Z głośnym westchnięciem wcisnęłam czerwoną słuchawkę w telefonie tym samy rozłączając połączenie z moją mamą. Rozmawiałam z nią chyba z pół godziny, bo oczywiście musiał wypytać o wszystko. W czasie kiedy moi przyjaciele świetnie bawili się w jeziorze ja musiałam zdawać relacje z każdej minuty mojej kochanej mamie, która zapewne dzwoniła za namową ojca. Odłożyłam telefon do torby tym samym chowając go przed słońcem i potencjalnymi złodziejami. Wstałam ze swojego miejsca i zdecydowanym krokiem ruszyłam w stronę jeziora, gdzie nadal znajdowali się moi przyjaciele. A sądząc po ich śmiechu, świetnie się bawili. Niestety z moim szczęściem musiałam na kogoś wpaść i akurat ta osoba miała ochotę na jakiś kleisty napój, który oczywiście wylądował na mnie. Zacisnęłam szczękę i z wymalowanym zdenerwowaniem na twarzy odwróciłam się w stronę tej osoby. Winowajcą okazała się być jakaś dziewczyna. Na oko w moim wieku i dodatkowo ładna. Z jej twarzy także można było wyczytać gniew.
- Może byś uważała jak chodzisz! - podniosła na mnie głos, wywołując tym u mnie jeszcze większy gniew. Podniosłam na nią swoje spojrzenie napotykając jej niebieskie jak ocean oczy.
- To raczej ty powinnaś uważać jak chodzisz! - nie miałam zamiaru udawać miłej. Wylała na mnie prawie cały swój napój i jeszcze bezczelnie mówi, że wina leży po mojej stronie. Posłałam jej mordercze spojrzenie i obejrzałam swoje oblane i klejące ciało. Najchętniej wylałabym pozostały napój na nią, ale się powstrzymam - Mogłabyś cho...
- Cicho bądź - przerwała mi niegrzecznie. Podnosiłam na nią zdziwiona spojrzenie a ona zachwycona patrzyła w inną stronę - Jakiś przystojniak idzie w naszą stronę - szepnęła wpatrując się w tamtą stronę. Westchnęłam głośno i kompletnie zignorowałam to co do mnie mówiła, bo nie interesuje mnie jakiś przystojniak. Mam swojego. Będę się teraz cała kleić i zaraz pewnie zjawią się osy. Jedna mnie już użądliła, więcej nie potrzebuję.
sobota, 26 marca 2016
poniedziałek, 21 marca 2016
Rozdział 71: Użądlenie osy
Siedząc wtuloną w klatkę piersiową Leona, z twarzą ukrytą w głębieniu jego szyi czułam, że nic więcej nie potrzeba mi do życia. Nie przeszkadzał mi nawet wiejący wiatry i fakt, że z każdą kolejną sekundą jest mi coraz zimniej. Moje policzki już dawno zrobiły się czerwone od zimna i powoli przestawałam kompletnie je czuć. Nie interesował mnie fakt, że mogę nabawić się przeziębienia, że moje ciało traci cenne ciepło a na skórze mam gęsią skórkę. Jestem szczęśliwa mając go przy sobie, widząc, że to właśnie z nim marznę siedząc na piasku w krótkich spodenkach i bluzie.
- Chodźmy spać jest późno i zimno - wyszeptał mi do ucha, a jego ciepły oddech wywołał na mojej skórze gęsią skórkę. Przez zderzenie ciepła z moja zimną skórą wzdrygnęłam się i jeszcze bardziej do niego przytuliłam.
