- Przepraszam - odezwałem się za nim zdążyła na mnie nakrzyczeć. Jednak ku mojemu zaskoczeniu ona tylko stała i wpatrywała się we mnie. Wyglądało to trochę jakby skanowała moją twarz minimetr po minimetrze. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co jej chodzi. I wtedy jej oczy gwałtownie się powiększyły. Przełknęła głośno ślinę i jej wyraz twarzy przybrał strach. Kiedy miałem się odezwać podszedł do nas dyrektor.
- Teraz mogę z panią porozmawiać. Przepraszam, że musiała pani czekać - odezwał się, ale wzrok tej kobiety nadal był skupiony na mnie. Czuję się niezręcznie. Zerknąłem kątem oka na mężczyznę, który posłał mi spojrzenie abym odszedł. Bez chwili zastanowienia ruszyłem w stronę gdzie powinna być Violetta i Diego. Dziwna kobieta. Może skądś mnie zna, albo widziała mnie już wcześniej, skoro się tak mnie przyglądała.
- Leon! - usłyszałem damski głos i na pewno nie należał on do Violetty. Odwróciłem się w stronę, z której dochodził dźwięk. Ku mojemu zaskoczeniu tą osobą była Francesca. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że pamięta moje imię a co dopiero będzie chciała ze mną dobrowolnie rozmawiać - Masz chwilę? - zapytała kiedy stała ze mną twarzą w twarz. Rozejrzałem się dookoła i niepewnie kiwnąłem twierdząco głową. W sumie jestem ciekaw co ona może ode mnie chcieć - Mam wyrzuty sumienia - zaczęła nie patrząc na mnie tylko mając skupiony wzrok w podłogę. Jej słowa wywołały u mnie niesamowite zdziwienie - Pomyliłam się co do ciebie i ..- przerwała po czym przełknęła głośno ślinę. Nie pewnie podniosła na mnie spojrzenie i odchrząknęła.
- Chcesz mnie przeprosić? - zapytałem zdziwiony a ona ewidentnie odetchnęła z ulgą po czym kiwnęła twierdząco głową a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Już otwierała usta aby coś powiedzieć, ale odezwałem się pierwszy - Mam do ciebie pytanie - zacząłem a ona tylko uniosła do góry brew - Wiem, że to trochę nie stosowne, ale chodzi o Lucasa - powiedziałem dokładnie obserwując jej wyraz twarzy. Kiedy usłyszała jego imię na jej twarzy pojawił się smutek - Dokładnie chodzi o list, który napisał do Violetty. Ona go wyrzuciła, bo jest pewna, że to przez nią to zrobił - wytłumaczyłem trochę niepewnym głosem.
- Wyrzuciła go? - zapytała zdziwiona patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami. Podeszła do mnie jeszcze bliżej i złapała mnie za rękę po czym spojrzała w oczy - Proszę cię, namów ją do przeczytania tego listu - szepnęła prosząco. Wstrzymałem oddech próbując powstrzymać odruch zabrania ręki. Nic się nie zmieniło. Nie toleruje dotyku kogoś innego oprócz Violetty. Kiwnąłem niepewnie głową i wtedy jej uścisk na mojej ręce się rozluźnił. Uśmiechnęła się do mnie i odsunęła o krok do tyłu - Dziękuję - powiedziała patrząc na mnie z ulgą w oczach. Utrzymując ze mną kontakt wzrokowy odeszła. Kiedy teraz tak o tym pomyślę, to ciekawe jak ja mam niby namówić Violettę do przeczytania tego listu, skoro ona wyrzuciła go do śmietnika na cmentarzu. Westchnąłem głośno i odchyliłem głowę do tyłu.
- No brawo - do moich uszu dostał się głos Federico. Odwróciłem wzrok od sufitu i spojrzałem na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy - Najpierw Violetta a teraz Francesca - wytłumaczył z podziwem w głosie. Po raz kolejny westchnąłem i pokiwałem znudzony głową - Wiedziałem, że nie jesteś tak głupi, żeby uwiązać się do jednej dziewczyny. Czułem, że jesteś do mnie podobny - uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu. Zaśmiałem się na jego słowa i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- Jednak dziewczyny miały rację i teraz ten ich plan, nie jest taki głupi - powiedziałem patrząc na niego poważnie a następnie nie czekając na jego odpowiedź odszedłem.
- Czekaj! Jaki plan? - zapytał doganiając mnie. Zaśmiałem się pod nosem i spojrzałem na niego.
