- Jeszcze nie jesteś gotowa - jęknęła Ludmiła wchodząc do pokoju gościnnego, który na ten krótki czas należy do mnie. Posłałam jej tylko znudzone spojrzenie i nie odzywając się kontynuowałam przebieranie się. Jeżeli przez cały pobyt tutaj będzie mnie ciągać po jakiś sklepach, planować mi wolny czas i umawiać na spotkania z jej znajomymi, to normalnie zwariuję. Wzięłam do ręki torebkę, do której wpakowałam telefon i pieniądze po czym spojrzałam na nią.
- Możemy już iść - oznajmiłam i z udawanym uśmiechem ruszyłam w stronę wyjścia. Jak się okazało moja kuzynka razem ze swoimi rodzicami mieszkają w bloku, który swoją drugą jest ogromny. Kiedy weszłam do środka zdziwiłam się, że jest tutaj tyle miejsca. Z zewnątrz to mieszkanie wydawało się takie małe a tu taka niespodzianka.Co prawda mój tymczasowy pokój nie jest zbyt duży, bo znajduje się w nim tylko łóżko, jedna nieduża szafa jakiś kwiatek i półeczka przy łóżku, ale za to jest ładnie urządzony. W kolorach bieli i błękitu. Nagle usłyszałam głośny pisk mojej kuzynki, który chyba uszkodził mi bębenki. Zdezorientowana i trochę przestraszona spojrzałam w jej stronę a ona w tym czasie zmierzała w stronę jakieś grupy ludzi. Nie dużej grupy, bo składała się tylko z czterech osób. I po tym krzyku i sposobie jakim się z nimi przywitała strzelam, że to są własnie ci jej znajomi. Niepewnie podeszłam do nich i czekałam aż moja kuzynka wyściska się ze wszystkimi żeby mogła mnie przedstawić. Czułam się trochę dziwnie, bo od razu wzrok każdego powędrował na mnie.
- Poznajcie moją kuzynkę Violettę - odezwała się obejmując mnie ramieniem z wielkim uśmiechem - A to są własnie ci moim przyjaciele, o których ci mówiłam - dodała zerkając na mnie. Nic się nie zmieniło wciąż czuję się niezręcznie i obco - Nathalia - przedstawiła i wskazała niegrzecznie palcem na dziewczynę stojącą naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się w jej stronę i podałam jej rękę, którą na szczęście uścisnęła odwzajemniając uśmiech - A to jej chłopak Luke - dodała, chociaż wiadomość, że jest jej chłopakiem mogła sobie darować, bo to akurat zauważyłam. Obejmuje ją rękę w tali a przyjaciel raczej tak nie robi. I swoją drogą tworzą ładną parę. Brunetka i blondyn. Zawsze podobały mnie się takie przeciwieństwa wizualne u par - Maya - i mój wzrok przeniósł się na drobną dziewczynę stojącą obok chłopaka, którego jeszcze nie znam, ale zaraz to się zapewne zmieni.
Sama z siebie podała mi rękę uśmiechając się. Oczywiście uścisnęłam ją - I na sam koniec Noah - przedstawiła chłopaka. Spojrzałam na niego a on uśmiechał się szeroko. Nie byłam pewna czy ten uśmiech kieruje do mnie czy raczej do Ludmiły. Ale mimo to uśmiechnęłam się. Nie są tacy źli jak ich sobie wyobrażałam
***
- Coś ty taki nerwowy? - zapytałem Federico pojawiając się w drzwiach do jego pokoju. Od jakiś dwudziestu minut słychać tylko jak coś upada a po chwili jego ciche przekleństwa. Nawet na mnie nie spojrzał tylko rzucił jakimś przedmiotem na szafkę. Na nieszczęście trafił w jakąś figurkę słonika, która spadała i roztrzaskała się na kawałeczki.
- Powiedziałem ci coś czego nie powinienem - odezwał się zdenerwowanym głosem po czym podszedł do roztrzaskanej figurki i zaczął zbierać odłamki. Zastanawiałem się nad jego słowami i próbowałem sobie przypomnieć co takiego mi powiedział, czego nie chciał. Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej i ze spokojem obserwowałem go, próbując domyślić się o co może mu chodzić. I wtedy jak na zawołanie pojawiła się w mojej głowie jedna myśl, która może mnie naprowadzić.
- Chodzi ci o Olivię? - zapytałem niepewny. Widząc jego wyraz twarzy domyśliłem się, że chodziło o to jego wyznanie i co najważniejsze, że nie miał pojęcia skąd znam jej imię. Podniósł się gwałtownie z miejsca i spojrzał na mnie ze złością w oczach.
- Skąd znasz jej imię? - wysyczał przez zaciśnięte zęby a w ręce ścisnął kawałki chyba porcelany z figurki. Opuściłem skrzyżowane na klatce piersiowej ręce i wsadziłem je do kieszeni spodni.
- Rodzice wygadali się przypadkowo - odpowiedziałem zgodnie z prawdę. Wstrzymał powietrze po usłyszeniu mojej odpowiedzi i podszedł do śmietnika po czym wyrzucił kawałki figurki.
- Zresztą nie ważne, ona jest już przeszłością - powiedział nie patrząc na mnie. Podszedł do swojego łóżka i położył się na nim podkładając ręce pod głowę.
- Ale wciąż o niej pamiętasz - zacząłem niepewnie. Przymknął na chwile oczy i już chciał coś powiedzieć, ale odezwałem się pierwszy - A raczej o tym co Ci robiła, o tym jak cię zraniła - dopowiedziałem ciąg dalszy swoich przemyśleń. Westchnął głośno zaciskając szczękę.
- To, że jedna osoba cię zraniła, nie znaczy, że inna też to zrobi - powiedziałem zajmując miejsce na brzegu jego łóżka. Zaśmiał się trochę nerwowo, co wywołało u mnie zdziwienie więc spojrzałem na niego przez ramie.
- Ekspert się znalazł - odpowiedział z lekką drwiną, ale wiem, że to tylko obronny ton przed tym jak naprawdę się czuje. Też stosowałam taka taktykę. Wyżywałem się na wszystkich, traktowałem jak swojego wroga i zniechęcałem do siebie aby ukryć swój smutek i strach przed kolejną porażką.
- Wiem jak się czujesz - szepnąłem, ale na tyle głośno, że mnie usłyszał. Ponownie z jego strony usłyszałem śmiech.
- Tobie też jakaś laska złamała serce - mówił wciąż się śmiejąc. Pokiwałem przecząco głową i odwróciłem od niego wzrok lokując go na moich dłoniach splecionych i ułożonych na kolanach. W mojej głowie kłębiło się teraz mnóstwo myśli. Zastanawiałem się czy powinienem się zebrać w sobie i opowiedzieć mu o swojej przeszłości aby zrozumiał, że nie można dać się przezwyciężyć strachowi.
Z drugiej strony nie jestem do końca pewne czy chce aby o tym wiedział. Czy ja sobie poradzę jeżeli przypomnę sobie o tym okresie ze swojego życia.
- Przed poznaniem Violetty unikałem jakiegokolwiek kontaktu z dziewczynami. Nie znosiłem ich bliskości i zainteresowania mną. Izolowałem się od wszystkiego co było z nimi związane. Siedział we mnie strach i odraza do nich. Tylko dlatego, że jedna z opiekunek w domu dziecka wykorzystała to, że może się do mnie zbliżyć. Wykorzystała to, że może mnie dotykać i mówić mi co mam robić - przerwałem na chwilę chcąc nie przywoływać wspomnień związanych z tą kobietą i tym okropnym uczuciem. Nabrałem nerwowo powietrza do swoich płuc i wypuściłem.
- Czy ona cię...
- Molestowała? Tak. Każdej nocy przychodziła i zmuszała mnie do tego. I gdyby pewnego razu dyrektorka domu dziecka nie przyszła do mojego pokoju, ta kobieta zmusiłaby mnie do seksu z nią - wydusiłem z siebie. Automatycznie moje ciało się spięło na myśl o tym. Nigdy się chyba nie pozbędę tego uczucia. Wstałem gwałtownie ze swojego miejsca i udałem się w stronę drzwi. Muszę ochłonąć. Słyszałem jak mnie woła, ale w tej chwili nie mam ochoty na rozmowę.
- Powiedziałem ci coś czego nie powinienem - odezwał się zdenerwowanym głosem po czym podszedł do roztrzaskanej figurki i zaczął zbierać odłamki. Zastanawiałem się nad jego słowami i próbowałem sobie przypomnieć co takiego mi powiedział, czego nie chciał. Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej i ze spokojem obserwowałem go, próbując domyślić się o co może mu chodzić. I wtedy jak na zawołanie pojawiła się w mojej głowie jedna myśl, która może mnie naprowadzić.
- Chodzi ci o Olivię? - zapytałem niepewny. Widząc jego wyraz twarzy domyśliłem się, że chodziło o to jego wyznanie i co najważniejsze, że nie miał pojęcia skąd znam jej imię. Podniósł się gwałtownie z miejsca i spojrzał na mnie ze złością w oczach.
- Skąd znasz jej imię? - wysyczał przez zaciśnięte zęby a w ręce ścisnął kawałki chyba porcelany z figurki. Opuściłem skrzyżowane na klatce piersiowej ręce i wsadziłem je do kieszeni spodni.
- Rodzice wygadali się przypadkowo - odpowiedziałem zgodnie z prawdę. Wstrzymał powietrze po usłyszeniu mojej odpowiedzi i podszedł do śmietnika po czym wyrzucił kawałki figurki.
- Zresztą nie ważne, ona jest już przeszłością - powiedział nie patrząc na mnie. Podszedł do swojego łóżka i położył się na nim podkładając ręce pod głowę.
- Ale wciąż o niej pamiętasz - zacząłem niepewnie. Przymknął na chwile oczy i już chciał coś powiedzieć, ale odezwałem się pierwszy - A raczej o tym co Ci robiła, o tym jak cię zraniła - dopowiedziałem ciąg dalszy swoich przemyśleń. Westchnął głośno zaciskając szczękę.
- To, że jedna osoba cię zraniła, nie znaczy, że inna też to zrobi - powiedziałem zajmując miejsce na brzegu jego łóżka. Zaśmiał się trochę nerwowo, co wywołało u mnie zdziwienie więc spojrzałem na niego przez ramie.
- Ekspert się znalazł - odpowiedział z lekką drwiną, ale wiem, że to tylko obronny ton przed tym jak naprawdę się czuje. Też stosowałam taka taktykę. Wyżywałem się na wszystkich, traktowałem jak swojego wroga i zniechęcałem do siebie aby ukryć swój smutek i strach przed kolejną porażką.
- Wiem jak się czujesz - szepnąłem, ale na tyle głośno, że mnie usłyszał. Ponownie z jego strony usłyszałem śmiech.
- Tobie też jakaś laska złamała serce - mówił wciąż się śmiejąc. Pokiwałem przecząco głową i odwróciłem od niego wzrok lokując go na moich dłoniach splecionych i ułożonych na kolanach. W mojej głowie kłębiło się teraz mnóstwo myśli. Zastanawiałem się czy powinienem się zebrać w sobie i opowiedzieć mu o swojej przeszłości aby zrozumiał, że nie można dać się przezwyciężyć strachowi.
