***
- Co robisz Smutasie? - przewróciłem oczami słysząc rozbawiony głos Naomi, która weszła do salonu. Bez krępacji zajęła miejsce obok mnie i szturchnęła mnie ramieniem.
- Nie mówi tak na mnie - powiedziałem nie szczególnie skupiając swoją uwagę na niej. Skoro mam wolny wieczór chciałem go spędzić oglądając telewizję i starając się nie myśleć o ostatnim czasie.
- To się uśmiechnij! - krzyknęła mi do ucha tarmosząc moje ramię - Cały czas chodzisz smutny - stwierdziła. Mam swoje powody, żeby nie chodzić z głupim uśmiechem na twarzy. Czułem na sobie jej spojrzenie chociaż moją uwagę skupiłem na ekranie telewizora. Mogę ją ignorować przez cały dzień, ale ona i tak nie da mi spokoju. Zerknąłem w jej stronę i uśmiechnąłem się sztucznie, chociaż moje spojrzenie raczej ją mordowało. Skrzywiła się patrząc na mnie i pokiwała przecząco głową.
- Nie uśmiechaj się w ten sposób, bo mnie przerażasz - powiedziała poważnie. To zastanów się czego chcesz. Ponownie przewróciłem oczami na jej komentarz. Nie mam ochoty się szczerze uśmiechać i nie będę tego robił. Przecież przez cały czas nie chodzę ze smutkiem na twarzy. Uśmiecham się wtedy kiedy mam na to ochotę. Głośnie otwieranie drzwi mówiła tylko tyle, że wrócił Niall. On zawsze musi mieć wielkie wejście.
- Szykuj się, wychodzimy dzisiaj wieczorem - oznajmił na wejściu wywołując u mnie delikatny uśmiech. Wyjdą sobie, a ja będę mógł w spokoju posiedzieć sam - Słyszysz? - szturchnął mnie w ramię i spojrzał. Czyli mówił do mnie o tym wyjściu. Westchnąłem głośno i zmarszczyłem brwi z niezadowolenia.
- Nigdzie nie idę - powiedziałem bez owijania w bawełnę. Nie mam ochoty wychodzić z domu zwłaszcza, że na ten pomysł wpadł Niall. Czasem mam wrażenie, że on jest jak taki drugi Federico.
- Chyba sobie żartujesz! - niespodziewanie uderzył mnie w ramię. Obróciłem się w jego stronę z widocznym wyrzutem - Musiałem błagać ojca o te bilety, a ty teraz mówisz, że nie idziesz! - zdenerwował się trochę.
- Jakie bilety? - zapytałem nie rozumiejąc o czym w tej chwili mówi. Na nic się z nim nie umawiałem i nie może mieć teraz do mnie pretensji, że nie chce nigdzie iść.
- Wyścigi samochodowe! - krzyknął ucieszony i wystawił mi przed oczy dwa bilety na to wydarzenie. Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo nie będę ukrywał, że chętnie poszedłbym na takie coś. Patrzył na mnie wyczekująco jakby od mojej zgody zależało jego życie. I nie mam pojęcia czemu, ale utrzymując kontakt z tymi jego niebieskimi oczami nie mogłem się nie zgodzić.
***
Zająłem wykupione przez ojca Niall'a miejsce i nie ukrywając z niecierpliwością czekałem aż zacznie się wyścig. Siedzący obok mnie blondyn zaopatrzył się w jakieś przekąski i cały podekscytowany rozgląda się dookoła. Muszę przyznać, że z tych miejsc widać wszystko idealnie. Włożyłem dłonie do kieszeni swojej bluzy i w milczeniu oglądałem samochody, które dzisiaj mają się ścigać. Widząc jak wyglądają pojazdy wiem, że wyścig będzie warty wyjścia z domu.
- Jak tam u Ciebie, Leon? - zapytał niespodziewanie Niall. Spojrzałem na niego zdezorientowany i z mojej krtani wydobył się śmiech.
- Przecież mieszkamy razem więc wiesz, Niall - odpowiedziałem na jego pytanie ze śmiechem. Czy on przed wejściem uderzył się w głowę. Widzi mnie codziennie, rozmawia ze mną a teraz zadaje mi pytanie jakby nie wiedział mnie od dłuższego czasu.
- Nie w tym senie pytam - westchnął i spojrzał na mnie poważnie - Chodzi mi o twoje zerwanie z Violettą - sprostował. Zagryzłem wewnętrzną stronę policzka i wzruszyłem ramionami. Nie mam pojęcia czemu zadaje mi to pytanie. Zerwała ze mną ponad dwa tygodnie temu i jak widać przez ten czas nie zrobiłem nic głupiego. Wciąż oddycham, funkcjonuję jak normalny człowiek i nie popadłem w jakiś nałóg, nie zmieniłem się czy coś w tym stylu.
- Widocznie tak miało być - powiedziałem obojętnie, bo jakoś nie mam ochoty rozmawiać o tym. Nie jestem najszczęśliwszy na świecie, ale przecież życie toczy się dalej. Wciąż jest dla mnie cholernie ważna i kocham ją, ale skoro chciała się rozstać, to nie będę jej zatrzymywać na siłę. Może beze mnie faktycznie będzie szczęśliwa.
- Kontaktowałeś się z nią? - zapytał obserwując mnie. Prychnąłem na jego słowa, po czym pokiwałem przecząco głową.
