***
Odpisałem szybko na wiadomość od Niall'a i udałem się pod szybki prysznic. Zdjąłem z siebie ten przeklęty kombinezon, który bardzo przyciąga ciepłą temperaturę. Jeszcze trochę a usmażę się w tym stroju. Uśmiechnąłem się pod nosem czując przyjemną chłodną wodę. Niestety nie miałem czasu nacieszyć się tą przyjemnością, bo po dosłownie kilku minutach wyszedłem spod prysznica i po wytarciu się w ręcznik ubrałem się w swoje ubrania. Spakowałem swoje rzeczy i poszedłem do biura, w którym coś ode mnie chcieli. I domyślam się czego, a raczej podejrzewam, bo przecież do ostatniego wyścigu zostały trzy dni. Denerwuję się jak diabli z każdym kolejnym dniem i treningiem. Przywitałem się kulturalnie z ojcem Niall'a i jednocześnie współorganizatorem wyścigów.
- Zajmę ci tylko chwilę - oznajmił i zaczął szukać czegoś w papierach - Trzy wejściówki dla ciebie - podał mi za laminowane wejściówki na wyścig i uśmiechnął się po czym zadowolony stanął naprzeciwko mnie i oparł się o biurko.
- Co? - zapytał ze śmiech, bo wpatrywał się we mnie z przerażającym uśmiechem.
- Nie mogę ci teraz powiedzieć, ale jak powiem ci to po wyścigu to padniesz - odpowiedział tajemniczo krzyżując ręce na klatce piersiowej - Co prawda to nie jest jeszcze pewne na sto procent, ale jest mała szansa, że to nie wypali - dodał zagadkowo. Zmarszczyłem brwi, bo kompletnie nie mam pojęcia o czym on do mnie mówi i sądząc po jego uśmiechu satysfakcjonuje go ta moja niewiedza.
- Tylko po to miałem przyjść? Po wejściówki i tą tajemniczą wiadomość? - zapytałem ze śmiechem. Pokiwał przecząco głową i usiadł za biurkiem.
- Mieszkanie jest opłacone do końca tygodnia - przypomniał mi - Jeżeli będziesz chciał zostać parę dni dłużej musisz przyjść mnie o tym poinformować najpóźniej do wyścigu - kiwnąłem głową, że rozumiem i dopiero wtedy do mnie dotarło, że to wszystko niedługo się skończy. Wrócę do domu na stałe a nie tylko na kilka dni. Będę mógł spędzać czas z Violettą, Federico czy rodzicami nie martwiąc się, że znowu muszę wyjechać - I jeżeli będzie jakiś problem z zabraniem rzeczy to też mnie o tym poinformuj - powiedział poważnie - A teraz możesz już iść - uśmiechnął się i machnął na mnie ręką - Uważaj na siebie! - krzyknął kiedy wyszedłem. Zaśmiałem się z jego słów, bo od kilku dni mówi mi to cały czas. Wiem, że teraz przed wyścigiem muszę na siebie szczególnie uważać.
***
Wzięłam szklankę z sokiem i udałam się do pokoju gdzie od dłuższego czasu przebywa Leon. Pojęcia nie mam co on tam tak długo robi, bo myślałam, że poszedł tylko odnieść torbę z treningu a nie ma go od prawie godziny. Drzwi do pokoju były otwarte więc mogłam go obserwować bez informowania go o swojej obecności. Chociaż sądząc po jego skupieniu nawet gdybym otworzyła drzwi nie zauważyłby tego. Uśmiechnęłam się szeroko pod nosem i oparłam się ramieniem o framugę drzwi.
- Po raz pierwszy cieszy mnie widok jak się pakujesz - nie mogłam się powstrzymać i odezwałam się. Odwrócił się w moją stronę trochę przestraszony, ale po chwili na jego ustach pojawił się uśmiech - Nawet chętnie ci pomogę - dodałam radośnie i odstawiłam szklankę z sokiem na komodę. Podeszłam do niego mając na twarzy wielki uśmiech i wyciągnęłam z szafy kilka poskładanych koszulek. Jednak nie zdążyłam schować ich do walizki, bo zostałam powstrzymana przez mocne przytulenie Leon. Objął mnie swoimi ramionami i przytulił moje plecy do swojej klatki piersiowej.
- Nie wyobrażasz sobie jak cieszy mnie powrót do domu - powiedział kładąc głowę na moim ramieniu. Jego słowa wywołały u mnie wybuch motyli w brzuchu. Zaśmiałam się na jego wyznanie i odłożyłam koszulki, ale nie dane mi było wykonać jakikolwiek ruch, bo zostałam podniesiona przez Leona a następnie można powiedzieć rzucił mnie na łóżko i ku mojemu zaskoczeniu pocałował mnie w usta.
- Wczoraj dużo myślałam o nas - odezwałam się kiedy oparł się na swoich łokciach tym samym w pewnym stopni zawisł nade mną. Uśmiechnęłam się nieśmiało do niego i zarzuciłam swoje dłonie na jego szyję - I nie przestrasz się tego co za chwilę powiem - ostrzegłam poważnie, a w odpowiedzi dostałam jego śmiech - Myślałam o naszej przyszłości. O tym jak to wszystko się potoczy, bo przecież wracasz na stałe - nie ukrywałam radości wypowiadając ostatnie słowa. Patrząc w jego oczy, które emanowały szczęściem poczułam, że wszystko się ułoży - Pomyślałam, że fajnie będzie wyjechać gdzieś razem na wakacje żeby odpocząć i nadrobić ten czas, który straciliśmy będąc osobno - zaproponowałam swój pomysł, nad którym myślałam wczoraj przez większość czasu kiedy on był na torze.
- Gdzie chciałabyś pojechać? - zapytał i ułożył swoją głowę na mojej klatce piersiowej.
- Pod namiot nad jakieś jezioro - odpowiedziałam zamykając oczy z przyjemności tej chwili - Tak jak rok temu w wakacje tylko tym razem we dwoje - mimowolnie zaczęłam bawić się jego włosami na głowie.
- Myślałem, że wymyśliłaś coś ambitniejszego jak Grecja czy Hiszpania - zaśmiał się delikatnie i mocniej objął mnie w tali.
- Wolę coś prostego - przyznałam szczerze - Spokój, cisze i nas razem - dodałam i ułożyłam swój podbródek na jego głowie i kiedy jego miękkie włosy dotknęły mojej skóry na ustach pojawił mnie się uśmiech.
- Dobrze, pojedziemy kiedy tylko będziesz chciała - oznajmił podnosząc głową. Spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach i po chwili złożył delikatny pocałunek na moich ustach, a potem ponownie wtulił się we mnie ukrywając głowę w zagłębieniu moje szyi.
- Po raz pierwszy cieszy mnie widok jak się pakujesz - nie mogłam się powstrzymać i odezwałam się. Odwrócił się w moją stronę trochę przestraszony, ale po chwili na jego ustach pojawił się uśmiech - Nawet chętnie ci pomogę - dodałam radośnie i odstawiłam szklankę z sokiem na komodę. Podeszłam do niego mając na twarzy wielki uśmiech i wyciągnęłam z szafy kilka poskładanych koszulek. Jednak nie zdążyłam schować ich do walizki, bo zostałam powstrzymana przez mocne przytulenie Leon. Objął mnie swoimi ramionami i przytulił moje plecy do swojej klatki piersiowej.
