sobota, 14 października 2017

II Rozdział 28: Apetyt




***
Czy człowiek może odczuwać dolegliwości kaca dopiero kilka dni po wypiciu dość dużej ilości alkoholu? Bo jeśli nie, to ja chyba jestem jakimś wyjątkiem, ale po prostu łapie mnie jakieś przeziębienie, chociaż może to być niechęć do szkoły. Od wczoraj jakoś tak mój organizm nie współpracuje ze mną. Czuję się nie do życia. A fakt, że muszę chodzić w tym stanie do szkoły nie pomaga. Nie mam gorączki, ani kataru czy kaszlu, więc mama nie wierzy w moje przeziębienie i wręcz wygania mnie na lekcje.
- Zgłosisz się do tego? - pytanie ze strony Ludmiły zmusiło mnie do tego, aby zacząć kontaktować ze światem. Chociaż nie robiłam to przez całą lekcję i początek rozmowy z blondyną. Spojrzałam na nią ze zmarszczonymi brwiami, bo nie słuchałam jej i nie mam pojęcia o co jej w tej chwili chodzi - Do tej wymiany międzyszkolnej - wyjaśniła uśmiechając się. Kompletnie nie jestem w temacie - Czy ty w ogóle słuchałaś na lekcji? - zapytała ze śmiechem obserwując moją minę. Pokiwałam przecząco głową i usiadłam sobie na wolnej ławce, bo czuję się jakaś taka bez życia. Jakby ktoś wyssał ze mnie całą energię. Zaśmiała się jeszcze głośniej i zajęła miejsce obok mnie - W szkole organizowana jest wymiana międzyszkolna. Zgłosić się może każdy uczeń, ale tylko wybrana przez nauczycieli dziesiątka pojedzie na wymianę do Londynu - zapewne opowiedziała mi w skrócie, co mnie ominęło na lekcji kiedy nie słuchałam. Pokiwałam głową, że rozumiem i złapałam się za brzuch, bo poczułam delikatny ból. Dzisiaj jak nic spędzę cały dzień w łóżku pod ciepłym kocykiem i herbatą z miodem. Nie cierpię być chora.

- Nie wyglądasz zbyt dobrze, Fighterko* - nad głową usłyszałam rozbawiony głos Federico. Jedyne co zrobiłam to przewróciłam oczami na jego przezwisko dla mnie. Miałam nadzieję, że po kilku dniach mu przejdzie, ale jak na razie nie zapowiada się na to.
- Ty to umiesz skomplementować dziewczynę - prychnęła na jego słowa Ludmiła. Chyba jednak pójdę dzisiaj wcześniej do domu niż mam w planie lekcji. Brzuch to mi chyba zaraz rozsadzi, tak samo jak głowę. Brakuje jeszcze żeby mi było nie dobrze.
- Prawdziwe komplementy zostawiam dla Ciebie - odpowiedział puszczając do niej oczko. Mimo iż nie mam najlepszego humoru zaśmiałam się cicho pod nosem na jego słowa. Co niestety nie było zbyt rozsądne, bo ponownie poczułam ból brzucha. Zdecydowanie coś jest ze mną dzisiaj nie tak - Ale ty serio wyglądasz źle - zwrócił się ponownie do mnie, na co przewróciłam oczami.
***
Przebrałem się w swoje ubrania i gotowy wyszedłem z szatni. Nie obawiam się tych badań, bo nie mam nic do ukrycia. A skoro przeciwnicy nie potrafią grać według zasad to już nie mój problem. Nie mają dowodów na to co wtedy zażywałem, ale zrobili mi zdjęcia i to już niby wystarczyło.
- Verdas! - nikt inny oprócz niego nie woła mnie po nazwisku. Najmniejszej ochoty nie mam na rozmowę z nim, ale jestem pewny, że on sobie nie odpuści. Wziąłem głęboki wdech i odwróciłem się do niego przodem. I nie myliłem się przede mną stał Derek. Mój nadęty i irytujący przeciwnik. Odkąd tylko go poznałem daje mi do zrozumienia, że jest lepszy ode mnie. Jednak przeoczył fakt, że jesteśmy na tej samej pozycji w rankingu ogólnym. Oboje walczymy z tego samego miejsca, ale on wciąż uważa, że jest najlepszy ze wszystkich - Słyszałem o twoich testach - oznajmił z tym swoim bezczelnym uśmiechem zwycięstwa. No przecież. Od początku mogłem się spodziewać, że tylko on jest zdolny do czegoś takiego. Po trupach do zwycięstwa, to jest jego motto - Na twoim miejscu zaczął bym się pakować - dodał z wyższością. Uśmiechnąłem się do niego sztucznie i tak jak on skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- Na twoim miejscu nie cieszyłbym się tak szybko - przedrzeźniałem go, co oczywiście mu się nie spodobało - Nie mam nic do ukrycia. Jestem czysty - dodałem z zadowoleniem. Widziałem po jego minie, że być może trochę go zdenerwowałem.
