niedziela, 22 stycznia 2023

II Rozdział 49: Dlaczego?





***
Leon

- Pośpiesz się, Violetta - nie będę ukrywał marudziłem od kilku minut. Spojrzała na mnie przez chwilę i powróciła do oglądania ubranek dziecięcych. Godzinę temu wybraliśmy się w odwiedziny do młodych rodziców i naszej chrześnicy, ale moja kochana dziewczyna stwierdziła, że nie wypada iść z pustymi rękami więc od półgodziny wybiera prezent dla kilkudniowego dziecka. Raczej wątpię, że mała będzie wybrzydzać, że dostała śpioszki z rysunkiem żaby, a nie księżniczki. I tak prędzej czy później obślini albo zaplami jedzeniem.
- Dobra, wezmę jednak te - w końcu zdecydowała, ale obawiam się, że tak jak wcześniej wróci się i znowu zacznie wybierać od nowa - Albo wezmę te z po..
- Weź dwie pary - nie będę ukrywał, że lekko się zdenerwowałem. Nie cierpię zakupów, a zwłaszcza kiedy Violetta nie jest zdecydowana, co chce kupić. Ponownie spojrzała na mnie, ale tym razem jej wzrok był morderczy. Wciąż mierząc mnie wzrokiem sięgnęła po drugą parę śpioszków, a także jakąś zabawek i piorunując mnie wzrokiem ruszyła w stronę kasy. Westchnąłem głośno i nie odzywając się już udałem się za nią. Świetnie. Kolejka dłuższa niż wcześniej. W takim tempie to spóźnimy się do nich z dwie godziny. Stanąłem obok Violetty i starając się zachować cierpliwość czekałem aż kasjerka nas skasuje i będziemy mogli w końcu iść.
- Jak chcesz to możesz iść zaczekać w samochodzie - odezwała się Violetta tonem, który miał mi uświadomić, że jest na mnie zła - Może wtedy przejdzie ci ten twój humorek - dodała zerkając na mnie kątem oka. Przemilczałem jej komentarz i ze sztucznym uśmiechem udałem się w stronę wyjścia ze sklepu po czym lekko zdenerwowany przemierzyłem parking i odnalazłem swój samochód po czym wsiadłem do środka, otwierając drzwi specjalnym pilotem. Dosłownie przedwczoraj dokonałem największego i najdroższego zakupu w moim życiu, chociaż dzięki znajomościom na torze i tak dostałem upust cenowy. Od kilku dni w moje posiadanie trafił przepiękny biały Mercedes Klasy C 450 AMG i nie będę ukrywać, że kiedy znajomy od Hudson'a pokazał mi ten samochód, od razu się w nim zauroczyłem, a kiedy tylko do niego wsiadłem pokochałem to auto. I fakt moje konto bankowe zmniejszyło się o sporą sumę pieniędzy, bo to dwuletnie autko, ale zarobiłem wystarczająco na kontrakcie, wyścigach i wygranej. Kiedy ojciec zobaczył jaki samochód kupiłem zaświergotał z radości w przeciwieństwie do mamy. Ale najważniejsze, że ja jestem zadowolony z tego zakupu. Jednak najbardziej ciekawi mnie reakcja Federico, który nie ma o niczym pojęcia.
- Już ci przeszedł humorek? - zapytała Violetta wsiadając do samochodu. Spojrzałem w jej stronę w tym samym czasie odpalając silnik i uśmiechnąłem się sztucznie. Będę udawał, że wszystko jest w porządku, bo nie mam ochoty się z nią kłócić.
***
Violetta

