czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 46: Słowo w słowo

- Siedzisz dzisiaj w domu? - zdziwiła się moja mama widząc mnie na kanapie przed telewizorem. Nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam twierdząco głową ponieważ w buzi miałam ciastko - Jest piątek wieczór a ty będziesz siedzieć na kanapie i oglądać zamiast wyjść na miasto ze znajomymi - dodała po czym zabrała ze stolika jakiś katalog. Spojrzałam na nią i przełknęłam to co miałam w buzi.
- Ciekawe z kim miałabym wyjść - powiedziałam zirytowana a ona popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Lucasa, Francesca albo Diego - zaproponowała a ja tylko zmarszczyłam brwi i westchnęłam głośno po czym powróciłam do oglądania serialu o lekarzach.
- Z Francescą nie mam zamiaru wychodzić po tym co zrobiła, z Lucasem się nie spotykam a Diego jest chyba z Leonem na wyścigach - odpowiedziałam tym samym eliminując każdego kogo wymieniła.  Zresztą nie mam ochoty wychodzić na miasto. Dzisiaj robię sobie dzień leniwej Violetty i nigdzie się nie ruszam, no chyba, że do kuchni pojedzenie i do toalety aby skorzystać.
- Dobrze, jak chcesz - odezwała się zrezygnowana a ja uśmiechnęłam się sama do siebie, że zrezygnowała ze znalezienia mi rozrywki na ten wieczór - A może chcesz wyjść ze mną i ojcem - westchnęłam głośno i spojrzałam na nią zirytowana. Tak, jeszcze czego. Mam wyjść ze swoim rodzicami na miasto. Oczywiście, chodźmy do kina gdzie jest pełno ludzi ze szkoły i każdy będzie wiedział, że Violetta jest lamusem i chodzi ze swoimi rodzicami do kina, bo nie ma przyjaciół. Kocham swoich rodziców, ale jestem już w wieku, w którym nie wychodzi się z rodzicami.
- Nie dziękuję, nie skorzystam - powiedziałam z lekkim rozbawieniem po czym sięgnęłam po puszkę Pepsi. Usłyszałam westchnięcie ze strony swojej mamy a następnie jak opuszcza salon i wchodzi na górę zapewne do sypialni jej i taty. Wreszcie zostawiła mnie w spokoju i będę mogła obejrzeć sobie serial. Jednak po chwili przełączyłam na inny kanał ponieważ przeprowadzali operację, a ja nie za bardzo lubię widok ludzkich wnętrzności.
- Ty w domu? - usłyszałam głosem mojego ojca. Westchnęłam głośno i przechyliłam głowę do tyłu znudzona.
- Tak w domu i nie zamierzam z niego wychodzić - odpowiedziałam zdobywając się na miły ton. Nic nie odpowiedział tylko udał się w stronę kuchni. Dziękuję tato, że nie drążyłeś tematu w przeciwieństwie do mamy. Uśmiechnęłam się sama do siebie  i usiadła wygodnie na kanapie. Wreszcie mam spokój i mogę obejrzeć sobie coś ciekawego w telewizji. Miejmy nadzieję, że nikt więcej nie będzie mi przeszkadzał.

- Viola! - krzyknęła moje mama z góry. Westchnęłam głośno i zacisnęłam dłonie w pięści.
- Co znowu?! - odkrzyknęłam znudzona.
- Telefon ci dzwoni - oznajmiła mi pojawiając się na schodach. Nie będę miała dzisiaj spokoju. Wszyscy i wszystko jest przeciwko mnie - Jakiś numer - dodała a ja tylko wzruszyłam ramionami dając jej do zrozumienia, że ma zignorować. Jak ten ktoś będzie coś ode mnie chciał to zadzwoni jeszcze raz albo napisze. Ku mojemu zaskoczeniu moja mama zamiast wrócić do swojego zajęcia usiadła obok mnie na kanapie. Przeniosłam na nią swój wzrok i posłałam pytające spojrzenie.
- Sympatyczny ten Leon - zaczęła. Przytaknęłam głową i powróciłam do oglądania telewizji - Przynajmniej na takiego wygląda - kontynuowała. Czy ona nie widzi po mojej minie, że nie mam ochoty z nikim rozmawiać? Nawet jeżeli tematem głównym jest Leon.
- Do czego zmierzasz? - zapytałam znudzona. Poczułam na sobie jej spojrzenie, ale swoje nadal miałam skupione na telewizorze.
- Do niczego, stwierdzam tylko fakty - odpowiedziała i wstała z kanapy. Przewróciłam teatralnie oczami i usiadłam po turecku. Miejmy nadzieję, że sobie pójdzie i zostawi mnie w spokoju.
***
- Już wiem, dlaczego nie chodzę z tobą na zakupy - zwróciłam się do mojej mamy, która już po raz kolejny zmieszała z błotem sukienkę, którą chciałam kupić i założyć na ten cały bal charytatywny w szkole. Jesteśmy już w galerii od ponad dwóch godzina a ja nie mam nic tak samo jak mama. Znaczy ona ma już upatrzoną jakąś sukienkę i trzeba po nią tylko iść i zapłacić.