- Jeszcze zobaczymy - wysyczał w moją stronę zaciskając dłonie w pięści - Znajdę sposób żebyś wyleciał z wyścigów - oznajmił, na co miałem ochotę się zaśmiać, ale przemilczałem go słowa, bo zauważyłem za jego plecami dobrze znaną mi sylwetkę dziewczyny. Szła w naszą stronę uśmiechnięta jak zawsze od ucha do ucha. Stanęła przy swoim chłopaku i objęła jego ramię.
- Cześć Leon - przywitała się z radością. Mimo iż między mną a jej chłopakiem jest topór wojenny, ona nie zwraca na to uwagi. Odwzajemniłam jej uśmiech kierując swój wzrok w jej stronę. Do tej pory nie mogę pojąć jak ona może być z takim bucem jak Derek. Przecież to są dwa odmienne światy - Co tam słychać u Ciebie? - zapytała z tym swoim szerokim perlistym uśmiechem. Sam jej uśmiech sprawił, że zapomniałem o sytuacji z tym bucem. Od niej bije taka pozytywna energia, która zaraża innych. Czasami kiedy z nią rozmawiam bez Derek'a przypomina mi trochę Violettę. Z zachowania i jak się dobrze przyjrzeć to nawet odrobinę z wyglądu. Oczywiście nikt nie jest w stanie dorównać mojej dziewczynie.
- Wszystko w porządku - uśmiechnąłem się - Dzięki, że pytasz - dodałem i zerknąłem na Derek'a, który w tej chwili mordował mnie wzrokiem. Nawet teraz patrząc na nich wciąż nie dociera do mnie jak to jest możliwe, że są razem. Niby przeciwieństwa się przyciągają, ale bez przesady. On jest wredny, chamski i brak w nim jakiejkolwiek ludzkości, a ona urocza, kochana, pełna pozytywnej energii - Jakim cudem taka fajna dziewczyna jak ty spotyka się z kimś takim jak Derek? - zadałem pytanie, którego w sumie nie przemyślałem i dotarło to do mnie dopiero wtedy kiedy ujrzałem złość Derek'a w oczach. Teraz już za późno, aby je cofnąć.
- Nie twój interes - warknął i gdyby nie ręka Ariany już dawno by mnie uderzył. Dziewczyna tylko posłała mi przepraszające spojrzenie i pociągnęła swojego chłopaka w drugą stronę. Ona dobrze wie, dlaczego zadałem to pytanie i wie jaki jest jej chłopak - Uważaj Verdas, bo możesz się poturbować podczas następnego wyścigu - oznajmił mordując mnie wzrokiem. Zmarszczyłem brwi i przybrałem poważną postawę. Nigdy nie wiadomo co przyjdzie mu do tej pustej głowy, a je nie mam zamiaru wylądować na jakimś drzewie podczas wyścigu. Dobra może nie drzewie, ale poza barierkami i to kilkanaście metrów dalej toru.
- Czy ty mi w tej chwili grozisz? - zadałem ostrożnie pytanie. Nie mam zamiaru prowokować czy coś w tym stylu, po prostu upewniam się czy mam na siebie bardziej uważać. Uśmiechnął się do mnie w chamski sposób i przybrał postawę triumfu.
- Ostrzegam cię, tylko - odpowiedział na moje pytanie - I to jest twoje ostatnie ostrzeżenie, Verdas - dodał z wyższością i satysfakcją w głosie. Zaśmiałem się na jego słowa i zmierzyłem wzrokiem. Niech nie myśli, że się go w jakikolwiek sposób boję. Złapał Arianę za rękę i odszedł zadowolony z siebie. Dziewczyna ostatni raz odwróciła się w moją stronę i posłała delikatny uśmiech. Uciekaj od niego jak najszybciej, bo jeszcze tobie kiedyś krzywdę zrobi.
***
Oficjalnie mogę powiedzieć, że jestem zmęczony. Chociaż to złe słowo. Jestem wręcz wyssany z całej energii jaką miałem, a dodatkowo poobijany, posiniaczony i nieczujący ani jednego mięśnia w ciele. To pewnie winna tej tygodniowej przerwy, ale szczerze mówiąc zdecydowanie wolałbym wrócić do tego czasu, w którym nie musiałem nic robić i zważać na to co jem i kiedy. Westchnąłem głośno i z niemałym hukiem otworzyłem drzwi do mieszkania. Pragnę się położyć i nie wstawać do jutrzejszego ranko, ale mam niesamowitą ochotę pogadać albo chociaż zobaczyć Violettę. Po tych świętach spędzonych razem świadomość, że jest taka daleko ode mnie dobija mnie bardziej niż wcześniej. I tęsknię za nią mocniej. Zajrzałem do kuchni w celu przywitania się z Niall'em, który na pewno jest w mieszkaniu, bo nie musiałem używać klucza. Jednak zatrzymałem się w miejscu i patrzyłem na niego zdziwiony.