- Dowiesz się wkrótce - odpowiedziałem i przyśpieszyłem.
***
- Nie mam ochoty na imprezę - jęknęła Violetta patrząc na Diego znudzonym wzrokiem i oparła głowę o moje ramię. Uśmiechnąłem się do siebie widząc minę chłopaka. Jednak moją uwagę przykuł ktoś inny a mianowicie ta kobieta, na którą dzisiaj wpadłem wchodząc do szkoły. Od jakiegoś czasu stoi w jednym miejscu i jej wzrok skupiony jest na nas a raczej na mnie. Spojrzałem na nią i wtedy spotkałem się z nią wzrokiem.
- A ty jesteś chętny na imprezę? - zwrócił się do mnie tym samym wybudzając mnie z kontaktu wzrokowego z tą kobietą. Odwróciłem wzrok kierując go na Diego. Pokiwałem przecząco głową.
- Nie bardzo - powiedziałem zgodnie z prawdą. Westchnął głośno i włożył ręce do kieszeni swoich spodni. Poczułem jak ktoś obejmuje szczelnie moje ramię a po niewielkiej sile stwierdzam, że to Violetta. Przeniosłem na nią swoje spojrzenie i widząc jej uśmiech, także się uśmiechnąłem.
- A ty jesteś chętny na imprezę? - zwrócił się do mnie tym samym wybudzając mnie z kontaktu wzrokowego z tą kobietą. Odwróciłem wzrok kierując go na Diego. Pokiwałem przecząco głową.
- Nie bardzo - powiedziałem zgodnie z prawdą. Westchnął głośno i włożył ręce do kieszeni swoich spodni. Poczułem jak ktoś obejmuje szczelnie moje ramię a po niewielkiej sile stwierdzam, że to Violetta. Przeniosłem na nią swoje spojrzenie i widząc jej uśmiech, także się uśmiechnąłem.
- Może chociaż Federico się skusi - westchnął zrezygnowany. Odwróciłem się z nadzieją, że ta kobieta już sobie poszła, ale niestety ona dalej tam stała ze wzrokiem skupionym na mnie.
- Co to za kobieta? - zapytałem zerkając kątem oka na moich towarzyszy. Violetta odwróciła się w jej stronę i wzruszyła ramionami przyglądając jej się.
- Elegancka i z klasą - stwierdziła ilustrując ją wzrokiem, na co się cicho zaśmiałem.
- Przecież to mama Federico - odezwał się Diego patrząc na nas jak na idiotów. Zmarszczyłem brwi i ostatni raz na nią spojrzałem - Czemu pytasz? - zapytał zainteresowany. Wzruszyłem ramionami i odwróciłem od niej wzrok. Co może ode mnie chcieć mama Federico?
- Jesteś pewny? - zapytałem unosząc jedną brew ku górze. Zaśmiał się tylko na moje słowa i zdecydowanym ruchem kiwnął twierdząco głową.
- W sumie jest trochę do niej podobny - stwierdziła Violetta. Uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem się w stronę tej kobiety.
- Dobrze, że jesteś - odezwał się Diego a ja automatycznie na niego spojrzałem i dopiero wtedy spostrzegłem, że podszedł do nas Federico - Jest impreza, idziesz? - zapytał uśmiechając się do niego cwanie, na co dostał głośne westchnięcie od bruneta.
- Niestety nie, pewnie jak tylko wrócę to moja matka mnie uziemi - odpowiedział i wtedy jego wzrok powędrował za mnie czyli na tą kobietę, która jak się okazało jest jego mamą. Moje spojrzenie także automatycznie przeniosło się na nią a wtedy na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Co to za kobieta? - zapytałem zerkając kątem oka na moich towarzyszy. Violetta odwróciła się w jej stronę i wzruszyła ramionami przyglądając jej się.
- Elegancka i z klasą - stwierdziła ilustrując ją wzrokiem, na co się cicho zaśmiałem.
- Przecież to mama Federico - odezwał się Diego patrząc na nas jak na idiotów. Zmarszczyłem brwi i ostatni raz na nią spojrzałem - Czemu pytasz? - zapytał zainteresowany. Wzruszyłem ramionami i odwróciłem od niej wzrok. Co może ode mnie chcieć mama Federico?
- Jesteś pewny? - zapytałem unosząc jedną brew ku górze. Zaśmiał się tylko na moje słowa i zdecydowanym ruchem kiwnął twierdząco głową.