Z drugiej strony nie jestem do końca pewne czy chce aby o tym wiedział. Czy ja sobie poradzę jeżeli przypomnę sobie o tym okresie ze swojego życia.
- Przed poznaniem Violetty unikałem jakiegokolwiek kontaktu z dziewczynami. Nie znosiłem ich bliskości i zainteresowania mną. Izolowałem się od wszystkiego co było z nimi związane. Siedział we mnie strach i odraza do nich. Tylko dlatego, że jedna z opiekunek w domu dziecka wykorzystała to, że może się do mnie zbliżyć. Wykorzystała to, że może mnie dotykać i mówić mi co mam robić - przerwałem na chwilę chcąc nie przywoływać wspomnień związanych z tą kobietą i tym okropnym uczuciem. Nabrałem nerwowo powietrza do swoich płuc i wypuściłem.
- Czy ona cię...
- Molestowała? Tak. Każdej nocy przychodziła i zmuszała mnie do tego. I gdyby pewnego razu dyrektorka domu dziecka nie przyszła do mojego pokoju, ta kobieta zmusiłaby mnie do seksu z nią - wydusiłem z siebie. Automatycznie moje ciało się spięło na myśl o tym. Nigdy się chyba nie pozbędę tego uczucia. Wstałem gwałtownie ze swojego miejsca i udałem się w stronę drzwi. Muszę ochłonąć. Słyszałem jak mnie woła, ale w tej chwili nie mam ochoty na rozmowę.
***
Po raz kolejny zerknęłam na godzinę w telefonie i widząc, że minęło już półgodziny od stwierdzenia Ludmiły, że zaraz pójdziemy westchnęłam głośno. Chce już wrócić do domu, zjeść coś i co najważniejsze odpocząć, ale ona jak widać nie ma takiego zamiaru jak ja. Westchnęłam głośno i wstałam ze swojego miejsca po czym chwyciłam do reki moją torebkę.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę do domu - zwróciłam się do rozmawiającej z radością Ludmiły. Spojrzała na mnie przez ramie i niezbyt się tym interesując kiwnęła głową. Przewróciłam oczami i trochę zdenerwowana chciałam ruszyć do wyjścia z barku z koktajlami, jednak zatrzymała mnie czyjaś dłoń na nadgarstku. Spojrzałam w stronę tej osoby, którą okazał się być Noah, jak dobrze pamiętam. Posłałam mu pytające spojrzenie, bo nie rozumiem dlaczego mnie zatrzymał. Przez cały dzień nie rozmawiał ze mną więc czemu mnie teraz zatrzymuje.
- Odprowadzę cię przecież nie wiesz jak wrócić - wyjaśnił uśmiechając się w moją stronę. Westchnęłam głośno z jednej strony przyznając mu rację a z drugiej, bo nie mam ochoty z nikim wracać. Zwłaszcza, że nie znam tej osoby. Kiwnęłam głowa zgadzając się nie chętnie i żegnając się z resztą znajomych Ludmiły wyszłam z tego baru a za mną podążał Noah. Coraz bardziej zaczyna mnie się nie podobać ten wyjazd. Miałam nadzieję, że jak tutaj przyjadę to pozwiedzam trochę i porobię zdjęcia. A niestety muszę spędzać czas i próbować się zaprzyjaźniać z znajomymi mojej kuzynki. Przez cały dzisiejszy dzień oni rozmawiali między sobą wspominając wspólne chwile a ja szłam za nimi i nudziłam się.
- Chyba nie bawiłaś się z nami za dobrze - odezwał się a ja dopiero teraz mogłam usłyszeć jego głos niezakłócany wtrąceniami innych. Westchnęłam głośno i pokiwałam przecząco głową.
- Po prostu nie znam was i nie miałam o czym z wami rozmawiać - wytłumaczyłam niechętnie. Czuję się zmęczona i jakoś nie mam ochoty na konwersacje, zwłaszcza o niczym.
- W takim razie czym się interesujesz, żebyśmy mogli porozmawiać - powiedział. Zerknęłam na niego kątem oka i widząc jego uśmiech miałam ochotę westchnąć, ale się powstrzymałam.
- Można powiedzieć, że interesuję się fotografią - powiedziałam patrząc na niego. Bawi mnie trochę fakt, że jest chyba niższy ode mnie. Przyzwyczaiłam się, że jak rozmawiam z Leonem czy Federico to muszę podnieść trochę głowę. Chociaż może być wyższy ode mnie o jakiś dwa centymetry, ale to pewnie tylko te włosy.
- To dobrze się składa, bo sam chodzę na zajęcia z fotografii - odpowiedział radośnie, na co się uśmiechnęłam. W sumie fajnie, że będę mogła z kimś pogadać na ten temat a zwłaszcza, że nie jestem tak dobrze w tym obeznana - Jeżeli chcesz możemy jutro wyjść na miasto pozwiedzać i porobić trochę zdjęć - zaproponował kiedy zauważył, że zbliżamy się do bloku, w którym mieszka moja kuzynka. Kiwnęłam głową twierdząco zgadzając się na jego propozycję. Może pokaże mi jakieś fotograficzne triki. Widziałam, że zastanawiał się w jaki sposób się ze mną pożegnać, dlatego ułatwiłam mu zadanie.
- Do jutra - odezwałam się i udałam się w stronę drzwi wejściowych zostawiając go samego. I akurat w dobrym momencie odeszłam od niego, bo kiedy tylko weszłam do holu głównego zadzwonił mój telefon. Widząc zdjęcie mojego chłopaka od razu odebrałam i przywołałam windę na parter.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę do domu - zwróciłam się do rozmawiającej z radością Ludmiły. Spojrzała na mnie przez ramie i niezbyt się tym interesując kiwnęła głową. Przewróciłam oczami i trochę zdenerwowana chciałam ruszyć do wyjścia z barku z koktajlami, jednak zatrzymała mnie czyjaś dłoń na nadgarstku. Spojrzałam w stronę tej osoby, którą okazał się być Noah, jak dobrze pamiętam. Posłałam mu pytające spojrzenie, bo nie rozumiem dlaczego mnie zatrzymał. Przez cały dzień nie rozmawiał ze mną więc czemu mnie teraz zatrzymuje.
- Odprowadzę cię przecież nie wiesz jak wrócić - wyjaśnił uśmiechając się w moją stronę. Westchnęłam głośno z jednej strony przyznając mu rację a z drugiej, bo nie mam ochoty z nikim wracać. Zwłaszcza, że nie znam tej osoby. Kiwnęłam głowa zgadzając się nie chętnie i żegnając się z resztą znajomych Ludmiły wyszłam z tego baru a za mną podążał Noah. Coraz bardziej zaczyna mnie się nie podobać ten wyjazd. Miałam nadzieję, że jak tutaj przyjadę to pozwiedzam trochę i porobię zdjęcia. A niestety muszę spędzać czas i próbować się zaprzyjaźniać z znajomymi mojej kuzynki. Przez cały dzisiejszy dzień oni rozmawiali między sobą wspominając wspólne chwile a ja szłam za nimi i nudziłam się.
- Chyba nie bawiłaś się z nami za dobrze - odezwał się a ja dopiero teraz mogłam usłyszeć jego głos niezakłócany wtrąceniami innych. Westchnęłam głośno i pokiwałam przecząco głową.
- Po prostu nie znam was i nie miałam o czym z wami rozmawiać - wytłumaczyłam niechętnie. Czuję się zmęczona i jakoś nie mam ochoty na konwersacje, zwłaszcza o niczym.
- W takim razie czym się interesujesz, żebyśmy mogli porozmawiać - powiedział. Zerknęłam na niego kątem oka i widząc jego uśmiech miałam ochotę westchnąć, ale się powstrzymałam.
- Można powiedzieć, że interesuję się fotografią - powiedziałam patrząc na niego. Bawi mnie trochę fakt, że jest chyba niższy ode mnie. Przyzwyczaiłam się, że jak rozmawiam z Leonem czy Federico to muszę podnieść trochę głowę. Chociaż może być wyższy ode mnie o jakiś dwa centymetry, ale to pewnie tylko te włosy.
- To dobrze się składa, bo sam chodzę na zajęcia z fotografii - odpowiedział radośnie, na co się uśmiechnęłam. W sumie fajnie, że będę mogła z kimś pogadać na ten temat a zwłaszcza, że nie jestem tak dobrze w tym obeznana - Jeżeli chcesz możemy jutro wyjść na miasto pozwiedzać i porobić trochę zdjęć - zaproponował kiedy zauważył, że zbliżamy się do bloku, w którym mieszka moja kuzynka. Kiwnęłam głową twierdząco zgadzając się na jego propozycję. Może pokaże mi jakieś fotograficzne triki. Widziałam, że zastanawiał się w jaki sposób się ze mną pożegnać, dlatego ułatwiłam mu zadanie.
- Do jutra - odezwałam się i udałam się w stronę drzwi wejściowych zostawiając go samego. I akurat w dobrym momencie odeszłam od niego, bo kiedy tylko weszłam do holu głównego zadzwonił mój telefon. Widząc zdjęcie mojego chłopaka od razu odebrałam i przywołałam windę na parter.
***
Ustawiłam odpowiednio ostrość w aparacie i złapałam dobre światło po czym nacisnęłam przycisk aby uchwycić ten moment. Dla pewności zrobiłam kilka zdjęć aby później wybrać to najlepsze. Muszę przyznać, że Noah zna się na tym. Co chwile daje mi jakieś wskazówki i z jednej strony to mi pomaga a z drugiej trochę denerwuje. Obejrzałam swoje dzieło i od razu podeszła do chłopaka, który w tym czasie zmieniał ustawienia na swoim aparacie.
- Złapałaś dobre światło - stwierdził patrząc w ekranik na mojej lustrzance. Uśmiechnęłam się i podniosłam głowę, co było złym pomysłem, bo moja twarz znajdowała się blisko jego. Od razu się odsunęłam i zaczęłam szukać wzrokiem kolejnej okazji do sfotografowania. I akurat w tej chwili jakaś para napatoczyła się na wprost mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i uniosłam aparat aby uwiecznić tą ich chwilę. Przekręciłam odrobinę obiektywem aby przybliżyć i widząc idealny moment kliknęłam robiąc im tym samym romantyczne zdjęcie. I właśnie wtedy poczułam jak moje ramie styka się z ramieniem mojego towarzysza. Zerknęłam na niego kątem oka a on z uśmiechem robił zdjęcie także tamtej parze.
- Czemu się mnie przyglądasz? - zapytał odsuwając aparat od twarzy. Zmarszczyłam brwi i miałam ochotę się zaśmiać na jego słowa, ale w ostatniej chwili dotarło do mnie, że to byłoby niegrzeczne.
