***
Ból. Moje ciało opanował okropny ból. Każdy najmniejszy mięsień w moim ciele umiera. Czuję się jakby mnie coś przygniatało. Jakby spadł na mnie ogromny głaz o masie dziesięciu ton. W mojej głowie odbywa się właśnie pokaz sztucznych ogni, a w gardle ktoś rozpętał ogień. To jest nie do zniesienia. Z całych sił próbuję poruszyć jakąś częścią ciała mimo odczuwanego bólu, ale nie daję rady. Kompletnie nie mam pojęcia co się dzieje. Gdzie jestem? Co się ze mną stało? I czy jestem bezpieczna? Czuję się jak w jakimś śnie, który nie może się skończyć. Tylko różnica jest taka, że mam wrażenie, że znajduję się w jednej wielkiej nicości. Jest ciemno i głucho. Jestem w pułapce. A przynajmniej tak się czuję. Zaczynam się bać, że dzieje się ze mną coś złego. Ale nie poddam się. Muszę być odważna. Nie mogę ulegać czarnym myślom. Muszę pokonać te diabły, które wpychają się do mojej głowy chcąc wywołać u mnie paniczny strach. Musze przeć naprzód, krok za krokiem, z nadzieją, że nawet jeśli się cofnę, to tylko trochę, tak że kiedy znowu ruszę przed siebie szybko nadrobię zaległości. Nie chce tkwić w tej nicości. Co mam zrobić by się stąd uwolnić? Mimo okropnego bólu z całych sił napięłam mięśnie tym samym wywołując przypływ dziwnego ciepła w moim ciele. Wciąż nic niewiedzę, ale mam wrażanie, że wszystko zaczyna wirować. A ja z każdą kolejną minutą zaczynam odczuwać ulgę od bólu, a także odzyskiwać panowanie nad swoim ciałem. Otworzyłam gwałtownie oczy i nabrałam głęboko powietrza jakbym właśnie wynurzyła się z wody. Ponownie opanował mnie strach. Biały sufit, w który wlepiłam swoje spojrzenie nie przypominał mojego. A bałam się rozejrzeć dookoła aby zlokalizować swoje położenie. Nie czuję już bólu, ale mimo to mam wrażenie, że jak się ruszę to rozpadnę się na kawałki. Przełknęłam ślinę i delikatnie odwróciłam głowę lewą stronę i spojrzeniem napotkałam dość duże okno i niewielki stolik, na znajdowały się dwie butelki zwykłej wody. Z trudem obróciła głowę w drugą stronę i widząc sylwetkę siedząca na jakimś fotelu moje serce przyśpieszyło swój rytm. Zeskanowałam go od góry do dołu i moje oczy się zaszkliły. Siedział z zamkniętymi oczami, głową podpartą ręką i wyglądał jakby spał. To sen czy on naprawdę jest tutaj? Ruszyłam delikatnie prawą rękę i kiedy poczułam lekki ból zmusiłam się do odwrócenia od niego wzroku i spojrzałam w miejsce gdzie poczułam ból. Kroplówka? Dopiero teraz do mnie dotarło, że jestem w szpitalu. Co się takiego stało, że tutaj trafiłam? Nie mogąc się powstrzymać i z drugiej strony bojąc się, że to sen ponownie na niego spojrzałam. Tak bardzo tęskniłam za jego widokiem. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana i właśnie wtedy otworzył oczy. W momencie gdy spojrzałam mu prosto w oczy poczułam, że coś we mnie drgnęło. Chciałabym powiedzieć, że drgnęło leciutko, niezauważalnie, ale było zupełnie inaczej. Było tak jakby serce zaczęło pompować krew czterema komorami naraz, zalewając nią płuca i całe ciało.
- Leon? - mój głos był tak cichy i zachrypnięty, że miałam wrażenie iż powiedział to zupełnie ktoś inny. I kiedy dotarło do mnie, że stoi przede mną właśnie on, maszyna powiadomiła naszą dwójkę o moim przyśpieszonym tętnie oraz pracy serca. Zebrałam w sobie całą siłę jaką miałam i chciałam się podnieść, aby upewnić się, że nie zniknie.
- Nie ruszaj się - rozkazał i jak oparzony podniósł się z fotela, po czym ruszył w moją stronę - Wezwę lekarza - powiedział nie patrząc na mnie tylko wcisnął jakiś przycisk niedaleko mojego łóżka. Ani na chwilę nie oderwałam od niego wzroku.
- Co ty tutaj robisz? - ponownie podjęłam próbę rozmowy. Patrzyłam na niego jakbym nie widziała go od kilku lat. Pokiwał przecząco głowę i przeniósł na mnie swoje spojrzenie. W jego oczach dostrzegłam coś na kształt rozczarowania.
- Raczej, co ty ze sobą zrobiłaś? - zapytał z powagą i kątem oka widziałam jak zacisnął dłonie w pięść - Narkotyki, Violetta. Naprawdę? - dodał i tym razem jego głos był przepełniony rozczarowaniem - Aż tak nisko upadłaś - jego słowa zabolały mnie.
- To wszystko twoja wina - podniosłam głos, co skończyło się nieprzyjemnym drapaniem w gardle. Nie mam zamiaru słuchać, że się na mnie zawiódł i w jakiś sposób gardzi mną.
- Jasne, bo to przecież ja kazałem ci to zażywać - warknął w moją stronę.
- Zostawiłeś mnie - wyszeptałam czując, że zaraz rozpłaczę się przed nim. Ponownie pokiwał przecząco głową i kiedy chciał się odezwać do sali wszedł mężczyzna i sądząc po ubiorze był to lekarz.
- Zadzwonią do twoich rodziców - oznajmił Leon zostawiając mnie samą z lekarze. Wzięłam głęboki oddech i odprowadziłam go wzrokiem dopóki nie zniknął za drzwiami od sali. Czuję się w tej chwili jak śmieć po jego słowach i tym spojrzeniu.
***
Mam nadzieję, że moim rodzice nie przyjadą zbyt szybko. Nie chce z nimi teraz rozmawiać. Nie mam ochoty na tłumaczenia i słuchanie kazania od nich, które na pewno mnie nie ominie. Wzięłam głęboki wdech słyszą, że ktoś wszedł do mojej sali szpitalnej. Dobrze wiedziałam, że to on. Mimo strachu i zażenowania obróciłam głowę w jego stronę i nawiązałam z nim kontakt wzrokowy.
