czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział 42: Ja też?

- I jak było w szkole? - zapytała Ludmiła kiedy tylko przekroczyłam próg mojego mieszkania i usiadłam obok niej na kanapie - Bo ja się cholernie nudziłam - dodała zdenerwowana i przełączyła na jakiś inny kanał. Zaśmiałam się na jej słowa.
- Moich rodziców nie ma? - odezwałam się po chwili ciszy. Pokiwała przecząco głową, co oznaczało, że jeszcze nie wrócili. Czyli jeżeli Ludmiła nie zrobiła obiadu a jestem pewna, że go nie zrobiła to będę musiała sobie zjeść coś na szybko, albo czekać do kolacji. Chociaż jest też opcja, że pójdziemy z Ludmiła zjeść coś na mieście. Najchętniej poszłabym na pizzę, ale niestety blondyna dba o linię. Nie rozumiem jej. Przecież ma świetną figurę i nie musi pilnować sobie diety, no ale to jest kobieta a my mamy różne nie mądre pomysły.
- Idziemy coś zjeść na miasto? - zapytałam z uśmiechem a ona westchnęła głośno.
- Dobra, ale muszę się iść przebrać - odpowiedziała także się uśmiechając. Wstała szybko z kanapy i pobiegła do góry zapewne do pokoju gościnnego, w którym jest jej prywatne lokum, na czas pobytu u nas. Właśnie nie pytałam się jej kiedy wraca do siebie. Jak dla mnie może zostać na stałe, może się do nas przeprowadzić i moi rodzice mogą ją zaadoptować. Przynajmniej nie będę jedynaczką a mieć taką siostrę jak Ludmiła to czysty zaszczyt. Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam na zegarek wiszący nad wejściem do kuchni. Dwadzieścia po piętnastej - Już jestem - usłyszałam głos Ludmiły za sobą. Odwróciłam się i ze skanowałam ją wzrokiem. Muszę przyznać, że bardzo ładnie wygląda. A szczególnie podoba mnie się jej bluzka. Chwyciłam do ręki torebkę, którą wcześniej odłożyłam na fotel i razem z moją blond przyjaciółko-kuzynką wyszłam z domu, zamykając je za sobą na klucz - Przejdziemy się, nie? - stwierdziła Ludmiła, na co jej przytaknęłam. Ruszyłyśmy w stronę centrum miasta. Dokładnie nie wiem do jakiego lokalu idziemy zjeść, ale pewnie zdecydujemy później - A właśnie nie powiedziałaś mi jak było w szkole - przypomniała sobie rozpromieniona a ja zaśmiałam się pod nosem - Leon chodzi z tobą do klasy? - zapytała z podekscytowanie w głosie. O razu na moich policzkach pojawiły się delikatne rumieńce kiedy przypomniałam sobie jak wszedł do klasy - Sądząc po uśmiechu to tak - zaśmiała się a ja przygryzłam dolną wargę.
- Tylko obawiam się tego, że inne dziewczyny mogą go...
- Podrywać? - dokończyła za mnie ze śmiechem. Kiwnęłam twierdząco głową i wypuściłam nerwowo powietrze - To jest pewne. Z twoich opowiadań wynika, że jest przystojny a dziewczyny od razu się na takich rzucają w szczególności, że są nowi w szkole - dodała z powagą w głosie. Spojrzałam na nią morderczym wzrokiem.
- Wiesz wolałabym usłyszeć inną odpowiedź - powiedziałam z lekką złością w głosie. Zaśmiała się na moje słowa i objęła mnie ramieniem w geście pocieszenia.
- Taka prawda - ona to robi specjalnie. Chce mnie zdołować - Ale ja wiem, że on i tak będzie z tobą - zaśmiała się. Zerknęłam na nią kątem oka - Bo zobacz. To jest taka romantyczna historia wy jesteście głównymi postaciami. I jak w każdej książce czy tam filmie będzie szczęśliwe zakończenie. On po pewnym czasie zakocha się w tobie, będziecie w szczęśliwym związku, oświadczy ci się, później ślub, na którym będę druhną i w końcu na świat przyjdą wasze małe kopie. Jonathan i Susana. Wyjedziecie do Włoch i tam będziecie dalej tworzyć waszą historię - jak zwykle rozmarzyła się Ludmiła patrząc w niebo. Zaśmiałam się na jej słowa.
- Powinnaś przestać oglądać a przede wszystkim czytać romansidła - stwierdziłam z powagą w głosie. Chociaż szczerze mówiąc podoba mnie się ta jej wizja. Tylko imiona dzieci inne, ale w sumie Jonathan może być a zmieni się dla dziewczynki. Rany, za bardzo wbiegam w przyszłość. Ja i Leon nawet nie jesteśmy parą a co dopiero małżeństwem z dwójką dzieci.
- Po prostu lubię marzyć - powiedziała, na co się zaśmiałam. Pociągnęłam ją za rękę, bo w takim tempie w jakim idziemy to ja zdążę umrzeć z głodu.

