***
Od ponad dwudziestu minut z moich oczu wylewają się łzy. A kiedy próbuję wytłumaczyć Leonowi co się stało z moich ust wydobywa się jakiś niezrozumiały bełkot. Za każdym razem kiedy tylko przypominam sobie słowa rodziców wybucham płaczem i Leon musi mnie uspokajać. Po prostu nie potrafię. Zbyt dużo różnych emocji się we mnie kumuluje na raz.- Pójdę zrobić ci herbaty żebyś się ogrzała - oznajmił spokojnym głosem głaszcząc mnie po plecach i już chciał wstać tym samym wypuścić mnie ze swoich ramion. Pokiwałam przecząco głową ściskając jego tors jeszcze bardziej i można powiedzieć jak małe dziecko wdrapałam mu się na kolana. Nie chce aby mnie teraz zostawiał samą. Czułam jak z trudem sięga jedną ręką po kant kołdry i nakrywa moje nadal zmarznięte nogi. Nawet tego nie odczuwałam przez ten czas dopiero kiedy moje nogi znalazły się pod ciepła kołdrą, zadrżałam z zimna.
- Zostań ze mną - wyszeptałam prawie dławiąc się łzami - Potrzebuję Cię - dodałam odsuwając się od niego delikatnie i dłonią otarłam mokre policzki. I dopiero wtedy spostrzegłam, że jego koszulka też jest mokra od moich łez. Uśmiechnął się do mnie w geście pocieszenia i kciukiem przetarł po moich wciąż wilgotnych policzkach.
- Co się stało, kochanie? - zapytała takim tonem głosu, że po moim ciele przeszedł miły dreszcz. Wystarczyła barwa jego głosu aby chociaż odrobinę poczuła się lepiej. Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam głęboki oddech aby opanować trzęsącą się w środku siebie. Niepewnie podniosłam na niego spojrzenie. Muszę opanować emocje, aby po raz kolejny nie wybuchnąć płaczem jak zacznę mówić. Jednak jego kolor oczu ułatwił mi to. Ludzie nie kłamią mówiąc, że odcień zieleni uspokaja.
- Kiedy poszedłeś a ja wróciłam do domu przez przypadek usłyszałam rozmowę rodziców - zacząłem powoli biorąc krótki oddech prawie po każdy słowie. Zacisnęłam szczękę, bo do oczu napłynęły mi łzy a w uszach dźwięczały słowa rodziców - Rozmawiali o Amelii - z trudem wymówiłam jej imię, bo na samą myśl o niej chce mnie się płakać. Widziałam w jego oczach, że nie rozumie, ale ze spokojem i cierpliwością czeka na ciąg dalszy mojej wypowiedzi - Nie miałam pojęcie o kim mówią i zapewne nadal bym nie wiedziała gdyby nie zobaczyli, że słyszałam ich rozmowę - przerwałam, bo poczułam na swoim policzku łzę. Ujął moje dłonie w swoje i ścisnął mocniej aby dodać mi wsparcia. Doceniam to. I czuję, że on wie jak trudne są dla mnie te słowa - Amelia była moją siostrą - wypowiedziałam to krótkie zdanie na jednym wdechu i nie chcąc znowu zalać się łzami wtuliłam twarz w koszulkę Leona. Nie musiałam czekać aż jego ramiona obejmą moje ciało - Ona nie żyje, Leon - wyszeptałam mu z trudem do ucha. Po tych słowach w moim gardle powstała jedna wielka gula. Ponownie objęłam a raczej zawisłam na jego szyi - Zrobili wszystko aby wymazać ją z mojej pamięci i udało im się - podniosłam głos, bo w tej chwili czułam jedynie nienawiść do swoich rodziców - Nie pamiętam swojej siostry i to przez własnych rodziców - odsunęłam się od niego gwałtownie i nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Jedyne co widziałam w jego oczach to współczucie - To boli - na ostatnim wdechu powiedziałam te słowa i ponownie się rozpłakałam. Pociągnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku, delikatnie gładząc moje plecy.
***
Prawdopodobnie będę wariatką do końca życia. Pewnie będę podejmować głupie decyzje i robić nienormalne rzeczy, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że są nienormalne. Ludzie będą się nade mną litować. I tak będzie zawsze. Zostałam uszkodzona psychicznie. I to przez własnych rodziców. Tych zniszczeń nie da się naprawić. Już zawsze będę pamiętać o tym co zrobili, jaką krzywdę mi wyrządzili i jak duży szacunek u mnie stracili.
- Mogę u ciebie zostać na noc? - zapytałam szeptem, bo cisza, która panowała w pokoju między nami sprawiała mi w pewien sposób przyjemność. Mimo iż wtedy kumulowało się w mojej głowie miliony myśli. Nie miałam siły podnieść głowy aby spojrzeć na jego wyraz twarzy.
- Nawet nie pozwoliłbym ci wrócić do domu - także powiedział szeptem całując mnie delikatnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i ponownie przymknęłam oczy czując jego zapach, który wprowadza mnie w stan spokoju. Jestem zmęczona tym dzisiejszym dniem. Chciałabym zasnąć jak najszybciej i zapomnieć o tych złych chwilach. Niestety drzwi od pokoju Leona, które ktoś gwałtownie otworzył nie pozwoliły mi na spokojny sen.