- Do ciebie bardziej będzie pasował kremowy a nie bordowy -  odezwała się mama i zaczęła przeglądać sukienki w tym kolorze, o którym mówiła. Przewróciłam teatralnie oczami i wypuściłam nerwowo powietrze. Nie wiem dlaczego dałam się jej namówić na te zakupy. Miałam nie iść na ten cały bal, ale moja mama mnie przekonała a raczej zagroziła więc nie miałam innego wyjścia - Ta będzie idealna - odezwała się po chwili i pokazała mi sukienkę. Przygryzłam dolną wargę i wzięłam ją do ręki po czym poszłam do przymierzalni. Osobiście wolałabym sukienkę innego koloru, ale przymierzę ją żeby nie było, może akurat będzie dobrze leżeć i pasować do mnie. Wygładziłam sukienkę i przebrana w nią wyszłam z przymierzalni aby pokazać się mamie.
- Na pewno może być krótka? - zapytałam z podniesioną brwią. Moja rodzicielka uśmiechnęła się do mnie promiennie i kiwnęła twierdząco głową.
- Może być krótka, ale nie za krótka i zbyt obcisła - powiedziała i podeszła do mnie po czym przyjrzała się mojej sukience. Szczerze mówiąc nie wygląda tak źle jak myślałam - Bierzemy ją - postanowiła za mnie i popchnęła mnie w stronę przymierzalni. Wezmę ją żeby dała mi już spokoju. Zresztą nie muszę się zbytnio stroić na ten cały bal, bo nie zależy mi na nim. Zawiesiłam ostrożnie sukienkę z powrotem na wieszak i ubrałam się w swoje ubrania. Dobrze, że założyłam na siebie dzisiaj tylko spodenki i bluzkę. Moja rodziciela zabrała ode mnie sukienkę i poszła za nią zapłacić. Nawet nie spojrzała na cenę aby wiedzieć ile kosztowała, ale widocznie dla mojej mamy to nie miało znaczenia. Zabrałam z fotela swoją dżinsową kurtkę i ruszyłam w stronę wyjścia ze sklepu. Zdecydowanie wolę zaczekać na nią przed sklepem niż stać obok przy kasie.
- Teraz idziemy po moją - usłyszałam za plecami głos mamy. Odwróciłam się do niej przodem i posłałam sztuczny uśmiech. Mam nadzieję, że z sukienką mamy nie będzie żadnych problemów i szybko się z tym uwiniemy - To Leon? - zapytała patrząc w zupełnie inną stronę niż ja. Od razu spojrzałam w tamtą stronę i moim oczom faktycznie ukazał się brunet. Siedział na ławeczce obok jakiegoś drzewka i jak zwykle robił coś na telefonie. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech - Chodźmy do niego - odezwała się mama i zanim zdążyłam  zaprotestować albo chociaż zatrzymać ona już szła w jego stronę. Zacisnęłam dłonie w pięści i szybkim krokiem poszłam za nią. Znowu mnie przy nim zawstydzi.
- Witaj Leon - przywitała się z uśmiechem. Zdezorientowany podniósł głowę i spojrzał przed siebie.
- Dzień dobry - powiedział niepewnie i spojrzał na mnie a ja tylko przewróciłam oczami - Cześć Violetta - zwrócił się do mnie i zablokował swój telefon po czym schował go do kieszeni w spodniach. Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową.
- Też robisz zakupy na bal charytatywny? - zapytała wesoło mama a ja miałam ochotę aby w tej chwili zniknęła. Robi mi przed nim obciach. Uśmiechnął się na jej słowa i pokiwał przecząco głową.
- Nie, czekam na Federico, który poszedł coś załatwić - odpowiedział i wstał ze swojego miejsca aby stać z nami twarzą w twarz. Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka i modliłam się aby moja mama nie powiedziała czegoś głupiego. Kątem oka widziałam, że otwiera już usta aby coś powiedzieć.
- Mamo, miałaś iść kupić sukienkę - zainterweniowałam aby sobie stąd poszła. Spojrzała na mnie z uśmiechem i kiwnęła głową.
- To wy pogadajcie a ja szybko pójdę ją kupić a później pójdziemy coś zjeść - postanowiła a następnie podała mi torbę, w której zapakowana była moja sukienka i z uśmiechem na twarzy odeszła od nas w stronę jakiegoś sklepu. Odetchnęłam z ulgą i przeniosłam wzrok na Leona, który stał i patrzył na oddalającą się sylwetkę mojej mamy.
- Twoja mama jest...
- Męcząca? Tak wiem - dokończyłam za niego a on zaśmiał się na moje słowa i powrócił wzrokiem na moją osobę.