- Zablokowała mój numer - wyjaśniłem kiedy chciał się odezwać zapewne aby wygłosić mi mowę, że powinienem do niej zadzwonić i porozmawiać. Chciałem to zrobić przez pierwszy tydzień od zerwania, nawet w ten sam dzień dzwoniłem do niej, a ona miała moje próby kontaktu gdzieś więc zrezygnowałem - I zanim coś jeszcze powiesz próbowałem z nią pogadać przez Federico, ale z tego co mi mówił odcięła się i nie utrzymuje z nim kontaktu - dodałem wzdychając głośno. Spojrzał na mnie poważnie i pokiwał przecząco głową kładąc mi rękę na ramieniu.
- A jej kuzynka? - ożywił się nagle.
- Wyjechała na wymianę szkolną na miesiąc - powiedziałem spokojnie. Przeniosłem spojrzenie przed siebie i bez celu wpatrywałem się w tor wyścigowy.
- Jak tam u Ciebie, Leon? - zapytał niespodziewanie Niall. Spojrzałem na niego zdezorientowany i z mojej krtani wydobył się śmiech.
- Przecież mieszkamy razem więc wiesz, Niall - odpowiedziałem na jego pytanie ze śmiechem. Czy on przed wejściem uderzył się w głowę. Widzi mnie codziennie, rozmawia ze mną a teraz zadaje mi pytanie jakby nie wiedział mnie od dłuższego czasu.
- Nie w tym senie pytam - westchnął i spojrzał na mnie poważnie - Chodzi mi o twoje zerwanie z Violettą - sprostował. Zagryzłem wewnętrzną stronę policzka i wzruszyłem ramionami. Nie mam pojęcia czemu zadaje mi to pytanie. Zerwała ze mną ponad dwa tygodnie temu i jak widać przez ten czas nie zrobiłem nic głupiego. Wciąż oddycham, funkcjonuję jak normalny człowiek i nie popadłem w jakiś nałóg, nie zmieniłem się czy coś w tym stylu.
- Widocznie tak miało być - powiedziałem obojętnie, bo jakoś nie mam ochoty rozmawiać o tym. Nie jestem najszczęśliwszy na świecie, ale przecież życie toczy się dalej. Wciąż jest dla mnie cholernie ważna i kocham ją, ale skoro chciała się rozstać, to nie będę jej zatrzymywać na siłę. Może beze mnie faktycznie będzie szczęśliwa.
- Kontaktowałeś się z nią? - zapytał obserwując mnie. Prychnąłem na jego słowa, po czym pokiwałem przecząco głową.
- Zablokowała mój numer - wyjaśniłem kiedy chciał się odezwać zapewne aby wygłosić mi mowę, że powinienem do niej zadzwonić i porozmawiać. Chciałem to zrobić przez pierwszy tydzień od zerwania, nawet w ten sam dzień dzwoniłem do niej, a ona miała moje próby kontaktu gdzieś więc zrezygnowałem - I zanim coś jeszcze powiesz próbowałem z nią pogadać przez Federico, ale z tego co mi mówił odcięła się i nie utrzymuje z nim kontaktu - dodałem wzdychając głośno. Spojrzał na mnie poważnie i pokiwał przecząco głową kładąc mi rękę na ramieniu.
- A jej kuzynka? - ożywił się nagle.
- Wyjechała na wymianę szkolną na miesiąc - powiedziałem spokojnie. Przeniosłem spojrzenie przed siebie i bez celu wpatrywałem się w tor wyścigowy.
***
Dzisiejsza rozmowa z Niall'em trochę namieszała mi w głowie. Miałem dać sobie i jej spokój skoro nie chce mieć ze mną żadnego kontaktu, ale nie mogę wybić sobie z głowy chęci skontaktowania się z nią. Chciałbym po prostu wiedzieć, że wszystko u niej w porządku, że jest szczęśliwa i nie tęskni za mną. Może te słowa zabolałby mnie, ale przynajmniej wiedziałbym, że żyje i nic jej nie jest. Wybrałem jej numer i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Jeden długi sygnał utwierdził mnie w tym, że wciąż nie odblokowała mojego numer i nie chce mieć ze mną żadnego kontaktu. Zrezygnowany zadzwoniłem do Federico. Dobrze wiem, że odbierze po kilku sygnałach.
- Słucham Cię braciszku - odezwał się z radością w głosie, co mnie także się udzieliło. Mimo iż tutaj spełniam się i robię to co lubię to zdecydowanie wolałbym być w domu z rodzicami i bratem. Nie miałem tego przez tyle lat i teraz kiedy zaznałem jak to jest mieć rodzinę wolałbym spędzać z nim więcej czasu - Stęskniłeś się za mną? - zaśmiał się. Uśmiechnąłem się pod nosem i przyznałem mu rację. Spędzanie wieczorów samotnie w pokoju przez ostatnie dwa tygodnie nie działa dobrze na moją psychikę. Znów zaczynam się czuć jakbym był odsunięty od wszystkich. Wiem, że nie mieszkam sam, ale oni spędzają czas ze sobą jak para, a ja jestem w niektórych momentach zbędny.
- Mam do ciebie pytanie - westchnąłem. Zdaję sobie sprawę, że pewnie on nie zaspokoi moich zamartwień o Violettę, ale warto spróbować - Wiesz co słychać u Violetty? - zapytałem niepewnie i jakaś część mnie miała nadzieję, że utwierdzi mnie w tym, że wszystko u niej w porządku.
