niedziela, 7 stycznia 2018

II Rozdział 37: Krótki, wysoki dźwięk i ukłucie bólu.



***
Niesprawdzony

- Wyraziłem już swoje zdanie na ten temat, Leon - warknął w moją stronę Henry. Patrzyłem na niego z nadzieją w oczach.

- To tylko kilka dni. Zresztą mam teraz tydzień wolnego - kontynuowałem próbę wybłagania go, aby pozwolił mi polecieć do domu. Może w ten sposób dowiem się co dzieje się z Violettą. Podczas wczorajszej rozmowy z moim bratem wyczułem, że on coś wie, ale nie chce mnie powiedzieć więc jedynym rozwiązaniem jest dowiedzieć się samemu. Mężczyzna spojrzał na mnie poważnie i pokiwał przecząco głową.
- Tydzień wolnego to ty masz od jazdy, ale nie od wszystkich obowiązków - oznajmił krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nie cierpię jak ktoś ma nade mną władzę, a on taką niestety posiada - Ostateczny wyścig jest za niecałe cztery tygodnie, a my i tak mamy przerwę w treningach przez twój wypadek - wypomniał mi oczywiście mój błąd. Wiedziałem, że on mi tego nie odpuści. Jaki był wściekły kiedy dowiedział się o moim tygodniowym zwolnieniu jak się okazuje tylko od jazdy. Myślałem, że zaraz pójdzie do tego lekarza i wygarnie mu słownie jak i fizycznie. Nie ukrywa tego, że chce wygrać ten turniej i nie chce być w swojej skórze kiedy przegram - Już i tak przegiąłeś ostatnim razem - kolejny mój "błąd" który mi wypomniał. Westchnąłem głośno, bo przecież przepraszałem za to chyba z dziesięć razy.