- Nie przyglądam - oznajmiłam poważnie odwracając wzrok i kierując go na ekran mojego aparatu - Po prostu stoisz za blisko - dodałam i zrobiłam krok w bok aby uwolnić moje ramie od jego. W odpowiedzi usłyszałam jego cichy śmiech, ale postanowiłam nie reagować.
- Masz ochotę na koktajl? - zapytał, ale nie miałam czasu na niego spojrzeć, bo bardziej interesowały mnie w tej chwili zrobione przeze mnie zdjęcie. Wzruszyłam tylko ramionami nie odzywając się - A później możemy jeszcze coś pozwiedzać - dodał i podszedł do mnie, bo wyczułam jego obecność przed sobą. Podniosłam na jego spojrzenie i kiwnęłam twierdząco głową.
- Złapałaś dobre światło - stwierdził patrząc w ekranik na mojej lustrzance. Uśmiechnęłam się i podniosłam głowę, co było złym pomysłem, bo moja twarz znajdowała się blisko jego. Od razu się odsunęłam i zaczęłam szukać wzrokiem kolejnej okazji do sfotografowania. I akurat w tej chwili jakaś para napatoczyła się na wprost mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i uniosłam aparat aby uwiecznić tą ich chwilę. Przekręciłam odrobinę obiektywem aby przybliżyć i widząc idealny moment kliknęłam robiąc im tym samym romantyczne zdjęcie. I właśnie wtedy poczułam jak moje ramie styka się z ramieniem mojego towarzysza. Zerknęłam na niego kątem oka a on z uśmiechem robił zdjęcie także tamtej parze.
- Czemu się mnie przyglądasz? - zapytał odsuwając aparat od twarzy. Zmarszczyłam brwi i miałam ochotę się zaśmiać na jego słowa, ale w ostatniej chwili dotarło do mnie, że to byłoby niegrzeczne.
- Nie przyglądam - oznajmiłam poważnie odwracając wzrok i kierując go na ekran mojego aparatu - Po prostu stoisz za blisko - dodałam i zrobiłam krok w bok aby uwolnić moje ramie od jego. W odpowiedzi usłyszałam jego cichy śmiech, ale postanowiłam nie reagować.
- Masz ochotę na koktajl? - zapytał, ale nie miałam czasu na niego spojrzeć, bo bardziej interesowały mnie w tej chwili zrobione przeze mnie zdjęcie. Wzruszyłam tylko ramionami nie odzywając się - A później możemy jeszcze coś pozwiedzać - dodał i podszedł do mnie, bo wyczułam jego obecność przed sobą. Podniosłam na jego spojrzenie i kiwnęłam twierdząco głową.
***
- I tak uważam, że było za mało scen z wybuchami - oznajmił Federico otwierając drzwi do domu. Zaśmiałem się pod nosem słysząc jego słowa. Jak dla mnie film był całkiem spoko. I w przeciwieństwie do niego nie uważam, ze było za mało wybuchów. Fabuła była ciekawa i trzymała cały czas w napięciu a to jest chyba ważne w filmie.
- Chłopaki dobrze, że jesteście - odezwał się siedzący na kanapie biologiczny ojciec. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby obok nie siedziała jego zapłakana żona.
- Coś się stało? - zapytał automatycznie Federico udając się w stronę kanapy. Zaskoczony tą całą sytuacją także podszedłem do kanapy i zająłem wolne miejsce. Szykuje się chyba pierwsza rodzinna rozmowa.
- Dzwoniła do mnie siostra mojej matki - powiedziała chicho szlochając biologiczna matka. Czuję, że to będą złe wieści - Mój ojciec a wasz dziadek zmarł na raka trzy dni temu - oznajmiła i ponownie zaczęła płakać. Zmroziło mnie. W jednej chwili dowiedziałem się, że mam dziadka i w tym samym czasie straciłem go. Po minie Federico domyśliłem się, że poczuł się podobnie do mnie.
- Wiem, że nie znaliście swojego dziadka, ale chciałbym abyście pojechali z nami na jego pogrzeb - oznajmił mój biologiczny ojciec patrząc raz na mnie raz na Federico.
- A gdzie? - zapytałem niepewnie.
- Mieszkają w Argentynie, przeprowadzili się tutaj kilka lat temu a my nawet o tym nie wiedzieliśmy - odpowiedziała na moje pytanie delikatnie się uśmiechając. Nie jestem zbyt otwarty na poznawanie nowych ludzi, ale to w pewnym sensie moja rodzina więc powinienem chcieć ich poznać.
- Spakujcie się, bo jutro czeka nas długa droga do Obera - oznajmił nasz biologiczny ojciec wstając z kanapy. Zabrał ze stolika kubki po kawie i poszedł do kuchni. Od razu udałem się do swojego pokoju i postanowiłem zadzwonić do Violetty aby opowiedzieć jej o tym wszystkim. Ułożyłem się wygodnie na swoim łóżku i wybrałem jej numer. Miejmy nadzieję, że nie jest zajęta i może ze mną chwilę porozmawiać.
- Chłopaki dobrze, że jesteście - odezwał się siedzący na kanapie biologiczny ojciec. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby obok nie siedziała jego zapłakana żona.
- Coś się stało? - zapytał automatycznie Federico udając się w stronę kanapy. Zaskoczony tą całą sytuacją także podszedłem do kanapy i zająłem wolne miejsce. Szykuje się chyba pierwsza rodzinna rozmowa.
- Dzwoniła do mnie siostra mojej matki - powiedziała chicho szlochając biologiczna matka. Czuję, że to będą złe wieści - Mój ojciec a wasz dziadek zmarł na raka trzy dni temu - oznajmiła i ponownie zaczęła płakać. Zmroziło mnie. W jednej chwili dowiedziałem się, że mam dziadka i w tym samym czasie straciłem go. Po minie Federico domyśliłem się, że poczuł się podobnie do mnie.
- Wiem, że nie znaliście swojego dziadka, ale chciałbym abyście pojechali z nami na jego pogrzeb - oznajmił mój biologiczny ojciec patrząc raz na mnie raz na Federico.
- A gdzie? - zapytałem niepewnie.
- Mieszkają w Argentynie, przeprowadzili się tutaj kilka lat temu a my nawet o tym nie wiedzieliśmy - odpowiedziała na moje pytanie delikatnie się uśmiechając. Nie jestem zbyt otwarty na poznawanie nowych ludzi, ale to w pewnym sensie moja rodzina więc powinienem chcieć ich poznać.
- Spakujcie się, bo jutro czeka nas długa droga do Obera - oznajmił nasz biologiczny ojciec wstając z kanapy. Zabrał ze stolika kubki po kawie i poszedł do kuchni. Od razu udałem się do swojego pokoju i postanowiłem zadzwonić do Violetty aby opowiedzieć jej o tym wszystkim. Ułożyłem się wygodnie na swoim łóżku i wybrałem jej numer. Miejmy nadzieję, że nie jest zajęta i może ze mną chwilę porozmawiać.
***
Ubrana w krótkie dżinsowe ogrodniczki i białą bluzkę weszłam do kuchni, w której moja mama i ciocia robiły obiad. Po raz kolejny odmówiłam wyjścia z Ludmiłą i jej przyjaciółkami, które mnie niezbyt polubiły. Stwierdziłam, że wolę pomóc w kuchni przy obiedzie niż bez celu chodzić po mieście i słychać ich opowieści, jak to świetnie się razem bawią.
- Myślałam, że poszłaś z Ludmiłą - odezwała się moja mama kiedy ujrzała moją sylwetkę w kuchni. Uśmiechnęłam się tylko i przemilczałam odpowiedź, bo jakoś nie mam ochoty wyjaśniać jej i opowiadać, że nie mam zamiaru spędzać czas z przyjaciółkami Ludmiły. Mogłabym też urazić w ten sposób ciocię, a tego nie chcę.
- Pomóc wam? - zapytałam podchodząc do blatu, przy którym stała ciocia i coś kroiła. Uśmiechnęła się w moją stronę i podała mi miskę a następnie składniki do sporządzenia sałatki. Dostałam normalnie mega trudne zadanie. Chociaż lepiej żebym zajęła się tą sałatką niż żebym przypaliła mięso czy przesoliła sos.
- Violetta ktoś przyszedł do ciebie - usłyszałam wołanie mojego wujka z salonu. Odłożyłam rzeczy, które trzymałam na blat i zdziwiona słowami jakie usłyszałam udałam się w stronę salonu. Gdybym usłyszała te słowa będąc w Argentynie, nie zdziwiłabym się, ale tutaj we Włoszech gdzie nikogo nie znam i nikt nie zna mnie. Jednak zapomniałam o jednym ktosiu. Uśmiechnął się widząc mnie a ja mimo nie chęci odwzajemniłam jego uśmiech.
- Cześć, Ludmiła mówiła, że zostałaś sama w domu - oznajmiłam kiedy chciałam się zapytać po co tutaj przyszedł. Westchnęłam cicho i normalnie podziękowałam w myślach mojej kochanej kuzynce, która zatroszczyła się o mnie - I żebyś się nie nudziła chciałem cię zabrać na miasto - dodał uśmiechając się do mnie jeszcze szerzej. Wsadziłam ręce do przednich kieszeń moich rybaczków i westchnęłam głośno.
- Przykro mi, ale pomagam przy obiedzie mamie i cioci więc raczej nic z tego - powiedziałam najmilej jak potrafiłam. Zaczynam odnosić wrażenie, że on oczekuje ode mnie czegoś więcej. Całe szczęście nie zapytała mnie o numer telefonu.
- Śmiało możesz iść - odezwała się moja ciocia, która akurat wyszła z kuchni. Zacisnęłam zęby. Dziękuję za pomoc ciociu. Jesteś tak samo pomocna jak twoja córka - Poradzimy sobie a ty spędzisz miło czas z Noah - dodała uśmiechając się do chłopaka. Odwróciłam się w jej stronę po czym posłałam jej sztuczny uśmiech. Jak na razie to tylko wujek mi nie podpadł.
- Pójdę tylko po swój telefon - oznajmiłam i od razu udałam się do pokoju gdzie zostawiłam swoją komórkę. Wsadziłam ją do kieszeni rybaczek i wróciłam do towarzystwa w salonie. Założyłam białe krótkie trampki i spojrzałam na Noah aby dać mu do zrozumienia, że możemy wychodzić. Pożegnał się z moją rodziną i zadowolony udał się za mną.
- Myślałam, że poszłaś z Ludmiłą - odezwała się moja mama kiedy ujrzała moją sylwetkę w kuchni. Uśmiechnęłam się tylko i przemilczałam odpowiedź, bo jakoś nie mam ochoty wyjaśniać jej i opowiadać, że nie mam zamiaru spędzać czas z przyjaciółkami Ludmiły. Mogłabym też urazić w ten sposób ciocię, a tego nie chcę.
- Pomóc wam? - zapytałam podchodząc do blatu, przy którym stała ciocia i coś kroiła. Uśmiechnęła się w moją stronę i podała mi miskę a następnie składniki do sporządzenia sałatki. Dostałam normalnie mega trudne zadanie. Chociaż lepiej żebym zajęła się tą sałatką niż żebym przypaliła mięso czy przesoliła sos.