- Położysz się ze mną? - zapytałam drżącym z zimna głosem. Nie usłyszałam odpowiedzi z jego strony więc odsunęłam się od niego aby móc na niego spojrzeć. Z wyrazu jego twarzy mogłam wyczytać, że wahał się nad odpowiedzią. Obawiał się czegoś i zdradziły to jego oczy. Patrzył na mnie i skanował każdy milimetr mojej twarzy. Uśmiechnęłam się delikatnie i swoimi zimnymi dłońmi otuliłam jego twarzy. Czułam jak się wzdrygnął, tylko nie wiedziałam, czy z powodu tego, że mojego dłonie były zimne, czy z innego. Pochyliłam się powoli w jego stronę i z delikatnością złożyłam na jego ustach pocałunek. Każdy chyba zna to uczucie kiedy przychodzi do domu zmarznięty i napije się gorącej herbaty. Wtedy wewnątrz robi się niesamowicie ciepło. Teraz też tak mam. Całując usta Leona czuję to. Czuję, to ciepło zalewające moje wnętrze. Odsunęłam się od niego niechętnie, ale widząc jego delikatny uśmiech i kiwnięcie twierdząco głową, na moje usta wkradł się z powrotem uśmiech.
- Będzie trochę ciasno, ale cieplej - zaśmiałam się po czym z trudem wstałam z jego nóg i okryłam się jeszcze bardziej bluzą, ponieważ wtedy poczułam mocniejszy i zimniejszy wiatr. Kiedy tylko się podniósł oplótł moje zmarznięte ciało swoimi ramionami i udaliśmy się w stronę rozłożonych namiotów. Kiedy położę się pod ciepłą kołderką i zaznam tego cudownego ciepło, podziękuję mojej mamie, że nie pozwoliła mi zabrać koca. Twierdzenie, że matka ma zawsze rację, jednak jest stuprocentowo prawidłowe. Odpięłam jak najciszej suwak w namiocie aby nie obudzić Ludmiły, ale ku mojemu zaskoczeniu nie było jej tam. Odwróciłam się przestraszona w stronę stojącego za mną Leona - Nie ma jej - powiedziałam widząc jego zdezorientowaną minę. Rozejrzał się dookoła po czym podszedł do namiotu jego i Federico. Zajrzał do środka i ze śmiechem powrócił wzrokiem na mnie.
- Chodźmy spać jest późno i zimno - wyszeptał mi do ucha, a jego ciepły oddech wywołał na mojej skórze gęsią skórkę. Przez zderzenie ciepła z moja zimną skórą wzdrygnęłam się i jeszcze bardziej do niego przytuliłam.
- Położysz się ze mną? - zapytałam drżącym z zimna głosem. Nie usłyszałam odpowiedzi z jego strony więc odsunęłam się od niego aby móc na niego spojrzeć. Z wyrazu jego twarzy mogłam wyczytać, że wahał się nad odpowiedzią. Obawiał się czegoś i zdradziły to jego oczy. Patrzył na mnie i skanował każdy milimetr mojej twarzy. Uśmiechnęłam się delikatnie i swoimi zimnymi dłońmi otuliłam jego twarzy. Czułam jak się wzdrygnął, tylko nie wiedziałam, czy z powodu tego, że mojego dłonie były zimne, czy z innego. Pochyliłam się powoli w jego stronę i z delikatnością złożyłam na jego ustach pocałunek. Każdy chyba zna to uczucie kiedy przychodzi do domu zmarznięty i napije się gorącej herbaty. Wtedy wewnątrz robi się niesamowicie ciepło. Teraz też tak mam. Całując usta Leona czuję to. Czuję, to ciepło zalewające moje wnętrze. Odsunęłam się od niego niechętnie, ale widząc jego delikatny uśmiech i kiwnięcie twierdząco głową, na moje usta wkradł się z powrotem uśmiech.
- Będzie trochę ciasno, ale cieplej - zaśmiałam się po czym z trudem wstałam z jego nóg i okryłam się jeszcze bardziej bluzą, ponieważ wtedy poczułam mocniejszy i zimniejszy wiatr. Kiedy tylko się podniósł oplótł moje zmarznięte ciało swoimi ramionami i udaliśmy się w stronę rozłożonych namiotów. Kiedy położę się pod ciepłą kołderką i zaznam tego cudownego ciepło, podziękuję mojej mamie, że nie pozwoliła mi zabrać koca. Twierdzenie, że matka ma zawsze rację, jednak jest stuprocentowo prawidłowe. Odpięłam jak najciszej suwak w namiocie aby nie obudzić Ludmiły, ale ku mojemu zaskoczeniu nie było jej tam. Odwróciłam się przestraszona w stronę stojącego za mną Leona - Nie ma jej - powiedziałam widząc jego zdezorientowaną minę. Rozejrzał się dookoła po czym podszedł do namiotu jego i Federico. Zajrzał do środka i ze śmiechem powrócił wzrokiem na mnie.
