Violetta
Te słowa były jak wyrok. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Na początku myślałam, że to jakiś głupi sen, z którego zaraz się obudzę. Przez moje myśli przebiegały najgorsze scenariusze. Automatycznie na słowa Fran do moich oczu naleciały łzy.
F: Halo, Violetta ? Słyszysz mnie? - nic nie odpowiadałam, bo upuściłam słuchawkę. Opadłam bezwładnie na łóżko i zaczęłam płakać. To wszystko przeze mnie, nie co ja mówię to wina taty i jego głupich interesów. Szybko wstałam z mojego miejsca i pobiegłam do jego gabinetu. Weszłam bez pukania rozmawiał przez telefon.
- Wracamy do Buenos Aires, teraz - powiedziałam stanowczo i oczekiwałam jego odpowiedzi
- Nie możemy, wyjeżdżamy dopiero za kilka dni - odpowiedział i odłożył słuchawkę
- Leon zaginął rozumiesz - krzyknęłam - I to przez ciebie - dodałam i się rozpłakałam a on bez słowa do mnie podszedł i przytulił - Musimy wrócić - mówiłam płacząc
- Ale nasza obecność nic nie zmieni - powiedział spokojnie
F: Halo, Violetta ? Słyszysz mnie? - nic nie odpowiadałam, bo upuściłam słuchawkę. Opadłam bezwładnie na łóżko i zaczęłam płakać. To wszystko przeze mnie, nie co ja mówię to wina taty i jego głupich interesów. Szybko wstałam z mojego miejsca i pobiegłam do jego gabinetu. Weszłam bez pukania rozmawiał przez telefon.
- Wracamy do Buenos Aires, teraz - powiedziałam stanowczo i oczekiwałam jego odpowiedzi
- Nie możemy, wyjeżdżamy dopiero za kilka dni - odpowiedział i odłożył słuchawkę
- Leon zaginął rozumiesz - krzyknęłam - I to przez ciebie - dodałam i się rozpłakałam a on bez słowa do mnie podszedł i przytulił - Musimy wrócić - mówiłam płacząc
- Ale nasza obecność nic nie zmieni - powiedział spokojnie
- Ja chcę wracać - odsunęłam się od niego i spojrzałam zapłakanymi oczami - Proszę - dodałam
- Wracamy - powiedział i mnie przytulił. Kiedy usłyszałam te słowa z jego ust od razu pobiegłam do pokoju. Szybko się przebrałam i zaczęłam pakować pozostałe rzeczy. Gdy wszystko już było gotowe wróciłam do mojego taty.
- Załatwiłem nam prywaty odrzutowiec - oznajmił mi a ja się uśmiechnęłam - Wylatujemy za godzinę - dodał i wrócił do swojego biura. Pobiegłam jeszcze szybko sprawdzić czy wszystko spakowałam. Po kilku minuta zawołał mnie tato, zabrał moje walizki i wsiedliśmy do samochodu, którym pojechaliśmy na dach jakiegoś wieżowca, na którym znajdował się prywatny odrzutowiec. Wsiedliśmy do niego, wyciągnęłam szybko swój telefon i napisałam wiadomość do Fran, że wracam do Buenos Aires. Wznieśliśmy się w górę. W okół nas było pełno gwiazd w końcu jest już dość późno. Nawet się nie spostrzegłam a odpłynęłam do krainy Morfeusza.
- Załatwiłem nam prywaty odrzutowiec - oznajmił mi a ja się uśmiechnęłam - Wylatujemy za godzinę - dodał i wrócił do swojego biura. Pobiegłam jeszcze szybko sprawdzić czy wszystko spakowałam. Po kilku minuta zawołał mnie tato, zabrał moje walizki i wsiedliśmy do samochodu, którym pojechaliśmy na dach jakiegoś wieżowca, na którym znajdował się prywatny odrzutowiec. Wsiedliśmy do niego, wyciągnęłam szybko swój telefon i napisałam wiadomość do Fran, że wracam do Buenos Aires. Wznieśliśmy się w górę. W okół nas było pełno gwiazd w końcu jest już dość późno. Nawet się nie spostrzegłam a odpłynęłam do krainy Morfeusza.
* Nastepny dzień*
Francesca
Wszyscy siedzimy w domu u rodziców Leona i czekamy na jakieś wieści od policji. Minęły już dwa dni od jego zaginięcia. Każdy siedzi jak na szpilkach, każdy z nas się o niego martwi i każdemu z nas go brakuje. W pomieszczeniu panuje cisza, nikt się nie odzywa nawet na siebie nie patrzymy.
