niedziela, 14 października 2018

II Rozdział 47: Gratuluję!



Niesprawdzony
***
- Musimy iść na ten spacer? - wyrwał mnie z moich rozmyślań głos Ludmiły - Jestem zmęczona, a ty mnie wyciągasz z domu bez powodu - dodała wzdychając głośno. Czy ja na pewno chce spędzić z tą marudzącą kobietą resztę swojego życia? Słuchać tego ciągłego marudzenia kiedy coś zaproponuję. Chwila. Przecież ją kocham i jakoś przeżyję ten morderczy wzrok kiedy zrobię coś źle. Nie wyobrażam sobie aby miał znosić humorków innej dziewczyny niż Ludmiły.
- Świeże powietrze dobrze wpływa na rozwój dziecka - oznajmiłem zgodnie z prawdą. Nie żebym czytał jakieś książki na ten temat, ale obiło mnie się o uszy takie stwierdzenie. Spojrzała w moją stronę z politowaniem i głośno westchnęła. Przeczuwam, że będę miał ciężko kiedy nasilą się te hormony ciążowe.
- Wolałabym iść coś zjeść, a nie bez celu chodzić po parku - tym razem to ja przewróciłem oczami. I weź tu znajdź odpowiedni moment aby się oświadczyć kiedy ta ciągle narzeka. Mogłem ją zabrać do jakieś restauracji i tam się oświadczyć po zjedzeniu, ale stwierdziłem, że zrobię to w zwyczajny sposób, bo przecież nie liczy się w jaki sposób tylko komu.

