niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 20: Powiedz to, proszę

Usiadłam plecami do Leon i oparłam się plecami o jego tors. Na mojej twarzy nadal wymalowany jest szeroki uśmiech, bo jak tu się nie uśmiechać kiedy osoba, którą kochasz odwzajemnia te uczucia a do to niesamowite miejsce. Nareszcie czuję się naprawdę szczęśliwa. Wiem, że to uczucie między nami nie zaniknie za miesiąc czy dwa, że mimo wszelkich trudności będziemy siebie wspierać a każdą kłótnie próbować łagodzić. On jest moim ideałem i nie pozwolę aby coś albo ktoś nas rozdzielił. Poczułam na swoim policzku miękkie usta Leon. Uśmiechnęłam się szerzej i oparłam swoją głowę o jego ramię. Przybliżył swój policzek do mojego tak jakby go tulił i splótł nasze dłonie.
- Czuje się bezpieczna gdy Twoje palce splecione są z moimi – powiedziałam mając przymknięte oczy. Rozkoszowałam się tą cudowną chwilę, zapachem perfum Leona i tą ciszą. Pocałował mnie ponownie w policzek i mocniej do siebie przytulił.
- I będziesz  – szepnął mi do ucha i ponownie przytulił swoją twarz do mojej – Zawsze – dodał patrząc przed siebie.  Poczułam przyjemne ciepło na sercu i tym razem to ja złożyłam na jego policzku pocałunek. Uniósł swoje kąciku ust do góry i kątem oka spojrzał na mnie. Odwzajemniłam jego uśmiech – Dzisiejszy dzień spędzimy razem. Tylko ty i ja – oznajmił uśmiechając się do mnie uroczo. Pocałowałam go w policzek i twierdząco kiwnęłam głową. Posłał mi swój cwaniacki uśmiech po czym ścisnął moje drobne ciało mocniej i pociągnął do siebie tak, że razem wylądowaliśmy na trawie. Zaśmiałam się głośno leżąc na nim, ale po chwili zostałam uciszona przez jego namiętny pocałunek.
*****************************
- To gdzie chcesz teraz iść? – zapytał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha Federico. Spojrzałam na niego a później na nasz splecione dłonie i uśmiechnęłam się. Powróciłam wzrokiem na mojego kochanego chłopaka i przygryzłam delikatnie dolną wargę po czym wzruszyłam ramionami. Zaśmiał się a następni pocałował w policzek- Kino, zoo, restauracja czy może…
- Obojętnie – przerwałam mu i wtuliłam się w jego ramie. Ponownie usłyszałam jego śmiech a następnie poczułam jak skręcamy w jakąś uliczkę. Spojrzałam na niego zdziwiona, natomiast on posłał mi swój uśmiech i musnął czule usta.
- W takim razie idziemy na molo? – zaśmiał się i przyspieszył krok. I na tym skończyła się nasza rozmowa. Panowała między nami cisza, ale tym razem nie była ona denerwująca wręcz przeciwnie mogliśmy się nacieszyć swoim towarzystwem. Co prawda każdy dzień spędzamy razem, ale jak dla mnie to i tak za mało. Oczywiście czasami mnie denerwuje jak to Federico i kłócimy się, ale przecież nie może być wiecznie kolorowo. A nasze kłótnie nigdy nie są poważne zazwyczaj po kilku godzinach się godzimy. Kiedy dotarliśmy w odpowiednie miejsce usiedliśmy na mostku a nogi zwisały nam w dół, nie dotykając wody. Objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie.
- Kochasz mnie? – zapytał niespodziewanie. Zdziwiłam się na te słowa, bo doskonale wie jak jest i jeszcze nigdy nie zadawał takich pytań. Przeniosłam swój wzrok na niego i próbowałam wyczytać z jego twarzy dlaczego zadaje akurat to pytanie. Odwrócił się w moją stronę i wyczekiwał odpowiedzi.