Już na korytarzu w bloku na ich piętrze można było usłyszeć płacz dziecka. Jak widać nasza mała rodzinna perełka nie jest zbyt kochanym dzieckiem. Coś czuję, że nasi świeżo upieczeni rodzice mieli ciężką noc. Kulturalnie zapukałam do drzwi od ich mieszkania i czekałam aż któreś z nich raczy nam otworzyć. Ale niestety usłyszałam tylko głośny krzyk Federico abyśmy weszli do środka. Przewróciłam oczami, bo gospodarz z niego żaden. Weszliśmy do środka i od razu w oczy rzucił nam się leżący na kanapie Federico z poduszką na twarzy.
- Cześć tatuśku, czyżby twoja kochana córeczka dawał ci w kość? - zaśmiał się Leon podchodząc do swojego brata i zrzucił mu nogi z kanapy aby mieć miejsce żeby sobie usiąść. Świeżo upieczony tatuś westchnął głośno i zmęczony przetarł twarz dłońmi.
- W ogóle nie spała w nocy - oznajmił i dopiero wtedy zauważyłam, że faktycznie wygląda jak trup - Jednak to prawda, że pierwsza noc noworodka w domu to koszmar - przyznał rację swojej mamie, która ostrzegała go jak wychodził cały w skowronkach z dzieckiem w nosidełku - Chcecie coś do picia? - zaproponował wstając z kanapy jakby szedł na ścięcie.
- Nie kłopocz się - powiedziałam, bo patrząc na niego zrobiło mnie się go szkoda. I wtedy płacz dziecka się nasilił co oznaczało, że Ludmiła razem z małą postanowiła do nas dołączyć. Uśmiechnęłam się delikatnie w stronę mojej kuzynki, która wyglądała na wykończoną. Bez namysłu odłożyłam prezent dla dziecka i ruszyłam w stronę Ludmiły. Za jej pozwoleniem wzięłam na ręce moją małą chrześnicę i zaczęłam kołysać, aby się uspokoiła, co oczywiście nie pomagało.
- Zaraz mi głowę rozsadzi - westchnął Federico i ponownie opadł na kanapę.
- Chodź ze mną. Pokażę ci coś co może chodź trochę podniesie ci humor - odezwał się Leon wstając z kanapy. Spojrzał na Federico, który niechętnie ruszył się po czym ubrał buty i razem opuścili mieszkanie, w którym było słychać tylko i wyłącznie płacz dziecka.
- Nie mam pojęcia jak ją uspokoić - jęknęła Ludmiła jakby miała się także zaraz rozpłakać i spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. No przecież staram się uspokoić tego małego aniołka, w którego wstąpił teraz diabeł, ale nie mam jakiś magicznych mocy i nic nie działa - Ari chyba nie cieszy się, że jest już na świecie - dodała delikatnie się śmiejąc. Zawtórowałam jej i trochę mocniej zaczęłam się kołysać.
***
Odkąd przyszliśmy do Ludmiły i Federico starałam się uspokoić ich płaczące dziecko. Kołysałam się z nią przez co najmniej dwadzieścia minut i zmusiłam się nawet do zaśpiewania jej kołysanki, próbowałyśmy ją nakarmić, a ona nadal płakała. Już sama miałam powoli dość tego płaczu i chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Ręce to mi odpadały i powoli traciłam w nich czujność. Ale na szczęście zdarzył się cud i przestała płakać. A jak to się stało? Kiedy wrócił wujek Leon i wziął ją na ręce po czym zaczął nucić jakąś nieznaną mi kołysankę i delikatnie kołysać. No miałam ochotę się wściec i nie dlatego, że ja próbowałam ją uciszyć i mnie nie wyszło, a jemu tak tylko dlatego, że wystarczyło żeby wziął ją na ręce, a ona się uspokoiła. Od razu mógł to zrobić to przynajmniej zaoszczędzilibyśmy utraty słuchu i nerwów.
-Czy ja straciłem słuch? - zapytał Federico kiedy płacz jego córeczki ucichł. Zaśmialam sie delikatnie a jego slowa i skierowałam swój wzrok na Leona, któryw dalszym ciągu kołysał Ari na rękach.
- Cud - szepnęła Ludmiła - Normalnie cud, że się uspokoiła - westchnęła głośno i usiadła na kanapie z dwoma kubkami herbaty, którą zaparzyła. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem wpatrując się w Leona, który nucił kołysankę, a przynajmniej tak mnie się wydawało, że to kołysanka.
- No brawo Wujku - odezwał się zadowolony Federico - Oficjalnie zostałeś całodobową niańką  - dodał uśmiechając się do Leona, który zmroził go wzrokiem i kontynuował uspokajanie swojej bratanicy. On ma chyba jakiś dar co do dzieci. Najpierw Jasmine, a teraz jeszcze mała Ariana. Usiadłam sobie wygodnie na kanapie obok Ludmiły i chwyciłam kubek z herbatą. I wtedy ktoś zapukał do drzwi. Kątem oka widziałam jak moja kuzynka wstaje aby zapewne otworzyć, ale uprzedził ją Federico krzycząc, że można wejść.
- Cześć wszystkim! - jego to tutaj się nie spodziewałam. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu do mieszkania wszedł Niall razem z Naomi.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam zaskoczona. Zadowolony podszedł do nas przywitał się z każdym po kolei.
- Jak to co? Przyjechałem zobaczyć swoją chrześnicę - odpowiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
- Niall, ale ty nie jesteś chrzestnym tylko Leon - wyprostowałam jego pomyłkę czym go chyba zaskoczyłam, bo z jego twarzy od razu znikł uśmiech.
- Leon? Przecież on się do tego nie nadaje - oburzył się delikatnie i spojrzał na Leona, który w dalszym ciągu trzymał na rękach małą i delikatnie się kołysał, że jeszcze jemu się to nie znudziło.
- Przed chwilą udowodnił, że nadaje się do tego idealnie - zaśmiała się Ludmiłą popijając swoją herbatę. Spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami i prychnął.
-Co prezent przyniósł? - zapytał poirytowany - Ja też przyniosłem prezent - dodał zanim ktoś zdążył odpowiedzieć na jego pytanie.
- Nie, nie przyniósł prezentu tylko...
- Widzisz! A ja mam prezent - przerwał Ludmile i ponownie na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Stary, Leon jest moim bratem i wujkiem Ari więc wiadomo, że to on zostanie chrzestnym - odezwał się w końcu Federico, bo to pewnie przez jego gadanie Niall pomyślał, że to jemu przypadnie ten tytuł. Brunet westchnął głośno po czym wręczył Federico torbę zapewne z tym prezentem.
- No dobra, tylko pamiętaj, że złamałeś mi tym serce - powiedział i podszedł do Leona, aby zapewne zobaczył dziecko. Natomiast Naomi w końcu podeszła do nas i przywitała się, a także przedstawiła Ludmile.
- Przyjechaliście tylko żeby zobaczyć małą? - zapytał Leon patrząc na Niall'a, który uśmiechał się w stronę dziecka. Pokiwał przecząco głowa i westchnął głośno.
- Przyjechaliśmy z ojcem na ten jutrzejszy event  - odpowiedział kompletnie nie zwracając uwagi na Leona. I dopiero teraz przypomniało mnie się, że jutro także idziemy z Leonem na jakieś wydarzenie, to znaczy ja idę jako osoba towarzysząca mojego chłopaka a nie kupiłam żadnej sukienki na tą okazję, a specjalnie powiedział mi o tym wcześniej żebym miała czas.
***
Nie wytrzymam z tą kobietą. A kobiety niby potrafią się wyrobić na czas z wystrojeniem. Wyobraźcie sobie to, że mamy być na evencie na godzinę ósmą wieczorem. A od domu Violetty na halę, w której jest event jedzie się z jakieś 20 minut oczywiście nie wliczając żadnych korków. Godzina jaka jest na zegarku aktualnie to 19:15. A ta baba wciąż nie jest wyszykowana. Ja stoję w kuchni z jej rodzicami gotowy do wyjścia od jakiś 10 minut, a ona wciąż się szykuje, gdzie przypominam miała być gotowa. 