- Proszę cię, chce tylko jechać na parę dni do rodziny - jęknąłem jak małe dziecko, co może go zdenerwować albo zmiękczyć. Mam nadzieję, że to drugie.
- Zobaczysz się z nimi po wyścigu - zaznaczył ostro i odszedł nie wdając się ze mną w dalsze dyskusje. Jak bardzo uwielbiam jazdę, wyścigi i to wszystko, tak przez niego mam ochotę rzucić to cholerstwo i wrócić. Zacisnąłem zęby, aby nie rzucić w jego stronę wiązanki przekleństw i aby wyładować swoją złość przewróciłem wózek z narzędziami. Nienawidzę każdej minuty treningu z nim. Traktuje mnie jak swojego pionka i jest miły tylko wtedy kiedy wygram wyścig, albo mamy spotkanie z inwestorami. Zawsze po wyścigu, w którym nie zajmę pierwszego miejsca katuje mnie na siłowni przez kilka godzin a na drugi dzień z rana mam trening. To życie tutaj nie jest tak kolorowe jak wszyscy myślą. Wszystko było by w porządku gdyby moim trenerem nie był Henry.
- Posprzątaj to! - krzyknął zanim wszedł do swojego biura. Niesamowicie korciło mnie aby wystawić w jego stronę środkowy palec.
***
- Miło, że pomagasz mi w zakupach - uśmiechnęła się w moją stronę Naomi. Spojrzałem na nią katem oka ze znudzonym wyrazem twarzy.
- Nie robię tego sam z siebie - powiedziałem z wyczuwalną irytacją w głosie - Zmusiłaś mnie do tego - przypomniałem jej jak szantażowała mnie kiedy odmówiłem pomocy w zakupach spożywczych. Uśmiechnęła się do mnie zadowolona i powróciła wzrokiem przed siebie. Ta dziewczyna jest niemożliwa. Jest jak anioł i diabeł w jednym. Czasami jest naprawdę kochaną osobą, normalnie do rany przyłóż, ale są też takie dni jak dzisiaj kiedy posuwa się do szantażu żeby dostać to czego chce.
- Naomi! - zawołał jakiś mężczyzna moją towarzyszkę. Jednak po jej minie nie było widać zadowolenia, a wręcz przeciwnie. Złapała mocno mnie za nadgarstek na szczęście zdrowy i mocno ścisnęła, a kiedy ten mężczyzna ruszył w naszą stronę na jej twarzy pojawił się strach - Gdzie ty się podziewasz, słońce? - zapytał uśmiechając się nieprzyjemnie. Kątem oka zerknąłem na dziewczynę, którą wpatrywała się w niego i coraz mocniej zaciskała dłoń na moim nadgarstku. Jeszcze chwila i będę tam miał siniaki, bo jak na taką drobną dziewczynę to ma siłę.
- Zostaw mnie - wyjąkała i jej głos zadrżał. Skupiłem swoje spojrzenie na nim i widząc wzrok psychopaty domyśliłem się, że przyjazną osobą to on nie jest. Niezbyt dyskretnie zeskanowałem jego sylwetkę i przysięgam, że wyglądał podobnie do tych psychopatów z filmów. Rozciągnięta koszula w niezbyt ładną kratę, szary podkoszulek i porządnie wytarte spodnie. Do tego wszystkiego dochodzi siwy zarost i włosy jakby nie myte od kilku dni. Jak tylko się na niego spojrzy od razu człowiek odczuwa niechęć.
- Kochanie, jesteś moją córką nie uciekaj ode mnie - właśnie w tej chwili poczułem jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Właśnie obraziłem ojca Naomi, co prawda tylko w myślach, ale mimo wszystko to zrobiłem. No cóż nie moja wina, że nie robi dobrego pierwszego wrażenia.
- Nie nazywaj mnie swoją córką! - warknęła w jego stronę i ponownie wzmocniła uścisk na moim nadgarstku. Przeniosłem na nią swoje spojrzenie i widząc w jej oczach łzy dotarło do mnie, że zasłużył sobie na moje obrażanie. Co prawda w żaden sposób mu nie dokopałem, bo tylko dowaliłem mu w myślach, ale ja mam satysfakcję z tego. No, ale myślałem szczerze. Zazwyczaj w filmach takie typki okazywały się alkoholikami, mordercami czy gwałcicielami - Chodźmy stąd, proszę - zwróciła się do mnie błaganym tonem i widząc jej zapłakane duże oczy poczułem w swoje złość. Może to nie jest film, ale sądząc po jej zachowaniu i jego wyglądzie w jakiś sposób ją skrzywdził. Ponownie na niego spojrzałem, a on jak idiota wpatrywał się we mnie.
- Twój chłopak? - zadał pytanie i zmierzył mnie wzrokiem, a następnie uśmiechnął się do Naomi. Widziałem jak drgnęła na jego gest - Nie przedstawisz mnie? - zadał kolejne pytanie i zrobił krok w jej stronę, na co ona od razu  się cofnęła i można powiedzieć schowała za mnie. Zacisnąłem dłoń na reklamówce z zakupami i próbowałem się uspokoić. Jeżeli on skrzywdził ją w sposób jaki myślę to nie ręczę za siebie. Sam doświadczyłem tego typu krzywdy i długo mi zajęło pozbieranie się więc co dopiero jeśli chodzi o Naomi.