- Nie wiem tego, Leon - odpowiedział wzdychając - Nie rozmawiałem z nią od dłuższego czasu. Widuję ją tylko czasem na korytarzu w szkole i z tego co widziałam znalazła sobie jakiś nowych znajomych - dodał tonem głosu, którego nie potrafiłem zidentyfikować. Jego słowa nie uspokoiły mnie i w pewnym sensie trochę zabolały. Może jednak jest szczęśliwsza bez mnie i naszego związek blokował ją.
- Słucham Cię braciszku - odezwał się z radością w głosie, co mnie także się udzieliło. Mimo iż tutaj spełniam się i robię to co lubię to zdecydowanie wolałbym być w domu z rodzicami i bratem. Nie miałem tego przez tyle lat i teraz kiedy zaznałem jak to jest mieć rodzinę wolałbym spędzać z nim więcej czasu - Stęskniłeś się za mną? - zaśmiał się. Uśmiechnąłem się pod nosem i przyznałem mu rację. Spędzanie wieczorów samotnie w pokoju przez ostatnie dwa tygodnie nie działa dobrze na moją psychikę. Znów zaczynam się czuć jakbym był odsunięty od wszystkich. Wiem, że nie mieszkam sam, ale oni spędzają czas ze sobą jak para, a ja jestem w niektórych momentach zbędny.
- Mam do ciebie pytanie - westchnąłem. Zdaję sobie sprawę, że pewnie on nie zaspokoi moich zamartwień o Violettę, ale warto spróbować - Wiesz co słychać u Violetty? - zapytałem niepewnie i jakaś część mnie miała nadzieję, że utwierdzi mnie w tym, że wszystko u niej w porządku.
- Nie wiem tego, Leon - odpowiedział wzdychając - Nie rozmawiałem z nią od dłuższego czasu. Widuję ją tylko czasem na korytarzu w szkole i z tego co widziałam znalazła sobie jakiś nowych znajomych - dodał tonem głosu, którego nie potrafiłem zidentyfikować. Jego słowa nie uspokoiły mnie i w pewnym sensie trochę zabolały. Może jednak jest szczęśliwsza bez mnie i naszego związek blokował ją.
***
Od: Alison
Zrywamy się. Sala biologiczna po przerwie.
Uśmiechnęłam się sama do siebie czytając wiadomość od dziewczyny. Nie mam ochoty siedzieć na trzeciej z rzędu matematyce, bo nauczycielka od fizyki jest na zwolnieniu lekarskim i znowu w zastępstwie mamy ten przeklęty przedmiot. Powinno być jakieś ograniczenie co do ilości jednego przedmiotu na dzień. Skręcając w korytarz nie patrzyłam przed siebie i skutkiem było dość bolesne spotkanie z jakąś osobą. Warknęłam pod nosem widząc, że mój plecak i jego zawartość jest na podłodze. Widząc, że woreczek z marihuaną jest na widoku i każdy może go zobaczyć jak idiotka rzuciłam się w jego stronę. Powinnam ukryć to gdzieś w pokoju żeby nikt nie mógł tego znaleźć.
- Violetta, czy ty palisz to świństwo? - słysząc znany głos podniosłam głowę i mój wzrok spotkał się z oczami Federico. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Nikt miał o tym nie wiedzieć. Nie chce żeby teraz pomyśleli, że jestem jakąś narkomanką. Pokiwałam przecząco głową chowając od razu woreczek do kieszeni swoich spodni.
- To chłopaka Alison - powiedziałam w pośpiechu ze zdenerwowania. Skoro on by wiedział, zapewne dowiedziałaby się o tym także Ludmiła i Leon, a nie chce tego. Nie jestem od tego uzależniona. To działa na mnie jak tabletki uspokajające. Przynajmniej wtedy moja głowa jest wolna od tych wszystkich zmartwień, od myśli i tęsknoty. Nie chce tego wszystkiego czuć, bo wiem, że to nic mnie nie da. Patrzył na mnie i widziałam, że nie wierzył w moje słowa - Przy nim mogą to znaleźć, a mnie o to nie będę podejrzewać - dodałam pakując rzeczy, które wypadły mnie z plecaka - Tylko to przechowuję - jak najszybciej podniosłam plecak z podłogi i chciałam odejść, aby nie wyczuł, że zaczynam się denerwować tą rozmową.
- Na prawdę zadajesz się z kimś takim? - zapytał patrząc mi prosto w oczy. Wstrzymałam oddech, bo w tej chwili w mojej głowie powstał jeden wielki bałagan. Pojawił się Leon, nasze zerwanie i ta cholerna tęsknota za nim.
- Oni są w porządku, Fede - wyjąkałam niepotrzebnie utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Widząc, że chce mi coś jeszcze powiedzieć zareagowałam pierwsza - Muszę już iść - powiedziałam i można powiedzieć uciekłam od niego. Potrzebuję się uspokoić. Potrzebuję wymazać te wszystkie myśli, które pojawiły się w mojej głowie.
Zrywamy się. Sala biologiczna po przerwie.