***
- Jakoś ci nie wierzę - zaśmiałam się wychodząc z pizzerii. Ludmiła jednak dała się namówić na takie niezdrowe jedzenie. Chociaż musiałam ją błagać przez prawie piętnaście minut.
- To uwierz, bo tak jest - oburzyła się blondyna wychodząc za mną z lokalu. Spojrzałam na nią ze śmiechem i pokiwałam głową przecząco.
- Czyli, że mogę do niego zadzwonić i ..
- Nie, nie możesz, bo ja nie mam ochoty go oglądać - przerwała mi ze złością.
- Twoje spojrzenie mówi coś innego - dalej ciągnęłam swoje. Blondyna pokręciła przecząco głową i zrezygnowana ruszyła w stronę mojego domu. Chyba się na mnie obraziła. Przewróciłam teatralnie oczami i pobiegłam za nią. 
- Powiedzieć ci prawdę - stanęła na chwilę i spojrzała na mnie. Nie odezwałam się, co oznaczało, że ma kontynuować - Nie chce się z nim widywać, bo kiedy na niego patrzę to mam ochotę się rozpłakać. Wciąż mnie boli to jak mnie potraktował, że zakpił z moich uczuć - wyznała a w jej oczach pojawiły się łzy. Teraz jest mu głupio z powodu jak się zachowywałam. Przytuliłam ją bez słowa w geście pocieszenia i wsparcia.
- Czyi nie zgodzisz się na wspólne spotkanie? - zapytałam niepewnie, na co ona westchnęła głośno. Jednak nie zdążyła odpowiedzieć, bo niespodziewanie obok nas pojawiła się osoba, o której mówiłyśmy.
- Cześć dziewczyny - odezwał się uśmiechnięty i spojrzał na Ludmiłę, która próbowała zachować spokój. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie - Wybieracie się gdzieś - zapytał patrząc wciąż kątem oka na Ludmiłę. Jednak ona za wszelką cenę starała się na niego nie patrzeć. Rozglądała się dookoła i udawała, że go tutaj nie ma.
- Własnie wracamy do domu - odpowiedziała z lekkim śmiechem. Bawi mnie trochę ta ich relacja.
- Mam dla was propozycję - powiedział z uśmiechem, na co moja kochana kuzynka głośno prychnęła. Oboje z Federico spojrzeliśmy na nią.
- Nie kłopocz się i tak z niej nie skorzystamy - po raz pierwszy się odezwała, ale wciąż wzrok miała skierowany w drugą stronę. Zaśmiał się na jej słowa i włożył ręce do kieszeni swoich spodni.
- Idę dzisiaj na imprezę. Chcecie iść ze mną? - zapytał uśmiechając się do nas a raczej bardziej do Ludmiły, która próbowała go ignorować, ale co jakiś czas zerkała na niego.
- Ja bym poszła, ale sadząc po minie Lu to ona nie bardzo - odpowiedziałam i poczułam, że mój telefon zaczyna wibrować. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Wiadomość i to od mojego ojca. Od kiedy on pisze wiadomości. Kliknęłam w kopertę i otworzyłam ją. Gdzie jesteście? Mama jak zwykle się martwi. Westchnęłam głośno i zablokowałam z powrotem telefon.
- Musimy już wracać, ale odezwę się do ciebie w sprawie tej imprezy - powiedziałam i ponownie schowałam swój telefon do kieszeni. Uśmiechnęłam się  do Federico i ruszyłam w stronę swojego domu ciągnąc ze sobą Ludmiłę.
***
Wychodząc ze szkoły aby się przewietrzyć nie miałam pojęcie, że widok jaki wtedy zastanę aż tak mnie zaboli. Chciałam tylko zaczerpnąć świeżego powietrza a jestem zmuszona oglądać jak jakaś dziewczyna klei się do Leon. Siedzą razem na murka a ona niemal rozbiera go wzrokiem. Czułam, że w moich oczach zbierają się łzy, ale za wszelką cenę próbuję się powstrzymać. Nagle poczułam jak ktoś staje obok mnie. Odwróciłam wzrok od bruneta i spojrzałam na mojego towarzysza, którym okazał się być Lucas. Także spojrzał w miejsce, w które przed chwilą patrzyłam i zaśmiał się.
