W samą porę wszedłem do domu, bo akurat w tym momencie dzwonił mój telefon i jestem prawie pewny, że to Federico z pytaniem gdzie jestem. Odłożyłem szybko torbę obok komody w salonie i wszedłem niepewnie do jadalni połączonej z kuchnią. Od razu zostałem obdarowany uśmiechem ze strony mojej biologicznej matki. Trochę głupio mi, że musieli na mnie czekać. Co prawda nie spóźniłem się za bardzo, bo tylko dosłownie dwie minuty, ale i tak źle się z tym czuję. Jestem u nich kilka dni a już dałem plamę. Nie jest to przecież nic takiego, ale według mnie bycie punktualnym wyraża szacunek do tej osoby, z którą się umówiłeś.
- Mama już panikowała, że sobie coś zrobiłeś na torze - zaśmiał się Federico zerkając na kobietę na przeciwko niego. Nie rozumem, dlaczego moja biologiczna matka i Violetta martwią się kiedy chodzę na tor. Mam swój rozum i wiem kiedy zmniejszyć prędkość. Zresztą gdybym popełnił jakiś błąd dostałbym wytaczające pouczenie od Hudsona. Przemilczałem jego wypowiedź i tylko uśmiechnąłem się delikatnie w stronę naszej matki.
- Martwię się, bo już przeżyłam wypadek kogoś bliskiego w tego typu dyscyplinie - wypowiedziała te słowa jakby trochę ze złością. Zdziwiłem się i sądząc po wyrazie twarzy Federico, on też.
- O kim mówisz? - zapytał mój zaciekawiony brat. W sumie sam chciałbym wiedzieć. Możliwe, że nie będę znał tej osoby, bo przecież można powiedzieć jestem nowy w tej rodzinie i nie znam nikogo kto do niej należy. Oprócz brata, mamy i taty. A sądząc po stosunkach rodzinnych nie poznam nigdy swoich dziadków. Kobieta obróciła się w stronę swojego męża i spojrzała na niego jednoznacznie - Masz na myśli tatę? - odezwał się Federico. Oboje kiwnęli twierdząco głową odwracając wzrok w naszą stronę.
- W ostatnim wyścigu sezonu byłem zbyt pewny swoich możliwości i wypadłem na ostatnim zakręcie. Miałem połamane żebra, kość udową, wstrząs mózgu i zmiażdżenie z niewydolnością prawej nerki - wyjaśnił konkretniej, co mnie szczerze mówiąc trochę wystraszyło. Nie zdawałem sobie sprawy, że podczas wyścigu może dojść do takiego poważnego wypadku. Sądziłem raczej, że kończy się to złamaną rękę lub nogą i kilkoma zadrapaniami. Poprawiłem się nerwowo na krześle i próbowałem wybić z głowy myśl, że mnie też to może spotkać.
- I leżałeś w śpiączce klinicznej przez dwa miesiące - warknęła w stronę ojca chcąc podkreślić swoją złość. Przełknąłem ślinę słysząc te słowa. Teraz z pewnością jeszcze bardziej będę uważał na torze i słuchał się wskazówek Hudsona.
- Później już nie jeździłeś? - zapytałem pozbywając się guli z gardła. Przeniósł swoje spojrzenie z twarzy swojej żony na mnie i pokiwał przecząco głową.
- Jeździłem, ale się nie ścigałem. Wypadek zablokował mnie psychicznie i po prostu się bałem - odpowiedział posyłając mi delikatny uśmiech. Zapamiętam sobie tą rozmowę kiedy następnym razem będę się ścigał i będę chciał zwiększyć jeszcze bardziej prędkość. Nachylił się w moją stronę i spojrzał mi prosto w oczy - Pamiętaj, że urodziłeś się bez części zamiennych - powiedział w ten sposób przekazując mi, że mam na siebie uważać. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie i kiwnąłem prawie niewidocznie głową, ale on to zauważył.
- Mama już panikowała, że sobie coś zrobiłeś na torze - zaśmiał się Federico zerkając na kobietę na przeciwko niego. Nie rozumem, dlaczego moja biologiczna matka i Violetta martwią się kiedy chodzę na tor. Mam swój rozum i wiem kiedy zmniejszyć prędkość. Zresztą gdybym popełnił jakiś błąd dostałbym wytaczające pouczenie od Hudsona. Przemilczałem jego wypowiedź i tylko uśmiechnąłem się delikatnie w stronę naszej matki.
- Martwię się, bo już przeżyłam wypadek kogoś bliskiego w tego typu dyscyplinie - wypowiedziała te słowa jakby trochę ze złością. Zdziwiłem się i sądząc po wyrazie twarzy Federico, on też.
- O kim mówisz? - zapytał mój zaciekawiony brat. W sumie sam chciałbym wiedzieć. Możliwe, że nie będę znał tej osoby, bo przecież można powiedzieć jestem nowy w tej rodzinie i nie znam nikogo kto do niej należy. Oprócz brata, mamy i taty. A sądząc po stosunkach rodzinnych nie poznam nigdy swoich dziadków. Kobieta obróciła się w stronę swojego męża i spojrzała na niego jednoznacznie - Masz na myśli tatę? - odezwał się Federico. Oboje kiwnęli twierdząco głową odwracając wzrok w naszą stronę.
- W ostatnim wyścigu sezonu byłem zbyt pewny swoich możliwości i wypadłem na ostatnim zakręcie. Miałem połamane żebra, kość udową, wstrząs mózgu i zmiażdżenie z niewydolnością prawej nerki - wyjaśnił konkretniej, co mnie szczerze mówiąc trochę wystraszyło. Nie zdawałem sobie sprawy, że podczas wyścigu może dojść do takiego poważnego wypadku. Sądziłem raczej, że kończy się to złamaną rękę lub nogą i kilkoma zadrapaniami. Poprawiłem się nerwowo na krześle i próbowałem wybić z głowy myśl, że mnie też to może spotkać.
- I leżałeś w śpiączce klinicznej przez dwa miesiące - warknęła w stronę ojca chcąc podkreślić swoją złość. Przełknąłem ślinę słysząc te słowa. Teraz z pewnością jeszcze bardziej będę uważał na torze i słuchał się wskazówek Hudsona.
- Później już nie jeździłeś? - zapytałem pozbywając się guli z gardła. Przeniósł swoje spojrzenie z twarzy swojej żony na mnie i pokiwał przecząco głową.
- Jeździłem, ale się nie ścigałem. Wypadek zablokował mnie psychicznie i po prostu się bałem - odpowiedział posyłając mi delikatny uśmiech. Zapamiętam sobie tą rozmowę kiedy następnym razem będę się ścigał i będę chciał zwiększyć jeszcze bardziej prędkość. Nachylił się w moją stronę i spojrzał mi prosto w oczy - Pamiętaj, że urodziłeś się bez części zamiennych - powiedział w ten sposób przekazując mi, że mam na siebie uważać. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie i kiwnąłem prawie niewidocznie głową, ale on to zauważył.
***
Z pozytywnym nastawieniem i całym monologiem przygotowanym w głowie wyszłam ze swojego pokoju po czym udałam się do salonu gdzie moi rodzice powinni być i omawiać sprawy związane z naszym wyjazdem do Mediolanu odwiedzić siostrę mamy a jednocześnie rodziców Ludmiły. Wzięłam głęboki oddech i pewnym krokiem ruszyłam w ich stronę. W tej samej chwili moja kuzynka rozmawia ze swoimi rodzicami i mam nadzieję, że ich przekona tak samo jak ja swoich. Kiedy tylko usłyszeli moje kroki automatycznie ich wzrok powędrował w moją stronę. Uśmiechnęłam się szeroko i zajęłam miejsce na kanapie obok mojego ojca, którego będzie najtrudniej przekonać. On jest upartym człowiekiem.
- Chciałabym was o coś zapytać - zaczęłam nie owijając w bawełnę. Widząc uśmiech mojej mamy i poważne spojrzenie ojca trochę się zestresowałam - Czy mielibyście coś przeciwko gdybym pojechała na trzy dni pod namiot z Ludmiłą? - zapytałam nie mówić wszystkiego. Nie będę ich okłamywać, po prostu najpierw sprawdzę jak zareagują na wyjazd tylko z Ludmiłą. Uśmiechnęłam się w ich stronę niewinnie a tato uniósł brwi do góry, jakby wyczuwał, że jest jeszcze drugie dno.
- Tylko ty i Ludmiła? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Spuściłam wzrok na skórzaną kanapę i kiwnęłam przecząco głową.
- Pojadą z nami jeszcze Leon i Federico - szepnęłam nie patrząc na tatę. Słysząc jego głośne westchnięcie podniosłam szybko na niego wzrok i zrobiłam proszącą minę.
- A gdzie konkretnie? - odezwała się mama szukając czego na laptopie.
- Ludmiła znalazła jezioro jakieś czterdzieści kilometrów stąd z miejscem na rozłożenie namiotów - odpowiedziałam na jej pytaniem próbując uniknąć spojrzenia ojca. Jego poważne spojrzenie czasem mnie krępuje i wtedy moja wypowiedź przypomina bełkot.
- Jeżeli macie zamiar jechać tam z chłopakami, to nie wyrażam swojej zgody - powiedział surowym tonem tato. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem i już chciałam wygłosić ten monolog, który sobie przygotowałam wcześniej w pokoju, ale mama postanowiła odezwać się pierwsza.
- German, lepiej żeby pojechały z nimi niż same - wzięła moją stronę mama, która mogłoby się wydawać nie jest zainteresowana tą rozmową, bo jej wzrok cały czas skupiony jest na stronie internetowej z lotami samolotów. Kiwnęłam głową patrząc na tatę zgadzając się ze słowami mamy.
- A jaką mam pewność, że oni nic nie zrobią mojej córce i Ludmile - trzymał się swojego zdania, chociaż jestem pewna, że jeszcze kilka minut i moja mama przekona go do tego abym mogła jechać. Ojciec niby jest twardy, ale przy mamie mięknie.
- Znasz przecież Federico i Leona także poznałeś - tym razem ja zabrałam głos, chcąc go przekonać. Jestem jego jedyną i najukochańszą córeczką więc normalne, że się o mnie martwi, ale jestem już prawie dorosła.
- Dokładnie, możesz jechać - postanowiła mama, która wywołała na mojej twarzy szeroki uśmiech.
