wtorek, 14 lutego 2017

Walentynkowy One Shot.




馃挄馃挄馃挄
- Zbieram si臋 - oznajmi艂 Federico wstaj膮c z kanapy, na kt贸rej przesiedzieli艣my po艂ow臋 dzisiejszego dnia. Spojrza艂em tylko na niego i dopi艂em ostatnie krople swojego piwa.
- Jest dopiero po dwudziestej drugiej - powiedzia艂em patrz膮c na sw贸j zegarek na lewym nadgarstku. Westchn膮艂 g艂o艣no i odstawi艂 pust膮 butelk臋 po piwie na stolik, na kt贸rym i tak znajdowa艂o si臋 ich tutaj do艣膰 sporo. Co z tego, 偶e dzisiaj jest poniedzia艂ek, to dzisiaj lecia艂 najwa偶niejszy mecz w lidze, a ogl膮danie meczu bez piwa, to nie ogl膮danie.
- Ludmi艂a i tak mnie zabije - stwierdzi艂 przewracaj膮c oczami, na co mia艂em ochot臋 si臋 za艣mia膰 - A wol臋 jej nie denerwowa膰 przed jutrzejszym dniem - doda艂 posy艂aj膮c mi porozumiewawcze spojrzenie. No tak. Jutro jest cudowny dzie艅 zakochanych. Czy tylko dla mnie to 艣wi臋to nie ma sensu? I nie dlatego, 偶e nikogo nie mam. Tutaj chodzi o sam膮 g艂upot臋 tego 艣wi臋ta. W jeden dzie艅 w roku masz okazywa膰 swojej ukochanej jak j膮 kochasz i ile dla ciebie znaczy, a w pozosta艂e mo偶esz j膮 olewa膰 i sp臋dza膰 czas ze swoimi kumplami. No prosz臋 was. Czysty bezsens. I jeszcze te tandetne prezenty. Kwiaty, kt贸re zwi臋dn膮 po kilku dniach. Pluszowe misie, kt贸re tylko b臋d膮 si臋 kurzy膰. A i jeszcze nie zapominajmy o czekoladkach, przez kt贸re twoja ukochana b臋dzie Ci臋 oskar偶a膰, 偶e przytyje - A ty co b臋dziesz robi艂 w Walentynki? - zapyta艂 zak艂adaj膮c na siebie swoj膮 szar膮 bluz臋. Przenios艂em na niego znudzone spojrzenie i roz艂o偶y艂em r臋ce na oparcie kanapy.
- P贸jd臋 na si艂owni臋, a p贸藕niej sp臋dz臋 romantyczny wiecz贸r z telewizorem - opowiedzia艂em mu o moich jutrzejszych planach zwi膮zanych z dniem zakochanych. Tw贸rcze zaj臋cie nieprawda偶. Ca艂e szcz臋艣cie mam jutro wolne od pracy, bo nie zni贸s艂bym  ca艂ego dnia poza domem w otoczeniu zakocha艅c贸w, kt贸rzy pami臋taj膮 o okazywaniu swoich uczu膰 w ten jeden jedyny dzie艅.
- My艣la艂em, 偶e sp臋dzisz ten dzie艅 z t膮 dziewczyn膮 z pi膮tego pi臋tra.. - zmarszczy艂 brwi i zacz膮艂 pstryka膰 palcami, zapewne pr贸buj膮c sobie przypomnie膰 imi臋. Ju偶 otwiera艂em usta aby pom贸c mu w tym my艣leniu, ale po jego minie stwierdzi艂em, 偶e ju偶 sobie przypomnia艂 - Z Brend膮 - niemal wykrzykn膮艂 jej imi臋 zadowolony, 偶e sam wpad艂 jak si臋 nazywa艂a.
- Ju偶 si臋 z ni膮 nie spotykam - oznajmi艂em zgodnie z prawd膮.
- Dlaczego? My艣la艂em, 偶e j膮 lubisz - zainteresowa艂 si臋 tym tematem poniewa偶 usiad艂 z powrotem na kanapie obok mnie. Po raz kolejny westchn膮艂em g艂o艣no i od艂o偶y艂em pust膮 butelk臋 po piwie na stolik.
- Bo lubi艂em - przyzna艂em si臋 do tego co  powiedzia艂 - Do momentu, a偶 nie odkry艂em, 偶e jest szurni臋ta - doda艂em zanim zd膮偶y艂 w og贸le odpowiedzie膰 na moje wcze艣niejsze s艂owa.
- Co zrobi艂a? - zapyta艂 powstrzymuj膮c 艣miech.
- Przysz艂a do mnie z notatnikiem, w kt贸rym notowa艂a ka偶dy telefon z dok艂adn膮 godzin膮, nawet z sekundami jaki do mnie wykona艂a, a ja nie odebra艂em. I kaza艂a mnie si臋 t艂umaczy膰, co wtedy robi艂em minuta po minucie - powiedzia艂em znudzonym g艂osem. Nigdy nie tolerowa艂em kontroli w zwi膮zkach. Albo komu艣 ufasz, albo nie. Prosta sprawa. Co z tego, 偶e jeste艣 z kim艣 w zwi膮zku, ta druga osoba, ma te偶 swoje sprawy, o kt贸rych nie musisz koniecznie wiedzie膰 - I mo偶e to nic takiego, ale przesadzi艂a gdy zainstalowa艂a mi jak膮艣 aplikacj臋 w telefonie 偶eby wiedzie膰 gdzie jestem kiedy wychodz臋 z domu - doda艂em kluczowy argument, dlaczego zako艅czy艂em nasz niby zwi膮zek. W sumie nigdy nie by艂em z ni膮 oficjalnie. Byli艣my na czym艣 w stylu randki, spotkali艣my si臋 raz u mnie, nieraz u niej, aby obejrze膰 film czy pogada膰. Dobra, przyznaj臋 ca艂owa艂em j膮, ale 偶adnego zwi膮zku jej nie oferowa艂em.
- Szurni臋ta kobieta - za艣mia艂 si臋 i ponownie podni贸s艂 si臋 z kanapy - Dobra spadam, bo jutro b臋d臋 musia艂 wys艂uchiwa膰 narzeka艅 w dzie艅, w kt贸ry powinienem by膰 tylko i wy艂膮cznie nagradzany - doda艂 wci膮偶 si臋 艣miej膮c i bez zb臋dnych s艂贸w z mojej strony ruszy艂 w stron臋 drzwi. Nie musz臋 go odprowadzi膰, bo przecie偶 zna moje mieszkanie i wie gdzie jest wyj艣cie.
馃挄馃挄馃挄
Codziennie z si艂owni wracam o tej samej godzinie i t膮 sama drog臋. Z mojego czarnego Audi A6, za kt贸ry swoj膮 drog膮 da艂em spor膮 sum臋 pieni臋dzy i chyba do ko艅ca 偶ycia b臋d臋 sp艂aca艂 kredyt u mojego ojca, kt贸ry tak偶e nalicza sobie procenty mimo i偶 jestem jego jedynym synem, widuj臋 mn贸stwo ludzi. I tym razem nic si臋 nie zmieni艂o opr贸cz tego, 偶e teraz widz臋 prawie same niby zakochane w sobie pary, kt贸re poza swoimi ustami nie widz膮 艣wiata. Niekiedy zdarzy si臋 jaki艣 ch艂opak nios膮cy bukiet kwiat贸w, dla swojej dziewczyny, narzeczonej czy tam 偶ony. W ci膮gu tej kilku minutowej drogi z si艂owni do domu dostrzeg艂em chyba z dziesi臋膰 stoisk z kwiatami, kt贸re b膮d藕my szczerzy nigdy tam nie sta艂y. I na prawd臋 czy jeden dzie艅 w roku jest powodem do zasypywania miasta takimi tandetami. R贸wnie dobrze jak ju偶 musisz mo偶esz takie kwiaty kupi膰 swojej kobiecie w ka偶dy inny dzie艅 roku. Nie tylko w walentynki, bo przecie偶 nie kochasz jej tylko wtedy. Restauracje otwarte s膮 przez ca艂y rok, wi臋c ka偶dego innego dnia mo偶esz j膮 zabra膰 na romantyczn膮 kolacj臋. A bi偶uteri臋 czy inny prezent mo偶esz jej r贸wnie kupi膰, bo mia艂e艣 dobry dzie艅 i chcesz, aby ona te偶 si臋 cieszy艂a. Logika tego 艣wi臋ta jest zerowa, a nawet poni偶ej zera. Zaj膮艂em swoje miejsce parkingowe i zabra艂em swoj膮 torb臋 z treningu, aby jak najszybciej znale藕膰 si臋 w swoich czterech 艣cianach. Po pierwsze do艣膰 mam tych uczu膰 na pokaz, a po drugie 艣mierdz臋 po treningu. Nigdy nie bior臋 prysznicu na si艂owni, bo 艣wiadomo艣膰 ilu spoconych m臋skich cia艂 tam przebywa艂o mnie odtr膮ca. Nie ukrywajmy, spocony facet 艣mierdzi gorzej ni偶 to sobie mo偶na wyobrazi膰. S艂ysz膮c dzwonek swojego telefony westchn膮艂em g艂o艣no. Jak najszybciej odebra艂em, aby sp艂awi膰 t膮 dzwoni膮c膮 osob臋 i ustawi艂em sobie na prawd臋 wkurzaj膮c膮 melodyjk臋.
- Co tym razem? - zapyta艂em od razu, bo on zawsze dzwoni do mnie tylko wtedy kiedy ma jaki艣 problem. Znam Federico od bardzo, bardzo dawna i wiem niemal wszystko na jego temat. Kiedy do mnie dzwoni ma jaki艣 problem, albo czego艣 potrzebuje. Wiadomo艣ci pisze gdy chce co艣 po偶yczy膰, a przychodzi do mnie kiedy chce obejrze膰 jaki艣 mecz, albo zwyczajnie pogada膰.
- Mam problem - odpowiedzia艂. Jak zawsze kiedy dzwonisz, przyjacielu. Westchn膮艂em g艂o艣no i czeka艂am na dalsz膮 jego wypowied藕 - Zapomnia艂em kupi膰 prezent dla Ludmi艂y - wyszepta艂 w stresie. Przewr贸ci艂em oczami s艂ysz膮c te s艂owa. W przeciwie艅stwie do mnie m贸j przyjaciel, wr臋cz uwielbia 艣wi臋to zakochanych. 
- I co ja mam z tym wsp贸lnego? - zapyta艂em ruszaj膮c w stron臋 drzwi wej艣ciowych do budynku, w kt贸rym znajduje si臋 moje mieszkanie.
