czwartek, 28 grudnia 2017

II Rozdział 35: Jak idiotka



***
Niesprawdzony

Bez krępacji ujęłam jego twarz w swoje dłonie i nie myśląc za dużo wpiłam się w jego usta zatapiając się we wspólnym pocałunku. Ta moja złość na niego przez ostatni tydzień zwiększyła chęć bliskości z nim. Czując zimną ścianę na swoich plecach zaśmiałam się cicho tym samym przerywając nasz pocałunek. Utrzymując z nim kontakt wzrokowy dłonią przeczesałam jego włosy.

- Przepraszam, że... - przerwałam mu przykładając swój palec do jego ust. Pokiwałam przecząco głową dając mu do zrozumienia żeby nie mówił nic na ten temat. Nie chce wzbudzać kłótni, która na pewno pojawiłaby się gdyby zaczął brnąć w ten wątek naszego związku.
- Cieszmy się sobą - wyszeptałam zbliżając się do jego ust. I mimo iż chciałam ponownie go pocałować zrobiłam zupełnie co innego. Połączyłam razem nasze czoła i wsłuchując się w jego oddech zamilkłam. Czując jego ciepły oddech na swojej twarzy miałam przeczucie, że jestem w odpowiednim miejscu, z odpowiednią osobą. Chwyciłam powolnym ruchem jego dłoń i nie śpiesząc się udałam się do swojego pokoju. Nie che żadnych słów, chce po prostu czuć jego bliskość i wiedzieć, że jest obok mnie. Cisza, która panowała w domu i między nami sprawiała mi przyjemność. Dawała mi spokój. Zamknęłam za nami drzwi do mojego pokoju i biorąc głęboki oddech odwróciłam się w stronę Leona. Ściągnęłam ze swoich obolałych stóp szpilki i utrzymując z nim kontakt wzrokowy podeszłam do niego. Na kilometr można było wyczuć między nami te słynne napięcie. W jego oczach czaiła się iskra nawet nie mam pojęcia czego, ale dobrze wiem, że moje oczy ukazują to samo. Ze skupieniem obserwował każdy mój ruch milcząc. Chwyciłam w dłoń jego krawat i powolnym ruchem zaczęłam go rozwiązywać.