- W sumie jest trochę do niej podobny - stwierdziła Violetta. Uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem się w stronę tej kobiety.
- Dobrze, że jesteś - odezwał się Diego a ja automatycznie na niego spojrzałem i dopiero wtedy spostrzegłem, że podszedł do nas Federico - Jest impreza, idziesz? - zapytał uśmiechając się do niego cwanie, na co dostał głośne westchnięcie od bruneta.
- Niestety nie, pewnie jak tylko wrócę to moja matka mnie uziemi - odpowiedział i wtedy jego wzrok powędrował za mnie czyli na tą kobietę, która jak się okazało jest jego mamą. Moje spojrzenie także automatycznie przeniosło się na nią a wtedy na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
***
Zapukałem niepewnie do drzwi domu Violetty i cierpliwie czekałem aż mi otworzy a przynajmniej mam taką nadzieję, że to będzie ona a nie jej ojciec. Żałuję teraz, że do niej nie zadzwoniłem i nie zapytałem czy jest w domu, bo możliwe, że wyszła gdzieś ze swoją kuzynką. Słysząc kroki wyprostowałem się i przybrałem na twarzy uśmiech. Po chwili drzwi się otworzyły a w nich ujrzałem jej mamę, która po ujrzeniu mnie uśmiechnęła się.
- Dzień dobry. Jest Violetta? - zapytałem z uśmiechem, na co ona kiwnęła tylko głową i otworzyła szerzej drzwi po czym zaprosiła mnie do środka gestem ręki. Niepewnie przekroczyłem próg i stanąłem tak jakby w salonie.
- Violetta jest w pokoju - oznajmiła z uśmiechem. Odwzajemniłem go i z zawahaniem udałem się do pokoju mojej dziewczyny. Miałem nadzieję, że ją zawoła i nie będę musiał chodzić po ich domu sam. Słysząc muzykę z jej pokoju uśmiechnąłem się pod nosem i zapukałem do drzwi. Miejmy nadzieję, że usłyszy. Ponowiłem czynność i dopiero wtedy muzyka ucichał a po chwili w drzwiach stanęła Violetta, a widząc mnie na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie byliśmy umówieni - stwierdziła opierając się o framugę drzwi.
- Czyli mam sobie pójść? - zapytałem zdziwiony i odwróciłem się, ale zatrzymała mnie łapiąc za nadgarstek. Odwróciła mnie w swoją stronę i uśmiechnęła się.
- Tego nie powiedziałam - powiedziała i pociągnęła za nadgarstek do środka jej pokoju. Usiadła na swoim łóżku po turecku. Odchrząknąłem głośno i wyjąłem ze swojej kieszeni to co mnie tutaj sprowadza. Jej wzrok od razu powędrował na rzecz, którą trzymałem w ręce.
- Proszę przeczytaj to - odezwałem się podając jej do ręki list. Podniosła swoje spojrzenie na mnie a jej wzrok wyrażał zdziwienie. Powoli wstała ze swojego miejsca i podeszła do mnie.
- Nie chce tego czytać - powiedziała patrząc na mnie ze smutkiem w oczach. Zerknąłem kątem oka na ten list po czym chwyciłem jej dłoń i podniosłem wzrok na nią.
- Dlaczego? - zapytałem ze spokojem patrząc jej prosto w oczy.
- Bo się boję - odpowiedziała i odwróciła się do mnie tyłem po czym podeszła do okna. Westchnąłem głośno i zrezygnowany udałem się w jej stronę - Boję się, że w tym liście będzie coś co kompletnie mnie załamie. Jestem pewna, że on to zrobił przeze mnie . I tak czuję się winna, czuję, że wszyscy mnie o to osądzają. Jego rodzice, przyjaciele a nawet on sam. Nie chce mieć jego krwi na swoich dłoniach. Nie chce być powodem jego śmierci - powiedziała niepewnie a jej wzrok skupiony był na widoku za oknem.
- Dzień dobry. Jest Violetta? - zapytałem z uśmiechem, na co ona kiwnęła tylko głową i otworzyła szerzej drzwi po czym zaprosiła mnie do środka gestem ręki. Niepewnie przekroczyłem próg i stanąłem tak jakby w salonie.