- A co jeżeli między nimi zajdzie coś więcej pod tym namiotem a później przekażą nam, że zostaniemy dziadkami - wypowiadając te słowa zacisnął dłonie w pięści. W odpowiedzi od mojej mamy uzyskał tylko głośny śmiech. Oboje spojrzeliśmy na nią zdziwieni.
- Są rozsądni i na pewno nic takiego nie będzie miało miejsca - odpowiedziała śmiejąc się cicho pod nosem. Także się uśmiechnęłam spuszczając głowę. Wzrok ojca powędrował w moją stronę i jego poważny wyraz twarzy spowodował, że przestałam się uśmiechać.
- Możesz jechać - postanowił a ja od razu się do niego przytuliłam - Ale musisz mi obiecać, że będziesz na siebie uważać i podczas tego wyjazdu nie stanie się nic między tobą i Leonem - dodał odsuwając się ode mnie na wyciągnięcie ramion. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i kiwnęłam twierdząco głową.
- Powinieneś dopuścić do siebie myśl, że Viola ma prawie osiemnaście lat i niedługo zacznie uprawiać seks ze swoim chłopakiem, o ile już tego nie robi - słysząc te słowa z ust mojej mamy omal się nie zakrztusiłam własną śliną. Patrzyłam na ojca, który zacisnął szczękę i zrobił się delikatnie czerwony.
- Angie, to jeszcze za wczesny wiek - mówił przez zaciśnięte zęby odwracając się w stronę mamy. Chyba powinnam już iść, bo szczerze nie chce słuchać o takich rzeczach zwłaszcza z ust moich rodziców. Powoli wstałam z kanapy i jak najszybciej udałam się do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam zadowolona na łóżku a po chwili wybuchałam śmiechem przypominając sobie słowa mamy. Między mną a Leonem jeszcze przez dłuższy czas nie dojdzie do tego. On z powodu przeszłości a ja nie czuję się do końca gotowa. I w tym momencie do pokoju wparowała Ludmiła patrząc na mnie pytająco. Pokazałam jej kciuki w górę a ona uśmiechnęła się i kiwnęła twierdząco głową. Coś czuję, że ten wyjazd będzie udany.
- Chciałabym was o coś zapytać - zaczęłam nie owijając w bawełnę. Widząc uśmiech mojej mamy i poważne spojrzenie ojca trochę się zestresowałam - Czy mielibyście coś przeciwko gdybym pojechała na trzy dni pod namiot z Ludmiłą? - zapytałam nie mówić wszystkiego. Nie będę ich okłamywać, po prostu najpierw sprawdzę jak zareagują na wyjazd tylko z Ludmiłą. Uśmiechnęłam się w ich stronę niewinnie a tato uniósł brwi do góry, jakby wyczuwał, że jest jeszcze drugie dno.
- Tylko ty i Ludmiła? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Spuściłam wzrok na skórzaną kanapę i kiwnęłam przecząco głową.
- Pojadą z nami jeszcze Leon i Federico - szepnęłam nie patrząc na tatę. Słysząc jego głośne westchnięcie podniosłam szybko na niego wzrok i zrobiłam proszącą minę.
- A gdzie konkretnie? - odezwała się mama szukając czego na laptopie.
- Ludmiła znalazła jezioro jakieś czterdzieści kilometrów stąd z miejscem na rozłożenie namiotów - odpowiedziałam na jej pytaniem próbując uniknąć spojrzenia ojca. Jego poważne spojrzenie czasem mnie krępuje i wtedy moja wypowiedź przypomina bełkot.
- Jeżeli macie zamiar jechać tam z chłopakami, to nie wyrażam swojej zgody - powiedział surowym tonem tato. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem i już chciałam wygłosić ten monolog, który sobie przygotowałam wcześniej w pokoju, ale mama postanowiła odezwać się pierwsza.
- German, lepiej żeby pojechały z nimi niż same - wzięła moją stronę mama, która mogłoby się wydawać nie jest zainteresowana tą rozmową, bo jej wzrok cały czas skupiony jest na stronie internetowej z lotami samolotów. Kiwnęłam głową patrząc na tatę zgadzając się ze słowami mamy.
- A jaką mam pewność, że oni nic nie zrobią mojej córce i Ludmile - trzymał się swojego zdania, chociaż jestem pewna, że jeszcze kilka minut i moja mama przekona go do tego abym mogła jechać. Ojciec niby jest twardy, ale przy mamie mięknie.
- Znasz przecież Federico i Leona także poznałeś - tym razem ja zabrałam głos, chcąc go przekonać. Jestem jego jedyną i najukochańszą córeczką więc normalne, że się o mnie martwi, ale jestem już prawie dorosła.
- Dokładnie, możesz jechać - postanowiła mama, która wywołała na mojej twarzy szeroki uśmiech.
- A co jeżeli między nimi zajdzie coś więcej pod tym namiotem a później przekażą nam, że zostaniemy dziadkami - wypowiadając te słowa zacisnął dłonie w pięści. W odpowiedzi od mojej mamy uzyskał tylko głośny śmiech. Oboje spojrzeliśmy na nią zdziwieni.
- Są rozsądni i na pewno nic takiego nie będzie miało miejsca - odpowiedziała śmiejąc się cicho pod nosem. Także się uśmiechnęłam spuszczając głowę. Wzrok ojca powędrował w moją stronę i jego poważny wyraz twarzy spowodował, że przestałam się uśmiechać.
- Możesz jechać - postanowił a ja od razu się do niego przytuliłam - Ale musisz mi obiecać, że będziesz na siebie uważać i podczas tego wyjazdu nie stanie się nic między tobą i Leonem - dodał odsuwając się ode mnie na wyciągnięcie ramion. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i kiwnęłam twierdząco głową.
- Powinieneś dopuścić do siebie myśl, że Viola ma prawie osiemnaście lat i niedługo zacznie uprawiać seks ze swoim chłopakiem, o ile już tego nie robi - słysząc te słowa z ust mojej mamy omal się nie zakrztusiłam własną śliną. Patrzyłam na ojca, który zacisnął szczękę i zrobił się delikatnie czerwony.
- Angie, to jeszcze za wczesny wiek - mówił przez zaciśnięte zęby odwracając się w stronę mamy. Chyba powinnam już iść, bo szczerze nie chce słuchać o takich rzeczach zwłaszcza z ust moich rodziców. Powoli wstałam z kanapy i jak najszybciej udałam się do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam zadowolona na łóżku a po chwili wybuchałam śmiechem przypominając sobie słowa mamy. Między mną a Leonem jeszcze przez dłuższy czas nie dojdzie do tego. On z powodu przeszłości a ja nie czuję się do końca gotowa. I w tym momencie do pokoju wparowała Ludmiła patrząc na mnie pytająco. Pokazałam jej kciuki w górę a ona uśmiechnęła się i kiwnęła twierdząco głową. Coś czuję, że ten wyjazd będzie udany.
***
- Muszę sobie kupić nowy stój kąpielowy - odezwała się Ludmiła kiedy weszłyśmy do jednego ze sklepów w galerii handlowej. Westchnęłam głośno, bo znając moją kuzynkę spędzimy w tym sklepie z jakąś godzinę, bo ona będzie wybierać idealny strój kąpielowy. Blondyna jest perfekcjonistką. Dla niej wszystko musi do siebie pasować, dobrze leżeć i w ogóle. Z każdym dniem zadziwia mnie to, jak bardzo się różnimy a mimo to przyjaźnimy. Można nawet uznać, że jesteśmy przeciwieństwami i nie chodzi mi tylko o nasz wygląd. Bo tutaj to różnimy się całkowicie, chociaż tylko kolor oczu się zgadza. Brunetka i blondynka. Ciemna karnacja i jasna karnacja. Ja pijam herbatę z cytryną a ona jej nienawidzi. Ona woli chodzić na imprezy a ja siedzieć w domu i oglądać jakiś film. Chociaż tym razem to stwierdzenie przeciwieństwa się przyciągają jest prawdziwe.
- Co myślisz o tym? - zapytała wyrywając mnie tym samym ze swoich rozmyślań. Pokazała mi biały dwuczęściowy strój. Całkiem ładny, ale nie dla mnie. Preferuję tradycyjny krój stroju - Ale w białym będę blada - jęknęła i odłożyła go z powrotem. Właśnie o tym mówiłam. Dla mnie nie liczy się kolor, gdyby mnie się podobał wzięłabym go i gotowe. Westchnęłam głośno i sama zaczęłam oglądać stroje kąpielowe. Może sama powinnam kupić sobie nowy. Od razu w oczy rzucił mnie się jeden. Biały w czarne azjatyckie wzory, ale na dolnej części miał grubszy czarny pasek. Bez pytanie o zdanie moją kuzynkę wzięłam go i udałam się w stronę przymierzalni. Przebrałam się w niego i przejrzałam się w lusterku. Wiem, że to trochę dziwne zabrzmi, ale niezła ze mnie laska. Obróciłam się i obejrzałam jak wyglądają moje pośladki, aby czasem nie były za bardzo odkryte - Viola, jesteś tutaj - dobiegł mnie głos mojej kuzynki. Wychyliłam tylko głowę aby wiedziała, w której konkretnie kabinie jestem - Pokaż co wybrałaś - zaśmiała się i odsłoniła mnie całą. Czułam się trochę skrępowana stojąc w samym stroju w sklepie, gdzie jest pełno ludzi. Uśmiechnęłam się nieśmiało w jej stronę i obróciłam pokazując w całej okazałości - Muszę przyznać, że leży na tobie idealnie - wyraziła swoje zdanie i obróciła mnie do siebie bokiem i wtedy spostrzegłam, że jakiś chłopak się we mnie wpatruje a raczej w moje ciało. Speszyłam się trochę i z powrotem weszłam do kabiny zamykając za sobą drzwiczki. Uśmiechnęłam się do siebie i patrząc się na swoje odbicie, podjęłam decyzję o zakupie tego stroju. Przebrałam się z powrotem w swoje ubrania, składające się ze zwykłych spodenek i T-Shirt'u na grubych ramiączkach. Wychodząc z kabiny odszukałam wzrokiem swoją kuzynkę i od razu do niej podeszłam.
- Pójdę zapłacić a ty coś sobie wybierz - odezwałam się i widząc jej uśmiech udałam się w stronę kasy. Wyciągnęłam po drodze portfel i sprawdziłam jego zawartość upewniając się, że pieniądze, które ze sobą wzięłam wciąż tak są. Jednak ktoś szturchnął mnie ramieniem i mój portfel wylądował na sklepowej posadzce. Schyliłam się chcąc go podnieść, ale winowajca mnie uprzedził. I dopiero kiedy na mnie spojrzał podając mi moją własność dostrzegłam, że to ten sam chłopak, który się we mnie wpatrywał kiedy byłam ubrana w strój kąpielowy. Uśmiechnął się szeroko w moją stronę.