Uśmiechnęłam się sama do siebie czytając wiadomość od dziewczyny. Nie mam ochoty siedzieć na trzeciej z rzędu matematyce, bo nauczycielka od fizyki jest na zwolnieniu lekarskim i znowu w zastępstwie mamy ten przeklęty przedmiot. Powinno być jakieś ograniczenie co do ilości jednego przedmiotu na dzień. Skręcając w korytarz nie patrzyłam przed siebie i skutkiem było dość bolesne spotkanie z jakąś osobą. Warknęłam pod nosem widząc, że mój plecak i jego zawartość jest na podłodze. Widząc, że woreczek z marihuaną jest na widoku i każdy może go zobaczyć jak idiotka rzuciłam się w jego stronę. Powinnam ukryć to gdzieś w pokoju żeby nikt nie mógł tego znaleźć.
- Violetta, czy ty palisz to świństwo? - słysząc znany głos podniosłam głowę i mój wzrok spotkał się z oczami Federico. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Nikt miał o tym nie wiedzieć. Nie chce żeby teraz pomyśleli, że jestem jakąś narkomanką. Pokiwałam przecząco głową chowając od razu woreczek do kieszeni swoich spodni.
- To chłopaka Alison - powiedziałam w pośpiechu ze zdenerwowania. Skoro on by wiedział, zapewne dowiedziałaby się o tym także Ludmiła i Leon, a nie chce tego. Nie jestem od tego uzależniona. To działa na mnie jak tabletki uspokajające. Przynajmniej wtedy moja głowa jest wolna od tych wszystkich zmartwień, od myśli i tęsknoty. Nie chce tego wszystkiego czuć, bo wiem, że to nic mnie nie da. Patrzył na mnie i widziałam, że nie wierzył w moje słowa - Przy nim mogą to znaleźć, a mnie o to nie będę podejrzewać - dodałam pakując rzeczy, które wypadły mnie z plecaka - Tylko to przechowuję - jak najszybciej podniosłam plecak z podłogi i chciałam odejść, aby nie wyczuł, że zaczynam się denerwować tą rozmową.
- Na prawdę zadajesz się z kimś takim? - zapytał patrząc mi prosto w oczy. Wstrzymałam oddech, bo w tej chwili w mojej głowie powstał jeden wielki bałagan. Pojawił się Leon, nasze zerwanie i ta cholerna tęsknota za nim.
- Oni są w porządku, Fede - wyjąkałam niepotrzebnie utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Widząc, że chce mi coś jeszcze powiedzieć zareagowałam pierwsza - Muszę już iść - powiedziałam i można powiedzieć uciekłam od niego. Potrzebuję się uspokoić. Potrzebuję wymazać te wszystkie myśli, które pojawiły się w mojej głowie.
***
Uwielbiam ten stan, w którym nie muszę się niczym martwić. Nie przejmuję się zupełnie niczym i tak właśnie chce się czuć cały czas. Mam gdzieś, że jest po północy, a ja dopiero wracam do domu. Jestem przecież pełnoletnia i odpowiadam sama za siebie. Jak najciszej otworzyłam drzwi frontowe i niezauważona chciałam udać się do pokoju, aby położyć się spać. Niestety mój zamiar zepsuł ojciec, który siedział na fotelu i ewidentnie na mnie czekał.
- Gdzie byłaś? - jego twardy ton rozbawił mnie więc zaśmiałam się pod nosem. Uśmiechnęłam się i zdjęłam swoją kurtkę.
- Ze znajomymi - odpowiedziałam poważnie, a przynajmniej chciałam tak brzmieć, bo po chwili znowu się zaśmiałam. Ściągnęłam z nóg moje obuwie i wciąż mając na twarzy uśmiech ruszyłam w stronę korytarza, który zaprowadzi mnie do mojego pokoju.
- Dlaczego wróciłaś tak późno? - kolejne pytanie padło z jego ust. Czy ja jestem na jakimś pieprzonym przesłuchaniu? Trafiłam na komisariat czy do własnego domu?
- Bo mogę - powiedziałam na odczepnego. Nie ma już prawa mówić mi o jakiej godzinie mam wracać do domu. Powtarzam jestem pełnoletnia. W tym roku mam dziewiętnaście lat i przykro mi, ale nie mają nade mną żadnej władzy.
- Violetta, nie życzę sobie..
- Ale ja nie jestem Świętym Mikołajem żebyś mi mówił swoją listę życzeń - powiedziałam i dosłownie po chwili wybuchnęłam głośnym śmiechem - Zresztą święta już były, tatusiu - dodałam wciąż się śmiejąc. Zdecydowania tym razem dłużej działa niż wczoraj - A teraz idę spać - oznajmiłam i zadowolona z siebie udałam się do swojego pokoju.
- Nie skończyłem z Tobą rozmawiać - warknął w moją stronę podniesionym głosem.
- Ale ja skończyłam! - krzyknęłam rozbawiona tą jego złością i zamknęłam drzwi do swojego pokoju. Rzuciłam plecak na krzesło przy biurku i wyczerpana rzuciłam się na łóżko. Słodki sen nadchodzę.
- Gdzie byłaś? - jego twardy ton rozbawił mnie więc zaśmiałam się pod nosem. Uśmiechnęłam się i zdjęłam swoją kurtkę.
- Ze znajomymi - odpowiedziałam poważnie, a przynajmniej chciałam tak brzmieć, bo po chwili znowu się zaśmiałam. Ściągnęłam z nóg moje obuwie i wciąż mając na twarzy uśmiech ruszyłam w stronę korytarza, który zaprowadzi mnie do mojego pokoju.