- Violetta jest w pokoju - oznajmiła z uśmiechem. Odwzajemniłem go i z zawahaniem udałem się do pokoju mojej dziewczyny. Miałem nadzieję, że ją zawoła i nie będę musiał chodzić po ich domu sam. Słysząc muzykę z jej pokoju uśmiechnąłem się pod nosem i zapukałem do drzwi. Miejmy nadzieję, że usłyszy. Ponowiłem czynność i dopiero wtedy muzyka ucichał a po chwili w drzwiach stanęła Violetta, a widząc mnie na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie byliśmy umówieni - stwierdziła opierając się o framugę drzwi.
- Czyli mam sobie pójść? - zapytałem zdziwiony i odwróciłem się, ale zatrzymała mnie łapiąc za nadgarstek. Odwróciła mnie w swoją stronę i uśmiechnęła się.
- Tego nie powiedziałam - powiedziała i pociągnęła za nadgarstek do środka jej pokoju. Usiadła na swoim łóżku po turecku. Odchrząknąłem głośno i wyjąłem ze swojej kieszeni to co mnie tutaj sprowadza. Jej wzrok od razu powędrował na rzecz, którą trzymałem w ręce.
- Proszę przeczytaj to - odezwałem się podając jej do ręki list. Podniosła swoje spojrzenie na mnie a jej wzrok wyrażał zdziwienie. Powoli wstała ze swojego miejsca i podeszła do mnie.
- Nie chce tego czytać - powiedziała patrząc na mnie ze smutkiem w oczach. Zerknąłem kątem oka na ten list po czym chwyciłem jej dłoń i podniosłem wzrok na nią.
- Dlaczego? - zapytałem ze spokojem patrząc jej prosto w oczy.
- Bo się boję - odpowiedziała i odwróciła się do mnie tyłem po czym podeszła do okna. Westchnąłem głośno i zrezygnowany udałem się w jej stronę - Boję się, że w tym liście będzie coś co kompletnie mnie załamie. Jestem pewna, że on to zrobił przeze mnie . I tak czuję się winna, czuję, że wszyscy mnie o to osądzają. Jego rodzice, przyjaciele a nawet on sam. Nie chce mieć jego krwi na swoich dłoniach. Nie chce być powodem jego śmierci - powiedziała niepewnie a jej wzrok skupiony był na widoku za oknem.
- Nikt cię o to nie osądza - odezwałem się po dłuższej chwili i podszedłem do niej jeszcze bliżej po czym odwróciłem ją w swoją stronę. I dopiero wtedy ujrzałem, że jej oczy są zaszklone. Odruchowo przytuliłem ją do siebie z nadzieją, że to pomoże. Czując jej drobne dłonie oplatające mój tors, przycisnąłem ją do siebie jeszcze bardziej.
- Proszę cię nie każ mi tego czytać - szepnęła wtulając swoją twarz w mój tors. Westchnąłem głośno i spojrzałem na list, który trzymałem w ręce. Przygryzłem dolną wargę przypominając sobie sytuację z Francescą. W tym liście musi być coś ważnego skoro ona prosiła aby Violetta to przeczytała.
- Może kiedy go przeczytasz przestaniesz się obwiniać - zaproponowałem odsuwając ją od siebie. Spojrzała na mnie tymi swoimi smutnymi oczami - Bo to nie jest twoja wina - powiedziałem pewny swoich słów. Przecież podobno miał zaburzenia psychiczne i zapewne to jest ten powód. Nabrała nerwowo powietrza i powoli go wypuściła po czym niepewnie chwyciła list, który trzymałem.
- Przeczytam go na głos - postanowiła i wzięła kartkę, którą skleiłem bezbarwna taśmą. Nie łatwo było odzyskać ten list. Złapała moją rękę i udała się w stronę łóżka ciągnąc mnie za sobą. Usiadła na skraju i spojrzała na miejsce obok dając mi do zrozumienia, że mam usiąść. Zająłem miejsce i obserwowałem jej ruchy, cierpliwie czekając aż zacznie czytać. Z zawahaniem otworzyła kopertę i powolnym ruchem wyjęła białą zapisaną kartkę. Wzięła głęboki oddech i przełknął głośno ślinę.