- Miło było na ciebie wpaść - odezwał się jako pierwszy wpatrując w mój dekolt. Zabrałam od niego mój portfel i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Śpieszę się - powiedziałam po czym wyminęłam go, ale zatrzymał mnie łapiąc za łokieć. Obrócił w swoją stronę i zmierzył mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.
- Chyba powinnaś mi podziękować - mówił wciąż nie patrząc na mnie - Proponuję randkę - dodał uśmiechając się jak typowy zboczeniec. W sumie nie wiem jak wygląda uśmiech zboczeńca, ale na pewno tak jak jego w tej chwili. Wyrwałam się z uścisku jego ręki i zrobiłam krok w tył.
- Mam chłopaka, ale nawet gdybym go nie miała nie umówiłabym się z tobą, bo nie lubię facetów co gapią mnie się w dekolt - warknęłam przez zaciśnięte zęby po czym bez dalszych zbędnych słów udałam się w stronę kasy. Z jego strony usłyszałam jeszcze śmiech, który mnie zdenerwowała więc odwróciłam się do niego przodem i pokazałam mu środkowy palce po czym poruszyłam ustami układając je w słowa Idiota. Mam nadzieję, że już się na niego nie natknę. Położyłam na blat strój kąpielowy i uśmiechając się do kasjerki podałam jej odpowiednią sumę pieniędzy.
- Co myślisz o tym? - zapytała wyrywając mnie tym samym ze swoich rozmyślań. Pokazała mi biały dwuczęściowy strój. Całkiem ładny, ale nie dla mnie. Preferuję tradycyjny krój stroju - Ale w białym będę blada - jęknęła i odłożyła go z powrotem. Właśnie o tym mówiłam. Dla mnie nie liczy się kolor, gdyby mnie się podobał wzięłabym go i gotowe. Westchnęłam głośno i sama zaczęłam oglądać stroje kąpielowe. Może sama powinnam kupić sobie nowy. Od razu w oczy rzucił mnie się jeden. Biały w czarne azjatyckie wzory, ale na dolnej części miał grubszy czarny pasek. Bez pytanie o zdanie moją kuzynkę wzięłam go i udałam się w stronę przymierzalni. Przebrałam się w niego i przejrzałam się w lusterku. Wiem, że to trochę dziwne zabrzmi, ale niezła ze mnie laska. Obróciłam się i obejrzałam jak wyglądają moje pośladki, aby czasem nie były za bardzo odkryte - Viola, jesteś tutaj - dobiegł mnie głos mojej kuzynki. Wychyliłam tylko głowę aby wiedziała, w której konkretnie kabinie jestem - Pokaż co wybrałaś - zaśmiała się i odsłoniła mnie całą. Czułam się trochę skrępowana stojąc w samym stroju w sklepie, gdzie jest pełno ludzi. Uśmiechnęłam się nieśmiało w jej stronę i obróciłam pokazując w całej okazałości - Muszę przyznać, że leży na tobie idealnie - wyraziła swoje zdanie i obróciła mnie do siebie bokiem i wtedy spostrzegłam, że jakiś chłopak się we mnie wpatruje a raczej w moje ciało. Speszyłam się trochę i z powrotem weszłam do kabiny zamykając za sobą drzwiczki. Uśmiechnęłam się do siebie i patrząc się na swoje odbicie, podjęłam decyzję o zakupie tego stroju. Przebrałam się z powrotem w swoje ubrania, składające się ze zwykłych spodenek i T-Shirt'u na grubych ramiączkach. Wychodząc z kabiny odszukałam wzrokiem swoją kuzynkę i od razu do niej podeszłam.
- Pójdę zapłacić a ty coś sobie wybierz - odezwałam się i widząc jej uśmiech udałam się w stronę kasy. Wyciągnęłam po drodze portfel i sprawdziłam jego zawartość upewniając się, że pieniądze, które ze sobą wzięłam wciąż tak są. Jednak ktoś szturchnął mnie ramieniem i mój portfel wylądował na sklepowej posadzce. Schyliłam się chcąc go podnieść, ale winowajca mnie uprzedził. I dopiero kiedy na mnie spojrzał podając mi moją własność dostrzegłam, że to ten sam chłopak, który się we mnie wpatrywał kiedy byłam ubrana w strój kąpielowy. Uśmiechnął się szeroko w moją stronę.
- Miło było na ciebie wpaść - odezwał się jako pierwszy wpatrując w mój dekolt. Zabrałam od niego mój portfel i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Śpieszę się - powiedziałam po czym wyminęłam go, ale zatrzymał mnie łapiąc za łokieć. Obrócił w swoją stronę i zmierzył mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.
- Chyba powinnaś mi podziękować - mówił wciąż nie patrząc na mnie - Proponuję randkę - dodał uśmiechając się jak typowy zboczeniec. W sumie nie wiem jak wygląda uśmiech zboczeńca, ale na pewno tak jak jego w tej chwili. Wyrwałam się z uścisku jego ręki i zrobiłam krok w tył.
- Mam chłopaka, ale nawet gdybym go nie miała nie umówiłabym się z tobą, bo nie lubię facetów co gapią mnie się w dekolt - warknęłam przez zaciśnięte zęby po czym bez dalszych zbędnych słów udałam się w stronę kasy. Z jego strony usłyszałam jeszcze śmiech, który mnie zdenerwowała więc odwróciłam się do niego przodem i pokazałam mu środkowy palce po czym poruszyłam ustami układając je w słowa Idiota. Mam nadzieję, że już się na niego nie natknę. Położyłam na blat strój kąpielowy i uśmiechając się do kasjerki podałam jej odpowiednią sumę pieniędzy.
***
Nadal do mnie nie dociera, że się udało. Poszedłem tam tylko dlatego, że to było pierwsze miejsce na jakie natrafiłem. A mimo to dałem radę. Szkoda tylko, że przez to znowu się spóźnię. Zaczynam się poważnie zastanawiać nad zdawaniem na prawo jazdy. Gdybym je miał docierałbym na spotkanie o umówionej godzinie a nie spóźniony już dziesięć minut. Tylko problem jest taki, że nie miałbym skąd wziąć samochodu. A może raczej powinienem kupić sobie jakiś motor. Jasne, nie jakiś najnowszy model, ale taki używany i w dobrym stanie. To zapewne będzie najlepsze rozwiązanie. Jednak tą myśl rozwiała sylwetka Violetty stojącej przed swoim domem, która czekała na mnie. Kiedy mnie zauważyła uniosła swoją rękę i pokazał na zegarek. Uśmiechnąłem się delikatnie i przyśpieszyłem aby szybciej do niej podejść.
- Tym razem to ty się spóźniłeś - odezwała się kiedy byłem od niej dosłownie kilka kroków. Stanęła ze skrzyżowanym rękami na klatce piersiowej i patrzyła na mnie poważnym wzrokiem, ale na jej twarzy malował się delikatny uśmiech - Ile każesz na siebie czekać Verdas - próbowała brzmieć poważnie, ale niestety jej to nie wyszło, bo po dosłownie sekundzie zaczęła się śmiać. Podeszła do mnie bliżej i przytuliła do siebie.
- Wybacz miałem rozmowę - powiedziałem oddając jej uścisk. Odsunęła się ode mnie na wyciągnięcie swoich swoich ramion i spojrzała z uśmiechem.
- Poważna rozmowa z rodzicami? - zapytała po czym zaśmiała się cicho. Kiwnąłem przecząco głową wprawiając ją w zdziwienie. Nie wspominałem jej o moich planach więc nic dziwnego, że nie rozumie.
- Miałem rozmowę o pracę - wyjaśniłem swoje wcześniejsze niesprecyzowane słowa. Zmarszczyła brwi i patrzyła na mnie zaskoczona.
- Pracę? - zapytała chcąc się upewnić, czy aby dobrze mnie usłyszała. Kiwnąłem twierdząco głową uśmiechając się do niej szeroko.
- Tak, od następnego tygodnia będę pracował w tym parku wodnym, w którym byliśmy - powiedziałem zadowolony z siebie. Rozmowa była trochę długa, bo nie mam zbyt dużego doświadczenia w pierwszej pomocy ani nic z tych rzeczy więc właściciel miał problem z podjęciem decyzji. Na szczęście w ostatniej chwili znalazł dla mnie pracę. Odsunęła się ode mnie i posłała uśmiech.
- Ale po co ci ta praca? - zapytała ponownie krzyżując ręce na klatce piersiowej i uśmiechając się do mnie. Mimo iż miała na twarzy uśmiechem wyczułem, że nie jest on do końca szczery. Włożyłem ręce do kieszeni swoich spodni i spojrzałem na nią.
- Chce mieć własne pieniądze i nie musieć być na utrzymaniu moich biologicznych rodziców - odpowiedziałem na jej pytanie wciąż obserwując jej zachowanie. Kiwnęła głową, że rozumie po czym westchnęła głośno i spojrzała na zegarek, który miała na lewym nadgarstku.
- Lepiej chodźmy żeby zdążyć na ten film - odezwała się i nie czekając na moja odpowiedź ruszyła w stronę kina szturchając mnie po drodze ramieniem. Zmarszczyłem brwi trochę nie rozumiejąc tego co właśnie zrobiłam, ale odrzuciłem ten fakt i poszedłem za nią.
- Tym razem to ty się spóźniłeś - odezwała się kiedy byłem od niej dosłownie kilka kroków. Stanęła ze skrzyżowanym rękami na klatce piersiowej i patrzyła na mnie poważnym wzrokiem, ale na jej twarzy malował się delikatny uśmiech - Ile każesz na siebie czekać Verdas - próbowała brzmieć poważnie, ale niestety jej to nie wyszło, bo po dosłownie sekundzie zaczęła się śmiać. Podeszła do mnie bliżej i przytuliła do siebie.
- Wybacz miałem rozmowę - powiedziałem oddając jej uścisk. Odsunęła się ode mnie na wyciągnięcie swoich swoich ramion i spojrzała z uśmiechem.
- Poważna rozmowa z rodzicami? - zapytała po czym zaśmiała się cicho. Kiwnąłem przecząco głową wprawiając ją w zdziwienie. Nie wspominałem jej o moich planach więc nic dziwnego, że nie rozumie.