- Violetta! Ja cię proszę pośpiesz się - krzyknąłem błagającym głosem. Nie chce się spóźnić na swój event, na którym w sumie mam być pierwszy raz jako prawie profesjonalny zawodnik wyścigów motocrossowych.
- Kobiet się nie pośpiesza, Leon - zaśmiała się mama Violetty. I w tym momencie zdałem sobie sprawę, że umknęło mi jak ma na imię matka mojej dziewczyny. Czy to źle o mnie świadczy? Znaczy się mam dwa imiona w głowie, ale nie mogę sobie przypomnieć czy jest to Angie czy Maria? 
- Przecież gotowa jestem - usłyszałam za plecami głos Violetty. Odwróciłem się gwałtowanie aby przyczepić się jej spóźnienia, bo byliśmy umówieni na siódmą wieczorem i nie było mowy, że będę musiał na nią czekać. 
- By...- zamilkłem. Po raz pierwszy od chyba nigdy odjęło mi mowę. Czy to naprawdę jest moja Violetta? Wiedziałem, że była u fryzjera i na makijażu, ale nie spodziewałem się, aż takiego efektu. No i ta sukienka. Skąd ona ją wzięła - Dobra, opłacało się czekać - powiedziałem patrząc na moją dziewczynę. Podszedłem do niej powoli i schyliłem się aby dać jej buziaka, ale zatrzymała mnie ręką.
- I po co było to pośpieszanie - szepnęła do mnie i dała mi szybkiego całusa w ust. Puściła mi oczko i wyminęła kierując się w stronę wyjścia. Bez skrępowania odprowadziłem ją wzrokiem obserwując każdy minimetr jej ciała w tej sukience. Projektantowi należy się nagroda za projekt tej sukienki. Viola wygląda w niej oszałamiająco. 
- o której wrócicie? - zapytał German. Imię ojca Violetty znam, ale jakim cudem imię jej matki mi umknęło. Odwróciłem wzrok w jego stronę kierując niechętnie swoją uwagę na nim, a nie na pośladkach mojej dziewczyny. 
- Nie mam pojęcia, ale chyba będziemy nocować u mnie - stwierdziłem, bo tak się w sumie umówiliśmy z Violettą, że spać będziemy u mnie. Spojrzał na mnie jak na debila - Bliżej jest - dodałem, bo chyba nie sądził, że odwiozę Violetta i grzecznie pojadę spać do swojego domu. Zmarszczył brwi na moją wypowiedź, ale mimo wszystko kiwnął głową, że rozumie - Miłego wieczoru - odezwałem się i skierowałem się w stronę wyjścia. Wychodząc na zewnątrz od razu pierwsze co rzuciło mnie się w oczy to moja dziewczyna czekająca na mnie przed moim samochodem.
- Dłużej się nie dało - udawała poważną. Uśmiechnąłem się do niej i nie zwlekając podszedłem do niej po czym objąłem ją w tali wpatrując się w nią - Spóźnimy się - przypomniała mi uszczypliwie. 
- Chce tylko buziaka - uśmiechnąłem się do niej szeroko nie mogąc oderwać wzroku o jej oczu. Cieszę się, że wróciłem tutaj do niej, a ona wróciła do samej siebie. Uśmiechnęła się i pocałowała mnie mocno w usta. Kocham ją. Przyznaję się bez bicia. na moich ustach także pojawił się szeroki uśmiech i kiedy chciałem odwzajemnić pocałunek odsunęła się od mnie i obeszła samochód aby wejść od strony pasażera chytrze się uśmiechając. Otworzyłem pilotem samochód i zawiedziony wsiadłem na miejsce kierowcy. Spojrzałem na zadowoloną Violettę i odpaliłem silnik. Posłała mi buziaka w powietrzu i rozsiadła się wygodniej. 
***
- Co ty się tak na mnie patrzysz - nie wytrzymała w końcu Violetta mojego gapienia się na nią od praktycznie samego przyjścia na event. Nic nie poradzę, że wygląda tak niesamowicie, że wzorku nie mogę oderwać. 
- Ślicznie wyglądasz, Viola - oznajmiłem patrząc na nią z uśmiechem. Od razu po tych słowach na jej ustach zagościł uśmiech. 
- Leon, mogę cię prosić na chwilę? - usłyszałam za plecami i odwracając się dostrzegłem właściciela firmy, w której jestem zawodnikiem. Kiwnąłem twierdząco po czym przeprosiłem Violettę dając jej buziaka w policzek i zostawiając ją niechętnie sama ruszyłem za Panem Andersonem. 
- Poznam cię z moim dobrym znajomym - odezwał się kiedy oboje ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku - Chciał cię poznać, bo jesteś na liście do sponsoringu przez jego firmę - dodał wyjaśniając mi po jaką cholerę mam go poznawać. Uśmiechnąłem się kiwając twierdząco głową i automatycznie zacząłem się stresować. Zrób dobre wrażenie i postaraj się tego nie spaprać. Podeszliśmy do grupki czterech facetów. Każdy z nich bez wyjątku wyglądał jak gruba ryba biznesu. Nerwowo poprawiłem swoją marynarkę zapinając guzik w niej i stanąłem obok nieznanych mi ludzi.
- Panowie chciałbym wam przedstawić mojego ulubionego zawodnika - zaczął wstęp Anderson. Ale ściema. Miałem ochotę się zaśmiać na jego słowa - Leon Verdas - dodał na co się zdziwiłem, bo byłem niemal pewny, że zrobi jakiś błąd w moim nazwisku. Dość często mu się to zdarzało. Trudne do zapamiętania nie jest i jakieś skomplikowane też nie, a mimo to robił błąd praktycznie za każdym razem jak je wymawiał. Wszyscy podali mi dłoń na powitanie i przedstawili się po kolei, ale i tak pewnie nie zapamiętam, bo w sumie nigdy więcej ich już nie zobaczę. 
- Nie sądziłem, że taki zółtodziób jak ty da sobie radę w tym turnieju - odezwał się Pan z wąsem, bo nie zapamiętałem jego nazwiska a przedstawiał się jakieś dwie minuty temu. Czy on mnie właśnie obraził? Żółtodziób? Nie lubię go.
- Mark, przecież wiesz, że ja mam dobre oko jeśli chodzi o zawodników - zaśmiał się Anderson i poklepał mnie po plechach. Wymusiłem uśmiech i kątem oka zerknąłem w stronę gdzie zostawiłem samą Violettę i ulżyło mi, że dosiedli się do niej Niall i Naomi. Dobra szybka rozmowa o pierdołach i dajcie mi spokój, bo chce spędzić czas ze znajomymi i dziewczyną. 
- Byłem w szoku, że nie bierzesz udziału w kolejnej rundzie skoro pierwszą wygrałeś - wtrącił się Pan w  niebieskiej kracie. Westchnąłem delikatnie, bo nie chce mnie się tłumaczyć dlaczego nie podpisałem kontraktu na kolejny turniej. 
- Dorwaliśmy o wiele lepszy kontrakt - wtrącił mój szef. Po co ja tutaj skoro nawet odezwać się nie mogę, bo ten wypowiada się za mnie. Czy lepszy to ja nie wiem, ale na pewno wygodniejszy, bo przynamniej nie muszę wyjeżdżać do Stanów na dłuższy okres czasu niż trzy dni - Już za tydzień mamy wyścig w Denver - pochwalił się. Violetta mnie zabije. Zapomniałem jej o tym powiedzieć. Spiąłem się delikatnie na samą myśl jej rekcji, że znowu mówię jej parę dni przed wyjazdem. 
***
Puściłem przodem swoją dziewczynę i oboje weszliśmy do mojego domu. Całe szczęście impreza się już skończyła. Jestem zmęczony psychicznie tym wieczorem i jedyne czego chce to położyć się spać. 
- Jak impreza? - niespodziewanie z kuchni wyłonił się mój ojciec. Spojrzałem na niego zdziwiony, bo jest późno i każda normalna osoba byłaby już w łóżku i spała. 
- Strasznie sztywna - odpowiedziała za mnie Violetta ściągając swój płaszcz. Ponownie spojrzałem zdziwiony tym razem na swoją dziewczynę, bo myślałem, że dobrze się bawiła a przynajmniej tak mnie się wydawało jak na nią patrzyłem ukradkiem kiedy stałem i rozmawiałem z tymi typkami. 