- Jeśli tak bardzo chcesz to możemy iść coś zjeść, tylko najpierw muszę coś zrobić - przerwałem i puściłem jej dłoń. Oświadczę się teraz zanim wkurzy się na mnie bardziej niż dotychczas. Uśmiechnąłem się do niej promiennie odrzucając w niepamięć jej wcześniejsze narzekanie. Chwyciłem tym razem obie jej dłonie i spojrzałem w te cudowne oczy - Kochanie nadszedł czas, abym udowodnił, że jesteś dla mnie najważniejsza. Mówiłem Ci już, że Cię kocham i że jesteś dla mnie najważniejsza. Dzisiaj udowodnię ci to w taki sposób, że nie będziesz miała wątpliwości - odsunąłem się kawałek i sięgnąłem dłonią do kieszeni, w której znajdowało się pudełko z pierścionkiem. Biorąc głęboki oddech uklęknąłem na jedno kolano i ponownie spojrzałem w jej oczy, które wyrażały szok - Przyjmij ode mnie ten pierścionek zaręczynowy i zostań moją żoną - wypowiedziałem powoli zgodnie z głosem swojego serca i otworzyłem pudełko ukazując pierścionek. Widząc jej minę nie mam pojęcia czy zaraz ucieknie ode mnie czy raczej rzuci się na mnie. Przygryzła dolną wargę wpatrując się we mnie tymi swoimi brązowymi oczami przez co moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Co jeśli ten mój durny brat miał rację i nie zgodzi się zostać moją żoną. No powiedz już coś kobieto, bo zaraz zejdę tutaj na zawał.
- Federico.. - przełknąłem głośno ślinę i obawiam się, że usłyszała - Ty tak na poważnie?  zapytała.
- Gdyby to nie było na poważnie nie klęczałbym tutaj z walącym od strachu sercem - odpowiedziałem trochę zdenerwowany, ale tylko dlatego ponieważ zadaję jej najważniejsze pytanie w swoim życiu, a ona myśli, że to żart. Zaśmiała się głośno z moich słów i schyliła się po czym pocałowała mnie w usta.
- Jeśli pytasz na poważnie to z chęcią zostanę twoją żoną - powiedziała wpatrując się w moje oczy z szerokim uśmiechem na ustach. Od razu poczułem jakby z mojego serca spadł kamień i nie wiele myśląc pocałowałem ją namiętnie w usta. Jak mogłem wątpić w to, że zgodzi się za mnie wyjść. Odsunąłem się od niej przypominając sobie, że przecież wciąż to ja trzymam pierścionek, a powinien gościć na jej palcu. Nie mogąc powstrzymać uśmiechu wsunąłem dowód, że za niedługo będzie moją żoną na jej palec i ponownie pocałowałem - Ale ślub weźmiemy dopiero po porodzie - oznajmiła stanowczo, co mnie nie zadowoliło. Gdybym chciał się żenić po porodzie to oświadczyłbym się po porodzie. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, ale ja jeszcze zmienię skłonię ją do zmiany decyzji.
***
Widząc wiadomość od Federico uśmiechnąłem się sam do siebie. W końcu jakieś dobre wieści. Nie przypuszczałem, że mój rąbnięty brat będzie chciał się oświadczać, a co gorsza żenić, ale jak widać wiadomość o dziecku zmieniła jego poglądy życiowe.
- Co ci tak wesoło? - zapytała Violetta wchodząc do swojego pokoju, w którym aktualnie odpoczywam po ciężkim i męczącym treningu. Znaczy się po treningu.
- Dowiesz się niedługo - odpowiedziałem, a raczej tak jakby odpowiedziałem. Spojrzała na mnie i zrobiła tą swoją słynną obrażoną minę.
- Znowu coś przede mną ukrywasz? - powiedziała z pretensjami krzyżując ręce na klatce piersiowej. Pokiwałem przecząco głową po czym odłożyłem telefon na stolik obok jej łóżka.
- Ja nie, tylko Federico - zaśmiałem się po czym wstałem i podszedłem do niej. Chciałem ją przytulić, ale odsunęła się o krok do tyłu kiwając przecząco głową.
- Powiedz mi - zażądała stanowczo. Zaśmiałem się i złapałem ją szybko za biodra po czym przysnąłem do siebie.
- Co mam ci powiedzieć? - zapytałem, a raczej wyszeptałem gryząc ją delikatnie w szyję - Że cię kocham? - dodałem nie zaprzestając swoich czynów mimo iż próbowała się wyrwać - Nie ma problemu mogę ci to mówić codziennie przez cały czas - zaśmiałem się i tym razem zacząłem całować ją w szyję łaskocząc przy tym.
- Leon! - próbowała zgrywać poważną, ale nie wytrzymała i zaśmiał się po czym ponownie zaczęła się szarpać. Zaprzestałem łaskotania i spojrzałem na nią po czym skradłem jej szybkiego buziaka - Jesteś okropny - udała obrażoną po czym podeszła do swojej szafy. W końcu się przebierze i będziemy mogli wyjść.
- Ale wciąż mnie kochasz - zaśmiałem się i udałem się za nią. Wyjrzała zza szafy i spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem po czym pokiwała przecząco głową. Zaśmiałem się i przytuliłem ją do siebie od tyłu po czym ponownie delikatnie ugryzłem w szyję - Kochasz mnie - wyszeptałem i tym razem przytuliłem się do niej, a raczej wtuliłem się w nią.
***
Ku mojemu zaskoczeniu do naszego domu uśmiechnięta od ucha do ucha weszła Ludmiła, a za nią jej rodzice. Zdezorientowana spojrzałam na moją rodzicielkę, a ona w tym samym czasie patrzyła na mnie. Nie żebym się nie cieszyła z ich wizyty, ale zazwyczaj kiedy mieli zamiar przyjść całą trójka, to dzwonili i zapowiadali swoją obecność u nas w domu.
- Jest wujek? - bez zbędnego przywitania odezwała się Ludmiła.