- Jestem zaj臋ty szykowaniem wieczoru i chcia艂em aby艣 pojecha艂 do jubilera i kupi艂 naszyjnik. Masz gust, wi臋c licz臋, 偶e wybierzesz co艣 艂adnego. - wyt艂umaczy艂 m贸j udzia艂 w jego problemie - I mo偶esz zaszale膰 cenowo - doda艂. Po raz kolejny westchn膮艂em g艂o艣no.
- Dobra, tylko wezm臋 prysznic - no przecie偶 nie odm贸wi臋 pomocy przyjacielowi, nawet w tak tandetnym czym艣. Chocia偶 je艣li chodzi o Federico, to ma gest do takich rzeczy. U niego kolacja, 艣wiece i kwiaty nie wchodz膮 w gr臋. Zawsze wymy艣li co艣 oryginalnego i wartego zapami臋tania.
- Nie ma na to czasu. Musisz jecha膰 teraz! - prawie krzykn膮艂 do s艂uchawki. Jest godzina dwunasta i raczej w膮tpi臋 aby potrzebowa艂 tego prezentu od razu. Z tego co wiem Ludmi艂a jest jeszcze w pracy i ko艅czy za trzy godziny, a trzeba doliczy膰 dla niej te偶 ze dwie godziny na wyszykowanie si臋, wi臋c mamy sporo czasu.
- Mam jecha膰 do jubilera 艣mierdz膮c potem - westchn膮艂em i wyci膮gn膮艂em z kieszeni swoich dres贸w klucze, aby otworzy膰 drzwi wej艣ciowe do budynku.
- To tylko si臋 przebierz i wypsikaj si臋 perfumami - mo偶na powiedzie膰 rozkaza艂 mi, bo u偶ywa艂 swojego powa偶nego tonu. Westchn膮艂em g艂o艣no, chyba z dziesi膮ty raz tego dnia tym samym zgadzaj膮c si臋 na jego niby rozkaz. Za艂atwi臋 to jak najszybciej, a prysznic wezm臋 jak wr贸c臋 i przy okazji wy艂膮cz臋 telefon, aby nikt si臋 ze mn膮 nie kontaktowa艂.
馃挄馃挄馃挄
- Zapakowa膰? - zapyta艂a u艣miechaj膮c si臋 do mnie szeroko, na co kiwn膮艂em twierdz膮co g艂ow膮. Wida膰 trafi艂a mnie si臋 fanka dnia zakochanych. I nie chodzi o jej u艣miech tylko ozdoby jakie dobra艂a do swojego ubioru - Pana dziewczynie si臋 spodoba, jestem tego pewna - stwierdzi艂a spogl膮daj膮c na mnie spod swoich rz臋s, w tym samym czasie pakuj膮c naszyjnik, do pude艂ka.
- To nie dla mojej dziewczyny - oznajmi艂em tym samym wyci膮gaj膮c ze swojego portfela kart臋 kredytow膮. Zap艂ac臋 ze swoich, a p贸藕niej dorw臋 tego romantyka i nalicz臋 mu procenty. Te pieni膮dze mia艂y by膰 na napraw臋 zawieszenia w moim samochodzie, aby nie trz臋s艂o ko艂em przy du偶ej pr臋dko艣ci, a nie na jego walentynkowe prezenty. Spojrza艂a na mnie zdezorientowana i pewnie pomy艣la艂a sobie, 偶e zdradzam swoj膮 dziewczyn臋 i kupuj臋 prezent kochance - Przys艂uga przyjacielska - wyja艣ni艂em chocia偶 nie musia艂em. Ale wol臋 偶eby nie uwa偶a艂a mnie za kompletnego dupka. Ponownie pos艂a艂a mi u艣miech i wyci膮gn臋艂a ca艂kiem 艂adn膮 ozdobn膮 torebk臋, na ten naszyjnik. Poda艂em jej bez s艂owa kart臋 p艂atnicz膮 i na prawd臋 z b贸lem serca wpisa艂em pin. Tysi膮c sto z艂otych. Mia艂em zaszale膰 z cen膮, wi臋c niech cierpi. Z艂oty naszyjnik z diamentami. Prosz臋 bardzo, Federico. Przynajmniej teraz nie b臋dziesz wysy艂am mnie po takie rzeczy.
- Dzi臋kuj臋, za zakup i 偶ycz臋 udanego dnia Walentego - u艣miechn臋艂a si臋 jeszcze szerzej je艣li, to w og贸le by艂o mo偶liwe, po czym odda艂a mi kart臋.
- Dzi臋kuj臋, ale nie obchodz臋 tego 艣wi臋ta - oznajmi艂em nie si艂uj膮c si臋 na k艂amstwo. Jej wzrok m贸wi艂 tylko tyle, 偶e by艂a w delikatnym szoku - Bo dla mnie, nie ma ono najmniejszego sensu - wyja艣ni艂em, zanim zd膮偶y艂a zapyta膰 jaki jest pow贸d. A chcia艂a to zrobi膰. Widzia艂em to w jej oczach.
- Brak drugiej po艂贸wki nie oznacza, 偶e..
- Przez cztery lata zwi膮zku, ani razu nie obchodzi艂em tego dnia - przerwa艂em jej zanim zd膮偶y艂a rozgada膰 si臋 na temat tego pi臋knego dnia, w kt贸rym g贸ruj膮 uczucia i te inne reklamowe bzdety. Spojrza艂a na mnie i na jej twarzy malowa艂o si臋 zdziwienie - A wie Pani dlaczego, bo okazywa艂em uczucia tej osobie codziennie, bo ka偶dego dnia pokazywa艂em, 偶e mi zale偶y, a ona nie potrzebowa艂a, abym czternastego lutego kupowa艂 jej kwiaty, czekoladki czy szykowa艂 kolacj臋 przy 艣wiecach, bo wiedzia艂, 偶e kocham j膮 bez tego wszystkiego - wyja艣ni艂em utrzymuj膮c kontakt wzrokowy z jej br膮zowymi oczami, kt贸re z zainteresowaniem wpatrywa艂y si臋 we mnie - Mi艂o艣ci nie okazuje si臋 tylko tego jedynego dnia. Sztuk膮 jest pokazywa膰 to codziennie, bo prawdziwe uczucie nie zale偶y od daty - doda艂em i chwyci艂em torebk臋 z prezentem, po czym u艣miechaj膮c si臋 do niej delikatnie ruszy艂em w stron臋 wyj艣cia - Mi艂ego dnia 偶ycz臋 - powiedzia艂em zanim zamkn膮艂em za sob膮 szklane drzwi.
馃挄馃挄馃挄
- Co? Czemu taki drogi? - zapyta艂 b臋d膮c w szoku, gdy spojrza艂 na rachunek od jubilera. Mia艂em ochot臋 si臋 za艣mia膰 widz膮c jego min臋. Oczywi艣cie, nie wybra艂em tego naszyjnika ze wzgl臋du na wysok膮 cen臋, aby mu dopiec.  Po prostu on idealnie pasowa艂 mi do Ludmi艂y. Jej charakteru, karnacji czy delikatnych rysach twarzy. I szczerze by艂 chyba naj艂adniejszym naszyjnikiem jakie mieli w swoich gablotach.
- M贸wi艂e艣, 偶e mog臋 zaszale膰 z cen膮 - powiedzia艂em tym samy przypominaj膮c mu, jego w艂asne s艂owa. Podni贸s艂 g艂ow臋 i pos艂a艂 mi mordercze spojrzenie.
- Ale mia艂em na my艣li nie wi臋cej ni偶 pi臋膰set z艂otych - odpowiedzia艂 przez zaci艣ni臋te z臋by i jednocze艣nie zaciska艂 mocniej d艂o艅 na rachunku. 
- Dobra, to nie dodawaj mi tej kasy - westchn膮艂em wk艂adaj膮c r臋ce do kieszeni swoich spodni. Spojrza艂 na mnie, a po chwili delikatnie si臋 u艣miechn膮艂 - Tylko jak b臋dziesz go jej wr臋cza艂, to powiedz, 偶e jest ode mnie, bo ty jeste艣 skner膮 aby wyda膰 na swoj膮 dziewczyn臋 troch臋 kasy - doda艂em oboj臋tnie i widz膮c jego min臋, kt贸ra od razu zrzed艂a poczu艂em satysfakcj臋. Ponownie zmrozi艂 mnie wzrokiem i schowa艂 rachunek do swojej marynarki. I wtedy kto艣 wszed艂 do mieszkania mojego przyjaciela. A skoro oboje tutaj jeste艣my to, t膮 osob膮 jest Ludmi艂a. Spanikowany jej obecno艣ci膮 w mgnieniu oka schowa艂 prezent za poduszk膮 na kanapie. Sprytne. Ona na pewno go tam nie znajdzie.
- O cze艣膰 - u艣miechn臋艂a si臋 gdy tylko mnie zobaczy艂a. Odwzajemni艂em jej u艣miech i na przywitanie poca艂owa艂em j膮 w policzek.
- A ty nie mia艂a艣 wr贸ci膰 za godzin臋 - odezwa艂 si臋 zdenerwowany Federico chc膮c za wszelk膮 cen臋 trzyma膰 Ludmi艂臋 z dala od kanapy.
- Zwolnili nasz wcze艣niej - odpowiedzia艂a zadowolona odwieszaj膮c swoj膮 kurtk臋 na wieszak. Bawi mnie troch臋 ta sytuacja, a raczej nerwowe zachowanie Federico, ale niestety b臋d臋 si臋 zbiera艂. Mam du偶o sprawa do za艂atwienia i w og贸le - A co艣 ty taki spi臋ty - za艣mia艂a si臋 patrz膮c na swojego ch艂opaka, po czym spojrza艂a na mnie. Z ledwo艣ci膮 powstrzymywa艂em 艣miech.
- Dobra, ja b臋d臋 ju偶 jecha艂 - oznajmi艂em zerkaj膮c k膮tem oka na Federico, kt贸ry z trudem pr贸bowa艂 udawa膰 normalnego. Kiwn膮艂em do niego g艂ow膮 i uda艂em si臋 w stron臋 drzwi wyj艣ciowych.
- A w艂asnie Leon, jeste艣 dzisiaj zaj臋ty? - zapyta艂a blondyna zanim zd膮偶y艂em opu艣ci膰 ich mieszkanie.  Pokiwa艂em przecz膮co na jej pytanie, co j膮 ucieszy艂o - Bo wiesz, taka jedna kole偶anka z pracy pyta艂a o ciebie i je偶eli nie masz dzisiaj plan贸w, to mog臋 ci臋...