- Violetta ktoś przyszedł do ciebie - usłyszałam wołanie mojego wujka z salonu. Odłożyłam rzeczy, które trzymałam na blat i zdziwiona słowami jakie usłyszałam udałam się w stronę salonu. Gdybym usłyszała te słowa będąc w Argentynie, nie zdziwiłabym się, ale tutaj we Włoszech gdzie nikogo nie znam i nikt nie zna mnie. Jednak zapomniałam o jednym ktosiu. Uśmiechnął się widząc mnie a ja mimo nie chęci odwzajemniłam jego uśmiech.
- Cześć, Ludmiła mówiła, że zostałaś sama w domu - oznajmiłam kiedy chciałam się zapytać po co tutaj przyszedł. Westchnęłam cicho i normalnie podziękowałam w myślach mojej kochanej kuzynce, która zatroszczyła się o mnie - I żebyś się nie nudziła chciałem cię zabrać na miasto - dodał uśmiechając się do mnie jeszcze szerzej. Wsadziłam ręce do przednich kieszeń moich rybaczków i westchnęłam głośno.
- Przykro mi, ale pomagam przy obiedzie mamie i cioci więc raczej nic z tego - powiedziałam najmilej jak potrafiłam. Zaczynam odnosić wrażenie, że on oczekuje ode mnie czegoś więcej. Całe szczęście nie zapytała mnie o numer telefonu.
- Śmiało możesz iść - odezwała się moja ciocia, która akurat wyszła z kuchni. Zacisnęłam zęby. Dziękuję za pomoc ciociu. Jesteś tak samo pomocna jak twoja córka - Poradzimy sobie a ty spędzisz miło czas z Noah - dodała uśmiechając się do chłopaka. Odwróciłam się w jej stronę po czym posłałam jej sztuczny uśmiech. Jak na razie to tylko wujek mi nie podpadł.
- Pójdę tylko po swój telefon - oznajmiłam i od razu udałam się do pokoju gdzie zostawiłam swoją komórkę. Wsadziłam ją do kieszeni rybaczek i wróciłam do towarzystwa w salonie. Założyłam białe krótkie trampki i spojrzałam na Noah aby dać mu do zrozumienia, że możemy wychodzić. Pożegnał się z moją rodziną i zadowolony udał się za mną.
***
W sumie szczerze mówiąc to wyjście w towarzystwie Noah okazało się całkiem przyjemne i poprawiło mój humor. Niby poszliśmy na zwykły spacer i po drodze wstąpiliśmy na ciasto, ale było miło. Próbował mnie rozbawić opowiadając jakieś swoje historie z dzieciństwa. Oceniłam go pochopnie i teraz tego żałuję. Muszę się nauczyć nie oceniać ludzi po okładce.
- Długo się znasz z Ludmiłą? - zapytałam aby rozwinąć między nami jakiś kolejny temat, bo w sumie polubiłam rozmawiać z nim.
- Od pierwszej klasy liceum - odpowiedział po czym się cicho zaśmiał - Chociaż na początku niezbyt mnie lubiła - dodał i zerknął na mnie. Zmarszczyłam brwi dając mu do zrozumienia, że chce aby wyjaśniła mi, dlaczego moja kuzynka nie lubiła go a teraz są przyjaciółmi - Jak wiesz Ludmiła bywa wybuchowa. Wystarczyło przypadkowe zderzenie i sok na jej sukience - wyjaśnił gestykulując przy tym rękami. Zaśmiałam się cicho pod nosem, bo wyobraziłam sobie jak zareagowała Ludmiła kiedy oblał ją niechcący sokiem - Ale później dostaliśmy zadanie na zajęciach teatralnych w parze i nasze stosunki się polepszyły - dodał wzruszając ramionami. Spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem i wtedy dostrzegłam w jego oczach coś czego nie zauważyłam wcześniej. Patrzył na mnie a jego oczy z każdą kolejną sekundą jakby zmieniały kolor. Wyłapał moje spojrzenie i podszedł do mnie bliżej.
- Dalej będziesz zaprzeczać, że mnie się nie przyglądasz - powiedział patrząc mi prosto w oczy uwodzącym tonem i może jakaś inna dziewczyna by na to poleciała, ale niestety nie ja.
- Tym razem się przyglądałam i nie będę zaprzeczać - odpowiedziałam nie spuszczając wzroku z jego oczu po czym zrobiłam krok do tyłu aby stanąć od niego trochę dalej. Jeszcze przyjdzie mu do głowy głupi pomysł żeby mnie pocałować, bo niby wyczyta to z moich oczu. Tak zawsze mówią w tych dennych komediach romantycznych. Zaśmiał się cicho po czym oblizał dolną wargę.
- Chcę cię o coś zapytać - zaczął wpatrując się we mnie intensywniej. Kiwnęłam twierdząco głową aby kontynuował - Skoro wyjeżdżacie już w niedzielę, może spotkalibyśmy się jutro i poszli coś zjeść - zaproponował z lekkim zawahaniem. Już chciałam się zgodzić na to wyjście, ale odezwał się pierwszy - Powiedzmy to będzie taka nasza druga randka - dodał a mnie w tym momencie zmroziło. Otworzyłam szerzej oczy i analizowałam jego słowa.
- Druga randka? - zdziwiłam się a raczej oburzyłam. Uśmiechnięty kiwnął twierdząco głową - Nie byliśmy na żadnej randce - dodałam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Już otwierał usta aby zapewne zaprzeczyć, ale kontynuowałam swoją wypowiedź - Zresztą ja mam chłopaka, Noah - oznajmiłam, co tym razem jego wprawiło w osłupienie. Automatycznie z jego twarzy zniknął uśmiech.
- Nie wspominałaś nic o tym, że masz chłopaka - oburzył się, na co miałam ochotę się zaśmiać. Może jeszcze będzie mi robił wyrzuty.
- Od pierwszej klasy liceum - odpowiedział po czym się cicho zaśmiał - Chociaż na początku niezbyt mnie lubiła - dodał i zerknął na mnie. Zmarszczyłam brwi dając mu do zrozumienia, że chce aby wyjaśniła mi, dlaczego moja kuzynka nie lubiła go a teraz są przyjaciółmi - Jak wiesz Ludmiła bywa wybuchowa. Wystarczyło przypadkowe zderzenie i sok na jej sukience - wyjaśnił gestykulując przy tym rękami. Zaśmiałam się cicho pod nosem, bo wyobraziłam sobie jak zareagowała Ludmiła kiedy oblał ją niechcący sokiem - Ale później dostaliśmy zadanie na zajęciach teatralnych w parze i nasze stosunki się polepszyły - dodał wzruszając ramionami. Spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem i wtedy dostrzegłam w jego oczach coś czego nie zauważyłam wcześniej. Patrzył na mnie a jego oczy z każdą kolejną sekundą jakby zmieniały kolor. Wyłapał moje spojrzenie i podszedł do mnie bliżej.
- Dalej będziesz zaprzeczać, że mnie się nie przyglądasz - powiedział patrząc mi prosto w oczy uwodzącym tonem i może jakaś inna dziewczyna by na to poleciała, ale niestety nie ja.
- Tym razem się przyglądałam i nie będę zaprzeczać - odpowiedziałam nie spuszczając wzroku z jego oczu po czym zrobiłam krok do tyłu aby stanąć od niego trochę dalej. Jeszcze przyjdzie mu do głowy głupi pomysł żeby mnie pocałować, bo niby wyczyta to z moich oczu. Tak zawsze mówią w tych dennych komediach romantycznych. Zaśmiał się cicho po czym oblizał dolną wargę.
- Chcę cię o coś zapytać - zaczął wpatrując się we mnie intensywniej. Kiwnęłam twierdząco głową aby kontynuował - Skoro wyjeżdżacie już w niedzielę, może spotkalibyśmy się jutro i poszli coś zjeść - zaproponował z lekkim zawahaniem. Już chciałam się zgodzić na to wyjście, ale odezwał się pierwszy - Powiedzmy to będzie taka nasza druga randka - dodał a mnie w tym momencie zmroziło. Otworzyłam szerzej oczy i analizowałam jego słowa.
- Druga randka? - zdziwiłam się a raczej oburzyłam. Uśmiechnięty kiwnął twierdząco głową - Nie byliśmy na żadnej randce - dodałam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Już otwierał usta aby zapewne zaprzeczyć, ale kontynuowałam swoją wypowiedź - Zresztą ja mam chłopaka, Noah - oznajmiłam, co tym razem jego wprawiło w osłupienie. Automatycznie z jego twarzy zniknął uśmiech.
- Nie wspominałaś nic o tym, że masz chłopaka - oburzył się, na co miałam ochotę się zaśmiać. Może jeszcze będzie mi robił wyrzuty.
- Sądziłam, że się tylko kumplujemy a zresztą mam jego zdjęcie ustawione na tapecie w telefonie, która widziałeś - powiedziałam spokojnie. Zaśmiał się na moje słowa i przewrócił teatralnie oczami.
- Tak widziałem, ale skąd mogłem wiedzieć, że to twój chłopak - prychnął z lekką złością w głosie. Zaśmiałam się na jego słowa - Skoro masz chłopaka, to po co wysyłałaś mi sygnały - no teraz to mnie kompletnie zaskoczył. Ponownie otworzyłam szerzej oczy a po chwili zaśmiałam się głośno.
- Tak widziałem, ale skąd mogłem wiedzieć, że to twój chłopak - prychnął z lekką złością w głosie. Zaśmiałam się na jego słowa - Skoro masz chłopaka, to po co wysyłałaś mi sygnały - no teraz to mnie kompletnie zaskoczył. Ponownie otworzyłam szerzej oczy a po chwili zaśmiałam się głośno.
- Nie wysyłałam ci żadnych sygnałów - stwierdziłam śmiejąc się. Otwierał usta aby zaprzeczyć zapewne moim słowom, ale zareagowałam pierwsza - Wiesz lepiej będzie jak już pójdę do domu - oznajmiłam chcąc zapobiec jego ośmieszeniu. To, że byłam dla niego miła nie znaczy, że wysyłałam mu jakieś sygnały. Pożegnałam się z nimi zwykłymi słowami i udałam się w stronę domu wujostwa.
- Córeczko - szepnęła starsza pani wpatrując się w swoją córkę. Niczym w scenie filmowej obie rzuciły się sobie w objęcie, doprowadzając mojego biologicznego ojca do wzruszenia. Spuściłem głowę i uśmiechnąłem się pod nosem. W tych czasach tak dużo ludzi nie zdaje sobie sprawy, że przez strach i nienawiść wiele można stracić - Tak bardzo za tobą tęskniłam - powiedziała przez płacz. Odsunęły się do siebie po dłuższej chwili i wtedy wzrok starszej kobiety, która jest też naszą babcią skierował się na naszą trójkę. Mój biologiczny ojciec objął swoją żoną w tali i przybliżył do siebie.
- Mamo poznaj swoich wnuków, Federico i Leon - przedstawiła nas z uśmiechem i łzami w oczach.