- Wiesz dlaczego tutaj jesteś? - zapytał ani na chwilę nie odwracając spojrzenia, a jego poważna postawa i wyraz twarzy sprawił, że przez moje ciało przeszedł dreszcz - Bo przedawkowałaś narkotyki - warknął w moją stronę - A dodatkowo wymieszałaś to z alkoholem - mówił nie dając mi dojść do słowa. Zacisnęłam dłonie w pięści, bo po jego słowach przypomniałam sobie co się stał przed tym jak straciłam świadomość - Zdajesz sobie sprawę, że byłaś nieprzytomna przez trzy dni - patrzył na mnie z żalem i westchnął głośno - I w ciągu tych kilku dni przywracali ci akcję serce dwa razy - jego głos w pewnym momencie jakby się załamał. W moich oczach pojawiły się łzy, który nie miałam zamiaru opanować. Podszedł do mnie bliżej i wpatrywał się we mnie intensywnie - Masz więcej szczęścia niż rozumu, wiesz? Mogłaś zapaść w śpiączkę, wyniszczyć sobie organizm, a co gorsze mogłaś umrzeć, Violetta - ostatnie słowa ledwo przeszły mu przez gardło. Na prawdę byłam, że tak głupia. Przez to wszystko prawie skoczyłam ze swoim życiem. Przełknęłam głośno ślinę aby pozbyć się guli w gardle - Dlaczego? - szepnął jakby wyprany z sił.
- Nie panowałam nad sobą - wyszeptałam i odwróciłam od niego wzrok, a z mojego gardła wydostał się cichy szloch bezsilności - To bolało - dodałam zanosząc się płaczem. Napięłam mięśnie przypominając sobie podsłuchaną rozmowę Federico. Wciąż boli, tak samo a nawet gorzej.
- Co masz na myśli? - zapytał zdziwiony.
- Ty i ona - ledwo te słowa przeszły mnie przez gardło. Zamknęłam oczy a twarz ukrywałam w swoich dłoniach, które były blade zresztą jak całe moje ciało.
- Ona? - zdziwił się na moje słowa. Czyli jest takim tchórzem, że postanowił udawać iż nic nie rozumie. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami.
- Sandy - szepnęłam i chcąc dostrzec jak ważna jest dla niego skupiłam się na jego oczach. Zmarszczył brwi i patrzył na mnie zszokowany - Słyszałam jak Federico mówił, że się z nią spotykasz - mój głos stawał się coraz słabszy i do tego zachrypnięty. Pokiwał przecząco głową i ku mojemu zdziwieniu zaśmiał się cicho. Bawi go moje cierpienie.
- Z nikim się nie spotykam - powiedział spokojnie patrząc mi prosto w oczy, co utwierdziło mnie, że nie kłamał w tej sprawie - Zresztą Sandy, to chłopak mechanik na torze - dodał wywołując u mnie szybsze bicie serca. Jestem idiotką. Śmiało mogę walczyć o nagrodę dla największej idiotki na świecie. Prawie pożegnałam się ze swoim życiem. Mogło mnie tutaj teraz nie być. Mogłam właśnie leżeć w trumnie i walczyć o miejsce w niebie. Jak na zawołanie wybuchłam głośnym i histerycznym płaczem. Nie wiem co się działo, ale po chwili poczułam jego dłoń na swojej. Z racji, że leżałam w pozycji półsiedzącej mogłam się do niego przytulić kiedy ostrożnie usiadł na brzegu mojego szpitalnego łóżka.
- Już wszystko jest w porządku - wyszeptał trzymając mnie swoich ramionach. W tej chwili nawet nie dociera do mnie, że jego bliskość, o której tak bardzo marzyłam właśnie się spełnia. Czując jego ciepło i zapach miałam ochotę wtulić się w niego jeszcze bardziej, ale było to niemożliwe ze względu na kroplówkę, zbyt mało miejsca i moje wciąż mimo wszystko obolałe ciało. I wtedy w tym najmniej oczekiwanym momencie do sali weszli moim rodzice. Spojrzałam na nich ze łzami w oczach i widząc ich mini domyśliłam się w tej chwili nie są na mnie wściekli.
- Wiesz dlaczego tutaj jesteś? - zapytał ani na chwilę nie odwracając spojrzenia, a jego poważna postawa i wyraz twarzy sprawił, że przez moje ciało przeszedł dreszcz - Bo przedawkowałaś narkotyki - warknął w moją stronę - A dodatkowo wymieszałaś to z alkoholem - mówił nie dając mi dojść do słowa. Zacisnęłam dłonie w pięści, bo po jego słowach przypomniałam sobie co się stał przed tym jak straciłam świadomość - Zdajesz sobie sprawę, że byłaś nieprzytomna przez trzy dni - patrzył na mnie z żalem i westchnął głośno - I w ciągu tych kilku dni przywracali ci akcję serce dwa razy - jego głos w pewnym momencie jakby się załamał. W moich oczach pojawiły się łzy, który nie miałam zamiaru opanować. Podszedł do mnie bliżej i wpatrywał się we mnie intensywnie - Masz więcej szczęścia niż rozumu, wiesz? Mogłaś zapaść w śpiączkę, wyniszczyć sobie organizm, a co gorsze mogłaś umrzeć, Violetta - ostatnie słowa ledwo przeszły mu przez gardło. Na prawdę byłam, że tak głupia. Przez to wszystko prawie skoczyłam ze swoim życiem. Przełknęłam głośno ślinę aby pozbyć się guli w gardle - Dlaczego? - szepnął jakby wyprany z sił.
- Nie panowałam nad sobą - wyszeptałam i odwróciłam od niego wzrok, a z mojego gardła wydostał się cichy szloch bezsilności - To bolało - dodałam zanosząc się płaczem. Napięłam mięśnie przypominając sobie podsłuchaną rozmowę Federico. Wciąż boli, tak samo a nawet gorzej.
- Co masz na myśli? - zapytał zdziwiony.
- Ty i ona - ledwo te słowa przeszły mnie przez gardło. Zamknęłam oczy a twarz ukrywałam w swoich dłoniach, które były blade zresztą jak całe moje ciało.
- Ona? - zdziwił się na moje słowa. Czyli jest takim tchórzem, że postanowił udawać iż nic nie rozumie. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami.
- Sandy - szepnęłam i chcąc dostrzec jak ważna jest dla niego skupiłam się na jego oczach. Zmarszczył brwi i patrzył na mnie zszokowany - Słyszałam jak Federico mówił, że się z nią spotykasz - mój głos stawał się coraz słabszy i do tego zachrypnięty. Pokiwał przecząco głową i ku mojemu zdziwieniu zaśmiał się cicho. Bawi go moje cierpienie.
- Z nikim się nie spotykam - powiedział spokojnie patrząc mi prosto w oczy, co utwierdziło mnie, że nie kłamał w tej sprawie - Zresztą Sandy, to chłopak mechanik na torze - dodał wywołując u mnie szybsze bicie serca. Jestem idiotką. Śmiało mogę walczyć o nagrodę dla największej idiotki na świecie. Prawie pożegnałam się ze swoim życiem. Mogło mnie tutaj teraz nie być. Mogłam właśnie leżeć w trumnie i walczyć o miejsce w niebie. Jak na zawołanie wybuchłam głośnym i histerycznym płaczem. Nie wiem co się działo, ale po chwili poczułam jego dłoń na swojej. Z racji, że leżałam w pozycji półsiedzącej mogłam się do niego przytulić kiedy ostrożnie usiadł na brzegu mojego szpitalnego łóżka.