- W sypialni - odpowiedziała moja mamy. Blondynka podziękowała za odpowiedź i udała się w stronę sypialni moich rodziców. Natomiast jej rodzice usiedli bez słowa przy wyspie kuchennej.
- Coś się stało? - jak zwykle zapytała moja ciekawska mama, chociaż w sumie chciałabym wiedzieć o co chodzi. Na pewno nie o ciążę, bo o tym już wiedzą jej jak i moi rodzice.
- Ludmiła sama wam powiem, chociaż Violetta już pewnie wie - odpowiedział wujek i zerknął na mnie. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co może chodzić. O niczym nie mam pojęcia.
- Muszę wam powiedzieć coś ważnego - zza moich pleców odezwała się Ludmiła, która uśmiechnięta można powiedzieć ciągnęła mojego tatę za rękę do kuchni. Wzięła głęboki oddech i stanęła obok mnie. Zaczynam się obawiać tego co ma nam do powiedzenia. Nie odrywałam spojrzenia z jej twarzy, bo tak szczęśliwej to jej chyba jeszcze nie widziałam - Jak wiecie jestem w ciąży - uniosłam brwi czekając na dalszą wypowiedź, bo jak sama zaznaczyła to już wiemy - Ale mam dla was jeszcze jedną wiadomość - uśmiechnęła się w moja stronę - Federico wczoraj mnie się oświadczył - jej śmiech poszerzył się chociaż nie wiem czy to jest możliwe, natomiast mnie wryło w ziemię. Ona wypowiedziała te słowa czy przesłyszałam się. Zadowolona z siebie uniosła swoją dłoń tym samym ukazując nam pierścionek zaręczynowy. W tej chwili moja dolna szczęka opadła w dół z szoku w jaki nie ukrywam jestem.
- Gratuluję! Moja kochana - pierwsza odezwała się moja mama, bo sądząc po reakcji rodzice Ludmiły już wiedzieli. Moja rodzicielka podeszła do Ludmiły i wyściskała ją.
- A jednak w jakimś tam stopniu jest odpowiedzialny - zaśmiał się mój ojciec i tak jak mama podszedł pogratulować Ludmile.
- Viola? - zwróciła się do mnie - Nie cieszysz się? - zapytała z nieukrywanym smutkiem. Potrząsnęłam głową aby się otrząsnąć i dopiero teraz mój umysł przetrawił tą informację. Pisnęłam jak głupia i niemal rzuciłam się na nią nie mogę przestać się uśmiechać. Jak mogła pomyśleć, że się nie będę ciszyć.
***
Zadowolony i z dobrymi wieściami wszedłem do lokalu, w którym pracuje moja dziewczyna. Zdaję sobie sprawę, że pracuje i pewnie nie będzie miała czasu żeby ze mną porozmawiać, ale muszę jej to powiedzieć, bo to zbyt dobra wiadomość.
- Hej, jest Violetta - zapytałem dziewczyny przy ladzie idzie. Podniosła na mnie swoje spojrzenie i posłała mi sztuczny uśmiech.
- Na zapleczu - wyjaśniła a następnie przerwała wycieranie szklanek - Zawołam ją - dodała znudzonym tonem głosu po czym odwróciła się napięcie i udała w stronę podajże zaplecza.  Przewróciłem oczami na jej zachowanie i niecierpliwie wyczekiwałam aż Violetta przyjdzie.
- Nie możesz po prostu powiedzieć kto... a to ty - nie takiej reakcji się spodziewałem, ale nie to jest najważniejsze - Po co przyszedłeś? - zapytała poważnie krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Nie przesadzaj tak z tym entuzjazm, że mnie widzisz - zakpiłem, ale mimo to wciąż miałem uśmiech na ustach.
- Jestem na ciebie zła, bo nie powiedziałeś mi o tym, że Federico planował się oświadczyć Ludmile - warknęła w moją stronę i wzięła jakąś ścierkę po czym rzuciła nią we mnie. Zaśmiałem się z jej słów, bo wiem, że tylko udaje złą. Oparłem się łokciami o blat i posłałem w jej stronę szeroki uśmiech.
- Mam dobrą wiadomość - zacząłem. Kiwnęła głową żebym mówił dalej i kontynuowała wycieranie szklanek, które wycierała wcześniej jej koleżanka z pracy - Wyjeżdżam na szkolenie do Włoch - powiedziałem nie powstrzymując swojego podekscytowania. Spojrzała na mnie i nie dało się nie zauważyć w jej spojrzeniu strachu - Tylko na trzy dni, ale to w końcu Włochy - uspokoiłem ją. Posłała mi sztuczny uśmiech i odwróciła się do mnie plecami, aby odłożyć szklanki - Ale to nie koniec dobrych wieści - uśmiechnąłem się chociaż ona tego nie widziała - Dzięki mojemu urokowi osobistemu załatwiłem tygodniowy pobyt we Włoszech i uwaga.. - specjalnie przerwałem aby zmusić ją do odwrócenia się do mnie przodem, co zrobiła niemal po sekundzie - Jedziesz ze mną kochanie - dokończyłem i widząc jej błysk w oczach, a po chwili szeroki uśmiech warto było przez godzinę przekonywać jakby mojego szefa - Za dwa tygodnie jedziemy do Włoch, a dokładniej na wyspę Sardynię* - dodałem i czekałem aż podejdzie do mnie i wyściska mnie za to. Pisnęła cicho aby nie zwrócić zbytniej uwagi gości na siebie po czym tak jak chciałem niemal podbiegła do mnie i rzuciła się na mnie ściskając mocno. A na dodatek dostałem soczystego buziaka w usta - A teraz kochanie poproszę jakiś dobry sok - zaśmiałem się i skradłem jej szybkiego buziaka. 
***
Witam
Rozdział krótki i dodatkowo po dłuuuugiej nieobecności, ale jak mam być szczera to trochę ciąży mi to pisanie, bo straciłam wenę i nie potrafię nic napisać.
Chciałam skończyć to opowiadanie tak jak zaplanowałam, ale niestety nie uda mnie się. 
Jedno jest pewno kolejną publikacją będzie epilog. 