- Chciałem powiedzieć sympatyczna - mówił z lekkim uśmiechem. Westchnęłam głośno i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej po czym spojrzałam na niego poważnie.
- Zmienisz zdanie jak ją poznasz, chociaż mam nadzieję, że jednak nie, bo nie będziesz chciał do mnie przychodzić a ktoś musi mnie uczyć matematyki - powiedziałam bez grama żartu. Ponownie usłyszałam jego śmiech. Przygryzłam wewnętrzna cześć policzka i przełknęłam ślinę.
- Kupiłaś sukienkę na bal? - zapytał wskazując głową torbę, którą trzymałam w ręce. Kiwnęłam twierdząco głową i westchnęłam głośno.
- Na początku miałam nie iść, ale moja mama potrafi być upierdliwa - powiedziałam zgodnie z prawdą. Spojrzałam na niego a on patrzył na mnie z rozbawieniem. Speszył mnie trochę jego wzrok chociaż patrzył na mnie tak jak zawsze - A ty idziesz? - zapytałam aby się trochę rozluźnić. Zmarszczył brwi i pokiwał przecząco głową.
- To raczej nie moje klimaty - odpowiedział i wsadził ręce w kieszeń. Mogłam się spodziewać takiej odpowiedzi. Nie znam go zbyt długo, ale łatwo mogę stwierdzić, że raczej nie lubi chodzić na takie sztywne imprezy, w koszulach czy garniturach. Chociaż pewnie wygląda wtedy jeszcze przystojniej. Jak prawie każdy facet.
- Załatwione - niespodziewanie obok Leona pojawił się Federico. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko a ja się zaśmiałam - Pogadalibyśmy z tobą jeszcze, ale wybacz jesteśmy umówieni - zwrócił się w moją stronę i zrobił smutną minę. Zaśmiałam się na jego słowa i posłałam mu sztuczny uśmiech.
- Nie zatrzymuję was - powiedziałam, na co Fede kiwnął głową i poklepał Leona po plecach a następnie poszedł w stronę wyjścia.
- Do później - odezwał się Leon a ja zmarszczyłam brwi - Matematyka - przypomniał - Chyba, że znalazłaś kogoś innego - dodał z delikatnym śmiechem.
- Siedemnasta - potwierdziłam godzinę a ona tylko kiwnął głową i także udał się w stronę wyjścia tak jak przed chwilą Federico.
***
- Jesteście głodni? - usłyszałam krzyk mojej mamy z dołu. Przewróciłam teatralnie oczami i wypuściłam powietrze z ust aby się uspokoić. Całe szczęście, że taty nie ma w domu i jest tylko mama, która ma chyba obsesję na punkcie Leona, bo cały czasy przychodzi i pyta czy czegoś nie potrzebujemy. Spojrzałam na bruneta, który siedział przy biurku i kreślił coś w zeszycie. Odchrząknęłam głośno aby usłyszał i zwrócił na mnie uwagę. Patrzył pytającym wzrokiem, co mnie szczerze mówiąc rozśmieszyło.
- Głodny? - zapytałam a on pokiwał przecząco głową i powrócił do zadań. Zauważyłam, że kiedy rozwiązuje jakieś zadanie to się wyłącza i nie dociera do niego nic. Szczerze mówiąc wygląda wtedy na prawdę uroczo. Już chciałam odpowiedzieć mojej mamie, ale ona mnie uprzedziła i wparowała do mojego pokoju. No nie wierzę. Jakieś dziesięć minut temu stąd wyszła.
- Nie jesteśmy głodni - powiedziałam poważnie i patrzyłam na nią morderczym wzrokiem. W poniedziałek mamy kartkówkę z matematyki a ja nie mogę się niczego nauczyć ponieważ moja mama co chwilę nam przerywa. Przez nią dostaję tiku nerwowego w oku a przecież nigdy mnie się to nie zdarzało.
- Zjedźcie ze mną - poprosiła a ja zacisnęłam mocniej dłoń na długopisie.
- Mamo, nie jesteśmy głodni a zresztą musimy się uczuć - powiedziałam i próbowałam aby mój głos był spokojny. Kocham mamę, ale w tej chwili moim jedyny marzeniem jest aby stąd wyszła i to jak najszybciej. Uczepiła się Leona i po prostu nie daje mu spokoju.
- To może chociaż przyniosę wam ciasteczka z orzechami - zaproponowała z uśmiechem. Podniosłam natychmiastowo głowę i posłałam jej delikatny uśmiech. Natomiast Leon wciąż wpatrzony był w zeszyt. Moja rodzicielka przeniosła na niego swój wzrok i uśmiechnęła się delikatnie - Leon, masz ochotę na ciasteczka orzechowe? - zapytała a on podniósł na nią swój wzrok i zmarszczył brwi.