- Viola.. - wypowiedział moje imię z chrypką, która tylko wzbudziła we mnie chęć względem jego. Poczułam gęsią skórką na całym ciele kiedy jego dłonie zetknęły się z moimi. Unieruchomił moje dłonie, co skłoniło mnie do spojrzenia na niego. Schylił się nawiązując ze mną kontakt wzrokowy, po czym pocałował mnie z delikatnością. Automatycznie moje dłonie zjechały na guziki od jego koszuli.
****
Ostrożnie ułożyłam się z powrotem obok Leona i utkwiłam wzrok na jego twarzy. Oddychał spokojnie, a na ustach miał niemy uśmiech. Był całkowicie pogrążony we śnie, a ja mam zamiar wykorzystać to, aby móc w spokoju fascynować się nim. Widząc go, patrząc na niego w tej chwili czy chociażby słysząc jego głos, wiem że spokojnie mógłby zastąpić mi powietrze. Zakochany człowiek inaczej dostrzega świat. Inaczej patrz na wszystko dookoła. Teraz kiedy jestem z Leonem wierzę, że miłość może być nieśmiertelna. Nie istnieją żadne granice, czas czy odległość. Tęskniłam za nim każdego cholernego dnia i nawet nie pomyślałam przez chwilę, że nie jest dla mnie już tak samo ważny jak wcześniej. Jest wręcz przeciwnie. Stał się człowiekiem, który nie zniknie z mojego życie, o którym nigdy nie zapomnę, którego nie przestanę kochać. Miłość prawdziwa trwa wbrew nam, wbrew zwątpieniu, wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew wszystkiemu i wszystkim. Tak na prawdę to prawdziwa miłość to związek duszy. I wiem, że moja dusza już zawsze będzie połączona z Leonem.
- Która godzina? - zapytał przez sen mając wciąż zamknięte oczy. Nie powiem trochę się przestraszyłam kiedy nagle się odezwał nie otwierając oczu. Odchrząknęłam cicho i sięgnęłam po swój telefon, aby móc odpowiedzieć na jego pytanie.
- Dopiero przed dziesiątą - powiedziałam powracając na niego wzrokiem. Ziewnął zakrywając swoje usta dłonią i otworzył oczy po czym posłał mi uroczy poranny uśmiech - Powiedz, że nie musisz jeszcze wracać do siebie? - zapytałam kładąc głowę na jego klatce piersiowej i przytulając się do niego. Nie odpowiedział, ale czułam jak kiwa przecząco głową. Uśmiechnęłam się pod nosem i wypuściłam powoli powietrze ze swoich płuc - W takim razie przytul mnie mocno i przeleżmy razem kilka kolejnych godzin - wyszeptałam wtulając swoją twarz w jego klatkę piersiową. Od tylu dni marzyłam aby tak po prostu leżeć przytuloną do niego. Nie musiałam długo czekać, aby poczuć jak niemal zgniata moje ciało by móc mnie jeszcze bardziej do siebie przytulić.
****
Widząc rodziców w kuchni uśmiechnęłam się szeroko i zerknęłam w stronę Leona, który nie był przekonany co do wspólnego śniadania z moimi rodzicami. Przyznał się, że po tej sytuacji z podejrzeniami ciąży trochę boi się mojego ojca. Faktycznie ojciec był zły a nawet wściekły na nas, ale po długiej rozmowie chyba my przeszło.
- Siadajcie - odezwała się mama z uśmiechem i wskazała na przyszykowane jedzenie. Niesamowicie pachnie, aż zgłodniałam jeszcze bardziej - Jak było na balu? - wiedziałam, że nie obejdzie się bez tego pytania. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech a wzrok powędrował na Leona, który bardziej zajęty był unikaniem spojrzenia mojego ojca.
