czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 40: Chyba odnalazłem Leona

Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu mojej blond kuzynki, która powinna tutaj być już od ponad piętnastu minut. Teraz już wiem jak się czują faceci kiedy muszą na nas czekać. Zerknęłam kątem oka na Federico, który chciał ze mną przyjechać na lotnisko. Nie pytałam dlaczego, ale można powiedzieć, że się domyślam. Spojrzałam nerwowo na zegarek. Nagle poczułam jak ktoś się do mnie przytula. Odwróciłam się przodem do tej osoby a moim oczom ukazała się Ludmiła. Uśmiechnęłam się do niej szeroko i przytuliłam z całej siły. Po kilku sekundach odsunęłyśmy się od siebie.
- Cześć Ludmiła - odezwał się Federico po czym wstał ze swojego miejsca i podszedł do nas. Dziewczyna spojrzała na niego morderczym wzrokiem - Cieszę się, że znowu cię widzę - dodał i puścił do niej oczko. Prychnęła na jego słowa po czym poprawiła swoje włosy.
- Szkoda, że ja nie - odpowiedziała jadowitym tonem. Muszę przyznać, że taka rozmów między nimi nie pasuje mi. Może dlatego, że pamiętam ich jako zakochanych, którzy nie mogli oderwać się od siebie choćby na minutkę. Chłopak uniósł ręce w geście obrony i cofnął się kilka kroków do tyłu - Po co z nim tu przyjechałaś? - zapytała się mnie z gniewem w głosie. Przygryzłam dolną wargę i zmarszczyłam brwi. Ze strony mojej kuzynki usłyszałam tylko westchnięcie.
- Jedźmy już - jęknął Federico, co spowodowało, że obie z Lu na niego spojrzałyśmy tylko mój wzrok był bardziej przyjazny. Blondyna chwyciła do reki swoją walizkę i ciągnąc mnie za sobą za rękę wyszliśmy z lotniska. Podeszłyśmy obie do samochodu Federico z czego oczywiście Ludmiła nie była zadowolona. Przez całą drogę nie odzywała się tylko zerkała morderczym wzrokiem na prowadzącego samochodu Federico.
- Mam nadzieję, że wy nie jesteście razem - w końcu raczyła się odezwać. Spojrzałam na nią przez ramię i zaśmiałam się na jej słowa.
- A co byłabyś zazdrosna - zaśmiał się Federico, za co dostał kopniaka w fotel od Lu.
- Nie chce żeby się zmarnowała przy tobie - odgryzła się blondyna i poprawiła swoje włosy. Ciekawe jak długo potrwa to ich przedrzeźnianie. Widziałam uśmiech na twarzy Federico kiedy ją zobaczył. Chłopak zaśmiał się na jej słowa.
- Spokojnie pomagam Violetcie szukać jej księcia - mówił przez śmiech za co dostał ode mnie z pięści w ramie. Zaśmiał się głośniej po moim czynie.

- Własnie będziesz musiała mi o nim opowiedzieć w ogóle o tym wszystkim opowiedzieć. To normalnie jest jak z jakiejś książki albo filmu - powiedziała zafascynowana tym wszystkim - Na początku w to nie wierzyłam, bo przecież to nawet brzmi nierealnie, ale opowiadałaś tak o nim, że w końcu stwierdziłam, że to może być prawda. O matko, to jest takie romantyczne. Już widzę tą scenę jak się spotykacie. Oboje idziecie w swoimi kierunku, w tle gra piosenka o nieskończonej miłości a wy rzucacie się w swoje ramiona - totalnie odpłynęła do swojej krainy słodkości. Zerknęłam kątem oka na Federico, który chyba miał dość gadania Ludmiły o tych romantycznych sprawach.
- Co wy na to aby dzisiaj wyskoczyć na małą imprezkę - zaproponował z uśmiechem jednocześnie zmieniając temat. Spojrzałam na niego jak na idiotę. Marzy mu się impreza. W środku tygodnia.
- Jutro jest szkoła - przypomniałam mu a on przewrócił teatralnie oczami.
- Zapomniałem, że ty jesteś grzeczna - westchnął i w pełni skupił się na prowadzeniu. Zaśmiałam się na jego słowa. Spojrzałam na widok za oknem i akurat podjeżdżaliśmy na mój podjazd - Do jutra - odezwał się Federico i zerknął na Lu, która już wysiadała z samochodu. Uśmiechnął się sam do siebie po czym ponownie powrócił wzrokiem na mnie. Kiwnęłam twierdząco głową i tak jak moja kuzynka wysiadłam z jego samochodu - Do zobaczenia Lu - zawołał z uśmiechem kiedy byłyśmy pod drzwiami.
- Oby nie - szepnęła jakby do siebie. Zaśmiałam się pod nosem i otworzyłam drzwi do domu. 