- Przecież doskonale wiesz, że tak. Dlaczego w ogóle o to pytasz? – odpowiedziałam tak jakby pytaniem na pytanie. Uśmiechnął się delikatnie do mnie i pocałował w policzek.
- Uwielbiam to słyszeć – zaśmiał się i mocniej przytulił do siebie – Wiesz, że za tydzień będzie dokładnie dziewięć miesięcy odkąd jesteśmy razem? – zapytał patrząc przed siebie a na jego twarzy wymalowany był uśmiech. Odwzajemniłam go i jeszcze bardziej jeżeli to w ogóle możliwe przytuliłam się do niego.
- Doskonale o tym wiem – szepnęłam mu do ucha i pocałowałam delikatnie w szyję.
- Może z tej okazji zrobimy sobie tatuaż – zaproponował i skierował swój wzrok na mnie. Mój wyraz twarzy przybrał zdziwienie a jednocześnie trochę fascynacji. Odkąd zobaczyła na nadgarstku Violetty tatuaż też chciałam sobie kiedyś zrobić – Oczywiście nie jakiś duży czy coś tylko taki mały dowód naszej miłości – dodał patrząc w moje oczy. Uśmiechnęłam się do niego promiennie i kiwnęłam twierdząco głową. Przybliżył się do mnie i złożył na moich usta czuła, ale namiętny pocałunek.
**********************
Wyszliśmy właśnie z restauracji ponieważ jak to Leon zgłodniał i zaciągnął mnie tutaj, ale zresztą co się dziwić. Jeździliśmy dzisiaj chyba po całym Buenos Aires a nawet byliśmy na małych zakupach. Oczywiście na początku mieliśmy się tylko przejść po galeria aby znaleźć coś porządnego do jedzenia, ale zaciągnęłam Leona do sklepu z biżuterią i spędziliśmy tam chyba z godzinę, ale to wszystko przez Verdasa, bo zaczął się ze mną kłócić o ty, kto ma zapłacić. Ostatecznie to ja wygrałam ponieważ oszukałam go mówiąc żeby znalazł coś jeszcze a sama poszłam do kasy zapłacić. Zdenerwował się trochę i przez jakiś czas się nie odzywał i chodził obrażony na cały świat.
- Wracamy już do domu czy gdzieś jeszcze chcesz jechać oszustko  - odezwał się Leon łapiąc mnie za dłoń. Jest możliwość, że wciąż może być troszeczkę zły, ale nie wiem zupełnie o co mu chodzi przecież to tylko bransoletka i zresztą nie kosztowała tak dużo.
- Przestaniesz – poprosiłam zatrzymując się. Zrobił to co ja i obrócił się w moją stronę po czy pokiwał przecząco głową – Ale dlaczego? – zapytałam i specjalnie tupnęłam nogą jak mała dziewczynka. Zaśmiał się cicho i podszedł do mnie bliżej a następnie ujął moją twarz w swoje dłonie.
- Bo mnie oszukałaś, skarbie -  powiedział i skradł mi szybkiego buziaka. Patrzył mi w oczy nadal trzymając moją twarz. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie moja wina, że jestem sprytniejsza – zaśmiałam się i położyłam swoje dłonie na jego torsie po czym przysunęłam się do niego chcąc musnąć jego usta, ale zatrzymał moją twarz.
- Nie jesteś, bo to ja wygrałem – szepnął w moje usta. Przygryzłam delikatnie dolną wargę i wpatrywałam się w niego z fascynacją a jednoczenie niezrozumieniem – Zobaczysz w domu – dodał i spełnił czynność, która wcześniej chciałam wykonać czyli prościej mówiąc pocałował mnie – Jedziemy do mnie czy do ciebie? – zapytał z uśmiechem.
- Do mnie – odpowiedziałam szybko i tak jak on wcześniej skradłam mu buziaka. Zaśmiał się i po chwili ruszył trzymając mnie za rękę w stronę swojego samochodu.
*****************
- Fran, nie ma – zdziwił się kiedy weszliśmy do mojego domu a wokół egipska ciemność. Pokiwałam przecząco głowa i zamknęłam za nim drzwi.