- Było świetnie - odpowiedziałam - Zwłaszcza kiedy ten tutaj się na nim pojawił - dodałam i wskazałam niegrzecznie palcem na Leon czym zwróciłam jego uwagę na siebie. Posłał mi swój przeuroczy uśmiech.
- Żałuję, że nie zrobiłam wam razem zdjęcia - westchnęła mama, która zapewne chciała je wywołać i cały dom nimi obwiesić. Jestem pewna, że wczoraj już była u fotografa aby wywołać te, które zrobiła.
- Niech Pani się zgłosi o zdjęcia do Ludmiły, bo robiła je wczoraj na każdym kroku - odezwał się Leon i delikatnie zaśmiał, co także rozśmieszyło moją mamę. Fakt nie mogę narzekać na brak zdjęć z moim chłopakiem z balu, bo tylko jak moja kuzynka go zobaczyła zaczęła uwieczniać na zdjęciach każdą naszą chwilę. Nawet nie chce wiedzieć jak wyszły te zdjęcia i jak na nich wyglądam. Zaczęłam w końcu konsumować przygotowane przez mamę śniadanie i wtedy odezwał się telefon Leona. Jak oparzony wyciągnął go z kieszeni przepraszając, że nie wyłączył dźwięków i chciał odrzucić połączenie, ale widząc imię swojego menadżera przełknął głośno ślinę - Muszę odebrać - oznajmił i przepraszając jeszcze raz wstał od stołu i udał się do salonu aby móc w spokoju porozmawiać.
***
Widziałam się z Leonem jakieś dwie godziny temu, ale świadomość, że za kilka dni znowu wyjedzie skłania mnie do spędzenia z nim każdej minuty. Zapukałam do drzwi od ich domu i czekałam, aż ktoś otworzy, ale zamiast tego dostałam głośne pozwolenie wejścia przez Federico. Zaśmiałam się pod nosem i zdecydowanym krokiem weszłam do środka.
- Cześć, Leon jest..
- ...u siebie - dokończył za mnie nawet nie zawracając sobie głowy aby na mnie spojrzeć tylko wciąż wpatrywał się w telewizor, na którym rozgrywał jakiś pojedynek na miecze czy coś w tym stylu. Ścisnęłam mocniej marynarkę, którą zostawił u mnie Leon i udałam się do jego pokoju. Myślałam o tym odkąd wyszedł ode mnie z domu. Wiem, że możemy się pokłócić, ale chce sobie z nim wszystko wyjaśnić. Od początku do końca. Wchodząc do jego pokoju ujrzałam poskładane ubrania i rozłożoną walizkę.
- Co robisz? - zapytałam rzucając marynarkę na łóżko. Odwrócił się w moją stronę i kontynuował wkładanie ubrań do walizki.
- Pakuje się - odpowiedział pośpiesznie - Mam trzy godziny do samolotu - oznajmił. Po jego słowach wryło mnie w podłogę. Zacisnęłam dłonie w pięści i automatycznie cała radość z jego przyjazdu, jego widoku i spędzonego wczoraj wieczoru ulotniła się.
- Chyba sobie żartujesz! - krzyknęłam nie przejmując się, że nie jestem u siebie i powinnam się zachowywać - Przyleciałeś tylko na ten bal żeby mnie udobruchać, tak?! - zapytałam wciąż podniesionym głosem.
- Nie, nie tylko dlatego - przerwał pakowanie swoich rzeczy i spojrzał na mnie marszcząc brwi - Chciałem zostać dłużej, ale nie mogę, bo mam już przesrane u menadżera - próbowałam nie wybuchnąć gniewem i nie uderzyć go, ale z każdym jego tłumaczeniem budziła się we mnie większa złość - Nikt nie wiedział, że przyleciałem tutaj więc teraz mam..