- Jednak nie jest taki idealny - powiedział z kpiną w głosie. Patrzyłam na niego ze smutkiem. Dobijaj mnie bardziej. Nie wiesz,  że nie kopie się leżącego. Zerknął na mnie kątem oka i uśmiechnął się cwanie - Tyle go szukałaś a ona ma cię gdzieś i zarywa do innych - dodał tym samym tonem co wcześniej. Poczułam ukłucie w okolicach serca i mocny uścisk w podbrzuszu - Teraz już wiesz jak to jest kiedy osoba, którą kochasz woli kogoś innego - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Uśmiechnął się do mnie sztucznie i odszedł ewidentnie zadowolony. Cieszy go fakt, że cierpię.  Spojrzałam ponownie w stronę Leona i tej dziewczyna a on w tej chwili wstał z murka i ruszył w stronę wejścia do szkoły. Nie wiedząc czemu poszłam za nim. Próbowałam udawać, że tylko idę w tą samą stronę co on. Nie chce żeby pomyślał, że jestem jakąś wariatką, która śledzi jego każdy krok, obserwuje jego każdy ruch i zapisuje wszystko w pamiętniku.
- Możesz ze mną nie cho.. - przerwał kiedy obracając się zobaczył mnie. Zmarszczyłam brwi patrząc na niego - To ty. Już myślałem, że to ta Katrina - powiedział i odetchnął z ulgą. Uśmiechnęłam się do niego promiennie. Rozejrzał się dookoła dostrzegając tym, że dziewczyny wodzą za nim wzrokiem - Denerwują mnie już te dziewczyny - warknął pod nosem i westchnął głośno.
- Ja też? - zaśmiałam się i wtedy jego wzrok powędrował na mnie. Uśmiechnął się do mnie ledwo widocznie.
- Masz szczęście, bo ciebie akurat lubię - powiedział, co wywołało na mojej twarzy delikatny uśmiech. W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje. Ta krótka przerwa - Idziesz? - zapytał i kiwnął głową w stronę sali. Posłałam mu uśmiech i ochoczo pokiwałam głową. 
- Nie wiesz gdzie jest Federico? - odezwałam się aby przerwać tą ciszę. Zaśmiał się cicho i spojrzał na mnie.
- Będzie dopiero na czwartej lekcji - odpowiedział, co mnie zaskoczyło - Odsypia wczorajszą imprezę - wyjaśnił mi po czym się zaśmiał. Fakt. Przecież wczoraj była ta impreza, na którą nas zapraszał, ale uparta Ludmiła nie chciała iść.
- Czyli będzie dopiero na lunchu - zaśmiałam się a on pokiwał twierdząco głową. Na tym nasz rozmowa się skończyła ponieważ już weszliśmy do klasy. 
***
Wzięłam tacę z moim jedzeniem i ruszyłam w stronę ławek. Rozejrzałam się dookoła aby znaleźć jakieś wolne miejsce, ale nic nie rzuciło mnie się w oczy. Jest wolne miejsce, ale obok Lucasa, Fran i Diego a z nimi nie mam zamiaru siadać. Jak widać chyba będę zmuszona usiąść z kujonami pod oknem. 
- Violetta! - usłyszałam jak ktoś mnie woła. Ponownie zeskanowałam całe pomieszczenie i po chwili wyłapałam wzrokiem osobę, która mnie wolała czyli Federico. Pokazał mi gestem ręki abym do niego podeszła co uczyniłam. Zajęłam miejsce obok niego. 
- Nareszcie raczyłeś pojawić się w szkole - zaśmiałam się i odstawiłam tacę na stolik po czym zajęłam się jedzeniem mojej sałatki. Odpowiedział mi tylko śmiechem. 
- Nie ma już soku pomarańczowego - odezwał się dobrze znany mi już głos. Podniosłam głowę i ujrzałam jak miejsce naprzeciwko mnie siada Leon. Westchnął głośno i  postawił na stolik niewielką butelkę z sokiem jabłkowy. 
Spojrzał na mnie.
- Ja mam sok pomarańczowy jak chcesz - odezwałam się i podałam mu butelkę. Po raz pierwszy posłał mi szeroki uśmiech i  wziął ode mnie przedmiot. 
- Dzięki - powiedział i wtedy ktoś dosiadł się do nas a raczej prawie usiadł na Leonie. Przeniosłam wzrok na tę osobę, którą okazała się być dziewczyna. Ta sama co podrywałam go przed szkołą na tym murku. Jak dobrze pamiętam Katrina. Zacisnęłam mocniej dłoń na plastikowym widelcu widząc jak przykleja się do ramienia Leona.
- Czego ty znowu chcesz? - zapytał przez zaciśnięte zęby. Zaśmiała się jak jakaś idiotka i złapała go za rękę, ale on ją zabrał. 
- Już ci mówiłam czego chce - powiedziała z uśmiechem i spojrzała kątem oka na mnie. Szybko spuściłam wzrok na sałatkę i włożyłam do buzi kawałek pomidora. 