niedziela, 13 marca 2016
Rozdział 70: Z nimi są same problemy
W samą porę wszedłem do domu, bo akurat w tym momencie dzwonił mój telefon i jestem prawie pewny, że to Federico z pytaniem gdzie jestem. Odłożyłem szybko torbę obok komody w salonie i wszedłem niepewnie do jadalni połączonej z kuchnią. Od razu zostałem obdarowany uśmiechem ze strony mojej biologicznej matki. Trochę głupio mi, że musieli na mnie czekać. Co prawda nie spóźniłem się za bardzo, bo tylko dosłownie dwie minuty, ale i tak źle się z tym czuję. Jestem u nich kilka dni a już dałem plamę. Nie jest to przecież nic takiego, ale według mnie bycie punktualnym wyraża szacunek do tej osoby, z którą się umówiłeś.
- Mama już panikowała, że sobie coś zrobiłeś na torze - zaśmiał się Federico zerkając na kobietę na przeciwko niego. Nie rozumem, dlaczego moja biologiczna matka i Violetta martwią się kiedy chodzę na tor. Mam swój rozum i wiem kiedy zmniejszyć prędkość. Zresztą gdybym popełnił jakiś błąd dostałbym wytaczające pouczenie od Hudsona. Przemilczałem jego wypowiedź i tylko uśmiechnąłem się delikatnie w stronę naszej matki.
- Martwię się, bo już przeżyłam wypadek kogoś bliskiego w tego typu dyscyplinie - wypowiedziała te słowa jakby trochę ze złością. Zdziwiłem się i sądząc po wyrazie twarzy Federico, on też.
- O kim mówisz? - zapytał mój zaciekawiony brat. W sumie sam chciałbym wiedzieć. Możliwe, że nie będę znał tej osoby, bo przecież można powiedzieć jestem nowy w tej rodzinie i nie znam nikogo kto do niej należy. Oprócz brata, mamy i taty. A sądząc po stosunkach rodzinnych nie poznam nigdy swoich dziadków. Kobieta obróciła się w stronę swojego męża i spojrzała na niego jednoznacznie - Masz na myśli tatę? - odezwał się Federico. Oboje kiwnęli twierdząco głową odwracając wzrok w naszą stronę.
- W ostatnim wyścigu sezonu byłem zbyt pewny swoich możliwości i wypadłem na ostatnim zakręcie. Miałem połamane żebra, kość udową, wstrząs mózgu i zmiażdżenie z niewydolnością prawej nerki - wyjaśnił konkretniej, co mnie szczerze mówiąc trochę wystraszyło. Nie zdawałem sobie sprawy, że podczas wyścigu może dojść do takiego poważnego wypadku. Sądziłem raczej, że kończy się to złamaną rękę lub nogą i kilkoma zadrapaniami. Poprawiłem się nerwowo na krześle i próbowałem wybić z głowy myśl, że mnie też to może spotkać.
- Mama już panikowała, że sobie coś zrobiłeś na torze - zaśmiał się Federico zerkając na kobietę na przeciwko niego. Nie rozumem, dlaczego moja biologiczna matka i Violetta martwią się kiedy chodzę na tor. Mam swój rozum i wiem kiedy zmniejszyć prędkość. Zresztą gdybym popełnił jakiś błąd dostałbym wytaczające pouczenie od Hudsona. Przemilczałem jego wypowiedź i tylko uśmiechnąłem się delikatnie w stronę naszej matki.
- Martwię się, bo już przeżyłam wypadek kogoś bliskiego w tego typu dyscyplinie - wypowiedziała te słowa jakby trochę ze złością. Zdziwiłem się i sądząc po wyrazie twarzy Federico, on też.