- Przepraszam. Tylko tyle wstanie jestem ci napisać. Jestem tchórzem, którego nie stać na nic więcej. Gdybym tylko wiedział, że twój wypadek tak wiele zmieni, zrobiłbym wszystko aby do niego nie doszło. Byłaś jedyną dziewczyną, która kochała mnie takiego jakim byłem. Wiedziałaś o moich zaburzeniach a mimo to byłaś ze mną. Jednak ja tego nie doceniłem. Zdradziłem cię. A twój wypadek był z mojej winy. Widziałaś mnie z nią i wtedy to się stało. Żałuję. Nawet nie wiesz jak bardzo. Kiedy się wybudziłaś ze śpiączki miałem nadzieję, że będzie wszystko w porządku z nami, ale jak widać Bóg pokarał mnie za to co ci zrobiłem. Ty już odnalazłaś swoje szczęście i miłość, teraz pora na mnie. Przepraszam jeszcze raz. Lucas - zakończyła a jej oczy były zaszklone i skupione na liście. Jednak po chwili przeniosła na mnie swoje spojrzenie. Chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała i po prostu przytuliła się do mnie. Teraz przynajmniej wiem, że nie będzie się obwiniać o jego śmierć. Sądząc po treści listu nie chciał się zabić. Wydaje mnie się, że brak leków i poczucie winy do tego doprowadziły. Przynajmniej tak by stwierdził Aleksander. Dzięki tym rozmową z nim i mieszkaniem pod jednym dachem nauczyłem się trochę na temat ludzkiej psychiki i toku myślenia. Jednak mimo to siebie wciąż nie potrafię zrozumieć.
- Zostaniesz ze mną? - poprosiła i odsunęła się aby na mnie spojrzeć. Uśmiechnąłem się do niej szerzej niż zazwyczaj i kiwnąłem twierdząco głową. Z jej ust wydobył się cichy chichot, który ku mojemu zaskoczeniu brzmiał w sumie uroczo a nie denerwująco jak w przypadku innych dziewczyn.
- Wiesz, że masz dołeczki jak się tak uśmiechasz - powiedziała przypatrując się mnie i palcami dotknęła moich dołeczków. Przybliżyłem się do niej nie spuszczając wzroku z jej uśmiechu, natomiast ona wpatrywała się w moje dołeczki. Dmuchnąłem jej delikatnie w twarz aby na mnie spojrzała, co oczywiście uczyniła czując mój oddech. Jeszcze bardziej się do niej przybliżyłem i złożyłem na jej ustach czuły pocałunek. Ujęła moją twarz w swoje ciepłe dłonie i z niepewnością oddała delikatnie pocałunek. Pod wpływem chwili uśmiechnąłem się pod nosem i także go odwzajemniłam. Ten pocałunek był dłuższy niż zazwyczaj. Było w nim więcej uczucia. Oparła swoje czoło o moje i uśmiechnęła się szeroko.
- Jadłaś pomarańczę? - zapytałem oblizując dolną wargę. Zaśmiała się cicho i odsunęła się aby spojrzeć na mnie.
- Piłam sok pomarańczowy - odpowiedziała ze śmiechem i szybkim ruchem cmoknęła mnie w usta po czym zdjęła swoje ręce z mojej twarzy. Wstała zdecydowanym ruchem z łóżka i podała mi dłoń - Chodź, mam pyszne ciasto w kuchni - oznajmiła nie przestając się uśmiechać. Chwyciłem jej rękę i także wstałem z miejsca. Zabrała jeszcze z łóżka list i odłożyła go na biurko po czym udała się w stronę wyjścia z pokoju ciągnąc mnie za sobą.
***
- Która lepsza? - zapytała mnie Ludmiłą wchodząc do mojego pokoju z dwiema sukienkami. Uniosłam jedną brew ku górze i przybrałam zastanawiający wyraz twarzy.
- A gdzie się tak stroisz? - zapytałam odkładając na bok książkę z biologii. Westchnęła głośno po czym pokazała mi jeszcze raz sukienki, kompletnie ignorując moje pytanie.
- A gdzie się tak stroisz? - zapytałam odkładając na bok książkę z biologii. Westchnęła głośno po czym pokazała mi jeszcze raz sukienki, kompletnie ignorując moje pytanie.
- Odpowiesz? - odezwała się po chwili znudzona moim milczeniem. Posłałam jej uśmiech po czym wstałem ze swojego łóżka i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- A ty odpowiesz na moje? - wcześniej nie zauważyłam, ale kiedy Ludmiła się irytuje to zagryza policzek od wewnątrz i to zdecydowanie mocno. Widząc, że nie mam zamiaru odpuścić westchnęła głośno a po chwili z jej ust wydobył się cichy jęk poddania się.