- Nie masz na co liczyć - odpowiedział Leon a ja zerknęłam na niego spod moich rzęs. Jego wzrok skupiony był na butelce  z piciem, którą się bawił. Dziewczyna zachichotała i przesunęła się do niego a jej jedna dłoń powędrowała na jego uda. Opanuj się. Oddychaj głęboko. Nie możesz tutaj zrobić żadnej sceny - Nie dotykaj mnie - syknął w jej stronę i stracił a raczej zrzucił jej rękę ze swojego uda po czym ją samą od siebie odsunął i zdenerwowany a raczej wściekły wyszedł ze stołówki. Usłyszałam śmiech Federico więc tak jak ta dziewczyna spojrzałam na niego.
- Chyba na ciebie nie leci - powiedział z kpiną. Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem - Widać mądry z niego chłopak i nie leci na byle co - dodał po czym się zaśmiał. Kątem oka zerknęłam na tą dziewczynę a jej mina mówiła tylko tyle, że ma ochotę spoliczkować Federico. Już chciała coś odpowiedzieć a raczej zapewne się odgryźć, ale przerwał jej Fede  - Lepiej stąd idź i nie kompromituj się bardziej -  dodał wciąż się śmiejąc. Zmarszczyła brwi i wstała ze swojego miejsca a następnie zdenerwowana odeszła od naszego stolika.
- Dlaczego tak powiedziałeś? - zapytałam ze zdziwieniem. Nie lubię jej, ale zapewne zrobiło jej się przykro, że tak powiedział. Jest dziewczyną a każda dziewczyna jest wrażliwa chociaż wygląda na twarda.
- Powiedziałem prawdę - oznajmił zadowolony a ja spiorunowałam go wzrokiem. Już chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał - Nie użalaj się nad nią, bo jej nie znasz i nie wiesz do czego jest zdolna. Nie wierzysz to zapytaj kogo tylko chcesz a wszyscy powiedzą, że przespała się z połową szkoły i nie mam namyśli tylko chłopaków - dodał a ja prawie zakrztusiłam się sałatką. Zaśmiał się widząc moją minę - Nie bądź naiwna, bo jeszcze nie raz przyjedziesz się na ludziach w tej szkole - mówił rozglądając się po stołówce a następnie wstał i wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samą a do tego skołowaną.
***
Minutę temu skończyła się ostatnia na dzisiaj lekcja i teraz czeka nas dwudniowy wypoczynek czyli prościej mówiąc weekend. 
Jednak zanim opuściłam ściany budynku udałam się jeszcze w stronę mojej szafki aby wziąść z niej książki. W jednej sali zauważyłam Leona, który rozmawiał z Fran. Zacisnęłam dłonie w pięści i stanęłam za uchylonymi drzwiami aby móc podsłuchać o czym rozmawiają. 
-  Zrobisz to czy nie? - zapytała Fran i skrzyżowała ręce na piersiach - Mieszasz jej w życiu, nie rozumiesz tego - dodała. Czy oni rozmawiają o mnie? Jeżeli tak to nie chce być w skórze Fran - Ona ma chłopaka, którego kocha i jest z nim szczęśliwa a twoja obecność wszystko niszczy. Najlepiej będzie jak zostawisz ją w spokoju - mówiła mierząc go wzrokiem. Poczułam jak rozchodzi się we mnie gniew. Jasne jest, że mówi o mnie. Dlaczego ona kłamie? Nie chce żebym była szczęśliwa? Otworzyłam gwałtownie drzwi i weszłam do środka. Oboje spojrzeli w moją stronę a ja w tym czasie ruszyłam w ich.
- Dlaczego to robisz? - zapytałam powstrzymując swoją złość. Przygryzła dolną wargę i zmieszała się trochę - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami a ty robisz mi takie coś - warknęłam w jej stronę. 
- Nie chce żebyś cierpiała - szepnęła i spuściła głowę. Prychnęłam na jej słowa. 
- Szkoda tylko, że osiągasz odwrotny efekt - powiedziałam zdenerwowana. Spojrzała na mnie przygnębiona i westchnęła głośno. 
- Ale ty go nie znasz, nie wiesz jaki on jest - oburzyła się i spojrzała na Leona, który zmarszczył brwi. 