- Miałem rozmowę o pracę - wyjaśniłem swoje wcześniejsze niesprecyzowane słowa. Zmarszczyła brwi i patrzyła na mnie zaskoczona.
- Pracę? - zapytała chcąc się upewnić, czy aby dobrze mnie usłyszała. Kiwnąłem twierdząco głową uśmiechając się do niej szeroko.
- Tak, od następnego tygodnia będę pracował w tym parku wodnym, w którym byliśmy - powiedziałem zadowolony z siebie. Rozmowa była trochę długa, bo nie mam zbyt dużego doświadczenia w pierwszej pomocy ani nic z tych rzeczy więc właściciel miał problem z podjęciem decyzji. Na szczęście w ostatniej chwili znalazł dla mnie pracę. Odsunęła się ode mnie i posłała uśmiech.
- Ale po co ci ta praca? - zapytała ponownie krzyżując ręce na klatce piersiowej i uśmiechając się do mnie. Mimo iż miała na twarzy uśmiechem wyczułem, że nie jest on do końca szczery. Włożyłem ręce do kieszeni swoich spodni i spojrzałem na nią.
- Chce mieć własne pieniądze i nie musieć być na utrzymaniu moich biologicznych rodziców - odpowiedziałem na jej pytanie wciąż obserwując jej zachowanie. Kiwnęła głową, że rozumie po czym westchnęła głośno i spojrzała na zegarek, który miała na lewym nadgarstku.
- Lepiej chodźmy żeby zdążyć na ten film - odezwała się i nie czekając na moja odpowiedź ruszyła w stronę kina szturchając mnie po drodze ramieniem. Zmarszczyłem brwi trochę nie rozumiejąc tego co właśnie zrobiłam, ale odrzuciłem ten fakt i poszedłem za nią.
***
- Jesteś gotowy? - zapytałem patrząc na stojącego przy drzwiach Federico. Zmierzył siebie wzrokiem a następnie spojrzał na swoją torbę i stojącą obok torbę z namiotem po czym kiwnął twierdząco głową, co mnie zdziwiło. Wstał jakieś piętnaście minut i już jest gotowy.
- Czekam tylko na ciebie - odezwał się chwytając do ręki obie torby. Natomiast ja niosłem swoją i dwa śpiwory. I tak jak zapakujemy to do samochodu będziemy musieli wrócić się po poduszki i koce, które kazała nam zabrać mama, wmawiając nam, że zmarzniemy w nocy. Chciało mnie się wtedy śmiać kiedy nam to tłumaczyła, bo potraktowała nas jak dziesięciolatków, którzy pierwszy raz jadą na kolonię. Chociaż to bardzo miło z jej strony, że się tak troszczy.
- Ej, czekajcie - zawołał nas tato zanim zdążyliśmy zamknąć za sobą drzwi. Oboje spojrzeliśmy w jego stronę pytającym wzrokiem a on stanął przed nami i włożył ręce do kieszeni swoich spodni.
- Chcecie jechać tą twoją Audi A3? - zapytał kpiąco zwracając się bardziej w stronę Federico, bo to jego samochód. Kątem oka zauważyłem na twarzy mojego brata oburzenie wywołane słowami ojca.
- Nie obrażaj mojego autka, które zresztą sami mi wybrałeś - powiedział ze złością i prychnął, co mnie trochę rozśmieszyło, bo zachował się trochę jak taka obrażona dziewczyna, której chłopak nie przyznał racji - I tak jedziemy moim autem - dodał patrząc na ojca morderczo.
- Wiesz, bo pomyślałem, że skro jedziecie w takie tereny to może weźmiecie mój samochód - mówił obojętnie gestykulując przy tym ręką po czym wyciągnął ze swojej kieszeni kluczyki zapewne od tego samochodu. Przeniosłem spojrzenie w stronę Federico, który stał z otwartymi oczami i widać było, że chyba ucieszył się. Nie byłem jeszcze w garażu i nie wiem jakim samochodem jeździ nasz ojciec więc nie wiem czy się cieszyć.
- Dasz mi swojego Land Rovera? - zapytał Federico upuszczając wszystko co trzymał w rękach. Wzdrygnąłem się trochę z powodu hałasu jaki narobił, ale po chwili zaśmiałem się widząc jak podbiega do ojca i zabiera mu kluczyki, których mężczyzna nie wypuszcza do końca z ręki.
- Tylko proszę cię nie zadrap, nie ubrudź i nie jedź za szybko - powiedział dając ostatnie wskazówki a raczej polecenia po czym dopiero po kiwnięciu głową ze strony Federico oddał mu kluczyki. Jestem ciekawy jakim modelem jeździ nasz ojciec, że mój brat aż tak się ucieszył. Szatyn zebrał rzeczy, które upuścił po czym oboje wyszliśmy z domu i udaliśmy się w stronę garażu. Na twarzy Federico wciąż widniał szeroki uśmiech, który mnie przerażał.
- Patrz i podziwiaj - zwrócił się do mnie odkładając rzeczy po czym wcisnął guzik na pilocie otwierający garaż. Niecierpliwie czekałem aż drzwi się otworzą. A kiedy ujrzałem czarnego Land Rovera Discovery Sport i jeszcze z Launch Edition, moja szczękę delikatnie opadła. Uwielbiam takie duże samochodu. A ten model, najbardziej - Robi wrażenie, co nie? - wyrwał mnie z wpatrywania się w to cudeńko. Zaniemówiłem więc stać mnie było tylko na kiwnięcie głową - Wyobraź sobie, że zbierał na nowy samochód przez trzy lata i w końcu znalazł odpowiedni samochód za rozsądną cenę - mówił pakując do bagażnika wszystkie rzeczy natomiast ja byłem zajęto oglądaniem i zachwycaniem się samochodem. Otworzyłem drzwi chcąc zobaczyć jak jest w środku i widok czarnej skóry na fotelach zaparło mi dech w piersiach. Dla dziewczyna to pewnie zwykły samochód, ale dla faceta to druga miłość. One zachwycają się ubraniami i butami a my tymi bestiami - Cud, że nam go pożyczył - zaśmiał się i spojrzał na mnie a widząc moją minę jeszcze głośniej się zaśmiał. Już nie mogę się doczekać aż Federico odpali to cudeńko i wyjedzie na ulicę. Coś czuję, że jazda tym samochodem będzie jak spacer po niebie. Jednak musiałem się na chwilę oderwać od mojego nowej fascynacji i pójść z Federico po resztę rzeczy. Jak najszybciej zapakowaliśmy koce i poduszki po czym wsiedliśmy do samochody. Siedząc na przednim fotelu czułem się jak w raju. Przymknąłem oczy i oddałem się przyjemności z tego miękkiego fotela. Silnik jest tak cichy, że nawet nie wiedziałem kiedy Federico go odpalił. Pokochałem ten samochód. Od pierwszego ujrzenia. Jest wprost idealny, jak dla mnie.
- Dziewczyny wiedzą, że mają czekać przed domem? - zapytał nie odwracając wzroku od jezdni a na jego twarzy malował się uśmiech. Nie było mnie stać na jakiekolwiek słowa więc tylko mruknąłem ciche tak pod nosem i kontynuowałem swój relaks. Nawet nie zwróciłem uwagi na to, że Federico zaczął się ze mnie śmiać. W tej chwili nie interesowało mnie to. Niestety jak się siedzi w takim wygodnym siedzeniu traci się poczucie czasu a fakt, że Violetta nie mieszka daleko jeszcze bardziej go przyśpiesza i po jakiś dziesięciu minutach byliśmy pod jej domem. Niechętnie wysiadłem z samochodu i podszedłem do dziewczyn, które czekały na nas.
- Skąd wzięliście taki samochód? - zapytała zszokowana Ludmiła przyglądając się tej piękności.
- Ojciec pożyczył - odpowiedział Federico po czym chwycił torbę blondyny a mnie podał torbę Violetty, która patrzyła obojętnie w stronę samochodu, w przeciwieństwie do Ludmiły. Podszedłem do mojej dziewczyny chcąc się z nią przywitać, ale kiedy chciałem ją pocałować w usta, ona odwróciła głowę i moje usta spoczęły na jej policzku. Uśmiechnęła się do mnie sztucznie i wcale tego nie ukrywała po czym bez słowa wsiadła do samochodu. Odwróciłem się zdezorientowany i spojrzałem pytająco w stronę Ludmiły, która wzruszyła ramionami. Ciekawie się zapowiada. Zapakowałem razem z Federico ich rzeczy.
- Mogę siedzieć z przodu? - zapytała prosząco Ludmiła używając tej samej sztuczki, co Violetta kiedy o coś prosi. Przewróciłem oczami i już miałem zaprzeczyć, ale widząc jej duże brązowe oczy przypominające wzrok małego szczeniaczka, nie mogłem odmówić i kiwnąłem twierdząco głową. Ucieszyła się jak małe dziecko i uściskała mnie z taką siłą, że gdyby nie to iż trwało to pięć sekund mogłaby mi żebra połamać. Skąd tyle siły w tak drobnym ciele? Westchnąłem głośno po czym obszedłem samochód aby usiąść na tylnym siedzeniu. Od razu spojrzałem w stronę Violetty, która siedziała po drugiej stronie i patrzyła się za okno. Przysunąłem się do niej bliżej i chciałem zapytać o co jej chodzi, ale ona mnie wyprzedziła i włożyła słuchawki do uszy dając mi tym samym do zrozumienia, że nie ma ochoty ze mną rozmawiać. Spojrzała na mnie kątem oka i dopiero wtedy podłączyła kabel do telefonu a następnie kliknęła trójkącik aby włączyć muzykę. Westchnąłem głośno, odsunąłem się od niej lądując tym samym na drugim końcu siedzenia po czym opadłem bezwładnie plecami na oparcie. W tej chwili przyznaję Federico rację. Dziewczyn nie da się zrozumieć. Byłoby o wiele prościej gdyby raczyła powiedzieć o co jej chodzi, ale nie lepiej milczeć, unikać rozmowy i ignorować. Przeniosłem swoje spojrzenie za okno i próbowałem domyślić się, co takiego zrobiłem.
- Czekam tylko na ciebie - odezwał się chwytając do ręki obie torby. Natomiast ja niosłem swoją i dwa śpiwory. I tak jak zapakujemy to do samochodu będziemy musieli wrócić się po poduszki i koce, które kazała nam zabrać mama, wmawiając nam, że zmarzniemy w nocy. Chciało mnie się wtedy śmiać kiedy nam to tłumaczyła, bo potraktowała nas jak dziesięciolatków, którzy pierwszy raz jadą na kolonię. Chociaż to bardzo miło z jej strony, że się tak troszczy.
- Ej, czekajcie - zawołał nas tato zanim zdążyliśmy zamknąć za sobą drzwi. Oboje spojrzeliśmy w jego stronę pytającym wzrokiem a on stanął przed nami i włożył ręce do kieszeni swoich spodni.
- Chcecie jechać tą twoją Audi A3? - zapytał kpiąco zwracając się bardziej w stronę Federico, bo to jego samochód. Kątem oka zauważyłem na twarzy mojego brata oburzenie wywołane słowami ojca.
- Nie obrażaj mojego autka, które zresztą sami mi wybrałeś - powiedział ze złością i prychnął, co mnie trochę rozśmieszyło, bo zachował się trochę jak taka obrażona dziewczyna, której chłopak nie przyznał racji - I tak jedziemy moim autem - dodał patrząc na ojca morderczo.
- Wiesz, bo pomyślałem, że skro jedziecie w takie tereny to może weźmiecie mój samochód - mówił obojętnie gestykulując przy tym ręką po czym wyciągnął ze swojej kieszeni kluczyki zapewne od tego samochodu. Przeniosłem spojrzenie w stronę Federico, który stał z otwartymi oczami i widać było, że chyba ucieszył się. Nie byłem jeszcze w garażu i nie wiem jakim samochodem jeździ nasz ojciec więc nie wiem czy się cieszyć.
- Dasz mi swojego Land Rovera? - zapytał Federico upuszczając wszystko co trzymał w rękach. Wzdrygnąłem się trochę z powodu hałasu jaki narobił, ale po chwili zaśmiałem się widząc jak podbiega do ojca i zabiera mu kluczyki, których mężczyzna nie wypuszcza do końca z ręki.
- Tylko proszę cię nie zadrap, nie ubrudź i nie jedź za szybko - powiedział dając ostatnie wskazówki a raczej polecenia po czym dopiero po kiwnięciu głową ze strony Federico oddał mu kluczyki. Jestem ciekawy jakim modelem jeździ nasz ojciec, że mój brat aż tak się ucieszył. Szatyn zebrał rzeczy, które upuścił po czym oboje wyszliśmy z domu i udaliśmy się w stronę garażu. Na twarzy Federico wciąż widniał szeroki uśmiech, który mnie przerażał.
- Patrz i podziwiaj - zwrócił się do mnie odkładając rzeczy po czym wcisnął guzik na pilocie otwierający garaż. Niecierpliwie czekałem aż drzwi się otworzą. A kiedy ujrzałem czarnego Land Rovera Discovery Sport i jeszcze z Launch Edition, moja szczękę delikatnie opadła. Uwielbiam takie duże samochodu. A ten model, najbardziej - Robi wrażenie, co nie? - wyrwał mnie z wpatrywania się w to cudeńko. Zaniemówiłem więc stać mnie było tylko na kiwnięcie głową - Wyobraź sobie, że zbierał na nowy samochód przez trzy lata i w końcu znalazł odpowiedni samochód za rozsądną cenę - mówił pakując do bagażnika wszystkie rzeczy natomiast ja byłem zajęto oglądaniem i zachwycaniem się samochodem. Otworzyłem drzwi chcąc zobaczyć jak jest w środku i widok czarnej skóry na fotelach zaparło mi dech w piersiach. Dla dziewczyna to pewnie zwykły samochód, ale dla faceta to druga miłość. One zachwycają się ubraniami i butami a my tymi bestiami - Cud, że nam go pożyczył - zaśmiał się i spojrzał na mnie a widząc moją minę jeszcze głośniej się zaśmiał. Już nie mogę się doczekać aż Federico odpali to cudeńko i wyjedzie na ulicę. Coś czuję, że jazda tym samochodem będzie jak spacer po niebie. Jednak musiałem się na chwilę oderwać od mojego nowej fascynacji i pójść z Federico po resztę rzeczy. Jak najszybciej zapakowaliśmy koce i poduszki po czym wsiedliśmy do samochody. Siedząc na przednim fotelu czułem się jak w raju. Przymknąłem oczy i oddałem się przyjemności z tego miękkiego fotela. Silnik jest tak cichy, że nawet nie wiedziałem kiedy Federico go odpalił. Pokochałem ten samochód. Od pierwszego ujrzenia. Jest wprost idealny, jak dla mnie.
- Dziewczyny wiedzą, że mają czekać przed domem? - zapytał nie odwracając wzroku od jezdni a na jego twarzy malował się uśmiech. Nie było mnie stać na jakiekolwiek słowa więc tylko mruknąłem ciche tak pod nosem i kontynuowałem swój relaks. Nawet nie zwróciłem uwagi na to, że Federico zaczął się ze mnie śmiać. W tej chwili nie interesowało mnie to. Niestety jak się siedzi w takim wygodnym siedzeniu traci się poczucie czasu a fakt, że Violetta nie mieszka daleko jeszcze bardziej go przyśpiesza i po jakiś dziesięciu minutach byliśmy pod jej domem. Niechętnie wysiadłem z samochodu i podszedłem do dziewczyn, które czekały na nas.
- Skąd wzięliście taki samochód? - zapytała zszokowana Ludmiła przyglądając się tej piękności.
- Ojciec pożyczył - odpowiedział Federico po czym chwycił torbę blondyny a mnie podał torbę Violetty, która patrzyła obojętnie w stronę samochodu, w przeciwieństwie do Ludmiły. Podszedłem do mojej dziewczyny chcąc się z nią przywitać, ale kiedy chciałem ją pocałować w usta, ona odwróciła głowę i moje usta spoczęły na jej policzku. Uśmiechnęła się do mnie sztucznie i wcale tego nie ukrywała po czym bez słowa wsiadła do samochodu. Odwróciłem się zdezorientowany i spojrzałem pytająco w stronę Ludmiły, która wzruszyła ramionami. Ciekawie się zapowiada. Zapakowałem razem z Federico ich rzeczy.
- Mogę siedzieć z przodu? - zapytała prosząco Ludmiła używając tej samej sztuczki, co Violetta kiedy o coś prosi. Przewróciłem oczami i już miałem zaprzeczyć, ale widząc jej duże brązowe oczy przypominające wzrok małego szczeniaczka, nie mogłem odmówić i kiwnąłem twierdząco głową. Ucieszyła się jak małe dziecko i uściskała mnie z taką siłą, że gdyby nie to iż trwało to pięć sekund mogłaby mi żebra połamać. Skąd tyle siły w tak drobnym ciele? Westchnąłem głośno po czym obszedłem samochód aby usiąść na tylnym siedzeniu. Od razu spojrzałem w stronę Violetty, która siedziała po drugiej stronie i patrzyła się za okno. Przysunąłem się do niej bliżej i chciałem zapytać o co jej chodzi, ale ona mnie wyprzedziła i włożyła słuchawki do uszy dając mi tym samym do zrozumienia, że nie ma ochoty ze mną rozmawiać. Spojrzała na mnie kątem oka i dopiero wtedy podłączyła kabel do telefonu a następnie kliknęła trójkącik aby włączyć muzykę. Westchnąłem głośno, odsunąłem się od niej lądując tym samym na drugim końcu siedzenia po czym opadłem bezwładnie plecami na oparcie. W tej chwili przyznaję Federico rację. Dziewczyn nie da się zrozumieć. Byłoby o wiele prościej gdyby raczyła powiedzieć o co jej chodzi, ale nie lepiej milczeć, unikać rozmowy i ignorować. Przeniosłem swoje spojrzenie za okno i próbowałem domyślić się, co takiego zrobiłem.
***
Nie odezwała się przez całą drogę. A kiedy już zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem posyłała tylko mordercze sygnały. Dlaczego tak trudno jest rozmawiać? Zamiast wyjaśnień dostaję tylko chłodne spojrzenie. Zamiast uśmiechy, morderczy wyraz twarzy. Kiedy jest jakiś problem w związku najlepszym rozwiązaniem jest rozmowa. Potrzebujemy jej jak dobrego jedzenia, a dobrowolnie wybieramy emocjonalną anoreksję. To jest bezsensu. Jeżeli coś zrobiłem niech mi to powie prosto w twarz, wykrzyczy lub cokolwiek. Lepsze to niż milczenie.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła radośnie Ludmiła po czym wysiadła z samochodu. Jakoś odechciało mnie się tego wyjazdu. Opuściłem pojazd i pierwsze co chciałem zrobić to podjąć rozmowę z Violettą, ale po krótkiej analizie wyrazu jej twarzy zrezygnowałem. Podszedłem do Federico wyciągającego z bagażnika torby aby mu pomóc.
- Pomóc wam? - zapytała pochodząc do nas Ludmiła. Odwróciłem się w jej stronę i chciałem jej podać śpiwór, ale zanim to zrobiłem odciągnęła ją od nas Violetta.
- Niech sami to zrobią, przynajmniej na coś się przydadzą - powiedziała to poważnie i posłała w moją stronę to samo spojrzenie, jak przez całą drogę w samochodzie. Pociągnęła swoją kuzynkę w stronę jeziora, które znajdowało się kilka kroków od miejsca gdzie chcieliśmy się rozbić.
- Coś przeskrobałeś? - spytał Federico wyprostowując się. Wzruszyłem ramionami wciąż patrząc na oddalającą się sylwetkę mojej dziewczyny.
- Najwidoczniej tak - westchnąłem i zabrałem się za wyciąganie reszty bagaży. Usłyszałem śmiech mojego brata, ale w sumie nie spodziewałem się z jego strony niczego innego.