- Myślałem, że dobrze się bawiłaś - stwierdziłem, a raczej powiedziałem to co widziałem. Westchnęła głośno i zaczęła ściągać z nóg swoje czarne szpilki. 
- To przez alkohol dobrze się bawiłam inaczej byłoby sztywno - wypowiedziała się na temat imprezy na co mój ojciec się zaśmiał - Następnym raz na takie eventy zabieraj Federico - dodała i uśmiechając się do mojego ojca udała się w stronę mojego pokoju wcześniej życząc mojemu ojcu kolorowych snów. 
- Aż tak źle było? - skierował pytanie do mnie. Przewróciłem oczami po czym głośno westchnąłem na samo wspomnienie tej imprezy.
- Anderson, cały czas przedstawiał mnie jakimś ludziom i chwalił się nowym kontraktem - powiedziałem i ściągnąłem z siebie ta durną marynarkę. Jeżeli następnym razem zaprosi mnie na imprezę firmową to zdecydowanie odmówię, bo nie interesują mnie spotkania biznesowe - Jestem zmęczony idę się położyć - dodałem i ściągając z nóg swoje buty ruszyłem w stronę, w którą przed chwilą udała się Violetta. I ku mojemu zaskoczeniu nie zastałem jej w pomieszczeniu. Jedynie na krześle powieszona była jej sukienka. 
- Viola? - zawołałem moją dziewczynę, aby zlokalizować gdzie jest. Nie musiałem długo czekać, bo usłyszałem jak krzyczy z łazienki. Bez namysłu udałem się tam, bo muszę wziąć szybki prysznic. Zamknąłem za sobą drzwi do łazienki i widząc moją dziewczynę w samej bieliźnie zmywającą makijaż moja myśl o prysznicu zniknęła. Podszedłem do niej i objąłem ją w tali od tyłu, najzwyczajniej w świecie przytuliłem się do niej.
- Co chcesz? - zapytał nie przerywając zmywania makijażu. Spojrzałem na nią w odbiciu lusterka, a ona nie wzruszona patrzyła na mnie z poważną miną. 
- Już od razu, że coś chce - westchnąłem urażony - Chciałem się tylko przytulić do swojej dziewczyny -dodałem i pocałowałem ją w policzek, a następnie ściągnąłem z siebie spodnie i koszulę tym samym zostając tylko w bokserkach - Idę pod prysznic skoro nie chcesz się przytulać - stwierdziłem delikatnie oburzony. Zdjąłem z siebie ostatni element swojej odzieży i wszedłem do kabiny prysznicowej. Czując na sobie strumienie letniej wody wzdrygnąłem się, bo wolałabym ciepły prysznic. Ustawiłem odpowiednią temperaturę wody i ponownie się wzdrygnąłem, bo ktoś objął mnie swoimi drobnymi ramionami w tali. Zerknąłem na nią przez ramię i uśmiechnąłem się delikatnie. 
- Jednak chcesz się przytulać - zaśmiałem się i automatycznie po tych słowach jej ręka zjechała niżej, a dokładniej na moje krocze. A po chwili poczułem jak składa na moich plecach delikatne pocałunki. W sumie jestem zmęczony, ale znajdę jeszcze siły na zabawę ze swoją dziewczyną. Odwróciłem się gwałtownie i wpijając się w jej usta można powiedzieć przycisnąłem ją swoim ciałem do ścianki prysznica. Pisnęła cicho na mój jakby atak, ale odwzajemniła pocałunek. 
***
- Jak tam mamuśka? - zapytałam siadając obok mojej kuzynki na kanapie. Jedyny moment kiedy może odpocząć od swojej córki to rodzinny obiad. Co prawda dzisiaj mamy też inną okazję do obiadku, bo nasza mała kruszynka ma już cztery miesiące. I jest jeszcze bardziej urocza niż na samym początku. 
- Nie chce więcej dzieci - stwierdziła stanowczo nie spuszczając zmęczonego wzroku ze swojej córeczki, którą w tym momencie nosiła moja mama. Zaśmiałam się na jej słowa, bo kiedyś marzyła o trójce dzieci, a teraz stwierdza, że więcej nie chce - Kocham Ari, ale nie chce drugi raz przechodzić przez ciąże, poród a później na zakończenie ten połóg - westchnęła zmęczona i oparła swoją głowę o moje ramie. Współczuję jej tego co przeszła w ostatnim czasie. Byłam przy niej praktycznie cały czas, nawet parę razy nocowałam u niej jak nie czuła się za dobrze i fizycznie jak i psychicznie. 
- Chcesz coś do picia? - usłyszałam za plecami głos Leona. Kiwnęłam przecząco głową i spojrzałam na niego z uśmiechem. 
- Ale mi mógłbyś zrobić kawę - odezwała się moja kuzynka wciąż opierając głowę na moim ramieniu. Mój chłopak uśmiechnął się i ruszył w stronę kuchni, ale cos go zatrzymało i odwrócił się z powrotem w naszą stronę. 
- Ty możesz pić kawę - zdziwił się - Przecież karmisz - dodał widząc, że nie do końca wiem co ma na myśli. 
- Mam pokarm ściągnięty do pojemnika - westchnęła zmęczona - Także idź człowieku zrób mi tą kawę - dodałam zdecydowanie patrząc na niego morderczym wzrokiem. Rozumiem ją w pełni, bo sama jak pragnę kawy i nie mogę jej dostać to jestem zła i lepiej ze mną nie zadzierać.
- W jakim pojemniku? - zapytał podejrzliwie - Takim czerwonym?- dodał na co moja kuzynka kiwnęła głową. Na jej odpowiedź zrobił zdziwioną minę, a po chwili zaczął się śmiać - Zrobiłem kawę Federico z tym mlekiem -  ledwo wypowiedział te słowa, bo nie mógł się przestać śmiać. Nie wiedziałam czy się śmiać czy zacząć płakać z głupoty mojego chłopaka. I w tym momencie do salonu weszła moja mama z małą Ari na rękach, ale po jej minie było widać, że średnio jest zadowolona.
- Nasza kruszynka zwymiotowała - wytłumaczyła na co moja kuzynka westchnęła głośno i bardzo niechętnie wstała z kanapy.
- Nie wytrzymam z tym dzieckiem - jęknęła z rozpaczy Ludmiła i zabrała od mojej mamy dziecko. I wtedy dostrzegłam na bluzce mojej mamy. Z całych sił powstrzymywałam swój śmiech, ale za to Leon z racji, że już wcześniej dostał napadu śmiechu jakoś szczególnie się nie powstrzymywał i po prostu dalej śmiał się tylko tym razem z mojej mamy. 
***
- Dobrze się czujesz. Violetta? - zapytała od razu moja mama kiedy zobaczyła mnie w kuchni - Blado wyglądasz - dodała i podeszła do mnie. Westchnęłam głośno i usiadłam zmęczona na krześle przy wyspie kuchennej. Jasne, że źle się czuję, bo ostatnie dni to były jakimś koszmarem. Mało spałam, mało jadłam, ale za to dużo pracowałam. Wzięłam więcej zmian w pacy w miesiącu niż powinnam i  padam z sił. 
- Za dużo pracuję - wyjaśniłam i sięgnęłam ręką po stojącą kawę na blacie, która zapewne była mojej mamy, ale potrzebowałam w tym momencie kofeiny. Dość, że jestem zmęczona to jeszcze boli mnie głowa i mam wrażenie, że każda kość w moim ciele.
- Powinnaś odpocząć - stwierdziła moja mama i założyła mi kosmyk włosów za ucho, które wypadły z kucyka. Zmarszczyła brwi i po chwili jej ręka wylądowała na moim ciele - Masz gorączkę - zmartwiła się. Świetnie jeszcze tego brakowało żebym się rozchorowała. Potrzebuję dodatkowej gotówki a nawet dość sporej ilości gotówki. Za niecałe dwa tygodnie Leon znowu wyjeżdża na kilka dni na wyścigi i tym razem jedzie dość daleko, bo znowu do Stanów. I chciałam z nim polecieć żeby go wpierać, ale nie chce prosić o pieniądze rodziców czy żerować na Leonie. Chce sama za wszystko sobie zapłacić więc musiałam popracować dużo więcej w tym miesiącu. 