- Dlaczego poznaję was w takich okolicznościach - oznajmiła trochę przygnębiona nasz babcia. Mogę ją chyba tak nazywać. Prawda? Podeszła początkowo do mnie i nie używając zbędnych słów przytuliła do siebie. Po raz pierwszy nie poczułem strachu przytulając obcą mi osobę, może dlatego, że pachniała domowym ciastem. Odwzajemniłem jej uścisk bez zawahania. Osunęła się ode mnie na wyciągnięcie ramion i zmierzyła wzrokiem po czym uśmiechnęła się.
- Masz oczy Pablo - oznajmiła patrząc mi prosto w oczy. Uniosła delikatnie dłoni i przejechała palcami po moim policzku uśmiechając się delikatnie. Zerknęła w stronę swojej córki i także posłała jej uśmiech po czym skierowała swój wzrok na mojego brata. Podeszła do niego i tak jak mnie wyściskała go. Zgromadzeni ludzie powoli rozchodzili się ze spuszczonymi głowami. Kiedy napotkałem sylwetkę jednej z kobiet obecnej na pogrzebie moje ciało całe się spięło a krew w żyłach zaczęła się niemal gotować. Stała kilkanaście metrów przed mną i wpatrywała się we mnie. Sądziłem, że już nigdy jej nie zobaczę. Zacząłem się trząść w środku a w moich uszach zaczęło wytwarzać się wspomnienie jej głosu. Uśmiechnęła się do mnie a ja automatycznie zamknąłem oczy aby nie przypomnieć sobie chwili kiedy w taki sposób uśmiechała się, lecz to nie pomogło. Miałaś zniknąć z mojego życia! Czuję, że duszę się w środku. Czy możliwe, że osoba, która najbardziej mnie skrzywdziła była w jakiś sposób związana z moim zmarłym dziadkiem.
***
- Mamo - odezwała się łamliwym głosem moja biologiczna matka powstrzymując płacz.
Dziwnie jest być na pogrzebie osoby, której się w ogóle nie znało. Osoby, która jest twoją rodziną a ty przez większość swojego życia nie wiedziałeś o jej istnieniu. Ze słów jakie każdy wypowiedział na temat mojego dziadka można łatwo stwierdzić, że był dobrym człowiekiem. I choć go nie znałem czuje w sobie coś na wzór smutku. Spojrzenia niektórych zgromadzonych na pogrzebie co jakiś czas kierują się w naszą stronę. Zapewne zastanawiają się kim jesteśmy i co tutaj robimy. Nikt nas stąd nie zna. Moi biologiczny rodzice nie utrzymywali kontaktu ze swoją rodziną odkąd wyjechali do Argentyny. W sumie dzięki tej całej sytuacji dowiedzieliśmy się z Federico kilku ciekawych informacji na temat naszej rodziny, a mianowicie, że pochodzi z Meksyku. Więc w pewnym sensie jest meksykaninem urodzonym w Argentynie. Słysząc ponowny szloch stojącej obok mnie mojej biologicznej matki wybudziłem się z rozmyślań i skupiłem na pogrzebie. Widząc jak trumna z ciałem dziadka spuszczana jest do wykopanego dołu przeszedł mnie dreszcz. Ludzie, których nie znam podchodzili i rzucali pojedyncze białe róże próbując powstrzymać łzy. Kilkoma słowami ksiądz zakończył ceremonię a przeznaczeni do tego ludzie zaczęli zasypywać trumnę piachem. Poczułem delikatne szturchnięcie w ramię więc od razu spojrzałem w stronę mojej biologicznej matki. Kiwnęła do mnie i Federico głowa abyśmy podeszli w stronę płaczącej starszej kobiety, która zapewne jest naszą babcią. To będzie trudne spotkanie dla matki i córki, które nie widziały się od ponad osiemnastu lat. kiedy tylko podeszliśmy, spojrzały na siebie zapłakanym wzrokiem i w tym momencie powietrze stało się gęstsze.
- Córeczko - szepnęła starsza pani wpatrując się w swoją córkę. Niczym w scenie filmowej obie rzuciły się sobie w objęcie, doprowadzając mojego biologicznego ojca do wzruszenia. Spuściłem głowę i uśmiechnąłem się pod nosem. W tych czasach tak dużo ludzi nie zdaje sobie sprawy, że przez strach i nienawiść wiele można stracić - Tak bardzo za tobą tęskniłam - powiedziała przez płacz. Odsunęły się do siebie po dłuższej chwili i wtedy wzrok starszej kobiety, która jest też naszą babcią skierował się na naszą trójkę. Mój biologiczny ojciec objął swoją żoną w tali i przybliżył do siebie.
- Mamo poznaj swoich wnuków, Federico i Leon - przedstawiła nas z uśmiechem i łzami w oczach.
- Dlaczego poznaję was w takich okolicznościach - oznajmiła trochę przygnębiona nasz babcia. Mogę ją chyba tak nazywać. Prawda? Podeszła początkowo do mnie i nie używając zbędnych słów przytuliła do siebie. Po raz pierwszy nie poczułem strachu przytulając obcą mi osobę, może dlatego, że pachniała domowym ciastem. Odwzajemniłem jej uścisk bez zawahania. Osunęła się ode mnie na wyciągnięcie ramion i zmierzyła wzrokiem po czym uśmiechnęła się.
- Masz oczy Pablo - oznajmiła patrząc mi prosto w oczy. Uniosła delikatnie dłoni i przejechała palcami po moim policzku uśmiechając się delikatnie. Zerknęła w stronę swojej córki i także posłała jej uśmiech po czym skierowała swój wzrok na mojego brata. Podeszła do niego i tak jak mnie wyściskała go. Zgromadzeni ludzie powoli rozchodzili się ze spuszczonymi głowami. Kiedy napotkałem sylwetkę jednej z kobiet obecnej na pogrzebie moje ciało całe się spięło a krew w żyłach zaczęła się niemal gotować. Stała kilkanaście metrów przed mną i wpatrywała się we mnie. Sądziłem, że już nigdy jej nie zobaczę. Zacząłem się trząść w środku a w moich uszach zaczęło wytwarzać się wspomnienie jej głosu. Uśmiechnęła się do mnie a ja automatycznie zamknąłem oczy aby nie przypomnieć sobie chwili kiedy w taki sposób uśmiechała się, lecz to nie pomogło. Miałaś zniknąć z mojego życia! Czuję, że duszę się w środku. Czy możliwe, że osoba, która najbardziej mnie skrzywdziła była w jakiś sposób związana z moim zmarłym dziadkiem.
***
- Nie zjesz z nami? - usłyszałem ciepły głos swojej babci, na który się wzdrygnąłem. Nie miałem siły odpowiedzieć dlatego pokiwałem tylko głową. Od kilku godzin siedzę na ławeczce w ogrodzie babci i bezczynnie patrzę się przed siebie. Wciąż nie mogę dość do siebie psychicznie po ujrzeniu jej. W jednej chwili runęło to co odbudowałem. Powrócił cały strach, niechęć do ludzi i brak zaufania. Ponownie zamknąłem się w sobie i nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Miałem nadzieję, że po mojej tak jakby odpowiedzi babcia wróciła do domu, ale niestety postanowiła się do mnie dosiąść.
- Przesiadywałam z twoim dziadkiem na tej ławce całe dnie - zaczęła z delikatnym uśmiechem. Zerknąłem w jej stronę kątem oka, a ona swój wzrok skupiony miała na rosnących różach - Przeżyliśmy razem czterdzieści pięć lat a ja nadal uważam, że to za mało - mówiła z uśmiechem na twarzy a jej głos drżał. Przeniosła spojrzenie na mnie i utkwiła jej w moich oczach. Nie przeszkadzało mi to, bo przypominają jej oczy dziadka. A jeżeli to ma sprawić, że poczuje się choć trochę lepiej, to pozwolę jej na to. Jednak tym razem wpatrywała się w nie jakby chciała coś z nich wyczytać.
- Nosisz w sobie straszne blizny - rzekła cicho nie odwracając wzroku od moich oczu. Spiąłem się słysząc te słowa. Zacisnąłem dłoń w pięść i odwróciłem od niej wzrok lokując go przed sobą.
- Wszyscy nosimy blizny - odpowiedziałem z delikatną chrypką - Jedyna różnica polega na tym, że moje zostawiły ślad w mojej psychice na zawsze - dodałem próbując zapanować nad drżeniem swojego głosu. Nigdy się ich nie pozbędę. Zawsze pojawi się coś albo ktoś, kto mi o nich przypomni.
- Kiedyś pojawi się taka osoba, która zatuszuje te blizny - oznajmiła uśmiechając się do mnie. I w tym momencie zawibrował mój telefon. Wyciągnąłem z kieszeni urządzenie i spojrzałem na ekran aby zobaczyć kto dzwoni - O ile już się ta osoba nie pojawiła - dodała widząc zdjęcie jakie się wyświetliło. Uśmiechnęła się do mnie po czym poklepała mnie po ramieniu, wstała ze swojego miejsca i wyszła z ogrodu. Sam patrząc na zdjęcie Violetty jakie mi ustawiła przy swoim kontakcie uśmiechnąłem się. Odebrałem połączenie chociaż wciąż nie miałem ochoty z nikim rozmawiać.
- Przesiadywałam z twoim dziadkiem na tej ławce całe dnie - zaczęła z delikatnym uśmiechem. Zerknąłem w jej stronę kątem oka, a ona swój wzrok skupiony miała na rosnących różach - Przeżyliśmy razem czterdzieści pięć lat a ja nadal uważam, że to za mało - mówiła z uśmiechem na twarzy a jej głos drżał. Przeniosła spojrzenie na mnie i utkwiła jej w moich oczach. Nie przeszkadzało mi to, bo przypominają jej oczy dziadka. A jeżeli to ma sprawić, że poczuje się choć trochę lepiej, to pozwolę jej na to. Jednak tym razem wpatrywała się w nie jakby chciała coś z nich wyczytać.
- Nosisz w sobie straszne blizny - rzekła cicho nie odwracając wzroku od moich oczu. Spiąłem się słysząc te słowa. Zacisnąłem dłoń w pięść i odwróciłem od niej wzrok lokując go przed sobą.
- Wszyscy nosimy blizny - odpowiedziałem z delikatną chrypką - Jedyna różnica polega na tym, że moje zostawiły ślad w mojej psychice na zawsze - dodałem próbując zapanować nad drżeniem swojego głosu. Nigdy się ich nie pozbędę. Zawsze pojawi się coś albo ktoś, kto mi o nich przypomni.
- Kiedyś pojawi się taka osoba, która zatuszuje te blizny - oznajmiła uśmiechając się do mnie. I w tym momencie zawibrował mój telefon. Wyciągnąłem z kieszeni urządzenie i spojrzałem na ekran aby zobaczyć kto dzwoni - O ile już się ta osoba nie pojawiła - dodała widząc zdjęcie jakie się wyświetliło. Uśmiechnęła się do mnie po czym poklepała mnie po ramieniu, wstała ze swojego miejsca i wyszła z ogrodu. Sam patrząc na zdjęcie Violetty jakie mi ustawiła przy swoim kontakcie uśmiechnąłem się. Odebrałem połączenie chociaż wciąż nie miałem ochoty z nikim rozmawiać.