- Już wszystko jest w porządku - wyszeptał trzymając mnie swoich ramionach. W tej chwili nawet nie dociera do mnie, że jego bliskość, o której tak bardzo marzyłam właśnie się spełnia. Czując jego ciepło i zapach miałam ochotę wtulić się w niego jeszcze bardziej, ale było to niemożliwe ze względu na kroplówkę, zbyt mało miejsca i moje wciąż mimo wszystko obolałe ciało. I wtedy w tym najmniej oczekiwanym momencie do sali weszli moim rodzice. Spojrzałam na nich ze łzami w oczach i widząc ich mini domyśliłam się w tej chwili nie są na mnie wściekli.
***
Tępym wzrokiem wpatrywałam się w widok za oknem. Przyglądałam się każdej możliwej gwieździe na niebie, ale moje spojrzenie i tak najczęściej zatrzymywało się na księżycu. Samotność nie jest dla mnie dobra w tej chwili, ale przecież ani moi rodzice ani Leon nie mogą ze mną siedzieć przez cały czas. Godzina odwiedzin się skończyła, a ja zmuszona jestem siedzieć sama w sali i katować się ciszą dookoła mnie. Nigdy nie czułam się aż tak zdeptana, że było mi wstyd przed samą sobą. Nigdy nie czułam aż takiej nienawiści do siebie. Żałuję tych wszystkich głupich rzeczy, które robiłam w ostatnim czasie. Nie myślałam wtedy i kiedy przypomnę sobie to wszystko ściska mnie w żołądku, bo nie pojmuję jak mogłam być tak głupia, naiwna i bezmyślna. Podniosłam się do pozycji siedzącej i uważając na kroplówkę sięgnęłam po swój telefon. Drżącą dłonią odblokowałam urządzenie, które zostawili mnie rodzice, z wcześniejszym wybłaganiem pozwolenia u lekarza. Odblokowałam numer Leona z listy kontaktów i mój telefon zaczął wibrować jak szalony. Otworzyłam szerzej oczy widząc liczbę prób nawiązania ze mną połączenia prze niego. Przymknęłam oczy, bo odczuwam w tej chwili konsekwencje każdej głupiej decyzji jaką podjęłam. Gdybym posłuchałam swojego serca odblokowałabym jego numer i może wszystko skończyłoby się zupełnie inaczej. A ja jak idiotka chciałam za wszelką cenę usunąć go ze swojego życia, bo moja głupia duma nie pozwalała mi na słabości związane z nim.
Do: Leon ❤
Przepraszam za wszystko.
Nie ukrywając nie łudzę się, że odpisze mi na wiadomość w końcu jest już po drugiej w nocy. On jak normalny człowiek śpi. Wzięłam głęboki oddech i mój wzrok powędrował w stronę okna. Potrzebowałam jego. Nikogo, ani niczego innego. Dzisiaj kiedy znowu mogłam poczuć jego bliskość zrozumiałam to na nowo. Czując wibrację zdziwiona chwyciłam ponownie za telefon i mając nadzieję, że odpisał jak oparzona weszłam w wiadomości.
Od: Leon ❤
Nie przepraszaj. Nie masz za co.
Kilka słów, ale to wystarczyło żeby na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech. Dochodziła do tego także świadomość, że mimo iść jest po drugiej w nocy, on odpisał na moją wiadomość.
Do: Leon❤
Jest mi wstyd za to wszystko.
Przez swoją głupotę mogłam umrzeć.
W moich oczach pojawiły się łzy. Wciąż w mojej głowie jest myśl, że mogłoby mnie tutaj teraz nie być, że nigdy nie zobaczyłabym już rodziców, przyjaciół i Leona. Nigdy nie wyszłabym za mąż, nie miałabym dzieci, nie stworzyłabym rodziny, o której zawsze marzyłam. Wibracje telefony wywołały u mnie natychmiastowy uśmiech.
Od: Leon❤
Nie myśl już o tym.
Żyjesz i wszystko jest dobrze, a to najważniejsze.
Idź spać, Viola. Dobranoc :)
Otarłam dłonią wierzch policzka, po którym spłynęła mi pojedyncza łza. Ma rację. Żyję i to jest teraz najważniejsze. Skoro w pewien sposób dostałam drugą szansę od Boga zamierzam ją wykorzystać, aby tym razem być szczęśliwą i zatrzymać przy sobie Leona już na zawsze.
Do: Leon❤
Dobrze :)
Przyjdziesz jutro?
Z zawahaniem wcisnęłam wyślij. Wiem, a raczej widzę, że się o mnie martwi, ale to nie oznacza iż ma być u mnie przez cały czas mimo iż bardzo bym tego chciała. Niecierpliwie zerkam na ekran telefonu, ale nie dostrzegam żadnej wiadomości. Nie ukrywam, że poczułam niemały zawód. Odłożyłam telefon na stoliczek i ułożyłam się na łóżku.
Do: Leon ❤
Przepraszam za wszystko.
Nie ukrywając nie łudzę się, że odpisze mi na wiadomość w końcu jest już po drugiej w nocy. On jak normalny człowiek śpi. Wzięłam głęboki oddech i mój wzrok powędrował w stronę okna. Potrzebowałam jego. Nikogo, ani niczego innego. Dzisiaj kiedy znowu mogłam poczuć jego bliskość zrozumiałam to na nowo. Czując wibrację zdziwiona chwyciłam ponownie za telefon i mając nadzieję, że odpisał jak oparzona weszłam w wiadomości.
Od: Leon ❤
Nie przepraszaj. Nie masz za co.
Kilka słów, ale to wystarczyło żeby na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech. Dochodziła do tego także świadomość, że mimo iść jest po drugiej w nocy, on odpisał na moją wiadomość.
Do: Leon❤
Jest mi wstyd za to wszystko.
Przez swoją głupotę mogłam umrzeć.
W moich oczach pojawiły się łzy. Wciąż w mojej głowie jest myśl, że mogłoby mnie tutaj teraz nie być, że nigdy nie zobaczyłabym już rodziców, przyjaciół i Leona. Nigdy nie wyszłabym za mąż, nie miałabym dzieci, nie stworzyłabym rodziny, o której zawsze marzyłam. Wibracje telefony wywołały u mnie natychmiastowy uśmiech.
Od: Leon❤
Nie myśl już o tym.
Żyjesz i wszystko jest dobrze, a to najważniejsze.
