzić z głupim uśmiechem na twarzy. Czułem na sobie jej spojrzenie chociaż moją uwagę skupiłem na ekranie telewizora. Mogę ją ignorować przez cały dzień, ale ona i tak nie da mi spokoju. Zerknąłem w jej stronę i uśmiechnąłem się sztucznie, chociaż moje spojrzenie raczej ją mordowało. Skrzywiła się patrząc na mnie i pokiwała przecząco głową.
- Nie uśmiechaj się w ten sposób, bo mnie przerażasz - powiedziała poważnie. To zastanów się czego chcesz. Ponownie przewróciłem oczami na jej komentarz. Nie mam ochoty się szczerze uśmiechać i nie będę tego robił. Przecież przez cały czas nie chodzę ze smutkiem na twarzy. Uśmiecham się wtedy kiedy mam na to ochotę. Głośnie otwieranie drzwi mówiła tylko tyle, że wrócił Niall. On zawsze musi mieć wielkie wejście.
- Szykuj się, wychodzimy dzisiaj wieczorem - oznajmił na wejściu wywołując u mnie delikatny uśmiech. Wyjdą sobie, a ja będę mógł w spokoju posiedzieć sam - Słyszysz? - szturchnął mnie w ramię i spojrzał. Czyli mówił do mnie o tym wyjściu. Westchnąłem głośno i zmarszczyłem brwi z niezadowolenia.