- Spędza czas z Kendallem – uśmiechnęłam się i zadowolona dołączyłam do niego siadając mu na kolana. Pocałował mnie w policzek i objął mój brzuch swoimi ramionami.
- To chyba dzisiaj jest jakiś dzień spędzania we dwoje – mówił ze śmiechem a ja spojrzałam na niego lekko zdziwiona - Z tego co wiem to Federico spędza dzisiejszy dzień tylko z Ludmiłą, Diego też wyszedł chyba z jego nową dziewczyną, Francesca i Kendall oraz nie zapominając o nas – wytłumaczył a ja się zaśmiałam. Rzeczywiście dzień zakochanych par. Spojrzałam mu prosto w oczy. Uwielbiam w nie patrzeć są śliczne. Takie wyjątkowe. Nie wiem dokładnie czy są one zielone, piwne czy raczej szmaragdowe. A może jeszcze jakiegoś innego koloru. Położyłam swoją rękę na jego policzku i delikatnie gładziłam. Przymknął delikatnie oczy i uśmiechnął się. Tak jakby rozkoszował się moim dotykiem. Przybliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Wciąż miał zamknięte oczy. Moje usta znajdowały się minimetry od jego.
- Powiedz to, proszę – szepnęłam a on otworzył oczy i spojrzał głęboko 
w moje. Mój kciuk wciąż gładził jego policzek. 
- Kocham Cię – także wyszeptał w moje usta, które podczas wypowiadania tych dwóch magicznych słów dotykały jego. Po moim ciele rozpłynęła się fala niesamowitego ciepła. Uniosłam delikatnie kąciki ust do góry nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. Musnęłam jego miękkie usta i oparłam swoje czoło o jego.
- Ja ciebie też – przetarłam swoim nosem po jego. Uśmiechnął się delikatnie i przytulił mnie mocniej do siebie.
*********************
Szłam szkolnym korytarzem w poszukiwaniu Fran. Dzisiaj jest poniedziałek. Dzień, którego nienawidzę. Nawet mogłabym go polubić gdybym Leon chodził ze mną do szkoły. A tak zobaczymy się dopiero za pięć godzin jak nie więcej. I znowu przez następne kilka minut będę za nim tęsknić do czasu aż nie zaczną się lekcję i na nich się skupię. Co ja w ogóle wygaduje na nich też się nie skupiam, bo przed oczami mam Verdasa. Chyba na pewno się od niego uzależniłam.
- Cześć Vilu – usłyszałam za sobą znajomy i znienawidzony głos. Nabrałam powietrze po czym je powoli wypuściłam aby się uspokoić. Obróciłam się napięcie w jego stronę i przybrałam sztuczny uśmiech na twarzy.
- Powiedziałam abyś tak do mnie nie mówił – odpowiedziałam spokojnie na tyle ile się dało. Posłał mi swój denerwujący uśmieszek i włożył ręce do kieszeni.
- To co jesteś z Verdasem? – zapytał ignorując to co powiedziałam. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Usłyszałam jego śmiechem i od razu spoważniałam.
- Tak i odczep się w końcu ode mnie – warknęłam w jego stronę. Nikt nie będzie się ze mnie śmiał a już na pewno nie ktoś taki jak ten idiota.
- A jak nie to co? Twój chłoptaś mnie pobije – zakpił z tym bezczelnym uśmieszkiem. Zacisnęłam dłonie w pięści i podeszłam do niego, patrząc morderczym wzrokiem.
- Nie, bo w końcu sama ci przywalę – syknęłam i nie czekając na jego odpowiedź odeszłam szybkim krokiem. Udałam się do stołówki, w której jak zawsze w przerwie obiadowej znajduje się Francesca. Jestem pewna, że przez to szkolne jedzenia przytyła już z dwa kilko. Będziemy musiały się zapisać na siłownię a najlepiej na tą, do której czasami chodzą nasi chłopcy. Zauważyłam moja przyjaciółkę przy jednym ze stolików i wsuwa sałatkę. Całe szczęście, że to zdrowe. Przysiadłam się do niej ze śmiechem.