- To jest jeden z tysiąca powodów dlaczego nie mam stałej dziewczyny - powiedział ze śmiechem. Zerknąłem w jego stronę i przewróciłem oczami - Wkurzają się na ciebie nie wiadomo za co, oczekują ciągłej uwagi z twojej strony, prezencików, pamiętania o każdej głupiej dacie, zabierania na randki i wyznawania miłości - ciągnął ten temat a podczas wypowiadania tych słów na jego twarzy pojawił się grymas. Zadziwia mnie jego tok myślenia, na temat miłości. Przecież miłość nie polega tylko na randkach, pamiętaniu o rocznicach czy innych ważnych dat, prezentach i spędzania ze sobą każdego dnia. Sam do końca nie jestem jeszcze pewny do czego służy miłość. Ale przede mną całe życie i jestem pewny, że odkryję to - Z nimi są same problemy - zakończył i zaniósł połowę rzeczy kilka kroków od samochodu aby zacząć się rozkładać. Po raz kolejny westchnąłem i tak jak on zabrałem pozostałe bagaże i zabrałem się za namiot - I zobaczysz jak rozłożymy wszystko, ona przyjdą i będą narzekać, że miejsce jest złe - powiedział patrząc na mnie poważnie. W sumie dzisiaj ze strony Violetty mogę się spodziewać wszystkiego.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła radośnie Ludmiła po czym wysiadła z samochodu. Jakoś odechciało mnie się tego wyjazdu. Opuściłem pojazd i pierwsze co chciałem zrobić to podjąć rozmowę z Violettą, ale po krótkiej analizie wyrazu jej twarzy zrezygnowałem. Podszedłem do Federico wyciągającego z bagażnika torby aby mu pomóc.
- Pomóc wam? - zapytała pochodząc do nas Ludmiła. Odwróciłem się w jej stronę i chciałem jej podać śpiwór, ale zanim to zrobiłem odciągnęła ją od nas Violetta.
- Niech sami to zrobią, przynajmniej na coś się przydadzą - powiedziała to poważnie i posłała w moją stronę to samo spojrzenie, jak przez całą drogę w samochodzie. Pociągnęła swoją kuzynkę w stronę jeziora, które znajdowało się kilka kroków od miejsca gdzie chcieliśmy się rozbić.
- Coś przeskrobałeś? - spytał Federico wyprostowując się. Wzruszyłem ramionami wciąż patrząc na oddalającą się sylwetkę mojej dziewczyny.
- Najwidoczniej tak - westchnąłem i zabrałem się za wyciąganie reszty bagaży. Usłyszałem śmiech mojego brata, ale w sumie nie spodziewałem się z jego strony niczego innego.
- To jest jeden z tysiąca powodów dlaczego nie mam stałej dziewczyny - powiedział ze śmiechem. Zerknąłem w jego stronę i przewróciłem oczami - Wkurzają się na ciebie nie wiadomo za co, oczekują ciągłej uwagi z twojej strony, prezencików, pamiętania o każdej głupiej dacie, zabierania na randki i wyznawania miłości - ciągnął ten temat a podczas wypowiadania tych słów na jego twarzy pojawił się grymas. Zadziwia mnie jego tok myślenia, na temat miłości. Przecież miłość nie polega tylko na randkach, pamiętaniu o rocznicach czy innych ważnych dat, prezentach i spędzania ze sobą każdego dnia. Sam do końca nie jestem jeszcze pewny do czego służy miłość. Ale przede mną całe życie i jestem pewny, że odkryję to - Z nimi są same problemy - zakończył i zaniósł połowę rzeczy kilka kroków od samochodu aby zacząć się rozkładać. Po raz kolejny westchnąłem i tak jak on zabrałem pozostałe bagaże i zabrałem się za namiot - I zobaczysz jak rozłożymy wszystko, ona przyjdą i będą narzekać, że miejsce jest złe - powiedział patrząc na mnie poważnie. W sumie dzisiaj ze strony Violetty mogę się spodziewać wszystkiego.
***
Zegarek w telefonie wskazywał prawię godzinę osiemnastą a my z Federico właśnie skończyliśmy przestawiać namioty, bo naszym towarzyszką nie podobało się, że nie są ustawione wejściem w stronę jeziora. Zaczynam coraz bardziej żałować, że tutaj przyjechaliśmy. Dość, że one nic nie robią to jeszcze się nami wysługują. Wymyśliły sobie ognisko wieczorem i oczywiście musieliśmy iść z Federico, do najbliższego lasu nazbierać drewna. Szczegół, że prawie się zgubiliśmy i moje ręce są tak poharatane przez gałęzie, że wyglądam jakbym miał problemy z samookaleczeniem. A do tego wszystkiego od piętnastu minut próbujemy z Federico rozpalić to głupie ognisko, w czasie kiedy one chodzą sobie po sztucznej plaży przy jeziorku i robią zdjęcia.
- Nareszcie! - krzyknął radośnie Federico widząc mały płomień pod gałęziami - Trochę to trwało, ale w końcu się udało - dodała i usiadł sobie na trawie niedaleko ogniska. Natomiast ja położyłem się i podłożyłem ręce pod głowę po czym spojrzałem w niebo, które z każdą chwilą robiło się coraz ciemniejsze.
- Udało wam się rozpalić - dotarł do mnie głos Ludmiły. Z trudem spojrzałem w ich stronę kątem oka i wtedy napotkałem wzrok Violetty. Uśmiechnęła się do mnie sztucznie i zajęła miejsce po drugiej stronie ogniska. Podobnie uczyniła jej kuzynka, tylko Ludmiłą wybrała sobie miejsce między Federico a Violettą - Uwielbiam takie klimaty - oznajmiła wszystkim Ludmiła. Też bym lubił takie klimaty gdybym nie musiał rozkładać tych namiotów, rozpalać ogniska i szukać drewna na rozpałkę - Oderwanie się od tego życia w mieście, hałasów i pośpiechu - ciągnęła temat. Ostatnio zauważyłem, że jest osobą, która lubi dużo mówić. Chyba nie było dnia, w którym nie odezwała się prawie nigdy. Podniosłem się do pozycji siedzącej i z nudów zacząłem się bawić trawą - Są jakieś plany na jutro? - zapytała pani nie potrafię długo milczeć patrząc po kolei na każdego z nas.
- Z rana idziemy biegać z Leonem - odezwał się Federico. Spojrzałem na niego zdziwiony. Nie wspominał o jakimś bieganiu. A zwłaszcza z samego rana.
- Którą godzinę masz na myśli mówiąc rano - odezwałem się w końcu. Nie mam zamiaru wstawać przed godziną dziewiątą. Mamy wakacje i moim zamiarem jest korzystać z tego, że mogę spać, do której godzinny sobie zażyczę.
- Siódma - oznajmił uśmiechając się w moją stronę. Niestety ja nie odwzajemniłem tego zadowolenia. Przykro mi, ale ja nie jestem rannym ptaszkiem - Trzeba dbać o formę a szczególnie w wakacje - dodał. Jeżeli on chce tracić możliwość dwóch godzin na sen to proszę bardzo, ale beze mnie. On dba o swoją formę po swojemu a ja po swojemu. Nie muszę wstawać o siódmej rano i iść biegać. Zdecydowanie wolę to robić wieczorem albo poćwiczyć w domu.
- Weź sobie kogoś innego do biegania, bo ja mam zamiar się wyspać - powiedziałem i skierowałem swój wzrok na ognisko. Jednak siedząco po drugiej stornie Violetta bardziej przykuła moją uwagę. Wpatrywała się we mnie wzrokiem jakby próbowała przekazać mi, że zrobiłem coś źle. Posłałem jej pytające spojrzenie, mając nadzieję, że zdecyduje się powiedzieć, o co jej chodzi, ale niestety ona tylko pokręciła głową i przeniosła swoje spojrzenie na Ludmiłę.
- Pójdę do namiotu po pianki - zdecydowała Violetta po czym wstała z ziemi zabierając ze sobą aparat i nie czekając na nic poszła. Westchnąłem głośno i już miałem się podnieść ze swojego miejsca żeby za nią pójść i zmusić do rozmowy, ale coś mi podpowiadało, że to jednak nie będzie miało sensu, bo znowu odprawi mnie milczeniem.
- Leon, jak się mieszka z Federico? - zapytała Ludmiła zerkając kątem oka na mojego brata. Zaśmiałem się przypominając sobie kilka sytuacji jakie się zdarzyły w ciągu ty pary dni jak z nim mieszkam - Zajmuje godzinami łazienkę? - dodała przez śmiech i popatrzyła na Federico, który mordował ją wzrokiem. Kiwnąłem przecząco głową i zgiąłem nogi w kolanach po czym oprałem na nich swoje ręce.
- Nie spędza więcej czasu niż wy w łazience - odpowiedziałem naginając trochę prawdę. Jak na razie najdłuższy jego czas w łazience to godzina i piętnaście minut. A skąd to wiem? Bo w tym samym czasie ja zdążyłem obejrzeć jeden film który trwał dokładnie osiemdziesiąt minut a on zdążył akurat na napisy końcowe. Widać było na twarzy mojego brata zwycięski uśmiech kierowany w stronę Ludmiły. Uderzyła go z pięści w ramie, na co on się uśmiechnął jeszcze szerzej. I wtedy wróciła do nas wciąż, nie mam pojęcia dlaczego zła na mnie Violetta. Usiadła bliżej Ludmiły z dwoma paczkami pianek. Jedną zachowała dla siebie i swojej kuzynki a drugą rzuciła we mnie. Widać było po jej minie, że była zadowolona z tego, że trafiła mi w głowę.
- Nareszcie! - krzyknął radośnie Federico widząc mały płomień pod gałęziami - Trochę to trwało, ale w końcu się udało - dodała i usiadł sobie na trawie niedaleko ogniska. Natomiast ja położyłem się i podłożyłem ręce pod głowę po czym spojrzałem w niebo, które z każdą chwilą robiło się coraz ciemniejsze.
- Udało wam się rozpalić - dotarł do mnie głos Ludmiły. Z trudem spojrzałem w ich stronę kątem oka i wtedy napotkałem wzrok Violetty. Uśmiechnęła się do mnie sztucznie i zajęła miejsce po drugiej stronie ogniska. Podobnie uczyniła jej kuzynka, tylko Ludmiłą wybrała sobie miejsce między Federico a Violettą - Uwielbiam takie klimaty - oznajmiła wszystkim Ludmiła. Też bym lubił takie klimaty gdybym nie musiał rozkładać tych namiotów, rozpalać ogniska i szukać drewna na rozpałkę - Oderwanie się od tego życia w mieście, hałasów i pośpiechu - ciągnęła temat. Ostatnio zauważyłem, że jest osobą, która lubi dużo mówić. Chyba nie było dnia, w którym nie odezwała się prawie nigdy. Podniosłem się do pozycji siedzącej i z nudów zacząłem się bawić trawą - Są jakieś plany na jutro? - zapytała pani nie potrafię długo milczeć patrząc po kolei na każdego z nas.
- Z rana idziemy biegać z Leonem - odezwał się Federico. Spojrzałem na niego zdziwiony. Nie wspominał o jakimś bieganiu. A zwłaszcza z samego rana.
