wtorek, 27 grudnia 2016

II Rozdział 17: Oczyszczająca



***
Uśmiechnęłam się serdecznie w stronę Nialla, który zabrał ode mnie na prawdę ciężką torbę z zakupami. Spędziłam z nim chyba z dwie godziny w tym supermarkecie, bo zgubił gdzieś listę zakupów i musieliśmy kupować wszystko z pamięci. Osobiście nie lubię robić zakupów, ale z blondynem było całkiem zabawnie. Widać, że jest raczej taką wesołą osobą. Cały czas się śmiał i żartował, a ja lubię takich ludzi.
- Rozpakujemy to i będę musiał iść - oznajmił po czym z trudem postawił torby na blat. Przyznam, że tych zakupów jest dosyć sporo i zanim je rozpakujemy minie trochę czas.
- Czyli zostawiasz mnie samą? - zapytałem smętnie, bo nie chce siedzieć sama w tym mieszkaniu i umierać z nudy. Jestem pewna, że Leon nie wróci tak szybko więc nawet nie mam co liczyć na jego towarzystwo przez dzień, może dopiero na wieczór. Spojrzał na mnie po czym pokiwał twierdząco głową i w tym samym czasie zaczął wyjmować z torby zakupy - A kiedy wróci Leon? - dopytywałam aby wiedzieć ile czasu konkretnie spędzę samotnie w mieszkaniu, którego praktycznie nie znam.
- Zazwyczaj kończy o dziewiętnastej - odpowiedział, co mnie nie ucieszyło - Więc będzie w domu przed dwudziestą - dodał. Świetnie. Jest dopiero godzina piętnasta dwanaście. Czyli czeka mnie prawie pięć godzin w samotności - Ale ja wrócę za jakieś dwie godziny - oznajmił uśmiechając się do mnie szeroko. Ulżyło mi. Nigdy nie lubiłam zostawać sama na dłuższy czas. Rozumiem godzinę albo dwie, ale nie prawie cały dzień. Zwariowałabym chyba, gdyby Niall nie mieszkał z Leonem - Zrobimy pizzę i obejrzymy coś, a później razem pomęczymy Leona - zaproponował śmiejąc się. Odwróciłam wzrok od torby, którą rozpakowywałam i skierowałam wzrok na blondyna.
- Pomęczymy? - zapytałam zdziwiona, ale miałam ochotę się zaśmiać. Kiwnął głową odwracając w moją stronę wzrok - W jaki sposób? - zapytałam zaciekawiona.

niedziela, 20 listopada 2016

II Rozdział 16: Współlokator



***
Widząc sylwetkę Leona, który odchodzi od informacji z delikatnym uśmiechem jestem pełna nadziei. W końcu nie uśmiechałby się gdyby mu się nie udało. Kiedy był bliżej pomachał mi biletem, na co się uśmiechnęłam i cierpliwie czekałam aż w końcu usiądzie obok mnie.
- Czekają cię długie godziny lotu obok mnie - oznajmił zajmując swoje wcześniejsze miejsce. Uśmiechnęłam się szeroko, bo te godziny to dla mnie czysta przyjemność. Podał mi mój bilet, który schowałam do swojej torby podręcznej i ujęłam jego dłoń w swoją. Niesamowicie cieszę się, że mogę spędzić z nim ten czas w Stanach. I w sumie spełni się jedno z moich marzeń aby odwiedzić ten kraj.
- Mam wyrzuty sumienia, że nie pożegnałem się z rodzicami - zaczęłam temat, który mnie można powiedzieć męczył od momentu kiedy jesteśmy na lotnisku. Położyłam głowę na jego ramieniu i utkwiłam wzrok na jakiejś kobiecie - Niby jestem na nich zła, ale .. - przerwałam głośno wzdychając - Gubię się w tym wszystkim - oznajmiłam ze smutkiem w głosie. Ścisnął moją dłoń a po chwili poczułam na czubku swojej głowy jego podbródek.
- Wszystko się ułoży - powiedział spokojnym głosem całując mnie w głowę. Wiem, że z czasem się ułoży, ale mimo to nic nie będzie takie samo. Nie powinnam teraz się tym zadręczać. Zwłaszcza, że czeka mnie cały tydzień razem z Leonem pod jednym dachem. Tylko my we dwoje bez Ludmiły, Federico i jego rodziców. Będzie tak jakbyśmy mieszkali razem.

sobota, 12 listopada 2016

II Rozdział 15: Strasznie denerwująca



***
Zakręciłam kurek z wodą kiedy dotarło do mnie, że już zbyt długo jestem pod prysznicem. Za bardzo odpłynęłam myślami w stronę tej całej sytuacji. Uważnie wyszłam z kabiny prysznicowej aby się nie poślizgnąć i nie zrobić sobie krzywdy. Ostatnie czego bym chciała to rozwalić sobie głowę czy złamać rękę. Osuszyłam swoje ciało ręcznikiem, który przez cały czas leżał na ściennym grzejniku, dzięki czemu  teraz jest ciepły. Mniejszy ręcznik założyłam na głowę aby osuszyć włosy. Z całego serce jestem wdzięczna Leonowi jak i jego rodzicom, że mogę tutaj zostać kilka dni. Niestety będę musiała wrócić wkrótce do swojego domu i skonfrontować się z moimi rodzicami. Próbowali się dzisiaj ze mną skontaktować, ale nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Nie jestem jeszcze gotowa aby im w pewien sposób wybaczyć. Założyłam na siebie czystą bieliznę po czym piżamę i posmarowałam swoją twarz kremem nawilżającym a następnie ściągnęłam z głowy ręcznik. Zajrzałam do swojej kosmetyczki w celu znalezienia mojej szczotki, ale niestety jej nie znalazłam. Westchnęłam głośno przypominając sobie, że wyjęłam ją z kosmetyczki i zostawiłam w łazience u mnie w domu. A Leonowi kazałam zabrać tylko moją kosmetyczkę. Niepewnie sięgnęłam po białą szczotkę leżącą na szafce obok i rozczesałam poplątane włosy. Oczyściłam szczotkę z włosów, które niestety zostały wyrwane i odłożyłam ją na miejsce. To samo zrobiłam z ręcznikiem i zabierając swoje rzeczy w końcu wyszłam z łazienki. Dopiero kiedy zobaczyłam Leona leżącego w łóżku, już prawie śpiącego zdałam sobie sprawę, że spędziłam w łazience więcej czasu niż przypuszczałam. Odłożyłam rzeczy na krzesło przy biurku i podeszłam powoli do łóżka. Spojrzał na mnie delikatnie się uśmiechając i podniósł się na łokciach.

niedziela, 30 października 2016

II Rozdział 14: Zostawić?



***
Od ponad dwudziestu minut z moich oczu wylewają się łzy. A kiedy próbuję wytłumaczyć Leonowi co się stało z moich ust wydobywa się jakiś niezrozumiały bełkot. Za każdym razem kiedy tylko przypominam sobie słowa rodziców wybucham płaczem i Leon musi mnie uspokajać. Po prostu nie potrafię. Zbyt dużo różnych emocji się we mnie kumuluje na raz.

- Pójdę zrobić ci herbaty żebyś się ogrzała - oznajmił spokojnym głosem głaszcząc mnie po plecach i już chciał wstać tym samym wypuścić mnie ze swoich ramion. Pokiwałam przecząco głową ściskając jego tors jeszcze bardziej i można powiedzieć jak małe dziecko wdrapałam mu się na kolana. Nie chce aby mnie teraz zostawiał samą. Czułam jak z trudem sięga jedną ręką po kant kołdry i nakrywa moje nadal zmarznięte nogi. Nawet tego nie odczuwałam przez ten czas dopiero kiedy moje nogi znalazły się pod ciepła kołdrą, zadrżałam z zimna.
- Zostań ze mną - wyszeptałam prawie dławiąc się łzami - Potrzebuję Cię - dodałam odsuwając się od niego delikatnie i dłonią otarłam mokre policzki. I dopiero wtedy spostrzegłam, że jego koszulka też jest mokra od moich łez. Uśmiechnął się do mnie w geście pocieszenia i kciukiem przetarł po moich wciąż wilgotnych policzkach.
- Co się stało, kochanie? - zapytała takim tonem głosu, że po moim ciele przeszedł miły dreszcz. Wystarczyła barwa jego głosu aby chociaż odrobinę poczuła się lepiej. Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam głęboki oddech aby opanować trzęsącą się w środku siebie. Niepewnie podniosłam na niego spojrzenie. Muszę opanować emocje, aby po raz kolejny nie wybuchnąć płaczem jak zacznę mówić. Jednak jego kolor oczu ułatwił mi to. Ludzie nie kłamią mówiąc, że odcień zieleni uspokaja.

niedziela, 23 października 2016

II Rozdział 13: Zbyt trudne



***
Czasami najlepszym rozwiązaniem aby zaznać spokoju jest oderwanie się ode wszystkiego i wszystkich. W ciągu tych dwóch miesięcy zgromadziło się we mnie tyle różnych emocji, że byłam bliska zwariowania. I właśnie wtedy potrzebowałam tylko jednego. Spokoju. A moimi spokojem jest właśnie Leon. Przy nim potrafię być tylko szczęśliwa. I do najprzyjemniejszych momentów w moim życiu należą, te kiedy jestem z nim. Kiedy nie potrafię przestać się uśmiechać po spotkaniu czy rozmowie z nim. Widząc jak samochód zatrzymuje się przy jakimś budynku odwróciłam wzrok od przedniej szyby i skierowałam go na Leona. Uśmiechał się a mnie ten gest wystarczyło aby wiedzieć, że dojechaliśmy w to tajemnicze miejsce. Uczyniłam to samo co on i wysiadłam z pojazdu. Od razu poczułam delikatny ból w odrętwiałych nogach. Od postoju w jednej z przydrożnych restauracji jechaliśmy prawie dwie godziny. Pojęcia nie mam w jakim mieście albo nawet i kraju jesteśmy, bo po zjedzeniu takiej ilości jedzenia zasnęłam na jakiś czas. Odruchowo rozejrzałam się dookoła aby zlokalizować gdzie jestem, ale niestety nie kojarzyłam tego miejsca. Czując obecność Leona obok siebie przeniosłam swoje spojrzenie na niego.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam ciekawa. Chyba mam prawo wiedzieć gdzie się podziewam. Zbył moje pytanie swoją ciszą i otworzył tylne drzwi samochodu po czym wyjął jakby papierową torbę. Posłał mu delikatny uśmiech w tym samym czasie splatając nasze dłonie razem. Odpowiednim przyciskiem na małym pilocie przy kluczykach zamknął samochód i można powiedzieć pociągnął mnie w stronę jakiejś uliczki. Wciąż nie dowiedziałam się, że jesteśmy i gdzie mnie w tej chwili prowadzi. I jestem pewna, że dowiem się tego dopiero kiedy będziemy na miejscu.