- Co cię bawi? – zapytała przełykając sałatkę. Pokazałam gestem głowy na nią nie przestając się śmiać – Głodna jestem – broniła się i kontynuowała jedzenie.
- Coś często ci się to zdarza – stwierdziłam fakty a ona spojrzała na mnie morderczym wzrokiem i uśmiechnęła się sarkastycznie – Ej a może ty w ciąży jesteś – powiedziałam ze śmiechem a ona tylko zerknęła na mnie i pokręciła głowę.
- Ta chyba z powietrzem – bąknęła pod nosem i ponownie powróciła do pożerania, bo raczej jedzeniem tego nie można nazwać.
*****************
- Violetta, możesz się pośpieszyć – krzyknął z mojego pokoju Leon. Siedzę w łazience dopiero pół godziny a jak na mnie to i tak mało. Gdyby on mnie nie popędzał robiłabym sobie dopiero makijaż a tak jestem już prawie gotowa muszę tylko spryskać się perfumami i gotowe – Do meczu zostało dwadzieścia minut – dodał a ja w tym samym czasie wyszłam z łazienki. Zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się. Efekt pół godzinnej pracy jest lepszy niż myślałam – A po co ty w ogóle się tak stroisz? – zapytał podnosząc jedną brew. Posłałam mu uśmiech i podeszłam do niego bliżej.
- A wiesz będzie tam taki jeden – odpowiedziałam bawiąc się jego koszulką. Spojrzał na mnie zainteresowany i przygryzł dolną wargę. Kusi mnie w ten sposób czy powstrzymuje złość? – Z numerem dziewięć na koszulce – dodałam a na jego twarzy wkradł się cwany uśmieszek. Położył swoje ręce na mojej tali i przyciągnął bliżej do siebie.
- Muszę cię zmartwić kochanie, ale on dzisiaj nie gra – udał smutnego i przetarł delikatnie swoim nosem o mój. Zrobiłam smutną minę i spojrzałam mu w oczy.
- A to czemu? – zapytałam a moja ręka ponownie zaczęła bawić się jego koszulką, która delikatnie przylegał do jego umięśnionego torsu.
- Bo był niegrzeczny – zaśmiał się cicho po wypowiedzeniu tych słów. Uśmiechnęłam się do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję. Przybliżyłam się do jego usta i cichutko zamruczałam.
- Ja lubię niegrzecznych chłopców – szepnęłam i bez czekania na jego reakcję wpiłam się w jego usta. Odwzajemnił go i przybliżył mnie jeszcze bliżej – Zresztą ty też się wystroiłeś – stwierdziłam kiedy się ode siebie odsunęliśmy. Zmierzyłam go po raz kolejny dzisiejszego wieczoru i przygryzłam dolną wargę.
- Przecież ubrałem się tak jak zwykle – odpowiedział i musnął moje usta. Zachichotałam  czując jak jego ręka zjechała niżej. Jeżeli on wygląda jak zwykle to ja jestem zakonnica. Wygląda nieziemsko. Czarna bejsbolówka ze rękawami z materiału śliskiego, biała bluzka, która uwydatnia jego mięśnie i czarne spodnie, które idealnie podkreślają jego pośladki a do tego białe wysokie adidasy. No i oczywiście musiał postawić swoje włosy d góry a także spryskać się tymi niesamowitymi perfumami.
- Jak zwykle – bąknęłam sarkastycznie pod nosem i odsunęłam się od niego. Złapałam swój telefon do ręki i udałam się w stronę drzwi. Wyszłam z mieszkania i bez nie czekając na niego wsiadłam do samochodu, który na moje szczęście zostawił otwarty. Po chwili sam zajął miejsce kierowcy.
- No co ty obraziłaś się? – zapytał patrząc na mnie. Spojrzałam na niego i westchnęłam głośno.