Idź spać, Viola. Dobranoc :)
Otarłam dłonią wierzch policzka, po którym spłynęła mi pojedyncza łza. Ma rację. Żyję i to jest teraz najważniejsze. Skoro w pewien sposób dostałam drugą szansę od Boga zamierzam ją wykorzystać, aby tym razem być szczęśliwą i zatrzymać przy sobie Leona już na zawsze.
Do: Leon❤
Dobrze :)
Przyjdziesz jutro?
Z zawahaniem wcisnęłam wyślij. Wiem, a raczej widzę, że się o mnie martwi, ale to nie oznacza iż ma być u mnie przez cały czas mimo iż bardzo bym tego chciała. Niecierpliwie zerkam na ekran telefonu, ale nie dostrzegam żadnej wiadomości. Nie ukrywam, że poczułam niemały zawód. Odłożyłam telefon na stoliczek i ułożyłam się na łóżku.
***
Znudzona siedziałam na łóżku szpitalnym, a moje nogi swobodnie zwisały. Parę minut temu z pomocą pielęgniarki ze względu na kroplówkę przebrałam się w swoje ubrania dostarczone wczoraj przez rodziców i z każdą kolejną minutą zaczynam się nudzić. Jak zawsze w domu mogłam spać do godziny jedenastej,a tutaj jestem na nogach od ósmej rano. Sądziłam, że szybko zleci mi czas do przyjścia rodziców czy kogokolwiek, ale niestety jest przeciwnie. Dłuży się niemiłosiernie. I pewnie będę skazana na swoje towarzystwo jeszcze bardzo długi czas.
- Cześć - słysząc jego głos od razu podniosłam głowę i skupiłam na nim swoje spojrzenie. Uśmiechnęłam się widząc jego sylwetkę.
- Przyszedłeś - nie urywałam tego, że cieszę się z jego wizyty. Odwzajemnił mój uśmiech i pewniej wszedł do sali po czym usiadł na fotelu niedaleko mojego szpitalnego łóżka.
- Jak się czujesz? - zapytał nachylając się w moją stronę, a swoje łokcie oparł na swoich kolanach. Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy i ponownie na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Dobrze - wyszeptałam i zacisnęłam dłoń w pięść, aby powstrzymać się od złapania go za rękę. Potrzebuję jego bliskości tak jak wczoraj, ale nie wiem na jakim etapie jesteśmy z jego strony i nie chce wykonywać jakiś gwałtownych ruchów żeby się nie zawieźć - Leon, czy my..- przerwałam widząc, że do sali weszła pielęgniarka. Brunet wstał ze swojego miejsca po czym odsunął się ode mnie i spojrzał na kobietę.
- Nie przeszkadzajcie sobie przyszłam tylko powiedzieć, że po obiedzie przyjdzie do ciebie psycholog - uśmiechnęła się w moją stronę przyjaźnie.
- Co? - zapytałam ze strachem w głosie. Po co mi rozmowa z psychologiem? Przecież nie zwariowałam, ani nie jestem jakaś niepoczytalna.
- To normalne po takiej sytuacji. Musi z Tobą porozmawiać - oznajmiła spokojnie, ale to wcale tak na mnie nie zadziałało.
- Nie - zaprzeczyłam twardo - Nie zgadzam się - dodałam i ze strachem spojrzałam na Leona. Jest w tej chwili moim jedynym oparciem.
- Trafiłaś tutaj z powodu przedawkowania psycholog musi z Tobą porozmawiać na ten temat - zrobiła krok w moją stronę, co skłoniło mnie od drgnięcia.
- Nie jestem ćpunką! - krzyknęłam oburzona jej słowami i wstałam gwałtownie z łóżka. Poczułam w oczach łzy i kompletnie nie wiem z jakiego powodu - Nie chce z nikim rozmawiać! - dodałam panicznie. Nie mam żadnego problemu z narkotykami. Nie mam zaburzeń psychicznych czy czegoś innego.
- To tylko rozmowa - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie uspokajająco, co zadziałało wręcz przeciwnie. Moje mięśnie napięły się i z każdą kolejną chwilą czułam, że zaraz wybuchnę płaczem.
- Nie! - krzyknęłam i widząc, że kobieta chce do mnie podejść uciekłam w stronę okna, aby być jak najdalej od niej i przewróciłam stojący obok stolik z jakimiś rzeczami. Pewnie chciała dać mnie jakieś leki, które by mnie otumaniły i spokojnie mogłaby mnie związać - Nie zrobicie ze mnie wariatki! - ponownie podniosłam głos - Nie zamkniecie mnie nigdzie! - dodałam wściekła. Myśli, że nie wiem po co ta rozmowa. Pewnie chcą mieć pewność, że zamknięcie mnie w ośrodku od uzależnień jest odpowiednie dla mnie.Nie pozbędą się mnie! Wzięłam głęboki oddech chcąc opanować mój szybki oddech i dopiero wtedy poczułam ból w ręce. Spojrzałam w tamto miejsce i patrzyłam z przerażeniem na krwawiącą ranę. Z powody gwałtownej ucieczki wyrwałam sobie kroplówkę.
- Viola, uspokój się - głos Leon wywołał we mnie przypływ niewyjaśnionego ciepła. Zacisnęłam dłoń w pięść, bo ból i ilość krwi była coraz większa - Kochanie, spójrz na mnie - zwrócił się do mnie przyjemnym tonem głosu. Podniosłam na niego spojrzenie i od razu nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Uśmiechnęłam się delikatnie, bo dotarło do mnie jak mnie przed chwila nazwał. Powoli nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego wystawił w moją stronę ręce i ruszył w moją stronę. Niepewnie zrobiłam krok w jego stronę i dosłownie po chwili ponownie znajdowałam się w jego ramionach. Mimo iż miałam rękę we krwi objęłam go i próbowałam unormować swój oddech tym samym wdychając jego zapach. Ułożył podbródek na mojej głowie i w geście uspokojenia zaczął delikatnie głaskać mnie po plecach - Będzie dobrze - wyszeptał po czym złożył na mojej głowie pocałunek - Chodź, opatrzymy to - dodał i odsunął mnie od siebie aby nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Powoli kiwnęłam głową na jego słowa i wzięłam głęboki oddech.
- Cześć - słysząc jego głos od razu podniosłam głowę i skupiłam na nim swoje spojrzenie. Uśmiechnęłam się widząc jego sylwetkę.
- Przyszedłeś - nie urywałam tego, że cieszę się z jego wizyty. Odwzajemnił mój uśmiech i pewniej wszedł do sali po czym usiadł na fotelu niedaleko mojego szpitalnego łóżka.