- Nie dzi臋kuj臋 i ustalili艣my, 偶e nie b臋dzie mnie swata膰 - przerwa艂em jej wypowied藕, bo wiem do czego ona zmierza艂a. Znowu chcia艂 wcisn膮膰 mnie na randk臋 w ciemno z jedn膮 ze swoich kole偶anek z pracy. Widz膮c, 偶e chce co艣 powiedzie膰 pokiwa艂em przecz膮co g艂ow膮 i jak najszybciej opu艣ci艂em ich mieszkanie.
馃挄馃挄馃挄
Co jest najgorsze w mieszkaniu samemu? Gotowanie i sprz膮tanie. Kiedy mieszka艂em jeszcze z rodzicami, gdy wraca艂em do domu czeka艂 na mnie ciep艂y obiad, a w moim pokoju by艂o czysto jakby nikt tam nie mieszka艂. Teraz sam musz臋 sobie gotowa膰 i sprz膮ta膰. Jestem zdolnym cz艂owiekiem i potrafi臋 na prawd臋 wiele rzeczy, ale je艣li w gr臋 wchodzi przygotowanie sobie jedzenia jestem w tym beznadziejny. Nigdy nic nie przypali艂em, a mimo to jedzenie smakuje jak spalone drewno. Cho膰bym nie wiem jak si臋 stara艂, to zawsze wychodzi tak samo. Dlatego jestem sta艂ym klientem w jednej z pobliskich restauracji, w kt贸rej codziennie zamawiam obiad na wynos. S艂ysz膮c dzwonek do drzwi wsta艂em niech臋tnie z kanapy aby otworzy膰 drzwi. Wracaj膮c od Federico na mojej klatce schodowej natkn膮艂em si臋 na kobiet臋, kt贸ra za wszelk膮 cen臋 chcia艂a mi wcisn膮膰 bukiet r贸偶, dla ukochanej. Oczywi艣cie grzecznie odm贸wi艂em i sobie poszed艂em, ale ona by艂a uparta i posz艂a za mn膮. I kiedy tylko wszed艂em do mieszkania i zamkn膮艂em za sob膮 drzwi us艂ysza艂em dzwonek do drzwi, to by艂a ta kobieta, kt贸ra ponownie wciska艂a mi ten bukiet. I przysi臋gam, 偶e je艣li to znowu b臋dzie ona, to si臋 zdenerwuje. Od kiedy ludzie chodz膮 po mieszkaniach i n臋kaj膮 ludzi jakimi艣 g艂upimi kwiatami. Jednak gdy otworzy艂em drzwi dozna艂em nie ma艂ego szoku.
- No Ciebie to si臋 nie spodziewa艂em - powiedzia艂em zgodnie z prawd膮 obserwuj膮c osob臋 stoj膮c膮 po drugiej stronie drzwi.
- Chce z Tob膮 porozmawia膰 - oznajmi艂a nie przerywaj膮c ze mn膮 kontaktu wzrokowego. Za艣mia艂em si臋 pod nosem i opar艂em si臋 o futryn臋 drzwi, a moje r臋ce skrzy偶owa艂y si臋 na klatce piersiowej.
- Nie s膮dzisz, 偶e troch臋 za p贸藕no na rozmow臋 - stwierdzi艂em nawet nie zmuszaj膮c si臋 na mi艂y ton - Tak ze dwa lata - doda艂em z przek膮sem, aby jej dopiec. Patrzy艂a na mnie tym swoim prosz膮cym wzrokiem i pewnie my艣la艂a sobie, 偶e tym mnie z艂amie. Ale nie tym razem.
- Prosz臋 Ci臋, Leon tylko kilka minut. Chce ci to wyja艣ni膰 - powiedzia艂a ze smutkiem w g艂osie chc膮c wzi膮膰 mnie na lito艣膰.
- Ale po co? Przecie偶 mi臋dzy nami wszystko jest jasne - mo偶e wychodz臋 na dupka. Przychodzi do mnie dziewczyna i to jeszcze w walentynki prosz膮c o rozmow臋, a w jej g艂osie mo偶na wyczu膰 rozpacz, a ja odzywam si臋 do niej w taki niby chamski spos贸b.
- Prosz臋 - szepn臋艂a podchodz膮c do mnie bli偶ej. Westchn膮艂em g艂o艣no i odsun膮艂em si臋 troch臋, aby da膰 jej do zrozumienia, 偶e ma wej艣膰. Wys艂ucham jej, a p贸藕niej grzecznie wyprosz臋. Gdybym tego nie zrobi艂 teraz, za pewne n臋ka艂abym mnie o t膮 rozmow臋. Zamkn膮艂em drzwi i uda艂em si臋 w g艂膮b swojego mieszkania - 艁adnie mieszkasz - odezwa艂a si臋 rozgl膮daj膮c po pomieszczenia, a na jej ustach wymalowa艂 si臋 delikatny u艣miech.
- Przejd藕 do konkret贸w - zignorowa艂em jej ch臋膰 nawi膮zania jakiej艣 mi艂ej atmosfery. Od razu z jej twarzy znik艂 ten delikatny u艣miech. Usiad艂a nie pewnie na kanapie i spojrza艂a na swoje splecione d艂onie, u艂o偶one na kolanach. Rozgo艣膰 si臋, bez kr臋pacji.
- Chce ci臋 przeprosi膰 - odezwa艂a si臋 po kr贸tkiej ciszy i odwr贸ci艂a g艂ow臋 w moja stron臋.
- Mnie? Za co? - zapyta艂em udaj膮c zdziwionego. Westchn臋艂a na moje s艂owa i wsta艂a do pozycji stoj膮cej, po czym obr贸ci艂a si臋 w moj膮 stron臋 ca艂ym swoim cia艂em.
- Mo偶esz przesta膰 by膰 sarkastyczny? - zapyta艂a i widzia艂em po jej minie, 偶e zaczyna si臋 troch臋 denerwowa膰. Co ona sobie wyobra偶a艂a, 偶e przyjedzie i b臋d臋 szcz臋艣liwy, 偶e j膮 widz臋. Przewr贸ci艂em oczami i spojrza艂em na ni膮, aby da膰 jej do zrozumienia, 偶e postaram si臋 by膰 uprzejmy - Przylecia艂am do Ciebie, bo na prawd臋 偶a艂uj臋 tego i chce 偶eby艣 mi wybaczy艂 - ostatnie s艂owo wypowiedzia艂a p贸艂szeptem jakby nie by艂a pewna czy powinna to m贸wi膰. Unios艂em zaskoczony brwi - Przez te dwa lata ca艂y czas zastanawia艂am si臋 jakby to by艂o, gdybym pos艂ucha艂a swoich uczu膰. Gdybym wtedy co艣 powiedzia艂a, gdybym zosta艂a - podnios艂a na mnie niepewnie wzrok, a w jej oczy delikatnie si臋 zaszkli艂y.
- I my艣lisz, 偶e tw贸j przyjazd i te s艂owa co艣 zmieni膮 - odezwa艂em si臋 wpatruj膮c si臋 w ni膮 bez skr臋powania - Kl臋cza艂em na tym lotnisku czekaj膮c na twoj膮 odpowied藕, a ty tak po prostu odesz艂a艣 bez s艂owa - przypomnia艂em jej sytuacj臋 z przed dw贸ch lat. Kiedy kompletnie mnie ola艂a w chwili gdy chcia艂em aby za mnie wysz艂a i wyjecha艂a.
- Nie by艂am wtedy gotowa na taki krok, chcia艂em si臋 zaj膮膰 prac膮 nie my艣l膮c o przysz艂o艣ci. Mieli艣my po dwadzie艣cia jeden lat, Leon - pr贸bowa艂a si臋 broni膰. Za艣mia艂em si臋 na jej s艂owa i pos艂a艂em nie zbyt przyjemne spojrzenie. Tak dawno nie s艂ysza艂em swojego imienia z jej ust. 
- Mniej zabola艂oby mnie gdyby艣 odm贸wi艂a, ale ty postanowi艂a艣 mnie kompletnie zignorowa膰 - podnios艂em troch臋 g艂os, bo to co zrobi艂a zabola艂o mnie bardziej ni偶 gdyby mi odm贸wi艂a. Ukry艂a twarz w d艂oniach i g艂o艣no westchn臋艂a - Byli艣my ze sob膮 cztery lata, a ty wtedy potraktowa艂a艣 mnie jak kogo艣 zupe艂nie obcego - w ko艅cu mog臋 powiedzie膰 jej to w twarz. Przez dwa lata nie mia艂em z ni膮 kontaktu, bo sama go zerwa艂a i przez ten czas t艂umi艂em w sobie t膮 ca艂膮 z艂o艣膰 i rozczarowanie - A ja na prawd臋 Ci臋 kocha艂em, Violetta - wyzna艂em po chwili ciszy mi臋dzy nami. Podnios艂a na mnie swoje spojrzenie a na jej ustach pojawi艂 si臋 delikatny u艣miech. Powoli wsta艂a z kanapy i utrzymuj膮c ze mn膮 kontakt wzrokowy podesz艂a do mnie.
- Te偶 wci膮偶 ci臋 kocham - powiedzia艂a u艣miechaj膮c si臋 w charakterystyczny dla niej spos贸b. Po艂o偶y艂a d艂onie na moich splecionych ramionach i patrzy艂a mi prosto w oczy.
- Powiedzia艂em, 偶e Ci臋 kocha艂em - sprostowa艂em i zrobi艂em krok do ty艂u, aby znale藕膰 si臋 od niej w dalszym odst臋pie.
- I wci膮偶 tak jest Leon, wci膮偶 mnie kochasz - szepn臋艂a i ponownie si臋 do mnie przybli偶y艂a. Zmarszczy艂em brwi i ju偶 otwiera艂em usta, aby zapyta膰 sk膮d to niby mo偶e wiedzie膰 - Widz臋 to, w twoich oczach. W tym, 偶e mimo i偶 masz do mnie 偶al chcia艂e艣 mnie wys艂ucha膰 - odezwa艂a si臋 pierwsza i zbli偶y艂a si臋 do mnie jeszcze bardziej.
- Min臋艂y dwa lata milczenia z twojej strony. My艣lisz, 偶e przez ten ca艂y czas czeka艂em na ciebie a偶 w ko艅cu przypomnisz sobie o mnie - powiedzia艂em troch臋 kpi膮cym g艂osem, tym razem nie odsuwaj膮c si臋 ode niej. I mimo i偶 by艂o mi trudno utrzymywa艂em z ni膮 kontakt wzrokowy.
- Pami臋ta艂am o Tobie przez ca艂y ten czas - oznajmi艂a zaciskaj膮c swoje d艂onie na moich splecionych r臋kach - Wr贸ci艂am tutaj dla Ciebie. D艂u偶ej ju偶 nie potrafi艂am by膰 z dala od Ciebie. Kocham Ci臋 tak samo jak te dwa lata temu. Jedynym powodem, dla kt贸rego tutaj jestem jeste艣 Ty. Chce naprawi膰 wszystko i znowu z Tob膮 by膰 - mo偶na powiedzie膰 wyszepta艂a w moje usta. Odleg艂o艣膰 mi臋dzy nami by艂a coraz mniejsza, a ja nie wiedzia艂em jak mam zareagowa膰. Przymkn膮艂em na chwil臋 oczy i odsun膮艂em si臋 od niej na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰.