- Violetta wraca - odezwałam się nagle, żeby ich powiadomić. Jeszcze nikomu tego nie mówiłam.
- Skąd wiesz? - zapytała mnie Ludmiła
- Dzwoniła do mnie - odpowiedziałam krótko i wpatrywałam się w obraz na ścianie. Wszyscy zaczęli coś szeptać, nie zwracałam na to zbytniej uwagi, bo bardziej interesowało mnie zaginięcie Leona. Nagle zadzwonił mój telefon. Szybko wyciągnęłam go z torebki, spojrzałam na wyświetlacz dzwoniła Violetta.
F: Halo ?
V: Fran, gdzie jesteś ?
F: Wszyscy jesteśmy u rodziców Leona
V: Macie jakieś wieści?
F: Nie jeszcze nic konkretnego nie wiemy
V: Zaraz tam będziemy - powiedziała i się rozłączyła. Odłożyłam telefon do torebki i wtedy zorientowałam się, że wszyscy na mnie patrzą.
- Dzwoniła Violetta, powiedziała, że zaraz tu będą - oznajmiłam i znowu zaczęły się szepty. Po chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Tata Leona poszedł otworzyć i wtedy w drzwiach stanęła Violetta razem ze swoim ojcem. Kiedy ich zobaczyliśmy zamarliśmy, oni z wahaniem podeszli do nas.
- Powinniśmy wam coś wyjaśnić - odezwała się ojciec Violetty i zmierzył nas wszystkich wzrokiem - Nie będę zaczynał od początku tylko powiem do sedna. Kilka miesięcy temu podpisałem kontrakty z pewnymi klientami, którzy okazali się oszustami. Kiedy się tylko tym dowiedziałem od razu poszedłem na policję ale niestety nie miałem żadnych dowodów i nic nie mogli zrobić ale gdy ci oszuści dowiedzieli się, że byłem na policji zaczęli grozić mi i mojej rodzinie, dlatego właśnie wyjechaliśmy bez słowa - powiedział i przełknął ślinę - Możliwe jest także, że to zaginięcie Leona jest z mojego powodu - dokończył i spojrzał na państwo Verdas.
- Co ? - zapytał zezłoszczony tata Leon i rzucił się na Pana Germana z pięściami. Wszyscy chłopcy od razu zaczęli ich od siebie odciągać. Po kilku minutach walki w końcu udało się i rozdzielić - Nigdy ci tego nie wybaczę - krzyknął ojciec Leona trzymany przez Diego i Maxi'ego
- Uspokój się - powiedziała do niego jego żona
- Jak mam się uspokoić skoro to prze niego zaginął nasz syn - zwrócił się do Pani Verdas z podniesionym głosem - Nie wiemy nawet czy on jeszcze żyje - dodał i usiadł bez silnie na fotelu natomiast Violetta zaczęła płakać. Podbiegłam do niej i bez zastanowienia przytuliłam ją do siebie. Siedzieliśmy jeszcze w domu Leona przez parę godzin aż mama Leona stwierdziła, że powinniśmy iść się przespać a oni zadzwonią do nas jak się czegoś dowiedzą. Nie zaprzeczaliśmy tylko bez słowa wyszliśmy i udaliśmy się do swoich domów.
*Tydzień później*
- Violetta wraca - odezwałam się nagle, żeby ich powiadomić. Jeszcze nikomu tego nie mówiłam.
- Skąd wiesz? - zapytała mnie Ludmiła
- Dzwoniła do mnie - odpowiedziałam krótko i wpatrywałam się w obraz na ścianie. Wszyscy zaczęli coś szeptać, nie zwracałam na to zbytniej uwagi, bo bardziej interesowało mnie zaginięcie Leona. Nagle zadzwonił mój telefon. Szybko wyciągnęłam go z torebki, spojrzałam na wyświetlacz dzwoniła Violetta.
F: Halo ?
V: Fran, gdzie jesteś ?
F: Wszyscy jesteśmy u rodziców Leona
V: Macie jakieś wieści?
F: Nie jeszcze nic konkretnego nie wiemy
V: Zaraz tam będziemy - powiedziała i się rozłączyła. Odłożyłam telefon do torebki i wtedy zorientowałam się, że wszyscy na mnie patrzą.
- Dzwoniła Violetta, powiedziała, że zaraz tu będą - oznajmiłam i znowu zaczęły się szepty. Po chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Tata Leona poszedł otworzyć i wtedy w drzwiach stanęła Violetta razem ze swoim ojcem. Kiedy ich zobaczyliśmy zamarliśmy, oni z wahaniem podeszli do nas.