- To z przemęczenia - stwierdziłam i podniosłam swoje zmęczone dupsko z siedzenia - Wykąpie się i położę się od razu spać - dodałam i zaczęłam się kierować w stronę swojego pokoju.
- Leon przyjdzie dzisiaj? - dalej męczyła mnie pytaniami. Kiwnęłam twierdząco głową, bo już nawet nie mam siły gadać. Uśmiechnęłam się delikatnie do niej i ponownie ruszyłam do swojego pokoju. A widząc swoje łóżku, za którym tęskniłam jak tylko z niego wstałam moje serce się uradowało. Rzuciłam swoje rzeczy na krzesło i bez namysłu rzuciłam się na łóżko. Westchnęłam głośno i od razu zamknęłam oczy. Chce spać tylko tego teraz potrzebują, a muszę się niestety jeszcze wykąpać. A moja głowa wciąż dała o sobie spać. Jęknęłam głośno i podniosłam się jednym ruchem z łóżka, co było okropnym błędem, bo zakręciło mnie się w głowie. Chciałam złapać się czegokolwiek, ale nie zdążyłam i jak kłoda runęłam na ziemię robiąc przy tym dość głośny huk. 
- Violetta?! - usłyszałam jak za mgłą krzyk swojej mamy - Wszystko w porządku?- dodała i jej głos był już wyraźniejszy niż ten wcześniejszy. 
- Tak, potknęłam się tylko o krzesło - odpowiedziałam i podniosłam się z podłogi tym razem spokojniej żeby znowu na nią nie runąć. Oparłam się o ścianę i powolnym krokiem udałam się do łazienki. Szybki zimny prysznic powinien mnie trochę ocucić ze zmęczenia i chęci zaśnięcia na kilkanaście godzin żeby odespać. Widząc swoje odbicie w lustrze przeklęłam pod nosem, bo mój upadek nabawił mnie rozcięcia na łuku brwiowym. Nawet nie poczułam, że się gdzieś uderzyłam. Westchnęłam głośno i zaczęłam wycierać krew, ale dość ciężko mi to szło. 
- Mamy plastry? - krzyknęłam, aby moja mama mnie usłyszała. 
- A co żeś narobiła? - niespodziewanie usłyszałam głos swojego chłopaka w drzwiach od łazienki. Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę i znowu zakręciła mnie się delikatnie w głowie i przez chwilę zrobiło mnie się ciemno przed ochami, ale tym razem zachowałam pion i się nie przewróciłam - Rany, pokaż to - westchnął Leon i podszedł do mnie po czym zaczął pomagać mi zatamować krew - Jedziemy na szycie - stwierdził przyglądając się przez chwilę mojej ranie na łuku brwiowym. Westchnęłam głośno, bo ostatnie o czym teraz marzę to jechać do szpitala na szycie. Przyłożył mi jakiś mały zwilżony wodą ręczniczek i pomagając mi wyjść z łazienki zeszliśmy do salony aby pojechał do szpitala. 
***
Skrzywiłam się po raz kolejny czując ból spowodowany igłą. Mam nadzieję, że nie zostanie żadna blizna po tym szyciu. Zamknęłam oczy aby chociaż trochę zmniejszyć jakoś ten ból mimo, że mam znieczulenie miejscowe to i tak wciąż boli. Jednocześnie musiałam walczyć aby nie zasnąć. Dość ciężko było zatamować i oczyścić ranę więc zrobiło się trochę późno. 
- Gotowe - usłyszałam w końcu te słowa, o które modliłam się odkąd położyli mnie na to łóżko - Nie powinna zostać blizna, ale jest taka możliwość - dodał i nawet mnie to pocieszyło. W intrenecie na pewno znajdę jakiś trik żeby na sto procent blizna nie została. Podziękowałam grzecznie resztkami sił i podnosiłam się do pozycji siedzące i ponownie zrobiłam to za szybko, bo po raz kolejny zakręciło mnie się w głowie - W porządku? - zapytał lekarz, który przed chwilą zszywał moją rozwaloną brew. Odchrząknęłam delikatnie i kiwnęłam głową na jego pytanie. Wstałam z łóżka i poprawiłam sobie włosy - Często masz takie zawroty? - zadał kolejne pytanie. Przewróciłam w myślach oczami, bo na prawdę nie chce mnie się siedzieć w tym szpitalu ani minuty dłużej i jedyne o czym marzę to o swoim łóżku. 
- Za dużo pracuję w ostatnim czasie i przemęczona jestem - wyjaśniłam lekko zachrypniętym głosem po czym uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych z gabinetu zabiegowego. Od razu uderzył do mnie nie przyjemny zapach typowy dla szpitali przez co zrobiło mnie się trochę niedobrze. 
- Wypis dostaniecie przy recepcji - odezwał się ponownie lekarz na co się uśmiechnęłam, bo zaraz się położę do łóżka - Nie chciałem cię już dzisiaj męczyć, ale zrób sobie morfologię krwi jak najszybciej - stwierdził po czym spojrzał na Leona. 
- Dlaczego? - zdziwił się mój chłopak, co mnie w sumie też dziwiło, ale już nawet nie mam siły
reagować - Coś jest nie tak? - dodał zaniepokojony.
- Może faktycznie jesteś przemęczona, ale mimo to chciałbym żebyś zrobiła to badanie - wyjaśnił w sumie nic nie mówiąc i wcale nie uspokajając ani mnie ani Leona - Dla świętego spokoju - dodał uśmiechając się po czym żegnając się odszedł od naszej dwójki. Westchnęłam głośno i wyciągnęłam rękę w stronę Leona, aby oddał mi moją bluzę, bo na zewnątrz jest trochę zimno. 
- Chce spać - jęknęłam jak małe dziecko i ubierając się ruszyłam w stronę wyjścia ze szpitala. 
- Wypis - przypomniał mi mój chłopak. Westchnęłam głośno i bardzo niechętnie ruszyłam w stronę recepcji aby odebrać swój upragniony wypis. 
***
Jak dobrze jest się w końcu wyspać. Przeciągnęłam się zadowolona na swoim łóżku i dopiero po chwili dotarło do mnie, że obok nie leży Leon. Tego akurat jestem pewna, że zasypiał obok mnie. Westchnęłam głośno i obróciłam się aby chwycić swój telefon i napisać do mojego chłopaka gdzie zniknął z samego rana. 
- Wstałaś w końcu - do moich uszu dotarł głos Leona. I nie muszę go szukać, bo sam się znalazł - Zrobiłem ci śniadanie - ucieszył mnie tymi słowami, bo w sumie nawet jestem głodna. Usiadłam zadowolona na łóżku i czekałam, aż poda mi moje śniadanko - Śniadanie do łóżka - zaśmiał się i postawił na moich nogach drewnianą tackę z kanapeczkami, jakieś owocki i herbatą - Ale tylko dlatego, że zrobiłaś sobie kuku - dodał po czym delikatnie puknął mnie w czoło. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i w podziękowaniu dostał ode mnie buziaka - Zdążyłem wypić z twoim tatą kawę i przeprowadzić długą rozmowę na temat naszej przyszłości - powiedział śmiejąc się i usiadł obok mnie po czym zwędził mi kawałek pomarańczy. 
- To dobrze, że ominęła mnie ta rozmowa - odpowiedziałam szczerze, bo nie mam zamiaru opowiadać tacie jak sobie wyobrażam przyszłość z Leonem. 
- A mnie szczerzę natchnęła ta rozmowa - stwierdził wygodniej się układając na moim łóżku. Wzięłam gryza kanapki i spojrzałam na niego pytająco - Tak sobie myślałem, że skoro skończyliśmy szkołę i oboje planujemy iść na studia to możemy wynająć jakieś nie duże mieszkanie i zamieszkać razem - mówił nie patrząc na mnie tylko bawił się rogiem od poduszki. Za wszelką cenę powstrzymywałam uśmiech, który cisnął mnie się na usta. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, bo milczałam a tak jakby mnie zapytał co tym myślę - Wiesz od naszych uczelni do domu jest dość spory kawałek i wygodniej będzie coś wynająć - tłumaczył trochę zakłopotany, bo po mojej mimice twarzy jakoś nie widać żebym się ucieszyła na ten jego pomysł, a jest odwrotnie - Jeśli chcesz oczywiście - dodał delikatnie się uśmiechnął. Już chciałam odpowiedzieć na jego propozycję, ale nagle zrobiło mnie się niedobrze i czułam, że zaraz to co zjadłam zwrócę. Gwałtownie wstałam ze swojego miejsca i wręcz pobiegałam do łazienki aby zwymiotować. Bardzo dobre śniadanie tylko szkoda, że mojemu żołądkowi się nie spodobało. 