- Jak się czujesz? - zapytał nachylając się w moją stronę, a swoje łokcie oparł na swoich kolanach. Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy i ponownie na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Dobrze - wyszeptałam i zacisnęłam dłoń w pięść, aby powstrzymać się od złapania go za rękę. Potrzebuję jego bliskości tak jak wczoraj, ale nie wiem na jakim etapie jesteśmy z jego strony i nie chce wykonywać jakiś gwałtownych ruchów żeby się nie zawieźć - Leon, czy my..- przerwałam widząc, że do sali weszła pielęgniarka. Brunet wstał ze swojego miejsca po czym odsunął się ode mnie i spojrzał na kobietę.
- Nie przeszkadzajcie sobie przyszłam tylko powiedzieć, że po obiedzie przyjdzie do ciebie psycholog - uśmiechnęła się w moją stronę przyjaźnie.
- Co? - zapytałam ze strachem w głosie. Po co mi rozmowa z psychologiem? Przecież nie zwariowałam, ani nie jestem jakaś niepoczytalna.
- To normalne po takiej sytuacji. Musi z Tobą porozmawiać - oznajmiła spokojnie, ale to wcale tak na mnie nie zadziałało.
- Nie - zaprzeczyłam twardo - Nie zgadzam się - dodałam i ze strachem spojrzałam na Leona. Jest w tej chwili moim jedynym oparciem.
- Trafiłaś tutaj z powodu przedawkowania psycholog musi z Tobą porozmawiać na ten temat - zrobiła krok w moją stronę, co skłoniło mnie od drgnięcia.
- Nie jestem ćpunką! - krzyknęłam oburzona jej słowami i wstałam gwałtownie z łóżka. Poczułam w oczach łzy i kompletnie nie wiem z jakiego powodu - Nie chce z nikim rozmawiać! - dodałam panicznie. Nie mam żadnego problemu z narkotykami. Nie mam zaburzeń psychicznych czy czegoś innego.
- To tylko rozmowa - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie uspokajająco, co zadziałało wręcz przeciwnie. Moje mięśnie napięły się i z każdą kolejną chwilą czułam, że zaraz wybuchnę płaczem.
- Nie! - krzyknęłam i widząc, że kobieta chce do mnie podejść uciekłam w stronę okna, aby być jak najdalej od niej i przewróciłam stojący obok stolik z jakimiś rzeczami. Pewnie chciała dać mnie jakieś leki, które by mnie otumaniły i spokojnie mogłaby mnie związać - Nie zrobicie ze mnie wariatki! - ponownie podniosłam głos - Nie zamkniecie mnie nigdzie! - dodałam wściekła. Myśli, że nie wiem po co ta rozmowa. Pewnie chcą mieć pewność, że zamknięcie mnie w ośrodku od uzależnień jest odpowiednie dla mnie.Nie pozbędą się mnie! Wzięłam głęboki oddech chcąc opanować mój szybki oddech i dopiero wtedy poczułam ból w ręce. Spojrzałam w tamto miejsce i patrzyłam z przerażeniem na krwawiącą ranę. Z powody gwałtownej ucieczki wyrwałam sobie kroplówkę.
- Viola, uspokój się - głos Leon wywołał we mnie przypływ niewyjaśnionego ciepła. Zacisnęłam dłoń w pięść, bo ból i ilość krwi była coraz większa - Kochanie, spójrz na mnie - zwrócił się do mnie przyjemnym tonem głosu. Podniosłam na niego spojrzenie i od razu nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Uśmiechnęłam się delikatnie, bo dotarło do mnie jak mnie przed chwila nazwał. Powoli nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego wystawił w moją stronę ręce i ruszył w moją stronę. Niepewnie zrobiłam krok w jego stronę i dosłownie po chwili ponownie znajdowałam się w jego ramionach. Mimo iż miałam rękę we krwi objęłam go i próbowałam unormować swój oddech tym samym wdychając jego zapach. Ułożył podbródek na mojej głowie i w geście uspokojenia zaczął delikatnie głaskać mnie po plecach - Będzie dobrze - wyszeptał po czym złożył na mojej głowie pocałunek - Chodź, opatrzymy to - dodał i odsunął mnie od siebie aby nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Powoli kiwnęłam głową na jego słowa i wzięłam głęboki oddech.
***
Obserwowałem siedzącą na moich kolanach Violettę, która jakieś kilka minut temu uspokojona zasnęła. Nie mam nic przeciwko, że tuli się do mnie tak mocno, że z ledwością mogę oddychać. W końcu wróciłem tutaj dla niej i mam zamiar być przy niej jak najczęściej. Pomogę jej ustabilizować się psychicznie, bo dzięki rozmowie z lekarzem wiem iż tego potrzebuje. Czuję się po części winny stanu w jakim się znalazła i zrobię wszystko, aby powróciła moja Violetta, którą była przed naszym rozstaniem. Poprawiłem się delikatnie na fotelu, co skutkowało tym iż tuląca się do mnie Viola jeszcze bardziej wzmocniła swój uścisk. Słysząc, że ktoś wchodzi do sali odwróciłem się na tyle ile mogłem i widząc zdziwionego ojca Violetty pokazałem mu gestem na śpiącą dziewczyną, dając tym samym do zrozumienia aby był cicho.
- Co się stało? - zapytał szeptem podchodząc w naszą stronę i spojrzał na swoją córkę, a później na moją poplamioną krwią koszulkę. To co sobie zrobiła było dość niebezpieczne, bo mogła złamać igłę, która mogłaby zostać w jej ręce, ale na szczęście wyrwała ją w całości zostawiając niewielką krwawiącą ranę.
- Trochę się zdenerwowała - wyjaśniłam także szepcząc nie chcąc jej obudzić, bo zdecydowanie przyda jej się sen. Mężczyzna usiadł naprzeciwko nas na łóżku szpitalny Violetty i zmarszczył brwi nie rozumiejąc moich słów - Chodziło o rozmowę z psychologiem - sprostowałem i objąłem drobne ciało Violetty aby poprawić ją na swoich kolanach, bo zaczynała z nich spadać. Teraz jeszcze bardziej dostrzegam, że straciła na wadzę i jest drobniejsza niż był, co jest niepokojące - Boi się, że zamkną ją w ośrodku - dodałem. Wątpię aby Violetta była uzależniona od narkotyków. Nie jest taka. Co prawda kiedy zadzwonił do mnie Federico i powiedział, że Violetta jest w szpitalu, bo przedawkowała myślałem, że żartuje i byłem tego pewien w stu procentach, bo chodziło o moją Violę. Teraz przynajmniej wiem, że po prostu się pogubiła i potrzebuje pomocy rodziny, a nie jakiś specjalistów w ośrodku uzależnień.