- O kim mówisz? - zapytał mój zaciekawiony brat. W sumie sam chciałbym wiedzieć. Możliwe, że nie będę znał tej osoby, bo przecież można powiedzieć jestem nowy w tej rodzinie i nie znam nikogo kto do niej należy. Oprócz brata, mamy i taty. A sądząc po stosunkach rodzinnych nie poznam nigdy swoich dziadków. Kobieta obróciła się w stronę swojego męża i spojrzała na niego jednoznacznie - Masz na myśli tatę? - odezwał się Federico. Oboje kiwnęli twierdząco głową odwracając wzrok w naszą stronę.
- W ostatnim wyścigu sezonu byłem zbyt pewny swoich możliwości i wypadłem na ostatnim zakręcie. Miałem połamane żebra, kość udową, wstrząs mózgu i zmiażdżenie z niewydolnością prawej nerki - wyjaśnił konkretniej, co mnie szczerze mówiąc trochę wystraszyło. Nie zdawałem sobie sprawy, że podczas wyścigu może dojść do takiego poważnego wypadku. Sądziłem raczej, że kończy się to złamaną rękę lub nogą i kilkoma zadrapaniami. Poprawiłem się nerwowo na krześle i próbowałem wybić z głowy myśl, że mnie też to może spotkać.
niedziela, 6 marca 2016
Rozdział 69: Udawać twardego i obojętnego
- No gratuluję - znowu usłyszałem za sobą głos tej dziewczyny. Czy ona się w końcu ode mnie odczepi? Mimo niechęci odwróciłem się w jej stronę i posłałem znudzone spojrzenie. Jej poza była podobna do poprzedniej. Patrzyła na mnie z kpiną w oczach i skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej. Chciałbym się cieszyć swoim zwycięstwem a nie mogę, bo nawiedziła mnie dziewczyna, której w ogóle nie znam i która ma do mnie jakiś problem - Nie sądziłam, że dasz sobie radę - dodała ze śmiechem mierząc mnie wzrokiem. I kiedy chciałem się odezwać podszedł do nas główny mechanik, Pajero.
- Co ty tutaj robisz? - zawrócił się do dziewczyny tonem, który wyrażał zdziwienie i coś na kształt złości - Hudson powiedział, że masz już tutaj nie przychodzić - dodał i spojrzał na mnie. Zmarszczyłem brwi i zerknąłem kątem oka na dziewczynę a ona posłała mi tylko ironiczny uśmiech i zadowolona z siebie odeszła od nas. Przecież w zeszłym tygodniu jeszcze tutaj pracowała i naprawiała motory a teraz ma można powiedzieć zakaz wstępu na tor.
- Mogę cię o coś zapytać? - zwróciłem się do niego niepewnie. Odwrócił się w moją stronę i kiwnął twierdząco głową.
- Chcesz zapytać o Veronicę - stwierdził a ja zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc jego wypowiedzi. Uniósł brwi i pokazał mi gestem głowy, że chodziło mu o dziewczynę, która właśnie od nas odeszła - Jeżeli ci się spodobała, to lepiej sobie daruj, bo ma już chłopaka i nie jest dla ciebie - powiedział a ja zmarszczyłem brwi i pokiwałem przecząco głową. Nawet nie spojrzałem na nią w ten sposób. Zresztą mam dziewczynę, która jest dla mnie ważna - Jej chłopak też jeździł w naszym teamie, ale pół roku temu miał wypadek, wylądował w szpitalu i musiał przerwać jazdę - dodał zapewne chcąc mnie zniechęcić do dziewczyny, ale wcale nie musiał tego robić, bo ja nie mam zamiaru jej podrywać.
- Wszystko z nimi już w porządku? - zapytałem mimo iż nie do końca mnie interesowało, ale miałem pewne podejrzenie, co do jej niechęci do mnie.
- Tak, był tutaj nawet niedawno i chciał wrócić, ale Hudson nie chciał go przyjąć z powrotem, bo stracił formę i znalazł już za niego zastępstwo - wytłumaczył szukając czegoś na wózku z narzędziami.