- Którą godzinę masz na myśli mówiąc rano - odezwałem się w końcu. Nie mam zamiaru wstawać przed godziną dziewiątą. Mamy wakacje i moim zamiarem jest korzystać z tego, że mogę spać, do której godzinny sobie zażyczę.
- Siódma - oznajmił uśmiechając się w moją stronę. Niestety ja nie odwzajemniłem tego zadowolenia. Przykro mi, ale ja nie jestem rannym ptaszkiem - Trzeba dbać o formę a szczególnie w wakacje - dodał. Jeżeli on chce tracić możliwość dwóch godzin na sen to proszę bardzo, ale beze mnie. On dba o swoją formę po swojemu a ja po swojemu. Nie muszę wstawać o siódmej rano i iść biegać. Zdecydowanie wolę to robić wieczorem albo poćwiczyć w domu.
- Weź sobie kogoś innego do biegania, bo ja mam zamiar się wyspać - powiedziałem i skierowałem swój wzrok na ognisko. Jednak siedząco po drugiej stornie Violetta bardziej przykuła moją uwagę. Wpatrywała się we mnie wzrokiem jakby próbowała przekazać mi, że zrobiłem coś źle. Posłałem jej pytające spojrzenie, mając nadzieję, że zdecyduje się powiedzieć, o co jej chodzi, ale niestety ona tylko pokręciła głową i przeniosła swoje spojrzenie na Ludmiłę.
- Pójdę do namiotu po pianki - zdecydowała Violetta po czym wstała z ziemi zabierając ze sobą aparat i nie czekając na nic poszła. Westchnąłem głośno i już miałem się podnieść ze swojego miejsca żeby za nią pójść i zmusić do rozmowy, ale coś mi podpowiadało, że to jednak nie będzie miało sensu, bo znowu odprawi mnie milczeniem.
- Leon, jak się mieszka z Federico? - zapytała Ludmiła zerkając kątem oka na mojego brata. Zaśmiałem się przypominając sobie kilka sytuacji jakie się zdarzyły w ciągu ty pary dni jak z nim mieszkam - Zajmuje godzinami łazienkę? - dodała przez śmiech i popatrzyła na Federico, który mordował ją wzrokiem. Kiwnąłem przecząco głową i zgiąłem nogi w kolanach po czym oprałem na nich swoje ręce.
- Nie spędza więcej czasu niż wy w łazience - odpowiedziałem naginając trochę prawdę. Jak na razie najdłuższy jego czas w łazience to godzina i piętnaście minut. A skąd to wiem? Bo w tym samym czasie ja zdążyłem obejrzeć jeden film który trwał dokładnie osiemdziesiąt minut a on zdążył akurat na napisy końcowe. Widać było na twarzy mojego brata zwycięski uśmiech kierowany w stronę Ludmiły. Uderzyła go z pięści w ramie, na co on się uśmiechnął jeszcze szerzej. I wtedy wróciła do nas wciąż, nie mam pojęcia dlaczego zła na mnie Violetta. Usiadła bliżej Ludmiły z dwoma paczkami pianek. Jedną zachowała dla siebie i swojej kuzynki a drugą rzuciła we mnie. Widać było po jej minie, że była zadowolona z tego, że trafiła mi w głowę.
***
Wyszedłem z namiotu nie mogąc zasnąć ponieważ ciągle dręczyła mnie myśl związana z Violettą. Na niebie widać już było pełno gwiazd i księżyc. Włożyłem ręce do kieszeni swoich spodni i po krótkim namyśle udałem się w stronę jeziorka aby się przejść i pomyśleć. Nie sądziłem, że będzie mi brakowało jej bliskość. Źle się czuję z tym, że nie mogę do niej podejść i po prostu objąć swoimi ramionami. Zależy mi na niej, ale nie zorientowałem się, że aż tak bardzo. Każde jej spojrzenie jakim mnie obdarza, każdy uśmiech staje się dla mnie talizmanem na kolejny dzień. Zatrzymałem się w pół kroku widząc czyjąś siedzącą sylwetkę na pisaku. Gdyby nie fakt, że twarz tej osoby oświetlał blask pełni księżyca, nie poznałbym jej. Ostrożnie ruszyłem w jej stronę, ale w taki sposób aby mnie nie zauważyła. Dopiero teraz do mnie dotarło czemu wtedy chodziła sama po nocy ubrana w piżamę. Nie może spać podczas pełni, dokładnie jak ja. Uśmiechnąłem się pod nosem i z większą pewnością podszedłem do niej. Nie zaczynałem żadnej rozmowy tylko po prostu usiadłem za nią i bez namysłu otoczyłem ją swoimi ramionami przyciskając do siebie.
- Nie wypuszczę cię dopóki nie powiesz mi dlaczego się na mnie złościć - szepnąłem mając usta przy jej uchu po czym można powiedzieć przytuliłem swój policzek do jej. Objęła moje ramiona swoimi i w wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.
- Nie wypuszczaj - powiedziała przymykając oczy. Uśmiechnąłem się do siebie i pocałowałem ją delikatnie w policzek. Jak widać nie tylko mnie brakowało jej bliskości - Przepraszam, że się tak zachowywałam - wyszeptała wciąż mając zamknięte oczy. Westchnąłem cicho i splotłem nasze dłonie.
- A powiesz mi o co chodziło? - zapytałem patrząc na nią kątem oka. Otworzyła oczy i obróciła się do mnie tak, że mogła na mnie spojrzeć a swoje nogi przełożyła przez moje biodra, co spowodowało, że siedziała na mnie okrakiem.
- Chodził o twoją pracę - wyjaśniła nie patrząc na mnie tylko na swoje dłonie bawiące się materiałem mojej bluzy. Złapałem za jej dłonie i zmusiłem aby na mnie spojrzała.
- Dlaczego? - zdziwiłem się. Przecież to dobrze, że chce mieć swoje pieniądze i będę samodzielny finansowo. Powinna się cieszyć razem ze mną i być w jakiś sposób dumna, że zaczynam układać sobie życie, tak jak mi radziła.
- Bo są wakacje i chciałam spędzić z tobą jak najwięcej czasu - mówiła patrząc na mnie i złapała mnie za dłoń. Zmarszczyłem brwi i już chciałem się odezwać, ale ona kontynuowała - Będziesz tam od rana, później będziesz musiał iść na tor a kiedy wrócisz będziesz zmęczony i nie będziesz miał ochoty się ze mną spotkać - dodała ze smutkiem w głosie i spuściła głowę. Uśmiechnąłem się pod nosem i wolną rękę uniosłem jej podbródek po czym złożyłem na jej ustach czuły pocałunek.
- Viola, pracować będę do godziny czternastej a treningi na torze mam trzy razy w tygodniu - wyjaśniłem jej nie spuszczając wzroku z jej oczu. Uśmiechnęła się szeroko i przybliżyła się do mnie po czym oparła swoje czoło o moje.
- Po raz pierwszy powiedziałeś do mnie Viola - szepnęła z wyczuwalną radością w głosie, na co się cicho zaśmiałem. Ułożyła swoje zimne dłonie na moich policzkach i tym razem to ona złożyła na moich ustach pocałunek. Długi i czuły pocałunek.
- Nie wypuszczę cię dopóki nie powiesz mi dlaczego się na mnie złościć - szepnąłem mając usta przy jej uchu po czym można powiedzieć przytuliłem swój policzek do jej. Objęła moje ramiona swoimi i w wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.
- Nie wypuszczaj - powiedziała przymykając oczy. Uśmiechnąłem się do siebie i pocałowałem ją delikatnie w policzek. Jak widać nie tylko mnie brakowało jej bliskości - Przepraszam, że się tak zachowywałam - wyszeptała wciąż mając zamknięte oczy. Westchnąłem cicho i splotłem nasze dłonie.
- A powiesz mi o co chodziło? - zapytałem patrząc na nią kątem oka. Otworzyła oczy i obróciła się do mnie tak, że mogła na mnie spojrzeć a swoje nogi przełożyła przez moje biodra, co spowodowało, że siedziała na mnie okrakiem.
- Chodził o twoją pracę - wyjaśniła nie patrząc na mnie tylko na swoje dłonie bawiące się materiałem mojej bluzy. Złapałem za jej dłonie i zmusiłem aby na mnie spojrzała.
- Dlaczego? - zdziwiłem się. Przecież to dobrze, że chce mieć swoje pieniądze i będę samodzielny finansowo. Powinna się cieszyć razem ze mną i być w jakiś sposób dumna, że zaczynam układać sobie życie, tak jak mi radziła.
- Bo są wakacje i chciałam spędzić z tobą jak najwięcej czasu - mówiła patrząc na mnie i złapała mnie za dłoń. Zmarszczyłem brwi i już chciałem się odezwać, ale ona kontynuowała - Będziesz tam od rana, później będziesz musiał iść na tor a kiedy wrócisz będziesz zmęczony i nie będziesz miał ochoty się ze mną spotkać - dodała ze smutkiem w głosie i spuściła głowę. Uśmiechnąłem się pod nosem i wolną rękę uniosłem jej podbródek po czym złożyłem na jej ustach czuły pocałunek.
- Viola, pracować będę do godziny czternastej a treningi na torze mam trzy razy w tygodniu - wyjaśniłem jej nie spuszczając wzroku z jej oczu. Uśmiechnęła się szeroko i przybliżyła się do mnie po czym oparła swoje czoło o moje.
- Po raz pierwszy powiedziałeś do mnie Viola - szepnęła z wyczuwalną radością w głosie, na co się cicho zaśmiałem. Ułożyła swoje zimne dłonie na moich policzkach i tym razem to ona złożyła na moich ustach pocałunek. Długi i czuły pocałunek.
***
Rozdział 70? Można odhaczyć!
Czekałam do tego rozdziały z wiadomością jaką dla was mam.
Oficjalnie mogę powiedzieć, że zostało jeszcze tylko dziesięć rozdziałów do zakończenia opowiadania.
A raczej jego pierwszej części!
Nie mam pojęcia czy się cieszycie, że będzie kolejna część czy może wam się znudziło to opowiadanie.
Powiem tyle, że ta cześć opowiadania zakończy końcem wakacji u naszych bohaterów.
Fabuła już jest wymyślona.
Dajcie znać jak wam się podoba pomysł z drugą częścią :)
Przepraszam za błędy :)
Czekałam do tego rozdziały z wiadomością jaką dla was mam.