- Wybaczcie, nie wiedziałam, że jesteście tutaj oboje - czuć było w jego głosie, że trochę się speszył. Jednak moje powieki były zbyt ciężkie abym mogła na niego spojrzeć i ujrzeć wyraz jego twarzy - Czyli to Violetta płakała - nie mam pojęcia czy te słowa kierował do nas czy bardziej do samego siebie. Ostatnio zauważyłam, że on często coś do siebie szepcze - Już się obawiałem, że to Leona szlochy słyszałem - zaśmiałam się, czym kompletnie nie trafił w mój humor. Najchętniej wyrzuciłabym go z tego pokoju, ale on przecież nie ma pojęcia o tym co się stało jakieś dwie godziny temu - Nie masz co płakać, przecież Leon wyjeżdża dopiero za trzy dni a przecież wróci po jakiś dwóch miesiącach - powiedział. Czułam jak ciało mojego chłopaka się spięło a słowa jego brata uświadomiły mi, że za kilka dni stracę go ponownie. Moje gardło zacisnęło się a oczy ponownie zaszły łzami. Wzmocniłam uścisk na torsie Leona i jeszcze bardziej ukryłam swoją twarz w jego klatkę piersiową. W jeden dzień zaznałam dwa ogromne ciosy w serce, które nie może się pozbierać. I gdyby mogło w tej chwili płakałoby razem ze mną.
- Nigdy nie wiesz kiedy się zamknąć - warknął w stronę swojego brata i czułam jak zacisnął dłonie w pięści, ale po chwili otulił moje ciało zapewne odczuwając moje łzy na swojej koszulce. Słysząc zamykanie drzwi domyśliłam się, że Federico opuścił pokój - Violu? - szept jak i ciepły oddech Leona spowodowały delikatny dreszcz na moim ciele.
- Nic nie mów, tylko przytul mnie mocniej - odezwałam się zanim zdążył kontynuować swoją wypowiedź. Wykonał moją prośbę czy nawet polecenie i można powiedzieć wtulił mnie w swoje ciało. Nie potrzebują w tej chwili żadnych słów tylko jego obecność.
- Mogę u ciebie zostać na noc? - zapytałam szeptem, bo cisza, która panowała w pokoju między nami sprawiała mi w pewien sposób przyjemność. Mimo iż wtedy kumulowało się w mojej głowie miliony myśli. Nie miałam siły podnieść głowy aby spojrzeć na jego wyraz twarzy.
- Nawet nie pozwoliłbym ci wrócić do domu - także powiedział szeptem całując mnie delikatnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i ponownie przymknęłam oczy czując jego zapach, który wprowadza mnie w stan spokoju. Jestem zmęczona tym dzisiejszym dniem. Chciałabym zasnąć jak najszybciej i zapomnieć o tych złych chwilach. Niestety drzwi od pokoju Leona, które ktoś gwałtownie otworzył nie pozwoliły mi na spokojny sen.
- Wybaczcie, nie wiedziałam, że jesteście tutaj oboje - czuć było w jego głosie, że trochę się speszył. Jednak moje powieki były zbyt ciężkie abym mogła na niego spojrzeć i ujrzeć wyraz jego twarzy - Czyli to Violetta płakała - nie mam pojęcia czy te słowa kierował do nas czy bardziej do samego siebie. Ostatnio zauważyłam, że on często coś do siebie szepcze - Już się obawiałem, że to Leona szlochy słyszałem - zaśmiałam się, czym kompletnie nie trafił w mój humor. Najchętniej wyrzuciłabym go z tego pokoju, ale on przecież nie ma pojęcia o tym co się stało jakieś dwie godziny temu - Nie masz co płakać, przecież Leon wyjeżdża dopiero za trzy dni a przecież wróci po jakiś dwóch miesiącach - powiedział. Czułam jak ciało mojego chłopaka się spięło a słowa jego brata uświadomiły mi, że za kilka dni stracę go ponownie. Moje gardło zacisnęło się a oczy ponownie zaszły łzami. Wzmocniłam uścisk na torsie Leona i jeszcze bardziej ukryłam swoją twarz w jego klatkę piersiową. W jeden dzień zaznałam dwa ogromne ciosy w serce, które nie może się pozbierać. I gdyby mogło w tej chwili płakałoby razem ze mną.
- Nigdy nie wiesz kiedy się zamknąć - warknął w stronę swojego brata i czułam jak zacisnął dłonie w pięści, ale po chwili otulił moje ciało zapewne odczuwając moje łzy na swojej koszulce. Słysząc zamykanie drzwi domyśliłam się, że Federico opuścił pokój - Violu? - szept jak i ciepły oddech Leona spowodowały delikatny dreszcz na moim ciele.
- Nic nie mów, tylko przytul mnie mocniej - odezwałam się zanim zdążył kontynuować swoją wypowiedź. Wykonał moją prośbę czy nawet polecenie i można powiedzieć wtulił mnie w swoje ciało. Nie potrzebują w tej chwili żadnych słów tylko jego obecność.
***
Podniosłam się do pozycji siedzącej i przejęłam w swoje dłonie kubek z herbatą, którą zrobił dla mnie Leon. Przez większą część nocy nie spałam, bo co chwilę budziłam się i w moich oczach pojawiały się łzy.
- Wiesz, że jest już po godzinie dziesiątej - powiedział obserwując mnie uważnie i zajął miejsce na brzegu łóżka. Napiłam się ostrożnie gorącej miętowej herbaty i oparłam się o ułożone wcześniej poduszki.
