- Nie załamuję się tylko jest mi przykro - odpowiedziałam wchodząc do kuchni za nią. Włożyłam swój i jej talerz do zmywarki - On jest inny niż mnie się wydawało - dodałam po czym wyciągnęłam z lodówki sok pomarańczowy. Ludmiła zaśmiała się na moje słowa a następnie usiadła sobie na blacie. Odwróciłam się do niej przodem i podałam szklankę z sokiem.
- Wiesz ten twój Leon ze snu czy tam wyobraźni był zbyt idealny żeby mógł istnieć - powiedziała z powagą, ale na końcu się zaśmiała. Po raz kolejny westchnęłam głośno i oparłam się blat naprzeciwko Lu. Przecież wiem, że ideały podobno nie istnieją tylko, że on był moim osobistym ideałem. Nie wiem dlaczego jego charakter jest inny. W ogóle teraz wszystko jest inne. Już chciałam coś powiedzieć, ale do domu weszli moi rodzice. Spojrzałam na Ludmiłę i przewróciłam teatralnie oczami. Zaśmiał się na mój gest i zeskoczyła z blatu.
- Cześć dziewczyny - odezwał się mój ojciec wchodząc do kuchni z torbami zakupów. Uśmiechnęłam się do niego trochę sztucznie - Zrobiliśmy zakupy, ale widzę, że już jadłyście - dodał widząc na gazie garnek po sosie do spaghetti. Wzruszyłam ramionami i odłożyłam już pusty kubek po soku na blat za mną.
- Ten wasz wyjazd na weekend jest aktualny? - zapytałam udając obojętną a tak na prawdę cieszyłam się, że gdzieś pojadą a my z Ludmiłą zostaniemy same. Tato zmarszczył brwi i spojrzał na mnie badawczym wzrokiem. Uśmiechnęłam się delikatnie, na co on się zaśmiał.
- Aktualny, ale nie zezwalam na żadną imprezę - mówił przez śmiech po czym zaczął wyciągać z reklamówek produkty i wtedy do kuchni weszła moja mama z jakąś torbą. Posłała nam jak zwykle swój promienny uśmiech i odstawiła wszystko na blat włącznie ze swoją kurtką, kluczykami i torebką. Posłałam mojej kuzynce porozumiewawcze spojrzenie i obie wycofałyśmy się z kuchni udając się do mojego pokoju.
***
Spacer po mieście daje chwilę odetchnienia. Można powiedzieć, że to taka ucieczka od zmartwień. Idąc nieznanymi mi uliczkami budzi we mnie dziwną radość. Nie znam jeszcze wszystkich zakamarków Buenos Aires i teraz mam okazją je odkryć. Znaleźć takie miejsce, w których będę tylko ja i moje problemy, przemyślenia czy nawet marzenia. Jestem jedną z tych osób, która przywiązuje się do każdego miłego słowa. Zależy mi na innych o wiele bardziej, niż ja kiedykolwiek znaczyłabym dla nich. Robię sobie nadzieję, a potem płaczę leżąc w swoim łóżku. I staram się najmocniej jak potrafię aby nikt nie zauważył, że jestem smutna. Często się śmieję, bo to po prostu kocham.
Taka już jestem. Cholernie wrażliwa i wesoła. Jednak to co zobaczyłam zabrało ze mnie całą radość jaką w sobie gromadziłam. W jednej chwili całe pozytywne nastawienie zniknęło a zwykły spacer zmienił się w coś, co bezpowrotnie zraniło moje serce. Chciałabym odwrócić się i odbiec, ale nie potrafię. Jakaś niewyjaśniona siła mnie trzyma. Mogłabym zamknąć oczy i nie patrzeć na nich, ale nie mogę. Ten widok wypala dziurę w moim serce, ale wciąż na to patrzę. Nie spodziewałam się, że widok jego całującego jakąś dziewczynę aż tak będzie mnie bolał. W jednej chwili moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nagle obraz przed oczami zaczął mnie się zamazywać. Policzki automatycznie stały się mokre od łez. Zaczęłam się powoli cofać do tyłu chcąc uciec od tego widoku. Najgorszego widoku jaki mogłabym sobie wyobrazić. On w ramionach innej. Odwróciłam się gwałtownie i wtedy ujrzałam tylko zwykłą ciemność.
- Nie! - krzyknęłam. Mój wzrok zaczął się wyostrzać. Dotknęłam swojego czoła, które było całe mokre zapewne od potu. Jestem w swoim pokoju. Próbowałam wyrównać swój oddech. To tylko sen a raczej koszmar. Położyłam się z powrotem na łóżko i zamknęłam na chwilę oczy aby odetchnąć. Spokojnie. Nic takiego nie miało miejsca. Spojrzałam w stronę okna i moim oczom ukazała się pełnia. Mogłam jednak zasłonić rolety wtedy nie miałabym takich koszmarów. Zawsze kiedy jest pełnia, albo nie mogę zasnąć, albo śnią mnie się moje lęki. Jak widać teraz największym moim lękiem jest to, że Leon sobie kogoś znajdzie. Westchnęłam głośno i wstałam ze swojego łóżka. Podeszłam do okna i ślepo patrzyłam się w księżyc. Jakie jest prawdopodobieństwo, że on w tym samym czasie też to robi? Uśmiechnęłam się do siebie wyobrażając sobie taką samą scenę jaka pojawia się zazwyczaj w filmach. Spojrzałam kątem oka na moją szafę i widząc bluzę, która zachęcała mnie do ubrania jej i wyjścia, na dwór aby się przejść w świetle księżyca, przygryzłam dolną wargę. Wiem to niebezpiecznie chodzić w środku nocy po mieście, ale tylko tak odetchnę trochę i przyzwyczaję się do obecności pełni. Zaryzykuję i jednak wyjdę na dwór. Jestem nieodpowiedzialna, ale nic na to nie poradzę. Wzięłam do ręki bluzę i w natychmiastowym tempie ubrałam ją na siebie, założyłam także jakieś trampki, które stały obok łóżka. Otworzyłam okno i wyszłam na mój niewielki balkon. Zerknęłam na dół. Trochę jest wysoko, ale dam radę. Jak byłam mała chodziłam po drzewach więc z balkonem też dam sobie radę. Jestem twarda i żadna ziemia oddalona ode mnie o jakieś dwa i pół metra mnie nie przestraszy. Wyszłam za barierkę i nabrałam nerwowo powietrza. Wyobraź sobie, że tam na dole jest stos poduszek i jak skoczysz to nic ci nie będzie. Dobra, na trzy. Raz. Dwa. Trzy. Odepchnęłam się lekko od barierki i przygotowywałam się na twardy upadek i spotkanie z ziemią, ale na szczęście wylądowałam na zgiętych nogach i tylko delikatnie obiłam sobie pośladki. Wstałam szybko z ziemi i otrzepałam sobie tyłek.
- Dobra jesteś, Violetta - szepnęłam do siebie po czym udałam się na przody domu aby wyjść z naszej posesji. Szłam blisko ściany, aby rodzice gdyby nie spali mnie nie zauważyli. Kurde, mogłabym został detektywem albo policjantką. Całkiem nieźle radę sobie ze skradaniem i uciekaniem z domu. Wyszłam ostrożnie przed dom i rozejrzałam się czy nie ma nikogo nieznajomego na ulicy. Przejdę się chwilę i później wrócę do domu. Zrobię sobie po prostu taki krótki spacer. Włożyłam ręce do kieszeni bluzy i udając pewną siebie szłam chodnikiem. W sumie teraz kiedy pomyślę o tym racjonalnie to zachowałam się jak jakaś idiotka. Jaka dziewczyna dobrowolnie wychodzi z domu w środku nocy, bo miała taki kaprys. A później się dziwią, że są gwałty i morderstwa. O matko, co ja sobie myślałam. Przecież ja kompletnie nie potrafię się bronić. Nigdy się nie biłam a jakby ktoś mnie teraz napadł obleciałby mnie strach. Chociaż z drugiej strony Buenos Aires to spokojne miasto jeszcze nigdy nie było tutaj żadnych takich sytuacji. Nie słyszałam o żadnym gwałcie, porwaniu czy nawet morderstwie. Nabrałam nerwowo powietrza po czym je powoli wypuściłam aby się chociaż trochę uspokoić.
- Nie za późno na spacery - usłyszałam czyjś głos. Zesztywniałam. Niech to będzie moja wyobraźnia. Nie chce być tą jedyną dziewczyną, która została tutaj zgwałcona. Zresztą w ogóle nie chce być gwałcona, porywana i mordowana. Jestem za młoda. Powoli i cała w strachu odwróciłam się w stronę tego głosu. Zacisnęłam dłonie w pięści widząc, że na schodach przed wejściem siedzi Leon. Prawie się zesikałam ze strach a okazało się, że to tylko on - Nie wiedziałem, że jesteś nocnym markiem - dodał a ja się cicho zaśmiałam.
- To przez pełnię nie mogę spać - odpowiedziałam i wskazałam palcem na księżyc. Westchnął głośno i przesunął się trochę dając mi tym do zrozumienia, że mam usiąść. Zapięłam zamek od bluzy aby nie zobaczył mojej bluzki z pingwinkiem. Podeszłam do niego i zajęłam miejsce na schodach. Jak mniemam jesteśmy pod jego domem.
- Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam problemy ze snem podczas pełni - powiedział patrząc przed siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Oboje nie możemy spać kiedy księżyc jest w pełni. To przeznaczenie! - Nie boisz się chodzić po nocy sama? - zapytał i zerknął na mnie kątem oka. Otuliłam się bardziej swoją bluzą i westchnęłam głośno.
- Nie myślałam o tym - powiedziałam i tak jak on spojrzałam na księżyc, który idealnie nam się prezentował. Zaśmiał się cicho, co spowodowało, że momentalnie na niego spojrzałam.
- Wydawało mnie się, że jesteś rozsądną dziewczyną - wytłumaczył a ja przygryzłam dolną wargę i cicho się zaśmiałam.
- Rozsądek przegrywa z głosem serca - odpowiedziałam szczerze. W sumie to prawda. To jakiś głos w sercu kazał mi iść się przejść i jak widać dobrze się stało, że go posłuchałam. Spojrzała na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Mój wzrok skierował się wprost w jego oczy. W świetle księżyca zmieniają kolor albo mnie się tak tylko wydaje. Ogólnie to mają kolor zieleni pomieszanej z szmaragdowym a kiedy się złości przybierają ciemniejszy odcień choć nadal są śliczne. Natomiast kiedy odbija się w nich światło księżyca są ciemno szare. Są cudowne. Ciekawe jaki mają kolor gdy jest szczęśliwy. Może robią się jaśniejsze.
- Znowu to robisz - zaśmiał się budząc mnie tym samym z moich rozmyślań. Przygryzłam dolną wagę i uśmiechnęłam się do niego.
- Po prostu zastanawiam się nad kolorem twoich oczu - powiedziałam i założyłam kosmyk włosów za ucho aby rozluźnić się trochę. Zaśmiał się na moje słowa i spojrzał przed siebie.
- I co wywnioskowałaś? - zapytał mając na ustach szerszy uśmiech niż zazwyczaj. Przygryzłam dolną wargę i z mojej piersi wydostał się cichy chichot.
- To zależy od twojego nastroju - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. Odwrócił się w moją stronę i wtedy mogłam ponownie ujrzeć jego oczy. Zmarszczył brwi i patrzył na mnie niezrozumiale - Coś jak oczy wampira? - zapytał poważnie a ja wybuchłam śmiechem. Jednak jego wyraz twarzy nadal był poważny. Pokiwałam głową przecząco a z mojej krtani nadal wydobywał się cichy śmiech. Uśmiechnął się do mnie i odwrócił wzrok z powrotem na księżyc.
- Mogę cię o coś zapytać? - odezwałam się po chwili ciszy. Przełknął głośno ślinę i zerknął na mnie kątem oka. Oblizał dolna wargę i westchnął.
- Zależy o co - powiedział i odwrócił się twarzą w moją stronę. Skierowałam swój wzrok na niego.
- O ciebie - oznajmiłam a on spiął się i zacisnął dłonie w pięści. Jego wzrok był zagubiony. Nie wiedział gdzie go ulokować tylko po to aby nie mogła spojrzeć w jego oczy - Dlaczego wciąż uciekasz od wszystkich? - zapytałam a ona momentalnie przeniósł swój wzrok na mnie. Patrzył mnie prosto w oczy i próbował dowiedzieć się dlaczego zadałam to pytanie - Nie pozwalasz aby ktoś cię poznał. Dlaczego? - dodałam. Odwrócił ode mnie wzrok i skierował go przed siebie. Próbowałam wyczytać coś z jego twarzy, ale nie potrafiłam.
- Boję się, że kiedyś ktoś mnie tak psychicznie otworzy i zobaczy ten cały burdel w mojej głowie, że poczuje ten smród wspomnień i odór zepsutych myśli, że kiedy dowie się jaki jestem odejdzie. Bo kto niby chciałaby mieć do czynienia z takim człowiekiem jak ja? Boję się, że nie mam niczego do zaoferowania, oprócz paru problemów, których nie potrafię rozwiązać, ani nie umiem nikomu o nich powiedzieć. Cokolwiek robię zawsze się boję. Co jeśli ktoś w końcu mnie przeczyta, jeśli rozszyfruje te hieroglify, za którymi się chowam, co wtedy? Przecież jestem wewnętrznie zepsuty. Chce to wszystko zmienić, chce się tego pozbyć, chce wyrzucić cały ten bród. Zapomnieć o wszystkich tych wydarzeniach, ale nie potrafię, bo jest we mnie strach, że jeśli się przed kimś otworzę, odejdzie i znowu zostanę z tym sam - mówił skupiony a ja w każdym jego słowie czułam ten ból, który w nim jest. Miałam teraz ochotę go przytulić, ale nie wiem jak on zareaguje. Niepewnie złapałam go za rękę i ścisnęłam mocno. Czułam, że jego ciało się spięło na ten mój ruch.
- Przede mną możesz się otworzyć - powiedziałam obserwując wyraz jego twarzy - Nie ucieknę od ciebie - mówiłam to co podpowiadało mi serce - Pomogę ci jeśli chcesz - dodałam ściskając jego dłoń. Odwrócił głowę w moją stronę i patrzył niepewnie w moje oczy - Naprawię cię - szepnęłam patrząc mu prosto w oczy. Ponownie się spiął i patrzył na mnie intensywnie.
- Jaką mam pewność, że nie odejdziesz? - zapytał szeptem i spuścił wzrok na swoją dłoń, którą wciąż trzymałam. Uśmiechnęłam się do siebie delikatnie i pogładziłam kciukiem wierz jego dłoni.
- Wiesz, że gdy pingwin znajdzie swojego przyjaciele zostają ze sobą aż do końca życia? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie. Zaśmiał się na moje słowa i ponownie na mnie spojrzał.
- Chcesz zostać moim pingwinem - mówił śmiejąc się. Przygryzłam dolną wargę i kiwnęłam twierdząco głową. Jasne, nie chce od niego tylko przyjaźni, ale przecież jeśli będziemy przyjaciółmi poznamy się bliżej. A z czasem coś między nami pęknie i stworzymy związek. To będzie trudne zadanie, ale lepsze to niż chodzenie cały czas za nim. Uśmiechnął się - Okej, pingwinie - powiedział ze śmiechem i zabrał swoją rękę po czym włożył ją w swoją kieszeń od dresów. Zaśmiałam się na jego słowa i odpięłam swoją bluzę aby ukazać mu moją koszulkę. Zerknął na mnie kątem oka i widząc jaki jest obrazek na koszulce parsknął śmiechem.
Taka już jestem. Cholernie wrażliwa i wesoła. Jednak to co zobaczyłam zabrało ze mnie całą radość jaką w sobie gromadziłam. W jednej chwili całe pozytywne nastawienie zniknęło a zwykły spacer zmienił się w coś, co bezpowrotnie zraniło moje serce. Chciałabym odwrócić się i odbiec, ale nie potrafię. Jakaś niewyjaśniona siła mnie trzyma. Mogłabym zamknąć oczy i nie patrzeć na nich, ale nie mogę. Ten widok wypala dziurę w moim serce, ale wciąż na to patrzę. Nie spodziewałam się, że widok jego całującego jakąś dziewczynę aż tak będzie mnie bolał. W jednej chwili moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nagle obraz przed oczami zaczął mnie się zamazywać. Policzki automatycznie stały się mokre od łez. Zaczęłam się powoli cofać do tyłu chcąc uciec od tego widoku. Najgorszego widoku jaki mogłabym sobie wyobrazić. On w ramionach innej. Odwróciłam się gwałtownie i wtedy ujrzałam tylko zwykłą ciemność.
- Nie! - krzyknęłam. Mój wzrok zaczął się wyostrzać. Dotknęłam swojego czoła, które było całe mokre zapewne od potu. Jestem w swoim pokoju. Próbowałam wyrównać swój oddech. To tylko sen a raczej koszmar. Położyłam się z powrotem na łóżko i zamknęłam na chwilę oczy aby odetchnąć. Spokojnie. Nic takiego nie miało miejsca. Spojrzałam w stronę okna i moim oczom ukazała się pełnia. Mogłam jednak zasłonić rolety wtedy nie miałabym takich koszmarów. Zawsze kiedy jest pełnia, albo nie mogę zasnąć, albo śnią mnie się moje lęki. Jak widać teraz największym moim lękiem jest to, że Leon sobie kogoś znajdzie. Westchnęłam głośno i wstałam ze swojego łóżka. Podeszłam do okna i ślepo patrzyłam się w księżyc. Jakie jest prawdopodobieństwo, że on w tym samym czasie też to robi? Uśmiechnęłam się do siebie wyobrażając sobie taką samą scenę jaka pojawia się zazwyczaj w filmach. Spojrzałam kątem oka na moją szafę i widząc bluzę, która zachęcała mnie do ubrania jej i wyjścia, na dwór aby się przejść w świetle księżyca, przygryzłam dolną wargę. Wiem to niebezpiecznie chodzić w środku nocy po mieście, ale tylko tak odetchnę trochę i przyzwyczaję się do obecności pełni. Zaryzykuję i jednak wyjdę na dwór. Jestem nieodpowiedzialna, ale nic na to nie poradzę. Wzięłam do ręki bluzę i w natychmiastowym tempie ubrałam ją na siebie, założyłam także jakieś trampki, które stały obok łóżka. Otworzyłam okno i wyszłam na mój niewielki balkon. Zerknęłam na dół. Trochę jest wysoko, ale dam radę. Jak byłam mała chodziłam po drzewach więc z balkonem też dam sobie radę. Jestem twarda i żadna ziemia oddalona ode mnie o jakieś dwa i pół metra mnie nie przestraszy. Wyszłam za barierkę i nabrałam nerwowo powietrza. Wyobraź sobie, że tam na dole jest stos poduszek i jak skoczysz to nic ci nie będzie. Dobra, na trzy. Raz. Dwa. Trzy. Odepchnęłam się lekko od barierki i przygotowywałam się na twardy upadek i spotkanie z ziemią, ale na szczęście wylądowałam na zgiętych nogach i tylko delikatnie obiłam sobie pośladki. Wstałam szybko z ziemi i otrzepałam sobie tyłek.