- Do meczu zostało jakieś dziesięć minut. Jedź już – zignorowałam jego pytanie po czym odwróciłam się i zaczęłam obserwować życie za szybką. Odpalił bez słowa silnik i ruszył w stronę sali gimnastycznej. Nie jestem na niego zła, ale przecież mogę się z nim trochę podroczyć. Szczerze to podoba mnie się jego wygląd. Kątem oka zerknęłam na niego. Moje kąciku ust od razu powędrowały do góry widząc jaki przystojny jest z profilu. Jestem pewna, że jak tylko wejdziemy na tą salę to wszystkie dziewczyny będą pożerać go wzrokiem tak jak ja w tej chwili. Poczułam jak samochód zwalnia. Dostrzegłam budynek jego szkoły. Wysiadłam z pojazdu i udałam się w stronę drzwi od strony Leona. Oparłam się o boczną stronę samochodu i spojrzałam na niego. Stanął przede mną i złapał mnie w tali po czym lekko się pochylił tak, że można powiedzieć opierał się o mnie.
- Naprawdę jesteś na mnie zła? – zapytał robiąc tą swoją smutną minkę. Pokiwałam twierdząco głową i przygryzłam dolną wargę. Coś często mnie się to zdarza – Dlaczego? – odezwał się zdziwiony i przybliżył do mojej twarzy. Zaśmiałam się i musnęłam jego usta.
- Żartowałam, ale wiesz mógłbyś czasem wyglądać mniej pociągająco – powiedział z uśmiechem patrząc w jego oczy, które świeciły uroczo z pomocą nocnych lamp. Uśmiechnął się szeroko pokazując mi swoje śnieżnobiałe ząbki – Denerwują mnie te wszystkie laski, które rozbierają cię wzrokiem – dodałam ciszej i przymknęłam oczy. Poczułam jego usta przy swoim uchu.
- Ale ja jestem tylko i wyłącznie twój – wyszeptał a jego ciepły oddech muskał moją małżowinę uszną, co spowodowało dreszcze na moim ciele. Otworzyłam oczy czując na swoim policzkach rumieńce. Odsunął twarz ode mnie by móc spojrzeć mi w oczy.
- Myślisz, że mnie nie denerwuje jak chłopcy patrząc się na twój tyłek – powiedział patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko, ujęłam jego twarz w swoje dłonie i namiętnie, bardzo namiętnie pocałowałam. Wiedziałam, że odwzajemni pocałunek dlatego w porę się od niego odsunęłam.
- Mecz – wyszeptałam w jego rozgrzane usta, które mogłabym całować wieczność. Przygryzł dolną wargę i niechętnie się ode mnie odsunął. Podszedł do tylnych drzwi samochodu po czym wyciągnął torbę. Zdziwiłam się ponieważ jest zawieszony i nie gra.
- Muszę być przebrany – wyprzedził mnie jakby wiedział o co chce zapytać. Posłałam mu uśmiech a  on splótł nasze dłonie w jedność i ruszył w stronę sali. Wtuliłam się w jego ramię i oparłam głowę o jego ramię. Poczułam jak jego usta składają na mojej głowie czuły pocałunek. Poszerzyłam swój dotychczasowy uśmiech i ścisnęłam mocniej jego rękę. Drzwi na salę były otwarte a w środku znajdowało się sporo ludzi. Ruszyliśmy w stronę szatni, która znajdowała się na drugim końcu. Czułam na sobie wzrok niektórych chłopaków a także rozmarzone spojrzenia dziewczyn, które wpatrywały się w mojego przystojniaka. O dziwo nie czułam złości a raczej satysfakcję, że tak wspaniały chłopak jest właśnie ze mnę i darzy mnie tak wielkim uczuciem jakim jest miłość. Kiedy dotarliśmy do drzwi, które prowadziły korytarzem do szatni Leon puścił niechętnie moją dłoń i pocałował w policzek. Odszedł kawałek ode mnie.
