Przerwałem wykładanie zakupów z siatek i poszedłem w stronę drzwi aby wpuścić mojego gościa. Wychodząc z kuchni zerknąłem na zegarek i zdziwiłem się, że przyszła punktualnie. Jest kilka sekund po godzinie dziesiątej. Zaskoczyła mnie. Nie zwlekając podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Odkąd ją poznałem, nigdy nie pomyślałbym, że przyjdzie do mojego domu i to za moim zaproszeniem. Przywitała się ze mną uśmiechem a ja zaprosiłem ją do środka gestem ręki. Widać było po jej ruchach, że tak jak ja czuje się nieswojo.
- Kupiliśmy wszystko co może się przydać - odezwałem się i udałem się do kuchni. Nie musiałem jej mówić aby poszła za mną, bo sama się tego domyśliła. Także podeszła do blatu i stanęła obok mnie przy siatkach z zakupami - Oczywiście Federico musiał postawić na swoim i kupił alkohol - dodałem i otworzyłem jedną z siatek, na co się zaśmiała.
- To co robimy? - zapytała po czym odłożyła na krzesło swoją torebkę. Westchnąłem głośno i podrapałem się nerwowo po karku. Zerknęła na mnie kątem oka i widząc moją minę zrozumiała. Ponownie się zaśmiała i zaczęła wyciągać owoce z siatki.
- Zajmę się przekąskami a ty zrobisz koktajle owocowe - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie szeroko. Odszedłem na chwilę od niej aby poszukać w szafkach miksera czy czegoś podobnego aby zmiksować te owoce i wymieszać je ze sobą. Tylko problem jest w tym, że nie mam pojęcie w jakiej szafce to jest. Poszedłbym zapytać o to Federico, ale on zapewne też nie wie. Widocznie jestem skazany na przeszukanie każdej szafki. I w ten sposób zajmie mi to kilka minut. Westchnąłem głośno kiedy spotkałem się z kolejną szafką z naczyniami.
- A co z tortem? - zapytała zerkając na mnie przez ramię. Rozejrzałem się po kuchni próbując domyślić się gdzie może być rzecz, której szukam.
- Jest już gotowy trzeba go tylko odebrać - odpowiedziałem na jej pytanie nie patrząc na nią tylko szukając w szafce obok piekarnika. Uśmiechnąłem się widząc urządzenie, którego szukałem. Głębiej nie dało się go schować.
- A kto go odbierze? - zadała kolejne pytanie. Złapałem za mikser i wyprostowałem się po czym nogą zamknąłem szafkę. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem a ja w tym czasie odłożyłem urządzenie na blat.
- Federico jak będzie wracał już z lotniska z Ludmiłą - wyjaśniłem uśmiechając się do niej i bez dalszego zwlekania zacząłem zajmować się obieraniem i krojeniem owoców a następnie tworzeniem z nich przepysznych koktajli, na które jeszcze nie mam pomysłu.
- Kupiliśmy wszystko co może się przydać - odezwałem się i udałem się do kuchni. Nie musiałem jej mówić aby poszła za mną, bo sama się tego domyśliła. Także podeszła do blatu i stanęła obok mnie przy siatkach z zakupami - Oczywiście Federico musiał postawić na swoim i kupił alkohol - dodałem i otworzyłem jedną z siatek, na co się zaśmiała.
- To co robimy? - zapytała po czym odłożyła na krzesło swoją torebkę. Westchnąłem głośno i podrapałem się nerwowo po karku. Zerknęła na mnie kątem oka i widząc moją minę zrozumiała. Ponownie się zaśmiała i zaczęła wyciągać owoce z siatki.
- Zajmę się przekąskami a ty zrobisz koktajle owocowe - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie szeroko. Odszedłem na chwilę od niej aby poszukać w szafkach miksera czy czegoś podobnego aby zmiksować te owoce i wymieszać je ze sobą. Tylko problem jest w tym, że nie mam pojęcie w jakiej szafce to jest. Poszedłbym zapytać o to Federico, ale on zapewne też nie wie. Widocznie jestem skazany na przeszukanie każdej szafki. I w ten sposób zajmie mi to kilka minut. Westchnąłem głośno kiedy spotkałem się z kolejną szafką z naczyniami.
- A co z tortem? - zapytała zerkając na mnie przez ramię. Rozejrzałem się po kuchni próbując domyślić się gdzie może być rzecz, której szukam.
- Jest już gotowy trzeba go tylko odebrać - odpowiedziałem na jej pytanie nie patrząc na nią tylko szukając w szafce obok piekarnika. Uśmiechnąłem się widząc urządzenie, którego szukałem. Głębiej nie dało się go schować.
- A kto go odbierze? - zadała kolejne pytanie. Złapałem za mikser i wyprostowałem się po czym nogą zamknąłem szafkę. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem a ja w tym czasie odłożyłem urządzenie na blat.
- Federico jak będzie wracał już z lotniska z Ludmiłą - wyjaśniłem uśmiechając się do niej i bez dalszego zwlekania zacząłem zajmować się obieraniem i krojeniem owoców a następnie tworzeniem z nich przepysznych koktajli, na które jeszcze nie mam pomysłu.
***
- Przy tym przeszedłem samego siebie - odezwałem się zadowolony kiedy spróbowałem trzeci z moich autorskich koktajli. Dziewczyna spojrzała na mnie ze śmiechem a ja podałem jej szklankę z koktajlem. Przez ten czas, który spędziliśmy ze sobą w kuchni nawet ją polubiłem. Dogadujemy się, śmiejemy z podobnych rzeczy a raczej z tego, że jestem niezdarny w kuchni a dodatkowo lubimy ten sam serial.
- Jest świetny - stwierdziła po spróbowaniu koktajlu i zadowolona wróciła do swoich zajęć nie oddając mi szklanki z jej zawartością. Zaśmiałem się pod nosem i przelałem zrobiony koktajl do dzbanka po czym włożyłem naczynie do zlewu.
- Diego przyjdzie? - zapytałem ciekawy, bo od dawna z nim nie rozmawiałem i nie miałem z nim kontaktu. Odwróciła się w moją stronę i kiwnęła twierdząco głową popijając koktajl. I wtedy do kuchni wpadł jakby zestresowany Federico. Oboje spojrzeliśmy na niego zdziwieni a ten spojrzał na zegarek wiszący w kuchni i odetchnął z ulgą.
- Myślałem, że jest już po dwunastej - wytłumaczył swoje zachowanie i podszedł do Francescii po czym zabrał jej jednego koreczka zrobionego z kawałków owoców. Spiorunowała go wzrokiem i odsunęła talerz z daleka od niego. Zmarszczyłem brwi słysząc dźwięk dzwonka do drzwi. Nikogo się nie spodziewaliśmy. Na szczęście nie musiałem się ruszać aby iść otworzyć, bo zrobił to za mnie Federico. Stanąłem obok Fran i zabrałem się za robienie szaszłyków z niesamowicie dobrych i kolorowych pianek.
- Tylko żebyś sobie przypadkiem niczego nie zrobił - zaśmiała się zerkając na mnie kątem oka. Spojrzałem na nią morderczym wzrokiem i zaśmiałem się sztucznie. Odsunąłem gwałtownie dłoń o patyka, na który nabijałem pianki, bo jego ostry koniec ukłuł mnie w palec. Ze strony Fran usłyszałem głośny śmiech.
- Dobrze, że jesteś pomożesz mi w ogrodzie - usłyszałem zadowolony głos Federico. Nie tylko mnie zdziwiły jego słowa, bo Francesca też spojrzała w stronę wejścia do kuchni. Jednak kiedy zobaczyłem sylwetkę Diego wszystko stało się jasne. Podszedł do nas i przywitał się ze mną a następnie z Francescą, która jest jego dziewczyną a dowiedziałem się o tym teraz, bo pocałował ją. Czyli domysły Violetty się sprawdziły. Uśmiechnąłem się pod nosem i kontynuowałem robienia szaszłyków.
- Jest świetny - stwierdziła po spróbowaniu koktajlu i zadowolona wróciła do swoich zajęć nie oddając mi szklanki z jej zawartością. Zaśmiałem się pod nosem i przelałem zrobiony koktajl do dzbanka po czym włożyłem naczynie do zlewu.
- Diego przyjdzie? - zapytałem ciekawy, bo od dawna z nim nie rozmawiałem i nie miałem z nim kontaktu. Odwróciła się w moją stronę i kiwnęła twierdząco głową popijając koktajl. I wtedy do kuchni wpadł jakby zestresowany Federico. Oboje spojrzeliśmy na niego zdziwieni a ten spojrzał na zegarek wiszący w kuchni i odetchnął z ulgą.
- Myślałem, że jest już po dwunastej - wytłumaczył swoje zachowanie i podszedł do Francescii po czym zabrał jej jednego koreczka zrobionego z kawałków owoców. Spiorunowała go wzrokiem i odsunęła talerz z daleka od niego. Zmarszczyłem brwi słysząc dźwięk dzwonka do drzwi. Nikogo się nie spodziewaliśmy. Na szczęście nie musiałem się ruszać aby iść otworzyć, bo zrobił to za mnie Federico. Stanąłem obok Fran i zabrałem się za robienie szaszłyków z niesamowicie dobrych i kolorowych pianek.
- Tylko żebyś sobie przypadkiem niczego nie zrobił - zaśmiała się zerkając na mnie kątem oka. Spojrzałem na nią morderczym wzrokiem i zaśmiałem się sztucznie. Odsunąłem gwałtownie dłoń o patyka, na który nabijałem pianki, bo jego ostry koniec ukłuł mnie w palec. Ze strony Fran usłyszałem głośny śmiech.