- Nie wyobrażasz sobie jak cieszy mnie powrót do domu - powiedział kładąc głowę na moim ramieniu. Jego słowa wywołały u mnie wybuch motyli w brzuchu. Zaśmiałam się na jego wyznanie i odłożyłam koszulki, ale nie dane mi było wykonać jakikolwiek ruch, bo zostałam podniesiona przez Leona a następnie można powiedzieć rzucił mnie na łóżko i ku mojemu zaskoczeniu pocałował mnie w usta.
- Wczoraj dużo myślałam o nas - odezwałam się kiedy oparł się na swoich łokciach tym samym w pewnym stopni zawisł nade mną. Uśmiechnęłam się nieśmiało do niego i zarzuciłam swoje dłonie na jego szyję - I nie przestrasz się tego co za chwilę powiem - ostrzegłam poważnie, a w odpowiedzi dostałam jego śmiech - Myślałam o naszej przyszłości. O tym jak to wszystko się potoczy, bo przecież wracasz na stałe - nie ukrywałam radości wypowiadając ostatnie słowa. Patrząc w jego oczy, które emanowały szczęściem poczułam, że wszystko się ułoży - Pomyślałam, że fajnie będzie wyjechać gdzieś razem na wakacje żeby odpocząć i nadrobić ten czas, który straciliśmy będąc osobno - zaproponowałam swój pomysł, nad którym myślałam wczoraj przez większość czasu kiedy on był na torze.
- Gdzie chciałabyś pojechać? - zapytał i ułożył swoją głowę na mojej klatce piersiowej.
- Pod namiot nad jakieś jezioro - odpowiedziałam zamykając oczy z przyjemności tej chwili - Tak jak rok temu w wakacje tylko tym razem we dwoje - mimowolnie zaczęłam bawić się jego włosami na głowie.
- Myślałem, że wymyśliłaś coś ambitniejszego jak Grecja czy Hiszpania - zaśmiał się delikatnie i mocniej objął mnie w tali.
- Wolę coś prostego - przyznałam szczerze - Spokój, cisze i nas razem - dodałam i ułożyłam swój podbródek na jego głowie i kiedy jego miękkie włosy dotknęły mojej skóry na ustach pojawił mnie się uśmiech.
- Dobrze, pojedziemy kiedy tylko będziesz chciała - oznajmił podnosząc głową. Spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach i po chwili złożył delikatny pocałunek na moich ustach, a potem ponownie wtulił się we mnie ukrywając głowę w zagłębieniu moje szyi.
***
- Zróbmy coś super! - krzyknęła niespodziewanie Naomi siedząc na kanapie. Obróciłam się na krześle kuchennym i spojrzałam na nią ze zmarszczonymi brwiami i wzięłam kolejnego gryza kanapki, którą przygotował chwilę wcześniej Leon - Jesteśmy młodzi, a siedzimy jak emeryty przez całe dnie w domu - jęknęła i szturchnęła swojego chłopaka, który prawie zasypiał podczas oglądania jakiegoś filmu.
- Jest już późno - powiedział a raczej wymamrotał nie patrząc na nią tylko poprawił się na kanapie.
- Późno? Dochodzi dopiero ósma wieczorem - oburzyła się i wzięła do ręki poduszkę, którą po chwili uderzyła biednego Niall'a.
- Jestem zmęczony. Daj mi spokój - ułożył się wygodniej krzyżując ręce na klatce piersiowej i zamknął oczy. Spojrzałam na Leona, który stał przy blacie kuchennym i pił spokojnie mrożoną kawę przyglądając się sytuacji na kanapie.
- Właśnie o tym mówię! - krzyknęła i wstała gwałtownie z kanapy - Powinniśmy teraz gdzieś szaleć, a nie siedzieć przed telewizorem pijąc herbatę i zajadając się ciastkami. Brakuje jeszcze krzyżówek i normalnie będziemy jak moi dziadkowie - powiedziała i spojrzała błagalnym wzrokiem w naszą stronę.
- Mam jutro wyścig więc...
- Tym bardziej powinieneś dzisiaj zaszaleć - przerwała Leonowi i z prędkością światła znalazła się obok nas - Pojedźmy gdzieś! - krzyknęła entuzjastycznie klaszcząc w ręce.
- Niby gdzie? - zapytałam przełykając jedzenie.
- Nie wiem, gdziekolwiek byleby nie siedzieć w mieszkaniu - odpowiedziała i spoglądała raz na mnie, raz na Leona - No dawać! Taka spontaniczna wycieczka w nieznane! - widać było po niej, że ma dość siedzenia kolejnego wieczoru w mieszkaniu i chce wyjść do ludzi. Zerknęłam kątem oka na Leona, który z rozbawieniem patrzył na Naomi.
- Jest już późno - powiedział a raczej wymamrotał nie patrząc na nią tylko poprawił się na kanapie.
- Późno? Dochodzi dopiero ósma wieczorem - oburzyła się i wzięła do ręki poduszkę, którą po chwili uderzyła biednego Niall'a.
- Jestem zmęczony. Daj mi spokój - ułożył się wygodniej krzyżując ręce na klatce piersiowej i zamknął oczy. Spojrzałam na Leona, który stał przy blacie kuchennym i pił spokojnie mrożoną kawę przyglądając się sytuacji na kanapie.
- Właśnie o tym mówię! - krzyknęła i wstała gwałtownie z kanapy - Powinniśmy teraz gdzieś szaleć, a nie siedzieć przed telewizorem pijąc herbatę i zajadając się ciastkami. Brakuje jeszcze krzyżówek i normalnie będziemy jak moi dziadkowie - powiedziała i spojrzała błagalnym wzrokiem w naszą stronę.
- Mam jutro wyścig więc...
- Tym bardziej powinieneś dzisiaj zaszaleć - przerwała Leonowi i z prędkością światła znalazła się obok nas - Pojedźmy gdzieś! - krzyknęła entuzjastycznie klaszcząc w ręce.
- Niby gdzie? - zapytałam przełykając jedzenie.
- Nie wiem, gdziekolwiek byleby nie siedzieć w mieszkaniu - odpowiedziała i spoglądała raz na mnie, raz na Leona - No dawać! Taka spontaniczna wycieczka w nieznane! - widać było po niej, że ma dość siedzenia kolejnego wieczoru w mieszkaniu i chce wyjść do ludzi. Zerknęłam kątem oka na Leona, który z rozbawieniem patrzył na Naomi.
***
- Świetna wycieczka Naomi! - warknął na dziewczynę Niall i oparł się zrezygnowany o zamknięte drzwi samochodu.
- Byłaby gdybyś sprawdził stan oleju w samochodzie! - odpowiedziała mu takim samym tonem głosu. Westchnęłam głośno i krzyżując ręce na klatce piersiowej podeszłam do Leona, który grzebał coś pod maską samochodu. Wycieczka w nieznane nam nie wyszła, bo po jakiś sześćdziesięciu kilometrach zapaliła się czerwona kontrolka oleju silnikowego, co uniemożliwiło nam dalszą jazdę przed siebie. I nie byłoby tak źle gdybyśmy byli w jakiś mieście czy choćby miasteczku, ale z tego co powiedział Niall jesteśmy w jakimś lesie pomiędzy dwoma małymi wioskami i jak dobrze pamięta do najbliższej jest z dwadzieścia cztery kilometry.
- Na pewno zaraz będzie przejeżdżać tędy jakiś samochód - powiedziałam spokojnie i obserwowałam poczynania Leona, który nawet nie wiem co tam kombinował.