- Umówiłam się z Matt'em - wyjawiła w końcu prawdę. Troszeczkę zdziwiła mnie ta odpowiedź. Myślałam, że on jest tylko tym naszym brzydko mówiąc pachołkiem do wzbudzania zazdrości w Federico. Zmarszczyłam brwi i mój wzrok zaczął dokładniej ją obserwować.
- Ludmiła czy on ci się czasem nie spodobał? - zapytałam nie spuszczając z niej przymrużonych oczu. Przez chwilę jej ciało się spięło, co mogło oznaczać tylko tyle, że o to, o co zapytałam to prawda. A jej milczenie jest na to dowodem - Ludmiła - warknęłam na nią aby spojrzała na mnie i dała mi odpowiedź. Jeżeli się w nim zakocha to nasz plan pójdzie na marne. A tym bardziej moja kuzynka zniszczy sobie życie. Z dwojga złego już wolę żeby była z Federico. Nie jest idealny, ale przynajmniej jak on coś zepsuje to będę mogła się na nim wyżyć i przemówić mu do rozum. A zresztą wydaje mnie się, że ten cały Matt jest jeszcze gorszy do Federico.
- Mój stosunek do niego się nie zmienił. Jest przystojny, to fakt i polubiłam go bardziej, ale nadal w mojej głowie siedzi Federico - w końcu raczyła mi odpowiedzieć na zadane jakieś pięć minut temu pytanie. Tym razem to ja milczałam, natomiast moje spojrzenie skanowało jej twarz aby upewnić się, że nie kłamie. Powiedziała prawdę. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się do niej a następnie przeniosłam swój wzrok na sukienki.
- Lepsza będzie ta bordowa - powiedziałam i wyciągnęłam rękę w stronę tej rzeczy - Chociaż ta brzoskwiniowa też jest ładna - dodałam z przekonaniem, za co dostałam jęk Ludmiły.
- Nie pomagasz - odezwała się marszcząc przy tym brwi. Zrezygnowana westchnęła i udała się do wyjścia z mojego pokoju. Uśmiechnęłam się sama do siebie i także wyszłam z mojego pokoju i podążałam za moją kuzynką po czym weszłam do jej tymczasowego pokoju aby pomóc jej coś wybrać.
***
- I wtedy już nie będzie przyjemnie - powiedział przez zęby a jego dłoń zacisnęła się w pięść. Zaśmiałem się na słowa Federico idącego obok mnie. Przeniósł na mnie swój zdziwiony a także wściekły wzrok - Z czego się śmiejesz? - zapytał zdenerwowany.
- A dlaczego ty się wkurzasz? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, na co tylko prychnął - Przecież ci nie zależy na Ludmile więc w czym problem, że spotyka się z kimś innym - dodałem z powagą w głosie, chociaż tak na prawdę chciało mnie się śmiać. Jednak Violetta miała rację z tym swoim planem. Odkąd widział nas na niby podwójnej randce, przy każdej możliwej okazji nawija tylko o tym jaki jest Matt i jak go wkurza. A jestem pewny, że powodem jego nienawiści do tego kolesia jest tylko i wyłącznie Ludmiła.
- Bo nie zależy - powiedział podniesionym głosem. Zaśmiałem się pod nosem, co zwróciło uwagę Federico.
- To czemu jesteś zazdrosny? - drążyłem temat jeszcze bardziej go denerwując. Posłał mi mordercze spojrzenie, które mogłoby mnie zabić. Kątem oka widziałem, że zacisnął dłoń w pięść.
- Nie jestem zazdrosny - syknął w moją stronę przez zaciśnięte zęby i odwrócił ode mnie wzrok lokując go przed siebie - Nigdy nie jestem zazdrosny a szczególnie o dziewczynę - dodał a ja miałem ochotę się zaśmiać. Kiwnąłem głową aby zakończyć ten temat. Niech sobie zaprzecza, ale ja widzę coś innego.
- Federico! - usłyszałem za swoimi plecami damski głos. Obydwoje gwałtownie się odwróciliśmy a naszym oczom ukazała się mama mojego towarzysza - Miałeś siedzieć w domu - dodała podchodząc do nas bliżej. Czuję się trochę niezręcznie w tej sytuacji. Kobieta zerknęła na mnie kątem oka a następnie przez chwilę zastygła w bezruchu.