- I tak nie miałam zamiaru iść dzisiaj do szkoły - odpowiedziałam, bo zapewne do tego zmierzał oznajmiając mi o godzinie - Gdybym chciała iść na zajęcia musiałbym pójść do domu się ubrać a nie mam ochoty oglądać rodziców - dodałam widząc jego minę na moje wcześniejsze słowa. Usiadł bliżej i ostrożnie objął mnie ramieniem. On wie, co w tej chwili przeżywam. Jakiś czas temu był w podobnej sytuacji tylko jego rodzeństwo żyje - Mam do ciebie prośbę - zaczęłam swoją myśl i ułożyłam kubek między nogami, które wciąż nakryte były kołdrą. Spojrzałam na niego proszącym wzrokiem, na co się uśmiechnął - Właściwie to dwie - kiwnął głową abym mówiła dalej - Mogę zostać u ciebie na kilka dni? - zadałam ważniejsze pytanie z dwóch, bo jeśli nie zgodzi się na to, nie mam co zadawać drugiego. Nie chce wracać do domu i mieszkać z ludźmi, który sprawili mi tyle krzywdy.
- Myślę, że nie będzie z tym problemu - jego odpowiedź mnie ucieszyła. Gdyby się nie zgodził musiałabym wrócić do domu albo pomieszkać trochę u Ludmiły, a tam są jej rodzice, który też są w to zamieszani. Ucałował mnie delikatnie w skroń i przetarł dłonią po moim ramieniu.
- A poszedłbyś do mnie do domu po kilka moich rzeczy? - zadałam nieśmiało to pytanie, bo zdaję sobie sprawę, że to może być za wiele. Dość, że zgodził się aby u niego została to jeszcze mam czelność prosić go o przynoszenie mi ubrań i kosmetyków - Jeżeli nie chcesz mogę poprosić o to Ludmiłę - dodałam szybko aby nie wzbudzić w nim negatywnych emocji do mnie. Zaśmiał się cicho i przytulił mnie do siebie mocniej, co za pewne oznaczało, że nie ma problemu z wyświadczeniem tej mojej prośby.
- Idę do sklepu chcesz coś? - zapytał odsuwając się ode mnie. Pokiwałam przecząco głową, bo jedyne czego chce to żeby wrócił jak najszybciej i ponownie mnie przytulił. Uśmiechnął się do mnie delikatnie i po czym podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku otwartej walizki.
- I tak nie miałam zamiaru iść dzisiaj do szkoły - odpowiedziałam, bo zapewne do tego zmierzał oznajmiając mi o godzinie - Gdybym chciała iść na zajęcia musiałbym pójść do domu się ubrać a nie mam ochoty oglądać rodziców - dodałam widząc jego minę na moje wcześniejsze słowa. Usiadł bliżej i ostrożnie objął mnie ramieniem. On wie, co w tej chwili przeżywam. Jakiś czas temu był w podobnej sytuacji tylko jego rodzeństwo żyje - Mam do ciebie prośbę - zaczęłam swoją myśl i ułożyłam kubek między nogami, które wciąż nakryte były kołdrą. Spojrzałam na niego proszącym wzrokiem, na co się uśmiechnął - Właściwie to dwie - kiwnął głową abym mówiła dalej - Mogę zostać u ciebie na kilka dni? - zadałam ważniejsze pytanie z dwóch, bo jeśli nie zgodzi się na to, nie mam co zadawać drugiego. Nie chce wracać do domu i mieszkać z ludźmi, który sprawili mi tyle krzywdy.
- Myślę, że nie będzie z tym problemu - jego odpowiedź mnie ucieszyła. Gdyby się nie zgodził musiałabym wrócić do domu albo pomieszkać trochę u Ludmiły, a tam są jej rodzice, który też są w to zamieszani. Ucałował mnie delikatnie w skroń i przetarł dłonią po moim ramieniu.
- A poszedłbyś do mnie do domu po kilka moich rzeczy? - zadałam nieśmiało to pytanie, bo zdaję sobie sprawę, że to może być za wiele. Dość, że zgodził się aby u niego została to jeszcze mam czelność prosić go o przynoszenie mi ubrań i kosmetyków - Jeżeli nie chcesz mogę poprosić o to Ludmiłę - dodałam szybko aby nie wzbudzić w nim negatywnych emocji do mnie. Zaśmiał się cicho i przytulił mnie do siebie mocniej, co za pewne oznaczało, że nie ma problemu z wyświadczeniem tej mojej prośby.
- Idę do sklepu chcesz coś? - zapytał odsuwając się ode mnie. Pokiwałam przecząco głową, bo jedyne czego chce to żeby wrócił jak najszybciej i ponownie mnie przytulił. Uśmiechnął się do mnie delikatnie i po czym podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku otwartej walizki.
***
Zapiąłem zamek w torbie i jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju Violetty aby upewnić się, że zabrałem wszystko co wymieniła. Dziwnie się czuję będąc w jej domu bez niej zwłaszcza, że przyszedłem po kilka jej rzeczy. Na szczęście jej ojciec zrozumiał i nie wyrzucił mnie zaraz po tym jak powiedziałem, co tutaj robię. Zdaję sobie sprawę, że ta sytuacja jest trudna nie tylko dla Violetty, ale dla jej rodziców także. Najgorsze jest, że nie będę mógł wspierać jej w tym okresie. Muszę wracać do Stanów i to za trzy dni. Boję się zostawić ją tutaj samą, bo nie mam pojęcia do czego jest zdolna w takim stanie. Zamknąłem drzwi do pokoju swojej dziewczyny i niepewnie wróciłem do salonu gdzie siedział jej przygnębiony ojciec. Oby tylko ta sytuacja nie rozbiła ich rodziny. Słysząc moje kroki podniósł się ze swojego miejsca i stanął naprzeciwko mnie.