- Dobra jesteś, Violetta - szepnęłam do siebie po czym udałam się na przody domu aby wyjść z naszej posesji. Szłam blisko ściany, aby rodzice gdyby nie spali mnie nie zauważyli. Kurde, mogłabym został detektywem albo policjantką. Całkiem nieźle radę sobie ze skradaniem i uciekaniem z domu. Wyszłam ostrożnie przed dom i rozejrzałam się czy nie ma nikogo nieznajomego na ulicy. Przejdę się chwilę i później wrócę do domu. Zrobię sobie po prostu taki krótki spacer. Włożyłam ręce do kieszeni bluzy i udając pewną siebie szłam chodnikiem. W sumie teraz kiedy pomyślę o tym racjonalnie to zachowałam się jak jakaś idiotka. Jaka dziewczyna dobrowolnie wychodzi z domu w środku nocy, bo miała taki kaprys. A później się dziwią, że są gwałty i morderstwa. O matko, co ja sobie myślałam. Przecież ja kompletnie nie potrafię się bronić. Nigdy się nie biłam a jakby ktoś mnie teraz napadł obleciałby mnie strach. Chociaż z drugiej strony Buenos Aires to spokojne miasto jeszcze nigdy nie było tutaj żadnych takich sytuacji. Nie słyszałam o żadnym gwałcie, porwaniu czy nawet morderstwie. Nabrałam nerwowo powietrza po czym je powoli wypuściłam aby się chociaż trochę uspokoić.
- Nie za późno na spacery - usłyszałam czyjś głos. Zesztywniałam. Niech to będzie moja wyobraźnia. Nie chce być tą jedyną dziewczyną, która została tutaj zgwałcona. Zresztą w ogóle nie chce być gwałcona, porywana i mordowana. Jestem za młoda. Powoli i cała w strachu odwróciłam się w stronę tego głosu. Zacisnęłam dłonie w pięści widząc, że na schodach przed wejściem siedzi Leon. Prawie się zesikałam ze strach a okazało się, że to tylko on - Nie wiedziałem, że jesteś nocnym markiem - dodał a ja się cicho zaśmiałam.
- To przez pełnię nie mogę spać - odpowiedziałam i wskazałam palcem na księżyc. Westchnął głośno i przesunął się trochę dając mi tym do zrozumienia, że mam usiąść. Zapięłam zamek od bluzy aby nie zobaczył mojej bluzki z pingwinkiem. Podeszłam do niego i zajęłam miejsce na schodach. Jak mniemam jesteśmy pod jego domem.
- Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam problemy ze snem podczas pełni - powiedział patrząc przed siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Oboje nie możemy spać kiedy księżyc jest w pełni. To przeznaczenie! - Nie boisz się chodzić po nocy sama? - zapytał i zerknął na mnie kątem oka. Otuliłam się bardziej swoją bluzą i westchnęłam głośno.
- Nie myślałam o tym - powiedziałam i tak jak on spojrzałam na księżyc, który idealnie nam się prezentował. Zaśmiał się cicho, co spowodowało, że momentalnie na niego spojrzałam.
- Wydawało mnie się, że jesteś rozsądną dziewczyną - wytłumaczył a ja przygryzłam dolną wargę i cicho się zaśmiałam.
- Rozsądek przegrywa z głosem serca - odpowiedziałam szczerze. W sumie to prawda. To jakiś głos w sercu kazał mi iść się przejść i jak widać dobrze się stało, że go posłuchałam. Spojrzała na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Mój wzrok skierował się wprost w jego oczy. W świetle księżyca zmieniają kolor albo mnie się tak tylko wydaje. Ogólnie to mają kolor zieleni pomieszanej z szmaragdowym a kiedy się złości przybierają ciemniejszy odcień choć nadal są śliczne. Natomiast kiedy odbija się w nich światło księżyca są ciemno szare. Są cudowne. Ciekawe jaki mają kolor gdy jest szczęśliwy. Może robią się jaśniejsze.
- Znowu to robisz - zaśmiał się budząc mnie tym samym z moich rozmyślań. Przygryzłam dolną wagę i uśmiechnęłam się do niego.
- Po prostu zastanawiam się nad kolorem twoich oczu - powiedziałam i założyłam kosmyk włosów za ucho aby rozluźnić się trochę. Zaśmiał się na moje słowa i spojrzał przed siebie.
- I co wywnioskowałaś? - zapytał mając na ustach szerszy uśmiech niż zazwyczaj. Przygryzłam dolną wargę i z mojej piersi wydostał się cichy chichot.
- To zależy od twojego nastroju - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. Odwrócił się w moją stronę i wtedy mogłam ponownie ujrzeć jego oczy. Zmarszczył brwi i patrzył na mnie niezrozumiale - Coś jak oczy wampira? - zapytał poważnie a ja wybuchłam śmiechem. Jednak jego wyraz twarzy nadal był poważny. Pokiwałam głową przecząco a z mojej krtani nadal wydobywał się cichy śmiech. Uśmiechnął się do mnie i odwrócił wzrok z powrotem na księżyc.
- Mogę cię o coś zapytać? - odezwałam się po chwili ciszy. Przełknął głośno ślinę i zerknął na mnie kątem oka. Oblizał dolna wargę i westchnął.
- Zależy o co - powiedział i odwrócił się twarzą w moją stronę. Skierowałam swój wzrok na niego.
- O ciebie - oznajmiłam a on spiął się i zacisnął dłonie w pięści. Jego wzrok był zagubiony. Nie wiedział gdzie go ulokować tylko po to aby nie mogła spojrzeć w jego oczy - Dlaczego wciąż uciekasz od wszystkich? - zapytałam a ona momentalnie przeniósł swój wzrok na mnie. Patrzył mnie prosto w oczy i próbował dowiedzieć się dlaczego zadałam to pytanie - Nie pozwalasz aby ktoś cię poznał. Dlaczego? - dodałam. Odwrócił ode mnie wzrok i skierował go przed siebie. Próbowałam wyczytać coś z jego twarzy, ale nie potrafiłam.
- Boję się, że kiedyś ktoś mnie tak psychicznie otworzy i zobaczy ten cały burdel w mojej głowie, że poczuje ten smród wspomnień i odór zepsutych myśli, że kiedy dowie się jaki jestem odejdzie. Bo kto niby chciałaby mieć do czynienia z takim człowiekiem jak ja? Boję się, że nie mam niczego do zaoferowania, oprócz paru problemów, których nie potrafię rozwiązać, ani nie umiem nikomu o nich powiedzieć. Cokolwiek robię zawsze się boję. Co jeśli ktoś w końcu mnie przeczyta, jeśli rozszyfruje te hieroglify, za którymi się chowam, co wtedy? Przecież jestem wewnętrznie zepsuty. Chce to wszystko zmienić, chce się tego pozbyć, chce wyrzucić cały ten bród. Zapomnieć o wszystkich tych wydarzeniach, ale nie potrafię, bo jest we mnie strach, że jeśli się przed kimś otworzę, odejdzie i znowu zostanę z tym sam - mówił skupiony a ja w każdym jego słowie czułam ten ból, który w nim jest. Miałam teraz ochotę go przytulić, ale nie wiem jak on zareaguje. Niepewnie złapałam go za rękę i ścisnęłam mocno. Czułam, że jego ciało się spięło na ten mój ruch.
- Przede mną możesz się otworzyć - powiedziałam obserwując wyraz jego twarzy - Nie ucieknę od ciebie - mówiłam to co podpowiadało mi serce - Pomogę ci jeśli chcesz - dodałam ściskając jego dłoń. Odwrócił głowę w moją stronę i patrzył niepewnie w moje oczy - Naprawię cię - szepnęłam patrząc mu prosto w oczy. Ponownie się spiął i patrzył na mnie intensywnie.
- Jaką mam pewność, że nie odejdziesz? - zapytał szeptem i spuścił wzrok na swoją dłoń, którą wciąż trzymałam. Uśmiechnęłam się do siebie delikatnie i pogładziłam kciukiem wierz jego dłoni.