- Niestety mam uczulenie na orzechy - powiedział bawiąc się długopisem w ręce. Od razu z twarzy mojej mamy zszedł uśmiech a on spojrzał na nią przepraszająco. Kiwnęła głową, że rozumie i o dziwo opuściła mój pokój. Czyli nie będzie ciasteczek. Kiedy chciałam się już odezwać usłyszałam melodyjkę wydobywającą się z mojego laptopa. Zerknęłam na ekran i zauważyłam, że znowu dzwoni do mnie Ludmiła. Oczywiście cieszę się z tego, ale tak trochę to nie odpowiedni moment. Wzięłam urządzenie na kolana i spojrzałam kątek oka na Leona, który tylko kiwnął głową. Wcisnęłam zieloną słuchawkę aby odebrać połączenie video. 
- Ludmiła to..
- Nie potrafię. Rozumiesz nie potrafię przestać myśleć o tym idiocie - zaczęła prosto z mostu a ja przełknęłam głośno ślinę i już chciałam jej powiedzieć, że nie jestem sama, ale ona kontynuowała swoją wypowiedź - Myślałam, że już go sobie odpuściłam, ale nie jednak mi nadal na nim zależy. Tak, wiem mówiłam ostatnio, że daję sobie z nim spokój, ale to jest trudniejsze niż się wydaje, bo gdy tylko zamknę oczy widzę te jego oczy i ...
- Leon tu jest - przerwałam jej wiedząc do czego zmierza ta jej wypowiedź. Po moich słowach znieruchomiała i chyba się zaczerwieniła. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie, natomiast ona mordowała mnie wzrokiem - Chciałam ci to powiedzieć, ale nie dałaś mi dojść do słowa - broniłam się i uniosłam ręce w geście obrony. Przygryzła dolną wargę i nabrała nerwowo powietrza.
- I on wszystko słyszał? - zapytała oburzona i zacisnęła dłoń w pieść. Już chciałam się odezwać, ale uprzedził mnie Leon. 

- Słowo w słowo - odpowiedział na jej pytanie z lekkim rozbawienie. Spojrzałam na niego kątem oka a  następnie powróciłam na Ludmi, która nerwowo przygryzła dolną wargę i zamknęła oczy zażenowana. Nim zdążyłam się odezwać moja kuzynka rozłączyła się na video czacie. Odchrząknęłam głośno i odłożyłam laptopa z powrotem na nocną szafkę po czym tym razem go wyłączyłam. Przeniosłam wzrok na Leona, który opierał się łokciami o biurko i  patrzył z rozbawieniem na mnie.
- Chyba nie chcesz powiedzieć o tym Federico - zaczęłam niepewnie a on tylko pokiwał przecząco głową i oparła się o oparcie fotela.
- To ich sprawa a ja nie mam zamiaru się w to mieszać - oznajmił poważnie. Westchnęłam głośno z ulgą i posłałam mu uśmiech a następnie spuściłam wzrok na książkę od matematyki. 

***
Strasznie się denerwuję. Zaraz skończy się lekcja a za jakieś dwie minuty nasza nauczycielka od matematyki odda nam wczoraj napisane kartkówki. Poszło mi całkiem dobrze, ale znając mnie pewnie i tak coś źle obliczyłam albo ominęłam jakieś zadanie czy coś. Niestety nie ma na lekcji Leona, co mnie trochę dziwi i martwi. Po drodze do szkoły widziałam jak kłócił się o coś ze swoim ojcem. Nie wiem o co chodziło, bo nie chciałam podsłuchiwać i nie powinnam się tym interesować. Nauczycielka wstała ze swojego miejsca a następnie podniosła z biurka sprawdzone już kartkówki. Wstrzymałam na chwilę oddech i zacisnęłam kciuki w pięści. Mam nadzieję, że chociaż dostanę czwórkę plus. Nie chce żeby moje lekcje z Leonem poszły na darmo. Chociaż jeśli dostanę złą ocenę, to będę się z nim dalej uczyć i to jeszcze więcej. Nauczycielka położyła na ławce moją kartkówkę. Niepewnie chwyciłam ją do ręki i spojrzałam na ocenę. Na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech kiedy zobaczyłam swoją ocenę jaką była piątka. A żeby tego było mało brakowało mi tylko punktu aby uzyskać maksymalną liczbę punktów. Usłyszałam dźwięk dzwonka szkolnego. Ucieszona jak nigdy wstałam ze swojego miejsca i zabierają ze sobą torbę wyszłam z klasy. Moja chyba pierwsza piątka z matematyki. Szkoda, że nie ma Leona żebym mogła się pochwalić. A jednak mogę, bo właśnie wchodzi do szkoły. Z uśmiechem na twarzy podeszłam a raczej podbiegłam do niego i nic nie mówiąc przytuliłam się do niego. Czułam jak podczas tego gestu znieruchomiał i wstrzymał oddech. Podniosłam głowę aby móc na niego spojrzeć. Miał zaciśniętą szczękę i patrzył przed siebie. Trochę zmieszana odsunęłam się od niego i speszona spojrzałam na kartkę, którą trzymałam.