- Proszę ją zostawić - warknąłem przez zaciśnięte zęby. Nie mam pewności, że moje domysły są prawdą, ale wystarczy zobaczyć jej zachowanie względem tego mężczyzny, który nazywa się jej ojcem. Spojrzał na mnie tym razem ze złością i zrobił krok w moją stronę. Dziewczyna za mną ponownie drgnęła, co kolejny raz dało mi powodu do swoich podejrzeń.
- Słuchaj gówniarzu to moja córka i mam prawo robić z nią co chce - wręcz wysyczał mi prosto w twarz, co było dla mnie nieprzyjemne, bo w ostatnim czasie musiał spożyć dużą ilość alkoholu. Jednak nie to mną tak wstrząsnęło tylko jego słowa. Nie masz pieprzonego prawa robić z nią co chcesz! Nie wiele myśląc wyrwałem nadgarstek z uścisku Naomi i uderzyłem jej ojca w twarz. Sam siebie zaskoczyłem, bo po moim uderzeniu mężczyzna wylądował na chodniku. Na prawdę mam aż tyle siły. Dobra trenuję dużo na siłowni, ale bez przesady. Nawet nie użyłem całej siły.
- Nie zbliżaj się do niej! - warknąłem i coś czuję, że w moich oczach można było dostrzec chęć mordu. Patrzył na mnie trzymając się swojego krwawiącego nosa. Gardzę ludźmi, którzy krzywdzą innych. Odwróciłem się w stronę Naomi, która patrzyła na mnie ze łzami w oczach, a jej wzrok wyrażał jeden wielki szok - Wracajmy do mieszkania - powiedziałem uśmiechając się do niej delikatnie. Wciąż zszokowana wpatrując się we mnie kiwnęła twierdząco głową.
***
Słysząc, że Niall poszedł do łazienki i włączył prysznic wyszedłem z pokoju, aby poszukać Naomi. Od tego wydarzenia nie odzywa się do mnie i za każdym razem kiedy znajdujemy się w tym samym pomieszczaniu wymyśla jakąś wymówkę i wychodzi do pokoju czy łazienki. Jak na razie chce z nią porozmawiać na osobności bez Niall'a.
- Mam wrażenie, że mnie unikasz - odezwałem się stając przy wyspie kuchennej. Odwróciła się przestraszona w moją stronę i patrzyła wszędzie byle by nie nawiązać ze mną kontaktu wzrokowego. Pokiwała przecząco głową i powróciła do smarowania kanapek. Nawet swoja dziewczynę wykorzystuje do robienia sobie jedzenia - Naomi, porozmawiaj ze mną - poprosiłem podchodząc do niej bliżej, ale jednak postanowiłem zachować tym razem bezpieczną odległość dla niej.
- Nie chce, Leon - wyszeptała pod nosem i słysząc drżenie jej głosu domyślam się, że jest bliska płaczu. Westchnąłem cicho i oprałem się o wyspę kuchenną.
- On cię krzywdził? - zadałem ostrożnie pytanie. Widząc jak jej ciało się spięło i zaprzestała jakichkolwiek ruchów już znałem odpowiedź na moje pytanie. Teraz tym bardziej nie żałuję, że mu przyłożyłem. Chociaż może żałuję, że nie zrobiłem tego mocniej albo więcej razy.
- Leon, proszę nie chce...
- Rozmowa pomaga, uwierz mi - przerwałem jej spokojnym tonem głosu. Wpatrywałem się w jej plecy i widząc, że bierze głęboki wdech miałem nadzieję, że zechce ze mną porozmawiać.
- Tak - szepnęła i odwróciła się w moją stronę - Skrzywdził mnie wiele razy - dodała tym razem utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Jej oczy ponownie zaszły łzami - Co noc przychodził do mojego pokoju i dotykał mnie, a kiedy się stawiałam bił mnie aż nieraz traciłam przytomność - mówił z płaczem - Kiedyś przyszedł pijany do domu. Byłam sama, bo mama miała nocną zmianę i on to wykorzystał. Mój własny ojciec mnie zgwałcił - domyślałem się tego, ale słysząc to z jej ust uderzyło w mnie podwójnie - A później zrobił to jeszcze kilka razy - wybuchał niekontrolowanym płaczem. Bez namysłu podszedłem do niej i otuliłem ją swoimi ramionami. Nie musiałem długo czekać aż sama się we mnie wtuli. Takie przeżycie dla dziewczyny musi być traumatyczne. A jeszcze bardziej kiedy dokona tego twój własny ojciec. Psychika płci pięknej jest wrażliwsza niż męska i nawet nie wyobrażam sobie co ona czuje, chociaż doświadczyłem czegoś podobnego. Czułem jak zaciska dłoń na tyle mojej koszulki. Przycisnąłem ją do siebie bliżej czując wyrzuty sumienia, że przeze mnie sobie o tym przypomniała.