- Nie obchodzi mnie to! - przerwałam mu - Mam gdzieś twoje wyścigi, zobowiązania, kontrakty czy twojego menadżera! - dodałam patrząc na niego z mordem w oczach.
- O co ci znowu chodzi? Zależało ci na tym balu więc przyleciałem na niego, a ty dalej masz do mnie jakieś pretensje - powiedział zdenerwowany. Jednak nie obejdzie się bez kłótni, ale teraz nie obchodzi mnie to. Chce żeby wiedział jak się czuję kiedy nie ma go przy mnie.
- Zależało mi na twojej obecność, a nie na tym balu. Chciałam żebyś przyjechał, bo chciałam spędzić z tobą czas! Chciałam cię mieć obok siebie - ponownie podniosłam głos i czułam, że ta rozmowa nie skończy się dobrze.
- Nie przesadzaj, bo przyjeżdżam tak często jak mogę, a ty mimo to masz do mnie pretensje. Pracuję tam i nie mogę na każdą twoją zachciankę rzucić wszystkiego i wrócić, bo ty masz taki kaprys - warknął w moją stronę.
- Kaprys? - prychnęłam czując, że gula zaciska się w moim gardle - Kaprysem nazywasz to, że tęsknię za Tobą, że brakuje mi twojej obecności, że chciałabym po prostu spędzić z tobą czas - mój głos z każdym kolejnym zmieniał się w żałosny jęk - Ważniejsza jest dla ciebie ta praca i durne wyścigi niż ja - zacisnęłam zęby, aby się nie rozpłakać - A przynajmniej tak się czuję kiedy za każdym razem wykręcasz się od przyjazdu. Ranisz mnie bardziej niż może ci się wydawać. Boli mnie każdy dzień kiedy ty jesteś tam, a ja tutaj. Kiedy muszę odliczać dni żeby móc się do ciebie przytulić, by móc poczuć twoją obecność - czuję, że za chwilę się rozpłaczę przed nim a nie chce tego - Zachowujesz się jak egoista myśląc tylko o sobie. Nie liczysz się z moim uczuciami tylko świetnie bawisz się w Stanach. Dość mam czekania i odliczania dni do twojego powrotu. Nienawidzę tego, bo to sprawia mi ból - spojrzałam w jego oczy i widząc w nich złość, a jednocześnie smutek zacisnęłam dłonie w pięści. Kątem oka zerknęłam na walizkę i blokada przed niektórymi słowami właśnie puściła - Nie chce tego. Mam gdzieś twój wyjazd, twoje wyścigi i całą resztę. Nie będę już cierpieć - nie jestem pewna, ale złość którą w sobie teraz mam wypełnia całą mnie. Moje ciało, serce, rozmów - Proszę bardzo wyjeżdżaj sobie na kolejne dwa miesiące, a może nawet i dłużej. Możesz sobie tam zostać jak chcesz, nie obchodzi mnie już to. Mam gdzieś to wszystko. Nie będę już tęsknić, nie będę płakać i nie będę czekać na Ciebie jak idiotka - patrzyłam na niego morderczym wzorkiem a moja klatka piersiowa uniosła się szybko z powodu mojego wybuchu. Nie zwracając uwagi na to czy chce coś powiedzieć, czy robię dobrze wyszłam z jego pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Czy nie powinnam teraz płakać? Chyba właśnie zakończyłam nasz związek. Powiedziałam tyle słów, że sama nie wiem jakie. Te wszystkie emocje, które się we mnie kumulowały ujrzały światło dzienne. Nie zwracając uwagi na Federico, który obserwował mnie z szokiem na twarzy wyszłam z ich domu. Wiem, że słyszał nasze, a raczej moje krzyki i jakoś nie przejmuję się tym za bardzo.