- Nie rób tak więcej - odezwał się zaciskając dłonie w pięści. Spojrzałam na niego ze skruchą.
- Przepraszam, po prostu .. - przerwałam i westchnęłam głośno - Dostałam piętkę - oznajmiłam i pokazałam mu moją kartkówkę z matematyki. Rozejrzał się nerwowo po korytarzu a następnie spojrzał na mnie. Już chciałam coś powiedzieć, ale zanim zdążyłam otworzyć usta on odwrócił się napięcie i wyszedł ze szkoły. Obejrzałam się dookoła i przygryzłam dolną wargę. Zacisnęłam dłoń w pięść i pobiegłam za nim. Na całe szczęście jeszcze nie zdążył odejść daleko.
- Leon, poczekaj! - krzyknęłam głośno za nim i przyśpieszyłam jeszcze bardziej - Coś się stało? - zapytałam próbując dorównać mu kroku. Westchnął głośno i spojrzał na mnie kątem oka.
- Lepiej idź na lekcję - powiedział poważnie. Przełknęłam głośno ślinę i zdecydowanym ruchem złapałam go za nadgarstek a następnie zatrzymałam.
- Pójdę, ale razem z tobą - odpowiedziałam a moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. Widać po jego wyrazie twarzy, że coś go gryzie a ja jako jego przyjaciółka chce mu pomóc - Chodzi o twoją dzisiejszą kłótnię z ojcem? - zapytałam patrząc na niego.
- To nie jest mój ojciec! - warknął w moją stronę a po chwili zamknął oczy i zacisnął usta w wąską linię. Chyba nie miał zamiaru tego mówić. Wyrwał swoją rękę z mojego uścisku i chciał odejść, ale nie pozwoliłam mu na to ponownie go zatrzymując. Stanęłam przed nim i spojrzałam mu prosto w oczy. Jeśli ma jakiś problem, to najlepiej porozmawiać z kimś o tym.
- Porozmawiam ze mną - szepnęłam i ujęłam jego dłoń - Zaufaj mi - dodałam aby go przekonać. Nie odpowiedział tylko patrzył na mnie a w jego oczach można było dostrzec strach. Spuścił wzrok na swoją dłoń, którą wciąż trzymałam i powolnym ruchem ja zabrał.
- Chodźmy gdzieś daleko stąd - zaproponował jakby niepewny tego co mówi. Posłałam mu delikatny uśmiech i kiwnęłam twierdząco głową. Włożył ręce do kieszeni i ruszył w stronę pewnej uliczki. Miejmy nadzieję, że wie gdzie iść. Po kilku minutach znaleźliśmy się na jakiejś ścieżce, która chyba prowadziła na łąkę. Przez całą drogę nie odezwał się tylko szedł przed siebie i myślał o czymś. Także się nie odzywałam, bo nie chciałam go wybudzać z rozmyślań. Niespodziewanie zatrzymał się i rozejrzał dookoła a następnie ku mojemu zaskoczeniu wszedł w jakieś krzaki - No chodź - powiedział a ja niepewnie uczyniłam to samo, coś czuję, że moje kochane nogi będę podrapane przez te głupie krzaki. Kiedy wyszliśmy z tego całego gąszczu moim oczom ukazała się rzeczka. Nie była wielka ani głęboka, bo kamienie było widać idealnie. Można to nawet nazwać zagubionym strumieniem. Podszedł bliżej i usiadł sobie na jakimś dużym a nawet wielkim kamieniu i spojrzał na mnie. Uczyniłam to samo co on i spojrzałam przed siebie. Przymknęłam oczy czując jak moją twarz otulają przyjemne promienie słońca.
- Alejandro nie jest moim ojcem, tylko psychologiem z domu dziecka, w którym byłem. On i jego żona mają nade mną prawną opiekę dopóki nie osiągnę pełnoletności - odezwał się niespodziewanie a ja od razu skierowałam na niego swój wzrok. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Patrzył przed siebie a jego wyraz twarzy był jak kamień. Żadnych jakichkolwiek uczuć.
- Byłeś w domu dziecka? - zapytałam zdziwiona a on zaśmiał się na moje słowa.