- Dobrze, że jesteś pomożesz mi w ogrodzie - usłyszałem zadowolony głos Federico. Nie tylko mnie zdziwiły jego słowa, bo Francesca też spojrzała w stronę wejścia do kuchni. Jednak kiedy zobaczyłem sylwetkę Diego wszystko stało się jasne. Podszedł do nas i przywitał się ze mną a następnie z Francescą, która jest jego dziewczyną a dowiedziałem się o tym teraz, bo pocałował ją. Czyli domysły Violetty się sprawdziły. Uśmiechnąłem się pod nosem i kontynuowałem robienia szaszłyków.
***
Przebrany w dość eleganckie ubrania z bukietem róż i drobnym prezentem w drugiej ręce zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Miejmy nadzieję, że to ona otworzy, bo jeśli nie to będzie lipna niespodzianka. Słysząc dźwięk otwieranych drzwi odsunąłem od siebie kwiaty aby widzieć kto otworzył. A widząc w nich brunetkę z uśmiechem na twarzy odetchnąłem z ulgą.
- Wszystkiego Najlepszego, Violu - odezwałem się wiedząc, że ona jest zbyt oszołomiona. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i podszedłem do niej a następnie pocałowałem ją w policzek. Dopiero wtedy ocknęła się i spojrzała na mnie ze wzruszeniem. Ponownie przybliżyłem się do niej i tym razem pocałowałem ją w usta.
- Jesteś kochany - szepnęła i założyła kosmyk włosów za ucho. Zaśmiałem się na jej słowa i spojrzałem na kwiaty, które nadal trzymałem ja, a powinienem je już dawno wręczyć jej.
- Pięćdziesiąt cztery czerwone róże dla ciebie - powiedziałem wręczając jej kwiaty. Od razu uśmiechnęła się szerzej i powąchała je.
- Dlaczego akurat tyle? - zapytała zdziwiona wciąż mając nos utkwiony w różach. Przygryzłem dolną wargę i spuściłem na chwilę wzrok na swoje buty. Nabrałem nerwowo powietrza i ulokowałem spojrzenie na jej oczach, w których gościły radosne iskierki.
- Trzy razy osiemnaście - powiedziałem niepewnie a ona zmarszczyła brwi - Obchodzisz swoje osiemnaste urodziny i jesteśmy ze sobą już trzy miesiące - dodałem aby jeszcze bardziej rozjaśnić skąd akurat ta liczba róż. Od razu mimo trudności przez kwiaty objęła mnie. Wtuliłem swoją twarz w jej włosy i przymknąłem na chwilę oczy.
- I jeszcze mały drobiazg - powiedziałem kiedy odsunęła się ode mnie. Spojrzała z radością, ale także trochę złością, bo mówiła, że nie chce żadnego prezentu. Mimo to przyjęła go i uśmiechnęła się.
- Odłożę to tylko i możemy iść - oznajmiła i pocałowała mnie w policzek po czym razem z kwiatami i prezentem wróciła do domu. Cieszę się, że jest szczęśliwa, że spodobała jej się ta niespodzianka a raczej jej pierwsza część. Korzystając z okazji, że zostałem na chwilę sam wyciągnąłem z kieszeni telefon i wysłałem wiadomość do Federico informując go, że za niecałą godzinę będziemy aby zdążyli wszystko jeszcze dopracować. Słysząc jej kroki zablokowałem szybko telefon i schowałem z powrotem do kieszeni. Uśmiechnęła się do mnie szeroko po czym zarzuciła mi ręce na szyję i pocałował. Chyba częściej będę jej robił takie niespodzianki aby widzieć tą radość w jej oczach.
- Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie - powiedziała odsuwając się ode mnie na wyciągnięcie ramion. Uśmiechnąłem się na jej słowa - Zabierasz mnie gdzieś? - zapytała z nadzieją w głosie. Kiwnąłem twierdząco głową i objąłem ją dłońmi w pasie. Zamknąłem drzwi do jej domu a następnie uniosłem ją delikatnie do góry.
- Dzisiaj są twoje urodziny więc spełnię każde twoje życzenie - oznajmiłem patrząc jej prosto w oczy. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej a po chwili zrobiła zastanawiającą minę. Zbliżyła się do mnie i ponownie złączyła nasze usta razem.
- Wszystkiego Najlepszego, Violu - odezwałem się wiedząc, że ona jest zbyt oszołomiona. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i podszedłem do niej a następnie pocałowałem ją w policzek. Dopiero wtedy ocknęła się i spojrzała na mnie ze wzruszeniem. Ponownie przybliżyłem się do niej i tym razem pocałowałem ją w usta.
- Jesteś kochany - szepnęła i założyła kosmyk włosów za ucho. Zaśmiałem się na jej słowa i spojrzałem na kwiaty, które nadal trzymałem ja, a powinienem je już dawno wręczyć jej.
- Pięćdziesiąt cztery czerwone róże dla ciebie - powiedziałem wręczając jej kwiaty. Od razu uśmiechnęła się szerzej i powąchała je.
- Dlaczego akurat tyle? - zapytała zdziwiona wciąż mając nos utkwiony w różach. Przygryzłem dolną wargę i spuściłem na chwilę wzrok na swoje buty. Nabrałem nerwowo powietrza i ulokowałem spojrzenie na jej oczach, w których gościły radosne iskierki.
- Trzy razy osiemnaście - powiedziałem niepewnie a ona zmarszczyła brwi - Obchodzisz swoje osiemnaste urodziny i jesteśmy ze sobą już trzy miesiące - dodałem aby jeszcze bardziej rozjaśnić skąd akurat ta liczba róż. Od razu mimo trudności przez kwiaty objęła mnie. Wtuliłem swoją twarz w jej włosy i przymknąłem na chwilę oczy.
- I jeszcze mały drobiazg - powiedziałem kiedy odsunęła się ode mnie. Spojrzała z radością, ale także trochę złością, bo mówiła, że nie chce żadnego prezentu. Mimo to przyjęła go i uśmiechnęła się.
- Odłożę to tylko i możemy iść - oznajmiła i pocałowała mnie w policzek po czym razem z kwiatami i prezentem wróciła do domu. Cieszę się, że jest szczęśliwa, że spodobała jej się ta niespodzianka a raczej jej pierwsza część. Korzystając z okazji, że zostałem na chwilę sam wyciągnąłem z kieszeni telefon i wysłałem wiadomość do Federico informując go, że za niecałą godzinę będziemy aby zdążyli wszystko jeszcze dopracować. Słysząc jej kroki zablokowałem szybko telefon i schowałem z powrotem do kieszeni. Uśmiechnęła się do mnie szeroko po czym zarzuciła mi ręce na szyję i pocałował. Chyba częściej będę jej robił takie niespodzianki aby widzieć tą radość w jej oczach.
- Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie - powiedziała odsuwając się ode mnie na wyciągnięcie ramion. Uśmiechnąłem się na jej słowa - Zabierasz mnie gdzieś? - zapytała z nadzieją w głosie. Kiwnąłem twierdząco głową i objąłem ją dłońmi w pasie. Zamknąłem drzwi do jej domu a następnie uniosłem ją delikatnie do góry.
- Dzisiaj są twoje urodziny więc spełnię każde twoje życzenie - oznajmiłem patrząc jej prosto w oczy. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej a po chwili zrobiła zastanawiającą minę. Zbliżyła się do mnie i ponownie złączyła nasze usta razem.
***
- Nie wierzę, że akurat to chciałaś - zaśmiałem się obserwując ją. Patrzyła z uśmiechem na swoją dłoń, na której widniał pierścionek z biało różowym misiem. Zerknęła na mnie kątem oka i posłała mi swój śliczny szeroki uśmiech.
- Spodobał mnie się - powiedziała poważnie i z powrotem splotła nasze dłonie razem - A dodatkowo pasuje mi kolorystycznie do sukienki - dodała z delikatnym śmiechem a swoją głowę ułożyła na moim ramieniu. Patrząc na nią w tej chwili i spędzając z nią każdą kolejną chwilę upewniam się, że wyjazd i szansa jaką dostałem nie uszczęśliwią mnie tak jak ona. Poczułem w swojej kieszeni wibracje, co oznaczało, że dostałem wiadomość. Uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc, że niespodzianka jest gotowa.
- Zanim pójdziemy do kina podejdziemy do mnie? - zapytałem z nadzieję, że się zgodzi i nie będzie nic podejrzewać. Spojrzała na mnie zdziwiona i już chciała się odezwać, ale przerwałem jej - Nie wygodnie mi w tej koszuli - skłamałem, ale to się nie liczy, bo nie robię tego aby ją skrzywdzić tylko dlatego aby wywołać u niej jeszcze większy uśmiech niż dotychczas. Zaśmiała się na moje słowa, ale kiwnęła twierdząco głową.