- Wróciłeś już - uśmiechnął się w moją stronę i kontynuował swoje zajęcie. Odłożyłem torbę na podłogę i posłałem mu pytający wzrok. Patrzył na mnie w typowy dla niego sposób nie zwracając na mnie zbytnio uwagi. jak nie zapytam to się nie dowiem. Westchnąłem głośno.
- Co to jest? - odezwałem się wskazując niegrzecznie na pięć kartonów jakiś napoi w puszcze. Mogłem się spodziewać, że on i zakupy spożywcze nie skończą się za dobrze. Dobrze wiedziałem, że kupuje wszystko w hurtowych ilościach, a mimo to nie zaprzeczyłem jak oznajmił, że wybiera się na zakupy.
- Sponsor przysłał - odpowiedział wstając ze swojego miejsca. Ta jego odpowiedź nie za dużo mi wyjaśniła. Spojrzał na moją minę i zaśmiał się wkładając brudną miskę do zlewu - Mój ojciec ci nie mówił? - zapytał zdziwiony. Pokiwałem przecząco głową na jego pytanie. Zacznijmy od tego, że jego ojciec informuje mnie o wszystkim po czasie, albo po tym jak sam się dowiem od kogoś z ekipy - Podpisaliśmy nowy kontrakt ze sponsorem i w ramach reklamy przysłał pięć kartonów napoi energetycznych - powiedział i stanął obok tej można powiedzieć wierzy z kartonów. Westchnąłem głośno po raz kolejny i kiwnąłem głową, że rozumiem - Jest pięć różnych smaków, ale osobiście ci powiem, że truskawkowy jest najgorszy - dodał informując mnie, na co się zaśmiałem. Dobrze mieć takiego współlokatora, który ostrzeże cię czego nie jeść, albo nie pić. Chcesz znać opinię na temat kulinarny zgłoś się do Niall'a - A teraz pakuj swoje cztery litery na kanapę, bo za dziesięć minut zacznie się mecz - rozkazał patrząc na swój zegarek, który swoją drogą dostał ode mnie na święta. Kupiłem sobie podobny tylko, że granatowy. On ma czarny ze swoim imieniem na pasku, co o dziwo go ucieszyło jak to zobaczył. Zaśmiałem się cicho pod nosem po czy ściągnąłem buty i tak jak sobie zażyczył posadziłem swoje cztery litery na kanapie.
***
- Mogę ci coś powiedzieć? - zapytałem obserwując uważnie Violettę. Kiwnęła twierdząco głową i owinęła się ciaśniej kocem - Ale tak totalnie szczerze? - podkreśliłem ostatnie słowo, na co westchnęła - I jak to usłyszysz to nie będziesz na mnie zła, ani się nie obrazisz - upewniałem się czy aby na pewno mogę powiedzieć na głos swoje myśli. Przełknęła głośno ślinę i patrzył na mnie poważnie, ale na jej twarzy krył się także strach. Niepewnie ponownie pokiwała twierdząco głową i przygryzła dolną wargę. Nie rób tak, proszę. Ten gest od niedawna bardzo mnie pobudza i nie tylko mnie, bo moje wewnętrzne porządnie także.
- Mówisz czy nie? - zdenerwowała się trochę. Nie moja wina, że twój gest przygryzienia wargi mnie rozproszył. Uśmiechnąłem się pod nosem na pewne wspomnienie i sam mimowolnie zrobiłem to co ona przed chwilą.
- Chyba na prawdę jesteś chora, bo nie wyglądasz za ciekawie - powiedziałem cały czas ją obserwując. Uśmiechnęła się sztucznie na moje słowa i utrzymując ze mną kontakt wzrokowy złapała się ręką w miejsce serca.
- Jakiś ty romantyczny - odezwała się udając szczęśliwą ze słów jakie powiedziałem - Jeszcze nigdy nie usłyszałam takiego komplementu - dodała i tym razem na jej twarzy pojawił się grymas, a raczej powaga wymieszana ze złością.
- I tak cię kocham - zaśmiałem się i posłałem jej buziaka w powietrzu. Ponownie uśmiechnęła się sztucznie i nakryła się jeszcze bardziej kocem po czym napiła się swojej herbaty - Może lepiej się połóż i prześpij - poradziłem patrząc na nią ze współczuciem. Wygląda jakby miała zaraz zemdleć. Jest blada i jakaś taka niedożycia. Westchnęła głośno odkładając kubek z gorącą cieczą na stolik.
- Wyglądam tak okropnie, że mój własny chłopak nie chce na mnie patrzeć - jęknęła ze smutkiem i jednocześnie ze złością po czym zarzuciła sobie na głowę kaptur od bluzy. Jakim cudem siedzi w bluzie, owinięta kocem i jeszcze jest jej zimno. Złapała ją grypa jak się patrzy. Zaśmiałem się na jej słowa i pokiwałem przecząco głową.