- Co tutaj się dzieje? - głos Niall'a zmusił na do odsunięcia się od siebie. Patrzył na nas chyba ze złością i skanował mnie uważnym spojrzeniem, ale kiedy spojrzał na Naomi od razu przybrał wyraz twarzy zmartwionego chłopaka - Co się stało? - zapytał podchodząc do niej i tak samo jak ja przytulił ją do siebie - Naomi - wyszeptał, a ja w tym czasie zerknąłem na swoją koszulkę i dostrzegłem na niego mokre plamy oraz trochę tego czarnego czegoś co nakładają na rzęsy. Miejmy nadzieję, że to się wypierze.
- Widziałam się z nim - wypłakała mając twarzy w jego koszulce. Na jej słowa ciało Niall'a spięło się, a na twarzy pojawiła się złość. Ktoś skrzywdził jego dziewczynę. Osobą którą kocha. Nie dziwię się jego reakcji. Sam najchętniej bym dorwał i obił mordę każdego chłopaka, który spróbowałby skrzywdzić Violettę.
- Zrobił ci coś? - zapytał twardo i odsunął ją od siebie aby nawiązać z nią kontakt wzrokowy. Otarła swoje mokre policzki i pokiwała przecząco głową.
- Nie, bo... - wyjąkała zachrypniętym głosem i spojrzała na mnie - Leon zrobił krzywdę jemu - dodała i podziękowała mi za to wzrokiem, który wyrażał wdzięczność. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie i przeniosłem spojrzenie na Niall'a.
- I dobrze. Mam nadzieję, że porządnie - zwrócił się do mnie, na co kiwnąłem twierdząco głową.
***
Czując powoli działanie tego cudu usiadłam na kanapie i czekałam aż zacznie mnie odprężać. Odchyliłam głowę na zagłówek i zamknęłam oczy. Za chwilę moje zmartwienia odejdą w niepamięć. Przestanę przejmować się głupią szkołą i brakiem obecności na zajęciach przez kilka dni. Nie będę miała w głowie pretensji i gróźb od rodziców. A tym bardziej nie będę miała w głowie jego. Tego przeklętego bruneta z szmaragdowymi oczami. Tego, którego wciąż nie potrafię przestać kochać. Zacisnęłam dłoń w pięść słysząc, że Alison pod głosiła w kuchni radio, z którego zaczęła lecieć jedna ze starszych piosenek. Ne-Yo - So Sick. Słowa tej piosenki tak cholernie bardzo pasują do mnie, co jeszcze bardziej mnie denerwuje, skłania mnie do myślenia o nim i o naszym związku. Tęsknie za nim, za ty jacy byliśmy kiedyś, kiedy byliśmy razem. Chciałabym zapomnieć o nim. Żyć normalnie nie cierpiąc z powodu barku jego obecności. Może gdybym go tak bardzo nie kochała byłoby mi łatwiej, byłoby mi wszystko jedno. Może spotykałabym się teraz z jakimś chłopakiem, może żyłaby w szczęśliwym związku. Wiem, że dopóki będę za nim tęsknić nie będę szczęśliwa z nikim innym. Ale prawda jest taka, że nikt nie może mi go zastąpić. Na świecie istnieje tylko jeden taki Leona. Był moim ideałem. Dlatego będę będę piła, paliła, ćpała i korzystała z życia. Będę to robiła dopóki nie zapomnę o tym o czym chce zapomnieć, a chce zapomnieć o nim, choć wiem, że to niemożliwe.
- Ej, mała - poczułam jak ktoś a raczej Nicolas klepie mnie ręką po policzku. Otworzyłam gwałtownie oczy i przeraziłam się tym iż jego twarz jest za blisko mojej. Wpatrywałam się w jego niebieskie oczy, które zachwycały swoim intensywnym kolorem, niestety nie mnie. Spotkałam Leona i kiedy przekonałam się, że istnieją takie oczy jak jego już żadne inne nie wywołają u mnie zachwytu. Schylił się delikatnie i czułam, że chce mnie pocałować dlatego aby tego uniknąć przekręciłam głowę i podniosłam ją z oparcia - Myślałem, że odleciałaś - westchnął głośno i usiadł obok mnie. Nawet jak jestem pod wpływem czyli prawie zawsze nie zbliżyłam się do niego w żaden sposób. Kilka razy próbował coś zmienić w naszej relacji koleżeńskiej, ale za każdym razem daje mu do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana. Najwidoczniej nie należę do dziewczyn, które po tym są skłonne do wszystkiego względem chłopaków.
- Chyba już przestało to na mnie działać - westchnęłam kładąc nogi na stoliku. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i wstał z kanapy po czym podszedł do kuchni gdzie zapewne będzie Brandon. Prawda jest taka, że albo mają coraz to gorszy towar, albo on na mnie już nie działa. Nie czuję żadnej zmiany, co mnie niesamowicie frustruje. Przetarłam twarz dłońmi i westchnęłam głośno.