- Wiesz, że gdy pingwin znajdzie swojego przyjaciele zostają ze sobą aż do końca życia? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie. Zaśmiał się na moje słowa i ponownie na mnie spojrzał.
- Chcesz zostać moim pingwinem - mówił śmiejąc się. Przygryzłam dolną wargę i kiwnęłam twierdząco głową. Jasne, nie chce od niego tylko przyjaźni, ale przecież jeśli będziemy przyjaciółmi poznamy się bliżej. A z czasem coś między nami pęknie i stworzymy związek. To będzie trudne zadanie, ale lepsze to niż chodzenie cały czas za nim. Uśmiechnął się - Okej, pingwinie - powiedział ze śmiechem i zabrał swoją rękę po czym włożył ją w swoją kieszeń od dresów. Zaśmiałam się na jego słowa i odpięłam swoją bluzę aby ukazać mu moją koszulkę. Zerknął na mnie kątem oka i widząc jaki jest obrazek na koszulce parsknął śmiechem.
***
- Ludmiła! - krzyknęłam szeptem i rzuciłam po raz kolejny niewielkim kamykiem w jej okno w sypialni. Jest już prawie szósta rano i muszę się jakoś dostać do domu. Balkonem raczej nie wejdę a klucza do drzwi nie mam. I mądra Violetta telefonu ze sobą nie zabrała. Trochę zasiedziałam się z Leonem pod jego domem, ale nie żałuję tych nieprzespanych godzin chociaż i tak pewnie bym nie zasnęła tak samo jako ona. Po chwili w oknie ujrzałam głowę Ludmiły.
- Violetta? - zdziwiła się na mój widok. Pomachałam jej z uśmiechem a ona ziewnęła - Co ty robisz o tej godzinie na dworze? - zapytała i oparła się o ramę okna po czym zamknęła oczy i ponownie ziewnęła. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie ważne. Otwórz mi drzwi - powiedziałam, na co ona głośno westchnęła. Zamknęłam okno co oznaczało, że zrobi to o co ją proszę. Udałam się szybko pod drzwi wejściowe do mojego domu. Miejmy nadzieję, że moi rodzice jeszcze śpią. Usłyszałam dźwięk przekręcanego kluczyka a już po chwili w drzwiach stała Ludmiła, z rozwaloną fryzurą i zaspaną miną. Uśmiechnęłam się do niej a on zmroziła mnie wzrokiem.
- Jesteś nienormalna - szepnęła po czym nie czekając na mnie weszła do środka zostawiając otwarte drzwi abym mogła wejść. Zaśmiałam się na jej słowa i tak jak ona weszłam do środka po czym zamknęłam za sobą drzwi. Udałam się za nią do kuchni - Wyjaśnisz mi to? - zapytałam popijając wodę ze szklanki. Przygryzłam dolną wargę i zadowolona usiadłam sobie na blacie. Już chciałam jej odpowiedzieć, ale niespodziewanie do kuchni weszła także jeszcze zaspana mama.
- A wy co tutaj robicie o tej porze? - zdziwiła się na nasz widok.
- Zachciało nam się pić - odpowiedziałam szybko, co oznaczało, że kłamałam. Moja rodzicielka zmierzyła mnie wzrokiem i zmarszczyła brwi.
- W bluzie i w butach? - założyła ręce na piersiach i patrzyła na mnie poważnie. Zaśmiałam się nerwowo i zeskoczyłam z blatu.
- Nie mogłam znaleźć kapci więc ubrałam trampki a bluzę założyłam, bo po prostu zrobiło mnie się chłodniej - zmyśliłam. Nie jestem dobra w kłamstwach a szczególnie jeśli muszę okłamywać kogoś kogo kocham.
- Ty nie masz kapci - odpowiedziała. Usłyszałam cichy śmiech Ludmiły. Przełknęłam głośno ślinę i przygryzłam z nerwów wewnętrzną stronę policzka.
- To wyjaśnia dlaczego nie mogłam ich znaleźć - spanikowałam i żeby mama nie zadawała jeszcze więcej pytań jak najszybciej wyszłam z kuchni i udałam się do swojego pokoju. Położyłam się wyczerpana na łóżko i ślepo patrzyłam w sufit. Jednak na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech kiedy przypomniałam sobie o Leonie, tej naszej rozmowie, jego oczach, które są śliczne kiedy odbija się w nich światło księżyca, jego uśmiechu, którego nie widuję często i tym wyznaniu. Co mogło się takiego stać, że mówi o sobie takie rzeczy. Co go tak zniszczyło? Czyżby to była zasługa ojca? Często się słyszy o przemocy i znęcaniu się w rodzinie. Chociaż jego ojciec wydaje się miły a przynajmniej na takiego wygląda.
- Teraz idę spać, ale porozmawiamy o tym później - wybudził mnie z rozmyślań głos Ludmiły. Spojrzałam w jej stroną a ona posłała mi tylko poważne spojrzenie. Mrożąc mnie wzrokiem odwróciła się i wyszła z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam szczęśliwa i podniosłam się ze swojego miejsca po czym podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jakieś ubrania na dzisiaj. Teraz już nie zasnę więc ubiorę się, zrobię sobie coś do jedzenia i pooglądam telewizję.
- Violetta? - zdziwiła się na mój widok. Pomachałam jej z uśmiechem a ona ziewnęła - Co ty robisz o tej godzinie na dworze? - zapytała i oparła się o ramę okna po czym zamknęła oczy i ponownie ziewnęła. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie ważne. Otwórz mi drzwi - powiedziałam, na co ona głośno westchnęła. Zamknęłam okno co oznaczało, że zrobi to o co ją proszę. Udałam się szybko pod drzwi wejściowe do mojego domu. Miejmy nadzieję, że moi rodzice jeszcze śpią. Usłyszałam dźwięk przekręcanego kluczyka a już po chwili w drzwiach stała Ludmiła, z rozwaloną fryzurą i zaspaną miną. Uśmiechnęłam się do niej a on zmroziła mnie wzrokiem.
- Jesteś nienormalna - szepnęła po czym nie czekając na mnie weszła do środka zostawiając otwarte drzwi abym mogła wejść. Zaśmiałam się na jej słowa i tak jak ona weszłam do środka po czym zamknęłam za sobą drzwi. Udałam się za nią do kuchni - Wyjaśnisz mi to? - zapytałam popijając wodę ze szklanki. Przygryzłam dolną wargę i zadowolona usiadłam sobie na blacie. Już chciałam jej odpowiedzieć, ale niespodziewanie do kuchni weszła także jeszcze zaspana mama.
- A wy co tutaj robicie o tej porze? - zdziwiła się na nasz widok.
- Zachciało nam się pić - odpowiedziałam szybko, co oznaczało, że kłamałam. Moja rodzicielka zmierzyła mnie wzrokiem i zmarszczyła brwi.
- W bluzie i w butach? - założyła ręce na piersiach i patrzyła na mnie poważnie. Zaśmiałam się nerwowo i zeskoczyłam z blatu.
- Nie mogłam znaleźć kapci więc ubrałam trampki a bluzę założyłam, bo po prostu zrobiło mnie się chłodniej - zmyśliłam. Nie jestem dobra w kłamstwach a szczególnie jeśli muszę okłamywać kogoś kogo kocham.
- Ty nie masz kapci - odpowiedziała. Usłyszałam cichy śmiech Ludmiły. Przełknęłam głośno ślinę i przygryzłam z nerwów wewnętrzną stronę policzka.
- To wyjaśnia dlaczego nie mogłam ich znaleźć - spanikowałam i żeby mama nie zadawała jeszcze więcej pytań jak najszybciej wyszłam z kuchni i udałam się do swojego pokoju. Położyłam się wyczerpana na łóżko i ślepo patrzyłam w sufit. Jednak na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech kiedy przypomniałam sobie o Leonie, tej naszej rozmowie, jego oczach, które są śliczne kiedy odbija się w nich światło księżyca, jego uśmiechu, którego nie widuję często i tym wyznaniu. Co mogło się takiego stać, że mówi o sobie takie rzeczy. Co go tak zniszczyło? Czyżby to była zasługa ojca? Często się słyszy o przemocy i znęcaniu się w rodzinie. Chociaż jego ojciec wydaje się miły a przynajmniej na takiego wygląda.
- Teraz idę spać, ale porozmawiamy o tym później - wybudził mnie z rozmyślań głos Ludmiły. Spojrzałam w jej stroną a ona posłała mi tylko poważne spojrzenie. Mrożąc mnie wzrokiem odwróciła się i wyszła z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam szczęśliwa i podniosłam się ze swojego miejsca po czym podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jakieś ubrania na dzisiaj. Teraz już nie zasnę więc ubiorę się, zrobię sobie coś do jedzenia i pooglądam telewizję.
***
- Zrobiłaś mi śniadanie? - zapytała zdziwiona Ludmiła schodząc ze schodów. Spojrzałam na nią odrywając tym samym wzrok od telewizora i pokiwałam przecząco głową.