poniedziałek, 17 października 2016

II Rozdział 12: Nie rozpędzaj się




***
Odkąd pojawił się w moim życiu, zamieszkał w mojej głowie. Od tamtego dnia wiem, że chciałabym mieć go już zawsze przy sobie. Chciałabym z nim przejść przez wszystkie złe chwile, bo nikt nie jest w stanie trzymać mnie za rękę tak jak on, nikt nie przytula tak jak on.
- Przez cały czas się tak dzisiaj uśmiechasz? - zapytała ze śmiechem Ludmiła zerkając na mnie przez ramię poprawiając sobie ramiączko od kostiumu.
- Po prostu jestem szczęśliwa - wytłumaczyłam zgodnie z prawdą. Wstałam ze swojego miejsca i ponownie przejrzałam się w moim lusterku. Makijaż jaki zrobiła mi Ludmiła jest zupełnie inny niż wczoraj, bo poprosiłam ją aby nie był taki mocny. Natomiast kostium leży na mnie wręcz idealnie. Krępuje mnie trochę fakt, że jest trochę obcisły i ukazuje moją sylwetkę a na dodatek kostium jest wykonany ze skóry.
- Wyglądasz świetnie - oznajmiła podchodząc do mnie z uśmiechem. Spojrzałam na jej odbicie w lustrze i posłałam blady uśmiech. Założyła mi na głowę dołączoną do kostiumu opaskę z uszami kota i ułożyła ręce na moich ramionach - Z pewnością Leonowi się spodoba - dodała ze śmiechem i puściła do mnie oczko. Nie jestem co do tego przekonana. On raczej nie zwraca zbytnio uwagi na to w co jestem ubrana a zwłaszcza jeżeli mój stój jest w pewien sposób wyzywający.
- Nie uważasz, że ten stój do mnie nie pasuje - powiedziałam to co w tej chwili pomyślałam. Z każdą kolejną minutą patrzenia na siebie w lustrze dociera do mnie, że pomysł z tym kostiumem był nieprzemyślany. A co za tym idzie, coraz bardziej nie chce mnie się iść na tą imprezę.
- Nie, nie uważam tak - zaśmiała się klepiąc mnie delikatnie po ramieniu. Zmierzyłam ja wzrokiem w odbiciu lustra i od razu do głowy przyszło mi, że jej przebranie Dzwoneczka bardziej do mnie pasuje. Westchnęłam głośno słysząc dzwonek do drzwi, Teraz to nie mogę się wycofać z tej imprezy. Widziałam na twarzy Ludmiły uśmiech spowodowany tym, że Leon i Federico już przyszli. Poprawiła ostatni raz opaskę i zabierając ze sobą telefon oraz moją kuzynkę wyszłam z pokoju. Nie mam pojęcia jaki kostium wybrał dla siebie Federico i jestem niesamowicie ciekawa.
- Świetnie wyglądacie, dziewczyny - odezwał się mój ojciec, który okupuje dzisiaj od samego rana kanapę w naszym salonie. Podobno złapała go jakaś grypa i nic nie robi tylko leży oraz użala się nad sobą. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie dziękując w ten sposób. Kątem oka zauważyłam, że drzwi naszym towarzyszom otworzyła mama, która ma ciężkie zadanie i musi dzisiaj zajmować się tatą. A kiedy on źle się czuję jest wprost nieznośny. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi, ale fakt, że dałam się namówić Ludmile na szpilki utrudniał mi to. Blondyna zabrała jeszcze z wieszaka swoją jak i moją kurtkę. Zdziwiłam się gdy po drugiej stronie drzwi ujrzałam tylko chłopaka mojej kuzynki, ale kiedy zmierzyłam go wzrokiem miałam ochotę zacząć się śmiać. Jack Sparrow. Właśnie ta postać była inspiracją dla Federico. I muszę przyznać, że wyglądał bardzo podobnie.
- A gdzie Leon? - zapytałam niemal od razu zwracając uwagę Federico. Odwrócił wzrok od blondyny i zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.

niedziela, 9 października 2016

II Rozdział 11: Bzdura



***
Co w tej chwili czułam? Wszystkie możliwe pozytywne emocje.  Miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia i jednocześnie płakać. Wewnątrz mnie działy się niewyjaśnione rzeczy. W jednej chwili moje serce zaczęło bić jak szalone jakby zaraz miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej i zacząć krzyczeć za mnie. Gęsia skórka jak i ciepło opanowało całe moje ciało. Chciałabym coś zrobić, ruszyć się, ale nie mogę. Jestem w jakimś stanie szoku. Mam jakiś paraliż ciała.
- Nie cieszysz się? - kiedy tylko usłyszałam jego głos od razu na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech a w oczach pojawiły się łzy. Podszedł do mnie mając na twarzy uśmiech i wtedy cały szok znikł a w centrum był on. Rzuciłam mu się na szyję i nie wiedzieć czemu rozpłakałam się. Wtuliłam się w niego najmocniej jak tylko potrafiłam. I przysięgam, że kiedy poczułam zapach jego perfum, ciepło od niego bijące czułam się jak w niebie, jak na mojej osobistej chmurce. Objął mnie ramionami w tali i delikatnie uniósł, co wykorzystałam i oplotłam swoje nogi wokół jego bioder. Tak dobrze jest być ponownie w jego objęciach. Czułam jak po moich policzkach spływają pojedyncze łzy. Płakałam ze szczęścia, że w końcu jest ze mną. Teraz do mnie dotarło jak bardzo za nim tęskniłam. Odsunęłam się delikatnie od niego aby móc spojrzeć na jego twarz. Wciąż mając łzy w oczach ujęłam jego twarz w swoje dłonie i spojrzałam mu w oczy. Te śliczne szmaragdowe oczy. Wciąż jest w nich ten sam urok i magnetyzm. Wciąż mnie onieśmielają i wciąż kocham je tak samo a nawet jeszcze bardziej.

niedziela, 2 października 2016

II Rozdział 10: Kobieta Kot



***
Poniedziałek. Pięć niepełnych dni do przyjazdu Leona. Z każdym dniem cieszę się jeszcze bardziej. Świadomość, że będę go miała przy sobie maskuje moją nieciekawą sytuacją w szkole i tą wielką tajemnicę rodzinną.
- Znalazłam dla nas idealne przebranie - niemal krzyknęła Francesca idąc w naszą stronę. Osobiście nie chciałam tutaj przychodzić, bo jeszcze nie poruszyłam tematu tej imprezy z okazji Halloween z Leonem. I na prawdę nie wiem czy pójdziemy - Przebierzemy się za Atomówki - ucieszyła się jak mała dziewczynka po czym pokazała nam kostium. Zaśmiałam się z jej wyrazu twarzy i zerknęłam kątem oka na Ludmiłę, która podobnie zareagowała jak ja.
- Myślałam, że przebieracie się ze swoimi chłopakami - odezwałam się a raczej powiedziałam swoje myśli na głos. Automatycznie ich wzrok powędrował na mnie.
- Nie chciałyśmy żeby było ci przykro, że my idziemy z chłopakami a ty sama więc stwierdziłyśmy, że przebierzemy się za coś z tobą - wyjaśniła trochę speszona Ludmiła. Uśmiechnęłam się do niej nie komentując jej wypowiedzi. Nikt oprócz mnie nie ma pojęcia, że Leon wraca na te kilka dni. Nawet jego rodzice. Początkowo chciał wszystkim zrobić niespodziankę a zwłaszcza mnie, ale nie mógł się powstrzymać aby mi nie powiedzieć.
- Nie będzie mi przykro - powiedziałam zgodnie z prawdą uśmiechając się do niej - Zresztą jeszcze nie wiem czy pójdę - dodałam powracając do oglądania różnych strojów na Halloween. Gdyby nie Francesca nie wiedziałabym, że u nas w mieście jest sklep z wypożyczaniem strojów. Czułam na sobie ich wzrok - Może zostanę w domu i obejrzę jakiś maraton - albo spędzę ten czas ze swoim chłopakiem dodałam w myślach. Zdecydowanie, ta druga opcja podoba mnie się bardziej.
- Chcesz siedzieć w domu w piątkowy wieczór i zadręczać się tym, że przez najbliższe dwa miesiące nie zobaczysz Leona - westchnęła Ludmiła podchodząc do mnie. Chwyciła mnie za ramiona i posłała pocieszający uśmiech. Miałam ochotę się zaśmiać na jej gest, bo ewidentnie chciała mnie pocieszyć. Już otwierałam usta aby coś powiedzieć, ale ona odezwała się pierwsza - Musisz z nami iść, aby się chociaż trochę zabawić i przestać o tym myśleć - kontynuowała swoją wypowiedź. Przytuliła mnie do siebie na pocieszenie. Bawi mnie ta sytuacja, bo wszyscy uważają, że umieram z tęsknoty do Leona i nie mam ochoty na nic oprócz siedzenia i zamartwiania. I nikt nie ma pojęcia, że on wraca - Zresztą znalazłam już dla ciebie idealne przebranie - dodała odsuwając się ode mnie z uśmiechem na twarzy. Jej uśmiech trochę mnie przeraził. Puściła moje ramiona i odeszła zapewne aby przynieść to przebranie, które dla mnie znalazła. Trochę przestraszona spojrzałam na Fran, która wzruszyła ramionami dając mi do zrozumienia, że nie ma pojęcia co wymyśliła moja kuzynka. Widząc z jakim kostiumem do nas wraca nie wiedziałam czy się śmiać czy raczej nakrzyczeć na nią.

sobota, 24 września 2016

II Rozdział 9: Tylko na randkę



***
Z uśmiechem na twarzy wstałam z łóżka zaraz po pierwszym budziku, co nie zdarza się nigdy.
Zazwyczaj wstaję prawie pół godziny po pierwszym budziku przez co się spóźniam do szkoły i nie jem przez to śniadania. A dodatkowo postanowiłam, że od dłuższego czasu założyłam na siebie sukienkę. Biała materiałową sukienkę z krótkim rękawkiem a na nogi założyłam sandałki na koturnie. Humor mi dzisiaj ewidentnie sprzyja. Skończyłam związywać swoje włosy w bocznego warkoczyka i zeszłam na dół do kuchni aby coś zjeść. Nie pogardziłabym tostami z serem. Wciąż się uśmiechając weszłam do kuchni wzbudzając zdziwienie na twarzy mamy, która właśnie zalewała swoją herbatę oraz kawę taty.
- Już wstałaś? - zdziwiła się ojciec mierząc mnie wzrokiem. Zaśmiałam się widząc jego minę. Nie dziwi mnie jego mina, bo zazwyczaj jak wstawałam to nie wyglądałam zbyt atrakcyjnie. Zwykłe spodnie, koszulką lub sweterek, rzadko jakaś koszula. A teraz dość, że odstroiłam się w sukienkę to jeszcze zrobiłam pełny makijaż i szarpnęłam się na ułożenie jakoś włosów - Coś taka szczęśliwa? - zapytał po chwili także się uśmiechając. Zajęłam miejsce obok niego przy wyspie kuchennej i zamiast odpowiedzieć jeszcze szerzej się uśmiechnęłam - Skąd masz ten wisiorek? - odezwał się po niespełna kilku sekundach. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej pod nosem przypominając sobie o osobie, która mi go podarowała.
- Od Leona - z satysfakcją wypowiedziałam jego imię a moja dłoń automatycznie powędrowała w miejsce gdzie znajdował się wisiorek. Na samo wspomnienie moich urodzin i prezentu od niego oraz naszych przyjaciół się wzruszam. Nic nie odpowiedział tylko posłał mi delikatny uśmiech i skierował wzrok na mamę, która akurat szykowała dla nas śniadanie. Położyła przede mną jeden talerz a drugi przed ojcem. Moje marzenie o tosta niestety się nie spełniło, ale za to dostałam smakowicie wyglądającego omleta z pomidorkiem i szynką.