- Pewnie tak. Tylko ciekawe czy to będzie seryjny morderca czy może gwałciciel - odezwał się Niall i odepchnął się od samochodu po czym wyciągnął telefon z kieszeni - No oczywiście! Brak zasięgu. Typowa scena z horroru - zmroził wzrokiem Naomi, która tylko przewróciła oczami na jego słowa.
- Kiedy byłeś u mechanika albo na przeglądzie? - zapytał Leon spoglądając na zdenerwowanego Niall'a.
- Nie pamiętam - westchnął oburzony - Jakiś czas temu. Może z cztery miesiące temu - dopowiedział i zainteresowany podszedł do nas.
- Bo uszczelka jest nieszczelna i olej wycieka - oznajmił Leon prostując się i spoglądając na Niall'a. Zrobił minę zbitego psa i uśmiechnął się po chwili niepewnie.
- Chyba czeka mnie wizyta u mechanika - zaśmiał się drapiąc nerwowo po głowie.
- Czyżby! - krzyknęła zdenerwowana Naomi.
- Dobra, już nie marudź - oburzył się i ponownie wyciągnął z kieszeni telefon po czym zaczął chodzić dookoła zapewne szukając zasięgu - Jak tylko znajdę zasięg zadzwonię do ojca i po nas przyjedzie - oznajmił wpatrując się w urządzenie.
- Zaraz to ty wpadniesz pod jakiś samochód jak tak będziesz krążył - powiedziałam otwierając drzwi do samochodu. Nie mam sił stać i czekać skoro mogę sobie usiąść.
- Na pewno twój ojciec zerwie się z łóżka o tej godzinie i przyjedzie ratować swojego durnego syna - zaśmiała się Naomi i oparła się o samochód.
- Durnego? - odwrócił się w jej stronę oburzony - Przypominam, że to ty wpadłaś na pomysł wycieczki - dodał na co tylko prychnęła.
- Ale to ty...
- Możecie łaskawie przestać - przerwał ich wymianę zdań Leon - Oboje jesteście winni - dodał i ze złością zamknął klapę samochodu - I my też, bo się na to zgodziliśmy - westchnął i podszedł do mnie.
- Jest! Mam zasięg! - krzyknął ucieszony Niall. Westchnęłam głośno i opadłam na siedzenie. Miejmy nadzieję, że jego ojciec nas poratuje i nie zajmie mu długo droga tutaj.
- Byłaby gdybyś sprawdził stan oleju w samochodzie! - odpowiedziała mu takim samym tonem głosu. Westchnęłam głośno i krzyżując ręce na klatce piersiowej podeszłam do Leona, który grzebał coś pod maską samochodu. Wycieczka w nieznane nam nie wyszła, bo po jakiś sześćdziesięciu kilometrach zapaliła się czerwona kontrolka oleju silnikowego, co uniemożliwiło nam dalszą jazdę przed siebie. I nie byłoby tak źle gdybyśmy byli w jakiś mieście czy choćby miasteczku, ale z tego co powiedział Niall jesteśmy w jakimś lesie pomiędzy dwoma małymi wioskami i jak dobrze pamięta do najbliższej jest z dwadzieścia cztery kilometry.
- Na pewno zaraz będzie przejeżdżać tędy jakiś samochód - powiedziałam spokojnie i obserwowałam poczynania Leona, który nawet nie wiem co tam kombinował.
- Pewnie tak. Tylko ciekawe czy to będzie seryjny morderca czy może gwałciciel - odezwał się Niall i odepchnął się od samochodu po czym wyciągnął telefon z kieszeni - No oczywiście! Brak zasięgu. Typowa scena z horroru - zmroził wzrokiem Naomi, która tylko przewróciła oczami na jego słowa.
- Kiedy byłeś u mechanika albo na przeglądzie? - zapytał Leon spoglądając na zdenerwowanego Niall'a.
- Nie pamiętam - westchnął oburzony - Jakiś czas temu. Może z cztery miesiące temu - dopowiedział i zainteresowany podszedł do nas.
- Bo uszczelka jest nieszczelna i olej wycieka - oznajmił Leon prostując się i spoglądając na Niall'a. Zrobił minę zbitego psa i uśmiechnął się po chwili niepewnie.
- Chyba czeka mnie wizyta u mechanika - zaśmiał się drapiąc nerwowo po głowie.
- Czyżby! - krzyknęła zdenerwowana Naomi.
- Dobra, już nie marudź - oburzył się i ponownie wyciągnął z kieszeni telefon po czym zaczął chodzić dookoła zapewne szukając zasięgu - Jak tylko znajdę zasięg zadzwonię do ojca i po nas przyjedzie - oznajmił wpatrując się w urządzenie.
- Zaraz to ty wpadniesz pod jakiś samochód jak tak będziesz krążył - powiedziałam otwierając drzwi do samochodu. Nie mam sił stać i czekać skoro mogę sobie usiąść.
- Na pewno twój ojciec zerwie się z łóżka o tej godzinie i przyjedzie ratować swojego durnego syna - zaśmiała się Naomi i oparła się o samochód.
- Durnego? - odwrócił się w jej stronę oburzony - Przypominam, że to ty wpadłaś na pomysł wycieczki - dodał na co tylko prychnęła.
- Ale to ty...
- Możecie łaskawie przestać - przerwał ich wymianę zdań Leon - Oboje jesteście winni - dodał i ze złością zamknął klapę samochodu - I my też, bo się na to zgodziliśmy - westchnął i podszedł do mnie.
- Jest! Mam zasięg! - krzyknął ucieszony Niall. Westchnęłam głośno i opadłam na siedzenie. Miejmy nadzieję, że jego ojciec nas poratuje i nie zajmie mu długo droga tutaj.
***
- Możesz nas tak nie mordować wzrokiem? - zwrócił się Niall do swojego ojca, który odkąd tylko przyjechał aby nas ratować z opresji mierzy morderczym wzrokiem swojego syna. Początkowo nie chciał przyjeżdżać mówiąc, że skoro sam się w to wpakował niech się teraz sam ratuje, ale jak dowiedział się, że jesteśmy tutaj wszyscy łącznie z Leonem, czyli jego zawodnikiem, który ma jutro a właściwie już dzisiaj wyścig zmusił się do przyjechania.
- Jakbyś był mądrzejszy nie musiałbym - warknął i spiorunował go wzrokiem.
- Dlaczego chciałem siedzieć z przodu? Teraz obrywam najbardziej - westchnął Niall i odwrócił wzrok od ojca kierując go na widok za boczną szybką.
- Jak mogliście wpaść na tak głupi pomysł żeby o tej godzinie jechać gdzieś i to jeszcze niesprawnym samochodem - w jego głosie można było usłyszeć, że jest na nas zły. Westchnęłam głośno i oparłam głowę o ramię Leona, który starał się nie zasnąć i słuchać tak jakby kazania.
- Na swoją obronę to nie ja wpadłem na ten pomysł - wyjaśnił Niall i przez ramię spojrzał na swoją dziewczyną, która ze złości pokazała mu środkowy palce - A po drugie nie jestem mechanikiem i nie miałem pojęcia, że coś się zepsuło w samochodzie - dodał krzyżując ręce na klatce piersiowej zadowolony ze swoich wyjaśnień.
- Każdy odpowiedzialny kierowca sprawdza stan samochodu przed wyjazdem w dalszą trasę - stwierdził Pan Horan z politowaniem patrząc na swojego syna.