- Dobrze, że w tej sytuacji jesteś przy Violettcie - powiedział krzyżując ręce na klatce piersiowej - Ona cię teraz potrzebuje - dodał wprawiając mnie w poczucie winy. Jeszcze nie wyjechałem a już mam sobie za złe, że ją zostawiam. Przełknąłem głośno ślinę i spuściłem wzrok aby nie patrzeć mu prosto w oczy, bo to mnie tylko krępuje.
- Wiem, że mnie potrzebuje. I boję się zostawić ją tutaj - wypowiedziałem te słowa unikając jego spojrzenia.
- Zostawić? - zapytał zdziwiony, ale wyczułem w jego głosie odrobinę złości. Chyba nie powinienem się przed nim przyznawać do tego, że wyjeżdżam. Kiwnąłem niepewnie głowią unosząc na niego wzrok.
- W środę mam powrotny samolot do Stanów - wyjaśniłem niepewnie. Jej ojciec w tej chwili przyprawia mnie o minimalny strach.
- I tak po prostu wyjedziesz - chyba się zdenerwował, bo podniósł na mnie trochę głos. Od razu spoważniałem słysząc jego ton głosu. Czy ten mężczyzna ma do mnie pretensje, że wyjeżdżam? Gdyby nie on, jego żona i ich kłamstwa nie było by tej sytuacji - Chcesz zachować się jak egoista - dodał tym razem wywołując u mnie wewnętrzny gniew. Zacisnąłem mocniej dłoń na torbie i wpatrywałem się w niego przez chwilę.
- Violetta jest dla mnie najważniejsza i gdybym mógł zostałbym tutaj z nią, ale jestem związany kontraktami, których nie mogę zerwać. Ona jest jedyną osobą, na której mi zależy i jedyne czego chce to żeby była szczęśliwa. Dlatego boją się ją tutaj zostawić samą - powiedziałem z lekką złością, ale zachowując jednocześnie szacunek do jego osoby. Nie ważne jak się zachował wciąż jest ojcem Violetty i zasługuje na szacunek z mojej strony - A Pan nie ma prawa nazywać mnie egoistą - dodałem kończąc swoją wypowiedź i jednocześnie rozmowę - Do widzenia - pożegnałem się opanowany, ale wciąż buzowała we mnie złość. Odwróciłem się niegrzecznie do niego plecami i udałem w stronę drzwi wyjściowych.
- Leon, zaczekaj - zatrzymał mnie zanim zdążyłem zamknąć za sobą drzwi. Spojrzałem w jego stronę a on w tym samym czasie ruszył w moją stronę.
- Dobrze, że w tej sytuacji jesteś przy Violettcie - powiedział krzyżując ręce na klatce piersiowej - Ona cię teraz potrzebuje - dodał wprawiając mnie w poczucie winy. Jeszcze nie wyjechałem a już mam sobie za złe, że ją zostawiam. Przełknąłem głośno ślinę i spuściłem wzrok aby nie patrzeć mu prosto w oczy, bo to mnie tylko krępuje.
- Wiem, że mnie potrzebuje. I boję się zostawić ją tutaj - wypowiedziałem te słowa unikając jego spojrzenia.
- Zostawić? - zapytał zdziwiony, ale wyczułem w jego głosie odrobinę złości. Chyba nie powinienem się przed nim przyznawać do tego, że wyjeżdżam. Kiwnąłem niepewnie głowią unosząc na niego wzrok.
- W środę mam powrotny samolot do Stanów - wyjaśniłem niepewnie. Jej ojciec w tej chwili przyprawia mnie o minimalny strach.
- I tak po prostu wyjedziesz - chyba się zdenerwował, bo podniósł na mnie trochę głos. Od razu spoważniałem słysząc jego ton głosu. Czy ten mężczyzna ma do mnie pretensje, że wyjeżdżam? Gdyby nie on, jego żona i ich kłamstwa nie było by tej sytuacji - Chcesz zachować się jak egoista - dodał tym razem wywołując u mnie wewnętrzny gniew. Zacisnąłem mocniej dłoń na torbie i wpatrywałem się w niego przez chwilę.
- Violetta jest dla mnie najważniejsza i gdybym mógł zostałbym tutaj z nią, ale jestem związany kontraktami, których nie mogę zerwać. Ona jest jedyną osobą, na której mi zależy i jedyne czego chce to żeby była szczęśliwa. Dlatego boją się ją tutaj zostawić samą - powiedziałem z lekką złością, ale zachowując jednocześnie szacunek do jego osoby. Nie ważne jak się zachował wciąż jest ojcem Violetty i zasługuje na szacunek z mojej strony - A Pan nie ma prawa nazywać mnie egoistą - dodałem kończąc swoją wypowiedź i jednocześnie rozmowę - Do widzenia - pożegnałem się opanowany, ale wciąż buzowała we mnie złość. Odwróciłem się niegrzecznie do niego plecami i udałem w stronę drzwi wyjściowych.
- Leon, zaczekaj - zatrzymał mnie zanim zdążyłem zamknąć za sobą drzwi. Spojrzałem w jego stronę a on w tym samym czasie ruszył w moją stronę.
***
Widząc ją w takim stanie moje serce łka. Przez cały dzień jestem zmuszony oglądać jej smutek i nic nie potrafię z tym zrobić. Nic kompletnie nic nie pomaga aby ten smutek z jej twarzy zniknął chociaż na moment. Zdawałem sobie sprawę, że spacer też jej nie pocieszy, ale zawsze jakaś nadzieja była. Od dwudziestu minut idzie wpatrzona w swoje buty i wzdycha. Spojrzała na mnie zapewne czując jak mocniej ścisnąłem jej dłoń. Nawet jej oczy są wypełnione smutkiem. Nie ma w nich tylko cudownych iskierek, które uwielbiam. Zatrzymałem się i jedyne co zrobiłem to objąłem ją swoimi ramionami. Wiem, że to nic nie zmieni, ale wolę ją mieć w swoich objęciach niż patrzeć na jej smutek.
- Wciąż o niej myślę - wyszeptała mając twarz wtuloną w moją bluzę. Oparłem podbródek na jej głowie i mocniej przytuliłem, bo sądząc po jej tonie jest bliska płaczu. Wczoraj wystarczająco długo płakała, a ja ponownie nie wiedziałem jak to zmienić. Już chciałem coś powiedzieć, ale dostrzegłem znajomą mi sylwetkę. Od razu się spiąłem. Wyczuła to, bo odsunęła się ode mnie i automatycznie spojrzała w stronę, w którą patrzyłem.
- Miałeś z nim kontakt od wyprowadzki? - zapytała spokojnym głosem wycierając wilgotny policzek rękawem swojej bluzy. Obserwując jego sylwetkę pokiwałem przecząco głową.
- Chodźmy - złapałem ją za rękę i pociągnąłem w dalszą drogę.
- Przykro ci z tego powodu, prawda - zaczęła temat, który w ogóle nie powinien zaistnieć. Zerknąłem na nią kątem oka i ponownie pokiwałem przecząco głową. Trochę jest mi przykro, że nie interesują się co u mnie słychać. W końcu byli moimi prawnymi opiekunami przez dłuższy czas. A teraz pewnie nawet nie wiedzą, że wyjechałem na pół roku i że mogę coś osiągnąć. Jednak z drugiej strony nie przeszkadza mi to. Oni niedługo będą mieli własne dziecko i stworzą prawdziwą rodzinę a ja sama mam swoją i co najważniejsze jestem z Violettą.
- Nie jest mi przykro - oznajmiłem szczerze - Oni mają swoje życie a ja swoje, który bardzo mnie się podoba - dodałem aby ją bardziej przekonać i objąłem ją w tali po czym przybliżyłem do siebie. Przechyliła delikatnie głowę i spojrzała na mnie podejrzliwie - Mówię prawdę. Odnalazłem swoich biologicznych rodziców, mam brata i co najważniejsze ty ze mną jesteś - uśmiechnąłem się i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek.
- A nie jesteś ciekawy, co słychać u nich? - zapytała ciekawa patrząc na mnie z przymrużonym okiem. Uśmiechnąłem się i pokiwałem przecząco głową.
- Jest dobrze, tak jak jest - powiedziałem to co na prawdę myślę. W końcu moje życie jest poukładane i nie chce żadnych komplikacji w nich. Oni tworzą swoją historię a ja swoją.
- Wciąż o niej myślę - wyszeptała mając twarz wtuloną w moją bluzę. Oparłem podbródek na jej głowie i mocniej przytuliłem, bo sądząc po jej tonie jest bliska płaczu. Wczoraj wystarczająco długo płakała, a ja ponownie nie wiedziałem jak to zmienić. Już chciałem coś powiedzieć, ale dostrzegłem znajomą mi sylwetkę. Od razu się spiąłem. Wyczuła to, bo odsunęła się ode mnie i automatycznie spojrzała w stronę, w którą patrzyłem.
- Miałeś z nim kontakt od wyprowadzki? - zapytała spokojnym głosem wycierając wilgotny policzek rękawem swojej bluzy. Obserwując jego sylwetkę pokiwałem przecząco głową.
- Chodźmy - złapałem ją za rękę i pociągnąłem w dalszą drogę.
- Przykro ci z tego powodu, prawda - zaczęła temat, który w ogóle nie powinien zaistnieć. Zerknąłem na nią kątem oka i ponownie pokiwałem przecząco głową. Trochę jest mi przykro, że nie interesują się co u mnie słychać. W końcu byli moimi prawnymi opiekunami przez dłuższy czas. A teraz pewnie nawet nie wiedzą, że wyjechałem na pół roku i że mogę coś osiągnąć. Jednak z drugiej strony nie przeszkadza mi to. Oni niedługo będą mieli własne dziecko i stworzą prawdziwą rodzinę a ja sama mam swoją i co najważniejsze jestem z Violettą.
- Nie jest mi przykro - oznajmiłem szczerze - Oni mają swoje życie a ja swoje, który bardzo mnie się podoba - dodałem aby ją bardziej przekonać i objąłem ją w tali po czym przybliżyłem do siebie. Przechyliła delikatnie głowę i spojrzała na mnie podejrzliwie - Mówię prawdę. Odnalazłem swoich biologicznych rodziców, mam brata i co najważniejsze ty ze mną jesteś - uśmiechnąłem się i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek.