- Czyli mnie - sprostowałem a Pajero kiwnął twierdząco głową. I wszystko stało się jasne. Dziewczyna mnie nie lubi, bo wygryzłem jej chłopaka z wyścigów. Dziwny tok myślenia, bo przecież nie miałem pojęcia o jej chłopaku i tym, że Hudson zastąpił go mną.
- Idź już, znajomi na ciebie czekają - odezwał się odwracając w moją stronę z uśmiechem. Zaśmiałem się i pożegnałem się z nim uściśnięciem dłoni i już zmierzałem w stronę swoich znajomych - A i Hudson kazał ci przekazać, że jutro nie musisz przychodzić na tor - dodał zatrzymując mnie. Odwróciłem się w jego stronę i kiwnęłam głową, że rozumiałem. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc, że jutro mam tak jakby wolny dzień.
- To co idziemy na pizze aby uczcić twoją wygraną - odezwał się tryskający radością Federico kiedy tylko do nich podszedłem. Zaśmiałem się i spojrzałem pytająco w stronę dziewczyn, które jak widać były zadowolone z jego pomysłu.
- Co ty tutaj robisz? - zawrócił się do dziewczyny tonem, który wyrażał zdziwienie i coś na kształt złości - Hudson powiedział, że masz już tutaj nie przychodzić - dodał i spojrzał na mnie. Zmarszczyłem brwi i zerknąłem kątem oka na dziewczynę a ona posłała mi tylko ironiczny uśmiech i zadowolona z siebie odeszła od nas. Przecież w zeszłym tygodniu jeszcze tutaj pracowała i naprawiała motory a teraz ma można powiedzieć zakaz wstępu na tor.
- Mogę cię o coś zapytać? - zwróciłem się do niego niepewnie. Odwrócił się w moją stronę i kiwnął twierdząco głową.
- Chcesz zapytać o Veronicę - stwierdził a ja zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc jego wypowiedzi. Uniósł brwi i pokazał mi gestem głowy, że chodziło mu o dziewczynę, która właśnie od nas odeszła - Jeżeli ci się spodobała, to lepiej sobie daruj, bo ma już chłopaka i nie jest dla ciebie - powiedział a ja zmarszczyłem brwi i pokiwałem przecząco głową. Nawet nie spojrzałem na nią w ten sposób. Zresztą mam dziewczynę, która jest dla mnie ważna - Jej chłopak też jeździł w naszym teamie, ale pół roku temu miał wypadek, wylądował w szpitalu i musiał przerwać jazdę - dodał zapewne chcąc mnie zniechęcić do dziewczyny, ale wcale nie musiał tego robić, bo ja nie mam zamiaru jej podrywać.
- Wszystko z nimi już w porządku? - zapytałem mimo iż nie do końca mnie interesowało, ale miałem pewne podejrzenie, co do jej niechęci do mnie.
- Tak, był tutaj nawet niedawno i chciał wrócić, ale Hudson nie chciał go przyjąć z powrotem, bo stracił formę i znalazł już za niego zastępstwo - wytłumaczył szukając czegoś na wózku z narzędziami.
- Czyli mnie - sprostowałem a Pajero kiwnął twierdząco głową. I wszystko stało się jasne. Dziewczyna mnie nie lubi, bo wygryzłem jej chłopaka z wyścigów. Dziwny tok myślenia, bo przecież nie miałem pojęcia o jej chłopaku i tym, że Hudson zastąpił go mną.
- Idź już, znajomi na ciebie czekają - odezwał się odwracając w moją stronę z uśmiechem. Zaśmiałem się i pożegnałem się z nim uściśnięciem dłoni i już zmierzałem w stronę swoich znajomych - A i Hudson kazał ci przekazać, że jutro nie musisz przychodzić na tor - dodał zatrzymując mnie. Odwróciłem się w jego stronę i kiwnęłam głową, że rozumiałem. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc, że jutro mam tak jakby wolny dzień.
- To co idziemy na pizze aby uczcić twoją wygraną - odezwał się tryskający radością Federico kiedy tylko do nich podszedłem. Zaśmiałem się i spojrzałem pytająco w stronę dziewczyn, które jak widać były zadowolone z jego pomysłu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)