- Dzwonię tylko na chwilę - oznajmiła od razu zanim zdążyłem się w ogóle odezwać - Za kilka minut wsiadam do samolotu i w Buenos Aires będę jutro z rana - powiedziała radośnie. Uśmiechnąłem się, bo potrzebuję jej teraz - Niestety Ludmiła nie wraca, bo chce zostać z rodziną i przyjaciółmi - dodała już trochę mniej radośnie. Już chciałem się odezwać, ale ona odezwał się pierwsza - Muszę już kończyć, bo wzywają nas do odprawy. Nie mogę się już doczekać aż będę znowu obok ciebie - powiedziała to zapewne się uśmiechając i nawet nie pożegnałem się z nią, bo zaraz po wypowiedzeniu tych słów rozłączyła się. Ciekawa rozmowa, w której w ogóle nie musiałem się odzywać. Chociaż to dobrze, bo nie mam na to ochoty.
***
- Może jest zajęty - odezwała się moja mama kiedy po raz kolejny Leon nie odebrał ode mnie telefonu. Westchnęłam głośno i spojrzałam na nią znudzonym wzrokiem. Chwyciłam do ręki swoją dżinsowa kurteczkę i udałam się w stronę drzwi. Obawiam się, że coś się stało. Zawsze przecież odbierał a nawet jeżeli za pierwszym razem nie odbierał, to po jakimś czasie oddzwaniał. A teraz dzwoniłam do niego już chyba z dziesiąty raz. Myślałam, że może przyjedzie na lotnisko albo chociaż będzie czekał na mnie pod moim domem. Może trochę dramatyzuję, ale lepiej dmuchać na zimne, zresztą chce się z nim już zobaczyć i przytulić do niego. Zapukałam do drzwi jego domu i niecierpliwie czekałam aż ktoś otworzy. Dzisiaj na pewno jest w domu w końcu jest niedziela więc ani nie pracuje, ani nie jest na torze.
- Wróciłaś już, cześć - przywitał mnie uśmiechnięty Federico. Odwzajemniłam jego uśmiech a on ku mojemu zaskoczeniu przytulił mnie do siebie i zaprosił mnie do środka gestem ręki.
- Leon jest u siebie? - zapytałam kiedy tylko znalazłam się za progiem. Kiwnął twierdząco głową i podrapał się po karku.
- Tylko dzieje się z nim coś dziwnego, bo nie odzywa się w ogóle i siedzi cały czas w pokoju - stwierdził zmieszany. Bez słowa udałam się w stronę pokoju mojego chłopaka, trochę niezaniepokojona słowami Federico. Zapukałam do drzwi, ale niestety nie uzyskałam, żadnej odpowiedzi. Ani negatywnej ani pozytywnej. Niepewnie uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka. Siedział na brzegu łóżka i patrzył się przed siebie. Weszłam do pokoju zamykając za sobą drzwi i powoli ruszyłam w jego stronę.
- Leon - odezwałam się szeptem a on na dźwięk mojego głosu wzdrygnął się i jakby otrząsnął z głębokich przemyśleń. Nic nie powiedział, nie zareagował tylko siedział i patrzył na mnie. Usiadłam obok niego i ułożyłam mu dłoń na ramieniu. Po raz pierwszy od dawna jego ciało spięło się na mój dotyk. Spojrzałam w jego oczach i dostrzegłam w nich coś na kształt strachu. Przełknął głośno ślinę i gwałtownie odwrócił wzrok, jakby zobaczył coś czego nie chciał.
- Widziałem ją - odezwał się ochrypniętym głosem. Zmarszczyłam brwi i przysunęłam się do niego bliżej aby móc złapać go za dłoń.
- Kogo widziałeś? - zapytałam szeptem niepewnie, na co on mocniej ścisnął moją dłoń. Zaczyna mnie przerażać ta sytuacja. Przypomina mi trochę scenę z horroru.
- Opiekunkę z domu dziecka - wyszeptał jakby wcale nie chciała tego mówić. Słysząc te słowa zastygłam. Czy on ma na myśli tą kobietę, która go skrzywdziła? Oby jednak nie. Tym razem to ja ścisnęłam mocniej jego dłoń. Odwrócił powoli spojrzenie w moją stronę - Stała kilka metrów ode mnie i uśmiechała się w ten sam sposób jak wtedy kiedy widziałem ją po raz ostatni - dodał szeptem patrząc mi prosto w oczy. Czułam jak zaciska mnie się gardło i nie mogę nic z siebie wydusić. Patrząc w jego oczy, doszłam do wniosku, że powinnam zrobić tylko jedno. Puściłam jego dłoń i z całych sił otuliłam jego szyję swoimi ramionami, przytulając go do siebie. Spiął się, znowu.
- Jestem przy tobie - wyszeptałam mu do ucha aby się rozluźnił, co niestety nie pomogło. Odsunęłam się od niego na wyciągnięcie ramion i spojrzałam mu prosto w oczy. Otwierał powoli usta aby coś powiedzieć, ale pokiwałam przecząco głową i uśmiechnęłam się delikatnie. Pochyliłam się w jego stronę i utrzymując z nim kontakt wzrokowy złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
- Wróciłaś już, cześć - przywitał mnie uśmiechnięty Federico. Odwzajemniłam jego uśmiech a on ku mojemu zaskoczeniu przytulił mnie do siebie i zaprosił mnie do środka gestem ręki.
- Leon jest u siebie? - zapytałam kiedy tylko znalazłam się za progiem. Kiwnął twierdząco głową i podrapał się po karku.
- Tylko dzieje się z nim coś dziwnego, bo nie odzywa się w ogóle i siedzi cały czas w pokoju - stwierdził zmieszany. Bez słowa udałam się w stronę pokoju mojego chłopaka, trochę niezaniepokojona słowami Federico. Zapukałam do drzwi, ale niestety nie uzyskałam, żadnej odpowiedzi. Ani negatywnej ani pozytywnej. Niepewnie uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka. Siedział na brzegu łóżka i patrzył się przed siebie. Weszłam do pokoju zamykając za sobą drzwi i powoli ruszyłam w jego stronę.
- Leon - odezwałam się szeptem a on na dźwięk mojego głosu wzdrygnął się i jakby otrząsnął z głębokich przemyśleń. Nic nie powiedział, nie zareagował tylko siedział i patrzył na mnie. Usiadłam obok niego i ułożyłam mu dłoń na ramieniu. Po raz pierwszy od dawna jego ciało spięło się na mój dotyk. Spojrzałam w jego oczach i dostrzegłam w nich coś na kształt strachu. Przełknął głośno ślinę i gwałtownie odwrócił wzrok, jakby zobaczył coś czego nie chciał.
- Widziałem ją - odezwał się ochrypniętym głosem. Zmarszczyłam brwi i przysunęłam się do niego bliżej aby móc złapać go za dłoń.
- Kogo widziałeś? - zapytałam szeptem niepewnie, na co on mocniej ścisnął moją dłoń. Zaczyna mnie przerażać ta sytuacja. Przypomina mi trochę scenę z horroru.
- Opiekunkę z domu dziecka - wyszeptał jakby wcale nie chciała tego mówić. Słysząc te słowa zastygłam. Czy on ma na myśli tą kobietę, która go skrzywdziła? Oby jednak nie. Tym razem to ja ścisnęłam mocniej jego dłoń. Odwrócił powoli spojrzenie w moją stronę - Stała kilka metrów ode mnie i uśmiechała się w ten sam sposób jak wtedy kiedy widziałem ją po raz ostatni - dodał szeptem patrząc mi prosto w oczy. Czułam jak zaciska mnie się gardło i nie mogę nic z siebie wydusić. Patrząc w jego oczy, doszłam do wniosku, że powinnam zrobić tylko jedno. Puściłam jego dłoń i z całych sił otuliłam jego szyję swoimi ramionami, przytulając go do siebie. Spiął się, znowu.
- Jestem przy tobie - wyszeptałam mu do ucha aby się rozluźnił, co niestety nie pomogło. Odsunęłam się od niego na wyciągnięcie ramion i spojrzałam mu prosto w oczy. Otwierał powoli usta aby coś powiedzieć, ale pokiwałam przecząco głową i uśmiechnęłam się delikatnie. Pochyliłam się w jego stronę i utrzymując z nim kontakt wzrokowy złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
***
Rozdział 74 zawitał!
Chociaż nie powinien.
Zawiodłam się trochę. Tydzień temu nie dodałam rozdziały, bo było tylko 22 komentarze.
I po tygodniu jest ich o trzy więcej. Brawo, postęp.
Zdenerwowałam się i stwierdziłam, że skoro wy się tak bawicie to ja też mogę.
Co lepsze, niedawno się dowiedziałam, że cały MAJ nie ma mnie w Polsce, więc rozdziałów też nie będzie. Sami sobie szkodzicie. Muszę się teraz skupić na nauce a zamiast tego siedzę po nocach i dopisuję coś do rozdziałów, a wy co odwalacie? .
Rozdział był wyświetlony 1051 razy a komentarzy jest 25. Niezły wynik! ( wyczuwacie w tym sarkazm). Jeżeli wam się nie podoba opowiadanie to mi to napiszcie. Jest już 73 rozdziały na blogu a komentarze nie przekraczają liczby 30 (oprócz wyjątków i szantaży z mojej strony). Dodaję rozdziały regularnie co tydzień, więc moglibyście to docenić trochę bardziej. Oczywiście nie mam na myśli osób, które komentują każdy rozdział.
ALE SKOŃCZYŁA SIĘ DOBRA DARIA.
I teraz postanowiłam, że jeżeli pod każdym rozdziałem nie będzie 40+ komentarzy rozdziału NIE będzie ani w sobotę ani w niedzielę. Dziękuję za uwagę i dobranoc.
Chociaż nie powinien.
Zawiodłam się trochę. Tydzień temu nie dodałam rozdziały, bo było tylko 22 komentarze.
I po tygodniu jest ich o trzy więcej. Brawo, postęp.
Zdenerwowałam się i stwierdziłam, że skoro wy się tak bawicie to ja też mogę.
Co lepsze, niedawno się dowiedziałam, że cały MAJ nie ma mnie w Polsce, więc rozdziałów też nie będzie. Sami sobie szkodzicie. Muszę się teraz skupić na nauce a zamiast tego siedzę po nocach i dopisuję coś do rozdziałów, a wy co odwalacie? .
Rozdział był wyświetlony 1051 razy a komentarzy jest 25. Niezły wynik! ( wyczuwacie w tym sarkazm). Jeżeli wam się nie podoba opowiadanie to mi to napiszcie. Jest już 73 rozdziały na blogu a komentarze nie przekraczają liczby 30 (oprócz wyjątków i szantaży z mojej strony). Dodaję rozdziały regularnie co tydzień, więc moglibyście to docenić trochę bardziej. Oczywiście nie mam na myśli osób, które komentują każdy rozdział.