- A nie jesteś ciekawy, co słychać u nich? - zapytała ciekawa patrząc na mnie z przymrużonym okiem. Uśmiechnąłem się i pokiwałem przecząco głową.
- Jest dobrze, tak jak jest - powiedziałem to co na prawdę myślę. W końcu moje życie jest poukładane i nie chce żadnych komplikacji w nich. Oni tworzą swoją historię a ja swoją.
***
- Nie wierzę! - krzyknęła zła a raczej wściekła Ludmiła podnosząc się gwałtownie z kanapy. Wzdrygnęłam się i nie tylko ja, bo siedzący obok niej Federico też - Jak oni mogli coś takiego zrobić! - mimo iż krzyczała jej głos się łamał, co oznaczało, że tylko sekundy dzielą ją od wybuchu płaczem. Trudno mi było ponownie mówić o Amelii, ale Ludmiła tak samo jak ja ma prawo wiedzieć o swojej kuzynce. Czuję, że nasza rodzina powoli traci swoje więzi. W końcu wszyscy ukrywali przed nami taką tajemnicę. Usiadła z powrotem na swoje miejsce i przytuliła się do Federico. Natomiast ja zostałam objęta ramieniem Leona. I w tym najmniej odpowiednim momencie do domu wrócili rodzice chłopaków. Od razu otarłam policzki aby nie zorientowali się, że płakałam.
- Co się dzieje? - zapytał zdziwiony obserwując mnie a następnie moją kuzynkę. Każdy z naszej czwórki zerknął na siebie czekając aż któreś z nas wyjaśni tą sytuację.
- Oglądaliśmy film - wypalił Federico, który podobno jest mistrzem w kłamaniu, ale teraz niestety nie pochwalił się tym talentem. Jego ojciec spojrzał najpierw na niego a następnie na wyłączony telewizor. Debil.
- Na wyłączonym telewizorze? - zapytał krzyżując ręce na klatce piersiowej. Uderzyć go poduszką teraz czy może później? Na słowa swojego ojca zaśmiał się nerwowo i spojrzał na Leona, który pokiwał przecząco głową powstrzymując śmiech - Co zrobiłeś? - zapytał poważnie patrząc na niego morderczym wzrokiem po czym gestem wskazał na Ludmiłę.
- Nic nie zrobiłem! - powiedział trochę piskliwym głosem, co wywołało u mnie cichy śmiech.
- Co się dzieje? - zapytał zdziwiony obserwując mnie a następnie moją kuzynkę. Każdy z naszej czwórki zerknął na siebie czekając aż któreś z nas wyjaśni tą sytuację.
- Oglądaliśmy film - wypalił Federico, który podobno jest mistrzem w kłamaniu, ale teraz niestety nie pochwalił się tym talentem. Jego ojciec spojrzał najpierw na niego a następnie na wyłączony telewizor. Debil.
- Na wyłączonym telewizorze? - zapytał krzyżując ręce na klatce piersiowej. Uderzyć go poduszką teraz czy może później? Na słowa swojego ojca zaśmiał się nerwowo i spojrzał na Leona, który pokiwał przecząco głową powstrzymując śmiech - Co zrobiłeś? - zapytał poważnie patrząc na niego morderczym wzrokiem po czym gestem wskazał na Ludmiłę.
- Nic nie zrobiłem! - powiedział trochę piskliwym głosem, co wywołało u mnie cichy śmiech.
- Nie ważne. Chodźcie pomóc przy kolacji - w salonie pojawiła się mama chłopaków uśmiechnięta jak zawsze. Wstaliśmy we czwórkę z kanapy i skierowaliśmy się w stronę kuchni. Jestem niesamowicie wdzięczna rodzicom Leona, że pozwolili mi zostać u nich przez kilka dni. Nie wiedzą jaki jest prawdziwy powód, bo sami wymyślili, że chcemy po prostu spędzić ze sobą więcej czasu.
***
Rozdział zawitał. Spóźniony, ale jest.
Smętnie trochę. A będzie jeszcze bardziej po wyjeździe Leona.
Nie zdradzając nic więcej zostawiam wam to coś ( niestety z błędami, ale sprawdzę to wieczorem ).
Miłego czytania i czekam na komentarze.
Smętnie trochę. A będzie jeszcze bardziej po wyjeździe Leona.
Nie zdradzając nic więcej zostawiam wam to coś ( niestety z błędami, ale sprawdzę to wieczorem ).
Miłego czytania i czekam na komentarze.
:*
OdpowiedzUsuńUwielbiam *.*
OdpowiedzUsuńBiedna Violetta .
OdpowiedzUsuńPotrzebuje wsparcia .
Ale Leon niestety nie długo wyjeżdża.
Jak ojciec V wyzwał Leona od egoistów miałam ochotę wybuchnąć.
Ale Leon udowodnił swoją postawą ,że najważniejsza jest dla niego Violetta i gdyby mógł zostać to by został.
Ludmiła też pewnie pewne jest zawiedziona i smutna .
Przynajmniej ma swojego rycerza Federico.
Właściwie nie był taki smutny ,Federico poprawił mi humor.
Oglądać film na wyłączonym telewizorze Hahhaha.
"Mistrz kłamania"
Rodzice Verdasa są naprawdę mili .