***
- Nie chce z tobą rozmawiać! - krzyknęłam odrzucając trzecie połączenie od Leona. Nie mam zamiaru znowu słuchać jego przeprosin. Potrzebuję chwili spokoju. Chce poleżeć na łóżku, patrzeć w sufit i mieć totalną pustkę w głosie. Nie przejmować się tym, że prawdopodobnie jakieś dwie godziny temu zakończyłam związek z chłopakiem, którego kocham. Nie mogłabym tak dalej funkcjonować. Ludzie mają rację, że takie związki na odległość z czasem się kończą i mój niestety do takich należał. Słysząc pukanie do drzwi miałam ochotę złapać poduszkę i po prostu uderzyć nią w osobą, które mnie odwiedziła. 
- Mogę? - głos mojej kuzynki nie zmienił mojego nastawienia co do gości.
- Nie - odpowiedziałam twardo, aby zrozumiała, że nie chce się z nikim widzieć, rozmawiać czy nawet przebywać w tym samym pomieszczeniu z ludźmi.
- Federico powiedział mi o waszej kłótni - przewróciłam oczami na jej słowa. Jasne pobaw się teraz w psychologa. Wygłoś mi motywująca albo pocieszającą mowę, a ja na pewno poczuję się lepiej - Czy wy zerwaliście? - zapytała ostrożnie podchodząc w stronę łóżka, na którym leżałam. Niechętnie odwróciłam spojrzenie w jej stronę.
- Tak - nie mam zamiaru rozgadywać się na ten temat. Prosto zwięźle i na temat. Zresztą moje gardło, struny głosowe i całe moje ciało nie ma najmniejszej ochoty na rozmowy.  
- Nie wierzę. Na prawdę zerwaliście - miałam ochotę zaśmiać się na jej ton głosu.
- Tak zerwaliśmy. Ja i Leon nie jesteśmy już razem - i dopiero kiedy wypowiedziałam te słowa poczułam dziwne ukłucie w okolicach serca, podbrzusza a po chwili w całym ciele. Zamknęłam oczy, bo zaczęły mnie niebezpiecznie piec.
- I jak się czujesz? - zapytała kładąc mi swoja dłoń na mojej. Ten jej gest sprawił uścisk na moim serce. Nabrałam głęboko powietrza do płuc i ścisnęłam jej dłoń. Zerknęłam na swój telefon i w mojej głowie odbywała się walka. Nie chce być w związku na odległość, ale wiem, że chce być z Leonem - Ułoży się, Viola - powiedziała spokojnie i czułam na sobie jej spojrzenie. Co ja zrobiłam? Jak mogłam zakończyć nas związek? Wyrwałam dłoń z uścisku Ludmiły i chwyciłam za telefon po czym nie analizując nic więcej wybrałam numer do Leona. Po moim policzku spłynęła łza. Długo zajęło mi zrozumienie, co się stało u niego w pokoju. Słysząc automatyczną sekretarkę rozłączyłam się i zadzwoniłam do Federico. Miejmy nadzieję, że on odbierze i da mi do telefonu Leona.
- Co się stało, Violetta? - zapytał przekrzykując jakiś hałas.
- Masz obok siebie gdzieś Leona? - zapytałam poważnie i mój głos nie wiem czemu wyrażał złość. Odchrząknął i ku mojemu niezadowoleniu zamilkł na chwilę. Czy on też chce trafić na moją czarną listę?
- On jest .. - przerwał - Jego samolot wystartował kilka minut temu - oznajmił niepewnie. Zacisnęłam zęby aby nie krzyknąć ze złości - A czemu py...
- Upewniam się tylko, że dobrze postąpiłam kończąc związek z nim - powiedziałam zdobywając się na obojętny ton głosu. Nie chcąc dalej rozmawiać z bratem mojego już byłego chłopaka rozłączyłam się. Wściekła jeszcze bardziej weszłam w kontakty i kilkoma ruchami zablokowałam numer Leona. 
***
*Dwa tygodnie później*