- A ty mnie znasz? - odezwał się po raz pierwszy i zdenerwowany patrzył na nią. Ponownie spuściła głowę i patrzyła w podłogę - Dość mam takich ludzi jak ty. Najpierw mnie poznaj a później oceniaj - syknął przez zaciśnięte zęby wciąż patrząc na nią. Milczała wpatrując się w jeden punkt na podłodze. Zaśmiał się zirytowany i wyszedł z sali. Dopiero kiedy opuścił pomieszczenie podniosła swój wzrok na mnie. Już chciała coś powiedzieć, ale pokiwałam przecząco głową i wyszłam z sali tak jak przed chwilą Leon. Udałam się od razu w stronę wyjścia,  bo chciałam go dogonić i porozmawiać o tym. Jednak kiedy tylko wyszłam na zewnątrz zobaczyłam Leona, który odbywał pogawędkę z Lucasem. Chociaż nie to jednak nie jest pogawędkę on się z nim kłóci. Przyśpieszyłam aby szybciej do nich podejść i przerwać to. 
- Chcesz ją tylko przelecieć jak każdą - to były ostatnie słowa jakie usłyszałam ze strony Lucasa ponieważ już po chwili dostał w twarz od Leona. Chłopak złapał się za rozwaloną wargę zaśmiał się i spojrzał na Leona. Już chciał coś powiedzieć, ale brunet ponownie mu przyłożył. Kiedy chciał zadać kolejny cios złapałam go za rękę. 
- Leon! - krzyknęłam a on odwrócił się w moją stronę jak oparzony i zacisnął szczękę. Pokiwałam przecząco głową aby dać mu do zrozumienia, że ma przestać. I wtedy jak na zawołanie przed szkołą zjawił się dyrektor. Spojrzał najpierw na Lucasa a następnie na Leona. 
- Obaj do gabinetu - powiedział poważnie i szarpnął jednego i drugiego. Zerknął na mnie wściekłym wzrokiem a ja speszona spuściłam głową. Nic nie powiedział tylko poszedł z powrotem do szkoły. 
***
- Ludmiła zaraz wrócę do domu tylko muszę coś jeszcze załatwić - odezwałam się do telefonu siedząc na ławce naprzeciwko drzwi wejściowych do gabinetu dyrektora. Z tego co widziałam to wezwali ojców chłopaków i siedzą tak już chyba z godzinę. Oby tylko nie mieli problemów a raczej Leon, bo Lucas sobie zasłużył. Drzwi do gabinetu się otworzyły a ze środka wyszedł Lucas z uśmiechem na twarzy a za nim jego ojciec, który także był zadowolony. Chyba mu się upiekło.
- Zawiodłem się na tobie - usłyszałam czyjś głos. Odwróciłam wzrok od Lucasa i przeniosłam go w stronę tego głosu - Wiedziałem, że z tobą będą same kłopoty - dodał po czym spojrzał zawiedziony na Leona.
- Mogłem nie słuchać Elizabeth - westchnął. Brunet zatrzymał się na chwilę i odwrócił w stronę swojego ojca. 
- To trzeba było tak zrobić - podniósł trochę głos i skrzyżował ręce na piersiach.
- Chcieliśmy ci pomóc - odpowiedział i popatrzył na niego z troską. 
- Niepotrzebnie - warknął w jego stronę i nie czekając na odpowiedź wyszedł ze szkoły. Mężczyzna westchnął głośno po czym uczynił to samo co jego syn. Wstałam powoli z ławki wciąż obserwując ich. Nie rozumiem o co chodzi. Ta ich rozmowa była nieco dziwna. I w czym chcieli mu pomóc. Wyszłam szybko ze szkoły po czym rozejrzałam się dookoła. Wzrokiem wyłapałam ojca Leona, który wsiadł do samochodu a natomiast brunet wybrał spacer. Nie myśląc długo ruszyłam za nim. Nie chce go wypytywać o sprawę z dyrektorem, Lucasem czy jego ojcem chce z nim tylko porozmawiać. Próbowałam dorównać mu kroku, ale to nie było takie łatwe ponieważ naprawdę szybko chodzi. 
- Nie mam ochoty rozmawiać - powiedział kiedy zauważył, że idę obok niego. Westchnęłam cicho i spojrzałam na niego. Był zdenerwowany.
- Czasami rozmowa poma...
- Chce być sam, jasne? - warknął w moją stronę. Poczułam przypływ strachu a także smutku, że tak się do mnie odezwał. Zatrzymałam się gwałtownie i spełniłam jego życzenie zostawiając go samego. Przyśpieszył swój krok zaciskając dłonie w pięści. To nie jest mój Leon. Ale mimo wszystko nie zrezygnuje z niego. 
***
Rozdział w połowie pisany na telefonie więc mogą być jakieś błędy czy problemy,  ale wygrywałam nowego Windowsa 7 na komputer i nie miałam jak napisać rozdziału a mój tablet się zbuntował i nie chciał się włączyć, bo zdradziłam go z komputerem. Ale to nie ważne. Jutro a raczej dzisiaj postaram się naprawiać i sprawdzić błędy na komputerze. 