- Cieszę się, że chociaż ty pamiętałeś o moich urodzinach i chcesz spędzić ze mną ten dzień - odezwała się ponownie do mnie przytulając. Posłałem jej pytające spojrzenie, bo nie mam pojęcia o czym ona mówi. Czyżby jej rodzice zapomnieli o urodzinach swojej córki? Westchnęła głośno i objęła mnie rękami w pasie - Chodzi o Ludmiłę - powiedziała ze smutkiem - Dzwoniłam do niej parę dni wcześniej i zapytałam czy przyjedzie tak jak obiecała, ale niestety powiedziała, że nie może i postara się przyjechać zanim skończą się wakacje - wyjaśniła, o co jej chodzi i w jej głosie można było wyczuć rozczarowanie swoją kuzynką. Jeszcze bardziej poczułem radość kiedy pójdziemy do mojego domu, będzie jeszcze bardziej szczęśliwa - A dzisiaj nawet nie zadzwoniła żeby złożyć mi życzenia - dodała z westchnieniem. Odsunęła się ode mnie i spojrzała zawiedziona - Niby to nic takiego, zwykłe życzenia urodzinowe, ale to miłe wiedzieć, że ten ktoś o Tobie pamiętał - powiedziała i spojrzała przed siebie a na jej twarzy zagościł smutek. Objąłem ją ramieniem i przytuliłem do siebie aby choć trochę poprawić jej humor.
- Nie powinnaś być smutna w swoje urodziny - odezwałem się pocierając swoją ręką o jej ramie. Westchnęła głośno i przyznała mi rację kiwając twierdząco głową.
- Masz rację. Przestaję myśleć o wszystkim co sprawia mi smutek i będę się cieszyć z czasu spędzonego z Tobą - postanowiła z powagą w głosie i uniosła do góry głowę aby na mnie spojrzeć. Skwitowałem jej słowa uśmiechem i delikatnie musnąłem jej usta swoimi. Uśmiechnęła się i razem przeszliśmy na drugą stronę ulicy aby wejść do mojego domu. Otworzyłem jej drzwi i wpuściłem ją pierwszą do środka.
- Idź zmienić koszulę a ja na ciebie poczekam - odezwała się i uśmiechnęła szeroko. Złapałem ją za rękę i na moje usta wkradł się cwany uśmiech. Widać było po jej minie, że nie rozumie do końca mojego zachowania.
- Jednak najpierw coś ci pokażę - oznajmiłem i zakryłem jej oczy ręką. Objąłem ją drugą rękę w tali i poprowadziłem w stronę wejścia do ogrodu.
- Leon, nie wygłupiaj się - zaśmiała się i złapała mnie za rękę, którą trzymałem na jej biodrze. Widząc dekoracje, stół z przekąskami i balony porozrzucane po trawie uśmiechnąłem się do siebie. Przybliżyłem ją do siebie tak, że jej ciało opierało się o moje i zbliżyłem swoją twarz do jej. Odkryłem jej oczy i objąłem w tali.
- Niespodzianka, Violu - wyszeptałem do jej ucha i delikatnie pocałowałem w policzek. Ponownie tego dnia zaniemówiła i nie ruszając się patrzyła na to wszystko.
- Sam to wszystko przygotowałeś? - zapytała zdziwiona i odwróciła się do mnie przodem. Uśmiechnąłem się do niej i pokiwałem przecząco głową.
- Miałem pomocników - odpowiedziałem i dałem znać ręką moim pomocnikom aby wyszli z ukrycia. Odwróciłem Violettę z powrotem w stronę niespodzianki i wtedy wyszła cała czwórka. Od razu przeniosłem spojrzenie na moją dziewczynę, która nie mogła przestać się uśmiechać. Nawet nie wiem kiedy odwróciła się w moją stronę i pocałowała mnie mocno w usta.
- Jesteś najwspanialszy - wszeptała mi prosto w usta - I strasznie cię kocham - dodała i ponownie mnie pocałowała po czym odwróciła się do czekających cierpliwie przyjaciół. Szczęśliwa podeszła do nich i każdego po kolei przytuliła. Natomiast ja gratulowałem sobie w myślach widząc jej szeroki uśmiech.
- Spodobał mnie się - powiedziała poważnie i z powrotem splotła nasze dłonie razem - A dodatkowo pasuje mi kolorystycznie do sukienki - dodała z delikatnym śmiechem a swoją głowę ułożyła na moim ramieniu. Patrząc na nią w tej chwili i spędzając z nią każdą kolejną chwilę upewniam się, że wyjazd i szansa jaką dostałem nie uszczęśliwią mnie tak jak ona. Poczułem w swojej kieszeni wibracje, co oznaczało, że dostałem wiadomość. Uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc, że niespodzianka jest gotowa.
- Zanim pójdziemy do kina podejdziemy do mnie? - zapytałem z nadzieję, że się zgodzi i nie będzie nic podejrzewać. Spojrzała na mnie zdziwiona i już chciała się odezwać, ale przerwałem jej - Nie wygodnie mi w tej koszuli - skłamałem, ale to się nie liczy, bo nie robię tego aby ją skrzywdzić tylko dlatego aby wywołać u niej jeszcze większy uśmiech niż dotychczas. Zaśmiała się na moje słowa, ale kiwnęła twierdząco głową.
- Cieszę się, że chociaż ty pamiętałeś o moich urodzinach i chcesz spędzić ze mną ten dzień - odezwała się ponownie do mnie przytulając. Posłałem jej pytające spojrzenie, bo nie mam pojęcia o czym ona mówi. Czyżby jej rodzice zapomnieli o urodzinach swojej córki? Westchnęła głośno i objęła mnie rękami w pasie - Chodzi o Ludmiłę - powiedziała ze smutkiem - Dzwoniłam do niej parę dni wcześniej i zapytałam czy przyjedzie tak jak obiecała, ale niestety powiedziała, że nie może i postara się przyjechać zanim skończą się wakacje - wyjaśniła, o co jej chodzi i w jej głosie można było wyczuć rozczarowanie swoją kuzynką. Jeszcze bardziej poczułem radość kiedy pójdziemy do mojego domu, będzie jeszcze bardziej szczęśliwa - A dzisiaj nawet nie zadzwoniła żeby złożyć mi życzenia - dodała z westchnieniem. Odsunęła się ode mnie i spojrzała zawiedziona - Niby to nic takiego, zwykłe życzenia urodzinowe, ale to miłe wiedzieć, że ten ktoś o Tobie pamiętał - powiedziała i spojrzała przed siebie a na jej twarzy zagościł smutek. Objąłem ją ramieniem i przytuliłem do siebie aby choć trochę poprawić jej humor.
- Nie powinnaś być smutna w swoje urodziny - odezwałem się pocierając swoją ręką o jej ramie. Westchnęła głośno i przyznała mi rację kiwając twierdząco głową.
- Masz rację. Przestaję myśleć o wszystkim co sprawia mi smutek i będę się cieszyć z czasu spędzonego z Tobą - postanowiła z powagą w głosie i uniosła do góry głowę aby na mnie spojrzeć. Skwitowałem jej słowa uśmiechem i delikatnie musnąłem jej usta swoimi. Uśmiechnęła się i razem przeszliśmy na drugą stronę ulicy aby wejść do mojego domu. Otworzyłem jej drzwi i wpuściłem ją pierwszą do środka.
- Idź zmienić koszulę a ja na ciebie poczekam - odezwała się i uśmiechnęła szeroko. Złapałem ją za rękę i na moje usta wkradł się cwany uśmiech. Widać było po jej minie, że nie rozumie do końca mojego zachowania.
- Jednak najpierw coś ci pokażę - oznajmiłem i zakryłem jej oczy ręką. Objąłem ją drugą rękę w tali i poprowadziłem w stronę wejścia do ogrodu.
- Leon, nie wygłupiaj się - zaśmiała się i złapała mnie za rękę, którą trzymałem na jej biodrze. Widząc dekoracje, stół z przekąskami i balony porozrzucane po trawie uśmiechnąłem się do siebie. Przybliżyłem ją do siebie tak, że jej ciało opierało się o moje i zbliżyłem swoją twarz do jej. Odkryłem jej oczy i objąłem w tali.
- Niespodzianka, Violu - wyszeptałem do jej ucha i delikatnie pocałowałem w policzek. Ponownie tego dnia zaniemówiła i nie ruszając się patrzyła na to wszystko.
- Sam to wszystko przygotowałeś? - zapytała zdziwiona i odwróciła się do mnie przodem. Uśmiechnąłem się do niej i pokiwałem przecząco głową.
- Miałem pomocników - odpowiedziałem i dałem znać ręką moim pomocnikom aby wyszli z ukrycia. Odwróciłem Violettę z powrotem w stronę niespodzianki i wtedy wyszła cała czwórka. Od razu przeniosłem spojrzenie na moją dziewczynę, która nie mogła przestać się uśmiechać. Nawet nie wiem kiedy odwróciła się w moją stronę i pocałowała mnie mocno w usta.
- Jesteś najwspanialszy - wszeptała mi prosto w usta - I strasznie cię kocham - dodała i ponownie mnie pocałowała po czym odwróciła się do czekających cierpliwie przyjaciół. Szczęśliwa podeszła do nich i każdego po kolei przytuliła. Natomiast ja gratulowałem sobie w myślach widząc jej szeroki uśmiech.
***
Przez cały czas nie mogę przestać patrzeć na szczęśliwą Violettę, która zatracona jest w rozmowie ze swoją kuzynką i Francescą. Cieszy mnie to, że mogę oglądać jej śliczny uśmiech, słyszeć jej radosny śmiech i wiedzieć, że przyczyniłem się do tego wszystkiego. Najlepszym podziękowaniem za to co zrobiłem jest jej radość.
- Zakochujesz się w niej - oznajmił mi Federico. Odwróciłem się w jego stronę, bo nie miałem pojęcia, że stoi obok mnie. Najwidoczniej za bardzo się zamyśliłem.
- Po prostu lubię gdy jest szczęśliwa - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Zaśmiał się na moje słowa i spojrzał w stronę rozmawiających dziewczyn.