sobota, 17 września 2016

II Rozdział 8: Rysunek




***
- I jak? - zapytałam podekscytowana kiedy moja kuzynka wróciła do stolika, przy którym siedziałam. Westchnęła głośno odkładając swój telefon na srebrny stolik i wzruszyła ramionami, co nie wróżyło za dobrze. Widziałam, że ja powinna porozmawiać z jej ojcem i z pewnością przekonałabym go po pierwszej rozmowie, że szkoła do której chodzę jest idealna dla jego córki. W prawdzie nie jest to szkoła prywatna, ale jest na wysokim poziomie i oferuje zajęcia dodatkowe.
- Powiedział, że to przemyśli - odpowiedziała z nadzieją w głosie i delikatnym uśmiechem na twarzy. Przynajmniej jest jakieś światełko w tunelu. Zależy mi na tym, aby chodziła ze mną do szkoły. Jest jedyną bliską mi osobą poza Leonem, z którą mogę porozmawiać o wszystkim - Mówiłaś komuś, że przyjechałam? - zapytała nieśmiało patrząc na mnie porozumiewawczym wzrokiem. Od razu domyśliłam się kogo miała na myśli. Uśmiechając się w jej stronę kiwnęłam przecząco głową. Jakoś przez ostatnie parę dni nie mam dobrego kontaktu z Federico. Zresztą on zapewne wciąż jest obrażony - To dobrze, bo muszę trochę pomyśleć - oznajmiła opierając się o oparcie krzesła i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Zmarszczyłam brwi, nie do końca rozumiejąc o co jej konkretnie chodzi.
- Nad czym chcesz myśleć? - kontynuowałam temat, który mnie szczerze zaciekawił.

niedziela, 4 września 2016

II Rozdział 7: Może mówił, a może i nie



***
Widząc ponownie budynek szkoły miałam ochotę zawrócić do domu. Te kilka dni w domu minęło mi niesamowicie szybko, a moje samopoczucie jest takie sobie. Nie tryskam radością zwłaszcza, że muszę nadrobić materiał z lekcji. Czego jak się dowiedziałam od Fran jest dość sporo. Ten rok szkolny nie będzie moim najlepszym, coś tak czuję. Jest dopiero drugi miesiąc a ja jestem już do tyłu z materiałem i mam zaległości w ocenach. Dodatkowo nie przestają mnie dręczyć wyrzuty sumienia odnośnie sprawy z Leonem, który przez kolejne dwa dni nie odbiera ode mnie telefonów a na deser moje śledztwo odnośnie przeszłości stoi w miejscu. Wczoraj chciałam ponownie bliżej przyjrzeć się zdjęciom z skrzyneczki, ale ona dziwnym trafem zniknęła spod mojego łóżka. I jestem w stu procentach pewna, że mama ją zabrała abym nie odkryła nic więcej. Zajęłam miejsce na ławeczce obok tablicy ogłoszeń i cierpliwie czekałam aż ktoś z moich przyjaciół przyjdzie. Wyjątkowo wyszłam z domu wcześniej aby wstąpić do cukierni po coś słodkiego. Zalecenie mamy, która stwierdziła, że cukier mnie pobudzi. Zjadłam bułkę słodką, ale jakoś nie zdołała mnie pobudzić.

- Cześć Violetta - usłyszałam obok siebie głos Matta. Przysiadł się do mnie bez mojego pozwolenia, ale przemilczę to. Pojęcia nie mam dlaczego, on ostatnio się tak do mnie przyczepił. Przy każdej możliwej okazji podchodzi do mnie i zagaduje. A kiedy stoję z Fran i on jest gdzieś w pobliżu to co chwilę spogląda na mnie uśmiechając się - Dobrze się już czujesz? - zapytał rozpoczynając między nami rozmowę. Westchnęłam głośno zerkając na niego kątem oka a widząc jego minę kiwnęłam twierdząco głową odpowiadając na jego pytanie aby się odczepił. Posłał mi uśmiech i odwrócił wzrok ode mnie a skierował go na podłogę.

piątek, 26 sierpnia 2016

II Rozdział 6: San Luis



***
- Nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłaś - mordowała mnie wzrokiem Francesca siedząc na krzesełku obok łóżka szpitalnego, na którym kazano mi leżeć aż kroplówka się nie skończy. Nie potrzebnie robią wokół tego omdlenia takie zamieszanie. Badania nie są potrzebne abym wiedziała dlaczego to się stało. Przewróciłam oczami ignorując jej słowa i morderczy wzrok - Od początku wyglądałaś podejrzanie - stwierdziła wzdychając. I wtedy do sali wszedł Federico, który był w szpitalnym bufecie.

- Słyszałem, że dziewczyny mdleją na mój widok, ale nie sądziłem, że dosłownie  - po raz kolejny nie mógł sobie odpuścić i musiał zażartować. Nawet w takich okolicznościach dobry humor go nie opuszcza. Czarnowłosa wstała ze swojego miejsca i podeszła do niego po czym w moim imieniu uderzyła go z pięści w ramię. Uśmiechnęłam się do niej, chociaż on i tak jeszcze ode mnie dostanie. Złapał się za miejsce, w które dostał i tym razem to on posłał Fran mordercze spojrzenie.
- Twoi rodzice przyjadą? - zapytała odwracając się z powrotem w moją stronę. Kiwnęłam twierdząco głową odpowiadając tym samym na jej pytanie i właśnie w tej chwili zaczął dzwonić jej telefon - Diego. Kompletnie o nim zapomniałam - szepnęła jakby sama do siebie po czym wyszła z sali odbierając połączenie od swojego chłopaka. Zostałam sama z Federico, który własnie za chwilę oberwie za swój długi język. Uśmiechnął się w moją stronę po czym zajął miejsce, na którym wcześniej siedziała Francesca. Mam ochotę mu coś zrobić.
- Lepiej się już czujesz? - zapytał zapewne chcąc przerwać tą cisze panującą w pomieszczeniu. Odwróciłam wzrok od sufitu i skierowałam go na niego. Wciąż jestem na niego zła i nie zamierzam tego ukrywać. Jakim w ogóle prawem wtrąca się do związku mojego i jego brata.
- Jak widzisz dobrze, ale ty i tak pewnie powiesz wszystko Leonowi wyolbrzymiając - odpowiedziałam złośliwym tonem i mam nadzieję, że zrozumiał co miałam na myśli. Obserwowałam jego wyraz twarzy przez cały czas i dokładnie zauważyłam, że po moich ostatnich słowach trochę się zmieszał, co dobrze nie wróżyło dla mnie i zapewne w bliskim czasie dla niego.

sobota, 20 sierpnia 2016

II Rozdział 5: Wyolbrzymia




***
Szybkim krokiem weszłam do szkoły spóźniona i jeszcze zaspana. Jak widać dwie godziny snu nie wystarczają. Mogłam jednak się nie kłaść spać to przynajmniej nie zaspałabym na pierwszą lekcję. I może zdążyła bym chociaż zjeść jakiś owoc. Człowiek jak się śpieszy nie patrzy kogo mija czy ktoś przed nim idzie. I ja właśnie z tego powodu niechcący trąciłam kogoś ramieniem, co skutkowało tym, że rzeczy jakie trzymałam w rękach upadły na szkolną podłogę. Nie miałam czasu spojrzeć z kim się można powiedzieć zderzyłam tylko jak najszybciej pozbierałam upuszczone rzeczy i przepraszając pod nosem tą osobę odeszłam w stronę klasy. Słyszałam, że ten ktoś mnie woła a po głosie łatwo można było stwierdzić, że był to ewidentnie chłopak. Zapukałam do drzwi od klasy i po krótkiej chwili weszłam do środka. Na moje szczęście nauczyciela jeszcze nie było, ale po prostu wyszedł na chwilę. Jak najszybciej zajęłam miejsce w ławce obok Federico i odłożyłam zeszyt razem z książką na stolik. Zerknąłem kątem oka na mojego towarzysza w ławce, który obserwował mnie zdziwiony.
- Co? - zapytałam nie mogąc znieść jego spojrzenia na sobie. Pokiwał przecząco głową i uśmiechając się odwrócił ode mnie wzrok.
- Nic, tylko masz koszulkę na lewą stronę - oznajmił ze spokojem, ale także powstrzymując śmiech. Od razu po jego słowach spojrzałam na swoją odzież i załamałam się widząc, że faktycznie źle ubrałam bluzkę. Przygryzłam dolną wargę ze wstydu i jednocześnie złości. Usłyszałam śmiech Federico, który nie mógł sobie odpuścić okazji zaśmiania się ze mnie. Uderzyłam go lekko w ramię, ale niestety nie poskutkowało.
- Gdzie nauczyciel? - zapytałam aby odwrócić jego uwagę od mojej porannej wpadki. Przeniósł na mnie spojrzenie wciąż się cicho śmiejąc.
- Jak widać nie tylko ty zaspałaś - odpowiedział mierząc mnie wzrokiem. Westchnęłam głośno i sięgnęłam do swojej torby aby wyciągnąć długopis - Oby tylko dobrze się ubrał w tym pośpiechu - dodał ze śmiechem. Wyprostowałam się i zerknęłam na niego kątem oka mordując go wzrokiem. Jednak mimo wszystko przemilczałam jego złośliwą uwagę.

piątek, 12 sierpnia 2016

II Rozdział 4: Cztery miesiące



***
Zaczynając swoje śledztwo nie przemyślałam jednego, że kompletnie nie mam pojęcia od czego zacząć. Nie znam się na tym a tym bardziej nie interesuję się tym. Niby oglądałam kilka filmów detektywistycznych, ale im to wychodziło jakoś łatwiej. Prościej by na pewno było gdybym miała jakiś punkt zaczepienia. Niestety ja mam tylko głupie zdjęcie z występu. Wstałam ze swojego łóżka i dyskretnie udałam się do pokoju moich rodziców. Może tam coś znajdę. Nie ma ich teraz w domu więc spokojnie mogę można powiedzieć go przeszukać. Dobra. W filmach na początku przeszukują szafki więc od tego zacznę. Zazwyczaj wtedy coś znajdują. Podeszłam do pierwszej komody i otworzyłam górną szufladę, co była błędem, bo ujrzałam bieliznę swojego ojca. Wzdrygnęłam się i od razu gwałtownie ją zamknęłam. Trauma do końca życia. Wolę nie ryzykować i nie otwierać dalszych, bo skoro w pierwszej były takie rzeczy to w kolejnych pewnie będą podobne. Jestem beznadziejnym detektywem. Gdzie mogą trzymać jakieś istotne dokumenty czy coś podobnego? Szafka przy łóżku? Nie. Ale sprawdzić nie zaszkodzi. Zatrzymałam się przed szafką i walczyłam ze sobą czy tam zajrzeć. Co jeśli znajdę jakieś nieodpowiednie rzeczy dla mojego wzroku i psychiki. Tyle razy w filmach było, że dziecko znalazło w rzeczach rodziców zabawki erotyczne. Nie chce mieć w głowie takiego widoku, wystarczy mi bielizna ojca. Słysząc dźwięk otwieranych się drzwi do domu jak oparzona można powiedzieć wybiegłam z pokoju rodziców. I wypuszczając powietrze z ust ruszyłam w stronę salonu.  Przybyszem okazał się być ojciec. Czuję zaskoczenie, bo coraz częściej widuję go w domu. Co prawda są to tylko minuty, ale to zawsze coś. Podparłam się rękami na biodrach i z uśmiechem na twarzy obserwowałam go. Nie przywitał się kiedy mnie zobaczył, ale przyzwyczaiłam się do tego. Boli mnie to, nie będę ukrywać, ale trzeba się pogodzić z prawdą.