- Leon! – zawołałam go a on odwrócił się zdezorientowany w moją stronę. Podeszłam do niego szybkim krokiem i bez zastanowienia wpiłam się w te jego cudowne wargi, które oczywiście oddały mój pocałunek pogłębiając go przy tym. Znowu to przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Jest świetny w całowaniu i zapewnie nie tylko. Odsunął się ode mnie i spojrzał z cwaniackim uśmiechem.
- Zazdrośnica – szepnął w moje usta, które po chwili szybko musnął i z uśmiechem udał się w stronę szatni. Odwróciłam się w stronę trybun aby wypatrzeć  Lu i Fran, które na sto procent powinny już tutaj być. Usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Przeniosłam wzrok w tamtą stronę a moim oczom ukazały się właśnie one. Blondyna poklepała miejsce obok siebie i przywołała mnie gestem ręki. Ruszyłam w ich stronę przedzierając się obok ludzi. Nie mogły zająć miejsc trochę niżej a nie prawie na samej górze, ale muszę przyznać, że widok jest doskonały. Usiadłam między nimi i przeniosłam swój wzrok na boisko. Po kilku minutach z szatni wyszli chłopcy przebrani w niebiesko - szare stroje sportowe. Uśmiechnęłam się na widok mojego Verdasa i jego umięśnionych ramion. Wpatrywałam się w niego przygryzając dolną wargę. Ustawili się razem ze swoimi przeciwnikami wzdłuż lini twarz do trybunów. Komentator zaczął coś mówić, ale nieszczególnie go słuchałam ponieważ byłam zajęta obserwowaniem mojego chłopaka, który stał z rękami z tyłu i patrzył na swoje buty. Jednak po chwili podniósł swój wzrok i zaczął ‘’skanować’’ trybuny. Kiedy w końcu wyłapał mnie wzrokiem uśmiechnął się szeroko i puścił do mnie oczko w odpowiedzi przesłałam mu kilka buziaku. Po chwili ustawili się do gry a sędzia rozpoczął gwizdkiem mecz.
******************
Skończyła się właśnie druga kwarta, co oznacza, że teraz jest dziesięciominutowa przerwa Jak na razie to chłopcy przegrywają sześcioma punktami. A krzyki ich trenera wcale nie motywują. Widziałam, że kiedy grali to Leona nosiło na ławce. Szkoda mi go. Mam nadzieję, że ten ich tępy trener zrozumie, że źle zrobił zawieszając go i w następnym będzie mógł grać. Chłopcy poszli chyba do szatni a ja zeszłam razem z dziewczynami na boisko ponieważ w trakcie tej przerwy występuje jakiś zespół taneczny. Ciekawe czy w naszej szkole na meczach jest coś takiego. Będzie trzeba się kiedy wybrać z Leonem. Tancerze ustawili się i wtedy przygaszono światło. Po chwili z głosików zaczęłam lecieć piosenka Justina Biebera – Right Here. Westchnęłam cicho po czym skrzyżowałam ręce. Nagle poczułam jak ktoś mnie mocno przytula. Odwracać się nie musiałam aby wiedzieć, że to mój siedzący na ławce kochany Leoś. Oparłam głowę o jego ramię tak i z trudem pocałowałam go w policzek. Czułam jak Leon przytula swoją twarz do mojej szyi.
- Gubię się w twoich oczach, 
za każdym razem kiedy patrzysz w moje. Obiecuję być wszystkim czego potrzebujesz. Nie opuszczę Cię kochanie. Nie chcę, ponieważ chcę po prostu cię kochać.  Nigdy nie umieściłbym kogoś innego nad tobą. Chcę cię po prostu całować kochanie. Chcę Cię po prostu przytulać do końca, kochanie do końcanucił razem z Bieber’em prosto do mojego ucha Leon i delikatnie nami kołysał. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Nie interesował mnie szczególnie taniec ponieważ przez cały czas miałam zamknięte oczy i rozkoszowałam się cudowną barwą głosu mojego chłopaka. Chociaż byłam zdziwiona, że zna tą piosenkę. Objął mnie mocniej swoimi ramionami i pocałował delikatnie w szyję, a następnie pod uchem, w policzek aż w końcu dotarł do ust. Przybliżyłam się do niego i wtedy nasze wargi się spotkały. Pocałunek był krótki, ale czuły i taki delikatny jak muśnięcie chmurki. Otworzyłam swoje powieki, które cały czas były zamknięte i spojrzałam w jego oczu. Uśmiechnął się do mnie, co oczywiście odwzajemniłam a następnie przetarł nosem po moim policzku i ponownie  złożył tak krótkiego całusa.