- Spędziłem tam większość swojego życia - odpowiedział bez emocji - Z tego co wiem moi rodzice oddali mnie kilka dni po moich narodzinach. Dwa miesiące później adoptowało mnie jakieś małżeństwo, u których byłem przez cztery lata - kontynuował swoją wypowiedź - Ale jak widać znudziło im się macierzyństwo i oddali mnie z powrotem. Dopiero po roku adoptowało mnie kolejne małżeństwo, które miało problemy finansowe i po niespełna kilku miesiącach znowu znalazłem się w domu dziecka. Adoptowano mnie jeszcze kilka razy a ja za każdym razem wracałem z powrotem - po jego tonie czułam, że trudno mu było mówić o tym. Przygryzłam dolną wargę aby się nie rozpłakać - Kiedy skończyłem dziesięć lat do domu dziecka zatrudnili nową opiekunkę. Miała z czterdzieści lat i wyglądała na sympatyczną. Najwięcej czasu spędzała ze mną, bo podobno przypomniałem jej siostrzeńca. Czasami przychodziła do mnie w nocy i opowiadała o czymś. Później przychodziła codziennie i siedziała obok mojego łózka czekając aż zasnę a rano kiedy się budziłem ona nadal tam była - przerwał i nabrał nerwowo powietrza po czym oparł się łokciami o kolana i splótł razem swoje dłonie - Jednak kiedy skończyłem trzynaście lat każdej nocy kazała mnie się rozbierać zostając tylko w bieliźnie. Stała i patrzyła na mnie a z czasem zaczęła mnie dotykać i mówiła abym ja też to robił. Kiedy się buntowałem biła mnie a gdy wspominałem o tym innym opiekunom nie wierzyli mi. Przez dwa lata robiła to regularnie i nikt nic nie zauważył - zrobił kolejną pauzę a ja milczałam, bo nie mogłam nic powiedzieć a także czułam, że to nie jest koniec. Przełknęłam głośno ślinę i przeniosłam wzrok na jego twarz - W moje piętnaste urodziny przyszła w nocy i chciała żebym to z nią zrobił. Nie chciałem tego, ale ona mnie zmusiła i kazał się rozebrać. Ściągnęła z siebie ubrania i położyła się obok mnie. Wtedy do mojego pokoju weszła dyrektorka domu dziecka. Na początku stwierdziła, że mamy ze sobą romans, ale kiedy zobaczyła moje zachowanie wezwała policję - czułam łzy na moich policzkach. Jego oczy także były zaszklone - Okazało się później, że ta kobieta jest chora psychicznie. Mnie także skierowali do psychologa, którym był Alejandro, ale te kilku godzinne rozmowy nie pomagały, bo gdy tylko wchodziłem do swojego pokoju to wszystko wracało. Wtedy on i jego żona zdecydowali się mnie zaadoptować. Mieszkanie z nim z dala od tego wszystkiego pomagało mi odzyskać równowagę w psychice. Rok później zdecydowali, że jeszcze lepiej będzie dla mnie jak się przeprowadzimy - westchnął głośno i przymknął na chwile oczy aby zatuszować swoje załzawione oczy. Wytarłam swoje mokre policzki i nabrałam powietrza do ust a następnie wyprostowałam się - Po tym wszystkim trudno jest mi komukolwiek zaufać a kiedy ktoś mnie dotyka czy przytula to mam wrażenie jakby to była ona. To dlatego dzisiaj tak zareagowałem kiedy mnie przytuliłaś - dodał i w końcu na mnie spojrzał. Posłałam mu delikatny prawie niewidoczny uśmiechem. Spuściłam wzrok na jego dłonie a następnie podniosłam wzrok i spojrzałam w jego oczy.
- Przytuliłabym cię, ale to nie jest dobry pomysł - szepnęłam a na końcu się trochę zaśmiałam aby rozluźnić trochę atmosferę. Nabrał powietrza do ust i niepewnie chwycił mnie za dłoń. Poczułam miłe mrowienie a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Ufa mi. 
***
- Tato, ja będę już szła do domu - oznajmiłam tacie i pocałowałam go w policzek. Od kilku godzin jestem skazana na udawanie zadowolonej. Ten bal charytatywny jest tak nudny, że gdyby nie muzyka to już dawno zasnęłabym na stole. Już chciałam od niego odejść, ale zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek. Odwróciłam się zdezorientowana i posłałam mu pytające spojrzenie.
- Zanim pójdziesz to zatańcz ze mną - powiedział a ja westchnęłam głośno a następnie pociągnęłam go w stronę parkietu. Nie mam szczerze mówiąc ochoty na tańczenie. Ustawiłam się w odpowiedniej pozycji i już po chwili tańczyłam razem z tatą po całym parkiecie. Uśmiechnęłam się do niego a on tak jakby posłał komuś porozumiewawcze spojrzenie i obrócił mnie a ja wtedy wylądowałam w czyiś ramionach. Przyjrzałam się tej osobie i jeszcze bardziej odechciało mnie się tutaj być. Przewróciłam oczami i westchnęłam głośno. Mój własny ojciec mnie zdradził. Zaplanował ten niby taniec żebym skończyła tańcząc z Lucasem.
- Nie porozmawiasz ze mną - zaczął. A już myślałam, że obejdzie się bez rozmowy.
- Nie mam takiego zamiaru - burknęłam w jego stronę i odwróciłam wzrok. Zaśmiał się na moje słowa i objął mnie w tali. Przymknęłam na chwilę oczy i próbowałam się uspokoić.
- Zmieniłaś się - stwierdził a ja prychnęłam na jego słowa. Niech sobie daruje takie teksty - Kiedyś byliśmy..