- I zrobisz wszystko, żeby taka była zawsze - stwierdził z uśmiechem na twarzy. Kiwnąłem twierdząco głową potwierdzając jego słowa - Nawet odpuścisz wyjazd żeby była szczęśliwa - powiedział tym razem poważnie i czułem, że spojrzał na mnie, ale ja nadal swoje spojrzenie miałem skupione na Violetcie. Upiłem łyk soku pomarańczowego i bez zawahania kiwnąłem twierdząco głową. Nie robię tego tylko dla niej, ale sam nie jestem pewny czy chce wyjeżdżać - I ty twierdzisz, że się w niej nie zakochałeś - dodał trochę poważnie a z drugiej strony zaśmiał się cicho. Odwróciłem wzrok w jego stronę - Zakochujesz się w niej - powtórzył swoje wcześniejsze słowa poważnym tonem parząc mi prosto w oczy.
- A nawet jeśli, czy to czyni mnie świrem? - zapytałem chyba trochę przerażony. Zaśmiał się na moje słowa i patrzył na mnie rozbawionym wzrokiem po czym stanął do mnie bokiem i utkwił wzrok na dziewczynach.
- Każdy kto się zakochuje jest świrem. To jedno wielkie szaleństwo. Rodzaj społecznie akceptowanego obłędu - wyjaśnił swoje spostrzeżenia na ten temat po czym się zaśmiał. Mogłem się spodziewać, że nasza rozmowa nie może być poważna. I nigdy chyba takiej nie przeprowadziliśmy. On zawsze sobie z czegoś żartuje - I wychodzi na to, że obaj w tym siedzimy - dodał czym mnie niesamowicie zaskoczył. Momentalnie odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem zszokowany. Już chciałem się odezwać, ale ktoś niespodziewanie objął mnie od tyłu i przytulił się do mnie. Mój rozmówca chcąc uniknąć tematu i pod pretekstem, że nie będzie nam przeszkadzał poszedł porozmawiać z Diego.
- Jesteś najwspanialszym chłopakiem na świecie - powiedziała wciąż będąc do mnie przytuloną. Zaśmiałem się na jej słowa, bo dzisiaj komplementami mnie prawie cały czas. Obeszła mnie i stanęła przede mną uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Ciesze się, że niespodzianka się udała - odpowiedziałem i założyłem jej kosym włosów za uch, na co się cicho zaśmiała. Jeżeli można sobie dzisiaj czegoś życzyć, to ja chce ją widzieć taką szczęśliwą codziennie. Od rana do wieczora i następnego dnia także.
- Dzięki tobie jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie - wyznała bawiąc się przy tym guzikiem od mojej koszuli. Uniosła głowę do góry i spojrzała mi prosto w oczy.
- Nie tylko dzięki mnie, bo oni też brali w tym udział - odezwałem się i wskazałem gestem głowy na towarzystwo, które ewidentnie świetnie się ze sobą dogadywało. Spojrzała w tamtą stronę i uśmiechnęła się jeszcze szerzej, jeżeli to w ogóle było możliwe. Przytuliła się do mnie ponownie i wtuliła swoją głowę w mój tors.
- Zakochujesz się w niej - oznajmił mi Federico. Odwróciłem się w jego stronę, bo nie miałem pojęcia, że stoi obok mnie. Najwidoczniej za bardzo się zamyśliłem.
- Po prostu lubię gdy jest szczęśliwa - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Zaśmiał się na moje słowa i spojrzał w stronę rozmawiających dziewczyn.
- I zrobisz wszystko, żeby taka była zawsze - stwierdził z uśmiechem na twarzy. Kiwnąłem twierdząco głową potwierdzając jego słowa - Nawet odpuścisz wyjazd żeby była szczęśliwa - powiedział tym razem poważnie i czułem, że spojrzał na mnie, ale ja nadal swoje spojrzenie miałem skupione na Violetcie. Upiłem łyk soku pomarańczowego i bez zawahania kiwnąłem twierdząco głową. Nie robię tego tylko dla niej, ale sam nie jestem pewny czy chce wyjeżdżać - I ty twierdzisz, że się w niej nie zakochałeś - dodał trochę poważnie a z drugiej strony zaśmiał się cicho. Odwróciłem wzrok w jego stronę - Zakochujesz się w niej - powtórzył swoje wcześniejsze słowa poważnym tonem parząc mi prosto w oczy.
- A nawet jeśli, czy to czyni mnie świrem? - zapytałem chyba trochę przerażony. Zaśmiał się na moje słowa i patrzył na mnie rozbawionym wzrokiem po czym stanął do mnie bokiem i utkwił wzrok na dziewczynach.
- Każdy kto się zakochuje jest świrem. To jedno wielkie szaleństwo. Rodzaj społecznie akceptowanego obłędu - wyjaśnił swoje spostrzeżenia na ten temat po czym się zaśmiał. Mogłem się spodziewać, że nasza rozmowa nie może być poważna. I nigdy chyba takiej nie przeprowadziliśmy. On zawsze sobie z czegoś żartuje - I wychodzi na to, że obaj w tym siedzimy - dodał czym mnie niesamowicie zaskoczył. Momentalnie odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem zszokowany. Już chciałem się odezwać, ale ktoś niespodziewanie objął mnie od tyłu i przytulił się do mnie. Mój rozmówca chcąc uniknąć tematu i pod pretekstem, że nie będzie nam przeszkadzał poszedł porozmawiać z Diego.
- Jesteś najwspanialszym chłopakiem na świecie - powiedziała wciąż będąc do mnie przytuloną. Zaśmiałem się na jej słowa, bo dzisiaj komplementami mnie prawie cały czas. Obeszła mnie i stanęła przede mną uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Ciesze się, że niespodzianka się udała - odpowiedziałem i założyłem jej kosym włosów za uch, na co się cicho zaśmiała. Jeżeli można sobie dzisiaj czegoś życzyć, to ja chce ją widzieć taką szczęśliwą codziennie. Od rana do wieczora i następnego dnia także.
- Dzięki tobie jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie - wyznała bawiąc się przy tym guzikiem od mojej koszuli. Uniosła głowę do góry i spojrzała mi prosto w oczy.
- Nie tylko dzięki mnie, bo oni też brali w tym udział - odezwałem się i wskazałem gestem głowy na towarzystwo, które ewidentnie świetnie się ze sobą dogadywało. Spojrzała w tamtą stronę i uśmiechnęła się jeszcze szerzej, jeżeli to w ogóle było możliwe. Przytuliła się do mnie ponownie i wtuliła swoją głowę w mój tors.
***
- Co robisz? - zapytałem nachylając się w stronę Violetty. Odwróciła się do mnie przodem i przyłożyła mi rękę do ust i kazał być cicho.
- Ludmiła i Federico są w pokoju i rozmawiają - oznajmiła szeptem i ponownie schyliła się aby lepiej słyszeć o czym rozmawiają w pomieszczeniu. Doskonale wiem dlaczego tam weszli i o czym Federico chce rozmawiać z Ludmiłą i raczej wolą zostać sami.
- Chcesz ich podsłuchiwać? - zapytałem mając nadzieję, że jednak zrezygnuje z tego pomysłu. Odwróciła się ponownie w moją stronę i posłała mi jednoznaczne spojrzenie.
- Bądź cicho, bo nic nie słyszę - rozkazała i aby załagodzić sytuację uśmiechnęła się do mnie po czym z powrotem przysunęła się do drzwi - Muszę wiedzieć o czym rozmawiają - dodała szeptem przystawiając ucho do drzwi. Westchnąłem głośno przewracając w tym samym czasie oczami. Nie sądziłem, że moja dziewczyna jest taka ciekawska. Powinna uszanować ich prywatność. Sam osobiście nie chciałbym aby ktoś mnie podsłuchiwał.
- Ludmiła i Federico są w pokoju i rozmawiają - oznajmiła szeptem i ponownie schyliła się aby lepiej słyszeć o czym rozmawiają w pomieszczeniu. Doskonale wiem dlaczego tam weszli i o czym Federico chce rozmawiać z Ludmiłą i raczej wolą zostać sami.
- Chcesz ich podsłuchiwać? - zapytałem mając nadzieję, że jednak zrezygnuje z tego pomysłu. Odwróciła się ponownie w moją stronę i posłała mi jednoznaczne spojrzenie.
- Bądź cicho, bo nic nie słyszę - rozkazała i aby załagodzić sytuację uśmiechnęła się do mnie po czym z powrotem przysunęła się do drzwi - Muszę wiedzieć o czym rozmawiają - dodała szeptem przystawiając ucho do drzwi. Westchnąłem głośno przewracając w tym samym czasie oczami. Nie sądziłem, że moja dziewczyna jest taka ciekawska. Powinna uszanować ich prywatność. Sam osobiście nie chciałbym aby ktoś mnie podsłuchiwał.
Przybliżyłem się do Violetty i położyłem jej dłonie na ramionach.
- Nie bądź wścibska - szepnąłem do jej ucha, za co zostałem skarcony morderczym wzrokiem.
- Nie jestem wścibska. I zamknij się wreszcie - odpowiedziała ewidentnie zła, za to co powiedziałem. W sumie mogłem sobie darować to określenie, ale nie lubię kiedy ktoś podsłuchuje prywatną rozmowę ludzi.
- Zaufaj mi! - usłyszałem podniesiony głos swojego brata - Zrozumiałem swój błąd i chce go teraz naprawić - dodał już spokojniejszym głosem, ale nadal było go słychać na korytarzu. Choćbym nie chciał i tak nie da się nie usłyszeć ich rozmowy. Poczułem się trochę niezręcznie.
- Federico, daj spokój to..