- Nie ważne, Było minęło i teraz jesteśmy uratowani dzięki tobie - uśmiechnął się w stronę ojca chcąc załagodzić sytuację.
- Zostawiłbym was tam gdyby nie fakt, że Leon się dzisiaj ściga - wyjaśnił szczerze i tym razem jego karcące spojrzenie powędrowało w stronę mojego chłopaka, który bezproblemowo jednak zasnął opierając się głową o szybę. Niech się lepiej wyśpi, bo na wyścigu musi być skupiony i w formie.
***- Jakbyś był mądrzejszy nie musiałbym - warknął i spiorunował go wzrokiem.
- Dlaczego chciałem siedzieć z przodu? Teraz obrywam najbardziej - westchnął Niall i odwrócił wzrok od ojca kierując go na widok za boczną szybką.
- Jak mogliście wpaść na tak głupi pomysł żeby o tej godzinie jechać gdzieś i to jeszcze niesprawnym samochodem - w jego głosie można było usłyszeć, że jest na nas zły. Westchnęłam głośno i oparłam głowę o ramię Leona, który starał się nie zasnąć i słuchać tak jakby kazania.
- Na swoją obronę to nie ja wpadłem na ten pomysł - wyjaśnił Niall i przez ramię spojrzał na swoją dziewczyną, która ze złości pokazała mu środkowy palce - A po drugie nie jestem mechanikiem i nie miałem pojęcia, że coś się zepsuło w samochodzie - dodał krzyżując ręce na klatce piersiowej zadowolony ze swoich wyjaśnień.
- Każdy odpowiedzialny kierowca sprawdza stan samochodu przed wyjazdem w dalszą trasę - stwierdził Pan Horan z politowaniem patrząc na swojego syna.
- Nie ważne, Było minęło i teraz jesteśmy uratowani dzięki tobie - uśmiechnął się w stronę ojca chcąc załagodzić sytuację.
- Zostawiłbym was tam gdyby nie fakt, że Leon się dzisiaj ściga - wyjaśnił szczerze i tym razem jego karcące spojrzenie powędrowało w stronę mojego chłopaka, który bezproblemowo jednak zasnął opierając się głową o szybę. Niech się lepiej wyśpi, bo na wyścigu musi być skupiony i w formie.
- Stresujesz się? - usłyszałem za swoimi plecami głos Naomi. Zerknąłem na nią przez ramię i kiwnąłem twierdząco głową.
- Jak diabli - dodałem aby podkreślić swój stres jaki odczuwam w tym momencie. Co prawda zapewne będzie on większy na stracie, ale teraz też jestem cały w stresie.
- To wyjaśnia czemu posoliłeś sobie herbatę - zaśmiała się i zabrała mi z ręki kubek z gorącą uspokajającą herbatą. Westchnąłem głośno, bo jeśli nie wychodzą mi tak proste rzeczy dzisiaj to co będzie z wyścigiem - Usiądź sobie, a ja ci zrobię tą herbatę - rozkazała. Bez zbędnego marudzenia i wykłócania się zrobiłem to co powiedziała.
- Czemu nie śpisz jest jeszcze wcześnie? - zagadałem, bo nie mam zamiaru siedzieć w ciszy, która jeszcze bardziej mnie stresuje.
- Za godzinę zaczynam nową pracę - wyjaśniła powód dlaczego o godzinie siódmej jest już na nogach. Skwitowałem jej wypowiedź uśmiechem i ponownie zapadła nieprzyjemna jak dla mnie cisza - Wiesz Leon, niepotrzebnie się stresujesz - zaczęła obracając się twarzą w moją stronę - Zabrzmi to beznadziejnie, ale żeby to wygrać musisz tylko uwierzyć w siebie i swoje możliwości - kontynuowała swoją wypowiedź utrzymując ze mną kontakt wzrokowy - Może i nie znam się na tym wszystkim, ale widziałam cię podczas wyścigów, widziałam na co cię stać i jak jeździsz - uśmiechnęła się do mnie szczerze - Ja w ciebie wierzę, Niall także i jestem święcie przekonana, że Violetta tym bardziej. Jednak najważniejsze jest abyś ty w siebie wierzył - tym razem na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech dzięki jej słowom - Musisz po prostu wsiąść na motor i powiedzieć sam do siebie: Dasz radę i wygrasz to, Leon - poleciła z uśmiechem - I bum jesteś wygranym - klasnęła w dłonie zadowolona z siebie czym mnie rozśmieszyła - Na prawdę Leon odrzuć ten cały stres i uwierz w siebie - zakończyła i postawiła przede mną kubek z herbatą, której chyba już nie potrzebuję.
- Dziękuję Naomi - powiedziałem szczerze po czym wstałem ze swojego miejsca i po prostu przytuliłem ją - I dziękuję za herbatę, ale nie zdążę jej wypić zresztą nie jest mi już potrzebna - dodałem. Zaśmiała się chwyciła z kubek po czym napiła się ostrożnie. Uśmiechnąłem się do niej ostatni raz i udałem się do swojego pokoju w celu zabrania torby z rzeczami. Nie chcąc obudzić Violetty wszedłem najciszej jak się dało do pomieszczenia i zabrałem to po co przyszedłem. Nie mogąc się powstrzymać podszedłem do dziewczyny i złożyłem delikatny pocałunek na jej policzku a następnie wyszedłem z pokoju.
- Jak diabli - dodałem aby podkreślić swój stres jaki odczuwam w tym momencie. Co prawda zapewne będzie on większy na stracie, ale teraz też jestem cały w stresie.
- To wyjaśnia czemu posoliłeś sobie herbatę - zaśmiała się i zabrała mi z ręki kubek z gorącą uspokajającą herbatą. Westchnąłem głośno, bo jeśli nie wychodzą mi tak proste rzeczy dzisiaj to co będzie z wyścigiem - Usiądź sobie, a ja ci zrobię tą herbatę - rozkazała. Bez zbędnego marudzenia i wykłócania się zrobiłem to co powiedziała.
- Czemu nie śpisz jest jeszcze wcześnie? - zagadałem, bo nie mam zamiaru siedzieć w ciszy, która jeszcze bardziej mnie stresuje.
- Za godzinę zaczynam nową pracę - wyjaśniła powód dlaczego o godzinie siódmej jest już na nogach. Skwitowałem jej wypowiedź uśmiechem i ponownie zapadła nieprzyjemna jak dla mnie cisza - Wiesz Leon, niepotrzebnie się stresujesz - zaczęła obracając się twarzą w moją stronę - Zabrzmi to beznadziejnie, ale żeby to wygrać musisz tylko uwierzyć w siebie i swoje możliwości - kontynuowała swoją wypowiedź utrzymując ze mną kontakt wzrokowy - Może i nie znam się na tym wszystkim, ale widziałam cię podczas wyścigów, widziałam na co cię stać i jak jeździsz - uśmiechnęła się do mnie szczerze - Ja w ciebie wierzę, Niall także i jestem święcie przekonana, że Violetta tym bardziej. Jednak najważniejsze jest abyś ty w siebie wierzył - tym razem na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech dzięki jej słowom - Musisz po prostu wsiąść na motor i powiedzieć sam do siebie: Dasz radę i wygrasz to, Leon - poleciła z uśmiechem - I bum jesteś wygranym - klasnęła w dłonie zadowolona z siebie czym mnie rozśmieszyła - Na prawdę Leon odrzuć ten cały stres i uwierz w siebie - zakończyła i postawiła przede mną kubek z herbatą, której chyba już nie potrzebuję.