Wspaniałe
Cudowne
Czekam:*
Gabi:*
Rozdział normalnie wyciskacz łez, tylko Violka nie może zbliżyć się do Mata ani on do niej po wyjeździe Leona bo to się skończy źle
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńAsia 💋💋💋
Cudowny 😘
OdpowiedzUsuńNie chce nawet myśleć co się będzie działo z Violką po wyjeździe Leona.
OdpowiedzUsuńStach pomyśleć. Będzie miała na miejscu Lu, która też jest wściekła i nie może tego zrozumieć, ale Leon to Leon.
Zawsze przytuli i wesprze. Będą mieli kontakt, ale to nie to samo.
Cóż. Dwa miesiące miną jak z bicza strzelił i wróci do niej.
Byleby się tylko w ciągu tych dwóch miesięcy nie rozstali, bo ona się załamie bardziej.
Nie zamierza rozmawiać z rodzicami i woli spędzić ten czas z Leonem.
Najwidoczniej jej rodzice uszanowali tą decyzję i nie będą naciskać. Bardzo dobrze. Mogliby pogorszyć sprawę.
Mam nadzieje, że Matt nie będzie próbował wykorzystać chwili załamania Vils. Inaczej Leon ukręci mu głowę, a Fede donosiciel znowu wkroczy do akcji.
Cudowny.
Czekam na następny :**
Buziaczki ❤
Maddy ❤
Cudowny❤❤❤
OdpowiedzUsuńBiedna Viola :/
Leon za dwa dni wyjeżdża...
Nie mogę się doczekać jak się to wszystko potoczy.
Czekam na next'a :*
Boski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
JAKI CUDOWNY <3
OdpowiedzUsuńMówię o rozdziale, chociaż Leon też jest cudny <3
Ale denerwuje mnie tym, że chce wyjechać :C
No dobra, ma kontrakt, ale jednak chce zostawić Vils w takim stanie!! :c
Biedna Violetta :((
A ojciec Violetty jeszcze robi Leonowi wyrzuty?!
CO ZA PACAN!!!
I to Leon jest tu egoistą?!
Gdyby nie ty to nie byłoby problemy, ty debilu X_X
To ty jesteś egoistą i byłeś nim wymazując Violetcie wspomnienia o jej siostrze tylko po to, abyś sam łatwiej mógł zapomnieć...
Znienawidziłam jej rodziców ;-;
Ale boję się, że Violetta będzie chciała sobie coś zrobić, jak zostanie sama :(
I że wtedy wkroczy Matt...
To już będzie koszmar :/
Boję się nexta :O
Ale i tak czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń ♥
Szkoda mi Violetty no i na dokładke wyjazd Leona aż boję się myśleć co będzie jak Leon znów wyjedzie. Rozdział cudowny jak zawsze <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńBiedna Violka , cierpi po stracie siostry , mimo , ze jej nie pamięta to opłakuje stratę dodatkowo jest wsciekla na rodziców i słusznie ! Zachowali sie strasznie , jak mogli ja okłamywać przez tyle lat?!. Biedna , Leon ja wspiera , ale co będzie jak on wyjedzie? Kompletnie się załamie dziewczyna 😩
OdpowiedzUsuńFede jak zawsze musi coś wypalić w najmniej odpowiednim momencie no kurczę za grosz empatii😄
Jak zawsze kochana cudowny rozdział 💕 - dzisiaj tyle ode mnie, czas wracać do 📖📚
Udanego weekendu 😉
😘
KOCHAM TEN ROZDZIAŁ!!💜💜
OdpowiedzUsuńZresztą ja kocham wszystko co piszesz, począwszy od rozdziałòw do One Shotòw i tego wszystkiego :)
Mnie też serce się kraje, wyobrażając sobie Violette w takim stanie.
Jeszcze bardziej przybiła mnie wiadomość, że zostały trzy dni i Lajon wyjedzie do Stanów na dwa miesiące.
Nie wiem jak ona to zniesie. Widzę, że nie potrafi bez niego funkcjonować i jest dla niej tlenem. Tak samo Leòn, który dzięki Violi po tak traumatycznych wydarzeniach jest silniejszy, bo ona mu pomogła, nie boi się jej dotyku, wie, że jest jego miłością i kocha ją nad życie, a ona darzy go tym samym uczuciem.
Ich związek jest strasznie silny, wiem, że ta miłość jest strasznie piękna 💜
Boję się o nią, bo już jest w totalnej rozsypce, a co dopiero, gdy będzie musiała wytrzymać te 2 miesiące bez niego.
Ale Violetta da radę, jest silna, nie może być inaczej, mam nadzieję, że nie będzie chciała zrobić coś głupiego
DZIEWCZYNO.....
Jak ja ci zazdroszczę ci takiego talentu.
Boże, jak ja marzę o tym, żeby pisać tak płynnie, fantastycznie i emocjonalnie jak ty, nie wyobrażasz sobie.
To co piszesz mnie wzrusza, wbudza we mnie uczucia niespotykane! 💜
Gratulacje dla ciebie przede wszystkim!
Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna Daria, bo masz z czego być! ^,^
Jeśli w wolnej chwili będziesz miała czas, proszę odpowiedz mi na jedno pytanie.
OTO ONE;
Czy jeśli Leòn wyjedzie teraz na dwa miesiące, to wróci na stałe za te dwa miesiące? Czy jeszcze zostanie mu coś?
Byłabym wdzięczna, jeśli byś odp!;*
Swoją drogą, Fede to się powinien czasem powstrzymać, albo się zastanowić nad słowami! Z tą telewizją to nieźle odstawił xD
Życzę ci dużo weny na kolejną perełkę!
Powodzenia w pisaniu!😊
Wiktoria :)
Niestety, ale Leon nie wróci po tych dwóch miesiącach na stałe. Będzie jeszcze przecież związany kontraktami przez kolejne dwa miesiące. Ale wszystkiego dokładniej dowiesz się czytając dalsze rozdziały.
UsuńDzięki wielkie za odpowiedź!:)
UsuńKOCHAM TEN ROZDZIAŁ!!💜💜
OdpowiedzUsuńZresztą ja kocham wszystko co piszesz, począwszy od rozdziałòw do One Shotòw i tego wszystkiego :)
Mnie też serce się kraje, wyobrażając sobie Violette w takim stanie.
Jeszcze bardziej przybiła mnie wiadomość, że zostały trzy dni i Lajon wyjedzie do Stanów na dwa miesiące.
Nie wiem jak ona to zniesie. Widzę, że nie potrafi bez niego funkcjonować i jest dla niej tlenem. Tak samo Leòn, który dzięki Violi po tak traumatycznych wydarzeniach jest silniejszy, bo ona mu pomogła, nie boi się jej dotyku, wie, że jest jego miłością i kocha ją nad życie, a ona darzy go tym samym uczuciem.
Ich związek jest strasznie silny, wiem, że ta miłość jest strasznie piękna 💜
Boję się o nią, bo już jest w totalnej rozsypce, a co dopiero, gdy będzie musiała wytrzymać te 2 miesiące bez niego.
Ale Violetta da radę, jest silna, nie może być inaczej, mam nadzieję, że nie będzie chciała zrobić coś głupiego
DZIEWCZYNO.....
Jak ja ci zazdroszczę ci takiego talentu.
Boże, jak ja marzę o tym, żeby pisać tak płynnie, fantastycznie i emocjonalnie jak ty, nie wyobrażasz sobie.
To co piszesz mnie wzrusza, wbudza we mnie uczucia niespotykane! 💜
Gratulacje dla ciebie przede wszystkim!
Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna Daria, bo masz z czego być! ^,^
Jeśli w wolnej chwili będziesz miała czas, proszę odpowiedz mi na jedno pytanie.
OTO ONE;
Czy jeśli Leòn wyjedzie teraz na dwa miesiące, to wróci na stałe za te dwa miesiące? Czy jeszcze zostanie mu coś?
Byłabym wdzięczna, jeśli byś odp!;*
Swoją drogą, Fede to się powinien czasem powstrzymać, albo się zastanowić nad słowami! Z tą telewizją to nieźle odstawił xD
Życzę ci dużo weny na kolejną perełkę!
Powodzenia w pisaniu!😊
Wiktoria :)
Smutny ten rozdział, ale i piękny <3
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńRozdział cudo *.*
Nie chce, żeby Leon wyjeżdżał. Wtedy będzie jeszcze gorzej.
Pisz szybciutko nexta :D
Buziaki 😘
Szalonaa ❤❤
Ps. Świetny blog 😍😍
Mam pytanie, kojarzysz opowiadanie fanfiction o leonettcie, w którym Violka wyjechała do rodziców Leona, nie znając go i on musiał się nią opiekować. Leon przyjaźnił się z Fede, a akcja zaczęła się na lotnisku, gdzie Leon trzymał tabliczkę z napisem "Violetta Castillo". Violetta też często myliła imię Leona z Ludwikiem. Kiedyś przez przypadek znalazłam taki blog. Już nie pamiętam jak się nazywał, a byłam mała. Wtedy nawet nie wiedziałam, co to fanfiction. Pytam, bo może wiesz. Do twojego bloga trafiłam właśnie przez ten, który szukam. Bardzo długo szukam tego bloga, znalazłam go klikając w różne linki w kolumnach typu 'To co czytam'. Mam nadzieję, że chociaż odpowiesz, bo myślę, że może znasz ten blog skoro jego autorka polecała twój.
OdpowiedzUsuńChciałabym ci pomóc, ale niestety nie mam pojęcia o jaki blog ci chodzi, a szkoda, bo z chęcią przeczytałabym to opowiadanie ;)
UsuńDzięki :)
UsuńA co do tamtego opowiadania, to choć przeczytałam zaledwie 6 czy 7 rozdziałów, było świetne!
Doskonały ;**
OdpowiedzUsuńWspaniały!!!❤
OdpowiedzUsuńRozdział doskonały :)
OdpowiedzUsuńBiedna Vilu... :(
Szkoda mi jej....
Leon nie wyjeżdżaj... :(
Aż boję się tego co będzie się działo z Vilu kiedy Leon znowu wyjedzie i jak sobie z tym wszystkim poradzi no i czy pogada z swoimi rodzicami.....
Pozostaje czekać :)
Ewa
Kocham :*
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuńPerełka <3
OdpowiedzUsuńBiedna Viola ;/
Szkoda, że Leon niedługo wyjeżdża
Jak ona poradzi sobie bez niego?
Megaśny :D
OdpowiedzUsuńPiekielnie dobry!
OdpowiedzUsuńsuper :* kiedy next?
OdpowiedzUsuń