- Daj mi szansę - przerwał jej a ja zdałem sobie sprawę jak poważna będzie ta rozmowa i na co zdobył się mój brat - Wmawiałem sobie, że nic dla mnie nie znaczysz, że jesteś tylko kolejną dziewczyną, o której zapomną, ale tak nie jest - rozmowa staje się coraz bardziej poważna i osobista a ja nadal tutaj sterczę i coś nie pozwala mi odejść. Pod wpływem chwili schyliłem się i tak jak moja dziewczyna przysunąłem się bliżej drzwi. Brunetka zerknęła na mnie zwycięsko chcą mi przekazać, że też jestem wścibski - Zależy mi na Tobie i przyznam, że skręcało mnie ze złości kiedy widziałem cię z Mattem - uśmiechnąłem się pod nosem, bo miałem rację, że był zazdrosny - Nie obiecuję, że od razu będę się zachowywał jak wzorowy chłopak, ale postaram się. Dzięki jednej osobie zrozumiałem, że nie warto tracić czasu na strach i nienawiść, zwłaszcza jeżeli jest ktoś, kto znaczy dla ciebie więcej niż inni ludzi - wyprostowałem się po usłyszeniu tych słów, bo dobrze wiem, że osoba, o której mówił to ja.
- Nie spodziewałam się takiego wyznania - odezwała się szeptem Violetta odsuwając od drzwi i kierując swoje spojrzenie na mnie. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie i zrobiłem minę zaskoczonego, chociaż nie do końca mnie się to udało - Wiedziałeś o tym - dodał z delikatną złością w głosie po czym uderzyła mnie w ramię.
- Wiedziałem, że chce z nią porozmawiać, ale nic nie wiedziałem o tym wyznaniu - obroniłem się i złapałem za miejsce, w które mnie uderzyła, bo dość, że zrobiła to mocno to jeszcze bolały mnie wszystkie mięśnie po tych treningach.
- Czemu wszyscy zniknęliście? - niespodziewanie obok nas pojawił się Diego razem z Francescą. Odruchowo spojrzeliśmy na siebie z Violettą a następnie na drzwi wejściowe do pokoju mojego brat - Coś się stało? - zapytał Diego widząc nasze miny. Kiwnąłem przecząco głową i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- Wracamy do ogrodu? - zaproponowała Violetta uśmiechając się szeroko. Podeszła do Fran i złapała ja za rękę po czym pociągnęła w stronę salonu aby następnie udać się do ogrodu. Wyczułem na sobie spojrzenie Diego więc także zwróciłem na niego swoje spojrzenie. Już chciał się odezwać, ale uprzedziłem go i wskazałem gestem głowy na drzwi od pokoju Federico. Początkowo nie zrozumiał o co mi chodzi, ale kiedy pokazałem mu palcami pierwszą literkę imienia Ludmiły i wtedy wszystko dla niego stało się jasne. Uśmiechnął się pod nosem i podobnie jak dziewczyny udał się w stronę ogrodu. Nie chcąc zostać przyłapanym na podsłuchiwaniu także jak najszybciej odszedłem.
- Federico, daj spokój to..
- Daj mi szansę - przerwał jej a ja zdałem sobie sprawę jak poważna będzie ta rozmowa i na co zdobył się mój brat - Wmawiałem sobie, że nic dla mnie nie znaczysz, że jesteś tylko kolejną dziewczyną, o której zapomną, ale tak nie jest - rozmowa staje się coraz bardziej poważna i osobista a ja nadal tutaj sterczę i coś nie pozwala mi odejść. Pod wpływem chwili schyliłem się i tak jak moja dziewczyna przysunąłem się bliżej drzwi. Brunetka zerknęła na mnie zwycięsko chcą mi przekazać, że też jestem wścibski - Zależy mi na Tobie i przyznam, że skręcało mnie ze złości kiedy widziałem cię z Mattem - uśmiechnąłem się pod nosem, bo miałem rację, że był zazdrosny - Nie obiecuję, że od razu będę się zachowywał jak wzorowy chłopak, ale postaram się. Dzięki jednej osobie zrozumiałem, że nie warto tracić czasu na strach i nienawiść, zwłaszcza jeżeli jest ktoś, kto znaczy dla ciebie więcej niż inni ludzi - wyprostowałem się po usłyszeniu tych słów, bo dobrze wiem, że osoba, o której mówił to ja.
- Nie spodziewałam się takiego wyznania - odezwała się szeptem Violetta odsuwając od drzwi i kierując swoje spojrzenie na mnie. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie i zrobiłem minę zaskoczonego, chociaż nie do końca mnie się to udało - Wiedziałeś o tym - dodał z delikatną złością w głosie po czym uderzyła mnie w ramię.
- Wiedziałem, że chce z nią porozmawiać, ale nic nie wiedziałem o tym wyznaniu - obroniłem się i złapałem za miejsce, w które mnie uderzyła, bo dość, że zrobiła to mocno to jeszcze bolały mnie wszystkie mięśnie po tych treningach.
- Czemu wszyscy zniknęliście? - niespodziewanie obok nas pojawił się Diego razem z Francescą. Odruchowo spojrzeliśmy na siebie z Violettą a następnie na drzwi wejściowe do pokoju mojego brat - Coś się stało? - zapytał Diego widząc nasze miny. Kiwnąłem przecząco głową i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- Wracamy do ogrodu? - zaproponowała Violetta uśmiechając się szeroko. Podeszła do Fran i złapała ja za rękę po czym pociągnęła w stronę salonu aby następnie udać się do ogrodu. Wyczułem na sobie spojrzenie Diego więc także zwróciłem na niego swoje spojrzenie. Już chciał się odezwać, ale uprzedziłem go i wskazałem gestem głowy na drzwi od pokoju Federico. Początkowo nie zrozumiał o co mi chodzi, ale kiedy pokazałem mu palcami pierwszą literkę imienia Ludmiły i wtedy wszystko dla niego stało się jasne. Uśmiechnął się pod nosem i podobnie jak dziewczyny udał się w stronę ogrodu. Nie chcąc zostać przyłapanym na podsłuchiwaniu także jak najszybciej odszedłem.
***
- Rozmawiałam dzisiaj dużo z Francescą - odezwała się po chwili ciszy siedząca mi na kolanach Violetta. Odwróciłem wzrok od mojego brata i rozmawiającej z nim Ludmiły a skierowałem go na swoją dziewczynę. Jednak ona zamiast patrzeć na mnie to wzrok utkwiony miała na swojej dłoń, która bawiła się moimi włosami - Przepraszała nie za swoje zachowanie i teraz rozumie, że robiła źle - kontynuowała swoja wypowiedź - Wyznała, że chodzi na terapię aby pogodzić się ze śmiercią Lucasa - dodała. Położyłem swoją dłoń na jej kolanie i dopiero wtedy przeniosła na mnie swoje spojrzenie - I może to głupie po tym jak się zachowywała, ale chciałabym odnowić z nią kontakt. Nie mówią od razu, że będziemy najlepszymi przyjaciółkami jak kiedyś, ale chciałabym mieć kogoś z kim mogę porozmawiać o typowych dziewczęcych sprawach - powiedziała po czym cicho westchnęła i oparła swoją głowę o moje ramie. Bez namysłu objąłem ją ramionami i przytuliłem do siebie - Kiedy skończą się wakacje Ludmiła znowu wyjedzie a ja nie będę miała z kim plotować - dodała po chwili a na końcu zdania delikatnie się zaśmiała. Odsunęła się na chwilę ode mnie i ujmując moją twarz w swoje dłonie spojrzała mi prosto w oczy - A muszę mieć z kim o Tobie rozmawiać - powiedziała uśmiechając się a w jej oczach można było dostrzec rozbawienie. Uniosłem zdziwiony brew do góry i jednocześnie posłałem jej pytające spojrzenie. Jednak nie zdążyła mi odpowiedzieć, bo podszedł do nas mój brat z cwanym uśmiechem, co nie wróżyło nic dobrego. Widząc, że jedną rękę ma schowaną za swoimi plecami domyśliłem się co się święci. Objąłem Violettę w tali i już chciałem podnieść się ze swojego miejsca, ale niestety nie zdążyłem, bo rzucił w naszą stronę balonem napełnionym wodą. Całe szczęście dostałem w klatkę piersiową, ale woda rozprysnęła się także na Violettę. Wiedziałem, że jeśli kupi te balony to wymyśli coś głupiego. Natychmiastowo wstaliśmy z krzesła, co okazało się błędem, bo w naszą stronę zmierzała reszta znajomych z balonami z wodą. Brunetka schowała się za mną a ja ponownie nie zdążyłem zareagować i wszystko wylądowało na mnie, co dało efekt tego, że byłem cały mokry. Usłyszałem za sobą głośny śmiech Violetty. Także się zaśmiałem a następnie odwróciłem w jej stronę. Podeszła do mnie i przejechała dłonią po moich mokrych włosach wciąż się śmiejąc. Nie tylko ja będę mokry. Szybkim ruchem złapałem ją w tali i obróciłem w stronę tych, którzy mnie napadli a oni ewidentnie zrozumieli o co mi chodzi, bo rzucili kilkoma balonami w stronę Violetty w efekcie czego ona także była mokra.
***
Ubrałem na siebie białą bluzkę z nadrukiem a dodatkowo spryskałem się perfumą po czym wyszedłem ze swojego pokoju. Po zapachu i rozmowach z jadalni stwierdzam, że śniadanie jest już gotowe. Całe szczęście, bo jestem niesamowicie głodny. Przywitałem się z całą trójką i zająłem już można powiedzieć swoje miejsce przy stole.