- To przecież tylko rutynowa rozmowa z psychologiem, nie zamkną jej od razu w jakimś ośrodku - lekko się oburzył, ale po chwili westchnął głośno i zerknął na Violettę - Jesteś głodny? Pójdę po coś normalnego do jedzenia - zapytał wstając ze swojego miejsca. Pokiwałem przecząco głową na jego propozycję. Nie mam ochoty na jedzenie i nie mam zamiaru zmuszać się do zjedzenia. Uśmiechnął się do mnie delikatnie i ostatni raz zerkając na Violettę wyszedł z sali. W drzwiach minął się z Federico, który za moim poleceniem przyniósł mi świeżą koszulkę.
- Co się stało? - zapytał szeptem podchodząc w naszą stronę i spojrzał na swoją córkę, a później na moją poplamioną krwią koszulkę. To co sobie zrobiła było dość niebezpieczne, bo mogła złamać igłę, która mogłaby zostać w jej ręce, ale na szczęście wyrwała ją w całości zostawiając niewielką krwawiącą ranę.
- Trochę się zdenerwowała - wyjaśniłam także szepcząc nie chcąc jej obudzić, bo zdecydowanie przyda jej się sen. Mężczyzna usiadł naprzeciwko nas na łóżku szpitalny Violetty i zmarszczył brwi nie rozumiejąc moich słów - Chodziło o rozmowę z psychologiem - sprostowałem i objąłem drobne ciało Violetty aby poprawić ją na swoich kolanach, bo zaczynała z nich spadać. Teraz jeszcze bardziej dostrzegam, że straciła na wadzę i jest drobniejsza niż był, co jest niepokojące - Boi się, że zamkną ją w ośrodku - dodałem. Wątpię aby Violetta była uzależniona od narkotyków. Nie jest taka. Co prawda kiedy zadzwonił do mnie Federico i powiedział, że Violetta jest w szpitalu, bo przedawkowała myślałem, że żartuje i byłem tego pewien w stu procentach, bo chodziło o moją Violę. Teraz przynajmniej wiem, że po prostu się pogubiła i potrzebuje pomocy rodziny, a nie jakiś specjalistów w ośrodku uzależnień.
- To przecież tylko rutynowa rozmowa z psychologiem, nie zamkną jej od razu w jakimś ośrodku - lekko się oburzył, ale po chwili westchnął głośno i zerknął na Violettę - Jesteś głodny? Pójdę po coś normalnego do jedzenia - zapytał wstając ze swojego miejsca. Pokiwałem przecząco głową na jego propozycję. Nie mam ochoty na jedzenie i nie mam zamiaru zmuszać się do zjedzenia. Uśmiechnął się do mnie delikatnie i ostatni raz zerkając na Violettę wyszedł z sali. W drzwiach minął się z Federico, który za moim poleceniem przyniósł mi świeżą koszulkę.
***
- Nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłaś - odezwał się Federico, który patrzył na mnie od dłuższego czasu. Niepewnie odniosłam na niego wzrok i już chciałam coś powiedzieć, ale zrezygnowałam - Mówiłem do Ciebie, a ty patrzyłaś na mnie takim przerażająco pustym wzrokiem - kontynuował swoją wypowiedź - Wystraszyłaś mnie - przyznał, co wywołało u mnie wyrzuty sumienia. Skoro te słowa padły z ust Federico, musiała być ze mną na prawdę źle - To było przerażające jak odpłynęłaś mi na rękach. Myślałem, że umierasz - wyszeptał ukrywając twarz w swoich dłoniach. Poczułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza.
- Przepraszam - szepnęłam łamiącym się głosem - Tak bardzo Cię przepraszam - dodałam i zaszklonymi oczami patrzyłam w jego zgarbioną sylwetkę. I wtedy do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna, a do mnie dopiero po chwili dotarło, że jest po obiedzie, co oznacza, że czas na rozmowę z psychologiem. Spanikowana odnalazłam dłoń Leon, który siedział na fotelu obok mojego łóżka i mocno ścisnęłam jego dłoń.
- Proszę o zostawienie mnie z pacjentką - powiedział tak poważnym głosem, że przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Spojrzałam na Leona ze strachem kiedy wstał ze swojego miejsca. Automatycznie jeszcze bardziej ścisnęłam jego dłoń.
- Boję się - szepnęłam tak, aby tylko on mógł mnie usłyszeć. Schylił się i zapewne dla otuchy pocałował mnie w czoło, co nie zaprzeczając pomogło.
- Będę za drzwiami - oznajmił i uśmiechnął się do mnie delikatnie - Jeśli będzie coś nie tak, przerwij rozmowę i poproś abym mógł wrócić - dał mi instrukcję i na odchodne posłał mi uśmiech, a na koniec ponownie pocałował mnie w czoło. Wzięłam głęboki oddech i puściłam jego dłoń pozwalając mu opuścić salę. Mężczyzna zamknął za braćmi drzwi i ruszył w moją stronę. Zajął wcześniejsze miejsce Leona i zerknął na mnie, co mnie zestresowało jeszcze bardziej.
- Nazywam się Miguel Martinez, jestem psychologiem - ton jego głosu był tak poważny, że mój strach stał się jeszcze większy. Spojrzał na mnie, na co kiwnęłam głową, bo raczej nie muszę mu się przedstawiać - Zadam ci kilka pytań - wzięłam głęboki oddech aby się uspokoić, chociaż dobrze wiem, że to i tak nie pomoże - Jak się teraz czujesz? - zapytał i podniósł na mnie wzrok.
- W porządku - oczywiście pomijając mój strach i obawę, że po tej jego rozmowie wyląduję w ośrodku. Zmierzył mnie wzrokiem i zapisał coś na tych swoich kartkach, które ze sobą przyniósł - Znaczy jest dobrze - dodałam szybko, bojąc się że moja wcześniejsza odpowiedź była niewystarczająca dla niego - Wiem, że źle zrobiłam zażywając to, ale ja wtedy... - przerwałam czując, że zaraz się rozpłaczę. Jego wzrok w tej chwili wypalał we mnie dziurę. Przełknęłam głośno ślinę i ścisnęłam mocniej materiał kołdry, którym nieświadomie zaczęłam się bawić - Chciałam przestać cierpieć. Przestać czuć ten okropny ból tęsknoty - wypowiedziałam na jedynym wydechu. Wciąż ściska mnie w żołądku kiedy przypomnę sobie ten czas jaki spędziłam bez niego. Czułam, że się we mnie wpatruje, ale nie miałam zamiaru nawiązywać z nim kontaktu wzrokowego, dlatego uparcie patrzyłam w błękitną pościel.
- Chciałaś ze sobą skończyć? Chciałaś popełnić samobójstwo? - zapytał, na co moje ciało się spięło. Automatycznie podniosłam na niego spojrzenie i pokiwałam przecząco głową.
- Nie, chciałam tylko pozbyć się tego cierpienia. Tego całego bólu - wytłumaczyłam dlaczego popełniłam taki głupi błąd, który mógł kosztować mnie życiem. Kiwnął głową, że rozumie i zawzięcie skanował moją twarz krępując mnie tym.