- Na to jest ju偶 za p贸藕no - odpowiedzia艂em powa偶nie. Nie da si臋 ju偶 odbudowa膰 nas. Sko艅czy艂a wszystko mi臋dzy nami kiedy wsiad艂a do tego samolotu. Praca by艂a wa偶niejsza ni偶 ja, a mnie to wystarczy艂o aby zrozumie膰, 偶e nas ju偶 nie ma i nie b臋dzie.
- Wcale tak nie my艣lisz - podesz艂a do mnie szybkim krokiem i uj臋艂a moja d艂o艅 w swoj膮. Przez chwil臋 wpatrywa艂em si臋 w jej oczy, kt贸re kiedy艣 kocha艂em i zabra艂em d艂o艅 z jej u艣cisku.
- Nie da si臋 odbudowa膰 czego艣, czego ju偶 nie ma - stwierdzi艂em sprawiaj膮c jej tymi s艂owami b贸l, bo z jej oczy polecia艂a jedna pojedyncza 艂za. Odsun膮艂em si臋 od niej, a ona spu艣ci艂a g艂ow臋, po czym ocieraj膮c policzek ruszy艂a w stron臋 wyj艣cia.
- Nigdy o Tobie nie zapomnia艂am i nie przesta艂am ci臋 kocha膰 - dopowiedzia艂a zanim wysz艂a. Na jej s艂owa przymkn膮艂em oczy, bo poczu艂em si臋 dziwnie s艂ysz膮c te s艂owa. Zamkn臋艂a za sob膮 drzwi zostawiaj膮c mnie samego z g艂ow膮 pe艂n膮 my艣li.
馃挄馃挄馃挄
Jestem na ni膮 z艂y. Co ona sobie my艣la艂a, 偶e wr贸ci powie mi, 偶e wci膮偶 mnie kocha i wszystko b臋dzie w porz膮dku? T膮 swoj膮 dzisiejsz膮 wizyt膮 zrobi艂a mi tylko m臋tlik w g艂owie i zamieszanie w 偶yciu. Nie mo偶e sobie tak znika膰 na dwa lata, wraca膰 i chcie膰 znowu ze mn膮 by膰. A co je艣li by艂bym w szcz臋艣liwym zwi膮zku z dzieckiem w drodze. Namiesza艂aby mi tylko i przysporzy艂a problem贸w. Zreszt膮 co ja si臋 tak ni膮 przejmuj臋, przecie偶 mi ju偶 nie zale偶y. Na naszym zwi膮zku czy czymkolwiek zwi膮zanym z przesz艂o艣ci膮. Ale dlaczego teraz przyjecha艂a, dlaczego akurat w ten beznadziejny dzie艅 zakochanych. Westchn膮艂em g艂o艣no przypominaj膮c sobie ostatnie walentynki, kt贸re sp臋dzili艣my jako para.
- Tylko mi nie m贸w, 偶e te偶 chcia艂aby艣 dosta膰 kwiaty - odezwa艂em si臋 widz膮c, 偶e z zazdro艣ci膮 w oczach patrzy na jak膮艣 inn膮 par臋, kt贸ra najwidoczniej obchodzi dzie艅 zakochanych. Odwr贸ci艂a wzrok na mnie i westchn臋艂a g艂o艣no, po czym na chwil臋 spu艣ci艂a wzrok na swoje buty. 
- Nie o to chodzi - zacz臋艂a zerkaj膮c na mnie k膮tem oka - Dzisiaj w pracy wszystkie dziewczyny chwali艂y si臋, co ich faceci przygotowali na dzisiejszy dzie艅 i s艂uchaj膮c tego wszystkiego, zapragn臋艂am aby艣 tez zabra艂 mnie na tak膮 romantyczn膮 kolacj臋 - wyja艣ni艂a z delikatnym smutkiem. Westchn膮艂em cicho i mocniej 艣cisn膮艂em jej d艂o艅, aby na mnie spojrza艂a, co uczyni艂a po kr贸tkiej chwili.
- Ty zas艂ugujesz na du偶o wi臋cej - powiedzia艂em, to co my艣la艂em. Zatrzyma艂em si臋 aby m贸c spokojnie z艂apa膰 jej spojrzenie. Westchn臋艂a g艂o艣no i za wszelk膮 cen臋 chcia艂a unikn膮膰 mojego wzroku. 
- Wiem, ale jestem dziewczyn膮, a nie ukrywajmy my uwielbiamy kiedy traktuje si臋 nas jak ksi臋偶niczki - powiedzia艂a, a na ko艅cu za艣mia艂a si臋 delikatnie i dopiero wtedy podnios艂a na mnie swoje spojrzenie. U艣miechn膮艂em si臋 pod nosem a nast臋pnie chwyci艂em j膮 w tali i unios艂em do g贸ry, tak aby jej twarz znajdowa艂a si臋 na wysoko艣ci mojej.
- To chcesz i艣膰 ze mn膮 na romantyczn膮 walentynkow膮 randk臋, ksi臋偶niczko? - zapyta艂em wpatruj膮c si臋 w jej br膮zowe oczy, kt贸re po moich s艂owach nabra艂y radosnych iskierek. U艣miechn臋艂a si臋 szeroko i w odpowiedzi poca艂owa艂a mnie czule w usta.
To by艂 jeden jedyny raz kiedy obchodzili艣my 艣wi臋to zakochanych. Przez cztery lata zwi膮zku zawsze w ten dzie艅 siedzieli艣my u mnie, albo u niej i sp臋dzali艣my czas tak jak zawsze. I teraz 偶a艂uj臋, 偶e z艂ama艂em t膮 zasad臋, bo nieca艂e trzy miesi膮ce p贸藕niej otrzyma艂a propozycj臋 pracy we Francji, kt贸r膮 przyj臋艂a i wyjecha艂a, wcze艣niej olewaj膮c mnie i moje uczucia.
- Nie wyje偶d偶aj - zatrzyma艂em j膮 w ostatniej chwili kiedy mia艂a podawa膰 sw贸j bilet. Odwr贸ci艂a si臋 w moj膮 stron臋 zszokowana.
- Co? - zapyta艂a wpatruj膮c si臋 we mnie swoimi br膮zowymi oczami.
- Prosz臋 Ci臋 zosta艅. Kocham Ci臋 i nie chce 偶eby艣 lecia艂a - powiedzia艂em na jednym tchu. Widzia艂em po jej minie, 偶e chce co艣 powiedzie膰 - Wiem, wiem, 偶e m贸wi艂em inaczej i wychodz臋 teraz na g艂upka przepraszam, ale czuj臋, 偶e musz臋 ci臋 zatrzyma膰 - kontynuowa艂em swoj膮 wypowied藕 wci膮偶 utrzymuj膮c z ni膮 kontakt wzrokowy - Kocham Ci臋, bardziej ni偶 mog臋 to sobie wyobra偶a膰 i nie zni贸s艂bym roz艂膮ki z Tob膮 - doda艂em 艣ciskaj膮c mocniej jej d艂onie. Patrzy艂a na mnie zaskoczona i nie mia艂a poj臋cie co powiedzie膰. Wzi膮艂em g艂臋boki oddech i odsun膮艂em si臋 od niej o krok, po czym wyci膮gaj膮c niewielkie pude艂ko z kieszeni spodni ukl臋kn膮艂em na jedno kolano. Planowa艂em to od ostatnich walentynek. Jeste艣my ze sob膮 przez cztery lata i wiem, 偶e chce sp臋dzi膰 z ni膮 reszt臋 偶ycia - Wyjdziesz za mnie? - zapyta艂em dr偶膮cym g艂osem otwieraj膮c pude艂ko z pier艣cionkiem. Wida膰 by艂o po jej minie, 偶e jest w totalnym szoku. Z ka偶d膮 kolejn膮 sekund膮 jej milczenia moje serce wali艂o tak g艂o艣no, 偶e ba艂em si臋 i偶 ka偶dy obecny tutaj je us艂yszy, a nogi trz臋s艂y mnie si臋 coraz bardziej. Spojrza艂a na chwil臋 przez rami臋 w stron臋 czekaj膮cego m臋偶czyzn臋, kt贸ry sprawdza艂 bilety i powr贸ci艂a wzrokiem na mnie. Bez s艂owa odwr贸ci艂a si臋 do mnie plecami i uda艂a si臋 w stron臋 wej艣cia. 
- Violetta! - krzykn膮艂em za ni膮 wstaj膮c z miejsca. B贸l jaki w tej chwili odczuwa艂em by艂 nie do zniesienia. Po raz pierwszy w 偶yciu poczu艂em jak moje serce p臋ka. Zostawi艂a mnie. Odesz艂a. 
Wci膮偶 jak o tym pomy艣le odczuwam ten sam b贸l. I ja mam jej niby wybaczy膰. Mam zapomnie膰 o tym jak mnie zostawi艂a. Jak odrzuci艂a mnie, moj膮 mi艂o艣膰. To nie jest 艂atwe i chyba nigdy nie b臋d臋 potrafi艂 jej wybaczy膰.
馃挄馃挄馃挄
- Verdas! - krzyk zdenerwowanej Ludmi艂y nigdy nie jest niczym przyjemnym zw艂aszcza. Wychyli艂em si臋 z kuchni, aby zobaczy膰 j膮.
- Mam te偶 imi臋 - odezwa艂em si臋 i powr贸ci艂em do zaparzania sobie kawy. Wiem, 偶e jest ju偶 popo艂udnie, ale rano nie mia艂em czasu jej wypi膰, bo by艂em na treningu. Nie us艂ysza艂em z jej strony jakiejkolwiek odpowiedzi tylko do艣膰 mocne uderzenie jak na ni膮 w rami臋. Odwr贸ci艂em si臋 do niej zdezorientowany.
- Co ty wyprawiasz?! - ponownie podnios艂a na mnie g艂os i zmrozi艂a mnie wzrokiem. Kompletnie nie mam poj臋cia, o co chodzi tej kobiecie. Nic jej nie zrobi艂em przecie偶.
- Robi臋 sobie kaw臋 - odpowiedzia艂em i wzrokiem pokaza艂em jej na kubek, w kt贸rym znajdowa艂a si臋 czarna gor膮ca ciecz, kt贸ra pomo偶e mnie si臋 troch臋 pobudzi膰. Ponownie dosta艂em od niej z pi臋艣ci w rami臋. I za co znowu oberwa艂em.