- Nie zaczynaj znowu tego tematu, jasne? - przerwałam mu ze złością w głosie - Kiedy to do was dotrze. Ty i ja nie będziemy już razem, nic już nie będzie takie samo więc darujcie sobie. Ty i Francesca - dodałam przez zaciśnięte zęby. Odsunęłam się od niego i spojrzałam na mojego ojca, który patrzył zadowolony w naszą stronę - I przekaż to także mojemu ojcu, bo jak widać do niego też to nie dociera - warknęłam i jak najszybciej opuściłam salę. Denerwuje mnie to, że na siłę próbują wszystko przywrócić.
- Ten Leon nieźle namieszał ci w głowie! - krzyknął za mną a ja zacisnęłam dłonie w pięści i odwróciłam się do niego mordując go wzrokiem.
- Przestań! Rozumiesz. Masz odczepić się ode mnie, Leon i mojego życia, w którym nareszcie jestem szczęśliwa! - podniosłam głos a echo rozeszło się po całym korytarzu. Zaśmiał się na moje słowa i skrzyżował ręce na piersiach.
- Jesteś naiwna - powiedział ze śmiechem i spojrzał na mnie zirytowanym wzrokiem.
- Za to ty jesteś skończonym dupkiem - odpowiedziałam i nie czekając na jego odpowiedź wyszłam ze szkoły i udałam się w stronę domu. Chce jak najszybciej dotrzeć do swojego domu, wejść do wanny i odprężyć się. Mam go serdecznie dość! Najlepiej by było jakby sobie gdzieś wyjechał i już nie wrócił. Denerwuje mnie jak jeszcze nikt dotąd. Zatrzymałam się gwałtownie czując, że ktoś idzie za mną. Odwróciłam się powoli aby dowiedzieć się kim jest ta osoba i mam nadzieje, że tą osobą nie jest Lucas, bo tym razem nie będę się opanowywać i moja rękę wyląduje na jego twarzy.
- Hej, idziesz do domu? - rozpoznałam tą osobę po głosie. Uśmiechnęłam się sama do siebie kiedy podszedł bliżej a lampy nocne ukazały mi jego twarz.
- Tak, mam dość tego całego balu, mojego ojca a przede wszystkim Lucasa - powiedziałam zdenerwowana a moje dłonie automatycznie zacisnęły się w pięść. Zmarszczył brwi i schował telefon do kieszeni. Ciekawe, co on takiego na nim robi, że praktycznie się z nim nie rozstaje - Mógłbyś mnie odprowadzić, bo szczerze mówiąc trochę się bo..
- Nie ma sprawy - przerwał mi za nim zdążyłam dokończyć swoją wypowiedź. Uśmiechnęłam się do niego w podzięce i już po chwili oboje byliśmy w drodze do mojego domu. Żałuję teraz, że nie wzięłam z samochodu ojca mojej marynarki. W sumie nie jest zimno, ale ja mam na sobie sukienkę na ramiączkach a jest wieczór - Chcesz moją bluzę? - zapytał widząc za pewne na moich ramionach gęsią skórkę, albo po prostu sam wpadł na to, że może mi być zimno. Spojrzałam na niego kątem oka i kiwnęłam twierdząco głową. Rozpiął zamek od bluzy a następnie ją z siebie ściągnął zostając tylko w koszulce z krótkim rękawkiem. Podał mi ją z delikatny uśmiechem. Otuliłam się nią korzystając z okazji, że mogę mieć go przy sobie a raczej jego rzecz. Zatrzymałam się gwałtownie tuż przed swoimi domem. Brunet spojrzał na mnie pytająco a ja westchnęłam głośno.
- Nie mam kluczy - powiedziała zażenowana - Zostały w torebce w samochodzie taty - dodałam i otworzyłam furtkę aby wejść na moje podwórko. Za swoimi plecami usłyszałam śmiech Leona. Usiadłam sobie na schodach i ukryłam zawstydzona twarz w dłoniach.
- Czyli czekamy na twoich rodziców - powiedział a po chwili czułam jak siada obok mnie. Podniosłam wzrok na niego i spojrzałam zdziwiona. Uśmiechnął się do mnie i oparł swoje ręce na kolanach a dłonie splótł razem.
- A nie musisz wracać do domu? - zapytałam i okryłam się bardziej jego bluzą. Oblizał dolną wargę po czym zerknęła na mnie kątem oka. Pokiwał przecząco głową. 
- Oczywiście jeżeli chcesz to mogę sobie pójść - odezwał się i już chciał wstawać, ale w porę go zatrzymałam łapiąc za rękę a raczej  za jego biceps. Spojrzał na moją dłoń a następnie na mnie. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie wciąż nie zabierając swojej ręki.