- Powinniśmy wam coś wyjaśnić - odezwała się ojciec Violetty i zmierzył nas wszystkich wzrokiem - Nie będę zaczynał od początku tylko powiem do sedna. Kilka miesięcy temu podpisałem kontrakty z pewnymi klientami, którzy okazali się oszustami. Kiedy się tylko tym dowiedziałem od razu poszedłem na policję ale niestety nie miałem żadnych dowodów i nic nie mogli zrobić ale gdy ci oszuści dowiedzieli się, że byłem na policji zaczęli grozić mi i mojej rodzinie, dlatego właśnie wyjechaliśmy bez słowa - powiedział i przełknął ślinę - Możliwe jest także, że to zaginięcie Leona jest z mojego powodu - dokończył i spojrzał na państwo Verdas.
- Co ? - zapytał zezłoszczony tata Leon i rzucił się na Pana Germana z pięściami. Wszyscy chłopcy od razu zaczęli ich od siebie odciągać. Po kilku minutach walki w końcu udało się i rozdzielić - Nigdy ci tego nie wybaczę - krzyknął ojciec Leona trzymany przez Diego i Maxi'ego
- Uspokój się - powiedziała do niego jego żona
- Jak mam się uspokoić skoro to prze niego zaginął nasz syn - zwrócił się do Pani Verdas z podniesionym głosem - Nie wiemy nawet czy on jeszcze żyje - dodał i usiadł bez silnie na fotelu natomiast Violetta zaczęła płakać. Podbiegłam do niej i bez zastanowienia przytuliłam ją do siebie. Siedzieliśmy jeszcze w domu Leona przez parę godzin aż mama Leona stwierdziła, że powinniśmy iść się przespać a oni zadzwonią do nas jak się czegoś dowiedzą. Nie zaprzeczaliśmy tylko bez słowa wyszliśmy i udaliśmy się do swoich domów.
*Tydzień później*
Leon
Zaczynam tracić nadzieję, że kiedykolwiek się stąd wydostanę. Plusem jest chociaż to, że już nie dostaję takich łomotów. Biją mnie teraz tylko raz na dzień i to nie zbyt mocno. Podobno chcą żebym przeżyj jak najdłużej. Gdybym miał siły próbowałbym chociaż wstać i uciec ale moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia i stanął nade mną.
- Widzę, że się obudziłeś - powiedział i klęknął obok mnie a ja nic nie odpowiedziałem - Może jak ci kogoś przedstawię to zmienisz zdanie i coś powiesz - dodał. Ile razy można im mówić, że ja nic nie wiem - Wejdź - krzyknął i do pomieszczenia weszła dobrze mi znana dziewczyna.
- Nina? - zapytałem ledwo mówiąc
- Widzę, że się obudziłeś - powiedział i klęknął obok mnie a ja nic nie odpowiedziałem - Może jak ci kogoś przedstawię to zmienisz zdanie i coś powiesz - dodał. Ile razy można im mówić, że ja nic nie wiem - Wejdź - krzyknął i do pomieszczenia weszła dobrze mi znana dziewczyna.
- Nina? - zapytałem ledwo mówiąc
- Widzę, że znasz już naszą wspólniczkę - odpowiedział chytrym głosikiem a ja nie mogłem w to uwierzyć.
- To prawda ? - spojrzałem na nią
- Przepraszam - powiedziała i spuściła głowę chciałem już coś powiedzieć ale do pomieszczenia ktoś wpadł.
- Castillo wrócił! - krzyknął i uśmiechnął się a potem wyszedł.
- Nie jesteś już nam potrzebny - odezwał się ten drugi i spojrzał na Ninę
- Wypuszczamy go ? - zapytała z nadzieja w głosie a on się zaśmiał i pokręcił przecząco głową
- Zabijemy go - odpowiedział z uśmiechem
- Chcesz go zabić ? - zapytała oburzona
- Nie ja, ty to zrobisz - powiedział i podał jej broń
- Nie zrobię tego !
- Zrobisz ale ciebie też zabiję
- Dobra !- krzyknęłam i chwyciła broń do ręki po czym ją na mnie skierowała - Przepraszam - powiedziała i zamknęła oczy, zaczęła wciskać lekko spust - Nie, nie zrobię tego - stwierdziła i opuściła broń
- Wiedziałem, że jesteś słaba - zaśmiał się i popatrzył na mnie - Przykro mi ale i tak zginiesz - dodał, zabrał jej broń po czym skierował ja na mnie - Ostatnie słowo - nic nie powiedziałem tylko zamknąłem oczy. Kiedy miał już naciskać spust, ktoś wpadł do pomieszczenia tym razem była to policja.