21 komentarzy:

  1. Super rozdzial, podoba mi sie fabula tego opowiadania, nie moge sie doczekac nastepnych wydarzen i moglby byc troche dluzszy nastepny rozdzial xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski<3
    Amcia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny! Leona wkurzają dziewczyny ze szkoły, oprócz Vilu .Wooowww jakie wyróżnienie. Heh. :-) Fede imprezuje. Fran miesza pomieszczenia Leonem a Violka. Chce dla niej dobrze,a osiąga odwrotny efekt od zamierzonego. No no.: -) Kłótnia Leona z Lucasem i pogadanki z dyrektorem. Wściekły Leon! Ciekawie ciekawie. Lucas wredny dupek. Upiekło mu się. Ehh. Czekam na next :-) Pozdrawiam Pati :) :* Buziaczki :* ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski :*
    Jak ja nienawidzę Lucasa i Fran x_x
    Gdyby Lucas kochał Violettę, to by tak się do niej nie zwracał...
    A po co w ogóle Fran miesza się w życie Violetty?!
    Niech lepiej zajmie się swoim życiem i sowim chłopakiem -,-
    A Lucas jest okropny...
    Nie wiem jak Vivi mogła być z Lucsem i przyjaźnić się z Fran -,-

    Ale za to bardzo lubię Lu ^^
    Dieta <---------------------- Po co to jej?
    Na Fedemiłe jeszcze chyba trochę poczekamy :/
    Fede odsypia, ale na lunch przyjdzie :D