- Mam nadzieję, że to nie poranna mdłości - niespodziewanie w łazience pojawił się Leon. Chciałam odpowiedzieć, ale ponownie mój żołądek postanowił zwrócić. Nie chce żeby oglądał mnie kiedy wymiotuję do toalety, ale no nic nie poradzę. Westchnęłam głośno i podniosłam się z kafelek po czym od razu chwyciłam za szczoteczkę i pastę do mycia zębów - Violetta? Nie jesteś w ciąży, prawda? - zapytał ponownie Leon czym mnie trochę zdenerwował.
- Nie, nie jestem - powiedziałam zła i zerknęłam na niego w odbiciu lusterka - Zamieszkać to ze mną chcesz, ale jeśli chodzi o dziecko to już nie - warknęłam w jego stronę i przeszyłam go wzrokiem. 
- Po prostu nie chce mieć dziecka teraz - wyjaśnił spokojnie i podszedł do mnie po czym oparł swoje dłonie na moich ramionach i delikatnie je potarł żeby mnie uspokoić - Jesteśmy ze młodzi - dodał i pocałował mnie w czubek głowy nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego w lusterku. Uśmiechnęłam się na jego słowa, bo sama jestem zdania, że za szybko na dziecko. 
- Pójdę się położyć - stwierdziłam, bo znowu powróciło do mnie zmęczenie. Przytulił się do mnie i pocałował czule w policzek po czym delikatnie mnie uniósł i ruszył w stronę mojego pokoju - Dzisiaj spędzam cały dzień w łóżku - oznajmiłam jak tylko powróciłam do łóżka. Zaśmiał się na moje słowa, ale mimo to położył się obok mnie. Położyłam się wygodniej i już po chwili przytuliłam się do Leona.
- Nie odpowiedziałaś na moją propozycję - wyszeptał po cichu na co się uśmiechnęłam i podniosłam głowę aby złapać z nim kontakt wzrokowy. 
- Tak, zgadzam się - powiedziałam z dumą i radością w głosie, bo nie mogę się doczekać aż to co można powiedzieć zaplanował wejdzie w życie. Mieszkanie z nim to jedna z wielu rzeczy, o których marzę. Podarował mi swój szeroki uśmiech i schylił się aby złożyć na moich ustach czuły pocałunek. 
***
Wszedłem do szatni po udanym treningu i pierwsze co zrobiłem to chwyciłem za telefon żeby zobaczyć, która jest godzina i czy moja dziewczyna się zdenerwuje, że znowu się spóźniłem. Widząc nieodebrane połączenia od Federico, Ludmiły i co najdziwniejsze jakiegoś obcego numeru trochę się zaniepokoiłem. Od razu bez namysłu wybrałem numer do swojego brata i oddzwoniłem. Jeden sygnał. Drugi sygnał. No odbieraj ten telefon. 
- Leon?- odebrał w końcu.
- Po co dzwoniłeś tyle razy? - zapytałam i powoli zacząłem zdejmować z siebie ubrania z treningu. 
- Violettę zabrała karetka - odpowiedział a jego słowa mnie zamurowały. Mam normalnie flashback. 
- Co się stało?- zdenerwowałam się, bo w ostatnim czasie nie było za dobrze ze stanem zdrowia Violetty. 
- Zemdlała w pracy - wytłumaczył czym mnie trochę uspokoił. 
- Już jadę - odpowiedziałem i jak najszybciej potrafię przebrałem się w swoje ubrania i nie żegnając się z nikim wyszedłem z szatni, a następnie udałem się do wyjścia z toru. Napisałem jeszcze szybko wiadomość do Federico, aby upewnić się czy jadę do dobrego szpitala. Mówiłem tej upartej dziewczynie żeby trochę odpuściła te zmiany w kawiarni i odpoczęła sobie, bo widać było, że jest zmęczona. Wsiadłem do samochodu a torbę rzuciłem na miejsce pasażera. Zwariuję z tą kobietą. Tyle razy w ciągu ostatnich paru dni mówiłem jej żeby poszła zrobić te badania, o których mówił lekarz to cały czas tłumaczyła, ze teraz nie ma czasu, bo pracuje i zrobi to za jakiś czas. Mogłem siłą ja zaciągnąć na te badania tylko wtedy byłby narażony na jej złość, a tego wolę unikać. Chciałem z nią dzisiaj pojechać na jakieś dobre jedzonko i poruszyć temat wspólnego mieszkania skoro za niedługo zaczynamy studia. Nie chciałem z początku składać papierów na żadną uczelnię, ale znalazłem studia idealnie wpisujące się w mój grafik z treningami. Może analityka kryminalistyczna i sądowa nie pasuje do mnie, ale przynajmniej będę chodził na tą samą uczelnię co Federico tylko on uderza w inny kierunek. Zajechałem pod szpital, który na szczęście nie jest daleko co pomaga kiedy jest wypadek na torze. Wszedłem do środka budynku i od razu udałem się na piętro, na którym jest Violetta. Dzięki najlepszemu informatorowi czyli Federico nawet wiem, w której sali leży. Wręcz wpadłem do pomieszczenia i już miałem zacząć kazanie, które przygotowałem w głowie, ale widząc lekarza odłożyłem to na później. 
- Pogadamy sobie, kochanie - wypowiedziałem szeptem całując ją delikatnie w głowę, bo jej mina nie świadczy o tym żeby chciała teraz o tym pogadać. Westchnęła głośno i chwyciła mnie za dłoń po czym mocno ją ścisnęła a następnie spojrzała na lekarza, który miał coś do powiedzenia. 
- Zrobiliśmy morfologię, którą miałaś zrobić - przypomniał jej o czyś czego nie powinna bagatelizować - W twojej krwi znajduje się zbyt duża ilość krwinek białych - powiedział patrząc raz na nią a raz na mnie. Przełknąłem głośno ślinę i z automatu spojrzałem na Violettę. Widziałem w jej oczach zbierające się łzy. Sam poczułem jak moje serce zaczęło szybciej bić. 
- Co to oznacza? - ledwo wypowiedziała te słowa zapewne nie chcąc usłyszeć tych złych wieści.
- Mamy podejrzenie, że możesz mieć białaczkę - te słowa były jak cios nożem prosto w serce. W tym momencie poczułem jak dłoń Violetty zacisnęła się jeszcze mocniej. Spojrzałem na nią chcąc ja uspokoić, ale sam wewnątrz toczyłem walkę aby nie rozkleić się - Zrobimy biopsję aby mieć pewność - dodał patrząc na moją przestraszoną dziewczynę. To nie jest pewne. Nie mamy stu procentowej pewności, że to białaczka, ale sam strach, że może tak być rozdziera mnie od środka. Słysząc kroki domyśliłem się, że lekarza po prostu wyszedł zostawiając nas tą informacją.
- Leon - usłyszałem cichy łamiący się głos Violetty. Spojrzałem w jej załzawione oczy i widząc jej strach mocniej ścisnąłem jej delikatną dłoń. Przytuliłem ją mocno do siebie, bo nawet nie wiem co mam powiedzieć. I w tym momencie rozpłakała się. Nie chce żeby cierpiała. Niech to będzie jakiś beznadziejny sen, z którego zaraz się obudzę. Białaczka. Dlaczego?  
###
Cześć. 
Nie mam pojęcia czy ktoś jeszcze pamięta o tym opowiadaniu.
Dużo czasu minęło od publikacji ostatniego rozdziału, ale mam po prostu wenę dokończyć ten rozdział.
Pojęcia nie mam jak długo potrwa to moje natchnienie i kiedy znajdę czas na pisanie, ale jak tylko będę miała chwilę będę pisać i postaram się skończyć to opowiadanie. 
Może ktoś jeszcze zagląda tutaj i czeka, także jestem. Z racji tego, że dorosłam i jestem zupełnie inną osobą może tak być, że ta historia także się zmieni i postacie też dojrzeją. 