ALE SKOŃCZYŁA SIĘ DOBRA DARIA.
I teraz postanowiłam, że jeżeli pod każdym rozdziałem nie będzie 40+ komentarzy rozdziału NIE będzie ani w sobotę ani w niedzielę. Dziękuję za uwagę i dobranoc.
Cudny
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się next'a :*
Co mi tam,zajmę sobie 💟
OdpowiedzUsuńRuszać tyłki i komentować no! Kurde to faktycznie jest trochę chore. Rozumiem ten brak czasu i w ogóle, ale nawet jedno głupie słowo by wystarczyło 😀 Starasz się. Piszesz dla nas,a nie każdy zostawi po sobie ślad. No cóż. Oby to się zmieniło, bo ja długo bez Twoich rozdziałów nie pociągne. Ledwo wytrzymałam ten tydzień, a co do powrotu dłużej. A ty mi tu jeszcze piszesz, że cały maj nie będzie rozdziału. Załamka. Skoro jest tyle wyświetleń, a komentarzy tak mało to coś jest nie halo. Nie mnie to oceniać, ale później i tak pojawiają się pytania "kiedy next?". To po co te pytania skoro nie ma komentarzy? Dobra już się zamykam, bo zaraz widły pójdą w ruch. Upsss.
Usuń#Noah
Czy ten chłopak jest normalny? Jakie sygnały? On jest jakiś dziwny. Vils nie dawała mu żadnych powodów do tego, że on się jej podoba i mogłoby coś z tego być,a on wymyśla nie wiadomo co.
Dobrze, że udało jej się go spławić.
Fede przeżywa fakt, że powiedział Leonowi o tej dziewczynie.
Ich dziadek nie żyje.
Skąd na pogrzebie wzięła się ta kobieta? Są w jakiś sposób spokrewnieni czy może znała jego dziadka? Nie wiem. Wiem, że znowu zamknął się w sobie i znowu nikogo do siebie nie dopuszcza. Nawet własnej dziewczyny. Wszystko wróciło. Chyba będzie potrzebował znowu pomocy Alejandro. Chyba najbardziej teraz przeraża mnie fakt, że to może mieć wpływ na jego relacje z Violą. Co jak się od niej odsunie? I jak się rozstaną? Nie byłoby ciekawie.
Skoro teraz nawet na jej dotyk źle reaguje. A było tak dobrze.
Zajebisty jak zwykle.
Hmmmm to czekam na next.
Obym nie czekała długo.
Buziaczki :* ❤
Wybacz jeżeli Cię zanudziłam. Ten typ tak ma.
Maddy ❤
Moje ❤
OdpowiedzUsuńO ja , ale świetny rozdział !
UsuńTyle się dzieje, że uff 😌 musze na chwilkę ochłonąć....
Ok , juz :D. Violka poznała przyjaciół Ludmiły , biedna czuła się nieswojo - tak to juz jest jak nie znasz ludzi i nie masz z nimi o czym rozmawiać, ale mamy Noah , który zapewne bardzo by chcial poznać "bliżej" Vilu , ale sorry kolego ona ma innego 😄
Przechodząc do bardziej nostalgicznej części rozdziału
Leon na pogrzebie poznaje swoją babcie - fajna kobieta , widać Leo ma w niej wsparcie.
Niestety dla niego koszmar sprzed lat powrócił 😔, biedaczysko na pewno czuje się fatalnie , oby tylko nie odtrącał Vilu. Mysle , że ona nie da się odtrącić , intrygujące jest też zachowanie Fede 😉.
Czekam kochana na kolejny rozdział i masz racje zgadzam się w 100% z twoja notką , takie rozdziały zasługują na 40+ komentarzy a nawet i więcej a nie 20- to jest kpina ( widac , wkładasz w to dużo serca , a niektórym nie chce się napisać chociaż jednego słowa otuchy , żenujące i przykre)
Ale dość smęcenia, udanego tygodnia ❤
Buziaczki 😘
Świetny <3
OdpowiedzUsuńIstna Perełka 👌😘
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuń<3 super rozdział
OdpowiedzUsuńsuper czekam na next a
OdpowiedzUsuńWspaniały!
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńGenialny
OdpowiedzUsuńCudowny
Rewelacyjny
Powiem szczerze że twoja notka mnie przeraziła
Twój blog jest wprost genialny i dopracowany
regularnie wstawiasz rozdziały
Każdym rozdziała jest przemyślany
I coś się w każdym dzieje :)
WIĘC LUDZIE WEŚCIE SIĘ W GARŚĆ !
PISAĆ KOMENTARZE
NIKT ZA WAS TEGO NIE ZROBI
Violka spotkanie z przyjaciółmi Ludmi
Kurde Noah i te niby 'sygnały' Violetty
Leon i Federico z rodzicami jadą na pogrzeb dziadka
Spotkanie po latach matki Leona z jej matką
Jezu ta opiekunka z domu dziecka
Co ona robiła na tym pogrzebie ?
Kim jest ?
Czego chce ?
Ludmi zostaje z przyjaciółmi i rodziną :(
Mam nadzieje że wróci
Leon zdradza sekret Fede
Violka wraca i wpiera Leona .
czekam na next
!
GENIALNY CUDOWNY
OdpowiedzUsuńWSPANIAŁY
COŚ JESZCE
A NO TAK
JESTES TAKA UTALENTOWANA
LUDZIE PISZCIE KOMY >>!!!!!!!!!
Chyba faktycznie muszę się ogarnąć i zacząć komentować, bo Ty wkładasz w to tyle pracy ;(
OdpowiedzUsuńWrócę tu :)
Boski
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńBoski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Ale cudooo *o*
OdpowiedzUsuńI Leonetta się rozpadnie :((
Smutam :/
Ta baba jest okropna!
I jak ona moze sie usmiechac?!
Nie wsadzili jej za kratki lub do psychiatryka?!
Leon zrobil takie postepy, a teraz...
Yghh, mam nadzieje, ze nie zerwie z Violetta ;-;
Juz sie boje nexta ;-;
A ten caly Noah to od razu widac, ze debil...
Ogolnie Violetta nie polubila znajomych Lu, a jesli oni sa wszyscy tacy jak Noah to sie nie dziwie XD
Ale wyczuwam, ze relacje miedzy Vilu a Lu sie popsuja :cc
Fede wkurzony :c
Leon mysi ufać Violi :((
Ona tak sie stara, on zreszta tez ;-;
Juz bylo tak dobrze ://
Mam nadzieje, ze to babsko nie jest jakas bliska rodzina Leona, bo nie recze za siebiw!
On powinien powiedziec o tym rodzicom ;-;
Szykuje sie wizyta u Alejandro...?
Czekam na nexta :))
Wiesz...
Troche to dziwne, ze ciagle mowisz o komentarzach...
Chyba powinnas pisac, bo to kochasz a nie dlatego, ze chcesz miec rozglos... :/
Rozumiem to, ze czujesz sie niedoceniona, aczkolwiek niektorzy nie maja w ogolr komentarzy i powinnas cieszyc sie tyloma wyswietleniami i komentarzami :/
Chociaz popieram, ze na ponad tysiac wyswietlen, to 20-30 komentarzy troche malo :/
Postaram sie regularnie komentowac :))
Lubie pisać, bo w ten sposób wyrażam siebie i nie robię tego dla rozgłosu. Ale kurcze,siedzę po nocach aby dokończyć rozdział i dodać go dla was, nie wysypiam się nie raz a nawet czasem zaniedbuję naukę.
OdpowiedzUsuńKażdy komentarz mnie cieszy, ale po tylu rozdziałach jakie napisałam raczej oczekiwałam, że ilość komentarzy się zwiększy. Sama wolałabyś żeby pod twoimi rozdziałami było ponad 40 komentarzy a nie ledwo 30 i to jeszcze przy tylu wyświetleniach. Cieszyłabym się gdyby każdy kto przeczytał rozdział napisał chociaż jedno zdanie, bo wiedziałabym wtedy, że tej osobie się podobało. I chętniej pisałabym kolejny rozdział.
Pozdrawiam :)
Rozumiem cię i się z Tobą zgadzam :))
UsuńSama nie piszę, choć to kocham, bo nie mam czasu :/
Mam nadzieję, że tym razem komentarzy będzie więcej :)
Pozdrawiam :D
ŚWIETNY !
OdpowiedzUsuńWrócę, obiecuję <3
OdpowiedzUsuńMiałam wrócić dopiero jutro ,ale stwierdziłam, że to TWÓJ rozdział na TWOIM blogu i muszę przeczytać go jak najszybciej.
UsuńOkej teraz trochę ochrzanu od Martyny.
Ludzie proszę Was.
Ja doskonale wszystko rozumiem.
Sama nie jestem idealna : często komentuję długo po dodaniu rozdziału, nie zawsze uda mi się napisać długi komentarz, czasem mi wyleci z głowy żeby komentować i komentuje dopiero tydzień po dodaniu rozdziału.
Ale jak wy możecie być tacy obojętni?
Daria wkłada CHOLERNIE dużo pracy, co widać po tym jak wyglądają jej rozdziały.
Każdy jest perfekcyjnie dopracowany i nawet kiedy pisze, że nie ma weny rozdział i tak jest wspaniały, a dlaczego?
Bo się stara.
Wkłada w pisanie całe swoje serce, co widać kiedy się to czyta.
A was nawet nie stać by napisać chociaż jedno głupie serduszko?
Bardzo dobrze Daria, że napisałaś to co ci leży na serduchu.
Może wreszcie ludzie dadzą też coś od siebie.
Bo przecież bloga nie tworzy tylko jego autorka, ale również czytelnicy.
Mam nadzieję, że komentarze wzrosną <3
Okej, wygadałam się xD
A co do rozdziału.
Wiedziałam, że ten Naoh czy Noah czy jeszcze jak mu tam coś nabroi xD
Jak usłyszałam, że Luke jest zajęty to się uspokoiłam, ale tu jeszcze jedna niespodzianka NOAH.
Cieszę się, że Violka ma jednak trochę rozumu XD
I oczywiście Leon.
Temat, który muszę poruszyć.
Tak bardzo mi go szkoda.
Tak dużo osiągnął, tak wiele słabości pokonał, a tu nagle pojawia się jedna osoba, która niszczy to wszystko, co razem osiągnęli z Violettą.
Myślę, że ta baba jeszcze namiesza.
Ona wróci i jeszcze bardziej zrujnuje psychikę Leona.
Jednak mam nadzieję, że mimo wszystkich przeszkód i wszystkich przeciwności Leon razem z Violettą pokonają przeszłość.
Kochanie moje, jak ja mam bez ciebie wytrzymać cały maj?
Przecież to niemożliwe!
Jestem już tak przyzwyczajona do tego, że w każdą niedzielę czytam twój rozdział, że to już się chyba przeobraża w uzależnienie.
Pozdrawiam cię kochana <3
I trzymaj się komentarze wzrosną <3
A nawet jeśli nie to sama ci nabije te 40 komów <3
A ja wróce dziś.