- Dramatyzujesz. Nie robię nic nielegalnego tylko idę na tor z Leonem - jęknął znudzony a kobieta po usłyszeniu mojego imienia nabrała nerwowo powietrza. Jest jeszcze dziwniej niż wtedy w szkole na korytarzu. Odchrząknęła głośno i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Wróć przed kolacją, ale jutro pomagasz ojcu sprzątać w garażu - powiedziała poważnie patrząc na Federico, który niechętnie kiwnął twierdząco głową i westchnął. Kobieta uśmiechnęła się do niego po czym spojrzała na mnie.
- Możemy już iść czy coś jeszcze ode mnie chcesz? - zapytała patrząc na swoją mamę pytającym wzrokiem. Przybrała poważny wyraz twarzy i nas wyminęła. Spojrzałem na Federico a on tylko przewrócił oczami i ruszył w stronę toru a ja nie czekając na nic udałem się za nim.
***- A dlaczego ty się wkurzasz? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, na co tylko prychnął - Przecież ci nie zależy na Ludmile więc w czym problem, że spotyka się z kimś innym - dodałem z powagą w głosie, chociaż tak na prawdę chciało mnie się śmiać. Jednak Violetta miała rację z tym swoim planem. Odkąd widział nas na niby podwójnej randce, przy każdej możliwej okazji nawija tylko o tym jaki jest Matt i jak go wkurza. A jestem pewny, że powodem jego nienawiści do tego kolesia jest tylko i wyłącznie Ludmiła.
- Bo nie zależy - powiedział podniesionym głosem. Zaśmiałem się pod nosem, co zwróciło uwagę Federico.
- To czemu jesteś zazdrosny? - drążyłem temat jeszcze bardziej go denerwując. Posłał mi mordercze spojrzenie, które mogłoby mnie zabić. Kątem oka widziałem, że zacisnął dłoń w pięść.
- Nie jestem zazdrosny - syknął w moją stronę przez zaciśnięte zęby i odwrócił ode mnie wzrok lokując go przed siebie - Nigdy nie jestem zazdrosny a szczególnie o dziewczynę - dodał a ja miałem ochotę się zaśmiać. Kiwnąłem głową aby zakończyć ten temat. Niech sobie zaprzecza, ale ja widzę coś innego.
- Federico! - usłyszałem za swoimi plecami damski głos. Obydwoje gwałtownie się odwróciliśmy a naszym oczom ukazała się mama mojego towarzysza - Miałeś siedzieć w domu - dodała podchodząc do nas bliżej. Czuję się trochę niezręcznie w tej sytuacji. Kobieta zerknęła na mnie kątem oka a następnie przez chwilę zastygła w bezruchu.
- Dramatyzujesz. Nie robię nic nielegalnego tylko idę na tor z Leonem - jęknął znudzony a kobieta po usłyszeniu mojego imienia nabrała nerwowo powietrza. Jest jeszcze dziwniej niż wtedy w szkole na korytarzu. Odchrząknęła głośno i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Wróć przed kolacją, ale jutro pomagasz ojcu sprzątać w garażu - powiedziała poważnie patrząc na Federico, który niechętnie kiwnął twierdząco głową i westchnął. Kobieta uśmiechnęła się do niego po czym spojrzała na mnie.
- Możemy już iść czy coś jeszcze ode mnie chcesz? - zapytała patrząc na swoją mamę pytającym wzrokiem. Przybrała poważny wyraz twarzy i nas wyminęła. Spojrzałem na Federico a on tylko przewrócił oczami i ruszył w stronę toru a ja nie czekając na nic udałem się za nim.
Z lekkim opóźnieniem dodaję ten rozdział, ale brak czasu a do tego nauka i jeszcze musiałam się do końca wykurować. Przepraszam, że jest taki krótki, ale chyba rozumiecie. Co do następnego, to planowany jest na sobotę, ale prawdopodobnie, bo nie wiem na sto procent sobotę mogę mieć zajętą i nie dam rady go napisać. Miłego czytania :)
Rozdzial super jak zawsze.
OdpowiedzUsuńJejuu... coś się święci ! Czy mama Fede to nie jest też mama Leona ? Jeżeli nie, to musi być osobą,która znała jego rodziców. Nie mogę się doczekać następnego :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! ❤❤
Boski ;*
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że mama Fede to też matka Leosia :D
Gratuluje wyszedł wspaniale :D
OdpowiedzUsuńMiejsce ♥
OdpowiedzUsuńBOSKI ♥♥
UsuńPo prostu Boski ♥♥
Mimo wszystko cieszę się, że Lucas nie zabił się przez Violettę chociaż było by to ciekawe XD
Fran ma dużego plusa bo teraz Vils nie będzie się obwiniać ♥
Mama Federico wprowadza nam niezły zamęt :/
I coś mi się wydaje, że kryje się za tym jakaś większa afera XD
Lu nam szaleje :3
Ale to dobrze niech ten Włoski bałwan jej nie ogranicza :")
A Feder coraz bardziej zazdrosny XD
Niech on w końcu pobije się z Mattem!!!