niedziela, 12 maja 2019

Wyjaśnienia i pożegnanie

Przepraszam.
Nie potrafię dokończyć historii. Nie potrafię już nic napisać. Nie potrafię już nic.
W ostatnim czasie moje zdrowie posypało się doszczętnie i ostatnie kilka miesięcy spędziłam na jeżdżeniu od jednego lekarza do drugiego, ciągłe badania, przyjmowanie leków. Nie chce o tym opowiadać, bo to był ciężki okres w moim życiu. W tej chwili czuję się już odrobinę lepiej i postanowiłam wyjaśnić wam po części co się ze mną działo. Nie zapomniałam o was, po prostu blog był ostatnią rzeczą, o której myślałam.
Historia zostaje niedokończona czego bardzo żałuję, ale nie potrafię nic napisać.
Może kiedyś wrócę i skończę to opowiadanie, ale na chwilę obecną zostaje tak jak jest.
Przepraszam was bardzo! I dziękuję tym, którzy wciąż czekali na dalsze rozdziały i naprawdę jest mi przykro, że was zawiodłam.

sobota, 10 listopada 2018

II Rozdział 48: Zostaliśmy rodzicami



Niesprawdzony

*Dwa miesiące później*


Violetta

- Z każdym kolejny miesiącem ciąży mam ochotę wykastrować Federico - odezwała się zdenerwowana Ludmiła zajadając się swoimi gofrem z niemożliwą ilością bitej śmietany. Zaśmiałam się z jej słów, bo kiedy to mówi przypominam sobie sytuację z przed kilku tygodni jak groziła Federico tymi samymi słowami - Jestem coraz większa i niedługo będę jak orka - powiedziała oglądając się z każdej strony. Ponownie z mojej krtani wydostał się śmiech. Jest na początku piątego miesiąca więc ciążę już widać, ale niech nie przesadza jeszcze nie jest gruba. Według mnie uroczo wygląda z tym brzuchem zwłaszcza jak ubierze jakąś przylegającą do niego koszulkę. Słysząc dźwięk dzwonka swojego telefony wyciągnęłam go z kieszeni spodni i widząc imię mojego chłopaka odebrałam.
- Słońce, gdzie jesteś? - zapytał bez zbędnego przywitania, ale w jego głosie można było wyczuć, że coś go przed chwilą rozbawiło.
- Wracam od ginekologa - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Po drugiej stronie usłyszałam jak głośno wciąga powietrze, na co zmarszczyłam brwi.
- Po co tam byłaś? - zapytał lekko przestraszony, co nie powiem rozśmieszyło mnie. Mogłabym śmiało go jeszcze pomęczyć, bo domyślam się czemu zadał to pytanie, ale wolę już igrać z nim odnośnie tematu ciąży.
- Na dzisiaj miałam termin zastrzyku antykoncepcyjnego - zaśmiałam się i kątem oka spojrzałam na Ludmiłę, która niezadowolona kończyła jeść swojego gofra.
- Kobieto, nie strasz mnie więcej - odetchnął z ulgą. Co prawda nie wspominałam mu nic o mojej wizycie u ginekologa, a że ostatnio wspominałam o tym, że znowu spóźnia mnie się miesiączka to pewnie pomyślał, że też mogę być w ciąży. Ale nie ma się czego obawiać, miesiączka się spóźnia z powodu tych zastrzyków, a dzięki lekarce wiem, że nie jestem w ciąży i zastrzyki działają jak należy  - Jak masz chwilę to przyjdź na tor. Zaraz kończę więc wrócimy razem - zaproponował i znając Leon w tej chwili na twarzy ma szeroki uśmiech.
- Dobra, przyjdę z Ludmiłą - oznajmiłam chociaż nie pytałam mojej kuzynki o zdanie - Do zobaczenia - dopowiedziałam i rozłączyłam się.
***

niedziela, 14 października 2018

II Rozdział 47: Gratuluję!