OdpowiedzUsuńTak wiem, należę do osób które nie słyną z niewiadomo jak wielkich i cudownych komów xDD
UsuńAle komentuję, choćby była to trudna sytuacja, więc proszę was, zbierzmy siły jako fanki Darii i zacznijmy regularnie pisać kilka słów, to dosłownie chwila, a ile szczęścia.
Wgl to nie strasz mnnie tak więcej.
Myślałam, że dostanę palpitacji serca jak Noah zaczął się przystawiać do Violetty.
Bardziej myślałam, że León w pewnej chwili dostanie chęci odwiedzenia Violetty i przez przypadek natknie się na nią, kiedy spędza czas z jakimś facetem za jego plecami.
To by była chyba trauma do końca życia xDD
Co ma wspólnego psychiczna opiekunka z domu dziecka z dziadkiem Lajona? Zaczynam mieć wątpliwości czy ona nie śledzi go przypadkiem lub coś podobnego.
Jakbym zobaczyła jej parszywą twarz też bym nie wychodziła z pokoju, więc wgl się nie dziwie chłopakowi.
Dobrze, że ma taką Violettę co się martwi ^^
Oj Daria, twoje perełki są warte i komentowania, i czytania.
Widać, że zrywasz noce aby je napisać, więc naprawdę kochani wszyscy musimy się w miarę ogarnąć.
W każdym razie doceniajmy też to, co mamy.
Rozdział nic dodać nic ująć, ideał ;D
Do 75, nie? ;)
BESOS, KISSES.
Wikula
Cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńOj... Daria nam się wkurzyła :c
OdpowiedzUsuńSmuteczek ;c
Wiem co to za ból... Ale ok rozumiem i trzymam kciuki, aby tylko wszystko ci wzrosło, bo piszesz genialnie i ta historia tak wciąga, że no ja chcę cały czas więcej i więcej! ^^
Przechodząc do rozdziału...
Jest mega!
Leon biedak... Znowu wracają wspomnienia ;(
Nawet Vilu się boi (znaczy no wiesz spina się przy niej...) O.o
Biedny chłopak...
Czekam niecierpliwie na kolejną perełkę kochana *-*
Kocham
Całuje
Pozdrawiam ;*
Natalka ❤👑❤👑❤👑❤
Cudo:*
OdpowiedzUsuńNo nie powiem rozdzial cudowny �� szkoda, że jesteś taka zła na nas, ale się nie dziwię �� mam nadzieję, że dodasz jeszcze dużo rozdziałów na tym blogu ^^
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny jak zawsze, bardzo spodobał mi się moment rozmowy Fede i Leona tak szczerze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego ;))
Mam nadzieję, że ta kobieta z domu dziecka nie jest spokrewniona z Leonem i że on nigdy więcej jej nie zobaczy.
OdpowiedzUsuńJuż zaufał Vilu,oby to się nie zmieniło.
Wciągająca historia.
Świetny jak wszystkie inne :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :*
Boski *-*
OdpowiedzUsuńFils poznaje znaj Lu.
Ten Noah ma nie równo pod sufitem. Mam nadzieję że nie przyjedzie do Fioli. Te sygnały to on w telewizji może odbierać xD Odpierdziel się od niej. Ona ma boja *-*
Tgwl. To Verdas smuta ;( Myślałam że bd happy pod koniec.
Nawet nie cieszył się z powrotu Violi.
Dziadek zmarł ;c Moje kondolencje Leoś.
Kiedy Lu bd z Fede >,< Jprdl.
Noah idź się pieprz -.-
I ta babka co Leona molestowała.
Niech spróbuje go tknąć to Violka rączki pourywa.
Jeszcze go zgwałci. Wtedy nie żyjesz xDD
Bomba *-*
Boski ^-^ Jak zawsze
Zajebisty <333
Brak słów.
Czekam na nexta.
Kylie ;3
Cudny jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńŚwietny jak wszystkie inne :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :*
Jest mega!
OdpowiedzUsuńTa baba jest okropna!
I jak ona moze sie usmiechac?!
Czekam do nexta
Nic dodać, nic ująć ;#
UsuńCzekam z niecierpliwością na następny, który mam nadzieję pojawi się w tygodniu jeśli będzie spora liczba komentarzy, co ???? Proszę cię o to
A tak z innej beczki
Ludzie komentujcie!!!!
Dziewczyna się stara,
Dodaje co tydzień rozdziały,
A od nas oczekuje tylko tego głupiego, mało znaczącego komentarza, którego napisanie zajmuje najwyżej parę minut.
Chociaż jedno lub dwa słowa i pojawia się uśmiech na twarzy :D
Czy to tak wiele??!?!
Czekam do kolejnego
Buziak;**
Zajebisty jak zwykle.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie dlugie rozdzialy ;) Tyle sie dzialo miedzy Leonem i Vilu <3
OdpowiedzUsuńCudny
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się next'a :*
Nie mogę doczekać się next'a :*
OdpowiedzUsuńOczekuje kolejnego
OdpowiedzUsuńWow chwilę mnie nie ma, a już tyle komentarzy ;* Nie powiem zaskoczyło mnie to.
OdpowiedzUsuńRozdział jak każdy inny, który napisałeś C.U.D.O.W.N.Y.
Nie mogę się doczekać kolejnego
Mam nadzieję, że ta wstrętna baba z domu dziecka nie namiesza znów za dużo w psychice Leon'a
Niech się trzyma od niego z daleka!!
Vils jak zwykle do usług
Leon zrobił takie postępy, a teraz jakaś głupie babsko to zmarnuje.
Lu zapatrzona w przyjaciół.
Vils samotna ...
Chociaż nie na długo (czyt.NOAH)
Głupi gnojek
A wgl jakie znaki mu Violka dawała, bo nie rozumiem
Uśmiechała się oczywiście tak jak ja do mojego sąsiada i to oznacza, że on mi się podoba??? Pff :\
Dobra chyba pora skończyć ten już dość spory komentarz, którego być może nie przeczytasz, ale co mi tam
Czekam na nexta
Pod ostatnim nie skomentowała Sorry, ale wiesz nauka, a co się z tym wiąże-mało czasu na co kolwiek.
Ale jeśli mam chwile czasu komentuje
Nie uktywam, że trochę się w nauce opuściłam, a teraz muszę zakuwać
Dobra teraz na prawdę kończę się rozpisywać
Na pewno skomentuje następny
Pa i przesyłam ci bardzo dużego całusa :*********
Chyba najlepszy rozdział ze wszystkich. ;*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ja też nie komentuje bo jestem za leniwa. Możesz mnie zabić... Poprawie się. ;(
Rozdział świetny 👌 Weny ;*
Jeszcze ja!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział !
DARIA uwielbiam Cię ❤
Mam nadzieje , że będziesz miała mnóstwo komentarzy , bo jesteś mega utalentowana i zasługujesz na to !
Co do rozdziału świetny , Noah zaniepokoiła mnie ta postać , ale Violka mu pojechała 👏
Biedny Leo znowu koszmary przeszłości powróciły 😞
Czekam na kolejny rozdział !
Kinia 😘
No i ja.
OdpowiedzUsuńDaria to się zmieni, obiecujemy.
Tylko od nas nie odchodź :(
Rozdział perfekcyjny pod każdym względem.
Co to za Noah? Prawie umarłam XD
Przez tą psychiiczną kobietę, León nie postawi dalszych kroków w związku.
Oby jednak TAK.
M.
Boski rozdział <3
OdpowiedzUsuńPiszesz C.U.D.O.W.N.I.E.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
Kim jest ten cały NOAH, hę??
Już nie lubię tego durnia :\
Leo nie poddawaj się przez widzi mi się jakieś chorej na rozum psychopatki!!!
Vils ci pomoże, jak zawsze XD ;*
Co ta wariatka ma wspólnego z dziadkiem Federico i Leon'a??
Przepraszam że nie komentowałam
Wiesz TESTY
Poco one nam potrzebne tego nwm
Teraz obiecuje bd komentować !!
Rozdział boski czekam na następny
Buziaki A.
Leon nie poddawaj się
OdpowiedzUsuńJesteśmy z tobą
Proszę daj rozdział szybciej
OdpowiedzUsuńMy wszyscy wiemy, że cudownie piszesz
A pod ostatnim rozdziałem było mało komentarzy bo jest dużo nauki
Pozdrawiam W.
Boski
OdpowiedzUsuńPo prostu się zakochałam w tym opowiadaniu
Na pewno będę częściej komentować
Do następnego ;*
Czytam juz drugi raz i coraz bardziej nie mogę się doczekać next rozdziału !!! :D
OdpowiedzUsuńCudny czytam twojego bloga jakiś czas mega ekstra :*
OdpowiedzUsuńIstna Perełka ����������
OdpowiedzUsuńWczoraj w kilka godzin przeczytałam wszystkie rozdziały.. a teraz, co ? Muszę czekać ;33
OdpowiedzUsuńBomba *-*
OdpowiedzUsuńBoski ^-^ Jak zawsze
Zajebisty <333
Brak słów.
Czekam na nexta
OMG! To jest NIESAMOWITE!!! Czekam na następny rozdział z niecierpliwością! :)))
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Tak jak całe opowiadanie, z niecierpliwością czekam na następny!♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńJ-ja tego nie skomentowałam?!?!? Przeprazzam . tylko tyle umiem powiedzieć.. Przecież ja napisałam ten komentarz uggh jaka ja jestem durna
OdpowiedzUsuńAle dzisiaj rekompensata napisze takie mini streszczenie ;)
Sorry jak coś będzie się nie zgadzało ale czytalam to cudo jak to wstawiłaś :v
Fiolka na"w czasach" nudno bo Nie ma tam Leonia :( Violetta poznaje znajomych Ludźmi którzy są według mnie troszkę dziwni.ale to tylko moje zdanie ;)
Noah ciotaaa!!! Myślał że zaliczy ale nie tak prędko fajfusie tylko leonek cioteksie xd ;)
Uggh co za baba!! Nie dość że zniszczyła mu dzieciństwo to niszczy mu to co odbudował! Błagam nie tam pojawi się jakiś superman i ją zabije bo nie wytrzymom Fiolka wraca i pociesza Leoniastego który ma traume
Nexcik szybciutko ;)
Jeszcze raz bardzo Cie przepraszam za ten cholerny komentarz
Wracam do regularnego komentowania
Dobrze czekam na nexcika <3 AAA i rozdział cuuudowny <3
Koffam <3
Boski <3
OdpowiedzUsuńCiesze się ze Noaha juz nie ma. Wiedziałam że od początku coś kombinuje. Tęsknię za Fedemiła i nie mogę się ich doczekać. SzKODA mi Leona tyle przeżył, a ta baba znowu.. Przepraszam ze nie komentuje. A ten koniec... boski uwielbiam ich pocalunki. Cieszę się że piszesz
OdpowiedzUsuńtwoje opowiadanie jest świetne! Uwielbiam czytać twoje rozdziały i nigdy nie mogę się doczekać kiedy dodasz kolejny :* obiecuje,że od dzisiaj będę komentować każdy rozdział :* <3
OdpowiedzUsuń