- Moja mama - odpowiedziałam widząc, że już otwierała usta oby coś powiedzieć. Kiwnęła tylko głowa i podeszła do mnie a następnie usadowiła się na kanapie i zaczęła jeść przygotowane przez moją rodzicielkę śniadanie - Pojechali już? - zapytała i wzięła do buzi pierwszą porcję. Kiwnęłam twierdząco głową i przełączyłam na jakiś inny kanał.
- Co chcesz dzisiaj robić? - odezwałam się po chwili. Spojrzała na mnie z pełną buzią i pokazała na migi, że mam poczekać aż przeżuje. Zaśmiałam się na jej gesty i cierpliwie czekałam aż zje.
- Muszę się spakować - odpowiedziała i napiła się soku pomarańczowego. Zdziwiona przeniosłam na nią swój wzrok - W niedzielę wieczorem wracam do domu - oznajmiła niechętnie. Zrobiłam smutną minę. Nie chce żeby już wyjeżdżała.
- Musisz? - zapytałam naburmuszona, na co ona się zaśmiała.
- Violetta ja też chodzę do szkoły - zaśmiała się rujnując moją nadzieję, na to, że jeszcze zostanie u nas parę dni - A szkoła prywatna to nie przelewka - dodała. Zamurowało mnie. Ona chodzi do szkoły prywatnej? No tego to się nie spodziewałam - I tak się cieszę, że rodzice pozwolili mi przylecieć do was na kilka dni - zaśmiała się i spojrzała na telewizor. Kiedy ona wyjedzie zostanę sama. Francesca nie jest już jak widać moją przyjaciółką więc na nią nie mogę liczyć. Został mi tylko Federico i Leon, ale z nimi nie porozmawiam o ubraniach. kosmetykach a na pewno nie będę im się zwierzać.
- Ale jak chcesz to możemy gdzieś wyjść a spakować się moją jutro - próbowała mnie jakoś pocieszyć. Uśmiechnęłam się do niej trochę sztucznie. W sumie wyjeżdża dopiero jutro wieczorem więc mamy jeszcze niecałe dwa dni.
- To może pójdziemy do kina? - zaproponowałam, na co się chętnie zgodziła.
- Moja mama - odpowiedziałam widząc, że już otwierała usta oby coś powiedzieć. Kiwnęła tylko głowa i podeszła do mnie a następnie usadowiła się na kanapie i zaczęła jeść przygotowane przez moją rodzicielkę śniadanie - Pojechali już? - zapytała i wzięła do buzi pierwszą porcję. Kiwnęłam twierdząco głową i przełączyłam na jakiś inny kanał.
- Co chcesz dzisiaj robić? - odezwałam się po chwili. Spojrzała na mnie z pełną buzią i pokazała na migi, że mam poczekać aż przeżuje. Zaśmiałam się na jej gesty i cierpliwie czekałam aż zje.
- Muszę się spakować - odpowiedziała i napiła się soku pomarańczowego. Zdziwiona przeniosłam na nią swój wzrok - W niedzielę wieczorem wracam do domu - oznajmiła niechętnie. Zrobiłam smutną minę. Nie chce żeby już wyjeżdżała.
- Musisz? - zapytałam naburmuszona, na co ona się zaśmiała.
- Violetta ja też chodzę do szkoły - zaśmiała się rujnując moją nadzieję, na to, że jeszcze zostanie u nas parę dni - A szkoła prywatna to nie przelewka - dodała. Zamurowało mnie. Ona chodzi do szkoły prywatnej? No tego to się nie spodziewałam - I tak się cieszę, że rodzice pozwolili mi przylecieć do was na kilka dni - zaśmiała się i spojrzała na telewizor. Kiedy ona wyjedzie zostanę sama. Francesca nie jest już jak widać moją przyjaciółką więc na nią nie mogę liczyć. Został mi tylko Federico i Leon, ale z nimi nie porozmawiam o ubraniach. kosmetykach a na pewno nie będę im się zwierzać.
- Ale jak chcesz to możemy gdzieś wyjść a spakować się moją jutro - próbowała mnie jakoś pocieszyć. Uśmiechnęłam się do niej trochę sztucznie. W sumie wyjeżdża dopiero jutro wieczorem więc mamy jeszcze niecałe dwa dni.
- To może pójdziemy do kina? - zaproponowałam, na co się chętnie zgodziła.
***
Wyszłam ze swojego pokoju ubrana już w piżamę, bo ktoś dzwoni dzwonkiem jak jakiś wariat. A oczywiście Ludmiła nie może odebrać. bo jest teraz w łazience i się podobno kąpie a jestem pewna, że nie robi nic ważnego tylko nie chce jej się zejść i otworzyć. Miałyśmy sobie zrobić z Ludmiłą wieczór z komedią romantyczną, to jakaś osoba, którą szczerze mówiąc nie jest niemile widziana przeszkadza nam w tym. Chwyciłam za klamkę od drzwi i jednym szarpnięciem otworzyłam je.
- No witam - odezwał się uśmiechnięty. Podniosłam pytająco brew i oparłam się o framugę drzwi.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam zainteresowana, na co on się tylko zaśmiał i nie czekając na nic wszedł do mojego domu. Przewróciłam teatralnie oczami i zamknęłam drzwi. Już chciałam coś powiedzieć, ale przeszkodziła mi Ludmiła krzycząc z góry.
- Kto to? - zapytała. Spojrzałam na naszego gościa i przygryzłam dolną wargę.
- Nie spodoba ci się odpowiedź - krzyknęłam. Czekałam tylko na to aż zejdzie ze schodów zainteresowana kto to może być. I oczywiście się nie myliłam, bo już po chwili stała na schodach z niezadowoloną miną.
- Zostanę u siebie w pokoju - jęknęła i już wycofywała się do swojego pokoju. Zachowuje się jak dziecko. Wiem, że ją zranił, ale trzeba stawiać głowę swoim problemom, ale on jest tak jakby jej problemem.
- Ludmiła. Nie musisz z nim rozmawiać, ale zostań z nami - powiedziałam prosząco. Odwróciła się w naszą stronę i patrzyła przez chwilę. Zrobiłam smutną minę aby zmiękła co się udało. Westchnęła głośno i zeszła do nasz na dół. Widziałam kątem oka delikatny uśmiech na twarzy Federico.
- Fajne piżama Ludmiła - odezwał się kiedy usiadła na kanapie w salonie. Zmroziła go wzrokiem i założyła ręce na piersiach - Ale na prawdę mnie się podoba - zaśmiał się i zajął miejsce naprzeciwko niej na fotelu. Uśmiechnęła się do niego sztucznie.
- Daruj sobie - warknęła a on się zaśmiał. Oni są uroczy. Niby się nie lubią, ale po ich zachowaniu wnioskuję coś innego. Gdyby się sobie nie podobali, to nie zerkali by na siebie co jakiś czas. A za każdym razem kiedy Federico widzi Ludmiłę, to dyskretnie się uśmiecha. Jedynym minusem jest to, że on nie widzi i nie czuje się winny tego co jej zrobił. Zerknęłam kątem oka na drzwi na taras.
- Może siądziemy na zewnątrz? - zapytałam aby rozładować trochę tą napiętą między nimi atmosferę. Oboje w tym samym czasie zerknęli w stronę drzwi tarasowych. Blondyna wzruszyła tylko ramionami i wstała ze swojego miejsca po czym udała się w stronę ogrodu. Zaśmiałam się widząc minę Federico, kiedy niby dyskretnie spoglądał na jej pośladki. Tak jak moja kuzynka udałam się w stronę ogrodu a po drodze włączyłam światło na zewnątrz. Usiedliśmy obie z Ludmiła na takiej drewnianej huśtawce, natomiast Federico usiadł sobie przy stoliku naprzeciwko nas.
- A po co tak w ogóle do nas przyszedłeś? - zapytałam zainteresowana. Bez powodu by nas nie odwiedził. Pewnie wymyśli jakąś wymówkę, ale ja wiem prze przyszedł, żeby zobaczyć Ludmiłę.
- Nudziło mnie się - odpowiedział a raczej wymyśli sobie. Dziwne. Nudził się i zamiast iść do jakiegoś kumpla czy jak to on ma w zwyczaju pójść na imprezę on przyszedł do nas, żeby posiedzieć i pogadać. Jasne, już mu wierzę. Już chciałam się odezwać, ale ktoś zadzwonił do drzwi - Otwórz, to pewnie Leon. Pisałem do niego - powiedział Federico zadowolony. Wstałam szybko ze swojego miejsca i udałam się w stronę drzwi. Odruchowo poprawiłam swoje włosy. Otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się widząc go.
- Znowu widzę cię w piżamie - odezwał się ilustrując mnie wzrokiem. Zarumieniłam się delikatnie i spuściłam głowę po czym zaśmiałam się cicho. Otworzyłam mu szerzej drzwi i gestem ręki zaprosiłam do środka. Wszedł do środka i rozejrzał się po moim domu.
- Siedzimy w ogrodzie - powiedziałam i ruszyłam w stronę miejsca gdzie siedziała Ludmiła i Federico, którzy ze sobą rozmawiali a raczej się kłócili. Zostawić ich na chwile samych.