- W takim razie może chciałaś to zrobić nieświadomie? - zmarszczyłam brwi na jego kolejne pytanie.
- Nie! - krzyknęłam - Nie chciałam się zabić! - niech to do niego dotrze, że nie miałam tego na myśli. Ani świadomie, ani nieświadomie. Nie chciałam umrzeć. Miałam tylko przestać czuć, tęsknic i myśleć, ale wciąż miałam oddychać, moje serce miało bić a krew krążyć w moich żyłach.
- Proszę się uspokoić - powiedział obojętnie jakby to, że podniosłam na niego głos było dla niego normalnością
- Nie kiedy wmawia mi Pan, że chciałam się zabić - ponownie się uniosłam, ale tym razem już nie krzyczałam. Mój oddech znowu przyśpieszył, co nie wróżyło nic dobrego.
- Pod wpływem narkotyków człowiek nie myśli racjonalnie, a osoby uzależnione mają..
- Nie jestem uzależniona! - przerwałam mu wściekła. Widząc, że chce coś jeszcze powiedzieć zareagowałam pierwsza - Nie chce już z Panem rozmawiać - mój ton głosu był już spokojny i w miarę grzeczny. Spojrzał na mnie zimnym spojrzeniem i wstał ze swojego miejsca, po czym śmiejąc się cicho pod nosem ruszył w stronę drzwi. Przymknęłam oczy i zmęczona opadłam na poduszkę.
- Przepraszam - szepnęłam łamiącym się głosem - Tak bardzo Cię przepraszam - dodałam i zaszklonymi oczami patrzyłam w jego zgarbioną sylwetkę. I wtedy do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna, a do mnie dopiero po chwili dotarło, że jest po obiedzie, co oznacza, że czas na rozmowę z psychologiem. Spanikowana odnalazłam dłoń Leon, który siedział na fotelu obok mojego łóżka i mocno ścisnęłam jego dłoń.
- Proszę o zostawienie mnie z pacjentką - powiedział tak poważnym głosem, że przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Spojrzałam na Leona ze strachem kiedy wstał ze swojego miejsca. Automatycznie jeszcze bardziej ścisnęłam jego dłoń.
- Boję się - szepnęłam tak, aby tylko on mógł mnie usłyszeć. Schylił się i zapewne dla otuchy pocałował mnie w czoło, co nie zaprzeczając pomogło.
- Będę za drzwiami - oznajmił i uśmiechnął się do mnie delikatnie - Jeśli będzie coś nie tak, przerwij rozmowę i poproś abym mógł wrócić - dał mi instrukcję i na odchodne posłał mi uśmiech, a na koniec ponownie pocałował mnie w czoło. Wzięłam głęboki oddech i puściłam jego dłoń pozwalając mu opuścić salę. Mężczyzna zamknął za braćmi drzwi i ruszył w moją stronę. Zajął wcześniejsze miejsce Leona i zerknął na mnie, co mnie zestresowało jeszcze bardziej.
- Nazywam się Miguel Martinez, jestem psychologiem - ton jego głosu był tak poważny, że mój strach stał się jeszcze większy. Spojrzał na mnie, na co kiwnęłam głową, bo raczej nie muszę mu się przedstawiać - Zadam ci kilka pytań - wzięłam głęboki oddech aby się uspokoić, chociaż dobrze wiem, że to i tak nie pomoże - Jak się teraz czujesz? - zapytał i podniósł na mnie wzrok.
- W porządku - oczywiście pomijając mój strach i obawę, że po tej jego rozmowie wyląduję w ośrodku. Zmierzył mnie wzrokiem i zapisał coś na tych swoich kartkach, które ze sobą przyniósł - Znaczy jest dobrze - dodałam szybko, bojąc się że moja wcześniejsza odpowiedź była niewystarczająca dla niego - Wiem, że źle zrobiłam zażywając to, ale ja wtedy... - przerwałam czując, że zaraz się rozpłaczę. Jego wzrok w tej chwili wypalał we mnie dziurę. Przełknęłam głośno ślinę i ścisnęłam mocniej materiał kołdry, którym nieświadomie zaczęłam się bawić - Chciałam przestać cierpieć. Przestać czuć ten okropny ból tęsknoty - wypowiedziałam na jedynym wydechu. Wciąż ściska mnie w żołądku kiedy przypomnę sobie ten czas jaki spędziłam bez niego. Czułam, że się we mnie wpatruje, ale nie miałam zamiaru nawiązywać z nim kontaktu wzrokowego, dlatego uparcie patrzyłam w błękitną pościel.
- Chciałaś ze sobą skończyć? Chciałaś popełnić samobójstwo? - zapytał, na co moje ciało się spięło. Automatycznie podniosłam na niego spojrzenie i pokiwałam przecząco głową.
- Nie, chciałam tylko pozbyć się tego cierpienia. Tego całego bólu - wytłumaczyłam dlaczego popełniłam taki głupi błąd, który mógł kosztować mnie życiem. Kiwnął głową, że rozumie i zawzięcie skanował moją twarz krępując mnie tym.
- W takim razie może chciałaś to zrobić nieświadomie? - zmarszczyłam brwi na jego kolejne pytanie.
- Nie! - krzyknęłam - Nie chciałam się zabić! - niech to do niego dotrze, że nie miałam tego na myśli. Ani świadomie, ani nieświadomie. Nie chciałam umrzeć. Miałam tylko przestać czuć, tęsknic i myśleć, ale wciąż miałam oddychać, moje serce miało bić a krew krążyć w moich żyłach.
- Proszę się uspokoić - powiedział obojętnie jakby to, że podniosłam na niego głos było dla niego normalnością
- Nie kiedy wmawia mi Pan, że chciałam się zabić - ponownie się uniosłam, ale tym razem już nie krzyczałam. Mój oddech znowu przyśpieszył, co nie wróżyło nic dobrego.
- Pod wpływem narkotyków człowiek nie myśli racjonalnie, a osoby uzależnione mają..
- Nie jestem uzależniona! - przerwałam mu wściekła. Widząc, że chce coś jeszcze powiedzieć zareagowałam pierwsza - Nie chce już z Panem rozmawiać - mój ton głosu był już spokojny i w miarę grzeczny. Spojrzał na mnie zimnym spojrzeniem i wstał ze swojego miejsca, po czym śmiejąc się cicho pod nosem ruszył w stronę drzwi. Przymknęłam oczy i zmęczona opadłam na poduszkę.
***
Ku mojemu zdziwieniu udało mnie się dodać rozdział.
Niesamowicie przez weekend irytował mnie mój internet. Jak nie potrzebowałam go to zasięg był, ale jak tylko chciałam z niego korzystać, to z niewyjaśnionych przyczyn nagle nie mógł znaleźć zasięgu.
Dopiero dzisiaj zaczął normalnie działać i nie buntować się.