- Powiniene艣 by膰 teraz na lotnisku - jej g艂os wci膮偶 wyra偶a艂 z艂o艣膰, ale tym razem przynajmniej nie krzycza艂a. Zmarszczy艂em brwi nie rozumiej膮c jej i napi艂em si臋 spokojnie kawy - I nie 艣ciemniaj mi, 偶e ci nie zale偶y - doda艂a ostrzegawczo gro偶膮c mi palcem - Violetta, w艂asnie wraca do Francji - wyja艣ni艂a mi, na co nie zareagowa艂em. Je偶eli chce wraca膰, prosz臋 bardzo nie b臋d臋 jej zatrzymywa膰. Ju偶 raz to zrobi艂em i jak na tym wyszed艂em. Pos艂a艂em jej tylko znudzone spojrzenie i wymijaj膮c j膮 uda艂em si臋 do salonu, gdzie czeka na mnie powt贸rka wiadomo艣ci sportowych - Kochasz j膮, idioto! - ponownie krzykn臋艂a id膮c za mn膮. Czy jak b臋d臋 j膮 ignorowa艂 to da mi spok贸j, czy raczej zdenerwuje si臋 jeszcze bardziej? Usiad艂em sobie spokojnie na kanapie i stara艂em si臋 skupi膰 na telewizorze - Oboje si臋 kocha膰, ale jeste艣cie zbyt dziecinni, aby odsun膮膰 przesz艂o艣膰 i by膰 ze sob膮 jak normalnie ludzie - m贸wi艂a poddenerwowana. Ignoruj. Pogada sobie i w ko艅cu p贸jdzie - Leon - szepn臋艂a spokojnie szturchaj膮c mnie w rami臋 i usiad艂a obok mnie na kanapie - Na prawd臋 pozwolisz jej wyjecha膰. Kochasz j膮 i twoja duma tego nie zmieni - kontynuowa艂a i w jej g艂osie mo偶na by艂o us艂ysze膰 trosk臋. Nie z艂amie mnie. Ta blond diablica nie obudzi we mnie emocji. Zacisn膮艂em d艂o艅 w pi臋艣膰 i za wszelk膮 cen臋 stara艂em si臋 skupi膰 na tych wiadomo艣ciach - Widzia艂am jaki by艂e艣 nieszcz臋艣liwy kiedy wyjecha艂a. I teraz na prawd臋 pozwolisz jej ponownie odej艣膰, bo nie potrafisz jej wybaczy膰 - doda艂a. Na prawd臋 dobra w tym jest. Ale ma racj臋. Przez p贸艂 nocy wraca艂y do mnie wspomnienia z naszego zwi膮zku. Odk膮d Violetta wyjecha艂a nie zazna艂em takiego szcz臋艣cia jak przy niej.
馃挄馃挄馃挄
- Nie wierz臋, 偶e znowu si臋 w to bawi臋 - szepn膮艂em sam do siebie, ale przez cisz臋 w samochodzie Ludmi艂a doskonale us艂ysza艂a moje s艂owa. Zerkn臋艂a na mnie tylko k膮tem oka ze z艂o艣ci膮 i wcisn臋艂a mocniej peda艂 gazu - I nie wierz臋, 偶e pomyli艂a艣 lotniska - doda艂em wypominaj膮c jej, 偶e przez ni膮 mo偶emy si臋 sp贸藕ni膰. Namawia艂a mnie, aby da艂 szans臋 mnie i Violettcie, a teraz przez jej malutk膮 pomy艂k臋 mog臋 zapomnie膰 o tym.
- Podaj mi telefon - za偶膮da艂a i wystawi艂a w moj膮 stron臋 r臋k臋. Poda艂em jej kom贸rk臋, a ona bez kr臋pacji zacz臋艂a szuka膰 w swoim spisie kontakt贸w czyj艣 numer. W my艣lach modli艂em si臋, aby dowioz艂a nas na to lotnisko w ca艂o艣ci - Violetta? - czyli do niej dzwoni - Jeste艣 ju偶 w samolocie? - zapyta艂a zerkaj膮c na mnie k膮tem oka. Skup si臋 na drodze kobieto! - Musisz z niego wysi膮艣膰 - powiedzia艂a prosto z mostu, po czym poda艂a mi telefon. Pokiwa艂em przecz膮co g艂ow膮 i odda艂em go jej, bo je艣li mam porozmawia膰 z Violett膮, to tylko i wy艂膮cznie twarz膮 w twarz - Dlaczego masz wysi膮艣膰? - zawiesi艂a si臋 i nerwowo spojrza艂a w moj膮 stron臋, na co wzruszy艂em ramionami - Mia艂am sen, w kt贸rym samolot eksplodowa艂, bo lewe skrzyd艂o jest uszkodzone - wymy艣li艂a jakie艣 k艂amstwo, w kt贸re bym nie uwierzy艂 nigdy - Wysi膮d藕 natychmiast! - krzykn臋艂a i roz艂膮czy艂a si臋, po czym wcisn臋艂a ponownie peda艂 gazu.
- Nie uwierzy w to - stwierdzi艂em zrezygnowany, na co Ludmi艂a si臋 u艣miechn臋艂a.
- Zaufaj mi - oznajmi艂a zadowolona. Jeszcze tylko kilka minut i b臋dziemy na lotnisku. Je偶eli przeznaczenie jest po naszej stronie, to zd膮偶臋 i porozmawiam z Violett膮. Poj臋cia nie mam, co jej powiem, ale po prostu p贸jd臋 za uczuciami.
馃挄馃挄馃挄
Wbieg艂em na teren lotniska prawie zabijaj膮c si臋 po drodze o w艂asne nogi, ale tutaj chodzi o co艣 wa偶nego. Chodzi o zatrzymanie mi艂o艣ci i u艂o偶enie sobie 偶ycia.
- Widzisz j膮? - zapyta艂em blondyny, kt贸ra tak samo jak ja rozgl膮da艂a si臋 po lotnisku, aby wy艂apa膰 wzrokiem w t艂umie ludzi Violett臋. Nie ma opcji, 偶e j膮 znajdziemy. Tutaj jest mn贸stwo ludzi.
- Jest tam! - krzykn臋艂a i niegrzecznie wskaza艂a palcem w stron臋 gdzie widzi Violett臋. Bez namys艂u zacz膮艂em si臋 przedziera膰 przez te t艂umy, aby zatrzyma膰 osob臋, kt贸r膮 nie oszukujmy si臋 kocham.
- Violetta! - u偶y艂em ca艂ych swoich si艂, aby krzykn膮膰. Zdezorientowana odwr贸ci艂a si臋 i rozgl膮da艂a po lotnisku, ale niestety mnie nie zauwa偶y艂a - Viola! - ponownie u偶y艂em swojego gard艂a, aby j膮 zatrzyma膰 i tym razem dostrzeg艂a mnie.
- K艂ama艂em! - krzykn膮艂em b臋d膮c od niej oddalony o kilka metr贸w, a mi臋dzy nami by艂o do艣膰 sporo ludzi - Mo偶e wcze艣niej tego nie dostrzeg艂em, ale pod艣wiadomie czeka艂em na ciebie przez ten ca艂y czas. Nie potrafi艂em zwi膮za膰 si臋 z 偶adn膮 inn膮, bo w g艂臋bi siebie mia艂em nadziej臋, 偶e wr贸cisz - m贸wi艂em g艂o艣nym tonem, aby mnie us艂ysza艂a i mimo tej odleg艂o艣ci, pr贸bowa艂em utrzyma膰 z ni膮 kontakt wzrokowy - Oszukiwa艂em si臋, 偶e nie zale偶y mi na Tobie, a prawda jest zupe艂nie inna - chcia艂em powiedzie膰 jej wszytko - Cholernie mi zale偶y. Na Tobie, na nas i naszej przysz艂o艣ci - doko艅czy艂em swoj膮 wcze艣niejsz膮 wypowied藕. Widzia艂em na jej twarzy delikatny u艣miech.
- A co je艣li jest ju偶 dla nas za p贸藕no? - zapyta艂a tak偶e podniesionym g艂osem, abym j膮 us艂ysza艂. Pokiwa艂em przecz膮co g艂ow膮, na jej s艂owa.
- Wszystko da si臋 naprawi膰. Gdyby tak by艂o, nie kocha艂bym ci臋 wci膮偶 - oznajmi艂em i utrzymuj膮c ni膮 kontakt wzrokowy ruszy艂em w jej stron臋 - Wiesz sk膮d wiem, 偶e ci臋 kocham? Bo ka偶dy dzie艅 bez ciebie by艂 pustk膮. Nic jej nie mo偶e wype艂ni膰 opr贸cz ciebie - zako艅czy艂em kiedy znalaz艂em si臋 z ni膮 twarz膮 w twarz. U艣miecha艂a si臋 w ulubiony przeze mnie spos贸b. U艂o偶y艂em swoje r臋ce na jej ramionach i spojrza艂em w jej oczy - Wiem, 偶e mamy jeszcze jedn膮 szans臋, kt贸rej nie powinni艣my marnowa膰 - doda艂em m贸wi膮c to z g艂臋bi serca. Za艣mia艂a si臋 cicho pod nosem a w jej oczach dostrzeg艂em 艂zy.
- Prosz臋 Pani, musi wsi膮艣膰 na pok艂ad samolotu - przerwa艂 nam sprawdzaj膮cy bilety m臋偶czyzna. Odwr贸ci艂a si臋 w jego stron臋 i zawiesi艂a wzrok na drzwiach prowadz膮cych do samolotu. Nie wierz臋, ona znowu si臋 zastanawia. Powt贸rka z rozrywki, tylko tym razem nie kl臋cz臋 jak idiota i nie czekam na odpowied藕 czy zostanie moj膮 偶on膮.
- Je偶eli jednak zdecydujesz si臋 polecie膰 z powrotem, nie zobaczysz mnie ju偶 nigdy wi臋cej - chcia艂em aby wiedzia艂a, 偶e nie wybacz臋 jej po raz kolejny. Powr贸ci艂a wzrokiem na mnie i widz膮c w jej oczach co艣 na kszta艂t zagubienia, dotar艂o do mnie, 偶e po raz kolejny si臋 wyg艂upi艂em. Otwar艂a usta, aby co艣 powiedzie膰, ale po chwili zamkn臋艂a je i spu艣ci艂a g艂ow臋.
- No zosta艅 z nim kobieto! - krzykn膮艂 jaki艣 g艂os z t艂umu. Spojrza艂em w tamt膮 stron臋 i dopiero wtedy dostrzeg艂em, 偶e stali艣my si臋 atrakcj膮 dla czekaj膮cych pasa偶er贸w. Czyli znowu zostan臋 upokorzony na oczach ludzi. W jednej chwili poczu艂em czyje艣 d艂onie na swojej twarzy, a po chwili jej usta na swoich. I wtedy ca艂e moje obawy znikn臋艂y. Odda艂em poca艂unek kierowany uczuciami a d艂o艅mi oplot艂em jej drobne cia艂o.
- Nie pope艂ni艂abym drugi raz tego samego b艂臋du - wyszepta艂a mi w usta wpatruj膮c si臋 jednocze艣nie w moje oczy. Przybli偶y艂em si臋 do niej i z艂膮czy艂em naszej usta w ponownym poca艂unku. Przyznam szczerze, 偶e obawia艂em si臋 i偶 znowu mnie zostawi. S艂ysz膮c oklaski zainteresowanych nami ludzi, odczu艂em w 艣rodku ulg臋. Zaczniemy wszystko od nowa. 