Oficjalnie mogę powiedzieć, że zostało jeszcze tylko dziesięć rozdziałów do zakończenia opowiadania.
A raczej jego pierwszej części!
Nie mam pojęcia czy się cieszycie, że będzie kolejna część czy może wam się znudziło to opowiadanie.
Powiem tyle, że ta cześć opowiadania zakończy końcem wakacji u naszych bohaterów.
Fabuła już jest wymyślona.
Dajcie znać jak wam się podoba pomysł z drugą częścią :)
Przepraszam za błędy :)
<3 :*... Super pomysł ;)
OdpowiedzUsuńPierwsza! *-*
OdpowiedzUsuńOk xD
UsuńJednak truche się zapędziłam :'D
Jestem druga, ale to i tak wyczyn xD
Rozdział powala na kolana i zapiera dech w piersiach ^^
Czekam niecierpliwie na następną perełkę *.*
Kocham
Całuje
Pozdrawiam ;*
Jednorożec Natalka ❤❤❤
Taki dłuuuugaśny! 😘
OdpowiedzUsuńWitaj Daria! ❤
UsuńPrzeczytałam i wracam od razu, bo nie mam ochoty na sen. Wole wpatrywać się bezsensownie w sufit lub czytać Twoje rozdziały, a że akurat dodałaś to skorzystałam tylko na tym.😊
Do tego jest dłuuuugaśny jak już wcześniej wspomniałam i zajęło mi to trochę czasu.😀 Cóż musiałam się skupić. A niektóre momenty jak zwykle czytałam po kilka razy. Mnie nie ogarniesz. 😂😂
Zacznę od informacji z notki.
10 rozdziałów i druga część? Boże nie strasz mnie tak! Zejde kiedyś na zawał. Mówię całkiem poważnie. Dobrze, że napisałaś o drugiej części, bo już miałam rzucać po pokoju poduszkami. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będzie druga część. Zanim to jednak nastąpi przed nami 10 rozdziałów tej części. Ciesze się, że masz na tyle pomysłów i,że chcesz je wykorzystać. Bo gdybyś ich nie miała to byś nie chciała pisać drugiej części, prawda?
Hmmm ostatnie 10 rozdziałów to ich wakacje. A później ciąg dalszy i nowy rok szkolny. Planujesz też jakieś dorosłe życie czy skupisz się całkiem na ich życiu nastolatków? Nie lepiej nie mów. Chce mieć niespodziankę. 😄
Postaram się streszczać w miarę z tym komentarzem żebyś się przy nim nie uśpiła. 😊
D.I.A.M.E.N.C.I.K.
C.U.D.O.W.N.Y.
B.O.S.K.I.
B.O.M.B.O.W.Y.
W.S.P.A.N.I.A.Ł.Y.
G.E.N.I.A.L.N.Y.
😉😉😉
Ojciec Leona i Fede miał kiedyś wypadek na motorze! Dlatego matka chłopaków się tak martwi o Leona. Dopiero go odzyskała, a gdyby miała go na nowo stracić załamałaby się. Co prawda wtedy straciła go na własne życzenie.
#RodzinnaRozmowa
Violetta przekonała jakoś rodziców do wyjazdu. Główne ojca. Spokojna twoja rozczochrana. Violka jeszcze długo pozostanie dziewicą. Dziadkiem szybko nie będziesz.
Ulga c'nie?
Wyjazd pod namioty na trzy dni. Ojciec użyczaim swój samochód. Wyobraziłam sobie minę Leona. Widok bezcenny. Miało być pięknie, ale V odsuwa się skutecznie od Leona. Mordercze spojrzenia kierowane w jego stronę, a on wygląda jak mały bezbronny chłopczyk, który nie ma pojęcia o co może jej chodzić. I zamiast cieszyć się wyjazdem jest zniesmaczony.
Leon znalazł prace, co wiąże się z brakiem czasu dla Violetty. I tu pojawia się problem. Violka nie jest z tego powodu szczęśliwa i podczas wyjazdu w każdy możliwy sposób pokazuje Leonowi swoje niezadowolenie. Biedny nie wiedział o co chodzi. Teraz już wie. Przytualski. Całusy. Ahhh jak słodko. Rozmarzyłam się za bardzoooo 😍
Przepraszam, jeśli Cię zanudziłam tym komentarzem. Wybacz 😀
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Boski
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńMeeega! ������
OdpowiedzUsuńGENIALNY
OdpowiedzUsuńFENOMENALNY
DOSKONAŁY
CUDOWNIEJSZY
JAK PRZECZYTAŁAM ŻE ZOSTAŁO 10 ROZDZIAŁÓW TAK SIĘ ZESTRESOWAŁAM
MYŚLAŁAM CO JA ZROBIĘ ! MÓJ ULUBIONA HISTORIA ZNIKNIE
ALE GDY ZOBACZYŁAM WIADOMOŚĆ O 2 CZĘŚCI MYŚLAŁAM ŻE ZARZ SIĘ POSIKAM WYKRZYCZĘ MOJA RADOŚĆ
CZEKAM NA NEXT >>>>
Boski!
OdpowiedzUsuńCudny ♡♡♡
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a :*
Jestem za drugą częścią
OdpowiedzUsuńNo bo w końcu kiedyś viola i loen muszą mieć swój pierwszy... Hahaha a pewnie w tej Części to się jeszcze nie zdaży
Chyba że masz inne plany ale już kończę tą wypowiedź i jeszcze raz powtórze że CHCE DRUGĄ CZĘŚĆ TEGO OPOWIADANIA
70 wow jak to szybko leci.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadanie jest świetne ! Uwielbiam niedziele i to oczekiwanie kiedy nasza kochana Daria doda rozdział 😍
Co do samego rozdziału jak zawsze diament ! 💎 Rozmarzyłam się o wakacjach przez naszych bohaterów 😊 Ich wypad nie zapowiadał si udanie , obrażona Violka zdezorientowany Leo , ale wszystko się wyjaśniło.
Tata Fede i Leona mnie zaskoczył - ten wypadek na motorze i to ze pożyczył chłopakom swoje auto 😄
Ahh świetne opowiadanie i cieszę się bardzo , bardzo , że dalej będziesz je kontynuować 😁
Czekam na kolejny rozdział :)
A i ludziska komentujemy !!! 😉
Świetny rozdział! I czekam na 2 część opowiadania :)
OdpowiedzUsuńYo también, mi amore! ♡
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie nam się znudziło? Mogłabym czytać i czytać bez końca, i nigdy nie pomyślałabym że to co piszesz jest jakieś dziwne albo niezrozumiałe. Twoje rozdziały są perfekcyjne pod każdym, możliwym względem i to jest w tym najpiękniejsze ^^
UsuńZa 3 minuty północ a ja wracam po tak długim czasie, nie mogę się w ostatnim czasie wyrobić, brak czasu mnie powoli dobija.
Tal wgl to hejo ^^
Chyba wiesz, jaki rozdział jest fantastyczny? Nawet nie myślę, że nie wiesz bo to bardzo dobrze, że next wywołuje ciarki.
León będzie pracował, jaki to jest mądry chłopak, on dba o przyszłość jego i Violetty bo jak już będą po ślubie to trzeba mieć mnóstwo kasy.
Najlepszy wyjazd pod namioty.
Violetta wkurzona jak zła kociczka a jej przyszły mąż nie wie co jest grane, w związku z tym kłótnia.
Od kiedy to Fede y Ludmi się dogadują? CIEKAWIE :D
Co to za idiota się przystawia do Fiolki ja się pytam? Niech spiernicza bo jest zajęta i tyle ja ten temat xD
Maj gat ale natrętny facet.
Wiesz co? Ubóstwiam cię za całokształt rozdziału, ale za końcówkę już szczególnie.
Pogodziłaś naszych misiaków <3
Twoja para jest nie dość słodka to przezabawna, wprowadzasz nasz większymi krokami w ten fantastyczny świat historii i naprawdę ogromny szacun dla ciebie że wzbudzasz takie emocje.
Druga część opowiadania, jestem w niebie ♥
Do 71 w takim razie, Daria! :)
Wybacz za liczne błędy ale piszę komka z telefonu.
Good night.
Wika xoxo
Suuuper <3
OdpowiedzUsuńPierwszy raz napisałam komuś coś innego niż cuuudo ;)
Wiesz co? Nie,nikt się nie znudził tym opowiadaniem ;)
Czekam na nexcika <3
Koffam<3 ;) :) :D
Piękny *-*
OdpowiedzUsuńA ten pomysł z drugą częścią genialny *-*
cuuudooo!!! *-* nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! uwielbiam :*
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały! Pomysł z drugą częścią genialny!
OdpowiedzUsuńJaaa świetne są te rozdziały ❤
OdpowiedzUsuńBoski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
super fenomenalny świetny
OdpowiedzUsuńTak.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny.
Kocham twoje opowiadania 😍 co dziennie wchodzę na bloga i sprawdzam czy nie dodałaś nowego rozdziału 😂❤
OdpowiedzUsuńChce czesc druga ❤️👑😭
OdpowiedzUsuńWow 😲! Rewelacja 👏
OdpowiedzUsuńMasz dziewczyno niebywały talent do pisania jestem pod wrażeniem. Jezeli chodzi o sam rozdział niesamowity wycieczka pod namiot - świetny pomysł.
Czekam na kolejny
Kinia 😘
Tak, tak, tak!
OdpowiedzUsuńJezus, to opowiadanie jest przecudowne i proszę prowadź je jak najdłużej tylko możesz.
W twoim stylu pisania jest taka lekkości i delikatność, że chciałoby się to czytać bez końca.
Rozdział przewspaniały.
Tak bardzo się bałam co ugryzło Violkę, ale podejrzewałam, że chodzi o pracę Leona.
Mam nadzieję, że podejrzenia V się nie spełnią i wszystko będzie się układało między Leonettą.
Nie wiem czemu ale potwornie przywiązałam się do tego opowiadania.
Nie umiem wyrazić tego słowami ale piszesz wspaniale/.
Wiem, że dzisiaj krótko, ale czas mnie nagli <33
Czekam na next ;*
Co za niesamowity rozdział !
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię Daria ❤
No proszę czego my się w tym rozdziale dowiadujemy :O
Czekam na kolejny !
Cudowny. Druga część? Chce.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, nie mogę doczekać sie rozwinięcia Fedemily, bo to w sumie mój ulubiony watek, co chyba jest dziwne bo zazwyczaj wszyscy czytają twój blog dla Leonetty 😂
OdpowiedzUsuń