13 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc, widac że jest Ci już ciężko, ale na prawdę nie ma się co dziwić:/ jest mi bardzo przykro że moje ulubione opowiadanie z którym jestem od początku się kończy, ale cóż- taka kolei rzeczy... Droga Dario mam do Ciebie ostatnią prośbe a dokładnie 2- prosze obiecaj nam że włożysz całe swoje wielkie serce w ten epilog, żeby byl długi i najpiękniejszy, a po drugie, niech ten blog tutaj zostanie, żebyśmy my - wielcy fani zawsze mogli do niego wrócić ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na epilog❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to juz epilog? :(
    Kocham twoje opowiadanie!❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Meeeeeega zarabisty rozdział jak i całe opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  5. O jeju, dawno mnie tu nie było i nawet nie zauważyłam, że jest nowy rozdział. Ajj szkoda, że kolejny post to będzie już epilog, ale rozumiem cię. Nie ma co się zmuszać do pisania!

    A mam jeszcze pytanie. Masz zamiar później coś jeszcze pisać czy to już całkowity koniec?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo myślałam odnośnie dalszego pisania innej historii, ale niestety patrząc teraz na mój brak czasu i weny do pisania, nie widzę najmniejszego sensu zaczynać czegoś nowego skoro nie mam czasu aby pisać :)

      Usuń
  6. Cześć Daria!
    Nie było mnie tutaj chyba wieki :)
    Kocham ten blog. Zostałam przy nim od początku do końca!
    Wiem że gdy teraz zaczęłaś dorosłe życie to nie masz ochoty i weny pisać! Nawet nie wiesz jak będę tęsknić za twoimi perełkami. ;(
    Więc proszę cię tylko o jedno, nie usuwaj bloga. Pozwól mi/nam wracać wspomnieniami do tego wszystkiego. Niech ten blog cały czas zostanie otwarty!
    Pozdrawiam.
    Wiczka xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie miałam zamiaru usuwać bloga po zakończeniu opowiadania o to nie musicie się martwić :) Wszystko co tutaj zostało opublikowane zostanie :D

      Usuń
  7. It’s laborious to find knowledgeable individuals on this matter, but you sound like you already know what you’re speaking about! Thanks online casino bonus

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje małżeństwo było prawie u kresu, kiedy zobaczyłam komentarz o człowieku o imieniu Dr DAWN, który pomaga ludziom w odzyskaniu współmałżonka i skontaktowałam się z nim na szczęście dla mnie rzucił zaklęcia po 24 godzinach mój kochanek wrócił do mnie od tego czasu moje małżeństwo jest stabilne dzięki za wszystko co dla mnie zrobił zapewniam cię o kontakt z nim,
    jest biegły w następujących zaklęciach:
    * zaklęcia miłosne
    * zaklęcia małżeńskie
    * magia pieniędzy
    * zaklęcie szczęścia
    * Czary pociągu seksualnego
    * Magia leczenia AIDS
    * Jaskinia kasyna
    * Usunięto przeklęte jaskinie
    * Zaklęcie ochronne
    * Magia loterii
    * Szczęśliwe zaklęcia
    * Zaklęcie płodności
    * Pierścień telekinezy 💍
    WhatsApp: +2349046229159

    E-mail: dawnacuna314@gmail.com

    OdpowiedzUsuń