- Dramatyzujesz - powiedział Federico znudzony, co widocznie zdenerwowało jeszcze bardziej Lu, bo aż wstała ze swojego miejsca.
- Widzę, że rozmawiacie - odezwałam się wchodząc do ogrodu. Oboje spojrzeli na mnie a moja kuzynka kiedy zobaczyła obok mnie Leona wytrzeszczyła oczy. Uśmiechnęłam się do niej i podeszłam do niej - To jest Ludmiła - przedstawiłam ją uśmiechnięta. Posłał jej prawie niewidoczny uśmiech i kiwnął głową.
- Leon - powiedział i podał jej rękę, którą po chwili uścisnęła. Zajęłam moje poprzednie miejsca razem z moją kuzynką a natomiast Leon usiadł sobie na krześle obok Federico.
- To o czym rozmawialiście? - zapytałam blondynę, która mordowała Fede wzrokiem. Szatyn się zaśmiał i zerknął na mnie.
- O naszej relacji - powiedział śmiejąc się. Blondyna prychnęła na jego słowa. Pokręciła przecząco głową i ze skrzyżowanymi rękami na piersiach spojrzała na Federico.
- Wiesz skąd biorą się frajerzy? - zapytała z powagą w głosie. Podniósł pytająco brew.
- Nie, skąd? - droczył się z nią i także skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Zapytaj tatusia - warknęła w jego stronę. Zaśmialiśmy się razem z Leonem ze słów mojej kuzynki natomiast Federico od razu znikł uśmiech z twarzy.
- Wcale tak o mnie nie myślisz - kontynuował ten temat. Blondyna powróciła na niego wzrokiem, który wyrażał zirytowanie.
- Racja nie myślę - przyznała mu rację, co mnie zdziwiło - Mam o tobie dużo gorsze zdanie, ale obawiam się, że nie zrozumiesz niektórych słów - dodała z przekonaniem. Złapałam ją za rękę dając jej tym samym do zrozumienia, że ma przestać. Wypuściła nerwowo powietrze przez usta po czym oparła się o drewniane oparcie huśtawki i spojrzała w niebo. Założyłam nerwowo kosmyk włosów za ucho i spojrzałam na Leona, który patrzył przed siebie.
- Chcecie coś do picia? - zapytałam aby przerwać tą niezręczną ciszę i rozluźnić trochę to gęstą atmosferę, która panowała między nami a raczej między Lu i Federico. Chłopcy spojrzeli na mnie jakbym ich właśnie wyrwała z jakiś głębokich rozmyślań - Nie ważnie coś przyniosę - stwierdziłam patrząc na ich miny. Podniosłam się ze swojego miejsca, ale zatrzymałam nie czyjaś ręka.
- Zostań ja pójdę - odezwała się Ludmiła już trochę spokojniejsza. Wstała z huśtawki i totalnie ignorując spojrzenie Federico wyszła z ogrodu udając się do kuchni. Patrzyłam cały czas na Fede, który odprowadził ją wzrokiem. Przygryzł dolną wargę i zmarszczył czoło jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
- Skoczę do toalety - powiedział po chwili namysłu po czym wstał ze swojego miejsca. Spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Na górze, pierwsze drzwi po lewej - pokierowałam go w miejsce, do którego się wybierał chociaż ja wiem, że nie idzie do toalety tylko zapewne do Ludmiły. Widać to po jego twarzy a także po ruchach. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Do moich uszu dostał się czyjś śmiech a raczej śmiech Leona. Przeniosłam na niego swój wzrok a on w tym czasie podniósł się z krzesła i zmierzał w moją stronę. Przełknęłam głośno ślinę kiedy usiadł obok mnie a do moich nozdrzy dostał się zapach jego perfum.
- O co im poszło? - zapytał zerkając na mnie kątem oka. Zaśmiałam się pod nosem.
- Stare sprawy, o których jak widać moja kuzynka nie zapomniała - powiedziałam po czym tak jak on oparłam się o drewniane oparcie huśtawki - Podobno byli razem, ale Federico zachował się jak dupek i teraz Ludmiła ma do niego urazę - dodałam aby wyjaśnić mu tą niechęć blondyny. Chociaż ta jej niechęć jest tylko przykrywką żeby ukryć jej prawdziwe uczuci.
- Podobno? - zapytał zdezorientowany.
- Znaczy byli, ale ja tego nie pamiętam a raczej nie kojarzę, bo nie wiem o sobie nic sprzed wypadku- sprostowałam swoją wypowiedź. Kiwnął głową, że rozumie i spojrzał w niebo.
- Dyrektor ukarał cię, za tą bójkę z Lucasem? - zapytałam przerywając ciszę między nami. Westchnął głośno i oblizał dolną wargę.
- Jemu się upiekło a ja mam pomagać w dekoracjach na ten cały bal charytatywny - odpowiedział obojętnie. Spuściłam głowę i westchnęłam głośno.
- Czuję się winna, bo to tak jakby przeze mnie cię ukarał - szepnęłam, ale na tyle głośno aby on mógł to usłyszeć. Zaśmiał się na moje słowa.
- Tak jakby? To ewidentnie twoja wina - powiedział a mnie zrobiło się jeszcze bardziej głupio - Żartuje. Nie powinienem dać mu się sprowokować - dodał. Podniosłam na niego swoje spojrzenie i już chciałam coś powiedzieć, ale do ogrodu weszła zdenerwowana Ludmiła a za nią Federico, który niósł szklanki.
- Nie możesz mi wybaczyć, to przecież było prawie rok temu. Zapomnijmy o tym i idźmy dalej - powiedział proszącym głosem Federico. Odwróciła się do niego przodem i spojrzała na niego.
- Wybaczyć ci mogę, ale zapomnieć nie będę potrafiła - odpowiedz-iała patrząc mu prosto w oczy. Odstawił szklanki n drewniany stolik i niepewnie złapał ją za rękę. Spoglądali na siebie jakby w tej chwili ich czas się zatrzymał. A przynajmniej ja tak to widziałam. Jednak ku mojemu zdziwieniu Ludmiła wyrwała mu swoją rękę i odwróciła się do niego tyłem po czym nabrała nerwowo powietrza. Spojrzałam nerwowo na szatyna i czekałam aż on coś zrobi. No dawaj Federico, nie możesz tak tego zostawić. Walcz o nią! Wkręciłam się w tą ich relację, jak w jakiś serial. Jednak on westchnął głośno i zrezygnowany usiadł na krześle. Przeniosłam swój wzrok na siedzącego obok mnie Leona, natomiast jego wzrok skupiony był na tej dwójce. Chyba nici z szczęśliwego zakończenia. Ona jutro wyjeżdża i wróci pewnie dopiero za kilka miesięcy. Nie lubię rozczarowań. Miałam nadzieję, że ją pocałuje a tu nic, zrezygnował.
- No witam - odezwał się uśmiechnięty. Podniosłam pytająco brew i oparłam się o framugę drzwi.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam zainteresowana, na co on się tylko zaśmiał i nie czekając na nic wszedł do mojego domu. Przewróciłam teatralnie oczami i zamknęłam drzwi. Już chciałam coś powiedzieć, ale przeszkodziła mi Ludmiła krzycząc z góry.
- Kto to? - zapytała. Spojrzałam na naszego gościa i przygryzłam dolną wargę.
- Nie spodoba ci się odpowiedź - krzyknęłam. Czekałam tylko na to aż zejdzie ze schodów zainteresowana kto to może być. I oczywiście się nie myliłam, bo już po chwili stała na schodach z niezadowoloną miną.
- Zostanę u siebie w pokoju - jęknęła i już wycofywała się do swojego pokoju. Zachowuje się jak dziecko. Wiem, że ją zranił, ale trzeba stawiać głowę swoim problemom, ale on jest tak jakby jej problemem.
- Ludmiła. Nie musisz z nim rozmawiać, ale zostań z nami - powiedziałam prosząco. Odwróciła się w naszą stronę i patrzyła przez chwilę. Zrobiłam smutną minę aby zmiękła co się udało. Westchnęła głośno i zeszła do nasz na dół. Widziałam kątem oka delikatny uśmiech na twarzy Federico.
- Fajne piżama Ludmiła - odezwał się kiedy usiadła na kanapie w salonie. Zmroziła go wzrokiem i założyła ręce na piersiach - Ale na prawdę mnie się podoba - zaśmiał się i zajął miejsce naprzeciwko niej na fotelu. Uśmiechnęła się do niego sztucznie.
- Daruj sobie - warknęła a on się zaśmiał. Oni są uroczy. Niby się nie lubią, ale po ich zachowaniu wnioskuję coś innego. Gdyby się sobie nie podobali, to nie zerkali by na siebie co jakiś czas. A za każdym razem kiedy Federico widzi Ludmiłę, to dyskretnie się uśmiecha. Jedynym minusem jest to, że on nie widzi i nie czuje się winny tego co jej zrobił. Zerknęłam kątem oka na drzwi na taras.