- Dlaczego wróciłaś tak późno? - kolejne pytanie padło z jego ust. Czy ja jestem na jakimś pieprzonym przesłuchaniu? Trafiłam na komisariat czy do własnego domu?
- Bo mogę - powiedziałam na odczepnego. Nie ma już prawa mówić mi o jakiej godzinie mam wracać do domu. Powtarzam jestem pełnoletnia. W tym roku mam dziewiętnaście lat i przykro mi, ale nie mają nade mną żadnej władzy.
- Violetta, nie życzę sobie..
- Ale ja nie jestem Świętym Mikołajem żebyś mi mówił swoją listę życzeń - powiedziałam i dosłownie po chwili wybuchnęłam głośnym śmiechem - Zresztą święta już były, tatusiu - dodałam wciąż się śmiejąc. Zdecydowania tym razem dłużej działa niż wczoraj - A teraz idę spać - oznajmiłam i zadowolona z siebie udałam się do swojego pokoju.
- Nie skończyłem z Tobą rozmawiać - warknął w moją stronę podniesionym głosem.
- Ale ja skończyłam! - krzyknęłam rozbawiona tą jego złością i zamknęłam drzwi do swojego pokoju. Rzuciłam plecak na krzesło przy biurku i wyczerpana rzuciłam się na łóżko. Słodki sen nadchodzę.
***
- Gdybyś tylko usłyszał mojego ojca dziś rano - zaśmiałam się siadając przy stoliku w jednej z kawiarni - Zdecydowanie nie dostanę nagrody córki roku - dodałam poważnie, ale po chwili znowu wybuchałam śmiechem.
- Ale mamy dopiero środek lutego - odezwał się patrząc na mnie z przymrużonymi oczami. Kiwnęłam głową patrząc na niego z uniesionymi brwiami. Jest początek roku, a ja już mam minusy u ojca, co na pewno nie zbliża mnie do tej nagrody - Idziemy dzisiaj do klubu? - zapytał poruszając brwiami. Zaśmiałam się, ale na moich ustach pojawił się chytry uśmieszek. Nasze wychodzenie do klubu we czwórkę kończy się posiedzeniem u Alison pod wpływem działania marihuany. Nie przejmuję się tym, że ostatnio codziennie to zażywam. Umrzeć od tego nie umrę, a wręcz przeciwnie czuję się lepiej. Przewróciłam oczami słysząc melodię wydobywającą się z mojego telefonu. Zerknęłam na wyświetlacz i widząc imię mojej kuzynki westchnęłam przeciągle.
- Co jest Ludmiła? - odebrałam, bo wiem że jak tego nie zrobię to będzie dzwonić do upadłego.
- Gdzie jesteś? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i to tak surowym tonem, którego nawet moja mama nie używa w moją stronę. Przewróciłam oczami, co rozśmieszyło Nicolasa. Ostatnio jakoś lepiej się dogadujemy. Znaczy nie przeszkadza nam swoje towarzystwo i kiedy nasza zakochana w sobie parka woli zostać sama my wychodzimy gdzieś razem. Niestety choćbym bardzo chciała nie potrafię spojrzeć na niego inaczej jak na kolegę. Ten brunet ze szmaragdowymi oczami mi na to nie pozwala, a raczej uczucie do niego. Uczucia jak widać nie znikają dlatego, że wszystko skończone.
- W kawiarni - westchnęłam i poprawiłam swoje włosy, które zaczynają mnie irytować - Pa - rozłączyłam się i żeby dała mi spokój wyłączyłam telefon. Spojrzałam na Nicolasa, który szczerzył się do mnie jak wariat. I w tym momencie moje ciało zdrętwiało. Uśmiech ma niczego sobie, ale prawda jest taka, że od razu w mojej głowie pojawił się Leon i jego powalający uśmiech. I tak ma być zawsze? Za każdym razem będę mieć w głowie jego? - Masz coś przy sobie? - zapytałam nachylając się w jego stronę. Przygryzł dolną wargę i skanując moją twarz kiwnął twierdząco głową. Wstałam ze swojego miejsca i nie kłopocząc się słowami ruszyłam w stronę mieszkania Alison.
- Ale mamy dopiero środek lutego - odezwał się patrząc na mnie z przymrużonymi oczami. Kiwnęłam głową patrząc na niego z uniesionymi brwiami. Jest początek roku, a ja już mam minusy u ojca, co na pewno nie zbliża mnie do tej nagrody - Idziemy dzisiaj do klubu? - zapytał poruszając brwiami. Zaśmiałam się, ale na moich ustach pojawił się chytry uśmieszek. Nasze wychodzenie do klubu we czwórkę kończy się posiedzeniem u Alison pod wpływem działania marihuany. Nie przejmuję się tym, że ostatnio codziennie to zażywam. Umrzeć od tego nie umrę, a wręcz przeciwnie czuję się lepiej. Przewróciłam oczami słysząc melodię wydobywającą się z mojego telefonu. Zerknęłam na wyświetlacz i widząc imię mojej kuzynki westchnęłam przeciągle.
- Co jest Ludmiła? - odebrałam, bo wiem że jak tego nie zrobię to będzie dzwonić do upadłego.