- Zostań - szepnęłam nie spuszczając wzrok z jego tęczówek. Przełknął głośno ślinę a jego wzrok nadal skierowany był na mnie a raczej moje oczy. Po raz pierwszy tak długo wpatruje się we mnie. Uniósł delikatnie kąciki swoich ust a następnie odwrócił wzrok i skierował go przed siebie. Przysunęłam się do niego bliżej i niepewnie położyłam głowę na jego ramieniu.   
***
Przepraszam, że taki krótki, ale wena mnie opuściła. Ostatnia( czyli wczoraj ) odkryłam, że moja wena się psuje kiedy nie piję Pepsi. A fakt, że moja mama twierdzi, że jestem uzależniona od Pepsi i mi jej nie chce kupować wszystko psuje. Całe szczęście, że kupiłam sobie jak była w pracy i mogłam dokończyć pisać rozdział. Szczerze mówiąc jest on trochę krótki, ale to skutek tego, że pisałam wszystko dzisiaj. Miłego czytania i komentowania. A teraz idę spać, bo rano wstaję gdyż czeka na mnie wyjazd nad wodę. 

23 komentarze:

  1. Zajebisty!
    Biedny Leon co on przeżył.
    Nie pomyślała bym, że to o to chodzi.
    Masakra.
    Może uda mu się zaufać bardziej Violce.
    Lucas. Jak on mnie drażni. A ojciec Violki co chce tym osiągnąć.?
    Yhhhh czekam na next :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny!!!!
    Bardzo mi się podoba 😄
    Violka i Leon spędzają ze sobą czas 😊👫
    Super , ze Leon się otworzył, ale jego historia mnie bardzo zaskoczyła , biedak :(
    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i życzę Ci weny 😉
    An ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski!!!
    Leon zaufa Violette wow!!!
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Pora na mnie.
    Rozdział krótki i bez Pepsi, ale mówiąc szczerze to jeden z lepszych jakie napisałaś na tym blogu.
    Dzisiaj pełno zwierzeń, Leon powoli sie przełamuje. Od początku wiedziałam, że próbuje od czegos uciec, jednak nie spodziewałam sie wagi tych spraw. Jak na kogoś tak skrzywdzonego i tak dobrze sobie radzi. Napewno ta chwila szczerości ich do siebie zbliżyła.
    Końcówka najlepsza. Niemal wyobrażałam sobie minę Lajona, gdy Viola go zatrzymywała. Przyznam, ze jest bardzo bezpośrednia i to go moze trochę przytlaczac.
    Patrzac z perspektywy czasu zmiana, ktora wprowadzilas w opowiadaniu wyszla na dobre. Przed spiaczka Vilu robilo sie troche za slodko.
    Serdecznie zapraszam do siebie.
    ~Shyshine
    soplease-leonetta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Witam :*
      Rozdział jest cudowny , naprawdę xD Nadal się nie mogę nadziwić tymi twoimi zdolnościami pisarskimi ;D
      Piszesz tak leciutko i wgl, zazdroszczę ci
      Coraz więcej Leonetty, TE AMO |
      Czuję, że zbliża się wielkimi krokami
      Boże Leon, molestowanie, matko nie wiem co powiedzieć . Zatkało mnie.
      Mam nadzieję, że Fiolka mu pomoże przezwyciężyć strach XD
      Życzę dużo weny i czekam na kolejne cudo
      Pozdrawiam

      Maggiśka

      Usuń
  6. Cudowny 💓💓💓💓💓

    OdpowiedzUsuń
  7. Trafiłam na twojego bloga niedawno.
    Po prostu.... Brak mi słów.
    Podziwiam cię.
    Ja naprawdę zakochałam się.
    Zakochałam się w każdym twoim rozdziale.
    W każdym twoim zdaniu.
    W każdym wyrazie.
    Wspaniale.
    Ja wiem, że to dla ciebie tylko kolejny komentarz, ale naprawdę jesteś dla mnie inspiracją.
    Masz cudowne pomysły.
    Przy wielu rozdziałach doprowadziłaś mnie do płaczu, a ja nie jestem płaczliwa.
    Nie ma słów, które wyraziłyby jak ja cię podziwiam.
    W życiu nie pomyślałabym, że to jest tylko wyobraźnia V.
    Ja jestem pod ogromnym wrażeniem.
    Jest to najlepszy blog jaki czytałam, a uwierz, że było ich ogrom.
    Pozdrawiam <3
    Czekam na next z niecierpliwością.
    Właśnie zdobyłaś stałą czytelniczkę. <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będziesz miała czas to wpadnij do mnie <3 http://jortinimylife.blogspot.com/

      Usuń
  8. Wspaniały jak zawsze ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Rodział jak zawsze cudowny ;*
    Naprawde szkoda mi Leona niespodziewałam się czegoś takiego :)
    Viola i Leon są bardzo słodcy jako przyjaciele <3
    Naprawde niesowita historia
    Oby tak dalej ^_^
    Czekam na next'a <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Nic dodać, nic ująć ;) <3

    OdpowiedzUsuń