Każdy inaczej znosi rozstanie z osobą, którą kocha. Większość podpada w depresję i nie robią nic oprócz płaczu. Na szczęście ja nie jestem jedną z tych osób. Nie będę kłamać, że nie płacze, bo zawsze kiedy kładę się spać mój organizm sam z siebie wydobywa szloch tęsknoty za nim. I każda dziewczyna po rozstaniu potrzebuje przyjaciółki i ja też potrzebuję. Niestety moja przyjaciółka, co za tym idzie także kuzynka wyjechała na miesięczną wymianę szkolną tym samym zostawiając mnie tak jak mój były chłopak. W takim wypadku kiedy nie ma się z kim porozmawiać czy zwierzyć człowiek wariuje. Ale całe szczęście ja nie zwariowałam, no dobra może trochę. Od dwóch tygodni czyli od zerwania z Leonem praktycznie w ogóle nie przebywam w domu. Wychodzę z rana i wracam tylko na noc. Przez pierwszy tydzień chodziłam po mieście, albo siedziałam w jakiś kawiarniach. Ale teraz spędzam czas z moją zastępczą przyjaciółką, a raczej osobą, dzięki której nie myślę o Leonie, zerwaniu i tym, że cholernie za nim tęsknię. Historia naszego poznania jest krótka. Chciałam się odstresować i poszłam na tyły szkoły, aby zrobić coś czego nie robiłam nigdy w życiu i nawet się tym brzydziłam poszłam zapalić papierosa. Jedyną osobą jaką tam dostrzegłam była właśnie Alison. Poczęstowała mnie papierosem, a przynajmniej tak mi wtedy powiedziała. Dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że po zwykłym papierosie nie miałabym halucynacji. Ale przynajmniej dzięki marihuanie czułam się wolna i nie cierpiałam brakiem jego obecności. W taki oto sposób mam nową przyjaciółkę i od czasu do czasu aby przestać katować się myślami i tęsknotą popalam marihuanę. Czy czuję się z tym źle? Wręcz przeciwnie jestem zadowolona, że znalazłam sposób aby się uwolnić.
- Violka! - krzyk Alison zmusił mnie do powrotu na ziemię. Uśmiechnęłam się widząc ją razem z jej chłopakiem i jego przyjacielem. Oznacza to, że dzisiaj nie będę męczyć się myślami o nim. Przywitała się ze mną przytulając mnie i wróciła w objęcia Brandona. Obdarzyłam uśmiechem chłopaków i nie tracąc czasu na zadawanie pytań udałam się z nimi do umówionego wcześniej miejsca.
***
Wpatrywałam się w błękitny odcień ściany w salonie Alison i niecierpliwie czekałam aż jej chłopak wróci z tym czego potrzebuję najbardziej. Znowu nachodzą mnie chęci aby skontaktować się z Leonem. Jego numer wciąż jest zablokowany i nie mam pojęcia czy chciał się ze mną kontaktować czy nie. Nie rozmawiam z Federico prawie w ogóle, bo wtedy tęsknię za Leonem bardziej. Pierwsze tydzień jeszcze jakoś potrafiłam zamienić z nim parę zdań, ale z czasem z moich ust w jego stronę leciało zwykłe powitanie.
- Nad czym dumasz? - wystraszyłam się słysząc obok siebie głos Nicolasa. Nie jestem z nim w jakiś relacjach koleżeńskich. Po prostu on zadaje się z chłopakiem Alison, a ja z nią więc chcąc nie chcąc spędzamy ze sobą czas.
- Mam ochotę zadzwonić do mojego byłego i wygarnąć mu wszystko - westchnęłam. Zaśmiał się na moje słowa i opadł zadowolony na kanapę. Nie rozumiem co go bawi.
- Mała, okłamujesz się - stwierdził i położył rękę na oparcie kanapy. Zmarszczyłam brwi - Wcale nie chcesz zadzwonić do niego, dlatego, że chcesz mu wszystko wygarnąć, żeby ci ulżyło - przewróciłam oczami na jego słowa - Chcesz do niego zadzwonić, bo tęsknisz za nim bardziej niż za następnym oddechem. Marzysz jedynie o tym aby usłyszeć jego głos, nawet gdyby to miały być tylko odgrzewane kłamstwa - zerknął na mnie z kpiną w oczach - On już dawno smacznie śpi. On nie tęskni, nie marzy o Tobie, on nawet o Tobie nie myśli. Dlatego odłóż ten telefon i nie poniżaj się - dodał po czym zabrał mi z ręki urządzenie i rzucił na fotel po drugiej stronie stolika - Miłość i te całe związki to syf. Lepiej żyć chwilą i cieszyć się wolnością - oznajmił uśmiechając się do mnie, po czym zmierzył mnie wzrokiem. Wyprostowałam się pod wpływem jego wzroku i na wszelki wypadek skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i przewróciłam oczami tym samym przerywając z nim kontakt wzrokowy.    
***
Nie jestem usatysfakcjonowana rozdziałem.
Jednak zrobiłam rozstanie Leona i Violetty(zła Daria)
Miałam początkowo pisać bez przeskoku w czasie, ale za długo rozkręcałaby się dalsza akcja.
A nie mam weny na opisywanie wątków, jak do tego doszło i najmniejsze szczegółów.
Jak widać Violetta nie wpadła w depresję, ale za to poznała nowych ludzi, którzy być może ją zmienią, a może i nie.
Od razu mówię, że przez kilka rozdziałów na pewno nasza parka będzie osobno. A w następny z punktu widzenia Leona ( być może)
Uprzedzam pytania: Nie mam pojęcia kiedy kolejny rozdział. 