- Może siądziemy na zewnątrz? - zapytałam aby rozładować trochę tą napiętą między nimi atmosferę. Oboje w tym samym czasie zerknęli w stronę drzwi tarasowych. Blondyna wzruszyła tylko ramionami i wstała ze swojego miejsca po czym udała się w stronę ogrodu. Zaśmiałam się widząc minę Federico, kiedy niby dyskretnie spoglądał na jej pośladki. Tak jak moja kuzynka udałam się w stronę ogrodu a po drodze włączyłam światło na zewnątrz. Usiedliśmy obie z Ludmiła na takiej drewnianej huśtawce, natomiast Federico usiadł sobie przy stoliku naprzeciwko nas.
- A po co tak w ogóle do nas przyszedłeś? - zapytałam zainteresowana. Bez powodu by nas nie odwiedził. Pewnie wymyśli jakąś wymówkę, ale ja wiem prze przyszedł, żeby zobaczyć Ludmiłę.
- Nudziło mnie się - odpowiedział a raczej wymyśli sobie. Dziwne. Nudził się i zamiast iść do jakiegoś kumpla czy jak to on ma w zwyczaju pójść na imprezę on przyszedł do nas, żeby posiedzieć i pogadać. Jasne, już mu wierzę. Już chciałam się odezwać, ale ktoś zadzwonił do drzwi - Otwórz, to pewnie Leon. Pisałem do niego - powiedział Federico zadowolony. Wstałam szybko ze swojego miejsca i udałam się w stronę drzwi. Odruchowo poprawiłam swoje włosy. Otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się widząc go.
- Znowu widzę cię w piżamie - odezwał się ilustrując mnie wzrokiem. Zarumieniłam się delikatnie i spuściłam głowę po czym zaśmiałam się cicho. Otworzyłam mu szerzej drzwi i gestem ręki zaprosiłam do środka. Wszedł do środka i rozejrzał się po moim domu.
- Siedzimy w ogrodzie - powiedziałam i ruszyłam w stronę miejsca gdzie siedziała Ludmiła i Federico, którzy ze sobą rozmawiali a raczej się kłócili. Zostawić ich na chwile samych.
- Dramatyzujesz - powiedział Federico znudzony, co widocznie zdenerwowało jeszcze bardziej Lu, bo aż wstała ze swojego miejsca.
- Widzę, że rozmawiacie - odezwałam się wchodząc do ogrodu. Oboje spojrzeli na mnie a moja kuzynka kiedy zobaczyła obok mnie Leona wytrzeszczyła oczy. Uśmiechnęłam się do niej i podeszłam do niej - To jest Ludmiła - przedstawiłam ją uśmiechnięta. Posłał jej prawie niewidoczny uśmiech i kiwnął głową.
- Leon - powiedział i podał jej rękę, którą po chwili uścisnęła. Zajęłam moje poprzednie miejsca razem z moją kuzynką a natomiast Leon usiadł sobie na krześle obok Federico.
- To o czym rozmawialiście? - zapytałam blondynę, która mordowała Fede wzrokiem. Szatyn się zaśmiał i zerknął na mnie.
- O naszej relacji - powiedział śmiejąc się. Blondyna prychnęła na jego słowa. Pokręciła przecząco głową i ze skrzyżowanymi rękami na piersiach spojrzała na Federico.
- Wiesz skąd biorą się frajerzy? - zapytała z powagą w głosie. Podniósł pytająco brew.
- Nie, skąd? - droczył się z nią i także skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Zapytaj tatusia - warknęła w jego stronę. Zaśmialiśmy się razem z Leonem ze słów mojej kuzynki natomiast Federico od razu znikł uśmiech z twarzy.
- Wcale tak o mnie nie myślisz - kontynuował ten temat. Blondyna powróciła na niego wzrokiem, który wyrażał zirytowanie.
- Racja nie myślę - przyznała mu rację, co mnie zdziwiło - Mam o tobie dużo gorsze zdanie, ale obawiam się, że nie zrozumiesz niektórych słów - dodała z przekonaniem. Złapałam ją za rękę dając jej tym samym do zrozumienia, że ma przestać. Wypuściła nerwowo powietrze przez usta po czym oparła się o drewniane oparcie huśtawki i spojrzała w niebo. Założyłam nerwowo kosmyk włosów za ucho i spojrzałam na Leona, który patrzył przed siebie.
- Chcecie coś do picia? - zapytałam aby przerwać tą niezręczną ciszę i rozluźnić trochę to gęstą atmosferę, która panowała między nami a raczej między Lu i Federico. Chłopcy spojrzeli na mnie jakbym ich właśnie wyrwała z jakiś głębokich rozmyślań - Nie ważnie coś przyniosę - stwierdziłam patrząc na ich miny. Podniosłam się ze swojego miejsca, ale zatrzymałam nie czyjaś ręka.
- Zostań ja pójdę - odezwała się Ludmiła już trochę spokojniejsza. Wstała z huśtawki i totalnie ignorując spojrzenie Federico wyszła z ogrodu udając się do kuchni. Patrzyłam cały czas na Fede, który odprowadził ją wzrokiem. Przygryzł dolną wargę i zmarszczył czoło jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
- Skoczę do toalety - powiedział po chwili namysłu po czym wstał ze swojego miejsca. Spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Na górze, pierwsze drzwi po lewej - pokierowałam go w miejsce, do którego się wybierał chociaż ja wiem, że nie idzie do toalety tylko zapewne do Ludmiły. Widać to po jego twarzy a także po ruchach. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Do moich uszu dostał się czyjś śmiech a raczej śmiech Leona. Przeniosłam na niego swój wzrok a on w tym czasie podniósł się z krzesła i zmierzał w moją stronę. Przełknęłam głośno ślinę kiedy usiadł obok mnie a do moich nozdrzy dostał się zapach jego perfum.
- O co im poszło? - zapytał zerkając na mnie kątem oka. Zaśmiałam się pod nosem.
- Stare sprawy, o których jak widać moja kuzynka nie zapomniała - powiedziałam po czym tak jak on oparłam się o drewniane oparcie huśtawki - Podobno byli razem, ale Federico zachował się jak dupek i teraz Ludmiła ma do niego urazę - dodałam aby wyjaśnić mu tą niechęć blondyny. Chociaż ta jej niechęć jest tylko przykrywką żeby ukryć jej prawdziwe uczuci.
- Podobno? - zapytał zdezorientowany.
- Znaczy byli, ale ja tego nie pamiętam a raczej nie kojarzę, bo nie wiem o sobie nic sprzed wypadku- sprostowałam swoją wypowiedź. Kiwnął głową, że rozumie i spojrzał w niebo.
- Dyrektor ukarał cię, za tą bójkę z Lucasem? - zapytałam przerywając ciszę między nami. Westchnął głośno i oblizał dolną wargę.
- Jemu się upiekło a ja mam pomagać w dekoracjach na ten cały bal charytatywny - odpowiedział obojętnie. Spuściłam głowę i westchnęłam głośno.
- Czuję się winna, bo to tak jakby przeze mnie cię ukarał - szepnęłam, ale na tyle głośno aby on mógł to usłyszeć. Zaśmiał się na moje słowa.
- Tak jakby? To ewidentnie twoja wina - powiedział a mnie zrobiło się jeszcze bardziej głupio - Żartuje. Nie powinienem dać mu się sprowokować - dodał. Podniosłam na niego swoje spojrzenie i już chciałam coś powiedzieć, ale do ogrodu weszła zdenerwowana Ludmiła a za nią Federico, który niósł szklanki.
- Nie możesz mi wybaczyć, to przecież było prawie rok temu. Zapomnijmy o tym i idźmy dalej - powiedział proszącym głosem Federico. Odwróciła się do niego przodem i spojrzała na niego.
- Wybaczyć ci mogę, ale zapomnieć nie będę potrafiła - odpowiedz-iała patrząc mu prosto w oczy. Odstawił szklanki n drewniany stolik i niepewnie złapał ją za rękę. Spoglądali na siebie jakby w tej chwili ich czas się zatrzymał. A przynajmniej ja tak to widziałam. Jednak ku mojemu zdziwieniu Ludmiła wyrwała mu swoją rękę i odwróciła się do niego tyłem po czym nabrała nerwowo powietrza. Spojrzałam nerwowo na szatyna i czekałam aż on coś zrobi. No dawaj Federico, nie możesz tak tego zostawić. Walcz o nią! Wkręciłam się w tą ich relację, jak w jakiś serial. Jednak on westchnął głośno i zrezygnowany usiadł na krześle. Przeniosłam swój wzrok na siedzącego obok mnie Leona, natomiast jego wzrok skupiony był na tej dwójce. Chyba nici z szczęśliwego zakończenia. Ona jutro wyjeżdża i wróci pewnie dopiero za kilka miesięcy. Nie lubię rozczarowań. Miałam nadzieję, że ją pocałuje a tu nic, zrezygnował.
***
- Szkoda, że już musisz wracać - powiedziałam przytulając ją do siebie. Zaśmiała się na moje słowa i odsunęła trochę ode mnie aby móc na mnie spojrzeć.
- Ty też możesz mnie czasem odwiedzić - odpowiedziała z uśmiechem. Poszerzyłam swój uśmiech i ponownie się do niej przytuliłam.