馃挄馃挄馃挄馃挄
W nagrod臋 za brak rozdzia艂u. Uda艂o si臋 doda膰 przed p贸艂noc膮! Sukces.
Zdajecie sobie spraw臋, 偶e wpad艂am na ten OS w niedziel臋 relaksuj膮c si臋 w wannie.
Jest kr贸tszy ni偶 my艣la艂am, ale w pewnym sensie romantyczny.
W og贸le zapomnia艂em wam si臋 pochwali膰.
Jakie艣 dwa tygodnie temu zda艂am prawo jazdy!
Ci臋偶ko by艂o wsi膮艣膰 do samochodu po wypadku, ale prze艂ama艂am strach i uda艂o si臋 za pierwszym razem.
Zacz臋艂am ju偶 ferie, wi臋c mam czas na pisanie, ale niestety wena dopada mnie tylko w nocy, kiedy chce mnie si臋 spa膰, a jak nast臋pnego dnia zabieram si臋 do pisania, to wszystko co wpad艂o mi do g艂owy przed snem, nagle wyparowuje. Co mnie niesamowicie denerwuje!
A dodatkowo blogger mnie si臋 buntuje i co chwil臋, albo si臋 zawiesza, albo mi ekran przeskakuje w bok i mam tylko po艂ow臋 tre艣ci.
Nie zanudzam. 呕ycz臋 mi艂ego czytania i przepraszam najmocniej za b艂臋dy.