- Gdzie jesteś? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i to tak surowym tonem, którego nawet moja mama nie używa w moją stronę. Przewróciłam oczami, co rozśmieszyło Nicolasa. Ostatnio jakoś lepiej się dogadujemy. Znaczy nie przeszkadza nam swoje towarzystwo i kiedy nasza zakochana w sobie parka woli zostać sama my wychodzimy gdzieś razem. Niestety choćbym bardzo chciała nie potrafię spojrzeć na niego inaczej jak na kolegę. Ten brunet ze szmaragdowymi oczami mi na to nie pozwala, a raczej uczucie do niego. Uczucia jak widać nie znikają dlatego, że wszystko skończone.
- W kawiarni - westchnęłam i poprawiłam swoje włosy, które zaczynają mnie irytować - Pa - rozłączyłam się i żeby dała mi spokój wyłączyłam telefon. Spojrzałam na Nicolasa, który szczerzył się do mnie jak wariat. I w tym momencie moje ciało zdrętwiało. Uśmiech ma niczego sobie, ale prawda jest taka, że od razu w mojej głowie pojawił się Leon i jego powalający uśmiech. I tak ma być zawsze? Za każdym razem będę mieć w głowie jego? - Masz coś przy sobie? - zapytałam nachylając się w jego stronę. Przygryzł dolną wargę i skanując moją twarz kiwnął twierdząco głową. Wstałam ze swojego miejsca i nie kłopocząc się słowami ruszyłam w stronę mieszkania Alison.
***
Przewróciłam kolejną kartkę i tępym wzrokiem wpatrywałam się w stronę pełną słów, ale nie docierał do mnie ich sens. Jakby były napisane innym niezrozumiałym językiem. Odłożyłam książkę, bo i tak nic z niej nie trafi do mojej głowy. Wplotłam dłonie we włosy i bez celu zaczęłam chodzić po pokoju. Od jednaj ściany do drugiej. Nie umiem się na niczym skupić. Nie kiedy w moich myślach znowu jest Leon. Kiedy każda durna piosenka przypomina mi jakiś fragment z mojego życia, w którym był obecny. Kiedy nawet najprostsze słowa wywołują we mnie smutek, bo przypominają mi o nim, każdy najmniejszy szczegół sprowadza mnie do myślenia o nim. Opadłam bezwładnie na łóżko zakrywając twarz dłońmi próbując zmusić się do zaśnięcia. Ale nawet tego się obawiam, bo boję się, że mój umysł wytworzy jego we śnie. Miałam zapomnieć. Tak bardzo wierzyłam, że mnie się uda. Ale jak mam tego do cholery dokonać kiedy każdą moją myśl zajmuje on, a moje głupie serce cały czas za nim tęskni. Położyłam głowę na poduszce przytulając ją do siebie. Kiedy tak leżę sama w zupełnej ciszy, pragnę żeby wrócił i został. Chce żeby leżał obok mnie, jak wtedy kiedy przychodził do mnie na noc. Chce wiedzieć, że jest przy mnie. Chce jego ciepło i dotyk. Tylko tego potrzebuję. Tylko tego mi brak. Podniosłam się gwałtownie z łóżka czując, że zaraz się rozpłaczę.
- Nie - szepnęłam sama do siebie stanowczym głosem - Nie potrzebuję jego, potrzebuję czegoś innego - podeszłam do swojej szafy i wyciągnęłam z niej woreczek, dzięki któremu mi ulży i nie będę miała tych głupich myśli w głowie. On wyjechał, a ja obiecałam sobie, że nie będę tęsknić.
- Nie - szepnęłam sama do siebie stanowczym głosem - Nie potrzebuję jego, potrzebuję czegoś innego - podeszłam do swojej szafy i wyciągnęłam z niej woreczek, dzięki któremu mi ulży i nie będę miała tych głupich myśli w głowie. On wyjechał, a ja obiecałam sobie, że nie będę tęsknić.
***
- Nic ci nie jest? - przerażony głos Naomi przypomniał mi niestety o Violettcie. Pokiwałem przecząco głową na jej słowa i usiadłem na krześle w szpitalnym korytarzu. Jak zwykle bardziej panikuje niż to jest warte. Jestem tutaj tylko i wyłącznie dlatego, że mój trener mnie tutaj przywiózł i kazał zbadać rękę. Miałem nadzieję, że przyjedzie po mnie Niall, a nie ta panikująca kobieta.
- To tylko zwichnięta ręka - zaznaczyłem i uniosłem delikatnie do góry rękę, którą lekarz wpakował mi w tygodniową ortezę.
- Wiedziałam, że w końcu coś sobie zrobisz - warknęła na mnie i uderzyła mnie w ramię. Spojrzałem na nią z wyrzutem i wstałem z krzesła. Westchnąłem głośno czując ból w całym ciele. Coś czuję, że dzisiaj czeka mnie długa kąpiel i leżenie w łóżku. Przez cały tydzień mam zwolnienie lekarskie i mam odpoczywać. Co nie pasuje ani mnie, ani zapewne mojemu trenerowi. Zbliża się ostatnim decydujący wyścig i treningi są jak najbardziej potrzebne.
- Gdzie Niall? Myślałem, że on po mnie przyjedzie - odezwałem się i pchnąłem drzwi, aby wydostać się z tego chorego szpitala. Nie cierpię tych miejsc. Jak byłem dzieckiem często przebywałem w szpitalu. Cóż byłem raczej często chorującym dzieckiem.
- Ten dureń zapomniał, że ma popołudniowe zajęcia w szkole - zaśmiała się i przyciskiem na kluczach odblokowała drzwi do samochodu Niall'a. Zająłem miejsce pasażera i od razu zapiąłem pasy bezpieczeństwa - Jak to w ogóle się stało? - zapytała odpalając silnik. Proszę niech to będzie jedna z tych kobiet, które potrafią prowadzić.