- Trzymaj - rzucił w moją stronę małym woreczkiem. Zmarszczyłam brwi widząc biały proszek.
- Nie, nie, nie - powiedziałam od razu i odrzuciłam mu to coś - Ja nie ćpam - zaznaczyłam twardo i odsunęłam się od niego kawałek. Wszystko wszystkim, ale tego czegoś nie wezmę.
- Jak chcesz, ale to cudeńko działa trzy razy lepiej - pomachał mi woreczkiem przed oczami i przysunął sobie stolik. Nie chcąc na to patrzeć wyszłam do kuchni gdzie zastałam Alison i Brandona pożerających się wręcz na blacie kuchennym. Już nigdy nie zjem niczego co przygotuje dziewczyna. Słysząc moje korki na szczęście oderwali się od siebie. Zaśmiali się i chłopak odsunął się od niej po czym stanął obok mnie.
- I jak po pierwszym razie? - zapytał z uśmieszkiem. Zmarszczyłam brwi nie mając pojęcia o co mu chodzi. Czy on właśnie chce wiedzieć o moim pierwszym seksie? Przetarł ręką po swoimi nosie i wciągnął powietrze. Okej, chodziło mu o to.
- Nie biorę tego - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Jest na prawdę fajnym chłopakiem i gdybym go nie znała nie podejrzewałabym go o palenia i ćpanie. Odwzajemnił mój uśmiech tylko jego był szerszy i naprawdę zachwycał. Czasami kiedy się uśmiechał miałam wrażenie, że jego uśmiech jest na bilbordzie z reklamą pasty do zębów.
- Jeszcze zobaczymy - puścił do mnie oczko i udał się w stronę salonu. Odprowadziłam go wzrokiem, bo sylwetką przypominał mi trochę Leona.
- Polecam - odezwał się Alison, która zaskoczyła mnie tymi słowami. Czyli, że ona też to bierze? Uśmiechnęła się do mnie i puściła oczko tak samo jak jej chłopak chwilę wcześniej. Pokręciłam głową, bo nie mam zamiary wpaść jeszcze w to świństwo.
***
Czasami wyglądam w lustrze jak milion dolarów. Ale teraz patrząc na siebie bardziej przypominam zmięty marny dolar, do którego przykleiła Ci się guma w kieszeni. Przejechałam palcem po swoich ustach, które były blade i popękane. I dopiero teraz zastanawiam się czy zdołam przejść resztę życia nie całując Jego ust. Boję się, że kilka lat spotkamy się przypadkiem, wpadniemy gdzieś na siebie, może nieświadomie otrę się o jego ramię na ruchliwym placu w mieście. Będziemy już zupełnie sobie obcy - zapomnimy o słodkich słowach na dobranoc, wszystkich wspólnych spacerach, a rozmowy z młodości wepchniemy do wielkiego pudła na strychu. Co prawda, wspomnienia będą tlić się w naszych wnętrzach, prawdopodobnie pozostanie jakiś osad na dnie serca, ale nikt z nas już nie będzie traktował tego poważnie. Jak to jest, że chce o nim zapomnieć, ale z drugiej strony boję się o nim zapomnieć. Potrząsnęłam głowę wpatrując się w siebie i nie wiedzieć czemu chwyciłam za telefon. Jeżeli do niego zadzwonię i usłyszę jego głos jestem pewna, że nie wytrzymam i coś sobie zrobię. Odrzuciłam pomysł aby się z nim skontaktować i położyłam się na swoim łóżku, a następnie weszłam w wiadomości do Leona. Miałam nie wspominać, a teraz z uśmiechem na ustach i łzami w oczach czytam to wszystko. Czytając wiadomość, w której przepraszał mnie za ten bal odruchowo zerknęłam w stronę gdzie jeszcze jakiś czas temu siedział sobie wielki pluszak od niego. Nie mogłam spokojnie spać i funkcjonować kiedy ten wielkolud był obok. Teraz grzecznie siedzi w garażu i zapewne się kurzy. Słysząc otwieranie się drzwi do mojego pokoju wytarłam z policzka łzy i spojrzałam w tamtą stronę.
- Myślałam, że Cię nie ma - odezwała się mama zdziwiona moim widokiem. Posłałam jej wymuszony uśmiech i wstałam z łóżka. Cóż od kilku tygodniu nie przebywam w domu w tych godzinach. Wytłumaczenie jest takie, że mam kobiece dni i ten dzień chyba spędzę w łóżku pod kocem.
- Coś chcesz? - zapytałam, ale tym razem użyłam miłego tonu i bez pretensji, że weszła do mojego pokoju be pukania. Odchrząknęła i skończyła skanować mój pokój a skupiła spojrzenie na mojej osobie. Uniosła do góry kosz z praniem, a po chwili podała mi go. Odłożyłam go na łóżko i westchnęłam głośno, bo będę musiała się tym niestety zająć.