Niesprawdzony
***
- Musimy iść na ten spacer? - wyrwał mnie z moich rozmyślań głos Ludmiły - Jestem zmęczona, a ty mnie wyciągasz z domu bez powodu - dodała wzdychając głośno. Czy ja na pewno chce spędzić z tą marudzącą kobietą resztę swojego życia? Słuchać tego ciągłego marudzenia kiedy coś zaproponuję. Chwila. Przecież ją kocham i jakoś przeżyję ten morderczy wzrok kiedy zrobię coś źle. Nie wyobrażam sobie aby miał znosić humorków innej dziewczyny niż Ludmiły.
- Świeże powietrze dobrze wpływa na rozwój dziecka - oznajmiłem zgodnie z prawdą. Nie żebym czytał jakieś książki na ten temat, ale obiło mnie się o uszy takie stwierdzenie. Spojrzała w moją stronę z politowaniem i głośno westchnęła. Przeczuwam, że będę miał ciężko kiedy nasilą się te hormony ciążowe.
- Wolałabym iść coś zjeść, a nie bez celu chodzić po parku - tym razem to ja przewróciłem oczami. I weź tu znajdź odpowiedni moment aby się oświadczyć kiedy ta ciągle narzeka. Mogłem ją zabrać do jakieś restauracji i tam się oświadczyć po zjedzeniu, ale stwierdziłem, że zrobię to w zwyczajny sposób, bo przecież nie liczy się w jaki sposób tylko komu.

środa, 22 sierpnia 2018

II Rozdział 46: Umiem dotrzymać tajemnicy




Niesprawdzony
***
- A czy ty nie powinnaś teraz powtarzać materiał do egzaminu? - nie powiem wystraszył mnie Leon niezapowiedzianie pojawiając się w moim pokoju. Wzdrygnęłam się i omal nie spadłam ze swojego łóżka.

- Zrobiłam sobie krótką przerwę - odpowiedziałam i przeciągnęłam się, bo moje stawy, mięśnie i całe moje ciało zastało się od pozycji w jakiej leżałam przez ostanie trzy godziny. Przywitałam się z nim krótkim pocałunkiem i odłożyłam laptopa trochę dalej.
- Szukasz pracy? - zapytał widząc jaką miałam otwartą stronę internetową. Westchnęłam głośno kiwając twierdząco głową.
- W sumie to już ją znalazłam - uśmiechnęłam się promiennie do niego, bo czuję się z siebie dumna. Usamodzielnię się finansowo i zacznę powoli dorosłe życie - A ty czemu się nie uczysz? - zapytałam szturchając go w ramię. Mnie pilnuje z nauką, a sam siedzi u mnie.
- Uczyłem się, ale pomyślałem o takiej jednej ślicznej brunetce i postanowiłem ją odwiedzić - odpowiedział szeroko się do mnie uśmiechając.
- Tak, to czemu jesteś u mnie - postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
- Nie było jej w domu więc jestem u ciebie - odpowiedział obojętnie, co wywołało u mnie cichy śmiech mimo iż powinnam udawać urażoną. Schyliłam się i skradłam mu szybkiego całusa w usta. I wtedy do mojego pokoju wręcz wparowała jak oparzona Ludmiła. Westchnęła niezadowolona i spojrzała na nasza dwójkę.
- Ughh ty tu jesteś - powiedziała niezadowolona patrząc na Leona i nie zwracając uwagi na nas usiadła sobie na krześle przy biurku.

czwartek, 12 lipca 2018

II Rozdział 45: To koniec ery.



Niesprawdzony
***
Obróciłam się słysząc za plecami niezadowolone burczenie pod nosem Niall'a. Biedny chodzi dzisiaj nie w humorze, bo to w końcu dzisiaj wieczorem wylatujemy z Leonem do Buenos Aires. Spojrzał na stojącego przy wyspie kuchennej Leona i ze złością przewrócił nasze walizki stojące przy drzwiach wywołujący tym samym u mnie jak i mojego chłopaka śmiech.
- Zachowujesz się jak dziecko - stwierdziła Naomi, która nie tryskała radością, ale na pewno nie chodziła wkurzona jak Niall. Zmierzył ją tylko wzrokiem i bez komentarza poszedł w stronę lodówki. Bawi mnie jego zachowanie, ale rozumiem go w pełni. Spędzali razem dużo czasu i przywiązali się do siebie nawzajem przecież przez ponad pół roku mieszkali razem.
- Zamówimy coś do jedzenia? - zapytałam aby przerwać tą niezręczną wymianę spojrzeń. Automatycznie wszyscy przenieśli wzrok na mnie.
- W sumie zgłodniałam - stwierdziła Naomi i wstała ze swojego miejsca po czym podeszła do stolika, na którym leżała jej komórka - Chińszczyzna czy tradycyjnie pizza? - zapytała zerkając na nas z nad telefonu.
- Zamów burgery - zdecydował Leon nie konsultując tego z nikim - Znaczy jeśli chcecie - dodał po chwili uśmiechając się delikatnie do każdego z nas. Odwzajemniłam jego uśmiech, bo w sumie dawno nie jadłam burgera.

środa, 30 maja 2018

II Rozdział 44: Tylko uwierz w siebie



***
Niesprawdzony

Odpisałem szybko na wiadomość od Niall'a i udałem się pod szybki prysznic. Zdjąłem z siebie ten przeklęty kombinezon, który bardzo przyciąga ciepłą temperaturę. Jeszcze trochę a usmażę się w tym stroju. Uśmiechnąłem się pod nosem czując przyjemną chłodną wodę. Niestety nie miałem czasu nacieszyć się tą przyjemnością, bo po dosłownie kilku minutach wyszedłem spod prysznica i po wytarciu się w ręcznik ubrałem się w swoje ubrania. Spakowałem swoje rzeczy i poszedłem do biura, w którym coś ode mnie chcieli. I domyślam się czego, a raczej podejrzewam, bo przecież do ostatniego wyścigu zostały trzy dni. Denerwuję się jak diabli z każdym kolejnym dniem i treningiem. Przywitałem się kulturalnie z ojcem Niall'a i jednocześnie współorganizatorem wyścigów.
- Zajmę ci tylko chwilę - oznajmił i zaczął szukać czegoś w papierach - Trzy wejściówki dla ciebie - podał mi za laminowane wejściówki na wyścig i uśmiechnął się po czym zadowolony stanął naprzeciwko mnie i oparł się o biurko.
- Co? - zapytał ze śmiech, bo wpatrywał się we mnie z przerażającym uśmiechem.
- Nie mogę ci teraz powiedzieć, ale jak powiem ci to po wyścigu to padniesz - odpowiedział tajemniczo krzyżując ręce na klatce piersiowej - Co prawda to nie jest jeszcze pewne na sto procent, ale jest mała szansa, że to nie wypali - dodał zagadkowo. Zmarszczyłem brwi, bo kompletnie nie mam pojęcia o czym on do mnie mówi i sądząc po jego uśmiechu satysfakcjonuje go ta moja niewiedza.