- Zamyśliłem się i przestałem panować nad odpowiednią prędkością - wybełkotałem, bo wstyd mi za ten drobny wypadek. Przez cały trening nie mogłem się na niczym skupić. Popełniałem amatorskie błędy i co najgorsze dwa razy zgasł mi motor, co wkurzyło nie tylko mojego trenera, bo mnie też.
- Myślałeś wtedy o Violetcie - stwierdziła zerkając na mnie kątem oka. Spuściłem głowę czując kolejną falę wstydu. Od kilku dni cały czas mam ją w głowie i zaczyna mnie to denerwować coraz bardziej. Ona zamknęła nasz rozdział i nie chce mieć ze mną nic wspólnego więc czemu ja nie mogę zrobić tego samego.
- Już nie chodzi o to, że zerwaliśmy - westchnąłem i jak małe dziecko, które coś narozrabiało zacząłem bawić się sznurkiem od mojej bluzy - Chce tylko wiedzieć, że u niej wszystko w porządku. Chce usłyszeć jej głos i upewnić się, że jest szczęśliwsza bez tego naszego związku - dodałem a pod koniec mój głos przypominał bardziej złość niż obojętność jak chciałem żeby brzmiał na początku - Nie mogę się z nią skontaktować, bo zablokowała mój numer, mojego brata unika jak ognia i z żadnym z naszych wspólnych znajomych się nie kontaktuje, nawet swoją kuzynkę olewa - dokończyłem wściekły i nie mam pojęcia dlaczego - Wiem tylko od Federico, że ma nowych znajomych - westchnąłem i niechcący uderzyłem zwichniętym nadgarstkiem w drążek zmiany biegów. Zacisnąłem zęby aby z moich ust nie wydobyła się wiązanka przekleństw.
- Ciężka sprawa - przyznała i kątem oka spojrzała w moją stronę. Jakbym sam tego nie wiedział. Martwię się o nią.
- To tylko zwichnięta ręka - zaznaczyłem i uniosłem delikatnie do góry rękę, którą lekarz wpakował mi w tygodniową ortezę.
- Wiedziałam, że w końcu coś sobie zrobisz - warknęła na mnie i uderzyła mnie w ramię. Spojrzałem na nią z wyrzutem i wstałem z krzesła. Westchnąłem głośno czując ból w całym ciele. Coś czuję, że dzisiaj czeka mnie długa kąpiel i leżenie w łóżku. Przez cały tydzień mam zwolnienie lekarskie i mam odpoczywać. Co nie pasuje ani mnie, ani zapewne mojemu trenerowi. Zbliża się ostatnim decydujący wyścig i treningi są jak najbardziej potrzebne.
- Gdzie Niall? Myślałem, że on po mnie przyjedzie - odezwałem się i pchnąłem drzwi, aby wydostać się z tego chorego szpitala. Nie cierpię tych miejsc. Jak byłem dzieckiem często przebywałem w szpitalu. Cóż byłem raczej często chorującym dzieckiem.
- Ten dureń zapomniał, że ma popołudniowe zajęcia w szkole - zaśmiała się i przyciskiem na kluczach odblokowała drzwi do samochodu Niall'a. Zająłem miejsce pasażera i od razu zapiąłem pasy bezpieczeństwa - Jak to w ogóle się stało? - zapytała odpalając silnik. Proszę niech to będzie jedna z tych kobiet, które potrafią prowadzić.
- Zamyśliłem się i przestałem panować nad odpowiednią prędkością - wybełkotałem, bo wstyd mi za ten drobny wypadek. Przez cały trening nie mogłem się na niczym skupić. Popełniałem amatorskie błędy i co najgorsze dwa razy zgasł mi motor, co wkurzyło nie tylko mojego trenera, bo mnie też.
- Myślałeś wtedy o Violetcie - stwierdziła zerkając na mnie kątem oka. Spuściłem głowę czując kolejną falę wstydu. Od kilku dni cały czas mam ją w głowie i zaczyna mnie to denerwować coraz bardziej. Ona zamknęła nasz rozdział i nie chce mieć ze mną nic wspólnego więc czemu ja nie mogę zrobić tego samego.
- Już nie chodzi o to, że zerwaliśmy - westchnąłem i jak małe dziecko, które coś narozrabiało zacząłem bawić się sznurkiem od mojej bluzy - Chce tylko wiedzieć, że u niej wszystko w porządku. Chce usłyszeć jej głos i upewnić się, że jest szczęśliwsza bez tego naszego związku - dodałem a pod koniec mój głos przypominał bardziej złość niż obojętność jak chciałem żeby brzmiał na początku - Nie mogę się z nią skontaktować, bo zablokowała mój numer, mojego brata unika jak ognia i z żadnym z naszych wspólnych znajomych się nie kontaktuje, nawet swoją kuzynkę olewa - dokończyłem wściekły i nie mam pojęcia dlaczego - Wiem tylko od Federico, że ma nowych znajomych - westchnąłem i niechcący uderzyłem zwichniętym nadgarstkiem w drążek zmiany biegów. Zacisnąłem zęby aby z moich ust nie wydobyła się wiązanka przekleństw.
- Ciężka sprawa - przyznała i kątem oka spojrzała w moją stronę. Jakbym sam tego nie wiedział. Martwię się o nią.