- Pomocy ! - krzyknąłem i usłyszałem strzał nic więcej nie pamiętam.
- To prawda ? - spojrzałem na nią
- Przepraszam - powiedziała i spuściła głowę chciałem już coś powiedzieć ale do pomieszczenia ktoś wpadł.
- Castillo wrócił! - krzyknął i uśmiechnął się a potem wyszedł.
- Nie jesteś już nam potrzebny - odezwał się ten drugi i spojrzał na Ninę
- Wypuszczamy go ? - zapytała z nadzieja w głosie a on się zaśmiał i pokręcił przecząco głową
- Zabijemy go - odpowiedział z uśmiechem
- Chcesz go zabić ? - zapytała oburzona
- Nie ja, ty to zrobisz - powiedział i podał jej broń
- Nie zrobię tego !
- Zrobisz ale ciebie też zabiję
- Dobra !- krzyknęłam i chwyciła broń do ręki po czym ją na mnie skierowała - Przepraszam - powiedziała i zamknęła oczy, zaczęła wciskać lekko spust - Nie, nie zrobię tego - stwierdziła i opuściła broń
- Wiedziałem, że jesteś słaba - zaśmiał się i popatrzył na mnie - Przykro mi ale i tak zginiesz - dodał, zabrał jej broń po czym skierował ja na mnie - Ostatnie słowo - nic nie powiedziałem tylko zamknąłem oczy. Kiedy miał już naciskać spust, ktoś wpadł do pomieszczenia tym razem była to policja.
- Pomocy ! - krzyknąłem i usłyszałem strzał nic więcej nie pamiętam.
Violetta
Przed chwila dzwoniła do mnie mama Leona. W końcu go odnaleźli. Jestem właśnie w aucie razem z moim tatą i jedziemy do szpitala, w którym obecnie znajduje się mój ukochany. Nie mogę się już doczekać aż go zobaczę, przytulę i pocałuję a co najważniejsze będę przy nim. Jak torpeda wybiegłam z samochodu i skierowałam się do budynku. Nie zatrzymałam się przed recepcjonistą tylko biegłam pod salę operacyjną, o której mówiła mi Pani Verdas. Kiedy tam dotarłam zobaczyłam zapłakaną mamę Leona i wkurzonego tatę. Gdy mnie zobaczył lekko się uśmiechnął ale mina od razu mu zrzedł kiedy ujrzał mojego ojca. Podszedł do niego.
- To wszystko twoja wina, to przez ciebie mój syn może nie przeżyć - powiedział i prawie się rozpłakał. a ja opadłam na krzesła i także się popłakałam. Mój tato nic nie powiedział tylko spuścił głowę i usiadł obok mnie po czym przytulił. Siedzieliśmy przez bite kilka godzin w ciszy. Co jakiś czas ojciec Leona spoglądał złowrogo na mojego. Nagle z sali operacyjne wyszedł lekarz wszyscy jak oparzeni wstaliśmy.
- Co z nim ? - zapytał pełen nadziei Pan Verdas
- Nie mam najlepszych wieści - przerwał na chwile a ja czułam jak moje serce pęka - Pan Verdas ma liczne złamania żeber, które doprowadziły do krwotoku wewnętrznego, musieliśmy usunąć lewą nerką ponieważ była nie sprawna, ma lekki wstrząs mózgu, który może doprowadzić do zaników pamięci i także problemy z oddychaniem - dokończył a ja zaczęłam płakać jak małe dziecko
- Można do niego wejść ? - zapytała roztrzęsiona mama Leona
- Niestety nie obecnie pacjent jest w śpiączce ponieważ były komplikacje podczas operacji - odpowiedział i wtedy podbiegł do niego jakaś pielęgniarka.
- Jest problem z Leonem Verdasem - powiedziała i obije jak najprędzej pobiegli do jego sali. Jeszcze bardziej się rozpłakałam i wtuliłam w tors mojego ojca. Czekaliśmy jakieś dwadzieścia minut na jakieś wiadomości. Wreszcie przyszedł lekarz.
- Co się stało ? - zapytał ojciec Leona, Nicolas
- Zatrzymała się akcja serca....
********************************
Jest i rozdział. Dramatyczny! Biedny Leoś tak jest mi go szkoda a mi mimo wszystko muszę to pisać, bo tak wymyśliłam. Nie wiem kiedy kolejny, bo jutro jadę do kuzynki i będę u niej spać a raczej tam nie będę miała czasu na pisanie. Przepraszam z błędy.