- Widzę, że przyjęcie się udało - odezwał się mój biologiczny ojciec i zerknął w stronę ogrodu, gdzie jeszcze znajdowały się ozdobny, stoły i krzesła. Uśmiechnąłem się do niego i nałożyłem sobie dwie kanapki a następnie zabrałem się za nakładanie sobie jajecznicy.
- Jeszcze raz dziękuję, że się zgodziliście - powiedziałem uśmiechając się w jego stronę wdzięcznie a następnie spojrzałem na swoją biologiczną matkę. Odwzajemniła mój uśmiech i podała mi dzbanek z sokiem pomarańczowym.
- Widzę, że przyjęcie się udało - odezwał się mój biologiczny ojciec i zerknął w stronę ogrodu, gdzie jeszcze znajdowały się ozdobny, stoły i krzesła. Uśmiechnąłem się do niego i nałożyłem sobie dwie kanapki a następnie zabrałem się za nakładanie sobie jajecznicy.
- Jeszcze raz dziękuję, że się zgodziliście - powiedziałem uśmiechając się w jego stronę wdzięcznie a następnie spojrzałem na swoją biologiczną matkę. Odwzajemniła mój uśmiech i podała mi dzbanek z sokiem pomarańczowym.
- Podjąłeś już decyzje odnośnie tych wyścigów? - zadał pytanie biologiczny ojciec patrząc na mnie poważnie. Przełknąłem głośno ślinę i milcząc nalałem sobie do szklanki soku a następnie wziąłem dużego łyka.
- Nie naciskaj na niego - odezwała się w końcu biologiczna matka patrząc na swojego męża gniewnym wzrokiem. Jemu chyba bardziej zależy na tych wyścigach niż mnie. Czułem na sobie jego wzrok, ale nie miałem odwagi powiedzieć jaką decyzję podjąłem. Nie chce go rozczarować.
- Nie naciskaj na niego - odezwała się w końcu biologiczna matka patrząc na swojego męża gniewnym wzrokiem. Jemu chyba bardziej zależy na tych wyścigach niż mnie. Czułem na sobie jego wzrok, ale nie miałem odwagi powiedzieć jaką decyzję podjąłem. Nie chce go rozczarować.
- No powiedz, jak głupią decyzję chcesz podjąć - wtrącił się Federico. Spojrzałem w jego stronę i posłałem mu pytające spojrzenie, ale dobrze wiem co ma na myśli - On nie weźmie udziału w tych wyścigach tylko dlatego, bo nie chce zostawić Violetty - powiedział niby obojętnie, ale wyczułem w jego głosie gniew. Widząc wzrok biologicznego ojca poczułem się jak pies, który nabroił i zaraz zostanie ukarany.
- Zgłupiałaś. Chcesz zmarnować taką szansę dla jakieś dziewczyny, z którą rozstaniesz się za kilka miesięcy a później będziesz żałował, że nie przyjąłeś tej propozycji - oznajmił zdenerwowanym głosem biologiczny ojciec. Słysząc jego słowa zacisnąłem mocniej dłoń na widelcu, który trzymałem aby opanować się trochę - Znajdziesz sobie kogoś innego gdy wyjedziesz a dodatków zyskasz rozgłos, doświadczenie i szanse na sukces - dodał mordując mnie wzrokiem - Żadna dziewczyna nie jest warta takiego poświęcenia - zakończył swoją wypowiedź a ja miałem ochotę rzucić czymś w niego.
- Przestań, to dla niego trudna decyzja i na pewno nie pomożesz mu jej podjąć mówiąc takie rzeczy - stwierdziła kobieta a raczej próbował uspokoić swojego męża. Spojrzałem na nią a mój wzrok prosił aby poparła mnie - Jednak mimo wszystko nie powinieneś podejmować tej decyzji w ten sposób - zwróciła się do mnie rujnując w ten sposób moją nadzieję na jej słowa wsparcia. Spuściłem głowę i ulokowałam swoje spojrzenie na śniadaniu, którego nawet nie zdążyłem zacząć jeść.
- Wyjazd to najlepsze co mogło cię spotkać i jeżeli nie podejmiesz właściwej decyzji będziesz tego żałował do końca życia. Nie bądź idiotą, Leon - dodał swoje pouczenia biologiczny ojciec, czym mnie zdenerwowało. Gwałtownie wstałem od stołu odsuwając tym samym krzesło z hukiem i bez słowa wyszedłem z jadalni a następnie z domu trzaskając za sobą drzwiami.
***
O wiele łatwiej jest się zgubić niż zostać znalezionym. To właśnie jest powód, dla którego ciągle czegoś szukamy w swoim życiu a rzadko znajdujemy. Tak wiele zamków, nigdy dość kluczy. Przez całe swoje życie poszukiwałem odpowiedniego miejsca dla siebie, odpowiednich ludzi, którzy mnie zaakceptują i wreszcie udał mnie się to. Jedyne czego teraz chce to rozwinąć swój żagiel i płynąć bez względu, czy mój życiowy kurs płynie z wiatrem, czy pod wiatr. Wypuściłem głośno powietrze i położyłem się na trawie. Kompletnie nie mam pojęcia co myśleć, co robić i jak postąpić. Zaśmiałem się pod nosem. Zabawna rzecz - im więcej czasu spędzamy w czyimś towarzystwie tym bardziej zmienia się on w naszych oczach. Wcześniej uważałem Violettę za zwykłą dziewczynę, która chodzi ze mną do klasy. Spędzając z nią coraz więcej czasu zacząłem jej się przyglądać, poznawać jej rysy twarzy, ruch kiedy wypowiada pewne słowa. Najdrobniejsze oznaki zmiany nastroju stają się fascynujące. Przymknąłem na chwilę oczy aby uspokoić natłok swoich myśli i wtedy usłyszałem dzwonek swojego telefonu. Najwidoczniej nie mogę zostać sam i przemyśleć wszystko. Sięgnąłem ręką do kieszeni swoich spodni i wyciągnąłem dzwoniący telefon.
- Gdzie jesteś? Przecież mieliśmy się spotkać - usłyszałem głos Violetty kiedy tylko odebrałem połączenie. Westchnąłem głośno, ale nadal nie podniosłem się z tej trawy.
- Zapomniałem, przepraszam - powiedziałem bez żadnych emocji. Powoli zaczyna mnie wszystko męczyć. Wszyscy dookoła naciskają mnie na ten wyjazd. Od momentu kiedy dostałem tą propozycję Hudson wydzwania do mnie i namawia mnie do tego, to samo moi biologiczni rodzice i Federico, Violetta nie chce żeby wyjeżdżał a ja nie wiem co robić. Kogo posłuchać?
- Coś się stało, Leon? - zapytała za pewne słysząc mój obojętny ton głosu.
- Jestem niedaleko portu, przyjdziesz? - odpowiedziałem nie chcąc rozmawiać z nią na ten temat przez telefon. Bez namysłu zgodziła się i rozłączyła. Położyłem sobie telefon na brzuchu i zamknąłem oczy. Spokój i szum oceanu idealnie wpasował się do mojego odizolowania się od wszystkiego. Chciałbym chociaż na chwilę przestać rozważać za i przeciw wzięcia udziału w tych wyścigach, ale niestety to mi nie wychodzi. Co chwilę zastanawiam się, co będzie kiedy się nie zgodzę. Wciąż uważam, że to co się dzieje jest zbyt szybko. Dopiero zaczynam i jest wiele lepszych zawodników ode mnie, którzy na to zasługują. Jednak z drugiej strony zastanawiam się, co się wydarzy kiedy jednak zdecyduję się na wyjazd. Co będzie dalej jeśli zostawię tutaj to co mam, to co mnie uszczęśliwia. Wciąż w uszach dźwięczą mi te dwa słowa i z każdym kolejnym dniem, jej uśmiechem, jej pocałunkiem czy zwykłym spojrzeniem dociera do mnie, że są ona prawdziwe.
- Gdzie jesteś? Przecież mieliśmy się spotkać - usłyszałem głos Violetty kiedy tylko odebrałem połączenie. Westchnąłem głośno, ale nadal nie podniosłem się z tej trawy.
- Zapomniałem, przepraszam - powiedziałem bez żadnych emocji. Powoli zaczyna mnie wszystko męczyć. Wszyscy dookoła naciskają mnie na ten wyjazd. Od momentu kiedy dostałem tą propozycję Hudson wydzwania do mnie i namawia mnie do tego, to samo moi biologiczni rodzice i Federico, Violetta nie chce żeby wyjeżdżał a ja nie wiem co robić. Kogo posłuchać?
- Coś się stało, Leon? - zapytała za pewne słysząc mój obojętny ton głosu.
- Jestem niedaleko portu, przyjdziesz? - odpowiedziałem nie chcąc rozmawiać z nią na ten temat przez telefon. Bez namysłu zgodziła się i rozłączyła. Położyłem sobie telefon na brzuchu i zamknąłem oczy. Spokój i szum oceanu idealnie wpasował się do mojego odizolowania się od wszystkiego. Chciałbym chociaż na chwilę przestać rozważać za i przeciw wzięcia udziału w tych wyścigach, ale niestety to mi nie wychodzi. Co chwilę zastanawiam się, co będzie kiedy się nie zgodzę. Wciąż uważam, że to co się dzieje jest zbyt szybko. Dopiero zaczynam i jest wiele lepszych zawodników ode mnie, którzy na to zasługują. Jednak z drugiej strony zastanawiam się, co się wydarzy kiedy jednak zdecyduję się na wyjazd. Co będzie dalej jeśli zostawię tutaj to co mam, to co mnie uszczęśliwia. Wciąż w uszach dźwięczą mi te dwa słowa i z każdym kolejnym dniem, jej uśmiechem, jej pocałunkiem czy zwykłym spojrzeniem dociera do mnie, że są ona prawdziwe.