- Nie chodzi o twój wygląd, kochanie - powiedziałem zgodzie z prawdą i powiedziałem do niej czule, aby chociaż trochę ją zmiękczyć - Bardziej martwię się o twoje zdrowie - dodałem i ponownie spojrzałem na nią ze współczuciem. Nie chce żeby się rozchorowała bardziej i leżała w łóżku prze tydzień. Podobno w grypie oprócz leków jest ważny także sen. Uśmiechnęła się do mnie smutnie i kiwnęła głowa, że zgadza się ze mną, co szczerze mnie ucieszyło.
***
- Nie żeby mi to przeszkadzało, ale czy Ty nie masz swojego domu - zapytałam z lekkim śmiechem zerkając kątem oka na Ludmiłę. Miałam w zamiarze spędzić cały dzień w łóżku pod kołdrą, ale teraz kiedy moja kuzynka będzie ze mną nie mam na co liczyć. Może czuję się trochę lepiej niż w ostatnich dniach, ale to nie znaczy, że mam ochotę na ploteczki z Ludmiłą.
- Chce spędzić czas ze swoją kuzynką, a ta jeszcze marudzi - westchnęła udając obrażoną. Zaśmiałam się na jej słowa i weszłam do domu. Od razu do moich nozdrzy dostał się przyjemny zapach obiadu, który zapewne zrobiła moja mama. Opłacało się wrócić ze szkoły później. Bez zbędnego czekania udałam się do kuchni po drodze odkładając swoją torbę z książkami na kanapę.
- Już jesteście - ewidentnie ucieszyła się nasz widok. Odwzajemniłam jej uśmiech i zadowolona usiadłam przy blacie kuchennym - Zjecie obiad teraz czy później? - zapytała odwracając się do nas przodem. Ucieszyłam się na jej pytanie.
- Ja zjem teraz, bo jestem głodna - odpowiedziałam wzdychając głośno. Od razu wyczułam na sobie wzrok mojej kuzynki. Patrzyła na mnie zdziwiona, a raczej zaskoczona. Wzruszyłam ramionami i unosząc brwi do góry, dałam jej do zrozumienia, że nie mam pojęcia o co jej chodzi.
- Serio? - powiedziała patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami - Zanim przyszłyśmy tutaj zjadłaś pół pizzy - przypomniała mi o nasz wizycie w pizzerii. Przewróciłam oczami na jej słowa - To było jakieś dwadzieścia minut temu - dodała ze śmiechem patrząc na swój zegarek. Wzrok mojej mamy od razu powędrował w moją stronę.
- To była mała pizza więc dużo jej nie było - zaznaczyłam żeby nie myślały sobie o mnie jak o jakimś grubasie. Dobra zjadłam tą pizzę, ale tylko trzy kawałki, które były tak małe, że nawet nie wiem kiedy zniknęły mi z talerza.
- Ja się nią najadłam - oznajmiła poważnie wpatrując się we mnie zawzięcie. Westchnęłam głośno i podniosłam się ze swoje miejsca po czym podeszłam do szafki z talerzami.
- Widocznie masz mniejszy żołądek niż ja - odpowiedziałam z przekąsem i bez zbędnego czekania zaczęłam nakładać sobie obiad, który swoim zapachem przekonywał mnie jeszcze bardziej.
***
Staram się skupić na swoim zadaniu z biologi, które wymaga pełnego zaangażowania, ale niestety dekoncentruje mnie moja kuzynka, która od dłuższego czasu obserwuje mnie bez żadnej krępacji. Gdyby nie miała chłopaka i nie była moją kuzynką mogłabym stwierdzić, że pożera mnie wzrokiem. Westchnęłam głośno i podniosłam na nią niechętnie wzrok.
- Możesz przestać? - zapytałam delikatnie zdenerwowana. Od tego zadania zależy duża część mojej oceny na koniec semestru, a ona mnie rozprasza tymi swoimi brązowymi oczami wlepionymi we mnie.
- Nie dziwi cię ten twój apetyt? - zmarszczyła brwi i odłożyła swoją książkę obok. Miałam ochotę przewrócić oczami po raz kolejny, ale się powstrzymałam ponieważ podobno to jest niezdrowe.
- Apetyt jak apetyt, nie widzę problemu - westchnęłam głośno i powróciłam wzrokiem do książki. Jest już po godzinie dziewiętnastej, a mnie jeszcze zostało sporo do zrobienia i nie mam teraz czasu na jej głupie wymysły i podejrzenia. Może mój żołądek akurat dzisiaj potrzebował więcej jedzenia.
- Zjadłaś dzisiaj za dwie osoby - stwierdziła poważnie. Wielkie mi rzeczy. Dzisiaj wyjątkowo potrzebowałam więcej jedzenia i energii. Niech się mnie nie czepia, bo w święta sama zjadła prawie całe ciasto zrobione przez moją mamę i to w niecałą godzinę.
- Nie wyolbrzymiaj Ludmiła - zignorowałam jej słowa, bo są bezpodstawne. Każdy czasem ma dzień, w którym jest bardziej głodny niż zazwyczaj i to właśnie był mój. Jutro zapewne nie zjem nic i też będzie się czepiać, że się niby odchudzam albo mam anoreksję. Ona zawsze się do czegoś przyczepi. Czułam jak usiadła bliżej mnie i znowu zaczęła skanować mnie wzrokiem.