21 komentarzy:

  1. ❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsu艅
  2. Pi臋kna historia!
    Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e ze szcz臋艣liwym zako艅czeniem 馃榿馃榿❤❤❤❤

    OdpowiedzUsu艅
  3. Odpowiedzi
    1. Witam ci臋 Daria! 馃挐
      Jak tam ci mijaj膮 ferie? Mam nadziej臋 偶e dobrze, i 偶e sp臋dzisz je mi艂o i przyjemnie!
      Powiem ci szczerze, 偶e czas leci nieub艂agalnie szybko i ja si臋 nawet nie obejrza艂am, a ferie mi min臋艂y. Rozleniwi艂am si臋 przez nie troch臋, ale wiem w duszy 偶e ty pewnie pracujesz nad rozdzia艂ami i robisz ciekawe rzeczy :)
      Wielkie gratulacje z powodu zdania prawo jazdy!
      Najwidoczniej by艂a艣 do tego stworzona, skoro zda艂a艣 za pierwszym razem 馃尭

      Widz臋 偶e ty nie przestajesz dodawa膰 coraz lepszych per艂ek :)
      Gdy zaczynam czyta膰 je od pewnego czasu, czuj臋 i widz臋, 偶e z dnia na dzie艅 s膮 coraz lepsze.
      Walentynkowy One Shot kest fantastyczny 馃槏
      Zgadzam si臋 troszk臋 z Leonem, bo uczucia powinno si臋 pokazywa膰 ka偶dego dnia i kupowa膰 prezenty, robi膰 niespodzianki, nie tylko w dniu 14 lutego :)
      Ale przyznam 偶e to 艣wi臋to wcale mi nie przeszkadza ^.^
      Na pocz膮tku to my艣la艂am, 偶e oni si臋 poznaj膮 w te walentynki, ale jak si臋 okaza艂o byli par膮 i gdy Le贸n chcia艂 si臋 Violetcie o艣wiadczy膰 tak po prostu zwia艂a.
      Nie znam jej powod贸w, wiem, 偶e m贸wi艂a 偶e byli za m艂odzi, ale Le贸n jak zakochany kl臋cza艂 na tym lotnisku, a ona go zostawi艂a, no posz艂a sobie.
      Nie dziwi臋 si臋, 偶e go to zrani艂o. Bo wyjecha艂a i nawet nie powiedzia艂a totalnie nic, opuszczaj膮c go.
      Ludmi艂a to taka swatka, ale uwielbiam j膮. ❤
      Zawsze umie dobrze doradzi膰 i doprowadzi膰 kogo艣 do porz膮dku, bo dzi臋ki niej Le贸n pojecha艂 za Fiolk膮, aby nie wyje偶d偶a艂a.
      Mi艂o艣膰 zwyci臋偶y艂a i to jest najwa偶niejsze. 馃巵
      Mnie si臋 tw贸j post bardzo podoba i mam nadziej臋 偶e b臋dzie takich wi臋cej!