***************
- Ale przecież nie przegraliście – pocieszała swojego chłopaka Ludmiła siedząca na jego kolanach w pobliskiej knajpce z koktajlami. Posłał jej sztuczny uśmiech i powrócił zdenerwowanym wzrokiem na swój czekoladowy koktajl.
- Tak, ale gdyby Diego cudem nie trafi w ostatnich sekundach za trzy to byśmy przegrali – bulwersował się po czym uderzył ręką w stolik.
- Cudem? – oburzył się tym razem Diego a Fede spojrzał na niego morderczym wzrokiem.
- Nie oto mi chodziło – warknął w jego stronę po czym oparł się gwałtownie o oparcie od krzesła. Blondyna pogłaskała go po policzku i pocałowała w czoło – Jutro idę do trenera i nagadam mu za to, że zawiesił Leona – dodał już trochę spokojniejszy, ale widać było że w każdej chwili może wybuchnąć gniewem.

- I wtedy ciebie też zawiesi – odezwał się Leon, który przez cały czas bawił się moja ręką oraz bransoletkę, którą dzisiaj sobie kupiłam. Okazało się także, że on też kupił mi bransoletkę, którą nie wiem jakim cudem wrzucił mi do torebki. Spojrzałam na niego a moja prawa ręka powędrowała na jego kark. Podniósł wzrok aby spojrzeć na mnie po czym uśmiechnął się i powrócił do zabawy misiem przyczepionym do bransoletki. Delikatnie bawiłam się jego włosami, które znajdowały się tuż nad karkiem. One są jeszcze miększe niż reszta. Czy to w ogóle jest możliwe? Zresztą u Leona wszystko jest możliwe. On jest jakimś wybrykiem natury. Co ja gadam! On po prostu jest wyjątkowy.
- I dobrze niech mnie zwiesi – znowu wybuchnął Federico – Niech jeszcze zawiesi Diego, Kendall, Nialla i innych chłopaków – dodał po czym napił się swojego koktajlu – Wtedy on sam będzie grał – kontynuował swoją wypowiedź – Stary kozioł – syknął i ze złością postawił na stolik koktajl. Zaśmiałam się na jego ostatnie słowa po czym mój podbródek powędrował na głowę Leona nie przestając bawić się jego włosami. Po raz pierwszy jest od niego wyższa ponieważ siedzę mu na kolanach.
- Federico nie przesadzasz trochę, to wasz trener on wie co robi – zabrała głos Ludmiła, która poprawiała mu kołnierzyk od koszuli. Spojrzał na nią jak na idiotkę.
- On nie wie co robi. Jest stary i ślepy a do tego głupi – odpowiedział a blondyna tylko pokręciła głowa z rozczarowaniem.
- Zachowujesz się jak dziecko – sprostowała i wstała z jego kolan – Wygraliście to chyba najważniejsze – dodała aby złagodzić jego gniew.
- Tak, ale gdyby …
- Diego cudem nie trafił do kosza w ostatnich sekundach za trzy to byśmy przegrali – dokończyła za niego Francesca naśladując jego głos – Tak wiemy, możesz już przestać o tym gadać – dodała znudzona po czym oparła głową o ramię swojego chłopaka.