- Dobrze się czujesz? Jakaś blada jesteś - stwierdziła i przyjrzała się mnie dokładniej. Ujęła moją twarz w swoje dłonie i zeskanowała moją twarz - Masz jakieś mętne i podkrążone oczy - powiedziała. Słysząc jej słowa odsunęłam się, aby nie odkryła powodu. Naciągnęłam nerwowo rękaw szarego swetra.
- Okres - odpowiedziałam smętnie żeby rozumiała mój ból. Skwitowała moje słowa kiwnięciem głowy i odwróciła się w stronę drzwi.
- Zaraz widzę cię na kolacji - rozkazała obracając się do mnie na chwilę - Ostatnio spadłaś z wagi i nie podoba mnie się to - dodała kręcąc głową z niezadowolenia. Zaśmiałam się sztucznie na jej słowa i pokiwałam głową zgadzając się na kolację. Od dłuższego czasu nie jadłam nic normalnego i nie mam pojęcia jak przyjmie to mój żołądek. Wzdrygnęłam się na dźwięk przychodzącej wiadomości i od razu niemal rzuciłam się na telefon. Przełknęłam ślinę czytając treść wiadomości od Alison. Przygryzłam dolną wargę i zerknęłam w stronę drzwi, przez które przed chwilą wyszła mama. Kolacja może poczekać.
***
Dziwne uczucie być w szkole, co prawda nie jestem od samego rana, bo dopiero pofatygowałam się na czwartą lekcję, ale liczą się chęci. Moje dłonie powędrowały do kieszeni czarne bluzy zakładanej przez głowę i udałam się w stronę damskiej toalety. Jednak nie dotarłam do niej, bo zatrzymałam się przy drzwiach do męskiej łazienki. A skłoniło mnie do tego jego imię wypowiedziane przez Federico. Zbliżyłam się tak abym mogła posłuchać, ale tak aby mnie nie zauważyli. Nie powinnam słychać o nim, ale niesamowicie chce wiedzieć co u niego się dzieje.
- Farciarz był na jednaj z najlepszych wyścigach samochodowych w tym roku - zachwycał się na co przewróciłam oczami.
- A jak mu idzie z treningami? - zacisnęłam dłonie w pięści. Nie cierpię tych jego treningów. Nie cierpię tych wyścigów, tych motorów i wszystkiego przez co musiał wyjechać i przez co się rozstaliśmy.
- Z tego co wiem ma tygodniową przerwę, bo idiota zwichnął sobie nadgarstek - zaśmiał się. Wstrzymałam oddech. To przecież nic poważnego więc co się spinasz, Violetta. Zresztą co Cię to obchodzi. Nie jesteście już razem. Nie musisz się o niego martwić i go współczuć mu - A dodatkowo coś wspominał o jakimś wyjściu z Sandy - dodał, a moje serce na te słowa zabiły mocniej, natomiast oczy zaszły łzami.
- Nowa dziewczyna? - proszę nie! Niech to nie będzie to. Nie chce cierpieć jeszcze bardziej. Zacisnęłam mocniej dłoń na framudze od drzwi.
- Pojęcia nie mam, nic się nie chwalił, ale chyba tak - moje serce w tej chwili pękło. Spodziewałam się, że to będzie jak dźwięk dzwonu, jak ryk morze, głośniejsze nawet niż szum wiatru. Myślałam, że dźwięk pękającego serca przytłumi wszystko inne. Myliłam się. To było raczej jak szept, jak uderzenie noża w kryształ. Krótki, wysoki dźwięk i ukłucie bólu. Nic więcej. Ale dopiero echo okazało się zabójcze.
***
Przez klika godzin jak idiotka włóczyłam się po mieście szukając ukojenia bólu. Nic nie pomogło. Nawet bezmyślne uderzenia kamieniami o pień drzewa. Moje oczy są tak przekrwione, że nie mogę sobie nawet tego wyobrazić. Boli mnie każdy mięsień w ciele, a moja klatka piersiowa cierpi katusze ciągłym płaczem. Zanoszę się nim odkąd wyszłam ze szkoły, odkąd usłyszałam te słowa, odkąd moje serce pękło. Chciałam do niego zadzwonić tak po prostu, że tęsknie. Chciałam usłyszeć o tym z jego ust. Chciałam aby to on powiedział mi, że skończył ze mną raz na zawsze. Ale zdałam sobie sprawę, że tym bardziej bym tego nie przeżyła. Wmawiałam sobie różne rzeczy związane z nim. Wmawiałam sobie, że go nie potrzebuję, że będę szczęśliwa także bez niego, ale tak na prawdę miała nadzieję, że to co się dzieję jest tyko moim chorym koszmarem, a ja za jakiś czas obudzę się i wszystko będzie dobrze, że on będzie tutaj ze mną i już nie odejdzie. Wbiegłam na klatkę schodową prowadzącą do mieszkania Alison i dzięki informacji o ukrytym kluczu pod wycieraczką bez problemu mogłam wejść do mieszkania kiedy nikogo w nim nie było. W środku panowała ciemność co mnie pasowało, bo moje źrenice mogłyby tego nie wytrzymać. Udałam się do kuchni aby znaleźć ukryty na czarną godzinę woreczek z marihuaną. Oddam i za to. Przełknęłam głośno ślinę widząc zupełnie coś innego. To białe świństwo, które proponował mnie ostatnio Nicolas. W tej chwili rozpoczęła się walka wewnątrz mnie. Mój umysł walczyłam sam ze sobą, bo serce umierało w ciszy. Rozsądek czy chęć ukojenia. Jeden jedyny raz. Sięgnęłam po trzy woreczki i ścisnęłam je w dłoni.
- Nie! - krzyknęłam i rzuciłam nimi na blat. Zrobiłam krok do tyłu dla bezpieczeństwa i ponownie zaniosłam się płaczem. Oparłam się rękami o blat i pustym wzrokiem wpatrywałam się w woreczki z moim ukojeniem. To tak cholernie boli. Dlaczego ona ma go mieć, a nie ja? Dlaczego to ona ma być z nim szczęśliwa tak jak ja? Dlaczego ona ma mnie zastąpić? Jedynym ruchem chwyciłam za woreczki i ściskając je mocno w dłoni wybiegłam z kuchni nie trudząc się zamknięciem z powrotem drzwi na klucz. Chce przestać czuć ten ból. Moje nogi z każdym kolejnym metrem opadały z sił, ale mimo to biegłam. Zatrzymałam się dopiero przy jakieś ławce. Usiadłam na niej i z mojego plecaka wyciągnęłam jedyną książkę jaką mam. Drżącą rękę z portfela wyjęłam plastikowe prawo jazdy. Chce zaznać spokoju. Chce przestać czuć ten cholerny ból w sercu i całym ciele. Chce wciąż być przez niego kochana. Zrobiłam tak samo jak robili na tych wszystkich filmach i niewiele myśląc zażyłam dwie porcje. Wzięłam głęboki oddech i dopiero wtedy dotarło do mnie co zrobiłam. Jak oparzona zrzuciłam resztę substancji z książki a sam podręcznik i prawo jazdy schowałam z powrotem do plecaka. Gwałtownie wstałam z ławki przez co zakręciło mnie się w głowie. Nic się nie dzieję. Wciąż czuję ten cholerny ból i wciąż jest we mnie ta świadomość, że nigdy już z nim nie będę. Moje nogi poprowadziły mnie do najbliższego sklepu. Rozsądek w tej chwili już dawno został w tyle. Jak narwana weszłam do budynku i od razu podeszłam do kasy.
- Whisky - powiedziałam i wtedy nawet nie przyszło mi na myśl, że przecież jestem niepełnoletnie i mogą mi nie sprzedać. Kobieta stojąca za kasą zmierzyła mnie wzrokiem i już wiedziałam, że z alkoholu nici. Ku mojemu zaskoczeniu nie poprosiła mnie o dowód tożsamości tylko podała butelkę z trunkiem i podała cenę. Rzuciłam jej na blat kwotę i nie kłopocząc się odzyskaniem reszty chwyciłam za butelkę i wyszłam ze sklepu. Odkręciłam butelkę i wzięłam dużego łyka. Skrzywiłam się czując ten ostry smak. Zrobiłam jeszcze klika dość sporych łyków i moim zamiarem było wrócić do domu jednak nigdy nic nie idzie po mojej myśli i moje nogi zaprowadziły mnie pod jego dom. Wiem, że jego tam nie ma, ale ja chce tam być. Stanęłam przy furtce i wpatrywałam się w drzwi. W tej chwili czułam się pusta, tak przerażająco pusta, że aż trudno mi było oddychać. Nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że to może być aż tak zatrważająco ciężkie, że nie sposób tego unieść. Z każdą kolejną minutą moje ciało opanowały niewyjaśnione dla mnie drgawki. Traciłam powoli nad nim kontrolę. Traciłam kontrolę nad sobą.
- Violetta? - do moich uszu dotarł czyjś głos. Z ledwością spojrzałam przed siebie - Co ty tu... - przerwał, bo moje ciało w tej chwili ogarnęły drgawki, których nie mogłam powstrzymać. Mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa jeszcze bardziej niż wcześniej. Przed oczami plamy, a w głowie zaczął się jeden wielki huragan. Złapałam się z skronie i zaczęłam potrząsać głową.
- Pomóż mi! - krzyknęłam z wyczuwalną rozpaczą w głosie. I wtedy moje ciało kompletnie straciło kontrole i z hukiem runęłam na ziemię, a w mojej głowie powstała jedna wielka ciemność. Nie słyszałam już nic. Nie czułam ból. Moje serce nie krwawiło. W końcu czułam się wolna. 
***
Teraz to się porobiło. Nasza Violetta chyba przeżyła załamanie.
Może to do niej niepodobne, ale właśnie w ten sposób chciałam pokazać, że człowiek pod wpływem cierpienia, tęsknoty jest zdolny do różnych rzeczy.
Rozdział zawitał wcześniej niż przypuszczałam, ale naszła mnie wena jakiej nie miałam od dłuższego czasu.
Jeżeli jest coś niejasne, to spokojnie wszystko postaram się wyjaśnić w następnym rozdziale.
Jak przypomni mnie się to co chciałam wam jeszcze przekazać to postaram się zaktualizować post.

23 komentarze:

  1. Super ;-)
    Czekam na next;-) dodaj go jak najszybciej. Kiedy się pogodza?

    OdpowiedzUsuń
  2. Sądzę, że to Fede :(
    JAKA SANDY?
    TO NA PEWNO NIE JEGO DZIEWCZYNA, NIE MA NAWET TAKIEJ OPCJI.
    Boże, Fede weź ją ratuj, bo ona tam umrze :(
    Mam nadzieję, że nic nie stanie się Violetcie :(
    Leon, masz tam wracać.
    RZUĆ WSZYSTKO I JEDŹ DEBILU!
    Jak ojciec Naomi mógł jej to zrobić?! ;-;
    Nie wyobrażam sobie jej bólu :(
    Taki smutny ten rozdział, ale go kocham ♥
    Potrafisz sprawić, że sama zaczęłam się denerwować i teraz chce mi się płakać :(
    Twoje rozdziały zawsze działają na mnie bardzo emocjonalnie ♥
    Czekam na nexta! ♥
    PS Mam nadzieję, że za tydzień *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny !
    Niestety nadzieja o przyjeździe Leona wyparowała przez tego Henrego
    Co ta Violetta z sobą robi ?
    Oby nic jej się nie stało
    Oby wyszła z tego cało bo źle się dzieje
    Ja już chce żeby byli w końcu razem
    Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki emocjonalny... Aż nie umiem opisać jak się czuję :( ale oczywiście w dobrym sensie :D! Mam nadzieję że skoro masz wenę to następny będzie równie szybko ❤ i niech ten Leon się pofatyguje, ratuj ją chłopie ❤❤❤!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Emocje mną targają po przeczytaniu tego
    Tak szkoda mi Violetty w sumie sama z nim zerwała, ale cierpi i po prostu jak czytam o tym co czuje to łzy mi lecą.
    Leon powoli się zbiera co nie zmienia faktu, że chciałby jednak wrócić na kilka dni do rodziny i Violetty na jego miejscu to bym wpisała w samolot nie zważając na słowa trenera. Oboje cierpią każde na swój sposób mam nadzieję, że szybko będą znów razem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham twoje opowiadania co za emocje! :*
    Kim jest Sandy???

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze ale zwrot akcji 😎
    Podoba mi się rozdział serio
    Mam nadzieję że to byl Federico i w następnym rozdziale o wszystkim dowie się Leon
    A i o co chodzi z Sandy . ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo jaaaa
    Cudeńko
    Jak masz wene to pisz pisz kochana haha
    Jutro już może być następny hahaha
    Extra
    Sylvia Blanco

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój Boże...to jest boskie, ��
    Nie wiem jak mam opisać to, co teraz myślę o rozdziale.
    Jest po prostu GENIALNY ale to i tak nie to słowo.
    Masz ten dar ❤️

    OdpowiedzUsuń
  10. Boski rozdział!
    Uwielbiam te historie! 💕
    Dla mnie wszystkiemu winna jest Violetta. Gdyby go kochała to zrozumiałaby że nie może zostać. I zostawiła go idiotka.
    A teraz sama cierpi. A Leon jeszcze bardziej. Straciłam do niej jakoś sympatię!

    Daria masz ogromny talent! Super rozdział naprawdę 😀

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow co to się dzieje 🙈
    Świetny rozdział!!!
    Biedna Naomi, kto jak kto, ale Leo ja bardzo dobrze zrozumie, masakra tyle dziewczyna przeszła 🤭
    Violka ewidentne sobie nie radzi z rozstaniem, oby to się tylko gorzej nie skończyło...
    Opowiadanie nabrało rozpędu 😊😊😊
    Czekam na kolejne rozdziały!!!
    😘😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział❤️
    Idealnie udało ci się oddać wszystkie emocje ��

    OdpowiedzUsuń
  13. zajebisty 💗💪
    Jak V mogla sie tak stoczyc?!
    Leon, wracaj do niej!😠

    OdpowiedzUsuń
  14. Omgomgomg :OOOO
    Cudo!

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejku jejku jejku!!! Wstaw nowy :))) Jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy next ?
    Proszę wstaw jak najszybciej pliss ����

    OdpowiedzUsuń
  17. Braknie mi słów, po prostu... Co tu się wyrabia?

    OdpowiedzUsuń
  18. Proszę ,dodaj następny ��

    OdpowiedzUsuń