czwartek, 4 sierpnia 2016

II Rozdział 3: Nie istotne



***
Dopiero zaczął się drugi tydzień roku szkolnego a ja mam wrażenie jakby minęły dwa miesiące. W ciągu tych siedmiu dni, dwóch nauczycieli zrobiło nam testy sprawdzające naszą wiedzę po wakacjach a dwóch kolejnych zapowiedziało takie testy na ten tydzień. Dodatkowo zmienił nam się dyrektor, który planuje wprowadzić mundurki szkolne. Wprost świetnie. Niespodziewanie poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i próbuje dorównać mi kroku. Chociaż kiedy poczułam słodki zapach perfum Fran odetchnęłam z ulgą, że to ona a nie jakaś podejrzana osoba.
- Jak tam weekend,Viola? - zapytała zadowolona. Ona w przeciwieństwie do mnie tryska dzisiaj radością. Tylko nie mam pojęcia dlaczego, w końcu jest poniedziałek i czeka nas dzisiaj aż osiem lekcji w tym dwie godziny matematyki - Pewnie cały spędziłaś na rozmowie z Leonem - stwierdziła wciąż się uśmiechając. Spojrzałam na nią kątem oka i kiwnęłam przecząco głową.
- W ciągu tych dwóch dni rozmawiałam z nim tylko razy - powiedziałam ze smutkiem w głosie. Nie narzekałabym gdyby te nasza rozmowa trwała dłużej niż godzinę. Nie mam do niego pretensji czy żalu, bo rozumiem, że zaczyna treningi i praktycznie nie ma go całe dnie w hotelu, ale nie chce aby nasz kontakt tak wyglądał. Rozmowy raz na tydzień po kilka minut.
- To pewnie tylko jednorazowe - stwierdziła pocieszająco po czym pociągnęła mnie w stronę korytarza, który prowadził do klasy gdzie mamy mieć lekcje. Jednak moją uwagę przykuł nie kto inny jak Federico rozmawiający z trzema dziewczynami. Zatrzymałam się i posłałam Fran porozumiewawcze spojrzenie.
- Niektórzy się nie zmieniają - odezwałam się zawiedziona jego zachowaniem. A jeszcze wczoraj rozmawiałam o nim z Ludmiłą. Ona na prawdę poważnie myśli o tym aby dać im szansę. A tu proszę on powraca do dawnego Federico. Widząc jego sylwetkę zbliżającą się do mnie od razu zaczęłam mordować go wzrokiem.

piątek, 29 lipca 2016

II Rozdział 2: Drink



***
- Znalazłam nawet kilka zdjęć z moich występów wokalnych - zaśmiałam się i skierowałam jedną z fotografii w stronę kamerki internetowej aby pokazać je Leonowi. Muszę powiedzieć, że zaangażowałam się w swoje dzieciństwo. A najbardziej w te lekcje śpiewu. Zamierzam dowiedzieć się wszystkiego na ten temat i jeszcze więcej. Uśmiechnął się na widok zdjęcia.

- Byłaś urocza - odezwała się ze śmiechem wpatrując się w fotografię. Ma rację wyglądałam wtedy jak laleczka. Praktycznie na każdym zdjęciu ubrana jestem w jakąś sukieneczkę a włosy miałam związane w dwa warkocze z kokardkami na gumkach. Ewidentnie rodzice mnie rozpieszczali. A po licznych zdjęciach z tatą łatwo stwierdzić, że byłam córeczką tatusia. Właśnie byłam. Spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami i odłożyłam zdjęcia na bok.
- Byłam? Czyli już nie jestem - zdziwiłam się na jego słowa i udawałam oburzoną. Zmarszczył brwi patrząc na mnie a następnie się zaśmiał.
- Nie łap mnie za słówka - powiedział podnosząc na mnie powoli wzrok. Posłałam mu szeroki uśmiech - Jakie masz dzisiaj plany? - zapytał zmieniając temat z radośniejszym tonem głosu. Oparł się na łokciach, co sprawiło, że był bliżej ekranu i lepiej go widziałam. Westchnęłam głośno i wzruszyłam ramionami.
- Nie mam planów, ale zapewne Ludmiła na coś wpadnie więc nie będę się nudzić - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie planuję jakiś konkretnych wyjść z domu dzisiejszego dnia.  Czuję, że jak moja kuzynka jutro wyjedzie to moją jedyną rozrywką będzie rozwiązywanie zadań z fizyki na lekcje. Blondyna jest bardziej rozrywkowa i towarzyska ode mnie.
- Śniadanie! - krzyknęła wchodząc do mojego pokoju Ludmiła. Zapewne sądziła, że będę jeszcze spała, co wywnioskowałam po jej zdziwionej minie gdy ujrzała mnie siedzącą na łóżku przy laptopie. Podeszła do mnie z uśmiechem i zajęła miejsce obok mnie - Cześć Leon, jak tam w słonecznej Californii? - zapytała szczerząc się do niego. Zaśmiał się pod nosem po czym obrócił się za siebie w stronę okna a po chwili powrócił wzrokiem na nas.
- Słonecznie - odpowiedział wywołując u mnie cichy śmiech.  Blondyna spojrzała na niego z ironią, ale po chwili sama się zaśmiała.

czwartek, 21 lipca 2016

II Rozdział 1: Zadzwoni



***
Wyszłam ze swojego pokoju wciąż ubrana w piżamę. Jest już po godzinie dwunastej i pewnie ominęło mnie śniadanie, ale całe szczęście, bo nie jestem jakoś szczególnie głodna. Sądziłam, że pierwsza noc ze świadomością iż on wyjechał będzie ciężka. Ale jednak się myliłam, bo była jeszcze gorsza. Praktycznie w ogóle nie zmrużyłam oka gdyż moja głowa zawalona była tysiącem myśli. Zaczęło się od zwykłych myśli co on teraz robi, czy też o mnie myśli i nim się obejrzałam była już godzina szósta piętnaście rano. Zanim zasnęłam była już siódma więc spałam tylko jakieś pięć godzin co doprowadziło do tego, że jestem marudna i drażliwa.
- Wreszcie wstałaś - zaśmiała się Ludmiła kiedy spotkałyśmy się w drodze do salonu. Posłałam jej wymuszony, sztuczny uśmiech i nie odzywając się poszłam w stronę kuchni. Miałam nadzieję, że nikogo w niej nie będzie a jak się okazało są wszyscy. Mama, tata i babcia. Czy ta pierwsza dwójka nie powinna być czasem w pracy? W końcu jest wtorek, chyba, że jednak się mylę. Przewróciłam oczami czując na sobie ich spojrzenie kiedy tylko przekroczyłam próg kuchni.
- Wyspałaś się? - zapytał złośliwie tato. Nigdy mu nie pasowało, że ktoś wstaje później niż o godzinie dziesiątej.  Obrzuciłam go tylko znudzony wzrokiem i darowałam sobie jakiekolwiek słowa skierowane w jego stronę. Wyciągnęłam z szafki czystą szklankę i milcząc nalałam sobie soku z dzbanka na blacie - Violetta, zadałem ci pytanie - podniósł trochę głos ojciec. Odwróciłam się w jego stronę a jego wzrok próbował wzbudzić we mnie coś na kształt strachu. Jednak niestety to jego spojrzenie przestało już na mnie działać.
- Tak, wyspałam się - odpowiedziałam z przekąsem aby dał mi spokój. Jedyny poranek a raczej południe kiedy się widzimy a on jeszcze chce się sprzeczać.
- Jesteś głodna? - zadała pytanie mama chcąc pewnie przerwać tą już napiętą atmosferę miedzy mną i tatą. Kontakt jaki miałam kiedyś z tatą uległ strasznemu pogorszeniu przez jego pracę i wątpię abyśmy kiedykolwiek go odnowili. Zresztą jak widać jemu na tym aż tak bardzo nie zależy. Pokiwałam przecząco głową i zerknęłam na mamę tylko kątem oka.

niedziela, 17 lipca 2016

OS: Życie takie już jest

- Leon! - spojrzałam w stronę leżącego na swoim łóżku bruneta i obserwowałam jego minę. Przewrócił teatralnie oczami i westchnął głośno po czym podniósł się do pozycji stojącej. Nie musieliśmy długo czekać aż w pomieszczeniu pojawi się ojciec bruneta.
- Co tym razem tato? - zapytał znudzony.
- Wiesz, że za kilka dni idziemy na spotkanie towarzyskie mojego przyjaciela - zaczął temat ojciec Leona. Ten tylko westchnął i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Będą tam dziewczyny? - zapytał zaciekawiony, na co jego ojciec kiwnął twierdząco głową - A alkohol? - dodał z lekkim uśmiechem. Ojciec spiorunował go spojrzeniem i odchrząknął cicho.
- Chce abyś pojawił się na nim razem z Violettą - oznajmił jego ojciec. Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na Pana Verdasa zszokowana.
- Czemu akurat z nią? - zapytał oburzony Leon. Wstałam zdenerwowana z miejsca i podeszłam do niego po czym z całej siły uderzyłam go w ramię. Spojrzał na mnie z wyrzutem i pomasował miejsce, w które go uderzyłam.
- Rodzice Violetty także przyjdą i chcemy abyście pokazali się razem - powiedział poważnie a ja tylko westchnęłam głośno. Można się było tego spodziewać.
- Jako para? - zapytał zaskoczony Leon - Zdajesz sobie sprawę z tego, że my jesteśmy jak ogień i woda. Ja jestem ten rozrywkowy a ona całymi dniami czyta książki - dodał z pretensjami a ja ponownie uderzyłam go pięścią w ramię. Złapał się za bolące miejsce i spojrzał na mnie morderczym wzrokiem - Przestań mnie bić - zwrócił się do mnie z wyrzutem a ja posłałam mu sztuczny uśmiech i ponownie uderzyłam go w ramię.
- Ciesze się, że jesteście zadowoleni - stwierdził uśmiechnięty ojciec Leona po czym nie czekając na nic wyszedł z pokoju bruneta zostawiając otwarte drzwi. Mój kochany przyjaciel spojrzał na mnie z wyrzutem i odszedł ode mnie.
- Oglądamy jakiś film? - zapytałam zajmując miejsce na jego łóżku, natomiast on usiadł przy biurku przed jego laptopem. Westchnęłam głośno i spojrzałam na niego pytająco. Zerknął na mnie morderczym wzrokiem i kiwnął twierdząco głową.
- Thriller, akcja czy komedia? - zadał mi pytanie a ja wzruszyłam ramionami i wzięłam poduszkę a następnie ułożyłam ją tak aby mieć miękko w plecy.
- Ty wybierz - oznajmiłam, na co on się uśmiechnął pod nosem ciągle wpatrując w ekran laptopa. Wpisał na klawiaturze zapewne adres strony internetowej po czym wziął sprzęt i podszedł do mnie. Zajął miejsce obok mnie i ułożył sobie laptopa na kolanach a następnie włączył play.