- Właśnie skończmy ten temat – poparł ją Diego i spojrzał na swój zegarek – Lepiej wracajmy do domu jest już późno a jutro trzeba iść do szkoły – dodał i wstał ze swojego miejsca a reszta zrobiła to samo oprócz mnie i mojego chłopaka. Spojrzałam na Leona, który widocznie nie interesował się niczym z wyjątkiem mojego misia przy bransoletce. Normalnie jak małe dziecko. Zaśmiała się cicho po czym pocałowałam go w policzek. Przeniósł na mnie swój zdezorientowany wzrok, który mnie rozbawił. Ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam.
- Idziemy do domu, miśku – powiedziałam głosem jak do pięcioletniego dziecka. Spojrzał na mnie poirytowanym wzrokiem po czym złapał w tali i podniósł do góry. Stanęłam na własnych nogach i czekałam aż on się podniesie. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z knajpki jako ostatni ponieważ reszta czekała już na zewnątrz.
#######################
Zawaliłam jak zwykle, bo miałam dodać w sobotę a dodaję w niedzielę, ale jakoś ostatnio wszystko mnie rozprasza a szczególnie taki jeden ktoś, no ale nic. Nie było w tym rozdziale  żadnych dramatów, kłótni, intryg i rozstań tylko zakochani i sielanka. Jeżeli oczywiście jest za słodko czy coś to piszcie a coś wykombinuję. Spokojnie nie martwcie się rozstań raczej żadnych nie będzie. Ale przyznam się szczerze, że na razie mam pustkę no może oprócz dwóch pomysłów, ale to w późniejszych rozdziałach.
Przepraszam za błędy i brak obrazków czy coś.

19 komentarzy:

  1. Boski :*
    Uwielbiam twoje opowiadania :*
    Kocham <3
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrób pierwszy raz Leonetty *,*
    Ogolem rozdzial cudowny ;*
    Nie koncz za szybko tego opowiadania :D
    Czekam na kolejny rozdzial z - mam nadzieje - jakims wiekszym zblizeniem Leonetty XDD
    Weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaa cudowny <3 zrób jakieś zbliżenie Leonetty xD może nie od razu ich pierwszy raz ale coś takiego jak w poprzednim rozdziale ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski :*
    Może wrócę później, bo właśnie idę do kościoła :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczny rozdzial !!!
    Slodko u Leonetty , no coz sie dziwic prawdziwa milosc :)
    U innych par tez sielanka , zyc nie umierac!
    Bardzo lubie twoje opowiadanie :)
    Czekam na kolejne rozdzialy
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział genialny, cudowny, boski. Pisz tak dalej.😊😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Boskii <333
    Leonetta taka suodka ^-^
    Fedemiła *o*
    Fede i te jego wybuchy gniewu xDDD On mnie rozwala xd
    Ten Nathan (czy jak mu tam xd) mnie irytuje jak i chyba wszystkich ;-;
    Ja na miejscu Violetty bym mu tek serio zawaliła,ale tak z całej pety xd
    No i jeszcze raz: Wspaniały rozdział ! <333
    Czekam na next <3
    Pzdr, Liv ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Super;) czekam na next tylko troche szkoda ze dopiero wczoraj znalazłam twoj blog.Leoś<3 mam nadzieję że ,,stary koziol" mu pozwoli brać udział w meczach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział wspaniały!
    Leonetta <33
    Fedemila, tatuaż *_*
    Mecz
    Fede i te wybuchy, rozwala hahaha
    Czekam na kolejny rozdział!
    Suzz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sorry, coś mi sie skopiowalo i wkleilo;/
      rozdział świetny <3
      jak zwykle ;33
      Feder zły na trenera!
      A Nathana nie lubie -.-
      Leonetta <3
      pozdrawiam, Go <3

      Usuń
  11. Nie zawaliłaś rozdziału!
    Taaak! Zrób pierwszy raz Leonetty. *o*
    Ach.Te wybuchy Federa ;D
    "Stary kozioł". XD

    Czekam :*

    Tangled ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny rozdzial!!!
    Masz talent :))
    Fede jakie wybuchy agresji :P
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Co 5 minut sprawdzam czy dodałaś rozdział xD wpadłam w obsesje xD kiedy kolejny ????????????

    OdpowiedzUsuń