***
- Dlaczego posmutniałaś? - zapytałem widząc jej wyraz twarzy. Odkąd opowiedziałem jej o rozmowie z biologicznymi rodzicami przy śniadaniu siedzi w milczeniu i wpatruje się w jeden punkt. Wzięła głęboki oddech i przysunęła sobie kolana pod brodę po czym objęła je swoimi ramionami a następnie ułożyła na kolanach swój podbródek.
- Bo zdaje sobie sprawę z tego, że wyjedziesz - odpowiedziała ze smutkiem w głosie nie patrząc na mnie tylko przed siebie. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc jej. Przecież nic takiego nie powiedziałem. Nawet nie dałem jej powodu aby tak myślała - To dla ciebie ogromna szansa i ...
- Nie obchodzi mnie to - przerwałem jej w pół zdania. Przymknęła oczy i westchnęła zrezygnowana a jej wyraz twarzy sugerował, że nie uwierzyła w moje słowa. Przybliżyłem się do niej i złapałem ją za dłoń a następnie zmusiłem do tego aby na mnie spojrzała - Nie wyjadę. Nawet jeżeli to będzie jedyna taka okazja. Nie wiąże swojej przyszłości z motocrossem. To nie jest dla mnie ważne - kontynuowałem swoją wypowiedź utrzymując z nią kontakt wzrokowy - Zresztą tutaj jestem w końcu szczęśliwy. Odnalazłem siebie, mam prawdziwą rodzinę, znajomych i co najważniejsze Ty tutaj jesteś. Nie mógłbym wyjechać, nie teraz kiedy dociera do mnie jak ważną osobą jesteś w moim życiu i nie interesuje mnie to, czy popełniam największy błąd w swoim życiu, czy zachowuję się jak idiota. Jestem szczęśliwy i to się dla mnie liczy - dodałem kończąc swój jakby monolog a widząc w jej oczach pojawiającą się radość, sam miałem ochotę się uśmiechnąć. Ścisnęła mocniej moją dłoń i w końcu na jej usta wkradł się szeroki uśmiech. Bez słowa przytuliła się do mnie mocno.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cieszę się, że to powiedziałeś - powiedziała radosnym głosem i odsunęła się ode mnie tak aby móc spojrzeć na mnie. Widząc w jej oczach te iskierki radości nie miałem wątpliwości, że podjąłem dobrą decyzję. Uśmiechnąłem się do niej aby wiedziała, że jestem pewny tego co powiedziałem. Przygryzła dolna wargę i ponownie rzuciła się na mnie przytulając.
- Idziemy coś zjeść? - zapytałem ze śmiechem - Przypominam, że nie zjadłem śniadania - dodałem i dopiero wtedy odsunęła się ode mnie. Podniosła się do pozycji stojącej i podał mi rękę chcąc pomóc mi wstać. Skorzystałem z jej pomocy chociaż jej siła niewiele mi pomogła.
- Pójdziemy na pizzę i ja stawiam - odezwała się stanowczo patrząc na mnie a kiedy chciałem zaprzeczyć zmroziła mnie wzrokiem i bez czekania splotła nasze dłonie razem po czym ruszyła w stronę ulicy - A prezent śliczny - dodała uśmiechnięta i przytuliła się do mojego ramienia. Słysząc te słowa ulżyło mi. Może i bransoletka była typowym prezentem, ale od razu mnie się spodobała i pasował mi do Violetty.
- Bo zdaje sobie sprawę z tego, że wyjedziesz - odpowiedziała ze smutkiem w głosie nie patrząc na mnie tylko przed siebie. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc jej. Przecież nic takiego nie powiedziałem. Nawet nie dałem jej powodu aby tak myślała - To dla ciebie ogromna szansa i ...
- Nie obchodzi mnie to - przerwałem jej w pół zdania. Przymknęła oczy i westchnęła zrezygnowana a jej wyraz twarzy sugerował, że nie uwierzyła w moje słowa. Przybliżyłem się do niej i złapałem ją za dłoń a następnie zmusiłem do tego aby na mnie spojrzała - Nie wyjadę. Nawet jeżeli to będzie jedyna taka okazja. Nie wiąże swojej przyszłości z motocrossem. To nie jest dla mnie ważne - kontynuowałem swoją wypowiedź utrzymując z nią kontakt wzrokowy - Zresztą tutaj jestem w końcu szczęśliwy. Odnalazłem siebie, mam prawdziwą rodzinę, znajomych i co najważniejsze Ty tutaj jesteś. Nie mógłbym wyjechać, nie teraz kiedy dociera do mnie jak ważną osobą jesteś w moim życiu i nie interesuje mnie to, czy popełniam największy błąd w swoim życiu, czy zachowuję się jak idiota. Jestem szczęśliwy i to się dla mnie liczy - dodałem kończąc swój jakby monolog a widząc w jej oczach pojawiającą się radość, sam miałem ochotę się uśmiechnąć. Ścisnęła mocniej moją dłoń i w końcu na jej usta wkradł się szeroki uśmiech. Bez słowa przytuliła się do mnie mocno.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cieszę się, że to powiedziałeś - powiedziała radosnym głosem i odsunęła się ode mnie tak aby móc spojrzeć na mnie. Widząc w jej oczach te iskierki radości nie miałem wątpliwości, że podjąłem dobrą decyzję. Uśmiechnąłem się do niej aby wiedziała, że jestem pewny tego co powiedziałem. Przygryzła dolna wargę i ponownie rzuciła się na mnie przytulając.
- Idziemy coś zjeść? - zapytałem ze śmiechem - Przypominam, że nie zjadłem śniadania - dodałem i dopiero wtedy odsunęła się ode mnie. Podniosła się do pozycji stojącej i podał mi rękę chcąc pomóc mi wstać. Skorzystałem z jej pomocy chociaż jej siła niewiele mi pomogła.
- Pójdziemy na pizzę i ja stawiam - odezwała się stanowczo patrząc na mnie a kiedy chciałem zaprzeczyć zmroziła mnie wzrokiem i bez czekania splotła nasze dłonie razem po czym ruszyła w stronę ulicy - A prezent śliczny - dodała uśmiechnięta i przytuliła się do mojego ramienia. Słysząc te słowa ulżyło mi. Może i bransoletka była typowym prezentem, ale od razu mnie się spodobała i pasował mi do Violetty.
***
78? Odhaczyć!
Szkoda tylko, że ponownie dodaję nie w czasie.
Okazało się, że przez cały tamten tydzień byłam w pracy, w piątek też od czternastej.
Dopiero w poniedziałek zabrałam się za pisanie.
Wybaczycie mi, prawda? Postaram się w sobotę już dodać na pewno.
Już tak blisko do końca pierwszej części, nie mogę się doczekać aż zacznę pisać pierwszy rozdział kolejnej części.
PS: Przepraszam za błędy.
Szkoda tylko, że ponownie dodaję nie w czasie.
Okazało się, że przez cały tamten tydzień byłam w pracy, w piątek też od czternastej.
Dopiero w poniedziałek zabrałam się za pisanie.
Wybaczycie mi, prawda? Postaram się w sobotę już dodać na pewno.
Już tak blisko do końca pierwszej części, nie mogę się doczekać aż zacznę pisać pierwszy rozdział kolejnej części.
PS: Przepraszam za błędy.
Wroce :*
OdpowiedzUsuńCoś mi mówi, że ta sprawa z wyjazdem tak szybko się nie skończy...
UsuńJego "ojciec" (nie wiem, czy mogę go tak w sumie nazwać -.-) tak łatwo nie odpuści...
On jest chyba chory psychicznie...?
Nienawidzę go ;-;
"Znajdziesz tam inną" - NO CHYBA NIE.
Wioletta z nim była wtedy, gdy on cierpiał bo ten stary dziad zostawił go na pastwę losu -.-
A teraz nie masz nic do gadania, debilu -.-
Mam nadzieję, że Leon nie wyjedzie ://
jak czytałam wypowiedź ojca chłopaków to po prostu się we mnie gotowało ;-;
A ta matka też swojego zdania nie ma -.-
Ciekawe co by było, gdyby to ojciec chłopaków dostał taką szansę będąc z matką chłopaków :))
Zostawiłby ją?
Pewnie tak.
Ten pomysł z różami cudowny *_*
Leon się zakochał!
Awwwww! ^^
A Fede jak zwykle ma jakis problem XD
On by zostawił Lu od razu, jakby dostał propozycję wyjazdu -.-
Bransoletkę naszyjnik dostała! :D
No i imprezkę XD
Zazdro jej takich przyjaciół i chłopaka *____*
Bitwa na balony! :D
Też taką chcę :CC
Rozdział taki dłuuugaaaaśny ^^
Boże, kocham to opowiadanie ^^
Kocham twój styl pisaniaaa :*
Czekam z niecierpliwością na nexta <3
*Violetta
UsuńMaddy
OdpowiedzUsuńOj. Czuje, że Leon jest coraz bliżej wypowiedzenia tych dwóch słów. Zaczyna rozumieć, że czuje do niej coś więcej i,że się zakochał. Wpadł jak śliwka w kompot 😊 nie wypląta się z tego uczucia. Nie ma takiej opcji nawet 😉
UsuńNiespodzianka urodzinowa. Kurde ja bym nie wpadła na taki pomysł z tymi różami. On jest taki kochany, a ona jest z nim szczęśliwa. On nie rezygnuje z tego wyjazdu tylko dla niej, ale też dla siebie. Nie może robić czegoś na siłę. Skoro nie wiąże przyszłości z motocrossem to po jaką cholerę ma wyjeżdżać na pół roku? Wyjechałby i co? Później by wrócić i nie wiadomo czy miałby do kogo i don czego wracać.