- Dziękuję Naomi - powiedziałem szczerze po czym wstałem ze swojego miejsca i po prostu przytuliłem ją - I dziękuję za herbatę, ale nie zdążę jej wypić zresztą nie jest mi już potrzebna - dodałem. Zaśmiała się chwyciła z kubek po czym napiła się ostrożnie. Uśmiechnąłem się do niej ostatni raz i udałem się do swojego pokoju w celu zabrania torby z rzeczami. Nie chcąc obudzić Violetty wszedłem najciszej jak się dało do pomieszczenia i zabrałem to po co przyszedłem. Nie mogąc się powstrzymać podszedłem do dziewczyny i złożyłem delikatny pocałunek na jej policzku a następnie wyszedłem z pokoju.
***
Skup się. Wygrasz to. Tylko uwierz w siebie. Przyśpieszyłem na ostatnim większym zakręcie tym samym wychodząc na równą pozycję z moim przeciwnikiem o pierwsze miejsce. Zacinałem mocniej dłonie na kierownicy i jak zahipnotyzowany wpatrywałem się w drogę, która muszę jeszcze pokonać. Choć nie powinienem kątem oka zerknąłem na swojego przeciwnika, który nerwowo próbował uzyskać prowadzenie. Skup się! Najlepsza motywacja krzyk na samego siebie w myślach. Widząc jak mój przeciwnik przyśpiesza zaniepokoiłem się i to nie dlatego, że mnie wyprzedził i wygrał tyko dlatego, że przy tej prędkości zaraz wypadnie na zakręcie za tą górką, za którą kilka metrów dalej jest meta. Zmniejszyłem prędkość do rozsądnej i wybiłem się z górki po czym wszedłem w zakręt w przeciwieństwie do mojego przeciwnika, który tak jak mówiłem nie utrzymał się na torze i wypadł z zakręty nieźle się turbując. Obróciłem się za siebie i nie patrząc przy przekraczam metę kontrolowałem jego sytuację. Zatrzymałem się jakieś dwa metry za metą i nie przejmując się w tej chwili faktem, że byłem pierwszy zsiadłem z motoru rzucając go gwałtownie na ziemię i ruszyłem w stronę mojego przeciwnika. Ściągnąłem kask z głowy i zająłem się leżącym chłopakiem.
- Słyszysz mnie? - zapytałem widząc jego błądzące spojrzenie. Kiwnął twierdząco głową i przymknął oczy - Patrz na mnie, nie odlatuj - krzyknąłem tak aby mnie usłyszał, bo zrobiło się nie małe zamieszanie na torze. Rozejrzałem się dookoła i gestem ręki przywołałem ratowników medycznych. Słyszałem jak jęknął z bólu i starał się poruszać dlatego przytrzymałem go, aby leżał spokojnie i nie wiercił się - Zaraz ktoś ci pomoże - ponownie kiwnął głową na moje słowa i tym razem leżał spokojni mimo iż widziałem w jego oczach, że cierpi. Nie dziwię się, bo porządnie przyrżną w ziemię. Podbiegło do nas dwóch ratowników medycznych więc żeby nie przeszkadzać odsunąłem się na bezpieczną odległość. Wziąłem swój kask, który wcześniej rzuciłem i upewniając się, że chłopak jest w dobrych rękach i kontaktuje ruszyłem w stronę swojego motoru, którym zajmowali się już mechanicy z naszego zespołu. Wziąłem głęboki oddech po raz kolejny i ruszyłem za nimi do naszego namiotu.
- Gratuluję, Leon! - ucieszył się mój trener jak tylko zszedłem z toru. Uśmiechnąłem się delikatnie, bo wygrana jakoś mnie nie cieszy aż tak jak jego - Wygrałeś to! - dodał i potrząsnął mną, a następnie zamknął w uścisku.
- Wiem, idę się przebrać - odpowiedziałem uśmiechając się sztucznie i ruszyłem w stronę szatni. Mam zamiar się przebrać i dowiedzieć się coś o stanie tego chłopaka. Niby to mój przeciwnik, ale to mogłem być jak. Równie dobrze to ja mogłem przyśpieszyć zapominając o tym zakręcie i skończyć jak on, a nie będę kłamał, że miałem zamiar tak zrobić. Usiadłem na ławce w szatni i oparłem głowę o ścianę. Po raz nie wiem który wziąłem głęboki oddech i wyjąłem swoje ubrania z szafki po czym zacząłem się w nie przebierać. Przemyłem twarz zimną woda i wytarłem ją w swój ręcznik. W mieszkaniu wezmę długi i relaksujący prysznic teraz nie mam na to czasu. Spakowałem stój do torby i pośpiesznie opuściłem szatnię. Widząc wjeżdżającą na teren toru karetkę rzuciłem torbę na schodki i poszedłem w stronę ratowników, którzy na noszach wnosili chłopaka do pojazdu.
- Co z nim? - nie ma pojęcia czy udzielą mi informacji, ale nie mogłem się powstrzymać. Spojrzał na mnie mierząc mnie wzrokiem i chyba poznał, że to ja byłem przy chłopaku jak leżał poza torem.
- Jest dość poobijany, ma złamaną rękę i wybity bark, ale wyjdzie z tego - uśmiechnął się do mnie delikatnie - Gratuluję wygranej i zachowania się jak człowiek - dodał po czym odszedł do drugiego ratownika.
- Leon! - odwróciłem się słysząc donośny głos Niall'a. Nie zdążyłem nawet zlokalizować gdzie ona jest, a ten już mnie ściskał. Zaśmiałem się z jego reakcji i próbowałem odszukać wzrokiem swoją dziewczynę. Miałem nadzieję, że to ona mi pierwsza pogratuluje i mnie wyściska a nie Niall. Jednak widząc ją rozmawiającą z jakimś chłopakiem mój uśmiech jak szybko się pojawił tak szybko znikł. Automatycznie moje mięśnie się napięły i odsuwając od siebie Niall'a udałem się w ich stronę. Zanim zdążyłem podejść moja dziewczyna mnie zauważyła i z szerokim uśmiechem ruszyła w moją stronę. Podbiegła do mnie i rzuciła się na mnie oplatając mnie nogami w pasie.
- Mój zwycięzca! - uśmiechnęła się do mnie i nim zdążyłem się odezwać pocałowała mnie mocno w usta. Zapominając o tym typku, który stał kilka kroków od nas odwzajemniłem jej pocałunek i objąłem ją w tali mocniej do siebie przytulając - Chodź poznasz kogoś - oznajmiła zadowolona i stanęła na ziemi o własnych nogach. Nie zdążyłem zaprzeczyć i nabuzować się negatywnie do tego kolesia, bo pociągnęła mnie w jego stronę - To jest właśnie Leon, mój chłopak - przedstawiła mnie wtulając się w mój bok, co mnie usatysfakcjonowało - A to jest Daniell zagorzały fan wyścigów motocrossowych - dodała ze śmiechem. Podałem mu rękę nie wzbudzając żadnej niechęci, bo to do mnie się tuli Violetta a chłopak wcale nie pożera jej wzrokiem.