Proszę rozważ to ;c ♥♥♥♥♥♥♥♥♥
KOCHAM ♥
care
Super nie moge doczekać się next'a :**
OdpowiedzUsuńCudeńko♥
OdpowiedzUsuńCudooooo!
OdpowiedzUsuńVils przeczytała nareszcie list.
Przynajmniej nie będzie się obwiniać.
Matka Fede. Coś mi w niej nie gra.
Może to faktycznie matka Leona?
Ale...przecież oni są w tym samym wieku tak?
Musieliby być bliźniakami.
Chyba, że to Fede jest adoptowany.
Ale...Vils zauważyła podobieństwo
Wiec...adopcja odpada.
Może to kuzyni?
Może matka Fede jest siostra biologicznej matki Leona i ciotka L?
Gdyby była matka Leona to pytanie brzmi dlaczego go oddala do domu dziecka?
Przecież to chyba nie jest ta kobieta,która zrobiła krzywdę Leonowi. Nie to nie wchodzi w grę.
Jedno wiem skądś zna Leona,ale kim dla niego jest to nie wiem.
Matka. Ciotka. ???
Pożyjemy zobaczymy.
Czekam na next :-)
Pozdrawiam Królik!
Buziaczki :* ❤
Cudeńko. Genialny. Zajebisty. ♥
Następny do kolekcji- przeczytany!
OdpowiedzUsuńCudowny ❤ ❤ ❤😘
OdpowiedzUsuńBoski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Moje miejsce! ^^
OdpowiedzUsuńCzy tylko mi się wydaje, że mama Fede jest jakoś związana z Leonem?
UsuńPrzypuszczam, iż to jego mama xD
I pewnie mam rację, haha.
Ten Rozdział Mi Się Bardzo podoba! ^,^
Zresztą jak zawsze.
Leonetta jest taka szczęśliwa.
No ubóstwiam to po prostu. :D
Mam nadzieję, że to opowiadanie będzie miało 200 rozdziałów.
Kocham to jak piszesz, można się zagłebić w piękny świat.
Dziękuje za to <3
Czekam na +18 Fiolki and Leośka.
Haha, ciągle ci przypominam, nie?
Zboczeniec ze mnie, ale co tam xD
Wesołego Hallowen!
Vicki (dawna Maggie)
Przepraszam, że dopiero teraz, ale SZKOŁA. to zło!!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział.
Najbardziej jest podejrzana matka Fede.
Może będzie tak samo jak w "śnie" Violki?
A mnie wprowadzasz w niepewność. xD
Pożyjemy zobaczymy pozdrawiam i jak będziesz miała czas zapraszam do mnie ;) http://jortinimylife.blogspot.com/
Super, czekam na next ❤
OdpowiedzUsuńCuuuudo <3
OdpowiedzUsuńWybacz nie chce mi się komentarza jakiegoś długiego wymyślać xD ale jak mi się zchce towwrócę później ;*
Ally ♥♥♥
Cudeńko <3
OdpowiedzUsuńNajbardziej mnie zaciekawiła mama Fede.
Czyżby znalazła Leona?
Lukas odpowiedzialny za wypadek V?
Mega rozdział ^^
Nie mogę doczekać się kolejnego
Świetny ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na next
OdpowiedzUsuńmeega XD
OdpowiedzUsuńW.o.W , to ... Boziu C.u.d.o !!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział !!!
I Leona <3
Kocham Cie i Twojego kozackiego bloga o ja
OdpowiedzUsuńDopiero trafiłam na twojego bloga i już mi się podoba ! Muszę nadrobić wszystkie rozdziały bo chcę być oczywiście w temacie, Jedno powiem : piszesz z taką łatwością i tak przyjemnie się to czyta, że aż chce się tutaj wracać . ! Czekam na następny i dodaję do obserwujących ;). W wolnej chwili zapraszam Cię do mnie na mojego nowego bloga http://loveforgiveseverything.blogspot.com . Pozdrawiam ;3
OdpowiedzUsuń