Moje najczarniejsze myśli się dotyczące ojca chłopaków się jak narazie sprawdzają.
Czy on jest normalny? Czy gdyby on miał taką propozycję i był wtedy w związku z ich matką i ją kochał, zależało by mu na niej to by ją zostawił? Dlaczego on się tak zachowuje? We śnie Violki chciał zmusić go do ślubu z inną, a teraz zmusza go do wyjazdu! Czy on chociaż raz pomyślał o tym jak Leon będzie się czuł? Niby taki kochany tatuś, żałuję, że go zostawił wtedy, a teraz co? Już mu nie należy na jego szczęściu? Wkurzyłam się. Naciskanie na niego nic im nie da.
Nie ta to będzie inna. Łatwo mówić trudniej zrobić. Fede taki mądry. Zostawił by Lu? Nie sądzę. A gdyby ją zostawił to wyszło by jak bardzo nu zależy. Matka zamiast go wspierać też jej przeciwko niemu. Czy oni nie mogą się postawić w jego sytuacji? To nie jest dla niego łatwe, a oni mu w tym wcale nie pomagają. Zobaczymy co "tatuś" znowu wymyśli.
Perełka ❤❤
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
😍
OdpowiedzUsuńCo za rozdział ! PIĘKNY!
UsuńUrodziny Vilu 😍 ale Leo się postarał 😉
Rozmowa Lu i Fede no proszę jednak się odważył na to wyznanie 😁
Fran i Diego są parą 👫 Viola chce odnowić kontrakty z "dawną" przyjaciółką
Rodzice nalegają na wyjazd Leona, ale słowa ojca mogły zaboleć...
Leon coraz bardziej zaczyna patrzeć na vilu jak na swoja drugą polówkę, zakochuje się chłopak i te słowa z końca rozdziału ❤ ahh rozpływam się
Udanych wakacji kochana 😉
Buziak 😘
Cudny <3
OdpowiedzUsuńMiłość kwitnie, heh ;*
Cudny <3
OdpowiedzUsuńMiłość kwitnie, heh ;*
<3
OdpowiedzUsuńAAAAA! Jesteś wspaniała ! Czekam i czekam na ten rozdział a tu BUUM ! Rozdział 78 w moje 14 urodziny XD Treść świetna wiedziałam że Leon nie jest wstanie jej zostawić. Jeszcze raz dziękuje za ekstra prezent , życzę pomysłów na przyszłość i czekam do soboty XD
OdpowiedzUsuńRosieVerdas
Boski
OdpowiedzUsuńCudo
Czekam na next
<3
Cudneee ❤
OdpowiedzUsuńKurczę fajnie by bylo gdyby Leon wyjechał alee z violettą to by było piękne 😍 aby tylko byli szczęśliwi
rozdział genialny czekam na next a z nie cierpliwością :)
OdpowiedzUsuńMoje
OdpowiedzUsuńMoje:*
OdpowiedzUsuńUrodzinki Violetty
UsuńLeon zrobi wszystko dla księżniczki
A ona...pierścionek z misiem
Fran i Leon współpracują
Na początku nie wiedziałam o kogo chodzi
Fede rozmawia na poważnie z Ludmiłą
Diego Fran para!
Rodzina naciska na Leona w wyborze
Biedna Violetta myślała ,że wszyscy zapomnieli o urodzinach.
A tu niespodzianka
Wspaniałe
Cudowne
Genialne
Czekam
Rozdział jest bajeczny! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. :)
Rozdział piękny jak zawsze to już standard ,ale mam trochę niedosyt,Leon mógł zdecydowanie im wygarnąć za takie ostre słowa bo ludzie ,którzy podjęli decyzje ,żeby oddać swoje dziecko i być nieszczęśliwymi przez to, nie mają prawa mówić mu ,że może rzucić Violette bo znajdzie się inna. Mają jakąś wypaczoną definicję miłości. Bo podjęli trudną decyzje ,żeby oddać własne dziecko i nie było to łatwe ,przecież pragnęli go blisko siebie i teraz z taką łatwością ojciec mówi mu ,że to jest taka szansa ,że może zostawić dziewczynę ,która była przy nich kiedy nie miał pojęcia o biologicznych rodzicach bo będzie następna. Ale mnie dziad zdenerwował ! XDD
OdpowiedzUsuńOczywiście pozdrawiam,nie zawsze komentuje,ale zawsze czytam a piszesz świetnie.
Boski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Cudo no cudo po prostu :* Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńWrócę ;)
OdpowiedzUsuńNadrobiłam wszystko.
OdpowiedzUsuńStare opowiadanie też. I po prostu muszę przyznać, że oba są cudne, piękne, śliczne, ciekawe, emocjonujące, słodkie, urocze, interesujące, romantyczne, zabawne, wspaniałe, idealne!!!
A co do tego rozdziału to genialny. Gdzie się nauczyłaś tam pisać!?
Pewnie masz same 6 z polskiego :)
Leonetta, ah ta nasza Leonetta.
Według mnie Vilu powinna wspierać Leona i mówić mu, że powinien jechać. Bo to takie chamskie, że ona chce go przy sobie zatrzymać. Najlepiej by było jakby on wyjechał na jakiś czas i potem coś by się okazało że wyścigi mogą być też tu czy coś takiego i by wrócił. Tak, żeby go nie było ok. miesiąc.
Fedemiła!!!<3
Jak ja ich kocham!
Błagam zrób jakąś słodką scenę ich.
Tak żeby było coś śmiesznego i zachowywali się jak para i tacy mega naj przyjaciele i potem by się pocałował i to tak namiętnie i dłuuugo. Jeszcze jakbyś w to wplotła deszcz lub bitą śmietanę. Tak żeby byli mokrzy albo brudni. O i niech Fede zapyta się Vilu co Lu lubi. I niech dzięki jej radom spróbuje ją zaprosić gdzieś na jakiś bal czy coś. Albo Vilu i Fran spróbują spiknąć Fedemiłe.
I jeszcze jedno. Tak bym chciała żeby były jakieś sceny przyjaźni Fede i Vilu. Jak są takimi przyjaciółmi i się wygłupiają. Nie pogardziłabym zazdrością Lajona. :D
Mam nadzieję że Vilu i Lu się zaprzyjaźnią z Fran, znowu.
To tylko takie sugestie malutkie :D
Chociaż mam nadzieję na jakieś scenki Fedemiłki naszej.
No cóż nic dodać nic ująć.
Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na nexta.
Kylie 👌
OdpowiedzUsuńCudo!!! Lajonettka ❤
UsuńFran lubi nawet Lajona xDD I chodzi na terapię. Biedulka ;cc
V ma urodziny 🎁
Udane!
Lajon wyjedzie czy nie?
Mam nadzieję, że nie.
Fede się zakochał xD
V ty wścibska kobieto.
Lajon kocha V <33
Ojciec Leona jest chamem -.-
Kylie go nie lubi!
Niech Lu da szanse Fede ^•^
Pieprz tego Matta!!
Kylie podoba się rozdział xD
I czytała go 10 min xdd
Boski ^^
Najlepszy
Kylie ❤
Jesteś cudowna! Rozdział bomba! Oww jaki słodki ten Leon...... Z niecierplueością czekam na nexta. :)
OdpowiedzUsuńRozdzialik jest NIEZIEMSKI!
OdpowiedzUsuńJesteś cudowna kochana! <3
Czekam na kolejny! ;)
Jestem zachwycona. Ten rozdział jest...romantyczny i ta niespodzianka super! Czekam na next. :* :)
OdpowiedzUsuńD O S K O N A Ł Y <3
OdpowiedzUsuńUrodziny Violki...jaka fajna ta niespodzianka
OdpowiedzUsuńRozdział idealny wyczekuje kolejnego ;)
GeniaLny! :)
OdpowiedzUsuńOlala nie mogę doczekać się co będzie dalej. Świetny! :)
OdpowiedzUsuńWarto czekać na takie rozdziały :) Genialny! :*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział ❤
OdpowiedzUsuńUrodziny Violi 🎁
Leon dobry chłopak urządził imprezę niespodziankę 😍
Widac z każdym dniem zakochuje się w niej
A te słowa , które wypowiedział na końcu , na pewno bardzo ucieszyły Vilu 😁
Czekam na kolejny rozdział;)
Kinia ❤
Cudo! Wspaniały!
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest ummm...obłędny! <3
OdpowiedzUsuńJest! Rozdział taki tiko romantiko ;) Czekam na next!
OdpowiedzUsuńWspaniały :)
OdpowiedzUsuńRozdział bajeczny i taki romantyczny! :*
OdpowiedzUsuńLeon kocha Vilu, Leon kocha Vilu. :D
OdpowiedzUsuńCiekawe czy aby napewni nie wyjedzie ...
Czekamy na kolejny rozdział! :)
FanTasTycZny ;)
OdpowiedzUsuńJesteś po prostu...wow brak mi słów taki ten rozdział wspaniały!
OdpowiedzUsuńIch relacja zapiera mi dech w piersiach <3
OdpowiedzUsuńChyba najcudowniejsze opowiadanie o Leonettcie jakie w życiu czytałam <3
Super!
OdpowiedzUsuńLeon <3