- Świetny wyścig i gratuluję wygranej - uścisnął moją dłoń szczerząc się jakby poznawał prezydenta - Żałuję, że nie widziałem twoich wcześniejszych wyścigów - dodał i nie wiem czy mówił szczerze czy po prostu chciał być miły, bo chce zapunktować u Violetty - Głupio to zabrzmi, ale mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie - zaśmiał się i wyciągnął z kieszeni spodni telefon.
- Jasne, jeśli chcesz - zmieszałem się trochę, bo nikt nie wcześniej oprócz dziennikarzy nie prosił mnie o zdjęcie. Chłopak podał swój telefon Violettcie prosząc ją o zrobienia zdjęcia. Ustawiłem się odpowiednio do zdjęcia i na moich ustach pojawił się uśmiech kiedy spotkałem się wzrokiem ze swoją dziewczyną - Dzięki wielkie i życzę powodzenia w dalszych wyścigach - ucieszył się po czym ponownie uścisnął mi rękę i żegnając się z nami odszedł.
- Skąd ty go w ogóle znasz? - zapytałem zaskoczony, ale po chwili zaśmiałem się.
- Poznałam go w samolocie jak wracałam kiedyś od ciebie, a teraz spotkałam go na wyścigach i nie mogłam pozwolić aby nie poznał dzisiejszego zwycięzcy zwłaszcza, że ma dużego hopla na tym punkcie - odpowiedziała śmiejąc się. Odwzajemniłem jej uśmiech i bez ostrzeżenia ponownie ją przytuliłem unosząc do góry tak aby była równo ze mną - Jestem z ciebie strasznie dumna - wyszeptała zbliżając się do moich ust. Uśmiechnąłem się szeroko i skradłem jej czuły pocałunek.
- Słyszysz mnie? - zapytałem widząc jego błądzące spojrzenie. Kiwnął twierdząco głową i przymknął oczy - Patrz na mnie, nie odlatuj - krzyknąłem tak aby mnie usłyszał, bo zrobiło się nie małe zamieszanie na torze. Rozejrzałem się dookoła i gestem ręki przywołałem ratowników medycznych. Słyszałem jak jęknął z bólu i starał się poruszać dlatego przytrzymałem go, aby leżał spokojnie i nie wiercił się - Zaraz ktoś ci pomoże - ponownie kiwnął głową na moje słowa i tym razem leżał spokojni mimo iż widziałem w jego oczach, że cierpi. Nie dziwię się, bo porządnie przyrżną w ziemię. Podbiegło do nas dwóch ratowników medycznych więc żeby nie przeszkadzać odsunąłem się na bezpieczną odległość. Wziąłem swój kask, który wcześniej rzuciłem i upewniając się, że chłopak jest w dobrych rękach i kontaktuje ruszyłem w stronę swojego motoru, którym zajmowali się już mechanicy z naszego zespołu. Wziąłem głęboki oddech po raz kolejny i ruszyłem za nimi do naszego namiotu.
- Gratuluję, Leon! - ucieszył się mój trener jak tylko zszedłem z toru. Uśmiechnąłem się delikatnie, bo wygrana jakoś mnie nie cieszy aż tak jak jego - Wygrałeś to! - dodał i potrząsnął mną, a następnie zamknął w uścisku.
- Wiem, idę się przebrać - odpowiedziałem uśmiechając się sztucznie i ruszyłem w stronę szatni. Mam zamiar się przebrać i dowiedzieć się coś o stanie tego chłopaka. Niby to mój przeciwnik, ale to mogłem być jak. Równie dobrze to ja mogłem przyśpieszyć zapominając o tym zakręcie i skończyć jak on, a nie będę kłamał, że miałem zamiar tak zrobić. Usiadłem na ławce w szatni i oparłem głowę o ścianę. Po raz nie wiem który wziąłem głęboki oddech i wyjąłem swoje ubrania z szafki po czym zacząłem się w nie przebierać. Przemyłem twarz zimną woda i wytarłem ją w swój ręcznik. W mieszkaniu wezmę długi i relaksujący prysznic teraz nie mam na to czasu. Spakowałem stój do torby i pośpiesznie opuściłem szatnię. Widząc wjeżdżającą na teren toru karetkę rzuciłem torbę na schodki i poszedłem w stronę ratowników, którzy na noszach wnosili chłopaka do pojazdu.
- Co z nim? - nie ma pojęcia czy udzielą mi informacji, ale nie mogłem się powstrzymać. Spojrzał na mnie mierząc mnie wzrokiem i chyba poznał, że to ja byłem przy chłopaku jak leżał poza torem.
- Jest dość poobijany, ma złamaną rękę i wybity bark, ale wyjdzie z tego - uśmiechnął się do mnie delikatnie - Gratuluję wygranej i zachowania się jak człowiek - dodał po czym odszedł do drugiego ratownika.
- Leon! - odwróciłem się słysząc donośny głos Niall'a. Nie zdążyłem nawet zlokalizować gdzie ona jest, a ten już mnie ściskał. Zaśmiałem się z jego reakcji i próbowałem odszukać wzrokiem swoją dziewczynę. Miałem nadzieję, że to ona mi pierwsza pogratuluje i mnie wyściska a nie Niall. Jednak widząc ją rozmawiającą z jakimś chłopakiem mój uśmiech jak szybko się pojawił tak szybko znikł. Automatycznie moje mięśnie się napięły i odsuwając od siebie Niall'a udałem się w ich stronę. Zanim zdążyłem podejść moja dziewczyna mnie zauważyła i z szerokim uśmiechem ruszyła w moją stronę. Podbiegła do mnie i rzuciła się na mnie oplatając mnie nogami w pasie.
- Mój zwycięzca! - uśmiechnęła się do mnie i nim zdążyłem się odezwać pocałowała mnie mocno w usta. Zapominając o tym typku, który stał kilka kroków od nas odwzajemniłem jej pocałunek i objąłem ją w tali mocniej do siebie przytulając - Chodź poznasz kogoś - oznajmiła zadowolona i stanęła na ziemi o własnych nogach. Nie zdążyłem zaprzeczyć i nabuzować się negatywnie do tego kolesia, bo pociągnęła mnie w jego stronę - To jest właśnie Leon, mój chłopak - przedstawiła mnie wtulając się w mój bok, co mnie usatysfakcjonowało - A to jest Daniell zagorzały fan wyścigów motocrossowych - dodała ze śmiechem. Podałem mu rękę nie wzbudzając żadnej niechęci, bo to do mnie się tuli Violetta a chłopak wcale nie pożera jej wzrokiem.
- Świetny wyścig i gratuluję wygranej - uścisnął moją dłoń szczerząc się jakby poznawał prezydenta - Żałuję, że nie widziałem twoich wcześniejszych wyścigów - dodał i nie wiem czy mówił szczerze czy po prostu chciał być miły, bo chce zapunktować u Violetty - Głupio to zabrzmi, ale mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie - zaśmiał się i wyciągnął z kieszeni spodni telefon.
- Jasne, jeśli chcesz - zmieszałem się trochę, bo nikt nie wcześniej oprócz dziennikarzy nie prosił mnie o zdjęcie. Chłopak podał swój telefon Violettcie prosząc ją o zrobienia zdjęcia. Ustawiłem się odpowiednio do zdjęcia i na moich ustach pojawił się uśmiech kiedy spotkałem się wzrokiem ze swoją dziewczyną - Dzięki wielkie i życzę powodzenia w dalszych wyścigach - ucieszył się po czym ponownie uścisnął mi rękę i żegnając się z nami odszedł.