- To wszystko twoja wina, to przez ciebie mój syn może nie przeżyć - powiedział i prawie się rozpłakał. a ja opadłam na krzesła i także się popłakałam. Mój tato nic nie powiedział tylko spuścił głowę i usiadł obok mnie po czym przytulił. Siedzieliśmy przez bite kilka godzin w ciszy. Co jakiś czas ojciec Leona spoglądał złowrogo na mojego. Nagle z sali operacyjne wyszedł lekarz wszyscy jak oparzeni wstaliśmy.
- Co z nim ? - zapytał pełen nadziei Pan Verdas
- Nie mam najlepszych wieści - przerwał na chwile a ja czułam jak moje serce pęka - Pan Verdas ma liczne złamania żeber, które doprowadziły do krwotoku wewnętrznego, musieliśmy usunąć lewą nerką ponieważ była nie sprawna, ma lekki wstrząs mózgu, który może doprowadzić do zaników pamięci i także problemy z oddychaniem - dokończył a ja zaczęłam płakać jak małe dziecko
- Można do niego wejść ? - zapytała roztrzęsiona mama Leona
- Niestety nie obecnie pacjent jest w śpiączce ponieważ były komplikacje podczas operacji - odpowiedział i wtedy podbiegł do niego jakaś pielęgniarka.
- Jest problem z Leonem Verdasem - powiedziała i obije jak najprędzej pobiegli do jego sali. Jeszcze bardziej się rozpłakałam i wtuliłam w tors mojego ojca. Czekaliśmy jakieś dwadzieścia minut na jakieś wiadomości. Wreszcie przyszedł lekarz.
- Co się stało ? - zapytał ojciec Leona, Nicolas
- Zatrzymała się akcja serca....
********************************
Jest i rozdział. Dramatyczny! Biedny Leoś tak jest mi go szkoda a mi mimo wszystko muszę to pisać, bo tak wymyśliłam. Nie wiem kiedy kolejny, bo jutro jadę do kuzynki i będę u niej spać a raczej tam nie będę miała czasu na pisanie. Przepraszam z błędy.
ale niech nie umiera
OdpowiedzUsuńviola wróciła :)
Matko jaki horror !!!!
OdpowiedzUsuńSuper jest to opowiadanie :-)
Zajmuję :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział !!!!
UsuńDramat goni dramat .... - jest akcja :)
Masz talent :) ta historia jest genialna wkręciłam się w to opowiadanie :)
Życzę Ci dużo pomysłów na to opowiadanie
Pozdrawiam :)
No no , co za rozdział !!
OdpowiedzUsuńMasz talent !!
Wow super !!! Ciesze się , że dodałaś , uwielbiam twój blog !!!
OdpowiedzUsuńAjjj jaki dramat :-\
OdpowiedzUsuńAkcja się rozwija widzę :-)
Świetny rozdział
Czekam na kolejny :-)
Życzę weny i odpoczynku podczas weekendu majowego :-)
Pozdrawiam
Boski :3
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że ona tak zareaguje!
Tato Leona z pięściami do Germana.. Sama tak bym zrobiła!
Mój Leoś cierpi! :'(
Zatrzymała się akcja serca?!
Nie no to jakieś żarty!
Muszą go uratować! Inaczej nie ręczę za siebie!
Czekam na next'a i życzę weny! xxx
~KatePasquarelli
Świetny. Rozdział masz talent ♡
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czasu na pisanie ;-)
Wspaniały <33
OdpowiedzUsuńgenialny :)
OdpowiedzUsuńSuper piszesz :)
OdpowiedzUsuńTa historia jest genialna :)
Omg co za rozdział!
OdpowiedzUsuńMasz rewelacyjne pomysły!<3
Mega rozdział !
OdpowiedzUsuńCo rozdział to lepszy ;-)
Ciesze się , że dodałaś rozdział !!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój blog i czytam go od początku !!! :) :*
Co z Leosiem?!
OdpowiedzUsuńViola nareszcie wruciła!
Już nie mogę doczekać się nexta :-)
Co z Leosiem!?
OdpowiedzUsuńVioletta nareszcie wróciła!
Nie mogę doczekać się nexta :-)
Świetnie piszesz :-*
Co za rozdział dalej mam łzy w oczach :'(
OdpowiedzUsuńGenialnie to napisalas
Masz talent
Z niecierpliwoscia czekam na next :-)
Super , rozdział - wyciskacz łez :/
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, czasu i chęci na kolejne rozdziały
superrr rozdział
OdpowiedzUsuńKiedy next
OdpowiedzUsuń