- Kiedy ostatnio miałaś miesiączkę? - po jej pytaniu prawie wbiło mnie w łóżko. Rozumiem przyjaciółka, kuzynka i rodzina, ale to jest chyba moja osobista sprawa i nie bardzo chce się tym chwalić nawet z nią. Podniosłam na nią spojrzenie i odchrząknęłam głośno zawstydzona.
- Ludmiła, to raczej moja sprawa - wyjąkałam, bo taki temat mnie krępuje.
- Mi możesz spokojnie powiedzieć - powiedziała łapiąc mnie za dłonie. Zerknęłam zszokowana na nasze dłonie, które mocniej ścisnęła. 
- Powinnam dostać dwa dni temu jeśli musisz wiedzieć - odpowiedziałam i zabrałam swoje dłonie z jej uścisku. Jej zachowanie zaczyna mnie denerwować i peszyć jednocześnie. Najpierw czepia się mojego apetytu, a teraz pyta o moje życie miesiączkowe. Spojrzała na mnie delikatnie przestraszona i odchrząknęła cicho.
- A jeszcze jedno pytanie..- zawiesiła na chwilę głos - Spałaś z Leonem? - zapytała, a mnie zatkało.
- Ludmiła! - krzyknęłam oburzona. Ja się nie interesuję jej życiem seksualnym z Federico. Zresztą nawet nie chce sobie psuć psychiki tymi informacjami. Moje oburzenie nie zrobiło na niej żadnego wrażenia, bo patrzyła na mnie wyczekująco - Tak, spałam z Leona. Zadowolona? - odpowiedziałam i czułam, że na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Nie moja wina, że krępuje mnie ten temat i to bardzo.
- Czyli tak jak myślałam - westchnęła i odsunęła się kawałek ode mnie cała w strachu. Zaśmiałam się z jej miny czym ją zadziwiłam - Violetta, możesz być w ciąży - dodała patrząc na mnie jakby zobaczyła ducha. Jeszcze bardziej się zaśmiałam i pokiwałam przecząco głową.
- Okres zawsze mnie się spóźnia Ludmiła, nie panikuj - wytłumaczyłam kręcąc rozbawiona głową - Zresztą wiemy jak się zabezpieczać - dodałam trochę karcącym głosem. Nie jesteśmy tak głupi żeby zaliczyć wpadkę. Mimo to patrzyła na mnie z tym swoim strachem wymalowanym na twarzy. Nie zwracając na nią uwagi wróciłam do swojego zadania.
***
- I co? - pierwsze słowa jakie usłyszałam na dzień dobry od mojej kuzynki. Najlepiej zacząć rozmowę od jakiegoś pytanie. Zmarszczyłam brwi, bo zaczęła od czapy i oczekuje ode mnie odpowiedzi - Dostałaś już okres? - zapytała. Przewróciłam oczami na jej pytanie. Od dwóch dni cały czas mnie o to pyta. Zacisnęłam dłoń w pięść i wypuściłam powoli powietrze.
- Jeszcze raz zadasz mi to pytanie, a przysięgam uderzę cię - wypowiedziałam te słowa przez zaciśnięte zęby. On bardziej się przejmuje tym, że jeszcze nie dostałam okresu niż ja.
- Agresja - powiedziała poważnie - Jeden z hormonów ciąży - dodała. Przymknęłam oczy i policzyłam spokojnie do dziesięciu. Jestem pewne w stu procentach, że nie wpadliśmy i nie jestem w tej pieprzonej ciąży.
- Możesz w końcu przestać! - warknęłam w jej stronę, bo jednak to liczenie nie pomogło. Kobieta podobno czuje kiedy jest w ciąży, a ja nie mam takich odczuć więc się nie przejmuję tym.
- Co się dzieje? - jak zwykle w odpowiednim momencie podszedł do nas Federico z tym swoim uśmiechem na twarzy.
- Violetcie spóźnia się okres - poinformowała go Ludmiła bez żadnej krępacji. Zacisnęłam szczękę ze złości. To moje życie prywatne, a nie jakieś realytyshow.
- W gazetce szkolnej jeszcze o tym napisz niech wszyscy wiedzą - warknęłam w jej stronę. Nie wszyscy muszą wiedzieć, że spóźnia mnie się okres, a moje stuknięta kuzynka od razu uważa, że jestem w ciąży.
- I co z tego? - zaśmiał się Federico patrząc raz na mnie raz na Ludmiłę.
- Może być w ciąży - wyjaśniła poważnie, a moja pięść ponownie się zacisnęła. Jeszcze chwila, a moja kuzynka będzie chodzić w podbitym okiem. I nie będę tego żałować. W odpowiedzi usłyszałam głośny śmiech Federico, a po chwili jak obejmuje mnie ramieniem.