      呕ycz臋 ci du偶o weny na napisanie rozdzia艂u/rozdzia艂贸w i dalszych mile sp臋dzonych dni wolnych!
      Buziaki ;*

      Wiktoria.

      Usu艅
  4. Love love love ��

    OdpowiedzUsu艅
  5. Pi臋kny one shot馃挄 Fajny pomys艂馃挓
    Na pocz膮tku nie by艂o wiadomo kto jest ta dziewczyn膮 co do niego przysz艂a, a p贸藕niej sie wszystko wyja艣ni艂o 馃槈 Podoba艂 mi sie bardzo i musz臋 ci powiedzie膰, 偶e opr贸cz rozdzia艂贸w powinna艣 pisa膰 te偶 takie 艣wietne one shot 馃槏
    呕ycz臋 weny :)

    OdpowiedzUsu艅
  6. Tico romantico ❤
    Rozmarzy艂am si臋...uwielbiam sceny na lotnisku �� ��

    OdpowiedzUsu艅
  7. Cudo ;*
    Teraz czekam na rozdzia艂 ;)

    OdpowiedzUsu艅
  8. matko boska jaki idealny one shot, kocham sceny z lotniska❤

    OdpowiedzUsu艅
  9. Mi艂o艣膰 g贸r膮, mam nadziej臋 偶e znajd臋 kiedy艣 tak膮 mi艂o艣膰! <3

    OdpowiedzUsu艅
  10. Wspania艂y❤❤

    OdpowiedzUsu艅
  11. Boski :) czekam na rozdzia艂.

    OdpowiedzUsu艅
  12. Kiedy b臋dzie rozdzia艂

    OdpowiedzUsu艅
  13. Na wst臋pie przepraszam 偶e tak p贸藕no komentuje ....
    Og贸lnie to , hmm, OS jest SUPER!!! Mi si臋 bardzo podoba , mog艂abym go czyta膰 ci膮gle !!! No i jak powiedzia艂a艣 jest romantyczny ^^
    A ja ci tak zazdroszcz臋 tych ferii ... Ehh u mnie si臋 sko艅czy艂y jakie艣 dwa tygodnie temu ....dla mnie ferie mog艂yby by膰 ci膮gle XD no ale co艣 si臋 kiedy艣 ko艅czy niestety ......
    A b臋dzie dzi艣 rozdzia艂?? Czekam cierpliwie ^^
    Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsu艅
  14. Kiedy b臋dzie rozdzia艂 ?? ;)

    OdpowiedzUsu艅