***
- A nie boisz się tego, że on może faktycznie nie istnieć? - zapytała niepewnie Ludmiła siadając obok mnie na kanapie w salonie. Westchnęłam głośno i spojrzałam na nią. Pokiwałam przecząco głową.
- Wiem, że on gdzieś jest, czuje to - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie obchodzi mnie zdanie nikogo. Moich rodziców, Fran, Lucasa czy nawet Lu. Ja wiem, że on gdzieś jest, że niebawem się spotkamy i zaczniemy naszą historię od nowa. Przeżyjemy to wszystko jeszcze raz. Razem. Bez przeszkód - Zresztą wszyscy tutaj jesteście więc czemu jego miałoby nie być - dodałam i oparłam się o oparcie kanapy. Westchnęła głośno.
- Tak jest zawsze w filmach - odpowiedziała smętnie a ja spojrzałam na nią jak na idiotkę.
- Ale to jest moje życie a nie jakiś film - oburzyłam się i wstałam z kanapy po czym poszłam do swojego pokoju. Najlepiej teraz zamknęłabym się na klucz i przesiedziała kilka godzin na swoim balkonie wpatrując się w gwiazdy a moje zmarznięte ciało otulone by  było ciepłym kocem. Siedziałabym i myślała.
- Violetta - odezwała się Ludmiła wchodząc za mną do mojego pokoju. Spojrzałam tylko na nią a ona bez słowa rzuciła się na moje łóżko. Zaśmiałam się głośno a ona tak po prostu mnie do siebie przytuliła - Nie lubię jak się na mnie denerwujesz - powiedziała odsuwając się ode mnie. Mimo, że nie byłam na nią zła udawałam obrażoną - Pomogę ci w odnalezieniu go mimo iż będę musiała widywać i spędzać czas z Federico - dodała szturchając mnie w ramię. Uśmiechnęłam się do niej i poruszałam zabawnie brwiami.
- A wiesz co ja myślę - zaczęłam i ułożyłam się na plecy. Blondyna zaśmiała się i uczyniła to samo co ja. Milczała, co oznaczało abym mówiła dalej - Tylko udajesz, że go nie lubisz a .. - przerwał mi jej śmiech. Spojrzałam na nią.
- Ja nie udaję, że go nie lubię ja po prostu go nienawidzę - powiedziała wpatrując się w sufit. Mimo, że jej mina była poważna, nie dało się zauważyć, że jej oczy mówiły zupełnie co innego. Może i to, co zrobił ją zraniło, ale mimo wszystko jej uczucia do niego nie zniknęły. Dalej jej się podoba, dalej coś do niego czuje a nawet być może nadal jest w nim zakochana.
- Myślę, że można się wściekać tak naprawdę tylko na tych, których się kocha - odpowiedziałam wciąż na nią patrząc. Powoli odwróciła głowę w moją stronę i patrzyła zagubionym wzrokiem. Już miała coś odpowiedzieć, ale do mojego pokoju niespodziewanie wbiegła Francesca i z piskiem rzuciła się na Ludmiłę. Zaśmiałam się na jej czyn - Czuję się niepotrzebna - udałam smutną a ona tylko wyciągnęła rękę i przytuliła mnie do siebie.
- Powinnam się na was obrazić, że urządziłyście sobie babski wieczór beze mnie - odezwała się po chwili Francesca po czym odsunęła się od nas i usadowiła na skraju łóżka
- Może nie zadzwoniłam do ciebie, bo byłaś zajęta Diego i nie interesuje cię temat Leona - powiedziałam zgodnie z prawdą. Spojrzała na mnie urażonym wzrokiem, ale na mnie to nie robiło wrażenia, bo powiedziałam tak jak jest. Kiedy tylko chce poruszyć temat związany z Leonem, ona tylko udaje, że mnie słucha i przytakuje. Tak nie zachowuje się przyjaciółka. Poprawka. Tak nie zachowuje się najlepsza przyjaciółka.
- Violetta, daj spokój - odezwała się i zerknęła kątem oka na Lu - Nie ma dowodów na to, że on istnieje..
- Nie! To ty daj spokój! Nie mam zamiaru znowu tego słuchać! - wybuchłam i podniosłam się do pozycji siedzącej - A jeżeli masz cały czas się tak zachowywać to lepiej będzie jak pójdziesz - dodałam patrząc na nią. Widziałam w jej oczach, że zabolały ją moje słowa. Nabrała nerwowo powietrza i ostatni raz zerknęła na Ludmiłę po czym wyszła z moje pokoju trzaskając drzwiami.
- Jest twoją przyjaciółką - odezwała się Ludmiła patrząc na mnie z rozczarowaniem. Nie wzbudzi we mnie wyrzutów sumienie. Może potraktowałam ją zbyt ostro, ale nie żałuje.
- Właśnie i jako moja przyjaciółka powinna mnie wspierać - odpowiedziałam po czym wstałam ze swojego łóżka i podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam kremową bluzę a następnie zaczęłam zakładać na siebie białe długie spodnie. Blondyna uważnie mnie obserwowała. Ruszyłam w stronę drzwi od mojego pokoju po drodze chwytając w rękę telefon. Ludmiła podniosła się z łóżka i już chciała podejść, ale ją zatrzymałam.
- Chce pobyć sama, wrócę niedługo - oznajmiłam i nie czekając na jej odpowiedź wyszłam z pokoju i w szybkim tempie opuściłam mój dom. Wyszukałam w kontaktach numer odpowiedniej osoby i wysłałam jej wiadomość a następnie schowałam telefon do kieszeni. Zapięłam zamek w bluzie, bo było trochę zimno i ruszyłam w odpowiednie miejsce. Jestem zła a jednocześnie mam ochotę usiąść na pierwszej ławce i się rozpłakać. Jak to nazwać kiedy chcesz płakać a nie możesz? Kiedy roznosi cię gniew a mimo wszystko jesteś spokojny? Kiedy smutek rozrywa twoje serce a mimo to, wciąż się uśmiechasz?Nikt nie potrafi mnie zrozumieć. Nikt nie wie jak się czuję w tej całej sytuacji. Żyłam w świecie, w którym byłam na prawdę szczęśliwa. Miałam osoby, na których mogę polegać. Osoby, które były ze mną cały czas. I co najważniejsze był on. Usiadłam na jednej z ławek przy wejściu do parku. Nabrałam powietrza i powoli je wypuściłam aby chociaż trochę się uspokoić i zapomnieć o tym wszystkim. Włożyłam ręce do kieszeni bluzy i oparłam się o oparcie a wzrok skierowałam na gwiazdy. Nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie. Przestraszyłam się trochę ponieważ jest już późno a wiadomo kto o takich godzinach chodzi po mieście. Wzdrygnęłam się trochę i od razu znieruchomiałam.
- To tylko ja - odezwał się ten ktoś a ja odetchnęłam z ulgą. Wyprostowałam się i spojrzałam na mojego towarzysza. Uśmiechnął się do mnie i rozsiadł wygodniej na ławce.
- Dzięki, że przyszedłeś - powiedziałam patrząc na niego. Zmarszczył brwi i po chwili także na mnie spojrzał. Kiedy na niego patrzę przypomina mnie się Leon a wtedy mam ochotę płakać. Przytuliłam się do niego, co go totalnie zaskoczyło. Dzięki niemu powraca moja nadzieja na odnalezienie Leona.

***
Trzymając w dłoni książki na dzisiejsze zajęcia weszłam do szkoły niepewnym krokiem. Od wczorajszego wieczoru nie rozmawiałam z Fran i nie wiem czy gniewa się na mnie czy nie. A sądząc po tym, że nie przyszła po mnie to stwierdzam, że tak. Stanęłam na środku korytarza i rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu jakiejś znanej mi osoby. Teraz kiedy nie mam obok mnie Fran czuję się samotnie. Powinnam z nią porozmawiać i ją przeprosić mimo iż nie zrobiłam nic złego. Dobrze się składa, bo akurat idzie w stronę bufetu razem z Diego. Szybkim krokiem podeszłam a raczej podbiegłam do nich. Po minie Włoszki można była dostrzec, że nie jest zbyt zadowolona. Nabrałam nerwowo powietrza i już chciałam się odezwać, ale ona ku mojemu zaskoczeniu odeszła ode mnie ciągnąc za sobą Diego.
- Zaczekaj! - krzyknęłam i poszłam za nią. Nie zareagowała na moje słowa i szła zdenerwowana przed siebie. Zachowuje się jak obrażony pięciolatek - Porozmawiaj chociaż ze mną - odezwałam się zrezygnowana i złapałam ją za nadgarstek obracając w swoją stronę.
- Wy sobie porozmawiajcie a ja pójdę coś zjeść - powiedział Diego po czym pocałował Fran w policzek i uśmiechając się do mnie delikatnie odszedł.
- Chce cię przeprosić za moje wczorajsze zachowanie - zaczęłam jako pierwsza, bo w sumie to ja chciałam z nią rozmawiać. Spojrzałam na mnie poirytowana i prychnęła głośno - Fran, nie chce się z tobą kłócić jesteśmy przecież najlepszymi przyjaciółkami - dodałam i uśmiechnęłam się do niej, czego niestety nie odwzajemniła.
- Masz rację jesteśmy - zachichotała i przygryzła dolna wargę. Zaśmiałam się i nie czekając na nic przytuliłam się do niej - Tylko proszę cię przestań mówić o tym Leonie - dodała a ja momentalnie się od niej odsunęłam. Spojrzałam na nią zdenerwowanym wzrokiem i pokiwałam przecząco głową - Zapomnij o nim, tamtym życiu i ciesz się z tego co masz teraz - mówiła proszącym głosem. Ona wciąż nic nie rozumie. Nie da się zapomnieć o sobie, która się kocha. Nie wierzę w to, że on nie istnieje - Lucas cierpi przez to wszystko - dodała i zerknęła kątem oka w stronę jednego ze stolików w stołówce. Przeniosłam w tamtą stronę swój wzrok i moim oczom ukazał się chłopak, o którym mówiła. Siedział ze spuszczoną głową i smętnie grzebał widelcem w obiedzie. Poczułam nieprzyjemny uścisk w podbrzuszu wywołany zapewne poczuciem winy. To z mojej winy tak wygląda, ale przecież nie chciałam go zranić - On cię kocha a ty traktujesz go jak kogoś obcego - wyrwała mnie z moich rozmyślań i zwróciła tym samym na siebie moją uwagę.
- Dobrze wiesz, że nie chce go ranić, ale nie mogę z nim być nic do niego nie czując - powiedziałam zgodnie z prawdą. Przewróciła oczami na moje słowa po czym skrzyżowała ręce na piersiach i westchnęła głośno.
- Ty też go kochasz tylko jesteś zaślepiona ty całym wyimaginowanym Leonem - odpowiedziała podnosząc głos. Pokiwałam przecząco głową i tak jak ona skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Nie wiesz co czuję więc nie mówi mi kogo kocham - syknąłem w jej stronę i nie chcąc z nią już dłużej rozmawiać odwróciłam się napięcie i odeszłam od niej. Świetnie. Miałyśmy się pogodzić a jeszcze bardziej się z nią tak jakby pokłóciłam.
- Ej Violetta! - usłyszałam jak ktoś mnie woła. Zdenerwowana odwróciłam się w tamtą stronę a moim oczom ukazał się Federico - Szukałem cię - oznajmił i stanął naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się do niego promiennie i już chciałam zapytać czy ma może jakieś informacje o Leonie, ale on mnie uprzedził i pokiwał przecząco głową - Mam dzisiaj wpaść do ciebie i ..
- Nie, dzisiaj idę z Ludmiłą na zakupy a że chce odświeżyć całą swoją szafę to pewnie zajmie nam to dużo czasu - przerwałam mu niegrzecznie i wyjaśniłam powód. Uśmiechnął się do mnie.
- To dobrze, bo już myślałem, że będę musiał rezygnować z imprezy - odetchnął z ulgą, na co ja się zaśmiałam - W takim razie do jutra - dodał i już chciał odejść, ale zatrzymałam go łapiąc za nadgarstek. - Przecież mamy jeszcze z cztery lekcje - zdziwiłam się, na co on się zaśmiał.
- Ja się zmywam - mówił chytrze po czym puścił do mnie oczko i wyszedł z budynku szkoły. Westchnęłam głośno i wzruszyłam ramionami. 

***
- Skąd ty wzięłaś kasę na te wszystkie ubrania? - zapytała Ludmiła kiedy odłożyłyśmy wreszcie torby z zakupami. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam zmęczona na swoim łóżku.
- Pożyczyłam od rodziców - zaśmiałam się a następnie ściągnęłam ze swoich nóg buty. Coś czuję, że moje biedne stopy jutro przez cały dzień będą dawać mi o sobie znak. W końcu spędziłyśmy na tych zakupach prawie cztery godziny a i tak według mnie nie kupiłyśmy wszystkiego.
- A co zrobisz ze starymi ubraniami? - zaciekawiła się podchodząc do mojej szafy i zaczęła przeglądać moje już stare ubrania.
- Pomyślałam, że oddam do domu dziecka - powiedziałam i wstałam z łóżka. Syknęłam z bólu, który sprawiły mi stopy. Podeszłam powoli do swojego biurka i odłożyłam na niego swój telefon, który wyciągnęłam z kieszeni spodenek. Wróciłam z powrotem wzrokiem na torby, które leżały na moim łóżku i westchnęłam głośno - Przyniosę jakieś kartony i spakujemy moje stare ubrania do nich - oznajmiłam i nie czekając na odpowiedź Ludmiły wyszłam ze swojego pokoju po czym udałam się do salonu aby zapytać o potrzebne mi przedmioty mamę. Całe szczęście nie była zbytnio zajęta, bo siedziała i przeglądała jakiś magazyn o modzie.
- Mamo, mamy jakieś niepotrzebne kartony? - zapytałam stając obok kanapy, na której siedziała. Spojrzała w moją stronę i przybrała na chwilę zastanawiający wyraz twarzy.
- Chyba powinny być jakieś w gabinecie ojca - odpowiedziała a ja podziękowałam jej uśmiechem i jak najszybciej udałam się we wspomniane przez mamę miejsce. Ku mojemu zdziwieniu ojca nie było w pomieszczeniu. Rozejrzałam się po jego gabinecie i zauważyłam dwa dość duże kartony w rogu obok szafy. Wzięłam je z trudnością i uważając pod nogi wróciłam do swojego pokoju, w którym zostawiłam Ludmiłę. Odłożyłam kartony na biurko i spojrzałam zadowolona na blondynę, która wyciągnęła z mojej szafy już większość ubrań.
- Nie sądziłam, że tego jest aż tak dużo - zaśmiałam się patrząc na leżące na podłodze ciuchu. Blondyna zaśmiała się na moje słowa i wzruszyła tylko ramionami po czym zaczęła składać ubrania. Wzięłam do ręki jednej karton a następnie podeszłam z nim do niej i włożyłam do środka ciuchu, które ona złożyła.
- Czeka nas długi wieczór - zaśmiała się Ludmiła i usadowiła się na podłodze. Po chwili uczyniłam to samo i zajęłam się porządkowaniem tego wszystkiego. Już chciałam jej odpowiedzieć, ale przeszkodził mi mój dzwoniący telefon. Westchnęłam głośno i niechętnie wstałam z podłogi po czym ostrożnie podeszłam do biurka i wzięłam telefon. Zmarszczyłam brwi i odebrałam.
- Coś się stało Fede? - zapytałam i zerknęłam kątem oka na Lu, która po usłyszeniu jego imienia zaprzestała wykonywać swoją czynność, ale po chwili znowu zajęła się składaniem ubrań.
- Chyba odnalazłem Leona - odpowiedział a ja po usłyszeniu tych słów znieruchomiałam a moje serce zaczęło bić szybciej.
***
Wiem, że rozdział może być krótszy niż zazwyczaj, ale chciałam skończyć ten w takim momencie. Nie mam weny na notkę więc zostawiam was i czekam na komentarze, których będzie więcej niż poprzednio.
PS: Cieszę się, ze OS wam się podobał *,*

23 komentarze:

  1. Rozdział jest SUPER, ale szkoda że taki krótki ale rozumiem że chciałaś skończyć w tym momencie. Nie mogę się doczekać na następny. <3 <3 <3
    Ps. Mam nadzieję że dłuższy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Rozdział wspaniały!
      Viola czuję, że Leoś gdzieś jest <33
      Ughh, musisz kończyć w takim momencie? :C
      Chcę wiedzieć co będzie dalej!
      Czekam na kolejny!
      Proszeee, niech będzie tam już Leon! <333
      Wybacz, że tak krótko :*
      Buziaki!
      Suzz.

      Usuń
  3. Super rozdział :)
    zw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to znalazł Leona? ^^
      FAZA
      Pewnie Leon był na tej imprezie :D
      Może on jest Bad boyem? *_*
      Mam nadzieję, że on zna Violettę ://
      A jak nie to będzie źlee ;-;
      Fran zachowuje się jak idiotka -,-
      Ale Lu bardzo polubiłam :D
      Czekam :)

      Usuń
  4. Super ! ❤❤ Czekam az Leon sie pojawi ! ❤❤ Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny, genialny!
    Nic dodać nic ująć! !! ❤
    Fede znalazł Leona? ??
    Violka i Fran poklocone? ???
    Czekam na next :-)
    Pozdrawiam Pati :) :*
    Buziaczki :* ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny
    Świetny
    Super
    Boski
    Idealny
    ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *poprawka* Świetny rozdział. Czekam na dalsze części, ponieważ uwielbiam Twoje opowiadania. Nie mam pomysłu co napisać, więc zostawiam jak jest. Buziaki ;*

      Usuń
  8. Rozdział jest świetny, mam nadzieje że to naprawdę León! Chcę żeby znowu byli razem bo Leónetta to moja najulubieńsza i najukochańsza para<33 Naprawdę opowiadanie i rozdziały a szczególnie ten są idealne, świetne! Masz talent<3 Chciała bym mieć taki jak ty..no ale cóż nie mam. Mam bloga od niedawna, może wpadniesz i ocenisz? Nie są takie jak twoje ale chyba aż takie złe też nie :c Nie wiem, zajrzyj i oceń!

    http://amor-para-siempre-leonetta.blogspot.com/ - Zapraszam :- )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać że masz szybko napisać next'a i że życzę ci dużoo wenki<33 Pozdrawiam, Bella:*

      Usuń
  9. Cudo *.*
    Daj szybko next :)
    Czekam, aż Viola spodka się z Leoniastym ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu!
    http://amor-para-siempre-leonetta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Leon? :o
    Tyle czekania i jest ❤
    Tylko czy to ten właściwy? XD
    A co jesli i on był w śpiące przez pól roku i przyśniło się mu to samo życie? :o
    PRZEZNACZENIA!
    Nic więcej jak przeznaczenie xD

    Sydney ❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny rozdział ;)))
    Końcóweczka trzyma w napięciu
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział , jesteś MEGA utalentowana :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Super <33
    ale zajebisty rozdział, kocham tego bloga <33333
    Razem z Suzy wróciłyśmy na naszego bloga: http://friendzone-leonetta.blogspot.com/
    Serdecznie zapraszamy i pozdrawiamy ;)
    PS: Ja także wróciłam na swojego, zapraszam ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Boski<3
    Amcia:)

    OdpowiedzUsuń