- Czyli co będę wujkiem - mówił przez śmiech, za co spiorunowałam go wzrokiem - Chyba będę musiał porozmawiać ze swoim bratem o tym jak używać prezerwatyw - dodał i tym razem nie powstrzymywałam się tylko uderzyłam go z pięści w bok. Automatycznie odsunął się ode mnie i wciąż rozbawiony wpatrywał się we mnie.
- Nie jestem w ciąży - wysyczałam przez zaciśnięte zęby - Ludmiła po prostu ma coś z głową - dodałam i spojrzałam na moją kuzynkę z morderczym wyrazem twarzy.
- Spóźnia ci się okres - prawie krzyknęła w moją stronę. Nie skrzywdzę ją zaraz przysięgam.
- Tylko cztery dni, a nie cały miesiąc - podniosłam trochę głos, ale na szczęście nikt nie zwrócił na nas uwagi. Nie potrzebuję plotek na swój temat i to jeszcze o rzekomej ciąży - Lepiej zajmij się swoim życiem, żeby Federico czasem czegoś nie zapomniał - powiedziałam złośliwie i zerknęłam na jej chłopaka po czym odeszłam od nich zmęczona tym tematem rozmowy.
***
Zabiję. Przysięgam zabiję tego blondasa. Tyle razu mu powtarzałem, że jak ma zamiar wracać do mieszkania po nocach ma zabierać swoje klucze, bo muszę się wysypiać. Ile razy mu to powtarzałem kiedy wychodził, tyle samo razu musiałem otwierać mu drzwi od trzeciej w nocy. Wstałem niechętnie z łóżka i zdenerwowany udałem się w stronę drzwi. Następnym razem przysięgam, że mu nie otworzę i będzie spał na wycieraczce, której nie mamy.
- Czy ty.. - przerwałem widząc za drzwiami kogoś zupełnie innego niż mojego współlokatora. Zaskoczony wpatrywałem się w zapłakaną i przemoczoną dziewczynę. Nawet nie wiedziałem, że na zewnątrz pada.  I kiedy ujrzałem na jej twarzy zawstydzenie dotarło do mnie, że stoję przed nią w samych bokserkach. Poziom niezręczności osiągnął szczyt.
- Jest Niall - zapytała niepewnie ze spuszczoną głową zapewne aby nie patrzeć na mnie pół nagiego. Pokiwałem przecząco głową, ale dotarło do mnie, że przecież na mnie nie patrzy i nie wie, że odpowiedziałem na jej pytanie.
- Nie ma go - powiedziałem z lekką chrypą spowodowaną tym, że zostałem obudzony. Widać było po jej zachowaniu, że się czymś denerwuje albo stresuje - Coś przekazać? - zapytałem i miałem ochotę klepnąć się otwartą dłonią w czoło - Albo może inaczej.. - ponownie odchrząknąłem - Chcesz na niego poczekać? - w sumie nie przemyślałem tego pytania. Nie mam pojęcie, o której wróci i ona może się go nie doczekać. Ale w sumie lepiej żeby czekała na niego do rana w mieszkaniu niż wracała do siebie w nocy i to w deszcz. Zresztą widać po jej wyrazie twarzy smutnych oczach, że coś się stało.
- A mogłabym? - odpowiedziała pytaniem na pytanie patrząc na mnie z nadzieję. Niepewnie kiwnąłem twierdząco głową, bo nie jestem pewny czy to jest dobry pomysł, no ale nie pozwolę jej wracać do siebie o tej porze. Mam serce. Otworzyłem szerzej drzwi tym samym wpuszczając ją do środka. Potarła swoje ramiona, które okryte były jej przemoczoną bluzą. Co w tej sytuacji powinienem zrobić? Zaprowadziłem ją do kuchni, chociaż może lepszym pomysłem był salon, ale to szczegół. Usiadła niepewnie na krześle i objęła się swoimi ramionami.
- Zaparzyć ci może herbaty? - zaproponowałem drapiąc się nerwowo po karku. Zdecydowanie wolałbym w tej chwili otupać się ciepłą kołdrą i smacznie spać, ale jak widać nie jest mi to tej nocy pisane. Pokiwałam twierdząco głową i patrzyła na mnie tymi swoimi zapłakanymi oczami. Nawet nie mam pojęcia kim jest ta dziewczyna i w jaki sposób jest związana z moim współlokatorem. Odwróciłem się w stronę blatu i zacząłem przygotowywać jej gorący napój, aby się rozgrzała po tej wędrówce w deszczu - Przyniosę ci może jakieś suche ubrania - zaproponowałem czekając aż woda na herbatę się zagotuje - I sam się ubiorę - dodałem lekko zażenowany tym, że dalej paraduję przy niej w samych bokserkach. Zaśmiała się na moje słowa cicho pod nosem. I teraz pytanie czy mam jej użyczyć swoich ubrań czy raczej Niall w końcu to jego jakaś znajoma. Wszedłem do swojego pokoju i zarzuciłem na siebie koszulkę oraz ubrałem pierwsze lepsze spodnie dresowe. Bez namysły wparowałem do pokoju mojego współlokatora i podszedłem do jego szafy. Czy on nie wie jak układa się ubrania w szafce? Przewróciłem oczami na wrzucone po prostu koszulki i wyciągnąłem tą najmniej wygniecioną oraz jakieś jego dresy, aby nie musiała chodzić przy mnie w samej koszulce i dolnej części bielizny. Zgarnąłem także mam nadzieje parę czystych skarpetek. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko będzie na nią za duże, bo jest naprawdę drobną dziewczyną, ale jakoś powinna to znieść. Wróciłem do kuchni, w której siedziała dziewczyna i ogrzewała swoje dłonie trzymając kubek zapewne z herbatą.