13 komentarzy:

  1. NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
    KILKA ROZDZIAŁÓW OSOBNO?!
    MARIHUANA?!?!
    NO CHYBA ŻARTY
    Idę płakać.

    OdpowiedzUsuń
  2. To się źle skończy.
    Cudny♥

    OdpowiedzUsuń
  3. To się porobiło
    Ale to rozstanie jest im potrzebne
    Ale Violka i marihuana?
    Tego się nie spodziewałam
    Niech bedzie osobno z Leonem ale niech nie zadaje się z tymi ludźmi
    I z marihuaną
    To się nie skończy dobrze
    Rozdział super
    Szoku dostałam jak Violka się aż tak 'stoczyła'
    Mam nadzieję że jednak oprztomnieje
    Czekam niecierpliwie na rozdział
    Mam nadzieję że będzie jak najszybciej
    Pozdrowionka 😘👍

    OdpowiedzUsuń
  4. A tak sie pięknie zaczął.To jakiś żart?!Violetta i marihuana??
    I do tego zerwanie moich kochanych gołąbeczków.Coś ty zrobiła kobieto?!
    Rozpłakałam się normalnie. ����
    Mam nadzieje,że się szybko pogodzą i nie zrobisz nam znowu tak długiej przerwy między rozdziałami.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to historia się rozkręca... Nie żebym życzyła źle Violi, Ale mam cichą nadzieję że za kilka rozdziałów wróci Leon Bohater i uratuje swoją damę z opresji ❤. Daria, nie zdajesz sobie sprawy ile razy dziennie zaglądałam na bloga,a tu BUM! Niespodzianka ❤❤❤! Mam nadzieję że kolejny pojawi się w miarę szybciutko ❤. Trzymaj się Daria ❤!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. No tego to ja się nie spodziewałam! Jestem taka zła (nie na Ciebie kochana Dario, bo Ciebie uwielbaiam za ten rozdział :*) na Violette!!! Matko co ona zrobiła! Najpeierw mówi że go kocha i chce z nim być po mimo odległości z kilka godzin później z nim zrywa! Nazywa go egoistą a sama nią jest! I to nie prawda że Leon się nie przejmuje ich związkiem tylko ona ma go w dupie! Mówi że potrzebuje od niego wsparcia a sama mu go nie daje! Czy ona nie rozumie, że on spełnia swoje marzenia?! Myśli tylko o sobie i o swoich uczuciach, a nikt nie powiedział, że Leonowi jest łatwo bo on też tęskni! I jeszcze zaczęła tą akcje z marichłuaną! Ta Violetta to chyba całkiem zgłupiała! Znalazła sobie znajomych i myśli, że jej to pomoże! Guzik prawda!!!! Jest zła na Leona, a powinno być tak, że Leon jest zły na nią! I dobrze, że Violetta ma poczucie winy bo to jej wina, te całe rozstanie! Powinna się nad sobą poważnie zastanowić bo później nie będzie już odwrotu!
    A oprócz tego rozdział wspaniale napisany i po mimo mojego zdenerwowania bardzoooo mi się podobał i czekam na następny!❤❤❤
    Buziaki J.

    OdpowiedzUsuń
  7. O cholera Violetta co ty...
    Verdas też nie zostaje bez winy
    Violka i narkotyki tego się nie spodziewałam.
    Zastanawiam się jak tam Leon się trzyma bo naprawdę szkoda chłopaka i w tej całej sytuacji jestem bardziej po jego stronie. Bo to nie od niego zależy kiedy będzie mógł przyjechać a Violetta odwala mu takie chore akcje. On stara się przyjeżdża a ta no cóż szkoda gadać. Co prawda jej również mi szkoda bo tęskni, ale no powinna też go zrozumieć. Rozdział jak zawsze świetny mam nadzieję, że leonetta szybko wróci do siebie ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  8. No to mnie zszokowałaś. Perełka jak zawsze. Czekam z utęsknieniem 😘

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć!
    Uch, jestem taka zła, bo napisałam komentarz, a dziwnym zrządzeniem losu nie dodał się... Postaram się go odtworzyć, ale nie obiecuję, że zawrę wysztko co właśnie w tamtym.
    A więc na początek bardzo się cieszę, że dodałaś rozdział. Wyszedł ci naprawdę dobrze, więc nie masz powodu, żeby uważać, że cię nie satysfakcjonuje.
    Powiem tak: Wow, wow, wow, wow...
    Co tutaj się porobiło? Rozumiem, że Violetta pod wpływem złości, którą kumulowała się w niej od dawna wyznała Leonowi wszystko co leży jej na sercu (zapewne zrobiłabym to samo), jednak nie musiała od razu blokować jego numeru. Mieliby większe szanse na pogodzene się, a tak im dłużej nie mają ze sobą kontaktu, tym będzie trudniej. I mogą też wpaść w tarapaty. O czym świadczy na przykład uzależnienie Violetty od narkotyków. Mam tylko nadzieję, że nie popadnie w większe problemy.
    Nie rozumiem tego wyjazdu Ludmiły. Ale czekaj, teraz w sumie to Federico czuje się bardzo podobnie jak Violetta, więc mogliby się dogadać, ale tu znowu Fede przypomina jej o Leonie, hm... Skomplikowane to wszystko.
    No cóż zostało mi tylko czekać na następny rozdział i poczekam na niego tyle ile będzie trzeba^^.
    Życzę ci dużo weny i uśmiechu na twarzy.
    Pozdrawiam,
    Shoshano

    OdpowiedzUsuń
  10. O kurcze rozstali się, ale nawet mimo to podoba mi się ten rozdział ;)

    Kurcze Viola i maryska trochę mnie to jara co będzie robić i jak się będzie dalej zachowywać a i co najważniejsze jak zareagują na to Leon Federico i Ludmila.
    Będzie fajnie.

    Super rozdział dzięki a niego.

    Jakieś plany na sylwestra ? jeśli tak baw się dobrze :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudny
    Mam nadzieje że kolejny rozdział bedzie za niedługo

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny rozdział❤❤

    OdpowiedzUsuń