poniedziałek, 11 lipca 2016

Rozdział 80: Bliżej niż myślisz

- Jesteś pewna, że nie chcesz iść na basen? - zapytałem po raz trzeci, dla pewności. Odwróciła się do mnie i kiwnęła twierdząco głową. W przeciwieństwie do niej ja z chęcią wróciłbym na basen. Sądziłem, że jak jej to zaproponuję to z się zgodzi - Ale jest strasznie gorąco - dodałem i oparłem się bardziej o oparcie leżaka. Siedzenie w tym słońcu nie jest najlepszym pomysłem, ale czego się nie robi żeby spędzić czas ze swoją dziewczyną. Uśmiechnęła się w moją stronę i podała mi szklankę z mrożoną herbatą. Ściągnęła z siebie koszulkę zostając tylko w górze od stroju kąpielowego i krótkich białych spodenkach. Włączyła radio ustawiając odpowiednią stację i dopiero wtedy zajęła miejsce na leżaku obok mnie.
- Tutaj jest spokojniej - odezwała się po czym założyła okulary przeciwsłoneczne uśmiechając się pod nosem. Przyznałem jej rację w myślach i skosztowałem napoju jaki dla nas przygotowała. Oparłem się zadowolony o oparcie i przymknąłem oczy aby nacieszyć się słońcem, które szczerze mogłoby na jakiś czas zajść za chmury, których dzisiaj niestety nie ma.
- Trochę to trwało, ale już jestem - słysząc głos kuzynki Violetty od razu otworzyłem oczy i przeniosłem na nią swoje spojrzenie. Pomachała w naszą a raczej w stronę mojej dziewczyny białą kopertą, na którą Violetta zareagowała szerokim uśmiechem. Nie mam pojęcia o co chodzi. Brunetka wstała z leżaka i szybkim krokiem podeszła do Ludmiła aby odebrać kopertę - Wyszły świetnie - oznajmiła Ludmiła wywołujący u mnie jeszcze większe zdziwienie. Dopiero kiedy moja dziewczyna wyciągnęła ze środka zdjęcia, wszystko stało się jasne. Brunetka usiadła obok mnie na leżaku i ułożyła swoją głowę na moim ramieniu a następnie zaczęła razem ze mną przeglądać wywołane zdjęcia. Większość z tego co widziałem była z jej imprezy urodzinowej. Widząc jej uśmiech na tych fotografiach na mojej twarzy automatycznie też on się pojawił .
- Kocham to ujęcie - oznajmiła radośnie patrząc na nasze wspólne zdjęcie. Odwróciła wzrok w moją stronę i utkwiła spojrzenie w moich oczach. Tym razem bez problemowo mogłem ujrzeć w jej oczach uczucie, którym mnie darzy. I jest ona tak silne, że zaczyna mnie to przerażać. Oczywiście w ten dobry sposób. Wciąż wewnątrz mnie czai się strach, że kiedyś ta jej miłość do mnie wygaśnie, ale zdecydowanie ta większa część wierzy, że jej uczucia są prawdzie i trwałe. Zbliżyła się do mnie i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek. Po raz pierwszy zrobiło mnie się ciepło i to nie przez to słońce, bo ciepło czułem wewnątrz siebie.

niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 79: Kobiecej

- Gdzie byłeś cały dzień? - od razu na wejściu do domu zostałem zaatakowany przez moją biologiczną matkę. Nie chowałem się nigdzie, telefon miałem włączony i gdyby zależało im aby się ze mną skontaktować i dowiedzieć gdzie jestem wystarczyło zadzwonić a odebrałbym i otrzymali by informację gdzie przebywam.
- Jak najdalej stąd - powiedziałem to na głos chociaż mogłem to zachować dla siebie. Może sprawiłem jej tym w jakiś sposób przykrość, ale lepsza prawda niż najgorsze kłamstwo. Zresztą przyczyniła się do tego więc nich teraz nie ma do mnie żalu. Schyliłem się aby rozwiązać sznurowadło i aby nie widzieć jej wzroku.
- Dlaczego tak mówisz? - oburzyła się po raz pierwszy. Wciąż jestem na nich zły, za poranną rozmowę a raczej najazd na mnie. Przez siedemnaście lat się mną nie interesowali i nagle teraz chcą zgrywać wzorowych rodziców, doradzając mi w czymś czego nie chce. Podniosłem na nią wzrok z kamiennym wyrazem twarzy.
- Bo to prawda - odpowiedziałem, zapewne pogarszając swoją sytuację, ale w tej chwili mało mnie to obchodzi. Starałem się zmienić do nich swoje nastawienie na pozytywne i wychodziło mi to, zaczynałem ich na prawdę lubić i sądziłem, że z czasem staną się dla mnie w jakiś sposób prawdziwymi rodzicami, ale dzisiaj rano zmieniłem zdanie. Ludzie, którzy zostawili swoje dziecko w domu dziecka, nie mają prawa mi mówić jak mam postępować ze swoim życiem.
- Chodzi Ci o tą rozmowę przy śniadaniu? - domyśliła się patrząc na moje nerwowe ruchy przy zdejmowaniu butów. Ponownie podniosłem na nią swoje spojrzenie i posłałem jednoznaczny wyraz twarzy. Westchnęła głośno i wstała ze swojego fotela, odkładając na bok magazyn, który czytała. Podparła ręce na biodrach i swój wzrok skupiła na mnie - Nie rozumiesz, że chcemy ci tylko pomóc w podjęciu tak ważnej decyzji - powiedziała spokojnie i zerknęła w stronę kuchni a raczej spojrzała na kogoś, kto w niej był. Tym razem to ja głośno westchnąłem i wyprostowałem się.

środa, 29 czerwca 2016

Rozdział 78: Czerwone róże

Przerwałem wykładanie zakupów z siatek i poszedłem w stronę drzwi aby wpuścić mojego gościa. Wychodząc z kuchni zerknąłem na zegarek i zdziwiłem się, że przyszła punktualnie. Jest kilka sekund po godzinie dziesiątej. Zaskoczyła mnie. Nie zwlekając podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Odkąd ją poznałem, nigdy nie pomyślałbym, że przyjdzie do mojego domu i to za moim zaproszeniem. Przywitała się ze mną uśmiechem a ja zaprosiłem ją do środka gestem ręki. Widać było po jej ruchach, że tak jak ja czuje się nieswojo.
- Kupiliśmy wszystko co może się przydać - odezwałem się i udałem się do kuchni. Nie musiałem jej mówić aby poszła za mną, bo sama się tego domyśliła. Także podeszła do blatu i stanęła obok mnie przy siatkach z zakupami - Oczywiście Federico musiał postawić na swoim i kupił alkohol - dodałem i otworzyłem jedną z siatek, na co się zaśmiała.
- To co robimy? - zapytała po czym odłożyła na krzesło swoją torebkę. Westchnąłem głośno i podrapałem się nerwowo po karku. Zerknęła na mnie kątem oka i widząc moją minę zrozumiała. Ponownie się zaśmiała i zaczęła wyciągać owoce z siatki.
- Zajmę się przekąskami a ty zrobisz koktajle owocowe - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie szeroko. Odszedłem na chwilę od niej aby poszukać w szafkach miksera czy czegoś podobnego aby zmiksować te owoce i wymieszać je ze sobą. Tylko problem jest w tym, że nie mam pojęcie w jakiej szafce to jest. Poszedłbym zapytać o to Federico, ale on zapewne też nie wie. Widocznie jestem skazany na przeszukanie każdej szafki. I w ten sposób zajmie mi to kilka minut. Westchnąłem głośno kiedy spotkałem się z kolejną szafką z naczyniami.
- A co z tortem? - zapytała zerkając na mnie przez ramię. Rozejrzałem się po kuchni próbując domyślić się gdzie może być rzecz, której szukam.
- Jest już gotowy trzeba go tylko odebrać - odpowiedziałem na jej pytanie nie patrząc na nią tylko szukając w szafce obok piekarnika. Uśmiechnąłem się widząc urządzenie, którego szukałem. Głębiej nie dało się go schować.

piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 77: AMA

- Musisz bardziej uważać kiedy wchodzisz w ten zakręt - przypomniał mi po raz kolejny Hudson. Może bym o tym pamięta gdyby nie fakt, że jestem tutaj od godziny trzynastej a jest już po dziewiętnasta. I przez ten cały czas miałem tylko dwie przerwy półgodzinne. Jestem zmęczony, głodny i brudny. Marzę o dużej porcji kolacji a raczej jej resztek i gorącej kąpieli a nie marudzeniu Hudsona. Tak wypadłem z zakrętu, ale sam doszedłem do wniosku dlaczego. On nie musi mi mówić tego, co już wiem - Całe szczęście nie doznałeś żadnych obrażeń, ale jak wrócisz do domu to na wszelki wypadek obłóż lodem tą kostkę - poradził a raczej rozkazał. Westchnął głośno i założył ręce na biodra a swój wzrok skupił na mnie. Czułem się trochę jak na kazaniu u rodziców. Ja siedzę na schodkach a on stoi przede mną i prawi mi co źle zrobiłem. Utkwiłem swoje spojrzenie w ziemi aby nie utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego - Za cztery dni wyścig musisz na siebie bardziej uważać i nie popełniać takich błędów - wtrącił jeszcze swoje mądre rady a miałem nadzieję, że już skończył. Czy on naprawdę nie widzi, że jestem zmęczony i chce już iść do domu. Męczy mnie od sześciu godzin. Na szczęście jutro mam wolne w pracy więc się wyśpię i będę miał więcej siły aby trenować - Przyjdź jutro przed dwunastą, bo przyjedzie nasz sponsor - zakończył i chyba zmroził mnie wzrokiem. Ewidentnie jest zły o ten dzisiejszy mały wypadek, bo uszkodziłem przy tym jedną rzecz i motor jest chwilowo niesprawny. Dlatego jutro będę musiał jeździć na zapasowym. Wstałem ze swojego miejsca a Hudson odszedł bez słowa. Coś czuję, że jutro będzie wymagający i mogę zapomnieć o przerwie. Kiedy zrobiłem pierwszy krok poczułem nieprzyjemny ból w kostce. Zacisnąłem dłoń w pięść i próbowałem zignorować ból. Obłożę ją w domu lodem i jutro przestanie boleć.

niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 76: Dobre wieści

- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam - odpowiedziałam na pytanie mojej mamy, które mi zadała odnośnie moich urodzin. Za niecałe dwa tygodnie będę obchodzić swoje osiemnaste urodziny i według mojej mamy powinnam to uczcić urządzając przyjęcie urodzinowe. Tylko problem jest w tym, że je nie do końca mam na to ochotę. Bądźmy szczerzy nie jestem zbyt towarzyską osobą i na urodziny zaprosiłabym jedynie kilku znajomych, bo nie mam za dużego grona znajomych. I nie przeszkadza mi to.
- To najwyższy czas się nad tym zastanowić - stwierdziła ze śmiechem moja mama poprawiając swoją bordową sukienkę. Posłałam jej tylko krótkie spojrzenie i powróciłam do oglądania jakieś nieśmiesznej komedii. Chociaż zamiast siedzieć powinnam trochę posprzątać, bo za niecałą godzinę przyjdzie Leon a moi rodzice idą na kolację z okazji rocznicy ich ślubu. Tylko problem polega na tym, że kompletnie nic mnie się nie chce. Najchętniej poszłabym spać albo chociaż leżała na łóżku patrząc się tępo w sufit.
- A gdzie cię tato zabiera na tą kolację? - zapytałam aby zmienić temat a znając moją mamę rozgada się i zapomni o wcześniejszym temacie naszej rozmowy.
- Nie mam pojęcia, to ma być niespodzianka - odpowiedziała uśmiechając się po czym poszła do sypialni jej i ojca. Zapewne tato wybierze jakąś elegancką i drogą restaurację a później podaruje mamie śliczny naszyjnik.  Klasyk w stylu mojego ojca. A raczej w stylu każdego faceta. I wtedy jak na zawołanie do salonu wszedł wystrojony w garnitur ojciec. Uśmiechnęłam się w jego stronę i już chciałam skomentować jego strój, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Odruchowo wstałam ze swojego miejsca chcąc otworzyć i wpuścić zapewne Leona, ale uprzedził mnie mój tato.
- Violetta, zamawiałaś pizzę? - zapytał tato, co mnie zdziwiło. Nie odpowiedziałam na jego pytanie tylko udałam się w stronę drzwi frontowych. I co zobaczyłam, mojego chłopaka z pudełkiem pizzy i głupi uśmiech mojego taty. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i pociągnęłam Leona za rękę do środka. Wspominałam, że mój tato ma słabe poczucie humoru.
- Kochanie, jesteś gotowa! - krzyknął tato i jak na zawołanie w salonie pojawiła się mama, która szczerze mówiąc wyglądała ślicznie. I mina taty to potwierdzała. Zszokowany podszedł do mamy i zmierzył ją wzrokiem - Violu, wrócimy wieczorem - oznajmił uśmiechnięty tato i objął mamę w tali po czym ruszyli w stronę drzwi.

wtorek, 3 maja 2016

Rozdział 75: Musiałem do ciebie przyjść cz. 2

- Przepraszam - głuchą ciszę między nami przerwał jego cichy szept. Zdezorientowana spojrzałam na niego, bo nie mam pojęcia za co mnie przeprasza. Nie uraził mnie ani nie powiedział nic nie odpowiedniego. Zresztą od paru minut się nie odzywa. Siedzi obok mnie i słucha tylko moich opowieści z wyjazdu do Włoch.
- Przecież nie masz za co mni...
- Właśnie, że mam - przerwał mi jakby trochę zły. Nie rozumiem jego zachowania i chyba nigdy nie zrozumiem. Zawsze będzie dla mnie w pewien sposób zagadką. Wciąż się łudzę, że otworzy się w stosunku do mnie i nie będą się tworzyć między nami jakiekolwiek mury. Źle mi jest z tego powodu, ale nie jestem w stanie naprawić jego przeszłości - Przepraszam, że wczoraj tak po prostu odszedłem - dodał jakby sam do końca nie był pewny czy chce zacząć ten temat czy nie. Przybliżyłam się do niego i położyłam swoją dłoń na jego.
- Rozumiem Leon, że...
- Nie chce tego. Nie chce żebyś za każdym razem kiedy zrobię coś źle, usprawiedliwiała to moją przeszłością czy mówiła, że to rozumiesz, bo wiesz co przeszedłem - po raz pierwszy podniósł trochę głos po czym zerknął na mnie kątem oka - Powinienem już odciąć się od tego czasu. Zapomnieć i skupić się na teraźniejszości, skupić się na tym co udało mnie się osiągnąć  i jak daleko zaszedłem od tego czasu - kontynuował a jego wzrok skupiony był na naszych dłoniach, które po chwili splótł razem. Po jego słowach dotarło do mnie, że ja też popełniłam kilka błędów. Byłam przy nim wspierałam go, ale nie pomagałam mu wydostać się z tego całego bagna jego przeszłości. Za bardzo próbowałam wczuć się w jego sytuację, zamiast skierować jego myśli w przyszłość i teraźniejszość - I jak szczęśliwy teraz jestem - dodał szeptem, co wywołało u mnie delikatny uśmiech. Spojrzał w moją stronę trochę niepewnie a jego wzrok zatrzymał się na moich oczach. Ponownie dostrzegłam w nich ten uwielbiany przeze mnie błysk. Utrzymując z nimi kontakt wzrokowy przybliżyłam się do niego i po braku jakiejkolwiek reakcji z jego strony, złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Poczułam to, czułam to ciepło rozchodzące się wewnątrz tak jak za pierwszym razem kiedy moje usta dotknęły jego. Widząc jak jego kąciki ust unoszą się ku górze ułożyłam głowę na jego ramieniu i można powiedzieć przytuliłam się do niego. 

niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 75: Musiałem do ciebie przyjść cz.1

Nikt z nas nie chce cierpieć i robimy wszystko, żeby to cierpienie zagłuszyć. Łykamy tabletki na ból zęba więc kiedy pojawia się problem z duszą, to też chcemy coś na to wziąć, chcemy tego nie czuć. Ludzie nie akceptują rozpadania się w sobie, nie dają sobie prawa do przeżywania bólu. Mamy tak ze wszystkim. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Czasem cierpimy w imię tego, jak nas wychowano. Czasem myślimy, że musimy się męczyć. Nie pozwolę na to aby ona właśnie tak uważał. Ale tylko jedna osoba może mi w tym pomóc. Tylko on zna jego sytuacje na tyle dobrze, że może mi pomóc. Niepewnie zapukałam do drzwi i modliłam się abym zastała go w domu. Idąc tutaj nie zastanawiałam się nad plusami i minusami, moim jedynym celem było aby odzyskać Leona. Nie dało się nie zauważyć, że dziwił się na mój widok.
- Ma pan chwilę żeby porozmawiać? - zapytałam miętosząc w ręce kawałek swojej bluzki. Patrzył na mnie przez chwilę dokładnie analizując mój wyraz twarzy i nerwowe ruchy. Kiwnął po chwili twierdząco głową i otworzył szerzej drzwi aby mnie wpuścić do środka. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie i przekroczyłam próg.
- Idź do salonu - pokierował mnie po czym zamknął za mną drzwi frontowe. Wykonałam jego polecenia i udałam się do pomieszczenia, o którym wspomniał. Usiadłam na kanapie i cierpliwie a raczej niecierpliwie czekałam aż dołączy - Przyszłaś zapewne do mnie w sprawie Leona - odezwał się a bardziej stwierdził. Kiwnęłam głową i splotłam swoje ręce, które ułożyłam na kolanach.
- Nie wiem czy powinnam o tym mówić, ale chce mu pomóc - zaczęłam i zerknęłam na niego spod moich rzęs. Zmarszczył brwi i jakby zainteresowany usiadł na fotelu, który znajdował się po ukosie od kanapy, na której siedziałam - Kilka dni Leon ze swoimi rodzicami i bratem byli na pogrzebie jego dziadka. I tam zobaczył tą opiekunkę z domu dziecka co...

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 74: Powrócił cały strach

Niechętnie zakończyłam połączenie z Leonem ponieważ muszę się jeszcze przebrać, a Ludmiła już marudzi żebyśmy wyszły na miasto. Jeszcze tak podekscytowanej to jej nie widziałam. Szczerze mówiąc to strasznie mnie się nie chce nigdzie wychodzić a szczególnie, że mamy spotkać się z jej znajomymi. Skąd mam wiedzieć jacy są i czy przypadnę im do gustu a może to własnie oni nie spodobają się mnie. Mogłabym się w jakiś sposób wykręcić z tego spotkani, ale prędzej czy później zmusi mnie do spotkania z nimi. W końcu będziemy tutaj przez cały tydzień. Ubrałam się w białe koronkowe spodenki i turkusową bluzkę na ramiączkach. Zapewne będziemy dużo chodzić po mieście więc najlepszym rozwiązanie będę buty na płaskiej podeszwie czyli albo krótkie białe trampki albo balerinki.
- Jeszcze nie jesteś gotowa - jęknęła Ludmiła wchodząc do pokoju gościnnego, który na ten krótki czas należy do mnie. Posłałam jej tylko znudzone spojrzenie i nie odzywając się kontynuowałam przebieranie się. Jeżeli przez cały pobyt tutaj będzie mnie ciągać po jakiś sklepach, planować mi wolny czas i umawiać na spotkania z jej znajomymi, to normalnie zwariuję. Wzięłam do ręki torebkę, do której wpakowałam telefon i pieniądze po czym spojrzałam na nią.
- Możemy już iść - oznajmiłam i z udawanym uśmiechem ruszyłam w stronę wyjścia. Jak się okazało moja kuzynka razem ze swoimi rodzicami mieszkają w bloku, który swoją drugą jest ogromny. Kiedy weszłam do środka zdziwiłam się, że jest tutaj tyle miejsca. Z zewnątrz to mieszkanie wydawało się takie małe a tu taka niespodzianka.Co prawda mój tymczasowy pokój nie jest zbyt duży, bo znajduje się w nim tylko łóżko, jedna nieduża szafa jakiś kwiatek i półeczka przy łóżku, ale za to jest ładnie urządzony. W kolorach bieli i błękitu. Nagle usłyszałam głośny pisk mojej kuzynki, który chyba uszkodził mi bębenki. Zdezorientowana i trochę przestraszona spojrzałam w jej stronę a ona w tym czasie zmierzała w stronę jakieś grupy ludzi. Nie dużej grupy, bo składała się tylko z czterech osób. I po tym krzyku i sposobie jakim  się z nimi przywitała strzelam, że to są własnie ci jej znajomi. Niepewnie podeszłam do nich i czekałam aż moja kuzynka wyściska się ze wszystkimi żeby mogła mnie przedstawić. Czułam się trochę dziwnie, bo od razu wzrok każdego powędrował na mnie.
- Poznajcie moją kuzynkę Violettę - odezwała się obejmując mnie ramieniem z wielkim uśmiechem - A to są własnie ci moim przyjaciele, o których ci mówiłam - dodała zerkając na mnie. Nic się nie zmieniło wciąż czuję się niezręcznie i obco - Nathalia - przedstawiła i wskazała niegrzecznie palcem na dziewczynę stojącą naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się w jej stronę i podałam jej rękę, którą na szczęście uścisnęła odwzajemniając uśmiech - A to jej chłopak Luke - dodała, chociaż wiadomość, że jest jej chłopakiem mogła sobie darować, bo to akurat zauważyłam. Obejmuje ją rękę w tali a przyjaciel raczej tak nie robi. I swoją drogą tworzą ładną parę. Brunetka i blondyn. Zawsze podobały mnie się takie przeciwieństwa wizualne u par - Maya - i mój wzrok przeniósł się na drobną dziewczynę stojącą obok chłopaka, którego jeszcze nie znam, ale zaraz to się zapewne zmieni.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 73: To przez tą dziewczyne

Jestem zmęczony, jak nigdy. Już o godzinie dziesiątej musiałem być na torze, bo Hudson dostał potwierdzenie na mój wyścig za niecałe dwa dni. Dość, że zostało mało czasu, to jeszcze wyścig jest w jakimś innym mieście. Według mnie nie jestem jeszcze dosyć gotowy aby wystartować, ale Hudson twierdzi inaczej. Wszedłem na chwile do szatni aby nawodnić się, bo słońce dzisiaj jest nie do zniesienia. Spojrzałem na telefon chcąc się dowiedzieć, która jest godzina, ale zamiast tego ujrzałem dwa nieodebrane połączenia od Violetty i jedno od Federico. Domyślam się, że Violetta dzwoniła chcąc upewnić się czy na pewno się dzisiaj spotykamy, ale nie mam pojęcia, co może chcieć ode mnie Federico.
- Dobrze, że jeszcze cię złapałem - usłyszałem za swoimi plecami trochę zdyszany głos Hudsona. Odłożyłam telefon do torby i odwróciłem się twarzą w jego stronę - Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość - zaczął uśmiechając się. W moim przypadku określenie zła wiadomość jest zawsze końcem czegoś, co mnie uszczęśliwia. Kiedy pierwszy raz usłyszałem te słowa, miałam jakieś pięć lat i tą złą wiadomością było to, że muszę wrócić do domu dziecka od mojej już drugiej rodzinny zastępczej. I każdy kolejny raz gdy słyszałem te słowa, był podobny. Szczerze obawiałem się trochę tego, co ma mi do powiedzenia - Dobrą wiadomością jest to, że weźmiesz udział w dwóch kolejnych wyścigach - oznajmił zadowolony, na co się uśmiechnąłem.
- No a ta zła? - zapytałem chociaż nie chciałem wiedzieć, ale zanim zacznę się cieszyć z tej dobrej wiadomości muszę poznać tą drugą.
- Będziesz musiał więcej trenować - powiedział jakby to  było oczywiste. Uśmiechnąłem się do siebie i w duchu dziękowałem, że tym razem ta zła wiadomość nie zniszczyła moich planów i co najważniejsze nie sprawiła mi zawodu czy w jakimś stopniu bólu psychicznego - I zaczniemy od teraz - dodał po czym odwrócił się w stronę wyjścia z szatni.
- Ale na dzisiaj już skończyłem trening - zatrzymałem go zanim zdążył opuścić to pomieszczenie. Westchnął głośno odwracając się w moją stronę.

sobota, 26 marca 2016

Rozdział 72: Nie dosłownie

Z głośnym westchnięciem wcisnęłam czerwoną słuchawkę w telefonie tym samy rozłączając połączenie z moją mamą. Rozmawiałam z nią chyba z pół godziny, bo oczywiście musiał wypytać o wszystko. W czasie kiedy moi przyjaciele świetnie bawili się w jeziorze ja musiałam zdawać relacje z każdej minuty mojej kochanej mamie, która zapewne dzwoniła za namową ojca. Odłożyłam telefon do torby tym samym chowając go przed słońcem i potencjalnymi złodziejami. Wstałam ze swojego miejsca i zdecydowanym krokiem ruszyłam w stronę jeziora, gdzie nadal znajdowali się moi przyjaciele. A sądząc po ich śmiechu, świetnie się bawili. Niestety z moim szczęściem musiałam na kogoś wpaść i akurat ta osoba miała ochotę na jakiś kleisty napój, który oczywiście wylądował na mnie. Zacisnęłam szczękę i z wymalowanym zdenerwowaniem na twarzy odwróciłam się w stronę tej osoby. Winowajcą okazała się być jakaś dziewczyna. Na oko w moim wieku i dodatkowo ładna. Z jej twarzy także można było wyczytać gniew.
- Może byś uważała jak chodzisz! - podniosła na mnie głos, wywołując tym u mnie jeszcze większy gniew. Podniosłam na nią swoje spojrzenie napotykając jej niebieskie jak ocean oczy.
- To raczej ty powinnaś uważać jak chodzisz! - nie miałam zamiaru udawać miłej. Wylała na mnie prawie cały swój napój i jeszcze bezczelnie mówi, że wina leży po mojej stronie. Posłałam jej mordercze spojrzenie i obejrzałam swoje oblane i klejące ciało. Najchętniej wylałabym pozostały napój na nią, ale się powstrzymam - Mogłabyś cho...
- Cicho bądź - przerwała mi niegrzecznie. Podnosiłam na nią zdziwiona spojrzenie a ona zachwycona patrzyła w inną stronę - Jakiś przystojniak idzie w naszą stronę - szepnęła wpatrując się w tamtą stronę. Westchnęłam głośno i kompletnie zignorowałam to co do mnie mówiła, bo nie interesuje mnie jakiś przystojniak. Mam swojego. Będę się teraz cała kleić i zaraz pewnie zjawią się osy. Jedna mnie już użądliła, więcej nie potrzebuję.

poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział 71: Użądlenie osy

Siedząc wtuloną w klatkę piersiową Leona, z twarzą ukrytą w głębieniu jego szyi czułam, że nic więcej nie potrzeba mi do życia. Nie przeszkadzał mi nawet wiejący wiatry i fakt, że z każdą kolejną sekundą jest mi coraz zimniej. Moje policzki już dawno zrobiły się czerwone od zimna i powoli przestawałam kompletnie je czuć. Nie interesował mnie fakt, że mogę nabawić się przeziębienia, że moje ciało traci cenne ciepło a na skórze mam gęsią skórkę. Jestem szczęśliwa mając go przy sobie, widząc, że to właśnie z nim marznę siedząc na piasku w krótkich spodenkach i bluzie.
- Chodźmy spać jest późno i zimno - wyszeptał mi do ucha, a jego ciepły oddech wywołał na mojej skórze gęsią skórkę. Przez zderzenie ciepła z moja zimną skórą wzdrygnęłam się i jeszcze bardziej do niego przytuliłam.
- Położysz się ze mną? - zapytałam drżącym z zimna głosem. Nie usłyszałam odpowiedzi z jego strony więc odsunęłam się od niego aby móc na niego spojrzeć. Z wyrazu jego twarzy mogłam wyczytać, że wahał się nad odpowiedzią. Obawiał się czegoś i zdradziły to jego oczy. Patrzył na mnie i skanował każdy milimetr mojej twarzy. Uśmiechnęłam się delikatnie i swoimi zimnymi dłońmi otuliłam jego twarzy. Czułam jak się wzdrygnął, tylko nie wiedziałam, czy z powodu tego, że mojego dłonie były zimne, czy z innego. Pochyliłam się powoli w jego stronę i z delikatnością złożyłam na jego ustach pocałunek. Każdy chyba zna to uczucie kiedy przychodzi do domu zmarznięty i napije się gorącej herbaty. Wtedy wewnątrz robi się niesamowicie ciepło. Teraz też tak mam. Całując usta Leona czuję to. Czuję, to ciepło zalewające moje wnętrze. Odsunęłam się od niego niechętnie, ale widząc jego delikatny uśmiech i kiwnięcie twierdząco głową, na moje usta wkradł się z powrotem uśmiech.
- Będzie trochę ciasno, ale cieplej - zaśmiałam się po czym z trudem wstałam z jego nóg i okryłam się jeszcze bardziej bluzą, ponieważ wtedy poczułam mocniejszy i zimniejszy wiatr. Kiedy tylko się podniósł oplótł moje zmarznięte ciało swoimi ramionami i udaliśmy się w stronę rozłożonych namiotów. Kiedy położę się pod ciepłą kołderką i zaznam tego cudownego ciepło, podziękuję mojej mamie, że nie pozwoliła mi zabrać koca. Twierdzenie, że matka ma zawsze rację, jednak jest stuprocentowo prawidłowe. Odpięłam jak najciszej suwak w namiocie aby nie obudzić Ludmiły, ale ku mojemu zaskoczeniu nie było jej tam. Odwróciłam się przestraszona w stronę stojącego za mną Leona - Nie ma jej - powiedziałam widząc jego zdezorientowaną minę. Rozejrzał się dookoła po czym podszedł do namiotu jego i Federico. Zajrzał do środka i ze śmiechem powrócił wzrokiem na mnie.

niedziela, 13 marca 2016

Rozdział 70: Z nimi są same problemy

W samą porę wszedłem do domu, bo akurat w tym momencie dzwonił mój telefon i jestem prawie pewny, że to Federico z pytaniem gdzie jestem. Odłożyłem szybko torbę obok komody w salonie i wszedłem niepewnie do jadalni połączonej z kuchnią. Od razu zostałem obdarowany uśmiechem ze strony mojej biologicznej matki. Trochę głupio mi, że musieli na mnie czekać. Co prawda nie spóźniłem się za bardzo, bo tylko dosłownie dwie minuty, ale i tak źle się z tym czuję. Jestem u nich kilka dni a już dałem plamę. Nie jest to przecież nic takiego, ale według mnie bycie punktualnym wyraża szacunek do tej osoby, z którą się umówiłeś.
- Mama już panikowała, że sobie coś zrobiłeś na torze - zaśmiał się Federico zerkając na kobietę na przeciwko niego. Nie rozumem, dlaczego moja biologiczna matka i Violetta martwią się kiedy chodzę na tor. Mam swój rozum i wiem kiedy zmniejszyć prędkość. Zresztą gdybym popełnił jakiś błąd dostałbym wytaczające pouczenie od Hudsona. Przemilczałem jego wypowiedź i tylko uśmiechnąłem się delikatnie w stronę naszej matki.
- Martwię się, bo już przeżyłam wypadek kogoś bliskiego w tego typu dyscyplinie - wypowiedziała te słowa jakby trochę ze złością. Zdziwiłem się  i sądząc po wyrazie twarzy Federico, on też.
- O kim mówisz? - zapytał mój zaciekawiony brat. W sumie sam chciałbym wiedzieć. Możliwe, że nie będę znał tej osoby, bo przecież można powiedzieć jestem nowy w tej rodzinie i nie znam nikogo kto do niej należy. Oprócz brata, mamy i taty. A sądząc po stosunkach rodzinnych nie poznam nigdy swoich dziadków. Kobieta obróciła się w stronę swojego męża i spojrzała na niego jednoznacznie - Masz na myśli tatę? - odezwał się Federico. Oboje kiwnęli twierdząco głową odwracając wzrok w naszą stronę.
- W ostatnim wyścigu sezonu byłem zbyt pewny swoich możliwości i wypadłem na ostatnim zakręcie. Miałem połamane żebra, kość udową, wstrząs mózgu i zmiażdżenie z niewydolnością prawej nerki - wyjaśnił konkretniej, co mnie szczerze mówiąc trochę wystraszyło. Nie zdawałem sobie sprawy, że podczas wyścigu może dojść do takiego poważnego wypadku. Sądziłem raczej, że kończy się to złamaną rękę lub nogą i kilkoma zadrapaniami. Poprawiłem się nerwowo na krześle i próbowałem wybić z głowy myśl, że mnie też to może spotkać.

niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 69: Udawać twardego i obojętnego

- No gratuluję - znowu usłyszałem za sobą głos tej dziewczyny. Czy ona się w końcu ode mnie odczepi? Mimo niechęci odwróciłem się w jej stronę i posłałem znudzone spojrzenie. Jej poza była podobna do poprzedniej. Patrzyła na mnie z kpiną w oczach i skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej. Chciałbym się cieszyć swoim zwycięstwem a nie mogę, bo nawiedziła mnie dziewczyna, której w ogóle nie znam i która ma do mnie jakiś problem - Nie sądziłam, że dasz sobie radę - dodała ze śmiechem mierząc mnie wzrokiem. I kiedy chciałem się odezwać podszedł do nas główny mechanik, Pajero.
- Co ty tutaj robisz? - zawrócił się do dziewczyny tonem, który wyrażał zdziwienie i coś na kształt złości - Hudson powiedział, że masz już tutaj nie przychodzić - dodał i spojrzał na mnie. Zmarszczyłem brwi i zerknąłem kątem oka na dziewczynę a ona posłała mi tylko ironiczny uśmiech i zadowolona z siebie odeszła od nas. Przecież w zeszłym tygodniu jeszcze tutaj pracowała i naprawiała motory a teraz ma można powiedzieć zakaz wstępu na tor.
- Mogę cię o coś zapytać? - zwróciłem się do niego niepewnie. Odwrócił się w moją stronę i kiwnął twierdząco głową.
- Chcesz zapytać o Veronicę - stwierdził a ja zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc jego wypowiedzi. Uniósł brwi i pokazał mi gestem głowy, że chodziło mu o dziewczynę, która właśnie od nas odeszła - Jeżeli ci się spodobała, to lepiej sobie daruj, bo ma już chłopaka i nie jest dla ciebie - powiedział a ja zmarszczyłem brwi i pokiwałem przecząco głową. Nawet nie spojrzałem na nią w ten sposób. Zresztą mam dziewczynę, która jest dla mnie ważna - Jej chłopak też jeździł w naszym teamie, ale pół roku temu miał wypadek, wylądował w szpitalu i musiał przerwać jazdę - dodał zapewne chcąc mnie zniechęcić do dziewczyny, ale wcale nie musiał tego robić, bo ja nie mam zamiaru jej podrywać.
- Wszystko z nimi już w porządku? - zapytałem mimo iż nie do końca mnie interesowało, ale miałem pewne podejrzenie, co do jej niechęci do mnie.
- Tak, był tutaj nawet niedawno i chciał wrócić, ale Hudson nie chciał go przyjąć z powrotem, bo stracił formę i znalazł już za niego zastępstwo - wytłumaczył szukając czegoś na wózku z narzędziami.
- Czyli mnie - sprostowałem a Pajero kiwnął twierdząco głową. I wszystko stało się jasne. Dziewczyna mnie nie lubi, bo wygryzłem jej chłopaka z wyścigów. Dziwny tok myślenia, bo przecież nie miałem pojęcia o jej chłopaku i tym, że Hudson zastąpił go mną.
- Idź już, znajomi na ciebie czekają - odezwał się odwracając w moją stronę z uśmiechem. Zaśmiałem się i pożegnałem się z nim uściśnięciem dłoni i już zmierzałem w stronę swoich znajomych - A i Hudson kazał ci przekazać, że jutro nie musisz przychodzić na tor - dodał zatrzymując mnie. Odwróciłem się w jego stronę i kiwnęłam głową, że rozumiałem. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc, że jutro mam tak jakby wolny dzień.
- To co idziemy na pizze aby uczcić twoją wygraną - odezwał się tryskający radością Federico kiedy tylko do nich podszedłem. Zaśmiałem się i spojrzałem pytająco w stronę dziewczyn, które jak widać były zadowolone z jego pomysłu.

niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 68: Kopniak na szczęście

Otworzyłam oczy czując na twarzy promienie słońca. Nie zasłoniłam rolet. Podniosłam się delikatnie z łóżka, co okazało się być błędem, bo od razu poczułam ból głowy. Niby nie wypiłam wczoraj dużo, nie byłam pijana a nawet wszystko pamiętam. Jednak mimo to ból głowy mi dokuczał. Obróciłam głowę aby zerknąć na zegarek i widząc godzinę 11:37 z mojego gardła wydobył się głośny jęk. Znowu spałam tak długo. Zresztą mogę sobie na to pozwolić, bo mam wakacje. Odkryłam się i zmarszczyłam brwi widząc, że jestem we wczorajszych ubraniach. A może jednak byłam aż tak pijana? Nie! Przecież miałabym urwany film a ja pamiętam wszytko do momentu aż wsiadłam do samochodu Federico i zasnęłam po drodze. No tak. Zasnęłam i pewnie Leon mnie zaniósł do pokoju. Powoli wstałam z łóżka i pierwsze co zrobiłam to udałam się w stronę łazienki aby się odświeżyć. Przyznam szczerze, że trochę śmierdzę. Na moje szczęście nie była zajęta więc mogłam bez problemu wejść i wsiąść prysznic. Ściągnęłam z siebie brudne ubrania i bieliznę po czym weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek z ciepłą oraz zimną wodą, ustawiając na odpowiednią temperaturę. Mam nadzieję, że kiedy wróciliśmy moi rodzice już spali a szczególnie tato. Nie byłby zadowolony z tego, że po pierwsze wróciłam tak późno a po drugie, że przyniósł mnie śpiąca chłopak, nawet jeśli to mój chłopak. Na samą myśl o brunecie uśmiechnąłem się a po chwili zaśmiałam przypominając sobie nasz wspólny taniec. Nadal kiedy tylko zamknę oczy widzę jego uśmiech, który wczoraj nie schodził mu z twarzy. Namydliłam swoje ciało żelem pod prysznic i kontynuowałam wspomnienia do wczorajszej imprezy, na której bawiłam się świetnie. Co prawda połowy a raczej większości ludzi nie znałam, ale ważniejsze jest to, że była tam z Leonem. Ciekawe co ja dzisiaj przez cały dzień będę robić? Z tego co pamiętam to nie umawiałam się na dzisiaj z Leonem. Jego plan dnia jest dzisiaj napięty i wątpię abym dzisiaj go zobaczyła, co mnie trochę dołuje. Mamy teraz wolne od szkoły i chciałabym jak najwięcej czasu spędzać ze swoim chłopakiem, to chyba normalne. Potrząsnęłam głową i ostatni raz obmyłam twarz a następnie zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Czuję się świeża. Owinęłam się pierwszym lepszym ręcznikiem i zajęłam się moimi włosami a następnie twarzą. Przydałby się dzień bez makijażu, dobrze to zrobi mojej twarzy. Skoro dzisiaj nie spotykam się z Leonem, to może zajmę się sobą i swoim pokojem, który jest w totalnym bałaganem. Uśmiechnęłam się do siebie w odbiciu lustra i oczyściłam twarz tonikiem antybakteryjny  po czym nawilżyłam twarz kremem, ochronnym. Chwyciłam do ręki szczotkę i rozczesałam włosy, które w niektórych miejscach były zmoczone. Po krótkiej analizie związałam je w warkocz a krótsze kosmyki włosów, które uwolnił się z objęć gumki, spięłam wsuwką do góry. Owinięta w ręcznik wróciłam do pokoju by wybrać jakieś ubrania oraz bieliznę. Zajrzałam do szuflady i wzięłam pierwszy lepszy biustonosz w kwiatki a zaraz po nim białą dolną część bielizny. Przed ściągnięciem z siebie ręcznika zamknęłam drzwi do mojego pokoju i zasłoniłam roletami okno. Założyłam na siebie bieliznę i podeszłam do szafy aby wyciągnąć z niej jakiś ubrania. Skoro dzisiaj nigdzie nie wychodzę, nie mam po co się stroić. Wystarczą czarne legginsy i zwykła bordowa bluzka z napisem Chillout oraz para czarnych skarpetek. Odniosłam wilgotny ręcznik do łazienki a następnie zabrałam się za sprzątanie w pokoju. Jakim cudem na komodzie jest tyle ciuchów? Przecież ja nawet w połowie z nich nie chodziłam. Zgarnęłam tą górę ubrał i rzuciłam je na łóżko, a później zaniosę je do prania, ale najpierw przejrzę, które są czyste a które brudne. Westchnęłam głośno widząc, że kilka ubrań spadło na podłogę. Schyliłam się chcąc ją podnieść, ale moją uwagę przykuło jakiś pudełko pod łóżkiem. Z trudem wyciągnęłam je i widząc na nim narysowane serduszka jeszcze bardziej się zdziwiłam. Dziwne, że wcześniej go nie zauważyłam. Usiadłam na łóżku i zaciekawiona otworzyłam wieko pudełko, zapewne po butach. Poczułam się dziwne widząc w środku pełno jakiś liścików, biletów i zdjęć moich z Lucasem. Sądziłam, że wyrzuciłam wszystkie rzeczy związane z naszym związkiem. Nie wiem czy powinnam to oglądać. Jednak mimo zawahania wysypałam zawartość pudełka na łóżko. Wzięłam do ręki pierwszą małą karteczkę, która jak się okazała był liścikiem. Uśmiechnęłam się pod nosem czytając jej treść. Ciągle o Tobie myślę i nie mogę się skupić na lekcji. Lucas :) 
Znowu poczułam wyrzuty sumienia, że tak go traktowałam. Przed wypadkiem byłam z nim szczęśliwa a przynajmniej tak można wywnioskować po moim szerokim uśmiechu na zdjęciu z nim. Schowałam wszystko z powrotem do pudełka i postawiłam je na biurku po czym kontynuowałam sprzątanie pokoju. Muszę się z tym wyrobić jak najszybciej, bo muszę dzisiaj załatwić coś ważnego. 
***

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 67: Nie poznaję siebie

Zazwyczaj niedzielne poranki spędzam razem z rodzicami przy śniadaniu, ale dzisiaj wyjątkowo wstałam później niż zwykle i można powiedzieć przespałam śniadanie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mnie się spać aż do godzinny dwunastej, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Na prawdę nie mam pojęcia jak to się stało. Dzisiejszy dzień jest tak leniwy, że gdyby nie Ludmiła nie wstałabym dzisiaj z łóżka. Nie byłaby sobą gdyby czegoś nie wymyśliła. Całe szczęście, że nie wpadła na to aby wyjść gdzieś na miasto tylko na wspólne oglądanie filmów. I właśnie tak się tutaj znalazłam. Kanapa, ja ubrana nadal w swoją piżamę i kubek z herbatą owocową.
- Co ty na to aby pojechać nad jakieś jezioro na noc? - odezwała się Ludmiła, której zawsze zbiera się na rozmowy gdy oglądamy film czy serial. Spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami i napiłam się łyk już niestety zimnej herbaty.
- Tylko my dwie? - kontynuowałam temat, bo szczerze mówiąc bardzo mnie zaciekawił. Jutro jest już zakończenie roku szkolnego, a ja nie mam żadnych planów na wakacje. Nie chce cały czas siedzieć w domu przed telewizorem i zajadać się od rana do wieczora. Odłożyłam kubek z herbatą i spojrzałam na nią z zainteresowaniem.
- We dwie będzie nudno - stwierdziła czym mnie trochę uraziła. Czy ona mi właśnie zasugerowała, że jestem nudna i nie umiem się bawić? Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią gniewnie. Przecież nie zachowuję się jak jakaś pięćdziesięcioletnia staruszka, która całe dnie przesiaduje w swoim fotelu, owinięta w koc z kotem na kolanach - Myślałam też o Leonie, może Diego się zgodzi - dodała z uśmiechem, co także wywołało uśmiech na mojej twarzy. Cieszyłabym się gdybyśmy spędzili wakacje w gronie przyjaciół. Zawsze chciałam wyjechać pod namiot nad jezioro ze znajomymi, tak jak zawsze jest w tych filmach czy serialach. Ognisko, wspólne pieczenie pianek i śpiewanie piosenek.
- Jestem jak najbardziej na tak - odpowiedziałam z większym entuzjazmem niż się spodziewałam. Najchętniej to już bym się spakowała i wyjechała już we wtorek.
- Chciałbym też żeby pojechał z nami Matt, ale niestety wyjeżdża - westchnęła i założyła nogę na nogę. I kiedy chciałam ją pocieszyć do salonu weszła mama z telefonem w ręce.
- Chcecie dzisiaj iść z nami do chińskiej restauracji na kolację? - zapytała z uśmiechem. Spojrzałam na kuzynkę z pytającym spojrzeniem a ona wzruszyła ramionami, dając mi tym do zrozumienia, że mam zdecydować sama. Szczerze mówiąc dawno nie jedliśmy wszyscy razem kolacji. Zazwyczaj kogoś nie było. Ludmiła wychodziła z Matem, ja spotykałam się z Leonem a tato zostawał dłużej w pracy, albo zajmował się pracą w domu. Spojrzałam w stronę mojej rodzicielki i z uśmiechem kiwnęłam twierdząco głową - W takim razie bądźcie gotowe na dziewiętnastą - oznajmiła a ja westchnęłam głośno, bo dotarło do mnie, że będę musiała się przebrać z piżamy i doprowadzić do porządku. A tak bardzo mnie się nie chce. Odchyliłam głowę słysząc dźwięk dzwonka do drzwi.
- Nie ja - powiedziałam i owinęłam się jeszcze bardziej kocem. Jest mi zbyt wygodnie i ciepło aby wstać i otworzyć drzwi. Kątem oka widziałam jak moja kuzynka wzdycha i niechętnie wstaje z kanapy i zapewne kieruje się w stronę drzwi. Uśmiechnęłam się zwycięsko w stronę mojej mamy, która zaśmiała się pod nosem i opuściła salon udając się w stronę sypialni jej i ojca. Mam tylko nadzieję, że to nie Pani Anastazja z prośba abym zajęła się Jasmine. Uwielbiam tą małą, ale dzisiaj nie mam na to siły.