- Woda się zagotowała, więc sobie zalałam herbatę - powiedziała nieśmiało patrząc na mnie tymi dużymi niebieskimi oczami. Uśmiechnąłem się, a raczej uniosłem tylko delikatnie kąciku ust.
- Wziąłem jakieś ubrania Niall. Mogą być za duże, ale lepsze to niż chodzenie w mokrych - stwierdziłem, a ona kiwnięciem głowy potwierdziła moje słowa. Ostrożnie zeszła z krzesła i utrzymując ze mną niepewny kontakt wzrokowy podeszła do mnie, aby zabrać ubrania.
- Dziękuję - wyszeptała patrząc mi prosto w oczy i posłała delikatny uśmiech. Wskazałem jej gestem głowy drzwi od łazienki, a ona ponownie dziękuję mi pod nosem udała się w tamtą stronę. Udałem się szybko do swojego pokoju po telefon, aby skontaktować się Niallem. Wprost uwielbiam kiedy dzwonię do kogoś i odzywa się automatyczna sekretarka. Westchnąłem głośno i wróciłem do kuchni zanim dziewczyna zdąży wrócić. Odruchowo wchodząc do pomieszczenia spojrzałem na zegarek. Świetnie. Czwarta piętnaście. Oparłem łokcie o blat kuchenny i ukryłem twarz w dłoniach, bo zdaję sobie sprawę z tego, że szybko nie pójdę spać. A tak bardzo chciałbym się już położyć u siebie i zatopić się we śnie. Słysząc jej kroki podniosłem głowę i patrząc na nią w tych za dużych ciuchach miałem ochotę się zaśmiać. Zacisnąłem usta w wąską linię i próbowałem udawać powagę.
- Aż tak śmiesznie w nich wyglądam - odezwała się. Przyłożyłem sobie dłoń do ust i pokiwałem przecząco głową. Posłał mi tylko spojrzenie i z powrotem usiadła na krześle, które zajmowała wcześniej - Tak w ogóle jestem Naomi - przedstawiła się podnosząc spojrzenie z kubka na mnie. Uśmiechnąłem się do niej ledwo widocznie i wyprostowałem przybierając poważną postawę.
- Leon - ujawniłem jej swoje imię. Zmarszczyła brwi i odstawiła kubek, z którego chciała się napić. Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu, co nie było normalne.
- Nie jesteś stąd - stwierdziła mrużąc oczy. Pokiwałem przecząco głową i oparłem się ponownie o blat. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Argentyna - odpowiedziałem, na co się uśmiechnęła.
- Stąd ten akcent - zaśmiała się i kontynuowała picie swojej herbaty, która na szczęście jeszcze paruje. Widać, że dziewczynie jest jeszcze zimno mimo iż nie ma na sobie już tych mokrych ubrań. Kiedy chciałem zapytać w jakim celu o tej godzinie przyszła do mojego współlokatora drzwi od mieszkania się otworzyły.
- Leon! - krzyknął na głos - Dlaczego nie zamknąłeś drzwi na klu.. - przerwał kiedy jego wzrok dostrzegł drobną szatynkę siedzącą na krześle przy blacie. Widać było, że jest zszokowany. Zerknął na mnie, a po chwili znowu na nią i przetwarzał informacje - Naomi? - zapytał wpatrując się w dziewczynę jak w ducha. Kątem oka spojrzałem na nią. Patrzyła na niego jak zahipnotyzowana, a jej oczy zaszły łzami - Co tu robisz? - zapytał spokojnie nie przerywając z nią kontakt wzrokowy. Dziewczyna bez słowa wstała z krzesła i ze łzami w oczach podeszła do niego wtulając się w niego. Czuję się jak w jakimś filmie tylko jakoś tak nie znam fabuły, ani żadnych szczegółów. Objął ją swoimi ramionami i przymknął oczy słysząc jak zaczyna płakać.
- Znowu to zrobił, Niall - powiedziała przez płacz. I sądząc po tym, że spiął się na jej słowa sprawa jest poważna i to nawet bardzo. A ja nie jestem tutaj potrzebny. Wycofałem się najciszej jak się dało do swojego pokoju zostawiając ich samych. Wracam do ciebie łóżko i kochany śnie.

***
*nie wiem czy to poprawna odmiana tego słowa
Jest w końcu i rozdział.