Jak widać Violetta żyje. Nasz kochany Leon się pojawił, ale na jak długo zostanie to wiem tylko ja.
Coś czuję, że jeszcze trochę sobie pocierpią. Jaka obstawiacie jaka będzie reakcja Violetty na informację, ze Leon znowu ją zostawia i wyjeżdża?
Wyjaśniłam sytuację z Sandy i przyznaję się, że specjalnie zrobiłam tak żeby wyglądało, że Leon kogoś ma, a dodatkowo pomógł mi w tym mój kochany Federico, który lubi mieszać- tak jak ja swoją drog.
Niesamowicie przez weekend irytował mnie mój internet. Jak nie potrzebowałam go to zasięg był, ale jak tylko chciałam z niego korzystać, to z niewyjaśnionych przyczyn nagle nie mógł znaleźć zasięgu.
Dopiero dzisiaj zaczął normalnie działać i nie buntować się.
Jak widać Violetta żyje. Nasz kochany Leon się pojawił, ale na jak długo zostanie to wiem tylko ja.
Coś czuję, że jeszcze trochę sobie pocierpią. Jaka obstawiacie jaka będzie reakcja Violetty na informację, ze Leon znowu ją zostawia i wyjeżdża?
Wyjaśniłam sytuację z Sandy i przyznaję się, że specjalnie zrobiłam tak żeby wyglądało, że Leon kogoś ma, a dodatkowo pomógł mi w tym mój kochany Federico, który lubi mieszać- tak jak ja swoją drog.
No, nic zostawiam was z rozdziałem.
Miłego czytania :)
Miłego czytania :)
super rozdział:)
OdpowiedzUsuńCiesze się chociaż że to z Sandy się wyjaśniło.
Nie rób tego.. Weź zrób happy end;)
<3
OdpowiedzUsuńPiękny!💞
OdpowiedzUsuńMoze Violetta znowu z Leonem wyjedzie?😊
Przy nim czuje sie najlepiej, wiec tylko on tak naprawdę jej moze pomóc.
Dla mnie ten psycholog jest jakiś chory paychicznie...
Jak mozna sie nasmiewac z wlasnego pacjenta? :o
Wtf?!
Pisz jak najszybciej kolejny rozdzial, bo sie jiz nie mogę doczekać 💙
Buziaki😍
MD😻
❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńŚwietny
Cześć!
OdpowiedzUsuńNie potrafię opisać szczęścia jakie czułam gdy przeczytałam, że Violetta żyje, kamień spadł mi z serca. I w dodatku przyjechał też León 💓.
Nie obstawiam jak zareaguje, bo zapewne będzie to dość ciężka sytuacja i w ogóle. Mam tylko nadzieję,że nie potoczy się to znów w złym kierunku.
Czekam na następny i życzę dużo weny.
Tulę,
Shoshano
Psycholog idiota :)
OdpowiedzUsuńJak Leon tak o sobie wyjedzie, to też idiota :)
Violetta idiotka, że prawie odebrała sobie życie.
Rozdział mega, ale niestety pełen idiotów XD
To mega słodkie, że Leon przyjechał, ale jeśli teraz znowu zniknie, to to może skończyć się jeszcze gorzej...
Boże kamień z serca, Viola żyje uff.
OdpowiedzUsuńLeon jak Ty wyjedziesz teraz to ja Ci tego nie wybaczę, noo.
Perełka ♥
Uwielbiam *.*
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuńCudny
OdpowiedzUsuńWiedziałam że Leon przyjedzie do niej :D czułam to
Oj co ta Violka ze sobą robi ...
Mam nadzieję że przy Leonie odzyska zdrowie ...
Mam nadzieję że nie będzie awantury zrobionej przez Violkę , że Leon znów wyjeżdża , ale tym razem ostatni raz ..
Czekam niecierpliwie do następnego
Buziaczki 💕
Wspaniały!❤❤❤
OdpowiedzUsuńMega wspaniały😘😘😘😘😘
OdpowiedzUsuńJedno słowo wspaniały ❤
OdpowiedzUsuńNiczego więcej nie jestem w stanie napisać !
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńWOW o.O
OdpowiedzUsuńCudowny !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że następny będzie szybko
Daria, jesteś ostatnią deską ratunku- moim zdaniem Twoje opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie czytałam, a teraz bardzo mało osób pisze opowiadania o leonettcie na blogu. Twoje jest wspaniałe.
OdpowiedzUsuńWszystko ok kochana??
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze- moja perełka ❤❤❤
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! ♥️
OdpowiedzUsuńWybacz, ze dopiero teraz, ale nauka mnie przytłacza 😩
Akcja zaczyna się rozwijać ! Jestem mega ciekawa co będzie dalej z Violka i Leonem
Czekam na kolejny rozdział z niecierpilowością
Buziaki 😘
Kiedy kolejny??
OdpowiedzUsuńCodziennie tu jestem i wyczekije rozdziału ❤❤❤
OdpowiedzUsuńKiedy w końcu pojawi się kolejny rozdział??Codziennie zaglądam,a tu nico.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział 😍
OdpowiedzUsuńWchodzę tu codziennie i jak na razie nie ma nic nowego :(
Daria, jeśli masz za dużo nauki, i nie dasz rady dodać rozdziału w najbliższym czasie, to proszę Cię bardzo- napisz nam o tym. Pozdrawiam cieplutko ❤��
OdpowiedzUsuń❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ❤️
OdpowiedzUsuńKolejna dłuuga przerwa.Czy w tym tygodniu pojawi się rozdział?Mogłabyś napisać jakąś notkę na ten temat.
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem natlok nauki... Jesteś w klasie maturalnej, to zrozumiałe że możesz nie mieć czasu. Będę czekać mimo wszystko ❤
OdpowiedzUsuńMoje małżeństwo było prawie u kresu, kiedy zobaczyłam komentarz o człowieku o imieniu Dr DAWN, który pomaga ludziom w odzyskaniu współmałżonka i skontaktowałam się z nim na szczęście dla mnie rzucił zaklęcia po 24 godzinach mój kochanek wrócił do mnie od tego czasu moje małżeństwo jest stabilne dzięki za wszystko co dla mnie zrobił zapewniam cię o kontakt z nim,
OdpowiedzUsuńjest biegły w następujących zaklęciach:
* zaklęcia miłosne
* zaklęcia małżeńskie
* magia pieniędzy
* zaklęcie szczęścia
* Czary pociągu seksualnego
* Magia leczenia AIDS
* Jaskinia kasyna
* Usunięto przeklęte jaskinie
* Zaklęcie ochronne
* Magia loterii
* Szczęśliwe zaklęcia
* Zaklęcie płodności
* Pierścień telekinezy 💍
WhatsApp: +2349046229159
E-mail: dawnacuna314@gmail.com