- Odwiedzę cię na pewno - oznajmiłam jej przekonana moich słów.
- Informuj mnie na bieżąco jak tam relacja między tobą i Leonem - powiedziała stanowczo grożąc mi palcem. Pokiwałam głową z uśmiechem, co ją także rozśmieszyła - Chce wiedzieć wszystko, jasne? - dodała. Przytuliłam ją ponownie do siebie - I pilnuj go - szepnęła mi na ucho. Jak ja będę za nią tęsknić. Odsunęłam nie od siebie i otworzyła drzwi do taksówki. Jednak zastygła w bezruchu patrząc w jedną stronę. Przeniosłam także swój wzrok w tamtą stronę a moim oczom ukazał się być Federico, który zmierzał w naszą stronę. Blondyna patrzyła na niego zdziwiona, ale także zadowolona, że przeszedł się z nią pożegnać. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo jest szansa na szczęśliwe zakończenie. Szatyn szedł szybkim krokiem w jej stronę.
- Czego ty.. - nie dokończyła ponieważ Federico zamknął ich usta w pocałunku. On ją pocałował!
***************
Przerwałam w taki cudownym miejscu, ale zrobiłam to specjalnie, żeby wzbudzić w was ciekawość. Kto obstawia jak będzie reakcja Ludmiły?
Przyjaźń Leon i Violki? Takie dwa pingwiny! Oglądałam Pingwiny z Madagaskaru więc stąd mniej więcej się one wzięły.
Z czasem będą się do siebie zbliżać, ale Leon nadal będzie trochę nieufny i oporny. Ma jakąś niemiła przeszłość za sobą więc nie dziwcie się jego zachowaniu.
Poznacie ją wkrótce, jak w większym stopniu zaufa Vioetcie.
Muszę przyznać, że będziecie rozczarowani losami Federico i Leona jako braci. Przepraszam za błędy, ale jest u mnie burza i co jakiś czas wyłączają prąd więc chce jak najszybciej dodać rozdział zanim znowu mnie odłączą od prądu. Postaram się sprawdzić błędy jutro ( a raczej dzisiaj po południu)
- Ty też możesz mnie czasem odwiedzić - odpowiedziała z uśmiechem. Poszerzyłam swój uśmiech i ponownie się do niej przytuliłam.
- Odwiedzę cię na pewno - oznajmiłam jej przekonana moich słów.
- Informuj mnie na bieżąco jak tam relacja między tobą i Leonem - powiedziała stanowczo grożąc mi palcem. Pokiwałam głową z uśmiechem, co ją także rozśmieszyła - Chce wiedzieć wszystko, jasne? - dodała. Przytuliłam ją ponownie do siebie - I pilnuj go - szepnęła mi na ucho. Jak ja będę za nią tęsknić. Odsunęłam nie od siebie i otworzyła drzwi do taksówki. Jednak zastygła w bezruchu patrząc w jedną stronę. Przeniosłam także swój wzrok w tamtą stronę a moim oczom ukazał się być Federico, który zmierzał w naszą stronę. Blondyna patrzyła na niego zdziwiona, ale także zadowolona, że przeszedł się z nią pożegnać. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo jest szansa na szczęśliwe zakończenie. Szatyn szedł szybkim krokiem w jej stronę.
- Czego ty.. - nie dokończyła ponieważ Federico zamknął ich usta w pocałunku. On ją pocałował!
***************
Przerwałam w taki cudownym miejscu, ale zrobiłam to specjalnie, żeby wzbudzić w was ciekawość. Kto obstawia jak będzie reakcja Ludmiły?
Przyjaźń Leon i Violki? Takie dwa pingwiny! Oglądałam Pingwiny z Madagaskaru więc stąd mniej więcej się one wzięły.
Z czasem będą się do siebie zbliżać, ale Leon nadal będzie trochę nieufny i oporny. Ma jakąś niemiła przeszłość za sobą więc nie dziwcie się jego zachowaniu.
Poznacie ją wkrótce, jak w większym stopniu zaufa Vioetcie.
Muszę przyznać, że będziecie rozczarowani losami Federico i Leona jako braci. Przepraszam za błędy, ale jest u mnie burza i co jakiś czas wyłączają prąd więc chce jak najszybciej dodać rozdział zanim znowu mnie odłączą od prądu. Postaram się sprawdzić błędy jutro ( a raczej dzisiaj po południu)
Hehe, Pierwsza, brawa dla mnie ;D
OdpowiedzUsuńI tak szczerze powiem ze ja czekałam i czekałam na ten rozdział i się doczekałam.
A tak w ogóle to ty mnie nie znasz.
Bo ja jestem leń i nie komentujeee
Ale czytam od deski do deski.
Jejuuu *…* Leon otwiera się przed Vilu *^* słodkie.
Fedemila, no, no, ostro siostro. Podoba mi się ich relacja, takie darcie kotów. Choć wolałabym ich w roli zakochanej pary.
Notka mnie zaciekawiła. I coś mi się wydaje że Leon i Fede będą braćmi. Ale jak to ja nie wiem. Zostawiam to tobie.
Spać mi się chce, czekam na kolejny
I ta ta wiem że z anonima ale na komórce się nie loguje ;pp
Gabrielle
No i super! Pocałunek Luski i Fede. Przyjaźń Leona i Vils ,co jest absurdalne! Oni i przyjaciele? ? Leosiek się z czasem zakocha i co i dupa! Wtedy nici z przyjaźni. Rozmowa nocą przed domem Leoska. Ciekawe co go gryzie. Czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńWrócę później <33
OdpowiedzUsuńŚwietny ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡
OdpowiedzUsuńMoje ^-^
OdpowiedzUsuńJuż jestem, Kochana ;*
UsuńHej tak wgl :D
Rozdział jest CUDOWNY
Jak każde dzieło z twojej strony
Ludmil wyjeżdża juz do swojego domu
Smuteczek, bo bez niej będzie smutno *-*
Francesca , już się z Vils nie przyjaźni , bo ona kocha Verdasa
Nie no zaraz sie posikam ze śmiechu XD
Leon zaufał Fiolce i opowiedział jej dlaczego taki jest, biedny :-(
Ona go tak słodko pocieszała, jezuniu ;/
Fedemiłka nadal się nienawidzi, a Leosiek przychodzi do dziewczyn razem z Fede ^-^
Umm, wyczywam miłość między tymi dwójkami :D
Miłość lata w powietrzu jak to mówią :C ;*
Ferro wyjeżdża a tu nagle niespodziewany zwrot akcji
Feder pocałował blondynke . W końcu wyznał te uczucia, zrobił to
Mam nadzieję, że mu wybaczy
Każdy popełnia błędy w życiu, trzeba się też liczyć z konsekwencjami , ale druga szansa jest bardzo możliwa
Powiem ci coś XD
Jakbyś mi oddała choć ciut tego swojego wielkiego talentu, nie da tego zrobić nie 8) ?
Eh pomyśleć , że są takie utalentowane osoby ( jak ty) a ja go nie posiadam
Z tym się trzeba urodzić, dobra nie będę więcej zapeszać
Ty masz duże zdolności pisarskie, które by ci z pewnością starczyły na napisanie książki.
Myślę, że kiedyś w przyszłości ukaże się twoja fenomenalna twórczość
Będziemy czekać ;*
Weny, weny , weny
Pewnie masz jej wiele ale i tak życzę ci aby była jeszcze większa
Pozdrowionka ;*
Twoja stała fanka ^^
Maggiśka
Cudeńko 😘💜
OdpowiedzUsuńGenialny <3
OdpowiedzUsuńSuper 💖
OdpowiedzUsuńWspaniały
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :*
OdpowiedzUsuńLeon i Viola przyjaciele <3
a Fede i Ludmi jak zawsze kłótnie ;*
Czekam na next'a <3 ♥ ♥ ♥
Cudo
OdpowiedzUsuńNaprawdę jest cudowny
Czekam na next
Cudowny!!!!
OdpowiedzUsuńWaw eon y Violetta takie dwa pingwiny.:-*
Czekam na next.;-)
Świetny!
OdpowiedzUsuńPingwinki moje <33
Zajebisty i ten fragment z pingwinami ooo jaki slodki *.*
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego
Ten rozdział jest cudny <3 KOCHAM <3
OdpowiedzUsuńDodaj szybko kolejny tylko trochę dłuższy jeśli możesz <3
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny . Zresztą jak zawsze.
OdpowiedzUsuńGenialny!
OdpowiedzUsuńWspaniały jak zwykle nie mogę się doczekać co będzie w next 😉 Czekam z niecierpliwością 😁
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział ;)
OdpowiedzUsuńMasz fajny styl pisania , bardzo mi się podoba 😊
Ostatnio nie komentowałam , bo nie miałam na to czasu , ale poprawie się. Oczywiście czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział 😉
An ❤
Leon i Viola jako przyjaciele
OdpowiedzUsuńCiekawe na jak długo
Lu i Fede
Mrrrr
Czekam na next
Oby był szybko
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać 😊
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://leonettx.blogspot.com/
Zuza.
Boski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńCudo ;-*
OdpowiedzUsuń