    Boże, Leon się bił tak jakby przez Violę :/
    Szkoda mi go :(
    Tak jakby postawić się na jego miejscu to ma problemy przez jakąś dziewczynę, której nawet nie zna, a ona miała psychiczny sen, że są razem i teraz go prześladuje :D hahha
    Trochę to śmieszne :D
    Szkoda mi Vivi, bo Leon w każdej chwili może zakochać się w kimś ://
    Mam przeczucie, że tak będzie :((
    Violetta musi się czuć beznadziejnie ;-;

    Cudowny rozdział :**
    Czekam :)

    Zapraszam :))
    leoneettaamor.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ^.^
    Niecierpliwie czekam na next ♡:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej niedawno znalazłam twojego bloga .
    Opowiadanie jest super.
    Ten blog jest jednym z moich ulubionych.

    Co do rozdziału;
    Nie lubię zbytnio Fran jest taką trochę fałszywą.
    Niby chce pomuc Vilu i żeby nie cierpiała ale jak wszyscy jej wmawiali że wymyśliła sobie osobę której nie ma to jej nie pomogła
    Lukasa też nie lubie.
    Z tego co widz to Vilu "przyjaciółką" nie pomogła tylko osoba z która się nie lubiła.(Fede)
    Aaaaaaa uwilbiam Ludmi. Jest swietna. I fajnie że jest kuzynką Vilu.
    Mam nadzieję że niedługo chociaż zaprzyjaźnił się z Fede.
    Leon ma trochę przegrane bo przez Vilu ma kłopoty
    Fran go nachodzi i gada jakieś głupoty, a Lukas prowokuje. Ale co tam i tak fabula mi się podoba.
    Mi się tam podoba że tak nagle zmienilas big wydarzeń bo by się zrobiło nudno jakby caly czas było slodk9 i kolorowo. I przyznaje ci racjie w sprawie tego co pisalas w notce. Że jakbys ich rozdzieliła i połączyła z innymi osobami to by było do przewidzeniw reszta. A takto jest ciekawie. :) Dobra końcxe bo się rozpisalam. ;)

    Czekam na next.
    Pozdrawiam Ola. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Fenomenalny rozdział ^-^
      Leonetta kłótnia na końcu
      Kurcze tęsknię za nimi ale poczekam XD
      Mam nadzieję , że wkrótce
      Buziaki
      Dziś krótko, przepraszam
      Buziaki ;*

      Love
      Maggiśka

      Usuń
  8. Super jak zwykle nie mogę się doczekać next :)
    P.S Troche trudno znaleść miejsce gdzie wpisać komentarze

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam że nie komentowałam ostatnio rozdziałów ale je czytałam :*
    Rodziały poprzednie jak i ten obecny są niesamowite <3 oby tak dalej ;*
    Bardzo podoba mi się ten zwrot akcji i nie mogę się doczekać next'a :*
    Naprawde cudownie piszesz <3
    Jeszcze raz rodział świetny i mam nadzieje że zaniedługo pojawi nastepny ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Rodział cudowny ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział świetny jak i pozostałe, przepraszam za swoją nieobecność i obiecuję poprawę i komentowanie następnych rodziałów

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń