czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 38: Odpocznij

- Jak się pani czuje? - zapytał mnie lekarz. Jak się czuję? Jestem skołowana, bo nie wiem co się dzieje. Znalazłam się w jakimś innym świecie. Nic z tego nie rozumiem. W jednej chwili przenoszę się z cudownego życia u boku Leona do kompletnie nie znanego mi świata. Poznaję jakiegoś chłopaka, który wmawia mi, że jesteśmy razem a ja nie znam go i nigdy w życiu go nie widziałam.
- Nie wiem, co się dzieje - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Lekarz spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
- To normalne, że nie wiesz co się dzieje, w końcu leżałaś w śpiączce przez pół roku - oznajmił a mnie zszokowało. Pół roku. Przecież to niemożliwe. Na jakiej zasadzie działa ten cały chory świat. Czy to jakiś mój sen? Bo to przecież nie może być prawda. Takie rzeczy dzieją się tylko w filmie - Wyniki są dobre, więc za jakieś dwa dni wypiszemy cię do domu - dodał patrząc w jakąś kartkę zapewne z moimi wynikami badań. Chciałam wykorzystać okazję i zapytać go o Leona, który musi być w tym szpitalu, ale zanim zdążyłam w ogóle coś powiedzieć on już zamykał drzwi od mojej sali. Przeniosłam wzrok na moją matkę, która siedziała na krześle naprzeciwko mojego łóżka.
- Mamo, mogę cię o coś zapytać? - odezwałam się patrząc na nią niepewnie. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie i kiwnęła głową abym mówiła dalej - Odpowiedz szczerze - poprosiłam a ona podniosła się z krzesła i podeszła do mnie. Usiadła na skraju mojego łóżka po czym złapałam mnie za dłoń - Gdzie jest Leon? - zapytałam patrząc cały czas na jej wyraz twarzy.
- Violu, ja naprawdę nie wiem o kim ty mówisz. Nigdy nie poznałam żadnego Leona. O nikim takim nie słyszałam - odpowiedziała ściskając mocniej moją dłoń. Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy. Ścisnęłam mocniej jej dłoń.
- Przecież go poznałaś - powiedziałam ze łzami w oczach. Pokiwała przecząco głową. Dlaczego nikt o nim nie pamięta? To wygląda tak jakby w ogóle nie istniał.
- Kochanie poznałam tylko jednego twojego chłopaka i był nim Lucas - oznajmiła mi mocniej ściskając moją rękę.
- Nic z tego nie rozumiem - szepnęłam zrezygnowana po czym spuściłam głowę. Puściłam dłoń mojej mamy i ułożyłam się wygodniej na łóżku a następnie wtuliłam swoją twarz w poduszkę. W mojej głowie nagle zrobiła się pustka. Widziałam tylko jego. Tak jakby każda chwila została wymazana przez jakąś magiczną gumkę, która zostawiła tylko Leona. Usłyszałam jak drzwi do mojej sali się otwierają. Nie miałam ochoty obracać się i sprawdzić, kto mnie odwiedził, bo szczerze mówiąc nie za bardzo mnie to obchodził.
- Witaj Lucas - odezwała się z radością w głosie moja mama. Zacisnęłam mocniej dłoń na poduszce. Nie chce go tutaj. Nie wiem kim jest a na pewno nie jest moim chłopakiem.
- Jak się czuje? - zapytał spokojnym głosem, który w pewnym stopniu przypominał mi głos Leona. Moja rodzicielka westchnęła głośno.
- Cały czas pyta o tego Leona - odpowiedziała szeptem tak abym tego nie słyszała, ale trudno było tego nie usłyszeć skoro w sali było cicho a ona siedziała jakieś kilka metrów ode mnie - Będę musiała porozmawiać o tym z lekarzem - stwierdziła i prawdopodobnie wstała ze swojego krzesła. Po chwili do moich uszu dostał się dźwięk zamykanych drzwi. Wyszła. I zostawiła mnie tutaj z nim.
- Violetta, wiem, że nie śpisz - odezwał się tym razem poważnym tonem. Odwróciłam się niepewnie do niego przodem i spojrzałam na jego wyraz twarzy, który był zdenerwowany a jednocześnie smutny. Usiadł na krześle, które przed chwilą zajmowała moja mama i patrzył na mnie badawczym wzrokiem.
- Kim jest dla ciebie Leon? - zapytał prosto z mostu. Nabrałam nerwowo powietrze i podniosłam się do pozycji siedzącej. Widziałam w jego oczach, że boi się odpowiedzi.
- A kim ty dla mnie jesteś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Zdziwiła go moja tak jakby odpowiedź. Przełknął głośno ślinę i splótł swoje dłonie w jedność po czym oparł się łokciami o kolana.
- Jestem twoim chłopakiem od siedmiu miesięcy - powiedział spokojnym głosem chociaż czułam w jego tonie, że ma ochotę wykrzyczeć mi to prosto w twarz. Przygryzłam dolną wargę a widząc jego mordercze spojrzenie spuściłam wzrok na swoje ręce.
- Ja cię nie pamiętam - szepnęłam wpatrując się w swój nadgarstek. Był pusty. Wydawało mnie się, że czegoś mu brakuje. Nie wiem konkretnie, czego, ale czegoś na pewno.
- Na prawdę, nie wiem czemu tak się stało - wyrwał mnie z rozmyślań głos Lucasa. Potrząsnęłam delikatnie głową i powróciłam na niego wzrokiem. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem. To nie są oczy, które chciałabym w tej chwili ujrzeć. To nie jest ten odcień, ten błysk i nie ta hipnotyzująca głębia - Violu - odezwał się i niespodziewanie złapał mnie za rękę. Wzdrygnąłem się trochę, ale mimo wszystko nie wyrwałam się z jego uścisku. Widziałam w jego oczach, że dużo to dla niego znaczy więc nie miałam serca zabierać mu tego - Kochami Cię i nie ważne czy mnie pamiętasz czy nie ja zawsze będę przy tobie, będę się o ciebie troszczył, sprawiał, że na twojej twarzy pojawi się uśmiech, będę twoim przyjacielem, jeśli będziesz tego potrzebowała i nigdy nie pozwolę ci cierpieć - mówił patrząc mi prosto w oczy. To były piękne słowa, ale wypowiedziane przez nie właściwego chłopaka. Posłałam mu nieśmiały uśmiechem i ścisnęłam mocniej jego dłoń.
- Odpocznij - odezwał się z uśmiechem po czym podszedł bliżej i pocałował mnie w policzek. Znieruchomiałam. Odczuł to i jak najszybciej odsunął się ode mnie i trochę speszony wyszedł z mojej sali. Odetchnęłam z ulgą i ułożyłam się z powrotem na szpitalne łóżko. Obróciłam się na bok i swój wzrok skierowałam w stronę okna.

***
Drzwi do mojej sali otworzyły się a w nich stanęła moja przyjaciółka. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie i wstałam z łóżka. Cieszę się, że przyszła aby razem z moimi rodzicami i Lucasem odebrać mnie ze szpitala. Nie wytrzymałabym tutaj dłużej. Co prawda nie mogę się jeszcze przemęczać, bo moje mięśnie i stawy się trochę zastały przez te pół roku śpiączki i według zalecenia lekarza będę musiała wykonywać w domu ćwiczenia rehabilitacyjne. Dziewczyna podeszła do mnie i wzięła ode mnie torbę z moimi rzeczami. Nie było ich zbyt dużo, bo tylko piżama i kilka kosmetyków.
- Gotowa? - zapytała uśmiechając się. Zmierzyłam się wzrokiem. Nie wierzę, że mam taki styl. Różowe spodnie dresowe z białym napisem Sweet, kremowa bluzka z serduszkiem i pudrowa bluza oraz białe baletki. Wyglądam trochę jak taka cukrowa dziewczyna, ale podobno takie ciuchu znalazła u mnie Fran. Westchnęłam głośno i pokiwałam twierdząco głową. Złapała mnie pod rękę i razem wyszliśmy z mojej sali. Tych kilka kroków z sali na korytarz szczerze mówią wymęczyło mnie. Obok mojego ojca zauważyłam wózek inwalidzki. Uśmiechnął się do mnie i podjechał do mnie, za co byłam mu wdzięczna. Usiadłam na pojazd i już po chwili byłam w drodze do wyjścia ze szpitala. Czułam się jakoś inaczej. Tak obco. Chociaż nie miałam do tego powodu ponieważ jestem otoczona bliskimi mi osobami i Lucasem. Osobiście wolałabym aby go dzisiaj tutaj nie było, ale nie powiem mu tego, bo zrobi mu się przykro. Uśmiechnęłam się do siebie czując na mojej twarzy promienie słońca.  Kocham Buenos Aires. Chwila. Buenos Aires. Przecież my mieszkaliśmy we Włoszech. Przeprowadziliśmy się? Powinnam zapomnieć a tamtym życiu i spróbować zaaklimatyzować się w tym. Chociaż trudno będzie, bo moje myśli przez cały czas krążą wokół  Leona, którego nikt nie pamięta. Wsiadłam do samochodu mojego ojca. Niestety obok mnie siedział mój niby chłopak. Nie, że go nie lubię tylko nie mogę dopuścić do siebie myśli, że to on jest moim ukochanym a  nie Leon. A czy ten związek z Lucasem ma w ogóle sens jeśli ja go nie kocham. Może kiedyś tak było i być może go kochałam, ale teraz jest dla mnie kimś obcym. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Automatycznie mój wzrok powędrował na moją dłoń a następnie na osobę, która mnie za nią złapała. Tym kimś nie był nikt inny jak Lucas. Widziałam na jego twarzy uśmiech, ale mimo wszystko zabrałam swoją rękę a wzrok przeniosłam na widoki za szybą. Poczułam jak samochód gwałtownie zahamował. Jesteśmy już na miejscu. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam dość duży biały dom. Spojrzałam na moją mamę, która uśmiechała się do mnie promiennie. Odwróciłam się z powrotem w stronę zapewne mojego domu i nie spuszczając z niego wzroku wysiadłam z samochodu. Niepewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Chwyciłam za klamkę i niestety drzwi były zamknięte. Usłyszałam śmiech mojej mamy, która stała obok mnie i machała kluczykami. Otworzyła je i w końcu mogłam wejść do mojego rodzinnego domu.
- Gdzie jest mój pokój? - zapytałam zaciekawiona a  ona spojrzała na mnie zdziwiona. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę.
- Chodź ze mną - zaśmiała się Francesca i pociągnęła mnie po schodach na górną część mojego domu. Kiedy tylko przekroczyłam próg pokoju do moich nozdrzu dostał się słodki zapach truskawek. Uśmiechnęłam się do siebie i weszłam w głąb pokoju - Przynajmniej w sprawie truskawek nic się nie zmieniło - zaśmiała się moja przyjaciółka i usiadła na moim łóżku, ubranym w białą pościel z serduszkami. Spojrzałam na nią zdziwiona po czym podeszłam do komody, na której były zdjęcia.
- Zawsze kiedy tylko poczułaś zapach truskawek szczerzyłaś się jak głupia - wyjaśniła, na co się zaśmiałam - Mniej więcej dlatego pachnie tutaj truskawkami - dodała po czym stanęła obok mnie. Wzięłam do ręki jedno zdjęcie, na którym byłam z Lucasem.
- Naprawdę go nie pamiętasz? - zapytała a ja westchnęłam głośno. Pokiwałam przecząco głową i odstawiłam fotografię z powrotem na komodę - O co chodzi z tym Leonem? - odezwała się po chwili. Na samo jego wspomnienie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Spojrzałam na nią nadal się uśmiechając.
- Nocuj dzisiaj u mnie, to opowiem ci wszystko - postanowiłam, na co ona się zgodziła uśmiechem i kiwnięciem głowy. Zaśmiałam się cicho i przytuliłam ją do siebie. Całe szczęście, że w tym świecie jest chociaż ona.
***
- To brzmi jak z jakiegoś filmu – zaśmiała się Francesca kiedy skończyłam jej opowiadać o Leonie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i opadałam bezwładnie na moje łóżko. Po chwili moja przyjaciółka uczyniła to samo. Nadal do mnie nie dociera, że te wszystkie chwili spędzone z Leonem były tylko moją wyobraźnią – Szkoda, że ta wasz historia była tylko jakimś snem – dodała i kątem oka na mnie zerknęła. Podniosłam się natychmiast ze swojego miejsca i usiadłam do niej przodem.
- A co jeśli nie? – olśniło mnie a ona spojrzała na mnie pytająco – A co jeśli on istnieje i nie był tylko moją wyobraźnią? – zapytałam uśmiechając się. Widziałam w oczach mojej przyjaciółki, że nie wierzy w to co mówią. Złapałam ją za rękę i przysunęłam się bliżej niej – Pomóż mi go odnaleźć – poprosiłam a raczej błagałam. Westchnęłam głośno i pokręciła przecząco głową.
- Lekarz mówił, że to była tylko twoja wyobraźnia – powiedziała i spojrzała na mnie ze smutkiem. Czułam, że w moich oczach zbierają się łzy.
- To nie prawda! – krzyknęłam i wstałam ze swojego łóżka po czym wyszłam na mój balkon. Nie interesuje mnie co mówi lekarz. Ja wiem, czuje to, że on jest gdzieś blisko, że wkrótce go zobaczę i znowu będę mogła się do niego przytulić, poczuć jego obecność. Nie musiałam długo czekać aż swoim towarzystwem zaszczyci mnie Francesca. Położyła mi swoją dłoń na ramieniu i westchnęła głośno – Proszę nie mów mi, że to nie ma sensu – odezwałam się zanim ona zdążyła cokolwiek powiedzieć.
- Violetta, ale po co ci on? – zapytała znudzona. Odwróciłam się do niej przodem i spojrzałam morderczym wzrokiem – Masz wspaniałe życie, rodziców, przyjaciół i chłopaka, z którym jesteś szczęśliwa – dodała pod wpływem mojego wzroku. Pokiwałam przecząco głową.
- Bo go kocham – powiedziałam zgodnie z prawdą. Wytrzeszczyła oczy słysząc moje słowa. Przewróciłam teatralnie oczami i odwróciłam się do niej plecami.
- Nie możesz go kochać! – tym razem ona podniosła głos – A wiesz dlaczego, bo on nie istnieje. To tylko twoja wyobraźnia. Nigdy go nie spotkałaś i nie spotkasz, bo jego nie ma! – dodała i nie czekając na moją odpowiedź weszła z powrotem do mojego pokoju. Nabrałam nerwowo powietrza po czym wypuściłam je powoli. Uniosłam swoją głowę i spojrzałam w gwiazdy, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Miałam ochotę się rozpłakać. Tylko nie wiem dlaczego. Z tęsknoty, z bezsilności czy może z okrutnej prawdy. Uśmiechnęłam się delikatnie widząc spadającą gwiazdę. Przymknęłam powieki i pomyślałam życzenie.
- Mam nadzieję, że się spełnisz – szepnęła w stronę gwiazd i wycierając mokre policzki weszłam z powrotem do swojego pokoju gdzie znajdowała się moje przyjaciółka.

***
- Sądzę, że wizyta u psycholog dobrze jej zrobi – usłyszałam poważny głos mojego ojca wydobywający się z jego gabinetu. Podeszłam bliżej drzwi aby coś podsłuchać.
- Nie – zaprzeczyła od razu moje matka – Przecież ona nie jest jakaś chora psychicznie – dodała a ja odetchnęłam z ulgą.
- Wymyśliła sobie jakiegoś chłopaka i cały czas o nim mówi. Uważasz, że to normalne – podniósł trochę głos ojciec. Poczułam po raz kolejny na swoich policzkach łzy. Nie wymyśliłam go sobie. On istnieje tylko muszę go znaleźć. Nie chcąc słychać ich dalszej rozmowy wybiegłam z mojego domu i udałam się w niewiadomym mi kierunku. Moi właśni rodzice myślą, że zwariowałam. Odnajdę go. Muszę go znaleźć. Zatrzymałam się gwałtownie. Dlaczego ja na to wcześniej w nie wpadłam? Przecież on mieszka w Buenos Aires. Znam jego adres. Od razu ruszyłam w odpowiednią stronę a raczej ulicę. Z każdym kolejnym krokiem we wnętrz mnie zbierała się radość. Przecież to nie możliwe, że ci wszyscy ludzie nie istnieją. Znalazłam ich dom. Podeszłam do bramy i wpisałam ciąg cyfr, które na szczęście zapamiętałam. Ucieszyłam się widząc, że kod został przyjęty. Weszłam na posiadłość i natychmiastowo  podeszłam do drzwi po czym złapałam za klamkę. Niestety drzwi były zamknięte. Rozejrzałam się dookoła i po krótkim zastanowieniu zajrzałam do środka przez okno.
- Szukasz kogoś? – usłyszałam za sobą jakiś głos. Przestraszona odwróciłam się i odskoczyłam od okna. Ujrzałam za płotem straszą panią.
- Tak – odpowiedziałam niepewnie a on zmierzyła mnie wzrokiem. Już chciałam zapytać o mieszkańców tego domu, ale uprzedziła mnie kobieta.
- To niestety się spóźniłaś – oznajmiła mi a ja zmarszczyłam brwi – Jakieś dwa dni temu wyjechali do Norwegi – dodała a raczej wytłumaczyła mi. Czułam jak ręce mi opadają – A ty jesteś koleżanką Amber? – zapytała. Pokiwałam przecząco głową i kompletnie nie rozumiejąc całej tej sytuacji. Kim jest ta dziewczyna?
- Przepraszam. Kto tutaj mieszkał? – odezwałam się po chwili, na co ta kobieta zmarszczyła brwi.
- Rodzina Cambell – odpowiedział a ja wstrzymałam oddech. Moje oczy ponownie dzisiejszego dnia się zaszkliły. Pokiwałam głową tak jakbym chciała wyrzucić z siebie tą myśl, że on tutaj nie mieszka. Spuściłam głowę i jak najszybciej opuściłam tą posiadłość. Nie zważałam na wołanie tej kobiety. Przyśpieszyłam krok aby jak najszybciej uciec z tego miejsca. Usiadłam na jakimś murku i ukryłam twarz w swoich dłoniach. A co jeśli rodzice i Fran mają rację. Poczułam jak ktoś siada obok mnie. Od razu podniosłam głowę a moim oczom ukazał się twarz Lucasa. Starł swoją dłonią moje łzy, które swobodnie spływały po moim policzku.
- Mogę cię o coś zapytać? – odezwałam się  niepewnie patrząc w jego oczy. Uśmiechnął się do mnie promiennie i kiwnął twierdząco głową – Jak się poznaliśmy? – zapytałam nie spuszczając z niego wzroku. Widać było, że moje pytanie sprawiło mu radość. Złapał mnie za rękę i splótł razem nasze dłonie. Chciałam zabrać rękę, ale nie potrafiłam, bo zraniłabym go pewnie tym.
- Poznaliśmy się na wakacjach dzięki Francesce – uśmiechnął się delikatnie do mnie – Od pierwszego naszego spotkania spodobałaś mnie się i wiedziałem, że zrobię wszystko abyśmy byli razem – zaśmiał się a ja delikatnie się uśmiechnęłam – Po raz pierwszy wyznałem ci uczucia dwa miesiące później, na twoich urodzinach i dokładnie od tego czasu jesteśmy razem – mówił a ja miałam ochotę się rozpłakać – Niestety przed naszą miesięcznicą miałaś wypadek i leżałaś w śpiączce przez pół roku – dodał ze smutkiem w głosie. Przełknęłam głośno ślinę i spuściłam głowę.
- Czyli byliśmy ze sobą tylko miesiąc – zaśmiałam się i ponownie na niego spojrzałam. Uśmiechnął się do mnie i pokiwał twierdząco głową.
- Najlepszy miesiąc w moim życiu – powiedział i przybliżył się do mnie. Moje serce zabiło mocniej. Nie z powodu uczuć do niego, ale raczej ze strachu. Nie mogę go pocałować. Nie, ja nie chce go pocałować. Spuściłam speszona głowę i odsunęłam się od niego.
- Wiem, że dziwnie to zabrzmi, ale ja nie czuje do ciebie tego, co być może czułam przed wypadkiem – oznajmiłam mu nie patrząc na niego tylko na nasze dłonie. Usłyszałam jak głośno wzdycha. Zabrałam powoli swoją dłoń i wstałam ze swojego miejsca. Chciałam od niego odejść, ale on mi na to nie pozwolił ponieważ złapał mnie za nadgarstek.
- Czyli to co mówiła Fran, to prawda – zaśmiał się a ja przełknęłam głośno ślinę – Ty nie możesz go kochać – dodał tym samym tonem, co wczoraj Francesca.
- Ale kocham i nic tego nie zmieni – warknęłam w jego stronę i wyrwałam się z jego uścisku po czym zdenerwowanym krokiem ruszyłam w stronę mojego domu. 

***
Razem z Francescą przy boku weszłam do szkoły. Cieszę się, że mogę już wrócić do szkoły. Całe szczęście dyrektor jest wyrozumiały i zgodził się abym zaczęła od drugiego semestru. Szczerze mówiąc trochę się stresuję, ale dzięki pomocy Fran jakoś się zaaklimatyzuję. Tylko nie pasuje mnie tutaj jedno. Szkoła, do której chodzimy jest zupełnie inna niż ta wcześniejsza.
- Cześć wam – usłyszałam znajomy mi głos a raczej głos Lucasa. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie po czym przytuliłam na powitanie. Postanowiłam, że puszczę w niepamięć tą naszą ostatnią sprzeczkę. Rozumiem, że może być mu trudno tak samo jak mnie.
- Poznajesz kogoś? – zapytała uśmiechnięta Francesca. Rozejrzałam się po holu głównym i moją uwagę przykuł jeden chłopak. Niepewnie ruszyłam w jego stronę. Stał do mnie tyłem i rozmawiał z jakimś chłopkiem. Kojarzę te perfumy.
- Diego? – zapytałam kiedy stałam jakiś krok od jego pleców. Odwrócił się do mnie przodem i wtedy mogłam dostrzec jego twarz. Uśmiechnęłam się widząc, że to on. Rzuciłam się na niego i niemal zaczęłam go dusić. Nareszcie ktoś znajomy oprócz Fran i rodziców. Stał znieruchomiały i nie wykonał żadnego ruchu.
- Violetta – odezwał się po chwili i odsunął mnie od siebie. Z mojej twarzy nadal nie schodził uśmiech natomiast na jego malowało się zdziwienie – Fran mówiła, że jest z tobą źle, ale nie sądziłem, że aż tak – zaśmiał się i wtedy podeszła do nas wspomniana przez niego dziewczyna. Pocałowała go w policzek i wtuliła się w jego ramię.
- Jesteście razem? – zapytałam zdziwiona. Oboje spojrzeli na siebie po czym zaśmiali się.
- Prawie od dwóch lat – odpowiedziała uśmiechnięta Francesca i złapała za jego rękę. Znieruchomiałam.
- Chodzisz z moim byłym chłopakiem? – uniosłam się a oni spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
- Violetta, my nigdy nie byliśmy razem – odezwał się Diego.  Nie byliśmy razem. Teraz to ma sens. Skoro nie byliśmy razem, nie poznałam Leona, nie przeprowadziłam się z Włoch i oni nie mieszkają w tym domu, co ostatnio byłam. Potrząsnęłam mocno głową i zdezorientowana tą całą sytuacją odeszłam od nich. Nie daje sobie rady. Nie chce żyć w tym świecie. Nagle poczułam mocny ból w głowie. Przystanęłam na chwilę i złapałam się za bolące miejsce. Zrobiło mnie się czarno przed oczami a w uszach zaczęło szumieć. Niespodziewanie ktoś we mnie uderzył.
- W porządku? - usłyszałam. Podniosłam gwałtownie głowę a przed sobą ujrzałam chłopaka, którego bardzo dobrze znam. Mimo iż widziałam przez mgłę, dokładnie odczytałam rysy jego twarzy. Podeszłam do niego powoli i ze łzami w oczach położyłam mu dłoń na policzku. Widziałam w jego oczach zdziwienie zapewne moim zachowaniem. Nie czekałam długo tylko od razu przytuliłam go do siebie.
- Violetta, co tu wyprawiasz?! – krzyknął ktoś do mnie a tym kimś była moja przyjaciółka. Odsunęła mnie od niego. Wtedy mój obraz zaczął się wyostrzać a ja zauważyłam przed sobą jakiegoś starszego pana.
- Miło, że cieszysz się na mój widok Violetto – odezwał się po czym poprawił swój krawat. W moich oczach od razu pojawiły się łzy. Spojrzałam w stronę Fran a ona przepraszała dyrektora za moje zachowanie. Co się ze mną dzieje? Może ojciec ma rację i powinnam iść do psychologa. Muszę uciec od tego wszystkiego. Nie zwracając uwagi na nich uciekłam z holu a następnie ze szkoły. Jednak nie zauważyłam osoby wchodzącej do szkoły i wpadłam na nią a następnie upadałam na podłogę.
- Przepraszam cię bardzo – odezwał się ten ktoś i podał mi rękę. Nie patrząc na tę osobę ujęłam dłoń i z jego pomocą wstałam z podłogi – Nic ci nie jest? – w głosie rozpoznałam, że jest to chłopak. Pokiwałam przecząco głową po czym zaczęłam poprawiać swoją spódniczkę. Wytarłam swoje mokre policzki i w końcu spojrzałam na tego kogoś. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech a nadzieja, którą utraciłam powróciła na nowo. Nie zważając na jego reakcje rzuciłam się na niego.
- Tak się cieszę, że cię widzę – wyszeptałam tuląc się do niego. Mimo zdziwienia pogłaskał mnie po plecach, ale po chwili jednak odsunął mnie od siebie. Patrzył na mnie niezrozumiale – Federico – uśmiechnęłam się i ponownie do niego przytuliłam. 
***********
Przepraszam za to, iż rozdział pojawia się dopiero dzisiaj, ale po tylu latach wyszło na jaw, że mój kochany tatuś nie umie płacić rachunków. Nie, no żartuję po prostu pomylił rachunki i nie zapłacił za internet więc nie miałam neta a jeszcze przez cały wcześniejszy tydzień nie było praktycznie prądu, bo były burze, które swoją drogą uwielbiam. 

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Rozdział jest piękny ♥
      Bardzo mnie wkręciłaś w tą zmianę fabuły ^^
      Wielki szacun za cudny pomysł <3
      Do nexta *.*
      Życzę weny ♥!

      Usuń
  2. Genialny rozdział :))
    Ale super pomysł !
    Opowiadanie się rozkręca , robi się coraz ciekawiej :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  3. zwariowałabym ! Zaczynam się Ciebie bać XD jak mogłaś XD jeżeli wszystko ma sie zacząć od nowa ( że Leon dopiero pozna Violette i potem przyjaźń...bla bla to ja wykituje XD a moze po tym wypadku z Leonem Violetta dopiero teraz jest w śpiączce i to jest jej sen-wyobraźnia i kiedy sie obudzi to Leon bedzie obok niej XD ja chyba szaleje ! ❤ Czekam na następny ! Uwielbiam twój blok !

    OdpowiedzUsuń
  4. 20 minut pisałam komentarz i nagle laptop się wyłączył. >.<
    Tyle czekałam na rozdział, tam ten skończył się w takim momencie, że... agrr, uduszę twojego tatę! :D Też uwielbiam burze *_*
    Co do rozdziału... z jednej strony to tak:
    GDZIE LEOŚ?! CHCĘ LEONETTE! Lucas?! CO ZA LUCAS?! Lucasetta... jak to obrzydliwie brzmi! Leon i jej dawne życie to nie mogła być jej wyobraźnia albo sen! NIE, NIE I NIE! Jak takie rzeczy na prawdę mogą nastąpić to nie mogę nigdy zapaść w śpiączkę! Stracić Leona... ech...
    Z drugiej strony, to rozdział jest ciekawy, Twój blog nie jest taki sam jak 23456754 innych, jest tu coś nowego, oryginalnego (aczkolwiek nadal chcę moją kochaną Leonettę^^).
    Vilu spotkała Diegosza, ale ten chodzi z Fran, buu. I przytulała się do dyrektora, cóż, jak kto lubi XD Federico! Choć on pewnie też z tego dziwnego świata, ech. Niech stare życie kiedyś powróci, błagam cię! :'(
    Tak w ogóle to czytam Twojego bloga od dawna, ale zawsze byłam bardzo leniwa i nie chciało mi się komentować. Postanowiłam to zmienić i będę komentować pod każdym rozdziałem, obiecuję ♥
    To kiedy następny, bo nie mogę znów tyle czekać! :c Uwielbiam tego bloga, serio :D
    Buziak,
    Zuza ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały :)
    Blagam, nie zaczynają opowiadania od nową ;-;
    Niech to będzie tylko glupi sen Violetty ;-;
    Bo inaczej się zalame ;-;
    Mega ciekawe to wszystko, ale też mega pokrecone ;-;
    Zajebiste te opowiadanie :*
    Czekam :))

    OdpowiedzUsuń
  6. O co chodzi z tym wszystkim chce tak jak dawniej ! Świetny *.* chce leosia :(

    OdpowiedzUsuń
  7. O co chodzi z tym lucasem ?!

    OdpowiedzUsuń