- Skąd ty go w ogóle znasz? - zapytałem zaskoczony, ale po chwili zaśmiałem się.
- Poznałam go w samolocie jak wracałam kiedyś od ciebie, a teraz spotkałam go na wyścigach i nie mogłam pozwolić aby nie poznał dzisiejszego zwycięzcy zwłaszcza, że ma dużego hopla na tym punkcie - odpowiedziała śmiejąc się. Odwzajemniłem jej uśmiech i bez ostrzeżenia ponownie ją przytuliłem unosząc do góry tak aby była równo ze mną - Jestem z ciebie strasznie dumna - wyszeptała zbliżając się do moich ust. Uśmiechnąłem się szeroko i skradłem jej czuły pocałunek.
***
- Gdzie Leon? - zapytałam Niall'a rozglądając się po torze, na którym trwa można powiedzieć impreza z okazji zakończenia turnieju i zwycięstwa Leona.
- Rozmawia z moim ojcem o kolejnym kontrakcie - wyjaśnił popijając jakiś alkohol. Zmarszczyłam brwi, a moje serce w tej chwili przyśpieszył swój rytm.
- Jakim kontrakcie? - zapytał czując, że to co zaraz usłyszę nie spodoba mnie się ani trochę.
- Kontrakt na wyścigi w Australii - odpowiedział podekscytowany - Seria wyścigów podobna do tych, ale na większą skale i dla lepszych zawodników i co najważniejsze większa jest z tego kasa - dodał a jego oczy można powiedzieć wręcz świeciły z podekscytowania. Przełknęłam głośno ślinę i czując napływające łzy do oczy udałam się w stronę biura, w którym jest w tej chwili Leon i ojciec Niall'a. Jestem wściekła w tej chwili i załamana, bo przecież on się zgodzi na te wyścigi i znowu wyjedzie zostawiając mnie samą. Zatrzymałam się w bezpiecznej odległości widząc, że oboje wychodzą z pomieszczenia.
- Ciesze się, że się dogadaliśmy - odezwał się ojciec Niall'a, którego imienia nie pamiętam i nie chce zapamiętać - Myślę, że podjąłeś mądrą decyzję - uśmiechnął się i uścisnął rękę Leona. W tym momencie moje łzy swobodnie płynęły po policzkach. Znowu go stracę - Wyścigi masz we krwi więc wiedziałem, że nie zrezygnujesz z nich i będziesz się ścigał - chciałam uciec jak najdalej, ale nie mogłam się ruszyć. Wpatrywałam się ślepo w ich sylwetki nie przejmując się czy mnie zobaczą czy nie. On mnie oszukał. Powiedział, że wróci ze mną na stałe.
- Viola? - jego głos sprawił, że się rozpłakałam.
- Kłamałeś - wyszeptałam patrząc na niego. Odszedł od swojego trenera czy kim on tam dla niego jest i podszedł do mnie.
- O czym ty mówisz? - zapytał i chciał mnie przytulić, ale odsunęłam się gwałtownie. Wolę to zakończyć teraz niż być w tym związku na odległość.
- Miałeś wrócić na stałe! - krzyknęłam w jego stronę i z moich oczy zaczęły płynąc strumienie łez. Nic nie poradzę, że go kocham i chce aby był przy mnie a nie na drugim końcu świata.
- I wracam - uśmiechnął się i znów podjął próbę dotknięcia mnie, ale się odsunęła.
- Wybrałeś wyścigi nie mnie - ledwo te słowa przeszły mi przez gardło - Wyjedziesz znowu - dodałam z histerycznym płaczem. Nic chce znowu przechodzić przez to załamanie brakiem jego obecności.
- Nigdzie nie wyjeżdżam. Wracam z tobą do Buenos Aires. Wybrałem ciebie - mówił patrzą mi prosto w oczy. Wzięłam głęboki oddech i w tej chwili czuję się skołowana. Przecież wiem co słyszałam.
- Ale przecież mówił, że... - przerwałam aby się uspokoić - .. że będziesz się ścigał - dokończyłam. Brunet uśmiechnął się do mnie delikatnie i ostrożnie złapał mnie za ramiona.
- Tak będę się ścigał, ale w Buenos Aires - wyjaśnił utrzymując ze mną kontakt wzrokowy - Nie skorzystałem z tego kontraktu, bo chce wrócić z Tobą do domu, chce być blisko ciebie i rodziny - dodał uśmiechając się i kciukiem starł moje łzy płynące po policzkach. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam, bo ponownie i mimowolnie rozpłakałam się, a moje drobne ciało wtuliłam jak najmocniej w Leona, bo tylko w jego ramionach chce być.
- Rozmawia z moim ojcem o kolejnym kontrakcie - wyjaśnił popijając jakiś alkohol. Zmarszczyłam brwi, a moje serce w tej chwili przyśpieszył swój rytm.
- Jakim kontrakcie? - zapytał czując, że to co zaraz usłyszę nie spodoba mnie się ani trochę.
- Kontrakt na wyścigi w Australii - odpowiedział podekscytowany - Seria wyścigów podobna do tych, ale na większą skale i dla lepszych zawodników i co najważniejsze większa jest z tego kasa - dodał a jego oczy można powiedzieć wręcz świeciły z podekscytowania. Przełknęłam głośno ślinę i czując napływające łzy do oczy udałam się w stronę biura, w którym jest w tej chwili Leon i ojciec Niall'a. Jestem wściekła w tej chwili i załamana, bo przecież on się zgodzi na te wyścigi i znowu wyjedzie zostawiając mnie samą. Zatrzymałam się w bezpiecznej odległości widząc, że oboje wychodzą z pomieszczenia.
- Ciesze się, że się dogadaliśmy - odezwał się ojciec Niall'a, którego imienia nie pamiętam i nie chce zapamiętać - Myślę, że podjąłeś mądrą decyzję - uśmiechnął się i uścisnął rękę Leona. W tym momencie moje łzy swobodnie płynęły po policzkach. Znowu go stracę - Wyścigi masz we krwi więc wiedziałem, że nie zrezygnujesz z nich i będziesz się ścigał - chciałam uciec jak najdalej, ale nie mogłam się ruszyć. Wpatrywałam się ślepo w ich sylwetki nie przejmując się czy mnie zobaczą czy nie. On mnie oszukał. Powiedział, że wróci ze mną na stałe.
- Viola? - jego głos sprawił, że się rozpłakałam.
- Kłamałeś - wyszeptałam patrząc na niego. Odszedł od swojego trenera czy kim on tam dla niego jest i podszedł do mnie.
- O czym ty mówisz? - zapytał i chciał mnie przytulić, ale odsunęłam się gwałtownie. Wolę to zakończyć teraz niż być w tym związku na odległość.
- Miałeś wrócić na stałe! - krzyknęłam w jego stronę i z moich oczy zaczęły płynąc strumienie łez. Nic nie poradzę, że go kocham i chce aby był przy mnie a nie na drugim końcu świata.
- I wracam - uśmiechnął się i znów podjął próbę dotknięcia mnie, ale się odsunęła.
- Wybrałeś wyścigi nie mnie - ledwo te słowa przeszły mi przez gardło - Wyjedziesz znowu - dodałam z histerycznym płaczem. Nic chce znowu przechodzić przez to załamanie brakiem jego obecności.
- Nigdzie nie wyjeżdżam. Wracam z tobą do Buenos Aires. Wybrałem ciebie - mówił patrzą mi prosto w oczy. Wzięłam głęboki oddech i w tej chwili czuję się skołowana. Przecież wiem co słyszałam.