Nie będę się ponownie tłumaczyć tylko powiadomię, że rozdział może zawierać błędy i literówki.
Miłego czytania. 

19 komentarzy:

  1. Czy Viola jest w ciąży? 😳
    A rozdział bardzo fajny 😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy Ja miałam racje ? �������� Czy Vils jest w ciąży ������������ Tak �� Proszę
    Melenia19

    OdpowiedzUsuń
  3. Od początku rozdzialu czulam, ze bedzie podejrzenie ciazy xD
    W sumie by bylo ciekawie...
    Pisz szybciutko nexta💞
    MD❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam,że będzie poruszony temat ciąży. Od razu się skapnęłam.Ale serio Viola w ciąży??Myślę,że byłoby trochę dziwnie,ale nie będe oceniać,bo jeszcze nic nie wiadomo.Ale jest świetnie.Rozdział przepiękny. Warto było czekać.Nie masz pojęcia ile razy dziennie zaglądałam na bloga żeby sprawdzić czy jest już kolejny rozdział.Życzę weny i czekam na nexta.Oby był jak najszybciej 😀❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejkuu cudowny i jeszcze raz cudowny..��

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć! 🌸
    Rozdział wyszedł ci fenomenalnie 💓.
    Niezła ta akcja z ciążą Violi. 😂 Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że jednak nie będzie w ciąży, ale mogę się mylić 😅.
    Co do Naomi i Nailla, to muszę przyznać, że wątek tej dwójki strasznie mnie zaintrygował i jeśli miałabyś w planach napisać coś w stylu "dodatku" o nich, z chęcią bym poczytała 🔥🙌.
    Życzę ci dużo weny i czasu na pisanie 💘.
    Tulę, Shoshano 😘

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka
    Rozdział jak zawszs cudowny , tutaj nie ma co się rozpisywać ;)
    Błagam żeby Violka nie była w ciąży
    Tak samo na początku miałam już podejrzenie że ona będzie w ciąży o niemal odrasu powędrowałam do poprzednoego rozdziału żeby zobaczyć czy się zabezpieczyli xD
    Niby się uspokoiłam że się zabezpieczyli ale potem doszło zmartwienie czy czasem ono nie zawiodło ....
    Mam nadzieję że Violka w ciąży nie będzie ;)
    A reszta jak zawsze cudowna
    I jak zawsze czekam do następnego :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. O kuźwa ! Codziennie zaglądałam i nareszcie jest!!! Uwielbiam cię Daria ❤. Jestem pod ogromnym wrażeniem ❤. Violka w ciąży, ale random��. Nie będę spać po nocach i czekać na następny ❤. Błagam szybciutko ❤❤❤❤. Jeśli mogę coś zasugerować, to żeby w następnych było więcej Leona i Violetty razem ❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Błagam niech ona nie będzie w ciąży!!!! Nie przeżyje tego!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. BĘDZIE MAŁE BOBO! ♥
    Ciekawe jak Leoś zareaguje ^^
    AYYAYAYA Ale w sumie to bym wolała aby jeszcze się nacieszyli młodoscią ;c
    ALE MOŻE WTEDY LEON ZREZYGNUJE Z WYŚCIGÓW! ^.^
    Rozdział taki superaśny i tak się cieszę, że w końcu dodałaś! <3
    Bałam się, że odeszłaś :'(
    Ale ty byś nie mogła nas tak zostawić ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że Violetta nie będzie w ciąży chociaż.. matko xd
    Mały Verdasek, omg haha :D
    Super rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział mega zarabisty jak i całe opowiadanie. Czyżby LEONETTA została rodzicami, ciekawie jak by na tą informację zareagował Leon. Pozdrawiam i czekam na kolejny zarabisty rozdział

    OdpowiedzUsuń
  13. O matko , ale szczęście , akurat wolny weekend a tu Daria dodaje rozdział ♥️♥️♥️
    Mamy nowe wątki , Leon ma wroga na torze , oj zapowiada się zacięta rywalizacja o zwycięstwo... Niall i tajemnicza dziewczyna ... jejku jak ja lubię takie tajemnicze wątki ♥️♥️♥️. Natomiast u naszej Vilu jakieś problemy zdrowotne , ciąża ??? Ludmila chyba bardziej zdenerwowana niż Violka Haha No to by była chyba wpadka stulecia , ale ciekawe co by zrobił Leon w tej sytuacji. Kochana tak się cieszę , ze znalazłaś czas na napisanie rozdziału :***. Życie Ci dużo weny na kolejne rozdziały i mega się Cieszę , ze mimo natłoku obowiązków kontynuujesz pisanie bloga
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  14. Super rozdział ❤

    OdpowiedzUsuń
  15. Oo kocham ;*
    Szczerze to Viola mogłaby byc w ciąży cieszyłaby się ;)
    Bo jestem ciekawa jak Leon by się zachował ;)

    A co do Ludmiły to wkurzająca ale troskliwa :)

    Ciekawe co to za Naomi ?!

    Czekam z niecierpliwością na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń