- Jesteś na nich zły? - zapytałam ostrożnie obserwując Leona, który siedzi na moim łóżku od kilku minut i patrzy się w podłogę, nerwowo bawiąc się zamkiem od swojej bluzy. Spojrzał na mnie delikatnie przekręcając w moją stronę głowę i westchnął głośno po czym wzruszył ramionami. Jednak mimo to na jego twarzy pojawił się zarys smutku, który mnie dobił jeszcze bardziej.
- Z jednej strony jestem na nich zły, ale z drugiej mam do nich żal, że dopiero teraz chcą mnie w swojej rodzinie - powiedział powracając wzrokiem na podłogę a raczej na swoje dłonie, które wciąż zawzięcie bawiły się zamkiem od bluzy. Położyłam mu rękę na ramieniu i przybliżyłam się do niego. Odwrócił się twarzą do mnie i delikatnie uśmiechnął. Odnalazłam jego rękę i splatając nasze dłonie razem pociągnęłam go w swoją stronę. Obrócił się bokiem do mnie natomiast ja położyłam się na plecach. Niepewnie odchylił się do tyłu i ułożył swoją głowę na moim brzuchu okrytym przyjemnym w dotyku sweterku. Połową leżał na łóżku a jego nogi znajdowały się poza nim. Uśmiechnęłam się delikatnie do siebie i całą swoją uwagę skupiłam na jego twarzy. Ułożyłam rękę na jego torsie, natomiast drugą niepewnie bawiłam się jego miękkimi włosami. Przymknął oczy i zaczął głęboko oddychać. Miałam wrażenie, że dzięki temu uspokoił się. Patrząc na jego unoszącą się klatę piersiową zaczęłam nucić piosenkę, która od jakiegoś czasu bez przerwy chodzi mi po głowie. Co prawda nigdy nie śpiewam, ale teraz słowa tej piosenki idealnie pasują do sytuacji. Może dzięki nim Leon zrozumie, że zawsze może na mnie liczyć, że nie jest sam, że będę przy nim jeśli będzie potrzebował wsparcia i nie tylko, że jeśli zadzwoni do mnie i poprosi o spotkanie, to bez zawahania pójdę i wesprę go. Splótł swoją dłoń z moją, która swobodnie spoczywała na jego torsie i uśmiechnął się delikatnie. Czuję, że z dnia na dzień łączy nas coraz śliczniejsza więź i głębsze uczucie.
- Myślisz, że będę musiał z nimi zamieszkać? - zapytał niespodziewanie czym mnie zszokował. Otworzył oczy i zerknął na mnie. Nabrałam nerwowo powietrza, bo po raz pierwszy nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
- Nie wiem, Leon - odpowiedziałam szczerze patrząc mu w oczy. Odwrócił wzrok w stronę biurka i westchnął głośno.
- Dlaczego akurat teraz zechcieli o mnie walczyć? - pytał można uznać, że z pretensjami - Nie potrzebuję ich litości - dodał z westchnięciem. Ścisnęłam mocniej jego rękę nie odzywając się, bo w tym wypadku na prawdę nie wiem co mam powiedzieć. I w tym najmniej odpowiednim momencie do mojego pokoju wparowała Ludmiła. Spojrzała na Leona a następnie na mnie i uśmiechnęła się.
- Czyli nie idziesz z nami na miasto? - zapytała aby się upewnić. Kiwnęłam głową potwierdzając jej słowa i zerkając w stronę Leona spostrzegłam, że on także na mnie patrzy.
- Z jednej strony jestem na nich zły, ale z drugiej mam do nich żal, że dopiero teraz chcą mnie w swojej rodzinie - powiedział powracając wzrokiem na podłogę a raczej na swoje dłonie, które wciąż zawzięcie bawiły się zamkiem od bluzy. Położyłam mu rękę na ramieniu i przybliżyłam się do niego. Odwrócił się twarzą do mnie i delikatnie uśmiechnął. Odnalazłam jego rękę i splatając nasze dłonie razem pociągnęłam go w swoją stronę. Obrócił się bokiem do mnie natomiast ja położyłam się na plecach. Niepewnie odchylił się do tyłu i ułożył swoją głowę na moim brzuchu okrytym przyjemnym w dotyku sweterku. Połową leżał na łóżku a jego nogi znajdowały się poza nim. Uśmiechnęłam się delikatnie do siebie i całą swoją uwagę skupiłam na jego twarzy. Ułożyłam rękę na jego torsie, natomiast drugą niepewnie bawiłam się jego miękkimi włosami. Przymknął oczy i zaczął głęboko oddychać. Miałam wrażenie, że dzięki temu uspokoił się. Patrząc na jego unoszącą się klatę piersiową zaczęłam nucić piosenkę, która od jakiegoś czasu bez przerwy chodzi mi po głowie. Co prawda nigdy nie śpiewam, ale teraz słowa tej piosenki idealnie pasują do sytuacji. Może dzięki nim Leon zrozumie, że zawsze może na mnie liczyć, że nie jest sam, że będę przy nim jeśli będzie potrzebował wsparcia i nie tylko, że jeśli zadzwoni do mnie i poprosi o spotkanie, to bez zawahania pójdę i wesprę go. Splótł swoją dłoń z moją, która swobodnie spoczywała na jego torsie i uśmiechnął się delikatnie. Czuję, że z dnia na dzień łączy nas coraz śliczniejsza więź i głębsze uczucie.
- Myślisz, że będę musiał z nimi zamieszkać? - zapytał niespodziewanie czym mnie zszokował. Otworzył oczy i zerknął na mnie. Nabrałam nerwowo powietrza, bo po raz pierwszy nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
- Nie wiem, Leon - odpowiedziałam szczerze patrząc mu w oczy. Odwrócił wzrok w stronę biurka i westchnął głośno.
- Dlaczego akurat teraz zechcieli o mnie walczyć? - pytał można uznać, że z pretensjami - Nie potrzebuję ich litości - dodał z westchnięciem. Ścisnęłam mocniej jego rękę nie odzywając się, bo w tym wypadku na prawdę nie wiem co mam powiedzieć. I w tym najmniej odpowiednim momencie do mojego pokoju wparowała Ludmiła. Spojrzała na Leona a następnie na mnie i uśmiechnęła się.
- Czyli nie idziesz z nami na miasto? - zapytała aby się upewnić. Kiwnęłam głową potwierdzając jej słowa i zerkając w stronę Leona spostrzegłam, że on także na mnie patrzy.