- Ale przecież mówił, że... - przerwałam aby się uspokoić - .. że będziesz się ścigał - dokończyłam. Brunet uśmiechnął się do mnie delikatnie i ostrożnie złapał mnie za ramiona.
- Tak będę się ścigał, ale w Buenos Aires - wyjaśnił utrzymując ze mną kontakt wzrokowy - Nie skorzystałem z tego kontraktu, bo chce wrócić z Tobą do domu, chce być blisko ciebie i rodziny - dodał uśmiechając się i kciukiem starł moje łzy płynące po policzkach. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam, bo ponownie i mimowolnie rozpłakałam się, a moje drobne ciało wtuliłam jak najmocniej w Leona, bo tylko w jego ramionach chce być.
***
Skończyłam i wreszcie dodaję.
Znalazłam chwilę i co najważniejsze chęci na napisanie rozdziału.
Skupiłam się tutaj głownie na Leonie i wyścigach, bo chce zakończyć tą jego przygodę w Stanach i powrócić do normalnego życia w domu z rodziną i Violettą.
Co nie oznacza, że będzie nudno, bo coś zaplanowałam pozytywnego tak mnie się wydaje.
W następnym jak wezmę się za jego pisanie przewiduję pożegnanie z Niall'em i Naomi (co nie oznacza, że już o nich nie usłyszycie) oraz powrót do Buenos Aires.
Dziękuję za cierpliwość i zapraszam do czytania.
Znalazłam chwilę i co najważniejsze chęci na napisanie rozdziału.
Skupiłam się tutaj głownie na Leonie i wyścigach, bo chce zakończyć tą jego przygodę w Stanach i powrócić do normalnego życia w domu z rodziną i Violettą.
Co nie oznacza, że będzie nudno, bo coś zaplanowałam pozytywnego tak mnie się wydaje.
W następnym jak wezmę się za jego pisanie przewiduję pożegnanie z Niall'em i Naomi (co nie oznacza, że już o nich nie usłyszycie) oraz powrót do Buenos Aires.
Dziękuję za cierpliwość i zapraszam do czytania.
Aaaaaaa! Nie spodziewałam się tego rozdziału. Ale cudo:)
OdpowiedzUsuńczekam na next
Napisalas ten rozdzial w moje urodziny i dziekuje ci za to;-)
UsuńNapiszesz rozdział na dzień dziecka?
OdpowiedzUsuńMega cudowny😘❤❤❤
OdpowiedzUsuńO M A T U L U
OdpowiedzUsuńO B O Ż E
Nawet nie wiesz jaka radość teraz we mnie buzuje !
Powrót na stałe do BA, normalnie krzyczałam z radości że w końcu koniec tych wyjazdów Leona
Sytuacja na torze podczas wyścigu , brawa dla Leona że postanowił mimo że to jego przeciwnik pomóc mu
Napisałabym coś jeszcze ale mam taką radochę że jestem w szoku
Czekam niecierpliwie na następny rozdział !
Buziaki !
JEJKU TAK MEGA SIĘ UCIESZYŁAM, JAK ZOBACZYŁAM, ŻE NOWY ROZDZIAŁ DODAŁAŚ ♥
OdpowiedzUsuńI to taki megaaa ♥
Ja nie chcę pożegnania z Nialem i Naomi :'(
Ale się przestraszyłam, że Leon wyjedzie ehhh
Ale w sumie wiedziałam, że na pewno nie zostawiłby znowu Violki ^-^
Leoś się nauczył, jak postępować z kobietami heheh
Słodziaki z nich ♥
Czekam na kolejny rozdział!
Cudowny!!! Mam nadzieje ze Leon nie zapomni o swoich przyjaciolach ze Stanów. Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńGenialny 💓
OdpowiedzUsuńCudny ❤️
OdpowiedzUsuńNiesamowity!
OdpowiedzUsuńW końcu ! Jak się cieszę ☺ cudowny jest, nie mogę się doczekać co będzie dalej, weny weny i jescze raz weny haha
OdpowiedzUsuńSylvia Blanco
Aaaaj tak mi się podoba to opowiadanie. Kiedyś czytałam je i postanowiłam wrócić i nadrobić rozdziały. Wcześniej nigdy nie pisałam komentarzy, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać <3
OdpowiedzUsuńCzekam i nie mogę doczekać dalszych losów <3
xoxo
Cudooo!
OdpowiedzUsuńHej, mam pytanie. Ponieważ za bardzo nie mam co czytać (a znudził mi się Wattpad) to mogłabyś mi polecić jakieś blogi, które czytasz? Albo po prostu kogoś, kto pisze? Jak coś tutaj masz te, które już znam:
OdpowiedzUsuń- twój xdd <3
- Love Me Forever ( Miss Blueberry )
- Forgive if you love ( Suzzy Verdas )
- Leonetta para siempre ( Miranda Rose )
Niestety nie pomogę, bo sama nie czytam już blogów tylko przerzuciłam się na Wattpad'a
UsuńNie mogę się doczekać następnego !
OdpowiedzUsuńHeej nie chcę się narzucać, ale zapraszam cię na mojego bloga. Dopiero zaczynam, więc byłoby mi miło, jakbyś zajrzała, chociaż na chwilę. <3
OdpowiedzUsuńhttps://na-niby-czy-naprawde-leonetta.blogspot.com/
❤❤❤
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie!
OdpowiedzUsuńKocham bardzo ❤
OdpowiedzUsuńKiedy next kochanie :) ?
OdpowiedzUsuńW sobotę miesiąc kochanie❤❤
OdpowiedzUsuńCodziennie tu jestem kochanie ❤. Czekam cierpliwie ❤
OdpowiedzUsuńJeśli mam Cię tylko w snach, chce spać wiecznie ����
OdpowiedzUsuńCzekamy na wielki powrót mała ❤
OdpowiedzUsuńLove so much ❤
OdpowiedzUsuńMój boziu, kocham 💓
OdpowiedzUsuńJa chcę już powrót Leona do domu
Perfect
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuńMożna wymyślić własną historię, ale zbyt interesujące i dobre jest to co Ty tworzysz. Dużo weny życzę:)
OdpowiedzUsuńWracaj !! Nie mam co czytać ❤
OdpowiedzUsuńJESTEM TU CODZIENNIE
OdpowiedzUsuńMoje małżeństwo było prawie u kresu, kiedy zobaczyłam komentarz o człowieku o imieniu Dr DAWN, który pomaga ludziom w odzyskaniu współmałżonka i skontaktowałam się z nim na szczęście dla mnie rzucił zaklęcia po 24 godzinach mój kochanek wrócił do mnie od tego czasu moje małżeństwo jest stabilne dzięki za wszystko co dla mnie zrobił zapewniam cię o kontakt z nim,
OdpowiedzUsuńjest biegły w następujących zaklęciach:
* zaklęcia miłosne
* zaklęcia małżeńskie
* magia pieniędzy
* zaklęcie szczęścia
* Czary pociągu seksualnego
* Magia leczenia AIDS
* Jaskinia kasyna
* Usunięto przeklęte jaskinie
* Zaklęcie ochronne
* Magia loterii
* Szczęśliwe zaklęcia
* Zaklęcie płodności
* Pierścień telekinezy 💍
WhatsApp: +2349046229159
E-mail: dawnacuna314@gmail.com