***
Przedstawiam wam rozdział 36 :)
Właśnie poznaliście moje plany sylwestrowe. Już mnie nie bawi świętowanie tego dnia :)
Przyłożyłam się do napisania kolejnego rozdziału, bo nie mam pojęcia jak teraz będzie wyglądać mój plan dnia skoro jutro znowu zaczyna się szkoła. Znając życie maturzysty nawet mój weekend będzie zawalony nauką.
Może uda mnie się coś wykrzesać w ferie i pogodzić naszą parkę.
Jak widzicie Violetta się nie opamiętała, a raczej wpadła jeszcze bardziej. Natomiast Leon jakoś sobie radzi.
Jeszcze jakieś dwa rozdziały w rozłące i postaram się naprawić ich związek, a raczej relację między nimi.
Pozdrawiam i składam spóźnione życzenia świąteczne oraz noworoczne.
+ Wyjaśnienia odnośnie tego wyjazdu Ludmiły. W którymś z rozdziałów blondyna wspomniała, że szkoła organizuje wymianę międzyszkolną i właśnie nasza Ludmiła jest jedną z osób, które się zgłosiły i wyjechały. Przez to, że przyśpieszyłam akcję jest to trochę nie jasne i nie mam do was o to pretensji.
Przyłożyłam się do napisania kolejnego rozdziału, bo nie mam pojęcia jak teraz będzie wyglądać mój plan dnia skoro jutro znowu zaczyna się szkoła. Znając życie maturzysty nawet mój weekend będzie zawalony nauką.
Może uda mnie się coś wykrzesać w ferie i pogodzić naszą parkę.
Jak widzicie Violetta się nie opamiętała, a raczej wpadła jeszcze bardziej. Natomiast Leon jakoś sobie radzi.
Jeszcze jakieś dwa rozdziały w rozłące i postaram się naprawić ich związek, a raczej relację między nimi.
Pozdrawiam i składam spóźnione życzenia świąteczne oraz noworoczne.
+ Wyjaśnienia odnośnie tego wyjazdu Ludmiły. W którymś z rozdziałów blondyna wspomniała, że szkoła organizuje wymianę międzyszkolną i właśnie nasza Ludmiła jest jedną z osób, które się zgłosiły i wyjechały. Przez to, że przyśpieszyłam akcję jest to trochę nie jasne i nie mam do was o to pretensji.
Moje <3
OdpowiedzUsuńKurde fajnie się układa. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale Leon w jakiś sposób dowie się że Viola pali marihuanę. ☺
OdpowiedzUsuńA i że będzie chciał jej pomóc teraz skoro ma tydzień wolnego a i że się opamięta z tymi treningami i praca bo zaniedbuje tylko rodzinę i wogule znajomych.
A co do Violki to podoba mi się jej zachowanie oczywiście nie na jakiś dłuższy okres czasu ale jak narazie nie ma źle z nią.
A co do ciebie życzę ci szczęśliwego nowego roku, abyś nigdy nie traciła chęci do pisania i aby w szkole szło ci bardzo dobrze. Żebyś była zawsze zadowolona i szczęśliwa z tego co robisz ;)
Uwielbiam *.*
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńUuu zaczyna się rozkręcać.
OdpowiedzUsuńOd kiedy oni ze sobą zerwali codziennie sprawdzam czy już jest rozdział. :) ps. Mam nadzieje że szybko ukaże się kolejny
O rety to się porobiło...
OdpowiedzUsuńAjj czekam z niecierpliwością na następny!!
Cudowny :)
Ulala, ale się porobiło...
OdpowiedzUsuńViolka musi odreagować to uzasadnione, ale nwm czy to akurat najlepszy sposób... widać towarzystwo troszkę nie zafajne sobie dobrała
Leon się martwi No nie oszukujmy się jest współwinnym rozpadu tego związku. Może Naomi jakoś pomoże? ;)
Zrobiło się bardzo ciekawie :D
Powodzenia w klasie maturalnej, tez przez to przechodziłam :* :*
Buziak <3
Wspaniały!❤
OdpowiedzUsuńCudny !
OdpowiedzUsuńI jeszcze z perspektywy Leona
Się z tą Violką porobiło
Mam nadzieję że Leon jakoś się dowie o tym co Viola wyprawia i jakoś ją ustawi , ma w końcu tydzień wolnego czasu , może coś mu do głowy wpadnie..
Tak czy inaczej tęsknię za naszą parką jak wszyscy
Ale rozstanie było im potrzebne żeby zrozumieli sobie pewne rzeczy...
Liczę na spektakularne połączenie z powrotem naszych zakochanych
Mam nadzieję że następny szybko
Buziaki
Viola, załamujesz mnie normalnie. Mam nadzieję, że nie popadniesz w jakiś nałóg.
OdpowiedzUsuńŚwietny♥
Love xo
OdpowiedzUsuńAjjj... Błagam, pozwól im być razem <3
OdpowiedzUsuńCudny !
OdpowiedzUsuńKiedy następny ?
Zaskakujesz mnie znowu!!
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło z Violką mam nadzieję że przyjaciele czyli Ludmiła i spółka a przede wszystkim Leon jej pomogą z tego nałogu wyjść ;)
Czekam z niecierpliwością na rozdział!
Życzę ci weny! ��
Świetny 🌹
OdpowiedzUsuń